Fokus. O nawyku skupienia, który da ci czas na to, co ważne - Piotr Bucki - ebook

Fokus. O nawyku skupienia, który da ci czas na to, co ważne ebook

Piotr Bucki

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Fokus to książka, która w prosty sposób przypomina, jak odnaleźć skupienie w świecie pełnym rozproszeń. Dla wszystkich, którzy chcą mieć większą kontrolę nad swoim czasem i uwagą.

JANINA BĄK – autorka książek popularnonaukowych

Mam dwie wiadomości: zła jest taka, że marnujesz mnóstwo czasu. Dobra – dzięki tej książce przestaniesz to robić. Fokus da ci wiedzę i narzędzia, by odróżnić zajętość od prawdziwej produktywności. Zaczniesz świadomie zarządzać uwagą, a lista zadań przestanie rosnąć niczym odsetki kredytu, który trzeba spłacić, kiedy przyjdzie deadline.

JAKUB BIEL – ekspert od kreatywnego marketingu

Jak robić to, co ważne, zamiast być ciągle zajętym?

Wybierz życie, w którym masz czas na to, na co chcesz go mieć. Ta książka jest o tym, na co masz wpływ. Twoich codziennych wyborach. Między nawykami, które pomagają, a tymi, które przeszkadzają stawać się tym, kim chcesz być. Między tym, na co przeznaczasz czas, a tym, na co nie chcesz poświęcać nawet sekundy. Wyborach między przekonaniami, które ułatwiają życie, a tymi, które betonują Cię w szkodliwych nawykach. I o tym, jak odróżnić mądrą produktywność od zwykłej zajętości.

* Jak szybciej i łatwiej podejmować decyzje?

* Jak zarządzać czasem, żeby mieć go więcej dla siebie?

* Jak poprawić koncentrację i pracować wydajniej?

* Jak przestać odkładać na później?

* Jak przestać ulegać iluzji planowania i zacząć działać?

Sprawdź, czym jest metoda kalibracji wyboru, pułapka zobowiązań, głębokie zanurzenie i przekonaj się, że tak naprawdę nie potrzebujesz więcej czasu. Masz go tyle samo co wszyscy, ale wystarczy, że zmienisz do niego podejście, by robić częściej to, co naprawdę buduje twoją przyszłość.

Zmiana mindsetu, która prowadzi do życia pełnego tego, co kochasz, a nie musisz robić!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 413

Data ważności licencji: 9/24/2030

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Projekt okładki: Karolina Żelazińska-Sobiech

Projekt layoutu: Anna Czech

Redakcja: Sylwia Niemczyk

Redaktor prowadzący: Anna Wyżykowska, Małgorzata Święcicka

Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Katarzyna Szajowska, Karolina Mrozek

© for the text by Piotr Bucki

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2025

ISBN 978-83-287-3058-8

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2025

–fragment–

Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz

Dla taty, którego słowa „spokojnie, nie nerwowo” lubię sobie przypominać, gdy pracuję nad sobą i swoimi projektami.

SKUPIENIE. PRACA I ŻYCIE

Na dobry początek

To nie będzie typowy wstęp. Chcę się z Tobą przywitać i ustalić reguły gry. To w końcu początek naszej relacji. Bo to książka, w której daję dużo z siebie – jak w każdej dobrej znajomości, w której zawierzam siebie drugiemu człowiekowi. Tobie przekazuję to, czego sam się uczę o uwadze, skupieniu, głębszym życiu i głębszej pracy przez prawie pięć dekad mojego życia i co świadomie porządkuję przez ostatnie osiem lat1. Znajdziesz w tej książce wiedzę. Nie opinie2. Mam nadzieję, że ta wiedza będzie początkiem Twojej mądrej przygody z głębszą pracą i głębszym życiem. Ta książka jest także moim wkładem w to, jak wygląda mój świat i świat wokół mnie3.

Zawsze masz wybór

Po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku im. Lecha Wałęsy w Gdańsku Rębiechowie stajesz – jak każdy pasażer i pasażerka – przed wyborem. Na piętro, gdzie znajduje się hala odlotów, możesz wejść po zwykłych schodach albo wjechać ruchomymi. Są obok siebie. Po lewej stronie jedne. Po prawej – drugie.

Większość pasażerów czy pasażerek bez chwili namysłu wybiera ruchome. Ten wybór delikatnie łechce za uszkiem ich Teraźniejsze Ja, które domaga się natychmiastowej gratyfikacji4. Ten sam wybór sprawia jednak, że Przyszłe Ja zaciska zęby i cedzi z wyrzutem pytanie „Dlaczego?”.

Przyszłe Ja wie, że lepsze dla naszego zdrowia byłoby energiczne wchodzenie po schodach, a nie ładowanie się na elektryczny podajnik, który bez żadnego wysiłku z naszej strony podrzuca nas wprost do sklepu wolnocłowego. Przyszłe Ja życzyłoby sobie, żeby Teraźniejsze Ja wybrało odroczoną gratyfikację.

Tyle że to drugie lekceważy nagrodę w przyszłości. Ono chce ją otrzymać tu i teraz. Nie chce podejmować wysiłku, którego skumulowane przez lata efekty dadzą efekt w przyszłości – trudno identyfikowalnej dla naszego umysłu.

Ja wybieram schody zwykłe. Nie dlatego, że jestem jakimś ewolucyjnym bizarnym5 Übermenschem6. Wybieram to, co lepsze dla mojego Przyszłego Ja, bo wykształciłem sobie świadomie taki nawyk. Bo wiem, że to, kim staję się każdego dnia, jest kwestią wyborów. Tych najdrobniejszych i tych nieco większych.

O tym jest ta książka.

O wyborach.

Między pracą głębszą i płytszą.

Między nawykami, które pomagają, a tymi, które przeszkadzają stawać się tym, kim chcesz być. Kim chcesz się stawać.

Między tym, za co chcesz płacić swoją uwagą, a tym, na co nie chcesz tracić nawet odrobiny tego cennego zasobu poznawczego.

Między tym, na co przeznaczasz czas, a tym, na co nie chcesz poświęcać nawet sekundy.

Wyborach między tym, za co z wdzięcznością uśmiechnie się do Ciebie Przyszłe Ja, a tym, nad czym westchnie z politowaniem, bo będzie wiedziało, że gotujesz mu piekielnie trudny los.

Wyborach między przekonaniami, które ułatwiają życie, a tymi, które betonują Cię w nawykach szkodliwych.

Dowiesz się też, jak odróżnić mądrą produktywność od zwykłej zajętości. Chcę Cię też przekonać, że to, co wartościowe, osiągasz prawie zawsze, mnożąc czas przez skupienie. Bo wartość to pochodna tych dwóch miar – czasu i skoncentrowanej uwagi. Czasu, który przeznaczasz na to, co ważne. I poziomu skupienia na zadaniu, który w tym czasie osiągasz.

To nie będzie książka z „prostymi sposobami na to, jak przechytrzyć mózg”. Nie zebrałem dla Ciebie „dziesięciu sprawdzonych sposobów, dzięki którym osiągniesz sukces7”. Zasługujesz na lepszą książkę. Taką, z której dowiesz się, co dzięki nauce wiemy o nawykach, skupieniu, trwałej zmianie zachowania i tym, co pozwala stawać się lepszym człowiekiem. Takim, który z dnia na dzień żyje głębiej, pracuje głębiej, skupia się głębiej i świadomie ciosa siebie z ciekawością, odkrywając niełatwe czasem prawdy o sobie samym.

Ten wybór z lotniska to wybór realny. Traktuję go jednak jako metaforę. W życiu nieustannie wybierasz między wchodzeniem po schodach a wygodnym wjeżdżaniem po schodach ruchomych. Między tym, co łatwe, przyjemne tu i teraz, a tym, co trudniejsze i czasem mniej przyjemne, acz dające nagrodę w przyszłości. Życie to częste przeciąganie liny między Teraźniejszym Ja a Ja z przyszłości.

Oczywiście nie wszystko, co tu i teraz, jest łatwe i przyjemne – tak samo jak nie każda natychmiastowa gratyfikacja wiąże się z karą w przyszłości. I tak samo jak nie za każdy mozolny wysiłek i trud dziś czeka na Ciebie wieniec laurowy i uścisk dłoni Przyszłego Ja. Niektóre wybory nie są oczywiste. Ale właśnie to sprawia, że przygoda z samym lub samą sobą będzie jeszcze ciekawsza!

I w taką podróż Cię zapraszam.

Do rozważenia

We wstępie po raz pierwszy użyłem określeń Teraźniejsze Ja i Przyszłe Ja. W angielskiej literaturze badawczej znajdziesz je odpowiednio jako Present-Self oraz Future-Self. Zgodnie z konwencją zapisuję je wielką literą. Być może po raz pierwszy myślisz o sobie w kategorii Teraźniejszego i Przyszłego Ja. Dla mnie spojrzenie na swoje codzienne wybory właśnie z perspektywy tego, co myśli o nich moje Przyszłe Ja, było przełomem.

I tak na przykład wiem, że gdy nitkuję dokładnie zęby i czyszczę przestrzenie między zębami irygatorem, moje Przyszłe Ja uśmiecha się szeroko, pokazując zdrowe zęby, a nie implanty czy protezę. I właśnie dlatego przekonuję moje Teraźniejsze Ja, by robiło coś, za czym tak naprawdę nie przepada.

Gdy piszę tę książkę, też muszę przekonywać Teraźniejsze Ja do robienia czegoś, na co niekoniecznie ma ochotę. W końcu, wbrew temu, co myśli wiele osób, pisanie książki wcale przyjemnym zajęciem nie jest. Co innego myślenie albo fantazjowanie o książce. To akurat jest wielką frajdą. Ale pisanie to ciężka robota. I żeby do niej przekonać Teraźniejsze Ja, myślę o działaniu z perspektywy Przyszłego Ja.

Ty też pomyśl o swoich wyborach z perspektywy Przyszłego Ja. Za co będzie Ci wdzięczne? Za co Ci podziękuje? A nad jakim wyborem Teraźniejszego Ja załamie ręce?

Dlaczego napisałem tę książkę?

Niektórzy autorzy i autorki piszą, bo chcą się podzielić tym, co wiedzą. Inni – bo chcą się dowiedzieć tego, czego jeszcze nie wiedzą. Ja należę do tych drugich. Każda książka to dla mnie okazja, by zgłębić temat, który mnie interesuje. Sposobność, żeby zrewidować swoje przekonania i sprawdzić, czy to, co wiem, to prawda, czy tylko zakorzeniona w motywacyjnym bełkocie gównoprawda8. Gdy zabieram się za pisanie, zakładam, że to, co wiem, to ledwie ułamek tego, co wiedzieć warto. I to w dodatku akurat ten ułamek, który być może trzeba będzie wyrzucić do śmieci.

Dlaczego? Bo czasem „wiedza”, którą mam, okazuje się niewiedzą. Czasem zaś wymaga aktualizacji. Jak system operacyjny. Zwłaszcza jeśli ta aktualizacja poprawi moje funkcjonowanie na ziemi. Brzmi to nazbyt podniośle? Być może, ale ja w swoim dorosłym życiu kieruję się zasadą, którą najlepiej podsumowują słowa z piosenki Courage to Change9: „World, I want to leave you better”. Po angielsku te sześć słów zawiera piękną dwuznaczność. Mogę je przetłumaczyć jako: „świecie, chcę cię zostawić lepszym” lub „świecie, chcę odejść jako lepszy człowiek”. Dla mnie jedno i drugie jest prawdziwe. Chcę, żeby świat był lepszy, i chcę z niego odejść lepszym. To pierwsze zobowiązanie realizuję, kultywując myśl Voltaire’a z Kandyda, wyrażoną słowami: „Trzeba milczeć i uprawiać swój ogródek”. Dla mnie to oznacza mniej gadania, a więcej robienia swojego, w swoim kontekście, swoim zakresie i swoimi zasobami. I to robię, pisząc tę – i wszystkie inne – książki. To robię, ucząc siebie i innych. Najczęściej najpierw ucząc siebie, potem dopiero przekazując zweryfikowaną i przetworzoną wiedzę innym.

Napisałem tę książkę dla siebie. I dla Ciebie. Napisałem ją, żeby stawać się lepszym. I żeby zainspirować cię do zmian.

Pisałem też tę książkę, by dzielić się z Tobą najbardziej aktualną, zweryfikowaną przez naukę, wiedzą. Wiedzą, dzięki której możesz lepiej funkcjonować. Jednak to, jak skorzystasz z tej wiedzy i książki, zależy od Ciebie. Tak jak uczestnikom i uczestniczkom moich szkoleń, warsztatów oraz czytelnikom i czytelniczkom moich książek, daję wybór. Zresztą nawet gdybym go nie dał, to ten wybór jest po prostu Twój.

Sięgasz po książkę, w której zebrałem to, czego sam się dowiedziałem o głębszej pracy. Dowiesz się też, jak ta wiedza przełożyła się na moje głębsze życie. Bardzo mnie ciekawi, co w tej książce wyczytasz. I co z niej wybierzesz do swojego życia.

Dla kogo napisałem tę książkę?

Najprostsza odpowiedź brzmi – dla Ciebie. To oczywiste. Pisałem tę książkę dla osoby otwartej na nową wiedzę. Dla kogoś, kto nie boi się powiedzieć „prawda mnie wyzwoli, choć nieraz solidnie zaboli”. Kogoś, kto swoją tożsamość ukorzenia w wartościach, a nie w przekonaniach. Bo przekonania – nawet silne – można rewidować i gdy okazują się fałszywe – naprawdę bezkosztowo je zmieniać. Zwłaszcza jeśli się częściej wykazuje tak zwany growth mindset10, czyli nastawienie na rozwój.

Jeśli jesteś kimś takim, to z pewnością wiesz, że można się zmieniać. Że swoje kompetencje – w tym kompetencje pracy głębokiej i zarządzania skupieniem – można szlifować. Poprawiać siebie. Choćby o 1% dziennie11.

Napisałem tę książkę dla każdego i każdej – w tej książce znajdziesz feminatywy12. Znajdziesz coś jeszcze. Szczególny zapis czasowników (szczególnie w czasie przeszłym). Dlaczego? Chociażby dlatego, że w przeszłości w wielu książkach, które czytał*ś, autor lub autorka albo pomijali połowę ludzkości, albo posługiwali się formami bezosobowymi. Ten zabieg, w którym samogłoskę w czasownikach w czasie przeszłym i w trybie warunkowym, zastępuję *, to świadomy wybór. Dzięki temu uzupełnisz je o taką samogłoskę, jaką chcesz. Pomoże Ci w tym Twój mózg, który dzięki syntezie poznawczej uzupełnia rzeczywistość, tak by ją dopełnić i zamknąć w całość13.

Ja zaś dzięki temu zabiegowi pozostaję wierny swoim wartościom. I żyję w zgodzie z regułą ekonomii języka.

Piszę więc dla Ciebie. Dla Ciebie, któr* wybrał*ś tę książkę.

Do rozważenia

Wiesz już, czym jest growth mindset. Zastanów się, czy bliżej Ci do zwiadowcy albo zwiadowczyni, którzy chcą widzieć rzeczywistość taką, jaką jest – czy też może do żołnierza lub żołnierki, którzy „bronią swego, choćby do upadłego”. Innymi słowy, czy masz w sobie zgodę na weryfikację przekonań. Taką otwartą postawę dobrze podsumowują słowa Adama Granta, jednego z moich ulubionych psychologów. W podcaście The Knowledge Project powiedział: „Jeśli potrafisz czerpać radość z bycia w błędzie, zyskujesz tożsamość kogoś, kto chce odkrywać nowe rzeczy, a nie kogoś, kto uparcie twierdzi, że wszystko już wie”. Ciekawi mnie, jak Ty odbierasz te słowa.

O co chodzi z tymi przypisami?

Tak jak Shrek i cebula mają warstwy, tak też warstwy mają moje książki. Wszystkie bez wyjątku. Jest warstwa podstawowa – z niej czerpiesz wiedzę. Jest warstwa treningowa – tam znajdziesz ćwiczenia i zachętę do rozważań. I jest też dodatkowa warstwa przypisów. To tam znajdziesz dygresje, dopowiedzenia i czasem osobiste krótkie historie. Być może rozszyfrujesz też niektóre z jajek niespodzianek (ang. Easter eggs)14, które tam zostawiam.

Takiego podejścia do przypisów nauczył mnie Malcolm Gladwell – jeden z moich mistrzów popularnonaukowego pisania. Dzięki niemu mogę książkę zmienić w nieco bardziej osobistą, przyjazną rozmowę między dwojgiem dobrych znajomych. I mam dodatkowe miejsce, by podzielić się z Tobą wiedzą, która czasem nie pasuje do głównych wątków, a czasem wręcz zakłócałaby główną myśl akapitu. Traktuj więc to, co znajdziesz w przypisie, jako opcję – nie konieczność. Czy z niej skorzystasz? To – jak zawsze – Twój wybór15.

Czym ta książka różni się od książki Cala Newporta Praca głęboka?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – ja to nie on, a on to nie ja. Mówię o tym, bo być może jesteś przed lekturą książki Cala Newporta, światowego bestsellera, w której autor wetknął kij w mrowisko korporacyjnego folkloru, gdzie zajętość jest religią, a lista zadań – tablicą z niemożliwymi do spełnienia przykazaniami.

A jeśli znasz już tę książkę, to wiesz, że jest dobra. Jeśli nie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się o tym przekonać. Bo choć ja w swojej książce korzystam z modeli i niektórych narzędzi czy przemyśleń, które światu dał Newport, to reinterpretuję je i przetwarzam przez siebie i przez naszą rzeczywistość. Moja książka to nie polska wersja Pracy głębokiej. Tak samo jak ja nie jestem „polskim Calem Newportem”. Jestem polskim ludzkim Piotrem Buckim i napisałem książkę, której nie mógł napisać nikt inny. To nie bałwochwalcza myśl. To logiczna sentencja. Wynik mojej filozofii mierzenia się z samym sobą16. Bo swoją pracę mierzę swoją miarą. Nie porównuję się obsesyjnie do innych.

Inni – wśród nich Cal Newport – mnie inspirują. I tych innych jest mnóstwo, o czym nie raz się przekonasz.

Jak korzystać z tej książki?

Tak, jak chcesz! Choć zdradzę Ci, że wielką frajdę sprawia mi, gdy czytelnicy i czytelniczki przysyłają mi zdjęcia moich książek z zaznaczeniami, notatkami i kolorowymi karteczkami. Bo moje książki to faktycznie podręczniki dla dorosłych. A z podręczników powinno się korzystać, a nie je czcić. Chociaż oczywiście, jeśli dla Ciebie zbrodnią jest jakakolwiek ingerencja w drukowaną książkę, to ja takie podejście szanuję.

Książkę możesz czytać chronologicznie. Tak też nad nią pracowałem, żeby zachować naturalną i logiczną kolejność myśli. To nie oznacza jednak, że nie możesz czytać wyrywków, z których potrzebujesz skorzystać na cito. Bardzo mnie też ucieszy, gdy dowiem się, że są takie części, do których lubisz wracać albo które szczególnie polecasz innym.

Książkę podzieliłem na rozdziały. Znajdziesz w nich wiedzę, ale także materiał do rozważania i konkretne zadania do wykonania. Z tych ostatnich nikt Cię nie będzie rozliczał, ale warto je przepracować. W końcu najlepiej uczymy się, działając.

Zadania czasem będą zachętą do refleksji, a czasem bardzo konkretnym zadaniem domowym. Chcę, żeby ta książka funkcjonowała jako podręcznik – nie tylko poradnik. Znajdziesz w niej na pewno rady, ale też narzędzia, dzięki którym te rady będzie można wdrożyć w życie. Bo najlepszym sposobem na zmienianie jest zmieniać. A najlepszym sposobem robienia jest robić. A nie czytać czy myśleć o robieniu. Przygotowałem też dodatkowe narzędzia, dzięki którym łatwiej Ci będzie pracować nad nawykami. Wszystkie pobierzesz ze strony internetowej:

Wiesz już wszystko, co warto wiedzieć przed startem. Zaczynamy!

1NIE POTRZEBUJESZ WIĘCEJ CZASU

„Jak to nie potrzebuję więcej czasu?” – być może po przeczytaniu tytułu tego rozdziału poczuł*ś potrzebę zaprotestowania. W końcu większość z nas raz po raz mówi albo myśli „nie mam czasu na…”. To niewesoła konstatacja, szczególnie że często to zdanie uzupełniamy tym, co byłoby dla nas ważne, zdrowe czy przyjemne. Nie mam czasu na sen. Na zdobycie nowych kompetencji. Czytanie książek. Nie mam czasu na rozmowy z przyjaciółmi.

Też tak czasem mówię albo myślę. Wtedy jednak przypominam sobie, że skoro na coś czasu nie mam, to oznacza, że mam go na coś innego. Czas to zasób szczególny – zamknięty w godzinach, dniach, miesiącach i latach. Jeśli w danym tygodniu nie mam czasu na przykład na codzienną medytację, to znaczy, że mam czas na coś innego, co zajmuje dokładnie tyle samo czasu. Jeśli nie mam każdego dnia trzydziestu minut na czytanie, to znaczy, że te pół godziny przeznaczam na coś innego. Warto przyjrzeć się nie tylko temu, na co czasu nie masz, ale też temu, na co czas masz. I z coraz większą świadomością wybierać.

Zdanie „Nie potrzebujesz więcej czasu” brzmi być może arogancko. Nawet jeśli, to nie boję się go uzupełnić o kolejne raczej bezwzględne sformułowanie. Brzmi ono: „Zresztą i tak go więcej nie dostaniesz”. Masz go tyle, ile masz.

Pora nauczyć się z coraz większą świadomością gospodarować.

Lubię mówić o czasie i uwadze językiem domowego budżetu. Być może to przyzwyczajenie wyniosłem z języka angielskiego. Tam czas spędzamy, ale też wydajemy – w końcu czasownik to spend ma co najmniej te dwa znaczenia. Uwagą zaś po angielsku płacimy (ang. to pay attention). Te dwa zasoby, czas i uwaga, są nieco podobne do pieniędzy, którymi gospodarujemy, z tą tylko różnicą, że czasu nie możemy wziąć na kredyt. A uwagi zmarnowanej nie odzyskamy. Gdy ją raz stracimy, nie odkujemy się, choćbyśmy bardzo chcieli.

Ale mądre inwestowanie czasu i skupionej uwagi zwraca się z nawiązką17.

Dlatego właśnie warto świadomie wydawać czas i płacić uwagą. Zwłaszcza że codzienne sensowne inwestowanie czasu i uwagi może się przełożyć na pełne dobre życie.

O takim pełnym dobrym życiu myślała być może Annie Dillard, która w swojej książce The Writing Life napisała: „To, jak spędzamy nasze dni, jest oczywiście tym, jak spędzamy nasze życie. To, co robimy z tą godziną i tamtą, jest tym, co robimy [z życiem]. Harmonogram broni przed chaosem i kaprysami. Jest to sieć do połowu dni”.

Przemawia do mnie ta opowieść. Szczególnie ważna jest dla mnie metafora sieci do połowu dni. Harmonogram i świadome planowanie, na co chcę czas wydawać, to moja sieć z dość gęstymi oczkami, dzięki której odławiam z dni to, co dla mnie ważne. Nie zawsze perfekcyjnie. Nie o perfekcję tu jednak chodzi. Chodzi o zmianę myślenia o czasie, uwadze i priorytetach. A także o mądre zdefiniowanie, co oznacza dla Ciebie bycie produktywnym lub produktywną. Bo z pewnością niewiele ma wspólnego z byciem zajętym czy zajętą18.

Gdy mówimy sobie: „Nie mam czasu na x”, to poświadczamy tym samym, że x nie jest dla nas ważne. Coś innego – na co czas mamy – jest ważniejsze.

Do rozważenia

Jak się czujesz ze świadomością, że „nie mam czasu na x” może oznaczać, że x nie jest dla Ciebie ważne? Bo coś, na co masz czas, wypchnęło je z harmonogramu? Mnie ta świadomość z początku uwierała. Zgodnie jednak z własną maksymą, że „prawda mnie wyzwoli, choć czasem zaboli”, pogodziłem się z tą bolesną prawidłowością. To, na co przeznaczam czas, jest pochodną tego, co dla mnie ważne. Czasem, gdy robię rachunek sumienia, widzę rozdźwięk pomiędzy moimi deklaracjami a tym, co widzę w kalendarzu.

Czasem też świadomie zastępuję zdanie „Nie mam czasu na x”, zdaniem „X nie jest dla mnie teraz tak ważne”. Bo gdyby było, to pewnie bym czas na nie znalazł. Tymczasem przeznaczam go na coś innego. Coś, co zdaje się być dla mnie ważniejsze.

Sprawdź, jak Ty się poczujesz, zastępując „Nie mam czasu na x”, zdaniem „X nie jest dla mnie teraz ważne”. Mnie taka zamiana mocno otrzeźwiła19.

Masz 168 godzin. Beyoncé ma tyle samo

168 godzin. Tyle właśnie godzin każdego tygodnia wypełnisz pracą, snem, jedzeniem, wyprowadzaniem psa (jeśli go masz), dojazdami, wyjazdami, czytaniem (być może tej książki), myciem zębów, modleniem się, przeklinaniem, siedzeniem na toalecie, treningami, spacerami, kłótniami, rozmowami i całą resztą. Siedem dni tygodnia, a w każdym z nich 24 godziny. Tyle dostajesz. Tyle wykorzystujesz. A może tylko zużywasz.

Teoretycznie czas to zasób, który rozdzielany jest sprawiedliwie. Bo każdego tygodnia ja, Ty, Beyoncé, a także ta przemiła pani, która sprząta przestrzenie wspólne w mojej wspólnocie mieszkaniowej, dostajemy 168 godzin. Jednak gdybym napisał, że każdy z nas ma tyle samo czasu, byłbym w błędzie. A brutalniej mówiąc, byłbym jak wielu mówców motywacyjnych, nieświadomych swego przywileju, którzy radzą padającym ze zmęczenia przedstawicielom prekariatu20 i biednych pracujących21, by wzięli sprawy we własne ręce i założyli własny biznes.

Nie jestem takim człowiekiem. Wiem, że w każdym tygodniu Beyoncé ma w teorii tyle samo godzin, co pracownica magazynu Amazon w świątecznym szczycie, jednak podejrzewam, że Beyoncé nieco mniej czasu spędza na dojazdach do pracy. Choć mogę się mylić. W końcu nie wiem, na co królowa B. przeznacza czas. I nie muszę wiedzieć. Bo to nie książka o niej. To książka o Tobie i o tym, jak Ty – w miarę swoich możliwości – nauczysz się lepiej korzystać z czasu.

Przeprowadźmy rodzaj eksperymentu myślowego.

Nie mam na to czasu! Tak mówiłem do tej pory często – teraz jestem brutalnie szczery. Zamiast wymawiać się tą popularną frazą, mówię sobie – najwyraźniej to nie jest dla mnie tak ważne. Każdy z nas ma dokładnie 168 godzin w tygodniu. To, jak je wykorzystamy, może zależeć od nas. Pod warunkiem że bardziej świadomie podejdziemy do tego, co z tymi 168 godzinami zrobimy.

Ja też mam 168 godzin.

Od tych 168 godzin odejmę teraz 59,5 godziny. Dlaczego akurat tyle? Bo sen – od momentu, gdy układam się do niego, do momentu, gdy wstaję z łóżka, zajmuje mi średnio osiem i pół godziny dziennie.

Zostaje 108 i pół godziny. Teraz od tej liczby odejmę 10 i pół godziny na treningi i inne aktywności sportowe, które średnio dziennie zajmują mi 90 minut. Zostaje mi 90 godzin.

Teraz pora odjąć czas pracy.

W tygodniu najczęściej pracuję siedem godzin dziennie – włączając w to soboty, w które często prowadzę zajęcia. W niedzielę nie robię absolutnie niczego związanego z pracą zawodową. Po odjęciu czasu pracy zostaje mi 48 godzin. Jedzenie zajmuje mi tygodniowo około cztery godziny. Więc mam nadal w puli 44 godziny. Sporo. Higiena to kolejne dwie godziny w tygodniu. Zostaje 42. Codzienne ogarnięcie domu – dwie godziny tygodniowo. Po ich odjęciu wciąż mam 40 godzin. Zakupy – góra godzina tygodniowo. To akurat czynność, którą optymalizuję do minimum. Nauka francuskiego – dwie godziny. Nauka niemieckiego – dwie godziny. Po odjęciu tych trzech ostatnich punktów programu nadal mam 35 godzin. Na co je wydaję?

Codzienny czas z bliskim człowiekiem to w sumie 10 i pół godziny tygodniowo. Zostaje 24 i pół godziny. Po odjęciu codziennego czytania – mam nadal 20 godzin w tygodniu. To czas na nieprzewidziane i zaskakujące – czasem przyjemnie, czasem mniej – zdarzenia. To także czas na planowanie, myślenie i cotygodniowe nabożeństwo w Kościele ewangelicko-augsburskim, do którego należę.

To wszystko, co odławiam siecią harmonogramu z mojego tygodnia.

Gdy spoglądam na te obliczenia, zadaję sobie pytanie: „Czy to, jak wydaję czas, jest zgodne z moimi wartościami i tym, co dla mnie ważne?”.

I w głowie pojawia się jedyna sensowna odpowiedź, czyli „to zależy”. Spójrzmy chociażby na obszar „zdrowie”. Jest dla mnie ważne i widać to w ilości czasu, który na nie przeznaczam. Śpię, trenuję i medytuję. Jeśli chodzi o pracę – jest bardzo dobrze. Natomiast trochę trudno byłoby mi siebie samego przekonać, że rodzina i przyjaciele są dla mnie ważni, skoro w tygodniu nie mam dla nich czasu.

Mogę się oczywiście okłamywać. W końcu ewolucja wyposażyła mnie – jak każdego homo sapiens – w idealne narzędzie. To mechanizm łagodzenia dysonansu poznawczego. Gdy mój mózg musi pogodzić dwie sprzeczne informacje, radzi sobie, tworząc narracje, które sprawnie redukują poczucie winy. Przykład? Proszę bardzo.

Mówię, że ważne są dla mnie relacje i rodzina, a w tygodniu nie spędzam z ukochanymi nawet jednej uważnej godziny? Jak to pogodzić? Łatwizna – mój mózg podpowiada, że pracuję po 80 godzin w tygodniu, by w przyszłości mieć więcej czasu i zasobów na spędzanie prawdziwie cudownych chwil z bliskimi.

Inny przykład? Nie ma sprawy.

Deklaruję, że zdrowie to rzecz dla mnie bardzo ważna, a kalendarz jasno pokazuje, że śpię za mało, ćwiczę wcale, a jem, co popadnie i gdzie popadnie. I znów mój usłużny mózg znajduje wyjaśnienie. Pewnie, że zdrowie jest dla mnie ważne! Być może jednak wystarczą dobre geny. Poza tym zadbam o zdrowe nawyki później. Dużo później. Kiedy będzie na to czas. I kiedy będzie więcej pieniędzy. Któż miałby czas na to teraz? Któż miałby czas na sen? Wyśpię się po śmierci!

Tak właśnie działa łagodzenie dysonansu poznawczego. Kiedyś oba przykłady, które przytoczyłem, dotyczyły mnie. Dziś muszę przepracować już tylko ten pierwszy. I tak zadziałać, by to, co ważne, przekładało się na czas, który na to przeznaczam.

Nie wiem, jak Ty wydajesz czas. Nie mam też pojęcia, czy masz pewność, że wydajesz go zgodnie ze swoimi wartościami. Wiem jednak, że jednym z fundamentów świadomego, pełnego i głębszego życia jest gospodarowanie czasem i uwagą. Jak to pięknie ujął pisarz i mówca James Clear:

„To, czemu poświęcasz uwagę, przekłada się na to, czemu poświęcisz życie”.

Podobnie będzie z pieniędzmi. To, na co wydajesz pieniądze, jest odzwierciedleniem tego, co dla Ciebie ważne. Wiesz już jednak, że metafora pieniądza nie jest doskonała. Pieniądze można odzyskać. Czasu i uwagi nie. Dlatego warto przyjrzeć się, jak te zasoby wydajesz.

Jak to zrobić? Na początek – proste zadanie. Na kartce zapisz wszystko, co jest dla Ciebie ważne. Zadaj sobie pytanie o to, co jest wartościowe i co cenisz. Być może jest to praca, zdrowie czy rodzina. A może rozwój osobisty czy duchowość. Nie wahaj się też zapisać na liście rozrywki, jeśli jest akurat dla Ciebie ważna. To Twoja lista i Twoje wartości. Nie myśl o tym, co „powinno” znaleźć się na liście. Słowo powinno sugeruje uległość względem społecznie akceptowanej narracji. Tymczasem na Twojej liście ma się znaleźć to, co jest dla Ciebie ważne.

Jeśli zapisywanie tego, co ważne, sprawia Ci trudność, mam inną propozycję. Zadaj sobie pytanie: „Co chcę osiągnąć?”. Może to być pytanie w wersji podniosłej, czyli: „Co chcę osiągnąć w życiu?”. Albo w wersji krótkoterminowej, czyli: „Co chcę osiągnąć w tym tygodniu?”.

Moja odpowiedź na pytanie: „Co chcę osiągnąć w tym tygodniu?” brzmi: „Chcę napisać dwa rozdziały książki”, „Chcę przygotować dobre zajęcia ze studentami”, „Chcę popracować nad swoją uważnością”.

Moje odpowiedzi na pytanie: „Co jest dla mnie ważne?” już znasz. Ważne są dla mnie zdrowie, rozwój, praca, relacje, duchowość. Gdy spoglądam w kalendarz, widzę czarno na białym, czy wydaję czas na to, co dla mnie ważne. Mogę też zweryfikować, czy w czasie przeznaczonym na działanie jestem na nim rzeczywiście głęboko skupiony.

Czemu ma służyć taka mentalna rozgrywka? Ustaleniu prawdy. Brzmi pompatycznie? Być może. Jednak jeśli Twoim wymogiem jest życie bez iluzji, zrozumiesz moją logikę. Jeśli coś jest dla Ciebie ważne lub jeśli chcesz coś osiągnąć, to musi to mieć odzwierciedlenie w Twoim harmonogramie dnia, tygodnia, miesiąca czy nawet życia.

Wszystko, co dla nas ważne lub co chcemy zrobić, wymaga naszej skupionej uwagi i czasu. Dobre relacje, praca, zdrowie. Tu nie ma drogi na skróty. Nie pomoże multitasking. Nie da się stworzyć wartości bez uważności. Nie zdobędziesz nowej ważnej kompetencji w międzyczasie – w biegu, kartkując życie i skanując szybko rzeczywistość. Nie zbudujesz relacji bez głębokiej rozmowy.

Pomyślisz być może, że te mentalne kung-fu i rozkminy z użyciem pytań, przydadzą się tylko freelancerom i freelancerkom: wolnym atomom, które mają większą swobodę w kształtowaniu swojego harmonogramu.

Niekoniecznie. Przecież – przynajmniej w teorii – zadania realizowane w zespołach też służą osiągnięciu jakichś celów. I każdy członek czy członkini zespołu będzie realizować te zadania w czasie. Nie trzeba być Stephenem Hawkingiem, żeby rozumieć, że wszystko, co robimy, trwa w czasie – zadania realizowane w pracy też.

Nie ma więc różnicy, czy pracujesz samodzielnie, czy w zespole. To, co ważne, i to, co chcemy osiągnąć, możemy zrealizować w czasie, który zarezerwujemy na zadania. A jakość tej realizacji będzie wprost proporcjonalna do głębokości skupienia.

Pomyśl o tym. Wytworzona przez ciebie wartość – bez względu na to, czy mówimy o upieczonym chlebie, rozmowie, spotkaniu biznesowym, pisaniu książki czy szlifowaniu nowej kompetencji – zależy od dwóch zmiennych. Od czasu, jaki przeznaczamy na działanie. I od jakości skupienia na tym działaniu. W pracy zespołowej wartość będzie sumą wartości wytworzonych przez poszczególnych członków i członkinie.

Wiem – skupiona praca i rozkładanie czasu w zgodzie z priorytetami wydają się utopią. Być może jednak właśnie do niej powinniśmy dążyć. A nie zgadzać się na to, by ciągle gonić w piętkę, ciągle mieć poczucie zbytniej zajętości i wyrzuty sumienia wywołane przez odkładane „na jutro” zadania z listy.

Pracę nad tym, by świadomie korzystać z czasu i zarządzać w nim swoim skupieniem, proponuję zacząć od remanentu – analizy i diagnozy. Ten remanent to kolejny krok w naszym zadaniu.

Na co wydajesz czas?

Dobra wiadomość jest taka, że pierwszy krok już za Tobą. Zakładam, że zapisał*ś na kartce to, co dla Ciebie ważne, lub to, co chcesz osiągnąć. Druga dobra wiadomość jest taka, że kolejny krok nie będzie trudny. Chyba że nie potrafisz narysować na kartce tabeli z 7 kolumnami i 48 wierszami22. Do czego niby ma być potrzebna taka tabela? Zaraz się przekonasz.

Czas to wartość zero-jedynkowa. Jeśli jakiejś czynności w danym czasie mówisz „tak”, to innej z pewnością w tym samym czasie powiesz „nie”.

Więc jeśli coś jest dla Ciebie rzeczywiście ważne, nauczysz się mówić „tak” temu, co ma Cię doprowadzić do realizacji. I mówić „nie” wszystkiemu, co temu przeszkadza23.

W teorii równanie jest proste. W praktyce równowagę tego równania zaburza żywioł życia. Sprawy nie ułatwia też fakt, że nieraz zapominamy o tym, co ma znaczenie. Lub po prostu nie wiemy, co dla nas ważne.

W wyznaczaniu priorytetów pomaga szczera odpowiedź na pytanie:„Co jest dla mnie lepsze długofalowo?”. Kojarzysz to pytanie z rozważań ze wstępu. Tam pisałem o wyborze między schodami ruchomymi a zwykłymi. Tym razem posłużę się innym przykładem.

Na początek założę, że zdrowie jest dla Ciebie ważne. Podejrzewam też, że wiesz, jak ważny dla zdrowia jest regularny sen i umiarkowana (dostosowana do możliwości) aktywność fizyczna. Długofalowo opłaca się wysypiać niż zarywać noce (João, de Jesus, Carmo, Pinto, 2018). Długofalowo też opłaca się regularnie uprawiać jakiś sport (Peluso, Guerra de Andrade, 2005).

Mamy więc – mam nadzieję – jasność, co jest dla Ciebie lepsze długofalowo. Z tym założeniem postawię Cię przed wyborem: przyjemny wieczór z przyjaciółmi w tygodniu lub wcześniejsze pójście spać. Po to, by się wyspać, wstać przed pracą i potrenować.

Początkowo myślisz, że da się to pogodzić. Bo teoretycznie tak jest. Wystarczy tylko w odpowiednim momencie powiedzieć „nie” i odpowiednio wcześniej wyjść z imprezy. Zdaniem naukowców jednak problem polega na tym, że w trakcie imprezy może się odezwać układ limbiczny – odpowiedzialny za emocje – i systemy odpowiedzialne w mózgu za natychmiastową gratyfikację (Zayas, Mischel, Pandey, 2014). Te systemy, które zdecydowanie żyją chwilą i nie mają pojęcia o planowaniu długofalowym. Emocje i impulsywne reakcje mogą nas chronić w sytuacji zagrożenia, ale równie dobrze mogą być nieodpowiedzialnymi doradcami.

Prawdopodobnie będziesz też w dobrym nastroju. W końcu to impreza. Tylko że to też jest pułapka. Kiedy jesteśmy w lepszym nastroju, mamy tendencję do przeszacowywania swoich możliwości. Patrzymy na rzeczywistość nazbyt optymistycznie (Miller, Park, Smith, Windschitl, 2021). Nauka pokazuje też, że jeśli dołożysz do tego jeszcze alkohol, to zupełnie uśpisz korę przedczołową (Kähkönen, Wilenius, Nikulin, Ollikainen, Ilmoniemi, 2003), która odpowiada za planowanie i za tak zwaną odroczoną gratyfikację. A to wszystko oznacza, że coraz trudniej mówi się „nie” temu, co nie przyniesie korzyści długofalowo. Bawisz się więc długo, wracasz do domu na mocnym rauszu i idziesz spać.

Po trzech godzinach snu budzi Cię budzik, który zapomniał*ś przestawić (a może nawet łudził*ś się, że dasz radę wstać). Po omac­ku wyłączasz go i wracasz do spania. Z treningu nici. Zyskał*ś przyjemny wieczór (i może inne korzyści, które podpowie Ci mózg ze skłonnością do łagodzenia dysonansu poznawczego). Stracił*ś okazję, by zadbać o swoje zdrowie czy samopoczucie.

Nie każde wyjście na imprezę oznacza tylko korzyści krótkofalowe. Nie każdy trening przyniesie długofalowe. Mogę jednak powiedzieć – i będzie to poparte niezliczonymi badaniami – że wybór zdrowego snu oraz odpowiedniej aktywności fizycznej sprawi, że w przyszłości będziesz prawdopodobnie cieszyć się lepszym zdrowiem i dłuższym życiem.

Jedyny problem z tym wyborem jest taki, że mózg woli otrzymać nagrodę tu i teraz, a nie obietnicę nagrody w przyszłości. Jeśli częściej wydajesz czas na to, co przyjemne tu i teraz, to nie wydajesz go na to, co lepsze długofalowo24.

Dlaczego o tym przypominam? Bo dobra analiza wydatków czasu musi być poparta trzeźwym spojrzeniem na to, co dla Ciebie ważne i co chcesz osiągnąć długofalowo.

Gdy już to wiesz, możesz zacząć weryfikować, na co wydajesz czas. I tu wracamy do naszej tabeli. Przez tydzień lub dwa zapisuj w niej wszystko, na co wydał*ś czas i na czym naprawdę skupiał*ś uwagę w określonym czasie. Siedem kolumn to siedem dni tygodnia – w końcu czas wydajesz codziennie, nie tylko w dni robocze. Wiersze to 24 godziny podzielone na trzydziestominutowe bloki.

To ćwiczenie wymaga brutalnej szczerości. Nie naginaj rzeczywistości i nie zaznaczaj wszystkich ośmiu godzin w biurze od razu jako czas wydany na pracę. Jeśli przez pół godziny przeglądał*ś oferty na Allegro albo memy na TikToku, to nie określaj tego czasu jako wydanego na pracę. Chyba że akurat takie zadania są jej częścią.

Chodzi o to, by rzetelnie zmierzyć, ile czasu wydajesz na jakie zdania i co zawłaszcza Twoją uwagę.

Jak pokazują choćby obserwacje Laury Vanderkam, zazwyczaj mylimy się w naszych spontanicznych szacunkach (Vanderkam, 2010). Kiedy ktoś by nas spytał, ile czasu w tygodniu pracujemy, najczęściej przeszacowalibyśmy liczbę godzin. A gdyby zapytał o liczbę godzin przeznaczanych na bierne konsumowanie treści w mediach społecznościowych, najpewniej podalibyśmy mniejszą, niż była w rzeczywistości. Nic w tym dziwnego – człowiek dużo zrobi, by utrzymać dobre zdanie na swój temat (Stone, Cooper, 2001).

Ta analiza ma sprawić, że staniesz w prawdzie. Nie ma być jednak wstępem do samobiczowania się czy pokuty.

Jeśli nie przeszkadza Ci, że – dajmy na to – cztery godziny w tygodniu poświęcasz na Netflixa, a zero godzin na rozwój, to wszystko jest w porządku. Tylko wtedy nie deklaruj, że rozwój jest dla Ciebie ważny. Jeśli siedzisz na Pudelku przez 18 minut dziennie, a zero minut poświęcasz nauce języka obcego, to nic złego się nie dzieje – jeśli to Twoja świadoma decyzja. Tylko nie mów, że nie masz czasu na rozwój kompetencji. Bo to nieprawda. Masz czas. Tylko wydajesz go na coś innego.

Ta analiza to dopiero wstęp. Potem rozpoczynasz właściwą pracę.

Spoglądasz na obliczenia i zestawiasz je z deklarowanymi priorytetami i celami. Jeśli czas wydajesz zgodnie ze swoimi wartościami – gratuluję! Jeśli jednak widzisz rozbieżność, masz do wyboru dwie ścieżki. Albo zmieniasz deklarowane wartości i cele, albo rozpoczynasz pracę nad tym, żeby lepiej wydawać czas i mądrzej skupiać uwagę.

Ja taką analizę mam już za sobą. Nie jedną zresztą, bo raz na jakiś czas ją powtarzam. Pierwsza mnie mocno otrzeźwiła. Bo zrozumiałem, że nie wydaję czasu zgodnie z moimi deklarowanymi wartościami. Postanowiłem wtedy, że nie porzucę tego, co dla mnie ważne. Zamiast tego zacznę świadomie wydawać na to czas. I skupiać uwagę, by tworzyć i oddawać wartość.

Ważna jest dla mnie praca – aktywności zawodowe, które kocham. Chcę pracować tak długo, jak to będzie możliwe. Najlepiej do samego końca. Być może nie z taką intensywnością jak teraz. Jednak nie wyobrażam sobie, że miałbym w przyszłości nie pracować. Wiem, że aby to osiągnąć, muszę teraz inwestować w to, co długofalowo jest dla mnie lepsze. To oznacza, że wybieram zdrowy, wyregulowany sen, aktywność fizyczną, wartościową dietę i abstynencję. Mówię (bez żalu) „nie” imprezom, oglądaniu seriali do rana i siedzeniu na kanapie. Temu, co lepsze długofalowo, mówię „tak”.

Długofalowo zdrowie, sen i sprawny umysł są dla mnie ważniejsze. To zyskuję. Ale wiem też, że na pewno coś tracę. Świadomie podejmuję tę decyzję. Pisząc ten rozdział, nieraz miałem ochotę zerknąć na Facebooka czy Instagram. Nieraz mój umysł podpowiadał mi sposoby na ucieczkę od zadania, które do łatwych nie należy. Wiem jednak, co jest dla mnie ważniejsze. I rozumiem, że napisać książkę można tylko – pisząc książkę. Każdą chwilę chcę wykorzystać świadomie. Każdą ze 168 godzin. Czas po prostu mam. I decyduję, na co go wydaję.

Pomyślisz być może, że w Twoim przypadku to nie takie proste. Bo Twój czas nie zawsze należy do Ciebie. Z pewnością moje życie wygląda inaczej niż Twoje. Nie mam szefa. Nikt nie wbija mi bez pytania spotkań w kalendarzu. Nie mam dzieci. Nikt nie przerywa mi snu płaczem. To wszystko prawda. Bez względu jednak na to, jak wygląda Twoje życie i ile jest w nim zmiennych, masz w tygodniu 168 godzin. Warto się przyjrzeć, na co je wydajesz. I swoimi wyborami głosować na to, jakim człowiekiem chcesz być.

Zadaj sobie pytanie, co jest dla Ciebie ważne. Jakie są Twoje wartości i jaki masz cel. Potem zrób ćwiczenie, o którym napisałem. I zobacz, co z tego wyjdzie. Może brutalne otrzeźwienie. Tego Ci życzę.

Czas nas nie goni. Nie musimy nim zarządzać. Nie musimy go zabijać. Warto go jednak świadomie używać.

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

PRZYPISY

1   W tym zdaniu napisałem „uczę” w czasie teraźniejszym, ponieważ ten proces nie ma końca. I dobrze! Bo uczenie siebie, a potem innych, to jedna z tych rzeczy w życiu, która zawsze wiąże się z nagrodą. Jak powiedział w 2013 roku Tim Minchin w swoim wykładzie dla absolwentów University of Western Australia: „Be a teacher, be a teacher, please be a teacher”. Czyli: „Bądź nauczycielem czy nauczycielką. Proszę cię, bądź nauczycielem czy nauczycielką”. Ja spełniam prośbę Minchina – jestem nauczycielem. I uczniem. [wróć]

2   Dlaczego napisałem, że znajdziesz tu wiedzę, a nie opinie? Bo jedną z moich wartości, według których żyję, jest poszukiwanie prawdy o świecie. Szukam jej metodą naukową: najlepszym znanym ludzkości sposobem badania rzeczywistości i ustalania faktów. Opinie – jako narzędzie rozumienia otaczającego nas świata – są bezwartościowe. Każdy może mieć odmienne. Formułowanie opinii nie wiąże się z dużym wysiłkiem intelektualnym. Ustalanie faktów już tak. Gdy ktoś podczas szkolenia zadaje mi pytania, które zaczynają się od słów „czy uważasz…”, od razu odpowiadam: „Nie chodzi o to, co ja uważam, ale o to, co o świecie, nawykach, działaniu, skupieniu czy uwadze wiemy dzięki nauce”. Wierzę w naukową metodę badania rzeczywistości. [wróć]

3   Zbyt podniośle, jak na początek naszej znajomości? Być może. Jednak to książka o głębszym życiu i głębszej pracy. Więc czasem podzielę się też z Tobą głębszą refleksją. Co Ty na to? [wróć]

4   Koncepcji natychmiastowej i odroczonej gratyfikacji poświęcę jeszcze sporo miejsca i uwagi w dalszych częściach tej książki. [wróć]

5   Mam słabość do niektórych słów. Tak dużą, że okazjonalnie jestem nawet w stanie nagiąć swoje zasady, dotyczące stosowania reguł prostego języka (ang. Plain Language). Jedno z tych słów to właśnie „bizarne”, w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia, gdy zobaczyłem je w tytule książki Olgi Tokarczuk. To jej Opowiadania bizarne sprawiły, że czasem, zamiast dziwne mówię bizarne. Drugie takie słowo to gargantuiczne. Zawdzięczam je Quentinowi Tarantino i bohaterce Kill Billa z 2003 roku. Kto wie, może natkniesz się na nie w tej książce. [wróć]

6   Übermensch to nadczłowiek, po raz pierwszy opisany przez Nietzschego w Tako rzecze Zaratustra (utwór został po raz pierwszy wydany w latach 1883–1885). Według tego niemieckiego filozofa nadczłowiek miał wznieść się ponad konwencjonalną chrześcijańską moralność i tworzyć nową – opartą na uniwersalnych wartościach. Übermensch to słowo zlepek. Über to po niemiecku nad, a Mensch to po niemiecku człowiek. Ja jednak lubię znaczenie tego słowa zaczerpnięte z jidysz. Tam mensch oznacza człowieka, na którym można polegać. Kogoś, kto postępuje honorowo i uczciwie. A także kogoś, kto jest uprzejmy i troskliwy. Gdy ktoś mówiący w jidysz nazwie cię mensch, wiedz, że to wspaniały komplement. [wróć]

7   Mam dla Ciebie dobrą radę. Uciekaj z krzykiem przed ekspertami, którzy serwują proste recepty. I którzy prawdami objawionymi darzą nas obficiej, niż Media Expert promocjami. Tytuły z rodzaju Pięć nawyków ludzibogatych czy 10 sprawdzonych sposobów na lepsze skupienie karmią naszą nadzieję obietnicą prostej i wręcz bezwysiłkowej drogi do realizacji celu. A proste recepty są po prostu… proste. I na tym – w większości przypadków – kończy się lista ich zalet. [wróć]

8   Lubię dosadny język. Czasem nawet przeklinam, bo przekleństwa mają swoją funkcję. Jak wskazują badania Michaela Haira i Timuçina Özcana zebrane w arty­kule How revivers’ use of profanity affects perceived usefulness of online reviews, przekleństwa wpływają na wiarygodność recenzji konsumenckich. Co prawda ksiądz Józef Tischner nie mógł ich znać, ale w swojej Historii filozofii po góralsku zapisał słowa: „Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda” i to ostatnie ostre określenie rezonuje ze mną – zwłaszcza gdy słyszę jakiegoś bieda-coacha, który raczy świat swoimi mądrościami niepopartymi dowodem naukowym. Ja gównoprawdę celowo zapisuję razem. Bo to nie okazjonalne zjawisko, a pełnoprawny rzeczownik w czasach, gdy każdy może ją serwować (niemal) bez konsekwencji. [wróć]

9   Courage to Change to piosenka australijskiej artystki Sii, wydana w 2020 roku. Pochodzi z albumu zawierającego piosenki z filmu Music, którego współautorką i reżyserką jest sama Sia. Sam film nie odniósł wielkiego sukcesu, ja jednak kocham i jego, i Się, i tę piosenkę. Mam nadzieję, że Tobie też się spodoba. [wróć]

10   Pojęcia growth mindset (i jego przeciwieństwo fixed mindset) spopularyzowała Carol Dweck, profesorka z Harvardu, która od lat 80. bada różnice między tymi dwoma postawami. Ponad 30 lat temu ona i jej współpracownicy zainteresowali się skrajnymi postawami uczniów wobec porażek. Zauważyli, że niektórzy uczniowie po „upadku” otrzepywali się i stawali do zadania z nowym entuzjazmem. Inni natomiast byli zdruzgotani nawet najmniejszymi niepowodzeniami. Po zbadaniu zachowań dzieci Carol Dweck ukuła terminy fixed mindset (nastawienie na trwałość, usztywniony umysł) i growth mindset (nastawienie na rozwój, elastyczny umysł). Opisała tym samym podstawowe przekonania, jakie ludzie mają na temat uczenia się i inteligencji. Kiedy uczniowie wierzą, że mogą stać się mądrzejsi, wtedy rozumieją, że wysiłek czyni ich silniejszymi. Dlatego wkładają dodatkowy czas i wysiłek, a to prowadzi do kolejnych osiągnięć. Warto więc, ucząc się, przyglądać się własnemu nastawieniu i zamiast mówić „nie potrafię się skupiać”, powtarzać „jeszcze nie potrafię się skupiać”. Dobrze jest pielęgnować przekonanie, że dzięki wysiłkom, mądrej taktyce i potwierdzonej naukowo wiedzy można się zmieniać. [wróć]

11   O strategii marginalnych uzysków (ang. marginal gains), czyli właśnie strate­gii poprawiania siebie o 1%, dowiesz się później z tej książki. [wróć]

12   Jedną z wartości szczególnie mi bliskich jest szacunek do drugiego człowieka. Dlatego mówię „Romowie”, a nie „Cyganie”, bo tak w większości chcą być nazywani przedstawiciele tego nieterytorialnego narodu. Jeśli kobieta służy w armii, to jest żołnierką – i nie ma w tym słowie niczego dziwnego. Jednak jeśli jakaś psycholożka powie mi, że chce, by do niej mówić: pani psycholog, to spełnię jej życzenie. Podobnie się zachowam, gdy pielęgniarz poprosi mnie, by mówić do niego: pan pielęgniarka. A jeśli myślisz, że feminatywy to jakiś „wymysł współczesnych wojujących feministek, które chcą kastrować męskość za pomocą żeńskich końcówek”, to spieszę Cię uspokoić. Już w szesnastowiecznych przekładach Nowego Testamentu była wzmiankowana Anna – żydowska prorokini, córka Fanuela z rodu Asera. [wróć]

13   Nieraz jeszcze natkniesz się w internecie na tekst, który rzekomo jest w stanie przeczytać tylko 10% ludzi. T3K5T M4 Z4 Z4D4N13 POK4Z4Ć, J4K1M Z4J3815TYM N4RZ3DZ13M J35T N45Z MÓZG. Jeśli ten tekst rozszyfrujesz bez większego wysiłku, nie czuj się częścią wyjątkowej grupy. T3N T3K5T może poprawnie odczytać prawie każdy człowiek, który czyta w języku polskim, właśnie dzięki temu, że nasz mózg syntezuje całość słowa i składa je do znanej sobie reprezentacji. TEKST jako obiekt nie różni się znacznie od T3K5T. Dlatego też nie boję się o zrozumiałość słowa „czytał*ś”. Bo wiem, że jeśli identyfikujesz się jako czytelnik, to odczytasz „czytałeś”, a jeśli jako czytelniczka – „czytałaś”. Więcej na temat tego zjawiska wyczytasz w pracach badaczki Marty Kutas i badacza Stevena A. Hillyarda. [wróć]

14   Easter egg (z ang. „jajko wielkanocne”) to ukryte treści w interaktywnych produktach cyfrowych (grach, aplikacjach, filmach) nieraz nawiązujące do innej treści (często stosowane w celu burzenia tak zwanej czwartej ściany, czyli symbolicznej granicy między autorem a odbiorcą treści). Easter eggs (lubię na nie mówić jajka niespodzianki) mają najczęściej akcent humorystyczny, można je traktować jako odautorskie mrugnięcie oka. Znalezienie takiego nawiązania często wymaga wykonania odpowiednich czynności (wciśnięcia kombinacji klawiszy, zdobycia wszystkich ukrytych przedmiotów itp.), chociaż coraz częściej wymagają jedynie skojarzenia ze strony użytkownika. W filmach czy książkach takim jajkiem niespodzianką będzie np. aluzja albo cytat z innego filmu czy książki, strój postaci, element scenografii itd. [wróć]

15   Nieraz jeszcze przekonasz się, że wierzę w wybory. Choć mam też świadomość, że nie wszystkie wybory są nasze. Nie masz na przykład wpływu na to, w jakim domu się urodził*ś. Nie masz też wpływu na to, jakie geny przekazali Ci Twoi biologiczni rodzice. Masz też z pewnością ograniczony wpływ na kulturę, w której wzrastasz, i system szkolny, w którym kształtowana jest Twoja tożsamość. Wierzę więc w wybór, ale mam świadomość, że świat nie jest tak prosty jak neoliberalna wizja, w której każdy jest samostanowiącym herosem czy heroską. Nie wybieramy więc rzeczywistości. Możemy jednak po części wybierać, jak na nią reagujemy. Możemy wyrobić sobie nawyk wybierania innej niż domyślna, emocjonalna reakcja. [wróć]

16   Tą filozofią kieruję się w wielu dziedzinach mojego życia. Gdy pracuję nad wystąpieniem na konferencję I Love Marketing, to chcę, żeby było lepsze niż poprzednie. Gdy przygotowuję szkolenie dla kolejnej grupy, to chcę, żeby było przygotowane lepiej niż poprzednie. Gdy z dnia na dzień pracuję nad skupieniem, to też chcę danego dnia lepiej się skupiać niż dnia poprzedniego. Taką właśnie filozofię Ci polecam. Ale porównywanie się do innych to często droga donikąd, a jeszcze częściej do miasta, które zwie się Frustracja lub Pycha. [wróć]

17   Być może Cię to zaskoczy, ale sformułowanie „zwrócić z nawiązką” pierwotnie niekoniecznie oznaczało coś pozytywnego. Dotyczyło sytuacji, w których ktoś wyjątkowo uprzykrzył nam życie. Wtedy mogliśmy mu oddać z nawiązką. Czyli odpłacić tym samym, ale jeszcze z naddatkiem. W potocznym języku nawiązka zachowała się tylko w tym znaczeniu, ale w języku prawniczym do dziś występuje w zbliżonej do pierwotnej postaci, jako „kara pieniężna za wyrządzoną krzywdę moralną lub ból fizyczny wypłacana poszkodowanemu przez sprawcę”. Wygląda więc na to, że niepoprawnie użyłem tego sformułowania w zdaniu. Być może powinienem napisać, „zwróci się z nadwyżką” – tylko że wtedy nie zaserwowałbym Ci ciekawostki o nawiązce. [wróć]

18   Do rozważań nad produktywnością i zajętością zainspirował mnie między innymi Cal Newport. W książce Praca głęboka napisał: „Wobec braku jasnych wskaźników tego, co to znaczy być produktywnym i wartościowym w swojej pracy, wracamy do przemysłowego wskaźnika produktywności: robienia wielu rze­czy w widoczny sposób”. Sama koncepcja zajętości zastępującej produktywność pojawia się jednak nie tylko w książce Newporta. Busyness as Proxy for Productivity (ang. Zajętość jako zastępstwo produktywności) to także tytuł eseju Shane’a Andersona. Rozważał w nim niebezpieczeństwa płynące z zastępowania w pracy mądrej produktywności ciągłą zajętością. Bo – po prawdzie – bycie zajętym czy zajętą to nic trudnego. Wystarczy cały czas coś robić. Trzeba jednak pamiętać, że robienie nie oznacza produktywności. Miarą mądrej produktywności jest wartość wytworzona w czasie. Co oznacza, że żeby być produktywnym czy produktywną, musimy wiedzieć, co ma być ostateczną wartością, jaką mamy dać światu. [wróć]

19   Trzeźwo na świat patrzę od 2014 roku. Wtedy to zdecydowałem, że alkohol nie jest mi do niczego potrzebny. Stawiam sobie wymóg życia bez złudzeń, iluzji i rauszu. Ostatnio dowiedziałem się, że podobnie jak ja myśli coraz większa grupa ludzi. Szczególnie tych urodzonych na początku XXI wieku. Według badań NHS (odpowiednik polskiego ZUS-u) w Wielkiej Brytanii przedstawiciele i przedstawicielki pokolenia Z piją alkohol mniej i rzadziej niż millennialsi. A liczba abstynentów i abstynentek w tym pokoleniu jest o 20% większa niż w przypadku millennialsów właśnie. A to z kolei pokolenie pije mniej niż poprzednie – czyli pokolenie X i baby boomers. [wróć]

20   Słowo „prekariat” powstało z połączenia słów precarious (ang. niepewny) i „proletariat”. Tak nazywamy kategorię społeczną, charakterystyczną dla współczesnych rynków pracy, obejmującą osoby zatrudniane w ramach elastycznych form zatrudnienia. Neologizm „prekariat” był używany już w latach 80. przez francuskich socjologów do opisu pracowników sezonowych bądź tymczasowych. W XXI wieku znaczenie pojęcia rozszerzył Guy Standing w książce Prekariat: Nowa niebezpieczna klasa (PWN 2014). Przy czym określenie niebezpieczna nie odnosi się do tego, że to pracownicy z tej kategorii są niebezpieczni. Chodzi raczej o to, że coraz większa liczba ludzi bez gwarancji zatrudnienia jest wyzwaniem socjoekonomicznym. [wróć]

21   Centrum Badania Opinii Społecznej definiuje pracujących biednych jako osoby, które zadeklarowały, że pracują (w pełnym lub niepełnym wymiarze czasu), a zrównoważony rozporządzalny dochód netto na osobę w gospodarstwie domowym wynosi poniżej 60 procent mediany dochodu całej analizowanej populacji. Czyli to ludzie, którzy mimo tego, że pracują, są na granicy ubóstwa. Bieda kojarzy nam się głównie z bezrobociem, uzależnieniami i prowincją. Często sądzimy, że skoro w Polsce bezrobocie jest na niewielkim poziomie, to każdy, kto poszuka pracy, ją znajdzie – a jak ją znajdzie, to się z niej utrzyma. To jednak nieprawda. Są Polacy i Polki pracujący, o przeciętnym poziomie wydawania pieniędzy na używki, których nie stać na zwykłe utrzymanie siebie, nie mówiąc o utrzymaniu rodziny. To właśnie biedni pracujący. [wróć]

22   Tabelę możesz narysować na kartce albo wygenerować w Excelu czy innym programie. Możesz ją uzupełniać elektronicznie lub tradycyjnie. To bez znaczenia. Tym, co jednak ma znaczenie, jest poważne podejście do samego zadania. [wróć]

23   W swoim podcaście Deep Questions with Cal Newport, odc. 235: Is Productivity Overrated? (ang. Głębokie pytania z Calem Newportem, odc 235: Czy produktywność jest przereklamowana?) Newport mówi, że z jego obserwacji wynika, iż ludzie, którzy wiele osiągnęli w swojej dziedzinie, to ci, którzy potrafią mówić „nie” wszystkiemu, co ich odciąga od zadania, na którym się chcą skupić. Nauczyli się ignorować i asertywnie odmawiać. Nie pozwalają, by inni okradali ich z czasu i uwagi. [wróć]

24   Czasem to, co przyjemne tu i teraz, jest równocześnie dobre długofalowo. Jak na przykład uważny spacer nad morzem przed zachodem słońca, który zafunduję sobie dziś po pięciu godzinach pisania. Albo jak sauna i masaż tkanek głębokich po dobrym treningu. Problem zaczyna się wtedy, gdy zbyt często – często nieświadomie – wybieramy to, co łączy się z natychmiastową gratyfikacją, a nie to, co być może tu i teraz jest mniej przyjemne, ale wiąże się z nagrodą w przyszłości. [wróć]