Dlaczego się wściekamy - Ryan Martin - ebook

Dlaczego się wściekamy ebook

Martin Ryan

0,0
28,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Gniew nie musi być wrogiem. Może być twoim sprzymierzeńcem!

Złość to naturalna emocja, która niesie ważny przekaz — informuje o przekroczonych granicach, niesprawiedliwości, potrzebie zmiany. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie wiemy, co z nią zrobić.

Zamiast tłumić emocje albo pozwalać, by złość przejęła nad tobą kontrolę, naucz się z niej korzystać.

„Dlaczego się złościmy. Jak wykorzystać gniew do pozytywnych zmian” to praktyczny poradnik, który pokaże ci:

– jak rozpoznawać i rozumieć własną złość,

– czym różni się gniew od agresji,

– jak przekształcić frustrację w działanie.

Zamiast walczyć z emocjami, naucz się je wykorzystywać. Gniew, dobrze zrozumiany, może stać się siłą napędową do zmiany — w tobie i wokół ciebie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dedykacja

Dla mojej żony Tiny i mamy Sandy, które inspi­rują mnie każ­dego dnia…

Przedmowa

Przed­mowa

Wszy­scy moi zna­jomi wie­dzą, że uwiel­biam mówić i pisać o zło­ści1, a tak wła­ści­wie to o wszyst­kich emo­cjach. Od smutku przez strach, szczę­ście aż po wście­kłość – bar­dzo lubię roz­ma­wiać z ludźmi o ich uczu­ciach, słu­chać opo­wie­ści o odczu­wa­nych przez nich emo­cjach i poma­gać im się uczyć pro­wa­dze­nia życia zdrow­szego emo­cjo­nal­nie. W grun­cie rze­czy tak to lubię, że jakieś dzie­sięć lat temu opra­co­wa­łem pro­jekt nowych zajęć, noszą­cych nazwę „Psy­cho­lo­gia emo­cji”. Wraz ze swo­imi uczniami badam pod­czas nich zło­żone rela­cje mię­dzy naszymi uczu­ciami, myślami i zacho­wa­niami. Stu­diu­jemy ewo­lu­cyjną histo­rię emo­cji i pra­cu­jemy nad lep­szym zro­zu­mie­niem zarówno róż­nic, jak i podo­bieństw mię­dzy kul­tu­rami. Roz­ma­wiamy o tym, kiedy nasze emo­cje stają się pro­ble­mem – dla­tego, że odczu­wamy je zbyt czę­sto czy zbyt inten­syw­nie; dla­tego, że nie odczu­wamy ich wystar­cza­jąco czę­sto lub dosta­tecz­nie sil­nie; wresz­cie dla­tego, że z ich powodu anga­żu­jemy się w zacho­wa­nia nie­bez­pieczne lub w jakiś inny spo­sób pro­ble­ma­tyczne. Przede wszyst­kim jed­nak w cza­sie tych zajęć oba­lam mit, że silne emo­cje są zwy­kle nega­tywne, wska­zu­jąc, w jaki spo­sób dzia­łają one na rzecz naszego bez­pie­czeń­stwa, napra­wiają rela­cje z innymi, poma­gają chro­nić nas samych i napra­wiać krzywdy.

Trzy tygo­dnie w ramach tego kursu, który naprawdę uwiel­biam, uwa­żam za szcze­gól­nie zabawne – sku­piamy się wtedy wła­śnie na zło­ści. Roz­ma­wiamy o sytu­acjach, które zwy­kle „dopro­wa­dzają nas do szału”, myślach kłę­bią­cych się nam w gło­wie, gdy jeste­śmy źli, oraz o tym, jak się zacho­wu­jemy powo­do­wani wście­kło­ścią. Oma­wiamy bio­lo­gię gniewu, rolę wycho­wa­nia i kul­tury w spo­so­bie doświad­cza­nia i wyra­ża­nia przez nas zło­ści, a także pro­blemy, które mogą wyni­kać ze złego nią zarzą­dza­nia. Zwra­camy rów­nież uwagę na pozy­tywne aspekty zło­ści, gdy jest ona wła­ści­wie kon­tro­lo­wana.

Zarówno mój wykład TED2 z 2019 roku („Dla­czego się wście­kamy – i dla­czego wycho­dzi nam to na zdro­wie”), jak i ta książka są owo­cami tej wła­śnie fascy­na­cji. Badam złość od ponad dwu­dzie­stu lat, odkąd roz­po­czą­łem stu­dia magi­ster­skie w 1999 roku. I jest fak­tem, że zde­cy­do­wa­łem się na te stu­dia po to, by dogłęb­nie poznać złość. Jak się prze­ko­nasz, dora­sta­łem w oto­cze­niu zło­ści, co zmu­szało mnie do cią­głego myśle­nia o tym, dla­czego ludzie się złosz­czą i jakie to może spo­wo­do­wać szkody. W cza­sie stu­diów pra­co­wa­łem w schro­ni­sku dla mło­dzieży. Wiele dzieci, z któ­rymi się tam zetkną­łem, miało trud­no­ści z radze­niem sobie z gnie­wem, co zazwy­czaj wpę­dzało je w kło­poty. Chcia­łem pomóc tym dzie­cia­kom i innym oso­bom nauczyć się sku­tecz­niej radzić sobie z wła­sną zło­ścią.

Jed­nak dopiero na stu­diach magi­ster­skich dowie­dzia­łem się, że złość to emo­cja o wiele bar­dziej skom­pli­ko­wana i inte­re­su­jąca, niż począt­kowo sądzi­łem. Dora­sta­łem w prze­ko­na­niu, że złość jest uczu­ciem jed­no­znacz­nie złym i że trzeba zna­leźć jakiś spo­sób, aby jak naj­rza­dziej ją odczu­wać. Ale dzieci, które pozna­łem w schro­ni­sku, miały wiele powo­dów do gniewu. Więk­szość nich wycho­wy­wała się w skraj­nej bie­dzie. Bywały głodne, miały bar­dzo ogra­ni­czony dostęp do edu­ka­cji, wiele z nich było mal­tre­to­wa­nych lub zanie­dby­wa­nych przez rodzi­ców bio­lo­gicz­nych bądź zastęp­czych. Świat trak­to­wał je nie­spra­wie­dli­wie, więc one – co zro­zu­miałe – były pełne zło­ści i gniewu.

Zada­niem tej książki jest pomóc ludziom zbu­do­wać zdrow­szą rela­cję z ich wła­snym gnie­wem. Postrze­gam zarzą­dza­nie zło­ścią ina­czej niż więk­szość osób. Dla mnie nie jest ona uczu­ciem, któ­rego powin­ni­śmy się wyzbyć lub przy­naj­mniej je tłu­mić. Naszym celem w radze­niu sobie ze zło­ścią nie powinno być po pro­stu zre­lak­so­wa­nie się lub odczu­wa­nie mniej­szego gniewu. Złość odgrywa w naszym życiu ważną rolę i tak, jak nie jest dobrze tra­cić kon­trolę nad wście­kło­ścią, tak samo nie jest dobrze ją igno­ro­wać. Ja oso­bi­ście myślę o gnie­wie jak o pali­wie. Dodaje nam ener­gii do reali­zo­wa­nia rze­czy, które trzeba zro­bić. Ale, jak w przy­padku każ­dego bodźca, musimy go kon­tro­lo­wać i kie­ro­wać nim w okre­ślony spo­sób.

Aby poka­zać czy­tel­ni­kowi, jak to można robić, podzie­li­łem treść niniej­szej książki na trzy główne czę­ści. Pierw­sza nosi tytuł Pod­stawy zło­ści i sta­nowi wpro­wa­dze­nie do emo­cji zło­ści. W pię­ciu roz­dzia­łach opi­suję, czym jest złość, dla­czego ludzie się złosz­czą, jakie myśli pro­wa­dzą do zło­ści i jakie są bio­lo­giczne fun­da­menty tego uczu­cia. Pre­zen­tuję tu rów­nież, w jak różny spo­sób postrze­gamy ludzi, któ­rzy się wście­kają, w zależ­no­ści od ich rasy lub płci. Druga część, zaty­tu­ło­wana Gdy złość wymyka się spod kon­troli, przed­sta­wia nie­które z głów­nych kon­se­kwen­cji złego zarzą­dza­nia zło­ścią. W czte­rech roz­dzia­łach tej czę­ści opi­suję nieco skom­pli­ko­wany zwią­zek mię­dzy gnie­wem a prze­mocą, poka­zuję, jak złość zakłóca rela­cje mię­dzy ludźmi, przed­sta­wiam kon­se­kwen­cje zło­ści dla zdro­wia fizycz­nego i psy­chicz­nego oraz dowo­dzę, że złość może pro­wa­dzić do podej­mo­wa­nia irra­cjo­nal­nych decy­zji. Ostat­nia, trze­cia część książki nosi tytuł Zdrowa złość – poka­zuję w niej, jak można postrze­gać gniew, zarzą­dzać nim i wyko­rzy­sty­wać go w spo­sób pozy­tywny i pro­spo­łeczny. W każ­dym roz­dziale zamie­ści­łem odpo­wied­nie bada­nia, a także histo­rie i zada­nia zapro­jek­to­wane spe­cjal­nie w taki spo­sób, aby nauczyć cię odno­sić się do wła­snej zło­ści pro­duk­tyw­nie.

Na końcu każ­dego z roz­dzia­łów zamie­ści­łem ćwi­cze­nia, które wyko­na­łem ze swo­imi stu­den­tami i klien­tami, aby pomóc im zba­dać, dla­czego się złosz­czą, w jaki spo­sób odczu­wają złość, co im ten gniew mówi i jak naj­le­piej sobie z nim radzić. Są to zarówno krót­kie ćwi­cze­nia pisemne, jak i ankiety oraz spo­soby ponow­nego prze­my­śle­nia zło­ści. Razem skła­dają się na narzę­dzia, które pomogą ci nie tylko w trak­cie lek­tury książki, ale także póź­niej, jeśli chcesz dążyć do doświad­cza­nia zdro­wej zło­ści.

Część pierwsza. Podstawy złości

Część pierw­sza

Pod­stawy zło­ści

Rozdział 1. Wprowadzenie do złości

Roz­dział 1

Wpro­wa­dze­nie do zło­ści

Źle rozumiane emocje

Nie­mal zawsze stwier­dzam, że ludzie nie wie­dzą lub nie rozu­mieją, czym jest złość. Uwa­żają, że jest ona toż­sama z agre­syw­nymi lub wro­gimi zacho­wa­niami, które nie­kiedy nie mają ze zło­ścią nic wspól­nego. Kiedy czy­tają o maso­wych strze­la­ni­nach lub zamiesz­kach, wypo­wia­dają opi­nie w stylu: „Dla­czego na świe­cie jest tyle gniewu?”. Kiedy sły­szą o gło­śnej awan­tu­rze z uży­ciem prze­mocy fizycz­nej, mówią „Wygląda na to, że ktoś ma pro­blem ze zło­ścią”. Oczy­wi­ście, mogą mieć rację. To mogą być przy­padki zło­ści. Jed­nak jest tu coś wię­cej – to przy­padki prze­mocy, która zasad­ni­czo różni się od zło­ści. Kiedy czy­tamy czy sły­szymy o bój­kach, mor­der­stwach i maso­wych strze­la­ni­nach, lepiej jest zapy­tać: „Dla­czego w dzi­siej­szym świe­cie jest tyle prze­mocy?”. To jest wła­ściw­sze pyta­nie, ponie­waż sprawcy maso­wych strze­la­nin i prze­mocy domo­wej mają zazwy­czaj pro­blemy nie tylko z gnie­wem, ale rów­nież – przy­pusz­czal­nie – z kon­trolą wła­snych impul­sów i, ogól­nie mówiąc, z porząd­kiem spo­łecz­nym, który opiera się na wła­dzy i kon­troli. Mogą być prze­ko­nani, że prze­moc jest naj­lep­szym i sku­tecz­nym spo­so­bem roz­wią­zy­wa­nia spo­rów. Ist­nieje wiele oso­bo­wo­ścio­wych, śro­do­wi­sko­wych i emo­cjo­nal­nych wyja­śnień sto­so­wa­nia prze­mocy, według któ­rych nie wynika ona w pro­sty spo­sób z odczu­wa­nia zło­ści.

Nie twier­dzę, że w sytu­acjach prze­mo­co­wych złość jest nie­istotna. Praw­do­po­dob­nie jest ważna. Mówię tylko, że te sytu­acje obej­mują znacz­nie szer­sze spek­trum emo­cji niż tylko złość, a kiedy sku­piamy się wyłącz­nie na gnie­wie, umy­kają nam inne, bar­dzo poważne pro­blemy. I odwrot­nie, bar­dzo czę­sto igno­ruje się gniew tam, gdzie nie ma prze­mocy, wro­go­ści i agre­sji, a prze­cież on akty­wi­zuje znacz­nie wię­cej emo­cji niż te wymie­nione.

Złość jest emo­cją czy­stą i pro­stą. To uczu­cie, które się poja­wia, gdy coś blo­kuje nam moż­li­wość reali­za­cji celów, które chcemy osią­gnąć, lub gdy doświad­czamy nie­spra­wie­dli­wo­ści. Emo­cje są zasad­ni­czo oddzie­lone od zacho­wań*3. Smu­tek, strach, złość, radość… to wszystko są emo­cje. Ist­nieją zacho­wa­nia powszech­nie z nimi koja­rzone (jak na przy­kład smu­tek i płacz, strach i uni­ka­nie kogoś/cze­goś, radość i śmiech), ale same zacho­wa­nia nie są tym samym co stan emo­cjo­nalny. Nie­kiedy ludzie pła­czą ze szczę­ścia, a śmieją się, gdy się boją. Bywają też agre­sywni, choć nie są źli.

Jako emo­cja złość obej­muje chęć fizycz­nego lub wer­bal­nego ataku, ale od odczu­wa­nia tej emo­cji do jej mani­fe­sta­cji kon­kret­nym czy­nem daleka droga. Innymi słowy, możemy odczu­wać gniew, ale nie musimy go wyra­żać agre­sją. Możemy za to podej­mo­wać wiele innych dzia­łań, które nie są nie­bez­pieczne i złe ani dla nas, ani dla innych. Nie­które z nich są nawet dla nas dobre.

Zaczy­nam w ten spo­sób, gdyż uwa­żam, że złość nie­słusz­nie ma złą repu­ta­cję. Ponie­waż ludziom bar­dzo trudno jest odróż­nić złość od prze­mocy, nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę jest to tylko uczu­cie, podob­nie jak smu­tek, strach, szczę­ście, poczu­cie winy i inne. Kiedy się boimy, zwy­kle chcemy uciec lub zna­leźć jakiś inny spo­sób na unik­nię­cie tego, czego się boimy. Cza­sami jed­nak wyra­żamy ten strach ina­czej. Nie­kiedy cier­pimy z jego powodu i na­dal robimy to, czego się boimy. Podob­nie jest ze zło­ścią. Czu­jąc ją, możemy wybuch­nąć gnie­wem, wpaść we wście­kłość, ale możemy też zacho­wać się zupeł­nie ina­czej.

Celem tej książki jest zatem pomoc czy­tel­ni­kowi w zro­zu­mie­niu, że:

Złość jest nor­malną i czę­sto zdrową reak­cją na różne sytu­acje.

Złość można zro­zu­mieć, zarzą­dzać nią i wyko­rzy­sty­wać ją w zdrowy, pozy­tywny i pro­spo­łeczny spo­sób.

Mając to na uwa­dze, chcę od samego początku jasno zazna­czyć, że wiem, iż złość może być szko­dliwa dla ludzi i ich oto­cze­nia. Nie ma co do tego wąt­pli­wo­ści. Złość odczu­wana czę­sto, inten­syw­nie i długo lub wyra­żana nie­wła­ści­wie może powo­do­wać poważne pro­blemy inter­per­so­nalne, fizyczne i psy­cho­lo­giczne. Jestem tego głę­boko świa­domy. Wię­cej nawet – zain­te­re­so­wa­łem się bada­niem zło­ści przede wszyst­kim dla­tego, że widzia­łem kon­se­kwen­cje nie­adap­ta­cyj­nego (nie­przy­sto­so­waw­czego) gniewu zarówno w życiu oso­bi­stym, jak i zawo­do­wym.

Zde­cy­do­wa­łem się zacząć tę książkę wła­śnie w ten spo­sób, aby unik­nąć sytu­acji, w któ­rych czy­tel­nik powie: „Ale prze­cież złość może naprawdę wyrzą­dzić ludziom krzywdę” lub „Naj­wy­raź­niej ni­gdy nie miesz­ka­łeś z kimś, kto miał napady gniewu i wście­kło­ści. To jest straszne”. Jeśli na widok tej książki twoją instynk­towną reak­cją była myśl: „Ale praw­dziwe pro­blemy z gnie­wem mogą być okropne” – wiedz, że masz cał­ko­witą rację. Złość może mieć wiele nega­tyw­nych kon­se­kwen­cji i być głę­boko destruk­cyjna – pod jej wpły­wem ludzie mogą nisz­czyć swoje związki i rze­czy mate­rialne, może ona być przy­czyną pro­ble­mów z pra­wem, może pro­wa­dzić do nad­uży­wa­nia sub­stan­cji odu­rza­ją­cych, może skut­ko­wać prze­mocą domową lub pro­ble­mami ze zdro­wiem psy­chicz­nym; mamy na ten temat bada­nia z dzie­siąt­ków lat i one kon­se­kwent­nie wyka­zują, że złość może znisz­czyć życie.

Teraz chcę, abyś zauwa­żył, że w poprzed­nim zda­niu uży­łem słowa „może” pięć razy. Złość może być destruk­cyjna. Złość może znisz­czyć zwią­zek. Złość może znisz­czyć życie. Może, ale nie musi. W rze­czy­wi­sto­ści złość może być wyko­rzy­stana w dobrym celu. Gniew może moty­wo­wać ludzi do roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów lub two­rze­nia dzieł sztuki i lite­ra­tury. Złość może być pali­wem, które inspi­ruje do kon­fron­ta­cji z nie­spra­wie­dli­wo­ścią i prze­pro­wa­dza­nia waż­nych zmian spo­łecz­nych. Naj­waż­niej­sze jest nie to, jak bar­dzo jesteś wście­kły, ale to, co zro­bisz ze swoją wście­kło­ścią.

Dowcip w złym momencie

Kiedy byłem dziec­kiem, wypeł­ni­łem poszewkę na poduszkę w łóżku mojego taty pił­kami teni­so­wymi. To był prima apri­lis i wyda­wało mi się, że to będzie świetny żart. Wie­czo­rem posze­dłem spać, zupeł­nie zapo­mniaw­szy o swoim dow­ci­pie. Mia­łem wów­czas jakieś pięć lub sześć lat, więc kła­dłem się do łóżka dużo wcze­śniej niż ojciec. Kiedy zasy­pia­łem, jesz­cze nie odkrył mojego żartu. Zasną­łem, a jakiś czas póź­niej obu­dziła mnie poszwa na poduszkę wypeł­niona pił­kami teni­so­wymi. Nie pamię­tam, aby ojciec cokol­wiek powie­dział, gdy rzu­cił we mnie tymi 20 lub 30 pił­kami. Po pro­stu to zro­bił i wyszedł z pokoju. Obu­dził się rów­nież mój star­szy brat, który dzie­lił ze mną pokój, i pamię­tam, że powie­dział coś w stylu: „Nie sądzę, że spodo­bał mu się twój żart”.

Leża­łem w ciszy, prze­ra­żony, smutny i zawsty­dzony. Myśla­łem, że tato uzna to za zabawne, ale naj­wy­raź­niej bar­dzo się pomy­li­łem. Chwilę póź­niej drzwi ponow­nie otwo­rzyły się gwał­tow­nie. Hałas mnie zasko­czył, zanim zdą­ży­łem zare­je­stro­wać, co się dzieje, piłka teni­sowa odbiła się mocno od wez­gło­wia mojego łóżka. Tata naj­wy­raź­niej zna­lazł jesz­cze jedną, wpadł do mojego pokoju i mocno rzu­cił nią w moją stronę. Podej­rze­wam, że nie miał zamiaru mnie ude­rzyć, myślę, że chciał mnie prze­stra­szyć. Zamknął drzwi i ni­gdy wię­cej o tym nie roz­ma­wia­li­śmy.

Naj­dziw­niej­sze w tej histo­rii jest to, że cho­ciaż mam sporo przy­kła­dów podob­nych jego zacho­wań, w grun­cie rze­czy wcale nie był roz­gnie­wany przez cały czas. Ow­szem, czę­sto się zło­ścił i regu­lar­nie stra­szył mnie tak jak tą piłką teni­sową, ale przez więk­szość czasu był sto­sun­kowo szczę­śli­wym i zabaw­nym face­tem. Gdyby był zły przez cały czas, to naj­praw­do­po­dob­niej nie wpadł­bym na pomysł z pił­kami teni­so­wymi w poszewce na poduszkę, ponie­waż wie­dział­bym, że wcale nie uzna tego za śmieszne. To wła­śnie było nie­kiedy naj­trud­niej­sze w codzien­nym życiu z moim ojcem. Jestem cał­kiem pewien, że w jakichś innych oko­licz­no­ściach mógłby, poło­żyw­szy się do łóżka, odkryć mój żart i śmiać się z niego. W podob­nie żar­to­bliwy spo­sób dałby mi popa­lić następ­nego ranka. Zamiast tego jed­nak spra­wi­łem, że miał nie­prze­spaną noc i bar­dzo się roz­gnie­wał. Był naprawdę wście­kły.

Gniew mojego ojca był rysą na naszej rela­cji widoczną dla mnie przez więk­szość życia4. Spę­dza­li­śmy razem dużo czasu, ale ni­gdy nie czu­łem się przy nim tak swo­bod­nie, jak powi­nie­nem. Przez więk­szość czasu mar­twi­łem się, że będzie na mnie o coś zły. Kiedy byłem star­szy, mniej bałem się tego, że będzie zły na mnie, a wię­cej, że roz­zło­ści się na kogoś z naszego oto­cze­nia – że kel­ner popełni błąd, a mój tata na niego wark­nie, że jakiś kie­rowca zaje­dzie mu drogę, a on zatrąbi na niego i pod­je­dzie mu pod sam zde­rzak, co prze­stra­szy mnie sie­dzą­cego na tyl­nym sie­dze­niu. Kie­dyś nakrzy­czał na pra­cow­nika sta­cji ben­zy­no­wej, gdy ja aku­rat sta­łem przy kasie i pła­ci­łem za paliwo. Uda­łem, że go nie znam.

– Ach, nie­któ­rzy to są… – powie­dział do mnie z cięż­kim wes­tchnie­niem sprze­dawca.

– Tak – odpo­wie­dzia­łem – nie­któ­rzy to są. – Po czym odsze­dłem od kasy i wsia­dłem do samo­chodu, mając nadzieję, że ojcu minęła złość.

Mar­twi mnie teraz tylko to, iż podej­rze­wam, że tak naprawdę mój ojciec nie wie­dział, jakie uczu­cia wywo­łują we mnie jego wybu­chy gniewu. Pamię­tam, że raz zda­rzyła się nam roz­mowa o tym i była ona – jak więk­szość roz­mów z moim tatą o uczu­ciach – krótka. Przy­szedł do mnie wie­czo­rem po szcze­gól­nie prze­ra­ża­ją­cym incy­den­cie na dro­dze, kiedy wdał się w sprzeczkę z pie­szym (opo­wiem o tym sze­rzej w dal­szej czę­ści książki).

– Prze­stra­szy­łem cię dzi­siaj, kiedy krzy­cza­łem na tego faceta? – zapy­tał.

– Tak – odpo­wie­dzia­łem.

– Prze­pra­szam.

Powi­nie­nem był powie­dzieć znacz­nie wię­cej o tym, co się ze mną wtedy działo, ale – jak już mówi­łem – ni­gdy nie czu­łem się przy nim wystar­cza­jąco kom­for­towo. Taka była natura naszej rela­cji i wyni­kała ona w prze­wa­ża­ją­cej czę­ści ze spo­sobu, w jaki oka­zy­wał swoją złość.

Kiedy złość działa destrukcyjnie

Ta zdol­ność do nisz­cze­nia rela­cji, świa­do­mie lub nieświa­do­mie, jest jedną z kilku pojem­nych kate­go­rii skut­ków zło­ści, które omó­wię w tej książce. Od dawna wia­domo, że złość ma wiele oczy­wi­stych kon­se­kwen­cji. Chro­nicz­nie roz­gnie­wani ludzie mają skłon­ność do wda­wa­nia się w fizyczne i słowne potyczki, nisz­cze­nia rze­czy, doświad­cza­nia róż­nych kon­se­kwen­cji zdro­wot­nych i nie­bez­piecz­nego pro­wa­dze­nia pojaz­dów. Kon­se­kwen­cje tego rodzaju zostały ziden­ty­fi­ko­wane mię­dzy innymi przez naukow­ców, leka­rzy i media. Jed­nym z pierw­szych pro­jek­tów badaw­czych, jakie prze­pro­wa­dzi­łem, było udo­sko­na­le­nie powszech­nie sto­so­wa­nego bada­nia kon­se­kwen­cji zło­ści, traf­nie nazwa­nego „Kwe­stio­na­riu­szem kon­se­kwen­cji zło­ści”5. Znaj­do­wała się w nim skala uży­wana od około dzie­się­ciu lat i zgod­nie uzna­li­śmy z moim kon­sul­tan­tem dr. Eri­kiem Dah­le­nem, że wymaga popra­wie­nia. Nowy kwe­stio­na­riusz ACQ (ang. Anger Con­se­qu­en­ces Question­na­ire)6, jak go nazy­wamy, mie­rzy pięć pod­sta­wo­wych rodza­jów kon­se­kwen­cji zło­ści: agre­sję, uży­wa­nie alko­holu/nar­ko­ty­ków, znisz­czone przy­jaź­nie, nega­tywne emo­cje i samo­oka­le­cze­nia. Prawdę mówiąc, minęło nie­mal pięt­na­ście lat od czasu wpro­wa­dzo­nych przez nas zmian i wymaga on kolej­nej aktu­ali­za­cji. Jak pokażę póź­niej, pod wpły­wem mediów spo­łecz­no­ścio­wych i innych form komu­ni­ka­cji online naprawdę zmie­niły się spo­soby doświad­cza­nia i wyra­ża­nia przez nas zło­ści.

Pod­czas gdy nie­które kon­se­kwen­cje nie­adap­ta­cyj­nej zło­ści są spek­ta­ku­larne i dobrze znane (bójki, uszko­dze­nia mie­nia, pro­blemy zdro­wotne), inne są mniej wyraźne, ukryte. Bar­dzo czę­sto w ogóle ich sobie nie uświa­da­miamy. Weźmy na przy­kład rela­cje mię­dzy­ludz­kie – więk­szość z nas dobrze rozu­mie, że gniew skła­nia ludzi do robie­nia i mówie­nia rze­czy, które ranią innych. Ktoś czuje się spro­wo­ko­wany, więc robi lub mówi coś, czego by może nie zro­bił lub nie powie­dział w innej sytu­acji, i w ten spo­sób szko­dzi rela­cjom z naj­bliż­szymi. Ale, jak wspo­mnia­łem w odnie­sie­niu do mojego taty, jest też inna, praw­do­po­dob­nie powszech­niej­sza i czę­sto nie­roz­po­zna­wana kon­se­kwen­cja zło­ści – gniewni ludzie czę­sto alie­nują, dener­wują, a nawet prze­ra­żają osoby z naj­bliż­szego oto­cze­nia.

Złość szko­dzi związ­kom. W dal­szej czę­ści książki będę miał na ten temat znacz­nie wię­cej do powie­dze­nia. Psy­cho­lo­go­wie prze­pro­wa­dzili wiele badań na temat wpływu zło­ści na rela­cje mię­dzy­ludz­kie. Mówiąc szcze­rze, więk­szość porad dla par doty­czy wła­śnie tego, jak part­ne­rzy powinni wyra­żać swój gniew, aby radzić sobie z kon­flik­tem. Jed­no­cze­śnie jed­nak wraz z roz­wo­jem tech­no­lo­gii i nowymi spo­so­bami komu­ni­ka­cji inte­rak­cje mię­dzy­ludz­kie stały się bar­dziej skom­pli­ko­wane. Poczta elek­tro­niczna, SMS-y i media spo­łecz­no­ściowe otwo­rzyły nowe moż­li­wo­ści i miej­sca do wyra­ża­nia zło­ści, a to z kolei dopro­wa­dziło do powsta­nia róż­nych rodza­jów znisz­czo­nych rela­cji.

Inną oczy­wi­stą kon­se­kwen­cją zło­ści jest prze­moc. Pamię­taj, że gniew można zde­fi­nio­wać jako emo­cjo­nalne pra­gnie­nie wyła­do­wa­nia odczu­wa­nej zło­ści. Kiedy ludzie dzia­łają zgod­nie z tym pra­gnie­niem, mogą się stać agre­sywni – ude­rzyć, popchnąć, kop­nąć, dźgnąć nożem czy zastrze­lić osobę, na którą są źli. Może się to zda­rzyć mię­dzy mał­żon­kami, part­ne­rami, przy­ja­ciółmi, zna­jo­mymi lub niezna­jo­mymi. Ale ta zależ­ność mię­dzy gnie­wem a prze­mocą jest bar­dziej tajem­ni­cza i skom­pli­ko­wana, niż czę­sto przy­zna­jemy. Jak już wiesz, złość nie zawsze pro­wa­dzi do prze­mocy (w rze­czy­wi­sto­ści rzadko tak się dzieje), prawdą jest jed­nak rów­nież stwier­dze­nie odwrotne: prze­moc nie zawsze jest zwią­zana z gnie­wem. Ludzie są agre­sywni z róż­nych powo­dów. Cza­sami agre­sja jest zako­rze­niona w innych emo­cjach (takich jak smu­tek, strach, zazdrość i inne). Cza­sami w ogóle nie wynika ona z emo­cji, ponie­waż ludzie sto­sują prze­moc w okre­ślo­nym celu (aby prze­jąć kon­trolę nad innymi, zdo­być pie­nią­dze)7. Podob­nie jak złość, prze­moc jest zja­wi­skiem znacz­nie szer­szym, niż więk­szość ludzi zdaje sobie sprawę.

W dru­giej czę­ści książki szcze­gó­łowo omó­wię nie­które z powszech­nych pro­ble­mów zwią­za­nych ze zło­ścią. Prze­ana­li­zuję bada­nia doty­czące sze­ro­kich zagad­nień – od wro­go­ści w sieci przez wście­kłość na dro­dze po przy­pad­kowe samo­oka­le­cze­nia, pro­blemy z ukła­dem krą­że­nia i inne kwe­stie zdro­wotne. Dowiesz się, że nie­bez­pieczne sytu­acje na dro­dze będące kon­se­kwen­cją zło­ści nie ogra­ni­czają się do starć z innymi kie­row­cami, dla­czego media spo­łecz­no­ściowe kryją w sobie poten­cjał, by w jed­nej chwili stać się zie­jącą wście­kło­ścią pustką, i jak unik­nąć sze­ro­kiego spek­trum kon­se­kwen­cji zdro­wot­nych, które mogą wyni­kać ze złego zarzą­dza­nia gnie­wem. Pokażę ci rów­nież, że powszech­nie znane kon­se­kwen­cje zło­ści to tylko wierz­cho­łek góry lodo­wej. Jest wiele, wiele innych. Ludzie nisz­czą swoją wła­sność nie­umyśl­nie (czy sły­sza­łeś kie­dyś o kimś, kto rzu­cił pilo­tem w tele­wi­zor pod­czas meczu piłki noż­nej?) lub celowo (czy sły­sza­łeś kie­dyś o nie­ja­kim Ste­ve­nie Cowa­nie, który strze­lał do swo­jego tele­wi­zora pod­czas Tańca z gwiaz­dami?8). Uży­wają alko­holu lub nar­ko­ty­ków, popa­dają w depre­sję lub odczu­wają stany nie­po­koju i nie tylko. Kon­se­kwen­cji źle zarzą­dza­nej zło­ści jest bar­dzo wiele i mają donio­słe zna­cze­nie, dla­tego duża część tej książki jest poświę­cona ich opi­sowi, dzięki czemu można lepiej zro­zu­mieć, jakich skut­ków gniewu musimy uni­kać i jak to robić naj­sku­tecz­niej.

Jak „zarządzać” naszą złością

Wiele osób uważa, że roz­wią­za­niem pro­blemu zło­ści jest po pro­stu rzad­sze jej odczu­wa­nie. Widzą kon­se­kwen­cje złosz­cze­nia się i mówią na przy­kład: „Ci ludzie muszą tro­chę ochło­nąć, odpo­cząć” lub „Życie jest zbyt krót­kie, by mar­no­wać je na wście­ka­nie się”. Dla nie­któ­rych z nich może to być prawda. Oso­bom tym wystar­czy pole­cić spo­soby na uni­ka­nie zło­ści. W przy­padku wielu innych jed­nak pro­blem polega nie na tym, jak czę­sto się złosz­czą, a na tym, jak radzić sobie z gnie­wem, gdy już w niego wpadną.

Kie­dyś uczest­ni­czy­łem jako tera­peuta w semi­na­rium na temat spo­ży­wa­nia alko­holu przez stu­den­tów. Jego uczest­ni­kami byli głów­nie stu­denci, któ­rzy doświad­czyli już praw­nych kon­se­kwen­cji nad­uży­wa­nia napo­jów alko­ho­lo­wych. Mia­łem bar­dzo niskie ocze­ki­wa­nia wobec całego przed­się­wzię­cia. Byłem na kilku semi­na­riach poświę­co­nych temu tema­towi, spo­dzie­wa­łem się więc poga­danki o nie­bez­pie­czeń­stwach zwią­za­nych z uży­wa­niem alko­holu, którą słu­cha­cze pusz­czą mimo uszu. Zamiast tego pro­wa­dząca zaczęła od wyja­śnie­nia, że celem spo­tka­nia jest nie tyle skło­nie­nie uczest­ni­ków do zaprze­sta­nia picia, ile do pod­ję­cia decy­zji doty­czą­cych tego, jak piją. Wyja­śniła, że picie czy nie­pi­cie to tylko jedna z decy­zji, które ludzie podej­mują w związku z alko­ho­lem (gdzie, ile, z kim… to nie­które inne).

Byłem mile zasko­czony. Choć wcze­śniej przy­słu­chi­wa­łem się semi­na­riom tego typu i bra­łem udział w róż­nego rodzaju zaję­ciach uni­wer­sy­tec­kich na temat uży­wek, nikt nie nauczył mnie myśleć o piciu w ten spo­sób. Zazwy­czaj kon­cen­tro­wano się na tym, co się dzieje w mózgu, gdy pijesz, jaki jest wpływ picia na resztę orga­ni­zmu i jak pomóc ludziom, któ­rzy chcą się odzwy­czaić od alko­holu. Pewien pro­fe­sor, znawca zagad­nień zwią­za­nych z używ­kami i uza­leż­nie­niem, dał nam opra­co­wane naukowo lekar­stwo na kaca9, ale ni­gdy nie poświę­ci­li­śmy zbyt wiele czasu na roz­wa­ża­nia o tym, jak może wyglą­dać odpo­wie­dzialne picie.

W książce, którą trzy­masz w ręce, chcę postą­pić podob­nie jak opi­sana wykła­dow­czyni, tyle że ze zło­ścią i gnie­wem. Chcę omó­wić, jak może wyglą­dać odpo­wie­dzialne zarzą­dza­nie zło­ścią. Są pewne decy­zje, które jeste­śmy w sta­nie pod­jąć nie­za­leż­nie od tego, czy się zło­ścimy, czy nie, a gdy się zło­ścimy, możemy zro­bić dużo wię­cej, niż tylko zna­leźć spo­soby na roz­luź­nie­nie. W rze­czy­wi­sto­ści to, jak się zacho­wu­jemy, gdy zosta­niemy spro­wo­ko­wani, jest tylko czę­ścią znacz­nie więk­szego i bar­dziej skom­pli­ko­wa­nego rów­na­nia.

W tej książce zba­damy czyn­niki wyzwa­la­jące gniew, myśli, które się poja­wiają, gdy czu­jemy się spro­wo­ko­wani, i nasze zacho­wa­nia, gdy się zło­ścimy. Kiedy myślimy o naszym gnie­wie w ten spo­sób, możemy inter­we­nio­wać w dowol­nym momen­cie, aby sku­tecz­niej radzić sobie z uczu­ciami. Chcę ci pomóc w lep­szym przy­go­to­wa­niu na poja­wie­nie się tych wyzwa­la­czy i w kształ­to­wa­niu swo­ich myśli tak, aby mieć zdrow­sze życie emo­cjo­nalne. Chcę, abyś myślał o radze­niu sobie ze zło­ścią nie tylko w aspek­cie: jak się nie zło­ścić lub jak się uspo­koić, gdy już się wściek­niesz. Chcę, abyś zro­zu­miał skom­pli­ko­wane zależ­no­ści zacho­dzące mię­dzy two­imi myślami, aktu­al­nym nastro­jem i czyn­ni­kami, które wyzwa­lają w tobie złość, chcę ci poka­zać, jak możesz regu­lo­wać gniew, gdy go poczu­jesz, i jak możesz go wyko­rzy­stać w pozy­tywny, pro­duk­tywny i pro­spo­łeczny spo­sób.

Rozdział 2. Dlaczego się wściekamy

Roz­dział 2

Dla­czego się wście­kamy

„Zabiję cię, gdy będziesz spał”

Mój przy­ja­ciel Noah jest zawo­do­wym akto­rem. Kiedy nie wystę­puje w róż­nych teatrach Środ­ko­wego Zachodu10, pro­wa­dzi kursy impro­wi­za­cji, zaję­cia wpro­wa­dza­jące do sztuki teatral­nej i ćwi­cze­nia z emi­sji głosu. Jest nie­zwy­kle miły, łatwo nawią­zuje kon­takt z ludźmi, ma do powie­dze­nia cie­kawe rze­czy, sam jest dosko­na­łym słu­cha­czem i ma świetne poczu­cie humoru. Spra­wia wra­że­nie, że bar­dzo mu zależy na dobru innych, dla­tego roz­mowy z nim czę­sto scho­dzą na poli­tykę lub inne sprawy zwią­zane ze spra­wie­dli­wo­ścią i uczci­wo­ścią.

Spo­tka­łem się z nim, ponie­waż tydzień wcze­śniej opo­wie­dział mi, jak strasz­nie się zde­ner­wo­wał na współ­pra­cow­nika pod­czas występu11. Mówił sto­sun­kowo krótko, inte­re­su­jąco, a naj­bar­dziej ude­rzyło mnie zakoń­cze­nie. Otóż na koniec kłótni spo­koj­nie powie­dział do osoby, na którą był zły: „Jeśli to się powtó­rzy jutro wie­czo­rem, zabiję cię, gdy będziesz spał”.

Chcia­łem, żeby jesz­cze raz opo­wie­dział mi o wszyst­kim szcze­gó­łowo i żeby pozwo­lił mi to nagry­wać. Chęt­nie się zgo­dził (jak już wspo­mnia­łem, jest naprawdę miły i lubi robić przy­jem­ność innym). Spo­tka­li­śmy się w jego biu­rze, co mnie zasko­czyło. Nie spo­dzie­wa­łem się tego. Był to duży pokój, ale pra­wie pusty. Na ścia­nach wisiało tylko kilka pla­ka­tów, które wyglą­dały, jakby były tam już od dłuż­szego czasu (praw­do­po­dob­nie dłu­żej, niż on tam pra­co­wał).

– Więc to jest twoje biuro? – zapy­ta­łem.

– Tak – potwier­dził z waha­niem, roz­glą­da­jąc się wokół z roz­cza­ro­wa­niem. – Ale dzielę je z kil­koma oso­bami, więc nie mogę się tu urzą­dzić po swo­jemu.

Jego odpo­wiedź wiele wyja­śnia. Wcze­śniej mi powie­dział, że czer­pie inspi­ra­cję ze swo­jego oto­cze­nia, więc spo­dzie­wa­łem się, że jego miej­sce pracy będzie zde­cy­do­wa­nie bar­dziej inspi­ru­jące.

Popro­si­łem, by opo­wie­dział mi o swoim ostat­nim wybu­chu zło­ści bar­dziej szcze­gó­łowo. Uprze­dzi­łem go12, że zamie­rzam stwo­rzyć model całej sytu­acji. Opra­co­wy­wa­niem modeli incy­den­tów zwią­za­nych ze zło­ścią zaj­muję się na moich kur­sach poświę­co­nych emo­cjom i na warsz­ta­tach zarzą­dza­nia gnie­wem. Wszystko polega na tym, że badamy sytu­ację zło­ści na wszyst­kie moż­liwe spo­soby, roz­kła­da­jąc ją na czyn­niki pierw­sze, oma­wiamy, co dopro­wa­dziło do wybu­chu zło­ści i co nasi­liło to uczu­cie. Jest to coś, czego chcę cię nauczyć, ponie­waż uwa­żam, że ta umie­jęt­ność ma klu­czowe zna­cze­nie dla zdro­wego radze­nia sobie ze zło­ścią.

Noah wyja­śnił, że gra w sztuce A Tuna Chri­st­mas [Boże Naro­dze­nie w Tuna]13. Jego opis sztuki spra­wił, że brzmiała jak z moich kosz­ma­rów. Nie tyle oglą­da­nie jej, ile wystę­po­wa­nie w niej brzmiało prze­ra­ża­jąco. Obsada spek­ta­klu składa się tylko z dwóch osób, a każda z nich gra od ośmiu do dzie­się­ciu róż­nych ról. Ozna­cza to wiele „szyb­kich zmian” w całym przed­sta­wie­niu, pod­czas któ­rych aktor scho­dzi ze sceny i musi bły­ska­wicz­nie, czę­sto w mniej niż 30 sekund, zmie­nić kostium.

Przed­sta­wie­nie trwa dwie godziny, a wszyst­kie kwe­stie wypo­wia­dają tylko dwaj akto­rzy, muszą więc zapa­mię­tać obszerny tekst. Próby do spek­ta­klu trwały dwa i pół tygo­dnia. Jak to ujął Noah:

– Było stre­su­jąco już od pierw­szego dnia.

W ciągu zale­d­wie dwóch tygo­dni trzeba było nauczyć się wszyst­kiego na pamięć, obmy­ślić, jak naj­spraw­niej zakła­dać i zdej­mo­wać kostiumy, oraz wykre­ować posta­cie, od ośmiu do dzie­się­ciu każdy z akto­rów. Na sce­nie było tylko kilka rekwi­zy­tów, więc zada­nie wywo­ła­nia kon­kret­nego efektu sce­nicz­nego spo­czy­wało wyłącz­nie na Noahu i jego part­ne­rze. Kiedy któ­ryś pod­no­sił wyima­gi­no­wany kubek z kawą lub otwie­rał wyima­gi­no­wany pie­kar­nik, musiał pamię­tać, żeby odsta­wić ten kubek i zamknąć pie­kar­nik14. To wszystko wymaga naprawdę dużej spraw­no­ści tech­nicz­nej, więc, jak to ujął mój roz­mówca:

– Łatwo się zde­ner­wo­wać, gdy coś pój­dzie nie tak.

Naj­bar­dziej istotna dla całej histo­rii jest koniecz­ność szyb­kich zmian. Miały one miej­sce tuż przy sce­nie. Były trzy prze­bie­ral­nie, więc akto­rzy musieli pamię­tać, do któ­rej mają w danym momen­cie wejść, by zabrać rekwi­zyt i prze­brać się w odpo­wiedni strój, co cza­sami ozna­czało cał­ko­witą zmianę ubra­nia, a czę­sto zakła­da­nie peruki. Noah miał trzy różne peruki, po jed­nej dla każ­dej z trzech postaci kobie­cych, które grał. Do dys­po­zy­cji akto­rów było dwóch gar­de­ro­bia­nych odpo­wie­dzial­nych za utrzy­ma­nie porządku i dopil­no­wa­nie, aby wszyst­kie potrzebne czę­ści kostiumu były na miej­scu. Kiedy Noah opusz­czał scenę, wszystko w gar­de­ro­bie miało być usta­wione tak, jak sobie tego życzył. Ponie­waż w przy­padku A Tuna Chri­st­mas pra­wi­dłowa kolej­ność zmiany kostiu­mów miała klu­czowe zna­cze­nie dla powo­dze­nia przed­sta­wie­nia, gar­de­ro­biani byli obecni na wszyst­kich pró­bach i wraz z akto­rami „pró­bo­wali” tę zaku­li­sową część spek­ta­klu.

W cza­sie ostat­niej próby jeden z nich popeł­nił błąd i nie był to pierw­szy raz. Jak opi­sał Noah:

– Naj­trud­niej było mi się prze­brać za ciotkę Pearl, ponie­waż jej sukienka ma mnó­stwo dodat­ków: laska, ręka­wiczki, oku­lary, kape­lusz… Liczy­łem na to, że gar­de­ro­biany przy­go­tuje wszystko w cza­sie, gdy będę się roz­bie­rać z postaci R.R., który ma na sobie kom­bi­ne­zon, spor­tową kurtkę, kape­lusz i buty.

Wyglą­dało to tak: Noah scho­dzi ze sceny, musi zdjąć z sie­bie kostium R.R. i szybko prze­brać się za ciotkę Pearl, a to naj­bar­dziej cza­so­chłonna zmiana i naj­mniej czasu jest na jej wyko­na­nie. Poświę­cili szcze­gól­nie dużo czasu na prze­ćwi­cze­nie tego momentu. W cza­sie próby gene­ral­nej gar­de­ro­biany nie przy­go­to­wał dla niego kostiumu tej postaci.

– Sukienka leżała na pod­ło­dze. Nie dostrze­głem ni­gdzie butów. Laska znaj­do­wała się w innym miej­scu wie­szaka na ubra­nia, niż powinna. Ręka­wiczki były zwi­nięte i leżały tak, jak je zosta­wi­łem po poprzed­niej pró­bie.

Noah tak się spie­szył, że zało­żył sukienkę tyłem do przodu. W dodatku, kiedy się w nią wci­skał, gar­de­ro­biany pró­bo­wał mu zało­żyć kol­czyki.

– Odp…dol się ode mnie – wark­nął, a męż­czy­zna natych­miast odsu­nął się na bok.

Złość aktora nara­stała w miarę zma­gań z kostiu­mem. Do sukienki był przy­cze­piony z przodu naszyj­nik z pereł, który teraz zna­lazł się na jego gło­wie. Zerwał go czę­ściowo w zło­ści, a czę­ściowo pró­bu­jąc ją zało­żyć.

Ponie­waż była to próba gene­ralna, na widowni sie­dzieli tylko reży­ser, kilka osób zaan­ga­żo­wa­nych w pro­duk­cję i foto­graf robiący zdję­cia rekla­mowe. Noah popro­sił o prze­rwę, czu­jąc, że potrze­buje chwili, aby się opa­no­wać. Spoj­rzał na swo­jego gar­de­ro­bia­nego i powie­dział:

– Wyjdź stąd.

Następ­nie wziął oddech, wło­żył kostium i wyszedł na scenę. Dzięki temu udało się dopro­wa­dzić do końca pierw­szy akt, miał więc tro­chę czasu, aby się uspo­koić przed kolej­nym. Poszedł do gar­de­roby, aby ochło­nąć. Opo­wie­dział mi, że coraz bar­dziej się dener­wo­wał, gdy myślał o tych wszyst­kich zmia­nach postaci, i to źle wpły­wało na jego kon­cen­tra­cję. Pierw­szym, co zro­bił, było poskar­że­nie się swo­jemu kole­dze, dru­giemu akto­rowi gra­ją­cemu w sztuce. Jak mi powie­dział: dobrze jest zwer­ba­li­zo­wać swoje emo­cje. Potem zało­żył kostium na otwar­cie następ­nej sceny, aby być w pełni goto­wym do wyj­ścia i unik­nąć sza­leń­czego pośpie­chu. Potem usiadł i pró­bo­wał odpo­czy­wać. Napił się wody i sta­rał się myśleć o tym, co ważne.

– I tym, co naj­waż­niej­sze, była gra – powie­dział mi. Chciał zapo­mnieć o wybu­chu gniewu i sku­pić się na tym, co przed nim.

Próba jakoś dobie­gła końca, ale – jak powie­dział – nie czuł się dobrze przez resztę występu, ponie­waż wciąż był wście­kły.

– To uczu­cie zło­ści ogar­nęło mnie jak fala, a kiedy fala ustą­piła, wciąż byłem mokry. To wpły­nęło na moją kon­cen­tra­cję i cały czas to czu­łem.

Po wystę­pie Noah zdjął kostium i wziął kilka głę­bo­kich odde­chów, aby się zre­lak­so­wać. Zanim wyszedł z teatru, chciał poroz­ma­wiać z gar­de­ro­bia­nym o tym, co się wyda­rzyło. Ekipa przy­go­to­wy­wała teatr do następ­nego występu, więc roz­ma­wiał z nim z dala od grupy. Męż­czy­zna wciąż prze­pra­szał, ale Noah sły­szał już od niego prze­pro­siny wiele razy i nie chciał tego wię­cej słu­chać.

– Posłu­chaj, co mam ci do powie­dze­nia – oznaj­mił Noah (tak opo­wie­dział to mnie i przy­ta­czam jego dal­szą wypo­wiedź).

Po pierw­sze, prze­pra­szam, że wście­kłem się w gar­de­ro­bie pod­czas tej zmiany. Musisz zro­zu­mieć, jak trudno jest mieć w pamięci dwu­go­dzinny tekst, gdy całą sztukę odgry­wają tylko dwie osoby. Wiele się dzieje w mojej gło­wie, o wielu rze­czach muszę pamię­tać. Powo­dem, dla któ­rego ty i Dana [gar­de­ro­biana] jeste­ście tak inte­gralną czę­ścią tego przed­sta­wie­nia i dla któ­rego po zakoń­cze­niu wycho­dzi­cie na scenę i kła­nia­cie się z nami, jest to, że wasza praca jest bar­dzo ważna dla powo­dze­nia tej sztuki. Macie spra­wić, żebym ani ja, ani Allan [drugi aktor] nie musiał myśleć o zmia­nie kostiu­mów. Spra­wić, żeby­śmy wcho­dzili do sta­ran­nie zaaran­żo­wa­nej prze­strzeni. Dla­tego wła­śnie tyle razy to ćwi­czymy. I wła­śnie dla­tego powi­nie­neś bar­dzo dobrze pamię­tać wszyst­kie zmiany, przez cały czas myśleć o tym: „co będzie za chwilę”, i mieć gar­de­robę zawczasu przy­go­to­waną na kolejną zmianę. Nie mogę scho­dzić ze sceny i nie być pew­nym, że ty masz wszystko gotowe. Mam do ogar­nię­cia zbyt wiele innych rze­czy. To nie jest moja praca, tylko twoja. A powo­dem mojej zło­ści jest to, że trak­tuję swoją pracę bar­dzo poważ­nie. To jest moje być albo nie być. Jeśli spek­takl, w któ­rym gram, się nie spodoba, reży­ser nie zaan­ga­żuje mnie ponow­nie. To pro­ste. Dla­tego sta­ram się być tak dobry, jak to moż­liwe, i dla­tego nale­gam, aby ludzie pra­cu­jący ze mną rów­nież byli mak­sy­mal­nie dobrzy. Chciał­bym więc, żebyś wie­dział, że bar­dzo cię lubię, uwa­żam, że jesteś miły i – nie licząc dzi­siej­szej wpadki – naprawdę myślę, że jesteś naj­lep­szy. Ale jeśli to się powtó­rzy jutro wie­czo­rem, zabiję cię, gdy będziesz spał.

Gar­de­ro­biany roze­śmiał się, usły­szaw­szy ostat­nie zda­nie. Noah jed­nak dodał bar­dzo poważ­nie:

– Uwierz mi, zro­bię to15.

Model „Dlaczego się wściekamy”

Duża część mojej pracy polega na bada­niu takich sytu­acji, aby lepiej zro­zu­mieć, dla­czego ludzie się wście­kają. Pod wie­loma wzglę­dami to to samo, co robi­łem, gdy byłem dziec­kiem. Przez nie­mal całe dzie­ciń­stwo zasta­na­wia­łem się, dla­czego mój tata jest zły. Oczy­wi­ście, w tam­tym cza­sie nie było to bada­nie aka­de­mic­kie – wyni­kało przede wszyst­kim z instynktu samo­za­cho­waw­czego. Musia­łem wie­dzieć, dla­czego tata jest zły, bo chcia­łem wie­dzieć, czy jest zły na mnie. A jeśli był na mnie zły, to musia­łem wie­dzieć, z jakiego powodu, by to jakoś napra­wić albo trzy­mać się z dala od niego16.

Aby odpo­wie­dzieć na pyta­nie, dla­czego się wście­kamy, korzy­stam z modelu przed­sta­wio­nego przez Jerry’ego Def­fen­ba­chera w roz­dziale jego książki z 1996 roku, zaty­tu­ło­wa­nym Poznaw­czo-beha­wio­ralne podej­ście do reduk­cji gniewu1718. Oma­wiam ten model na pra­wie każ­dych zaję­ciach doty­czą­cych emo­cji i na każ­dym wykła­dzie na temat zło­ści. Uwa­żam, że dosko­nale poka­zuje on, dla­czego ludzie się złosz­czą, i sądzę, że gdyby wszy­scy go zro­zu­mieli i mogli zasto­so­wać w sytu­acjach dopro­wa­dza­ją­cych ich do wście­kło­ści, mie­liby znacz­nie zdrow­sze życie emo­cjo­nalne. Opra­co­wa­łem kilka ćwi­czeń na ten temat, aby nauczyć cię naj­lep­szych spo­so­bów two­rze­nia „sche­ma­tów incy­dentu zło­ści” przy uży­ciu modelu „Dla­czego się wście­kamy”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Cho­ciaż złość, gniew i wście­kłość są w isto­cie róż­nymi emo­cjami, w niniej­szej książce złość i gniew będą trak­to­wane syno­ni­micz­nie, oba uży­wane dla odda­nia angiel­skiego ter­minu pod­sta­wo­wego: anger. Jeśli będzie tego wyma­gać treść, róż­nica mię­dzy tymi emo­cjami zosta­nie zazna­czona w tek­ście (przyp. tłum.). [wróć]

2. Orga­ni­za­cja non-pro­fit powstała w 1984 roku pod nazwą TED (ang. Tech­no­logy, Enter­ta­in­ment and Design – tech­no­lo­gia, roz­rywka i design), począt­kowo sku­piała kil­ka­set osób spo­ty­ka­ją­cych się na dorocz­nych kon­fe­ren­cjach w Kali­for­nii. Dziś to zja­wi­sko glo­balne, pro­pa­gu­jące „idee warte roz­po­wszech­nia­nia”, zazwy­czaj w for­mie krót­kich, moc­nych wystą­pień, nazy­wa­nych „TED talks” (przyp. tłum.). [wróć]

3. Prawdę mówiąc, psy­cho­lo­go­wie nie są zgodni co do tego, jak defi­nio­wać emo­cje. Jest taka szkoła myśle­nia w psy­cho­lo­gii, zwana beha­wio­ry­zmem, któ­rej część zwo­len­ni­ków utrzy­muje, że emo­cje nie ist­nieją. Inni beha­wio­ry­ści twier­dzą, że cho­ciaż emo­cje są praw­dziwe, powinny być przed­mio­tem badań tylko wtedy, gdy ziden­ty­fi­ku­jemy i zde­fi­niu­jemy kon­kretne zacho­wa­nia z nimi zwią­zane. V. Jerauld McGill i Living­ston Welch w swoim arty­kule z 1946 roku zaty­tu­ło­wa­nym A Beha­vio­rist Ana­ly­sis of Emo­tions (Ana­liza beha­wio­ry­styczna emo­cji) wska­zali, że „ist­nieje wyraźna korzyść w defi­nio­wa­niu emo­cji, gene­tycz­nie, w kate­go­riach obec­nych i poprze­dza­ją­cych bodź­ców, ponie­waż bodźce te są obser­wo­walne i mogą być odtwa­rzane w sytu­acjach eks­pe­ry­men­tal­nych” (s. 120). Następ­nie stwier­dzili, że dys­ku­sje na temat emo­cji powinny uni­kać wszel­kich roz­wa­żań na temat sta­nów psy­chicz­nych, ponie­waż nie powin­ni­śmy dys­ku­to­wać o sta­nach wewnętrz­nych, dopóki nie zoba­czymy ich wpływu na zacho­wa­nia zewnętrzne. Oczy­wi­ście nie zga­dzam się z tym, bo w prze­ciw­nym razie cała ta książka byłaby o agre­sji i prze­mocy, naj­bar­dziej obser­wo­wal­nych beha­wio­ral­nych prze­ja­wach zło­ści. Nie­mniej w tym samym arty­kule auto­rzy defi­niują miłość jako „aktyw­ność uru­cha­mianą przez bodziec ziden­ty­fi­ko­wany jako czyn­nik zaspo­ko­je­nia potrzeby lub zła­go­dze­nia cier­pie­nia” (s. 104), przez co ogrom­nie żałuję, że nie byłem świad­kiem, gdy V.J. McGill oświad­czał się swo­jej żonie. [wróć]

4. Jedna z moich kole­ża­nek z pracy, dr Illene Cupit, wciąż powta­rza „Rese­arch is mese­arch” – odno­sząc się do tego, jak czę­sto zain­te­re­so­wa­nia badaw­cze psy­cho­lo­gów są głę­boko powią­zane z oso­bi­stą histo­rią ich życia. A cho­ciaż nie byłem w sta­nie zna­leźć żad­nych opu­bli­ko­wa­nych badań potwier­dza­ją­cych to stwier­dze­nie, więk­szość zna­nych mi psy­cho­lo­gów może istot­nie potwier­dzić, że to wła­sne doświad­cze­nia życiowe dopro­wa­dziły do ich zain­te­re­so­wań badaw­czych. Moje oso­bi­ste doświad­cze­nia rów­nież suge­ro­wa­łyby, że oso­bi­ste prze­ży­cia są ważne. [wróć]

5. J.L. Def­fen­ba­cher, E.R. Oet­ting, R.S. Lynch, C.D. Mor­ris, The Expres­sion of Anger and its Con­se­qu­en­ces, „Beha­viour Rese­arch and The­rapy” 1996, nr 34, s. 575–590. [wróć]

6. E.R. Dah­len, R.C. Mar­tin, Refi­ning the Anger Con­se­qu­en­ces Question­na­ire, „Per­so­na­lity and Indi­vi­dual Dif­fe­ren­ces” 2006, nr 41, s. 1021–1031. [wróć]

7. Na początku każ­dego seme­stru pytam moich stu­den­tów, ilu z nich poluje. W pół­nocno-wschod­nim Wiscon­sin około połowy z nich pod­nosi rękę. Następ­nie zadaję im pyta­nie: „Czy kiedy polu­jesz na jele­nie, jesteś na nie zły?”. W odpo­wie­dzi się śmieją, ale mnie wła­śnie o to cho­dzi – agre­sja i prze­moc cza­sami nie są powią­zane z gnie­wem. Z defi­ni­cji polo­wa­nie jest bez­sprzecz­nie aktem agre­sji lub prze­mocy (jest to postę­po­wa­nie mające na celu skrzyw­dze­nie kogoś lub cze­goś). Podob­nie jest z walką w cza­sie wojny, samo­obroną, a nawet nie­któ­rymi spor­tami. Wszystko to są powszechne przy­padki agre­sji lub prze­mocy, w któ­rych moty­wa­cją nie musi być gniew. [wróć]

8. Czynu tego dopu­ścił się pewien 67-letni miesz­ka­niec Wiscon­sin, roz­wście­czony fak­tem, że jedna z uczest­ni­czek w jego oce­nie tań­czyła fatal­nie, a w pro­gra­mie zna­la­zła się wyłącz­nie dzięki zna­jo­mo­ściom sław­nej mamy, www.tmz.com/2010/11/17/bri­stol-palin-dan­cing-with-the-stars-man-shot­gun-tele­vi­siontv-wiscon­sin-ste­ven-cowen/ (dostęp: 25.03.2025). [wróć]

9. * Zro­bił to w kon­tek­ście dys­ku­sji o sprze­da­wa­nych na sta­cjach ben­zy­no­wych lekar­stwach na kaca, które, jak wyja­śnił, nie dzia­łają. Kiedy powie­dział, że da nam nie­za­wodne lekar­stwo na kaca, byłem pewien, że będzie to rada: „Nie pij za dużo”. Ale nie. Powie­dział, że jeśli następ­nego dnia chcemy być na nogach, to musimy wstać dwie godziny wcze­śniej (już w tym momen­cie poczu­łem, że to nie dla mnie), połknąć dwie aspi­ryny na ból głowy, wypić sprite’a, aby wypeł­nić żołą­dek i się nawod­nić, połknąć dwie wita­miny C, aby uzu­peł­nić jej nie­do­bory, a następ­nie wró­cić do łóżka i dospać do wła­ści­wej godziny pobudki (to mnie jed­nak prze­ko­nało). Za więk­szą czę­ścią tej porady stoi nauka, ale to prze­ko­na­nie o dzia­ła­niu wita­miny C zostało od tego czasu oba­lone. [wróć]

10. Część Sta­nów Zjed­no­czo­nych obej­mu­jąca stany: Ohio, Indiana, Michi­gan, Illi­nois, Wiscon­sin, Iowa, Min­ne­sota, Nebra­ska, Mis­so­uri i Kan­sas (przyp. tłum.). [wróć]

11. Ludzie uwiel­biają opo­wia­dać mi swoje histo­rie zwią­zane z gnie­wem. To ryzyko zawo­dowe bycia bada­czem tej emo­cji. [wróć]

12. Cho­ciaż ludzie uwiel­biają opo­wia­dać mi swoje histo­rie o gnie­wie, nie zawsze lubią słu­chać moich prze­my­śleń na ich temat. Stąd zawsze uprze­dzam o tym roz­mów­ców. [wróć]

13.A Tuna Chri­st­mas to druga z serii sztuk kome­dio­wych (po Gre­ater Tuna, a przed Red, White and Tuna i Tuna Does Vegas); każda roz­grywa się w fik­cyj­nym mie­ście Tuna w Tek­sa­sie, „trze­cim naj­mniej­szym” mie­ście w sta­nie. Auto­rami serii są Jaston Wil­liams, Joe Sears i Ed Howard. Sztuki są satyrą mało­mia­stecz­ko­wego, połu­dnio­wego życia i postaw. Wyróż­niają się tym, że cała obsada ponad dwu­dzie­stu eks­cen­trycz­nych postaci róż­nych płci i w róż­nym wieku jest grana przez dwóch akto­rów. Gre­ater Tuna zade­biu­to­wała w 1981 roku w Austin; A Tuna Chri­st­mas – w 1989 roku; tournée zakoń­czyło się w 2012 roku; po odej­ściu z zespołu Searsa (przyp. tłum.). [wróć]

14. Zasta­na­wia­łem się nad tym, czy to naprawdę taki pro­blem. Co z tego, że zapo­mnisz zamknąć drzwiczki od wyima­gi­no­wa­nego pie­kar­nika? Ale Noah powie­dział, że widzo­wie zauważą, kiedy zapo­mnisz to zro­bić, i usły­szysz o tym potem od kry­ty­ków. Jestem pewien, że ma rację. Moje dzieci zawsze zauwa­żały, gdy zosta­wia­łem otwarte drzwiczki pie­kar­nika. [wróć]

15. Noah dał mi jasno do zro­zu­mie­nia, że nie skrzyw­dziłby swo­jego gar­de­ro­bia­nego ani nikogo innego. To była czcza groźba. Jed­nak, gdy mówił „Uwierz mi, zro­bię to”, chciał, aby gar­de­ro­biany mu wie­rzył. Nie miał poję­cia, jak spra­wić, by sytu­acja ze zmia­nami kostiumu się nie powtó­rzyła, i ta groźba, nawet bez pokry­cia, wydała mu się naj­lep­szą opcją. [wróć]

16. Ewo­lu­cyj­nie rzecz bio­rąc, złość zapew­niła przod­kom człe­ko­kształt­nych i ludzi znaczną prze­wagę z wielu róż­nych powo­dów. Jed­nym z nich jest komu­ni­ka­cja. Mimika twa­rzy ludzi i zwie­rząt w chwili, gdy są roz­gnie­wani (co cza­sami nazy­wane jest gestami groźby), poka­zuje ota­cza­ją­cemu światu, czy można do nich podejść… czy lepiej tego nie robić. [wróć]

17. J.L. Def­fen­ba­cher, Cogni­tive-Beha­vio­ral Appro­aches to Anger Reduc­tion, w: Advan­ces in Cogni­tive-Beha­vio­ral The­rapy, red. K.S. Dobson, K.D. Craig, Tho­usand Oaks, CA: Sage 1996, s. 31–62. [wróć]

18. Psy­cho­lo­go­wie, w ramach prze­sad­nej fascy­na­cji swoją dzie­dziną, lubią zgłę­biać wła­sną „aka­de­micką gene­alo­gię”. Badają, kim był mistrz ich mistrza… i tak dalej. Ta dzie­dzina psy­cho­lo­gii jest nauką na tyle młodą, że wystar­czy cof­nąć się o pięć lub sześć osób, aby dotrzeć do zało­ży­cieli dzie­dziny, zwy­kle Wil­liama Jamesa lub Wil­helma Wundta. Przy­wo­łuję to, ponie­waż moim mistrzem na stu­diach był Eric Dah­len, a jego z kolei – Jerry Def­fen­ba­cher, który jest auto­rem przy­wo­ła­nego tu tek­stu (i wielu innych). Myślę, że to czyni go moim wiel­kim mistrzem, ale raczej tego tytułu nie będzie sobie cenił. [wróć]