Dlaczego mężczyźni, dlaczego kobiety - tak robią? - Frede Royer - ebook

Dlaczego mężczyźni, dlaczego kobiety - tak robią? ebook

Frede Royer

3,6

Opis

Zabawne i poparte naukowo wyjaśnienia różnic między kobietami a mężczyznami, które pomogą lepiej zrozumieć przeciwną płeć.

Mężczyźni nie słuchają tego, co się do nich mówi, dlatego że są egoistami i egocentrykami.
– Nie.


Kobiety mają zawsze ostatnie słowo, dlatego że mówią więcej niż mężczyźni.
– Nie.


Mężczyźni nie pomagają w domu, dlatego że ich zdaniem kobiety radzą sobie z tym lepiej.
– A to już niestety prawda.


Kobiety boją się wszystkiego bardziej niż mężczyźni, dlatego że tak są wychowywane.
– I to też prawda.

Ta pełna humoru, a jednocześnie oparta na najnowszych badaniach naukowych książka wyjaśnia różnice między mężczyznami
a kobietami w życiu codziennym.
Dzięki niej lepiej zrozumiesz przeciwną płeć i może nawet dojdziesz z nią do porozumienia...

Frede Royer to ciekawy wszystkiego i obdarzony niecodziennym poczuciem humoru dziennikarz i autor książek, pomysłodawca antynagród dla najgorszych programów telewizyjnych i filmów, odpowiednika polskich Węży – Gérard de la Télévision et du Cinéma.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 180

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (105 ocen)
29
28
26
20
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kasiafischer

Dobrze spędzony czas

Polecam
00

Popularność




Redaktor inicjująca i prowadząca

Małgorzata Cebo-Foniok

Korekta

Halina Lisińska

Barbara Cywińska

Projekt graficzny okładki i książki

Małgorzata Cebo-Foniok

Ilustracje

© Professor25/iStockphoto

© Essl/Shutterstock

© advent/Shutterstock

Tytuł oryginału

Pourquoi les hommes? Pourquoi les femmes?

Les idées reçues face aux sciences

Published in the French language originally under the title:

Pourquoi les hommes? Pourquoi les femmes?

Les idées reçues face aux sciences

Copyright © 2018, Éditions First, an imprint of Édi8, Paris, France.

All rights reserved.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana

ani przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu

bez zgody właściciela praw autorskich.

For the Polish edition

Copyright © 2019 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.

ISBN 978-83-241-7861-2

Warszawa 2022. Wydanie III

Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.

www.wydawnictwoamber.pl

Konwersja do wydania elektronicznego

P.U. OPCJA

PRZEDMOWA

Wiadomo, natura jest okrutna. A ewolucja seksistowska. Podzieliła istoty ludzkie na dwa zupełnie różne klany, które muszą się jakoś dogadywać od 200 000 lat, kiedy to pojawił się Homo sapiens. Takie porozumienie nie jest cudem, lecz koniecznością: istniejemy po to, by mieć dzieci, a przekorna ewolucja zmusiła nas do rozmnażania się drogą płciową.

Do rozmnażania wystarczyłoby wykorzystanie prostej różnicy między siusiakiem a cipką: siusiak wchodzi w cipkę i po sprawie. Nic z tego. Pomiędzy kobietami a mężczyznami istnieją dziesiątki innych rozbieżności, zarówno fizycznych, jak i psychologicznych. Dlaczego? Czy są one ubocznym, niepożądanym skutkiem rozmnażania płciowego, czy też służą przedłużeniu gatunku?

Tak czy inaczej, kobiety czują się dziś pokrzywdzone: np. ich palce serdeczne są krótsze od wskazujących, podczas gdy u mężczyzn jest odwrotnie. A na dodatek zarabiają mniej od mężczyzn.

Opierając się na najnowszych odkryciach biologii oraz psychologii społecznej i ewolucyjnej[1], w kolejnych rozdziałach przyjrzymy się przyczynom tych różnic. Dzięki temu może uda się poprawić relacje między kobietami a mężczyznami w domu, w pracy, na ulicy, a nawet na wakacjach.

Dziękuję, że czytasz tę książkę.

DLACZEGO MĘŻCZYŹNI?

Dlaczego mężczyźni istnieją?

Utarte przekonanie:

Mężczyźni istnieją dlatego, że gdyby ich nie było, nie mogliby stawiać sobie pytań typu „być albo nie być”.

Odpowiedzi nauki:

Piękna próba filozoficznej i szekspirowskiej odpowiedzi, ale nie o to tu chodzi.

Jak zobaczymy w kolejnych rozdziałach, w odniesieniu do mężczyzn nasuwa się nam mnóstwo pytań, a przede wszystkim takie: „Dlaczego oni istnieją?”

Proszę tego źle nie zrozumieć. To pytanie nie wyraża zniecierpliwienia kobiety zirytowanej takim czy innym męskim zachowaniem. Nie jest to też pytanie filozoficzne. To ważna kwestia z punktu widzenia biologii.

Istnienie mężczyzn – i w ogóle samców – długo wprawiało naukowców w zakłopotanie. Większość gatunków rozmnaża się płciowo, by przekazywać geny, chociaż jest to metoda niezbyt skuteczna i bardzo kosztowna. Tak naprawdę w momencie dawania życia nowemu pokoleniu samce najczęściej nie wnoszą nic poza swoim materiałem genetycznym. W dodatku tylko połowa spłodzonego w ten sposób potomstwa (dziewczynki) będzie wydawać na świat dzieci.

Co więcej, ta metoda jest niebezpieczna. To z jej powodu paw musi mieć ogon, jeleń poroże, a samiec ptaka rajskiego wykonywać niezwykle skomplikowany taniec. To zabiera mnóstwo energii, a nieraz ma przykre konsekwencje: pióra pawia przyciągają nie tylko samice, ale też drapieżników, a on nie może podfrunąć, aby schronić się na drzewie.

Niektóre samce bardzo angażują się w wychowywanie młodych (pingwiny, koniki morskie, ludzie itp.), ale inne są tylko wytwarzającymi spermę, uczepionymi samic pasożytami.

Dlaczego w takim razie większość gatunków zużywa tyle energii na płodzenie samców?

Rozmnażanie bezpłciowe przez klonowanie

W świecie zwierzęcym nie wszyscy chodzą ze sobą do łóżka. Wiele gatunków rozmnaża się bezpłciowo, bez partnera, choćby warany z Komodo, rekiny młoty, niektóre pszczoły czy jaszczurki aspidoscelis uniparens – gatunek złożony wyłącznie z samic.

Jakie są zalety rozmnażania bezpłciowego? Jest ono proste i nie wymaga tracenia czasu i energii na szukanie i uwiedzenie partnera oraz na samą kopulację. I korzystne, bo pozwala pominąć etap rywalizacji i walki (która może skończyć się śmiercią) poprzedzającej stosunek.

Jednak rozmnażanie bezpłciowe również niesie za sobą pewne zagrożenia. Potomstwo wydane w ten sposób na świat jest identyczne pod względem genetycznym, a przez to bardziej narażone na choroby. Przy rozmnażaniu drogą płciową istnieje szansa, że dzieci zostaną obdarzone przez rodziców kombinacją genów, która uchroni je przed konkretną chorobą, dzięki czemu przeżyją i przekażą tę mutację następnym pokoleniom. Nie jest to możliwe w przypadku rozmnażania bezpłciowego.

Rozmnażanie płciowe przez kopulację

Chociaż seks jest chaotyczną i nieskuteczną metodą reprodukcji, ewolucja większości organizmów wielokomórkowych przebiegła w ten sposób, że potrzebują one partnera. Dzięki rozmnażaniu drogą płciową potomstwo jest zróżnicowane genetycznie, co zapewnia ogromną przewagę nad rozmnażaniem bezpłciowym.

Różnorodność jest siłą napędową ewolucji. Wiele gatunków płodzi więcej potomstwa, niż może przetrwać w danym środowisku. Przeżyją osobniki o korzystnym zestawie genów, a potem przekażą te dobre geny następnemu pokoleniu. Słabe geny nie są powielane i w ten sposób gatunek przystosowuje się do środowiska i jego zagrożeń. Dzięki ciągłemu mieszaniu się genów gatunki rozmnażające się płciowo tworzą zróżnicowane populacje.

Z genetycznego punktu widzenia rezultat jest lepszy, kiedy samice mogą wybierać partnerów spośród wielu osobników. Możliwość selekcji partnera jest z natury dobra dla gatunku.

Efektywność rozmnażania płciowego na przykładzie chrząszczy

Naukowcy z University of East Anglia chcieli potwierdzić, że to właśnie darwinowski dobór naturalny umożliwia przetrwanie tej ewidentnie rozrzutnej metodzie reprodukcji. Aby zbadać, jakie znaczenie ma wybór tego, a nie innego partnera dla przetrwania gatunku, zespół profesora Matthew Gage’a przeprowadził eksperyment polegający na oddzieleniu selekcji od kopulacji. Trwał on 10 lat i objął 50 pokoleń chrząszczy.

Najpierw, w ramach grupy kontrolnej, losowo połączono chrząszcze w monogamiczne pary. Pozostałe grupy tworzono z samic i samców, dobieranych w coraz bardziej nierównych proporcjach: w ostatniej było już tylko 10 samic na 90 samców. To oznaczało, że w grupach eksperymentalnych samice miały ogromny wybór, podczas gdy w grupie kontrolnej nie dano im żadnego, w związku z czym w każdym pokoleniu dochodziło do kopulacji brata z siostrą.

Grupy, którym zapewniono największy wybór, przetrwały przez 20 pokoleń, podczas gdy te mające niewielki wybór lub go pozbawione wyginęły w dziesiątym pokoleniu. W ich kodzie genetycznym znalazło się najwięcej szkodliwych mutacji, które szybko się skumulowały wskutek pokrewieństwa. Dobór płciowy zapewnił więc chrząszczom taką korzyść, że samice, które miały wybór spośród wielu samców ubiegających się o ich względy, były mniej narażone na ryzyko połączenia się z genetycznymi nieudacznikami.

Mężczyźni zawdzięczają istnienie infekcjom

Jednak użyteczność samców, czyli także mężczyzn, naukowcy potwierdzili dzięki wioślarkom (Cladocera). Zespół doktora Stuarta Aulda ze szkockiego University of Stirling badał rozwielitki pchłowate należące do tych rzadkich organizmów, które mogą się rozmnażać zarówno drogą płciową, jak i przez klonowanie. Porównując żeńskie potomstwo tej samej matki powołane do życia tymi dwoma sposobami, badacze odkryli, że rozwielitki pochodzące z rozrodu płciowego chorują rzadziej niż te z klonowania.

Średnio gatunki rozmnażające się płciowo są dwukrotnie odporniejsze na choroby zakaźne niż te zachowujące ciągłość dzięki klonowaniu.

Niezmienna potrzeba chronienia się przed chorobami tłumaczy, dlaczego seks przetrwał w przyrodzie pomimo wszystkich jego negatywnych konsekwencji. Mężczyźni zawdzięczają istnienie infekcjom.

Dlaczego mężczyźni nie są piękni?

Utarte przekonanie:

W przeciwieństwie do kobiet, mężczyźni się nie malują, nie chodzą do fryzjera, krótko mówiąc, w ogóle o siebie nie dbają.

Odpowiedzi nauki:

A wcale nie… A jednak… I tak, i nie…

Przez całe tysiąclecia nasi prehistoryczni przodkowie wyglądali tak samo: mali, krępi, z wysuniętą szczęką, cofniętym czołem i wystającymi łukami brwiowymi. Tak było do czasu, aż pionierzy walczący o prehistoryczne kobiety najmniej szpetne z całego plemienia przyczynili się do stopniowej poprawy wyglądu naszego gatunku.

Trzeba jednak przyznać, że zasoby urody nie zostały rozdzielone po równo pomiędzy obie płci. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie: pięknych kobiet jest, obiektywnie rzecz biorąc, więcej niż pięknych mężczyzn…

Piękne kobiety rodzą częściej dziewczynki niż chłopców

Zgodnie z darwinowską teorią ewolucji najatrakcyjniejsze kobiety powinny wybierać najprzystojniejszych mężczyzn, by dobre geny były przekazywane zarówno w populacji kobiet, jak i mężczyzn. Najwyraźniej tak się nie dzieje, a wyjaśnienia tego stanu rzeczy należy także szukać w ewolucji.

Okazuje się, że piękne kobiety mają więcej potomstwa niż te mniej urodziwe, a większość ich dzieci to dziewczynki. Kiedy te dziewczynki dorastają, również starają się być pociągające dla mężczyzn, wzorzec jest powtarzany, więc kobiety stają się z pokolenia na pokolenie coraz piękniejsze. Mężczyźni, niestety, mniej skorzystali na tym mechanizmie. Aby to potwierdzić, zespół profesora Markusa Jokela z uniwersytetu w Helsinkach w metaanalizie połączył wyniki kilku badań przeprowadzonych na grupie 1244 kobiet i 997 mężczyzn obserwowanych przez cztery dekady. Ich atrakcyjność była oceniana na podstawie robionych im w tym czasie zdjęć. Okazało się, że atrakcyjne kobiety urodziły o 16% dzieci więcej, niż wyniosła średnia, a te niezwykle atrakcyjne o 22% więcej. Najmniej atrakcyjni mężczyźni mieli o 13% dzieci mniej, niż wyniosła średnia.

Potwierdzają to wyniki innych badań, np. tych przeprowadzonych przez doktora Satoshiego Kanazawę, psychologa ewolucyjnego z London School of Economics, który utrzymuje, że atrakcyjność fizyczna rodzica ma wpływ na płeć dziecka. Wysoki wzrost czy brutalność zwiększa szansę na sukces reprodukcyjny jedynie w przypadku mężczyzn, uroda sprzyja za to obydwu płciom. Zarówno piękne kobiety, jak i piękni mężczyźni mogą się pochwalić większymi sukcesami rozrodczymi, ale dla każdej płci oznacza to coś innego.

Zdaniem Kanazawy mężczyźni wybierają piękne kobiety zarówno do krótkotrwałych, jak i do długotrwałych związków. Natomiast kobiety wolą urodziwych mężczyzn, gdy chodzi o przelotne związki, ale niekoniecznie jako partnerów życiowych. Jedną z hipotez, która to wyjaśnia, jest przypuszczenie, że kobiety chcą (oczywiście nieświadomie) pozyskać od atrakcyjnego mężczyzny dobre geny dla swoich dzieci, ale wolą, aby zostały one wychowane przez męża, który wnosi inne wartości, takie jak zasoby finansowe czy status społeczny. Czarujący mężczyźni faktycznie mogą okazywać się niezbyt dobrymi partnerami do dłuższych związków właśnie dlatego, że kobiety wyszukują ich z myślą o romansach.

Atrakcyjność fizyczna przyczynia się więc raczej do sukcesu reprodukcyjnego kobiet niż mężczyzn. Teoria Triversa-Willarda głosi, że rodzice inwestują w taką płeć dziecka, która pozwoli im uzyskać największą liczbę potomków w drugim pokoleniu, czyli atrakcyjni rodzice powinni mieć więcej córek niż synów. I tak właśnie jest. Wyniki amerykańskich badań Add Health (ogólnokrajowego badania podłużnego dotyczącego stanu zdrowia od adolescencji do wieku dorosłego) wykazały, że młodzi ludzie oceniani jako „bardzo atrakcyjni” mają 56% szans na wydanie na świat dziewczynki jako pierwszego dziecka (czyli 44% szans na urodzenie się chłopca), podczas gdy dla reszty populacji jest to odpowiednio 48 i 52%. Bycie „bardzo atrakcyjnym” zwiększa szanse na spłodzenie dziewczynki o 36% i zmniejsza szanse na wydanie na świat chłopca o 26%.

To, że urodziwi rodzice płodzą częściej córki niż synów, ma też inną konsekwencję. Skoro atrakcyjność fizyczna jest dziedziczna, piękni rodzice mają piękne dzieci (mniej atrakcyjni rodzice płodzą z kolei mniej urodziwe dzieci), a do tego piękni rodzice mają większe szanse na spłodzenie dziewczynki, logiczny wniosek jest taki, że z pokolenia na pokolenie kobiety stają się (średnio) coraz atrakcyjniejsze od mężczyzn.

Inne badanie podłużne, National Child Development Study (ogólnokrajowe badanie rozwoju dziecka) przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, wskazuje, że nauczycielki postrzegają 85,5% swoich 7-letnich uczennic jako „ładniutkie”, podczas gdy dla chłopców ten odsetek wynosi 83,1%, co daje istotną statystycznie różnicę. Z kolei 11,4% dziewczynek i 12% chłopców uchodzi za nieładnych. Wyniki Add Health są podobne. Za ładne lub bardzo ładne uważanych jest 56,03% dziewczynek i 41,75% chłopców. Jako bardzo ładne postrzeganych jest prawie dwukrotnie więcej dziewczynek (19,53%) niż chłopców (10,51%).

Mężczyźni mają mniej skuteczne zestawy do naprawy DNA

Niedawno odkryto kolejną (i bardziej techniczną) przyczynę tego stanu rzeczy. Profesor Marion Petrie z Newcastle University przyglądała się pawiom. W tym gatunku to samce starają się być atrakcyjne. Pawiom obdarzonym największymi i najpiękniejszymi ogonami przypadają najpiękniejsze samice. Ewolucja sugerowałaby, że w miarę upływu czasu wszystkie te ptaki upodobnią się do siebie dzięki owym dobrym genom rozprzestrzeniającym się pośród całej populacji. Tymczasem przemijają pokolenia, a my nadal spotykamy pawie zarówno ze wspaniałymi, jak i z mizernymi ogonami.

Mutacje mogą wystąpić gdziekolwiek w materiale genetycznym zwierzęcia; niektóre upośledzają to, co nazywamy „systemem naprawczym DNA” znajdującym się we wszystkich komórkach. Pewne osobniki mają mniej skuteczne mechanizmy naprawy, co powoduje większe wariacje w ich DNA. Wykorzystując model informatyczny do sporządzenia mapy rozprzestrzeniania się genów w obrębie określonej populacji, profesor Petrie wykazała, że mutacje DNA są ważniejsze od rezultatów doboru płciowego.

Udowodniła, że mężczyźni z korzystnych mutacjami genetycznymi umożliwiającymi skuteczne zwalczanie patogenów (czyli mający większe szanse na nieprzekazanie chorób swoim dzieciom) są uważani przez samice za bardziej pociągających. Ponieważ te samce mają większe zdolności reprodukcyjne, przekazują większą różnorodność genetyczną potomstwu, umożliwiając (dzięki doborowi płciowemu) rozprzestrzenienie się jej w obrębie całej populacji. Ten mechanizm zachodzi u wszystkich organizmów żywych…

Dlaczego mężczyźni nie słuchają?

Utarte przekonanie:

Mężczyźni nie słuchają tego, co się do nich mówi, dlatego że są egoistami i egocentrykami.

Odpowiedzi nauki:

Z pewnością. Ale nie tylko dlatego.

To jeden z głównych zarzutów stawianych mężczyznom przez kobiety: oni nie potrafią słuchać. Kobiety mogą mówić im o najważniejszych dla nich sprawach, wyjaśniać, co jest nie tak, co należałoby zrobić, żeby było lepiej, zwierzać się ze swoich zmartwień, relacjonować ze szczegółami swój ostatni rajd po sklepach – na próżno: oni naprawdę tego nie słuchają.

Z badań przeprowadzonych na wydziale psychologii amerykańskiego Rutgers University wynika, że mężczyzna jest w stanie wytrzymać średnio sześć minut, gdy partnerka opowiada o takich sprawach, jak: posiłek, ulubieni aktorzy czy jej uczucia (najczęstszy temat rozmów 56% kobiet). Mężczyznę szybko znudzi rozmowa o kimś, kogo nie zna, o ludziach z miejsca pracy jego partnerki, o celebrytach lub o ubraniach.

Więcej niż jeden mężczyzna na pięciu przyznaje, że podczas rozmowy przez telefon ze swoją partnerką sprawdza coś w Internecie albo ogląda program sportowy. Najgorszym momentem na podjęcie próby zwrócenia na siebie jego uwagi jest czas, gdy śledzi mecz, przeskakuje po kanałach albo gra na telefonie komórkowym. Potrafi natomiast skoncentrować się przez kwadrans na rozmowie z kolegami o piłce nożnej, filmie czy seksie.

Dlatego 54% kobiet regularnie sprawdza swoich partnerów, by się przekonać, czy ich słuchają. Ponad jedna trzecia twierdzi, że najczęstszą oznaką braku uwagi jest długa pauza przed odpowiedzią na ich pytanie. Drugą wskazówką może być potok pustych słów czy komunałów.

DZIESIĘĆ TEMATÓW PRZY KTÓRYCH MĘŻCZYŹNI SIĘ WYŁĄCZAJĄ

1. Celebryci.

2. Moda i zakupy.

3. Relacje z innymi ludźmi.

4. Osoby, których nigdy nie spotkali.

5. Koledzy i koleżanki ich partnerek.

6. To, co ich partnerka zjadła na obiad.

7. To, o czym się pisze na Facebooku.

8. Diety i odżywianie.

9. Uczucia partnerki.

10. Horoskopy.

Psychologia

Według profesora Roberta Leahy’ego z amerykańskiego Institute for Cognitive Therapy dla mężczyzn głównym pożytkiem płynącym z komunikacji jest wymiana informacji w celu rozwiązywania problemów. Dzielenie się uczuciami i wywnętrzanie są w ich odczuciu drogą donikąd. Uważają, że jeśli partnerka mówi nie po to, by rozwiązać jakiś problem, to po prostu chce sobie ulżyć, skazując wszystkich na stratę czasu i energii. Niektórzy z nich twierdzą, że kobiety powinny się zawsze zachowywać racjonalnie. I reagują na rzekomą irracjonalność partnerek, wytykając im drobne błędy w rozumowaniu, wbijając im szpilki lub wycofując się z rozmowy.

Biologia

Profesor Joseph Lurito ze szkoły medycznej Indiana University wykazał, że mężczyźni słuchają jedynie połową mózgu. Badacz za pomocą rezonansu magnetycznego zmierzył aktywność mózgu 20 mężczyzn i 20 kobiet w czasie, gdy czytano im fragmenty powieści docierające do ich uszu przez słuchawki. W przypadku mężczyzn odnotował wzmożoną aktywność mózgu wyłącznie w lewym płacie skroniowym (strefie odpowiadającej za rozumienie mowy), podczas gdy u kobiet ta aktywność wystąpiła w obydwu płatach. Dodatkowe badanie wykazało, że kobiety są w stanie słuchać dwóch rozmów naraz.

Dlaczego mężczyźni kłamią?

Utarte przekonanie:

Mężczyźni kłamią, bo sądzą, że wszystko, co powiedzą kobiecie, może zostać wykorzystane przeciwko nim albo wywołać kłótnię.

Odpowiedzi nauki:

Otóż nie do końca.

Można by sądzić, że skoro kobiety trochę więcej mówią, to także trochę więcej kłamią (patrz rozdział: Dlaczego kobiety dużo mówią?). Tymczasem jest odwrotnie – tak naprawdę mężczyźni kłamią częściej niż kobiety. Wskazują na to liczne sondaże z ostatnich lat, np. ten przeprowadzony przez profesor Karen Pine z University of Hertfordshire. Twierdzi ona, że mężczyźni uciekają się do kłamstw średnio trzy razy dziennie, czyli 1092 razy w roku, podczas gdy kobiety ograniczają się do dwóch dziennie, czyli do 728 rocznie.

Niemniej w pewnych sytuacjach kobiety rzeczywiście kłamią częściej, np. gdy ukrywają zakup nowego ubrania przed partnerem (taką potrzebę odczuwa 39% kobiet i 26% mężczyzn). Oszukują też lub udają, że są zajęte, by uniknąć rozmowy przez telefon. Połowa ankietowanych kobiet przyznała, że ucieka się do kłamstw, by nie odebrać telefonu; w przypadku mężczyzn wyznał to jeden na trzech.

Większość tych kłamstw dotyczy drobnych spraw życia codziennego. Najpoważniejsze, te podkopujące zaufanie i oznaczające zdradę, występują częściej w związkach niż w jakichkolwiek innych interakcjach społecznych. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez doktor Bellę DePaulo, psycholożkę z University of Virginia, 85% par przyznaje, że jedno z nich (albo oboje) okłamywało partnera. Pary okłamują się nawzajem w jednej trzeciej interakcji, znacznie częściej niż w relacjach z innymi osobami.

Na czym polegają różnice między mężczyznami a kobietami? Mężczyźni kłamią na ogół dlatego, że tak jest dla nich korzystniej. Kobiety kłamią raczej po to, by coś ukryć dla dobra innej osoby.

Chociaż kłamstwo rodzi zwykle dylematy natury moralnej, jest jedną z głównych cech istot ludzkich. Według profesor Pine: „sądzimy, że kłamstwo jest złe, ale w rzeczywistości zdolność oszukiwania innych pomogła przetrwać ludziom jako gatunkowi; nasi pierwotni przodkowie musieli walczyć o zasoby i sprytem pokonywać wrogów”. Ludzi często też kusi, by skłamać w celu ułatwienia sobie życia. „Wszyscy kłamią, ale musimy wiedzieć, kiedy to jest w porządku, a kiedy nie. Warto może powiedzieć, że podoba ci się nowa fryzura twojej przyjaciółki, chociaż wcale nie przypadła ci do gustu, bo to drobne kłamstewko przysłuży się waszej przyjaźni”.

Dlaczego mężczyźni nie są w stanie przyznać się do błędu?

Utarte przekonanie:

Mężczyźni nie są w stanie przyznać się do błędu dlatego, że boją się okazać słabość.

Odpowiedzi nauki:

Może tak być, ale mają też inne powody.

Czy zdarzyło się, by za cokolwiek przepraszali Clint Eastwood czy Alain Delon? Nie. Kiedy mężczyzna źle się zachował wobec innego mężczyzny, sprawa zostaje załatwiona tak, jak to nakazuje niepisany kodeks, często bez słów: uścisk dłoni wyrażający zakłopotanie, poklepanie po plecach albo spotkanie przy kieliszku. Mężczyźni oczekują, że ten drobny gest przypieczętuje milczącą umowę, zgodnie z którą incydent zostaje uznany za zamknięty i zapomniany. Nikt tak naprawdę nie przeprosił, nikt tak naprawdę nie przyznał się do błędu, no i bardzo dobrze.

W przypadku relacji z kobietami mężczyźni uważają, że opłaci im się wyrażenie tego słowami. Niestety, najwyraźniej przyszli na świat z ograniczonymi zasobami formułek nadających się do przeprosin („Przykro mi, że to powiedziałem”, „Wybacz mi, że to zrobiłem”), toteż bardzo ostrożnie się nimi posługują. Żadnych przeprosin, chyba że chodzi o coś niezwykle poważnego, i wyłącznie wówczas, gdy czują się do tego zmuszeni.

Kiedy mężczyzna przeprasza, przyznaje, że się mylił, że popełnił błąd, to czuje się pomniejszony, mniej wartościowy, mniej inteligentny… Oznacza to odsłonięcie się przed kobietą, czyli okazanie wrażliwości, co kojarzy mu się ze słabością, a więc także z zagrożeniem.

Wydaje się, że ten problem (w każdym razie w kontekście bliskich relacji) bardzo zainteresował środowiska naukowe, zajęło się nim bowiem wielu badaczy.

Mężczyźni są bardziej pobłażliwi wobec niewłaściwych zachowań

Kobiety przepraszają częściej niż mężczyźni nie dlatego, że popełniają więcej błędów. Mężczyźni wykazują po prostu większą tolerancję wobec niewłaściwych zachowań, a więc nie postrzegają ich w taki sam sposób jak kobiety.

Psycholodzy z kanadyjskiego University of Waterloo, pracujący pod kierunkiem profesor Kariny Schumann, po przeprowadzeniu dwóch eksperymentów odkryli, że mężczyźni są mniej skłonni do obrażania się, ale też trudniej im przychodzi uznanie, że popełnili błąd. W ramach pierwszego eksperymentu 33 mężczyzn i tyle samo kobiet prowadziło dzienniki, w których opisywali sytuacje, gdy kogoś przepraszali albo zrobili coś, co wymagało przeprosin. Okazało się, że kobiety przepraszają szybciej i chętniej. Jednak wbrew stereotypom mężczyźni też nie wzbraniają się przed przepraszaniem: po prostu robią to tylko wówczas, gdy są naprawdę przekonani, że postąpili niewłaściwie. W ramach drugiego eksperymentu 120 osób oceniało konkretne obraźliwe zachowania, szacowało, jak bardzo dane uchybienie zasługiwało na przeprosiny i na ile byliby gotowi wyrazić ubolewanie z powodu tego, co się stało. Okazało się, że mężczyźni oceniali te zachowania mniej surowo niż kobiety.

Według profesor Schumann to nie oznacza, że mężczyznom brakuje wrażliwości ani że kobiety doszukują się obrazy, nawet gdy do niej nie doszło. Jest to kwestia różnych standardów oceny niestosowności określonego zachowania. Mężczyźni przepraszają, kiedy uważają, że postąpili źle – tyle że rzadko tak uważają.

Hierarchia czy współpraca

Zdaniem amerykańskiego psychiatry Scotta Haltzmana jednym z powodów, dla których mężczyznom tak trudno przychodzi przepraszanie, jest to, że funkcjonują oni najczęściej w relacjach hierarchicznych, podczas gdy kobiety raczej we współpracy. To oznacza, że kiedy mężczyzna przeprasza, to upokarza się i obniża swój status. „Mężczyźnie trudno zrozumieć, że dla kobiety przeprosiny są formą zapoczątkowania dialogu, a nie przyznaniem się do porażki” – zauważa profesor.

Szacunek do siebie

Doktor Tyler Okimoto z australijskiego University of Queensland zebrał 228 dorosłych osób w wieku od 18 do 77 lat i podzielił je na trzy grupy. Część uczestników miała sobie przypomnieć sytuację, w której sprawiła komuś przykrość, a następnie przeprosiła. Kolejni – sytuację, w której sprawili komuś przykrość, ale odmówili przeprosin, a reszta – sytuację, w której sprawili komuś przykrość, nie przeprosili go, ale też nie byli jednoznacznie przeciwni przeprosinom. Badanie wykazało, że osoby, które odmówiły przeprosin, miały większe poczucie władzy i szacunku do siebie niż te, które okazały skruchę. Z kolei te ostatnie zyskały poczucie większej kontroli i większego szacunku do siebie niż osoby z grupy trzeciej. To doprowadziło doktora Okimoto do wniosku, że najbardziej „opłaca się” odmowa przeprosin.

Testosteron a ewolucja

Jak to się często zdarza w przypadku mężczyzn, winien jest testosteron. Aby to udowodnić, naukowcy z California Institute of Technology (Caltech) podawali zamiennie testosteron lub placebo mężczyznom służącym jako króliki doświadczalne podczas testów mających na celu sprawdzenie ich zdolności rozumowania (polegających np. na rozwiązywaniu zadań matematycznych na pozór prostych, ale wymagających zastanowienia). Okazało się, że mężczyźni po testosteronie bardziej skwapliwie i pośpieszniej podawali wyniki zadań, w których pierwsze nasuwające się na myśl rozwiązanie było na ogół błędne. W rezultacie uzyskali gorsze wyniki od ich kolegów, którym podano placebo.

Wyższy poziom testosteronu zwiększa gotowość mężczyzn do kierowania się intuicją i ogranicza zdolność rozumowania, czyli procesu decyzyjnego, w trakcie którego człowiek dochodzi do wniosku, że jego instynktowna reakcja była bezsensowna.

To, że poziom testosteronu może rosnąć i sprzyjać instynktownym reakcjom, jest spuścizną ewolucji, epok, gdy mężczyzna musiał uczestniczyć w rywalizacji czy walczyć (o potencjalną partnerkę, łupy z polowania lub terytorium). Dziś takie sytuacje zdarzają się rzadko, a wpływ testosteronu na proces myślowy jest reliktem będącym w stanie wywołać szybką i brutalną reakcję kosztem refleksji.