51,99 zł
Cztery komnatyto zaproszenie do wędrówki w głąb siebie, poradnik pomagający zadbać o wszystkie obszary życia. To droga do równowagi, dzięki której codzienność staje się prostsza, relacje bardziej autentyczne, a Ty spokojniejsza i szczęśliwsza. Poprowadzi Cię nią dr Monika Czerska, neurolożka z wieloletnim doświadczeniem, która wierzy w holistyczne podejście do zdrowia, łączące medycynę zachodnią z mądrością Wschodu.
TA KSIĄŻKA POMOŻE CI:
JESTEŚ CAŁOŚCIĄ. JESTEŚ WYSTARCZAJĄCA. JESTEŚ W DOMU.
Zapraszam w podróż po czterech komnatach – terapii, która stała się moją ścieżką. Wierzę, że zdrowie to harmonia ciała, umysłu, emocji i ducha, dlatego w swojej praktyce integruję różne metody, by nie tylko łagodzić objawy, ale także wspierać pacjentów w budowaniu trwałego dobrostanu.
Ta książka jest jak czułe zaproszenie do spotkania z samą sobą. Monika prowadzi nas przez cztery komnaty: umysłu, ciała, emocji i ducha z taką delikatnością i mądrością, jakiej dziś najbardziej potrzebujemy. Pokazuje, że zdrowie to nie tylko brak choroby, ale przede wszystkim pełnia życia, w której ciało, myśli i dusza mogą ze sobą współpracować. Czytając Cztery komnaty, miałam wrażenie, że ktoś trzyma mnie za rękę i przypomina: „Zatrzymaj się. Posłuchaj siebie. To tu zaczyna się Twoje zdrowienie.” To książka, która przywraca spokój. – Małgorzata Ohme
Najdłuższa i najważniejsza podróż, jaką człowiek może odbyć, to droga do samego siebie. Monika Czerska, prowadząc czytelnika przez cztery komnaty – umysł, ciało, emocje i ducha – pokazuje, że prawdziwe zdrowie i równowaga zaczynają się od samoświadomości. To ona jest fundamentem odzyskania kontroli nad życiem. Ta książka to zachęta, by się zatrzymać i naprawdę usłyszeć siebie. By pokochać siebie tak, jak tuli się kilkuletnie dziecko ‒ z czułością, uważnością i zaufaniem. Polecam ją każdemu, kto zdobywa wiedzę, ale czuje, że brakuje mu klucza… do własnego wnętrza. – Tadeusz Oleszczuk
Dr Monika Czerska w sposób inspirujący łączy podejście medyczne z duchowym. Jej holistyczne spojrzenie na człowieka i jego dobrostan powinno być w moim odczuciu podejściem powszechnie obowiązującym. Ta książka pomoże czytelnikowi spojrzeć na siebie w sposób pełny, integrujący sferę cielesną i fizyczną ze sferą psychiczną oraz duchową. Bo przecież jesteśmy całością ‒ czas, żeby patrząc na zdrowie, dostrzegać wszystkie te poziomy. – Anna Wendzikowska
W otaczającym mnie świecie szukam inspiracji i wiedzy, które mogę wprowadzić do swojego codziennego życia. Szukam prostych wytłumaczeń skomplikowanych tematów, by zrozumieć sens ich stosowania. Wszystko to znalazłem w książce Moniki Czerskiej. Czytałem ją, jakbym oglądał piękny obraz naszego życia: jasny, klarowny, ale jednocześnie głęboki, z dopracowanymi szczegółami. Odległa medycyna wschodu oraz duchowość, na które do tej pory nie zwracałem zbyt dużej uwagi, szczególnie mnie zainteresowały. Szczerze polecam tę książkę. – Mateusz Kusznierewicz
dr n. med. Monika Czerska– lekarka z ponaddwudziestoletnim doświadczeniem. Specjalistka neurologii, balneologii i medycyny fizykalnej. Laureatka nagrody Anioły Medycyny. Z powodzeniem łączy medycynę zachodnią z medycyną chińską, ajurwedą i naturoterapią. Prowadzi popularne kanały w mediach społecznościowych: @dr.monika.czerska, gdzie dzieli się swoją wiedzą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Dla mojej ukochanej córki Zosi.
To z Tobą uczę się, że życie składa się
z codziennych chwil, które zostają w sercu na zawsze.
Dzięki Tobie wiem, czym jest odwaga,
wdzięczność i miłość do życia takiego, jakie jest.
Najdłuższa droga, jaką masz do przebycia,wiedzie od głowy do serca. Wszyscy jesteśmy w tej podróży.
GARY ZUKOV
– Pani doktor?
Do gabinetu zagląda pacjentka. Jest u mnie pierwszy raz. Lekko przygarbiona, głowę ma pochyloną, siada na krześle niepewnie.
– Jak się pani dzisiaj czuje? – Uśmiecham się.
– W miarę. – Kiwa głową. – Tylko mnie boli...
Zaczyna wymieniać fizyczne dolegliwości, które ją do mnie sprowadziły. To ważne. Ale nie tylko to chciałabym o niej wiedzieć.
Wstaję zza biurka i podchodzę do pacjentki. Siadam obok. Potem proszę, żeby podała mi rękę. Mierzę puls. I już wiem, że nic nie jest „w miarę”.
Puls jest potężnym narzędziem diagnostycznym. Według medycyny chińskiej nie tylko pokazuje pracę serca, ale też daje wgląd w ogólną kondycję i samopoczucie pacjenta. Mówi o każdym zaburzeniu energii ciała. Nie wiedziałabym tego, gdybym w swoim rozwoju poprzestała na zgłębianiu medycyny akademickiej.
– A jak się pani naprawdę czuje? – delikatnie ponawiam pytanie.
Na twarzy kobiety rysuje się zaskoczenie. Nie jest do końca pewna, o co mi chodzi. Rozumiem ją. Przyszła do mnie z bólem fizycznym. Była pewna, że ją zdiagnozuję, przepiszę leki, być może odeślę na dodatkowe badania. Zamiast tego zadaję pytania, na które ona nie potrafi odpowiedzieć.
– Ale w jakim sensie? Psychicznie?
Nie jest przyzwyczajona do lekarzy pytających o samopoczucie. Większa trudność polega jednak na tym, że ona sama – o czym opowie mi później – nie bardzo wie, jak się czuje. Nie łączy fizycznych objawów z tym, co dzieje się w jej życiu. Z tym, czy się wysypia, czy odpoczywa, w jaki sposób się odżywia, jakie relacje ma z bliskimi, co codziennie rano myśli o sobie i świecie. Jeszcze nie wie, że jej myśli mogą być zarówno najsilniejszą trucizną, jak i najlepszym lekarstwem. Bardzo chcę tej kobiecie pomóc.
Nazywam się Monika Czerska i jestem lekarką. Jeśli znasz mnie z mediów społecznościowych, to wiesz, że jestem również osobą, która od lat szuka holistycznej drogi do zdrowia. Zapraszam w podróż po czterech komnatach – terapii, która stała się moją ścieżką. Chcę się nią z Tobą podzielić.
Pozwól, że zacznę od pytania: kiedy ostatni raz się zatrzymałaś, aby posłuchać siebie? Nie tylko swojego ciała; ono daje o sobie znać z największą łatwością. Ale przecież człowiek to nie tylko ciało. To również emocje, myśli, nawyki, relacje, a nawet to, co czasem wymyka się zachodniemu patrzeniu na świat ‒ duchowość.
Jako lekarz medycyny akademickiej, neurolog, osoba, która wiele lat pracowała na SOR-ze, w pogotowiu czy na oddziale neurologicznym, wiem, że medycyna akademicka jest niezbędna w procesie leczenia. Szczególnie w stanach nagłych. Towarzysząc pacjentowi w karetce, nie zastanawiam się nad jego emocjami ani myślami. Potrzebne są konkretne, zdecydowane działania. Podobnie w przypadku, gdy stawiam wymagającą szybkiej interwencji diagnozę. Inaczej jest z profilaktyką, codziennym dbaniem o siebie. Tu potrzebne jest podejście holistyczne. Gdybym spytała Cię o marzenia, prawdopodobnie wskazałabyś długie życie w zdrowiu i pełnej sprawności. Wierzę, że to możliwe dzięki równowadze czterech sfer: ciała, umysłu, emocji i ducha.
Zobrazuję to przykładem. Wyobraź sobie, że kupujesz wymarzony dom. Zachwycona wprowadzasz się do niego. Chcesz, żeby na zawsze pozostał tak piękny, żeby nie próchniał parkiet, nie brudziły się ściany, żeby okiennic nie zasnuwały pajęczyny, a prysznica nie porastała pleśń. Chcesz, żeby było czysto i żeby pachniało. Dbasz o to, prawda? Regularnie sprzątasz, wietrzysz, a jeśli widzisz usterkę, naprawiasz ją. Dzięki temu Twój dom nie traci na urodzie mimo upływu lat. Nie choruje.
A teraz wyobraź sobie, że zamykasz jeden z pokoi. Nie korzystasz z niego ani o niego nie dbasz. Może kojarzy Ci się z czymś złym, może stwierdzasz, że już go nie potrzebujesz. Domyślasz się, co się wtedy dzieje: na meblach osiada kurz, okna matowieją, pojawia się zaduch. Być może w kątach zalęgną się owady. Z czasem te zniszczenia przeniosą się na inne części domu.
Podobnie jest z nami. W skład naszego „domu” wchodzą cztery komnaty. Nie możemy pozwolić sobie, by którąkolwiek z nich zamknąć i zaniedbać, bo prędzej czy później odbije się to na pozostałych. Pojawią się nie tylko choroby fizyczne, ale też pustka, wypalenie i zmęczenie. Pisał o tym już Rumi, XIII-wieczny mistyk perski i poeta suficki. Uważał, że aby w pełni cieszyć się życiem, codziennie powinniśmy odwiedzać każdą z czterech komnat.
KOMNATA UMYSŁU Choć umysł nie jest czymś fizycznym, znajdującym się w tkance ciała, to za jego główną siedzibę możemy uznać mózg. Ale umysł to nie tylko racjonalne myślenie, planowanie, podejmowanie decyzji, świadomość. To również wbudowane w nas (najczęściej we wczesnym dzieciństwie) schematy i motywacje, których zazwyczaj sobie nie uświadamiamy (umysł podświadomy i nieświadomy). W zachodniej kulturze do niedawna oddzielany od ciała w istocie pozostaje z nim w silnej wzajemnej zależności.
KOMNATA CIAŁA Twoja fizyczność, w której spotykasz się z oddechem, ruchem, napięciem. Być może dbasz o ciało: regularnie się badasz, ćwiczysz, dobrze się odżywiasz. To bardzo ważne, ale czasami nie wystarczy. W ciele zapisują się traumy, napięcia, wstyd. Bywa, że trzeba je uwolnić. Odzyskać łączność z ciałem. Aby stało się ono źródłem mocy i intuicji, musisz zadbać również o kolejną komnatę: swoje emocje.
KOMNATA EMOCJI Emocje nadają znaczenie, pomagają budować więzi społeczne, ostrzegają i informują. Są przede wszystkim komunikatem. Pojawiają się w odpowiedzi na coś, czego umysł jeszcze nie dogonił. Gdy jednak je tłumimy, odkładają się w ciele w formie napięć.
KOMNATA DUCHA To miejsce ciszy, medytacji, zadawania sobie pytań: Kim jestem? Dokąd zmierzam? Jaka jest moja droga? Bez względu na to, czy i jaką religię wyznajesz, duchowość to spotkanie z tym, co niemierzalne i pozaczasowe. To w tej komnacie mieszka Twoja intuicja. To w niej łączysz się z energią, której być może nie rozumiesz, ale którą czujesz.
W każdej z tych komnat jest kawałek Ciebie, który wymaga uwagi i opieki. Właśnie dlatego tak chciałam napisać tę książkę: aby pomóc Ci zrozumieć, jak ważne jest dbanie o całą siebie. Poświęciłam lata nauki i setki nieprzespanych nocy, aby zostać lekarzem, zrobić specjalizację z neurologii, balneologii, obronić doktorat. Oddaję pełen szacunek akademickiej nauce, ale nigdy mi ona nie wystarczała. Jestem przekonana, że różne nurty medyczne można z powodzeniem łączyć. Moja praktyka to potwierdza.
Uczyłam się tego właściwie od dziecka. Moi rodzice ciężko pracowali, aby zadbać o to, żeby mnie i bratu niczego nie zabrakło. Dużo czasu spędzałam więc z dziadkami. Ich mały dom stał przy głównej drodze, dokładnie pośrodku wsi, naprzeciw figurki Matki Boskiej. Dbałyśmy z babcią o tę figurkę. Pilnowałyśmy, żeby zawsze była przyozdobiona wstążkami, kwiatami, a także regularnie czyszczona i konserwowana.
Babcia często zabierała mnie na spotkania sąsiedzkie i obrządki religijne, wokół których toczyło się wiejskie życie. Wspólnie zanurzałyśmy się w rytuałach wspólnoty. Modlitwie, rozmowach, dzieleniu się posiłkami. W rozmowach o tym, kto potrzebuje wsparcia, kto choruje. Również o tych, którzy odeszli, bo w tamtych czasach śmierć nie była tematem tabu, lecz była naturalną częścią życia.
Zmarłych pozostawiano w domu na dwa dni, a w tym czasie traktowano ich z czułością i szacunkiem. Sąsiedzi przychodzili, by wspólnie się pożegnać, pomodlić, by wesprzeć rodzinę. Świat żywych przeplatał się ze światem zmarłych, a rytm natury z rytmem duchowym. Każde święto czy obrzęd były czasem bycia razem. Czasem przeżywanym bez pośpiechu, głęboko, autentycznie.
Mężczyźni gromadzili się wokół mojego dziadka, który był kowalem, podkuwaczem koni i złotą rączką. Kobiety miały swoje rytuały skupione wokół kół gospodyń i różańcowego. We wsi niełatwo było o poradę lekarza, więc każda kobieta miała swój fach. Jedna znała się na ziołach. Inna nacierała sąsiadów spirytusem. Moja babcia stawiała bańki, świetnie piekła i gotowała. Miała swoje sprawdzone sposoby na różne dolegliwości.
Dorastałam w świecie pełnym prostoty, a jednocześnie przenikniętym głębią. To w nim odkryłam, że zdrowie i życie nie ograniczają się do ciała i spraw materialnych – że są w nim emocje, relacje i duchowość, które wzajemnie się przenikają i tworzą całość.
Już w dzieciństwie wiedziałam, że chcę pomagać ludziom. Mówiłam, że będę lekarzem, a nawet śpiewającym lekarzem, bo kochałam muzykę, występowałam na różnych uroczystościach, grałam na gitarze i na organach w kościele. Na medycynę dostałam się za drugim razem i tylko ja jedna wiem, ile pracy i wyrzeczeń mnie to kosztowało. Studiowałam z głębokim przekonaniem, że jest to moja droga. Po studiach wybrałam specjalizację z neurologii, o której mówi się, że jest jak „nowy mistycyzm”. Fascynował mnie mózg ‒ jego możliwości i tajemnice.
Dość szybko jednak odkryłam, że ta dziedzina ma swoje ograniczenia. Pragnęłam czegoś więcej: widzieć człowieka nie tylko przez pryzmat specjalizacji i choroby. Chciałam patrzeć na przychodzącą do mnie osobę całościowo – wraz z jej energią, emocjami i duchowością.
Zdecydowałam się na kolejną specjalizację – balneologię i medycynę fizykalną, jedną z najdłużej praktykowanych dziedzin medycznych w Polsce, zakorzenioną w naturalnych metodach. Leczenie siarką, borowiną, solankami, tlenoterapią, światłem czy oddechem dawało mi poczucie, że dotykam samego jądra życia, że jestem bliżej natury. Praktykując w uzdrowiskach, spotykałam ludzi z całego kraju. Każdy z nich przyjeżdżał w poszukiwaniu odpoczynku i ulgi w bólu. Obserwowałam, jak naturalne metody mogą wspierać ciało w procesie zdrowienia. To doświadczenie rozbudziło we mnie jeszcze większą ciekawość. Zaczęłam szukać dalej, także poza granicami kraju.
Podróże stały się moją szkołą życia i medycyny. We Włoszech, w Australii, Nowej Zelandii czy na Bali poznawałam lekarzy i terapeutów, którzy dzielili się ze mną wiedzą, często goszcząc mnie we własnych domach. Pomogło mi pewnie to, że podróżowałam z dzieckiem – razem wzbudzaliśmy zaufanie, które otwierało wiele drzwi. Dzięki temu mogłam zobaczyć, jak w różnych zakątkach świata ludzie dbają o zdrowie, poznać ich rytuały i dowiedzieć się, co im pomaga. W trakcie podróży po raz pierwszy zetknęłam się z aromaterapią i terapiami naturalnymi. Poznałam akupresurę, masaże, pracę z oddechem, fitoterapię, rytuały codzienności. W Indiach i na Sri Lance uczyłam się od mistrzów ajurwedy, na Bali podpatrywałam tradycyjne balijskie metody leczenia, w Japonii poznawałam właściwości onsenów (gorące źródła lecznicze) i shinrin-yoku (kąpiele leśne). To podczas tych podróży odnalazłam własną drogę: łączenia wiedzy akademickiej z tym, co zakorzenione w naturze i doświadczeniu pokoleń.
Już w Polsce uzupełniałam wiedzę. Ukończyłam kursy medycyny chińskiej i akupunktury, zgłębiałam terapie naturalne i techniki pracy z ciałem.
Nie zamierzam tego ukrywać: na początku szukałam pomocy również dla siebie.
W wieku 29 lat usłyszałam diagnozę, która mną wstrząsnęła: przedwczesna menopauza. Byłam w trakcie specjalizacji, a nagle sama stałam się pacjentką. Medycyna, którą znałam, okazała się bezradna. To odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Zachorowałam na depresję, żyłam w ciągłym napięciu. Byłam młodą mamą, a miałam typowe objawy menopauzalne: uderzenia gorąca, problemy z koncentracją, bezsenność, kołatanie serca. Moja ambicja podpowiadała mi, że wszędzie powinnam być najlepsza. Moje życiowe role: żony, matki, córki, wnuczki, lekarki, przyjaciółki – zawsze priorytetowe ‒ zaczęły mnie przygniatać. Czułam, że nie jestem wystarczająca i na każdym polu zawodzę. Przestałam słuchać siebie. Oddałam kontrolę nad ciałem i emocjami innym ludziom. Przyjmowałam mnóstwo leków, korzystałam z psychoterapii, a mimo to miałam poczucie, że wciąż nie jestem sobą.
Przełomem okazały się podróże, ale nie tylko one. Wyjątkowo ważne było dla mnie spotkanie z lekarką, która spojrzała na mnie inaczej niż wszyscy. Z cierpliwością. Ciekawością. Empatią. W oczy. To ona zadała mi pytanie, od którego sama zaczynam teraz rozmowy z pacjentami: „Jak się pani naprawdę czuje?”. Uświadomiło mi ono, jak ważne jest podejście lekarza do pacjenta. Że lekarz może pomóc pacjentowi odzyskać sprawczość i zaufanie do ciała. Dopiero wtedy zaczyna się prawdziwe zdrowienie.
Z czasem odkryłam, że mam w sobie pewien dar – potrafię czytać między słowami. Dostrzegam więcej, niż pacjent wypowiada na głos. To z pozoru drobiazgi: sposób, w jaki ktoś oddycha, patrzy, uśmiecha się. Zauważam postawę, ton głosu, napięcie mięśni, drobne zawahania. Dla mnie jest to tak naturalne jak analizowanie wyników badań.
Pamiętam, jak jeden z moich kolegów lekarzy powiedział mi kiedyś, że mam niezwykłą umiejętność „odczytywania” z ludzi tego, czego oni sami jeszcze sobie nie uświadomili. Wierzę, że ten dar nie jest czymś tajemniczym – to połączenie wiedzy medycznej, doświadczenia, uważności i intuicji. I zauważyłam, że im bardziej ufam sobie, tym pełniej mogę pomagać innym.
Nie wstydzę się tego. Wręcz przeciwnie – uważam, że właśnie taki powinien być lekarz: powinien być kimś, kto potrafi słuchać, patrzeć i czuć. Bo medycyna integracyjna to nie tylko procedury, leki i wyniki badań. To także obecność i rozmowa. To sztuka bycia obok drugiego człowieka w jego najtrudniejszych chwilach.
Gdy piszę ten wstęp, jest gorący letni wieczór. Popołudnie spędziłam w moim gabinecie w Węgrowie. Dziś przyszła do mnie pacjentka z silnymi migrenami. Jak wiele osób, nie łączyła swojego stanu fizycznego z tym, jak wygląda jej życie – z tematami, które do siebie dopuszcza, z tym, czym się karmi na co dzień, w sensie dosłownym i przenośnym.
Wpada zaaferowana, niespokojna. Kiedy pytam, jak się miewa, słyszę jedynie katalog nieszczęść: chory wujek Edek, chorująca rodzina, złe wiadomości.
‒ Straszne rzeczy się dzieją – mówi, kręcąc głową.
– Za to ma pani w sobie dziś coś bardzo świeżego. ‒ Uśmiecham się. – Była pani niedawno u fryzjera?
Nie zmieniam tematu dlatego, że jestem niegrzeczna czy nieczuła. Robię to dla niej ‒ dla jej zdrowia.
I to działa. Twarz kobiety natychmiast łagodnieje. W oczach pojawia się błysk. Zamiast ciężaru opowieści o chorobach, wraca wspomnienie dnia, gdy siedziała w fotelu u swojej fryzjerki. Rozmowy, śmiech, lekkość. To, że poczuła się zadbana i piękna. Samo to wspomnienie wystarczyło, by jej oddech się pogłębił, ramiona rozluźniły, a ciało na moment odetchnęło z ulgą.
Tego dnia była u mnie też inna pacjentka, młodziutka dziewczyna. Przyprowadzili ją zestresowani rodzice. Dziewczyna miała zdawać maturę, ale nie była w stanie podejść do egzaminu. W środku nocy poprzedzającej egzamin z języka polskiego obudziła się z krzykiem. Wyskoczyła z łóżka, wybiegła z pokoju. Twierdziła, że w jej pokoju czai się zło. Nie pomogły racjonalne argumenty rodziców, przekonywanie, że w pokoju nic nie ma. Nie pomogło zapalenie światła, zajrzenie w każdy kąt. Skąd się wziął ten paniczny lęk? Najpewniej z długo kumulowanego stresu, napięcia. Dziewczyna odwiedziła mnie w stanie, który wymagał wsparcia farmakologicznego, ale wiem też, że w przyszłości czeka ją głębsza praca nad uwolnieniem ukrytych w ciele emocji i napięć. Zatroszczenie się o każdą sferę jej życia. O każdą z czterech komnat.
Za mną intensywny dzień. A jednak nie czuję zmęczenia – przeciwnie, mam w sobie spokój i wdzięczność. Spełniam marzenie, które dojrzewało we mnie od dawna: by dzielić się wiedzą i doświadczeniem, by pokazywać innym, że zdrowie i życie można widzieć szerzej, pełniej.
Jeszcze rok temu zamykałam oczy i wyobrażałam sobie własną klinikę. Widziałam, jak będzie wyglądać. Czułam zapach olejków eterycznych unoszący się w poczekalni, miękkie światło lamp i atmosferę bezpieczeństwa, która otula jak koc w chłodny wieczór. Marzyłam, by stworzyć miejsce, w którym pacjent dostaje coś więcej niż pospieszną diagnozę. Miejsce rozmowy, troski, spojrzenia, które dostrzega człowieka jako całość. Dziś wiem, że udało mi się to zrealizować. A ta książka jest kolejnym krokiem – bo to przestrzeń, w której mogę być także blisko Ciebie.
Aby zobaczyć, jak naprawdę działa metoda czterech komnat, zapraszam Cię na spotkanie z historiami moich pacjentów (oczywiście zanonimizowanymi), które umieściłam na końcu opowieści o każdej z komnat. Być może w doświadczeniach tych osób odnajdziesz cząstkę siebie. Najpierw jednak otworzymy drzwi do miejsc, które składają się na naszą pełnię. Każda z komnat jest jak przestrzeń pełna światła i cieni, szeptów i ciszy, w której można usłyszeć to, co zwykle zagłuszamy. Wierzę, że kiedy z tej podróży powrócisz, Twój bagaż będzie nie tylko pełen narzędzi, ale i odkryć, które mogą zmienić Twój sposób patrzenia na siebie i na życie.
Bo cztery komnaty to nie tylko metafora – to droga do spotkania z samą sobą. Droga, na której zwyczajne staje się niezwykłe, a codzienność potrafi odsłonić swoją ukrytą, mistyczną stronę.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Projekt okładki i projekt graficznyAdriana Dziewulska
Przygotowanie okładki do drukuKarolina Żelazińska-Sobiech
Zdjęcia AutorkiBernard Hołdys
Redaktor prowadzącyDominik Leszczyński
RedakcjaKarolina Przybył, Dominik Leszczyński
KorektaTeresa Zielińska, Justyna Domagała
Copyright © Monika Czerska, 2025 Copyright © by Wielka Litera Sp. z o.o., Warszawa 2025
Żaden fragment tej książki nie może być wykorzystywany do szkolenia systemów sztucznej inteligencji.
Książka, którą trzymasz w rękach, została napisana przez lekarkę z wieloletnim doświadczeniem klinicznym i pasją do edukacji zdrowotnej. Zawarte w niej informacje i porady mają charakter ogólny i edukacyjny – służą poszerzaniu wiedzy i wspieraniu świadomego podejścia do zdrowia. Wszelkie decyzje dotyczące zdrowia osób chorych – diagnozy, leczenia czy zmiany stylu życia – powinny być podejmowane po indywidualnej konsultacji ze specjalistą. Autorka oraz wydawnictwo nie ponoszą odpowiedzialności za skutki wynikające z niewłaściwego stosowania zawartych w książce informacji i bez uwzględnienia sytuacji zdrowotnej czytelnika.
ISBN 978-83-8360-311-7
Wielka Litera Sp. z o.o. ul. Wiertnicza 36 02-952 Warszawa
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
