Ciąża i witaminy. Przewodnik ortomolekularny dla matki i dziecka - Case Helen Saul - ebook

Ciąża i witaminy. Przewodnik ortomolekularny dla matki i dziecka ebook

Case Helen Saul

0,0
34,14 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ciąża i witaminy to książka inna niż pozostałe publikacje dotyczące zdrowia ciężarnej kobiety. Dotychczas autorzy poradników dla przyszłych mam zdecydowanie odradzali kobietom stosowanie dawek witamin większych niż te oficjalnie rekomendowane. Nikt tak naprawdę nie informował o tym, że odpowiednia suplementacja witaminowa jest niezbędna dla zdrowia i bezpieczeństwa dziecka. Lekarze medycyny ortomolekularnej od dekad wiedzą, że standardowe preparaty witaminowe nie zaspokajają zapotrzebowania organizmu na witaminy i minerały. Mimo to słowo „ortomolekularny” nie pojawia się w publikacjach poświęconych zdrowiu kobiety ciężarnej. Tym samym przyszłe mamy nie mogą zapoznać się z tym, co dla nich najlepsze – z naturalną, alternatywną i niefarmakologiczną receptą na bezpieczną ciążę.

Helen Saul Case posiada długoletnie doświadczenie związane z medycyną żywienia – dorastała w domu, w którym nie sięgano po farmaceutyki. Ciąża była dla niej wyzwaniem i okazją do wcielenia  w życie wiedzy o suplementacji witaminowej.  Powołując się na liczne badania, autorka udowadnia, że witaminy wywierają pozytywny wpływ na zdrowie matki i dziecka – przed, podczas oraz po ciąży. Czytelniczki jej poradnika dowiedzą się, jak przy pomocy odpowiednich dawek witamin zapobiec chorobom oraz znajdą sposób na uciążliwe huśtawki nastrojów.

Książka Ciąża i witaminy to kompleksowy przewodnik żywieniowy, który w przystępny sposób informuje kobiety, jak powinny dbać o zdrowie swoje i swojego dziecka. Helen Saul Case podejmuje tematy pomijane przez autorów innych publikacji dotyczących ciąży.

Między innymi:

• jak dzięki odpowiedniej diecie zapewnić dziecku najlepszy rozwój w łonie matki i zdrowie na przyszłość,

• w jaki sposób witamina C zapobiega powstawaniu wad okołoporodowych, żylaków poporodowych, a nawet rozstępów, witamina E przeciwdziała poronieniom, magnez łagodzi skurcze nóg i bóle pleców, a dodatkowa witamina B6 pomaga na poranne mdłości – bez recepty!,

• jakie dawki witamin i minerałów są optymalne w ciąży i w okresie karmienia piersią,

• co badania mówią na temat skuteczności i bezpieczeństwa stosowania witamin i minerałów,

• porady żywieniowe pomocne w łagodzeniu ponad 35 problemów występujących w czasie ciąży, od refluksu żołądkowego i infekcji drożdżakowych po wyzwania poporodowe – znajdują się tu między innymi wskazówki, jak poradzić sobie z dodatkowymi kilogramami i jak najlepiej walczyć z depresją.

Publikacja przeznaczona jest dla matek, które rodzą po raz pierwszy, jak i dla kobiet oczekujących na kolejne dzieci. Ciąża i witaminy to książka dla wszystkich, którzy wiedzą, że witaminy to rozwiązanie lepsze niż farmaceutyki. Jeśli jesteście gotowi poznać fakty o suplementacji witaminowej – trafiliście pod właściwy adres.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 568

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginalny:Vitamins & Pregnancy. The Real Story: Your Orthomolecular Guide for Healthy Babies and Happy Moms

Przekład: Krzysztof Mazurek

Konsultacja merytoryczna: Katarzyna Sowińska

Redakcja: Aleksandra Liszewska, Editio

Korekta: Martyna Ogórek, Editio

Projekt okładki: Michał Duława

Opracowanie layoutu: Editio

Zdjęcie na okładce: Andrey Kiselev, ra2 studio / Fotolia.com

Copyright © 2016 Helen Saul Case

All rights reserved. This translation published under license with the original publisher

Turner Publishing.

Copyright for the Polish edition © 2017 by Oficyna Wydawnicza ABA

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część niniejszej publikacji nie może być powielana, przechowywana w systemie wyszukiwania lub przekazywana w jakiejkolwiek formie lub za pomocą jakichkolwiek środków (elektronicznych, mechanicznych, fotokopii, nagrywania lub w inny sposób) bez uprzedniej zgody właściciela praw autorskich.

ISBN 978-83-61012-92-4

Oficyna Wydawnicza ABA Sp. z o.o.

00-790 Warszawa, ul. Willowa 8/10 lok. 43

tel. (22) 885 26 09; 885 26 15

e-mail:[email protected]

www.oficynaaba.pl

Dystrybucja:

DICTUM Sp. z o.o.

01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21

tel. (22) 663 98 13

fax: (22) 663 98 13 wew. 37

e-mail:[email protected]

www.dictum.pl

Skład wersji elektronicznej: Marcin Kapusta

konwersja.virtualo.pl

O AUTORCE

Helen Case jest autorką książki Dolegliwości kobiet – leczenie megadawkami witamin, jak również współautorką pozycji Soki warzywne dla każdego. Swoje artykuły publikuje na łamach „Journal of Orthomolecular Medicine” oraz „Orthomolecular Medicine News Service”. Jest córką Andrew W. Saula, głównej postaci filmu dokumentalnego Food Matters (Jedzenie ma znaczenie) oraz autora licznych bestsellerowych książek, w tym Wylecz się sam. Megadawki witamin. Obecnie, wraz z mężem i dziećmi, mieszka w Nowym Jorku.

PODZIĘKOWANIA

Dziękuję mojemu cudownemu mężowi za nieustającą miłość i wsparcie. Dziękuję redakcji i współpracownikom „Orthomolecular Medicine News Service”.

Dziękuję Stevenowi Carterowi, dyrektorowi wykonawczemu Międzynarodowej Fundacji Leczenia Schizofrenii.

Dziękuję również wydawcom „Orthomolecular Medicine News Service” i Międzynarodowemu Stowarzyszeniu Medycyny Ortomolekularnej.

Słowa podziękowania chciałabym także skierować do następujących osób: Ralpha K. Campbella; Jacka Challema, „The Nutrition Reporter”; Thomasa E. Levy’ego; W. Todda Penberthy’ego; Williama B. Granta; Barbary Smith; Steve’a Hickeya; Roberta G. Smitha.

Specjalne podziękowania dla mojej mamy, która na własnym przykładzie wykazała wartość medycyny ortomolekularnej podczas ciąży.

Szczególne podziękowania dla mojego taty, który poświęcił życie dla innych.

I wreszcie dziękuję moim dzieciom, które są żywym dowodem na to, że medycyna ortomolekularna działa.

PRZEDMOWADR RALPH CAMPBELL

Jestem ojcem i jestem pediatrą. „Obaj” zdajemy sobie sprawę, że mając odpowiednie doświadczenie, wszystko można robić lepiej. Szkoda, że nie możemy cofnąć się w czasie, by wiedzę o dobrym odżywianiu wykorzystać w opiece nad naszym pierwszym dzieckiem!

Teraz to ty dostajesz szansę, żeby dobrze zacząć. Jeden gram profilaktyki jest wart tony późniejszego leczenia. Helen Saul Case trafia w sedno, zaczynając od omówienia suplementów, kiedy ciąża jest zaledwie w planach. Dalej pisze o tym, co należy zrobić, kiedy już wiesz, że będziesz matką. Planowanie to klucz do dobrego macierzyństwa – jest przejawem troski i starań, żeby dla dobra dziecka zrobić tyle, ile się da. Przyszła matka może sobie pomóc, dbając o własne zdrowie. To z kolei przekłada się na większą energię życiową i optymistyczne spojrzenie na świat, co zawsze przyniesie dziecku korzyści.

Do czego ta książka jest nam potrzebna? Lekarze podczas studiów otrzymują minimalną wiedzę na temat żywienia. Ja na akademii medycznej nie miałem żadnych zajęć poświęconych temu zagadnieniu. Firmy farmaceutyczne ukrywają wiele cennych informacji na temat witamin. Ich próby stworzenia pełnej formuły „witamin prenatalnych” są po prostu śmieszne. Ilości suplementów zawartych w preparatach są zbyt niskie. Siarczan żelaza wywołuje u ciężarnych kobiet mdłości. Sztuczne barwienie tabletek nikomu nie pomaga. Witamina lub minerał akurat wyróżniony przez „medycynę współczesną” jest wypuszczany na rynek w atmosferze euforii. Cóż, to lepsze niż nic, ale wciąż za mało. Kwas foliowy, który ma zapobiegać rozszczepowi kręgosłupa; wapń „na zdrowe kości i zęby” – a to wszystko podawane w dawkach, które plasują się w granicach tzw. „dawek bezpiecznych” – zdecydowanie niewystarczających, choć mieszczących się w standardzie. Przyszłe matki muszą dostawać to, czego naprawdę potrzebują, czyli optymalne ilości składników odżywczych. Inaczej suplementy będą po prostu nieskuteczne. Medycyna ortomolekularna zaleca większe dawki nie bez powodu. Ta książka jest pełna argumentów, dzięki którym kobiety będą mogły taktownie przekonywać lekarzy do swoich racji. Opierając się na własnym doświadczeniu mogę powiedzieć, że większość ginekologów, niewiele się zastanawiając, automatycznie zapisuje pacjentce ulubioną witaminę prenatalną. To medycyna ostrożna – a to za mało. Stany Zjednoczone mają wysoki współczynnik umieralności niemowląt. To smutne, ale można to zmienić. Ta książka wypełni lukę, która trwa od dziesięcioleci.

Helen Saul Case jest córką Andrew W. Saula, autora wielu publikacji z dziedziny medycyny ortomolekularnej. Ma on powody do dumy. Nasze dzieci, które zrozumiały, co chcemy przekazać światu, potrafią zrobić z tych informacji użytek. Helen Saul Case przybliża je czytelnikom w sposób prosty, nietechniczny, ale solidny, w oparciu o badania naukowe. Jestem pod wrażeniem tego, do jakiego stopnia potrafiła przewidzieć niemal każdą kłopotliwą sytuację oraz jak klarowne i wyczerpujące były jej odpowiedzi na pytania związane ze wszystkim, co ważne – od karmienia piersią począwszy, na depresji poporodowej skończywszy. Mam nadzieję, że książka ta znajdzie szeroki krąg wiernych czytelniczek. Jest tego warta.

WSTĘP

Chcę tę książkę napisać z jednego prostego powodu – żałuję, że takiej nie miałam, kiedy sama byłam w ciąży. Urodziłam się i wychowywałam w kręgu medycyny żywieniowej i zawsze czułam się bezpiecznie, sięgając po witaminy. Wierzyłam zarówno w ich skuteczność, jak i bezpieczeństwo. Kiedy okazało się, że spodziewam się dziecka, czułam, że powinnam umieć zastosować tę wiedzę w praktyce i zadbać o mój „nowy” organizm. Ale nawet ja wpadałam w panikę, myśląc o suplementach diety. Przyjmowanie samemu witamin to jedno. Inna kwestia to podejmowanie decyzji w imieniu człowieka, który w nas rośnie. Zaczęłam kwestionować swoją wiedzę i szukać wyjaśnień. Nic lepiej nie motywuje do nauki i dowiadywania się nowych rzeczy niż odpowiedzialność za urodzenie dziecka. Chciałam być pewna, że postępuję właściwie.

Nie tylko pewna. Chciałam być stuprocentowo pewna. Czy biorę tyle witamin, ile potrzebuje dziecko? Jak się przekonać, że przyjmuję najkorzystniejszą dawkę (taką, która, jak podejrzewam, różni się podawanej standardowo)? Wiedziałam, że muszę się jeszcze dużo uczyć i daję słowo, że chciałam.

Uważam, że informacje o witaminach, które dostajemy od lekarzy, są co najmniej niewystarczające. Kobietom ciężarnym mówi się po prostu o standardowych zaleceniach ministerstwa zdrowia (zakładając, że w ogóle jest czas na taką rozmowę). Spędziłam więcej czasu w poczekalni niż w gabinecie ginekologa. Nie było zbyt wiele okazji, żeby zadać szczegółowe pytania i otrzymać przemyślane, wyczerpujące odpowiedzi. Wątpię, czy słowo „ortomolekularny” w ogóle pojawiłoby się w którejkolwiek z rozmów.

Musimy mieć dostęp do wszystkich istniejących informacji, nie tylko do niektórych. Wiele kobiet i dzieci zyskałoby na przyjmowaniu dużej ilości substancji odżywczych podczas ciąży, zwłaszcza jeżeli pojawiają się obawy o zdrowie. Ale słowo „ortomolekularny” jest po prostu nieobecne w większości poradników o zdrowiu kobiety ciężarnej i rodzicielstwie. Uważam, że w ciąży największą wartość mają rozwiązania naturalne, alternatywne i niefarmakologiczne. Jeżeli będziemy zadawać odpowiednie pytania, okaże się, że z tym poglądem zgadza się wielu lekarzy i naukowców. Musimy się dowiedzieć możliwie wszystkiego o alternatywach, tak by podejmować najtrafniejsze decyzje dla siebie i naszych dzieci.

Tę książkę pisałam i redagowałam od dnia, kiedy dowiedziałam się, że będę miała drugie dziecko, a później w ciągu pierwszych dwóch lat jego życia. Podzielę się z wami doświadczeniami, opowiem o obojgu dzieciach i o tym, czego dowiedziałam się na temat wartości optymalnych dawek witamin podczas ciąży.

Ciąża i witaminy to nie kolejna książka o zdrowiu kobiety ciężarnej. Ta książka jest inna. Z reguły poradniki i publikacje na temat ciąży zdecydowanie zniechęcają do przyjmowania witamin w ilościach większych niż oficjalnie rekomendowane dawki. Żadne z nich tak naprawdę nie mówią o roli wysokich dawek witamin tak ważnych w bezpiecznej i zdrowej ciąży. Nadszedł czas na zmiany. Zamiast grzebać się w faktach i półprawdach na temat witamin i ciąży, książka ta daje kobietom do ręki zbiór ważnych informacji o witaminach, przedstawiony w sposób czytelny i wygodny.

ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ

Jeżeli szukasz książki o cudach współczesnej medycyny i ciąży, sięgnij po coś innego.

Jeśli chcesz się dowiedzieć, jak żywienie i witaminy ułatwiają życie przed, podczas i po ciąży oraz jak zachować zdrowie i mniej się bać o siebie i dziecko, to czytaj dalej. Ciąża ortomolekularna to ciąża zdrowa. Widziałam, jak to działa z bliska, doświadczyłam tego na sobie.

Kiedy ktoś potrzebuje informacji, dobrze jest wiedzieć, gdzie je znaleźć. Ta książka jest przeznaczona zarówno dla matek, które rodzą po raz pierwszy, jak i dla matek rodzących kolejne dzieci. To książka dla rodziców o tym, jak zacząć tę niesamowitą podróż i dla rodziców, którzy już na tej drodze byli niejednokrotnie. Ta książka jest dla wszystkich, którzy podejrzewają, że w spotkaniu ciąży i witamin jest coś więcej. Jeśli jesteś gotowa dowiedzieć się więcej o faktach, wiedz, że trafiłaś pod dobry adres.

Zdajemy sobie sprawę aż nadto, jaką olbrzymią odpowiedzialność bierzemy na siebie, dając światu nowe życie. Najlepsze decyzje to te, które podejmujemy w oparciu o wiedzę. W gabinecie lekarskim dowiadujemy się zaledwie o części faktów dotyczących witamin. Chciałabym, żebyście resztę tej historii przeczytały tutaj.

Zauważycie, że sporo cytuję z „Orthomolecular Medicine News Service”. To jest celowe. Można bezpłatnie otrzymywać artykuły z „Orthomolecular Medicine News Service” z http://orthomolecular.org/subscribe.html i wejść do archiwum artykułów na http://orthomolecular.org/resources/omns/index.shtml. Te niekomercyjne publikacje recenzowane i omawiane przez czytelników i specjalistów zawierają wyniki badań, doświadczenia kliniczne i analizy autorstwa ponad 25 lekarzy i ekspertów zajmujących się medycyną naturalną.

Spostrzeżecie też, że często cytuję mojego ojca, Andrew W. Saula, i to również nie bez powodu. Uważam, że jeżeli ktoś chce się na kogoś powoływać, powinien wybrać osobę, co do której ma pewność, że jest wiarygodna w swojej dziedzinie. Mój ojciec przez ponad 30 lat uczył innych (również mnie), czym są witaminy i medycyna naturalna, a ja lubię jego sposób przekazu. Jesteśmy drużyną ortomolekularną składającą się z ojca i córki. Według mnie to całkowicie naturalne cytować kogoś, kto w mojej karierze zawodowej wpłynął na mnie najbardziej.

ROZDZIAŁ 1Droga przez ciążę

Zaraz się rozpocznie wspaniała przygoda.

Kubuś Puchatek

W ciąży nie jest lekko. Być rodzicem jest jeszcze ciężej. Dać światu nowe życie, a później wychować dziecko w dobrym zdrowiu i dbać o to, żeby potrafiło dać sobie radę w życiu, to ogromne wyzwanie.

Już postanowione. Będziesz miała dziecko. Życie szykuje dla ciebie tysiące problemów, które spadną jak deszcz (nie licząc tych, które już nie dają ci spać), a ty nie zdążysz nawet rozłożyć parasola. Chwyć, co masz pod ręką, i zacznij walczyć. Na stronach tej książki znajdziesz słowa, które pomogą ci przetrwać jeden z najcięższych okresów w życiu. Opowiemy, jak to jest naprawdę, a później postaramy się, żeby było ci łatwiej.

MOŻE CI SIĘ WYDAJE, ŻE WCALE TAK NIE JEST, ALE NAPRAWDĘ JESTEŚ W CIĄŻY

Jeżeli chcesz wiedzieć, jak to jest mieć czwarte dziecko, wyobraź sobie, że toniesz i wtedy ktoś podaje ci maleństwo do potrzymania.

Jim Gaffigan

Doświadczenie bycia matką to co innego niż miłość, jaką czujemy do naszych dzieci. To dwie różne rzeczy. Macierzyństwo jest trudne, nieuporządkowane, nie odpuszcza i wyczerpuje fizycznie. Raz na jakiś czas będziesz się czuć fatalnie. Będziesz upodlona. Niezwykle ciężko jest być w ciąży. Rodzić. Być rodzicem. Znajdź chwilę, żeby przekląć w duchu idealizujące reklamy telewizyjne, przedstawiające beztroskie rodziny w nieskazitelnie czystych ciuchach. Daj upust swoim emocjom, widząc reklamy „szczęśliwych rodzin na wakacjach”. Gdzie w reklamach Disneylandu są te wszystkie wrzeszczące bachory? A gdzie są ci wszyscy wrzeszczący rodzice?

Z ręką na sercu mówię, że nie jestem tu po to, żeby wpędzać cię w depresję. Mówię po prostu, jak jest. Nie ma czasu, żeby ubarwiać fakty.

Kocham swoje dzieci nad życie. Zrobiłabym dla nich wszystko. Ale ta książka nie jest o głębi emocji, które pozwalają nam kochać bliźniego. Jesteśmy tu po to, żeby stawić czoła najtrudniejszym rzeczom. Zobaczyć, co nas będzie nękać podczas ciąży i po niej, i jak mogą nam w tym pomóc witaminy i odpowiednie żywienie.

Jedno jest pewne – ciąża i macierzyństwo są jeszcze cięższe, jeśli towarzyszą im problemy zdrowotne. Spróbujmy zrobić tak, żeby do nich nigdy nie doszło. A jeżeli je masz, zabierzmy się do pracy i pozbądźmy się ich.

WITAMINY SĄ BEZPIECZNĄ ALTERNATYWĄ

Nie wiem, co bym zrobiła bez witamin. Macierzyństwo jest wielkim darem, ale nie mam pojęcia, jak bym sobie poradziła z nieuchronnym stresem i problemami zdrowotnymi, gdyby nie witaminy.

Witaminy dały mi alternatywę. Nie musiałam polegać wyłącznie na opiece zdrowotnej państwa i lekarzach medycyny konwencjonalnej przepisujących nam farmaceutyki. Moje dzieci też nie musiały być na to narażone.

Witaminy dały mi wybór. Nie musiałam polegać na farmaceutykach – ani tych bez recepty, ani na receptę, ani nielegalnych. Dały mi poczucie komfortu. Nie bałam się skutków ubocznych, komplikacji, błędów w dawkowaniu ani śmierci.

Witaminy pokazały mi drogę, którą mogłam pójść, żeby zapobiegać i leczyć choroby. Wszyscy chorujemy. Różnimy się tylko tym, jak wracamy do zdrowia.

CZEKAJĄC NA DZIECKO

Kobieta w ciąży ma najbardziej ochotę na to, żeby nie być w ciąży.

Phyllis Diller

Mam wrażenie, że kiedy jest się w ciąży, ma się mnóstwo czasu na myślenie i refleksje. Przekonałam się o tym, kiedy miałam zostać matką po raz pierwszy.

Będąc w ciąży z moją pierwszą córeczką, całe dnie spędzałam, myśląc: „Jestem w ciąży. Jestem w ciąży. Jestem w ciąży. Będę musiała urodzić”. Zapętlałam się w tym codziennie. I martwiłam się. O wszystko, najmniejsze drobiazgi. Chciałam odpowiedzi, a więc zapisałam się na blogi ciężarnych, rozmawiałam przez Internet, czytałam broszury. Codziennie przychodziły maile, w których znajdowałam informacje o obecnych rozmiarach mojego dziecka (wraz z porównaniami do owoców czy warzyw). Byłam przerażona, czytając niekończące się listy niesłychanie ważnych rzeczy, które trzeba zrobić i których należy unikać. Lista rzeczy, które wywoływały panikę, była nieskończona. Bezpieczeństwo kojca. I tak dalej. Niekończące się tortury, emocjonalnie wyczerpujące dialogi wewnętrzne, roztrząsanie wszystkiego, co może pójść nie tak – wszystkiego, o czym nawet nie wiedziałam. Może coś robię źle, może coś powinnam kupić, bo muszę to koniecznie mieć, zanim urodzę dziecko…

A na dodatek ci wszyscy znajomi i rodzina z dobrymi radami.

LAWINA PREZENTÓW DLA NIENARODZONEGO

Jakiś prawdziwy geniusz musiał wymyślić prezenty dla dziecka, które się jeszcze nie urodziło. Zanim miałam własne dziecko, uważałam to za nużące i niepotrzebne.

Zadzwoniłam do matki i powiedziałam, że nie potrzebuję żadnych prezentów i – cytuję: „Nie chcę, żeby ktoś chodził do sklepu i kupował bezsensowne różowe albo niebieskie ubranka”. Moja matka wysłuchała tego cierpliwie. Jest mądrą kobietą, więc nic nie powiedziała i tylko czekała.

Czasem do człowieka przychodzi jasność umysłu i, dzięki Bogu, mnie też jej nie oszczędzono. Najpierw zrozumiałam, że te wszystkie rzeczy wcale nie są dla mnie. Bo przecież to dla dziecka. Odpuściłam nieco i z rezygnacją zgodziłam się na tę uroczystość.

Słyszałam kobiety zarzekające się, że ciąża to był najlepszy okres ich życia. „Czułam się szczęśliwa w ciąży” – mówiły. Próbowałam je zrozumieć, ale nigdy mi się to nie udało. Wcale nie podobała mi się ciąża. Okazało się, że to codzienne wyzwanie w postaci bólu, napięć i coraz to nowych dolegliwości. Nawet jeżeli bardzo bym się starała, nie potrafiłabym tego sama wymyślić. Książki o ciąży nie informowały o wszystkim (przekonałam się o tym jeszcze silniej po urodzeniu pierwszego dziecka). Kobieta, która prowadziła zajęcia dla przyszłych matek w naszym szpitalu, była po prostu irytująca. Wyjaśniała nam wszystko tak, jakbyśmy to my były dziećmi. Właściwie niczego się od niej nie dowiedziałyśmy. Chociaż dużo czytałam, nic nie mogło przygotować mnie na doświadczenie ciąży i macierzyństwa.

Tak naprawdę każda kobieta w ciąży jest samotną wyspą. I niezależnie od tego, ile wsparcia dał mi mój mąż, miałam wrażenie, że jestem zupełnie sama. Nagle poczułam intensywną i irracjonalną potrzebę bycia wśród kobiet, które będą pozytywnie nastawione, podekscytowane, radosne i będą mi gratulować. Pragnęłam wyidealizowanego obrazu ciąży bez problemów, którą tak często pokazują telewizja i kolorowe gazety. Chciałam udawać chociaż przez parę godzin, że macierzyństwo to muzyka klasyczna i sielskie, pastelowe obrazy, które pojawiają się w reklamach szamponów dla dzieci.

Chciałam tej babskiej imprezy z lawiną prezentów dla dziecka. Prawdę mówiąc, cieszyłam się na to wydarzenie i rozmyślałam, co na siebie włożę.

Przez większość dni ciąży płynęłam na fali oczekiwania i radości mojego męża. Ale tego dnia, właśnie tego, kiedy tłumek kobiet ekscytował się mną i dzieckiem, poczułam, że głęboko się zmieniłam. Nic mnie to nie obchodziło, że to tylko chwila i że zaraz minie.

I to był najlepszy dzień całej mojej ciąży.

Przysięgłam sobie, że od tamtego dnia będę chodziła na wszystkie babskie imprezy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że prezenty nie są tak naprawdę dla przyszłego malucha. To impreza dla matki, która bardzo potrzebuje chociaż na chwilę poczuć się otoczona całkowitą, bezbrzeżną miłością i wsparciem.

PLANOWANIE DZIECKA

Przy pierwszym dziecku spędziłam całą ciążę, planując, jak to będzie – teraz, podczas porodu i później. A to dlatego, że mamy rodzące pierwszy raz potrzebują odwrócenia uwagi od swojego stanu. Muszą mieć coś do roboty. Jest praca zawodowa, która nas zajmuje, ale zanim dom zdominują dzieci, w ciągu dnia jest jeszcze mnóstwo czasu, kiedy można planować, marzyć i martwić się. Uporczywe myśli przewijają się całymi dniami. I właśnie dlatego jest tyle książek o ciąży – wciąż mamy czas na czytanie i myślenie, zwłaszcza przed pierwszym dzieckiem. Prawdopodobnie drugi raz ich nie przeczytamy (oczywiście oprócz tej mojej). Ja w wolnym czasie robiłam w głowie listy, formułowałam żądania, kupowałam zapasy, sprzątałam dom, gotowałam posiłki itp. Okazało się, że wszelkie przygotowania do porodu są sposobem na odwrócenie uwagi przyszłej matki od czekających ją wyzwań, a duża część przygotowanych rzeczy jest zupełnie niepotrzebna. Miałam ze sobą pełną torbę. Większości z nich ani razu nie dotknęłam. Miałam plan porodu, do którego nawet nie zajrzałam.

A na koniec urodziło nam się piękne, zdrowe dziecko i nic innego nie miało znaczenia.

Jest wiele rzeczy, nad którymi podczas ciąży nie potrafimy zapanować i nie będę udawać, że znam odpowiedź na wszystko. Wiem jednak, że istnieje bardzo dużo prac naukowych na temat witamin, które mogłyby pomóc naszym ciążom i dzięki nim byłyby one komfortowe i wolne od stresu. Stare powiedzenie mówi, że życie to podróż, a nie dojście do celu, ale w tym przypadku czekamy z utęsknieniem na „cel” – na dziecko w naszych ramionach. Spróbujmy zrobić wszystko, żeby ta podróż się udała.

ZDERZENIE Z RZECZYWISTOŚCIĄ

Oczywiście można się domyślać, że po tym długim okresie niepokojów nic nie mogło mnie przygotować na to, co się będzie działo naprawdę – na prawdziwe życie pełne pasji i zachwycające doświadczenie macierzyństwa. Po porodzie wszystko to, czym się tak bardzo martwiłam, jak na przykład sam przebieg porodu, okazało się dużo ważniejsze niż kiedykolwiek przypuszczałam. Wygląda na to, że miałam prawo czuć się tak, jak się czułam przez te wszystkie miesiące ciąży.

O trzeciej nad ranem, chwilę po narodzinach, mój mąż patrzył na dziecko – tę piękną, pełną życia, małą dziewczynkę – i mówił ze łzami w oczach: „Nic dziwnego, że ludzie mają ich aż tyle”.

Chwilę pomilczałam i spojrzałam w dół na mój brzuch. Wciąż leżałam na stole brudna po kolana, a lekarze pracowali spokojnie przez ponad pół godziny nad ostatnimi detalami, nad którymi trzeba się pochylić po narodzeniu dziecka. Położne i pielęgniarki uwijały się przy mnie, żeby mnie umyć i posprzątać wszystko w promieniu trzech metrów. Na początku, kiedy weszłam na porodówkę, prychałam w duchu na kurz i włosy na podłodze, przysięgając sobie, że nigdy nie dotknę kafelków gołą stopą. Teraz zastanawiałam się, jak pomieszczenie mogło być aż tak czyste, jak było, zważywszy, że to, w czym uczestniczyłam, działo się tutaj codziennie.

Spojrzałam na męża, który wciąż był upojony pierwszą chwilą ze swoim nowo narodzonym dzieckiem, i powiedziałam: „Ja więcej nie mogę”.

I nie mogłam. Po tym wszystkim, przez co przeszłam od pierwszego dnia, kiedy sobie uświadomiłam, że jestem w ciąży, aż do teraz (i wciąż nie wiedziałam, jak ciężko będzie później), nie potrafiłam sobie wyobrazić, dlaczego ludzie chcą mieć więcej niż jedno dziecko. Pewnie oszaleli.

Tym z was, którzy są już rodzicami i tym, którzy są rodzicami więcej niż jednego dziecka, nie muszę tłumaczyć, bo wiecie. Teraz i ja wiem.

DRUGIE DZIECKO

6 czerwca 2012

Wczoraj okazało się, że jestem w ciąży. To będzie nasze drugie dziecko i mój mąż jest w siódmym niebie.

Już przez to przechodziłam i wiem aż za dobrze, co mnie czeka przez następne dziewięć miesięcy i później.

Cieszę się, że będę miała drugie dziecko, ale nie tak bardzo tym, co muszę przejść, żeby je urodzić.

Szukasz pocieszenia? Życzę szczęścia. Będziesz przerażona tymi wszystkimi rzeczami, które trzeba zrobić i których robić nie wolno, nerwami i tym, że czegoś lepiej nie robić, broszurami o macierzyństwie, plakatami i popularnymi magazynami dla rodziców.

Ale kiedy już urodzisz jedno dziecko, nikt ci nie może powiedzieć, że wie lepiej. Te z nas, które postanowiły mieć drugie dziecko, już wiedzą. Więc dlaczego się na to decydujemy?

Dlatego, że małe dzieci są fantastyczne. A jeżeli chcesz mieć swoje własne, trzeba przestrzegać konkretnych reguł. Wprawdzie niełatwo wybrać ojca zastępczego czy adoptować dziecko, ale mam wrażenie, że te z nas, które są biologicznie przygotowane i nie boją się otwierać drzwi na świat nowemu życiu, mają jednak trudne zadanie – potrzebujemy znacznie więcej niż tylko zrozumienia i współczucia.

Mój syn jest w drodze, kopie rozkosznie, kiedy piszę, a ja z przyjemnością donoszę, że mam znacznie bardziej „racjonalną” ciążę. Nie tracę czasu na zamartwianie się, wpadanie w obsesję, kupowanie ani bieganie za własnym ogonem. Spędzam czas, podążając za moją córką, głośno nazywając każdy przedmiot znany człowiekowi, który wskazuje palcem, chichocząc z głupich min, które robimy, kreatywnie czarując jadłospis, żeby jadła tyle warzyw, ile potrzeba, na nowo odkrywając wszystko na świecie oczami kogoś, kto nigdy przedtem tego nie widział i po prostu bawiąc się od świtu do nocy.

Moja córka sprawiła, że żyję chwilą – tą chwilą. Teraz nie ma już ucieczki. Dzieciaki nie dają nam szansy na dłuższą refleksję na temat tego, co już się zdarzyło, ani na rozmyślanie o tym, co niesie przyszłość. Oczywiście można poświęcić jakiś czas na myśli, kiedy się już człowiek położy do łóżka, ale kiedy wstaniesz, dzieci żądają od ciebie nieustannej uwagi, zaspokojenia wielu codziennych potrzeb – czyste pieluchy, przygotowanie posiłków czy nauka. Dzieci zmuszają cię do tego, żebyś była tu i teraz. Wyobrażam sobie, że w miarę, jak wzrasta liczba dzieci w domu, zmniejszają się możliwości na to, by żyć gdziekolwiek indziej niż właśnie tu i teraz.

Kiedy przygotowujesz się do narodzin drugiego dziecka (jeśli można to nazwać przygotowywaniem się), okazuje się, że wiele rzeczy traci na znaczeniu i teraz ono staje się coraz ważniejsze. Kolor ścian w pokoju dziecięcym nie jest aż tak istotny. Meble idealnie skomponowane z wystrojem wnętrz nie są obowiązkowe. Kosz na pieluchy nie musi być „niezbędną wygodą dla matki”, jak sugerują reklamy1. To, co mój synek będzie nosił, również niespecjalnie mnie zajmuje.

Przy mojej córce tyle było rzeczy, o których myślałam, że muszę je mieć. Ile godzin w poczekalni u ginekologa poświęciłam na przeglądanie magazynów dla rodziców (znacznie więcej niż spędziłam z końcówką urządzenia USG przyłożoną do brzucha lub z taśmą mierniczą, którą mierzyłam obwody), a to na pewno nie złagodziło mojego głodu posiadania wszystkich rzeczy, które są dla dzieci. Boże, mieć dziecko to był taki wydatek – ale przecież jest tyle rzeczy, bez których nie dam sobie rady! Czytałam o dziesięciu najlepszych chodzikach dla dziecka i byłam przestraszona, że niektóre kosztują 700 dolarów lub więcej. A idealny pokój dla dziecka? O tym też trzeba będzie pomyśleć – i z rozkoszą rzucałam się w planowanie. Muszę być cudowną matką. Nie ma miejsca na kompromisy.

Poruszyłam cały dom – od dachu do piwnicy. Sprzątałam, czyściłam, dezynfekowałam, malowałam. Ale kiedy wszystko już było przygotowane, okazało się, że wiele z tych rzeczy absolutnie niezbędnych, niezastąpionych i niewiarygodnie ważnych pozostało nietkniętych, wciąż w oryginalnych opakowaniach. A teraz tylko czeka, żeby komuś to podarować.

A co jak dotąd kupiłam dla dziecka numer 2? Dodatkowy fotelik do samochodu i kołyskę. To wszystko.

Doświadczenie bycia mamą daje ogromną swobodę w oczekiwaniu na pojawienie się kolejnego dziecka. Mnóstwo ludzi będzie oceniało, jaką będę mamą, ale to nieuniknione. Liczy się to, czy będzie cię obchodzić ich opinia, czy nie. Przedtem można było mnie porównać z niezwykle świadomą, skupioną na sobie uczennicą gimnazjum, która jest przekonana, że wszystkie oczy zwrócone są w jej kierunku i ktoś przez cały czas przygląda się krytycznie, jak wygląda. Czy pasuje do reszty towarzystwa? Czy ma modne dżinsy? Czy wygląda tak jak inne dziewczyny? A może się niepotrzebnie wyróżnia? Dzisiaj jestem po trzydziestce i zachowuję się dużo swobodniej. Nie przejmuję się wszystkim aż tak bardzo. Mało mnie obchodzi, że ludzi zobaczą mnie w tym czy innym ciuchu. Decyzje dotyczące garderoby przyszłej matki przychodzą znacznie łatwiej. Naprawdę nie interesuje mnie, co inni myślą. Moja mała córeczka ma taką postawę od urodzenia i nawet o tym nie wie. Często zakładam jej ciepłą, szarą bluzę z kapturem, a ludzie myślą, że to chłopak. Ona się uśmiecha. Ja się uśmiecham. Żadnej z nas nie chce się tego poprawiać. To po prostu nic takiego.

Można sobie oczywiście wyobrazić jakąś rozhisteryzowaną pannę młodą, która przegląda „Vogue’a”, szukając idealnej sukienki, dodatków, miejsca oraz idealnego pana młodego, a na koniec czuje się niedowartościowana. Tyle rzeczy jest poza naszym zasięgiem, jeśli jest się przyszłą panną młodą albo świeżo upieczoną mamą. Tyle można mieć, jeżeli się tego wszystkiego chce. A tych, którzy tego chcą, może to kosztować fortunę.

Myślę o tych wszystkich narzeczonych, którzy spędzają tyle czasu, planując swoje wesela, że zapominają o tym, by pochylić się nad osobą, z którą zamierzają się związać. Wszyscy byliśmy na takich imprezach – samo wesele było jak bajka, zachwycające, ale można było od razu przewidzieć, iż małżeństwo nie przetrwa dłużej niż rok czy dwa. To w gruncie rzeczy bardzo smutne, ale planowanie małżeństwa czy dziecka może czasami zaćmić nam obraz prawdziwej sytuacji.

Musisz wiedzieć na pewno – całym sercem i duszą, że osoba, z którą spędzisz resztę życia, jest tą jedyną. Bądź przekonana i wiedz, że kiedy będziesz miała dziecko, jedyną rzeczą, która się naprawdę liczy, jest to, żeby było zdrowe i szczęśliwe.

Podczas pierwszej ciąży byłam absolutnie gotowa na to, żeby sprostać wszelkim oczekiwaniom przyszłej matki. Obsesja zajmowania się wszystkimi rzeczami, które według mnie były potrzebne i które musiałam kupić, była swoistą rozrywką i odwracała uwagę od tego, co działo się ze mną fizycznie.

„Dziecko tam się zmieści i tamtędy przejdzie?”

Całe noce się zamartwiałam. Podczas drugiej ciąży odsunęłam na bok wszelkie oceny, łącznie z oceną siebie samej. Unikałam ulotek i broszur o małym dziecku, sensacyjnych reklam i magazynów dla rodziców. Skupiałam się jedynie na cudownym dziecku, które już miałam i rozmyślałam o tym, jak jeszcze cudowniej będzie mieć dwójkę. Opiekowałam się moim dzieckiem i w rezultacie troszczyłam się lepiej o siebie samą, skupiając się tylko na tym, co mnie czeka i na niczym innym. Tak naprawdę niewiele możemy kontrolować podczas ciąży. Postanowiłam bardziej koncentrować się na tym, na co rzeczywiście mam wpływ. Jedną z tych rzeczy było moje zdrowie. Drugą – sposób, w jaki spędzam czas.

Dopiero mam się spotkać z moim przyszłym synem, a już mnie tyle nauczył. Wiem, że będę go kochać z miliona powodów, ale teraz kocham go dlatego, że dał mi drugą szansę na zajście w ciążę – tym razem bardziej szczęśliwą – i za to mu dziękuję.

Moja córeczka budzi się z drzemki, więc dam trochę odpocząć klawiaturze. Czas na zabawę.

OPIEKA W OKRESIE CIĄŻY

Kiedy byłam w szóstym miesiącu ciąży, pojechałam do mojego lekarza prowadzącego na badanie okresowe. Z reguły wyglądało to tak, że spędzałam co najmniej pół godziny w poczekalni i mniej więcej dwie minuty na wizycie.

Tamtego dnia wszystko działo się jednak dość szybko, a to zawsze jest miłe. Nie samo czekanie mnie dobijało, ale gorąco. Te małe salki zabiegowe są okropnie duszne. Myślę, że specjalnie cały rok utrzymują tam temperaturę około 30 stopni. Raz na jakiś czas, czekając na swoją kolej i pocąc się obficie, próbowałam otworzyć drzwi chociażby trochę z nadzieją, że z korytarza powieje chłodniejszym powietrzem. Proszono mnie wtedy uprzejmie, żeby drzwi były jednak zamknięte, w przeciwnym razie pani doktor nie będzie wiedziała, że jestem gotowa wejść do środka.

Dzisiaj byłam odpowiednio ubrana i czułam się w miarę komfortowo. Kiedy pielęgniarka mierzyła mi ciśnienie, spytała, jak się czuję.

– Fantastycznie – powiedziałam.

– Na nic się pani nie skarży? – spytała.

– Nie.

– Większość pań ma bardzo długą listę – odparła. – Ale to wspaniale, że pani idzie tak dobrze.

I szło mi doskonale. Poza bólem związanym z macierzyństwem i ciążą – dostawałam skurczów ramion od noszenia mojej półtorarocznej córeczki, a krzyż bolał mnie od dźwigania ciężaru rosnącego brzucha – tak naprawdę nie miałam się na co skarżyć. Naprawdę.

To była moja druga ciąża. Pierwsza była fizycznie większym wyzwaniem, bo moje ciało dostosowywało się do nowego doświadczenia. Tak naprawdę nie miałam żadnych problemów zdrowotnych.

Do gabinetu wszedł mój pan doktor. Zmierzył mi brzuch, powiedział, że testy glukozy wyszły świetnie i, jako że nie miałam do niego żadnych pytań, odesłał mnie do domu. Myślę, że nasze spotkanie twarzą w twarz trwało najwyżej półtorej minuty. Wychodząc, powiedział: „Dzięki tobie mam lekką pracę, Helen!”.

To całkiem możliwe, że lekarze i pielęgniarki są po prostu uprzejmi. A może moja ciąża jest jakąś anomalią. Pewnie kiedyś spotkam kogoś, kto rósł tak jak ja – od łona matki do dorosłości – komu na kolejne choroby podawano witaminy i odpowiednio odżywiano, a co ważniejsze – stosowano obie te rzeczy naraz, by zapobiegać chorobom. Mój brat i ja nigdy nie byliśmy u pediatry. To prawda. Byliśmy zapisani do pediatry, ale nie musieliśmy nigdy do niego chodzić. Moi rodzice nawet nie wiedzieli, gdzie ma gabinet, aż do pewnego dnia, kiedy przypadkiem obok niego przejeżdżali. Moja mama powiedziała – Patrz, to chyba tutaj?

Dla wszystkich, którym wydaje się, że moi rodzice byli absolutnie nieodpowiedzialni, mam następującą myśl do rozważenia – sekretem dobrego zdrowia nie jest unikanie lekarzy, ale to, że nie ma potrzeby do nich chodzić. Rozumiałam to jako dziecko, rozumiałam to jako studentka uniwersytetu i jako dorosła, a teraz rozumiem to jako matka. Oczywiście, że kiedy jesteś w ciąży, rozsądek nakazuje chodzić na wizyty kontrolne do lekarza lub położnej. I na pewno doceniałam ich pomoc, a oni cieszyli się, że jestem zdrowa.

Odpowiednia dieta i witaminy zawsze dobrze mi służyły. A teraz korzysta z tego moje dziecko. Ta książka pomoże także twojemu dziecku.

ROZDZIAŁ 2Witaminy a ciąża – fakty i mity

Bardzo rzadko zadajemy sobie najważniejsze pytanie – Co działa najlepiej?.

Prof. W. Todd Penberthy, Uniwersytet Florydy

Na rynku są dosłownie setki witamin dla kobiet w ciąży i dla tych, które myślą o ciąży – zarówno witamin na receptę, jak i tych sprzedawanych bez niej. Są one ważne i pomagają zachować zdrowie w ciąży, ale mogą nie spełniać potrzeb wszystkich kobiet i wszystkich dzieci.

Witaminy w optymalnych dawkach pomagają zdrowiu przyszłej matki i dziecku, aby urodziło się we właściwym terminie. Ale co to znaczy „optymalna dawka”? Jest tyle sprzecznych informacji, że warto się przyjrzeć temu, co mówią lekarze medycyny żywieniowej i co jest według nich korzystne. Dobrze również zwrócić uwagę na badania naukowe, które są w znacznej mierze pomijane.

W systemie ochrony zdrowia, zdominowanym przez współczesną medycynę opartą na farmaceutykach, medycyna ortomolekularna (żywieniowa) pozostaje w cieniu. Powinniśmy poświęcić jej trochę czasu. Gwoli szczerości – lekarze nie są kształceni w stosowaniu terapii witaminowej. Jeżeli podczas ciąży występuje jakiś problem, sięgają po farmaceutyki, a nie suplementy. My jednak mamy wybór. Mamy dostęp do bezpiecznych, naturalnych rozwiązań, niebędących czystą farmakologią. Możemy unikać leków na receptę, sięgnąć po witaminy i dodatki żywieniowe i w ten sposób uporać się z problemami występującymi podczas ciąży.

Farmaceutyki to nie odpowiedź, chyba że jesteś firmą farmaceutyczną.

„Orthomolecular Medicine News Service”, tom 4, nr 8, sierpień 2008

Obalimy mity mówiące, że witaminy są szkodliwe i pokażemy dowody na to, że suplementy witaminowe pomagają w ciąży, nawet w dawkach wyższych niż oficjalne zalecenia. W kolejnych rozdziałach będziemy się przyglądać każdej z witamin z osobna i omawiać jej zalety oraz bezpieczeństwo stosowania.

Nie wierzę w taktykę zastraszania, która zniechęca matki do tego, by brać terapeutyczne dawki witamin. Wierzę w to, co po latach praktyki stwierdzili lekarze zajmujący się medycyną ortomolekularną – wierzę w twarde dowody i w to, czego ja sama doświadczyłam w trakcie dwóch zdrowych ciąż.

Zgromadź jak największą ilość informacji. Sama zdecydujesz, czy medycyna żywieniowa jest dla ciebie odpowiednia. Porozmawiaj ze swoim lekarzem lub położną. Przyjrzyj się badaniom naukowym. Nie słuchaj ani przez chwilę tego, co próbują ci wmówić media. Czy ktokolwiek dzisiaj wierzy w to, co mówi się w telewizji? Czytaj, szukaj i sama dochodź do prawdy. To doświadczenie, które daje poczucie wolności – bycie odpowiedzialnym za swoje własne zdrowie.

CO OZNACZA SŁOWO „ORTOMOLEKULARNY”?

Medycyna oparta na żywieniu to medycyna ortomolekularna.

„Orthomolecular Medicine News Service”

Z samej definicji człon słowa „orto” oznacza „właściwy”. Medycyna ortomolekularna to medycyna żywieniowa – czyli praktyka korzystania z substancji odżywczych, które są znane naszemu organizmowi, a które zapobiegają chorobom oraz je leczą.

Dwukrotny zdobywca nagrody Nobla, Linus Pauling, zaproponował termin „ortomolekularny”, aby opisać wykorzystywanie „właściwych” molekuł do leczenia ciała i zachowania zdrowia. To wcale nie musi być trudne – powinniśmy tylko odpowiednio się odżywiać i wspomagać witaminami. „Każdy, kto chce się zapoznać z medycyną ortomolekularną, może zacząć od pełnowartościowych pokarmów, diety bezcukrowej i kilku witamin” – podpowiada pionier medycyny ortomolekularnej, dr Abram Hoffer1. To właśnie jest naszym celem, który – tak czy inaczej – spróbujemy osiągnąć podczas ciąży.

Słowo „ortomolekularny” opisuje sposób życia promujący zdrowie. Jest definicją sposobu żywienia organizmu tymi właśnie substancjami, które są mu niezbędne do życia. Do zachowania zdrowia potrzebne są substancje odżywcze. Podobnie jest z dzieckiem. Nasze zdrowie zależy od właściwych ilości substancji odżywczych. To prawda, że niektórzy potrzebują ich więcej niż inni2. I oczywiście „ortomolekularny” to trochę wymyślone słowo. Nie musimy go używać, zależy nam raczej na wypełnieniu go treścią.

Medycyna ortomolekularna działa w dwóch obszarach – zapobiegania i leczenia. Oba te obszary są ważne podczas ciąży. Naszym celem jest utrzymanie siebie samych i naszego dziecka w jak najlepszym zdrowiu – cel ten osiągamy, przyjmując odpowiednie dawki substancji odżywczych. Jeżeli podczas ciąży wystąpią jakieś problemy zdrowotne, to terapia żywieniowa staje się jeszcze ważniejsza. Ciąża to nie jest okres „testowania” farmaceutyków. Można leczyć choroby, dostarczając organizmowi właściwe substancje odżywcze, aby wspomóc samoleczenie i robić to bezpiecznie. Tym z nas, które wychowały się według dogmatów medycyny konwencjonalnej trudno będzie uwierzyć, że terapia żywieniowa jest skuteczna, niedroga i wolna od niepożądanych efektów ubocznych3. Jest bezpieczna dla nas i dla dziecka. Ja osobiście wiem, że działa i mam na dowód tego dwójkę zdrowych maluchów. Moja mama powiedziałaby to samo o nas – ona bowiem udowodniła to już w poprzednim pokoleniu.

Każdy, kto chce się zapoznać z medycyną ortomolekularną, może zacząć od pełnowartościowych pokarmów, diety bezcukrowej i kilku witamin.

Dr Abram Hoffer

ŻYWIENIE PRZED ZAJŚCIEM W CIĄŻĘ

Wszystkie kobiety w wieku rozrodczym powinny brać multiwitaminy. Oto dlaczego. Połowa wszystkich ciąż w Stanach Zjednoczonych to ciąże nieplanowane4. Połowa. Choć moment, w którym zaczynamy zwracać baczniejszą uwagę na dobre odżywianie, nigdy nie przychodzi za późno, to ideałem jest dbanie o zdrowie, zanim jeszcze zajdziemy w ciążę. Ciągle zbyt mało spożywamy warzyw i owoców5. Tylko 11% Amerykanów ma w swojej diecie zalecane ilości owoców i warzyw6. Rada na to jest prosta – połowa każdego talerza, który stawiamy przed sobą, powinna być pełna owoców i warzyw7. A jeszcze lepiej niech to będą warzywa i owoce organiczne. Przyglądając się jednak talerzom czy zawartości koszyków na zakupach, łatwo stwierdzić, że tak się nie dzieje. Nie ma substytutu dla diety bogatej w warzywa i owoce. Czy mogłybyśmy więc przynajmniej brać jedną tabletkę witaminową?

Nawet nieznaczna ilość witamin może wystarczyć, by zapobiec niedoborom. Dawki witamin w ilościach o wiele większych niż oficjalnie zalecane to dawki potrzebne, by zachować idealne zdrowie. Będą różniły się w zależności od osoby i jej aktualnych potrzeb. W suchej gąbce zmieści się więcej cieczy; organizm chory lub zestresowany potrzebuje więcej witamin8. Więcej witamin potrzebuje również kobieta w ciąży. Dlatego właśnie lekarze zalecają przyjmowanie witamin przed poczęciem dziecka. Czy nasze witaminy prenatalne wystarczą? Być może. Ty i twoje dziecko możecie dodatkowo zyskać na indywidualnie dobranych dawkach substancji żywieniowych, które będą najlepiej odpowiadały wam i waszym potrzebom.

MULTIWITAMINY CHRONIĄ PRZED WADAMI SERCA

Suplementacja multiwitaminą przez matkę jest bardzo korzystna dla rozwijającego się dziecka i niej samej. Kanadyjski „Journal of Obstetrics and Gynaecology” stwierdza: „Przyjmowanie kwasu foliowego i suplementów multiwitaminowych wśród kobiet w wieku reprodukcyjnym zmniejsza częstość występowania wad wrodzonych”9. W badaniu opublikowanym w „American Journal of Epidemiology” czytamy, że zażywanie multiwitamin podczas ciąży mogłoby zapobiec wadom serca. W omówieniu autorzy stwierdzają: „Okazało się, że ryzyko urodzenia dzieci z wrodzonymi wadami serca jest znaczenie mniejsze w grupie kobiet, które brały suplementy multiwitaminowe w okresie przed poczęciem”10.

Dobre odżywianie może pomóc w zajściu w ciążę i jej utrzymaniu. Już miałaś dziecko? Odpowiednio dobrana dieta pomoże twojemu ciału przygotować się na następne i dojść do siebie po urodzeniu poprzedniego. Stosowałaś w przeszłości hormonalną kontrolę urodzin? Pigułka, obok wielu innych skutków ubocznych, pozbawia twój organizm witamin B2, B6, B12, kwasu foliowego, witaminy C, magnezu i cynku11. Każda kobieta, która stosowała hormonalne środki kontroli urodzin, postąpiłaby mądrze, gdyby przyjrzała się swoim niedoborom żywieniowym i witaminowym, zanim zajdzie w ciążę.

CZAS POWIEDZIEĆ „NIE” FARMACEUTYKOM

Media poświęcają tyle czasu na informowanie nas, których witamin nie brać, że wiele kobiet dało się odstraszyć od suplementów diety, które byłyby dla nich korzystne. Nie biorą nawet multiwitaminy12. Co bardziej niepokojące, to liczba ludzi biorących farmaceutyki – 70% Amerykanów bierze co najmniej jeden lek na receptę13, podobnie jak ich pies14. Ponad połowa Amerykanów bierze dwa leki15, z których wiele – takich jak antydepresanty – może być szkodliwych dla rozwoju dziecka w łonie matki. Co gorsza, kobiety biorą leki częściej niż mężczyźni. „Kobietom jest przepisywane więcej recept niż mężczyznom w wielu kategoriach leków, ale zwłaszcza antydepresantów” – czytamy w raporcie kliniki Mayo16. A to oznacza, że dużo nieplanowanych ciąż może również łączyć się z wieloma niepożądanymi wadami wrodzonymi spowodowanymi braniem leków. Jako że połowa ciąż to ciąże nieplanowane, nie ma „dobrej” chwili dla kobiety, kiedy mogłaby brać leki na receptę. Te pierwsze parę miesięcy – oraz okres bezpośrednio je poprzedzający – to czas szczególnie ważny dla rozwoju normalnego, zdrowego dziecka. To nie czas na farmaceutyki na receptę, które mogłyby zrobić dziecku krzywdę. A jednak wiele kobiet bierze je i będzie brało. Inne mogą przestać przyjmować leki zbyt późno. Niektórym zaleca się kontynuację leczenia farmakologicznego bez względu na okoliczności.

Na ulotkach i opakowaniach wielu leków jest ostrzeżenie przed przyjmowaniem danego specyfiku w ciąży, podczas karmienia dziecka lub jeśli kobieta planuje w najbliższym czasie zostać matką. Na jednej z ulotek przeczytałam: „Nie należy brać tego leku po zajściu w ciążę”. Cóż, jeśli wiesz, że jesteś w ciąży, może to coś dla ciebie znaczy. Nieplanowane ciąże i prosty fakt, że możemy nie wiedzieć, że jesteśmy w ciąży aż do momentu, gdy spóźni nam się menstruacja, oznacza, że nasze dziecko może być wystawione na działanie leku, którego ulotka bardzo wyraźnie ostrzega przed przyjmowaniem go w pierwszych miesiącach ciąży.

„Po prostu powiedz lekom nie” – to bardzo dobra rada. Wiemy, jak mówić „nie” alkoholowi i papierosom, kiedy jesteśmy w ciąży. Możemy również powiedzieć „nie” farmaceutykom. Pomyślcie tylko – jeżeli farmaceutyk nie jest dobry dla rozwijającego się w łonie matki dziecka, to jak może być dobry dla nas? Domyślam się, że wiele kobiet, które biorą farmaceutyki ze względu na stan zdrowia, musi czuć, że nie mają innego wyboru – być może taki lek jest jedyną opcją (albo został w ten sposób przedstawiony).

„No, ale ja brałam leki tylko przez parę tygodni. Mam nadzieję, że dziecku nic nie będzie” – uspokajamy się.

Może naszemu dziecku nic nie będzie. A może właśnie będzie. Czas spojrzeć prawdzie w oczy – nie musimy przyjmować leków, aby czuć się dobrze. Jest inny sposób.

Wiele z nas ma tego świadomość. Jak powiedział Abraham Lincoln: „Nie można oszukiwać ludzi cały czas”. Robimy się mądrzejsze. Dochodzimy do pewnych rzeczy same. Ludzie, którzy brali farmaceutyki, a ich stan zdrowia się nie poprawił, wiedzą doskonale, że leki to nie jedyna odpowiedź. Ludzie, którzy poważnie cierpieli na skutek działania efektów ubocznych leków, lub mają dzieci, które z tego powodu cierpiały, już więcej tego nie zaakceptują. Wielu było świadkami braku skuteczności tego leczenia i dlatego też szukają zdrowszych, naturalnych sposobów. Nikt nas nie oszuka. Istnieje bezpieczniejszy i lepszy sposób. Ponieważ 75% wizyt w gabinetach lekarskich lub hospitalizacji kończy się przepisaniem leku na receptę17, nie możemy liczyć na lekarzy ani na media jako źródła rekomendacji witamin. Musimy same zadbać o własne zdrowie i zdrowie naszych nienarodzonych dzieci. Musimy same przyjrzeć się produktom żywieniowym. Będą one zawsze bezpieczniejsze niż leki. I kropka.

IDEALNA CIĄŻA

Jak by mogła wyglądać idealna ciąża? Jakbyśmy się w niej czuły? Jak by się zaczęła? Uważam, że byłoby bardzo miło, gdyby dzieci przynosiły bociany, ale najprawdopodobniej ciąża niemal idealna wyglądałaby mniej więcej tak:

Doktor Carolyn Dean, autorka ponad 30 książek o naturalnych metodach zachowania zdrowia, opisuje swoją wizję idealnej, „spokojnej ciąży”18. Wie, że dla większości z nas „całkowicie zrównoważone i harmonijne życie” może być poza zasięgiem19, ale ten problem na chwilę zostawmy na boku.

„W idealnym modelu oboje partnerzy powinni się powstrzymać od palenia papierosów, picia alkoholu, kawy, sięgania po leki bez recepty oraz te zapisywane na receptę przez sześć miesięcy przed poczęciem” – mówi doktor Dean. Powinni jeść organiczną żywność, która będzie wolna od inżynierii genetycznej, pestycydów, herbicydów, hormonów i innych wspomagaczy chemicznych powszechnych w żywności przetworzonej i produkowanej dla masowego odbiorcy. Dla obojga partnerów poziom stresu powinien być minimalny, regulowany przez modlitwę i medytację, głębokie oddychanie, codzienne ćwiczenia fizyczne i pełną miłości, łagodną postawę w stosunku do życia i innych ludzi”20. Później, w idealnym modelu ciąży, te zdrowe zachowania będą kontynuowane – mówi doktor Dean. Świeżo upieczona mama będzie zwracać szczególną uwagę na dietę, ćwiczenia fizyczne, regularne masaże, medytację i razem z partnerem stworzą dla dziecka bezpieczny i pełen miłości dom, wolny od szkodliwych substancji takich jak dym papierosowy i toksyczne detergenty21.

Brzmi przyjemnie, prawda? Zdrowa mama, zdrowe dziecko i bezproblemowe narodziny. Tak, to byłoby idealne. A co, jeżeli byłoby to również możliwe? Jak czułyby się matki, jeśli byłyby w stanie zbliżyć się maksymalnie do modelu idealnej ciąży? Jak wpłynęłoby to na dziecko? Jakie korzyści zdrowotne mieliby matka i dziecko – teraz i w przyszłości?

Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, nie ma w tym nic niemożliwego. Jest wiele kobiet, które mogłyby postępować dokładnie tak, jak opisuje to doktor Dean. Duża część mogłaby trzymać się przynajmniej części tych zaleceń. A wiele rodzin mogłoby na tym bardzo skorzystać, jeśli tylko zwracałaby większą uwagę na wszystkie aspekty zdrowego stylu życia. Jeśli zdrowie dziecka i nas samych uznamy za najważniejsze, to zalety zdrowego stylu życia nie ograniczą się do okresu ciąży. Wyobraźmy sobie – jak nazwałby to mój ojciec – „epidemię zdrowia”, która nastąpiłaby, jeśli wszyscy Amerykanie próbowaliby żyć w ten sposób.

W idealnej wersji dostarczalibyśmy organizmowi wszystkie witaminy, minerały i inne substancje odżywcze, dzięki świadomemu wyborowi produktów, mądremu przygotowaniu potraw i niejedzeniu w pośpiechu. Ale rzeczywistość wygląda inaczej. Nasza dieta jest, łagodnie mówiąc, niewystarczająca. Co gorsza, większość żywności, którą można kupić w sklepach, to produkty przygotowane z niezdrowych, niestarannie dobranych składników. W związku z tym suplementacja witaminowa staje się jeszcze ważniejsza w programie prozdrowotnym ciąży.

ŻYWIENIE MATKI A ROZWÓJ PŁODU

Zdrowie dziecka zależy od tego, co je jego matka, ale na tym się przecież nie kończy. Zgodnie z tym, co pisze „Journal of Nutrition”: „Promowanie optymalnego żywienia nie tylko zapewnia optymalny rozwój nienarodzonego dziecka, ale również zmniejsza ryzyko występowania chorób chronicznych u dorosłych”22. Czy chcesz, aby twoje dziecko było zdrowe teraz i w przyszłości? Odżywiaj się właściwie i przyjmuj witaminy. „Żywienie jest najważniejszym wewnątrzmacicznym czynnikiem środowiskowym, które zmienia ekspresję genomu płodu. To znaczy, że zmiana w żywieniu płodu i jego stanu hormonalnego może spowodować adaptacje rozwojowe, które permanentnie zmienią strukturę, fizjologię i metabolizm dziecka, a zatem będzie ono miało predyspozycje do chorób układu trawiennego, hormonalnego i sercowo-naczyniowego w życiu dorosłym”23.

To, co jemy, nie tylko wpływa na zdrowy rozwój dziecka w macicy, ale również na predyspozycje do pewnych chorób w późniejszym okresie. Koncepcja „programowania płodu” i potencjał „chorób pochodzenia płodowego w życiu dorosłym”24 oznacza, że będąc w ciąży, wywieramy głęboki wpływ na całe życie dziecka za każdym razem, kiedy jemy posiłek lub postanawiamy wziąć witaminy. Ograniczone spożycie substancji odżywczych może na stałe zmienić fizjologię i metabolizm dziecka25. Ponadto, jak czytamy w „Journal of Nutrition”, te „programowane” zmiany mogą być początkiem szeregu chorób w późniejszym wieku, między innymi choroby wieńcowej oraz schorzeń takich jak udar, cukrzyca i nadciśnienie26. To wszystko jest zadziwiające. A jednak ma przecież głęboki sens, prawda?

Niewykluczone, że na tym nie koniec. Może to idzie nawet dalej – znacznie dalej niż można by przypuszczać – twierdzi Andrew W. Saul, autor i współautor wielu książek z dziedziny medycyny ortomolekularnej, m.in. The Vitamin Cure for Infant and Toddler Health Problems. Komórki jajowe u kobiety tworzą się na bardzo wczesnym etapie rozwoju płodu żeńskiego. Innymi słowy, wszystkie komórki jajowe kobiety tworzą się, gdy ona sama rozwija się w łonie matki, zanim się jeszcze urodzi – mówi Saul. A to oznacza, że dieta twojej babci miała znaczący wpływ na twoją anatomię. To, co wygląda na problem czysto genetyczny, może okazać się problemem żywieniowym. Nazywam to „dziedziczeniem jadalni”. Problem nie jest genetyczny lub wyłącznie genetyczny tylko dlatego, że wystąpił w łonie matki. Nauka wie od lat, że wiele konkretnych wad wrodzonych ma bezpośredni związek z niedoborami określonych witamin”27.

W pewnym sensie kobiety ciężarne dosłownie żywią własne wnuki. Koncepcję „dziedziczenia jadalni” dodajmy do czynników środowiskowych i przyzwyczajeń żywieniowych, które podpatrzyliśmy u rodziców, a okaże się, że żywienie może być większym elementem układanki niż genetyka.

Kiedy samolot schodzi do lądowania, instruują nas, byśmy najpierw założyli maskę tlenową, a później świadomie założyli maski tlenowe naszym dzieciom. Aby się o nie zatroszczyć i uchronić je od choroby teraz i w przyszłości, musimy dbać o siebie podczas ciąży. Powinniśmy przede wszystkim zrozumieć, jak wielki wpływ na życie naszego dziecka ma to, co sami spożywamy.

DAWKOWANIE WITAMIN I OGRANICZENIE BADAŃ

Trudno zmusić człowieka, żeby coś zrozumiał, kiedy jego pensja zależy od tego właśnie, by nie rozumiał.

Upton Sinclair

Jeżeli na złamaną nogę przykleimy tylko plaster, być może zrozumiemy, dlaczego się nie goi. Trudniej zrozumieć, jak naukowcy mogą podawać małe, nieskuteczne dawki witamin, a później twierdzić, że są bezużyteczne, albo – co gorsza – szkodliwe. Liczne badania udowadniają ich bezpieczeństwo, zalety dla zdrowia oraz skuteczność w leczeniu chorób, gdy podaje się je w dawkach znaczenie większych niż przeciętne. A to z kolei przekłada się na skuteczność terapii witaminowej podczas ciąży.

Istnieje ogromna ilość badań dowodzących korzyści przyjmowania znacznych ilości witamin podczas ciąży. Dużą część tych badań zupełnie zignorowano. Cenzura w znacznej mierze wpływa na to, dlaczego nie znamy faktycznej skuteczności terapii witaminowej. To jeden z powodów, dla których czułam się zmuszona do napisania tej książki.

RDA I DOMNIEMANE DOPUSZCZALNE GÓRNE GRANICE SPOŻYCIA

RDA[1]

Dr Steven F. Hotze

Ważne badania naukowe zostały zmarginalizowane po oświadczeniach ministerstwa zdrowia na temat tego, co jest jakoby „bezpieczne” w zakresie poziomu spożycia witamin. Ostatecznym autorytetem w Stanach Zjednoczonych są tabele określające zalecane ilości dziennego spożycia (RDA). Ustalając górną granicę spożycia witaminy C na poziomie 2000 mg dziennie, skazujemy każde badanie, którego autorzy będą chcieli zastosować większe dawki w badaniach na ludziach, na oskarżenie, że jest nieetyczne. Nawet jeśli poszczególne badania wymagają znacznie większych dawek tej witaminy, by skutecznie leczyć konkretną chorobę. Wyobraźmy sobie na przykład, że górna granica tolerowanego spożycia wody to osiem szklanek dziennie. Jeśli naukowcy do uczestnictwa w badaniu dotyczącego odwodnienia organizmu zaprosiliby wyłącznie biegaczy ultramaratonów i zawodowych sportowców, to takie badanie mogłoby potencjalnie wykazać, że woda nieskutecznie przeciwdziała odwodnieniu. Oczywiście sportowcy potrzebowaliby ilości wody większej niż osiem szklanek, by zapewnić sobie właściwe nawodnienie organizmu. „Każde badanie można ustawić tak, by zakończyło się fiaskiem” – mówi doktor Saul. „Jednym ze sposobów zapewnienia niepowodzenia badania jest wykonywanie nonsensownych testów. Nonsensowny test jest pewny, kiedy do badań weźmiemy niedostateczną ilości substancji, której skuteczność będziemy analizować. Jeśli podasz dawki witamin na poziomie RDA, nie oczekuj wyników terapeutycznych”. To nie wszystko. „W znacznym stopniu problem polega na naturze samego badania” – mówi ekspert ds. żywienia, Jack Challem. „Badania skupione tylko na jednym składniku odżywczym są z natury kalekie, bo próbują wyizolować i oddzielić efekty poszczególnych składników odżywczych. Takie badanie może być skuteczne w przypadku farmaceutyków, ale składniki odżywcze zawsze ze sobą współdziałają. Żaden rozsądny lekarz nie będzie leczył ani próbował zmniejszać ryzyka choroby, podając tylko jeden składnik odżywczy”28.

Rzekomy „tolerowany górny poziom spożycia”, arbitralnie ustanowiony przez nasze ministerstwo zdrowia, ogranicza badania takimi właśnie wskazówkami dotyczącymi „bezpieczeństwa”. Oczywiście ustawienie w rzędzie kilkudziesięciu kobiet ciężarnych i podawanie im coraz wyższych dawek witamin, żeby zobaczyć, co się stanie, jest nieetyczne. Niemniej jednak ograniczenia narzucane na badania witamin nie odnoszą się do kobiet z kategorii prenatalnej. Ponadto RDA i tolerowane górne poziomy spożycia są podobno oparte na tym, czego potrzebują „zdrowe osoby”. Stres, ciąża, choroba i dziesiątki innych czynników – wszystko to wpływa na nasze zdrowie. Wiara w to, że zdrowa dieta dostarczy wszystkim tyle witamin i minerałów, ile potrzebują, to myślenie życzeniowe. To nieprawda. Suplementacja jest potrzebna, by wspomagać zdrową dietę, a jeżeli nie je się zdrowej żywności, suplementacja jest tym bardziej uzasadniona.

Tam, gdzie to możliwe, powołuję się w tej książce na RDA oraz tolerowane górne poziomy spożycia. Czynię tak nie dlatego, że się z nimi zgadzam, ale by poinformować czytelnika. Chociaż są takie przypadki, w których RDA może wystarczać zdrowej osobie, to znacznie większa liczba ludzi zyskałaby, przyjmując najważniejsze składniki odżywcze w większych dawkach.

„Tolerowany górny poziom spożycia” w dzisiejszym kształcie wielu specjalistów od żywienia uważa za zbyt konserwatywne i w znacznej mierze teoretyczne. W swoim artykule Bezpieczny górny poziom suplementów odżywczych – wielki krok wstecz dr Alan R. Gaby, który ma również dyplom z biochemii i jest ekspertem w dziedzinie medycyny żywieniowej, zauważa, że granice wyznaczane przez RDA są przesadne i zbyt restrykcyjne29. Proponowane ramy „bezpieczeństwa” w tym kształcie mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc, zwłaszcza jeśli odstrasza się nas od efektywnych (często większych niż proponowane przez lekarzy medycyny konwencjonalnej) dawek witamin – niezbędnych, by uzyskać pożądany efekt terapeutyczny.

NIE TĘDY DROGA

Czy witaminami można sobie zaszkodzić? Oczywiście, można próbować. Wszystko można robić dobrze albo źle. To zrozumiałe, że będąc w ciąży, chcemy wiedzieć, czy coś jest dla nas i naszego dziecka szkodliwe. Tym niemniej „każda dyskusja o efektach ubocznych albo o reakcjach – tych toksycznych – bez określenia dawek jest bezsensowna, bo na poziomie zero nic nie jest toksyczne, a na wystarczająco wysokim poziomie wszystko jest toksyczne, łącznie z tlenem i wodą” – komentuje dr Abram Hoffer30. Na szczęście dla nas witaminy mieszczą się w tej samej kategorii, co woda i tlen. Są potrzebne do życia. Nam i naszemu dziecku.

Witaminy, nawet w bardzo wysokich dawkach, są niezwykle bezpieczne. Fakt, iż istnieje możliwość zaszkodzenia sobie witaminami, wcale nie oznacza. że jest to prawdopodobne albo łatwe. Niedobór lub brak witamin są znacznie bardziej powszechne niż szkody wywołane przedawkowaniem witamin. To samo dotyczy okresu ciąży.

A co to właściwie znaczy „przedawkowanie” witamin? Jeśli brać pod uwagę niskie zalecane ilości dziennego spożycia (RDA) i rzekome „tolerowane górne poziomy spożycia”, można wnioskować, że każda ilość witamin przekraczająca te wskazania to przesada.

To nonsens. Istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo zaszkodzenia sobie poprzez niedobór składników odżywczych niż ich nadmiar.

Dla witamin, w przeciwieństwie do leków, istnieje bardzo duży margines błędu i zakres bezpieczeństwa; podobnie jest z minerałami. Niezależnie jak na to spojrzeć, zarówno witaminy, jak i minerały, są znacznie bezpieczniejsze niż jakikolwiek lek na rynku.

JEŚLI TROCHĘ TO DOBRZE, WIĘCEJ – TO JESZCZE LEPIEJ

Powszechnie przytaczany argument krytyczny względem terapii witaminowej, który słyszymy z ust lekarzy i z mediów, brzmi tak: „Zwolennicy medycyny ortomolekularnej twierdzą, że jeśli trochę to dobrze, zatem więcej to na pewno lepiej”.

Zdarza się, że nadmiar to rzecz dobra. Jeśli chodzi o dawki witamin, mamy pewne ustalone pojęcia tego, co jest dawką „małą”, a co jest dawką „dużą”. Lekarze specjalizujący się w medycynie ortomolekularnej wiedzą, że niewielka dawka substancji odżywczej to z reguły dawka nieskuteczna31.

Ludzi, którzy przyjmują dużo witamin, postrzega się jako utracjuszy. Nie zgadzam się z tym absolutnie. Pieniądze wydane na bezpieczne, skuteczne składniki odżywcze są z reguły tego warte. Można przeznaczać pieniądze na to, żeby zachować dobre zdrowie albo na walkę z chorobą. Jedną z tych chorób jest rak. Innymi są schorzenia chroniczne. Słabe odżywianie niewątpliwie przyczynia się do zaistnienia jednych i drugich.

Fakty nie są optymistyczne. Coraz więcej dzieci zapada na raka32. Więcej będzie pacjentów z rakiem w bieżącym roku niż w poprzednim33. Mężczyźni, kobiety i dzieci będą zwracać się do najlepszych specjalistów medycyny i genialnych uczonych. Będą przyjmowani do najbardziej zaawansowanych ośrodków medycznych w kraju. A tragedia polega na tym, że tak czy inaczej rok w rok na raka umiera ponad pół miliona ludzi34.

Walka z rakiem i chorobami przewlekłymi zaczyna się w domu, nie w szpitalu. Spożywanie dużej ilości warzyw i owoców może nas uchronić przed wieloma nowotworami35 oraz chorobami chronicznymi36. Z badań wynika, że większe spożycie warzyw i owoców mogłoby zredukować ryzyko wystąpienia raka nawet o połowę37. Wzbogacanie diety różnorodnymi owocami i warzywami jest i zawsze będzie korzystne. Niech nikt nam nie wmawia, że jest inaczej.

Nasz rząd zaleca, żeby na połowie talerza były owoce i warzywa – to cel godny pochwały, ale trudny do osiągnięcia. Suplementacja witaminowa może pomóc w wypełnieniu luk żywieniowych i zapewnić coś, co Roger J. Williams, odkrywca kwasu pantotenowego (witaminy B5), nazywa „zabezpieczeniem żywieniowym”. Zapobieganie chorobie jest na pewno lepsze niż konieczność jej leczenia. Moim zdaniem jest to tym bardziej prawdziwe, kiedy jesteśmy w ciąży.

Mówi się ludziom, że zrównoważona dieta zapewni im wszystkie witaminy i minerały, których potrzebują. Mówi się, że nie potrzebują suplementów. Wręcz ostrzega się, że suplementy są szkodliwe. Czy widać tu jakieś skrzywienie? Zastanówmy się nad następującym faktem: artykuły, z których wynika, iż suplementy są niebezpieczne, stanowią 4% treści czasopism z najmniejszą ilością reklam firm farmaceutycznych, a aż 67% zajmują w czasopismach, w których tych reklam jest najwięcej38.

Ludzie odżywiają się niewłaściwie39. Wielu walczy z chorobami. Wciąż musimy sobie radzić z problemami zdrowotnymi, a ciąża nie jest żadnym wyjątkiem. Na szczęście mamy niefarmaceutyczną alternatywę poprawy zdrowia w zasięgu ręki – lepsze odżywianie.

Jeśli chodzi o składniki odżywcze, można spokojnie sięgać po duże ilości. Trochę to dobrze, ale często więcej to o wiele lepiej.

FARMACEUTYKI I WITAMINY

Niech oponenci terapii witaminowej podadzą przykład jakiegoś podwójnie ślepego, kontrolowanego przez placebo badania, na którym opierają swoje domniemania.Nie mogą, bo takich badań nie ma.

dr Abram Hoffer

Ponad sto tysięcy ludzi rocznie umiera z powodu zażywania farmaceutyków40. Są to zgony spowodowane lekami, które zostały przepisane i były przyjmowane zgodnie z zaleceniami. Nie mówimy tu o szkodach wyrządzonych przez błędy lekarskie, bo to jest zupełnie inna kategoria. „Co roku ponad półtora miliona Amerykanów cierpi z powodu błędów w podawaniu leków w szpitalach, gabinetach lekarskich i w domach opieki. Jeżeli pacjent jest w szpitalu, może oczekiwać przynajmniej jednego błędu w leczeniu farmakologicznym dziennie”41.

Z drugiej strony witaminy mają nadzwyczajne wyniki w zakresie bezpieczeństwa. Witaminy są dosłownie milion razy bezpieczniejsze niż farmaceutyki. Jeżeli „łatwiejsze” wydaje się to, co zaleca lekarz, należy polegać na jego ocenie bezpieczeństwa preparatu i brać dalej lek podczas ciąży. Jednak trzeba pamiętać, że narażamy się tym samym na znacznie poważniejsze ryzyko skutków ubocznych niż w przypadku zażywania witamin czy minerałów.

WIELKI BIZNES DODATKÓW I SUPLEMENTÓW?

Czasami słyszy się oskarżenia, że przemysł suplementów diety jest „ogromny”. „Moi koledzy dziennikarze piszący o zdrowiu, komentując badania naukowców negatywnie nastawionych do witamin, mają irytujący zwyczaj wskazywania, że suplementy witaminowe, zioła itp. to biznes wart rocznie 20 miliardów dolarów – jak gdyby chcieli powiedzieć, że zarabianie takich pieniędzy to oszukiwanie klientów” – mówi Jack Challem, reporter specjalizujący się w żywieniu42.

Oto inny punkt widzenia na tę sytuację. Jeżeli witaminy to „wielki biznes”, to biznes farmaceutyczny jest naprawdę monstrualny. „Lek Lipitor produkowany przez firmę Pfizer daje rocznie na całym świecie ponad 12 miliardów dolarów zysku” – mówi Challem. „Roczne dochody firmy Merck – tylko jednej z firm farmaceutycznych – to 23 miliardy dolarów na całym świecie. Cały przemysł farmaceutyczny tylko w Stanach Zjednoczonych ma dochody przekraczające 200 miliardów dolarów”. Takie fakty są po prostu nieobecne na stronach kolorowych magazynów, w audycjach radiowych i telewizyjnych, które krytykują suplementy diety i gloryfikują leki. Pamiętajmy, do czyjej kieszeni w rzeczywistości idą te pieniądze i kto naprawdę tutaj zarabia.

NIEZWYKŁE WYNIKI DOTYCZĄCE BEZPIECZEŃSTWA WITAMIN

Niepokoisz się o to, że bierzesz te tabletki podczas ciąży? I dobrze. Powinnaś zawsze zwracać uwagę na to, co przyjmujesz w ciąży. Przede wszystkim więc zacznijmy od rzeczy najbardziej oczywistej – nikt nie umiera od tego, że bierze witaminy. Poniższy artykuł wykazuje, jak niezwykle są one bezpieczne.

NIE BYŁO ZGONÓW SPOWODOWANYCH WITAMINAMI – ANI JEDNEGO W CIĄGU 27 LAT

Komentarz pióra dr Andrew W. Saula i dr Jagan N. Vamana opublikowany w „Orthomolecular Medicine News Service” [Serwis ortomolekularnych wiadomości medycznych] (OMNS), 14 czerwca 2011.

W okresie 27 lat suplementy witaminowe miały rzekomo spowodować śmierć w sumie 11 osób w Stanach Zjednoczonych. Nowa analiza Ośrodka Kontroli Zatruć w USA, zamieszczona w dorocznym raporcie, wskazuje, że w istocie nie było ani jednego zgonu spowodowanego witaminami… Ani jednego w ciągu 27 lat, bo w takim okresie dostępne były raporty. Amerykańskie Stowarzyszenie Ośrodków Kontroli Zatruć (AAPCC) przypisuje rocznie zgony witaminom w następującym zakresie:

2009: zero

2008: zero

2007: zero

2006: jeden;

2005: zero

2004: dwa

2003: dwa

2002: jeden;

2001: zero

2000: zero

1999: zero

1998: zero;

1997: zero

1996: zero

1995: zero

1994: zero;

1993: jeden

1992: zero

1991: dwa

1990: jeden;

1985: zero

1984: zero

1983: zero

Nawet jeżeli te liczby przyjmie się jako poprawne i nawet jeśli zawierają celowe lub przypadkowe zastosowanie preparatu, to ilość zgonów spowodowanych witaminami jest wyjątkowo niska – średnio mniej niż jeden zgon na rok przez ponad 25 lat. Według AAPCC przez 19 lat z tych 27, w których przeprowadzono badania, nie było ani jednego zgonu spowodowanego witaminami43.

Redakcja „Orthomolecular Medicine News Service” wciąż jednak nie mogła powstrzymać ciekawości – czy 11 osób rzeczywiście zmarło z powodu zażywania witamin? A jeżeli takie były fakty, to jak do tego doszło?

WITAMINY NIE STANOWIŁY ZASADNICZEJ PRZYCZYNY ZGONÓW

Określając przyczynę zgonu, AAPCC stosuje czteropunktową skalę kategorii, zwaną skalą relatywnej przyczyny zgonu (RCF). Punktacja na poziomie 1 oznacza „niewątpliwie odpowiedzialny”, 2 – „prawdopodobnie odpowiedzialny”, 3 – „przyczyniający się”, a 4 – „prawdopodobnie nieodpowiedzialny”. Z analizy danych kontrolnych zatruć na rok 2006, w których wymienia się jeden zgon z powodu witamin, wynika, że na skali RCF witamina otrzymała kategorię 4, czyli „prawdopodobnie nieodpowiedzialny”. Stąd zarzut, że w 2006 roku człowiek zmarł z powodu witamin, jest bezzasadny.

WITAMINY W ŻADNYM PRZYPADKU NIE BYŁY PRZYCZYNĄ ZGONU

W kolejnych siedmiu latach prowadzenia raportów jedna lub więcej spośród pozostałych dziesięciu domniemanych ofiar witamin, zgodnie z raportem AAPCC, nie znalazła się w żadnej kategorii na skali RCF. Jeżeli substancja w ogóle nie przyczyniła się do zgonu, nie można jej za zgon obwiniać.

Ponadto pozostały okres siedmiu lat nie przynosi dostatecznych dowodów na to, że jakakolwiek witamina była przyczyną zgonu.

Jeżeli nie ma wystarczających informacji na temat przyczyny zgonu i nie da się jej bez wątpliwości określić, to stwierdzenia, że witaminy powodują zgon, nie mają racji bytu. Chociaż suplementy witaminowe często obwiniano o to, że są przyczyną zgonu, nie ma dowodów na to, by takie domniemania poprzeć.

Jeżeli suplementy witaminowe są jakoby tak bardzo „niebezpieczne”, to gdzie są zwłoki?44

Dr Andrew W. Saul

Jeżeli chcemy dla siebie i dla naszych dzieci czegoś, co jest najbezpieczniejsze, zacznijmy od kwestionowania zażywania farmaceutyków podczas ciąży i przyjrzyjmy się naturalnym, bezpiecznym i skutecznym alternatywom. Mamy wybór. Mamy otwarte opcje. Nie musimy polegać na lekach, ale musimy (i polegamy) na składnikach odżywczych.

Ciąża ortomolekularna oznacza, że przyjmujemy optymalne dawki substancji odżywczych, a nie to, że jedynie unikamy niedoborów składników odżywczych. W tej książce omówię zalety zażywania optymalnych, zindywidualizowanych porcji witamin podczas ciąży, ich skuteczność oraz bezpieczeństwo, nawet w dużych dawkach. Czas odczarować lęki związane z witaminami.

WITAMINY NIE POWODUJĄ ZGONÓW. ANI JEDNEGO. BEZPIECZEŃSTWO SUPLEMENTÓW DIETY RAZ JESZCZE POTWIERDZONE PRZEZ NAJWIĘKSZĄ BAZĘ DANYCH AMERYKI.

Dr Andrew W. Saul, wydawca („Orthomolecular Medicine News Service”, 3 stycznia 2014)

Trzydziesty roczny raport Amerykańskiego Stowarzyszenia Ośrodków Kontroli Zatruć (AAPCC) donosi o braku zgonów spowodowanych złożonymi preparatami witaminowymi. Poza tym nie odnotowano żadnych zgonów spowodowanych witaminą A, niacyną, witaminą B6, witaminą C, witaminą D i witaminą E45.

Zgodnie z interpretacją AAPCC stwierdzono, że jedna osoba zmarła na skutek zażywania suplementów witaminowych w roku 2012. Ta jedna domniemana „śmierć” spowodowana była zażyciem „innych witamin z grupy B”. Jako że raport AAPCC bardzo konkretnie mówi, że nie było zgonów spowodowanych niacyną (witaminą B3) ani pirydoksyną (witaminą B6), zostaje nam kwas foliowy, tiamina (witamina B1), ryboflawina (witamina B2), biotyna, kwas pantotenowy i kobalamina jako pozostałe witaminy z grupy B, które można by o ten zgon oskarżyć. Niemniej jednak zapisy dotyczące bezpieczeństwa tych witamin są niezwykle pozytywne i nigdy nie potwierdzono żadnego zgonu spowodowanego ich zażyciem.

Nawet jeśli byśmy dopuścili, że jedno oskarżenie o zgon było słuszne, to jedna śmierć w roku wywołana suplementacją witaminową w całym kraju to zadziwiająco mała liczba. Ponad połowa mieszkańców Stanów Zjednoczonych codziennie zażywa suplementy diety. Jeżeli każda z tych osób zażyłaby dziennie jedną tabletkę, mamy do czynienia z liczbą 165 000 000 indywidualnych dawek dziennie, co rocznie daje 30 miliardów dawek. Jako że wielu ludzi bierze znacznie więcej niż tylko jedną tabletkę witaminową, to rzeczywiste spożycie witamin jest znacznie wyższe, a bezpieczeństwo suplementów witaminowych jest tym bardziej zadziwiające.

Doktor Abram Hoffer powtarzał wielokrotnie: „Nikt nie umiera od witamin”. Miał rację wtedy, kiedy to powiedział, a i dziś jego stwierdzenie jest prawdziwe. „Orthomolecular Medicine News Service” zaprasza do nadsyłania konkretnych dowodów naukowych, które bezsprzecznie wykazałyby, że jakiś zgon został spowodowany witaminą.

Takich dowodów nie ma. Sprawa jest zamknięta.

ZAŻYWANIE WITAMIN

Pierwszym niepożądanym skutkiem witamin jest przyjmowanie ich w za małych ilościach. Witaminy to niezwykle bezpieczne substancje.

Dr Andrew W. Saul

Odpowiedzmy na kilka pytań, które często słyszę na temat witamin i ciąży – ile powinniśmy ich brać, ile ja brałam, czy wydalamy wszystkie składniki odżywcze z moczem i czy można zapewnić sobie wystarczającą ilość witamin w pożywieniu.

CZY NIE WYSTARCZĄ WITAMINY, KTÓRE PRZYSWAJAMY RAZEM Z POŻYWIENIEM?

Niezależnie od tego, czy ktoś jest w ciąży, czy nie, twierdzenie, że możemy sobie zapewnić wszystkie składniki odżywcze wraz z dietą, jest z gruntu nieprawdziwe. To tylko ładnie brzmi.

Wystarczy pójść do sklepu na rogu, żeby przekonać się, że mamy niewiarygodnie szeroki dostęp do rzeczy, które nadają się do spożycia. Wiele z nich to produkty jadalne, ale nie wszystkie powinny być tak określane.

W każdym większym sklepie jest część poświęcona ciasteczkom i przekąskom, które mają zerową wartość odżywczą. W kolejnej znajdziemy chipsy i napoje gazowane. Człowiek projektujący sklep w ten sposób musiał mieć dobrą intuicję; wiedział, że podobne lubi podobne, dlatego na przykład makarony ułożono w pobliżu sosów pomidorowych. Półki w części z jedzeniem są przeładowane produktami, które można nazywać różnie – ale nie żywnością. Mamy tam plastikowe wiaderka pełne wafelków, ciasteczka w czekoladzie, całe góry cukierków i pralinek, które przyciągają wzrok wielu dzieci i dorosłych.

Drogie panie, spoczywa na nas wielka odpowiedzialność (nie przypadkiem to mówię) wydania na świat dziecka. Mamy nieskończenie silną motywację i obowiązek wobec naszych dzieci i naszych ciał – musimy je żywić pożywieniem najlepszym z możliwych. Przez większość czasu jesteśmy swoją własną publicznością. Przyglądamy się, jak nasze ciało się zmienia, rośnie i potężnieje, i zastanawiamy się, jak to jest, że ta mała osoba jest prawdziwa – że żyje w nas i z nas.

Niektórym uda się skrupulatnie przestrzegać diety podczas ciąży. Będziemy jadły dokładnie to, co trzeba. Odrzucimy wszystko, co nie zapewnia dobrego samopoczucia. Będziemy świadomie wybierały tylko najlepsze produkty i jadały lepiej niż kiedykolwiek w życiu. W końcu zdrowie dziecka jest tego warte.

Z drugiej strony większość z nas będzie prawdopodobnie postępowała zupełnie odwrotnie. Niezwykle ciężko jest w czasie ciąży jeść idealnie – dzisiaj, po pochłonięciu dwóch kubeczków musu czekoladowego, mogę was o tym zapewnić z pełnym przekonaniem. Nasi lekarze pewnie się z tym zgodzą i wątpię, żebyśmy spotkały się z wielką krytyką z ich strony. Czasem możemy usłyszeć ostrzeżenie, przynajmniej od tych, którym się do takich żywieniowych grzechów przyznajemy (to, że jesz łyżkami krem z eklerek na śniadanie, zachowaj dla siebie).