46,90 zł
Czasami nowe życie zaczyna się od... ucieczki
Diana Linos przedwcześnie traci matkę i zostaje sama z ojcem, który pod żadnym względem nie zasługuje na miano "kochanego tatusia". Dręczona przez niego siedemnastolatka w końcu postanawia uciec z domu i z miasteczka Fort Lauderdale. Jedzie do Miami, gdzie ma nadzieję rozpocząć nowe, lepsze życie.
Wydaje się, że szczęście w końcu się do niej uśmiechnie - Diana poznaje nowych ludzi i z wzajemnością się zakochuje. Sielanka nie trwa jednak długo. Dziewczyna bierze udział w wypadku, którego konsekwencje pozostaną z nią na długo. Czy skryta, zawsze dzielna Diana wreszcie się przełamie i odważy poprosić o pomoc?
Książka dla czytelników powyżej szesnastego roku życia.Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 223
Karina Kowalska
Breaking hearts
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Redaktor prowadzący: Adrian Matuszkiewicz
Redakcja: Janina Wojteczko
Korekta: Sylwia Mej
Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.
HELION S.A.
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 230 98 63
e-mail: [email protected]
WWW: beya.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
beya.pl/user/opinie/brehea
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
ISBN: 978-83-289-3211-1
Copyright © Helion S.A. 2025
Wszystkim tym, którzy potrzebowali pomocy, a bali się o nią poprosić.
Nie bójcie się i dajcie sobie pomóc.
Drogie Czytelniczki, drodzy Czytelnicy!
W trosce o Was informujemy, że w książce pojawiają się wątki takie jak: utrata bliskiej osoby, problemy rodzinne, przemoc, czy agresja, które mogą być nieodpowiednie dla osób wrażliwych bądź tych, które przeżyły traumę. Zalecamy ostrożność przy lekturze.
Pamiętajcie – jeśli zmagacie się z problemami, trudnym czasem, smutkiem, porozmawiajcie o tym z kimś bliskim lub zgłoście się po pomoc do specjalistów.
Drodzy Czytelnicy!
Jeśli jesteście wrażliwymi osobami i nie popieracie przemocy, zastanówcie się nad czytaniem tej książki. Główna bohaterka przeszła wiele w życiu i bardzo często prześladują ją wspomnienia. Są one nieprzyjemne. W myślach widzi ojca, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie.
Nie popieram takiego zachowania. Pamiętajcie, że wszystko, co jest tu opisane, nie jest prawdą. To fikcja literacka. Nie bierzcie przykładu z głównej bohaterki!
Nie jesteście sami. Zawsze znajdziecie światełko w tunelu.
Nie bójcie się prosić o pomoc!
Telefon zaufania: 116 111.
Nie powinnam tego robić, to było nierozsądne, ale zarazem najbezpieczniejsze. Ja po prostu tak dłużej nie mogłam. Trudno się tak żyje. Każdy ma całkiem dobre życie, tylko nie ja. Nigdy nie uważałam, że oczekuję wiele, starałam się polegać na sobie i jak najmniej oczekiwać od innych. Ludzie wokół zawsze byli wspaniali, a ich domy były jak z filmów – zawsze pełne radości i czułości. Ja jednak nigdy takiego nie zaznałam. Po śmierci matki działy się takie rzeczy, o których żaden normalny człowiek nie byłby w stanie nawet pomyśleć.
Krzywda, jaka czasami dzieje się innym, nie zawsze jest widoczna. W moim przypadku nigdy nie była.
Biegłam tak szybko, jak tylko się da. Nie rozglądałam się prawie w ogóle. Jedynie co jakiś czas sprawdzałam, czy ktoś mnie nie śledzi. Pół trasy przebyłam przez ciemny las, który wywoływał we mnie strach. Musiałam w końcu to zakończyć i uciec. Nie dałabym już rady dłużej, to by mnie wykończyło. Nigdy nie pomyślałabym, że mam aż tyle odwagi. Gdyby tylko moja mama o tym wiedziała, zapewne byłaby dumna. Odchodząc, na pewno chciała, abym miała normalny i kochający dom. Życie jednak potoczyło się w inny sposób i moja obecna sytuacja wyglądała całkowicie inaczej.
Teraz mamy już nie było. Musiałam radzić sobie sama, nie mogłam liczyć na pomoc innych.
Od samego początku miałam wyłączony telefon i nie wiedziałam, czy idę w dobrą stronę, ale intuicja mówiła mi, że tak jest. Nie było zbyt ciepło, ale też nie za zimno, więc szłam w samej bluzie. Miałam ze sobą wielki plecak, w którym trzymałam swój cały dobytek. Nie wiedziałam, czy ucieczka z Fort Lauderdale będzie dobrym pomysłem, ale to była moja jedyna szansa.
Wymknęłam się z domu po cichu o drugiej w nocy, a zaraz będzie dziewiąta rano. Nie wiedziałam, kiedy w końcu dojdę do Miami, ale liczyłam na cud. Przez całą noc szłam trochę przez miasto, a trochę przez las, gdzie nie było zbyt przyjemnie. Może i nie bałam się ciemności, ale za to obawiałam się niebezpieczeństw, które mogły się pojawić w każdym momencie.
Szłam głodna i właśnie docierało do mnie, jakie to było głupie. Mogłam chociaż zabrać ze sobą suchy chleb, ale nawet o tym nie pomyślałam. Buzowało we mnie zbyt dużo emocji, aby zastanawiać się nad takimi rzeczami. Jedyne, co mogłam teraz zrobić, to iść dalej i wypatrywać drogi. Musiałam skupić się tylko na jednym. Co prawda nie byłam w głębi lasu, ale niedaleko szosy. W wystarczającej jednak odległości, aby nikt mnie nie widział.
Zgodnie z moim planem zaraz powinnam wyjść na drogę, gdzie będę mogła złapać autostop i przejechać kilka kilometrów. Może było to dziwne, ale ja naprawdę nie miałam już siły. Brakowało mi też telefonu, ale nie chciałam go włączać – to groziłoby tym, że ojciec mnie namierzy. Na szczęście mój plan był już dawno dobrze przemyślany. Czekałam tylko, kiedy w końcu znajdę się w miejscu docelowym i będę mogła kupić nową kartę.
Szkoda, że nie da się przy okazji kupić nowego życia. Zrobiłabym wszystko, aby tylko móc je mieć. Byłabym wtedy najszczęśliwszą osobą na ziemi.
Na moim starym zegarku była już dwunasta. Według wcześniejszych obliczeń już dawno powinnam dojść do miejsca docelowego, ale niestety nic się nie zgadzało. Zostały mi jeszcze dwie i pół godziny drogi. Byłam pewna, że to opóźnienie było spowodowane przez moje powolne tempo marszu. Nie dawałam już prawie rady.
Szłam już drogą, obok jechały samochody. Mój plan ze stopem nie wypalił, stałam pięć minut i nikt się nie zatrzymał. Stwierdziłam, że pójdę dalej pieszo i nie będę zamawiać żadnego transportu, aby zaoszczędzić. Jednak kiedy został mi już naprawdę mały odcinek do przejścia, kompletnie opadłam z sił i stanęłam na rogu jednej z ulic.
Przez dłuższą chwilę łapałam oddech po mojej męczącej podróży. W pewnej chwili obok mnie przeszła jakaś kobieta, na oko trzydziestoletnia. Bez większego zastanowienia podeszłam do niej z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
– Przepraszam, czy mogłaby mi pani pomóc? – zapytałam, licząc na to, że się zgodzi.
Jedynie popatrzyła na mnie jak na idiotkę i mnie minęła. Moja nadzieja w oczach gasła, gdy patrzyłam, jak odchodziła bez słowa. Nie sądziłam, że na tym świecie istnieją jeszcze tak wredni ludzie. Przecież byłam miła i nie wyglądałam najgorzej. No dobrze, może trochę było po mnie widać, że odbyłam dłuższą podróż, ale to nie jest żaden argument usprawiedliwiający takie zachowanie.
Musiałam się zmusić do dalszej podróży. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu postoju taksówek. Na szczęście go znalazłam, co prawda po dwudziestu minutach, ale się udało. Podałam starszemu mężczyźnie z siwą brodą adres i ruszyliśmy.
Przejeżdżaliśmy przez różne dzielnice, zarówno biedne, jak i bogate. Dopiero teraz poczułam, co to znaczy wygodna podróż. Nogi mi odpoczęły, a przy tym trochę się ogrzałam, bo po tak długiej trasie faktycznie zrobiło mi się chłodno. A jedyną rzeczą, o której teraz marzyłam, był sen.
Po niecałych dwudziestu minutach dotarłam na miejsce. Taksówkarz nie wziął bardzo dużej kwoty, z czego byłam zadowolona. Przez większość jazdy starałam się być miła i prowadzić z nim rozmowę, więc może dlatego obniżył mi cenę, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Miami było piękne. Nie zatrzymałam się w samym centrum miasta, ale starałam się doceniać to, co mam. Wysiadłam z auta i stanęłam pod niewielkim, dwupiętrowym budynkiem, który trochę przypominał blok mieszkalny. Do lokali na parterze wchodziło się normalnie. By jednak dostać się do tych położonych na pierwszym piętrze, należało wejść po zewnętrznych schodach na zewnętrzny korytarz. Może nie był to najnowocześniejszy budynek, ale za to wyglądał w porządku i znajdował się w samym środku Flagami.
Od początku miałam wszystko przygotowane, więc teraz jedynie stanęłam pod właściwymi drzwiami i wyjęłam klucz z doniczki, która stała na parapecie. Nie wiem, kto wpadł na tak idiotyczny pomysł, bo to chyba było zbyt oczywiste dla złodzieja, ale na szczęście klucz był tam, gdzie powinien, więc nie myślałam o tym dłużej. Rozejrzałam się jeszcze dookoła, włożyłam klucz do zamka, przekręciłam go, po czym weszłam do środka.
Moje małe mieszkanko znajdowało się na piętrze. Zaraz po wejściu od razu dostrzegłam niewielką kuchnię z salonem. Była naprawdę urocza, urządzona w ciemnym drewnie. Ściany były żółte, co nie wyglądało zbyt estetycznie. Starałam się na to nie zwracać uwagi. Na lewo miałam drzwi do sypialni, która była prawie pusta. Stało tu jedynie łóżko i szafa na pół ściany. Łazienka jak to łazienka – mała, ale wystarczająca. Niczego więcej nie potrzebowałam.
Przez swoją pracę, jeśli w ogóle można to nazwać pracą, zarobiłam trochę pieniędzy. Dzięki temu wszystko wcześniej zarezerwowały mi osoby wykonujące ten sam zawód co ja. Dobrze, może nie będę nazywała tego zawodem, bo to zdecydowanie nim nie jest, ale to właśnie one mi pomogły. Oczywiście nie powiedziałam im, czemu się wyprowadzam, bo nie chciałam współczucia. Pewnie by mi pomogły ten problem rozwiązać, ale ja stwierdziłam, że to są moje sprawy. Nie byłam w stu procentach pewna, czy się nie domyślają. Być może tak było i coś z tyłu głowy im podpowiadało, co może dziać się u mnie w domu, ale ponieważ nie miały żadnych dowodów, nie zareagowały. Więc sama to wszystko zakończę.
Kiedy byłam już pewna, że drzwi za mną były zamknięte, od razu rzuciłam się na łóżko i odetchnęłam z ulgą. Musiałam odpocząć po tak długiej podróży. Moje nogi ledwo się poruszały, dlatego zamierzałam się teraz przespać, aby nabrać więcej sił. Prawdopodobnie nie minęła nawet minuta, a zdążyłam zasnąć jak niemowlak.
***
Robiłam sobie swoją ukochaną kawę. Lodówka nie była pełna, ale w jednej z szafek znalazłam swój przysmak. Miałam naprawdę wielkie szczęście. Pewnie ktoś, kto mieszkał tu przede mną, ją zostawił, a ja oczywiście się nią poczęstowałam.
Musiałam coś zjeść, bo była już osiemnasta, a ja dalej nic nie przełknęłam. Umierałam z głodu przez całą drogę, a teraz mój żołądek jeszcze bardziej domagał się jedzenia.
Wypiłam kawę w pośpiechu, żeby jak najszybciej wyjść z mieszkania i iść do sklepu. Przez okno dostrzegłam piękny zachód słońca, na którym przez chwilę zawiesiłam swój wzrok.
Postanowiłam udać się do najbliższego sklepu, żeby zrobić małe zakupy na dziś.
Zgasiłam wszędzie światła i wyszłam. Droga do sklepu zajęła mi jakieś pięć minut. Na uszach miałam swoje stare słuchawki, więc skupiłam się totalnie na sobie. Szłam przed siebie i starałam się dojrzeć jakikolwiek sklep. Wokół mnie nie było zbyt dużo ludzi. Chodzenie po opustoszałej ulicy nie było zbyt mądre, więc cieszyłam się, że co jakiś czas ktoś przechodził obok mnie.
Po chwili ukazał mi się osiedlowy market, który wyglądał na mocno zaniedbany. Budynek totalnie do siebie nie przyciągał, a raczej odstraszał. Natychmiast zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem zaraz nic nie spadnie mi na głowę. Starałam się o tym nie myśleć, zwłaszcza że niepotrzebne mi teraz kłopoty. Przerażało mnie to, że mogłoby mi się coś stać, a nie ma ze mną opiekuna. Wówczas ojciec by mnie znalazł i wszystko by się skończyło. Nie chciałam o tym myśleć i jak najszybciej wyrzuciłam te obrazy z głowy.
Szybko ruszyłam do wnętrza budynku i zaczęłam rozglądać się po półkach. Środek był spory, produktów tu nie brakowało, więc mogłam zaszaleć. Ja jednak starałam się oszczędzać. Nie należałam do bogatych osób i dopóki znowu nie zacznę zarabiać, nie zamierzam wydawać wielkiej ilości pieniędzy. Ostatnio miałam przerwę, ale wielkimi krokami zbliżał się mój powrót do starej pracy.
Sięgnęłam po bułki, które wyglądały na świeże, i ruszyłam w poszukiwaniu dżemu. To wydawało się najłatwiejsze i najtańsze. Całkiem rozsądne rozwiązanie.
Dostrzegłam, że na kasie stała starsza kobieta o siwych włosach. Wyglądała uroczo w swoim roboczym stroju. Miała na sobie żółty sweter w kratkę i małe słodkie okulary. Sweter wyglądał na zabrudzony, pewnie od pracy tutaj, więc nie nadawał się na wyjście poza sklep. Jej uśmiech od razu przykuł moją uwagę. Stałam kilka kroków dalej, a mimo to widziałam, jak kobieta szczerze się uśmiecha. Rozczuliło mnie to.
Kiedy w końcu zgarnęłam wszystkie produkty, których potrzebowałam, podeszłam do kasy i zaczęłam je wykładać do zeskanowania. Pamiętałam o telefonie. Miałam swój ciągle w kieszeni, ale w moim bagażu znajdował się nowy, aby nikt mnie nie namierzył. Dłużej raczej nie wytrzymam bez komórki, dlatego musiałam już dzisiaj zakupić kartę.
– Dzień dobry, mogłabym prosić jeszcze kartę do telefonu? – spytałam.
Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Prawie tak, że było widać jej zęby. Być może była to sztuczna szczęka, ale wolałam się w to nie zagłębiać.
– Jasne, poczekaj tutaj, zaraz coś znajdę – odparła, szukając karty za ladą.
Minęła chwila, a kobieta już trzymała kartę w dłoni. Zeskanowała ją razem z resztą moich zakupów, a ja w tym samym czasie zaczęłam szukać gotówki po kieszeniach.
Kwota, którą wydałam, nie była duża, sporo zaoszczędziłam. Spakowałam zakupy do reklamówki, a kartę trzymałam w dłoni. Kiedy już miałam wychodzić, znowu usłyszałam ten uprzejmy głos:
– Poczekaj – powiedziała sprzedawczyni, wpatrując się we mnie błagalnym wzrokiem.
Spojrzałam na nią z lekko uniesionymi brwiami i zatrzymałam się przy drzwiach.
– Coś się stało? – zapytałam zdezorientowana.
– Uważaj na siebie – wyszeptała tak, abym mogła ją usłyszeć.
– Nie rozumiem? – odparłam.
O co może jej chodzić?
Kobieta wpatrywała się we mnie przez dłuższą chwilę, jakby się nad czymś zastanawiała.
– Nie znam cię, ale uważaj na siebie, ta okolica nie jest przyjemna o takich godzinach. Jest tu naprawdę pięknie, ale w nocy niebezpiecznie.
Spojrzałam na nią i przełknęłam ślinę. Poczułam dziwne i niepokojące dreszcze na swoim ciele. Jeszcze tego mi brakowało, aby jakieś bandziory tu chodziły. Nie dosyć, że kryłam się przed własnym ojcem, to jeszcze musiałam uważać na innych. Ze strachem w oczach kiwnęłam głową. Poczułam się niepewnie. Od razu pożegnałam się z kobietą i wyszłam z budynku.
Kiedy wracałam do siebie, zachód słońca nie był już prawie wcale widoczny. Niestety takie były uroki końca dnia. Po ostrzeżeniu, które usłyszałam z ust tej starszej pani, czułam się dziwnie. Miałam niepokojące myśli i nie wiedziałam, jak je opanować. Wracały do mnie moje lęki i modliłam się w duchu, żeby wszystko skończyło się dobrze.
Trzymałam w jednej dłoni swoje zakupy, a w drugiej kartę. Cieszyłam się, że w końcu będę mogła posiedzieć trochę na telefonie po tak długiej przerwie. Rzadko kiedy go nie używałam, więc było to dla mnie trudne doświadczenie. Dobrze, że nie musiałam czekać dłużej, bo chyba bym nie wytrzymała.
Ulica coraz bardziej pustoszała, dlatego przyspieszyłam. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie zaczepiał. Bałam się, że ktoś mnie zaatakuje. Nie znałam tu ulic i nie miałam przy sobie nic do obrony. Musiałabym radzić sobie sama, bo tutaj nie znałam totalnie nikogo.
Moim celem na najbliższe dni było poznanie nowych osób. Chciałabym mieć kogoś życzliwego obok siebie. Nigdy nie byłam zbyt towarzyska, ale na pewno czułabym się lepiej, gdybym kogoś poznała.
Gdy otwierałam drzwi do mieszkania, obejrzałam się za siebie. Nie zauważyłam niczego podejrzanego, więc weszłam do środka. Zamknęłam od razu drzwi i zaciągnęłam zasłony. Szybko wyciągnęłam nowy telefon, aby w końcu się nim zająć. Odkładałam na niego przez ostatni czas pieniądze, co wcale nie było takie proste. Kupiłam go tydzień temu, a teraz była idealna okazja, by go odpakować. Nie chciałam, aby ktokolwiek znał moją lokalizację. Poprzedni telefon wyjęłam i położyłam na stoliku, żeby potem się go pozbyć. Nie miałam zamiaru go odpalać. Nowy był lepszy od poprzedniego, był nowocześniejszy i miał działać płynnie. Cieszyłam się z tego zakupu. Włożyłam do niego kartę, którą dzisiaj kupiłam. Po chwili mogłam już wszystko instalować.
Minęło kilka minut, zanim wstałam i ruszyłam po swój notes. Miałam w nim zapisane numery telefonów. Nie było ich dużo. Zostawiłam jedynie te najważniejsze. Albo do przyjaciół, którzy i tak pewnie się nie odezwą, albo do ludzi z pracy. Jeden z kontaktów nosi nazwę „Krasnal”. Brzmi śmiesznie. Ma to związek ze wzrostem tej osoby, bo faktycznie jest niska, ale to nie ma znaczenia. Jest jednym z najniebezpieczniejszych ludzi z mojego starego osiedla. Lubię go, ponieważ jest naprawdę koleżeński, a w dodatku mam do niego szczególny stosunek. Zawsze mogłam na niego liczyć, kiedy tylko tego potrzebowałam. Większość ludzi się go boi. Ma tylko dwadzieścia lat, a robi naprawdę dużo jak na swój wiek. Nieraz słyszałam, że został w jakiś sposób skrzywdzony, ale nigdy nie miałam odwagi go o to zapytać.
Sama nie miałam nigdy idealnego życia. Nie byłam również tak odważna, aby z nim na ten temat porozmawiać. Teoretycznie moglibyśmy się dogadać i wzajemnie się wspierać, ale ja chyba bym tak nie potrafiła. Nie jestem z nim na tyle blisko, żeby zagłębić się w jego osobiste sprawy. A do tego dochodzi jeszcze jego praca, która jest naprawdę niebezpieczna. On ma swój świat, ja mam swój i lepiej, żeby tak zostało.
Nie mam pojęcia jak wygląda jego sytuacja rodzinna. Zawsze uważałam, że wszyscy wokół mnie mają świetnych rodziców i to u mnie jest najgorzej. Teraz, gdy na to patrzę, dostrzegam, że może nie jestem jedyna, że jest więcej takich osób jak ja.
Prawda jest taka, że w życiu nikt nie ma łatwo. Pieniądze również nie zawsze dają szczęście. Od zawsze wiedziałam, że gdyby mój ojciec miał ich więcej, byłoby jeszcze gorzej. Wszystko zostałoby wydane i nie pozostałoby nic. Przy nim – z pieniędzmi czy bez nich – było źle. Każda opcja przy nim była fatalna. To pokazuje, że nawet z gotówką nie zawsze jest kolorowo. W moim przypadku byłoby jeszcze gorzej. Oba rozwiązania były tragiczne, dlatego wątpiłam, że jakiekolwiek inne kiedyś jeszcze znajdę.
Niczego nie byłam tak pewna, jak dzisiejszego dnia. Wszystko układało się po mojemu.
Wstałam rano w ciszy, o której marzyłam latami. Nikt nie krzyczał, nikt nikogo nie krzywdził. Po prostu byłam tylko ja i miałam spokój. Człowiek zawsze w takiej ciszy ma dużo czasu na przemyślenia. Może wtedy rozważyć wszystkie istotne sprawy, które go przygniatają.
Zawsze trudno było mi znaleźć swój prywatny kąt, w którym będę mogła pobyć sama. Jedyne możliwe ciche miejsce to pusty park o trzeciej w nocy. Niezbyt bezpieczne, ale czasami przydatne, kiedy naprawdę nie możesz niczego przeanalizować w swojej głowie. Moja cisza skończyła się w dniu, kiedy umarła moja mama.
Była to przepiękna kobieta. Nie wiem, co widziała w moim ojcu. Gdybym tylko mogła z nią teraz porozmawiać, świat stałby się lepszy. Czułabym się bezpieczniej.
Wszystko runęło dosłownie w kilka minut. Ojciec usiadł wtedy ze mną na kanapie i próbował mi wytłumaczyć, co się stało. Nie mogłam uwierzyć, kiedy mi powiedział, że już nigdy nie zobaczę matki, bo ona nie żyje. Przyczyną jej śmierci prawdopodobnie było samobójstwo. Nie wiem, czemu to zrobiła. Nie zostawiła żadnego listu, z którego mogłabym się tego dowiedzieć. Mój ojciec w tamtym momencie nie wyglądał na załamanego. Jako dziewczynka nie miałam o to do niego wielkiego żalu, bo niezbyt wszystko rozumiałam.
Miałam wtedy dziewięć lat i przez to nie miałam nic do powiedzenia. Tak samo w momencie, kiedy nie pozwolił mi iść na jej pogrzeb. Sama nawet nie wiem, czy on poszedł, bo kiedy wrócił, był pijany. Do tej pory pamiętam, że stałam wtedy przerażona, a po chwili zostałam przez niego uderzona w twarz. Nie wiedziałam za co, a on jedynie przyglądał mi się i wbijał we mnie złowrogi wzrok. Odczuwałam wtedy strach i miałam poczucie, jakbym to ja ją zabiła.
No ale to przecież on nas już dawno zabił. Zniszczył nas psychicznie. I to on mnie teraz krzywdził. Mama musiała mieć wszystkiego dosyć. Pewnie też była krzywdzona, kiedy tego nie widziałam. Potem dostawało się mnie. Lata mijały, a blizny ciągle robiły się większe i pozostały aż do dzisiaj. Człowiek, który krzywdzi ludzi, nie powinien nazywać się człowiekiem.
Rodzic powinien kochać swoje dziecko i okazywać mu uczucia, dawać wsparcie i miłość. On jednak skupiał się na alkoholu i przemocy.
Wczorajsze uwolnienie się od niego było moim wybawieniem. Dzisiaj miałam udać się do swojej nowej szkoły. To prywatna placówka, ale najtańsza ze wszystkich, dzięki czemu nie musiałam na nią wydawać fortuny. Zasada jest jedna: jeżeli zapłacisz, oni nic nie powiedzą. Dlatego to właśnie tutaj mogłam zapisać się do ostatniej klasy pod nazwiskiem Krasnala. Umówiliśmy się tak, że on jest moim ojcem. To trochę chore, zwłaszcza biorąc pod uwagę nasz wiek, ale liczyłam na to, że nikt się nie zorientuje. Nikt tego nie sprawdzał, więc byłam pewna, że wszystko pójdzie zgodnie z moimi oczekiwaniami.
Klasycznie z rana zrobiłam sobie kawę z resztek po wcześniejszych lokatorach. Dzisiaj wszystko smakowało zupełnie inaczej. Wszystko było dla mnie nowością. Nie czułam strachu, mogłam wstać wcześniej i swobodnie przemieszczać się po mieszkaniu, bo wiedziałam, że nikomu to nie będzie przeszkadzać.
Popijając gorący napój, sięgnęłam po swój telefon, z którego postanowiłam wysłać wiadomość do przyjaciółki. Nie zawsze układało się między nami idealnie, ale przy niej potrafiłam jakoś normalnie funkcjonować. Jej życie było cudowne, a rodziców miała kochanych, przez co nie lubiłam do niej przychodzić. Zawsze byli dla mnie mili i chciało mi się płakać, jak widziałam ich relacje z Judy. Ona zawsze była piękna i zadbana. Miała wszystko nowe, czego wielu jej zazdrościło. Jej jedyną wadą było chwalenie się tym. Ja należałam do osób, które nigdy tego nie robiły.
Tylko ja tak naprawdę nie miałam też czym się chwalić.