Archiprzewodnik po Europie - Robert Konieczny, Tomasz Malkowski - ebook

Archiprzewodnik po Europie ebook

Robert Konieczny, Tomasz Malkowski

3,8

Opis

Wędrówka przez najbardziej odważne budynki europejskie ostatnich kilku dekad.

Hala targowa w Rotterdamie, nad którą okrakiem stanął blok mieszkalny. Duńskie Muzeum Morskie zbudowane pod ziemią niczym scenografia z filmu science fiction. Drewniana kapliczka w Alpach będąca duchową esencją architektury. Uczelnia w Katowicach, która jest hołdem dla śląskich familoków.

To tylko kilka europejskich obiektów, które architekt Robert Konieczny i krytyk architektury Tomasz Malkowski uznali za warte zobaczenia. Każdemu obiektowi towarzyszy żywa dyskusja autorów. Dwie, czasami skrajnie odmienne opinie pozostawiają czytelnikowi miejsce na wyrobienie własnego zdania.

Robert Konieczny – uznany architekt, założyciel pracowni KWK Promes w Katowicach. Autor wielu wybitnych budynków zdobywających najważniejsze nagrody na świecie, w tym domu Arki w Brennej (tytuł najlepszego domu na świecie w konkursie Wallpaper Design Awards w 2017 r.), Centrum Dialogu Przełomy w Szczecinie (najlepszy budynek na świecie na World Architecture Festival 2016, ex aequo I nagroda w konkursie European Prize for Urban Public Space w 2016 r.). Członek prestiżowej Francuskiej Akademii Architektury.

Tomasz Malkowski – krytyk architektury i publicysta, pracował dla „Gazety Wyborczej”, „Architektury-murator”, współtworzył magazyn „ARCH”. Autor wielu artykułów i scenariuszy związanych z architekturą i historią architektury.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 301

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (12 ocen)
3
6
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Tuliaszn

Nie polecam

Spodziewałem się europejskiego Springera a dostałem listę - nie przegap TOP X tego lata. Pierwsza część to reklama Audi. Gdzie tu skryto architekturę, zapyta dociekliwy czytelnik. Autor sam wije się, szuka usprawiedliwienia i rzuca: "Design samochodu przyszłości to projektowanie światła i czasu dla pasażerów, przestrzeni dla nich i jej kształtu." Rozumiem, że pieniądze trzeba liczyć ale panowie, umiaru! Część właściwa to opis budynków. Niby jest to rozmowa autorów, ale nie ma między nimi interakcji, życia, dialogu. Wygląda to jak skrypt prezenterów akcji promocyjnej marki samochodowej. Zdarzają się pytania (zwykle retoryczne), niekiedy autorzy nie zgadzają się ze sobą, wszystko w ramach pięknie wyreżyserowanej gali. Aby nazwać książkę przewodnikiem w podsumowaniu zamieszczano krótkie notatki. Dowiemy się czy dany budynek jest muzeum, czy trzeba płacić za bilet i czy można go odwiedzać w poniedziałek. Bywa śmiesznie, Z informacji praktycznych dowiadujemy się że "W budyn...
20

Popularność




Au­to­rzy: Ro­bert Ko­niecz­ny, To­masz Mal­kow­ski

Pro­jekt gra­ficz­ny oraz opra­co­wa­nie: Bar­tło­miej Wit­kow­ski

Opra­co­wa­nie re­dak­cyj­ne: Ur­szu­la Czer­wi­ńska

Tekst pro­mo­cyj­ny Audi: Mar­cin Klim­kow­ski

Ko­or­dy­na­cja: Ali­cja Wa­sil­kow­ska

Wy­da­nie I,

Biel­sko-Bia­ła, 2020

Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.

ul. Za­po­ra 25; 43-382 Biel­sko-Bia­ła

tel. 338282828, fax 3382828289,

www.pas­cal.pl, pas­cal@pas­cal.pl

Prze­wod­ni­ki dla firm i agen­cji re­kla­mo­wych

cre­ati­ve@pas­cal.pl; www.pas­cal­cre­ati­ve.pl

Dys­try­bu­cja Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.

Au­to­rzy i wy­daw­cy tej pu­bli­ka­cji sta­ra­li się, by jej tekst był rze­tel­ny, nie mogą jed­nak wzi­ąć od­po­wie­dzial­no­ści za ja­kie­kol­wiek skut­ki wy­ni­ka­jące z wy­ko­rzy­sta­nia po­da­nych w niej in­for­ma­cji.

© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Pas­cal

ISBN 978-83-8103-728-0

Przy­go­to­wa­nie wer­sji eBo­ok: Ja­ro­sław Ja­bło­ński

Spis treści

Kar­ta ty­tu­ło­wa

Kar­ta re­dak­cyj­na

Wstęp

AT

Au­stria

CH

Szwaj­ca­ria

IT

Wło­chy

BE

Bel­gia

NL

Ho­lan­dia

LU

Luk­sem­burg

GB

Wiel­ka Bry­ta­nia

DK

Da­nia

NO

Nor­we­gia

SE

Szwe­cja

FR

Fran­cja

ES

Hisz­pa­nia

PT

Por­tu­ga­lia

DE

Niem­cy

CZ

Cze­chy

PL

Pol­ska

Wstęp

To­masz Mal­kow­ski: Przy­go­da z tą ksi­ążką za­częła się… Mogę spraw­dzić po zdjęciach w te­le­fo­nie, kie­dy do­kład­nie… 2 lu­te­go 2019 roku. Sie­dzie­li­śmy z Ali­cją Wa­sil­kow­ską, wy­daw­cą, i Bart­kiem Wit­kow­skim, gra­fi­kiem, w two­jej Arce w Bren­nej. Za­częli­śmy roz­ma­wiać o prze­wod­ni­ku i już przy wy­bo­rze pierw­szych bu­dyn­ków moc­no się po­kłó­ci­li­śmy. To mia­ła być ksi­ążka o naj­lep­szej wspó­łcze­snej ar­chi­tek­tu­rze w Pol­sce, a ty za­cząłeś tor­pe­do­wać ten po­my­sł.

Ro­bert Ko­niecz­ny: Nie wi­dzia­łem szans na za­pe­łnie­nie ca­łej ksi­ążki tyl­ko pol­ski­mi bu­dyn­ka­mi.

Ale prze­cież mamy w Pol­sce dużo do­brej ar­chi­tek­tu­ry, że nie wspom­nę o two­ich re­ali­za­cjach, któ­re zdo­by­wa­ją lau­ry na ca­łym świe­cie.

To nie jest tak, że w kra­ju nie mamy do­brej ar­chi­tek­tu­ry. Jest spo­ro po­rząd­nych bu­dyn­ków, ale usta­li­li­śmy prze­cież, że będzie­my szu­kać do prze­wod­ni­ka obiek­tów wy­zna­cza­jących nowe ście­żki roz­wo­ju w ar­chi­tek­tu­rze, często to­tal­nie pre­kur­sor­skich. I przy tak wy­so­ko po­sta­wio­nej po­przecz­ce wie­dzia­łem, że mu­si­my roz­sze­rzyć prze­wod­nik na całą Eu­ro­pę.

Pod­czas tego pierw­sze­go dnia pra­cy w two­im domu Ali­cja na­gle wy­krzyk­nęła: „Trze­ba was na­gry­wać, jak roz­ma­wia­cie o bu­dyn­kach. To jest żywe i in­te­re­su­jące!”. I tak przy­pad­kiem po­wsta­ła idea tej ksi­ążki, któ­ra jest w ca­ło­ści mó­wio­na. Mie­li­śmy na­pi­sać rze­tel­ne tek­sty o ka­żdym obiek­cie, a wy­szły nam z tego roz­mo­wy.

Ja w ogó­le je­stem ty­pem opo­wia­da­cza, do­brze się czu­ję pod­czas pro­wa­dze­nia wy­kła­dów, lecz go­rzej, kie­dy mam coś na­pi­sać. Wie­dzia­łem, że z two­im do­świad­cze­niem dzien­ni­kar­skim roz­mo­wy będą lep­sze. Ta for­mu­ła mi się od razu spodo­ba­ła, bo dzi­ęki niej czy­tel­nik może czuć się włączo­ny w dys­ku­sję. War­to­ścią do­da­ną tego prze­wod­ni­ka może być też to, że przy oka­zji pre­zen­ta­cji bu­dyn­ków po­ka­że­my, jak mo­żna roz­ma­wiać o ar­chi­tek­tu­rze.

A wia­do­mo, że wszy­scy Po­la­cy się zna­ją na ar­chi­tek­tu­rze, po­dob­nie jak na przy­kład na epi­de­mio­lo­gii czy pi­łce no­żnej.

Tak, ży­je­my w kra­ju eks­per­tów (śmiech). Ale mó­wi­ąc se­rio, wie­rzę w sens tej pu­bli­ka­cji, jej mi­sję – wiem, duże sło­wo – po­pu­la­ry­za­cji wspó­łcze­snej ar­chi­tek­tu­ry. Bra­ku­je mi ksi­ążek na ten te­mat, któ­re by­ły­by na­pi­sa­ne pro­stym i przy­stęp­nym języ­kiem, a do tego do­brze wy­da­nych i ze świet­ny­mi zdjęcia­mi.

Szu­ka­li­śmy do prze­wod­ni­ka jak naj­bar­dziej ró­żno­rod­nych obiek­tów – od ikon i zna­nych, na­gra­dza­nych bu­dyn­ków, po małe ka­pli­ce wiej­skie gdzieś na pro­win­cji czy obiek­ty prze­my­sło­we, mamy na­wet spa­lar­nię śmie­ci i na­staw­nię ko­le­jo­wą! Jed­nak przede wszyst­kim li­czy­ła się dla nas myśl sto­jąca za ar­chi­tek­tu­rą.

in­sta­gram.com/ro­ber­to­ko­niecz­ny

Ro­bert Ko­niecz­ny – uzna­ny ar­chi­tekt, za­ło­ży­ciel pra­cow­ni KWK Pro­mes w Ka­to­wi­cach. Au­tor wie­lu wy­bit­nych bu­dyn­ków zdo­by­wa­jących naj­wa­żniej­sze na­gro­dy na świe­cie, w tym domu Arki w Bren­nej (ty­tuł naj­lep­sze­go domu na świe­cie w kon­kur­sie Wal­l­pa­per De­sign Awards w 2017 r.), Cen­trum Dia­lo­gu Prze­ło­my w Szcze­ci­nie (naj­lep­szy bu­dy­nek na świe­cie na World Ar­chi­tec­tu­re Fe­sti­val 2016, ex aequo I na­gro­da w kon­kur­sie Eu­ro­pe­an Pri­ze for Urban Pu­blic Spa­ce w 2016 r.). Czło­nek pre­sti­żo­wej Fran­cu­skiej Aka­de­mii Ar­chi­tek­tu­ry.

Sam uwa­żam się za kon­cep­tu­ali­stę. I na­tu­ral­nie naj­bar­dziej in­te­re­su­ją mnie kon­cep­tu­al­ne pro­jek­ty, z moc­ną, wy­ra­zi­stą ideą. Cie­szę się, że uda­ło nam się stwo­rzyć taki zbiór bu­dyn­ków, któ­re wręcz prą do przo­du, nie­któ­re moc­no wy­prze­dza­ją swój czas lub tren­dy.

Pa­mi­ętasz, ile świet­nych obiek­tów nam wy­pa­dło? Choć do­brze wy­gląda­ły, były funk­cjo­nal­ne, to nie wi­dzie­li­śmy w nich szcze­gól­nie świe­żej my­śli.

Je­śli za bu­dyn­kiem nie stał ja­kiś wy­ra­zi­sty po­my­sł, to na­wet nie chcia­ło mi się o nim roz­ma­wiać. Bo co tu mó­wić – że jest ład­na ele­wa­cja i faj­ne pro­por­cje?

Jak uwa­żasz, do kogo ad­re­so­wa­na jest ta ksi­ążka? Gdy przy­stępo­wa­li­śmy do pra­cy, my­śle­li­śmy o czy­tel­ni­kach, któ­rzy choć tro­chę in­te­re­su­ją się ar­chi­tek­tu­rą wspó­łcze­sną.

Te­raz, kie­dy mam przed ocza­mi ca­ło­ść i wi­dzę tek­sty na­szych roz­mów ze zdjęcia­mi, to przy­po­mi­na mi to in­struk­cję czy­ta­nia ar­chi­tek­tu­ry. Często wy­ja­śnia­my krok po kro­ku, jak dzia­ła ja­kiś bu­dy­nek, jak zo­stał wpi­sa­ny w lo­kal­ny kon­tekst. Ar­gu­men­tu­je­my ka­żdy wy­bór obiek­tu w spo­sób lo­gicz­ny. My­ślę więc, że ta ksi­ążka jest dla wszyst­kich, któ­rzy chcą głębiej spoj­rzeć na ar­chi­tek­tu­rę. War­to być świa­do­mym użyt­kow­ni­kiem ar­chi­tek­tu­ry, bo jest ona wa­żnym ele­men­tem na­szej co­dzien­no­ści. A do tej świa­do­mo­ści pro­wa­dzi tyl­ko dro­ga przez edu­ka­cję.

Wa­żną częścią ar­chi­tek­to­nicz­nej edu­ka­cji są pod­ró­że. Te­raz, gdy ko­ńczy­my pra­cę nad ksi­ążką, świat znów zo­stał wstrzy­ma­ny przez glo­bal­ną pan­de­mię. Szczęśli­wie jesz­cze la­tem zje­cha­łem kil­ka kra­jów i zo­ba­czy­łem bu­dyn­ki, o któ­rych od daw­na ma­rzy­łem. Brak mo­żli­wo­ści la­ta­nia spro­wo­ko­wał mnie do sa­mo­cho­do­wej wy­ciecz­ki po Eu­ro­pie, ale dzi­ęki temu w ko­ńcu do­ta­rłem do al­pej­skich do­lin i zo­ba­czy­łem dzie­ła Pe­te­ra Zum­tho­ra.

in­sta­gram.com/to­me­k_mal­kow­ski

To­masz Mal­kow­ski – kry­tyk ar­chi­tek­tu­ry i pu­bli­cy­sta, pra­co­wał dla „Ga­ze­ty Wy­bor­czej”, „Ar­chi­tek­tu­ry-mu­ra­tor”, wspó­łtwo­rzył ma­ga­zyn „ARCH”. Au­tor wie­lu ar­ty­ku­łów i sce­na­riu­szy zwi­ąza­nych z ar­chi­tek­tu­rą i hi­sto­rią ar­chi­tek­tu­ry.

Ja mam chy­ba zbo­cze­nie za­wo­do­we, bo na­wet jak jadę gdzieś z ro­dzi­ną na wa­ka­cje i wi­dzę ja­kiś do­bry, wspó­łcze­sny obiekt, to ostro ha­mu­ję, zje­żdżam z dro­gi i oglądam. Dla­te­go oby­śmy szyb­ko wró­ci­li do od­kry­wa­nia bu­dyn­ków na żywo. Ar­chi­tek­tu­ra po­zna­wa­na tyl­ko przez zdjęcia to er­zac, nie od­czu­wa się re­la­cji prze­strzen­nych, at­mos­fe­ry, za­pa­chu.

Mamy świa­do­mo­ść, że przy ogra­ni­czo­nej ilo­ści miej­sca nie da­li­śmy w prze­wod­ni­ku wszyst­kich wa­żnych bu­dyn­ków i ar­chi­tek­tów.

Na pew­no umknęło nam parę wy­bit­nych obiek­tów i na­zwisk. Ale nie cho­dzi o to, żeby wszyst­ko upchać w jed­nej pu­bli­ka­cji. Pod­jęli­śmy de­cy­zję, że z ra­cji pan­de­mii mu­si­my dać wi­ęcej du­żych zdjęć. Zgod­nie po­wie­dzie­li­śmy wy­daw­cy, że wo­li­my sze­rzej po­ka­zać mniej bu­dyn­ków, niż zro­bić li­ta­nię obiek­tów z po­je­dyn­czy­mi tyl­ko zdjęcia­mi.

Wa­żnym aspek­tem przy wy­bo­rze bu­dyn­ków było dla nas też to, jak one od­po­wia­da­ją na zmia­ny kli­ma­tycz­ne. My­ślę, że już mi­nęły cza­sy, kie­dy mo­żna było dy­wa­go­wać, czy ro­bić ar­chi­tek­tu­rę zrów­no­wa­żo­ną, czy „zwy­kłą”.

Nie mamy już in­nej opcji – ka­ta­stro­fa kli­ma­tycz­na będzie przy­spie­szać, więc ar­chi­tek­tu­ra musi być eko­lo­gicz­na. Choć jest to bar­dzo wa­żne, nie był to dla nas ni­g­dy je­dy­ny czyn­nik wy­bo­ru. Po pro­stu do­sze­dł ko­lej­ny pa­ra­metr, któ­ry my ar­chi­tek­ci mu­si­my spe­łnić przy pro­jek­to­wa­niu bu­dyn­ków. Po­sta­no­wi­li­śmy, że będzie­my bez­kom­pro­mi­so­wi przy pra­cy nad prze­wod­ni­kiem. Nie po­ka­że­my bu­dyn­ku tyl­ko dla­te­go, że jest eko i zdo­by­wa z tego po­wo­du uzna­nie i na­gro­dy, je­śli jest sła­by ar­chi­tek­to­nicz­nie.

I pod­czas tego pierw­sze­go dnia pra­cy w Arce wy­my­śli­li­śmy nie tyl­ko for­mu­łę roz­mów do ksi­ążki…. Uzna­li­śmy też, że są po­trzeb­ne in­for­ma­cje prak­tycz­ne. Przy­kła­do­wo do ta­kiej Arki Ko­niecz­ne­go le­piej nie pod­je­żdżać sa­mo­cho­dem, bo to cza­sem źle się ko­ńczy.

A tak! Ali­cja tego jesz­cze nie wie­dzia­ła i wy­lądo­wa­ła sa­mo­cho­dem w ro­wie. Mój sąsiad za po­mo­cą ci­ągni­ka mu­siał po­móc wy­do­stać jej auto z za­spy. Ta­kie in­for­ma­cje, jak naj­le­piej oglądać bu­dy­nek, w jaki spo­sób do nie­go do­je­chać, są bar­dzo przy­dat­ne. W ko­ńcu pra­co­wa­li­śmy prze­cież nad prze­wod­ni­kiem.

Są bu­dyn­ki, o któ­re się moc­no po­kłó­ci­li­śmy. Nie­rzad­ko mamy dwa od­mien­ne zda­nia. Chcia­łbym, żeby czy­tel­nik był trze­cią stro­ną, któ­ra sie­dzi z nami przy sto­le i do­rzu­ca wła­sną myśl.

To by­ło­by ide­al­ne, gdy­by na­sze roz­mo­wy spro­wo­ko­wa­ły in­nych do spoj­rze­nia na pre­zen­to­wa­ne tu bu­dyn­ki we wła­sny spo­sób. Pa­mi­ętam, jak mój pro­wa­dzący na stu­diach – prof. An­drzej Duda – ma­wiał, że ar­chi­tek­tu­ra to nie ma­te­ma­ty­ka. Więc na­praw­dę mo­żna bar­dzo ró­żnie od­bie­rać ten sam bu­dy­nek.

Tyle go­dzin roz­ma­wia­li­śmy, a nie za­py­ta­łem cie­bie wprost – co to jest do­bra ar­chi­tek­tu­ra?

My­ślę, że tyle, ile jest w tej ksi­ążce bu­dyn­ków, tyle i de­fi­ni­cji do­brej ar­chi­tek­tu­ry.

AT

Au­stria

Kun­sthaus Bre­genz

Bre­gen­cja

Pe­ter Zum­thor

2226

Lu­ste­nau

Baum­schla­ger Eber­le

CH

Szwaj­ca­ria

Bünd­ner Kun­st­mu­seum Chur

Chur

Es­tu­dio Ba­roz­zi Ve­iga

Das Gel­be Haus

Flims

Va­le­rio Ol­gia­ti

Cen­tral Si­gnal Box i Si­gnal Box Auf dem Wolf

Ba­zy­lea

He­rzog & de Meu­ron

Nowy bu­dy­nek Kun­st­mu­seum Ba­sel

Ba­zy­lea

Christ & Gan­ten­be­in

Ka­pli­ca św. Be­ne­dyk­ta

Su­mvitg

Pe­ter Zum­thor

La Con­giun­ta

Gior­ni­co

Pe­ter Mär­kli

Mu­zeum Susch

Susch

Vo­el­l­my Schmi­dlin Ar­chi­tek­tur

Ro­lex Le­ar­ning Cen­ter

Lo­zan­na

Ka­zuyo Se­ji­ma + Ryue Ni­shi­za­wa / SA­NAA

Szko­ła Leut­schen­bach

Zu­rych

Chri­stian Ke­rez

Ter­my w Vals

Vals

Pe­ter Zum­thor

Vil­la Vals

Vals

Se­ARCH, Chri­stian Mül­ler Ar­chi­tects

IT

Wło­chy

Mu­zeum MA­XXI

Rzym

Zaha Ha­did Ar­chi­tects

Bo­sco Ver­ti­ca­le

Me­dio­lan

Bo­eri Stu­dio

Fon­da­zio­ne Pra­da

Me­dio­lan

OMA

Uni­wer­sy­tet Lu­igi Boc­co­ni

Me­dio­lan

Gra­fton Ar­chi­tects

Kun­sthaus Bre­genz

AT, Bre­gen­cja, Karl-Ti­zian-Platz

1997

Pe­ter Zum­thor

TM W Mrocz­nym ry­ce­rzu w re­ży­se­rii Chri­sto­phe­ra No­la­na kry­jów­ka Bat­ma­na pre­zen­tu­je się jak zwy­kle im­po­nu­jąco, jed­nak wy­jąt­ko­wo nie jest to pie­cza­ra (Bat­ca­ve zo­sta­ła znisz­czo­na we wcze­śniej­szej części Bat­man – Po­czątek – przyp. red.), a wspó­łcze­sna ar­chi­tek­tu­ra – to ol­brzy­mia, po­zba­wio­na de­ta­li sala z be­to­no­wy­mi ścia­na­mi i podło­gą, nad któ­rą wisi szkla­ny su­fit rzęsi­ście oświe­tla­jący prze­strzeń. Zna­jąc upodo­ba­nie No­la­na do no­wo­cze­snej ar­chi­tek­tu­ry, in­spi­ra­cją mo­gło być Kun­sthaus w Bre­gen­cji, któ­re­go sale wy­sta­wo­we to wła­śnie tyl­ko be­ton i szkło.

RK Tyl­ko że sce­no­graf No­la­na spar­ta­czył spra­wę, bo su­fit w fil­mie jest pła­ski, a oświe­tle­nie ko­ja­rzy się ze szpi­tal­nym. A naj­wi­ęk­szą ma­gią Kun­sthaus jest de­li­kat­ne, roz­pro­szo­ne świa­tło. Pod jego wpły­wem be­to­no­we ścia­ny sta­ją się mi­ęk­kie, de­ma­te­ria­li­zu­ją się, a za­ra­zem ta­kie gór­ne, na­tu­ral­ne oświe­tle­nie two­rzy ide­al­ne wa­run­ki do pre­zen­ta­cji sztu­ki.

Dla mnie Kun­sthaus było za­wsze za­gad­ką. Jak to mo­żli­we, że sale mają pe­łne be­to­no­we ścia­ny, a w środ­ku przez su­fit wpa­da dzien­ne świa­tło? Z ko­lei od ze­wnątrz bu­dy­nek wy­gląda jak szkla­na kost­ka. Nie umia­łem po­go­dzić tych sprzecz­nych ob­ra­zów.

Bo to bar­dzo in­no­wa­cyj­ny pro­jekt, choć jak to bywa w bu­dyn­kach Zum­tho­ra, wy­gląda na wy­so­kiej kla­sy rze­mio­sło i nie eks­po­nu­je wprost swo­je­go za­awan­so­wa­nia tech­no­lo­gicz­ne­go. Szkla­ne pły­ty na ele­wa­cji są uło­żo­ne ni­czym tra­dy­cyj­ny gont, ka­żda ta­fla jest osob­no za­wie­szo­na. Ale to tyl­ko ze­wnętrz­na skó­ra, pod nią jest sta­lo­wa kon­struk­cja i do­pie­ro 90 cm w głębi znaj­du­je się wła­ści­wa fa­sa­da bu­dyn­ku częścio­wo szkla­na, a częścio­wo be­to­no­wa. Cza­sa­mi w ci­ągu dnia wi­dać pod tra­wio­nym szkłem ele­wa­cji za­ry­sy scho­dów i ku­ba­tur po­szcze­gól­nych kon­dy­gna­cji. Be­to­no­we ścia­ny sal wy­sta­wo­wych nie do­cho­dzą do stro­pu – nie są no­śne – mają tyl­ko bu­do­wać in­tro­wer­tycz­ny na­strój mu­zeum. Cały bu­dy­nek spo­czy­wa bo­wiem na trzech we­wnętrz­nych i ma­syw­nych żel­be­to­wych ścia­nach. Mu­zeum dzia­ła jak ła­pacz świa­tła. Szkla­ne fa­sa­dy prze­chwy­tu­ją pro­mie­nie sło­necz­ne, za­ła­mu­ją je, świa­tło pada przez war­stwę dru­giej, szkla­nej fa­sa­dy i pod stro­pem jest roz­pro­wa­dza­ne do sal wy­sta­wo­wych, wpa­da­jąc do nich przez mlecz­ne szkło su­fi­tów.

Cały bu­dy­nek to w za­sa­dzie stu­dium świa­tła i jego roz­pra­sza­nia. Szkla­ne ele­wa­cje, któ­re skła­da­ją się z 712 ta­fli, za­cho­wu­ją się prze­ró­żnie w ci­ągu dnia i zmie­nia­ją wraz z po­go­dą, np. pod wpły­wem desz­czu ciem­nie­ją, w pe­łnym sło­ńcu ro­bią się mlecz­ne. War­to zo­ba­czyć gmach nocą, bo wte­dy fa­sa­dy podświe­tla od środ­ka spe­cjal­na ilu­mi­na­cja i Kun­sthaus wy­gląda ni­czym de­li­kat­ny lam­pion. Od stro­ny Je­zio­ra Bo­de­ńskie­go mu­zeum przy­po­mi­na la­tar­nię mor­ską.

Dla mnie ten bu­dy­nek jest do­sko­na­ły pod ka­żdym względem. Na­wet naj­drob­niej­sze de­ta­le są do­piesz­czo­ne. Podło­gi z la­stry­ko w sa­lach wy­sta­wo­wych i głów­nych scho­dach nie sty­ka­ją się ze ścia­na­mi, jest tam wąska szcze­li­na. To na­da­je głębi zwy­kłe­mu po­łącze­niu dwóch płasz­czyzn. Albo piw­ni­ca, w któ­rej są m.in. ła­zien­ki i sala au­dy­to­ryj­na, ma fa­sa­dy z mlecz­ne­go szkła, przez któ­re wpa­da świa­tło dzien­ne, choć ka­żdy spo­dzie­wa­łby się tam ciem­ne­go wnętrza!

Zum­thor za­pro­jek­to­wał też ni­ski bu­dy­nek przed mu­zeum, któ­ry mie­ści ka­wiar­nię, sklep mu­ze­al­ny i ad­mi­ni­stra­cję. Ce­lo­wo roz­dzie­lił te funk­cje, dzi­ęki cze­mu głów­ny gmach nie mu­siał mieć tra­dy­cyj­nych okien – mógł nadać mu taką abs­trak­cyj­ną for­mę. Roz­bi­cie in­sty­tu­cji na dwa osob­ne bu­dyn­ki spo­wo­do­wa­ło rów­nież, że wy­two­rzył się mi­ędzy nimi za­cisz­ny plac, któ­ry le­piej wpi­sał mu­zeum w sta­rów­kę Bre­gen­cji pe­łną roz­drob­nio­nej za­bu­do­wy.

Mnie ten bu­dy­nek ocza­ro­wał pod ka­żdym względem. Na pierw­szy rzut oka to je­dy­nie szkla­ny sze­ścian i tyl­ko jed­ne skrom­ne drzwi we­jścio­we wy­ró­żnia­ją się w tej bry­le. Kun­sthaus nie krzy­czy, ale i tak in­try­gu­je, bo coś pod szkłem ma­ja­czy. To ar­chi­tek­tu­ra, któ­rą się od­kry­wa po­wo­li, wraz z ko­lej­ny­mi wi­zy­ta­mi, jak naj­lep­sze dzie­ło sztu­ki.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

W po­nie­dzia­łek mu­zeum jest nie­czyn­ne, za to w ka­żdy pierw­szy pi­ątek mie­si­ąca wstęp jest wol­ny. Dla dzie­ci i mło­dzie­ży do 19 lat wstęp jest bez­płat­ny. Bi­le­ty mo­żna ku­pić przez stro­nę in­ter­ne­to­wą: kun­sthaus-bre­genz.at.

W Bre­gen­cji war­to od­wie­dzić rów­nież Fe­st­spiel­haus Bre­genz (proj. Die­trich | Unter­tri­fal­ler Ar­chi­tek­ten), któ­re­go głów­ne au­dy­to­rium jest po­ło­żo­ne nad brze­giem Je­zio­ra Bo­de­ńskie­go, a sce­na znaj­du­je się na wo­dzie. Bu­dy­nek „za­grał” w jed­nym z fil­mów z se­rii o Ja­me­sie Bon­dzie – Qu­an­tum of So­la­ce (2008) w re­ży­se­rii Mar­ca For­ste­ra. Do Fe­st­spiel­haus mo­żna do­jść pie­szo z Kun­sthaus – to ok. 1 km tra­są bie­gnącą nad ma­low­ni­czym brze­giem je­zio­ra.

Mu­zeum

Obiekt otwar­ty dla zwie­dza­jących

Ko­niecz­no­ść ku­pie­nia bi­le­tu

2226

AT, Lu­ste­nau, Mil­len­nium Park 20

2013

Baum­schla­ger Eber­le

TM To może być dziw­ne, że za­chęca­my do obej­rze­nia na po­zór zwy­kłe­go biu­row­ca. Bu­dy­nek 2226 znaj­du­je się w par­ku prze­my­sło­wym na obrze­żach Lu­ste­nau. Do­mi­nu­ją tam hale i za­kła­dy. Wśród nich 2226 wy­ró­żnia się, ale to prze­cież tyl­ko bia­ły sze­ścian, ja­kich wie­le. Jed­nak obiekt jest re­wo­lu­cyj­ny i re­pre­zen­tu­je ca­łko­wi­cie no­wa­tor­skie po­de­jście do ar­chi­tek­tu­ry.

RK Mniej wa­żne, jak wy­gląda ten obiekt, klu­czo­we jest jego dzia­ła­nie. To prze­cież zgrab­na kost­ka, ale clou ukry­to w na­zwie pro­jek­tu. W środ­ku biu­row­ca pa­nu­je opty­mal­ny mi­kro­kli­mat z kom­for­to­wą dla lu­dzi tem­pe­ra­tu­rą w prze­dzia­le 22-26 stop­ni Cel­sju­sza, jed­nak w bu­dyn­ku… nie ma żad­ne­go ogrze­wa­nia ani kli­ma­ty­za­cji czy wen­ty­la­cji me­cha­nicz­nej.

By­li­śmy na­wet na wy­kła­dzie Diet­ma­ra Eber­le, za­ło­ży­cie­la pra­cow­ni Baum­schla­ger Eber­le, któ­ry wy­stąpił w Ka­to­wi­cach w ra­mach cy­klu „Mi­strzo­wie Ar­chi­tek­tu­ry”. Opo­wia­dał o za­ło­że­niu bu­dyn­ku 2226. Po­ka­zał tym pro­jek­tem zu­pe­łnie inną dro­gę osi­ągni­ęcia stan­dar­dów ni­sko­ener­ge­tycz­nych. Obec­nie dąży się do nich po­przez bu­do­wę co­raz bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych obiek­tów, na­sy­co­nych wie­lo­ma tech­no­lo­gia­mi. Eber­le ra­czej si­ęga do do­świad­czeń bu­dow­ni­czych z ca­łej hi­sto­rii ar­chi­tek­tu­ry.

2226 to tro­chę taka wspó­łcze­sna ka­mie­ni­ca, któ­ra czer­pie z naj­lep­szych ele­men­tów sta­rych bu­dyn­ków. Za­sto­so­wa­no tam wy­so­kie stro­py, przez co jest lep­sza cyr­ku­la­cja po­wie­trza w po­miesz­cze­niach. W du­żej mie­rze 2226 to bu­dy­nek pa­syw­ny, bo ma bar­dzo cie­płe mury o gru­bo­ści aż 76 cm. Skła­da­ją się one z dwóch warstw zbu­do­wa­nych z ce­gieł, ka­żda o sze­ro­ko­ści 38 cm. We­wnętrz­na jest no­śna, ze­wnętrz­na zbu­do­wa­na jest z ce­gieł izo­la­cyj­nych. Ma­syw­ne ścia­ny le­piej aku­mu­lu­ją cie­pło, dzi­ęki cze­mu w biu­row­cu utrzy­my­wa­na jest sta­ła tem­pe­ra­tu­ra. Fa­sa­dy otyn­ko­wa­no tra­dy­cyj­ny­mi tyn­ka­mi wa­pien­ny­mi, żeby ścia­ny prze­pusz­cza­ły parę wod­ną, czy­li „od­dy­cha­ły”.

Eber­le wy­ko­rzy­stu­je wie­le rze­czy w tym pro­jek­cie, o któ­rych wspó­łcze­śni ar­chi­tek­ci chy­ba za­po­mi­na­ją. Wen­ty­la­cja bu­dyn­ku od­by­wa się przez wąskie pa­ne­le umiesz­czo­ne przy ka­żdym oknie. Otwie­ra­ją się au­to­ma­tycz­nie wte­dy, kie­dy na przy­kład w po­miesz­cze­niach jest za wy­so­ki po­ziom dwu­tlen­ku węgla. Z ko­lei upal­nym la­tem są otwar­te przez noc, by wy­chło­dzić po­miesz­cze­nia i przy­go­to­wać je na ko­lej­ny dzień pra­cy. W biu­row­cu 2226 nie ma więc skom­pli­ko­wa­nych sys­te­mów, ale są czuj­ni­ki, któ­re ste­ru­ją tymi wy­wietrz­ni­ka­mi.

Ca­łko­wi­ta re­zy­gna­cja z tech­no­lo­gii nie jest mo­żli­wa. Ale mimo wszyst­ko, siła tego bu­dyn­ku tkwi w pro­sto­cie. Naj­lep­sze jest ogrze­wa­nie czy też jego brak – je­dy­nym źró­dłem cie­pła w 2226 są… lu­dzie oraz urządze­nia pra­cu­jące w bu­dyn­ku, jak kom­pu­te­ry, lam­py, a na­wet eks­pres do kawy. Eber­le nam przy­po­mniał pro­stą praw­dę, że czło­wiek to cho­dzący grzej­nik, ka­żdy z nas emi­tu­je śred­nio 80 wa­tów ener­gii ciepl­nej. Oczy­wi­ście wa­żne jest też tam usta­wie­nie bu­dyn­ku względem stron świa­ta i ła­pa­nie pro­mie­ni sło­necz­nych.

Ar­chi­tek­ci nie eks­pe­ry­men­to­wa­li na klien­tach, bo zbu­do­wa­li biu­ro­wiec 2226 głów­nie z my­ślą o sie­dzi­bie swo­jej pra­cow­ni, tyl­ko część pi­ęter pod­naj­mo­wa­na jest in­nym fir­mom. Obiekt dzia­ła nie­prze­rwa­nie od 2013 roku, przez te lata pro­jek­tan­ci mo­ni­to­ro­wa­li dzia­ła­nie bu­dyn­ku i oka­za­ło się, że ich za­ło­że­nia się spraw­dzi­ły. Fak­tycz­nie biu­ro­wiec utrzy­mu­je opty­mal­ną tem­pe­ra­tu­rę bez żad­nych ener­go­chłon­nych in­sta­la­cji. Biu­ro Baum­schla­ger Eber­le za­częło pro­jek­to­wać co­raz wi­ęk­sze kom­plek­sy bu­dyn­ków w opar­ciu o me­to­do­lo­gię 2226.

Jed­nym z naj­wi­ęk­szych wy­zwań, przed ja­kim sta­nęli­śmy jako cy­wi­li­za­cja, jest ka­ta­stro­fa kli­ma­tycz­na. A jak po­da­je Eu­ro­stat bu­dyn­ki od­po­wia­da­ją aż za po­ło­wę zu­ży­wa­nej ener­gii w UE, wli­cza­jąc w to nie tyl­ko ich eks­plo­ata­cję, ale cały cykl ży­cia. Na ar­chi­tek­tu­rze spo­czy­wa więc ol­brzy­mia od­po­wie­dzial­no­ść. Jed­nak jest na­dzie­ja na zmia­ny. Mo­żna się jej do­pa­trzeć w in­no­wa­cyj­nych bu­dyn­kach, ta­kich jak biu­ro­wiec 2226. Ale to tyl­ko jed­na z wie­lu mo­żli­wych dróg do za­sto­so­wa­nia. Na pew­no 2226 jest bar­dzo obie­cu­jącą al­ter­na­ty­wą dla zwy­kłe­go bu­dow­nic­twa.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

W bu­dyn­ku 2226 dzia­ła ka­wiar­nia i ga­le­ria sztu­ki. Mo­żna za­tem zo­ba­czyć par­ter biu­row­ca od środ­ka. W 2016 roku obiekt otrzy­mał na­gro­dę głów­ną w kon­kur­sie Brick Award, jako naj­lep­szy ce­gla­ny bu­dy­nek na świe­cie.

Kil­ka­na­ście ki­lo­me­trów na pó­łnoc od Lu­ste­nau znaj­du­je się Bre­gen­cja, gdzie war­to zo­ba­czyć Kun­sthaus pro­jek­tu Pe­te­ra Zum­tho­ra.

Biu­ro­wiec

Obiekt pry­wat­ny – mo­żna obej­rzeć tyl­ko z ze­wnątrz

Bünd­ner Kun­st­mu­seum Chur

CH, Chur, Bahn­ho­fstras­se 35

2016

Es­tu­dio Ba­roz­zi Ve­iga

TM Chur, za­le­d­wie 35-ty­si­ęcz­ne mia­sto będące sto­li­cą kan­to­nu Gry­zo­nia, to praw­dzi­we za­głębie do­brej ar­chi­tek­tu­ry.

RK Tam swo­ją pra­cow­nię pro­wa­dzi Pe­ter Zum­thor – i to już mówi wie­le. Dla mnie to je­den z naj­lep­szych ar­chi­tek­tów na świe­cie. W mie­ście jest kil­ka jego bu­dyn­ków. Oprócz tego są tam dzie­ła Ru­dol­fa Oli­ga­tie­go i jego syna Va­le­rio, rów­nież war­te zo­ba­cze­nia.

Wy­bra­li­śmy Bünd­ner Kun­st­mu­seum Chur, a w za­sa­dzie nowe skrzy­dło mu­zeum pro­jek­tu pra­cow­ni Ba­roz­zi Ve­iga. To be­to­no­wy sze­ścian, któ­ry sta­nął w środ­ku mia­sta przy jed­nej z głów­nych ulic. Mi­ni­ma­li­stycz­ny i oszczęd­ny, jak na szwaj­car­ską ar­chi­tek­tu­rę przy­sta­ło, choć to dzie­ło hisz­pa­ńskich ar­chi­tek­tów, któ­rzy naj­le­piej zna­ni są z pro­jek­tu iko­nicz­nej fil­har­mo­nii w Szcze­ci­nie.

Czy ten bu­dy­nek jest taki mi­ni­ma­li­stycz­ny? A or­na­ment na ele­wa­cji? Bar­dzo ce­nię duet Ba­roz­zi Ve­iga, ale w ka­żdym ich pro­jek­cie po­ja­wia się ja­kiś for­mal­ny za­bieg, z któ­rym cza­sem mam pro­blem.

Or­na­ment to wci­ąż zbrod­nia we wspó­łcze­snej ar­chi­tek­tu­rze? (Or­na­ment i zbrod­nia to ty­tuł opu­bli­ko­wa­ne­go w 1919 roku ese­ju au­striac­kie­go ar­chi­tek­ta Adol­fa Lo­osa – jego kry­ty­ka de­ko­ra­cji ów­cze­snej ar­chi­tek­tu­ry dała in­te­lek­tu­al­ne pod­wa­li­ny pod ro­dzący się mo­der­nizm – przyp. red.).

Nie­ko­niecz­nie, ale do­strze­gam co­raz częst­szą ten­den­cję po­wro­tu do or­na­men­tu, to tro­chę taki neo­po­st­mo­der­nizm. Jed­nak sza­nu­ję, że w tym bu­dyn­ku or­na­ment jest kon­se­kwent­ny, te ka­se­to­ny z be­to­nu po­kry­wa­ją wszyst­kie czte­ry ele­wa­cje, na­wet od­ci­śni­ęto go na sta­lo­wej bra­mie ga­ra­żo­wej z tyłu gma­chu. Wi­ęcej – or­na­ment przy­kry­wa na­wet okna wy­ższych pi­ęter, ka­se­ton sta­je się wte­dy ażu­ro­wy.

Dla mnie ten or­na­ment ma tu głębo­ki sens, bo bu­dy­nek sta­no­wi roz­bu­do­wę Vil­li Plan­ta, kla­sy­cy­stycz­nej re­zy­den­cji z dru­giej po­ło­wy XIX wie­ku, któ­ra od mi­ędzy­woj­nia dzia­ła jako pu­blicz­ny obiekt kul­tu­ry. Pa­ła­cyk jest pe­łen de­ko­ra­cji i or­na­men­tów, wzo­ro­wa­no go na słyn­nej Vil­li Pal­la­dia. Ba­roz­zi Ve­iga też na­wi­ązu­ją do pal­la­dia­ńskiej ar­chi­tek­tu­ry – stąd sy­me­trycz­no­ść fa­sad i ukła­du wnętrz. Or­na­ment oraz ten wszech­obec­ny geo­me­trycz­ny po­rządek po­wo­du­ją, że wspó­łcze­sne skrzy­dło wcho­dzi w dia­log z pa­ła­cem.

Moim zda­niem naj­wi­ęk­szą war­to­ścią tej roz­bu­do­wy jest jej struk­tu­ra. Do pa­ła­cu, któ­ry ma wszyst­kie ele­wa­cje sta­ran­nie do­pra­co­wa­ne, trud­no by­ło­by coś do­kle­ić. Ba­roz­zi Ve­iga zbu­do­wa­li więc od­dziel­ny bu­dy­nek, któ­ry łączy się z ist­nie­jącym pod zie­mią. Dzi­ęki od­se­pa­ro­wa­niu pa­łac oraz nowy bu­dy­nek są w pe­łni au­to­no­micz­ne, mają nie­zbęd­ny od­dech, a wo­kół no­we­go skrzy­dła po­wstał wręcz plac pu­blicz­ny. Do­ce­niam też, że choć do­bu­do­wa­ny sze­ścian ma spo­rą ku­ba­tu­rę, to jed­nak wi­ęk­szą jego część ukry­to pod pla­cem, w tym prze­stron­ne sale wy­sta­wo­we. Zmniej­szo­no więc ska­lę roz­bu­do­wy, nie do­mi­nu­je ona w prze­strze­ni. Je­śli już więc ten bu­dy­nek jest mi­ni­ma­li­stycz­ny, jak mó­wisz, to ra­czej w środ­ku. Wnętrza są skraj­nie pro­ste, w tym świet­nie do­pra­co­wa­ne klat­ki scho­do­we z su­ro­we­go be­to­nu czy sale wy­sta­wo­we typu whi­te box, któ­re są ide­al­ne do pre­zen­ta­cji sztu­ki. At­mos­fe­ra wnętrz jest nie­sa­mo­wi­ta.

Ba­roz­zi Ve­iga po­tra­fią z ma­łej licz­by skład­ni­ków two­rzyć prze­strzeń, któ­ra ocza­ro­wu­je, ale i wy­ci­sza. W Chur naj­bar­dziej za­pa­mi­ęta­łem scho­dy łączące nową i sta­rą część, któ­re oświe­tla z góry świe­tlik – jego ta­fla wto­pio­na jest w po­sadz­kę pla­cu. Scho­dy są jak be­to­no­wa rze­źba w ciem­nym wnętrzu. Ja­sno­ść bi­jąca z góry za­pra­sza, by we­jść wy­żej i od­kry­wać sta­łą ko­lek­cję umiesz­czo­ną w pa­ła­cu, w tym rze­źby słyn­ne­go Al­ber­to Gia­co­met­tie­go.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

Mu­zeum czyn­ne jest wtor­ku do nie­dzie­li w go­dzi­nach od 10.00 do 17.00, dłu­żej otwar­te jest w czwart­ki – do godz. 20.00. Wi­ęcej in­for­ma­cji o bie­żących wy­sta­wach jest na stro­nie: www.bu­end­ner-kun­st­mu­seum.ch.

Mu­zeum

Obiekt otwar­ty dla zwie­dza­jących

Ko­niecz­no­ść ku­pie­nia bi­le­tu

Das Gel­be Haus

CH, Flims, Via Nova 60

1999

Va­le­rio Ol­gia­ti

TM Ar­chi­tek­tu­ra Va­le­rio Ol­gia­tie­go jest pe­łna sprzecz­no­ści. I taki jest Das Gel­be Haus, czy­li Żó­łty Dom, w jego ro­dzin­nym mie­ście Flims. Dom jest kon­se­kwent­nie śnie­żno­bia­ły do tego stop­nia, że Ol­gia­ti po­ma­lo­wał na­wet na bia­ło łu­pek ko­per­to­we­go da­chu. Tych pa­ra­dok­sów jest tam dużo wi­ęcej, bo ta sie­dzi­ba nie­wiel­kie­go mu­zeum po­świ­ęco­ne­go ar­chi­tek­tu­rze al­pej­skiej nie jest ani nowa, ani sta­ra. Ol­gia­ti tak prze­bu­do­wał ist­nie­jący bu­dy­nek, że z ze­wnątrz wy­da­je się on na­wet star­szy niż był wcze­śniej.

RK Wry­ły mi się w pa­mi­ęć jego sło­wa: „Nie chcę, żeby lu­dzie już na pierw­szy rzut oka ro­zu­mie­li moje bu­dyn­ki. Mu­szą naj­pierw użyć in­te­lek­tu”. Jako kon­cep­tu­ali­ście jest to bli­skie mi po­de­jście. Jed­nak Ol­gia­ti często moc­no ka­mu­flu­je swo­je idee. Na­praw­dę trze­ba cza­su, żeby od­szy­fro­wać jego bu­dyn­ki. Żó­łty Dom wy­da­wał mi się na po­cząt­ku zgrab­ną, al­pej­ską ka­mie­nicz­ką. Ale jak po­zna­łem dru­gie dno pro­jek­tu, to opa­dła mi szczęka.

Trze­ba wspo­mnieć, że Va­le­rio jest sy­nem słyn­ne­go ar­chi­tek­ta Ru­dol­fa Ol­gia­tie­go, któ­ry był rów­nież za­pa­lo­nym zbie­ra­czem ele­men­tów ar­chi­tek­tu­ry szwaj­car­skiej, zbie­rał drzwi, okna, ró­żne de­ta­le z wy­bu­rza­nych bu­dyn­ków. Przed śmier­cią chciał prze­ka­zać swo­ją bo­ga­tą ko­lek­cję gmi­nie Flims. Po­sta­wił jed­nak dwa wa­run­ki. Pierw­szy, że zbiór po­wi­nien być wy­eks­po­no­wa­ny w Żó­łtym Domu, któ­ry stał od lat opusz­czo­ny w cen­trum miej­sco­wo­ści. Dru­gi, że ka­mie­ni­ca po­win­na być bia­ła od piw­ni­cy po dach. I jego syn pod­jął się za­da­nia prze­bu­do­wy obiek­tu. Naj­pierw ze­rwał żó­łty tynk, któ­ry sta­no­wił o to­żsa­mo­ści sta­re­go bu­dyn­ku.

Ol­gia­ti bez­par­do­no­wo po­trak­to­wał ma­te­rię XIX-wiecz­ne­go domu. Ca­łko­wi­cie go zde­kon­stru­ował. Za­be­to­no­wał we­jście na środ­ku fron­tu, prze­nió­sł je na bocz­ną ele­wa­cję, gdzie do­sta­wił żel­be­to­wy ga­nek. Wszyst­kie okna zy­ska­ły be­to­no­we fra­mu­gi i wi­ęk­szą głębo­ko­ść, bo wy­co­fał szkle­nie mak­sy­mal­nie do środ­ka. We wnętrzu do­ko­nał ist­nej re­wo­lu­cji – wsta­wił nową struk­tu­rę. Ko­lej­ne pi­ętra opie­ra­ją się na jed­nym drew­nia­nym słu­pie, któ­ry nie jest jed­nak usta­wio­ny w geo­me­trycz­nym środ­ku, ale zo­stał lek­ko prze­su­ni­ęty. Na ostat­nim pi­ętrze prze­strzeń wy­sta­wo­wa otwie­ra się aż po spód czte­ro­spa­do­we­go da­chu. I tu wi­dać, że oś słu­pa kon­struk­cyj­ne­go nie zbie­ga się ze środ­kiem da­chu, któ­re­go ob­ci­ąże­nie też prze­no­si. Dla­te­go Ol­gia­ti po­łączył dach i drew­nia­ną ko­lum­nę uko­śną bel­ką. To wy­gląda jak błąd w sztu­ce, ale to ce­lo­wy za­bieg ar­chi­tek­ta…

… żeby wy­trącić nas z rów­no­wa­gi. Ol­gia­ti lubi igrać z na­szy­mi przy­zwy­cza­je­nia­mi. Ele­wa­cje hi­sto­rycz­ne­go bu­dyn­ku po­zor­nie znisz­czył, ale prze­cież od­sło­nił hi­sto­rycz­ny ka­mień i na­wet mur sza­chul­co­wy na gór­nym pi­ętrze. Ma­lu­jąc fa­sa­dy na bia­ło, nadał im jesz­cze bar­dziej cha­rak­te­ru eks­po­na­tu, świad­ka prze­szło­ści. Ale ca­łkiem zmie­nił pro­por­cje bu­dyn­ku. Do­dał be­to­no­wą at­ty­kę, oczy­wi­ście bia­łą, tak że sto­jąc bli­sko mu­zeum, ta wy­su­ni­ęta ele­wa­cja skry­wa po­chy­ły dach i bu­dy­nek wy­da­je się kost­ką. W środ­ku drew­nia­ne podło­gi są tak uło­żo­ne, że ka­żda „ćwiart­ka” wo­kół drew­nia­ne­go fi­la­ru ma w inną stro­nę uło­żo­ne de­ski. Część drew­na po­cho­dzi z ro­ze­bra­nych wnętrz ka­mie­ni­cy.

Wiesz, my się tu za­chwy­ca­my tym bu­dyn­kiem, ale boję się, że ktoś spoj­rzy na zdjęcia i po­wie – co to za ob­dar­ty dom? Ol­gia­ti jest kul­to­wym ar­chi­tek­tem, ma swo­ich wier­nych fa­nów, ale głów­nie wśród in­nych ar­chi­tek­tów. Two­rzy ar­chi­tek­tu­rę bar­dzo ar­chi­tek­to­nicz­ną, struk­tu­ral­ną. Pod­kre­śla, że chce uni­kać ja­kich­kol­wiek sym­bo­li, na­wi­ązań hi­sto­rycz­nych – bu­dyn­ki mają być czy­stą, abs­trak­cyj­ną ar­chi­tek­tu­rą.

To uto­pia, bo im bar­dziej sta­rasz się uciec od sym­bo­li, tym moc­niej pro­wo­ku­jesz sym­bo­licz­ne in­ter­pre­ta­cje. To jak z Czar­nym kwa­dra­tem na bia­łym tle Ka­zi­mie­rza Ma­le­wi­cza, któ­ry aż bu­zu­je od tre­ści mimo ich po­zor­ne­go bra­ku. Tak samo jest z bu­dyn­ka­mi Ol­gia­tie­go. In­try­gu­ją wie­lo­znacz­no­ścią.

Dys­ku­to­wa­li­śmy, czy w ogó­le da­wać Ol­gia­tie­go do prze­wod­ni­ka. Albo któ­ry bu­dy­nek wy­brać, bo wszyst­kie są do­bre, ale ka­żdy jest inny.

Wie­rzę, że choć jego twór­czo­ść wy­da­je się her­me­tycz­na, to może po­rwać swo­im su­ro­wym pi­ęk­nem.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

Mu­zeum jest czyn­ne od wtor­ku do nie­dzie­li w go­dzi­nach od 14.00 do 18.00. Wstęp kosz­tu­je 8 CHF, ale w przy­pad­ku no­co­wa­nia we Flims i otrzy­ma­nia kar­ty go­ścia – bi­le­ty mo­żna za­ku­pić ze zni­żką 2 CHF.

Mu­zeum

Obiekt otwar­ty dla zwie­dza­jących

Ko­niecz­no­ść ku­pie­nia bi­le­tu

Cen­tral Si­gnal Box i Si­gnal Box Auf dem Wolf

CH, Ba­zy­lea, Wal­ke­weg 61

1995, 1999

He­rzog & de Meu­ron

TM Si­gnal Box, czy­li dwie na­staw­nie ko­le­jo­we w Ba­zy­lei, to były dla nas pew­nia­ki – mu­sia­ły się po­ja­wić w tym prze­wod­ni­ku!

RK Ktoś, kto będzie to czy­tał, za­pu­ka się w czo­ło – co my pro­po­nu­je­my lu­dziom, żeby ogląda­li ja­kieś bud­ki ko­le­jo­we?

Przy­zwy­cza­ili­śmy się do nie­zwy­kłych bu­dyn­ków mu­ze­ów czy świ­ątyń, ale do­sko­na­le za­pro­jek­to­wa­ne obiek­ty in­fra­struk­tu­ral­ne to już rzad­ko­ść. Co ta­kie­go cię po­ru­sza w tych dwóch na­staw­niach?

Są dla mnie kwin­te­sen­cją tego, z cze­go sły­nie szwaj­car­skie biu­ro He­rzog & de Meu­ron. Na­wet trud­no wy­ra­zić to sło­wa­mi, bo do­ty­ka ma­te­rial­no­ści i nie­ma­te­rial­no­ści. Oni po­tra­fią wzi­ąć ja­kiś zwy­kły ma­te­riał, któ­ry ka­żdy zna, bo jest pod­sta­wo­wym skład­ni­kiem ar­chi­tek­tu­ry, ale tak go wy­wró­cić na dru­gą stro­nę, że na­gle sta­je się czy­mś nie­zwy­kłym. To oni pierw­si zro­bi­li ar­che­ty­picz­ny do­mek, jak z dzie­ci­ęce­go ob­raz­ka, tyl­ko w ca­ło­ści od­la­ny z be­to­nu. Pew­nie gdy­by nie ich Ru­din Ho­use w Ley­men, nie by­ło­by mo­jej Arki. A tu z ko­lei wzi­ęli na warsz­tat mie­dź, zna­ną od se­tek lat w bu­dow­nic­twie, jed­nak za­miast da­chu obło­ży­li nią ele­wa­cje.

H&dM wy­my­śli­li do tego nowy spo­sób apli­ka­cji. Obie na­staw­nie wy­gląda­ją jak wiel­kie szpu­le mie­dzia­ne­go ka­bla, któ­re ktoś po­sta­wił obok to­rów ko­le­jo­wych. Bu­dyn­ki ob­wi­ni­ęto wstęga­mi mie­dzi o sze­ro­ko­ści 20 cm. A tam, gdzie są okna i po­trzeb­ny jest do­stęp świa­tła, wstęgi lek­ko się wy­wi­ja­ją i pod­no­szą, two­rząc ro­dzaj ża­lu­zji.

Ta efek­tow­na okła­dzi­na to nie jest sztu­ka dla sztu­ki, ale prze­my­śla­ny kon­cept. He­rzog & de Meu­ron mie­li za­pro­jek­to­wać wie­le na­staw­ni dla szwaj­car­skich ko­lei SBB. Szu­ka­li za­tem spo­so­bu, któ­ry po­zwo­li­łby zu­ni­fi­ko­wać obiek­ty, bo ka­żda wie­ża ma prze­cież tro­chę inny pro­gram, wiel­ko­ść, kszta­łt. Mie­dzia­na wstęga to uni­wer­sal­ny pa­tent, któ­ry przy­da­je bu­dyn­kom jed­no­li­te­go wy­glądu.

Jest jesz­cze coś w tym ma­te­ria­le – ru­da­wa po­wło­ka mie­dzi ko­ja­rzy mi się z rdza­wym py­łem, któ­ry za­wsze osia­da wszędzie wo­kół to­rów ko­le­jo­wych. Bia­łe albo be­to­no­we wie­że i tak by się szyb­ko zbru­dzi­ły. A ar­chi­tek­ci już na dzień do­bry pod­da­li bu­dyn­ki ta­kiej szla­chet­niej pa­ty­nie.

Dla mnie to więc wpi­sa­nie się w kon­tekst miej­sca, ale w nie­oczy­wi­sty spo­sób. Zna­le­zie­nie ta­kie­go po­my­słu, to jest coś, o czym ma­rzy ka­żdy ar­chi­tekt. Jed­ną de­cy­zją pro­jek­to­wą – opa­ko­wa­niem wież w mie­dzia­ną po­wło­kę – roz­wi­ąza­no wie­le pro­ble­mów stric­te funk­cjo­nal­nych, a do tego jesz­cze zy­ska­no głębię zna­czeń.

Si­gnal Box wy­gląda jak dzie­ło za­awan­so­wa­nej tech­no­lo­gii, ni­czym kom­pu­te­ry do kie­ro­wa­nia ru­chem ko­le­jo­wym, któ­re są w środ­ku. Ale z dru­giej stro­ny to była ręcz­na, wręcz rze­mie­śl­ni­cza ro­bo­ta. Ogląda­łem zdjęcia z bu­do­wy – pasy mie­dzi na­kła­da­li ro­bot­ni­cy, mo­cu­jąc je do pod­kon­struk­cji na­rzu­co­nej na żel­be­to­wą sko­ru­pę. Na­wet te sub­tel­ne wy­gi­ęcia pa­sów przy oknach to naj­zwy­klej­sza pra­ca ludz­kich rąk, a nie żad­ne la­se­ro­we wy­ci­nan­ki.

Dla mnie to jest po pro­stu ka­wał pi­ęk­nej ar­chi­tek­tu­ry. Jak ona się za­cho­wu­je w sło­ńcu albo desz­czu! Mie­dzia­na ele­wa­cja zmie­nia się prze­cież w ci­ągu dnia i pór roku. Wie­czo­rem prze­sta­je być mo­no­li­tem, bo na­gle świa­tło prze­zie­ra przez ża­lu­zje i zdra­dza ukry­te za nimi okna. Czy­sta po­ezja! Do tego jest to me­ga­funk­cjo­nal­ne – mie­dzia­na po­wło­ka two­rzy ro­dzaj siat­ki Fa­ra­daya, któ­ra chro­ni cały sprzęt kom­pu­te­ro­wy w na­staw­ni przed za­kłó­ce­nia­mi elek­tro­ma­gne­tycz­ny­mi.

Su­ro­we bry­ły wież ko­ja­rzą mi się ze sta­lo­wy­mi rze­źba­mi Ri­char­da Ser­ry. I my­ślę, że to nie przy­pa­dek, bo H&dM często od­wo­łu­ją się do sztu­ki wspó­łcze­snej, a do tego wie­lo­krot­nie wspó­łpra­co­wa­li z ar­ty­sta­mi, na­wet ta­ki­mi gi­gan­ta­mi jak Jo­seph Beuys.

Tak, obie wie­że Si­gnal Box to coś wi­ęcej niż in­fra­struk­tu­ra – to dzie­ła sztu­ki.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

Wie­ża Cen­tral Si­gnal Box jest do­sko­na­le wi­docz­na i ła­two do­stęp­na, bo znaj­du­je się w cen­trum Ba­zy­lei obok mo­stu bie­gnące­go nad to­ra­mi ko­le­jo­wy­mi, w po­bli­żu przy­stan­ku tram­wa­jo­we­go Mün­chen­ste­iner­stras­se. Mo­żna wręcz po­de­jść pod drzwi na­staw­ni. Dru­ga wie­ża – Si­gnal Box Auf dem Wolf – znaj­du­je się na za­mkni­ętym te­re­nie ko­le­jo­wym. Sto­jąc na mo­ście obok pierw­szej, mo­żna ją jed­nak wy­pa­trzeć w od­da­li. Trze­ba tyl­ko spo­glądać na wschód – będzie wi­docz­na na środ­ku bocz­ni­cy ko­le­jo­wej (stoi 800 m da­lej, więc przy­da się lor­net­ka).

Obiekt in­fra­struk­tu­ry trans­por­to­wej

Obiekt pry­wat­ny – mo­żna obej­rzeć tyl­ko z ze­wnątrz

Nowy bu­dy­nek Kun­st­mu­seum Ba­sel

CH, Ba­zy­lea

2016

Christ & Gan­ten­be­in

TM Ba­zy­lea sztu­ką stoi. Nie tyl­ko ze względu na or­ga­ni­zo­wa­ne tam mi­ędzy­na­ro­do­we tar­gi Art Ba­sel, któ­re są jed­ną z naj­wa­żniej­szych tego typu im­prez na świe­cie, ale ta­kże przez na­sy­ce­nie mia­sta w licz­ne mu­zea i ga­le­rie. Sama ar­chi­tek­tu­ra tych obiek­tów jest zwy­kle war­ta uwa­gi, pod Ba­zy­leą mo­żna zo­ba­czyć Fon­da­tion Bey­eler pro­jek­tu Ren­za Pia­no, to roz­le­gły pa­wi­lon wpi­sa­ny w park. Jest też awan­gar­do­wa i chro­po­wa­ta hala Lau­renz-Sti­ftung Schau­la­ger – dzie­ło He­rzog & de Me­ru­on. Ten słyn­ny duet w sa­mym mie­ście zbu­do­wał gi­gan­tycz­ną nową halę tar­go­wą, któ­ra rok­rocz­nie go­ści Art Ba­sel. Ale nas szcze­gól­nie za­in­te­re­so­wa­ła roz­bu­do­wa Kun­st­mu­seum.

RK I sam się so­bie dzi­wię. Bo ten bu­dy­nek ma ce­głę na ele­wa­cji, tra­dy­cyj­ny trój­po­dział fa­sa­dy na co­kół, pi­ętra i zwie­ńcze­nie w po­sta­ci fry­zu. Bry­ła jest pro­sta, a jej je­dy­ną ozdo­bą są drzwi czy okna, któ­re mają na­wet wy­wie­dzio­ne z tra­dy­cji okien­ni­ce.

Brzmi jak bar­dzo kon­ser­wa­tyw­na ar­chi­tek­tu­ra.

Tak, ale z dru­giej stro­ny pra­cow­nia Christ & Gan­ten­be­in, czy­li au­to­rzy no­wej części mu­zeum, prze­twa­rza­ją te pod­sta­wo­we ele­men­ty. Przy­kła­do­wo okien­ni­ce wy­ko­na­no z prze­my­sło­wej, ocyn­ko­wa­nej bla­chy. Sama ce­gła ma nie­spo­ty­ka­ne, wy­dłu­żo­ne pro­por­cje, do tego prze­dziw­ny ko­lor w ró­żnych od­cie­niach sza­ro­ści.

Po­dob­no to była żó­łta i czer­wo­na ce­gła, któ­rą eks­tra­ho­wa­no azo­tem. Dzi­ęki temu pro­ce­so­wi che­micz­ne­mu „zdjęto” ko­lor z ce­ra­mi­ki, dla­te­go fa­sa­dy Kun­st­mu­seum są mo­no­chro­ma­tycz­ne i wy­gląda­ją jak czar­no-bia­ła fo­to­gra­fia. Zwróć uwa­gę, że tego trój­po­dzia­łu ele­wa­cji nie za­zna­cza­ją żad­ne gzym­sy, ale wła­śnie gra­da­cja ko­lo­rów ce­gły.

Tam jest wie­le ta­kich nie­oczy­wi­stych roz­wi­ązań. Ale już mi­strzo­stwem jest ten wy­so­ki na 3 m fryz. Niby ce­gla­ny, ale jed­nak wy­świe­tla in­for­ma­cje o wy­sta­wach. Wiel­kie ty­tu­ły czy na­zwi­ska ar­ty­stów obie­ga­ją bu­dy­nek. Ale to nie jest ja­kiś ba­nal­ny i krzy­kli­wy ekran.

Kie­dy wi­dzia­łem w pe­łnym sło­ńcu te na­pi­sy, to na­praw­dę nie mia­łem po­jęcia, jak to zo­sta­ło zro­bio­ne. My­śla­łem, że ktoś na czas wy­sta­wy wy­ma­lo­wał ja­śniej­szą far­bą fugi mi­ędzy ce­gła­mi, któ­re ukła­da­ją się w na­pis. Ale wie­czo­rem zo­ba­czy­łem, że te kre­ski świe­cą! Więc to jed­nak kwe­stia ukry­te­go oświe­tle­nia.

Ta­jem­ni­ca tego fry­zu tkwi też w uło­że­niu ce­gieł. Ka­żdy ich pas ma tam znacz­nie wi­ęk­sze wgłębie­nia od spodu niż w po­zo­sta­łej części fa­sa­dy, co zwi­ęk­sza rzu­ca­ny cień. Ukry­to w tych fu­gach dio­dy LED, któ­re są nie­wi­docz­ne z po­zio­mu uli­cy. To one podświe­tla­ją se­kwen­cyj­nie wnęki. Wy­łączo­na lam­pa ozna­cza po­zo­sta­wio­ny na­tu­ral­nie cień, czy­li ciem­ny pik­sel, włączo­na ni­we­lu­je cień – mamy wte­dy ja­sny pik­sel. Dzi­ęki opro­gra­mo­wa­niu mo­żna two­rzyć na­pi­sy i wzo­ry. Sys­tem wspo­ma­ga­ją czuj­ni­ki ba­da­jące po­ziom na­tęże­nia świa­tła, któ­re do­stra­ja­ją ja­sno­ść diod LED do pa­nu­jących wa­run­ków.

Ta za­awan­so­wa­na tech­no­lo­gia zo­sta­ła ca­łko­wi­cie ukry­ta. Na fa­sa­dzie wi­dzisz tyl­ko po­etyc­ką grę świa­tła i cie­nia. I to mu­zeum zbu­do­wa­ne jest wła­śnie na ta­kiej za­sa­dzie. Np. po­łącze­nie bu­dyn­ku ze sta­rym gma­chem od­by­wa się przez dużą salę wy­sta­wo­wą. To nie jest ja­kiś ciem­ny i wąski tu­nel, tyl­ko pe­łno­praw­na prze­strzeń eks­po­zy­cyj­na. Prze­cho­dząc nią, na­gle znaj­du­jesz się w za­byt­ko­wym gma­chu. Zbu­do­wa­nie ta­kiej sali pod głów­ną uli­cą też pew­nie było du­żym wy­zwa­niem tech­nicz­nym, ale będąc tam, nic nie zdra­dza tego wy­si­łku.

To jest taka mądra ar­chi­tek­tu­ra, któ­rą bar­dzo ce­nię. Wi­dać w tym też szwaj­car­ską skrom­no­ść. Na­wet je­że­li są wy­so­kiej ja­ko­ści ma­te­ria­ły, to ze­sta­wia się je bez­ce­re­mo­nial­nie z czy­mś zwy­kłym. Głów­ne scho­dy w mu­zeum po­kry­wa sza­ry mar­mur Bar­di­glio, a do tego do­da­no ba­lu­stra­dy ze sta­li ocyn­ko­wa­nej na ścia­nie z sza­rym tyn­kiem. Taka sto­no­wa­na ar­chi­tek­tu­ra jest świet­nym tłem nie tyl­ko dla ży­cia miej­skie­go, ale i dla pre­zen­to­wa­nej we­wnątrz sztu­ki.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

Mu­zeum jest czyn­ne od wtor­ku do nie­dzie­li od 10.00 do 18.00, dłu­żej otwar­te jest w śro­dy (do 20.00). Wi­ęcej in­for­ma­cji znaj­du­je się na stro­nie: www.kun­st­mu­seum­ba­sel.ch.

Mu­zeum

Obiekt otwar­ty dla zwie­dza­jących

Ko­niecz­no­ść ku­pie­nia bi­le­tu

Ka­pli­ca św. Be­ne­dyk­ta

CH, Su­mvitg, Vitg 221

1989

Pe­ter Zum­thor

TM Nie­wiel­ka ka­pli­ca w ma­le­ńkiej al­pej­skiej wio­sce Su­mvitg w Gry­zo­nii to je­den z naj­star­szych obiek­tów, jaki wy­bra­li­śmy do prze­wod­ni­ka.

RK To tego typu ar­chi­tek­tu­ra, któ­ra jest po­nad­cza­so­wa. Uni­wer­sal­na for­ma, szla­chet­ne ma­te­ria­ły po­wo­du­ją, że ka­pli­ca i za 100 lat będzie do­sko­na­le się bro­nić. Pe­ter Zum­thor stwo­rzył dzie­ło w na­wi­ąza­niu do lo­kal­nej tra­dy­cji, ale za­sto­so­wał no­wo­cze­sne roz­wi­ąza­nia, przy­kła­do­wo pa­smo­we okna bie­gnące po ob­wo­dzie ka­pli­cy tuż po­ni­żej li­nii oka­pu da­chu czy be­to­no­we scho­dy. Ca­ło­ść jest jed­nak pe­łna har­mo­nii, któ­ra rzad­ko wy­stępu­je w dzie­łach wspó­łcze­snych ar­chi­tek­tów. Zum­thor jest nie­do­ści­gnio­nym mi­strzem, któ­re­go na­gro­dzo­no Pritz­ke­rem (Na­gro­da Pritz­ke­ra okre­śla­na jest jako ar­chi­tek­to­nicz­ny No­bel – przyp. red.).

A wszyst­ko za­częło się od la­wi­ny, któ­ra 10 lu­te­go 1984 roku znisz­czy­ła pier­wot­ną ka­pli­cę. Był to naj­star­szy ko­ściół w Szwaj­ca­rii da­to­wa­ny na IX wiek. Dziś jego ru­iny mo­żna zwie­dzać u pod­nó­ża wio­ski. Klasz­tor Di­sen­tis, do któ­re­go na­le­ża­ła ka­pli­ca, za­pro­sił Zum­tho­ra do zbu­do­wa­nia no­wej świ­ąty­ni. Ar­chi­tekt wy­brał na­wet miej­sce pod jej bu­do­wę – po­wy­żej wio­ski, obok lasu, któ­ry chro­ni osa­dę przed nisz­czący­mi la­wi­na­mi. Nowa bu­dow­la jest drew­nia­na jak wi­ęk­szo­ść za­bu­do­wy al­pej­skiej, ale ma uni­kal­ny kszta­łt.

I do tego nie­oczy­wi­sty. Z da­le­ka wy­gląda jak ro­tun­da, z bli­ska, gdy się wdra­pu­je ście­żką, na­gle za­czy­na się za­uwa­żać, że ka­pli­ca ma od we­jścia ostry „dziób”. Gdy już czło­wiek my­śli, że bu­dy­nek jest na pla­nie ry­biej łu­ski, po we­jściu do środ­ka od­kry­wa, że to obiekt na rzu­cie kro­pli wody.

Łu­ski po­ja­wia­ją się też na ele­wa­cjach jako drew­nia­ny gont. Gdy tam by­łem nie­daw­no, za­chwy­ci­łem się tym, jak pi­ęk­nie spa­ty­no­wa­ło drew­no. Ele­wa­cja po­łu­dnio­wa, wy­cho­dząca na wio­skę, sczer­nia­ła, z ko­lei pó­łnoc­na od stro­ny lasu jest sre­brzy­sto-sza­ra. W do­ty­ku fa­sa­dy są mi­ęk­kie jak za­msz. W ogó­le ka­żdy bu­dy­nek Zum­tho­ra, ten rów­nież, jest bar­dzo sen­su­al­ny. W środ­ku ka­pli­cy pach­nie drew­nem, a do jed­no­prze­strzen­ne­go wnętrza wpa­da z góry de­li­kat­ne świa­tło.

Zum­thor po­wta­rza, że ar­chi­tek­tu­ra to prze­strzeń i ma­te­riał. Nie cho­dzi w niej o for­mę, ale o ma­te­rial­no­ść. Na po­cząt­ku ka­rie­ry two­rzył me­ble, ma więc w ręku fach rze­mie­śl­ni­ka, dla­te­go jego bu­dyn­ki często są drew­nia­ne z do­sko­na­le do­pra­co­wa­nym de­ta­lem. Tu­taj za­pro­jek­to­wał ta­kże pro­ste me­ble – ław­ki, ołtarz. Kla­sę pro­jek­tan­ta mo­żna po­czuć, sia­da­jąc na tych ław­kach, przy ich mi­ni­ma­li­stycz­nym de­si­gnie one są na­praw­dę wy­god­ne.

Ka­pli­ca ma dach z wi­docz­ną od środ­ka kon­struk­cją z drew­nia­ny­mi że­bra­mi kro­kwi, przez swój kszta­łt przy­po­mi­na on ka­dłub stat­ku. Na­gle drew­nia­na ka­le­ni­ca sta­je się więc stęp­ką ło­dzi.

Świ­ąty­nia jako łódź to sym­bol często sto­so­wa­ny przez ar­chi­tek­tów wspó­łcze­snych. Cho­ćby zna­ny pol­ski po­wo­jen­ny ko­ściół w No­wej Hu­cie – Arka Pana – ma taką bry­łę (proj. Woj­ciech Pie­trzyk – przyp. red.), ale jed­nym z naj­słyn­niej­szych przy­kła­dów jest ka­pli­ca w Ron­champ pro­jek­tu Le Cor­bu­sie­ra. To oczy­wi­ście od­nie­sie­nie do sym­bo­li­ki ko­ścio­ła jako stat­ku pro­wa­dzące­go do zba­wie­nia. Ale u Zum­tho­ra po­do­ba mi się, że kszta­łt bry­ły nie jest do­słow­ny, od­kry­wa się go do­pie­ro przy bli­ższym kon­tak­cie z bu­dyn­kiem.

W ogó­le jak cała szwaj­car­ska ar­chi­tek­tu­ra, któ­rą ce­chu­je skrom­no­ść, ta­kże ka­pli­ca w Su­mvitg jest nie­zwy­kle sto­no­wa­na. Na­wet jej re­li­gij­ne prze­zna­cze­nie za­zna­czo­no je­dy­nie de­li­kat­nym, nie­wiel­kim krzy­żem na da­chu, a wol­no­sto­jąca drew­nia­na dzwon­ni­ca to w za­sa­dzie kon­struk­cja przy­po­mi­na­jąca dra­bi­nę. Może się ko­ja­rzyć z bi­blij­ną dra­bi­ną Ja­ku­bo­wą, po któ­rej z nie­ba scho­dzi­li anio­ło­wie.

Żad­ne­go blich­tru, tyl­ko pod­sta­wo­we ma­te­ria­ły, pro­ste for­my i kon­struk­cje, ale do­sko­na­le skom­po­no­wa­ne. To jest esen­cja ar­chi­tek­tu­ry.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

Do ka­pli­cy mo­żna do­je­chać sa­mo­cho­dem – od wio­ski Su­mvitg pro­wa­dzi wąska i stro­ma as­fal­to­wa dro­ga. Po mi­ni­ęciu ruin daw­nej świ­ąty­ni św. Be­ne­dyk­ta za­raz przed ko­lej­ny­mi za­bu­do­wa­nia­mi po le­wej stro­nie dro­gi znaj­du­je się nie­wiel­ki par­king dla od­wie­dza­jących ka­pli­cę. Ostat­nie kil­ka­dzie­si­ąt me­trów trze­ba już po­ko­nać pie­szo wąską, gór­ską ście­żką.

Ka­pli­ca

Obiekt otwar­ty dla zwie­dza­jących

Wstęp wol­ny

La Con­giun­ta

CH, Gior­ni­co, Via Sta­zio­ne Vec­chia 2

1992

Pe­ter Mär­kli

TM Nie ukry­wam, że mam pew­ne pre­fe­ren­cje es­te­tycz­ne, je­śli cho­dzi o ar­chi­tek­tu­rę. Jed­ną z nich jest bru­ta­lizm – pew­na su­ro­wo­ść, jak i głębo­ka szcze­ro­ść bu­dyn­ków w nie­ukry­wa­niu swo­jej kon­struk­cji, ale rów­nież nie­do­sko­na­ło­ści.

RK Bro­ni­łeś na­wet bar­dzo moc­no bru­ta­li­stycz­nej hali dwor­ca ko­le­jo­we­go w Ka­to­wi­cach przed wy­bu­rze­niem.

Tak, Ty zresz­tą też by­łeś za­an­ga­żo­wa­ny w obro­nę Bru­ta­la z Ka­to­wic. Bru­ta­lizm śle­dzę od lat. Dla­te­go chcę po­ka­zać szcze­gól­ne mu­zeum w Szwaj­ca­rii, któ­re po części wpi­su­je się w ten styl, choć jest już bar­dziej wspó­łcze­sne. Może na­wet lep­szym sło­wem niż mu­zeum, by­ło­by okre­śle­nie dom dla 30 rze­źb Han­sa Jo­se­ph­soh­na, szwaj­car­skie­go rze­źbia­rza two­rzące­go su­ro­we, ale bar­dzo sil­ne w wy­ra­zie dzie­ła. Spe­cjal­nie dla prac tego wy­bit­ne­go ar­ty­sty w ma­le­ńkim Gior­ni­co ar­chi­tekt Pe­ter Mär­kli zbu­do­wał nie­zwy­kłą prze­strzeń eks­po­zy­cyj­ną.

Przy­znam, że nie do ko­ńca czu­ję ten bu­dy­nek. Jest su­ro­wy, ale nie wiem, czy nie prze­kro­czo­no tu ja­kie­jś gra­ni­cy. Są bu­dyn­ki z su­ro­wych ma­te­ria­łów, któ­re są w ja­kiś spo­sób ma­gicz­ne, jak u Zum­tho­ra. A tu wi­dzę kli­mat bar­dziej jak z opusz­czo­ne­go bu­dyn­ku prze­my­sło­we­go.

La Con­giun­ta wzbu­dza kon­tro­wer­sje. Ten bu­dy­nek jest tak szorst­ki, że może wy­da­wać się nie­przy­jem­ny. Wła­śnie jak ja­kaś be­to­no­wa sta­cja tra­fo po­rzu­co­na w al­pej­skiej do­li­nie. Ale gdy tam się jest w środ­ku, to na­praw­dę dzia­ła ma­gia. Wcho­dzisz przez zwy­kłe drzwi ze sta­li ocyn­ko­wa­nej, za­miast scho­dów masz tyl­ko ja­kiś wy­sta­jący ze ścia­ny ka­wa­łek be­to­nu, bo próg jest na­praw­dę wy­so­ko. I znaj­du­jesz się w be­to­no­wej sali, za któ­rą wi­dać w am­fi­la­do­wym ci­ągu ko­lej­ne po­miesz­cze­nia. Wszyst­kie mają rów­nież ścia­ny z su­ro­we­go be­to­nu. Nie ma tam żad­nej lam­py, świa­tło wpa­da je­dy­nie przez da­cho­we świe­tli­ki, ale one nie mają szyb tyl­ko pó­łtran­spa­rent­ne ta­fle z two­rzy­wa, więc to są bar­dzo zmi­ęk­czo­ne pro­mie­nie sło­necz­ne. I na­gle wi­dzisz rze­źby Jo­se­ph­soh­na w kon­te­kście, któ­ry je do­pe­łnia. Mär­kli przy­ja­źnił się z ar­ty­stą, pew­nie dla­te­go tak świet­nie wy­czuł, jaka prze­strzeń jest po­trzeb­na dzie­łom rze­źbia­rza.

Dla mnie ten bu­dy­nek to jest ja­kiś hard­kor. On by nie miał ra­cji bytu, gdy­by tam mie­li miesz­kać lu­dzie. Ale fakt, że dla tych rze­źb to jest od­po­wied­nia prze­strzeń. Ta ar­chi­tek­tu­ra wy­gląda­jąca na pry­mi­tyw­ną pro­wa­dzi wręcz dia­log ze sztu­ką, a to nie zda­rza się często w mu­ze­ach. Na­praw­dę tam nie ma oświe­tle­nia?

Żad­nych in­sta­la­cji, na­wet ogrze­wa­nia. Dla mnie Mär­kli wra­ca w tym mu­zeum do pra­po­cząt­ków ar­chi­tek­tu­ry. Spójrz na otwo­ry drzwio­we – wszyst­kie mają wy­so­kie pro­gi, któ­re trze­ba z roz­my­słem prze­kra­czać prze­cho­dząc z sali do sali.

Gdy­by to był obiekt zbu­do­wa­ny za pu­blicz­ne pie­ni­ądze, praw­do­po­dob­nie by to nie prze­szło, bo mu­sia­łby być do­sto­so­wa­ny do osób z nie­pe­łno­spraw­no­ścią ru­cho­wą. Mu­sia­łby mieć świa­tło, ram­py, ogrze­wa­nie.

A tu mamy ła­ma­nie ta­kich za­sad, wszyst­ko po to, by bu­do­wać at­mos­fe­rę ni­czym ze wcze­snych świ­ątyń ro­ma­ńskich. Zresz­tą w świet­nym do­ku­men­cie Ar­chi­tek­tu­ra nie­sko­ńczo­no­ści Chri­sto­pha Schau­ba Mär­kli mówi, że od­kry­wa­nie ta­kich wcze­snych ko­ścio­łów po­cho­dzących z cza­sów, gdy nie było ar­chi­tek­tów, wy­zwo­li­ło go z aka­de­mic­kich ram. La Con­giun­ta to jak sam mówi „ra­dy­kal­na me­dy­ta­cja ar­chi­tek­to­nicz­na”, bo sku­pia się tu na pod­sta­wo­wych ele­men­tach: bry­łach, otwo­rach, pro­por­cjach po­miesz­czeń.

Za­sta­na­wiam się, jak w Szwaj­ca­rii – w kra­ju, w któ­rym jest tak wy­so­ka kul­tu­ra bu­do­wa­nia – uda­ło się osi­ągnąć taki pry­mi­ty­wizm? Mär­kli mu­siał się na­praw­dę po­sta­rać, żeby tak kon­se­kwent­nie ten bu­dy­nek „po­psuć” – woda leje się w nim po fa­sa­dach, ce­lo­wo two­rząc za­cie­ki, ro­śnie ja­kiś mech, rdze­wie­ją drzwi. Ale za­czy­nam ro­zu­mieć two­ją fa­scy­na­cję. Ten bu­dy­nek może nie­po­ko­ić, in­try­go­wać. Na pew­no Mär­kli robi to, co ce­nię w ar­chi­tek­tu­rze i sztu­ce naj­bar­dziej – re­du­ku­je zbęd­ną ilo­ść ele­men­tów.

Dla mnie Mär­kli upra­wia ar­chi­tek­tu­rę pry­mar­ną, dzi­ęki któ­rej mo­że­my po­wró­cić do jej ko­rze­ni i na nowo ją za­cząć od­czy­ty­wać. To bar­dzo odświe­ża­jące spoj­rze­nie.

In­for­ma­cje prak­tycz­ne:

La Con­giun­ta znaj­du­je się przy pó­łnoc­nym wje­ździe do miej­sco­wo­ści Gior­ni­co, po­ło­żo­na jest po­mi­ędzy rze­ką Ti­ci­no a to­ra­mi ko­le­jo­wy­mi. W mu­zeum znaj­du­ją się dzie­ła rze­źbia­rza Han­sa Jo­se­ph­soh­na z lat 1950-1991. La Con­giun­ta otwar­ta jest przez cały rok, trze­ba jed­nak pa­mi­ętać, że z ra­cji bra­ku sztucz­ne­go oświe­tle­nia mu­zeum po zmro­ku jest nie­czyn­ne. Je­śli w ci­ągu dnia za­sta­nie się za­mkni­ęte drzwi, po klu­cze na­le­ży się udać do Oste­rii znaj­du­jącej się w cen­trum miej­sco­wo­ści przy głów­nej uli­cy (tel.+ 41 91 864 22 15, Oste­ria jest czyn­na od 8.00 rano od po­nie­dzia­łku do so­bo­ty, w nie­dzie­lę od 9.00). Wi­ęcej in­for­ma­cji o ar­ty­ście i mu­zeum znaj­du­je się na stro­nie: www.kes­sel­haus-jo­se­ph­sohn.ch.

Mu­zeum

Obiekt otwar­ty dla zwie­dza­jących

Wstęp wol­ny

.

.

.

...(fragment)...

Całość dostępna w wersji pełnej.