A Ty, ile masz czasu? - Łukasz Olędzki - ebook

A Ty, ile masz czasu? ebook

Łukasz Olędzki

3,5

Opis

"A Ty, ile masz czasu??" to niezwykła książka, która ujawnia prawdziwą historię i pokazuje, jak wiele można osiągnąć, wykorzystując czas w sposób efektywny. Autor przedstawia czytelnikom tipy i triki, dzięki którym można zoptymalizować swój czas i osiągać lepsze wyniki w codziennym życiu.

Książka zawiera również praktyczne porady dotyczące zarządzania finansami i budowania dobrych nawyków, które pomogą osiągnąć sukces i spełnić marzenia. Dzięki wiedzy i doświadczeniu przedstawionym w książce, możesz nauczyć się, jak lepiej planować swój dzień i uzyskać więcej czasu dla siebie.

Jeśli jesteś przedsiębiorcą lub chcesz stać się bardziej efektywnym w swoim codziennym życiu, ta książka jest dla Ciebie. Autor opiera się na własnych doświadczeniach i dzieli się swoimi sekretami, dzięki którym możesz osiągnąć swoje cele i rozwijać swoje pasje.

"A Ty Ile Masz Czasu?" to must-read dla wszystkich, którzy chcą zoptymalizować swój czas, poprawić swoje finanse i stać się bardziej efektywni w codziennym życiu. Kup teraz i poznaj prawdziwe historie ludzi sukcesu i dowiedz się, jak możesz osiągnąć swoje marzenia!  A Ty, ile masz czasu?, żeby nic nie zrobić ze swoim życiem?!

Jakie korzyści, co zyskasz po przeczytaniu tej książki?

  • na podstawie prawdziwej historii zobaczysz zmagania w budowaniu firmy i wyciągnięte wnioski optymalizujące czas

  • poznasz wiele technik związanych z budowaniem nawyków, osiąganiem założonych celów

  • poznasz wiele przemyśleń i uporządkujesz wiedzę na temat finansów osobistych

  • zrozumiesz, jak ważne jest efektywne wykorzystywanie czasu w codziennym życiu

  • poznasz metody efektywnej nauki, np. języka obcego

  • poznasz metody przyspieszające osiągnięcie założonych celów

  • poznasz metody utrwalające dobre nawyki

  • zyskasz umiejętność lepszego planowania dnia i odzyskasz więcej czasu dla siebie.

Łukasz Olędzki to człowiek o wielu talentach i wszechstronnym dorobku. Jako przedsiębiorca i inwestor, pokazuje nam, że można odnosić sukcesy, pracując mądrze, a nie ciężko. Jego zamiłowanie do nauki języków i optymalizacji czasowej, a także zainteresowanie sportem i życiem rodzinnym, pokazują nam, że warto być wszechstronnym i czerpać radość z różnych dziedzin życia.

Jego kariera zawodowa rozpoczęła się od pracy w branży komputerowej, ale dzięki determinacji i odwadze, przeszedł do branży drzewnej, gdzie jako prezes zarządu spółki, osiąga niezwykle imponujące wyniki i zdobywa wiele prestiżowych nagród, takich jak Gazela Biznesu i Diamenty Forbesa.

Jego motto: "Nie bądź pewny, że masz czas. Bo pewność niepewna" - Jan Twardowski, jest niezwykle motywujące i uświadamia nam, że każda chwila jest cenna i warto ją wykorzystać na realizację naszych marzeń i celów.

Łukasz Olędzki to wzór dla wszystkich, którzy pragną osiągać sukcesy, kierując się mądrością i optymizmem. Jego duchowy przewodnik i wytrwałość pokazują nam, że nic nie jest niemożliwe, jeśli tylko pozostajemy zmotywowani i skupieni na swoich celach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 182

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
1
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
David05

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa pozycja, z wielu rzeczy nie zdawałem sobie sprawy, książka jest osadzona w polskich realiach co zwiększa jej wartość, rozdziały są krótkie i ciekawe, szybko się czyta, każdy kto chce się rozwijać i ma ambicje powinien przeczytać tę książkę, polecam
00

Popularność




Dystrybucja:www.eBOOKnijTO.com.pl

Patroni

Szkoła Szachowa „Chess For Kids” to połączenie pasji do „Królewskiej gry” i doświadczenia pracy z dziećmi i młodzieżą. Szkoła powstała w 2013 roku, prężnie rozwija się po dziś dzień. Naszą misją jest popularyzacja szachów oraz rozwój intelektualny dziecka.

www.chessforkids.pl

Uczniowski Klub Sportowy „HEROS” jest jednym z najszybciej rozwijających się klubów sportowych w Polsce. Prowadzimy zajęcia sekcji karate, tańca i akrobatyki w Warszawie. Nasze zajęcia są dostępne dla wszystkich, niezależnie od wieku i zdolności sportowych. Stawiamy na holistyczny rozwój naszych adeptów. Rozwijamy ciało, umysł oraz serce, dzięki czemu pokonujemy trudy życia codziennego. 

www.uksheros.pl

Klub Przedsiębiorczości pomaga przedsiębiorcom w rozwijaniu ich firm i zwiększaniu przychodów, wspiera ludzi biznesu poprzez edukację i networking biznesowy. Dlatego, bez wachania, podjęliśmy decyzję o objęciu patronatem książki Łukasza Olędzkiego.

www.klubprzedsiebiorczosci.pl

Global-Biznes jest dostawcą drewna do zastosowań zewnętrznych takich jak tarasy, elewacje, elementy konstrukcyjne. Jesteśmy również właścicielem marki linii desek kompozytowych 4DECK. Naszą przewagą są konkurencyjne ceny produktów pochodzących z własnego importu, duże stany magazynowe oraz oferowana jakość produktów.

www.global-biznes.pl

www.4deck.pl

Projektant graficzny, spacjalizujący się w kreatywnym kierunku marki, realizacji brandingu oraz product designu. O klientach CHRIS KY mogłeś usłyszeć w Polsat Sport czy brytyjskim The Mail.

www.chrisky.pl

Współpracujemy z autorami, których doświadczenie zawodowego sukcesu łączy się z pasjonującymi historiami dotyczącymi pokonywania życiowych trudności, rozwijania pasji, zarządzania zmianą. Cenna wiedza praktyczna to tylko część wartości naszych publikacji – za nią zawsze stoi człowiek, którego doświadczenie niesie inspirację dla czytelnika.

www.wydajzsensem.pl

Facebook:Łukasz Olędzki

Instagram:lukasz_oledzki

TikTok:lukasz_oledzki

YouTube:lukasz_oledzki

Podziękowania

Dziękuję firmieGlobal-Biznes za osiągnięte sukcesy i poniesione porażki – wspólnie zdobyte doświadczenie jest bezcenne. Wiele historii nie wydarzyłoby się bez Przemka Sękowskiego.

Dziękuję Klubowi Przedsiębiorczości, a w szczególności Adamowi Przemykowi, za możliwość bycia częścią wspaniałej społeczności, która umożliwia nieustanny rozwój.

Dziękuję „CHRIS KY” – Krzysztof Krzykawski” za wsparcie merytoryczne nad projektem tej książki, a także za dbałość o szczegóły, które czynią to dzieło jeszcze lepszym.

Dla moich wspaniałych synów Kacpra i Oskara…

W świecie, w którym wartością jest świetne samopoczucie, wydajność, sukcesy, orgazm piętnaście razy dziennie i pięciocyfrowa pensja, człowieka smutnego należy wystrzegać się jak ognia. Bo nie daj Boże – zarazi.

– Agnieszka Jucewicz

Wstęp

Pisząc te słowa, właśnie spełniam jedno ze swoich marzeń, którym jest wydanie własnej książki. Postawiłem sobie za cel napisanie czegoś od siebie, czegoś, co mogłoby pomóc innym czy ich zainspirować, dać do myślenia. Nie jestem profesjonalnym autorem, ale każdy z nas ma ciekawe życie, bogate w wiele doświadczeń. Moje życie pewnie nie za bardzo różni się od waszego, ale będzie mi niezmiernie miło, jeśli choć w części was zaciekawi. Wychodzę z założenia, że od każdego człowieka można się czegoś nauczyć. Dlatego warto być otwartym na nowe znajomości czy doświadczenia, ponieważ za każdym razem pogłębiamy naszą inteligencję emocjonalną. Słuchając ludzi, czerpiemy dla siebie i to podwójnie, po pierwsze, poznajemy punkt widzenia drugiej osoby, który oparty jest na jej doświadczeniu, a po drugie, ludzie uwielbiają osoby, które potrafią słuchać. To jest odpowiedź na to, dlaczego dobrzy słuchacze mają szerokie grono przyjaciół i są lubiani. Zwyczajnie na świecie wystarczy pozwolić się komuś wygadać, samemu oszczędzając słów do minimum. Ta książka, poza tym, że spełnia moje marzenie, pozwala mi się wygadać nieco o moich przeżyciach i nieco o moich poglądach. Weźcie dla siebie co chcecie, przecież książki są, na dzień dzisiejszy, jedną z najtańszych rozrywek, a także prawdziwą kopalnią wiedzy. Będę szczęśliwy, jeśli zainspiruję kogokolwiek, jeśli przeczytanie tej książki zmieni czyjeś życie na lepsze, będzie to dla mnie nieocenione. Pamiętaj, że to co przeczytasz, oparte jest na moich doświadczeniach oraz na wysuniętych przeze mnie wnioskach – nie musisz się z nimi zgadzać, szanuję to. Dziękuję ci także, że zainteresowała cię ta pozycja. Życzę przyjemnej lektury.

Lekcja od brata Mariusza

Wiedzę możemy zdobywać od innych, ale mądrości musimy nauczyć się sami.

– Adam Mickiewicz

Po rozpoczęciu kolejnego roku szkolnego moje rozmyślania o pracy i zarobkach zeszły na drugi plan, w tym czasie w ogóle o tym nie myślałem, aż do czasu kolejnych wakacji. Chciałem wtedy wyjechać na swoje ukochane Mazury, a w drugiej części wakacji, planowałem podjąć się jakiejś pracy. I tak też się stało, ale z takim wyjątkiem, że praca pojawiła się sama i musiałem skrócić urlop. Zadzwonił do mnie mój brat cioteczny, który prowadził firmę budowlaną i powiedział, że potrzebuje pomocy, ponieważ mają bardzo wąskie gardło w związku ze sprzątaniem na budowie. Wywożenie gruzu i śmieci, mało ambitnie, ale stawka godzinowa była przyzwoita, porównując do zeszłorocznych 5 złotych za godzinę. Mój brat powiedział też, że pracę oferuje inna firma podwykonawcza, potrzebują co najmniej 10 osób i płacą 7 złotych na godzinę, a praca będzie na pewno do końca wakacji i żebym poza mną wziął swoich znajomych – dosłownie tylu, ilu mogę. Wtedy dostałem od niego jedną z najcenniejszych rad, którą wspominam do dnia dzisiejszego, zadziałało to na moją wyobraźnię. Jeśli pamiętacie moją pracę z poprzedniej historii, gdzie wydawnictwo płaciło 5 złotych za godzinę, w tym roku też oferowali tą samą stawkę – ale uwaga – brat powiedział mi, że będę jedyną osobą kontaktową między szefem firmy, zlecającym nam pracę, a pozostałymi osobami, które uda mi się przyprowadzić do pracy. Powiedział mi, żebym zaproponował kolegom stawkę 5 złotych, a pozostałe 2 złote z każdej godziny, każdej osoby, będą dla mnie. W pierwszej chwili się zawahałem, ale mój brat powiedział – przecież nikomu nie robisz krzywdy, załatwiasz pracę, jeśli dla kogoś stawka nie jest odpowiednia, to nikt nikogo nie zmusza, jest to opcja dla chętnych, a wiele osób pracuje za taką stawkę i jest ona normalną stawką rynkową. Po krótkim namyśle zgodziłem się, natychmiast zabrałem się za zwijanie namiotu i wróciłem do Warszawy – tydzień wcześniej, niż planowałem. W międzyczasie zadzwoniłem do kilku kolegów z klasy i dwa dni później zebraliśmy się w ośmioosobowej ekipie.

Praca okazała się bardzo ciężka, sprzątanie gruzów i wywożenie ich windą towarową na dół. W związku z bardzo dużą ilością ekip na budowie niemal sobie przeszkadzaliśmy, do tego hałas pracujących wiertarek i tym podobnych urządzeń, i ten kurz, powodujący suchość gardła i nosa. Warunki ciężkie, a my pracowaliśmy wszyscy po co najmniej 12 godzin dziennie, z tym że ja znów miałem te same myśli jak poprzednio – czy to jest miejsce, w którym chce być? Motywujące natomiast było to, że na tamten moment, jak dla mnie, stawka była mistrzostwem świata, 7 złotych za swoje godziny, dodatkowo 14 złotych za godziny chłopaków, razem 21 złotych za godzinę przy stawkach 5 złotych – dla mnie to był kosmos. Cieszyłem się na fakt wysokiego wynagrodzenia, wciąż mając w głowie, że tej pracy również nie chciałbym wykonywać przez całe życie. Nie w tych warunkach, nie w tym hałasie i nie z tymi ludźmi, nie ze spracowanymi robotnikami, którzy zaczynali dzień od tak zwanej małpki. Była to najcięższa praca jaką w życiu wykonywałem, ale też jedna z najlepszych lekcji – wspomnienie na całe życie.

Wnioski jakie wyciągnąłem z lekcji od brata. Multiplikacja – sieć jest drogą do niezależności finansowej, trzeba szukać rozwiązań, które z multiplikują nasze działania. W myśl zasady lepiej mieć 1% z pracy stu osób niż 100% tylko ze swojej pracy.

Ćwiczenie:

Pomyśl o co najmniej jednej rzeczy, którą mogłabyś/mógłbyś zmultiplikować.

ZAPAMIĘTAJ!

Multiplikacja pozwala osiągnąć te same efekty, w krótszym czasie.

Impuls, który zmienił moje życie

Czasem impuls, jedna decyzja może wpłynąć na całe życie, a najważniejsze jest to, że zawsze trzeba dążyć do celu, do realizacji marzeń.

– Autor Nieznany

Wracając jeszcze do mojej historii. Nie, nie wychowałem się w rodzinie osób przedsiębiorczych, nikt nie pokazał mi drogi, mimo iż rodzice bardzo chcieli, abym miał dobre życie. Mój tata był złotą rączką, był wspaniałym człowiekiem, który bardzo mnie kochał. Niestety nie dane mu było długo nacieszyć się rodziną, ponieważ zmarł na raka w wieku 37 lat, kiedy ja byłem w piątej klasie podstawówki, pamiętam, że bardzo przeżyłem jego odejście. O śmierci taty dowiedziałem się po kilku dniach, ponieważ byłem na kilkudniowej wycieczce szkolnej i moja mama uznała, że nie będzie mnie z niej ściągać. Intuicyjnie wiedziałem, że coś jest nie tak, na wycieczce myślami byłem gdzie indziej, ale wszystkiego dowiedziałem się tuż po powrocie do domu. Pamiętam, że strasznie się rozpłakałem, podszedłem do okna, spojrzałem w niebo, mając w głowie tysiące pytań bez odpowiedzi – dlaczego? Nagle na parapecie usiadł ptak – zwykły szary gołąb, wtedy wiedziałem, że to był mój tata, który w ten sposób się ze mną pożegnał. Po tylu latach wciąż mam ten obraz przed oczami i tak bardzo chciałbym z nim porozmawiać, przytulić się… Pisząc tę książkę, jestem praktycznie w wieku swojego taty, mam wspaniałą rodzinę, żonę i dwójkę dzieci, trzynastoletniego Kacperka i sześcioletniego Oskarka. Moim marzeniem jest być zawsze dla nich, kiedy tylko będą mnie potrzebować.

Wychowała mnie mama, która obdarzyła mnie miłością, bardzo chciała, abym wyszedł na ludzi, za co jestem jej bardzo wdzięczny. W związku z tym, że pracowała dużo i długo na nasze utrzymanie, to w dużej mierze byłem zdany na siebie, jeśli chodzi o szkołę i czas wolny. Aby związać koniec z końcem i spłacić kredyt mieszkaniowy, moja mama zdecydowała się na wynajęcie dwóch pokoi w naszym trzypokojowym mieszkaniu. Jeden pokój zajęła studentka o nietypowym imieniu Kornelia, która pracowała jako pomoc dentystyczna, drugi pokój zajęła jakaś para z Ukrainy, pamiętam, że byli w średnim wieku i mieli złote zęby. W tamtym czasie nie mogłem zaprosić do siebie znajomych i strasznie się wstydziłem, że ktoś u nas mieszka, u nikogo, kogo znałem, nikt nie mieszkał. Mimo wielu tłumaczeń, dlaczego tak jest, w tamtym czasie ciężko mi było to zrozumieć. Pamiętam, że mama obiecała mi, że teraz jest w stanie oszczędzić trochę pieniędzy i chciałaby spełnić moje marzenie, o którym codziennie jej mówiłem, a moim marzeniem w tamtym czasie był komputer PC, taki z procesorem Intela 166MMX, może ktoś z was pamięta. Komputery bardzo mnie fascynowały, nauczyłem się je skręcać i rozkręcać, nauczyłem się obsługi Windowsa 95 i wielu programów. Żebyście nie pomyśleli o mnie dziwnie, oczywiście też grałem w FIFĘ, NFS, GTA, czy mój ulubiony Heroes of Might & Magic II, ucząc się w ten sposób języka angielskiego (szczerze polecam naukę przez zabawę).

Będąc w ósmej klasie podstawowej, marzyłem o tym, aby dostać się na jakiś kierunek związany z komputerami, mieszkałem i mieszkam w Warszawie, więc łatwiej było mi znaleźć szkołę, która oferowała taką możliwość. Ostatecznie padło na Technikum Kolejowe i tworzoną tam klasę o profilu „systemy komputerowe”. Jestem z 1983 roku, czyli z wyżu demograficznego, co skutkowało tym, że do mojej wymarzonej klasy było około 15 chętnych na jedno miejsce. Odbył się egzamin z matematyki, która jeszcze wtedy nie była moją mocną stroną, a wręcz przeciwnie, była moją bardzo słabą stroną.

Niestety nie dostałem się do klasy „systemy komputerowe”, ze zdobytymi punktami trafiłem do klasy o profilu, którą zaznaczyłem jako alternatywę – „trakcja elektryczna”, wtedy nawet nie wiedziałem, co to jest trakcja elektryczna. Byłem zbyt pewny siebie i to była moja jedyna opcja. Moja pewność siebie została zweryfikowana przez wyniki egzaminu z matematyki i takim oto sposobem rozpocząłem naukę na kierunku, który zupełnie mnie nie interesował.

Na początku roku szkolnego okazało się, że głównego przedmiotu z naszej specjalizacji, czyli elektrotechniki, uczy sam dyrektor szkoły. Pomyślałem, że porozmawiam z dyrektorem, żeby mnie przeniósł do klasy „systemy komputerowe”. Przygotowałem się, pokazałem jak mi zależy i że jestem zdeterminowany, otrzymałem odpowiedź – niestety nie pozytywną dla mnie – ale też nie odmowną: „zobaczymy, jak sobie poradzisz w tej klasie, a potem porozmawiamy”. Pomyślałem sobie, że dobrze, to zobaczymy. Dało mi to niesamowitą motywację. Na koniec roku byłem na drugim miejscu pod względem wyników w nauce w naszej klasie. Wziąłem też udział w organizowanym przez moją szkołę, wraz z urzędem patentowym, konkursie wiedzy o wynalazczości i prawa patentowego (jedną z nagród było zwolnienie z pisania pracy dyplomowej na zakończenie szkoły). Udało mi się zająć III miejsce w Warszawie, w międzyczasie rozmawiałem z kierownikiem systemów komputerowych i udało mi się, w sali multimedialnej szkoły, przygotować prezentację na rocznicę założenia szkoły. A na sobotnich zajęciach dodatkowych z informatyki dla chętnych byłem już od godziny 6.00, a zajęcia zaczynały się o 8.00, bo dwie pierwsze osoby miały stanowisko z kolorowym monitorem. Jak dla mnie był to wystarczający powód do tego, abym mógł przenieść się do klasy o profilu „systemy komputerowe”.

We wrześniu, tuż po rozpoczęciu roku szkolnego, udałem się do dyrektora i znów zapytałem o możliwość przeniesienia się do klasy o profilu „systemy komputerowe”, ale uzyskałem wykrętną odpowiedź, że nie będzie takiej możliwości, ponieważ my uczyliśmy się niemieckiego, a oni mieli angielski. Pomimo moich zapewnień, że angielskiego uczyłem się całą podstawówkę, plus trochę sam dodatkowo (gry komputerowe), a z niemieckim mam pierwszy raz kontakt w tej szkole, nie otrzymałem satysfakcjonującej mnie odpowiedzi.

Wyszedłem wściekły z gabinetu dyrektora, byłem pewny, że się zgodzi, tym bardziej że z tego co wiedziałem, sporo osób z „systemów komputerowych” nie otrzymało promocji do klasy drugiej. Wściekły, zły, rozczarowany i zawiedziony poczułem impuls. To było coś, czego nigdy wcześniej nie poczułem, coś tak niesamowitego, jakby coś mną kierowało. Pod wpływem tej emocji zrealizowałem pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy, zapewniam was, nigdy wcześniej nie miałem planu B, nawet nie myślałem o takim rozwiązaniu. Mówiąc pospolicie, urwałem się z lekcji i pojechałem do Technikum Elektronicznego im. M. Kasprzaka, poszedłem do sekretariatu i powiedziałem, że koniecznie muszę porozmawiać z dyrektorem szkoły. Musiałem być bardzo przekonujący, bo sekretarka od razu poszła do dyrektora.

Nie pamiętam dokładnie tego spotkania, ale wiem, że w skrócie zaprezentowałem swoje osiągnięcia w Technikum Kolejowym i oznajmiłem, że chcę chodzić tutaj do szkoły. Muszę przyznać, że dyrektor podszedł do tematu bardzo poważnie, spytał mnie o program, okazało się, że w Technikum Kolejowym nie miałem ochrony środowiska, ale skwitowałem to krótko i na temat – „nadrobię to bez problemu”. Dyrektor poprosił o pisemną zgodę rodziców i powiedział, że jak taką dostanie, to się zgodzi. No nic, pozostało mi tylko poinformować mamę o całym zdarzeniu i o decyzji, jaką podjąłem pod wpływem impulsu. Jechałem do domu z setką myśli, co powiedzieć, jak to wytłumaczyć, mi samemu wydawało się to absurdalne, ale wewnętrznie czułem zadowolenie i to było najważniejsze. Na szczęście nie musiałem długo przekonywać mojej mamy, powiedziała, że najważniejsze jest moje szczęście i jeśli tego chce, to nie pozostaje jej nic innego, jak się zgodzić. Następnego dnia pojechałem do starej szkoły i od razu poszedłem do sekretariatu i oznajmiłem dyrektorowi, że zmieniam szkołę. Był zaskoczony i spytał dlaczego. Odpowiedziałem, że muszę zrealizować moje marzenie i nie chcę się uczyć czegoś, co mi się nie podoba i nie będę tego robił na siłę. Odpowiedział mi, że nie doceniał mojej determinacji, że w jego oczach zachowałem się bardzo dojrzale i że żałuje, że nie skończę tej klasy. Życzył mi powodzenia i powiedział, że szanuje moją decyzję, że w życiu bardzo ważne jest spełnianie swoich pragnień i nikt nie powinien stać na ich przeszkodzie (zapamiętajcie, to wy kierujecie swoim życiem!) po czym powiedział, że potrzebna jest zgoda rodziców i podpisanie obiegówki; biblioteka, sekretariat etc. Niestety lub stety, dyrektor nie zmienił zdania i nie zaproponował mi przeniesienia do klasy systemy komputerowe – ale przynajmniej nie miałem dylematu, czy zostać na trakcji elektrycznej, czy iść do nowej szkoły, natomiast muszę podziękować za to doświadczenie i za list, który skierował do mojej mamy, popłakała się ze szczęścia, czytając dobre słowa na mój temat.

Tak oto zakończyła się moja przygoda z Technikum Kolejowym, a rozpoczęła ze słynnym Technikum Elektronicznym im. Marcina Kasprzaka. Niestety, jak byłem drugi najlepszy w kolejowym, tak zupełnie odwrotnie było w elektroniku – też byłem drugi, ale od końca, na szczęście później już było lepiej. Na początku nie rozumiałem co się tam dzieje, było to dla mnie bardzo trudne przeżycie. Najmocniej poszedłem w sport, a konkretnie w szkolną drużynę siatkówki, z którą zdobyliśmy pierwsze miejsce w dzielnicy. Pozdrowienia dla wspaniałej nauczycielki WF–u Lidii W., która obiecała, że jeśli uda nam się zdobyć mistrzostwo, to zetnie włosy na zero i tak też zrobiła, obietnica to obietnica. W związku z tym wydarzeniem, wraz z nauczycielką, udzieliłem pierwszego wywiadu do gazety.

Jakby ktoś chciał mnie znaleźć, to jestem po prawej stronie z koszulką z numerem 10.

Ostatecznie udało mi się ukończyć tę szkołę, a dzięki temu, że były tam obowiązkowe praktyki, poznałem swojego pierwszego pracodawcę, ale o tym opowiem w kolejnym rozdziale.

Ćwiczenie:

Pomyśl o takich impulsach, czy kiedykolwiek czułeś/aś, jakby coś cię pokierowało do podjęcia ważnej decyzji? Jaki to miało wpływ na twoje życie? Czy twoje życie wyglądałoby inaczej, gdyby nie ten impuls?

Zapisz co najmniej jeden taki moment i wpływ jaki miał na twoje życie.

ZAPAMIĘTAJ!

Czasem trzeba słuchać głosu serca, a nie tylko rozumu.

Pokaż się z najlepszej strony, a dobro powróci

Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjął inną.

– Simon Beckett

W czwartej klasie Technikum Elektronicznego mieliśmy za zadanie odbyć praktykę zawodową, pamiętam, jak większość moich kolegów próbowała znaleźć rozwiązanie na skróty – jak ogarnąć podpis i mieć zaliczenie, szukali takiej możliwości u znajomych i znajomych ich znajomych, ja z kolei myślałem zupełnie odwrotnie i bardzo chciałem zaczepić się w jakimś sklepie komputerowym na serwisie. Szczęśliwie się złożyło, że na giełdzie komputerowej, na którą bardzo lubiłem jeździć, na jednym ze stoisk spotkałem mojego opiekuna z wakacyjnego obozu. I takim oto sposobem, udało mi się rozpocząć praktyki w serwisie komputerowym. Było to dla mnie super doświadczanie, mało powiedziane, było to spełnienie moich marzeń. Jeśli robi się to co się lubi, czas mija bardzo szybko. Na pewno byłem trochę męczący, ponieważ cały czas coś chciałem robić i nauczyć się jak najwięcej. Na koniec praktyk spotkałem się z właścicielem firmy (jeszcze wtedy Panem Piotrem W., a dziś przyjacielem), aby podsumować praktyki, dałem mu do zaopiniowania dzienniczek praktyk, w którym napisał mi, że byłoby dla niego przyjemnością mieć takiego pracownika. Wiecie co się stało, po tym, jak skończyłem szkołę? Wziąłem ten dzienniczek i pojechałem do właściciela sklepu komputerowego Piotra W. i zapytałem, czy pamięta, co mi napisał. I takim oto sposobem dostałem swoją pierwszą pracę i to taką, która mi się marzyła.

Wtedy zapomniałem o radzie brata i o multiplikacji, wprawdzie cieszyłem się, że pracuję w branży, która od zawsze mnie ciekawiła, ale okazało się, że wiem już wszystko co powinienem wiedzieć i już niczego nowego się nie nauczę. I tak z serwisu komputerowego przeszedłem do działu handlowego. Bardzo podobał mi się handel, szczególnie, jeśli klienci kupowali produkty, które im polecałem. Zawsze starałem się doradzać według swoich kryteriów, jednak szybko okazało się, że polecać trzeba te rzeczy, których akurat mamy najwięcej lub kupiliśmy w promocji i jest na nich największy zarobek. Jeśli chodzi o zarobki w handlu to znów przeżyłem szok, w tamtym czasie, miałem około 60 złotych dniówki, około 7,5 złotych za godzinę, a przy osiągnięciu określonego progu obrotu, dniówka ta wzrastała o 20 złotych, czasem udawało się osiągnąć target i godzinowa stawka wzrastała do 10 złotych, wtedy było to bardzo motywujące, i jeśli już byliśmy blisko targetu, to każdy starał się dopinać kolejne transakcje, aby osiągnąć target.

W dość krótkim czasie w firmie komputerowej zająłem się, poza sprzedażą, również zakupami towaru na stan magazynowy, dało mi to dość dużą umiejętność przeliczania w pamięci cen netto na brutto, wtedy VAT wynosił jeszcze 22%. W tamtym czasie znałem 90% cen zakupu i sprzedaży na pamięć, przy asortymencie liczącym około 500 produktów na sklepie, a ceny części komputerowych często się zmieniały, ale nie do tego zmierzam, odkryłem siłę handlu, ponieważ w hurtowni komputerowej kupowaliśmy części z rabatem dystrybutorskim i bez żadnego problemu dokładaliśmy po kilkadziesiąt złotych do każdej części. Wtedy znów pojawiły się u mnie myśli, obliczające jak to wygląda. I wyglądało to tak, że na sprzedanym zestawie za 2 tys. złotych brutto, zarabiano około 300–400 złotych brutto, takich zestawów sprzedawało się kilkanaście dziennie, a moja dniówka za ten czas wynosiła 60–80 złotych. Wtedy jeszcze nie znałem kosztów prowadzenia działalności, zasad opodatkowania i ryzyka związanego z prowadzeniem działalności, ale wiedziałem, że handel jest intratny. To wtedy podjąłem decyzję, że muszę dowiedzieć się, jak to działa w praktyce, chciałem osobiście nawiązać relacje z klientami, chciałem nawiązać relację z dostawcami. I wiecie co? To właśnie relacje z ludźmi uczą nas najwięcej, ponieważ w większości przypadków dostajemy darmowe rady, które przekazywane są przez sumę doświadczeń osób ich udzielających. I teraz bardzo ważna uwaga: KONIECZNIE trzeba przeczytać książkę, której autorem jest Dale Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”, to obowiązkowa lektura, która pozwoli wam otrzymać tyle wartościowych informacji od ludzi, którzy dzięki waszej uwadze podzielą się swoimi doświadczeniami oraz radami.

Niestety, wtedy tego nie wiedziałem i zdobywałem tę wiedzę bardzo wolno, pojęcie tego zajęło mi kilkanaście lat, ale w tym miejscu mam dla was złotą radę. W każdym możliwym momencie dokształcajcie się, nawet jeśli w danej chwili nie macie pieniędzy to nic straconego, ponieważ wielu ludzi dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem za darmo, na przykład na YouTubie, a kolejną skarbnicą taniej wiedzy są książki, czytajcie jak najwięcej, jak tylko zaczniecie, to nie będziecie mogli przestać. Na końcu znajdziecie listę książek, które polecam przeczytać.

Ćwiczenia:

Przypomnij sobie książkę, którą czytałeś/aś, ale taką książkę, która wniosła wartość do twojego życia. Jaka była to książka?Napisz, czy stosujesz w praktyce wiedzę, którą przeczytałeś/aś w książkach? Jaka pierwsza rzecz przyszła ci do głowy, którą zmieniłeś/aś pod wpływem przeczytania książki?Zastanów się, czego chciałbyś/chciałabyś się dowiedzieć, czego nauczyć, przeczytaj książkę o tej tematyce. Zapisz poniżej o czym pomyślałeś/aś.

ZAPAMIĘTAJ!

Dobro powraca, czyń dobro, ale nie oczekuj wdzięczności.

Drugi impuls i systematyczna praca na platformie

Tylko wytrwałość i determinacja są wszechmocne.

– Calvin Coolidge

Po zdaniu matury, pracując w sklepie komputerowym, postanowiłem iść dalej w tym samym kierunku. Udało mi się dostać do Wyższej Szkoły Informatyki Stosowanej i Zarządzania, na kierunek związany z programowaniem. Przez całe wakacje czułem ekscytację, ale moja ekscytacja minęła bardzo szybko. Pierwszy rok to zajęcia składające się w 90% tylko z matematyki i same zadania, liczby rzeczywiste, liczby urojone, całki, macierze, jakieś działania na liczbach w przestrzeni i podprzestrzeni (tak to pamiętam). Na którymś z kolei takim weekendzie wykładów matematycznych pomyślałem, że muszę uciekać, że to nie moja bajka, i znów coś mnie tknęło, wstałem i tym razem wyszedłem z zajęć z myślą, że muszę znaleźć alternatywę i że pół roku będę miał stracone. W domu usiadłem do internetu i po kilkugodzinnych poszukiwaniach zdecydowałem się na rozpoczęcie studiów na Polskim Uniwersytecie Wirtualnym. Był to innowacyjny wspólny projekt, wtedy jeszcze Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi (dziś Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna) wraz z Uniwersytetem Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie i jakąś Wyższą Szkołą ze Skandynawii, która oprogramowała platformę E-learningową. W tamtych latach była to zupełna nowość studiowania, zajęcia odbywały się na tak zwanej platformie w sesjach tygodniowych. Egzaminy odbywały się w tradycyjnym modelu, raz na pół roku, w siedzibie uczelni w Łodzi (nie, nie było wtedy Teamsów, Zoomów i wielu narzędzi).