zRozum nastolatka - Terri Apter - ebook

zRozum nastolatka ebook

Terri Apter

5,0
32,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Bazując na doświadczeniach i badaniach z 35 lat pracy z nastolatkami oraz ich rodzicami, psycholożka Terri Apter przedstawia niektóre z największych wyzwań dotyczących wychowania oraz relacji rodziców i nastolatków poprzez pryzmat aktualnej wiedzy o rozwoju mózgu.
Zmiany zachodzące w mózgu nastolatków wpływają na ich relacje, zachowanie, poczucie tożsamości oraz reakcje emocjonalne. Mogą towarzyszyć im wybuchy złości, opryskliwość czy niezrozumiałe milczenie. To zaś często utrudnia zrozumienie, co jest normalnym zachowaniem a co może wskazywać na jakiś rodzaj zaburzeń.
"zRozum nastolatka" przedstawiając badania i historie nastolatków, a także ćwiczenia dla rodziców, pomaga zrozumieć i poprawić komunikację między rodzicami a dziećmi. Dzięki temu możliwe staje się zbudowanie silniejszych więzi oraz zwiększenie odporności młodych osób w okresie nastoletnim i we wczesnej dorosłości.
Książka Terri Apter to przewodnik dla rodziców i opiekunów w trudnej roli wychowania nastolatków.

Pisząc tę książkę, chcę zmienić oczekiwania rodziców wobec ich nastoletnich dzieci i pokazać inną perspektywę: perspektywę samych nastolatków. Zbyt często dorastanie jest uważane za etap, który rodzice muszą przetrwać, stojąc twardo na swoim jedynie słusznym stanowisku i odrzucić punkt widzenia dziecka, zamiast spróbować je zrozumieć. W książkach o nastolatkach można zwykle znaleźć porady na temat wyznaczania granic i kontroli, wraz z analizą, według której dorastająca młodzież to po prostu neurotyczne osobniki na hormonalnym haju. Szczere wypowiedzi samych nastolatków, ich niezwykła wrażliwość, ich radość i strach związane z odkrywaniem siebie są bagatelizowane, marginalizowane, ignorowane. W  rezultacie tracimy z pola widzenia ich wewnętrzny świat i nie potrafimy go uszanować, za co wysoką cenę płacą zarówno nastolatki, jak i ich rodzice.

Terri Apter

Nie ukrywam, że gdy sięgam po książkę dotyczącą osób nastoletnich, mam nadzieję na wysoki poziom merytoryczny, ale nie wymagam, by wywołała we mnie zachwyt. Tymczasem ta książka mnie zachwyciła. Autorka połączyła kilka elementów, które w książkach popularnonaukowych rzadko pojawiają się wspólnie. Przede wszystkim mamy tu mnóstwo wiedzy. Wiedzy nie tylko rzetelnej, ale także - z braku lepszego słowa - celnej. Ta wiedza nie jest bowiem lekiem łagodzącym objawy problemu, lecz takim, który jest wycelowany w jego przyczynę. Autorka nie nadużywa słów, nie wdaje się w niepotrzebne dygresje - wszystko, co pisze, okazuje się potrzebne, by dotrzeć do sedna sprawy. Terri Apter nie przywołuje świetnie brzmiących, choć jedynie zbliżających się do prawdy teorii - ona precyzyjnie uderza w samo sedno. Rozwiewa mity - przyjemnie brzmiące, ale jednak mity - utrudniające budowanie relacji z nastoletnimi dziećmi. A poza tym ona potrafi świetnie opowiadać.

Płynnie przechodzi od przykładów realnych osób i sytuacji do naukowych uogólnień. Dlatego tak trudno tę książkę odłożyć.

Jeżeli więc chcesz dowiedzieć się, jak funkcjonują dorastające dzieci i jak budować z nimi owocne relacje - albo jeśli chcesz po prostu spędzić czas na świetnej lekturze - przeczytaj tę książkę. Nie zdziwię się, jeśli zrobisz w niej mnóstwo podkreśleń, pozaznaczasz kolorowymi karteczkami i odstawisz ją na półkę - ale taką półkę, do której sięgnąć możesz w każdej chwili.

Przemek Staroń - psycholog, autor książek, Nauczyciel Roku 2018

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 363

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WARSZAWA

Tytuł oryginału: The Teen Interpreter: A Guide to the Challenges and Joys of Raising Adolescents

Copyright © 2022 by Terri Apter, all rights reserved

Polish Language Translation Copyright © 2023 by Anna Setkowicz-Ryszka

Książka ta zawiera ogólne informacje dla rodziców. Imiona i inne dane umożliwiające identyfikację uczestników badań zmieniono we wszystkich przypadkach. Książka nie może zastąpić indywidualnej porady u specjalisty. Standardy praktyki klinicznej ulegają zmianom, a skuteczność metod i zaleceń nie może być gwarantowana w każdych okolicznościach. Jeżeli twoje nastoletnie dziecko wspomina o samobójstwie lub się okalecza, zapewnij mu jak najszybciej profesjonalną pomoc. Jeżeli zauważysz zaburzenia odżywiania lub ataki paniki albo masz inne wątpliwości lub potrzebujesz pomocy w rozwiązywaniu problemów, również zwróć się po poradę i wsparcie do specjalisty.

Redakcja:

Beata Wydrych, Krzysztof Środa

Korekta:

Klaudia Kaczmarczyk

Okładka:

Agnieszka Wrycz-Szybowska

Skład:

Maga Siarkiewicz

Seria: Biała Plama

www.bialaplama.pl

Linia sp. z o.o.

www.wydawnictwolinia.pl

ISBN (e-book): 978-83-66667-31-0

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Książkę tę dedykuję Mirandzie i Julii, dzięki którym poznałam

Wstęp

Judy siedzi w kuchni, rozkoszując się rzadką chwilą porannej ciszy. W pracy musi być dopiero w południe, więc nie patrzy nerwowo na zegar. Odgłosy dochodzące z łazienki świadczą o tym, że jej czternastoletnia córka Kirsty się obudziła. Przynajmniej dzisiaj nie będzie musiała krzyczeć: „Pobudka!”. Nie będzie, jak mówi Kirsty, „wiecznie poganiającym rodzicem”, ani nie usłyszy własnego zestresowanego głosu, kiedy będzie ponaglać córkę, żeby się zbierała.

Judy podnosi wzrok znad telefonu, kiedy dobiega ją szuranie za dużych kapci Kirsty. Na widok zmierzwionych włosów i zaspanej twarzy córki przepełniają ją czułość i radość. Wyraźnie widać, że to nastolatka, szczególnie gdy patrzy bokiem, burcząc coś na powitanie, ale w znajomych rysach i gładkiej skórze, którą aż chce się głaskać i całować, widać jeszcze urocze i kochające dziecko. Judy mimowolnie cicho się śmieje. Kirsty mruga dwa razy, jakby radość matki sprawiła jej przykrość.

Judy opuszcza wzrok z powrotem na telefon, zamyka usta, wykonuje głęboki powolny wdech i wydech, żeby odzyskać dobry nastrój.

– Śniadanie? – proponuje pogodnie. – Co powiesz na owsiankę? Albo tosty?

Kirsty wzdycha, jej czoło się marszczy, a usta zaciskają i przez chwilę wygląda, jakby miała się rozpłakać.

– Tosty? – powtarza. – Jaki głupi... jaki głupi pomysł.

Judy blednie i wgapia się w telefon. Skupia się na wiadomościach. Kirsty odwraca się i mruczy, cicho, ale słyszalnie:

– Jesteś naprawdę głupia.

Na chwilę zapada cisza i obie nieruchomieją. Wreszcie Judy wstaje energicznie i mówi:

– Sama sobie zrób śniadanie.

– Zawsze sama sobie robię śniadanie – odcina się Kirsty. Teraz płyną jej łzy, ale wyciera je wierzchem dłoni i sięga po papierowy ręcznik. – Chcę sobie sama zrobić śniadanie – mówi, wydmuchując nos. Brzmi to prawie jak wyjaśnienie zmierzające w stronę przeprosin. – I nie jadam tostów. – Po chwili powtarza: – Wiesz, że nie jadam tostów.

– W porządku – odparowuje Judy. Jej dobry nastrój się rozwiał. Jest jej przykro, jest zła i ma dość tej nieznośnej nastolatki.

– Wiesz, że nie lubię rozmawiać zaraz po obudzeniu. Jeszcze się nie dobudziłam. – Kirsty błaga matkę o zrozumienie.

Ale Judy nie słyszy jej błagania. Czuje tylko obrazę i odrzucenie.

– W porządku – powtarza, nieugięta.

– W porządku – małpuje ją Kirsty. Pojednawczy ton zniknął. Ona też czuje się odrzucona i obrażona.

– Jesteś niemożliwa! Nie ma sensu z tobą gadać. Czy jest? – dopytuje Judy.

– Sama jesteś niemożliwa. I to z tobą nie ma sensu gadać. – Kirsty opiera się o blat z założonymi rękami. Łzy nadal płyną, ale już nie szlocha. – Chcesz tylko – zaczyna, ale przerywa, żeby się znów nie rozpłakać – chcesz tylko, żebym była milusią malusią dziewczynką – a kiedy Judy odchodzi z zastygłą twarzą, wykrzykuje: – Oszaleć z tobą można!

Gdy matka wychodzi z kuchni, Kirsty kopie krzesło.

Łatwo podsumować tę scenę (jedną z wielu, których byłam świadkiem w ciągu trzech dekad obserwowania nastolatków i rodziców w ich domach) ironicznym: „Ach te nastolatki!”. Wiemy, że są niemożliwe, prawda? Wiemy, że są nieracjonalne. Dziś dzięki neurobiologii wiemy nawet, że mózgi nastolatków są niedojrzałe, a umiejętność samokontroli i przewidywania skutków pozostają daleko w tyle za ich fizyczną dojrzałością. Nastolatki są impulsywne i lekkomyślne; chciałyby się wyrwać spod kontroli rodziców, choć wiedzą (na pewnym poziomie), że jest im ona potrzebna. Więc czego jeszcze – poza bezsensownymi wybuchami, opryskliwością i buntem – mogą się spodziewać rodzice?

Pisząc tę książkę, chcę zmienić oczekiwania rodziców wobec ich nastoletnich dzieci i pokazać inną perspektywę: perspektywę samych nastolatków. Zbyt często dorastanie jest uważane za etap, który rodzice muszą przetrwać, stojąc twardo na swoim jedynie słusznym stanowisku i odrzucić punkt widzenia dziecka, zamiast spróbować je zrozumieć. W książkach o nastolatkach można zwykle znaleźć porady na temat wyznaczania granic i kontroli, wraz z analizą, według której dorastająca młodzież to po prostu neurotyczne osobniki na hormonalnym haju. Szczere wypowiedzi samych nastolatków, ich niezwykła wrażliwość, ich radość i strach związane z odkrywaniem siebie są bagatelizowane, marginalizowane, ignorowane. W rezultacie tracimy z pola widzenia ich wewnętrzny świat i nie potrafimy go uszanować, za co wysoką cenę płacą zarówno nastolatki, jak i ich rodzice.

Zakłócenie relacji nastolatek-rodzic

Pracując z nastolatkami i rodzicami przez ostatnie trzy dekady, mogłam poznać skomplikowane historie pełne emocji, czasem zrozumienia, a czasem odrzucenia. Ich dynamika, choć przepełniona miłością, niekiedy jest bardzo, ale to bardzo trudna.

Wielu rodziców i nastolatków doświadcza zakłóceń w rytmach przywiązania, jakie wytwarzają się między rodzicem a dzieckiem. Rytmy te zaczynają się w niemowlęctwie od codziennych interakcji – spojrzeń, dźwięków i gestów, które trwają zaledwie kilka sekund, ale mają ogromne znaczenie. Interakcje te mogą wydawać się drobne i nieznaczące, ale w istocie są skomplikowane, zniuansowane i skoordynowane ze sobą. W tej dynamice każdy z partnerów – rodzic czy dziecko – zmienia świat wewnętrzny drugiego, wzbogaca go, wspiera, kwestionuje, rewiduje, monitoruje i potwierdza jego ważność.

Niemowlę, a potem dziecko, ma zaufanie do sposobu, w jaki rodzice patrzą na świat. Rodzic jest autorytetem w kwestii tego, co znaczą różne rzeczy, jakie zachowania i uczucia są właściwe. Rodzic opanowuje trudne emocje dziecka, radzi sobie z nimi. Strach i frustracja u małego dziecka szybko osiągają poziomy krytyczne, doprowadzając do krzyków i napadów złości, które rodzic często uspokaja kojącymi słowami i gestami przekazującymi komunikat: „Spokojnie, wszystko jest w porządku”. Rodzic pokazuje dziecku, że jest ono w stanie przetrwać gwałtowne emocje. Dziecko niejednokrotnie wyzwala frustracje i złość rodzica, a wtedy wybuchają oboje, ale dopóki rodzic pokazuje swoją siłę, dzięki której w jednym wypadku na trzy opanowuje trudne emocje u dziecka, daje dziecku wzór regulacji emocjonalnej – zdolności do zarządzania silnymi emocjami dzięki zrozumieniu, że one mijają równie szybko, jak przychodzą, i że pomocy w przetrwaniu życiowych burz można szukać u innych.

W okresie dojrzewania owa mikroresponsywność między rodzicem a dzieckiem zostaje zaburzona. Dziecko nie chce już traktować rodzica jako źródła mądrości albo pomocnika w emocjonalnej regulacji. Wielu rodziców odczuwa tę zmianę jako odrzucenie. Mówią mi: „Moje nastoletnie dziecko uważa teraz, że jestem bezużyteczny”, „Mojego nastoletniego dziecka nie obchodzi, co myślę” czy wręcz „Ono mnie nienawidzi. Tu już nie ma miłości”. Rodzice ci przeżywają traumę z powodu utraty więzi, którą cenią. Rodzicielskie dostrojenie – szczególne wyczulenie na znaki i sygnały wysyłane przez dzieci – szwankuje. Kiedy rodzice czują się zagrożeni utratą miłości i obawiają się, że nie są w stanie kontrolować nastolatka – mimo że on bardzo tej kontroli potrzebuje – mogą się usztywnić i przejść na pozycje obronne. Doskonale wyczuwają oznaki odrzucenia i zagrożenia, ale ignorują sygnały miłości i tego, że są potrzebni.

Widzimy to w odpowiedzi Judy na pytanie Kirsty. Nie twierdzę, że takie zachowanie czternastolatki jest akceptowalne. Bo nie jest. Każdy rodzic dziecka w dowolnym wieku poczułby się sfrustrowany z powodu opryskliwości Kirsty, może nawet byłby na nią wściekły. Ale mnie nie interesuje, czy rodzic lub dziecko robi coś „dobrego” albo „złego”. Interesuje mnie diada, jaką tworzą rodzic i nastolatek, ich bliskie partnerstwo, w którym wspólnie budują lub niszczą swój związek.

Zamiast skupiać się na tym, co konkretnie jest nie do przyjęcia w danej chwili, Judy narzeka ogólnie na charakter Kirsty, a nie na jej obecne zachowanie. „Jesteś niemożliwa” i „Nie ma sensu z tobą gadać” sygnalizują rozłam w ich relacji. Judy posuwa się do tak skrajnych stwierdzeń, ponieważ sama czuje się zraniona.

Jednak gdyby przyjrzała się uważniej, gdyby mogła pozostać spokojnym, opanowanym rodzicem (jakim byłaby, mając do czynienia z wybuchem czterolatki, a nie czternastolatki), zobaczyłaby coś innego. Usłyszałaby wyjaśnienie Kirsty, że jej zdaniem matka ją „niańczy”. Gdyby Judy posłuchała jeszcze trochę, może byłaby w stanie zrozumieć, dlaczego jej czuła propozycja przygotowania śniadania uraża jej czternastoletnią córkę, ponieważ jest protekcjonalna. Może nawet zrozumiałaby, że Kirsty domaga się uznania swojej nowej indywidualności. Przykładowo, Kirsty jest sfrustrowana, że mama nie pamięta, że ona (od niedawna) nie lubi już tostów.

Gdyby Judy potrafiła zachować spokój, zorientowałaby się, że Kirsty ją przeprasza, kiedy mówi: „Wiesz, że nie lubię rozmawiać zaraz po obudzeniu. Jeszcze się nie dobudziłam”. A gdyby wiedziała coś więcej o specyficznym zegarze biologicznym nastolatków, rozumiałaby, że fizjologiczny dyskomfort, jakiego wczesnym rankiem doświadcza jej córka, może powodować, że jest taka humorzasta. Rodzice mówią, że nastolatki są leniwe, i tłumaczą ich poranną ociężałość niechęcią do „pójścia spać o odpowiedniej porze”, ale ciała nastolatków są nastawione na inny zegar biologiczny – rano mają wysoki poziom hormonów snu, natomiast wieczorem są nakręcane przez ich brak[1].

Gdyby Judy potrafiła zinterpretować zachowanie córki lub spojrzeć na świat jej oczami, nie bałaby się, że ona ją odrzuca. Zamiast tego zauważyłaby głęboki niepokój, jaki u Kirsty wywołały jej zastygła twarz i zimny głos. Mogłaby poczuć empatię dla drażliwej i niecierpliwej nastolatki zmagającej się z dwoma problemami: „Dlaczego mama się ze mną kłóci?” i „Dlaczego jestem taka okropna?”. Zrozumienie tej perspektywy zmieniłoby jej własne reakcje i zamiast się kłócić, nawiązałaby więź z córką.

Po co jest ta książka?

Winę za ślepotę na znaczenie zachowań nastolatków i za błędy w relacjach, które z niej wynikają, w dużej mierze ponoszą moi koledzy po fachu. Przez sporą część ubiegłego wieku rodzicom wmawiano, że nastolatki próbują się z nimi „rozwieść”[2], że dorastanie to czas separacji i buntu, w którym nastolatki walczą ze swoją dziecięcą miłością i próbują pozbawić rodzica roli zaufanego źródła wiedzy. Wprawdzie z nowszych badań wynika, że nastolatki pozostają blisko związane z rodzicami i pragną zdobyć ich uznanie oraz aprobatę, ale model dorastania jako buntu i odrzucenia utrwalił się w kulturze popularnej i w głowach wielu rodziców.

Celem tej książki jest zaprezentowanie nowego spojrzenia na nastolatków i pokazanie (na tyle, na ile ktoś dorosły może to zrobić) świata widzianego ich oczami. Chcę być dla nich sprzymierzeńcem w wyrażaniu siebie i zrozumieniu siebie, a dla ich rodziców – przewodnikiem na drodze ku włączeniu się w ciężką pracę nastolatków, które uczą się nazywać silne emocje i wykorzystywać kształtującą się dopiero umiejętność autorefleksji. Chcę na nowo przedstawić rodzicom ich nastoletnie dzieci, a nastolatkom ich rodziców, pokazując plusy ich nierzadko burzliwej relacji. Jednak nikt nie może zrozumieć kluczowych i pozytywnych elementów tej relacji, nie wspominając o związanych z nią trudnościach.

Fakt, że nie wiemy, jak postrzegają świat ludzie, których kochamy, jest głęboko niepokojący. W ostatnich dziesięcioleciach życie nastolatków uległo ogromnym zmianom, za którymi rodzice nie nadążają. Najczęściej wymienianą przez rodziców zmianą są media społecznościowe, które pochłaniają uwagę nastolatków i kształtują ich tożsamość oraz relacje z innymi. Ale struktura nastoletniej społeczności zmieniła się też pod wieloma innymi względami. Młodzi ludzie mają przed sobą niepewną przyszłość. Martwią się o swoje szanse życiowe, o środowisko, o to, z czego będą żyć. Rodzice, którzy też czują tę presję i niepewność, chcą chronić swoje nastoletnie dzieci, ale czują się do tego nieprzygotowani.

Naukowe rozumienie nastolatków również uległo ogromnym zmianom w ciągu ostatnich dwóch dekad. Dzięki technologii rezonansu magnetycznego naukowcy wykorzystują obecnie silne, ale nieszkodliwe pole magnetyczne i fale radiowe, żeby uzyskać szczegółowe obrazy mózgu żywych ludzi. Do końca ubiegłego wieku tak bliski wgląd w pracę mózgu nie był dostępny. Obecnie stopniowo odkrywamy tajemnice nastoletniego mózgu, którego struktury i zachowanie są odmienne od mózgów zarówno dzieci, jak i dorosłych.

Dzięki funkcjonalnemu rezonansowi magnetycznemu (fMRI) naukowcy śledzą pracę mózgu, obserwując przepływy krwi i poziom zużycia tlenu. Parametry te wskazują, które obszary mózgu są aktywne, kiedy podejmujemy decyzje, kiedy z kimś rozmawiamy, kiedy się boimy, kiedy jesteśmy zakochani czy znudzeni. Za pomocą fMRI naukowcy mogą sprawdzić, jak niektóre ośrodki – zwłaszcza odpowiadające za emocje i aktywność społeczną – posługują się specyficznymi połączeniami w nastoletnim mózgu.

Fascynujące nowe odkrycia dotyczące rozwoju nastoletniego mózgu powinny nas zbliżyć do nastolatków. Ale czy rzeczywiście tak jest? Czasem pogłębiają one przepaść między dzieckiem a rodzicem, bo nastolatki uważa się za dziwne, obce, a w dodatku trudne w kontaktach. Kiedy dorośli przedstawiają wyniki nowych badań neuronaukowych innym dorosłym, są one często interpretowane jako deficyty i przejawy niedojrzałości. Jednak mózg nastolatka ma duże zdolności adaptacyjne, szybko się uczy, cechuje go ciekawość i odwaga. Gotowość do podejmowania ryzyka, upodobanie do ekscytujących doznań i tęsknota za przygodami dają nastolatkom napęd do poszukiwań i innowacji. Jako że środowisko ludzkie podlega ciągłym zmianom, każde pokolenie potrzebuje nowej wiedzy i nowych umiejętności, aby radzić sobie z wyzwaniami swoich czasów. Wysoki poziom plastyczności – czyli zdolności do zmiany – cechujący dojrzewający mózg, pozwala nastolatkom zbudować mózg zdolny sprostać wyzwaniom, jakie stawia im świat.

Jednocześnie, podobnie jak rodzice, nastolatki chcą utrzymać swoje pierwsze i podstawowe relacje. A nic tak nie niszczy relacji jak brak zrozumienia. Tak samo jak dorośli nastolatki pragną szacunku. Nazywanie ich uczuć „wariactwem”, a mózgów „niedojrzałymi” jest dla nich obrazą. Czas, aby nowa gałąź nauki zajmująca się okresem dojrzewania uwzględniła doświadczenia nastolatków z poszanowaniem ich inteligencji i godności.

Badania wykorzystane w tej książce obejmują szereg badań nad nastolatkami i ich rodzinami, przeprowadzonych przeze mnie w okresie ostatnich 35 lat, w tym zapisy rozmów i nagrania wideo, a także pamiętniki udostępnione mi przez młodych ludzi oraz ich rodziców. Wzięło w nich udział ponad sześćdziesiąt rodzin z dwóch krajów – USA i Wielkiej Brytanii – z różnych środowisk, o różnym pochodzeniu etnicznym i kulturowym. Ich doświadczenia pokazują, że bycie rodzicem to złożony i dynamiczny proces wymagający wrażliwości na zmiany zachodzące w życiu nastolatków. Wiele wątków związanych z dynamiką relacji między rodzicem a nastolatkiem, takich jak więź, zaufanie, bezpieczeństwo, rozwój, przewija się w kolejnych pokoleniach, jednak nie jest łatwo nadążać za zmianami w zakresie edukacji nastolatków, ich sposobów komunikacji i spędzania wolnego czasu, za zmianami zachodzącymi w ich otoczeniu społecznym, politycznym i finansowym. Jest to jednak zadanie ważne i dające satysfakcję, bo kiedy rodzice nauczą się rozumieć swoje nastoletnie dzieci, zaczynają wnosić pozytywny wkład w rozwój ich umysłów.

Bycie rodzicem to nie zamknięty system, w którym można nakreślić wyraźny związek między zachowaniem rodzica a reakcją nastolatka. Dlatego nie podam przepisu na to, „co powinien zrobić rodzic”, bo każdy rodzic i każdy nastolatek budują swoją relację, jej rytm i znaczenie, w konkretnej rodzinie i konkretnej kulturze. Zamiast tego przedstawiam szereg modeli pokazujących, jak różne osoby dramatu rodzic-nastolatek wpływają na zachowanie pozostałych w zależności od tego, jak każda z nich interpretuje to, co druga mówi i robi.

Wszelkie porady dla rodziców powinny być sprawdzane pytaniem: „Czy to zdaje test przewrotu kopernikańskiego?”[3]. Przewrót ten polegał na przejściu od modelu zakładającego nieruchomą Ziemię, którą okrąża Słońce, do znacznie bardziej złożonego i przeczącego intuicji modelu, w którym nie tylko Ziemia okrąża Słońce, ale na dodatek jej orbita jest częściowo kształtowana przez masę i ruch innych planet. Przekładając to na kontekst dziecko-rodzic, porównywalna zmiana paradygmatu polega na odejściu od modelu, w którym albo rodzic, albo dziecko jest nieruchomym ośrodkiem, a drugie z nich krąży wokół pierwszego, reagując na jego zachowania.

Zgodnie z tym przestarzałym paradygmatem to zachowanie rodzica decyduje o tym, że dziecko „zbacza z kursu”. Albo, jeżeli nieruchomym ośrodkiem jest dziecko, a geny czy charakter są czymś stałym, rodzic musi się pogodzić z tym, że „to dziecko takie jest”. Natomiast w nowym paradygmacie oddziaływania pochodzą z wielu kierunków, a na drogę obraną przez obie strony wpływa wiele różnych sił.

Rodzic i nastolatek tworzą dynamiczny zespół, a reakcje, założenia i skojarzenia jednego z nich wpływają na drugie. Działania nastolatka – poprzez nadzieję, pamięć i strach – wywołują reakcje rodzica, a reakcje rodzica z kolei kształtują zachowanie dziecka. Wpływ rodzica jest jednak filtrowany przez środowisko nastolatka – zarówno społeczne, w którym coraz ważniejsi stają się koledzy czy koleżanki oraz współczesne normy, jak i jego środowisko neurobiologiczne, naznaczone szybkim rozwojem mózgu i ciała. Jeżeli rodzice zinterpretują zachowanie nastolatków – niezależnie od tego, jak nieracjonalne i nieuporządkowane mogłoby się ono wydawać – jako zorientowane na wynik, celowe i racjonalne, pomoże im to zrozumieć i najlepiej wykorzystać silną więź, która ich łączy.

Rozdział 1

Nie wiesz, kim jestem (ale ja też nie wiem).

Obce „ja” nastolatka

Obawę przed okresem dojrzewania wpojono mi zanim sama stałam się nastolatką. Mama coś mi czytała, a ja, przytulona do niej, czułam, jak obejmuje mnie jej głęboki oddech i miękkie ciało. Czytała głosem skrępowanej aktorki, przez co nie mogłam się skupić na fabule. Patrzyłam na jej usta, z których wydobywały się wyćwiczone dźwięki, zafascynowana puszkiem nad jej górną wargą. Po nałożeniu makijażu błyszczał w świetle ciężkiej lampy stojącej na stoliku obok niej. Czytała i jednocześnie robiła na drutach, a ruchy jej ramion delikatnie kołysały moje siedmioletnie ciało.

– Będziesz mi zawsze czytać? – zapytałam znienacka, nie czekając na przerwę w opowieści. – Nawet kiedy będę starsza?

Kiedy to usłyszała, jej uwaga przeniosła się z książki na robótkę. Była krótkowzroczna i musiała się nachylać, żeby patrzeć na druty z bardzo bliska. Liczyła oczka po dwa, wymawiając liczby cichym szeptem. Zadowolona z przeliczenia oczek, oparła się na oparciu sofy i oświadczyła:

– Kiedy będziesz nastolatką, nie będziesz chciała, żebym ci czytała. Nie będziesz w ogóle słuchać tego, co będę do ciebie mówić.

Rozejrzałam się po pokoju, próbując to zapisać w pamięci. Chciałam zachować to wspomnienie, zarzucić tu swoją kotwicę i ochronić się przed nieznajomą, która szykowała się, żeby zająć moje miejsce. Pewność, której potrzebowałam – pewność ciągłości i stałości – legła w gruzach. Przede mną było dojrzewanie i – czy tego chciałam, czy nie – miało mnie zmienić w nieznajomą.

Przez wiele lat zakładałam, że tylko moja matka miała takie wyobrażenie o tym, kim miałam się stać jako nastolatka. Dopiero dwie i pół dekady później, kiedy podjęłam badania nad dojrzewaniem, odkryłam, że ten pogląd był powszechny.

„To była taka miła dziewczynka. Od czego zrobiła się taka humorzasta?” – pytają rodzice. „To był taki otwarty chłopiec, o wszystkim opowiadał. Czemu teraz ze mną nie rozmawia?”. Często słyszę też: „Nie wiem, kim ona jest. Jakby moje słodkie dziecko przejęli kosmici”.

Obcy we mnie

W naszej kulturze obraz nastolatków jest naznaczony przekonaniem, jakoby w okresie dojrzewania w nasze urocze dziecko wcielał się obcy. Ukochana osoba staje się nieznajoma i pragnie zniszczyć dobre dziecko, które drzemie gdzieś głęboko w niej. Nastolatki nie mogą nie zauważyć wdrukowanego nam przekonania, że okres dojrzewania zmienia sam rdzeń ich osobowości. Poczucie własnego ja u nastolatków jest płynne, co może być fascynujące, ale jeśli rodzice źle odczytają te zmiany, może to wywołać u dzieci dezorientację i obawy o to, kim są.

Moje rozumienie okresu dojrzewania kształtowały doświadczenia różnych pokoleń. Składają się na nie obawy matki o to, co będzie, kiedy dorosnę, i moje żywe wspomnienia, jak to jest być nastolatką – drażliwą, nerwową i pełną tęsknoty. A także moje własne zmagania z nastoletnimi córkami, kiedy nie mogłam uwierzyć w ich rozdrażnienie, a jednocześnie dławił mnie strach, że stracę bliską więź, która nas łączyła. Teraz doszedł do nich lęk mojej córki o to, jakie będą jej dzieci jako nastolatki. Bunt jej czteroletniej córki z jednej strony napełnia ją dumą, a z drugiej irytuje i stanowi złą wróżbę na przyszłość.

– Strach pomyśleć, jaka będzie upiorna jako nastolatka – wzdycha.

I mimo całej mojej wiedzy, też myślę o tym, jakie otwarte, ufne i urocze jest to dziecko, i martwię się, że wszystko to stracimy, kiedy wejdzie w wiek dojrzewania.

Jednak jako psycholog za każdym razem, kiedy rodzic mówi „Mój syn stał się kimś obcym” albo „Jest tak, jakby w moją słodką dziewczynkę wcielił się kosmita”, chcę pokazać i rodzicowi, i nastoletniemu dziecku, że ta pozornie obca osoba to nadal dobrze znany członek rodziny, że nastolatek nadal chce być ukochanym dzieckiem, nawet kiedy próbuje wykuć swoją własną, niezależną od rodzica osobowość.

Konflikt między potrzebą opieki a tęsknotą za niezależnością generuje ambiwalentne uczucia, których nie rozumieją ani nastolatki, ani ich rodzice. Nastolatki mówią jednocześnie „Potrzebuję cię” i „Zostaw mnie w spokoju”. Skarżą się „Nie rozumiesz mnie”, a jednocześnie żądają „Nie mieszaj się do mojego życia”. Jest w nich cząstka, która nie życzy sobie obecności rodzica, i taka, która czuje głęboką wdzięczność za to, że rodzice są przy nich. Jest cząstka, która żąda, aby zostawić je w spokoju, i taka, która próbuje potrząsnąć rodzicami, żeby w końcu zaczęli ich uważnie słuchać. Z jednej strony widać obojętność lub pogardę dla poglądów rodziców, a z drugiej – potrzebę aprobaty z ich strony.

Kiedy rodzicie skarżą się na swoje „nieznośne” czy „obce” nastoletnie dzieci, często nie dostrzegają tej ogromnej części osobowości dziecka, która chce się dać poznać, a traktując je jak nieznajomych, podsycają poczucie samych dzieci, że w nich pojawił się ktoś obcy.

Obcy w lustrze

„Ojej, jak ty urosłeś!” to słowa, które dziecku jest miło słyszeć. Bycie coraz większym i starszym jest powodem do dumy. Daje mu poczucie, że może więcej zrobić i być kimś więcej. Jednak u wielu nastolatków rośnięciu i dojrzewaniu towarzyszy jednocześnie poczucie utraty dobrze znanego dziecięcego ciała, do którego przywykli.

Rozwój fizyczny u nastolatków jest szybki. Po raz pierwszy zobaczyłam Keirę jako zgrabną jedenastolatkę, która kochała gimnastykę artystyczną i zwierzęta. Pokazała mi podwójne salto, którego się właśnie nauczyła.

– Chce pani zobaczyć? – spytała poważnie. – Mogę pani pokazać, jeśli pani chce.

Po wykonaniu ćwiczenia jaśnieje dumą. Kiedy znów się spotykamy dwa i pół roku później, od razu poznaję jej twarz i przyjazny uśmiech. To, co mnie uderza, to nie tyle zmiana, która w niej zaszła – spodziewałam się, że będzie wyższa, urosną jej piersi, a w udach odłoży się nieco tkanki tłuszczowej – ale to, jak zmieniła się jej relacja z własnym ciałem. Siedzi na kanapie ze skrzyżowanymi nogami i założonymi ramionami. Ma na sobie za duży sweter i pochyla się do przodu, nadciągając dolny ściągacz na kolana. Kiedy rozmawiamy, jej wzrok na chwilę skupia się na mnie, po czym ucieka w bok. Kiedy pytam o gimnastykę, przygryza dolną wargę i pociera palcami o rękawy swetra.

– Nie wiem. Nie jest... – czekam, aż dokończy. – Nadal ćwiczę. Codziennie. Nadal jest dobrze. To znaczy, nadal jest dobrze poćwiczyć. A jeżeli chodzi występy, chyba kiedyś je lubiłam.

Kiwam głową, przypominając jej, że wiem, że pamiętam, jak bardzo była podekscytowana, dumna i naturalna w swoich występach.

– Tak naprawdę to już ich nie lubię. Wszyscy się na mnie patrzą. Trener mówi: „To twoje koleżanki. Dopingują cię”. Ale one się gapią, to nie są koleżanki. Nie ma gorszych sędziów. Nawet moi rodzice. Czuję, że będą bardzo przeżywać, jeśli mi coś nie wyjdzie. Siedzą więc spięci, bo czekają, że coś mi nie wyjdzie. I wszyscy inni też. Wszyscy się na mnie patrzą. Można umrzeć ze wstydu.

„Ona przesadza” – myślę, choć potrzebuję nie więcej niż dwóch sekund, żeby zdławić tę pierwszą reakcję. Wstyd jest jedną z najsilniejszych emocji znanych nastolatkom. Obrazy mózgu pokazują, że fizyczne niebezpieczeństwo wzbudza w nich mniejszy strach niż poczucie wstydu[1]. Świadomość, że inni na nie patrzą, być może krytycznie oceniając, bywa nie do zniesienia. A jednak już prawie nabierałam tchu, żeby umniejszyć wagę doświadczenia Keiry („Każdemu trudno pokazać się przed publicznością. Trzeba się do tego przyzwyczaić”.), gdy przypomniałam sobie, że jej słowa są echem tego, co powiedziały mi inne nastolatki.

– Wchodzę do sali i czuję się, jakby ludzie przewiercali mnie oczami na wylot – mówi trzynastoletnia Liba, która stwierdziła, że pewnego dnia obudziła się z piersiami. – Kiedyś moje ubrania były wygodne, jakby dobrze znane. Można powiedzieć, że byłam z nimi zaprzyjaźniona. Następnego dnia musiałam sprawdzić każdy top i większość nie nadawała się do założenia. Były za ciasne, za dużo było widać. Nie wiem już, jak powinnam wyglądać. – Kiedy patrzy w lustro, jej odbicie staje się zagadką. Jak widzą ją inni? Jak powinna się ubierać, chodzić, siadać, żeby powstrzymać wścibskie spojrzenia? – To nie jest tak, że wszyscy są niemili czy coś w tym rodzaju. I w sumie widzę, że nie chcą się gapić. Jakby próbowali patrzeć gdzieś indziej. I jest mi ich szkoda. Ale naprawdę to szkoda mi siebie.

Nastolatki są wnikliwymi obserwatorami cudzych reakcji, więc Liba zdaje sobie sprawę, że inni ludzie – rodzice, nauczyciele, przyjaciele – są zaskoczeni jej szybkim rozwojem. Uwewnętrznia perspektywę obserwatora, który postrzega ją jako nieznajomą. Zauważa też, że czują się nieswojo, więc zastanawia się: „Kim ja teraz jestem?”.

Piętnastoletniego Jonasa krępuje jego własny głos – to, co słyszy, gdy mówi, i to, co jego zdaniem słyszą inni.

– Kiedyś łatwo mi było rozmawiać z ludźmi – mówi. – Teraz zawsze, kiedy są więcej niż dwie osoby, nawet jeśli są to koledzy, albo ludzie, których znam naprawdę dobrze, mam wrażenie, że mój głos brzmi dziwnie, wie pani, nie tak, jak powinien. Mam jakiś świetny pomysł, ale kiedy zaczynam o nim mówić, za każdym razem zapominam, jak to beznadziejnie zabrzmi. Przypominam sobie, jak tylko zaczynam mówić, ale wtedy jest już za późno. Wie pani, trzeba dokończyć, więc kończę zdanie i słyszę to okropne piszczenie, jakby mój własny głos mnie przedrzeźniał.

Jego ciemna skóra rumieni się, a ręka drży, gdy gestykuluje, nadając kształt swoim słowom. Patrzy na mnie, a rumieniec na jego policzkach robi się jeszcze jaskrawszy. Czuję jego dyskomfort. Ale on dzielnie ciągnie dalej i wiem, że walczy z okrutnym wewnętrznym krytykiem, kiedy wyjaśnia, jak bardzo tęskni za brakiem skrępowania, jaki zna z dzieciństwa. Teraz, jak mówi, czuje się, jakby był pozbawiony ochrony, bo „wszyscy na mnie patrzą”.

U nastolatków wykształca się tak zwana jaźń odzwierciedlona[2], która ma swoje korzenie w palącym nagle pytaniu o to, jak ich widzą inni, a także w przekonaniu, że ludzie ciągle patrzą i osądzają. Ta wyobrażona publiczność[3] z zadziwiającą łatwością przechodzi od oklasków do gwizdów. Ich platformy społecznościowe – Snapchat, Instagram, TikTok oraz Facebook (choć nastolatki używają go coraz rzadziej) – stanowią dodatkową pożywkę dla zamartwiania się tym, jak widzą ich inni. Nastolatki są zawsze gdzieś tam, na zewnątrz, pokazując różne wersje samych siebie, promieniejąc, gdy zbierają lajki, i płonąc ze wstydu, gdy są wyśmiewane lub ignorowane.

Dorośli bywają najbliżej codziennego poczucia skrępowania nastolatka, kiedy śni im się, że są nadzy. Jesteśmy w pracy albo pełnimy jakieś funkcje publiczne, albo ktoś nas właśnie przedstawia ważnej osobie, i nagle zdajemy sobie sprawę (we śnie), że nie mamy ubrania. Próbujemy uciec lub coś na siebie założyć, ale ręce i nogi odmawiają współpracy, a cokolwiek robimy, żeby się ukryć, jedynie pogarsza sprawę – aż budzimy się gwałtownie z ulgą, że to był tylko sen. Oto jak nastolatek czuje się na co dzień – bez żadnej osłony, ale nieprzygotowany, żeby być na widoku. Tyle że dla nastolatków to nie jest sen, lecz rzeczywistość.

Nagłe zmiany – w brzmieniu głosu, w budowie ciała, w odczuwaniu i myśleniu – ekscytują, ale jednocześnie powodują konsternację i odbierają poczucie stałości. Powieściopisarze potrafią to wyrazić lepiej niż psychologowie. Na przykład Carson McCullers daje świetny opis niepokoju dręczącego Frankie, bohaterkę książki Gość weselny. Podobnie jak wiele nastolatek, Frankie stoi przed lustrem i studiuje swoje nowe ciało. „Przez ubiegły rok urosła cztery cale [...] i jeżeli nie potrafi się jakoś powstrzymać, wyrośnie do przeszło dziewięciu stóp. [...] Będzie dziwolągiem”[4]. W końcu skąd Frankie ma wiedzieć, że ten gwałtowny wzrost się zatrzyma? Wie, że nie może go kontrolować i wie, że kształt jej przyszłego „ja” jest nieznany. Kiedy zdaje sobie z tego sprawę, przeżywa coś, co nazywa „latem strachu” – lato, w którym konfrontuje się z początkiem dorastania.

Nastolatki odczuwają zarówno dumę, jak i wstyd z powodu swoich zmieniających się ciał. Są też jednocześnie podekscytowane i zakłopotane z powodu nowych możliwości intelektualnych. Wyrwane ze znajomego dziecięcego ciała stają przed zadaniem wymyślenia nowej osobowości, która będzie kształtowana przez rodzinę i przyjaciół, przez lektury i filmy, przez szkołę, przez ikony i wzory z mediów, a także przez ich własne, rodzące się pragnienia i zainteresowania. Ale podczas tego procesu sprawdzają po wielokroć rozwój swojego wewnętrznego ja w odniesieniu do tego, jak widzą je inni.

Jego, jej i ich skrępowanie

W tyglu fizycznych przemian nastolatków widzimy znaczną rozbieżność między ścieżkami, którymi podążają dziewczęta i chłopcy. U nastoletniego chłopca rozwój fizyczny ma o wiele bardziej pozytywny odbiór społeczny niż u nastoletniej dziewczyny. W ostatnich dziesięcioleciach normy dotyczące płci stały się szersze i bardziej elastyczne, a wielu rodziców mówi, że traktuje córki i synów „jednakowo”, ale mimo to fizyczna dojrzałość chłopca jest na ogół sygnałem: „Nic mi nie jest, nie musicie mnie ograniczać”. Podczas gdy rozwój jego siostry prowadzi do nowych ograniczeń, jego rozwój sugeruje większe kompetencje i często pozwala mu uzyskać większy zakres wolności.

To w tym kontekście pojawia się bolesne skrępowanie Liby. Dlaczego nagle słyszy, że musi włożyć szlafrok, zanim zejdzie na śniadanie? Jak ma rozumieć ostrzeżenie matki, że nie powinna już siadać dziadkowi na kolanach ani przytulać się do niego? Co ma zrobić z dezaprobatą ojca wobec bójek – czasem przyjacielskich, czasem wrogich, ale zawsze dla zabawy – które ona i jej brat toczyli przez całe dzieciństwo? Jak ma zrozumieć to, że ojciec stara się na nią nie patrzeć, kiedy wychodzi z łazienki? I dlaczego matka daje jej coraz to nowe ostrzeżenia dotyczące odpowiedniego zachowania i ubioru poza domem?

Różnice między płciami kulturowymi, które pojawiają się w okresie nastoletnim, nie są wrodzone ani uwarunkowane genetycznie. Powstają one w kulturze, która przesiąknięta jest wyobrażeniami o tym, jaka powinna lub nie powinna być kobieta i jaki powinien lub nie powinien być mężczyzna. Dzieciom różnych płci zazwyczaj daje się trochę elastyczności. Dziewczynki mogą się bić, a chłopcy przytulać. Dziewczynki mogą budować modele samochodów, a chłopcy bawić się lalkami i przebierać. To właśnie chłopcy w dzieciństwie szybciej tracą tę wolność. Rodzice wciąż jeszcze mówią „Bądź mężczyzną” albo „Nie zachowuj się jak baba”, choć byliby zszokowani, gdyby ktoś powiedział ich córce „Masz być ładna” albo „Nie musisz być mądra”. Mimo że wielu rodziców nie ma problemu z tym, że dziewczynki bawią się zabawkami, które dawniej były postrzegane jako zabawki dla chłopców, lub ubierają się w sposób, który kiedyś był postrzegany jako „chłopięcy”, to jednak czują się zakłopotani, gdy chłopiec zakłada „dziewczęce” ubrania lub wpina wstążki we włosy. Rodzice często mówią mi, że sami nie uważają tego za nic złego, ale chcą uchronić syna przed docinkami, które mógłby usłyszeć od innych.

We wczesnym okresie dojrzewania zanika elastyczność płciowa, zarówno w przypadku dziewcząt, jak i chłopców. Przyjaciółki, nauczycielki, telenowele i trendy w mediach społecznościowych trąbią, co to znaczy być kobietą. Ideały piękna i ciała zaburzają samoocenę młodych dziewcząt, nie tylko dlatego, że są one przekonane, iż nie spełniają tych ideałów, ale także dlatego, że to, jak wyglądają i czy podobają się innym, nabiera nowego znaczenia. Rozwijające się ciało Liby zmienia jej relacje z dziadkiem, bratem i ojcem, a jej matka wydaje nowe wytyczne na temat tego, co jej ubrania, włosy i makijaż sygnalizują innym. W imię miłości ludzie wokół niej wprowadzają ją w to, co uważają za realia bycia dojrzałą fizycznie kobietą. W ten sposób powodują, że staje się obca zarówno dla siebie, jak i dla nich.

Czas rozpoczęcia rozwoju fizycznego – w porównaniu do rówieśników czy rodzeństwa – też ma wpływ na poziom skrępowania odczuwany przez nastolatka. Rozwój fizyczny Liby zaczyna się wcześnie i jest szybki. Jej rodzice nie spodziewali się go tak wcześnie. Jej starsza siostra, Jessica, w wieku piętnastu lat jest wyższa od Liby, ale zachowuje szczupłe uda i płaską, dziecięcą klatkę piersiową. Jako najstarsze dziecko, Jessica ukształtowała oczekiwania rodziców, więc fizyczna dojrzałość płciowa młodszej córki niepokoi ich.

Z kolei dyskomfort Jonasa wynika z tego, że wciąż ma wysoki, dziecięcy głos, zaś chłopcy wokół niego, zwłaszcza w nowym liceum, które właśnie zaczął, mówią niższymi głosami. Poruszają się z większą łatwością, pewni, że spełniają „męskie” wymagania. Męskie normy, które pojawiają się od czasu do czasu w dzieciństwie, teraz zaczynają go ściskać jak imadło. „Kodeks faceta” uaktywnia się pod wpływem jednego krytycznego słowa czy pogardliwego spojrzenia – niekoniecznie skierowanego do samego Jonasa, ale do kogoś takiego jak on, co uświadamia mu społeczne zagrożenie wynikające z nieprzestrzegania męskich norm.

W okresie dorastania zmieniają się także relacje między chłopcami. Właśnie wtedy, gdy syn szczególnie potrzebuje bliskości matki, bycie nazywanym „maminsynkiem” jest powodem do wstydu. Właśnie wtedy, gdy chłopcy odnieśliby dużą korzyść ze szczerej, otwartej i bliskiej przyjaźni, bliskość między chłopcami jest monitorowana przez „policję genderową”. Kiedy nastoletni chłopcy próbują pokazać, jak bardzo ważny jest dla nich bliski przyjaciel, powstrzymują ich kpiny: „Mówisz jak homo”[5]. Zgodnie z męskim kodeksem fakt, że potrzebuje się innych, jest oznaką słabości lub „niemęskich” uczuć.

Dla nastolatków, którzy czują, że nie są we właściwym ciele, i postrzegają swoje pojawiające się cechy płciowe – czy to męskie, czy żeńskie – jako niezgodne z tym, kim naprawdę są, rozwój fizyczny wydaje się zdradą, zmuszającą ich do przyjęcia kategorii płci, która jest im obca. Matt, czternastolatek, wyjaśnia to tak: „Dobrze było być dzieckiem. Poczucie, że tak naprawdę jestem dziewczyną, nie miało znaczenia. To był taki mój sekret. Teraz wszyscy mówią o mnie, że jestem taki przystojny i używają słów, które są zarezerwowane dla facetów. Mówią do mnie, a ja chcę im powiedzieć, że to ciało to pomyłka. To nie ja. Że to, co widzą, to ktoś obcy. Ale oni traktują mnie jak tego obcego. Wszyscy, nawet moja mama. Śmieje się ze mnie. Uważa, że to słodkie, bo jestem zawstydzony. Ale ja jestem tylko uwięziony w tym obcym ciele”.

Rodzice często czują się bezradni, gdy są świadkami skrępowania dziecka, ale nie doceniają własnych możliwości łagodzenia lub zaostrzania problemów związanych z przemianami „ja” u nastolatków, po części dlatego, że nie rozumieją ich genezy.

Problemy związane z przemianami „ja” u nastolatków

We wszystkich znanych kulturach, we wszystkich czasach, z których zachowały się kroniki, ludzie rodzą się w związkach pełnych troski i miłości. Od momentu narodzin nawiązujemy bliską więź z tymi, którzy się nami opiekują, czyli najczęściej z rodzicami. Rodzic i dziecko przykuwają się wzrokiem, odpowiadają wzajemnie na swoje spojrzenia. Ten wczesny, długotrwały kontakt wzrokowy jest dla nich tak ważny, że nie został pozostawiony losowi; impuls z pnia mózgu powoduje, że dziecko odwraca się w kierunku twarzy osoby, która je trzyma, a niedługo potem również w kierunku głosu tej osoby.

Moja fascynacja więziami tworzącymi się między niemowlęciem a rodzicami narodziła się, gdy jako młodsza asystentka zostałam przydzielona do zapisywania interakcji między matką a dzieckiem na oddziale noworodkowym. Spędziłam wiele godzin, obserwując, jak drgające kończyny noworodków, dłonie poruszające się jak odnóża pająka, oraz poszukujące ruchy głowy i ust przykuwają wzrok matki i wywołują w jej ramieniu odpowiednie napięcie. Nawet gdy matka rozmawiała z przyjaciółką lub oglądała telewizję, jej głos i spojrzenie reagowały na drobne ruchy dziecka. Cały czas trwała ich własna, ledwo słyszalna rozmowa.

Trzy miesiące później, w drugiej fazie badań, odwiedzałam matkę i dziecko w domu. Ta rozmowa miała teraz jasny cel. Niemowlę było tak samo ciekawe rodzica, jak rodzic był ciekawy niemowlęcia. Rodzic i dziecko, pochłonięci procesem poznawania się, występowali na zmianę w przepięknej choreografii. Jeśli wzrok matki lub ojca błądził, niemowlę zabiegało o ich uwagę gruchaniem lub bardziej intensywnym spojrzeniem, któremu często towarzyszyło lekkie kopnięcie czy usztywnienie ciała. Rodzic często odpowiadał na to zaproszenie, naśladując, z pewną przesadą, odgłosy wydawane przez dziecko lub wyraz jego twarzy.

Rozpacz niemowlęcia, które nie jest w stanie zapewnić sobie takiej czułej uwagi rodzica, jest druzgocąca. Brak reakcji rodzica, nieruchoma lub „zamrożona” twarz matki lub ojca powodują u dziecka rozpacz. Już po dwóch minutach[6], możemy usłyszeć pierwotny płacz, który sygnalizuje przerażenie, jak gdyby niemowlę zostało porzucone i znalazło się w niebezpieczeństwie, mimo że jest bezpieczne, a rodzic jest w pobliżu.

Dzięki interakcjom z dorosłymi niemowlę uczy się, że ktoś się nim interesuje, rozumie je, jest w stanie zaspokoić jego potrzeby i przejmuje się jego uczuciami. Kiedy rodzic okazuje obojętność, brak zainteresowania i zaangażowania, dziecko traci zakotwiczenie i czuje się tak, jakby traciło własne „ja”. Kiedy rodzic wykazuje zainteresowanie i zaangażowanie, niemowlę lub dziecko cieszy się tym, co psychiatra Peter Fonagy nazywa dostrojeniem rodzicielskim – tym satysfakcjonującym poczuciem, że jest rozumiane, akceptowane i połączone z kimś bliską więzią[7].

To międzyludzkie dostrojenie – poczucie, że ktoś bardzo się stara nas poznać i chce nas poznać takimi, jakimi jesteśmy – nigdy nie jest doskonałe. Zarówno w niemowlęctwie, jak i w dzieciństwie dochodzi do wielu pomyłek, gdy rodzic i dziecko negocjują swoje potrzeby i wymagania. Jednak w wieku nastoletnim liczba błędów wzrasta. Nastolatki stają się niecierpliwe w sytuacjach, które lubiły w dzieciństwie. Znajome gesty rodzica, słowa zachęty i pocieszenia są odrzucane jako „słabe”, „bezsensowne” lub „głupie”. Uznawane niegdyś za pewnik „zaufanie poznawcze” – przekonanie, że ludzie są zasadniczo dobrzy i głęboko zainteresowani zrozumieniem innych osób i ich potrzeb – słabnie, a często zastępuje je strach i niepokój.

Co podważa fundamenty tak pieczołowicie budowane w niemowlęctwie i dzieciństwie? Przede wszystkim rodzice nie są w stanie zrozumieć nowego wewnętrznego świata nastolatka, w którym dominuje emocjonalny chaos, poczucie skrępowania i zwątpienie we własne możliwości. Nastolatek właśnie buduje i wyobraża sobie swoją nową tożsamość, więc jego myśli i uczucia wydają się bardziej niezrozumiałe niż kiedykolwiek wcześniej. Tymczasem ciekawość, jaką rodzice okazywali dziecku, zastępują szybko przypinane łatki: „Jesteś nastolatką, więc jesteś zagubiona/niedojrzała/przeżywasz burzę hormonalną/buntujesz się”. Jednak żadne z tych określeń nie jest do końca prawdziwe ani nie pasuje do tego, co dziecko czuje w swoim życiu wewnętrznym. Nastolatki, które są wciąż przywiązane do rodziców i zależne od tego, jak „odczytują” oni ich wewnętrzny świat, czują się zawiedzione, kiedy rodzice widzą w nich obce osoby. Kiedy rodzic mówi, że jakaś obca istota przejęła kontrolę nad ich dzieckiem, młodzi ludzie, pozbawieni zrozumienia ze strony rodzica, czują się obcy sami dla siebie[8].

Nie tylko nastolatki doświadczają obcego ja. Kiedy popełnimy błąd, słyszymy karcący wewnętrzny głos: „Jak można być takim głupkiem?” albo „Ty to zawsze coś schrzanisz”. Na pierwszy plan wysuwa się obce ja, które zasługuje na atak i karę. Ale jako dorośli jesteśmy bardziej skłonni przełączyć się na nasze znajome ja, które czasem popełnia błędy, lecz generalnie stara się robić wszystko jak najlepiej. Nastolatki pozostają jednak uwikłane w negatywne myśli. Wyolbrzymiają każdy społeczny błąd, każdą niezręczność. Są samokrytyczne i skrępowane, często postrzegają siebie przez pryzmat wad, które – jak sądzą – dostrzegają inni[9]. Kiedy rodzice irytują się i narzekają „Nie rozumiem cię!”, nieświadomie wzmacniają obce „ja” nastolatka, który zastanawia się, jak może być dobry lub wartościowy, skoro rodzice już go nie rozumieją.

Konflikty pokoleniowe

Wielu rodziców twierdzi, że dzisiejsze nastolatki są bardziej obce niż kiedyś, ponieważ dorastają w innym świecie, kształtowanym przez nowe technologie i globalne wpływy. Jednak wiara w konflikt pokoleniowy to stały element naszej historii. W IV wieku przed naszą erą filozof Arystoteles narzekał, że młodzi ludzie „myślą, że wiedzą wszystko”, a brakuje im prawdziwej mądrości ich rodziców. Dzisiejsze nastolatki, podobnie jak te w czasach Arystotelesa, również uważają, że wiedzą wszystko lepiej, i obwiniają pokolenie swoich rodziców, że przez chciwość i lekkomyślność spowodują zagrożenie dla ich przyszłego szczęścia. Rodzice dzisiejszych nastolatków, podobnie jak rodzice w czasach Arystotelesa, uważają, że mądrość nastolatków jest ograniczona przez brak doświadczenia. Różnica polega na tym, że dzisiejsze nastolatki korzystają z nowych technologii, co powiększa zwykłą lukę pokoleniową.

Prywatna sieć jest w zasięgu wzroku, ale rodzicom wydaje się nie do zbadania. Nastolatki „śledzą” celebrytów i influencerów, o których ich rodzice nie mają pojęcia, i wchodzą z nimi w kontakty. Rodzice upierają się, że to coś poważniejszego niż skargi na „tę dzisiejszą młodzież”[10]. Kiedy sugeruję, że ich obawy są po prostu nową wersją obaw z lat pięćdziesiątych XX wieku dotyczących telewizji, która była wtedy postrzegana jako zagrożenie dla młodzieży, bo miała uszkadzać im wzrok, zmniejszać zdolność do skupienia i osłabiać mózg, słyszę: „Nie, teraz jest inaczej”.

Dzisiejszy czas spędzany przed ekranem jest rzeczywiście inny niż oglądanie telewizji w latach pięćdziesiątych. Jest interaktywnie, bardziej zajmująco i bardzo wciągająco. Telefon nastolatka jest często tak samo wytarty, zużyty i brudny jak pluszak malucha. Nastolatek trzyma go przy sobie przez cały czas, w dzień i w nocy, jak dziecko ulubioną zabawkę.

„Co by dla ciebie oznaczało, gdybyś stracił telefon albo gdyby ci go ktoś zabrał?” – pytam nastolatków.

– Tam jest całe moje życie. Wszystko bym stracił. – Mówi piętnastoletni Arjun.

Osiemnastoletnia Kayla powiedziała innemu badaczowi, że gdyby straciła swoją elektronikę, byłoby to „jak strata dziecka”[11].

Obecność nastolatków w mediach społecznościowych przybiera wiele form. W tej książce będziemy o niej mówić w wielu różnych kontekstach, w tym w kontekście przyjaźni, izolacji, lęku, samookaleczania i obrazu samego siebie. Zaczynam jednak od pokazania, że spięcia między rodzicami a nastolatkami dotyczące mediów społecznościowych i urządzeń cyfrowych stanowią wyraźny przykład tego, jak rodzicielski niepokój związany z konfliktem pokoleniowym – i z odmiennością dzisiejszych dzieci – może prowadzić do rozłamu w relacjach.

Nastolatki uważają, że rodzice „histeryzują”, „są głupi” albo „nie mają pojęcia” o smartfonach i zagrożeniach, które się z nimi wiążą.

– Moja mama usłyszy coś w wiadomościach, na przykład, że w Internecie jest porno. I od razu zaczyna: „Musisz uważać” albo „Pokaż, co tam oglądasz. No, pokaż!”. Doprowadza mnie to do szału. Patrzę sobie na jakiś dowcip czy coś, albo na posty ludzi, ale jej to się nie mieści w głowie.

Saema, mama Arjuna, wpatruje się w ekran telefonu syna i choć z ulgą stwierdza, że nie jest to porno, nie może pojąć, co tak absorbuje jej syna.

– Jak takie małe coś może być taką rozrywką? – pyta. Ma też inne obawy, które podziela wielu rodziców: – Skąd mam wiedzieć, czy mój syn, siedzący w domu i na pozór spokojny i bezpieczny, nie jest narażony na kontakt z drapieżnikami seksualnymi, czy nie cierpi z powodu cyberprzemocy, czy nie jest namawiany na pornografię albo hazard?

Takim poważnym obawom towarzyszą zmartwienia bardziej ogólne: „Ile ona marnuje czasu?” albo „Czy on nie powinien się więcej ruszać?”.

Rodzice twierdzą, że choć są surowi w stosunku do dzieci i kontrolują ich dostęp do Internetu, pozwalają nastolatkom na większą swobodę. Ale nastolatki widzą to inaczej. Przewracają oczami, narzekając na niewiedzę rodziców, ich autorytarne podejście („Potrafią tylko powiedzieć, że masz robić, co mówią, a jak nie, to zabiorą ci telefon” albo „Wyłącz to! Wyłączone? Pokaż, czy wyłączone!”) oraz „ciągłe zamartwianie się bzdurami”.

Każdego dnia rodzice muszą podejmować decyzje dotyczące korzystania z telefonu przez nastolatka. Z jednej strony chcą monitorować czas i treści, a z drugiej pokazać, że w zasadzie mu ufają. Niektóre nastolatki, chcąc oszczędzić rodzicom niepokoju, decydują: „Łatwiej jest kłamać. Mówię, że rozmawiam z koleżanką, którą mama zna, zamiast wyjaśnić, co tak naprawdę robię. Albo mówię, że szukam czegoś do szkoły, a tymczasem przeglądam strony o makijażu”. Niektórzy nastolatkowie czekają, aż uwaga rodzica skupi się na czymś innym. „Po prostu przytakuję. Tak, uważam. Tak, tak, jest w porządku. W końcu zajmą się czymś innym”.

Inną, o wiele bardziej skuteczną strategią nastolatków jest przyjęcie roli nauczyciela. Szesnastoletni Luis pokazał rodzicom, co robi – jak znajduje interesujące wiadomości, jak nawiązuje kontakty ze sławnymi ludźmi i wysyła im komentarze. Zaoferował rodzicom pomoc w ich problemach technicznych dotyczących używania telefonów. Takie podejście rozwiało ich niepokój, dało mu więcej swobody i stworzyło okazję do zbliżenia się na nowo. Jak wielokrotnie się przekonamy, gdy rodzice dają się nakłonić do tego, by uczyć się od swoich nastoletnich dzieci, zyskują szansę na uniknięcie konfliktów i utrzymanie wzajemnej bliskości.

Normalny kryzys – i dla nastolatków, i dla rodziców

Oto więc niektóre z wyznaczników świata nastolatków: zmiany w wyglądzie ciała wywołujące u innych dziwne reakcje; umysły zyskujące nową wrażliwość na perspektywę innych; przejmujące nowe emocje podlegające nieprzewidywalnym zmianom. Te znajome oznaki dorastania są dziś potęgowane przez obawy rodziców przed nowym, niezrozumiałym dla nich wpływem urządzeń cyfrowych.

Nic dziwnego, że okres dorastania nazywany jest okresem normalnego kryzysu, czyli okresem ostrego napięcia, z poczuciem zmiany, niepewności, a nawet zagrożenia, ale jednocześnie normalnym i koniecznym etapem rozwoju[12]. Okres ten, chociaż odbierany jako ekstremalny, a nawet nienormalny, jest jednak zdrowy.

W czasie kryzysu mamy poczucie, że jakiś podstawowy aspekt naszego życia nie może dłużej wyglądać tak jak dotąd. Dla nastolatków mogą to być ich własne uczucia albo relacje z przyjaciółmi lub rodzicami, które stają się trudne. A może ich tożsamość – poczucie, kim są – traci kształt i spójność. Kiedy ktoś, kogo kochamy, przechodzi kryzys, my również przechodzimy kryzys, bo przestajemy wiedzieć, jak reagować, jak się komunikować się czy jak wspierać tę osobę. Sposoby, którymi rodzice radzili sobie niegdyś z problemami dziecka – prosta pochwała na zachętę, poklepanie po ramieniu dla dodania otuchy, ostre słowo, by przerwać złe zachowanie – już nie działają. Kiedy rodzice odkrywają, że ich zwykłe podejście do syna lub córki już się nie sprawdza, pytają o drogowskazy i zastanawiają się, jakimi są rodzicami. Oni również odczuwają zagrożenie utratą podstawowego elementu własnego życia. Zarówno rodzic, jak i nastolatek tracą rytm ich codziennej wzajemnej miłości. Sama ich relacja wydaje się obca.

Kiedy nie możemy sobie poradzić z problemem, reagujemy często, obwiniając kogoś innego. „Jesteś niemożliwy!” – mówimy (lub myślimy) – i tą irytacją dajemy znać, że nastolatek „nie da się zrozumieć” lub „zachowuje się bez sensu”. Rodzic i nastolatek stacjonują w przeciwnych obozach – jeden jest zrozumiały, drugiego nie da się pojąć. Ten podział zagraża więzi między nimi.

Aby zachować tę niezwykle ważną więź i być blisko naszych nastolatków, musimy znaleźć sposób, by przekuć to, co wydaje się niemożliwe, w coś możliwego. Pierwszy krok jest najtrudniejszy: trzeba dostrzec własną rolę w kryzysie naszego dziecka. Czy przejawiamy zainteresowanie myślami i uczuciami nastolatka? Czy okazujemy je w pozytywny sposób, czy go słuchamy, uczymy się i chcemy go zrozumieć?

Kiedy stwierdzamy, że jakieś elementy relacji wymagają naprawy, równie ważne jest sprawdzenie, które elementy nadal dobrze funkcjonują. Pod wpływem przyswojonych teorii dorastania rodzice często wierzą, że te elementy, które wciąż działają dobrze, są popsute, i starają się doprowadzić do tego, aby te rzekomo popsute – czy zmienione – elementy nadal działały w stary, dobrze znany sposób.

Na przykład niektórzy rodzice uważają, że miłość i bliskość, które łączyły ich z dzieckiem, nieuchronnie przepadną w okresie nastoletnim. Uważają, że powinni „odpuścić”, ponieważ nastolatek (tak im się wydaje) próbuje się od nich „oddzielić”. To błędne przekonanie o tym, czego nastolatki potrzebują od rodziców, zostało ukształtowane przez Annę Freud, która – mimo niezwykle wartościowej pracy nad rozwojem dziecka – dojrzewanie postrzegała jako psychologiczną wersję rozwodu między nastolatkiem a rodzicem[13]. Teoria ta jest powszechnie akceptowana, mimo że najnowsze badania pokazują, że nastolatki nadal kochają rodziców i nadal ich potrzebują, a także korzystają z ich bliskości w okresie dorastania.

Niestety wielu rodziców uważa, że trudny nastolatek wymaga mniej zrozumienia i więcej kontroli. Lynn mówi: „Muszę krzyczeć, bo on inaczej mnie nie usłyszy”. W rzeczywistości jednak w odbiorze nastolatka głos rodzica jest wzmocniony, a każda uwaga odbija się głośnym i trwałym echem. Rodzicom się wydaje, że nastolatek „myśli, że wie wszystko najlepiej”, tymczasem młodzi ludzie czują się zdezorientowani zmiennością własnych uczuć i myśli. Podczas gdy rodzice rozpaczają, że ich dorastające dziecko jest chaotyczne lub „ma totalny bałagan i o niczym nie pamięta”, to same nastolatki wiedzą, że w ich umysłach dużo się dzieje, że panuje tam bałagan, czym można się zachwycić, ale też zniechęcić. Nastolatki rzadko kiedy wiedzą też, jak opowiedzieć – zwłaszcza rodzicom – o swoich ambiwalentnych uczuciach i swojej nieustającej miłości.

Rodzice nastolatków muszą więc na nowo rozbudzić w sobie ciekawość, którą mieli jako rodzice małego dziecka, i zapytać: „Kim jesteś?” i „Czego potrzebujesz?”. Ta ciekawość, jak pokażę, musi być reakcją na sygnały nastolatka: „Takie są moje odczucia” i „Tego potrzebuję od ciebie”. W kolejnych rozdziałach podaję wskazówki, jak rozwijać i wykorzystywać tę kluczową ciekawość.

Powtórzenie i ćwiczenia

Nastolatki chcą zrozumieć siebie i decydować o tym, kim się staną, ale jednocześnie chcą, by rodzice byli obok nich, dopingowali ich i pomogli wstać, gdy się potkną. Kiedy z nimi rozmawiają, nie chcą widzieć w ich oczach odbicia udręczonego obcego, którego noszą w sobie.

Nie istnieje żadna oficjalna mapa ani podręcznik wychowywania nastolatków. Najlepsze, co mogę ci zaoferować, to seria ćwiczeń pokazujących, czego możesz spróbować, i przypominających, do czego dążysz. Jak sugeruje rewolucyjny model nastolatka i rodzica, to nie tyle nastolatek wymaga zmiany, co jego relacja z rodzicem. Relacja ta może się rozwijać tylko wtedy, gdy rodzice okażą szczerą ciekawość w stosunku do rozwijającej się tożsamości młodego człowieka[14]. Muszą oni dostrajać się do odbierania wewnętrznego świata nastolatka, tak jak wtedy, kiedy naśladowali gesty, dźwięki i mimikę niemowlęcia.

Ponieważ nastolatki szybko się zmieniają, reakcje rodziców i ich funkcjonowanie w roli „zwierciadła” również muszą się zmieniać. Rodzice muszą dostosować się do nowych informacji, nie tylko tych, które nastolatek przekazuje otwartym tekstem, ale także tych wyrażanych nie wprost. Bez tego stracą możliwość uczestnictwa w procesie dorastania dziecka i podejmowanych przez nie próbach zrozumienia samego siebie. W książce podaję praktyczne wskazówki, które pomogą rodzicom stać się partnerami w rozwoju ich nastolatków. Od tego można zacząć:

Poszukuj