Z kwiatka na kwiatek - Katarzyna T. Nowak - ebook

Z kwiatka na kwiatek ebook

Katarzyna T. Nowak

0,0

Opis

„Z kwiatka i na kwiatek” to opowieść o kobiecie, która w dzieciństwie złożyła sobie samej przysięgę, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Podświadomie wybiera takich partnerów, z którymi głębsza relacja jest niemożliwa. Skacze z kwiatka na kwiatek – raz z wyboru, innym razem z konieczności. Jest tylko jeden mężczyzna, którego naprawdę kocha i przy boku którego zapomina o obietnicy złożonej w dzieciństwie. Jest to jednak trudny i wymagający związek, pełen sprzecznych emocji, rozstań i powrotów, nadziei i niespełnionych przyrzeczeń. Czy ta relacja przetrwa liczne burze? Czy Hannie i Robertowi uda się zbudować trwałą więź?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 148

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Katarzyna T. Nowak

Z kwiatka

na kwiatek

© Copyright by Katarzyna T. Nowak & e-bookowo

Korekta: Marta Bluszcz

Skład: Katarzyna Krzan

Projekt okładki: Katarzyna Krzan + AI

ISBN e-book: 978-83-8166-484-4

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Ten e-book jest zgodny z wymogami

Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione.

Wydanie I 2025

Z kwiatka na kwiatek.

Choć może powinnam napisać: z pokrzywy na pokrzywę…

Hanna doświadczyła męskiej adoracji już we wczesnym dzieciństwie. Chodziła bowiem do koedukacyjnego przedszkola mieszczącego się w centrum Krakowa. Pewnego dnia, gdy z innymi dziewczynkami przebierały się w szatni, wpadł do niej mały chłopaczek.

– Wszystkie do pani! – wrzasnął. – Tylko Hanna ma zostać! Gdy dziewczynki wybiegły, objął Hannę ramionami i zaczął nieporadnie całować. A ona stała i przyjmowała te pocałunki.

– Ożenię się z tobą! – zawołał chłopczyk.

– Nigdy nie wyjdę za mąż – oświadczyła poważnie dziewczyna.

Nie miała pojęcia, jak ta obietnica wpłynie na całe jej życie.

Kiedy znaleźli się oboje w tej samej klasie szkoły podstawowej, chłopaczek udawał, że Hanny nie zna. Tak doświadczyła pierwszej męskiej pogardy.

Aż do ukończenia klasy szóstej nie oglądała się za chłopcami. Nie robili na niej wrażenia spoceni, skaczący za piłką wyrostkowie. Jednak w siódmej wszystko się zmieniło. Oto bowiem na szkolnej przerwie poznała dwóch urodziwych chłopców z ostatniej, ósmej klasy: Pawła i Darka. Podobali jej się obaj. Niezdecydowana postanowiła żadnego nie wybierać i spotykać się z oboma. Darek miał kręcone ciemne włosy i był dość niski. Paweł – wysoki blondyn – stanowił jego przeciwieństwo. Zapewne wiedzieli o sobie nawzajem, choć może wcale się nie znali. Hannie było to obojętne. Obaj mieszkali blisko szkoły, na tym samym osiedlu.

Osiedle było niewielkie. Ledwie cztery ulice pełne wysokich i niższych bloków. Na końcu znajdowała się dwupiętrowa szkoła i kilka sklepów.

Teraz, jak zwykle, zaniosła Darkowi pod klasę list. Akurat trwała przerwa. Pisała je każdego wieczoru. Chłopak list przyjął, zrobił skwaszoną minę i rzekł:

– Proszę, nie pisz pisakiem. Chłopaki czytają z drugiej strony i się śmieją.

Hannie zrzedła mina. Tyle uczucia wkładała w te listy! Tyle zaangażowania! Ten był ostatni, jaki mu zaniosła. Wstyd ogarnął całe jej ciało i podpełzł do twarzy, która zrobiła się czerwona. Uciekła. Biegiem.

Kolejnego dnia Paweł zaprosił ją na wycieczkę rowerową. Zeszła ze swojego drugiego piętra, gdzie mieściło się jej mieszkanie, a raczej zjechała windą z rowerem. Paweł już czekał na dole. Wsiadł na rower i zaczekał, aż ona wsiądzie. Przepuścił ją przodem. Wtedy odwróciła się i powiedziała:

– Co to to nie! Nie będziesz jechał za mną i patrzył na mój tyłek. Jedź przede mną!

Ruszyli. Paweł wiele razy podziwiał jej tyłek, ale uszanował prośbę… a może rozkaz? Po godzinie wrócili. Hanna pozwoliła pocałować się przed bramą i w niej zniknęła. Paweł czy Darek? Nadal była niezdecydowana.

Wieczorem zadzwonił Darek.

– Zapraszam cię na domówkę w sobotę. Będzie kilka osób, potańczymy. Przyjdziesz?

– Pewnie! – ucieszyła się. – O której?

– O osiemnastej. Mama nie pozwala balować zbyt długo. Tylko dwie, trzy godziny, kiedy rodzice będą w kinie – powiedział.

– Dobra! To do zobaczenia!

W sobotę długo namyślała się, co włożyć. Wywaliła wszystkie ciuchy z szafy. Wreszcie zdecydowała się na spódniczkę mini w kolorze fuksji i czarną bluzeczkę bez ramion. W końcu był maj, pogoda dopisywała. Do tego założyła czarne baletki. Zadowolona z siebie wyszła z domu za piętnaście szósta. Darek mieszkał dwie przecznice dalej, w niskim, czteropiętrowym bloku.

Czule przywitana przez chłopaka weszła do pokoju, w którym były już dwie nieznane jej pary. Przywitała się, dostała szklankę soku pomarańczowego. Darek włączył słynny utwór Deep Purple „Child in Time”. Był to stary kawałek, ale długi, a o to chodziło. Poprosił Hannę do tańca. Wtulili się w siebie.

– Mój pączusiu – szeptał czule.

Hanna nie znosiła tego określenia, gdyż bardzo wstydziła się, że jest pyzata. Darek zepsuł jej nastrój. Puszczał „Child in Time” jeszcze trzy razy. W przerwach siedzieli na kanapie i rozmawiali.

– Nie jestem pączusiem – boczyła się Hanna i demonstracyjnie wciągała policzki.

– Jesteś – szeptał Darek. – Masz takie urocze pyzy!

Nagle, kiedy rozbłysło światło – do tej pory paliła się świeca – Hanna zauważyła coś niepokojącego na ścianie za sobą. Odwróciła się. Na całej jej powierzchni była namalowana czarną farbą postać Nosferatu. Hanna potwornie bała się horrorów. Nigdy ich nie oglądała. Bała się potem ciemności i żyjących w niej stworów. Gwałtownie wstała.

– Albo ja, albo on – wskazała palcem malunek.

Darek długo się nie namyślał:

– On – powiedział.

I to był koniec. Hanna – rozczarowana i oburzona – opuściła imprezę.

Pozostał Paweł. Mimo to spotkała się z nim jeszcze tylko raz. Odkryła, że jednak wolała Darka. Był czulszy.

Do końca podstawówki z nikim się nie umawiała, aż dostała się do liceum z rozszerzonym językiem angielskim. Miała zacząć naukę we wrześniu.

Skończyła się szkoła, nadeszły wakacje. Pojechała z rodzicami na Mazury. Miała piętnaście lat, wyglądała na dwanaście. Pozbawiona biustu, niezwykle szczupła, wysoka, z długimi, popielatymi włosami wpadającymi w rudy odcień, z długimi nogami i rękami. Do tego miała kocie zielone oczy i piegi. No i zatruwające życie pyzy. Mogła się podobać.

W leśniczówce – dużym, dwupiętrowym domu położonym w środku lasu – mieszkało sporo rodzin. I sporo młodzieży. Na dole była jadalnia i kuchnia, w której pani Lusia, gospodyni, przygotowywała posiłki. Na piętrach mieściły się pokoje gościnne. W jednym z nich mieszkała Hanna z rodzicami.

Szybko znalazła przyjaciół, z którymi wyprawiała się nocami nad jezioro. Wędrowali trzy kilometry przez las. W dzień jeździli nad jezioro z rodziną. Była tam spora binduga, a samo jezioro Nidzkie było ogromne.

I wtedy Hanna odkryła grupę długowłosych chłopaków, którzy mieszkali w dwóch namiotach przy jeziorze. Natychmiast jej się spodobali. Miała słabość do długich włosów u płci męskiej. Obserwowała, jak się opalają, śmieją, kąpią, noszą drewno na ognisko. Wszyscy chodzili ubrani w dżinsy i luźne bawełniane podkoszulki.

Pewnego wieczora, kiedy jak zwykle wybrała się ze znajomymi nad jezioro, odłączyła się od grupy i podeszła do jednego z długowłosych.

– Cześć. Jestem Hanna. Skąd jesteście?

– Z Warszawy, a ty?

– Z Krakowa.

– Siadaj z nami. Właśnie rozpalamy ognisko. Jestem Michał. – Chłopak błysnął białymi zębami w uśmiechu.

Hanna usiadła. Nadeszli pozostali długowłosi i rozsiedli się w kole. Była jedyną dziewczyną, co z satysfakcją odnotowała. Najbardziej podobał jej się Michał. Ulokowała się więc obok niego.

Okazało się, że chłopcy są studentami i co roku spędzają wakacje w tym właśnie miejscu. Hanna także przyjeżdżała każdego roku do tej leśniczówki.

Zjadła kiełbaskę i ziemniaka, po czym Michał odprowadził ją te trzy kilometry do domu.

Zaczęła odwiedzać chłopców codziennie. Co wieczór Michał odprowadzał ją do leśniczówki. Raz nawet ją pocałował. Ale wakacje się skończyły, a oni umówili się za rok. Przyjemny wakacyjny romans, nic więcej.

We wrześniu rozpoczęła naukę w liceum, w klasie z poszerzonym angielskim. Rodzice chcieli, by dobrze opanowała ten język. Świetnie sobie z nim radziła, podobnie jak z polskim. Pozostałe przedmioty zaliczała, by przejść z klasy do klasy, ale bez entuzjazmu. Z chemii i fizyki musiała mieć korepetycje.

Nie lubiła szkoły. Nie znosiła wstawać o szóstej rano i wlec się na ósmą do szkoły. Nie przepadała też za nauczycielkami – były jakieś takie zmęczone i bez życia. Nie miały pasji. Wykładane przedmioty nudziły je tak samo jak Hannę.

W klasie od razu zaprzyjaźniła się z Elą i usiadła z nią w ławce. Żaden chłopiec nie spędzał jej snu z powiek. Za to sen utrudniała jej młoda wychowawczyni, pupilka dyrektorki. Uczyła historii i łaciny. Podobnie jak Hanna nosiła długie, rozpuszczone włosy i chyba drażniło ją, że mają tę samą niemal fryzurę, bo podchodziła na lekcji do Hanny i demonstracyjnie wpinała jej wsuwki we włosy, by je poskromić. Podrywała chłopców w klasie. Wszyscy wiedzieli także, że ma słabość do chłopaków o imieniu Jacek, którzy grali na gitarze.

Był taki jeden w szkole. Chodził do drugiej klasy. Nierzadko nosił ze sobą gitarę. Miał blond włosy do szyi, był szczupły i wysoki. Czasami widywano go na korytarzu, jak rozmawia z wychowawczynią pierwszej klasy. I zakochał się, owszem, ale w Hannie. Pewnego dnia dziewczyna, wychodząc z sekretariatu, usłyszała jak mówi do kogoś na korytarzu:

– Ta Hanna to może nie jest miss, ale całkiem, całkiem…

Pochlebiło jej to, ale i przeraziło. Wiedziała bowiem o upodobaniach i sympatiach wychowawczyni. Wiedziała, że ma chrapkę na Jacka. Zaczekała, aż chłopcy odeszli, i dopiero wtedy ruszyła korytarzem.

A ten zaczął wystawać pod jej klasą i czekał, aż Hanna z niej wyjdzie. Podchodził do niej i żebrał o spacer. Ona stanowczo odmawiała. Wcale jej się nie podobał. Poza tym bała się zemsty wychowawczyni, która patrzyła na to wściekłym okiem.

Kiedy minął rok szkolny, Hanna jak zwykle pojechała z rodzicami na Mazury, do tej samej leśniczówki. Już drugiego dnia popędziła nad jezioro sprawdzić, czy są długowłosi. Nie było ich. Był za to Jacek. Wynurzył się z dwuosobowego namiotu rozbitego nad jeziorem. Przyjechał kolegą. I z gitarą.

Jak on mnie znalazł? – głowiła się. Wtedy przypomniała sobie, że o Jeziorze Nidzkim i wakacjach nad nim opowiadała swojej koleżance z klasy, kiedy na przerwie międzylekcyjnej stały na korytarzu. A on przecież kręcił się obok! Musiał podsłuchać! Hanna wymieniła wtedy nazwę miejscowości, do której jeździ z rodzicami. Wściekła obróciła się na pięcie i uciekła. Nie chciała mieć z Jackiem nic wspólnego.

Od tej pory chodziła nad jezioro wyłącznie z młodzieżą z leśniczówki i w inne miejsce, odległe od namiotu Jacka. Długowłosi się nie pojawili.

Po powrocie do szkoły z ulgą odkryła, że wychowawczyni już tam nie pracuje. Zastąpiła ją inna nauczycielka: szara mysz w wełnianej sukience, o równie szarych niedługich włosach.

I wtedy, tuż po rozpoczęciu nowego roku szkolnego, do klasy przyszedł nowy uczeń – Krzysiek. Był to wysoki, krótko ostrzyżony blondyn, który mocno seplenił. Hanna uznała tę wadę za uroczą i zainteresowała się chłopakiem. Nabrała odwagi i zaprosiła go do wspólnego oglądania „Genezy planety małp” u niej w domu. Zgodził się z ochotą.

Przyszedł po południu, punktualnie. Poszli do pokoju Hanny. Włączyła CDA i ruszył film. Krzysiek przyniósł drożdżówki. Przez cały film nie odezwał się słowem. Po filmie pocałował Hannę w policzek i wyszedł.

Następnego dnia nie było go w szkole. Koledzy powiedzieli, że ma grypę i leży w łóżku. Hanna postanowiła go odwiedzić. Poszła z kolegami z klasy. Każdy miał nadzieję zarazić się od Krzyśka, by dostać wolne od szkoły.

Kiedy przyszli, chłopak siedział w szerokim łóżku.

– Muszę cię pocałować – powiedziała Hanna. – W usta. Chcę się zarazić.

Krzyś zrobił dzióbek.

– Nie, nie tak – zaprotestowała Hanna i wepchała mu język do ust. – Moja i twoja ślina muszą się połączyć – wyjaśniła. Szybko skończyła pocałunek i się odsunęła.

Wcale jakoś zanadto jej się nie podobał. Był taki…zwyczajny.

Kiedy po tygodniu Krzysiek wrócił do klasy, oznajmiła mu, że już nie są parą. Był zdziwiony, jednak nie skomentował tego.

Od kilku tygodni Hanna widywała stojącego przed szkołą chłopaka. Był starszy od niej – mógł być studentem, a może nawet już po studiach. Wpatrywał się w nią, kiedy z koleżankami wychodziła ze szkoły. Nigdy jednak nie podszedł. Aż do tego dnia…

Hanna opuszczała szkołę wyjątkowo sama. Poprawiła plecak na plecach i ruszyła do domu. Miała niedaleko, ledwie cztery przecznice, szła zatem pieszo. Szybko zauważyła, że nieznajomy – miał kręcone włosy i kożuch, jako że była zima – idzie za nią. Przyspieszyła. On także. Zdenerwowana zatrzymała się, obróciła na pięcie i ruszyła w jego stronę. Wyraźnie się speszył.

– Czego chcesz? – zapytała butnie, kiedy podeszła.

– Poznać cię po prostu – oznajmił. – Mam na imię Julian. Chcesz kawałek czekolady? Kupiłem specjalnie dla ciebie. Lindt.

– Nie, dziękuję. – Wzruszyła ramionami, choć pochlebiło jej, że starszy facet się w niej zakochał. Bo chyba o to chodziło?

– Mogę cię odprowadzić do domu? – spytał tak błagalnym tonem, że się zgodziła.

Ruszyli. Po drodze opowiedział jej o sobie. Mieszkał we własnym mieszkaniu w Bronowicach i prowadził firmę odzieżową. Miał dwadzieścia dziewięć lat. Dla szesnastoletniej Hanny był starcem. Ale bardzo przystojnym starcem.

Kiedy ją odprowadził pod bramę, tak bardzo prosił, by zaprosiła go na herbatę, że w końcu się zgodziła. W domu o tej porze była tylko babcia Ania. Hanna mieszkała z nią i z rodzicami w przestronnym, czteropokojowym mieszkaniu.

Weszli na górę, na drugie piętro. Babcia ucieszyła się z wizyty gościa. Szybko zrobiła herbatę dla wszystkich i podała ciasteczka. Chyba nie zauważyła, ile Julian ma lat, zresztą dla niej i tak był młody. Mężczyzna rozmawiał głównie z nią, jakby zapomniał o Hannie. A jednak wiedział, co robi, spryciarz.

Kiedy Hanna wróciła ze szkoły następnego dnia, zastała Juliana w mieszkaniu. Siedział rozparty w fotelu i rozmawiał z babcią. Hanna się wściekła, ale nic po sobie nie pokazała i poszła do swojego pokoju. Jednak babcią ją zawołała i musiała spędzić godzinę w towarzystwie Juliana, który opowiadał o swoim rzekomo dochodowym biznesie.

Przez kolejne dwa tygodnie był u niej w domu codziennie. Nawet w weekend. Aż wreszcie oświadczył w obecności babci:

– Haniu, masz dopiero szesnaście lat, ale za dwa będziesz pełnoletnia. Czy zaręczysz się ze mną? – Wyciągnął w jej stronę ozdobne pudełeczko, zapewne z pierścionkiem w środku.

Hanna wytrzeszczyła oczy. Nie planowała wychodzić za mąż. Ani teraz, ani nigdy. Jej rodzice żyli w zgodzie na kocią łapę od lat. Hanna wiedziała, że kiedyś tam wezmą ślub, ale tylko po to, by uporządkować sprawy finansowe. Tak naprawdę papierek i ceremonia zaślubin nie były im potrzebne do szczęścia. Kochali się i byli dla Hanny wzorem.

– Mowy nie ma! – wrzasnęła i wybiegła z pokoju.

Julian ruszył za nią.

– Haniu, zapewnię ci dobre i szczęśliwe życie. Nie będziesz musiała pracować. Co najwyżej prasować – zaśmiał się ze swojego dowcipu. – Zamieszkasz ze mną za dwa lata, czas szybko płynie. Zwiedzimy Europę i pojedziemy, gdzie tylko będziesz chciała.

– Wykluczone! Wybieram się na studia, a potem zostanę weterynarką. Nie interesuje mnie małżeństwo. A już na pewno nie z tobą! – krzyknęła. – Co za bezczelność! Chcesz wyhodować sobie żonę i omamiasz moją babcię. Wynoś się i nie wracaj! Nie chcę cię tu więcej widzieć.

Julian – zaskoczony i zdumiony tym, że dziewczyna odrzuciła jego intratna propozycję – wycofał się do pokoju babci.

– Niestety zmuszony jestem się pożegnać – oznajmił. – Pani wnuczka odrzuciła moje zaloty. A chciałem jak najlepiej.

– Ona wie, co robi – powiedziała babcia ku jego zaskoczeniu.

Julian jak niepyszny opuścił ich dom. Więcej się nie pojawił.

Hanna, choć miała szesnaście lat, wciąż była dziewicą. Chciała już stać się kobietą, ale nie wiedziała, z kim stracić cnotę. I oto nadarzyła się okazja. Wieczorem tego samego dnia, w którym pogoniła Juliana, przyszła do niej Basia – koleżanka, sąsiadka z piątego piętra. Ale nie przyszła sama. Za nią wtarabanił się wysoki, chudy, długowłosy chłopak.

– To mój kuzyn, Włodek. Jest hipisem i gra na harmonijce ustnej. Odwiedził mnie, więc go zabrałam – powiedziała Basia.

Usiedli w jej pokoju. Po chwili Basia oznajmiła, że idzie do domu na obiad. Włodek został.

– Jesteś hipisem, czyli nie pracujesz? – zainteresowała się Hanna.

– Uczę się. Jestem na drugim roku religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, a hipisem jestem z zamiłowania. Pokój! – odparł.

– I miłość – dodała Hanna nieco z przekąsem.

– Ano. – Kiwnął głową niczym niezrażony Włodek.

Hanna postanowiła przejść do rzeczy. Raz kozie śmierć!

– Włodek, masz dziewczynę?

– Na razie nie. Zajmuję się duchowością, a nie babami – odparł wyniośle.

– A mógłbyś mnie rozdziewiczyć?

– Co… co takiego? – zająknął się.

– No wiesz… przespać się ze mną, bym straciła cnotę – rzuciła swobodnie Hanna i niby przypadkiem odsłoniła sukienkę tak, by było widać uda. Włodek natychmiast łypnął na jej nogi.

– Nooo… czemu nie? – oznajmił. – Ale wiesz, że dziewczyna zakochuje się w facecie, który ją rozdziewiczy?

– To mit – powiedziała Hanna. – Zwykła bzdura. To jak? Dziś wieczorem? Rodzice będą w teatrze, a babcia o dziewiętnastej już śpi.

– Zgoda. Będę o siódmej.

Po jego wyjściu Hanna wzięła długi prysznic i natarła ciało balsamem. Umyła i wysuszyła włosy. Długo wahała się, co włożyć na ten – jak by nie było – ważny wieczór. Wreszcie wybrała cieniutką jak halka sukienkę na ramiączkach w kolorze ciemnego wina.

Włodek przyszedł punktualnie. W dłoni dzierżył butelkę szampana.

– To ważny dzień dla ciebie. Trzeba to uczcić – powiedział.

Rozebrali się. Hanna straciła cnotę szybko i bezboleśnie. Na prześcieradle została tylko mała kropla krwi. Nie było ani strasznie, ani wspaniale. Przyjemnie, ale znowu bez przesady. Tak sobie. Kiedy było po wszystkim, wypili szampana.

– Tylko teraz nie łaź za mną – zaznaczył Włodek.

– Ani myślę – oznajmiła Hanna.

Katarzyna T. Nowak

dziennikarka i pisarka. Autorka takich książek jak „Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej”, „Kobieta w wynajętych pokojach”, „Kasika Mowka” czy „Nienasycona”. Krakowianka, miłośniczka kotów.

Spis treści

Z kwiatka na kwiatek.

Katarzyna T. Nowak

Punkty orientacyjne

Cover