Z krainy gasnącego słońca.  Tom 2 - Douglas E. Nash - ebook

Z krainy gasnącego słońca. Tom 2 ebook

Douglas E. Nash

0,0

Opis

Drugi tom nowej historii IV Korpusu Pancernego, który walczył na froncie wschodnim w ostatnich miesiącach II wojny światowej.

W Wigilię 1944 roku żołnierze IV. SS-Panzerkorps przygotowywali się do jak najlepszego uczczenia tej okazji. Korzystając z przerwy w walkach pod Warszawą, z niecierpliwością czekali na udział w najbardziej niemieckich świętach, w tym na najwspanialszą kolację bożonarodzeniową, jaką ich kuchnie polowe mogły jeszcze przygotować w piątym roku wojny. Zasłużyli na to; po pięciu miesiącach bezlitosnej walki i utracie wielu swoich przyjaciół, dowództwo korpusu oraz żołnierze jego jednostek sztabowych i dwóch dywizji – 3. Dywizji Pancernej SS „Totenkopf” i 5. Dywizji Pancernej SS „Wiking” – z niecierpliwością oczekiwali na to, co przyniesie święto, w tym prezenty z domu i być może dzielenie się butelką sznapsa lub wina z towarzyszami.

Miało się jednak stać inaczej. Jeszcze tego samego wieczoru dowódca korpusu, SS-Obergruppenführer Herbert Otto Gille, odebrał telefon z informacją, że 35 000 jego ludzi ma załadować się następnego dnia do pociągów pospiesznych, które zabiorą ich ze względnie cichego frontu nad Wisłą na oddalone o setki kilometrów Węgry. Ich misja: Uwolnić Budapeszt! W ten sposób rozpoczęła się ostatnia część sagi IV SS-Panzerkorps. Na Węgrzech miał on odegrać kluczową rolę w trzech próbach zniesienia oblężenia tego już skazanego na zgubę miasta. Gille i jego żołnierze, którym zagrażały zarówno siły Związku Radzieckiego, jak i decyzje własnego wyższego dowództwa, w swoich próbach ratowania garnizonu Budapesztu przezwyciężyli zdawałoby się niepokonane przeszkody. Jednak ich ostateczny atak został odwołany w ostatniej chwili, w momencie, kiedy znajdowali się zaledwie kilkanaście kilometrów od celu, do którego dążyli przez prawie miesiąc. Po nieudanej próbie odsieczy, która ostatecznie przypieczętowała los setek tysięcy Węgrów i Niemców, pozostało tylko okopać się i jak najdłużej chronić węgierskie pola naftowe.


Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1090

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału

From the Realm of a Dying Sun. Volume II: The IV. SS-Panzerkorps

in the Budapest Relief Efforts, December 1944–February 1945

© Copyright 2020 Douglas E. Nash

© All Rights Reserved

Authorized translation from English language edition published by Casemate

© Copyright for Polish Edition

Wydawnictwo Napoleon V

Oświęcim 2022

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Tłumaczenie:

Jakub M. Rawinis

Redakcja:

Rafał Mazur

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-8320-226-6

WSTĘP

Oto drugi z trzech tomów, które śledzą łącznie dzieje IV Korpusu Pancernego SS (IV. SS-Panzerkorps, IV. SS-Pz.Korps) od jego powstania aż do końca wojny. Tom pierwszy skupiał się na utworzeniu korpusu, strukturze i organizacji, dowództwie oraz historii dwóch podstawowych jednostek: 3. Dywizji Pancernej SS (3. SS-Panzerdivision)„Totenkopf”i 5. Dywizji Pancernej SS (5. SS-Panzerdivision) „Wiking”. Następnie śledził jego losy od momentu wprowadzenia do boju 28 lipca 1944 r., przez udział w potężnej bitwie pancernej na przedpolach Pragi i rolę w trzech bitwach obronnych pod Warszawą, kończąc się 26 listopada 1944 r. oblężeniem Modlina i przeniesieniem korpusu w skład 2. Armii(2. Armee). W tomie tym opisane zostały walki należące do najcięższych, jakie widziałfront wschodni, które przekuły IV KPanc SS w elastyczne i śmiercionośne narzędzie wojny. Ten etap historii korpusu, rozpoczęty udziałem w wysoce manewrowej, płynnej bitwie, zakończył się zaangażowaniem jego wojsk w statyczne działania pozycyjne przypominające I wojnę światową.

Niniejszy, drugi tom podejmuje temat korpusu od końca listopada 1944 r., gdzie pozostawił go tom pierwszy: w dalszym ciągu bronił on tak zwanego „Mokrego Trójkąta”, istotnego taktycznie kawałka terenu pomiędzy Narwią a Wisłą. Z pozoru zepchnięty na drugorzędny front, został brutalnie wyrwany z przygotowań do Bożego Narodzenia, gdy Naczelne Dowództwo Wehrmachtu (Oberkommando der Wehrmacht, OKW) rozkazało mu w Wigilię rozpocząć przejazd koleją na inny teatr działań wojennych. Tak rozpoczął się ostatni etap wojny na Wschodzie, w którym korpus znowu wybrano, by przeprowadził jeden z najśmielszych ataków II wojny światowej – tym razem odsiecz okrążonego miasta. W późniejszych walkach, toczonych ze zmiennym powodzeniem, IV KPanc SS, wraz z wieloma innymi jednostkami armii niemieckiej, na próżno starał się odciążyć oblężony garnizon Budapesztu i odtworzyć starą linię frontu nad dolnym Dunajem. Ostatni tom trylogii skupi się na trzech końcowych miesiącach wojny, w czasie których przebiegła nie tylko ostatnia wielka ofensywa III Rzeszy, operacja „Wiosenne Przebudzenie” (Frühlingserwachen), ale także operacja wiedeńska Armii Czerwonej, która wyparła siły niemiecko-węgierskie z Węgier głęboko na terytorium południowo-wschodniej Austrii, oraz nastąpił upadek Wiednia. Finałem III tomu będzie kapitulacja IV KPanc SSw ostatniej chwili przed wojskami amerykańskimi nad rzeką Enns 9 maja 1945 r. oraz powojenne losy niektórych jego członków. Przy pracy nad pierwszym tomem autor miał dostęp do prawie kompletnych dzienników operacyjnych Grupy Armii „Środek” (Heeresgruppe Mitte, H.Gr. Mitte) oraz 2.i 9. Armii za okres odlipca do końca listopada 1944 r., a także podobnych dokumentów 5. Pułku Pancernego SS (SS-Pz.Rgt. 5) i jego I batalionu (I. Abt./SS-Pz.Rgt. 5). Przygotowując tom drugi, natknął się na szczupłość pierwotnych źródeł jednostek IV KPanc SS wskutek zniszczenia oficjalnej dokumentacji związków szczebla armii i niższych za okres od grudnia 1944 r. do końca wojny. Jak na ironię, 16 stycznia 1945 r. archiwum wojenne (Kriegsarchiv) Waffen-SSw Sasmuk (Zásmuky) udzieliło korpuśnemu IIa (adiutantowi, tj. głównemu oficerowi odpowiedzialnemu za sprawy personalne) reprymendy z powodu niedostarczenia dla celów archiwalnych dorocznego raportu o historii korpusu i wszelkich materiałów powiązanych, takich jak dzienniki operacyjne, zapisy ze szturmów pancernych itp.

Biorąc pod uwagę zaangażowanie Stubaf. Karla-Willy’ego Schulzego, podobnie jak reszty sztabu korpusu (Korpsstab), w odsiecz Budapesztu, łatwo zrozumieć, że nie dotrzymał terminu, można się jednak zastanawiać, co stało się z całością materiałów historycznych korpusu i czy w ogóle zostały one dostarczone do Kriegsarchiv der Waffen-SS. W związku z tym, z nielicznymi wyjątkami, autor musiał się oprzeć na szeregu źródeł wtórnych, z których część stanowiły historie jednostek, spisane po wojnie przez uczestników kampanii, inne natomiast, jak The Siege of Budapest: 100 Days in World War II Krisztiána Ungváryego, sporządzili historycy wojskowości z wykorzystaniem dokumentów, które przetrwały wojnę.

Wśród źródeł pierwotnych, z których korzysta niniejsza praca, znalazła się elektroniczna kopia dziennika operacyjnego (Kriegstagebuch, KTB) Grupy Armii „Południe” (Heeresgruppe Süd, H.Gr. Süd), prowadzonego przez oddział operacyjny (Führungsabteilung), sekcję sztabu odpowiedzialną za planowanie i koordynację działań niemieckich na Węgrzech. Obejmował on okres od 1 lutego do końca marca 1945 r. GA „Południe” była związkiem wyższego rzędu, dwa szczeble powyżej IV KPanc SS, dokumentacja dotyczy więc głównie działalności 3-4 armii niemieckich i jednej węgierskiej, pozostających pod jej rozkazami, a nie poszczególnych korpusów. Wobec tego zdarzenia na najniższym taktycznym szczeblu dywizji, pułku i batalionu zostały nieco „przefiltrowane” z uwagi na konieczność uproszczenia i zmniejszenia ilości informacji napływających z jednostek frontowych w górę hierarchii dowodzenia. Wykorzystany KTB składa się z trzech odrębnych części: streszczenia codziennych wpisów w nim, dziennych meldunków (Meldungen) podległych armii i innych większych podległych jednostek, a także rozmaitych dotyczących związku rozkazów (Befehle), innych meldunków, zestawień liczebności żołnierzy, liczby czołgów, odezw itd., co łącznie stanowi tysiące stron dokumentów.

Inne źródło, odnalezione niedawno w zbiorze niemieckich dokumentów w Moskwie, opublikowanych w Internecie przez niemiecko-rosyjskie konsorcjum o nazwie Niemiecko-Rosyjski Projekt Digitalizacji Niemieckich Dokumentów w Archiwach Federacji Rosyjskiej (Deutsch-Russisches Projekt zur Digitalisierung Deutscher Dokumente in Archiven der Russischen Föderation), znane też jako strona internetowa „German Documents in Russia”, zawiera kilkaset stron zdobycznych meldunków, map sytuacyjnych i depesz Grupy Armijnej „Balck” (Armeegruppe Balck, A.Gr. Balck)/6. Armiiza cały grudzień 1944 r. i styczeń 1945 r., aż do pierwszego tygodnia lutego. Niestety, ta kopalnia dokumentów nie zawiera jej KTB, za to znalazło się w niej to, co zwykle załączano do KTB w osobnym aneksie, w teczce zatytułowanej na ogół Meldungen und Befehle („Meldunki i rozkazy”). Mimo wszystko jest to niezwykle wartościowy zasób, obejmuje bowiem tygodniowe meldunki o gotowości personelu, podające Kampfstärke każdejjednostki oraz dostępność wozów pancernych i dział przeciwpancernych w A.Gr. Balck/6. Armii, w tym w jednostkach węgierskich.

Ten zbiórzdobycznych dokumentów zawiera także komplet dziennych meldunków wywiadowczych, skompilowany przez oficera sztabowego Ic 6. Armiiza cały styczeń 1945 r., który stanowi szczegółowy, dzień po dniu, opis działań każdego korpusu pod jej rozkazami, w tym IV KPanc SS, a także sytuacji lotniczej i oceny radzieckich planów i działań. Pod tym względem przypomina KTB Ia, choć nie jest tak szczegółowy ani tak kompleksowy. Innym, równie wartościowym zasobem w tym archiwum są barwne mapy sytuacji dziennej w skali 1:200 000 lub 1:300 000, prowadzone przez Ia A.Gr. Balck/6. Armiiod28 listopada 1944 do 31 stycznia 1945 r. i przedstawiające położenie wszystkich jednostek pod jej rozkazami, także węgierskich, a ponadto pozycję niemieckiego frontu danego dnia. Na niektórych mapach widać również domniemane stanowiska jednostek radzieckich oraz kierunki ich ataków. O ile źródło to okazało się nieocenione, to niestety nienaruszone przetrwały jedynie informacje z grudnia 1944 i stycznia 1945 r. Ogólnie rzecz biorąc, ten zbiór okazał się bezcennym źródłem, zawierającym wiele dokumentów przesłanych przez IV KPanc SS,lub dotyczących go, ze stycznia 1945 r., które zostałyby zniszczone, gdyby przed zakończeniem wojny Armia Czerwona nie zdobyła części przewożącego je konwoju sztabowego A.Gr. Balck/6. Armii.

Niedawno – dzięki staraniom Perry’ego Pierika, który pisał o IV KPanc SSwe własnej książce, wydanej 24 lata temu: Hungary 1944–1945: The Forgotten Tragedy (Aspekt Books, 1996) – dostępne stało się inne od dawna pomijane niemieckie źródło podstawowe. Spisana w grudniu 1981 r. przez byłego szefa sztabu IV KPanc SS, Manfreda Schönfeldera, ta relacja, Einsatz der Verbände der Waffen-SS auf dem Kriegsschauplatz in Ungarn in der Zeit vom 1.1.–31.3.1945 („Działania jednostek Waffen-SSna węgierskim teatrze działań wojennych od 1 stycznia do 31 marca 1945”), stanowi 22-stronicowy rękopis oparty na jego powojennych notatkach, sporządzony dla starannego zbicia oskarżeń wysuwanych przez Hermanna Balcka, byłego dowódcę A.Gr. Balck/6. Armii. W swoich wspomnieniachOrder in Chaos Balck twierdzi, że za klęskę odsieczy Budapesztu odpowiadał IV KPanc SSi jego dowódca, nie zaś jego własne nieudolne dowodzenie. Oprócz uściślenia zapisu historycznego, Schönfelder przedstawia doskonałą codzienną relację o działaniach korpusu w tym samym okresie, rzucając więcej światła na okres wojny nie do końca na ogół rozumiany na Zachodzie.

Oprócz pracy Pierika, kilka innych opracowań wyróżnia się starannością omówienia tego etapu wojny, ze szczególnym uwzględnieniem roli IV KPanc SS. Pierwszym jest relacja naocznego świadka, którą sporządził nieżyjący już Georg Maier: Drama Between Budapest and Vienna: the Final Battles of the 6. Panzer Armee in the East–1945 („Dramat, który rozegrał się między Budapesztem i Wiedniem: ostatnie bitwy 6. Armii Pancernej na Wschodzie w 1945”). Ta doskonała praca historyczno-wojskowa opisuje kampanię z wielką szczegółowością, skupiając się na okresie od końca grudnia 1944 r. do końca wojny. Maier – oficer sztabu generalnego, który przeszedł szkolenie w Akademii Wojennej (Kriegsakademie), i były Ia, czyli oficer operacyjny, 6. Armii Pancernej (6. Pz.Armee) SS-Oberstgruppenführera Seppa Dietricha – przyjaźnił się z innym absolwentem Kriegsakademie,Manfredem Schönfelderem. Wobec tego miał, jako oficer sztabu generalnego, dobre możliwości obserwacji toczących się wydarzeń z perspektywy operacyjnej. W związku z tym jego praca dotyczy przede wszystkim działań 6. APanci jednostek sąsiednich w ostatnim okresie wojny, jednakpoświęca należną uwagę IV KPanc SS, szczególnie w kwestii nieporozumień pomiędzy generałami Balckiem i Gillem podczas trzech prób odsieczy Budapesztu – operacji „Konrad”I-III. Uzupełniona co najmniej 130 aneksami, z których większość stanowią reprodukcje współczesnych dokumentów oraz 30 oryginalnych map, ta potężna praca – po raz pierwszy wydana w języku niemieckim w 1984 i przetłumaczona na angielski przez wydawnictwo J. J. Fedorowicz Publishing w roku 2005 – jest absolutnie obowiązkowa dla każdego, kto pragnie zapoznać się z wojną na Węgrzech ogólnie, a z rolą odegraną w niej przez elitarne dywizje SS Hitlera w szczególności.

Kolejnym niezwykle użytecznym źródłem pierwotnym jest osobisty dziennik z epoki, prowadzony przez O1 (pomocnika oficera operacyjnego) Dywizji „Wiking”, Ostuf. Günthera Jahnkego. Będąc również kandydatem na oficera sztabu generalnego, Jahnke przygotowywał się, by pewnego dnia po ukończeniu Akademii Wojennej zostać Ia dywizji. Dzięki sprawnej pamięci i samodyscyplinie, która skłaniała go, by zamieszczać wpisy w dzienniku aż do końca wojny, relacja Jahnkego jest niezwykle cenna dla historyka usiłującego zrozumieć zakulisowe rozgrywki w kręgach dowódczych dywizji i uwzględnia szczegóły często umykające w redakcji oficjalnych meldunków przekazywanych w górę hierarchii służbowej.

Innym ważnym źródłem pierwotnym są osobiste notatki samego Ogruf. Gillego, choć dokument ten w żadnym miejscu nie zawiera jego nazwiska. Przez długi czas znajdowały się one w archiwach Truppenkameradschaft(stowarzyszenia weteranów) Dywizji „Wiking”, przed kilku laty podarowanych Federalnemu Archiwum Wojskowemu (Bundesarchiv-Militärarchiv)we Fryburgu. Na podstawie formalnego stylu, staroświeckiej terminologii wojskowej z początku XX wieku oraz perspektywy dostępnej wyłącznie wyższemu oficerowi sprawującemu dowództwo (łącznie z opisywaniem siebie w trzeciej osobie), wielu historyków Waffen-SS, którzy udzielili konsultacji w czasie prac nad niniejszym tomem, zgodziło się, że jedyną osobą na wysokim stanowisku, która mogła sporządzić ten dokument, był sam Herbert Gille. Choć notatki liczą tylko cztery strony, to zawierają w telegraficznym skrócie opis zdarzeń, jakich doświadczył IV KPanc SSod 24 grudnia 1944 do 30 marca 1945 r., po której to dacie następuje obszerna luka aż do ostatniego wpisu z 8 maja 1945. Szczególnie wartościowe są jego osobiste obserwacje na temat współczesnych zdarzeń i szczegółów spraw operacyjnych.

Relacje Gillego, Maiera i Jahnkego uzupełnia ostatni tom pracy Wolfganga Vopersala Soldaten, Kämpfer, Kameraden – autorytatywnej sześciotomowej historii 3. DPanc SS „Totenkopf”, ośmioletniego przedsięwzięcia rozpoczętego w 1983 r. Podobnie jak Maier, Vopersal odwołuje się często do dziennika operacyjnego GA „Południe”, źródeł radzieckich oraz zachowanych zapisów dywizji „Totenkopf”i „Wiking”, a także setek indywidualnych relacji ocalałych członków dywizji. Tom Vb, którym posługiwał się na szeroką skalę autor niniejszej książki, śledzi historię dywizji od jesieni 1944 r. do końca wojny, kiedy to jej żołnierze zostali w całości przekazani przez wojska amerykańskie Armii Czerwonej jako jeńcy wojenni; z tej gehennywielu z nich powróciło dopiero z chwilą zwolnienia wszystkich byłych jeńców niemieckich w roku 1955. Praca Vopersala do dziś pozostaje najbardziej szczegółowym i rzeczowym opisem tej kontrowersyjnej jednostki, która wyrosła ze swoich korzeni, sięgających systemu obozów koncentracyjnych, przekształcając się w jedną z najbardziej zabójczo skutecznych dywizji Waffen-SS.

Inną przełomową pracą, do której często odwołuje się niniejszy rękopis, napisaną z amerykańskiej perspektywy militarnej, jest transkrypcja posiedzeńSympozjum Sztuki Wojennej (Art of War Symposium) z 1986 r., przeprowadzonego przez Centrum Walki Lądowej Szkoły Wojennej Armii Stanów Zjednoczonych (U.S. Army War College’s Center for Land Warfare): From the Vistula to the Oder: Soviet Offensive Operations—October 1944 to March 1945 („Od Wisły do Odry: radzieckie operacje ofensywne od października 1944 do marca 1945”). W wydarzeniu tym, obejmującym szereg referatów i wykładów w ciągu pięciu dni lipca 1986 r. dla wykładowców i studentów War College, wzięli udział gościnnie prelegenci z ZSRR, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, a także co najmniej 10 byłych oficerów Wehrmachtui Waffen-SS, służących wówczas w Bundeswehrze lub niedawno przeniesionych w stan spoczynku, którzy mieli za sobą walki w rejonie Budapesztu i Wiednia.

Praca ta, trzeci tom serii ukazującej wojnę na Wschodzie w latach 1941-1945, opisuje szczegółowo walki na Węgrzech, w Polsce, Prusach Wschodnich i Berlinie, stanowiące finalny etap wojny w Europie. Pod znakomitym kierownictwem i redakcją uznanego sowietologa, płk. w stanie spoczynku Davida M. Glantza, referaty z seminarium zestawiono w ponad 800-stronicowym arcydziele, zawierającym 416 map, wykresów i schematów organizacyjnych, które czynią je bezcennym dla studiów nad ostatnim etapem działań wojsk radzieckich przeciwko nazistowskim Niemcom. Kopie prawdziwych dziennych map sytuacyjnych Armii Czerwonej, przedstawiających działania i położenie oddziałów dywizji, korpusów i armii 2. oraz 3. Frontu Ukraińskiego, a także jednostek niemieckich, od października 1944 r. aż do końca wojny, są autorytatywne i pozwoliły autorowi zweryfikować dokładność niemieckich map operacyjnych z tego samego okresu.

Inną pracą często cytowaną w niniejszej książce jestThe Sword Behind the Shield: A Combat History of the German Efforts to Relieve Budapest 1945 — Operation „Konrad” I, II, and III („Miecz za tarczą: historia militarna niemieckich wysiłków o zniesienie oblężenia Budapesztu – Operacje Konrad I, II i III”) Norberta Számvébera, opublikowana w języku angielskim w roku 2015 przez Helion & Company, w dwa lata po pierwszym wydaniu na Węgrzech. W tym starannie przygotowanym i udokumentowanym opracowaniu autor znakomicie naświetla ciężkie walki, do jakich doszło, kiedy IV KPanc SSprzeprowadził trzy próby odsieczy Budapesztu, a następnie początkową radziecką kontrofensywę z lutego 1945 r., rozpoczętą w następstwie nieudanego odblokowania przez Niemców miasta.

W swojej pracy, będącej w równym stopniu studium taktyki, techniki oraz dowodzenia i kontroli, jak opracowaniem historii walk, Számvéber wykazuje się rozległą wiedzą na temat niemieckiego, radzieckiego i węgierskiego materiału źródłowego, z którego robi dobry użytek, opowiadając swoją historię. Choć nie jest to w ścisłym sensie monografia IV KPanc SS, stanowi pozycję obowiązkową dla każdego, kto poważnie podejmuje się szczegółowych studiów nad działaniami z pierwszych pięciu tygodni 1945 r. Autor zawarł w swojej pracy mnóstwo niedostępnych nigdzie indziej informacji i analiz na temat IV KPanc SS. Opracowania Pierika, Maiera, Glantza i Számvébera były często wykorzystywane na etapie wstępnych prac nad niniejszą książką, autor zaś czuje się zobowiązany całej czwórce, tworząc to opracowanie historii IV KPanc SS.

Innym niedawno opublikowanym opracowaniem, które poświęca sporo uwagi operacji budapeszteńskiej, jak oficjalnie nazwała tę bitwę Armia Czerwona, jest Tomb of the Panzerwaffe: The Defeat of the Sixth SS Panzer Army in Hungary 1945 („Grobowiec Panzerwaffe: klęska 6. Armii Pancernej SS na Węgrzech w 1945”) Aleksieja Isajewa i Maksyma Kołomijca, przetłumaczona i wydana w 2014 r. przez Helion. To dzieło dwóch rosyjskich historyków wojskowości skupia się przede wszystkim na klęsce 6. Armii Pancernej SS (6. SS-Pz.Armee)Seppa Dietricha po niepowodzeniu jego ofensywy „Frühlingserwachen”z marca 1945 r. Jednakże w I części książki autorzy przygotowują grunt pod ostatnią ofensywę Niemiec na froncie wschodnim, opisując w pierwszych siedmiu rozdziałach, jak próba odblokowania Budapesztu przez IV KPanc SSi silna reakcja Armii Czerwonej na te działania stworzyły niezbędne warunki dla znacznie większych bitew, które miały nastąpić po nich.

Praca ta, dzięki wykorzystaniu licznych relacji radzieckich z epoki, w tym dzienników operacyjnych 3. Frontu Ukraińskiego i jego dowódcy artylerii, dziennika 4. Armii Gwardii oraz trzech innych armii polowych (26., 27. i 57.), a wreszcie dzienników operacyjnych trzech samodzielnych korpusów szybkich (XVIII i XXIII Pancerny oraz I Zmechanizowany Gwardii), z których wszystkie odegrały kluczową rolę w udaremnieniu operacji „Konrad”I-III, powinna stanowić obowiązkowy punkt odniesienia dla każdego, kto usiłuje zrozumieć tę bitwę. Choć napisana z punktu widzenia Armii Czerwonej, jest jednak bezstronna i pozbawiona żargonu czasów komunistycznych; jest też godna uwagi ze względu na chłodną ocenę skutków różnych starć od stycznia do marca 1945 r., a także wyciągniętych nauk, które miano zastosować w późniejszych konfliktach.

Na koniec, przekład opracowania sztabu generalnego Armii Czerwonej, sporządzonego na ostatnim etapie wojny na Węgrzech, zawarty został w pracy The Budapest Operation 1945: An Operational–Strategic Study („Operacja budapeszteńska w 1945 - studium operacyjno-strategiczne”), wydanej w 2017 r. przez Helion & Company, od niedawna dostępnej w języku angielskim. To opracowanie z datą 1945, nr 21 w serii Sbornik matieriałow po izuczeniju opyta wojny („Zbiór materiałów do studiów nad doświadczeniem wojennym”), jest krytyczną, stosunkowo wolną od upiększania relacją, często niezgodną z oficjalną historią prezentowaną przez organy propagandowe byłego ZSRR.

Praca ta zawiera też wewnętrzną publikację z 1957 r., wydaną przez Akademię Sztabu Generalnego Armii Czerwonej: The Third Ukrainian Front’s Operation in the Budapest Operation („Działania 3. Frontu Ukraińskiego w operacji budapeszteńskiej”), autorstwa gen. mjr. S. P. Tarasowa, opisującą szczegółowo starania tego frontu, aby zablokować trzy niemieckie próby odsieczy Budapesztu, a szczególnie walki w celu powstrzymania IV KPanc SS Gillego. Choć Sbornikopisujący działania na rzecz wyzwolenia Warszawy od lipca do listopada 1944 r. jeszcze nie został wydany, to niedawno opublikowane tłumaczenie relacji Armii Czerwonej na temat operacji budapeszteńskiej okazało się dla autora prawdziwym skarbem, pozwalając mu zobaczyć od środka wewnętrzne funkcjonowanie radzieckich związków wyższego szczebla, których armie, korpusy i dywizje okazały się ostatnimi ważniejszymi – i najgroźniejszymi – przeciwnikami IV KPanc SS.

Razem wzięte, źródła te przedstawiają wystarczająco wiele szczegółów i informacji, aby zrekonstruować operacje korpusu Gillego w końcowych miesiącach wojny, poczynając od stosunkowo biernego grudnia 1944, przez błyskawiczne przerzucenie na Węgry, rolę odegraną w próbach odsieczy Budapesztu, walki pozycyjne na wschód od Balatonu, udział w ostatniej większej niemieckiej ofensywie tej wojny – operacji „Frühlingserwachen” – po różne działania opóźniające z dwóch ostatnich miesięcy wojny, kiedy to IV KPanc SSi inne niemieckie związki bezowocnie usiłowały zablokować marszArmii Czerwonej do Wiednia i dalej.

W niniejszym tomie w jak największym zakresie używane są węgierskie nazwy miejscowości i form terenu, choć większe miasta występują w wersji niemieckiej, o ile nie zaznaczono inaczej, np. Raab (Győr), Gran (Esztergom) czy Komorn (Komárom). W stosownych przypadkach użyte również zostały angielskie nazwy większych jezior i rzek, jak Dunaju, Hronu, Balatonu czy Velence1. Decyzję taką uzasadnia fakt, że niemieckie siły zbrojne w okresie II wojny światowej używały zaktualizowanych wersji map austro-węgierskich, na których występowały nazwy niemieckojęzyczne, z wyjątkiem przypadków, w których te niemieckie i te węgierskie były tożsame. W niektórych przypadkach po pierwszym użyciu nazwy niemieckiej podany jest współczesny węgierski odpowiednik, aby nikt, kto śledzi przebieg walk na współczesnych mapach, nie miał problemów z ustaleniem lokalizacji tych samych miejsc za pomocą narzędzi internetowych, takich jak Google Maps.

Wiele osób, które okazały się pomocne w przygotowywaniu pierwszego tomu, zostało już wymienionych, wypada jednak wspomnieć o kilku innych historykach, pomagających wyłącznie przy niniejszym tomie. W pierwszej kolejności chciałbym podziękować Perry’emu Pierekowi z Holandii, który hojnie podzielił się egzemplarzem szczegółowej monografii Manfreda Schönfeldera, poświęconej roli IV KPanc SS w odsieczy Budapesztu. Oryginalny dokument, który swego czasu znajdował się w archiwach Truppenkameradschaft(stowarzyszenia weteranów) Dywizji „Wiking”, zaginął. Chciałbym też złożyć podziękowania za pomoc Norbertowi Számvéberowi z Węgier, jak również płk. w stanie spoczynku Frenchowi MacLeanowi i ppłk. w stanie spoczynku Markowi Reardonowi z Armii Stanów Zjednoczonych. Podziękowania należą się także Charlesowi Trangowi z Francji i Mirko Bayerlowi z Norwegii za wielkoduszną pomoc w postaci przekazania fotografii przedstawiających działania bojowe korpusu Gillego w ostatnich dniach wojny.

Pan Bayerl, prawdopodobnie najlepszy na świecie ekspert od przebiegu trzech operacji odsieczowych Budapesztu, był szczególnie pomocny, dzieląc się swobodnie dodatkowymi materiałami, które zgromadził przez ostatnie 30 lat w trakcie badań nad węgierskimi działaniami Dywizji „Wiking”. Wśród rzeczy, którymi podzielił się z autorem, takich jak osobiste dzienniki uczestników, w tym Manfreda Schönfeldera, Günthera Jahnkego, Williego Heina czy Manfreda Renza, znalazły się dodatkowe mapy i oryginalne dokumenty. Kilkakrotnie też przemierzałokolice, gdzie toczyło się wiele najważniejszych walk, prowadząc „przejazdy sztabowe” po polu walki dla zagranicznych historyków wojskowości. Za pośrednictwem pana Bayerla autor poznał Wiktora Uchowa z rosyjskiego Rostowa nad Donem, który przełożył szereg zdobycznych dokumentów niemieckich, w tym rozkazów operacyjnych i depesz IV KPanc SS, nigdy dotąd nietłumaczonych na angielski.

Ponownie chciałbym podziękować ppłk. w stanie spoczynku BundeswehryGüntherowi Langemu, byłemu oficerowi eskorty (Begleitoffizier) gen. Gillego, za ciągłe porady i zachęty. Był on także niezwykle uprzejmy, dzieląc się ze mną zawartością swojego pokaźnego archiwum, bez którego moja narracja zawierałaby liczne luki. W ciągu tego procesu wykazał się nadzwyczajną życzliwością i cierpliwością wobec moich licznych próśb o informacje i wyjaśnienia związane z oryginalnymi dokumentami i fotografiami. Pomoc jego – oraz jego syna, Wolfganga Langego, który przetłumaczył wszystko i służył jako pośrednik pomiędzy ojcem a mną – była wprost bezcenna.

Ponadto po raz kolejny składam podziękowania tym, którzy wytrwale wspierali mnie w całym toku powstawania niniejszej pracy, w tym ekipie Casemate Publishers, a szczególnie Davidowi Farnsworthowi, Ruth Sheppard, Danieli Lipscombe, Isobel Fulton, Tony’emu Waltonowi i Felicity Goldsack. Oprócz tego chciałbym wspomnieć o stałej pomocy takich osób jak Herbert Ackermans, Tom Albright, Christian Ankerstjerne, Christoph Awender, Predrag Blanusa, Martin Block, Geir Brenden, Prit Buttar, Carol Byrne, Andrew Found, Tim Haasler, Justin Horgan, mój kartograf Tom Houlihan, Petter Kjellander, John Moore, Tommy Natedal, Kamen Nevenkin, Roland Pfeiffer, Marc Rikmenspoel, Remy Spezzano z RZM Publishing, Bram van Straalen, Wiktor Uchow, Jan-Hendrik Vermeulen, Hans Weber, Lennart Westberg, Lars Westerlund, Ian Michael Wood, David O’Keefe oraz Jess T. Lukens. Dziękuję wam wszystkim.

Na koniec chciałbym podziękować Jill, mojej żonie, za wsparcie i zachętę w ciągu tego pięcioletniego procesu. Liczne dni i godziny, spędzone w moim „bunkrze” na dole, gdy pracowałem nad rękopisem, oznaczały, że oboje musieliśmy zrezygnować z kilku urlopów, wyjazdów weekendowych i innych naszych zwykłych zajęć, poświęconych na rzecz niniejszego projektu. Przez ostatnie kilka lat, w tym kilka ostatnich miesięcy izolacji, kiedy koronawirus szalał z niesłabnącą siłą, była dla mnie opoką i przewodniczką, zawsze przy mnie, z gotową filiżanką kawy czy kieliszkiem wina, gdy ich potrzebowałem. Bez niej nigdy nie skończyłbym tej pracy. Mam u Ciebie ogromny dług, Jilly!

Douglas E. Nash senior

Waszyngton, czerwiec 2020 r.

SPIS MAP

1. Front wschodni, 25-31 grudnia 1944 r. – s. 52

2. Sytuacja na Węgrzech, 31 grudnia 1944 r. – s. 65

3. Rozmieszczenie wojsk, 1 stycznia 1945 r. – s. 83

4. Operacja „KonradI”, 1-8 stycznia 1945 r. – s. 92

5. Operacja „KonradII”,9-12 stycznia 1945 r. – s. 175

6. Plan koncepcyjny operacji „KonradIII” – s. 254

7. Operacja „KonradIII”, 18-23 stycznia 1945 r. – s. 256

8. Ataki IV KPanc SSna północny zachód, 24-26 stycznia 1945 r. – s. 342

9. Radziecka kontrofensywa i niemieckie kontrataki, 28-31 stycznia 1945 r. – s. 417

10. Przejście do obrony, 5-24 lutego 1945 r. – s. 455

SPIS ILUSTRACJI

1. Czwarty numer „Kämpfer des Führers”(„Bojowników Führera”), gazety żołnierskiej IV KPanc SS, z 8 grudnia 1944 r. Wydawana przez korpuśnego narodowosocjalistycznego oficera kierowniczego(VI oficera sztabowego, NSFO) oraz sztabowych korespondentów wojennych SS (SS-Kriegsberichter), zawierała reportaże z całego świata, pisane i redagowane przez tych drugich, a także standardowe artykuły wydawane przez biuro ministra propagandy Rzeszy, Josefa Goebbelsa, oraz Główny Urząd DowództwaSS (dzięki uprzejmości Günthera Langego).

2. Odręczny szkic zamku Hegyikastély (Schloss Hegyks)na wschód od Bicske, zajętego 5 stycznia 1945 r. przez grupę pancerną z 5. DPanc SS „Wiking”. Od 5 do 12 stycznia broniło się tam 20 czołgów z SS-Pz.Rgt. 5, pod dowództwem SS-Ostubaf. Fritza Dargesa, I baon SS-Pz.Gren.Rgt. 23 „Norge”, którym dowodził SS-Stubaf. Fritz Vogt, oraz kilka mniejszych pododdziałów, w tym z dywizyjnego batalionu saperów i pancernego batalionu rozpoznawczego. Pomimo licznych ataków radzieckich jednostek pancernych, nalotów i ciągłego ostrzału artyleryjskiego, grupa pancerna broniła tej odosobnionej pozycji, dopóki nie otrzymała rozkazu do odwrotu. Tak zwany „Fort Niezłomnych” uległ w czasie walk całkowitemu zniszczeniu (dzięki uprzejmości Mirko Bayerla).

3. Miesięczny raport o stanie (Zustandbericht) 3. DPanc SS „Totenkopf” za grudzień 1944, sporządzony 1 stycznia 1945 r. Raporty tego rodzaju składano do berlińskiego Inspektoratu Wojsk Pancernych armii niemieckiej, odpowiedzialnego za doktrynę, organizację, szkolenie, pozyskiwanie personelu, infrastrukturę i rozwój dowództwa wszystkich jednostek pancernych, niezależnie,czy należących do Heer, Waffen-SS, czy Luftwaffe(dzięki uprzejmości Martina Blocka).

4. Miesięczny raport o stanie (Zustandbericht) 5. DPanc SS „Wiking” za grudzień 1944, sporządzony 1 stycznia 1945. Zawierał informacje o gotowości personelu i sprzętu, w tym liczbę poniesionych strat, przydzielonych uzupełnień, faktyczną siłę jednostek oraz ilość wozów bojowych i innych pojazdów niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania dywizji pancernej. Na rewersie dowódcy omawiali szczególne kwestie, mające wpływ na gotowość bojową (dzięki uprzejmości Martina Blocka).

5. Periodyczna Erfolgseite („Strona sukcesów”) 3. DPanc SS „Totenkopf”, publikowana w dywizyjnej gazecie żołnierskiej „Totenkopfmelder”(„Goniec Trupiej Główki”). Ten egzemplarz wymienia efekty jej działań bojowych od 1 stycznia do 28 lutego 1945 r., uwzględniając liczby zniszczonych lub zdobytych przez nią w tym okresie czołgów, dział i innego uzbrojenia Armii Czerwonej (Vopersal, t. Vb, s. 687).

6. Zdjęcie SS-Stubaf. Fritza Rentropa z albumu zaginionych, opracowanego przez Niemiecki Czerwony Krzyż (Deutsches Rotes Kreuz), z podaniem daty i miejsca, w którym został uznany za zaginionego (faktycznie wzięto go do niewoli 2 lutego 1945 r.). Jego ciała nigdy nie odnaleziono.

7. Zdjęcie SS-Sturmmanna Gottfrieda Hofmanna, kierowcy Rentropa, z albumu zaginionych, opracowanego przez Niemiecki Czerwony Krzyż. Jego ciała również nie odnaleziono, chociaż niezidentyfikowane szczątki, podobnie jak w przypadku Rentropa, mogą spoczywać na niemieckim cmentarzu wojennym w Budaörs lub Białogrodzie Królewskim na Węgrzech.

ROZDZIAŁ ISTRACONY MIESIĄC 27 LISTOPADA – 27 GRUDNIA 1944 R.

Pomimo licznych i niekiedy zażartych sporów co do taktyki i zamiarów radzieckich, gen. wojsk panc. (Gen.d.Pz.Tr.)von Lüttwitz i Ogruf. Gille rozstali się w dobrych stosunkach. Dowódca 9. Armii bardzo wysoko ceniłwkład IV KPanc SSw udaną obronę Warszawy i autentycznie żałował,że Gille i jego podwładni muszą odejść. W uznaniu dla ich osiągnięć i poświęcenia von Lüttwitz wydał po ich odejściu następującą proklamację:

Do IV KPanc SS: Od 26 listopada 1944 r., po prawie czterech miesiącach służby, nie będziecie już pod dowództwem 9. Armii. Z dumą i satysfakcją 9. Armia spogląda na okres, w którym IV KPanc SS, pod sprawdzonym i wiernym kierownictwem Waszego dowódcy, Obergruppenführera i generała Waffen-SSGillego, po raz kolejny okrył Wasze sztandary nieśmiertelną chwałą. We wzorowym pokazie braterstwa broni dywizje SS pod jego komendą, wraz z dywizjami armii niemieckiej i węgierskiej, wielokrotnie rozbijały nawałę nieprzyjaciela o ogromnej przewadze liczebnej w trzech krwawych bitwach obronnych na wschód i północ od Warszawy. 3. DPanc SS „Totenkopf”i 5.DPanc SS„Wiking” miały ogromny udział w tak znacznych sukcesach. Chciałbym wyrazić uznanie i podziękowania za ich wspaniałe czyny zbrojne oraz złożyć IV KPanc SSserdeczne życzenia na przyszłość. Nasza walka trwa aż do ostatecznego zwycięstwa! Niech żyje Führer!2

Pod koniec listopada 1944 r. IV KPanc SSwalczył od czterech miesięcy wzdłuż nadwiślańskiej Hauptkampflinie (głównej rubieży obronnej, linii frontu). Choć w okresie tym oddał wiele terenu, a jego dywizje straciły tysiące ludzi, udaremnił jednak 1. Frontowi Białoruskiemu przełamanie na dużą skalę i zadał ogromne straty wojskom radziecko-polskim, niszcząc przy tym setki czołgów. Wycofawszy się na Fuchsstellung (pozycję „Lis”) w klinie pomiędzy Narwią na północy a Wisłą na południowym zachodzie, w rejonie przezwanym przez żołnierzy „Mokrym Trójkątem”, od 28 października 1944 r. korpus pozostawał w oblężeniu. Z tego „utraconego” okresu jego historii zachowało się niewiele zapisów, ale, z pomocą różnorodnych źródeł, niniejszym po raz pierwszy prezentuje się jego zarys.

Choć przez cały listopad i grudzień nie doszło do żadnych działań wojennych na większą skalę, żołnierze korpusu Ogruf. Gillego znosili codzienny ostrzał radzieckiej artylerii i naloty 16. Armii Lotniczej. Codzienne patrole, pojedynki snajperskie, naprawa stanowisk bojowych i odpieranie nocnych rajdów nieprzyjaciela wypełniały dni i noce żołnierzy dywizji „Totenkopf”i „Wiking”. Na szczęście szerokość frontu na tym odcinku była tak mała, że mogły go utrzymać dwa pułki obok siebie, co pozwalało obu dywizjom prowadzić częstą rotację jednostek pomiędzy frontem a tyłami i zapewniać im nieco odpoczynku, a także poświęcić czas na wyszkolenie tysięcy nowych uzupełnień, otrzymanych przez nie w ciągu ostatniego miesiąca. Na początku grudnia dla utrzymania tego odcinka frontu wystarczył tylko jeden trzybatalionowy pułk, co świadczyło o sile fortyfikacji zbudowanych w październiku i listopadzie.

Na północ od Narwi korpus bronił wąskiego pasa terenu, o szerokości kilkunastu kilometrów, jednym batalionem pancernym z SS-Pz.Rgt. 5 oraz Pułkiem „Germania”z przydzielonymi kilkoma batalionami wojsk lądowych (zob. mapę 9 w tomie I). Na jego lewej flance znajdowała się 542. Dywizja Grenadierów (542. Gren.Div., 9 października 1944 r. oficjalnie przemianowana na dywizję grenadierów ludowych – Volks-Grenadier-Division, V.G.D.) z sąsiedniego XX Korpusu Armijnego (XX Armee-Korps). Do 26 listopada IV KPanc SSsłużył pod rozkazami 9. Armii gen. wojsk panc. von Lüttwitza, ale gdy została ona tego dnia wydzielona i przekazana pod kontrolę GA „A”, korpus Ogruf. Gillego pozostał na miejscu, przechodząc pod komendę 2. Armii gen. płk. Weissa w ramach GA „Środek”. Jednak kwestia, której armii polowej podlegał, czyniła niewielką różnicę w ogólnym układzie spraw, dopóki w połowie grudnia nie zaczęła się wyraźnie pogarszać sytuacja na Węgrzech.

Do tej pory większość walk o decydującym znaczeniu przeniosła się gdzie indziej, pozostawiając IV KPanc SSdo końca miesiącana służbie w rejonie taktycznie drugorzędnym. Stosownie do tego obie jego dywizje ponosiły niewielkie straty, podczas gdy w pododdziałach korpuśnych (Korpstruppen)były one bliskie zeru3. Pod koniec grudnia 1944 r. „Totenkopf”miał jedynie 10 rannych i żadnych zabitych, „Wiking” zaś 6 zabitych, 35 rannych i 2 zaginionych, czyli łącznie było to 53 ludzi w obu dywizjach, zupełnie bez porównania z astronomicznymi stratami poniesionymi przez obie jednostki od sierpnia do października 1944 r.4 W grudniu liczba zgłoszonych chorych (odpowiednio 120 i 194) po raz pierwszy przewyższyła zabitych, rannych i zaginionych. Dla porównania, w tym samym okresie 542. DGL, dołączywszy do korpusu 28 listopada, straciła w grudniu 518 ludzi, co wskazywało na szerokość jej pasa obrony i wojowniczość nieprzyjaciela naprzeciwko5. Jedynym oficerem poległym w ciągu całego grudnia był Ustuf. Karl Östvig, Norweg dowodzący plutonem w nowo przybyłym I baonie Pułku „Norge” (I. Btl./Norge), zabity 25 grudnia w nocnym rajdzie Sowietów na wschód od Modlina.

Samym żołnierzom widocznie nie przeszkadzał „spokój” na froncie, jako że walczyli bez przerwy od prawie czterech miesięcy, a obie dywizje przekroczyły punkt wyczerpania. Nie dość, że każda z nich straciła tysiące ludzi i musiała przyjąć w szeregi tyle samo nowych uzupełnień, to jeszcze broń, pojazdy i wyposażenie były zużyte i wymagały wymiany lub gruntownej naprawy, aby odzyskać pełną sprawność bojową. Brakowało niektórych typów broni, szczególnie erkaemów i pistoletów maszynowych, jednak ogólnie rzecz biorąc, wojsko dysponowało prawie pełnym kompletem broni piechoty6. Choć do zdruzgotanych pułków zaczęli napływać nowi żołnierze (w większości dopiero niedawno przeniesieni z Luftwaffe) oraz działa i pojazdy, jedna rzecz nie doczekała się uzupełnień: podstawowy symbol dywizji pancernej, czyli jej czołgi.

Ze względu na przyznanie priorytetu w uzupełnianiu wyposażenia dywizjom pancernym na froncie zachodnim, przeznaczonym do udziału w przyszłej kontrofensywie w Ardenach, pod kryptonimem „Wacht am Rhein”(„Straż nadRenem”), front wschodni otrzymał tylko trochę ponad połowę uzupełnień wozów pancernych, jakie przypadły temu pierwszemu, choć na horyzoncie majaczyło zagrożenie ze strony odrodzonej Armii Czerwonej. Na Wschodzie walczyło też prawie trzykrotnie więcej dywizji niż na Zachodzie, a więc liczba czołgów otrzymanych przez Ostheer była o wiele mniejsza, niż wymagało uzupełnienie strat poniesionych w letnich walkach7. Zgodnie ze swoim zwyczajem Hitler zakładał, że kiedy skończy w Ardenach z aliantami zachodnimi, będzie mógł po prostu przerzucić wojska na front wschodni, gdzie szybko rozprawią się z siłami Stalina; prognozy te były, najoględniej mówiąc, rażąco i nieodpowiedzialnie błędne.

Dla pułków pancernych dywizji „Totenkopf”i „Wiking”oznaczało to, że musiały jak najlepiej wykorzystać nieliczne czołgi, które im pozostały. SS-Pz.Rgt. 3 Dywizji „Totenkopf”otrzymałostatnią dostawę wozów Panzerkampfwagen (PzKpfw) V Panther (4 sztuki) 27 lipca 1944 r., a PzKpfw IV (17) – 9 sierpnia; na kolejne musiał czekać aż do 3 maja 1945 r., niecały tydzień przed końcem wojny. Podobnie wyglądała sytuacja SS-Pz.Rgt. 5 Dywizji „Wiking”. Ostatnie 8 „Panter” trafiło do pułku 23 kwietnia 1944 r., a ostatnie 17 PzKpfw IV – 26 września, przy czym po niecałych trzech tygodniach prawie połowę z nich utracono w jeden dzień w walkach pod Nieporętem, w czasie trzeciej bitwy obronnej pod Warszawą. Każda z ocalałych „Panter” zgromadziła na liczniku grubo ponad 1000 km od czasu pierwszych działań w czasie odsieczy Kowla pod koniec marca 1944 r., a o ich intensywnej eksploatacji świadczyły zużyte gąsienice, silniki, przekładnie i koła napędzające. Dywizja „Wiking” także miała otrzymać kolejne uzupełnienia pojazdów pancernych dopiero w następnym roku, kiedy to Kampfgruppe Wiking, walczącej pod Hanowerem na froncie zachodnim, z dala od reszty dywizji, 8 kwietnia przyznano 7 niszczycieli czołgów Jagdpanzer V i jeden czołg ewakuacyjny Pz. V Bergepanther8.

Praktyka ta przyniosła, rzecz jasna, taki bezpośredni skutek, że dwie spośród najbardziej doświadczonych dywizji pancernych Waffen-SS szybko stały się pancerne tylko z nazwy: „Totenkopf”i „Wiking”miały odpowiednio 68 i 40 czołgów – odpowiednik zaledwie batalionu, a w przypadku SS-Pz.Rgt. 5 nawet mniej niż batalion. Tylko odrobinę lepsza sytuacja panowała w dziedzinie dział szturmowych i niszczycieli czołgów: „Totenkopf”miał ich 52, a „Wiking” zaledwie 18. Według etatów obie dywizje korpusu powinny były mieć łącznie 475 czołgów, dział szturmowych i niszczycieli czołgów, ale pod koniec listopada 1944 r. dysponowały tylko 178 wozami (około 37%), z czego w dodatku nie wszystkie były sprawne.

Ponieważ żadna z dywizji do końca wojny nie miała otrzymać uzupełnień pojazdów w większych ilościach, jeszcze ważniejsza stała się rola kompanii remontowych w każdym pułku pancernym. Przynajmniej pod względem etatowej liczby transporterów opancerzonych (Schützenpanzerwagen, SPW), na których grenadierzy pancerni (Panzergrenadier)jechali do boju, „Wiking” był w stosunkowo dobrej sytuacji z 227 transporterami Sd.Kfz. 250 i 251 (na 308 etatowych), w odróżnieniu od „Totenkopfu”, który miał dostępnych tylko 88, i to nie wszystkie sprawne9. Tak więc, choć „Wiking”odznaczał się większą mobilnością taktyczną, „Totenkopf”miał więcej pancernych wozów bojowych; czynnik ten miał później wpłynąć na sposób wykorzystania każdej z dywizji w działaniach wojennych.

Skoro nie można było liczyć na dostawy nowych czołgów, załogi i personel remontowy musiały utrzymywać każdy z ocalałych pojazdów w najwyższym możliwym stanie gotowości, aby w każdej chwili dać dowódcom jak najwięcej czołgów do walki. Nawet odzyskiwanie ciężko uszkodzonych wozów zyskało na znaczeniu, bo i ze zniszczonych dało się wydobyć mnóstwo części zamiennych, aby ocalałe mogły funkcjonować. W podobnej sytuacji nieliczne Bergepanzer w każdym pułku zyskiwały znaczenie zupełnie nieproporcjonalne do swojej liczby. W grudniu liczebność sprawnych czołgów nie wzrosła zauważalnie, co oznaczało, że dwie dywizje pancerne korpusu musiały iść do boju z równie niewieloma wozami jak miesiąc wcześniej, pomimo najlepszych wysiłków wszystkich zainteresowanych na szczeblu sztabu korpusu i niżej10.

Jak na ironię, załóg dla pełnego kompletu nowych pojazdów nie brakowało, ale skoro nowe czołgi nie przybywały, obie dywizje zmuszone były tworzyć własne, doraźnie improwizowane jednostki, aby nie wykorzystywano czołgistów w zastępstwie piechoty. „Wiking”podkoniec listopada sformował z nich dwukompanijny batalion szkolny (Lehrabteilung) w sile około 200 ludzi i przerzucił z frontu na poligon SS pod Sieradzem (Schieratz), zanim w lutym 1945 r. wysłano ich ostatecznie na poligon pancerny Sennelager11. Dywizja „Totenkopf”zebrała nadliczbowe załogi czołgów – około 210 ludzi – w oddziale zbiorczym (Sammelkommando) 31 stycznia 1945 r. w Veszprém na Węgrzech i 15 lutego również wysłała je do Sennelager12.

Obie jednostki czekały tam na próżno do końca wojny na czołgi, o które tak skwapliwie zabiegały. Kiedy 29 marca sformowano z czołgistów Oddział Pancerny SS (SS-Panzerverband)„Westfalen”,a cztery dni później Grupę Bojową SS (SS-Kampfgruppe) „Wiking”, wojna była praktycznie skończona. Ich doświadczenia były typowe. Skoro w lipcu 1944 r. produkcja czołgów przestawała dotrzymywać kroku stratom na wszystkich frontach, uzupełnianie IV KPanc SSczołgami po wrześniu po prostu nie było już priorytetem. Sytuacja taka panowała do końca wojny, ale gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że na początku 1944 r. Adolf Hitler osobiście ustalił miesięczne normyprodukcji i przydziału czołgów, oparte na własnej, nierealnej strategii wygrania wojny, nie zaś na priorytetach OKWczy OKH, które w normalnych warunkach miałyby tu znaczenie.

Choć sytuacja w dziedzinie liczby wozów pancernych pogarszała się, to pod względem faktycznej siły (Iststärke) jednostek następowała poprawa. Problem stwarzało jednak włączanie tysięcy uzupełnień z Luftwaffew szeregi grenadierów pancernych, i to z różnych powodów, omówionych w poprzednim tomie. Największym wyzwaniem personalnym pozostawało przygotowanie byłych podoficerów Luftwaffe,włączonych do tych jednostek, do nowych ról dowódców na szczeblu drużyny i plutonu piechoty. Pomimo dobrych chęci, ludziom tym po prostu brakowało doświadczenia i zmysłutaktycznego, aby dowodzić żołnierzami w walkach lądowych, a 2-3 tygodnie szkolenia teoretycznegow dywizyjnych polowych batalionach zapasowych (Feld-Ersatz-Bataillone)nie mogły tego zrekompensować. Mimo wszystko, przynajmniej na papierze, wszystkie cztery pułki grenadierów pancernych SS wyglądały zdrowo i z każdym dniem nabierały sił.

Dowódca korpusu, rzecz jasna, znał faktyczną sytuację, podobnie jak dowódcy jego dwóch dywizji. Miało się dopiero okazać, jak ci niżsi stopniem dowódcy poradzą sobie w dużej bitwie, lecz Gille, Helmuth Becker (dowódca Dywizji „Totenkopf”) oraz Karl Ullrich (dowódca Dywizji „Wiking”) nie byli optymistami. Niżsi stopniem żołnierze Luftwaffeprzez ostatni miesiąc spisywali się dobrze, choć po wejściu do boju ponosili bardzo wysokie straty z racji niedoświadczenia, ale przynajmniej łatwiej się adaptowali do życia w piechocie niż ich podoficerowie. Byli też bardziej zmotywowani i przepojeni światopoglądem (Weltanschauung) narodowosocjalistycznym, od dzieciństwa wychowani w atmosferze, w której nie znali niczego prócz lojalności wobec Führera.

Nieoczekiwana poprawa ogólnej siły bojowej Dywizji „Wiking” nadeszła 17 listopada 1944 r., kiedy to przydzielono do niej I baon 23. Pułku Grenadierów Pancernych SS (I. Btl./SS-Pz.Gren.Rgt. 23)„Norge”, dowodzony przez Stubaf. Fritza Vogta, oraz I. Btl./SS-Pz.Gren.Rgt. 24 „Danmark” pod dowództwem Stubaf. Hermanna im Masche. Oba przybyły tego samego dnia koleją na punkt przyjęcia dywizji na stacji kolejowej w Modlinie i natychmiast, jeszcze wieczorem, skierowano je na front. Oba wchodziły nominalnie w skład 11. Dywizji Grenadierów Pancernych SS (11. SS-Pz.Gren.Div.)„Nordland”i od września 1944 r. przechodziły odtwarzanie na poligonie SS Hammerstein na Pomorzu (dziś Czarne), po tym, jak w styczniu uległy niemal całkowitemu zniszczeniu w bitwie pod Narwą.

Wskutek pilnych próśb Gillego o więcej żołnierzy pod koniec trzeciej bitwy obronnej pod Warszawą, Ogruf. Ernst Jüttner w SS-FHA (Głównym Urzędzie DowodzeniaSS) w Berlinie poniewczasiepostanowił zrobić, co się dało, dla złagodzenia problemu, i 16 listopada zarządził tymczasowy przydział obu batalionów do Dywizji „Wiking”, zamiast odesłać je z powrotem do macierzystej dywizji, w tym czasie zresztą odciętej i odizolowanej na Półwyspie Kurlandzkim. Zamiast pod komendą pułku „Germania”czy „Westland”, miały one działać samodzielnie, pod kontrolą dywizji, albo tymczasowo przydzielone do któregoś z nich13. Choć żaden nie był ukompletowany w stu procentach, do obu należało wciąż około 600 ludzi, służących pod rozkazami doświadczonych oficerów i podoficerów SS. Większość szeregowych stanowili młodzi niemieccy poborowi z Austrii lub volksdeutschez Europy Południowo-Wschodniej, ale w batalionie Vogta nadal służyło około 40 norweskich oficerów i podoficerów14.

W szeregach obu batalionów, wciąż dysponujących pewną liczbą doświadczonych oficerów i podoficerów Waffen-SS, znalazło się niewielu ludzi – o ile w ogóle ktokolwiek – spośród przeniesionych z Luftwaffe, co może wyjaśniać wysoką skuteczność bojową, wykazywaną przez nie później. Po przybyciu na front znalazły się pod taktyczną kontrolą Pułku „Westland” Ostubaf. Franza Hacka, co pozwoliło mu wycofać własny II i III batalion na pozycję odwodową na tyłach frontu, na zasłużony odpoczynek. I. Btl./Norge Sturmbannführera Vogta wszedł do linii po sąsiedzku z pasem III baonu Pułku „Totenkopf” w Mokrym Trójkącie, podczas gdy I. Btl./Danmark Stubaf. im Maschego znalazł się w centrum. Lewą flankę „Westlandu” nad Narwią, na styku z 542. DGL, obsadzałjego I.baon pod dowództwem Stubaf. Nedderhofa. O przybyciu dwóch nowych batalionów zameldowano oficjalnie 2. Armii dopiero 27 listopada, kiedy to kwatermistrz (Quartiermeister) IV KPanc SSmusiał zgłosić każdy z nich z osobna w ramach liczebności korpusu, aby pobrać ich przydział racji żywnościowych15.

Wielu żołnierzy z obu batalionów Dywizji „Nordland”,przybyłych w tym okresie, uznało życie w okopach za ciężkie, zwłaszcza w porównaniu ze stosunkowym komfortem poligonów, które niedawno opuścili. Żołnierz I. Btl./Norge, norweski ochotnik SS Jan Barstein, pisał po wojnie, że w listopadzie 1944 r., na kilka dni po przybyciu w rejon Modlina,

[wysłano] nas do okopówstrzeleckich w płaskim, piaszczystym terenie. Naszymi kwaterami było kilka dziur w ziemi, ledwo godnych miana schronu. Wąski rów prowadził z frontowego okopu do naszego schronienia. W każdej z takich nor mieszkało nas pięciu, mieściliśmy się pod warunkiem, że wszyscy równocześnie leżeliśmy na tym samym boku. (…) Było to jakieś 80-100 metrów od rosyjskich [sic] okopów. Ziemię niczyją stanowiły głównie kartofliska z odrobiną drutu kolczastego i min. Nie mieliśmy pieca, więc co drugi wieczór dostawaliśmy tak zwaną świecę Hindenburga, która przez jakieś trzy kwadranse dawała światło. Była to czarna, mroźna zima. Niewiele było do jedzenia, a to, co było, musieliśmy jeść po ciemku; [jedzenie] po przybyciu było zresztą zwykle zamarznięte i zapiaszczone. (…) Nasze okopy dzieliły dwa kilometry od miejsca wydawania racji. Co najgorsze, zawsze brakowało nam wody, a to, co otrzymywaliśmy razem z racjami, wypijaliśmy od razu; wiecznie dokuczało nam pragnienie16.

Choć przez cały grudzień 1944 r. działania bojowe trwały na stosunkowo niskim poziomie, nie znaczyło to, że żołnierze IV KPanc SSpozostawali bezczynni. Prawdę mówiąc, było wręcz przeciwnie. Kilka jednostek opracowało pomysłowefortele, mające zaabsorbować przeciwnika i zamaskować własną faktyczną siłę i położenie. Przykładowo, I. Abt./SS-Pz.Rgt. 5 od 13 listopada zaangażował się w budowę atrap czołgów z drewna i złomu, aby ściągały ogień radzieckiej artylerii wzdłuż linii ubezpieczenia na północ od Narwi. Co jakiś czas żołnierze rozbierali atrapy i montowali w innym miejscu, gdzie wkrótce zwracały uwagę wysuniętych obserwatorów przeciwnika. Dla zwiększenia realizmu, przynajmniej raz członkowie batalionu zaangażowanego w takie prace wznosili atrapy w pobliżu stanowisk ogniowych jednego z plutonów przeciwpancernych Pułku „Germania”. Kiedy działa strzelały, Sowieci, biorąc je za prawdziwe czołgi, odpowiadali, kierując ostrzał moździerzowy na ich stanowiska. Kiedy indziej jedna z atrap została zniszczona ogniem artylerii, a tym samym „spełniła swoje zadanie”17.

Pogoda w tym ostatnim okresie względnej bezczynności w dalszym ciągu się pogarszała, aż nastało przenikliwe zimno. Wiatr nawiewał obficie padający śnieg w zaspy po kolana, które zasłaniały pola minowe i inne przeszkody na ziemi niczyjej. Dowódcy zmniejszali częstotliwość patroli piechoty ze względu na niebezpieczeństwo ich wykrycia na białym tle, w dzień czy w nocy. Woda deszczowa ściekała na stanowiska bojowe i zamarzała. Żołnierze na odsłoniętych czołowych stanowiskach mogli jedynie chronić się przed zamarznięciem na śmierć, co wymuszało częstą rotację ludzi na stanowiskach obserwacyjnych wysuniętych przed główną rubież obronną.

Życie trwało pod ziemią, gdzie żołnierze wykorzystywali porządnie zbudowane stanowiska bojowe, wzniesione w październiku przez niemieckie, polskie i węgierskie bataliony robocze. Niewielkie piecyki dawały trochę ciepła, a małe świeczki łojowe, zwane „hindenburgówkami”, zapewniały wystarczająco dużo światła, by pisać listy po zachodzie słońca. Chwile spokoju okazjonalnie przerywał zbłąkany nieprzyjacielski pocisk albo ogień kaemów. Była to żałosna egzystencja, jednak garstka ocalałych weteranów frontu wschodniego w dywizjach „Totenkopf”i „Wiking” miała za sobą znacznie gorsze warunki. Wszystkim musiało się wydawać, że ten etap wojny będzie trwał wiecznie.

Przez cały okres jednostki normalnie przybywały i opuszczały ugrupowanie bojowe korpusu. 26 listopada pod kontrolę 9. Armii powrócił 154. Dywizjon Artylerii Ciężkiej wojsk lądowych (schw.Heeres-Art.Abt. 154), po czym następnego dnia odszedł 103. Pozycyjny Pułk Rakietowy (Stellungs-Werfer Rgt. 103) z 18 wyrzutniami Nebelwerfer 41 (Nb.W. 41) kal. 150 mm oraz 15 Nb.W. 42 kal. 300 mm, za których siłą ognia miano jeszcze zatęsknić. 28 listopada do korpusu dołączyła 542. DGL, wraz z 1405. Fortecznym Batalionem Piechoty (Fest.Inf.Btl. 1405), kiedy północną granicę pasa Ogruf. Gillego przesunięto dalej na północ, tak że objął kolejny fragment linii frontu obsadzanej przedtem przez XX KA gen. por. von Romana18. W którymś momencie po 1 grudnia sztab korpusu von Romana poddano „roszadzie”, czyli przerzucono go na skrajnie północny odcinek frontu 2. Armii, a jego dotychczasowy pas obrony podzielono pomiędzy IV KPanc SSa XXVII KA.

1 grudnia odcinek broniony przez Pułk „Germania”na północ od Narwi przejął 1077. Pułk Grenadierów (Gren.Rgt. 1077)z 542. DGL, co pozwoliło pułkowi Ostubaf. Hansa Dorra przenieść się do odwodu korpusu. Jedynym wyjątkiem był II baon Hstuf. Pleinera, którego cztery kompanie zostały na miejscu. Otrzymał on rozkaz pozostania na dotychczasowych stanowiskach, gdzie odpowiadał za obronę północnego brzegu Narwi od wschodnich peryferii Dębego na zachód aż do wsi Orzechowo, dopóki w końcu, nocą z 5 na 6 grudnia, nie zluzował go 542. Batalion Fizylierów (Füsilier-Bataillon 542)19. W tym samym czasie 998. Batalion Strzelców Krajowych (Lds.-Schtz.Btl. 998), dotąd przydzielony do „Germanii”, został zluzowany i odesłany do 9. Armii. Ta zmiana oznaczała ostatecznie, że jedyni żołnierze Waffen-SSfaktycznie walczący na obszarze Mokrego Trójkąta pochodzili z Pułku „Westland”w ramach Dywizji „Wiking”, z którego trzy bataliony, w tym jednostka Stubaf. Vogta, zaangażowane były w łuku ciągnącym się od Narwi na południowy zachód do Wisły. Pułk „Germania”, poza jednym (II) batalionem, dostał wreszcie możliwość uporządkowania szeregów w dostępnym jeszcze czasie, kiedy wycofano go z linii i uczyniono częścią odwodu IV KPanc SS20.

Istotna zmiana nastąpiła nazajutrz, kiedy to Dywizja „Totenkopf” otrzymała status pancernego odwodu 2. Armii; tym samym po raz pierwszy od czerwca 1944 r. jednostka Brig.Fhr. Beckera nie znajdowała się w walce. Zgodnie z tym rozkazem jej kompanie, bataliony i pułki 3 grudnia rozpoczęły wycofywanie z linii frontu i przemarsz na nowe pozycje w rejonie po obu stronach Nasielska i Płońska (Plöhnen). Jedyny pododdział dywizji wciąż zajmujący stanowiska w Mokrym Trójkącie, III. Btl./SS-Pz. Gren.Rgt. 5 „Totenkopf”, zwolnił na froncie nowo przybyły I. Btl./Norge Stubaf. Vogta, który rozciągnął swój front na południe. Poza tym jedyną jednostką dywizji zwolnioną z tego rozkazu był I. Abt./SS-Pz.Rgt. 3, któremu polecono pozostać w Modlinie z 26 ocalałymi czołgami PzKpfw. V „Panther” w charakterze odwodu pancernego IV KPanc SS.

Nowe stanowisko dowodzenia (Gefechtstand) Dywizji „Totenkopf”mieściło się w Wólce, na północny wschód od Nowego Miasta, podczas gdy adiutantura (Ib/Adjutantur)przeniosłasię na nowe miejsce w Kucharach Żydowskich. Choć dywizja podlegała teraz bezpośrednio sztabowi 2. Armii, miała pozostawać pod administracyjną jurysdykcją IV KPanc SS. Pomimo tymczasowej utraty kontroli nad jedną ze swoich dywizji pancernych, Ogruf. Gille nadal dysponował „Wikingiem”o liczebności powyżej etatu oraz 542. DGL na wypadek, gdyby Sowieci wykazywali jakiekolwiek skłonności do wznowienia ofensywy. Becker i jego podwładni w razie nagłej potrzeby nie znajdowali się zresztą daleko, stacjonując zaledwie około 30 km od Modlina.

Początkowo Totenköpflerzy (jak sami siebie nazywali) przeżyli rozczarowanie nowymi kwaterami, którymi w wielu przypadkach były po prostu puste budynki lub domy prywatne, skąd siłą ewakuowano polskich mieszkańców. Według dowódcy 11. kompanii Pułku „Totenkopf”, którego żołnierzy zakwaterowano we wsi Kątne: „Nasze [nowe] kwatery były dość prymitywne: chata i dwie stodoły dla całej kompanii…”21. Większość tych budowli nie miała prądu, ogrzewania ani opału, ale żołnierze szybko wzięli się do pracy, aby ulepszyć je, jak się dało, czyniąc je możliwie jak najbardziej zdatnymi do zamieszkania przed zimą, która zanosiła się na długą i mroźną.

Dowódcy Dywizji „Totenkopf”nie zamierzali pozwolić, aby to cenne wytchnienie poszło na marne. Poza istotną koniecznością naprawiania i utrzymywania sprzętu, dywizja zyskała wreszcie swobodną okazję wprowadzenia rygorystycznego programu szkoleniowego, mającego na celu wpojenie tysiącom nowych rekrutów motywacji i poświęcenia, z których słynął dywizyjny „duch SS”. Szkolenie, o ile pozwalały warunki pogodowe, prowadzono na szczeblu indywidualnym i zbiorowym, od drużyny do plutonu, następnie od kompanii do batalionu, a w końcu od szczebla pułku do dywizji. Poza nim żołnierze brali udział w zabezpieczaniu tyłów, wiecznie na baczności przed istotnym zagrożeniem ze strony polskich partyzantów.

Kiedy tylko się dało, żołnierze, którzy dotąd nie mieli okazji skorzystać z dwutygodniowego urlopu w kraju (Heimaturlaub), otrzymywali szansę, by wrócić do domu i odwiedzić bliskich, póki jeszcze mieli czas. Zasłużonym przyznawano odznaczenia, na przykład Stubaf. Gerhard Pellin z 3. Pancernego Batalionu Rozpoznawczego SS (SS-Pz.Aufkl.Abt. 3) otrzymał 7 grudnia Złoty Krzyż Niemiecki, Uscha. Alfred Tischkus z tego samego batalionu – 11 grudnia Krzyż Rycerski, a Hascha. Helmut Büch 12 grudnia udekorowany został najrzadszym z odznaczeń – Złotą Odznaką za Walkę Wręcz (Nahkampfspange im Gold). Tę ostatnią przyznawano tylko żołnierzom, którzy przez 50 dni brali udział w walce wręcz lub na krótki dystans. Niewielu żyło wystarczająco długo, aby otrzymać to oficjalne uznanie umiejętności (i szczęścia) żołnierza frontowego, a ci, którzy je nosili, cieszyli się ogromnym szacunkiem współtowarzyszy. Po wyzdrowieniu z rany otrzymanej w ostatnim boju Büchowi miano przyznać specjalny 21-dniowy urlop w kraju22.

Rotacja jednostek przybywających i odchodzących z IV KPanc SS postępowała nadal w szybkim tempie. W dniu, gdy Dywizja „Totenkopf”rozpoczęła przemarsz na pozycję odwodową, odszedł II(azerski)baonJednostki Specjalnej „Bergmann” (Sonderverband Bergmann), jednej z kilku „legii cudzoziemskich” odpowiedzialnych za bezpieczeństwo tyłów (Korück) 2. Armii. Dwa dni później, w związku z przesunięciem XX KA, Ogruf. Gille przejął 5 grudnia odpowiedzialność za większość jego dotychczasowego pasa obrony. Wobec takiego rozwoju sytuacji korpus sprawował teraz dowodzenie i kontrolę nad 35. i 252. DP, co poszerzało jego 20-kilometrową rubież obronną o dalsze 30 km, a więc od rejonu na zachód od Serocka ciągnęła się ona ku północy aż do Pułtuska. Tego samego dnia skład IV KPanc SS powiększyły 77. Pułk Artylerii Przeciwlotniczej (Flak-Rgt. 77)Luftwaffeoraz 1. Brygada Rakietowa (Werfer Brig. 1). Po raz pierwszy w dziejach IV KPanc SS żołnierze Wehrmachtu przewyższali liczebniew jego szeregach tych z Waffen-SS.

6 grudnia brak korpuśnych środków artylerii ciężkiej częściowo zrównoważył przydział przez 2. Armię II dywizjonu 69. Pułku Artylerii Ciężkiej (zmotoryzowanego) wojsk lądowych (II.Abt./schw.Heeres-Art.Rgt. 69 (mot.)). Organiczny dywizjon artylerii ciężkiej korpusu, schw.SS-Art.Abt. 504, ciągle przechodził niezbędny okres szkoleniowy na poligonie Beneschau (Benešov) w Protektoracie Czech i Moraw, więc jeszcze przez dwa miesiące miał nie być gotów. Tymczasem jego rolę musiały pełnić jednostki artylerii Wehrmachtu. O ogólnie niskim poziomie grudniowych działań bojowych na rubieży nad Wisłą i Narwią świadczy minimalne zużycie amunicji przez ten okres; wystrzeliwano średnio zaledwie 15-20 ton pocisków artyleryjskich, moździerzowych i strzeleckich dziennie. Nawiasem mówiąc, sztabi II dyon schw.Heeres-Art.Rgt. 69 (mot.) były ostatnimi istotniejszymi pododdziałami, które dołączyły w grudniu do ugrupowania bojowego korpusu, tak więc w Wigilię IV KPanc SStworzyły: Dywizja „Wiking”, 35.i 252.DP oraz 542.DGL, a także wspomniane jednostki korpuśne, czyli łącznie ok. 65 tys. ludzi. 7 grudnia ugrupowanie korpusu po raz trzeci i ostatni opuścił 1405. Forteczny Batalion Piechoty (Fest.Inf.Btl. 1405), wycofany do odwodu grupy armii.

Oprócz przychodzenia i odchodzenia jednostek w ramach korpusu Ogruf. Gillego, kalendarz od końca listopada i przez cały grudzień 1944 r. wypełniał szereg innych zdarzeń. Przykładowo, 28 listopada Hitler wydał dyrektywę uprawniającą podległych dowódców do przejmowania dowodzenia w wypadku, gdyby ich przełożeni nie wykazywali odpowiedniej chęci do walki. Stwierdzała ona:

W związku z tym zarządzam: jeżeli dowódca pododdziału dochodzi samodzielnie do wniosku, że musi zaprzestać walki, winien najpierw zapytać podległych oficerów, a następnie podoficerów i wreszcie żołnierzy, czy któryś z nich chciałby wykonać zadanie i kontynuować bój. Jeżeli tak się zdarzy, winien przekazać dowodzenie – niezależnie od stopnia – i podporządkować się młodszemu rangą. Nowy dowódca przejmuje dowodzenie wraz z wszelkimi upoważnieniami decyzyjnymi i obowiązkami23.

Rozkaz ten ogłosiło OKW w reakcji na przekonanie Hitlera, że dowódcy Wehrmachtu na wszystkich szczeblach wykazują niedostateczny entuzjazm wobec kontynuacji wojny – wręcz defetyzm – a także, że brakuje oddanego dowództwa, niezbędnego dla dalszej walki na szczeblu taktycznym. Führer uznał, że tendencja ta przejawia się brakiem energii i niezdecydowaniem, co często skutkowało przejęciem inicjatywy przez nieprzyjaciela i braniem przezeń odwetu na wojskach niemieckich. Jak dotąd nie był to problem w szeregach Waffen-SS, którego dowódcom od pierwszych dni jego istnienia wpajano „prawidłowy” światopogląd narodowosocjalistyczny.

1 grudnia 1944 r., w uznaniu zasługw bitwie pod Modlinem, Himmler wydał rozkaz chwalący korpusi podległe mu jednostki: „[Służba] IV KPanc SSpod dowództwem SS-Obergruppenführera Gillego, wraz z podległą 3. Dywizją Pancerną „Totenkopf” i 5. Dywizją Pancerną „Wiking”,w walkach na północny wschód od Warszawy w listopadzie 1944 r. odznaczała się wyjątkowym męstwem i wytrwałością”24. Aczkolwiek członkowie korpusu docenili taką pochwałę, to tak naprawdę potrzebowali nowych czołgów w miejsce utraconych od końca lipca, nie zaś próżnych, choć formułowanych w dobrej wierze frazesów.

3 grudnia, z powodu prawie codziennej utraty niemieckich żołnierzy frontowych, porywanych ze stanowisk bojowych przez radzieckie nocne patrole, Ogruf. Gille wydał rozkaz dla korpusu, grożący surowymi karami wszystkim oficerom czy podoficerom, którzy, przez zaniedbania lub brak ducha bojowego, sprawili, że ich odcinek frontu stał się podatny na nocne wypady przeciwnika. Rozkaz ten wydano w konsekwencji dwóch nocnych rajdów przeprowadzonych przez ostatnie dwa dni w pasie obrony 542.DGL, których skutkiem była utrata kilku żołnierzy, wziętych do niewoli. W obu przypadkach ani jedna z zaangażowanych kompanii piechoty nie miała w bezpośredniej gotowości żadnych sił reagowania, które mogłyby przeprowadzić kontratak w celu odbicia jeńców, co skłoniło dowódcę dywizji, gen. por. Karla Löwricka, do podjęcia śledztwa. Dowódca IV KPanc SS zażądał przesłuchania wszystkich osób zaangażowanych w każdy z tych incydentów, aby poznać przyczynę i ustalić winnych. Gniew Gillego skierował się przeciwko jednej z jego jednostek SS, ponieważ w jednym z przypadków doszło do pojmania żołnierza z 6. kompanii Pułku „Germania”, dowodzonej przez Ustuf. Hansa-Jürgena Kocha25.

Przypadki takie nie były odosobnione. W ramach antidotum na coś, co uważał za coraz większe rozprzężenie wśród żołnierzy frontowych 2. Armii, 5 grudnia gen. płk Weiss zarządził zaplanowanie i przeprowadzenie przez wszystkie korpusy jego armii szeregu ćwiczeń alarmowych. W związku z tym Ogruf. Gille nakazał tego samego dnia Dywizji „Wiking”i 542. DGL zaplanować i zrealizować te ćwiczenia gotowości na ich tyłach, wyznaczywszy rozpoczęcie za trzy dni. Rozkaz uściślał, że pododdziały winny regularnie szkolić podwładnych do prowadzenia nocnych i dziennych kontrataków, ćwiczyć przenoszenie się na zapasowepozycje obronne oraz regularnie koordynować działania z sąsiednimi jednostkami, aby usprawnić łączność ponad liniami rozgraniczenia. Ponadto wszystkie jednostki, których dotyczył rozkaz, otrzymały polecenie usprawnienia lokalnych sieci łączności, utworzonych dla ostrzegania przed atakami pancernymi, oraz przygotowania ładunków burzących na mostach, rowów przeciwpancernych, a także kluczowych umocnień w swoich pasach obrony. Ćwiczenia gotowości nadzorować miał osobiście Obergruppenführer Gille lub jego szef sztabu26.

7 grudnia Ib (kwatermistrzostwo) i adiutantura IV KPanc SSprzeniosłysię z pałacu w Smoszewie do Płońska, choć Gille ze swoim Gefechtstand pozostał w Modlinie. Nazajutrz Ib i IVa (oddział personalny i administracyjny) Dywizji „Totenkopf”przeprowadziły się do Sochocina, 5 km na północny wschód od kwatermistrzostwa korpusu. Jeżeli chodzi o kwestie personalne, w tym okresie żołnierze, którzy odnieśli rany, wracali z urlopów ozdrowieńczychdo starych kompanii, jednak nie wszyscy. Niektórzy byli trwale okaleczeni, zdatni tylko do lekkiej służby w kraju, jak pilnowanie obozów koncentracyjnych czy praca urzędnicza w biurze SS-FHA. Część nie powróciła do zdrowia. 13 grudnia Ostuf. Wilhelm Warnke, dowódca 11.kompanii III batalionu (III.(gep.)27)Pułku „Germania”, zmarł w lazarecie rezerwowym (Reserve-Lazarett) w Żaganiu wskutek przewlekłej infekcji po odniesieniu w boju 13 sierpnia ciężkiej rany od odłamków pocisku artyleryjskiego, kiedy prowadził kompanię do kontrataku w celu odzyskania utraconego terenu pod Grabowem w czasie operacji „Brückenschlag”. Dowództwo nad tą jednostką objął w maju poprzedniego roku i w czasie krwawego lata na wschód od Warszawy prowadził swoją wyposażoną w transportery opancerzone kompanię umiejętnie i z męstwem.

Innym godnym uwagi zdarzeniem była rotacyjna zamiana w połowie grudnia całego pułku artylerii Dywizji „Wiking”z jego odpowiednikiem w Dywizji „Totenkopf”. Bateria po baterii, przybywające działa i działony SS-Pz.Art.Rgt. 3 zastępowały obsługi z siostrzanej dywizji, podczas gdy artyleria SS-Pz.Art.Rgt. 5 forsowała Wisłę lub Narew i zajmowała kwatery zimowe, właśnie zwolnione przez kanonierów „Totenkopfu”. Według pewnego dowódcy dywizjonu artylerii z Dywizji „Wiking”: „Nowe pozycje były umiejętnie zbudowane i położone w lesie. (…) Schronów było wystarczająco wiele jak na nasze potrzeby. Na planowane obchody Bożego Narodzenia 2. bateriazbudowała nawet duży schron wspólny, dość obszerny, aby wszyscy się zmieścili. Ogólnie rzecz biorąc, czas mijał spokojnie (…)”28.

Kolejnym istotnym zdarzeniem w tym okresie było wzmocnienie starego carskiego fortu Dębe, uważanego za najbardziej kluczowy element terenuw pasie IV KPanc SS. Fort ten, sąsiadujący ze wsiąo tej samej nazwie na północnym brzegu Narwi i broniony przez Füs.Btl. 542, zapewniał doskonały widok zarówno na północ, jak i w głąb Mokrego Trójkąta, ku południowi. Gen. por. Löwrick, dowódca 542.DGL, słusznie zauważył, że w razie jego upadku Sowieci zyskaliby znakomity punkt obserwacji tyłowych stanowisk Dywizji „Wiking” aż do Wisły, jak i jego własnej dywizji. Wobec tego 18 grudnia przedstawił Ogruf. Gillemu plan działań na rzecz umocnienia tej pozycji oraz długą listęmateriałów budowlanych, drutu kolczastego i min (3100) niezbędnych dla tego celu. Ponadto należało zbudować lub naprawić 8400 m okopów, aby zwiększyć potencjał obronny pozycji. Ponieważ Löwrick miał za mało własnych żołnierzy do realizacji tego zadania, zażądał podporządkowania 150-osobowej kompanii budowlanej (Bau-Pionier) lub tymczasowego wypożyczenia kompanii z przydzielonego do korpusu 1. Polowego Batalionu Karno-Więziennego (Feldstrafgefangenen-Abteilung 1). Pod koniec miesiąca prace nad Fortem Dębe wciąż trwały, kiedy IV KPanc SSzostał przeniesiony29.

W uznaniu osiągnięć jednostek korpuśnych i przydzielonych Heerestruppen, na polu walki i poza nim, sztab IV KPanc SS rozdzielił w połowie grudnia mnóstwo odznaczeń, pod którymi podpisał się Gille. O ile dywizje korpusu prowadziły własne programy odznaczania podległych żołnierzy, jak wcześniej wspomniano, dowódcy jednostek funkcjonujących bezpośrednio pod nadzorem sztabu korpusu standardowo przekazywali nazwiska swoich podwładnych do zatwierdzenia poprzez korpuśnego IIa, Stubaf. Schulzego. Wykorzystując przerwę w walkach do nadrobienia papierkowej roboty, przez cały grudzień biuro Schulzego rozpatrzyło 261 odznaczeń, w tym 8 Krzyży Żelaznych I klasy (EK I) i 83 Krzyże Żelazne II klasy (EK II) za waleczność w boju, a także 170 Krzyży Zasługi Wojennej II klasy z Mieczami (KvK 2. Kl.m.Schw.) za wyjątkowe pełnienie obowiązków poza bezpośrednią walką. Oczywiście Gille nie wręczał każdego odznaczenia osobiście, co byłoby niepraktyczne, z wyjątkiem ośmiu EK I, ale pozostałe podpisał.

Spośród odznaczonych, oficerowie sztabu IV KPanc SSzebrali dwa Krzyże Żelazne I klasy. Jeden otrzymał Stubaf. Herbert Jankuhn, Ic korpusu, a drugi trafił do Hstuf. Heinricha Fockenbrecka, który zastąpił Hstuf. Wernera Westphala w roli O1. Fockenbreck zmarł 21 listopada w szpitalu SS w Hohenlychen z ran odniesionych w poprzednim miesiącu, został więc odznaczony pośmiertnie. Oprócz tych wysokich odznaczeń żołnierze SS otrzymali 22 Krzyże Żelazne II klasy i 145 Krzyży Zasługi II klasy z Mieczami. Nie zaskakuje, że lwią część Krzyży Żelaznych (17) uzyskał SS-Werf.Abt. 504 za dzielność, jaką wykazali się jego żołnierze w trzeciej bitwie obronnej pod Warszawą, gdzie dywizjon rakietowy poniósł straty sięgające 20%. Reszta odznaczeń została rozdzielona równo wśród pozostałych jednostek korpuśnych, w tym 5 EK II dla członków batalionu łączności – SS-Nachr.Abt. 10430. Najbardziej osobliwym z tych wyróżnień był Krzyż Żelazny II klasy dla lotnika, sierż. Friedricha Schulzego, pilota samolotu Fieseler 156 Storch(„Bocian”), wchodzącego w skład eskadry Luftwaffe, której zadaniem było wspieranieSS i policji, 7. Staffel/Flieger-Geschwader z.b.V. 7. Szczegóły są nieznane, ale najprawdopodobniej brał on udział w przewożeniu dowódcy korpusu i innych wyższych oficerów na zebrania w kwaterach wyższych szczebli lub wykonywał inne lotnicze zadania łącznikowe, w tym loty rozpoznawcze przeciw polskim partyzantom w czasie październikowej operacji „Sternschnuppe”.

Pochmurnego 21 grudnia 1944 r. Dywizja„Wiking”przeprowadziła w Twierdzy Modlin ceremonię dla setek zgromadzonych weteranów z szeregów Führerów i Unterführerów,w celu upamiętnienia czwartej rocznicy utworzenia, z porywającymi przemówieniami jej byłego i aktualnego dowódcy.Gille i Ullrich prześledzili słownie historię„Wikinga”od utworzenia 21 grudnia 1940 r., przez chrzest bojowy w czerwcu 1941 r., zwycięskie natarcia na Ukrainę i Kaukaz w latach 1941-1942, mroźne zimy, ogromne bitwy latem 1943 r., wycofanie nad Dniepr, okrążenie i wyjście z kotła pod Czerkasami, po heroiczną odsiecz i obronę Kowla.

Do wtóru tonów Wagnera i Beethovena, grzmiącychz rozstawionych na tę okazję głośników, obaj generałowie rozwodzili się prawie godzinę, podczas gdy uczestnicy drżeli na lodowatym wietrze wyjącym w starej twierdzy. Szczególne wyrazy uznania przekazano nielicznym pozostałym w szeregach „nordyckim” ochotnikom – żołnierzom z Danii, Norwegii, Szwecji i Finlandii, których rodziny w kraju spotykały się z nienawiścią i prześladowaniem ze strony rodaków za czyny synów, braci i ojców, którzy wyruszyli na „wielką krucjatę”, rozpoczętą 22 czerwca 1941 r. Według naocznego świadka, Gille i Ullrich wspominali, że dywizja była:

pierwsza w ataku na nieprzyjaciela i ostatnia w odwrocie – tak właśnie dywizja [„Wiking”] zapisała swoje czyny w krwawej historii kampanii na Wschodzie. Był to zniewalający obraz: posępna polska twierdza, zgromadzeni w niej ochotnicy z prawie wszystkich krajów Europy (…) ludzie wykpiwani i pogardzani, którzy na cztery lata pozostawili wszystko, wystawili na szwank swoje młode życie, podtrzymywani wiarą w lepszą przyszłość (…)31.

Gdyby weterani ci wiedzieli, co kryje najbliższa przyszłość, wyciągnęliby najprawdopodobniej inne wnioski. Jednak 21 grudnia 1944 r., wobec obietnic Hitlera, że cudowna broń, która rozstrzygnie wojnę na korzyść Niemiec, zjeżdża już z linii montażowych, wciąż było miejsce na nadzieję, pomimo posępnej atmosfery unoszącej się nad otoczoną twierdzą.

Nazajutrz Ogruf. Gille wydał odezwę bożonarodzeniową do żołnierzy IV KPanc SS – zarówno z Wehrmachtu, jak iWaffen-SS – która ukazała się w szóstym numerze korpuśnego biuletynu „Kämpfer des Führers”(zob. il. 1). Oprócz zwyczajowych życzeń świątecznych i uwagi, że to „najbardziej niemieckie ze wszystkich świąt”, zakończył, przywołując powagę sytuacji Niemiec i ważną rolę korpusu:

Obrona naszej ojczyzny, a przez to obrona Europy, to ważne zadanie, które zostało nam wyznaczone. Broniąc tu, na Wschodzie, swoich żon i dzieci, równocześnie walczymy o życie przyszłych pokoleń, a przez to wieczne istnienie Europy. Gwarantami naszego zwycięstwa [w tej walce] są nasza siła, niezłomność naszych serc i niezwyciężoność naszej broni. Pod przywództwem Adolfa Hitlera ostateczne zwycięstwo będzie nasze!32

W tym momencie było oczywiste, że nikt, nawet Gille, nie spodziewał się, aby korpus miał obchodzić Boże Narodzenie inaczej niż w stosunkowym spokoju. Co prawda codzienne artyleryjskie wymiany ognia z przeciwnikiem, patrolowanie, odpieranie radzieckich wypadów i naprawa umocnień miały trwać tak samo jak przez ostatnie dwa miesiące, ale nikt nie oczekiwał czegokolwiek nadzwyczajnego.

Wielu wykorzystało okazję, aby odwiedzić rodziny w Niemczech; wśród nich oficer eskorty(Begleitoffizier) Ogruf. Gillego, Ustuf. Günther Lange, który stał u boku dowódcy od maja 1944 r. do 18 grudnia, kiedy oddelegowano go do SS-Pz.Rgt. 5 na trzymiesięczny przydział na stanowisku O1. Narzeczonej ani rodziny w Hamburgu-Altonie nie widział od prawie dwóch lat, więc natychmiast skorzystał z dwutygodniowej Kriegsurlaubschein (przepustkiurlopowej)33. Dowódcy wszystkich szczebli zachęcali podwładnych, którzy nie poszli na urlop, aby się o niego ubiegali; zaległości były jednak tak wielkie, że wymagały opracowania metody ustalania pierwszeństwa. Przykładowo, żołnierze odznaczeni Odznaką za Zniszczenie Czołgu (Panzervernichtungsabzeichen) otrzymywali urlop automatycznie, podobnie jak zdobywcy innych prestiżowych odznaczeń. Dla tych, którym urlopy jeszcze nie przysługiwały, dowódca Dywizji „Totenkopf”wpadł na nowatorski pomysł nagradzania i wzmacniania morale żołnierzy, których żony, pod ich nieobecność, urodziły dzieci – zezwolił VIoficerowi sztabowemu dywizji (pełniącemu obowiązki NSFO) na przyznawanie lokaty 3000 reichsmarek z funduszy dywizji za każdego nowo narodzonego potomka34.

23 grudnia sztab IV KPanc SSwydał rozkaz powtarzający treść identycznego rozkazu, rozesłanego wcześniej przez 2. Armię, który nakazywał, aby wszystkie jednostki frontowe zwiększyły 24 i 25 grudnia poziom bezpieczeństwa. W obawie przed radzieckim atakiem z zaskoczenia, mogącym wykorzystać rozluźnienie towarzyszące Bożemu Narodzeniu, nakazywał on wszystkim dywizjom korpusu przygotować się do odpierania lokalnych ataków przez uprzednie wyznaczenie jednostek kontratakujących, które miały pozostawać w gotowości na przygotowanych pozycjach. Aby zapewnić wystarczającą liczbę żołnierzy na taki wypadek, a także umożliwić frontowej piechocie rotację na pozycje drugiej lub trzeciej linii, gdzie mogła krótko nacieszyć się świąteczną kolacją, nakazano sformować silne Stossreserven (odwody szturmowe) z maksymalnie 25% artylerzystów i wszystkich dywizjonów przeciwpancernych każdej z dywizji. Jednostki te miały zameldować o sformowaniu i gotowości do potencjalnego wykorzystania do 24 grudnia o 14:0035.

W miarę zbliżania się świąt żołnierze dokładali starań, aby ich schrony, kwatery i ziemianki w jak największym stopniu przypominały Julfest (święto przesilenia zimowego) spędzane w domu. Wyrabiano wieńce, wieszane na drzwiach i wejściach do schronów. Ścinano i sprowadzano z tyłów choinki (Weihnachtsbäume), które stawiano w schronach mieszkalnych i kwaterach, a ozdabiano kolorowym papierem, ręcznie wykonanymi drewnianymi ozdobami oraz rozświetlano świecami. Jeśli kompania miała dość szczęścia, by jej Spiess (szef) dysponował dobrymi zdolnościami „organizacyjnymi”, mogły się pojawić ciasta, ciastka i inne specjały, może nawet pieczone prosię albo przynajmniej kaczka na tradycyjną wieczerzę wigilijną36. Garstka szczęśliwców otrzymywała z domu paczki z prezentami, w których mogła się znaleźć kiełbasa, ser, a nawet sernik (Käsekuchen) od babci (Oma), pomimo surowej reglamentacji żywności w Rzeszy. Wino i inne alkohole, jak sznaps domowej roboty czy śliwowicę, dla ożywienia uroczystości sprowadzano z Niemiec albo pozyskiwano od miejscowych rolników, chętnych sprzedać trochę swoich cennych trunków, aby zarobić na wyżywienie rodziny.

Przed tym Bożym Narodzeniem – szóstym w ciągu wojny – duża część bogactwamaterialnego i rolnego Europy była wyczerpana, a niedobory niektórych artykułów żywnościowych, jak wołowina czy wieprzowina, były na porządku dziennym. Mimo wszystko żołnierze IV KPanc SS