Wodowanie. Literatura i inne media w Szczecinie. Lata 60. XX wieku - Iwasiów Sławomir - ebook

Wodowanie. Literatura i inne media w Szczecinie. Lata 60. XX wieku ebook

Iwasiów Sławomir

0,0

Opis

Wodowanie nie opowiada wprost o wodnym żywiole, choć trudno byłoby się odżegnać od niesionych z jego falami wieloznaczności; jeżeli rację mają współcześni badacze/badaczki „błękitnej humanistyki” (blue humanities), to powinniśmy naszą planetę nazywać Oceanem, a nie Ziemią. Wprawdzie Szczecin, o czym doskonale wiadomo, bezpośrednio nad morzem nie leży, co nie zmienia faktu, iż w znacznej mierze szczecińska kultura miejsca powstała dzięki wpływowi Bałtyku, przemysłowi stoczniowemu, profesjom marynarzy, rybaków, robotników portowych, inżynierów. Podczas pisania Wodowania towarzyszyło mi przekonanie, że literatura i jej otoczenie społeczne – ukształtowane dzięki morskiemu sąsiedztwu – oddziałują na siebie nawzajem, a ruch ten z całą pewnością nie przebiega w jedną tylko stronę; dlatego mam na uwadze wszelkie społeczne i kulturowe przejawy bliskości morza, rzeki czy portu, właściwe dla takich miast i środowisk twórczych jak Szczecin. Wodowanie to jednak monografia nie tylko o literaturze. Nie sposób pominąć roli pozostałych środków komunikacji w tworzeniu kultury miasta i regionu, stąd też w podtytule książki określenie „inne media”. Z literatury i czasopism, książek niefikcjonalnych, takich jak przewodniki turystyczne, ale także audycji radiowych, filmów telewizyjnych, zdjęć, a przede wszystkim informacji oraz publicystyki w gazetach codziennych, wyłania się specyficzny obraz Szczecina lat 60., miasta zbudowanego między twardym gruntem ziemi a bezkresem rzecznych i morskich wód.


Książka Wodowanie Sławomira Iwasiowa poświęcona została literaturze szczecińskiej i jej związkom z innymi mediami w dekadzie lat 60. To zakres problemowo-tematyczny tylko na pozór skromnie zakrojony historycznoliteracko i topograficznie (geopoetycznie). Lata 60. są szczególne; na Zachodzie dekada ta jawi się jako czas rozwoju kultury popularnej, okres posiadający wyraźną specyfikę społeczno-polityczną, w Polsce raczej jako gomułkowska „mała stabilizacja”. Autor przedstawia rewizję optyki kulturowej tej polskiej dekady, w której nabiera ona rumieńców. Skupienie się w Wodowaniu na latach 60. ważne jest też z innego punktu widzenia. Co istotne, literatura tego okresu to w zasadzie pierwsza tak wyraźna manifestacja autorów lokalnych na tym terenie, gdzie niemal wszyscy twórcy byli przybyszami: przesiedleńcami, osadnikami, migrantami, a nie urodzonymi tutaj tubylcami, co w ogóle cechuje literaturę terytoriów zwanych przecież wówczas propagandowo Ziemiami Odzyskanymi. W tym sensie nie jest to książka, która objaśnia specyfikę li tylko regionu, ale daje wyrazistą egzemplifikację różnorodności kulturowej lat 60. w znacznie szerszej skali. Dlatego też, jak sądzę, może trafić do czytelnika nie tylko zainteresowanego regionem Szczecina i jego kulturą, ale liczyć na szerszy adres odbiorczy – jako cenny i ciekawy wkład w polską historię kulturową tej słabo mimo wszystko rozpoznanej dekady powojennej.

Z recenzji dr hab. Arkadiusza Kalina

Sławomir Iwasiów – ur. w 1983 roku, doktor nauk humanistycznych, literaturoznawca, krytyk literacki. Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów Uniwersytetu Szczecińskiego.  Opublikował monografie: Reprezentacje Europy w prozie polskiej XXI wieku (2013), Czytania. Szkice krytyczne o książkach (2017), Po szkole. Rozmowy o edukacji (2015–2020) (2021). Współredagował tomy: Interpretatywny słownik terminów kulturowych (2014), Literatura w Szczecinie 1945–2015. Książki siedemdziesięciolecia (2016), Interpretatywny słownik terminów kulturowych 2.0 (2017), Geoliteratura. Przewodnik. bedeker, poradnik (2019), Kalejdoskop. Współczesne pojęcia pedagogiczne (2021). Stały współpracownik dwutygodnika kulturalnego „artPAPIER”. Od 2008 roku redaktor prowadzący Zachodniopomorskiego Kwartalnika Oświatowego „Refleksje”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 732

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp Stępka. Owodowaniu, dekadzie, literaturze (iinnych mediach)

Ioto przyszedł ten majowy piękny dzień, święto wstoczni: wodowanie statku.

(K. Gałczyńska, Srebrna Natalia)

Statek „rodzi się” trzykrotnie. Pierwszy raz– symbolicznie itechnicznie– położeniem stępki, wyznaczającym początkowy etap budowy szkieletu nowej jednostki. Drugi raz, gdy jest chrzczony– wpolskiej tradycji słowami matki chrzestnej1: „Płyń po morzach ioceanach, sław imię polskiego stoczniowca imarynarza, przynoś chwałę Rzeczypospolitej Polskiej. Nadaję ci imię […]”2. Wtedy jeszcze nie pływa, aprzeważnie stoi wsuchym doku lub czeka na pochylni. Po chrzcie zostaje przetransportowany na wodę.

To trzecie narodziny statku– wodowanie.

1.

Film dokumentalny Jana Łomnickiego Narodziny statku (1961)3 został podzielony na dwie części: wpierwszej oglądamy pracę stoczniowców przy drobnicowcu „Brodnica”; wczęści drugiej– wspólnie zrobotnikami, inżynierami, mieszkańcami Szczecina– bierzemy udział wuroczystości wodowania „Pheniana”. Oba statki zbudowano wszczecińskiej stoczni4.

Dokument nie ma dialogów, ajego czarno-biała estetyka podkreśla surowy charakter oraz monumentalność portowych przestrzeni. Odgłosy spawania, wiercenia, wbijania zlewają się wmiarowy rytm bicia serca industrialnej machiny.

Większość kadrów kradną zarysy kadłubów „Brodnicy” i„Pheniana”. Maciej Kozłowski tak zinterpretował ich filmową reprezentację:

Najbardziej spektakularne ujęcie udało się zrealizować spod kadłuba wodowanego statku. Oprócz kamery musiał się tam zmieścić także operator, co wiązało się zpokonaniem lęku iwystawieniem siebie na ryzyko niebezpieczeństwa. Powstało piękne ujęcie, gdzie kamera zkrótkoogniskowym obiektywem śledzi ciemne dno kadłuba, który bardzo blisko niej się przemieszcza, żeby wpewnym momencie odsłonić cały, ogromny statek na tle nieba. Skala wielkości ukazana wtym ujęciu skłania do refleksji nad wysiłkiem prostego człowieka. Skłania też do zachwytu nad wykorzystaniem przez ludzi wpraktyce wiedzy technicznej oraz do uświadomienia sobie istoty relacji pomiędzy partią komunistyczną aspołeczeństwem wPolsce Ludowej na przełomie lat pięćdziesiątych isześćdziesiątych XXwieku5.

Oba statki to stalowe morskie potwory, nabierające kształtów pod celnymi uderzeniami młotów. Wmomencie zetknięcia znurtem Odry „Phenian” potężnie ryczy, wyrzuca kłęby dymu ipary, rozgarnia nurt rzeki ożywioną nagle śrubą. Zadowoleni stoczniowcy patrzą, jak ich „dziecko” utrzymuje się na wodzie.

2.

Niniejsza książka nie opowiada wprost owodnym żywiole, choć trudno byłoby się odżegnać od niesionej zjego falami wieloznaczności; jeżeli rację mają współcześni badacze/badaczki „błękitnej humanistyki” (blue humanities), to powinniśmy naszą planetę nazywać Oceanem, anie Ziemią6.

Wprawdzie Szczecin, oczym doskonale wiadomo, bezpośrednio nad morzem nie leży, co nie zmienia faktu, iż wznacznej mierze szczecińska kultura miejsca powstała dzięki wpływowi Bałtyku, przemysłowi stoczniowemu, profesjom marynarzy, rybaków, robotników portowych, inżynierów. Literatura ijej otoczenie społeczne– ukształtowane dzięki morskiemu sąsiedztwu– oddziałują na siebie nawzajem, aruch ten zcałą pewnością nie przebiega wjedną tylko stronę; dlatego mam tu na uwadze wszelkie społeczne ikulturowe przejawy bliskości morza, rzeki czy portu, właściwe dla takich miast iśrodowisk twórczych, jak Szczecin.

Przykładem relacji kultury oraz morskości jest wodowanie książek, przede wszystkim tych otematyce marynistycznej. Tę młodą, lokalną/regionalną tradycję praktykuje się wPolsce od lat 90. XXwieku. Jako pierwsze zostało zwodowane wznowienie zbioru opowiadań Znaczy kapitan Karola Olgierda Borchardta– to „klasyczna”, osnuta na wyimkach zbiografii kapitana żeglugi wielkiej Mamerta Stankiewicza (1889–1939) pozycja rodzimej marynistyki, opublikowana po raz pierwszy wformie książkowej na początku lat 60.7 Uroczystość świętowania nowej, jednej zwielu edycji tych opowiadań odbyła się na „Darze Pomorza” wGdyni, mieście ważnym dla biografii zarówno bohatera, jak iautora tomu Znaczy kapitan. Natomiast wSzczecinie po raz pierwszy zwodowano książkę podczas Dni Morza wroku 2005– były toSzczecińskie czterofajkowce Romana Czejarka, dziennikarza itwórcy książek ostarym Stettinie/Szczecinie. Matką chrzestną tej publikacji została reporterka morska „Głosu Szczecińskiego”, Krystyna Pohl8. Przy czym książek raczej nie woduje się wZielonej Górze, Poznaniu, Katowicach, Toruniu, Warszawie czy Krakowie, oczywiście niczego tym miastom nie ujmując.

Tego rodzaju symboliczne przedsięwzięcia pokazują, że morskie, stoczniowe iportowe miasta, takie jak Szczecin czy Gdynia, oraz literatura– choć nie tylko marynistyczna– mają ze sobą dużo wspólnego.

3.

Wgrudniu 1960 roku „Kurier Szczeciński” obwieszczał na pierwszej stronie: „Przemysł okrętowy wykonał zadania 5-latki”9. Szczecin stanowił kluczowe ogniwo rozwoju tej gałęzi gospodarki wsocjalistycznej Polsce. Na przestrzeni lat 50., aprzede wszystkim wlatach 60. XXwieku realizowano wmieście budowy coraz większych icoraz bardziej zaawansowanych technologicznie jednostek. „Wpołowie lat sześćdziesiątych zaczęto wstoczni mówić ostatkach nośności ponad 20 tysięcy ton DTW. Zaczęło się opracowywanie »dwudziestotrzytysięcznika« dla szczecińskiego armatora– PŻM”10– tak nakreślił na łamach „Ekspresu Reporterów” zakres działalności Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego Jerzy Łaniewski, który wtekście Stępką do dołu ukazał sylwetki miejscowych inżynierów istoczniowców, wtym postać Henryka Jendzy, dyrektora najdłużej sprawującego wtedy tę funkcję. Miasto miało przekształcić się w centrum przemysłu morskiego, jak Gdańsk czy Gdynia, atakże inne historyczne porty europejskie: Dover, Rotterdam, Antwerpia, Hamburg, Triest, Ryga, Odessa, Stambuł iwiele innych. Prasa często przypominała owadze przemysłu stoczniowego, aim bliżej XXIwieku, tym większej nośności statki budowano.

Literacko stoczniowy iportowy Szczecin wypadał jednak nieco słabiej na tle większych ośrodków wPolsce. Piotr Kuncewicz, wznanym cyklu krytycznoliterackim Agonia inadzieja, wymienił takie nazwiska twórczyń itwórców związanych ze Szczecinem, jak: Helena Raszka, Joanna Kulmowa, Edward Balcerzan, Jerzy Jan Pachlowski, Jan Papuga, Czesław Schabowski, Eugeniusz Andrzej Daszkowski czy Ireneusz Gwidon Kamiński11. Większość znich pisała utwory marynistyczne. Nie skupiam jednak wWodowaniu uwagi tylko na marynistyce, anawet nie poświęcam tej problematyce osobnej części książki, choć będzie ona swego rodzaju motywem przewodnim prowadzonych tutaj rozważań– wnajszerszym zakresie wrozdzialeOpowiadanie imarynistyka (Jerzy Jan Pachlowski), atakże pośrednio wposzczególnych rozdziałach zczęści trzeciejMiasto, media, marynistyka. Nie może być przecież inaczej, głównie ze względu na związki marynistyki iregionalnej specyfiki: geograficznej, przemysłowej, kulturalnej.

Wodowanie to jednak monografia nie tylko oliteraturze; nie sposób pominąć roli pozostałych środków komunikacji wtworzeniu kultury regionu, stąd też wpodtytule książki określenie „inne media”. Zliteratury iczasopism, książek niefikcjonalnych, jak przewodniki turystyczne, ale także audycji radiowych, filmów telewizyjnych, zdjęć, aprzede wszystkim informacji oraz publicystyki wgazetach, wyłania się specyficzny obraz Szczecina lat 60., miasta zbudowanego między twardym gruntem ziemi abezkresem rzecznych imorskich wód. Dzienniki prowadziły osobne działy dotyczące przemysłu stoczniowego, drukowano także dodatki morskie (szerzej piszę ojednym znich wrozdziale:Miasto-port na łamach „Kuriera Morskiego”); wczasopismach kulturalno-artystycznych, należał do tej kategorii „Rocznik Kultury iSztuki”, pojawiały się tematyczne numery dotyczące związków literatury imorza. Nagłówki co rusz przypominały omorskich tradycjach regionu, jak wsloganie łączącego wybrzeża gdańskie, koszalińskie iszczecińskie „Tygodnika Morskiego”, który oznajmiał na winiecie: „Morze żywi ibogaci”. Bliskość morza, nawet jeśli wSzczecinie „zapośredniczona”, miała duży wpływ na rozwój miasta. Michał Misiorny uchwycił ten motyw wpowieści Klub „Piątej Pory Roku”, która opowiada ośrodowisku szczecińskich mediów lat 60.:

– Morza może inie ma, ale za to jest morski port– zaśmiał się Roblecki inerwowym gestem pokazał na Odrę, na tysiące świateł iurządzenia portowe zprzeciwległego brzegu.– Askoro jest port, to imorze jest gdzieś blisko12.

Związki literatury zmorzem były isą wSzczecinie wyraźne. Badania Ludwika Janiszewskiego (1927–1998), szczecińskiego socjologa morza, który stworzył zręby tej subdyscypliny nauk społecznych wlatach 60., ukazują wpływ literatury marynistycznej na kulturę pracy marynarzy. Janiszewski, badając środowisko rybaków dalekomorskich, pytał ich opowody wyboru tego zawodu. „Umiłowanie morza, jak wynika zwiększości wypowiedzi, kształtowało się głównie pod wpływem przeczytanych wmłodości lektur marynistycznych”13– pisał wksiążce Rybacy dalekomorscy. Studium socjologiczne.

To częsty motyw wliteraturze „spod żagli”: marynarz, przede wszystkim początkujący, ma na półce wytarty egzemplarz powieści Verne’a, Londona albo Conrada. Staszek Kuźma– bohater powieści Kamińskiego Białe wrony (1963)– namiętnie czytaLorda Jima. Powód? Ta książka nie tylko należy do kanonu szkolnych lektur, ale także rozpala wyobraźnię; maturzyście Staszkowi marzą się przecież morskie rejsy, chce iść wślady starszego brata, Jacka– obytego wświecie marynarza, który dzięki swojej profesji potrafi ułożyć sobie życie, ajednocześnie może pochwalić się bogatą wprzygody biografią14. Conrad tworzy kontekst nieprzypadkowy: na przełomie lat 50. i60. nastąpił renesans recepcji twórczości oraz badań nad dorobkiem autora Nostromo, oczym pisał Stefan Zabierowski wmonografiiConrad wPolsce (1971). Jedną zprzyczyn tej popularności był fakt, że „odkryto” zbieżności literackich wizji świata Conrada zzałożeniami klasyków marksizmu15.

Zresztą do fascynacji marynistyką literacką przyznawali się także uznani żeglarze imarynarze, jak Ludomir Mączka (1926–2006), kapitan jachtowy igeolog, znany między innymi ztego, że opłynął Ziemię na s/y „Maria”. Zksiążki biograficznej Jana W. Zamorskiego, zatytułowanej ZMarią przez życie ioceany. Opowieści kapitana Ludomira Mączki, można wywnioskować, że szczeciński żeglarz doceniał marynistyczny ton Stepów akermańskich, aprzy nadarzającej się okazji cytował chętnie Wygę Londona16.

Bez marynistyki zapewne nie byłoby zatem literackiego Szczecina, miasta portowego istoczniowego, jakie znamy zpoezji, prozy czy tekstów dziennikarskich, choć można to stwierdzenie odwrócić: marynistyka, szczególnie womawianym tu okresie historycznoliterackim, przedstawiałaby się zcałą pewnością inaczej, gdyby nie zasilali jej szczecińscy twórcy literatury ireportażu, nierzadko marynarze oraz rybacy, tacy jak Jan Papuga czy Jerzy Jan Pachlowski, októrych piszę wrozdziałach: Reportaż icodzienność (Jan Papuga/Franciszek Gil) oraz wspomnianym Opowiadanie imarynistyka (Jerzy Jan Pachlowski). DlategoWodowanie to monografia nie tylko oliteraturze wSzczecinie lat 60., ale także oludziach, którzy tworzyli społeczność oraz kulturę regionu Pomorza Zachodniego wokresie „małej stabilizacji”; odziełach wtedy publikowanych; oinnych niż literatura mediach (gazetach codziennych, radiu, telewizji, fotografii, przewodnikach turystycznych), które swoją estetyką imerytoryczną zawartością stworzyły taki, anie inny obraz miasta: morskiego, portowego, stoczniowego.

Fot. 1. Dom Towarowy „Posejdon” (Państwowe Domy Towarowe) przy al. Niepodległości 60. Przed wojną budynek należał do Deutsches Familien-Kaufhaus GmbH, został wdużej części zniszczony podczas nalotów dywanowych wroku 1944; odbudowany ioddany do użytku wroku 1951. Nazwę „Posejdon” wyłonili wroku 1968 czytelnicy „Kuriera Szczecińskiego”. Wlatach 2016–2019 „Posejdon” został przebudowany– jako siedziba biur ihoteli. Zdjęcie: Krystyna Łyczywek. Źródło: zbiory Ewy Łyczywek.

4.

Literatura ikultura morska miały jeszcze jedną wspólną cechę: wlatach 60. publikowano dużo książek, czasopism igazet, ich nakłady były zreguły wysokie; co idlaczego czytano, to kwestia do osobnej refleksji, ale jak twierdzi socjolog Mirosław Pęczak, zajmujący się naukowo tym okresem, czytano wPRL-u więcej niż dzisiaj17. Na tak wysokiej papierowej fali mediów– powieści, gazet, czasopism– można było zwodować niejedną ideę. „Polska Kronika Filmowa” często pokazywała ten obrazek: tłumnie zgromadzeni przed księgarnią czytelnicy/czytelniczki wyczekują nowej edycji dzieła literatury światowej– tak było między innymi w1969 roku ztłumaczeniem Ulissesa Jamesa Joyce’a autorstwa Macieja Słomczyńskiego. Pierwsza „błękitna” edycja tej książki została wydrukowana wnakładzie 40 tysięcy egzemplarzy. Dla porównania: cytowany powyżej numer „Kuriera Szczecińskiego” z24–26 grudnia 1960 roku wydrukowano wliczbie niespełna 55 tysięcy egzemplarzy (średni nakład tej samej gazety wroku 2020 wynosił niecałe 10 tysięcy egzemplarzy, bez wydania cyfrowego). Nakłady „Głosu Szczecińskiego” wynosiły: wroku 1950– 50 tysięcy, awroku 1967 już ponad 100 tysięcy egzemplarzy18. Niszowe wgruncie rzeczy pisma także osiągały stosunkowo wysokie nakłady, jak szczeciński „Rocznik Kultury iSztuki” (później wydawany pod nazwą „Vineta”), który wtym samym okresie drukowano wliczbie 1500 egzemplarzy.

Media papierowe stanowiły wlatach 60. dominującą formę komunikowania masowego idziałalności kulturalnej, mimo popularności radia, atakże coraz większej liczby sprzedawanych odbiorników telewizyjnych. Jak stwierdziła Irena Socha: „Pod koniec lat 60. znacząco podkreślano już, choć formułowane wkategoriach ogólnych, kulturowe pojęcie funkcji książki jako czynnika społecznej integracji, narzędzia trwania ikomunikowania tradycji”19. Wtym okresie powieść, zbiór opowiadań, tomik wierszy, felieton, dyskusja wczasopiśmie literackim czy reportaż prasowy to były pewnej rangi wydarzenia medialne ikulturalne; oliteraturze pisano wprasie codziennej, mówiono oniej regularnie waudycjach radiowych, aksiążki nie tylko kupowano, ale także czytano wbibliotekach. Zostało to dokładnie policzone: wroku 1963 działało na Ziemiach Zachodnich iPółnocnych wsumie 18985 bibliotek, które trzymały wswoich zbiorach nieco ponad 44miliony woluminów20.

Regionalne/lokalne media: czasopisma, prasa codzienna iliteratura piękna tworzyły zapewne duży procent tego papierowego morza. Co chwilę „puszczano na wodę” czytelniczego rynku nowe numery pism iedycje książek. Wdodatkach do prasy literacka tematyka była na porządku dziennym. Wlatach 60. wychodził niedzielny dodatek do „Głosu Szczecińskiego” pod nazwą „7-my Głos Tygodnia”. Publikowano wnim cykle literackie, przede wszystkim: „Pisarze wybrzeża” (do 1963 roku) oraz „Wpracowniach pisarzy”. Okładki tego dodatku przedstawiały portrety autorek iautorów zajmujące całą pierwszą stronę; na przestrzeni lat byli to między innymi kojarzeni do dzisiaj ze Szczecinem: Helena Raszka, Nina Rydzewska czy Jan Papuga. Nie trzeba dodawać, że na tych okładkach często gościli ludzie morza: kapitanowie, jak Karol Olgierd Borchardt, inżynierowie ibudowniczy statków, ale także naukowcy czy politycy, choćby Piotr Zaremba, jak również dziennikarze ireportażyści marynistyczni. Wtym sensie literatura była widoczna, promowana, miała swoje „twarze”– oczywiście raczej wsensie uprawiania socjalistycznej polityki kulturalnej, anie współczesnego marketingu na przykład wmediach cyfrowych.

Życie kulturalne odbywało się jednak nie tylko na łamach gazet. Czytelniczki/czytelnicy chodzili na spotkania literackie. Jak one wyglądały, wiemy między innymi dzięki tekstom informacyjnym ipublicystyce ztamtego okresu. Czesław Czerniawski (1925–1988), związany ze Szczecinem prozaik, znany głównie znarracji wojennych, pisał wfelietonie-wspomnieniu pod tytułem Spotkanie autorskie, który ukazał się na łamach „7-ego Głosu Tygodnia” wroku 1964: „Skończyłem odczytywanie fragmentów powieści. Teraz padają zsali pytania, uwagi oksiążce ijej bohaterach. Mam już poza sobą sporą ilość takich spotkań iwiem, że wszystkie zadawane mi pytania są bardzo do siebie podobne, mogę więc odpowiadać na nie, ajednocześnie obserwować salę, wyszukiwać wzrokiem znajome twarze isnuć dalej swoje rozważania”21. Spotkanie zczytelnikami było też motywem prozy tego okresu, jak wpowieści Ryszarda Liskowackiego pod tytułem Granice pamięci (1961)22. Dzisiaj, wczasach mediów cyfrowych, papierowa gazeta, zamieszczająca cykle publicystyki, lub spotkanie autorskie na żywo mogą wydawać się zwolna zacieranymi śladami analogowej przeszłości.

Jeszcze inaczej rzecz ujmując: literatura płynęła wSzczecinie, ale iwcałym kraju, dość szerokim nurtem, ajej oddziaływanie było dostrzegalne wróżnych medialnych konfiguracjach: prasowej, radiowej, telewizyjnej, publicystycznej, krytycznej, akademickiej, ale też tej „codziennej”, społecznej, wjakimś sensie popularnej, októrej pisał Czerniawski wswoim felietonie.

5.

Podstawowe pytanie, jakie powinno paść wodniesieniu do tytułu Wodowanie. Literatura iinne media wSzczecinie. Lata 60. XXwieku, dotyczy ostatniego elementu: dlaczego lata 60.? Mam kilka argumentów za takim przedziałem czasowym, choć nie jestem najmocniej przywiązany do określenia „przedział” jako perspektywy zamkniętej. Najważniejszy powód skupienia na latach 60. jest taki: to okres wpowojennej historii, kiedy zaczyna powstawać nowa opowieść oSzczecinie, zasiedlających miasto ludziach iich biografiach; to opowieść trudna: zjednej strony wciąż postwojenna, przesiedleńcza, mimo wszystko ufundowana „na gruzach”; zdrugiej strony będąca wyrazem przetwarzającej się tożsamości miasta portowego.

Należałoby poza tym zasygnalizować znaczenie zbitki semantycznej „literatura iinne media”, która na pierwszy rzut oka może wydawać się zpozycji XXIwieku nieinteresująca, anawet– przebrzmiała. Trzeci problem– wtytule tej książki wyraźny– stanowi zagadnienie „szczecińskości” (lokalności) środowiska literackiego.

Owszystkich trzech sprawach piszę wposzczególnych częściach irozdziałach Wodowania– przede wszystkim wczęści pierwszej, zatytułowanej Teorie ire-konstrukcje– omawiając je zodmiennych stanowisk metodologicznych. Wstępnie chciałbym jednak nakreślić główne hipotezy, będące podstawą dalszych analiz (literatury iinnych mediów). Przede wszystkim są to takie zagadnienia, jak:

1) Dekada jako wyodrębniony zepoki literackiej przedział czasowy. Podejmowane tutaj rozważania dotyczą lat 1960–1969 (wliteraturze regionalnej/lokalnej), ale zoczywistymi odwołaniami do lat zarówno wcześniejszych (czyli przede wszystkim okresu 1945–1959) wliteraturze Pomorza Zachodniego/Szczecina, jak ipóźniejszych, „słyszalnych” jako echa opisywanych problemów czy zjawisk (literackich/medialnych oraz społecznych) wnastępnych dekadach aż dowieku XXI (biorąc pod uwagę zarówno okresy 1945–1989, jak i1989–). Więcej operiodyzacji, środowisku literackim Szczecina oraz historii literatury regionu piszę wrozdzialeMiejsca– biografie– tematy. Lata 60. XXwieku wliteraturze szczecińskiej.

2) Wlatach 60. literatura wyemergowała zportowego irobotniczego zgiełku– „przemysłu”, „miejskości”, „społeczności”, „kultury pracy”, „morskości” etc., co bardzo dobrze ukazują powieści, opowiadania, wiersze, ale także tytułowe „inne media”: telewizyjne filmy dokumentalne, informacje prasowe, publicystyka, audycje radiowe, zdjęcia etc. Tego rodzaju przekazami się tutaj zajmuję (od strony teoretycznej głównie wrozdzialeSzczecin: poetyka miasta portowego).

3) „Normalizowanie” rzeczywistości społecznej. Lata 60. (wujęciach: politycznym, społecznym, gospodarczym, kulturalnym, medialnym) to wPolsce czas podejmowania kolejnej po wojnie próby scalenia społeczeństwa na różnych poziomach. Nie twierdzę tutaj jednoznacznie, że polska droga do socjalizmu wwariancie Władysława Gomułki była próbą udaną (czy wręcz przeciwnie: zupełnie nieudaną)– moim celem nie jest bowiem ocena polityki PZPR-u, lecz zarysowanie obrazu niektórych lokalnych/regionalnych przemian na podstawie analizy dzieł literackich iwybranych przekazów medialnych ztego okresu23. Związki regionu, polityki iliteratury spaja pojęcie „regionalizm produkcyjny”– piszę onim wrozdzialeRegionalizm produkcyjny. Dlaczego „geografia ma znaczenie”?, gdzie powołuję się na prace Doreen Massey. Punkt widzenia, który proponuję, jest następujący: to region wpływa na literaturę, choć wnie mniejszym stopniu utwory literackie, atakże inne formy komunikacji medialnej, wywierają wpływ na region.

4) Regionalizm, literaturoznawstwo niediachroniczne, posthermeneutyka. Chodzi onieopisywanie historii literatury regionu/miasta wsensie przyczynowo-skutkowym isyntetycznym, araczej skupienie się na wybranych bio/bibliografiach pisarek/pisarzy; przez strategię regionalistycznego wariantu close reading możliwe jest między innymi obrazowanie wskali mikro przemian społecznych właściwych dla bardzo konkretnej przestrzeni geograficznej. Kulturę iliteraturę Pomorza Zachodniego kształtowały oryginalne koncepcje społeczne, związane zbudowaniem przemysłu morskiego istoczniowego (drugim regionem wPolsce opodobnych doświadczeniach jest Pomorze: Gdańsk, Gdynia, Sopot). Specyfika tego obszaru geograficznego ispołecznego polegała na tym, że Szczecin nie był miastem transgranicznym, jak to zreguły dzisiaj się opisuje, astanowił swego rodzaju „wyspę”– zjednej strony odseparowaną przez granicę na zachodzie, zdrugiej strony traktowaną jako peryferie Polski.

5) „Literatura iinne media”. Postrzegam tutaj literaturę jako jedno zwielu mediów24; ztym że wlatach 60. było to medium specyficznie masowe, odmienne od współczesnych teorii ipraktyk funkcjonowania środowisk literackich (także cyfrowych), wjakimś sensie podobne do prasy czy rodzącej się telewizji (pokazuję to na przykładzie nie tylko osobliwości gatunkowych, ale także biograficznych– pisarki/pisarze byli często związani zgazetami, czasopismami, radiem, telewizją; pracowali wlokalnych redakcjach). Publikowane wtedy utwory literackie powstawały wtechnologicznie modernizujących się czasach: wdomach, obok meblościanek według projektu Bogusławy iCzesława Kowalskich z1961 roku25 stanęły nowe odbiorniki telewizyjne. Alternatywny technologicznie wobec książek iczasopism, ale także odbiorników radiowych czy adapterów, telewizor szybko stał się nie tylko nośnikiem koncepcji artystycznych, ale przede wszystkim przekaźnikiem treści politycznych.

Powyżej zarysowane zagadnienia nie zamykają wżadnym razie obszernego zestawu kolejnych problemów, ujawnianych przy okazji omawiania poszczególnych przykładów utworów literackich iszeroko rozumianej komunikacji medialnej. Są to między innymi takie pojęcia, jak: tożsamość, mobilność, przestrzeń, przejściowość, nowoczesność, praca, wspólnotowość, jak również opozycje: wojna– pokój, unifikacja– emancypacja, swojskość– obcość, miasto– wieś, literatura– nie-literatura, centrum– peryferie, regionalne/lokalne– globalne iinne.

6.

Chciałbym wrócić na moment do wcześniejszego pytania opowody wyboru przedziału czasowego. Lata 60. zpunktu widzenia globalnego stanowią być może najdonioślejszy wXXwieku przypadek tak wielu przecinających się zjawisk społecznych, wpływów politycznych iożywczych tendencji wkulturze popularnej, ajednocześnie narastania międzymocarstwowych napięć oraz nadciągających, rozproszonych kolapsów nowoczesności, odbudowywanej po wojnie na słabych fundamentach.

Fot. 2. Zamek Książąt Pomorskich, koniec lat 60. Podczas wojny zabytek został zniszczony wwyniku nalotów alianckich; wlatach 1958–1970 stopniowo odbudowywany pod kierunkiem Stanisława Latoura. Na zdjęciu wyraźnie widać, że skrzydło zlewej strony jest wykończone, natomiast w skrzydle zprawej strony wciąż trwają prace rekonstrukcyjno-remontowe. Na podstawie widokówki z1969 roku. Zdjęcie: Witold Chromiński. Wydawca: PTTK. Źródło: zbiory Michała Paziewskiego.

Opisał ten świat John Gunther (1901–1970), amerykański dziennikarz iautor książek zserii znanej pod wspólnym hasłem Inside (między innymi:Inside Europe, Inside Asia, Inside U.S.A., Inside Africa). Wroku 1961 Gunther opublikował kolejną wersję Inside Europe Today, wktórej stwierdził, że mimo upływu wielu lat od zakończenia wojny, wciąż widać wEuropie kolosalne zniszczenia, jednym zgłównych problemów społecznych są migracje (na przykład wNiemczech), nie może być mowy ozgodzie między narodami (na linii Wschód– Zachód), wwielu parlamentach faszystowskie partie polityczne głoszą swobodnie swoje poglądy, aZSRR wzmacnia itak ugruntowaną pozycję, dominując nad swoimi satelitami iporównując się przynajmniej do potęgi Stanów Zjednoczonych. Polska, według amerykańskiego dziennikarza, to na przełomie lat 50. i60. jedyne państwo bloku wschodniego, wktórym można dostrzec przejawy swobód obywatelskich, mimo że jest otoczone przez wojska Armii Czerwonej zdwóch stron26. Gomułkę postrzegał jako polityka charakteryzującego się „jednokierunkowym, fanatycznie zdyscyplinowanym sposobem myślenia”27. Europa wujęciu Gunthera to mroczna inieprzyjazna część świata. Anthony Giddens, powołując się na rozważania zksiążki Inside Europe Today, zauważył: „Wtamtym czasie zimna wojna nie była aż taka zimna”28. Współcześnie– patrząc zoddalenia– można odnieść wrażenie, że Gunther tymi samymi słowami mógłby opisać napięcia polityczne XXIwieku.

Trzeba jednak zwrócić uwagę, że przede wszystkim Zachód wytworzył charakterystyczny obraz dekady, do której bardzo chętnie wraca się idzisiaj: idee, muzyka, sztuka, film, fotografia, moda, media masowe (telewizja), ruchy społeczne iemancypacyjne, nauki ścisłe (wtym takie dziedziny, jak informatyka czy cybernetyka), filozofia, badania nad literaturą, socjologia, edukacja– mają swoje źródła, do teraz oddziałujące na media ikulturę, właśnie wtym przepełnionym nowymi zjawiskami burzliwym okresie.

„Itak minęły lata 60.– świat autostrad, gotów do jeszcze większej ekspansji iwzrostu, atakowały pełne pasji okrzyki zdolne przerodzić się wzbiorowy zew, który rozlegnie się wśrodku największego poruszenia izatrzyma gigantyczne silniki, aprzynajmniej radykalnie spowolni ich pracę”29– pisał Marshall Berman (1940–2013), marksistowski filozof, wlatach 60. działacz ruchu pokojowego, urbanista. Ten czas to karnawał sprzeczności, początek końca tego, co zwykle określane jest mianem nowoczesności, choć Berman dostrzegał wtych procesach raczej walkę różnych wariantów modernizmu, anie symptomy wzbierającej fali tendencji postmodernistycznych. Zjednej strony wojna wWietnamie, zdrugiej demonstracje hipisowskie; ultraprawicowa polityka, ale też emancypacja (kobiet, mniejszości rasowych, etnicznych iseksualnych); powrót do tradycji rodzinnych ierotyczna frywolność; eksperymenty literackie inowe media; subkultury izmierzch kultury wysokiej; lewicowa kontrrewolucja irozpęd turbokapitalizmu; energia atomowa iwyścig zbrojeń kontra ruchy ekologiczne; komunizm wEuropie Środkowej iWschodniej versus liberalna demokracja na Zachodzie; zmagania estetyki (sztuki) zproblemami etyki ipolityczności twórczości artystycznej30.

Powyższe wyliczenie mogłoby nie mieć końca. Wksiążce 1966. The Year the Decade Exploded (2015) John Savage przedstawił przemiany paradygmatów kulturowych na przykładzie muzyki popularnej irock and rolla, reagujących na światowe skoki temperatury wpolityce iżyciu społecznym31. Spokój ihałas, miłość inienawiść, pop irock– wszystko, według Savage’a, „eksplodowało” wroku 1966, za sprawą Beatlesów, Rolling Stonesów, The Who. Ten jeden rok wpłynął na postrzeganie całej dekady.

WPolsce lat 60. też eksplodowała pewna era– bigbit. Na IFestiwalu Młodych Talentów wSzczecinie wroku 1962 wystąpił Czesław Niemen. W1966 roku ukazały się debiutanckie albumy Niebiesko-Czarnych (Niebiesko-Czarni), Czerwono-Czarnych (Czerwono-Czarni) czy Czerwonych Gitar (To właśnie my)– ostatni tytuł, mimo różnic geograficznych ipolitycznych, korespondował zwyrazistą deklaracją pokoleniową The Who zpłyty My Generation (1965). Mniej więcej wtym czasie sformowali się Skaldowie, Trubadurzy czy Breakout. Ten muzyczny świat współtworzyła ważna dla szczecińskiego środowiska wokalistka, Helena Majdaniec (1941–2002), przedstawiona między innymi wbiografii autorstwa Rafała Podrazy32 czy albumie Big Beat Marka Karewicza33. Tytuł płyty NiemenaDziwny jest ten świat (1967) celnie portretował klimat epoki; wsocjalistycznej Polsce było zapotrzebowanie na zachodnią muzykę, modę, obyczajowość etc. Ina różne sposoby tę eksportową kulturę zinternalizowano– wliteraturze, mediach, sztuce34. Jako jeden zwielu przejawów zamknięcia epoki Gomułki uważa się koncert Rolling Stonesów 13 kwietnia 1967 roku wWarszawie35.

Wobec tego obrazu– widzianego zprzyczółka zachodniej części świata– polska komunistyczna rzeczywistość lat 60. mogła wydawać się co najmniej „Orientem” dla przeciętnych przybyszów zkrajów Europy Zachodniej, Wysp Brytyjskich czy Stanów Zjednoczonych. Szczególnie że okres dwudziestolecia międzywojennego– wtakich krajach jak Polska, Czechosłowacja czy Węgry– obfitował wliczne kontakty zZachodem iprzyczynił się do rozwoju cywilizacyjnego, społecznego oraz intelektualnego, co brutalnie przerwała wojna. Anne Applebaum tak opisała tę transformację wksiążce Za żelazną kurtyną. Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944–1956 (2013):

Mówiono, że wschodnia część kontynentu była biedniejsza niż część zachodnia (tylko że oczywiście nie dotyczyło to Niemiec); że leżące tam kraje były mniej rozwinięte (tylko że Węgry czy Polska były bardziej rozwinięte niż Hiszpania, Portugalia czy Grecja) imniej uprzemysłowione (tylko że Czechy należały do najbardziej uprzemysłowionych regionów wEuropie). Jednak patrząc wprzyszłość wroku 1945, trudno było przewidzieć, że Węgry, mające długotrwałe związki zniemieckojęzycznymi krajami Zachodu, Polska ze swoją zaciekle antybolszewicką tradycją czy Niemcy Wschodnie onazistowskiej przeszłości pozostaną pod sowiecką polityczną dominacją przez blisko półwieku. Natomiast wchwili, gdy się pod tą dominacją znalazły, mało kto poza regionem zdawał sobie sprawę, co się właściwie wydarzyło idlaczego36.

To prawda– tylko „od” i„do” wewnątrz oglądana realność dominacji ZSRR, we wszystkich obszarach życia społecznego ipolityki, daje się jako tako odtworzyć dzięki powstającym wsamym środku tego reżimu utworom literackim, tekstom iprzekazom dziennikarskim, funkcjonującym wtedy mediom masowym (jak radio, telewizja, kino), dokumentom, zdjęciom, sztuce.

Dodajmy, że nie była to wżadnym razie realność jednowymiarowa, „płaska”, zero-jedynkowa, którą dałoby się zawęzić do stwierdzeń: „całą literaturę tworzono pod wpływem komunizmu, więc trzeba ją odrzucić” albo „wszystkie media znajdowały się na celowniku państwowego aparatu kontroli icenzury, azatem niczego się znich, po latach, ciekawego nie dowiemy”. Też doświadczano wPolsce „eksplozji” kultury popularnej; wprawdzie jej wersja PRL-owska miała, by tak rzec, specyficzny urok, co między innymi przedstawił historyk Sławomir Koper wcyklu popularyzatorskich książek omniej znanych faktach zżycia społecznego tamtych czasów. Wbrew potocznym opiniom nie było to życie pozbawione barw37.

Podobny punkt widzenia, to znaczy „od wewnątrz”, przyjęła Małgorzata Szpakowska wksiążce Chcieć imieć. Samowiedza obyczajowa wPolsce czasu przemian, gdzie zostały opisane dwa przełomowe okresy: lata 60. i90. XXwieku. Antropolożka kultury porównała czasy „małej stabilizacji” ibudowania nowego wariantu demokracji, ukazując ich społeczne oraz obyczajowe aspekty (funkcjonowanie rodziny, znaczenie małżeństwa, role wspołeczeństwie etc.). Oba dziesięciolecia– oglądane zbliska na podstawie dokumentów osobistych, takich jak listy ipamiętniki– są przepełnione niepewnością, lękiem oprzyszłość, zagubieniem, atakże innymi odczuciami, choć oczywiście wynikającymi zodmiennych powodów. Mnie bardziej interesuje ten pierwszy okres: dlaczego jest dzisiaj obiecującym obiektem badań? Szpakowska, śledząc zebrane świadectwa, atakże różnego rodzaju prace naukowe, teksty zgazet iczasopism, przedsięwzięcia kulturalne etc., dochodzi między innymi do wniosku, że lata 60. były dekadą wręcz rewolucyjnych przekształceń wobszarach: rodziny, pracy, mediów, konsumpcji iinnych zjawisk społecznych38. To „czas przemian”, rezonujący do dzisiaj swoimi konsekwencjami politycznymi czy kulturowymi.

Nie mniej ciekawy punkt widzenia na tę dekadę wyłania się ze szkicu Piotra Graczyka pod tytułem Polski eidos narodowy anno 1964. Według filozofa: „Nowe odczytanie polskiego kształtu kultury lat 60. pomoże postawić na nowo problem PRL-u bez popadania wnarzucone przez prawicę schematy– bez wypełniania pustych miejsc wprzygotowanym przez kogoś innego kwestionariuszu”39. Warto się zgodzić ztym sądem: lata 60., nawet jeśli nie są zwyczajnie pomijane wrefleksjach wokół polskiej kultury XXwieku, jako nie tak bardzo jak inne dekady zajmujące, to zreguły podpadają pod jednoznacznie negatywne oceny: to czasy gomułkowszczyzny, zapaści, preludium tragedii społecznych. Jednocześnie Graczyk decyduje się na specyficzną metodę opisu tego momentu whistorii, znaną między innymi zpracy Hansa Ulricha Gumbrechta In 1926. Living at the Edge of Time (1997), wktórej badacz literatury zajmował się właśnie tym tytułowym, wybranym na pierwszy rzut oka przygodnie rokiem; filozof wskazuje rok 1964 jako pozornie przypadkowy, ale przynajmniej tak samo jak inne znaczący. Dlaczego? Wyjaśnienie ma dwa aspekty. Anegdotyczny: pewnego razu wbibliotece zauważył, że wroku 1964 ukazało się wPolsce wiele istotnych, także dla niego, książek; autobiograficzny: wtedy wDKF-ie „Zygzakiem” poznali się jego rodzice. Historia klubu jest szerzej znana: założony jako „Po prostu”, musiał zmienić nazwę pod naporem władzy, która wcześniej rozwiązała funkcjonujące pod takim samym szyldem odwilżowe pismo. Wymyślone przez Jana Józefa Lipskiego „Zygzakiem”, jak pisze Graczyk, znaczyło tyle, co wymijanie cenzury, ciągłe uniki wwalce zduszną atmosferą „naszej małej stabilizacji”40. Oczywiście okazuje się, że wydarzeń godnych uwagi wroku 1964 ijego okolicach znajdziemy znacznie więcej: List 34 Antoniego Słonimskiego, aktywność warszawskiej szkoły historyków idei skupionej wokół prac Leszka Kołakowskiego czy Bronisława Baczki, wystawienie na scenie Świadków albo naszej małej stabilizacji Tadeusza Różewicza, publikacja Tanga Sławomira Mrożka, ana horyzoncie Popioły Andrzeja Wajdy (1965), symbolicznie zamykające okres „normalizacji”41.

Fot. 3. Pierwsza strona ze świątecznego wydania „Kuriera Szczecińskiego”. Rok 1960. Zreguły większość informacji wlokalnych gazetach dotyczyła przemysłu stoczniowego, życia marynarzy, rejsów. Szczecin wtamtym okresie stanowił centrum kultury morskiej. Źródło: Zachodniopomorska Biblioteka Cyfrowa.

Polska wlatach 60. była „dziwnym światem”– pełnym sprzeczności, napięć, klęsk, ale także artystycznych sukcesów, nowatorstwa, perspektyw, nawet jeśli część znich okazała się jedynie płonnymi nadziejami.

7.

Na taki pejzaż trzeba nałożyć specyfikę Pomorza Zachodniego iSzczecina, októrym głównie tutaj piszę, oglądając zatrzymane obrazy miasta dzięki literaturze, informacjom prasowym, publicystyce, tekstom reporterskim, audycjom radiowym, filmom telewizyjnym, zdjęciom etc.

Tuż po 1945 roku próbowano przeszczepić migrantom świadomość owyjątkowości ziem na zachodzie ipółnocy kraju nie tylko wramach kartografii politycznej (nazywając je „Ziemiami Odzyskanymi”, choć historia tego pojęcia sięga okresu dwudziestolecia międzywojennego42), ale też za pomocą literatury czy dziennikarstwa. Edmund Jan Osmańczyk zakonserwował przygnębiającą atmosferę tego okresu wksiążce Był rok 1945…: „Osadnictwo nasze na Ziemiach Zachodnich rozwija się źle. Za mało wszędzie jest Polaków, za dużo wszędzie szabrowników, za wiele niewygód, przykrości, rozczarowań, by mogło być inaczej”43. Kiedy dzisiaj wojny ikatastrofy klimatyczne stają sięprzyczyną masowych migracji, astabloidyzowane media żywią się dramatem napływających falami emigrantów– przede wszystkim zza wschodniej granicy Unii Europejskiej, atakże zAfryki oraz Azji– nowego wymiaru nabierają opowieści oczasach, kiedy wszyscy byli „przybyszami”, wdużej części zkierunku wschodniego. Dlatego chciałbym zasygnalizować tu przemianę Stettin/Szczecin– konieczne jest to jako kontekst dla późniejszych dekad, przede wszystkim lat 60.

Na tych ziemiach– dzisiaj mówimy imyślimy onich pogranicznie czy też transgranicznie jako oPomorzu Zachodnim, raczej łączącym niż dzielącym przyległe terytoria, włączającym do biografii miejsca także historię sprzed 1945 roku– tworzyła się zupełnie nowa, początkowo różnorodna, zbiegiem lat homogenizowana, ale równocześnie emancypowana kultura regionalna/lokalna, odseparowana od zachodniego, najbliższego sąsiada, mierząca się zprzejawami „spóźnionej nowoczesności”. Migrujący zróżnych stron nowi mieszkańcy musieli zaczynać swoje biografie od zera. Andrzej Leder tak scharakteryzował ich losy:

Przesiedleni, porzucający swoje rodzinne ziemie, przebywający setki kilometrów, nie opuszczali wcale królestwa wyobraźni, które wcześniej rządziło życiem ich oraz ich ojców. Wtowarowych wagonach, którymi wieziono ich ze wschodu na zachód, przewozili swoje pole symboliczne iwraz znim wysiadali na poniemieckich ziemiach. Gdy więc zajmowali zupełnie nowe dla siebie gospodarstwa idomy we wsiach imiasteczkach, wwyobraźni odtwarzali fragmenty świata, który musieli porzucić. Jak Kargul iPawlak44.

Czy to wWielkopolsce, Małopolsce czy na Mazowszu albo na Kresach– wszędzie historia odcisnęła swoje piętno, miała ideowe ikulturowe kontynuacje; na Pomorzu, ziemi lubuskiej czy na Dolnym Śląsku powojenne przemiany okazały się twardym do zgryzienia orzechem dla planujących ujednolicenie społeczeństwa władz PRL-u.

Dla obywatelek/obywateli ten orzech być może był znacznie twardszy. Świetnie opisała to Maria Boniecka wemigracyjnejUcieczce za druty, eseju-wspomnieniu olatach, kiedy mieszkała wSzczecinie. Tak widziała zperspektywy lat 70. miasto ijego problemy wciągu mniej więcej dwóch dekad po wojnie:

Tym jednak, co zaciążyło jeszcze fatalnie na rozwoju miasta iokolicy, co sparaliżowało początkowy rozmach, zniechęciło irozgoryczyło ludzi, co zdecydowało oponad dwudziestoletniej wegetacji województwa, była ijest uprawiana nieustannie, perfidna propaganda niepewności. […] Przy każdej okazji, wszelkimi środkami podtrzymuje się przekonanie, że granica na Odrze iNysie jest tymczasowa, że jedynym jej gwarantem jest Związek Sowiecki […]45.

To jedno zoksymoronicznych określeń przystających do charakterystyki epoki gomułkowskiej: „permanentna tymczasowość”. Zaważyła ona na uprawianiu polityki, kulturze, obywatelskości, poczuciu tożsamości, anawet architekturze iurbanistyce– wystarczy porównać na starych filmach ifotografiach przestrzenie Stettina/Szczecina. To były dwa różniące się od siebie miasta.

8.

Tutaj piszę przede wszystkim otym, jaki obraz Szczecina wytwarzano „od wewnątrz”, to znaczy wliteraturze (przede wszystkim prozie ipoezji), tekstach prasowych, publicystyce, radiu, telewizji etc.; wtakim samym stopniu zajmujące jest to, jak postrzegano zinnych miejsc kraju przemiany dopiero co zasiedlonych iprzebudowywanych Ziem Zachodnich iPółnocnych.

Kilka zdań chciałbym przeznaczyć na wyjaśnienie różnych form zapisu: regionalne/lokalne, lokalne/regionalne, anawet regionalne– lokalne (także wwariancie: Pomorze Zachodnie– Szczecin). Używam ich wszystkich wcelu dookreślenia umiejscowienia Szczecina na mapie: regionu, Polski, Europy. Nie są to mocne opozycje, araczej niuanse napięć pomiędzy centralną polityką PRL-u wobec różnego rodzaju peryferyjności– wnie mniejszym stopniu tych literackich czy medialnych. Są to także symptomy przekonania otym, że mimo wszystko wyczerpują się paradygmaty „narodowego” czy „syntetyzującego” sposobu ujmowania historii literatury. Jak stwierdził wszkicuMożliwa historia literatury Ryszard Nycz: „Niewątpliwie, jedną zwidocznych konsekwencji myślenia wtych kategoriach jest wprowadzonych analizach dominująca rola relacji centrum– peryferie”46.

Dzisiaj regionalistyczny punkt widzenia ulega skomplikowaniu, kiedy zmieniają się definicje „centrum” i„peryferii”; według Immanuela Wallersteina (1930–2019) centralność, przede wszystkim ekonomiczna, tworzy charakter peryferii, ale także peryferie mają wpływ na definiowanie tego, czym wistocie jest centralność47. Ponadto ta opozycja została zdekonstruowana między innymi wbadaniach historyka Roberta Traby, który dowodził, że: „Skupienie obserwacji służących historycznym rekonstrukcjom iinterpretacjom na ograniczonym polu, czy to będzie wieś, dzielnica miasta, czy też grupa społeczna, pozwala na jakościowe poszerzenie historycznych możliwości poznawczych”48. Podobnie można by rzec wsprawie (mikro)historii literatury: im bliższa perspektywa, tym większe pożytki dla szerszych nawiązań ikontekstów.

Na marginesie tych rozważań terminologicznych musi paść pytanie: na ile regionalizm miał wpływ na tworzenie lokalnych wariantów historii (i) literatury? Według Joanny Maj taka sytuacja nie mogła wystąpić: „Koncepcje regionalizmu funkcjonujące wkulturze polskiej wciągu XIX iXXwieku nie znalazły swojego odzwierciedlenia wpostaci lokalnych historii literatury”49. To prawda, należałoby zatem wskazywać raczej na przejawy lokalności wnarracjach czy też tematach, wątkach lub motywach, mimo wszystko świadczących opewnej specyfice szczecińskiej (regionalnej) literatury. Dlatego trzeba podkreślić za Przemysławem Czaplińskim, że literacka mapa Polski jest „poruszona” albo inaczej: zawsze coś lub ktoś, poprzez swoje oddziaływania, zmienia jej zarysy. „Wszyscy gracze, nawet ci najwięksi, pracują nad nową mapą”– pisze literaturoznawca oświecie, którego rozciągliwa współczesność rozpoczyna się po 1945 roku50. Stąd też perspektywa teraźniejsza może zakładać istnienie, dajmy na to, „literatury szczecińskiej”, choć wtakim samym znaczeniu zpewnością nie postrzegano jej wlatach 60. XXwieku.

Powojenna mapa Polski podlegała kartograficznym reorganizacjom. Obszar Pomorza Zachodniego stanowił temat dość często podejmowany wtekstach literackich ipublicystyce lat 60.– były ku temu zainteresowaniu obiektywne powody, jak okrągłe rocznice, przede wszystkim jubileusze zakończenia drugiej wojny światowej iprzyłączenia tych terytoriów do granic Polski. Jarosław Iwaszkiewicz tak analizował tę problematykę uprogu lat 60. wfelietonie z„Życia Warszawy” pod tytułem Kroniki Ziem Zachodnich: „Wzwiązku zpiętnastoleciem przyłączenia starych ziem piastowskich do macierzy ukazało się mnóstwo najrozmaitszego rodzaju książek, traktujących onaszych zachodnich prowincjach”51. Wtym jednym zdaniu można wychwycić przynajmniej dwa znaczące zagadnienia: po pierwsze, mityzowanie tradycji Polski piastowskiej na „Ziemiach Odzyskanych”; po drugie, traktowanie zachodniej części kraju jako „prowincji”, ale wtakim znaczeniu, jak sądzę, wjakim niegdyś widziano prowincje Rzymu. Nie można jednak mieć złudzeń: Iwaszkiewicz pisze wfelietonie oOlsztynie, Zielonej Górze czy Wrocławiu, natomiast oSzczecinie milczy. Boniecka miała rację: Szczecin wjakimś sensie zmarginalizowano przez nieudolną politykę wewnętrzną ibrak zainteresowania poza regionem. Centrum vs. peryferie– ta opozycja na długo przylgnęła do pejzażu polskiego Szczecina ido dzisiaj tkwi wkodzie genetycznym miasta.

To dzięki literaturze planowano zmienić oblicze rodzimej kultury na „Kresach Zachodnich”, oswajać wświadomości nowych mieszkańców przyłączone do Polski terytoria, (re)konstruować szczecińską tożsamość. Program „repolonizacji kulturalnej” miał umożliwić zbudowanie wspólnoty funkcjonującej pod sztandarem idei partyjnych– nade wszystko dzięki wprowadzeniu wczyn założeń realizmu socjalistycznego52. Wpewnym zakresie ten plan się udał, choć niezupełnie wtakim kierunku, jakiego mogła oczekiwać władza. Publikowanie utworów literackich, wydawanie czasopism, dziennikarstwo (jako pokrewna pisarstwu artystycznemu dziedzina)– wszystko to złożyło się na trudny do policzenia kapitał społeczny ikulturowy, zktórego pośrednio wynikły rozmaite, właśnie władzy przeciwstawne tendencje, jak doświadczenia emigracyjne czy literatura drugiego obiegu. Wszelkiego typu wydawnictwa podziemne działały wPRL-u wlatach 60. (wtej dekadzie do roku 1968 raczej sporadycznie) i70. („drugi obieg”), najaktywniej w80. (wramach „trzeciego obiegu”), zmieniając nie tylko obraz oficjalnego nurtu wydawniczego, ale stając się częścią ruchu dysydenckiego iczegoś, co można nazwać rodzimym wariantem kontrkultury53.

Innymi słowy: według władzy literatura miała być tubą propagandową– jedni twórcy się temu nakazowi poddawali, inni znim mniej lub bardziej skutecznie walczyli54. Nie znaczy to oczywiście, że cała rzeczywistość literackiego środowiska była zorganizowana wsposób czarno-biały. To dzisiaj mówi się czasami, że PRL był „szary”. Cóż, czytając utwory literackie iprzyglądając się medialnemu zróżnicowaniu lat 60., szukałbym raczej wielu odcieni szarości. Walery Pisarek wpodręcznikuRetoryka dziennikarska, zbierającym doświadczenia, praktyczne przykłady oraz bibliografię poradnikową zawodu dziennikarza prasowego zpunktu widzenia dekady lat 60., stwierdził przekornie: „Dziennikarze iredaktorzy– nie tylko wPolsce– przeceniają poziom wiedzy swoich czytelników, ale też niekiedy nie doceniają ich inteligencji”55.

Ujednolicanie było jednym zwektorów ówczesnej polityki– literatura, wstopniu nie mniejszym niż pozostałe sfery życia społecznego, podlegała założeniom odgórnej homogenizacji. Założenia socrealizmu wysunięto na IV Zjeździe Związku Zawodowego Literatów Polskich (wtedy przemianowanego na ZLP), który odbył się 20–23 stycznia 1949 roku wSzczecinie. Lokalna gazeta potwierdzała wyrazistym nagłówkiem na pierwszej stronie wydania z21 stycznia: „Rola pisarzy. Realizm socjalistyczny metodą literackiego tworzenia”56.

Literaturoznawczyni Danuta Dąbrowska tak pisała otym wydarzeniu: „Szczeciński Zjazd Związku Zawodowego Literatów Polskich […] funkcjonuje zarówno wpotocznej świadomości, jak iwpracach historyków literatury jako symboliczny moment przełomu wliteraturze powojennej Polski. Uważa się, że stanowi początek istnienia doktryny socrealistycznej, która właśnie wreferatach iuchwałach zjazdowych została oficjalnie zadekretowana jako jedyna słuszna, pożądana imożliwa metoda twórcza”57.

Uwagę IV Zjazdowi poświęcił Tomasz Potkaj wksiążce Akwarium. Opowieść oZwiązku Literatów Polskich wPRL-u: „Najważniejszą decyzją podjętą wSzczecinie była zmiana oficjalnej nazwy organizacji ze Związek Zawodowy Literatów Polskich na Związek Literatów Polskich przy jednym głosie sprzeciwu. Na pierwszy rzut oka to drobiazg. Wrzeczywistości– istotna różnica”58. Chodziło oto, żeby upolitycznić działalność środowisk literackich, azsocrealizmu uczynić zarówno estetyczną, jak iświatopoglądową dominantę każdego utworu literackiego, co wyraźnie podkreślił Jerzy Turowicz wlutym 1949 roku na łamach „Tygodnika Powszechnego”, pisząc oprzechodzeniu ZLP na „jasną pozycję ideową”59.

Fot. 4. Wodowanie m/s „K.I. Gałczyński” wStoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego. 27 maja 1964 roku. Na burcie statku widać fragment wiersza Spotkanie wSzczecinie (1947). Zdjęcie ukazuje rozmach uroczystości wodowania: wbiałych koszulach występowali muzycy Filharmonii Szczecińskiej. Recytowano utwory Gałczyńskiego. Wśród tłumnie zgromadzonej widowni znalazły się Natalia iKira Gałczyńskie. Zdjęcie: Zenon Dmochowski. Na podstawie albumu: H. Mąka, Szczecin, Poznań 1969, s.98. Źródło: Biblioteka Pedagogiczna im. Heleny Radlińskiej wSzczecinie.

Zerknijmy do kalendarza: 20 stycznia 1949 roku przypadł wczwartek. Tego samego dnia, po drugiej stronie politycznej rzeczywistości, Harry S. Truman został powtórnie zaprzysiężony na prezydenta USA. Uroczystemu wymiarowi tego wydarzenia towarzyszył fakt, że po raz pierwszy whistorii mediów zaprzysiężenie prezydenckie było transmitowane wtelewizji. To oczywiście historyczny zbieg okoliczności, ale mimo wszystko znaczący: kiedy amerykańska telewizja pokazywała zwycięstwo demokracji, debatującym wSzczecinie literatom nie śniło się, że za jakiś czas na Pomorzu Zachodnim będzie działał ośrodek telewizyjny– szczecińskie studio zaczęło nadawanie lokalnego programu 27 kwietnia 1960 roku.

9.

Nawiążę jeszcze do problematyki periodyzacji. Dekada to istotny sposób porządkowania rzeczywistości społecznej– atakże organizowania myślenia oniej wkategoriach formacyjnych, strukturalnych, politycznych. Wbadaniach nad literaturą zakres dekady pojawia się dość często wformułach podejmowanych tematów, choć zreguły ma znaczenie metodologiczne (wrodzaju: „analiza dotyczy tego atego okresu whistorii literatury”)60. Ten sposób postrzegania dekady przyjmuję także wniniejszym wywodzie– zpowodów, októrych wcześniej wspomniałem. Natomiast chciałbym także wysunąć koncepcję, że dekada stanowi nie tylko przedmiot (służący „do”) porządkowania, ale także może być głównym podmiotem analityczno-interpretacyjnego opracowania utworów literackich, tworzących– wespół zinnymi przekazami medialnymi– swoistą mozaikę kulturową danego miejsca. Jeśli dodać do tego dookreślenie regionalne (tutaj: „szczecińskość”), obraz całości staje się, wmoim przekonaniu, pełniejszy.

Dekada ma przy tym różne, jak sądzę, operatywne znaczenia; można zniej „wyinterpretować” związki zrozmaitymi nurtami rozważań humanistycznych, wtym oczywiście literaturoznawczych.

Przede wszystkim dekada dotyczy badań nad dziełami literackimi powstającymi wdanych momentach historycznych (epokach), okresach, prądach, nurtach, „pokoleniach” (generacjach)– wtym ostatnim znaczeniu krzyżuje się historia literatury przede wszystkim zkrytyką literacką, dla której wyżej wymienione kategorie stanowią punkty odniesienia na mapie literackich kontekstów inawiązań. Jak wskazała Anna Nasiłowska, wartykule z„Tekstów Drugich” pod tytułem Opokoleniach literackich– głos sceptyczny (2016), dyskusja na ten temat toczy się mniej więcej od końca lat 30., czyli momentu ukończenia przez Kazimierza Wykę rozprawy Pokolenia literackie, którą opublikowano dopiero wroku 1977, aż do współczesności XXIwieku, kiedy odżyły tendencje pokoleniowe; ciekawe, że Nasiłowska– krytycznie oceniając pojęcie pokoleniowości wliteraturze– sama wgeście autoretorycznym odwołała się do doświadczenia pokoleniowego, które wjej przypadku osadzone jest wdekadzie lat 70.61

Jednakże dekada kojarzy się nie tylko wertykalnie, ale też horyzontalnie, „przestrzennie”, co powinno odsyłać do tak zwanego zwrotu topograficznego (spatial turn), nurtu whumanistyce ugruntowanego, dającego nowe perspektywy oglądu znaczeń dzieła literackiego. Wśród ważniejszych polskich rozpraw na ten temat trzeba wymienić Geopoetykę. Przestrzeń imiejsce we współczesnych teoriach ipraktykach literackich (2014), wktórej Elżbieta Rybicka przedstawiła metodologię badania literatury przez pryzmat pojęć związanych zprzestrzennością. Istotne dla mnie jest to, że geopoetyka przecina swoje drogi znowym regionalizmem. Autorka (wczęści książki pod tytułem Nowy regionalizm inarracje lokalne) pokazuje między innymi, że współczesny regionalizm to perspektywa odmienna od realizowania polityki kulturalnej regionów wczasach PRL-u czy modernizowania dyskursu regionalistycznego wlatach 90. XXwieku (między innymi za sprawą literatury „małych ojczyzn”); uwagę zwracają natomiast najnowsze warianty regionalizmu, jak bioregionalizm, dający wgląd nie tylko wproblemy społeczne, ale związane ze środowiskiem naturalnym, czy regionalizm komparatystyczny, pozwalający na porównywanie tendencji literackich na danych obszarach. „Paradoksalnie iwprzewrotnym nieco uproszczeniu można rzec, że humanistyka światowa zjej koniunkturami badawczymi dogoniła wreszcie doświadczenia regionalne, nie tylko przecież polskie”62– konstatuje badaczka. Piszę otym więcej wdwóch rozdziałach: Szczecin: poetyka miasta portowego, wnim omawiam także kluczowe zagadnienia zteorii przestrzeni zawarte wksiążce Rybickiej, orazRegionalizm produkcyjny. Dlaczego „geografia ma znaczenie”?, gdzie powyższe problemy– skupione przede wszystkim wbadawczych oraz eseistycznych pracach angielskiej geografki kultury iprzemysłu Doreen Massey– są rozwinięte na tle literatury powstającej wśrodowisku szczecińskim.

Dekada ma nie mniejsze znaczenie dla badań łączących historię iliteraturę, przede wszystkim wjej wariantach faktograficznych/biografistycznych– wprzypadku tego rodzaju refleksji podziały czasowe są istotne ijako punkty odniesienia, istanowią podmiot badawczo-analityczny (jeśli na przykład dotyczą biografii miasta albo twórcy danej dekady, albo grup literackich etc.). Wtym zakresie warto wspomnieć przede wszystkim prace Ewy Domańskiej, włączające do polskiej przestrzeni humanistyki teorie Haydena White’a. WPrzedmowie do Prozy historycznej, antologii tekstów, White stwierdził: „Wistocie, przeszłość podlega literaturze, to znaczy obróbce artystycznej ipoetyckiej, októrej można powiedzieć wiele, tylko nie to, że jest »fikcjonalna« wsensie bycia czymś wyobrażeniowym czy fantastycznym”63. Można jednakże odwrócić odważne wwymowie stwierdzenie amerykańskiego historyka: to literatura podlega przeszłości, podążając jej śladami, budując mosty zteraźniejszością, reorganizując dyskursy różnych pól komunikacyjnych (literatury, polityki, kultury).

Te iinne sposoby rozumienia dekady włączam do rozważań tutaj podejmowanych, przede wszystkim jako część regionalistycznej koncepcji badań nad literaturą szczecińską winteresującym mnie okresie lat 60. XXwieku.

10.

Podzieliłem tę książkę na trzy części. Pierwsza, októrej wspomniałem, nosi tytuł Teorie ire-konstrukcje ima na celu zebranie oraz przedstawienie głównych założeń metodologicznych, którymi się posługuję.

Wodowanie pisałem przede wszystkim jako pracę zzakresu regionalizmu literaturoznawczego iten jej wymiar metodologiczny uważam za kluczowy inajobszerniejszy. Będę jednak dyskutował, choć nie zawsze explicite, zpojęciem historii literatury, pokazując jej inne niż diachroniczny warianty („tematyczny”, „problemowy”, „słownikowy”, „materialny”, „mikrohistoryczny”, „lokalny” etc.)64. Poza tym regionalizm– jako ten nurt literaturoznawstwa, który dzięki zwrotowi przestrzennemu, geopoetyce, „nowemu regionalizmowi”, „nowemu materializmowi” czy wreszcie „regionalizmowi produkcyjnemu” (rozdział: Regionalizm produkcyjny. Dlaczego „geografia ma znaczenie”?) przeżywa swego rodzaju odrodzenie wXXIwieku. Jeszcze „niżej” wmetodologicznej organizacji zajmują miejsce: marynistyka, rekonstruowana przede wszystkim wrozdzialeOpowiadanie imarynistyka (Jerzy Jan Pachlowski), studia miejskie czy „teoria zgiełku”– przywoływane przy okazji różnych interpretacji utworów literackich i(innych) mediów; składają się one na większą całość, którą nazywam „poetyką miasta portowego” (rozdział: Szczecin: poetyka miasta portowego). Nie mniej ważne są dla mnie konteksty kulturowe, postzależnościowe inowohumanistyczne (włącznie zhumanistyką mediów icyfrową), na które także się powołuję.

Druga część (Literatura wSzczecinie– Szczecin wliteraturze) dotyczy twórców szczecińskich zdekady lat 60. To reprezentatywne dla lokalnego środowiska nazwiska, choć nie zawsze wsposób jednoznaczny związane izprzestrzenią, iliteraturą. Ich dobór ma taki klucz: wszyscy mieszkali przynajmniej przez pewien czas womawianym dziesięcioleciu wSzczecinie, omieście pisali imieli swój wkład wdziałalność lokalnych środowisk: literackiego, artystycznego, dziennikarskiego.

Piotr Zaremba, pierwszy prezydent Szczecina po wojnie, był jednak głównie politykiem, architektem iurbanistą, choć publikował bardzo dużo (prac naukowych, monografii, wspomnień); Ryszard Liskowacki, zurodzenia warszawiak, działał nie tylko na obszarze Szczecina, choć dzisiaj ztym miastem jest przede wszystkim kojarzony (jako autor poezji, prozy, dramatu, książek dla dzieci, ale też dziennikarz); Jan Papuga iFranciszek Gil (obaj zmałych wsi) przyjechali na Pomorze Zachodnie zsolidnymi bagażami doświadczeń, aby pisać głównie reportaże prasowe– jeszcze za życia stali się lokalnymi legendami, po 1989 roku pamięć onich uległa częściowemu zatarciu, adzisiaj powoli się onich przypomina; Edward Balcerzan był czasami pomijany wsłownikach iinformatorach tamtego okresu jako twórca szczeciński, obecnie to jedna zważniejszych postaci wpoznańskim ośrodku literaturoznawczym iliterackim– wroku 1964 wydał Pobyt, być może najlepszą „szczecińską” powieść lat 60.; Jerzy Jan Pachlowski, jako marynista, wlatach 60. był rozchwytywany– wXXIwieku, kiedy źródło marynistyki przyschło, wpadł na mielizny czytelniczego zapomnienia; Katarzyna Suchodolska zapisała się whistorii Szczecina jako prozaiczka oraz tłumaczka literatury białoruskiej oraz ukraińskiej, atakże zjidysz (podobnie Balcerzan: to nie tylko pisarz, ale też tłumacz iteoretyk literatury/przekładu); Helena Raszka publikowała od lat 50. dobrze przyjmowane wiersze, między innymi inspirowane doświadczeniami szczecińskimi, wkolejnej dekadzie wydawała swoje najlepiej oceniane zbiory, choć rozgłos przyniosła jej walka zcenzurą wlatach 70.; Erazm Kuźma zkolei nie ogłaszał drukiem ani powieści, ani wierszy, ale jego prace literaturoznawcze oraz teksty eseistyczne, naukowe oraz krytycznoliterackie zlat 60. są trudne do pominięcia ze względu na współtworzenie środowiska humanistycznego, artystycznego, medialnego iedukacyjnego regionu.

Inna jeszcze konstatacja nasuwa się po wstępnym przeglądzie biogramów tych osób: niektóre znich mają rodowód naukowy, akademicki (Balcerzan, Kuźma, Zaremba); niektórzy szkolny idydaktyczny (Suchodolska, Kuźma, Balcerzan); znaczna część była związana zdziennikarstwem ipracowała wredakcjach (przede wszystkim: Liskowacki, Pachlowski, Gil, Papuga, Raszka, Kuźma); zdecydowana większość uprawiała literaturę wotoczeniu innych mediów, przygotowując audycje radiowe, pisząc scenariusze filmów, realizując przedstawienia teatralne, zajmując się sztuką przekładu (Kuźma, Liskowacki, Raszka, Suchodolska, Balcerzan).

Wszyscy– to ich łączy wprzestrzeni bio/bibliograficznej– nie urodzili się wSzczecinie, byli przybyszami zewsząd, „pionierami”, pokoleniem zerowym literatury ikultury tego okresu; mieli tę przewagę nad pisarkami/pisarzami zinnych regionów, że mogli zrobić wliteraturze coś po raz pierwszy, na przykład sławić Szczecin jako polskie miasto albo pisać jego nową historię. Coś jeszcze wydaje się charakterystyczne: wroku 1960 część znich to były osoby bardzo młode, jak najmłodszy wtym gronie Balcerzan (rocznik 1937) lub około 30 roku życia (Liskowacki, Raszka, Pachlowski, Kuźma). Starsi byli: Suchodolska (wroku 1960 czterdziestoletnia), Gil, Papuga iZaremba (ten ostatni najstarszy, rocznik 1910), ale wciąż było to pokolenie co najwyżejwieku średniego. Piszę szerzej na ten temat wrozdzialeMiejsca– biografie– tematy. Lata 60. XXwieku wliteraturze szczecińskiej.

Wczęści trzeciej (Miasto, media, marynistyka) wracam do pewnych zagadnień podejmowanych wcześniej, przede wszystkim wczęści drugiej, ale staram się patrzeć na nie przez pryzmat innych niż literatura przykładów medialnych reprezentacji rzeczywistości lat 60. Informacja wgazetach codziennych, radio, telewizja, fotografie, publicystyka kulturalna iartystyczna, przewodniki turystyczne– to źródło wiedzy na temat tego, jak tworzyła się społeczność miasta, ale także kontekst dla powstających wtedy utworów literackich itworzenia się okołoliterackiej społeczności. Wtriadzie trzech „m” marynistyka stanowi wspomniany leitmotiv, zresztą do dzisiaj wprzestrzeni kultury miejskiej dostrzegalny. To znaczący dla lokalnej architektury fakt: jeden znowszych budynków Szczecina, Morskie Centrum Nauki im. prof. Jerzego Stelmacha, ma kształt kadłuba statku. Czy tego rodzaju instytucja powstałaby winnym regionie Polski? Czy bryła budynku-statku znaczyłaby to samo, wróćmy do tego porównania, wZielonej Górze, Poznaniu, Katowicach, Toruniu, Warszawie albo Krakowie? Wjakim innym miejscu mogłaby stanąć i„przemawiać” dzięki swojej estetyce, jeśli nie nad brzegiem rzeki lub morza?

Szczecin tuż po wojnie miał być miastem morskim nie tylko wzakresie przemysłu stoczniowego czy miejscem zamieszkania rybaków imarynarzy, ale także centrum kultury morskiej/marynarskiej, wktórej żeglowanie, praca wstoczni iuroczyste wodowania statków stanowiły owyjątkowości regionu. Uchwyciły to zdjęcia ifilmy. Pisano otym piosenki. Widać to na kultowych mozaikach zczasów PRL-u, między innymi autorstwa Emanuela Messera iSławomira Lewińskiego (jak mozaika na fasadzie budynku kina Kosmos, wykonana zgruzów zniszczonych podczas wojny okolicznych domów), które powstawały głównie wlatach 60./70. XXwieku. Wiele znich przedstawia obrazy fantastyczne, baśniowe, marynistyczne, czasami jakby wyjęte zopowieści opodróżach do dalekich krain, przywołując na myśl krajobrazy oglądane podczas zwiedzania „orientalnych”, nieznanych lądów. Do dzisiaj są one dostrzegalnym wprzestrzeni miasta walorem estetycznym iatrakcją turystyczną65.

***

Statek „rodzi się”, przepoczwarza, apotem „idzie na wodę”. Reszta to, oprócz trudnej do przecenienia inżynierii, wiedzy technologicznej iumiejętności, duży udział szczęścia. Dlatego marynarze iżeglarze pozdrawiają się powiedzeniami: „Stopy wody pod kilem!” lub „Pomyślnych wiatrów!”. Autorzy/autorki książek mogą chcieć tylko iaż tyle, aby życzono im tego samego.

1 Rolę ibiografie matek chrzestnych omówiono między innymi wksiążce: P. Zieliński, Kotwica wsercu. Rzecz omatkach chrzestnych Polskiej Żeglugi Morskiej, Szczecin 2003. Elżbieta Marszałek, przez wiele lat przewodnicząca Klubu Matek Chrzestnych Polskiej Żeglugi Morskiej, mówi wwywiadzie, który przeprowadził autor książki: „Podczas wodowania rodzi się statek, ale także instytucja, która od tej właśnie chwili zaczyna funkcjonować. Zatem już wchwili narodzin każdy statek otrzymuje swoją instytucję, znaną zimienia inazwiska. To nie armator, który statek eksploatuje inaprawia, awięc– jakby rzec?– dba ojego sprawy bytowe, lecz instytucja, zwana matką chrzestną, dba osprawy ducha” (tamże, s.11).

2 Ciekawe, że ta formuła ma swoje warianty. Można znaleźć taki: „Płyń po morzach ioceanach, rozsławiaj sławę polskiego stoczniowca imarynarza, przynoś chwałę Rzeczypospolitej Polskiej. Nadaje ci imię […]” albo taki: „Płyń po morzach ioceanach, głoś chwałę polskiej bandery, sław imię polskiego marynarza. Nadaję ci imię […]”, albo: „Niech Bóg chroni ten statek ijego załogę od niebezpieczeństw na wszystkich morzach ioceanach, po których będzie pływał. Przynoś chwałę stoczni, która cię zbudowała iwłaścicielowi. Nadaję tobie imię […]”, lub: „Płyń po morzach ioceanach, rozsławiaj imię polskiego stoczniowca ipolskiego marynarza, przynoś chwałę armatorowi […]. Nadaję ci imię […]”. Jak pisze Krystyna Pohl, wszystko zależy między innymi od tego, gdzie idla jakiego armatora statek jest budowany. Por. K. Pohl, Stalowe chrześniaki, „Głos Szczeciński” (gs24.pl), zdn. 19.12.2006, https://gs24.pl/stalowe-chrzesniaki/ar/5244412 [dostęp: 24.01.2023].

3Narodziny statku (1961), reżyseria: J. Łomnicki, scenariusz: J. Łomnicki, zdjęcia: J. Gościk, dźwięk: Z. Wolski, współpraca: A. Dziewicki, F. Łokaj, P. Minkiewicz, kierownictwo produkcji: M. Podolski, Wytwórnia Filmów Dokumentalnych, czas trwania: 09:00, http://www.dokumentcyfrowo.pl/kategorie/praca/narodziny-statku.html [dostęp: 24.01.2023].

4 Wniektórych źródłach internetowych (między innymi na Filmweb.pl) można jednak znaleźć powielaną błędną informację, że film zrealizowano wGdańsku.

5 M. Kozłowski, Narodziny statku– światło, rytm iiluzja, „Dokument Cyfrowo” (dokumentcyfrowo.pl) [dostęp: 15.12.2022].

6 Jak pisze Ewelina Jarosz: „Błękitna humanistyka (humanistyka oceaniczna, nowa morska humanistyka) to stosunkowo nowy iwartko rozwijający się obszar badań, których przedmiotem jest woda. Na wielu płaszczyznach ma nam ona uzmysłowić splot fundamentalnego pozaludzkiego czynnika planetarnego, jakim jest woda, ze wszystkimi obszarami życia”. E. Jarosz, Błękitna humanistyka. Kultura, sztuka iwspólnota, „Przegląd Kulturoznawczy” 2021, nr2 (48), s.VII.

7 Część opowiadań Karola Olgierda Borchardta drukowano wlatach 50. na łamach miesięcznika „Morze”. Tom Znaczy kapitan ukazał się po raz pierwszy wroku 1960 nakładem Wydawnictwa Morskiego; od tamtej pory miał on blisko 30 edycji (wtym wformie audiobooka). Otym, że do dzisiaj jest to lektura „żywa”, świadczy między innymi fakt, że jej adaptację teatralną napisał Paweł Huelle, asztukę wreżyserii Krzysztofa Babickiego wystawił w2021 roku Teatr Miejski wGdyni. Źródło: https://e-teatr.pl/znaczy-kapitan-s25758 [dostęp: 24.01.2023].

8 Na ten temat zob. między innymi: „Szczecińskie promy” po chrzcie, „Kurier Szczeciński” (kurier24.pl), zdn. 20.02.2020, https://24kurier.pl/akcje-kuriera/kurier-morski/szczecinskie-promy-po-chrzcie/ [dostęp: 24.01.2023].

9Przemysł okrętowy wykonał zadania 5-latki(PAP), „Kurier Szczeciński” 1960, nr304 (5108), s.1.

10 J. Łaniewski, Stępką do dołu, „Ekspres Reporterów” 1978, nr8, s.74.

11 Por. P. Kuncewicz, Agonia inadzieja, t. 3:Poezja polska od 1956, Warszawa 1993; tenże, Agonia inadzieja, t. 4:Proza polska od 1956, Warszawa 1995.

12 M. Misiorny, Klub „Piątej Pory Roku”, Warszawa 1987, s.59.

13 L. Janiszewski, Rybacy dalekomorscy. Studium socjologiczne, Poznań 1967, s.172.

14 Por. I.G. Kamiński, Białe wrony, Gdynia 1963. Na stronie 166 czytamy: „Wparę dni po pogrzebie Jacek zaszedł do rodziców. Słuchali radia, aStaszek wkącie czytał »Lorda Jima«.– Chodź, ty zakitolony maturzysto– powiedział do brata.– Chodź, zamustrujemy się”.

15 S. Zabierowski, Conrad wPolsce. Wybrane problemy recepcji krytycznej wlatach 1896–1969, s.219–225 (rozdział: Polska kariera Conrada), Gdańsk 1971. „Odkrycie” polegało na tym, że wpolskich czasopismach literaturoznawczych zaczęły ukazywać się między innymi przekłady tekstów zachodnich badaczy, którzy dużo wcześniej wskazywali na związki dzieł Conrada zkoncepcjami marksistowskimi.

16 J.W. Zamorski, ZMarią przez życie ioceany. Opowieści kapitana Ludomira Mączki, Toronto 2010, s.53–70.

17 M. Cedro (PAP), Socjolog: wIII RP czytamy mniej niż wPRL, bo zmieniła się wizja postępu, zdn. 1.06.2014, https://dzieje.pl/kultura-i-sztuka/socjolog-w-iii-rp-czytamy-mniej-niz-w-prl-bo-zmienila-sie-wizja-postepu [dostęp: 24.01.2023].

18 P. Olechowska, „Głos– Dziennik Pomorza”, [w:]Dzienniki regionalne wPolsce. Stan na koniec grudnia 2013 roku, red. P. Kuca, W. Furman, K. Wolny-Zmorzyński, Rzeszów 2014, s.112. Por. 35 lat Głosu Szczecińskiego: 1947–1982, red. S. Pawłowicz, Szczecin 1982, s.17.

19 I. Socha, Między dwudziestoleciem aPRL-em. Czytelnik wpolskiej refleksji bibliologicznej lat 1946–1960, [w:]Lektury pokoleniowe iponadpokoleniowe. Zzagadnień recepcji, red. I. Socha, A.Łakomy, Katowice 2012, s.178.

20Zob. F. Szymiczek,44 miliony książek w20 tysiącach bibliotek, „Ludzie, Ziemia, Morze” 1963, s.105.

21 C. Czerniawski, Spotkanie autorskie, „7-my Głos Tygodnia”, nr 10 (337), s. 5. Dodatek do „Głosu Szczecińskiego” z dn. 8.03.1964.

22 Zob. R. Liskowacki, Granice pamięci, Poznań 1961. Fragment tego utworu, pod tytułem Wieczór autorski, wydrukowano [w:] „Życie Literackie” 1961, nr5 (471), s.6.

23 Wśród prac historycznych na ten temat można wymienić szkic Błażeja Brzostka Mała stabilizacja Gomułki, wktórym autor, powołując się na dramat Tadeusza Różewicza Świadkowie albo nasza mała stabilizacja (1964), pisze: „Chwiejna równowaga między ulgą zoddalania się naprawdę złych czasów azniecierpliwieniem wywołanym stagnacją iwąskimi perspektywami wydaje się charakterystyczna dla atmosfery społecznej lat 60. Przy czym ulga była doświadczeniem pokoleń dojrzałych, niecierpliwość zaś– młodości, co zarysowało się wyraźnie wkonfliktach między pokoleniami, burzliwych przecież nie tylko wPolsce”. B. Brzostek, Mała stabilizacja Gomułki, [w:]Polski wiek XX, t. 3, red. K. Persak, P. Machcewicz, Warszawa 2010, s.298.

24 Taki punkt widzenia nie musi być regułą. Na przykład Anna Karpińska, ukazując literaturę na tle rozwoju technologicznego od lat 80. XXwieku, oddziela te dwa porządki: literacki imedialny. Por. A. Karpińska, Literatura amedia– wspólne oddziaływanie izależności wświetle badań empirycznych opinii społecznej, „Zeszyty Prasoznawcze” 2015, nr4 (224), s.959–973. Na stronie 963 czytamy: „Jak już wspomniano, innym zwiastunem zmierzchu tradycyjnego obiegu tekstów jest wzrost popularności literatury odtwarzanej na nośnikach elektronicznych– mającej formę e-booków iaudiobooków. Coraz częstsze odchodzenie od literatury prezentowanej wtradycyjnej, papierowej postaci ma zapewne związek zupodobaniem współczesnych odbiorców do elektroniki, ale również zdużą wagą, jaką przywiązują oni do wizualnej strony dzieła”. Literatura, wtakim ujęciu, to zjawisko odmienne od przykładowych urządzeń technologicznych. Na tym samym poziomie, co na przykład audiobook, należałoby chyba postrzegać papierową książkę (medium wznaczeniu: przedmiotu, urządzenia, przekaźnika).

25 Zob. A. Szydłowska, „Meblościanka”, Bogusława iCzesław Kowalscy, https://culture.pl/pl/dzielo/mebloscianka-boguslawa-i-czeslaw-kowalscy [dostęp: 25.01.2023]. Autorka pisze: „Meble segmentowe projektowano wPRL już od lat 50., lecz przełomowy okazał się konkurs na projekty mebli do małych mieszkań zorganizowany w1961 roku przez Związek Polskich Artystów Plastyków iZjednoczenie Przemysłu Meblarskiego zakończony wystawą podczas 17. Międzynarodowych Targów Poznańskich. Wyróżnione wtym konkursie meble Kowalskich, atakże inne rozwiązania dla małych mieszkań, warszawiacy mogli podziwiać wotwartym w1963 r. pawilonie meblowym na ul. Przeskok”.

26 J. Gunther, Inside Europe Today, New York 1961, s.331.

27 Tamże, s.332. Gunther pisze oGomułce z„podziwem”: „[…] he has always been professorial in manners, aloof, and angular, with apeculiar spry pepperiness. He almost never receives outsiders. He has afanatically disciplined, one-track mind”.

28 A. Giddens, Europa wepoce globalnej, przeł. M. Klimowicz, M. Habura, Warszawa 2009, s.237 (oryg. wyd. 2007).

29 M. Berman, „Wszystko, co stałe, rozpływa się wpowietrzu”. Rzecz odoświadczeniu nowoczesności, przeł. M. Szuster, wstęp A. Bielik-Robson, Kraków 2006, s.423–424 (oryg. wyd. 1982).

30 Nie jest zapewne przypadkiem, że dzieło dla tych czasów przełomowe, które Gianni Vattimo uważa za najważniejsze wfilozofii XXwieku, toWahrheit und Methode. Grundzüge einer philosophischen Hermeneutik Hansa-Georga Gadamera– książka wydana wroku 1960 (polska pierwsza edycja: H.-G. Gadamer, Prawda imetoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. B. Baran, Kraków 1993). Mogłaby ona uchodzić za swoisty początek końca nowoczesności, przejaw przemiany estetycznego wetyczne, dowód przeobrażenia historyczności sztuki wjej „polityczność”. Vattimo stwierdza zatem: „Celem Gadamerowskiej krytyki świadomości estetycznej było wykazanie historycznie znaczącego charakteru doświadczenia estetycznego wsposób, który wydawał się prowadzić do zredukowania doświadczenia estetycznego do wymiaru doświadczenia historycznego”. Por. G. Vattimo, Koniec nowoczesności, przeł. M. Surma-Gawłowska, wstęp A. Zawadzki, Kraków 2006, s.103–104 (rozdział: Hermeneutyka inihilizm).

31 Polska edycja tej książki: J. Savage, 1966. Rok, wktórym eksplodowała dekada, przeł. M. Denderski, Warszawa 2019.

32 Por. R. Podraza, Helena Majdaniec. Jutro będzie dobry dzień, Warszawa 2015.

33 M. Karewicz, Big Beat, tekst: M. Jacobson, wybór zdjęć: M.R. Makowski, Kraków 2014.

34 Jak pisze Ewa Toniak: „Być może wpoodwilżowej Polsce, inaczej niż na Zachodzie Europy, wświecie kapitalistycznej kultury spektaklu, założenie maski zachodniej gwiazdy filmowej: fryzury à la Brigitte Bardot ilamparciej sukni oraz innych ubraniowych akcesoriów, niedostępnych wpaństwowych sklepach wsiermiężnych latach 50., stało się dla kobiet-artystek jedną ze strategii oporu?”. Jestem artystką, we wszystkim, co niepotrzebne. Kobiety isztuka około 1960, red. E.Toniak, Warszawa 2010, s.9.

35 Por. D. Wyszogrodzki, Satysfakcja. Historia zespołu The Rolling Stones, Łódź 1989.

36 A. Applebaum, Za żelazną kurtyną. Ujarzmienie Europy Wschodniej 1944–1956, przeł. B. Gadomska, Warszawa 2013, s.32.

37 Obiografiach pisarzy, poetów iaktorów opowiada między innymi książka: S. Koper, Skandaliści PRL, Warszawa 2014. Na stronach 12–13 historyk pisze: „[…] pod względem liczby talentów artystycznych była to– chociaż faktycznie szara iuboga– najbogatsza epoka wdziejach naszego kraju. Ale nawet iszarość ma jednak swoje odcienie…”.

38 Autorka pisze wpodsumowaniu książki: „Jedno przecież można powiedzieć zwzględną pewnością. Zachodzące procesy, niezależnie od ich rytmu iciągłości, wskazują na to, że wpoważnym stopniu ugruntował się już proces przekształcania społeczeństwa polskiego zwiejskiego wmiejskie– proces zlepszym lub gorszym skutkiem ciągnący się przez ostatnie stulecie”. M. Szpakowska, Chcieć imieć. Samowiedza obyczajowa wPolsce czasu przemian, Warszawa 2003, s.272.

39 P. Graczyk, Polski eidos narodowy anno 1964, [w:]PRL bez uprzedzeń, red. J. Majmurek, P.Szumlewicz, Warszawa 2010, s.112.

40 Tamże, s.114–115.

41 Tamże, s.130–136.

42 Jak wskazuje Kinga Siewior: „Termin Ziemie Odzyskane pojawił się po raz pierwszy w1938