Terapeutyczna moc nerwu błędnego.Praca z ciałem oparta na teorii poliwagalnej - Rosenberg Stanley - ebook

Terapeutyczna moc nerwu błędnego.Praca z ciałem oparta na teorii poliwagalnej ebook

Rosenberg Stanley

3,4
46,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Praktyczny przewodnik dla psycho- i fizjoterapeutów oraz osób zmagających się z przewlekłym stresem i depresją

Stanley Rosenberg, specjalista w zakresie terapii czaszkowo-krzyżowej z ponadtrzydziestoletnim doświadczeniem, przekonuje, że stany  psychiczny i emocjonalny człowieka zależą przede wszystkim od prawidłowego działania nerwu błędnego. Opierając się na teorii poliwagalnej, autor udowadnia, że liczne powszechnie występujące problemy psychiczne i fizyczne – od lęku przez depresję po migreny i ból pleców – świadczą o nieprawidłowym funkcjonowaniu tego nerwu.

Terapeutyczna moc nerwu błędnego zawiera proste ćwiczenia do samodzielnego wykonywania, które umożliwiają regulację działania nerwu błędnego w celu osiągnięcia stanu głębokiego odprężenia, poprawy jakości snu i regeneracji po urazie lub traumie. Proponowane przez autora metody pracy z ciałem można również z powodzeniem stosować w terapii zaburzeń ze spektrum autyzmu. Rosenberg pokazuje, jak dobre funkcjonowanie autonomicznego układu nerwowego pozwala uzyskać wewnętrzny spokój i równowagę oraz pozytywnie wpływa na relacje z innymi.

Nerw błędny jest nerwem czaszkowym łączącym obszary pnia mózgu z kilkoma narządami wewnętrznymi. Twórca teorii poliwagalnej, Stephen W. Porges, udowadnia, że funkcjonowanie tego nerwu ma ogromny wpływ na ludzką psychikę. Autor niniejszej książki wykorzystuje teorię poliwagalną w fizjoterapii, a zaproponowane przez niego techniki znajdują zastosowanie w zaburzeniach lękowych, terapii traumy i depresji oraz pracy z osobami z zaburzeniami ze spektrum autyzmu.

Stanley Rosenberg, specjalista w zakresie terapii czaszkowo-krzyżowej z ponadtrzydziestoletnim doświadczeniem. Przez wiele lat uczył się  pod kierunkiem Alaina Gehina, odbywał szkolenia w Instytucie Upledgera, uczestniczył w kursach prowadzonych przez Giorgię Milne, badał zastosowania terapii czaszkowo-krzyżowej w pracy z dziećmi wraz z Benjaminem Shieldem oraz uczestniczył w kursach osteopatii prowadzonych przez Jeana-Pierre’a Barrala. Przez wiele lat prowadził w Danii szkołę, w której uczył integracji strukturalnej, masażu powięziowego, masażu blizn, biomechanicznej terapii czaszkowo-krzyżowej, masażu wisceralnego i biotensegracji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 360

Oceny
3,4 (5 ocen)
2
0
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa doktora Stephena W. Porgesa

Poznałem Stanleya w 2002 roku w Baltimore, gdzie występowałem na Konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychoterapii Ciała. Wieczorem w dniu poprzedzającym moją prelekcję dostałem wiadomość od Jima Oschmana, który pytał, czy może przyjść razem ze Stanleyem. Wyjaśnił, że na pewno chętnie go poznam i dowiem się czegoś o jego pracy. Po moim wystąpieniu Stanley opowiedział o swoim celu, czyli opracowaniu obiektywnych wskaźników, takich jak zmienność rytmu zatokowego, które mogłyby zostać wykorzystane w badaniach potwierdzających rezultaty jego pracy klinicznej.

Zainteresowało mnie to i chciałem dowiedzieć się więcej o jego pracy i podejściu oraz o tym, dlaczego zajmował się pomiarem aktywności nerwu błędnego. Wspomniałem, że cierpię na kręgozmyk, czyli przemieszczenie kręgu w przód w stosunku do kości znajdującej się pod nim. Odpowiedział beztrosko: – Mogę to naprawić.

Zapytałem, ile jego zdaniem potrzebowałby na to czasu. Powiedział, że od dziesięciu do piętnastu sekund! Próbowałem wtedy zrozumieć, co takiego mógłby zrobić w ciągu dziesięciu czy piętnastu sekund. Uwzględniając jego znajomość rolfingu i technik czaszkowo-krzyżowych, założyłem, że terapia będzie wymagała kilku sesji. Po moich doświadczeniach z ortopedą byłem ciekaw, czy terapia somatyczna może przynieść jakieś skutki. Sugestia, że moja rehabilitacja mogłaby potrwać zaledwie kilka sekund, zupełnie nie mieściła mi się w głowie.

Moje schorzenie wynikało z przesunięcia dysku między kręgami lędźwiowymi i krzyżowymi, w dolnej części kręgosłupa. Przemieszczenie powodowało ból pleców, a pogarszająca się sytuacja w końcu sprawiłaby, że konieczny byłby zabieg chirurgiczny. Diagnozę postawił chirurg ortopeda, który wzbudził we mnie lęk przed operacją, żeby zmotywować mnie do postępów w fizjoterapii. Następnie udałem się do lekarza medycyny sportowej, który kazał mi nosić gorset ortopedyczny ograniczający zakres ruchu. Od licznych specjalistów otrzymywałem sprzeczne instrukcje. Lekarze zachęcali mnie do unieruchomienia dolnej części pleców, a fizjoterapeuci – do ruchu i pracy nad gibkością. Kiedy spotkałem Stanleya, nie miałem jasnej informacji, co robić, żeby osłabić objawy i uniknąć operacji.

Z radością przystałem na wielkoduszną propozycję Stanleya, który powiedział, że może to „naprawić”. Kazał mi przyklęknąć i oprzeć się na rękach, a potem rozluźnić się i utrzymywać kręgosłup w miarę prosto. Następnie poruszył tkankę nad kręgami, które się przesunęły, kierując palce obu rąk w przeciwnych kierunkach. Kiedy to zrobił, kręgi od razu bez trudu wskoczyły na właściwe miejsca. Od piętnastu lat stosuję tę technikę, lekko zmodyfikowaną, żeby chronić się przed bólem.

Z miejsca domyśliłem się, co robił Stanley. Fizyczna manipulacja, która delikatnie poruszała górnymi warstwami tkanki, skłaniała ciało do rozluźnienia się. Wystarczyło to do zreorganizowania układu mięśni podtrzymujących kręgosłup, dzięki czemu kręgi łagodnie wskoczyły na swoje miejsce. Stanley wysyłał zatem układowi nerwowo-mięśniowemu sygnał bezpieczeństwa, który umożliwił temu układowi natychmiastowe przejście z obronnego stanu skurczu stanowiącego próbę ochrony dolnej części kręgosłupa do stanu bezpieczeństwa, w którym delikatny dotyk pozwolił układowi wrócić do naturalnej pozycji.

Metoda Stanleya potwierdziła, że metafora bezpieczeństwa jest wyraźnie dostrzegalna w całym ciele, a nie tylko w systemie zaangażowania społecznego za pośrednictwem mięśni twarzy i głowy albo w organach wewnętrznych za pośrednictwem dróg nerwowych wagalnych brzusznych. We wszystkich aspektach ludzkiej anatomii bezpieczeństwo wyraża się przez regulację w dół i konieczność obrony. Kiedy sytuacja jest bezpieczna, struktury mogą dostroić się do wspierania zdrowia, wzrostu i regeneracji. Pod względem funkcjonalnym praca Stanleya opiera się na założeniu, że gdy układ nerwowy jest w stanie bezpieczeństwa, pojawia się gotowość na dotyk, który może zostać wykorzystany do ułożenia struktur ciała i optymalizacji działania autonomicznego układu nerwowego.

Nasze pierwsze spotkanie pozwoliło mi uchwycić sedno geniuszu Stanleya. Dostrzegłem w nim głębokie pragnienie łagodzenia bólu i cierpienia. Obserwowałem jego pełne współczucia podejście, które sprzyja poczuciu bezpieczeństwa dzięki łagodnej koregulacji. Zauważyłem także, że intuicyjnie rozumie działanie zintegrowanych układów organizmu.

Jesteśmy ze Stanleyem dobrymi znajomymi od piętnastu lat. Podczas wielu spotkań rozmawialiśmy o tym, jak jego manipulacje zmieniają stan autonomicznego układu nerwowego, tak żeby sprzyjał zdrowiu, wzrostowi i regeneracji. Niniejsza książka świadczy o tym, że błyskotliwie połączył zalety teorii poliwagalnej z walorami terapii czaszkowo-krzyżowej i innych terapii somatycznych. Aby to osiągnąć, umiejętnie wydzielił podstawową zasadę teorii poliwagalnej: w stanie bezpieczeństwa struktury ciała stają się podatne na dotyk i manipulację.

Zgodnie z teorią poliwagalną organizm – w tym także układ nerwowy odpowiadający za mięśnie szkieletowe – w stanie bezpieczeństwa działa inaczej. Autonomicznym układem nerwowym kierują wtedy drogi nerwowe wagalne brzuszne. W stanie tym zahamowane są obronne reakcje autonomicznego układu nerwowego, a ciało jest podatne nie tylko na zachowania z zakresu zaangażowania społecznego, takie jak prozodia wokalizacji i mimika, lecz także na dotyk. U podstaw klinicznego sukcesu Stanleya leży jego zdolność nawiązywania relacji z pacjentem i koregulacji za sprawą interakcji między systemami zaangażowania społecznego pacjenta oraz wysyłania sygnałów wzbudzających zaufanie i wyzwalających pozytywne działanie obwodu wagalnego brzusznego wprowadzającego stan bezpieczeństwa w całych organizmie.

Stanley nie jest typowym terapeutą wyszkolonym w jednej dziedzinie. Jego wykształcenie jest interdyscyplinarne, a jego podejście ma w sobie więcej z postawy uzdrowiciela. Uzdrowiciele umożliwiają organizmowi samoleczenie i taką też rolę odgrywa Stanley. Koreguluje swoich pacjentów, umożliwiając im leczenie się dzięki mechanizmom samego organizmu. Jego zainteresowanie teorią poliwagalną wynika z założenia, że kiedy struktury organizmu znajdują się w stanie bezpieczeństwa, ciało może leczyć się samo.

Terapeutyczna moc nerwu błędnego… to wyraz osobistego przekonania Stanleya o tym, jak ważną rolę odgrywają drogi wagalne w procesie uzdrawiania: uspokajają organizm i czynią go podatnym na dotyk. Dzięki intuicyjnemu zrozumieniu tego złożonego procesu Stanley wypracował system zabiegów, które sprzyjają poczuciu bezpieczeństwa i pozwalają ciału ponownie dostroić układ nerwowy, a co za tym idzie, zoptymalizować zachowanie, zdrowie psychiczne i homeostazę fizjologiczną.

Jako naukowiec nie doświadczam świata terapeuty. Jako terapeuta Stanley nie doświadcza świata tak jak naukowiec. Stanley ma jednak ogromny dar: umiejętność dyskretnego czerpania informacji naukowych i wykorzystywania ich w terapii w intuicyjny, pomysłowy i skuteczny sposób. Wkład wnoszony przez Stanleya dzięki jego kreatywnemu podejściu do terapii jest wyjątkowy w skomplikowanym świecie służby zdrowia. Na szczęście jego przejmujące obserwacje, metafory i modele terapeutyczne zostały zgromadzone i przystępnie przekazane w Terapeutycznej mocy nerwu błędnego…

dr Stephen W. Porges,

Distinguished University Scientist, Kinsey Institute,

Indiana University, profesor psychiatrii,

University of North Carolina

Przedmowa doktora Benjamina Shielda

Zdarzają się w historii takie chwile, kiedy wielkie potrzeby są zaspokajane przez równy im geniusz. Mamy to szczęście, że znajdujemy się właśnie w jednym z tych momentów. Terapeutyczna moc nerwu błędnego… Stanleya Rosenberga dostarcza czytelnikowi narzędzi do poruszania się w problematyce najbardziej skomplikowanych schorzeń i ich leczenia.

Na podstawie gromadzonego niemal przez pół wieku doświadczenia klinicznego, szkoleń i wykładów Stanley przedstawia zupełnie nową koncepcję. Terapeutyczna moc nerwu błędnego… podaje informacje o genezie chorób fizycznych i emocjonalnych, o powodach, dla których leczenie konwencjonalnymi metodami tak często nie przynosi rezultatów, oraz o skutecznych sposobach radzenia sobie z tymi problemami.

Nasze samopoczucie zależy od właściwego funkcjonowania i możliwości adaptacyjnych układu nerwowego. Istotny dla adaptacji, zwłaszcza wobec stresu, jest nerw błędny. Ten nerw czaszkowy zintegrowany jest z całą naszą strukturą fizyczną i neurologiczną. Nerw błędny znajduje się w centrum wszystkich aspektów życia. Umożliwia nam głębokie odprężenie, a także natychmiastową reakcję w sytuacji zagrożenia życia. W przypadku wielu zaburzeń może być zarówno przyczyną, jak i rozwiązaniem. Co więcej, pozwala nam także tworzyć głębokie, osobiste więzi z innymi oraz z naszym środowiskiem.

To dla mnie zaszczyt, że znam Stanleya od ponad trzydziestu pięciu lat. Studiowałem z nim, uczyłem się od niego, a także sam wykładałem w Instytucie Rosenberga. Nie znam żadnego praktyka, który miałby lepsze kwalifikacje do zebrania wszystkich podstawowych elementów przedstawionych w niniejszej książce.

Terapeutyczna moc nerwu błędnego… odkrywa sekrety chronicznych schorzeń. Opublikowano wiele książek wyjaśniających, na czym polegają te choroby, ale żadna nie opisuje tak dogłębnie, dlaczego i jak rozwijają się te zaburzenia.

Publikacja tajest pozycją obowiązkową nie tylko dla terapeutów, lecz także dla osób zmagających się z chorobami i zwykłych czytelników, którzy chcą się dowiedzieć więcej o samych sobie i o innych. Mamy wobec Stanleya Rosenberga ogromny dług wdzięczności za to, że z kilku dziesięcioleci obserwacji stworzył tak fascynujące i niezapomniane dzieło.

dr Benjamin Shield,

autor „Healers on Healing, For the Love of God”,

„Podręcznika dla duszy” oraz „Handbook for the Heart”

Podziękowania

Dziękuję Stephenowi Porgesowi, który sformułował teorię poliwagalną – jego wykłady i teksty otworzyły przede mną świat zrozumienia i pozwoliły mi pomagać ludziom w mojej klinice oraz uczyć innych lekarzy. Jest moim przyjacielem od ponad dziesięciu lat, stał się także inspiracją do opracowania i napisania niniejszej książki. Zapoznał się z wczesną wersją roboczą rękopisu i pomógł w wyjaśnieniu istotnych kwestii.

Jestem wdzięczny Alainowi Gehinowi, od ponad dwudziestu pięciu lat mojemu przyjacielowi, mentorowi oraz głównemu nauczycielowi osteopatii i terapii czaszkowo-krzyżowej. Pragnę podziękować także profesor Pat Coughlin z Geisinger Commonwealth School of Medicine (poprzednio Commonwealth Medical College), mojej głównej nauczycielce anatomii i fizjologii. Pomogła mi w redagowaniu odniesień anatomicznych pojawiających się w niniejszej książce. Linda Thorborg była dla mnie inspiracją do rozwijania wielu aspektów moich praktycznych metod oraz prowadziła wraz ze mną kursy właściwego oddychania.

Słowa podziękowania kieruję do redaktorki Kathy Glass, która przekształciła moje notatki w niniejszą książkę. Od trzydziestu pięciu lat mieszkam w Danii i mówię po duńsku – ucierpiał na tym nieco mój angielski, zwłaszcza język pisany. Patrząc z perspektywy czasu, widzę, że Kathy podjęła się niemal niemożliwego i pomogła mi wyartykułować moje myśli – co więcej, dokonała tego w pięknym stylu. W redakcji pierwszych wersji książki pomogli mi także Benjamin Shield oraz Jacqueline Lapidus.

Wyrazy wdzięczności należą się też Mary Buckley, Erin Wiegand i Ninie Pick, redaktorkom z North Atlantic Books, które pomogły nadać mojej książce ostateczny kształt.

Dziękuję niektórym z moich innych nauczycieli: Jimowi Oschmanowi, który napisał książkę Medycyna energii, Tomowi Myersowi, autorowi książki Anatomy Trains; moim czterem nauczycielom tai chi i chi gung: Johnowi Chungowi Li, Edowi Youngowi, profesorowi Chengowi Man-Ch’ingowi oraz Hansowi Finne; mojemu nauczycielowi uważności i medytacji Vipassana, Josephowi Goldsteinowi; moim nauczycielom rolfingu: Peterowi Melchiorowi, Peterowi Schwindowi, Michaelowi Salvesonowi i Louisowi Schultzowi, a także Timothy’emu Dunphy, Ann Parks i pozostałym nauczycielom, którzy uczyli mnie leczenia, masażu oraz innych terapii ciała.

Dziękuję również moim współpracownikom z Instytutu Stanleya Rosenberga oraz wszystkim moim studentom, pacjentom i przyjaciołom, zwłaszcza Irze Brind, Benjaminowi Shieldowi, Anne i Philipowi Neess, Lise Pagh, Charlotte Soe, Mohammedowi Al Mallah, Gordonowi Enevoldsonowi, DeeDee Schmidt Peteresen, Trine Rosenberg i Donnie Smith. Dziękuję Filipowi Rankenbergowi oraz pozostałym współpracownikom w Manuvision.

Zwracam się także ze słowami wdzięczności do Sri Sri Ravi Shankara za jego zainteresowanie naszą formą terapii czaszkowo-krzyżowej i wsparcie przez te wszystkie lata.

Dziękuję moim dzieciom, Annatrine, Erikowi i Tau, moim wnukom, mojej matce i mojemu ojcu; a także braciom, Jackowi, Allenowi i Arnoldowi.

Wstęp

Nazywam się Stanley Rosenberg, mieszkam w Danii, zajmuję się terapią ciała, z pochodzenia jestem Amerykaninem. W niniejszej książce proponuję nowe podejście do leczenia oparte na doświadczeniach, które zebrałem w pracy w kontekście zupełnie nowego spojrzenia na funkcjonowanie autonomicznego układu nerwowego – teorii poliwagalnej, stworzonej przez doktora Stephena Porgesa.

Autonomiczny układ nerwowy nie tylko reguluje działanie organów wewnętrznych (żołądka, płuc, serca, wątroby i tak dalej), lecz jest także ściśle powiązany ze stanem emocjonalnym, który bezpośrednio wpływa na nasze zachowanie. Prawidłowe działanie autonomicznego układu nerwowego jest zatem istotne dla dobrego samopoczucia i zdrowia, zarówno emocjonalnego, jak i psychicznego. Teoria poliwagalna doktora Porgesa pozwoliła mi osiągnąć pozytywne rezultaty w pracy z szeroką gamą schorzeń, takich jak między innymi przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), migrenowe bóle głowy i autyzm.

Zajmuję się różnymi rodzajami terapii ciała od ponad czterdziestu pięciu lat. Nic nie zapowiadało takiej ścieżki kariery, kiedy w 1962 roku ukończyłem Swarthmore College po studiach z rozszerzonym programem literatury angielskiej, filozofii i historii. Kiedy przyjeżdżam na spotkania absolwentów, okazuje się, że większość moich przyjaciół pracuje jako wykładowcy, lekarze, prawnicy, psychologowie lub wykonuje inne wolne zawody. Jestem jedynym terapeutą pośród dwustu pięćdziesięciu studentów z mojej grupy.

Za kulisami: filozofia gry aktorskiej

Podczas studiów w Swarthmore zainteresowałem się teatrem, szczególnie japońskim. Doprowadziło mnie to do studiów magisterskich na Uniwersytecie Hawajskim, gdzie wystawialiśmy sztuki z Japonii, Chin, Indii i Tajlandii. Po dwóch latach opuściłem piaszczyste plaże Honolulu i wraz z innymi pełnymi nadziei młodymi entuzjastami teatru przeniosłem się na głośne, brudne i zatłoczone ulice Lower East Side na Manhattanie.

Od czasu do czasu pomagałem Ellen Stewart, producent z La MaMa, słynnego teatru off-off-Broadway, w którym początkujący aktorzy i reżyserzy wystawiają nowe sztuki pisane przez obiecujących, lecz jeszcze nieodkrytych dramaturgów. Nie wiem, czy to sprawka losu, fartu czy też mojej zdolności znajdowania ludzi, z którymi warto pracować, ale miałem to szczęście, że Ellen wzięła mnie pod swoje skrzydła. W czasie europejskiego tournée z małą trupą teatralną Ellen nalegała, bym odwiedził Odin Teatret, niewielki duński teatr eksperymentalny.

Dzięki jej rekomendacji zostałem asystentem dyrektora Odin Teatret, Eugenio Barby. Barba chciał, żeby aktorzy tworzyli coś nowego w każdym, nawet najdrobniejszym elemencie swojej gry. Pewnego razu przez dwa dni ćwiczył z nimi jedną krótką scenę – próbowali różnego ustawienia, ekspresyjnych ruchów ciała i nietypowych sposobów ekspresji dźwiękowej – która po ukończeniu i włączeniu do sztuki trwała zaledwie dziewięćdziesiąt sekund.

Barba przez trzy lata uczył się jako asystent reżysera w polskim teatrze kierowanym przez Jerzego Grotowskiego, który w tamtym czasie słynął z tworzenia jednych z najbardziej ekscytujących inscenizacji na świecie. Grotowski był zarówno innowacyjnym reżyserem teatralnym, jak i teoretykiem zajmującym się połączeniami procesów umysłowych, fizycznych i emocjonalnych. Jego aktorzy pracowali nad poznawaniem fizycznych i emocjonalnych aspektów skrajnych przeżyć swoich postaci. Wchodziliw świat sytuujący się wpół drogi między rzeczywistością a fantazją, odkrywali podobne do snu stany wywoływane przez traumatyczne przeżycia.

Po trzech latach pracy jako asystent Grotowskiego Barba spędził także rok w Indiach, gdzie badał klasyczny teatr tańca kathakali, wykorzystujący niezwykłe formy ekspresji stylistycznej: maski, kostiumy, makijaż, często także pantomimę. Tancerze kathakali poddawani są wyczerpującemu szkoleniu, aby osiągnąć wysoki poziom elastyczności i kontroli mięśni, konieczny do wykonywania odpowiednich ruchów i kroków. W zmaganiu się z tymi wyzwaniami i uzyskiwaniu odpowiedniej gibkości pomagają im sesje masażu.

Wszystkie te doświadczenia miały wpływ na Barbę i Odin Teatret. Ćwiczenia gry aktorskiej, w których brałem tam udział, czerpały inspirację z pracy Grotowskiego i obejmowały akrobatykę, jogę i swobodną improwizację ruchową. Zostałem w teatrze Barby na cały rok, brałem udział w codziennych ćwiczeniach ekspresji dźwiękowej, ruchowej i emocjonalnej.

W swoim eseju Ku teatrowi ubogiemu Grotowski napisał: „Istota tej metody leży w tym, że nie próbuje ona uczyć aktora określonych sprawności czy też umożliwiać mu zbudowanie tak zwanego «arsenału środków». Nie jest to droga dedukcyjna, sumująca umiejętności”1. Kontakt z tą filozofią w Odin Teatret ukształtował moje podejście do wszystkiego, czym zajmowałem się później w moim życiu, łącznie z nauką i odkrywaniem terapii ciała.

Na przykład w trakcie ćwiczenia głosu nie śpiewaliśmy utworów do muzyki i tekstów napisanych przez kogoś innego. Nie próbowaliśmy naśladować czegoś, co słyszeliśmy u innych, ale staraliśmy się odkrywać świat dźwięków, które tworzyliśmy we własnej wyobraźni – dźwięków, jakich nigdy od nikogo nie słyszeliśmy. Zanim poczułem, że wydałem dokładnie taki dźwięk, jaki sobie wyobraziłem, mogły minąć godziny, dni, nawet tydzień; nikt poza mną nie mógł ocenić, czy udało mi się wydać „właściwy” dźwięk, czy nie. Kiedy już raz tego dokonałem, nigdy nie powtarzałem danego odgłosu. Przechodziłem do następnego dźwięku, jaki pojawił się w mojej wyobraźni, i pracowałem nad jego wyemitowaniem.

Taka sama postawa pojawiła się w moim podejściu do pracy z ciałem. Alain Gehin, mój mentor i pierwszy nauczyciel terapii czaszkowo-krzyżowej oraz technik osteopatycznych, powiedział kiedyś coś, co bardzo przypominało nauki z Odin Teatret: „Uczysz się technik, żeby zrozumieć zasady. Kiedy zrozumiesz zasady, stworzysz swoje własne techniki”. Nieustannie zwracał też uwagę na jedną z reguł: „Sprawdzaj, lecz, a potem znów sprawdzaj”.

Tai chi

W mojej pracy z aktorami w naturalny sposób pojawiła się terapia ciała. Jako nauczyciel i reżyser wypychałem aktorów poza ich strefę komfortu i poza zwyczajne ograniczenia ich ekspresji ruchowej i dźwiękowej. Zajmowaliśmy się na przykład pantomimą i akrobacją. Po drodze natrafiłem na krótką książkę o masażu shiatsu i włączyłem go do szkolenia, żeby pomóc ciału lepiej się poruszać.

Kiedy odkrywałem świat teatru eksperymentalnego w Nowym Jorku, uczyłem się także tai chi od Eda Younga, ucznia i tłumacza profesora Chenga Man-Ch’inga, jednego z wielkich mistrzów tai chi dwudziestego wieku. Nic nie dorównuje tai chi pod względem ilości gromadzonej wiedzy o naturalnym sposobie poruszania się ciała. Codzienne ćwiczenie postaw tai chi to kung-fu poznawania samego siebie; przypomina metody głębokiej medytacji obecne w innych tradycjach.

Ruchy w tai chi są ciągłe, narastające i „miękkie” w porównaniu z „twardymi” stylami samoobrony, takimi jak karate, gdzie ruchy wykonuje się w linii prostej, szybko, z określonymi punktami początkowymi i końcowymi. Celem tai chi jako sztuki walki nie jest bycie silniejszym ani szybszym niż przeciwnik, ale wykorzystanie świadomości własnego ciała, jego gibkości i zmysłu kinestetycznego do wykrycia napięcia u oponenta – tak żeby „pomóc”mu wykorzystać jego własną siłę przeciwko niemu.

Ideał tai chi to wykorzystanie „siły stu gramów do odparcia pół tony”. Koncepcja ta stała się nieodłącznym elementem mojej terapii ciała. Niektórzy ludzie zajmujący się masażem i terapią ciała, chcąc dotrzeć głębiej, mocno naciskają na ciało pacjenta. Ja z kolei staram się odnaleźć dokładne centrum napięcia i dokładny kąt, pod jakim powinienem nacisnąć, żeby zwiększyć napięcie, a następnie wykorzystuję minimum siły konieczne do rozluźnienia ciała. Często używam siły nacisku nie większej niż kilka gramów.

Rolfing i inne inspiracje

Po pięciu latach wróciłem z Nowego Jorku do Danii i przez rok uczyłem gry aktorskiej w Państwowej Szkole Teatralnej. Wybicie się w duńskim świecie teatru jako obcokrajowiec bez żadnych znajomości było trudniejsze, niż myślałem. Postanowiłem więc zrezygnować z teatru i utrzymywać się z nauki tai chi i sesji terapii ciała.

W Danii cały czas słyszałem o rolfingu, terapii manualnej opracowanej przez Idę Rolf2. W tamtym czasie podejście to uważane było za wzór terapii ciała. (Rolfing to forma „integracji strukturalnej” – masażu tkanki łącznej, którego celem jest pomoc pacjentowi w utrzymywaniu lepszej postawy ciała, łatwiejszym oddychaniu i poruszaniu się).

Podczas moich dyskusji z Siegfriedem Libichem, niemieckim rolferem, pojawiła się koncepcja pracy motywowanej wewnętrzną intencją, tak jak to odbywało się podczas ćwiczeń głosu w Odin Teatret. Kiedy mój rozmówca wspomniał, że „praca z intencją” to ważny aspekt nauk Idy Rolf, postanowiłem umówić się z nim na dziesięć sesji rolfingu. Spotkania te wywarły na mnie tak głęboki wpływ, że sam też postanowiłem nauczyć się tych metod. Zostałem jednym z trzech pierwszych rolferów w Danii. Zajmuję się tą formą terapii ciała już od ponad trzydziestu lat.

W teatrze aktorzy przejmują napięcie psychiczne swoich postaci, natomiast w rolfingu pracujemy nad uwolnieniem naszych pacjentów od typowych aspektów fizycznych i charakterystycznych wzorców emocjonalnych, które ich ograniczają, zmniejszają ich swobodę ruchu oraz wywołują ból i dyskomfort. Główny nacisk kładzie się na zrównoważenie napięcia w tkance łącznej ciała, a nie na „odprężenie mięśni”, jak to bywa w zwykle przyjmowanym podejściu do terapii ciała. W rezultacie pacjenci zyskują nowy zakres ruchu i większą elastyczność emocjonalną. Mogą uwolnić się od stereotypów, które przedtem ograniczały ich wolność ekspresji, i podążyć w stronę bardziej kreatywnej i autentycznej wersji siebie.

Rolferzy nie pracują jedynie rękami; uczą się także czytać ciało. Analiza ruchu i postawy to ważna część szkolenia, która póki co w ogóle nie jest nauczana w ramach innych metod terapii ciała. Rolferzy pytają: „W którym miejscu jest zaburzona równowaga? Gdzie załamuje się płynność ruchu? Co trzeba zrobić, żeby ciało wróciło do formy?”.

Po kilku latach rolfingu usłyszałem od innych rolferów o terapii czaszkowo-krzyżowej, która ich zdaniem poszerzała granice terapii ciała. Tego też postanowiłem się nauczyć, podobnie jak innych metod osteopatycznych, łącznie z masażem wisceralnym i masażem stawów. Przez następne dwadzieścia pięć lat uczyłem się od najlepszych nauczycieli, jakich mogłem znaleźć. Każdego roku co najmniej trzydzieści dni spędzałem na zaawansowanych kursach i szkoleniach.

Przez ponad czterdzieści pięć lat spędzonych w Danii powoli rozwijałem swoje umiejętności terapeuty ciała. Obecnie mam już ponad siedemdziesiąt lat i wydaje mi się, że moje życie płynęło tutaj, w Danii, nieco wolniej, niż gdybym podążał podobną ścieżką terapii ciała w Stanach Zjednoczonych, gdzie szanse osiągnięcia zysku są większe i bardziej kuszące, przez co dla wielu terapeutów gabinet staje się za mały i zajmują się innymi, bardziej lukratywnymi przedsięwzięciami. Wydaje mi się też, że moda decydująca o tym, która terapia jest „na czasie”, a która już nie, zmienia się szybciej w Stanach Zjednoczonych niż w Danii. Miałem to szczęście, że mogłem podążać własną ścieżką we własnym tempie. Alain Gehin, mój nauczyciel terapii czaszkowo-krzyżowej, powiedział kiedyś, że aby stać się wykwalifikowanym terapeutą ciała, trzeba nie tyle pewne rzeczy „wiedzieć”, pojmować intelektualnie, ile należy „uczyć się, jak zrobić coś własnoręcznie”. Uważał, że terapeuta ciała zdobywa coś, co Francuzi nazywają savoir faire – know-how, biegłość – po odbyciu dziesięciu tysięcy sesji. Mimo amerykańskich korzeni postrzegam siebie jako czeladnika, który stał się jednym z rzemieślników Starego Świata, Europy. Miałem czas na naukę, praktykę i rozwijanie swoich umiejętności. Miałem ten luksus, że pracą rąk mogłem cały czas dążyć do osiągnięcia wyższego poziomu finezji, wrażliwości i kreatywności.

Wszystko to było już gotowe, kiedy poznałem Stephena Porgesa i porwała mnie jego nowa interpretacja działania autonomicznego układu nerwowego, którą wyjaśniam w dalszej części książki.

Wprowadzenie: autonomiczny układ nerwowy

Mówi się, że odkrycie to moment, gdy przypadek natrafia na przygotowany umysł.

Albert Szent-Györgyi (1893–1986), biochemik węgierskiego pochodzenia, który w 1937 roku otrzymał Nagrodę Nobla za odkrycie witaminy C3.

Nieważne, jak długo będziesz jeździł – nigdy nie trafisz tam, gdzie chcesz, jeśli nie będziesz miał właściwej mapy.

Stanley Rosenberg

Przez ponad trzydzieści lat zajmowałem się różnymi rodzajami terapii nakierowanej na ciało, ale w końcu doszedłem do wniosku, że używałem niewłaściwej mapy. Kiedy usłyszałem o teorii poliwagalnej Stephena Porgesa, koncepcja ta poszerzyła moje rozumienie funkcjonowania autonomicznego układu nerwowego i natychmiast zdobyłem lepszy plan.

Autonomiczny układ nerwowy jest integralną częścią ludzkiego układu nerwowego, która monitoruje i reguluje działanie organów wewnętrznych: serca, płuc, wątroby, woreczka żółciowego, żołądka, jelit, nerek oraz narządów płciowych. Problemy z którymkolwiek z tych organów mogą wynikać z dysfunkcji autonomicznego układu nerwowego.

Zanim powstała teoria poliwagalna, powszechnie uważano, że autonomiczny układ nerwowy funkcjonuje w dwóch stanach: stresu albo odprężenia. Reakcja stresowa to mechanizm umożliwiający przetrwanie, który jest aktywowany, kiedy czujemy się zagrożeni; przygotowuje ciało do walki lub ucieczki4.W stanie stresu zatem mięśnie są napięte, co umożliwia nam szybsze poruszanie się lub używanie większej siły. Organy wewnętrzne za pośrednictwem układu mięśniowego wspierają ten nadzwyczajny wysiłek.

Kiedy zwyciężyliśmy w walce i zneutralizowaliśmy zagrożenie albo kiedy uciekliśmy na tyle daleko, że już nic nam nie grozi, włącza się reakcja odprężenia. Pozostajemy w tym stanie do momentu, gdy pojawi się kolejna groźba. Zgodnie ze starym modelem autonomicznego układu nerwowego odprężenie było nazywane stanem „odpoczynku i trawienia” albo „karmienia i rozmnażania się”. Stan ten wiązano z aktywnością nerwu błędnego, znanego także jako dziesiąty nerw czaszkowy, który podobnie jak inne nerwy czaszkowe ma swój początek w mózgu lub rdzeniu przedłużonym. Zgodnie z tym starym powszechnie akceptowanym poglądem nasz autonomiczny układ nerwowy waha się między stanem stresu i odprężenia.

Problemy zdrowotne pojawiają się wtedy, kiedy stan stresu utrzymuje się, choć zagrożenie już minęło, na przykład ze względu na stresującą pracę czy styl życia. Przez wiele dziesięcioleci długotrwały stres był uznawany za problem zdrowotny, a liczne badania naukowe dążyły do zrozumienia jego szkodliwych skutków.

Próby leczenia i kontrolowania chronicznego stresu przyniosły skutek w postaci powszechnej mobilizacji wśród specjalistów zajmujących się opieką zdrowotną, którzy pisali (i nadal piszą) liczne artykuły prasowe, książki i blogi przeznaczone dla szerokiej publiczności. Również przemysł farmaceutyczny zaczął produkować szeroką gamę leków antystresowych, które przyniosły korporacjom pokaźne zyski, gdy zużycie takich środków dramatycznie wzrosło. Mimo tych wszystkich działań wielu ludzi nadal sądzi, że pomoc nie była wystarczająca. Nadal czują się zestresowani. Wiele osób uważa, że nasze społeczeństwo staje się zroku na rok bardziej stresujące i w rezultacie jednostki także są coraz bardziej zestresowane.

Być może problem polega na tym, że korzystamy z niewłaściwej mapy. Przy starym modelu autonomicznego układu nerwowego nie udało nam się jeszcze znaleźć naprawdę skutecznych metod zarządzania stresem.

Jak niemal wszyscy pracujący w świecie medycyny i alternatywnych terapii podzielałem powszechnie panujące poglądy na temat działania autonomicznego układu nerwowego. W swojej praktyce klinicznej codziennie wykorzystywałem to, co wiedziałem o starym modelu opartym na stresie i odprężeniu. Skuteczność mojej terapii stanowiła potwierdzenie, że takie postrzeganie autonomicznego układu nerwowego było właściwe.

Z radością przekazywałem nabytą wiedzę studentom, którzy chcieli opanować różne aspekty terapii ciała wykorzystywanej przeze mnie z pozytywnymi wynikami. Nauczałem starego modelu działania autonomicznego układu nerwowego na wszystkich moich kursach terapii ciała. Zajęcia przyciągały coraz więcej uczniów, więc założyłem szkołę – Instytut Stanleya Rosenbera w Silkeborg w Danii. W 1993 roku zaprosiłem kilkoro wyszkolonych przeze mnie terapeutów do prowadzenia niektórych wstępnych zajęć, dzięki czemu mogłem skupić się na bardziej zaawansowanych kursach. W końcu inni nauczyciele przejęli także zajęcia na wyższym poziomie.

Nasza szkoła specjalizowała się w terapii czaszkowo-krzyżowej, która opiera się na pracy Williama Garnera Sutherlanda (1873–1954), amerykańskiego osteopaty i prekursora osteopatii czaszkowej. (W Stanach Zjednoczonych osteopaci muszą zdobyć pozwolenie na wykonywanie zawodu, przechodzą takie samo podstawowe szkolenie i mają takie same uprawnienia jak lekarze). Podczas badania wyschniętych kości czaszkowych w pracowni anatomicznej Sutherland odkrył, że zakończone szeregiem wypustek krawędzie sąsiednich kości czaszki pasują do siebie, ale dostrzegł też możliwość delikatnych ruchów kości względem siebie. W tamtej epoce dominował pogląd, że wszystko, co istniało w naturze, musi mieć jakiś cel. Sutherland stwierdził, że ruchy kości ułatwiały obieg płynu mózgowo-rdzeniowego, a zebrane przez niego techniki przekształciły się w terapię czaszkowo-krzyżową.

Ruch kości czaszki

Kości czaszki są połączone systemem elastycznych membran, które umożliwiają poszczególnym kościom przesuwanie się. Kiedy Sutherland prowadził dokładną palpację czaszek pacjentów, wyczuwał delikatne, ale zauważalne ruchy poszczególnych kości względem siebie.

Dostrzegł też, że u wielu pacjentów ze schorzeniami związanymi z układem nerwowym ruchy kości czaszki były ograniczone. Sutherland wyczuł, że rozluźnianie napiętych miejsc pozwalało zwiększyć zakres tych delikatnych ruchów. Działanie to pozwoliło mu pomóc kilku pacjentom, którzy zmagali się z różnymi problemami zdrowotnymi, a tradycyjne zabiegi nie przynosiły w ich przypadku żadnych skutków.

O ile lekarze mają tendencję do przepisywania leków na stres i inne schorzenia, o tyle podejście czaszkowo-krzyżowe to praktyczna terapia, która okazała się szczególnie skuteczna w poprawianiu funkcjonowania układu nerwowego. Terapia czaszkowo-krzyżowa może zmniejszyć chroniczny stres, rozluźnić napięcie w układzie mięśniowym i poprawić równowagę układu hormonalnego (endokrynnego). Sutherland opracował techniki terapeutyczne w trzech sferach: (1) rozluźnianie napięcia w membranach; (2) rozluźnianie ograniczeń między poszczególnymi kośćmi czaszki; (3) poprawianie przepływu płynu mózgowo-rdzeniowego.

Bariera ciało–mózg

Mózg i rdzeń kręgowy są otoczone fizyczną strukturą złożoną z komórek nabłonka. Warstwa ta stanowi tak zwaną barierę krew–mózg.

Krew nie dociera bezpośrednio do neuronów mózgu i rdzenia kręgowego. Te struktury są natomiast otoczone bezbarwnym płynem mózgowo-rdzeniowym, który dostarcza komórkom mózgu i rdzenia kręgowego konieczne elementy odżywcze, usuwa produkty uboczne metabolizmu komórkowego i wraca do krwi.

Płyn mózgowo-rdzeniowy ma skład zbliżony do krwi, ale jest od niej delikatniejszy. Nie zawiera czerwonych ani białych krwinek, przenosi także mniej zanieczyszczeń.

Krew z serca dopływa do płuc i nerek, gdzie zostaje „odświeżona” (czyli wzbogacona w tlen i pozbawiona dwutlenku węgla w płucach oraz oczyszczona ze zbędnych substancji przemiany materii w nerkach).

Dopływ krwi do rdzenia przedłużonego i wychodzących stamtąd nerwów jest istotny dla funkcjonowania pięciu nerwów czaszkowych, których praca wiąże się ze stanem zaangażowania społecznego. Należy do nich także część brzuszna nerwu błędnego.

Usunięcie ograniczeń w dopływie krwi jest podstawą skutecznej poprawy działania części brzusznej nerwu błędnego i pozostałych czterech nerwów czaszkowych koniecznych do zaangażowania społecznego. Osteopatia czaszkowo-krzyżowa dostarcza najlepszych metod umożliwiających osiągnięcie takich właśnie rezultatów.

Przez dziesięciolecia terapia ta była wyłączną domeną osteopatów. Zgodnie ze zwyczajem dostęp do szkoleń był ograniczony i mogliw nich uczestniczyć jedynie licencjonowani specjaliści oraz studenci szkół medycznych zajmujących się wyłącznie osteopatią. W końcu jednak niektóre praktyczne techniki trafiły także do lekarzy i studentów z innych dziedzin medycyny. Z uwagi na niezwykłą skuteczność wzbudziły one także ogromne zainteresowanie wśród ekspertów zajmujących się terapiami alternatywnymi i niekonwencjonalnymi.

Jeden z amerykańskich osteopatów, John Upledger, zerwał z tradycją i zaczął szkolić w zakresie technik czaszkowo-krzyżowych nie tylko osteopatów. W swojej pracy Upledger koncentrował się przede wszystkim na rozluźnianiu napięcia w membranach. Założył Instytut Upledgera, w którym w 1983 roku po raz pierwszy uczestniczyłem w kursie terapii czaszkowo-krzyżowej. Terapia ta stała się bardzo popularna wśród specjalistów terapii alternatywnej na całym świecie.

W 1995 roku, kiedy z sukcesami wykorzystywałem już to, czego nauczyłem się w Instytucie Upledgera, podjąłem naukę u Alaina Gehina, francuskiego osteopaty specjalizującego się w biomechanicznej terapii czaszkowo-krzyżowej. Skupiał się on na zmniejszaniu napięcia w tkance łącznej spajającej sąsiadujące ze sobą kości czaszki, co umożliwiało im swobodniejsze przesuwanie się względem siebie5.

Kilka lat później uczestniczyłem w kursie wprowadzającym do biomechanicznej terapii czaszkowo-krzyżowej, która koncentruje się na pobudzaniu przepływu płynu mózgowo-rdzeniowego. Wszystkie trzy podejścia mają ten sam cel, do którego dążył także Sutherland: poprawę funkcjonowania układu czaszkowo-krzyżowego.

Moja praktyka kliniczna

W swojej praktyce wykorzystywałem głównie biomechaniczną terapię czaszkowo-krzyżową, ponieważ kojarzyła mi się z rolfingiem. To bardzo specyficzna forma terapii: pomagała mi dokładnie identyfikować punkty spojeń czaszkowych wymagające rozluźnienia, a także zapewniała ponad 150 szczegółowo opisanych technik, które pozwalały to osiągnąć. Terapia ta daje pozytywne rezultaty i w krótkim czasie pozwala skutecznie przywrócić funkcjonowanie nerwów czaszkowych.

W mojej klinice oprócz terapii czaszkowo-krzyżowej proponowałem pacjentom także indywidualne sesje rolfingu, który z kolei przywraca równowagę powięzi. Oferowałem również sesje masażu wisceralnego, który poprawiał funkcjonowanie układu trawiennego i oddechowego. Kiedy posługiwałem się praktycznymi technikami pochodzącymi z różnych modeli terapii, w układzie nerwowym pacjentów obserwowałem zmiany w zakresie stresu i odprężenia.

W pracy z pacjentami odnosiłem ogromne sukcesy. Z czasem coraz więcej osób chciało uczyć się mojej techniki i w Instytucie Stanleya Rosenberga zatrudniałem już na niepełny etat dwanaścioro nauczycieli. Zajęcia odbywały się w języku duńskim. W samej Danii przez kilka lat wyszkoliliśmy kilkaset osób. Terapeuci ci z kolei wyleczyli tysiące pacjentów. Wiadomości o moich metodach dotarły także poza granice Danii i poprowadziłem szkolenia również w kilku innych krajach.

W naszym programie nauczania bardzo ważną rolę odgrywała koncepcja dwóch stanów (stresu i odprężenia), w których może funkcjonować autonomiczny układ nerwowy. Nauczałem o tym w czasie zajęć poświęconych terapii czaszkowo-krzyżowej, masażowi wisceralnemu i masażowi tkanki łącznej. Wraz z amerykańskim neurologiem, dr. Ronaldem Lawrencem, napisaliśmy nawet książkę na temat łagodzenia bólu i praktycznej terapii, Pain Relief with Osteomassage6, która opierała się na takim rozumieniu autonomicznego układu nerwowego.

Kiedy w 2001 rokuw Baltimore po raz pierwszy usłyszałem Stephena Porgesa opowiadającego o teorii poliwagalnej, miałem za sobą niemal trzydzieści pięć lat efektywnej pracy z terapiami nakierowanymi na ciało. Teoria Porgesa jednak bardzo mnie poruszyła i dostarczyła mi zupełnie nowego spojrzenia na autonomiczny układ nerwowy. To z kolei pozwoliło mi w nowy i bardziej skuteczny sposób pomagać pacjentom.

Teoria poliwagalna Stephena Porgesa przyczyniła się do rewolucyjnych postępów w moim rozumieniu autonomicznego układu nerwowego. Zgodnie z tą teorią pięć nerwów czaszkowych musi odpowiednio funkcjonować, aby osiągnąć pożądany stan zaangażowania społecznego. Te nerwy to: V, VII, IX, X oraz XI – wszystkie one biorą swój początek w rdzeniu przedłużonym.

Nim usłyszałem wykład Porgesa, studiowałem anatomię pod kierunkiem profesora Patricka Coughlina, który uczył nas o wszystkich dwunastu nerwach czaszkowych, łącznie z nerwem błędnym (nerw X), i o tym, jak badać ich funkcjonowanie. Uczyłem się także szczegółowych praktycznych technik biomedycznych od mojego nauczyciela w dziedzinie metody czaszkowo-krzyżowej, Alaina Gehina, w celu poprawiania działania dwunastu nerwów czaszkowych. Byłem zatem dobrze przygotowany na zastrzyk nowej wiedzy, jakim okazała się teoria poliwagalna. W nowym paradygmacie zaadaptowałem znane mi techniki do skutecznego zajmowania się wieloma schorzeniami.

Jestem przekonany, że informacje i ćwiczenia zawarte w niniejszej książce mogą być użyteczne niemal dla wszystkich – od początkujących do zaawansowanych terapeutów czaszkowo-krzyżowych – w celu poprawiania funkcji nerwów czaszkowych u siebie i u swoich pacjentów oraz przynoszenia ulgi w przypadku licznych nieprzyjemnych dolegliwości, schorzeń i problemów zdrowotnych, zwłaszcza tych, które trudno diagnozować i leczyć.

Neurologia zaangażowania społecznego

Nerwy rdzeniowe biorą swój początek w mózgu, biegną wraz z rdzeniem kręgowym, odłączają się od niego między poszczególnymi kręgami i docierają do różnych obszarów ciała. Nerw rdzeniowy to nerw mieszany, który przewodzi impulsy ruchowe, czuciowe i autonomiczne między rdzeniem kręgowym a odpowiednim rejonem ciała.

Niektóre z włókien nerwów rdzeniowych splatają się ze sobą i tworzą układ współczulny, który biegnie wzdłuż kręgosłupa od kręgu Th1 do L2. (Th1 to pierwszy kręg piersiowy, a L2 to drugi kręg lędźwiowy). Łańcuch ten wspiera działanie organów wewnętrznych i mięśni, kiedy zagrożenie pobudza organizm do reakcji „walcz lub uciekaj”.

Nerwy czaszkowe, poza I (węchowym) i II (wzrokowym), biorą swój początek w rdzeniu przedłużonym u podstawy mózgu. (Zob. ilustracje „Mózg” i „Nerwy czaszkowe” w Dodatku). Następnie biegną do różnych regionów czaszki oraz reszty ciała. Na przykład niektóre nerwy czaszkowe unerwiają mięśnie odpowiadające za mimikę, a inne wiodą do serca, płuc oraz żołądka i innych organów trawiennych. Z kolei inne nerwy czaszkowe dochodzą do mięśni poruszających gałkami ocznymi, a jeszcze inne łączą się z komórkami nabłonka węchowego w nosie i umożliwiają nam korzystanie ze zmysłu węchu.

Zgodnie z teorią poliwagalną, jeżeli człowiek czuje się bezpieczny – czyli nikt mu nie grozi ani nie znajduje się on w niebezpiecznej sytuacji – a jego ciało jest zdrowe i funkcjonuje właściwie, może znajdować się w stanie fizjologicznym umożliwiającym spontaniczne zachowania angażujące społecznie. Z neurologicznego punktu widzenia zaangażowanie społeczne to stan oparty na działaniu pięciu nerwów czaszkowych: części brzusznej nerwu błędnego (nerwu X) oraz dróg nerwowych w obrębie nerwów czaszkowych V, VII, IX i XI.

Jeżeli nerwy te współpracują ze sobą we właściwy sposób, ich aktywność wspiera stan umożliwiający interakcje towarzyskie, komunikację i odpowiednie zachowania uspokajające. Kiedy jesteśmy zaangażowani społecznie, możemy doświadczać uczuć miłości i przyjaźni. A kiedy poszczególne osoby w grupie potrafią się zebrać i współpracować ze sobą, zwiększają się ich szanse przetrwania.

Z zaangażowania społecznego wynikają inne inherentne wartości: tworzymy więzi, nawiązujemy przyjaźnie i cieszymy intymnymi relacjami seksualnymi; komunikujemy się, rozmawiamy ze sobą, troszczymy się o siebie wzajemnie, pracujemy ze sobą, tworzymy rodziny, opowiadamy historie, uprawiamy sporty, razem tańczymy i śpiewamy, zapewniamy sobie wzajemnie rozrywkę. Cieszymy się, kiedy razem siedzimy przy stole i spożywamy posiłek czy pijemy z przyjaciółmi i bliskimi. Zaangażowanie społeczne może się pojawić, kiedy rodzice układają dziecko do snu i kładą się obok, czytając książkę lub opowiadając historię, aż dziecko uśnie; albo w tej intymnej chwili, gdy dwoje kochanków leży blisko siebie tuż po stosunku. To tylko niektóre z tych ważnych doświadczeń, które czynią nas istotami ludzkimi.

Interakcje towarzyskie nie dotyczą jedynie relacji z ludźmi. Kochamy swoje zwierzęta domowe, karmimy je, wychodzimy na spacer z psami. Często rozmawiamy ze swoimi pupilami i jesteśmy pewni tego, że rozumieją nasze słowa. Kiedy w odpowiedzi okazują przywiązanie, czujemy się szczęśliwi. Niemal każdy rozpoznaje te zachowania, doświadczenia i wartości wynikające ze stanu zaangażowania społecznego. Tego rodzaju działań i interakcji nie da się jednak opisać ani wyjaśnić w ramach starego modelu autonomicznego układu nerwowego.

Nie tylko obwód zaangażowania społecznego w autonomicznym układzie nerwowym umożliwia przebywanie z innymi w pozytywnej atmosferze, lecz także doświadczanie przyjemnych kontaktów z innymi pomaga regulować pracę autonomicznego układu nerwowego. Kiedy przebywamy z innymi ludźmi będącymi w stanie zaangażowania społecznego, czujemy się lepiej. Z kolei gdy nie nawiązujemy wystarczająco dużo pozytywnych interakcji społecznych z innymi, łatwo popadamy w stres i depresję, stajemy się nietowarzyscy, a nawet antyspołeczni.

Nowa koncepcja złożonej roli nerwów czaszkowych, zwłaszcza w połączeniu ze stanem zaangażowania społecznego, pozwoliła mi świadomie pomóc wielu ludziom zmagającym się z jeszcze szerszą gamą problemów zdrowotnych. Musiałem jedynie określić, czy wspomniane pięć nerwów czaszkowych działało prawidłowo, a jeśli nie – użyć określonej techniki, żeby poprawić ich funkcjonowanie.

Dzięki temu mogłem osiągnąć w mojej praktyce o wiele większe sukcesy i leczyć takie schorzenia, jak między innymi: migrenowe bóle głowy, depresja, fibromialgia, przewlekła obturacyjna choroba płuc, wysunięcie głowy do przodu, a także problemy z szyją i barkami.

Niniejsza książka stanowi wprowadzenie do teorii i praktyki leczenia poliwagalnego. Najpierw opisuję podstawowe struktury neurologiczne, następnie wymieniam niektóre problemy fizyczne, psychologiczne i społeczne wywoływane przez niewłaściwe funkcjonowanie pięciu nerwów czaszkowych.

Zgodnie z teorią poliwagalną autonomiczny układ nerwowy oprócz funkcji części brzusznej nerwu błędnego obejmuje także dwie inne: działalność części grzbietowej nerwu błędnego i impulsy pnia współczulnego. To właśnie od tego zróżnicowanego charakteru nerwu błędnego pochodzi nazwa teorii (poli– wiele).

Różnorodność funkcji pełnionych przez części brzuszną i grzbietową nerwu błędnego ma poważne implikacje dla zdrowia oraz leczenia w aspekcie fizycznym i behawioralnym. W niniejszej książce proponuję nowe podejście do terapii. Obejmuje ono ćwiczenia do samodzielnego wykonywania oraz praktyczne techniki terapeutyczne, proste i łatwe w użyciu. Mam nadzieje, że wiedza ta nadal będzie się szerzyć i pozwoli wielu ludziom pomóc samym sobie oraz innym.

Przywracanie zaangażowania społecznego

Napisałem tę książkę, aby dać jak największej grupie ludzi dostęp do korzyści płynących z poprawy funkcjonowania nerwu błędnego, nawet jeśli nie mają oni żadnych wcześniejszych doświadczeń związanych z terapią czaszkowo-krzyżową ani innymi rodzajami praktycznych terapii. Czytelnicy mogą uzyskać niepowtarzalny zestaw łatwych do nauki i wykonania praktycznych technik oraz ćwiczeń do samodzielnej pracy, które powinny umożliwić im poprawienie pracy pięciu nerwów czaszkowych u siebie i innych. Opisywane techniki opracowałem na podstawie zasad kierujących pracą Alaina Gehina.

Ćwiczenia i techniki przywracają elastyczność funkcjonowania autonomicznego układu nerwowego. Pomagają wyeliminować takie ogólne problemy, jak chroniczny stres wynikający z nadmiernej stymulacji rdzeniowego układu współczulnego, a także zachowania depresyjne i wyłączenie się wynikające z aktywności części grzbietowej nerwu błędnego. Ćwiczenia są nieinwazyjne i nie wymagają stosowania leków ani zabiegów chirurgicznych. Poprawa funkcjonowania części brzusznej nerwu błędnego osiągnięta dzięki tym technikom pomaga regulować pracę organów wewnętrznych biorących udział w oddychaniu, trawieniu, wydalaniu i aktywności seksualnej.

Wypróbowałem ćwiczenia w pracy z ponad setką pacjentów mojej kliniki, zanim przedstawiłem je starannie nadzorowanym grupom podczas zajęć i wykładów. Doszedłem do wniosku, że moje nowe podejście, wykorzystujące ćwiczenia opisane w niniejszej książce, poprawi stan zdrowia większości ludzi oraz ich zdolność do zaangażowania społecznego. Pozytywne rezultaty mogą się utrzymywać zaskakująco długo.

Życie jest jednak pełne wyzwań i nic nie trwa wiecznie. O ile naszym celem jest poprawienie odporności autonomicznego układu nerwowego, stan zaangażowania społecznego nie jest trwały. Nie zawsze możemy też zapobiec temu, że dana osoba znajdzie się w niebezpiecznej sytuacji lub napotka jakieś zagrożenie.

Ciało, układ nerwowy i emocje nieustannie się dostosowują do zmieniających się warunków otoczenia. Jeżeli coś nam grozi, czyli znajdujemy się w sytuacji fizycznego lub emocjonalnego zagrożenia, właściwa reakcja fizjologiczna autonomicznego układu nerwowego polega na tymczasowym aktywowaniu pnia współczulnego albo części grzbietowej nerwu błędnego. Dzięki tym zmianom możemy przetrwać. Kiedy niebezpieczeństwo lub zagrożenie mijają, najlepsza opcja to powrót do stanu zaangażowania społecznego.

Nic w ciele nie trwa jednak wiecznie, dlatego układ nerwowy może przejść ze stanu zaangażowania społecznego z powrotem do pobudzenia pnia współczulnego albo części grzbietowej nerwu błędnego. W takiej sytuacji powtórzenie ćwiczeń powinno szybko wzbudzić aktywność części brzusznej nerwu błędnego i umożliwić powrót do stanu zaangażowania społecznego. Może się okazać, że konieczne będzie powtarzanie ćwiczeń i technik od czasu do czasu lub regularnie.

Pozytywne rezultaty ulegają kumulacji. Nasz autonomiczny układ nerwowy staje się odporniejszy za każdym razem, gdy przywracamy stan zaangażowania społecznego po tym, jak aktywuje się pień współczulny albo część grzbietowa nerwu błędnego. Możemy to osiągnąć dzięki ćwiczeniu podstawowemu, bardzo prostej technice do samodzielnego wykonania opisanej w Części drugiej. Naszym długoterminowym celem jest zachęcenie autonomicznego układu nerwowego do swobodnego, naturalnego powrotu ze stanu stresu (aktywacja pnia współczulnego) czy depresji (aktywność części grzbietowej nerwu błędnego) do stanu zaangażowania społecznego, kiedy tylko warunki zmieniają się na lepsze i odzyskujemy fizyczne oraz emocjonalne poczucie bezpieczeństwa.

Techniki i ćwiczenia opisane w Części drugiej poprawiają ruchy głowy, szyi i barków oraz korygują niektóre problemy z postawą i ogólnym funkcjonowaniem przypisywane starzeniu się, takie jak: wysunięcie głowy do przodu, kifoza, wdowi garb, plecy płaskie, zmniejszona pojemność oddechowa płuc i tym podobne. Poprawa jest odczuwalna po każdym zastosowaniu technik opisanych w niniejszej książce.