Serniki słodkie i wytrawne - Renata Czelny-Kawa - ebook + książka

Serniki słodkie i wytrawne ebook

Renata Czelny-Kawa

4,2

Opis

Serniki słodkie i wytrawne” Renaty Czelny-Kawa to książka kulinarna.

Znajdziemy tu całą galerię przepisów na serniki słodkie, ale także i na te w wersji słonej. Autorka – od dziecka zakochana w sernikowych słodkościach – raczy nasze oczy sernikami o zaskakujących połączeniach smakowych. Są tu serniki owocowe, kawowe, z kajmakiem, z lawendą, z kasztanami i chilli, cytrusowe, z włoskim mascarpone i ricottą. Do najbardziej wyszukanych należą z pewnością serniki wytrawne – z kalafiorem i łososiem, brokułowy na zimno czy z marchewką i groszkiem. Do wyboru i do koloru!

Autorka wychodzi naprzeciw piekącym serniki. Jeśli ktoś czuje się początkujący w ich pieczeniu, zbawienne zapewne okażą się rady autorki zebrane w krótkie „sernikowe ABC” na końcu książki.Oprócz niebanalnych przepisów na apetyczne serowce autorka zabiera swojego Czytelnika do świata swojego dzieciństwa. W krótkich, osobistych rozdziałach poznajemy osoby bliskie jej sercu, razem z nią spędzamy wakacje w podkarpackiej wsi, obserwujemy pierwsze kuchenne zakusy, pierwsze eksperymenty kulinarne, pierwsze kroki z apetycznym, słodkim blogiem…i pierwsze poczynania jako debiutującej pisarki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 64

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (11 ocen)
5
3
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszka3201

Nie oderwiesz się od lektury

W książce znajdziemy przepisy na serniki klasyczne, wytrawne, te na zimno, ciepło, nadziewane owocami, czy nawet warzywami. Ponadto zyskamy podpowiedzi, jak piec, by ciasto zawsze się udało.
00

Popularność




Wydawnictwo Psychoskok Konin 2017

Renata Czelny-Kawa„Serniki słodkie i wytrawne”

Copyright © by Renata Czelny-Kawa, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Korekta: Janusz i Bożena Sigismundowie

Skład i opracowanie graficzne: Maja Arsić-Giezek

Zdjęcia: © Renata Czelny-Kawa,

© ave_mario, IvicaNS - www.fotolia.com

Zdjęcie na tylnej okładce: © Magda Moniczewska

ISBN: 978-83-7900-718-9

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Kto raz zajmował się spełnianiem pragnień,

nigdy nie będzie całkowicie wolny od takich odruchów.

(J. Harris „Czekolada”)

Nie pamiętam, kiedy upiekłam swoje pierwsze ciasto. Nie pamiętam także tego, jakie ciasto było tym pierwszym.

To, że kiedyś upiekę coś dobrego, wiedziałam już jako mała dziewczynka, choć tak naprawdę tylko moi kochani Dziadkowie wierzyli, że tak się stanie. Mama szczerze wątpiła w moje zakusy.

W kuchni uwielbiałam przesiadywać za stołem. Z książką, z herbatą, potem z ukochaną przeze mnie kawą. Uwielbiałam obserwować, jak inni gotują i pieką. Patrzyłam, jak spracowane dłonie mojej Babci zagniatają ciasto na szarlotkę, z uznaniem kiwałam głową, widząc, jak moja Mama dekoruje przepyszne, domowe torty.

To, że pewnego dnia wstałam zza stołu i postanowiłam działać w kuchni, bez pytania o rady wyniknęło zapewne z tego, że po latach biernego przyglądania się, wiedziałam, co robić. Kiedy wokół powtarzali, że „u mnie to kiedyś nie uświadczy się niczego do zjedzenia”, ja wiedziałam, że będę odnajdywała frajdę w łączeniu smaków i kolorów jedzenia, że będę umiała czarować słodyczą deserów... Wiedziałam i bardzo chciałam!

Wiem tylko, że wszystkich zaskoczyłam.

Mama

Mojej Mamie zawsze wszystko w kuchni wychodziło. Nic się nie przypalało, nic się nie ważyło. Nigdy nie ugotowała czegoś, co byłoby niesmaczne. Nie upiekła czegoś, co byłoby zakalcem czy po prostu nieudanym wypiekiem.

Zawsze wszystko robiła szybko i praktycznie. Bez przeświadczenia, że oddaje się sztuce kulinarnej, bez magii w czasie mieszania w garnku. Po prostu!

Mama kojarzy mi się ze swoją szarlotką tak pełną jabłek jak koszyk w sadzie w porze bogatych zbiorów. Pachnąca cynamonem, z delikatnym kruchym, maślanym ciastem. Spod ręki Mamy wychodziły także wspaniałe, bożonarodzeniowe makowce, miodowniki, kolorowe biszkopty imieninowe czy torty… To właśnie torty, tuż po szarlotce, były jej specjalnością. Pyszne, pięknie udekorowane, słodkie wspaniałości.

A kiedy wracałam ze szkoły w dzień rozdania świadectw, wiedziałam, że w lodówce czeka na mnie jej cudownie kremowe, pyszne ciasto z biszkoptami, budyniem i zatopionymi w nim truskawkami… Takie słodkie powitanie lata…

Mama nie miała serca do małych tworów cukierniczych. Wolała upiec coś konkretnego. Dlatego nie mam z dzieciństwa wspomnień typu pieczenie ciasteczek mamy z córką, a o kuchni „upiększonej” rozsypaną mąką… nie mogło być mowy!

Z Mamą już chyba na zawsze będzie mi się kojarzył jeden wieczór, kiedy to mój odmienny stan nie pozwolił mi na przyjazd z Krakowa do niej, do Rzeszowa… Smutna, rozżalona i zawiedziona tym faktem, zalana łzami doświadczyłam jej niezwykłości, kiedy jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem stanęła nagle w progu mojego domu, dosłownie w dwie godziny po moim ckliwym telefonie, z jeszcze ciepłą, moją ulubioną potrawą! A że obowiązki wzywały ją z powrotem, czekający na nią pod blokiem taksówkarz, nim zdążył przestudzić silnik swojej taryfy, już jechał w drogę powrotną. Taka jest ta moja Mama!

Dziadkowie

Uwielbiałam spędzać soboty u Dziadków. Siadałam za stołem, z nieodłączną książką czy notesem. Babcia parzyła herbatę, za chwilę na talerzykach już leżało coś słodkiego. Rozmawialiśmy o minionym tygodniu, o planach na następny. Potem razem z Dziadkiem szłam na spacer. Kupowaliśmy moje ulubione czasopismo, często jeździliśmy na krótką przejażdżkę samochodem. To właśnie podczas jednej z nich po raz pierwszy usiadłam na miejscu kierowcy i koła samochodu potoczyły się zgodnie z moim nimi kierowaniem. Kiedy wracaliśmy wczesnym popołudniem, Babcia już przygotowywała obiad. Siedząc przy stole, pisząc lub czytając, obserwowałam każdy jej ruch. W tym czasie Dziadek coś naprawiał, kleił, montował.

Tych sobót uzbierało się przez wiele lat...

Dziadek nauczył mnie jeździć na rowerze, potem samochodem. Wytłumaczył mi tak wiele rzeczy, żadnego pytania nie zostawił bez odpowiedzi. Lojalnie pomagał mi zamaskować moje dziecięce psoty, nie zdradzając mnie przed nikim. A kiedy byłam już dorastającą dziewczyną, ze zwieszoną głową wysłuchiwał opowieści o moich sercowych podbojach. Babcia zawsze mnie wspierała dobrym słowem, zawsze broniła. Dbała o mnie, a na wspólnych zakupach zachęcała: wybierz coś dla siebie.

To właśnie jej, mojej Babci, zawdzięczam pieczenie serników. I choć ona zawsze piekła jeden i ten sam, tradycyjny, bez wprowadzania nowych składników, to właśnie jego smak, tego jedynego, sprawił, że sernik podbił moje serce już chyba na całe życie.

Uświetniał każde jej imieniny, każdą rodzinną uroczystość. Puszysty, delikatnie cytrynowy, z rodzynkami i skórką pomarańczową, zwieńczony czekoladową polewą i w ostatnim szlifie posypany wiórkami kokosowymi. To był sernik!

To on sprawił, że na pytanie o moje ulubione ciasto, zawsze odpowiadam: sernik!

To on spowodował, że dziś mogę się pochwalić własną kolekcją przepisów na serniki w przeróżnych smakach i odsłonach.

To dzięki niemu powstała ta książka.

Częstujcie się!

Od urodzenia mieszkam w mieście. Najpierw przez 25 lat w moim ukochanym, rodzinnym Rzeszowie, obecnie z Mężem i Córką w Krakowie. Jako mała dziewczynka bardzo często wakacyjny czas spędzałam w rodzinnym domu mojego Dziadka na wsi pod Krosnem na Podkarpaciu. Właśnie to miejsce zapisało się w moim sercu, w moich wspomnieniach najmocniej… Ilekroć było mi smutno i źle, przywoływałam w wyobraźni obraz starego domu pod lasem, z rozległym sadem, z ukwieconym ogrodem, z pobliską rzeką… To miejsce – dla wielu z pewnością zwykłe – dla mnie było idyllą. Czas, choć tak samo, w tamtym miejscu płynął inaczej. Sprawy, które w mieście miały inny wymiar, ten ważniejszy, tam traciły swój priorytet, oddając pierwszeństwo panującej tam magii spokoju. Wszystko wtedy wydawało się odległe, dalekie i nieistotne. Miałam wrażenie, że to taka moja kryjówka przed światem. Do dziś zabrałam tam ze sobą tylko najważniejsze dla mnie osoby…

Kadry z przeszłości pozostawiły w mojej pamięci wspaniałe wspomnienia, przewijające się jak w kolorowym kalejdoskopie dzieciństwa.

Zamykam oczy i nadal widzę…

...biały kredens w kuchni, pamiątkowy, duży zegar, okrągły, drewniany stół, który nigdy nas wszystkich nie mógł pomieścić, pędy dzikiej róży prawie pukające do sypialnianych okiennic. Są stosiki niezliczonych haftowanych serwetek i makatek. W sieni stoi stary kufer, w sypialni Prababci wiekowa maszyna do szycia. Każda rzecz była wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju.

Widzę moją Babcię krzątającą się w kuchni i w sieni, już od rana przygotowującą potrzebne rzeczy do popołudniowego obiadu. Prababcia siedzi w cieniu przed domem w swoim ulubionym miejscu, na swoim ulubionym, niezwykle wysłużonym, drewnianym krześle. Pomarszczonymi jak rodzynki dłońmi zgrabnie obraca małe jabłka, skrobiąc je zwinnie małym nożykiem. Czyli będzie szarlotka. Widzę Dziadka, który ma to do siebie, że nie usiedzi na miejscu. U niego praca goni pracę. Jest w sadzie, w ogrodzie, by za chwilę doglądać czegoś na działce. Rozkłada mi leżak i słoneczny parasol. Moje leniwe przedpołudnie. Potem idziemy nad rzekę, siadamy na rozgrzanych słońcem kamieniach, rozmawiamy, robimy pamiątkowe zdjęcia. Zawsze Dziadek o czymś mi opowiada. Ja go pytam, on mówi, a ja go uwielbiam słuchać. Kiedy wracamy z rzeki pachnącą lasem drogą, czuję, że w żadnym innym miejscu nie chciałabym teraz być…

Po przekroczeniu progu domu od razu dolatuje nas zapach piekącego się jabłkowego ciasta. Otwieram oranżadę w szklanej butelce o ulubionym smaku pomarańczy. To smak z dzieciństwa. Jeden, ten niepowtarzalny. Pomagam Babci nakryć do stołu. Rozkładam talerze ze złotym i granatowym paskiem, układam równiutko sztućce z drewnianymi końcówkami, szklanki na kompot z porzeczek. Babcia otwiera drzwi i staje na schodach domu. Woła Dziadka, że już siadamy do obiadu. Po chwili wspólnie gromadzimy się przy stole. Pomidorowa zupa z ryżem mojej Babci. Nigdy nikt nie potrafił zrobić podobnej. Nikt. Drugie danie to klusie serowe w kształcie zgrabnych rombów okraszone masłem. Każdy otrzymuje sutą porcję. Kompot pachnie letnim sadem. A deser jest jeszcze ciepły. Szarlotka swoim aromatem aż wierci nas w nosach. Babcia potrzepuje podany na talerzyku kawałek cukrem pudrem. Każdy już trzyma w dłoni widelczyk, każdy już chce jeść.

Rano