Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Matylda nie zna rodziców. Wychowuje ją ciocia Agata – mądra, nietuzinkowa kobieta. Po jej śmierci Matylda znajduje ukryte pod podłogą zapiski, które otwierają drzwi do przeszłości Agaty i odsłaniają pilnie strzeżony sekret.
Zbieg okoliczności prowadzi dziewczynę do Szkocji. Podróż przez ten nieujarzmiony kraj w towarzystwie intrygującego mężczyzny, Fergusa, odmienia Matyldę. Czy znajdzie odwagę, by porzucić dotychczasowe ułożone życie i realizować marzenia?
Sekret Agaty to czuła historia miłości – tej codziennej i tej większej niż namiętne wyznania. To także opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca. I o tym, że czasem trzeba coś stracić, by wreszcie się odnaleźć. W tle pojawiają się samotność, żałoba i cielesność, ale też magia uczucia i nieoczywiste spotkania z drugim człowiekiem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 248
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie ani w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.
Projekt okładki i stron tytułowych
Ilona Gostyńska-Rymkiewicz
Redakcja
Marta Jakubowska | Słowa na warsztat
Zdjęcia na okładce
© IRStone, Rawpixel.com | stock.adobe.com
Redakcja techniczna, skład i łamanie
Grzegorz Bociek
Opracowanie wersji elektronicznej
Karol Bociek
Korekta
Elwira Zapałowska | Słowa na warsztat
Niniejsza powieść to fikcja literacka. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest w tej książce niezamierzone i przypadkowe.
Wydanie I, Katowice 2025
Wydawnictwo Szara Godzina s.c.
www.szaragodzina.pl
© Copyright by Wydawnictwo Szara Godzina s.c., 2025
ISBN 978-83-68302-98-1
Zamykam drzwi na oba zamki. Stoję odrętwiała, niezdolna do ruchu. Jeszcze przez chwilę słyszę stukanie jej obcasów na schodach, a zaraz potem trzaśnięcie drzwi wyjściowych na dole. Są stare, drewniane i bardzo ciężkie. Zawsze robią dużo hałasu i trzeba użyć sporo siły, by je otworzyć.
Za moimi plecami rozlega się płacz dziecka. Czuję, że ogarnia mnie panika. Uczucie dobrze mi znane. Co ja zrobiłam? To nie może być prawda. To jakaś złośliwość losu. Przez całe dorosłe życie właśnie tego się bałam i przed tym uciekałam. Tyle lat mi się to udawało, do dzisiaj. Przekonałam się, że nie da się uciec od przeznaczenia. Robię więc wszystko, by odwrócić tę rodzinną klątwę.
Płacz dziecka się nasila. Muszę tam iść, uspokoić ją, sprawdzić, dlaczego płacze. Ja muszę iść?! Nie ma nikogo innego. Wypuszczam głośno powietrze, przyciskam skrzyżowane dłonie do piersi, mocno. Coraz mocniej, aż poczuję ostre ukłucia paznokci. Zawsze tak robię, gdy jestem przerażona.
Mała płacze rozpaczliwie. Jakby wiedziała, że właśnie straciła matkę.
Rusz się, lewa nogo, i ty, prawa, też. Idziemy, krok po kroku. Dziecko nie może czekać – nakazałam swojemu stawiającemu opór ciału.
Moje ruchy po każdym kroku stają się sprawniejsze. Podchodzę do łóżeczka. Biorę małą na ręce, wycieram jej zapłakaną buzię chusteczką higieniczną. Leżą ułożone w stosik na półeczce, żeby były zawsze pod ręką.
Mała uspokaja się natychmiast, chwyta mnie paluszkami za włosy z tyłu głowy i mocno trzyma. Ostatnio jest to jej ulubiona pozycja. Wisi tak, balansując ciałkiem, by utrzymać się na moim przedramieniu. Nagle robi półobrót i lewą rączką wymierza mi policzek. Głośne plaśnięcie, cisza i radosny dziecięcy śmiech.
– Dobrze, Matyldziu. Wybaczam ci. Ale tylko dzisiaj – mówię spokojnie. Ponieważ nie wiesz, jaki to ważny dzień w twoim życiu, dodaję w myślach.
Mała patrzy mi w oczy poważnie, już się nie śmieje. Jakby wiedziała, rozumiała.
Idę z nią do kuchni i daję przygotowaną jeszcze przez Kingę butelkę z sokiem.
Patrzę na zegar wiszący na ścianie, jest siedemnasta dziesięć. Mamy godzinę na zabawę, potem kąpiel i kolacja. Na koniec czytanie bajki i sen. Później będę miała czas, aby zaplanować jutrzejszy dzień. Muszę ogarnąć ten chaos w głowie i pozbyć się lęku, który spłyca mi oddech.
Najważniejsze to mieć gotowy plan. Wszystko jest wtedy poukładane, wiadomo co, po co i kiedy.
Tylko dlaczego tak się denerwuję? Ten dzień został wczoraj dokładnie zaplanowany. Sama podjęłam decyzję – jedyną słuszną.
Matylda zatrzymała się przed dużym telewizorem w sklepie z elektroniką. Miała niecałe pięć lat i brązowe oczy, w tej chwili szeroko otwarte ze zdziwienia. Kolorowy ekran przyciągnął jej uwagę z wielką siłą, zafascynował ją. Pokazywano film, którego nigdy nie zapomni. Ten cudowny błękit ją zahipnotyzował.
Mogła tak stać i patrzeć, ponieważ ciotka nie potrafiła się zdecydować, jaką żarówkę ma kupić do kuchni. Wczoraj w lampie nad kuchennym stołem żarówka najpierw syknęła, a później zgasła w najmniej odpowiednim momencie. Ciotka właśnie nalewała zupę do talerza i nie trafiła. Gorąca zawartość chochli wylała się na dłoń pani Telikowej. Co to był za wrzask!
Matylda siedziała po przeciwnej stronie stołu i uśmiechała się złośliwie, a nawet wysunęła język i pomerdała nim. Mogła to robić zupełnie bezkarnie, ponieważ w ciemności, która tak nagle zapadła, nikt nie widział jej twarzy.
Nie lubiła pani Telikowej, bo ta była plotkarą. Zawsze wszystko o wszystkich wiedziała i szczodrze dzieliła się wiedzą, okraszając ją własnymi komentarzami. Wiele razy ciocia Agata dowiadywała się o jej psotach właśnie od pani Telikowej, która albo coś od siebie dodała, albo przekręciła. To nauczyło Matyldę, żeby od razu jak najszybciej samej zameldować cioci o wydarzeniu. Najbardziej drażniło ją ulubione powiedzonko pani Telikowej: „Już ja wiem, o czym myślisz, kochaneńka!”. Matylda protestowałaostro, ale bezskutecznie. Przecież ta stara baba nie mogła lepiej wiedzieć, co się dzieje w jej głowie!
Matylda nie rozumiała, dlaczego ciocia Agata właśnie panią Telikową zapraszała w każdą środę na talerz zupy. Parę lat później ciotka wyjaśniła jej to, okraszając kolejną mądrością życiową:
– Takich ludzi zawsze miej po swojej stronie barykady, a nie wychodząc z domu, dowiesz o wszystkim, co się dzieje w całej kamienicy.
Wczoraj pani Telikowa zerwała się na nogi i machając oparzoną ręką w ciemnościach, uderzyła ciotkę prosto w twarz. Ta zaś w połowie słowa „przepraszam” krzyknęła z bólu i zaskoczenia, a wszystkiemu towarzyszył huk przewracającego się krzesła. Później na sekundę wszystko ucichło i znieruchomiało, jakby ktoś zatrzymał czas.
To była fajna scenka, którą Matylda musiała kilka razy opowiadać dzisiaj w przedszkolu. Tak bardzo się wszystkim podobała. Do każdej kolejnej opowieści dodawała więcej szczegółów, rozbudowując akcję, by wywołać u rówieśników jeszcze głośniejsze salwy śmiechu.
Zakończenie historii było mniej ciekawe. Ciotka ruszyła do przedpokoju i macając dłonią po ścianie, trafiła na kontakt i włączyła światło. Przyniosła świecznik z pokoju, zapaliła świece i wreszcie zjadły pyszny żurek.
To dlatego teraz ciocia kupowała żarówki, ponieważ przy okazji tego wydarzenia okazało się, że w domu nie ma żadnej rezerwy. Matylda mogła więc spokojnie stać przed tym cudownie błękitnym ekranem i podziwiać przemykające po nim dziwne stworzenie. Głos telewizora był wyłączony i zafascynowana dziewczynka nie dowiedziała się, co to za stwór. Patrzyła zauroczona zręcznością i płynnością jego ruchów. Otworzył się przed nią cudowny, różnobarwny świat z jego niesamowitymi mieszkańcami. Matylda bacznie obserwowała kamieniste dno pokryte dziwnymi roślinami. Miała wrażenie, że ogląda życie na innej planecie.
Głównym bohaterem była jednak istota, która potrafiła się przecisnąć przez każdą szczelinę i tak cudownie się kamuflowała, że gdyby się od czasu do czasu nie poruszyła, nie udałoby się jej odróżnić od otoczenia. Zmieniała nie tylko kolory, ale i kształty. To było fascynujące. Jej umiejętność nagłego znikania i pojawiania się zachwycała dziewczynkę najbardziej.
– A kuku, tu jestem! – Matylda wyobrażała sobie, jaką frajdą byłaby zabawa w chowanego.
Oczywiście nie słyszała wołania ciotki, pochłonięta bez reszty przez tę cudowną krainę. Dopiero szarpnięcie za ramię przywróciło ją rzeczywistości.
– Rusz się wreszcie, dziecko! – Ciotka była rozdrażniona. Ostatnio szybko się niecierpliwiła i wybuchała.
– Ciociu, jak się nazywa to coś, co nie jest rybą? – Matylda zaparła się i nie pozwoliła ruszyć z miejsca.
– Nie wiesz? To przecież ośmiornica.
– A gdzie ona mieszka, w Polsce? – nie ustępowała.
– Zwariowałaś? To jest ocean, jakaś rafa koralowa. – Ciotka była już bardzo zniecierpliwiona, mocniej ścisnęła jej ramię i pociągnęła w stronę drzwi.
Matylda wiedziała, że dalszy opór nic nie da. Dla ciotki Agaty temat był zakończony. Westchnęła ciężko i pozwoliła się wyprowadzić ze sklepu.
Pytała później panią w przedszkolu i panią w bibliotece o ośmiornicę. Nikogo to nie zainteresowało, panie wzruszały ramionami i zbywały ją dwoma, trzema zdaniami. W książce dla dzieci znalazła jeden rysunek ośmiornicy. Pytała o nią każdego, kto chciał słuchać, i w końcu jej upór przyniósł pozytywny rezultat, w dodatku dzięki osobie, od której najmniej się tego spodziewała.
Pani Telikowa wpadła do nich pewnego dnia i przyniosła jej książkę o oceanach. Bogato ilustrowaną, opisującą życie roślin i zwierząt w morskich głębinach. Pani Telikowa dwa razy w tygodniu sprzątała mieszkanie u jakiegoś pana inżyniera i on zgodził się pożyczyć Matyldzie tę książkę.
Ośmiornica okazała się niezwykle ciekawym stworzeniem. To drapieżnik zjadający głównie raki, kraby, małże i ryby. Ofiary chwytała ramionami i obezwładniała jadem. Bardzo mądre zwierzątko. Każde jej ramię mogło działać samodzielnie – tak jakby miała dodatkowe osiem mózgów! Czy to nie było genialne? Matylda przez chwilę wyobrażała sobie, że ma tyle mózgów. Byłaby supermądra, najmądrzejsza w przedszkolu.
Dziewczynka odkryła, że istnieje świat tak różny od tego, w którym żyła, i to nie na innej planecie, ale tuż obok. Jeszcze wtedy nie widziała morza, nie podziwiała jego ogromu, potęgi i piękna. To wszystko przyszło wiele lat później, a wraz z tym świadomość, że jej strach przed wodą nie był wcale taki irracjonalny. To był najbardziej tajemniczy i najmniej zbadany świat.
Ten lęk przekazała jej ciotka, która panicznie bała się wody i nigdy nie nauczyła się pływać. Krótkie wakacje zawsze spędzały w górach lub dużych miastach, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław. O plażach i statkach Matylda dowiadywała się od dzieci w przedszkolu.
