Scenariusze przedstawień dla dzieci - Monika Krupa - ebook + książka

Scenariusze przedstawień dla dzieci ebook

Monika Krupa

5,0

Opis

Zupełnie nowa wersja przygód Kopciuszka, zaskakująca historia kowbojów, którzy wyruszają na poszukiwania Boga, czy nietypowe jasełka w formie teleturnieju – to tylko niektóre z dziewięciu propozycji przedstawień, które spodobają się rodzicom, nauczycielom i... oczywiście dzieciom! Pełne humoru, nowatorskie i uwspółcześnione teksty dostarczą wielu inspiracji i sprawią, że pierwsze próby aktorsko-teatralne staną się niezapomnianą przygodą, a nie nudnym obowiązkiem.
To wartościowa pomoc dydaktyczna dla nauczycieli, którzy nie lubią sztampowych rozwiązań i szukają czegoś nowego!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (4 oceny)
4
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Brzydkie kaczątko

Postacie:

Narrator – liczba aktorów opcjonalna

Kura

Brzydkie kaczątko

Kurczaki

Kogut

Sowa

Pies

Kot

Gospodyni

Szczur

Ryba

Łabędź – liczba aktorów opcjonalna

Generał Indyk Vel Gutek

 

Scena I

NARRATOR 1:

Pewnego zwykłego dnia w jednym z gospodarstw kura czekała, aż zniesione przez nią jajka z wolnego wybiegu zaczną pękać i na świecie pojawią się jej własne dzieci.

NARRATOR 2:

Niecierpliwie się kokosiła i czekała, czekała, czekała…

KURA:

Ała, już mnie kuper boli od tego siedzenia. To są dopiero jaja!

NARRATOR 1:

Kura dzielnie znosiła próbę czasu.

KURA:

Więcej tego nie zniosę! Toż to kpiny są. A mówili: „Znieś jajko, kura! Posiedzisz sobie, pokokosisz się i gotowe!”. Podobno bycie kurą domową jest fajne! Z tymi jajami to cyrk jakiś.

NARRATOR 2:

I tak kura przez pół dnia siedziała i gdakała.

NARRATOR 1:

Aż tu nagle…

KURA:

Ojeju, jeju, jeju, znaczy… ko, ko, ko, ko!

NARRATOR 2:

I zaczęły pojawiać się kolejno malutkie, puchate, żółciutkie… Ej, wróć!

KURA:

Co to?

NARRATOR 1:

Zaiste, kura była w konsternacji. Znaczy zdziwiona była bardzo.

KURA:

Co to jest?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Mama!

NARRATOR 2:

Ej, ale według scenariusza mamą Brzydkiego Kaczątka była kaczka.

NARRATOR 1:

Ale tylko kura zgodziła się zagrać w sztuce (poza tym nie mieliśmy innego kostiumu).

NARRATOR 2:

Okej, chowamy scenariusz i gramy dalej.

KURA:

To ja zacznę tam, gdzie skończyłam. Ojejku, jejku, jejku, jakieś ty… inne.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Dzień dobry. Jestem Brzydkie Kaczątko.

KURA:

Przez grzeczność nie zaprzeczę. Ale cóż, dziecko jak dziecko. Wezmę cię pod swoje skrzydła.

KURCZACZKI:

Mamo, mamusiu, możemy iść pogrzebać w ziemi i poszukać robaków?

KURA:

Dobrze, tylko nie odchodźcie za daleko.

 

Kurczaki otaczają Brzydkie Kaczątko kołem i popychają je.

KURCZACZKI:

Brzydal, wybryk, szarak.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Jestem wyjątkowy!

KURCZAK:

Wyjątkowo brzydki. Paskud.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Paskud też człowiek.

KURCZAKI:

Uwaga! Kogut na horyzoncie!

KOGUT:

Kury, a kuku, kukuryku, czemu taki bałagan w kurniku? Żarcik. No, kochane, wasz kogucik wrócił. Wasza kukunia do kochania.

 

W tym miejscu proponowany jest taniec z Kogutem na czele – prosty układ choreograficzny np. z melonikami i laseczkami wykonanymi z brystolu.

KOGUT:

Dziękuję, dziękuję, przy wyjściu można kupić płytę z moim autografem. Taka impreza, że zostaję do środy1.

NARRATOR 1:

Brzydkie Kaczątko powoli zaczynało rozumieć, że to nie jest miejsce dla niego. Poza tym, że było brzydkie, miało szersze horyzonty.

NARRATOR 2:

Zdecydowało się opuścić bezpieczny kurnik, wyruszyć w świat pełen niebezpieczeństw i…

NARRATOR 1:

…i sobie poszło.

 

Scena II

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?2

SOWA:

Noc będzie, uhu!

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Kto to, co to?

SOWA:

Czego ty się naczytałeś?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Literatury klasycznej.

SOWA:

I dziwisz się, że nie masz przyjaciół?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

A skąd wiesz?

SOWA:

Jesteś sam w ciemnym lesie i gadasz ze sobą. To o czymś świadczy.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

O czym? Kim jesteś?

SOWA:

Szaleństwie. Jestem sową, nocnym łowcą. Zjadam takich szaraków jak ty.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Mam się bać?

SOWA:

Nie, no coś ty. Jestem na diecie. Jem tylko kolorowe rzeczy.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

No tak, nawet sowa mnie nie chce. Co za czasy, co za obyczaje.

SOWA:

Spokojnie, jak ci bardzo zależy, mogę cię trochę skosztować.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Obejdzie się, litości nie zniosę. Mam swój honor.

SOWA:

Musisz być bardzo nieszczęśliwy, skoro życie nie jest ci drogie. Co cię gryzie?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Nikt mnie nie chce, jestem sam. Zupełnie. Jestem brzydki jak noc.

SOWA:

Widzisz, mój mały, to kwestia gustu. Ja kocham noc i jest dla mnie najpiękniejsza, poza tym dla większości ofiar moje oczy są hipnotyzujące – zapatrzone w nie, same wpadają w moje sidła. Myślą, że to gwiazdy.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

To prawda, masz piękne oczy.

SOWA:

Śmiertelnie niebezpieczne. Pamiętaj, moje maleństwo – nie wszystko złoto, co się świeci. Uhu!

 

Scena III

NARRATOR 1:

Spotkanie z sową przywróciło Kaczątku wiarę w siebie. Sowa wyraziła wolę zjedzenia go.

NARRATOR 2:

Tak więc nadzieja wstąpiła w serce Brzydkiego Kaczątka i ruszyło ono raźniej w dalszą drogę.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Nie jest tak źle, mogłem być przystawką.

PIES:

Hau, hau, hau, how are you?

KOT:

Te, pies, daj sobie spokój, on pewnie nie mówi.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Yes, I do.

PIES:

Co on powiedział?

KOT:

Nie wiem, pewnie po inszemu gada.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Po angielsku, niemiecku, włosku i troszkę po łacinie, ale tylko podwórkowej, bo daleko od miasta się chowałem.

KOT:

Haha, a to dobre, kaczka poliglota, świat schodzi na psy.

PIES:

Ja… ja… jak to?

KOT:

Nie denerwuj się, bo się jąkasz.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Nie jestem kaczką, jestem kurczakiem.

KOT:

Okej, nie chcemy burzyć ci światopoglądu. Wierz, w co chcesz, jak ci pozwalają.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Pozwalają?

KOT:

Bo widzisz, ja jestem kotem.

PIES:

On to wie, kocie.

KOT:

I jestem władcą człowieka.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Ty?

PIES:

Wiesz, mamy różne zdanie w tej kwestii. Ja uważam, że skoro człowiek mnie karmi, wyprowadza i głaszcze, to on jest moim władcą.

KOT:

A ja sądzę, że skoro mnie karmi, zajmuje się mną i mnie głaszcze, to ja jestem jego władcą. Kwestia spojrzenia.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Nigdy tak o tym nie myślałem. Ja nie mam nikogo.

KOT:

Jesteś wolny.

PIES:

Jesteś samotny.

NARRATOR 1:

Brzydkie Kaczątko nie wiedziało, co o tym myśleć. Wolność ma proste znaczenie dla kogoś, kto siedzi w klatce. W jego przypadku wolność jawiła się jako… osamotnienie.

NARRATOR 2:

Brzydkie Kaczątko nie rozumiało, jak można patrzeć na tę samą sprawę na dwa tak różne sposoby. Postanowiło zostać dłużej w towarzystwie psa i kota, by dowiedzieć się o tym czegoś więcej.

GOSPODYNI:

Zwierzątka, Azor, Azazel, Gutek, jedzenie przyniosłam. A co to?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Dzień dobry, jestem Brzydkie Kaczątko.

GOSPODYNI:

A fe, jakieś ty paskudne! Gutek, Gutuś, bierz go!

GENERAŁ INDYK VEL GUTEK:

Gul, gul, gul, co się stało?

GOSPODYNI:

Jakieś brzydactwo tu przylazło. Mówili, że GMO nie zaszkodzi, a tu proszę! Taki pasztet.

GENERAŁ INDYK:

Mówili, mówili… Mówią jedno, robią drugie, okazuje się trzecie.

GOSPODYNI:

To trzeba gdzieś zgłosić.

PIES:

Fakt… fakt… faktycznie.

GENERAŁ:

Achtung, ja myślę.

GOSPODYNI:

Mój bohater.

GENERAŁ:

Wymyśliłem. Niech sobie idzie.

KOT:

Toś wymyślił.

GOSPODYNI:

Genialne.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Już sobie idę, nikt mnie nie kocha.

NARRATOR 1:

Brzydkie Kaczątko poczłapało na swoich małych i krótkich nóżkach…

NARRATOR 2:

Szło zupełnie bez celu. W końcu i tak nie miało nikogo, kto by na nie czekał, ani miejsca, do którego miało dojść. Bolało go małe, kurze…

NARRATOR 1:

Kacze…

NARRATOR 2:

Jego małe serduszko drobiowe.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Samo, samo, cały czas to samo. Jestem sam jak palec.

NARRATOR 1:

Gwoli ścisłości… ty nie masz palców.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Jestem sam jak płetwa.

NARRATOR 1:

Sam rozumiesz, musimy się trzymać faktów.

NARRATOR 2:

I tak mówiąc samo do siebie, Brzydkie Kaczątko maszerowało dalej.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Ej, scena mi się kończy!

NARRATOR 1:

Nagle posłyszało hałas.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Jejuśku, cóż to za rumor!

NARRATOR 2:

I on się dziwi, że nie ma przyjaciół.

 

Scena IV

SZCZUR:

Niuch, niuch, niuch, coś tu śmierdzi.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

To ja, Brzydkie Kaczątko.

SZCZUR:

Chyba żartujesz, nie pochlebiaj sobie. To resztki ze stołu, delicje!

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Słucham?

SZCZUR:

Obiadek jak się patrzy.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

To nie może być prawda.

SZCZUR:

Szlachcic się znalazł! Ale i tak ci nie dam, nie bój żaby.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Jakiej żaby?

SZCZUR:

Rzekotki drzewnej, takie to zielone, wyłupiaste i po drzewach skacze.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

A… takiej żaby. Takiej to ja się nie boję. Kim ty jesteś?

SZCZUR:

Jestem szczurem, nazywają mnie Rudolf.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Bardzo ładnie, tylko o ile się nie mylę, tak ma na imię renifer Świętego Mikołaja, ten z czerwonym nosem.

SZCZUR:

Zgadza się, ja też mam czerwony nos. Widzisz, długo mieszkałem pod elektrownią i tak jakoś… A ty coś za jeden? Mam nadzieję, że nie jesteś kretem i nie węszysz dla nikogo.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Jestem Brzydkie Kaczątko, dziecko koguta i kury.

SZCZUR:

To się porobiło. Kury znoszą kaczki. Ten świat już nigdy nie będzie taki sam.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Twierdzisz, że jestem adoptowany?

SZCZUR:

Ja tam nie wnikam w niczyje koligacje rodzinne, zresztą dzisiaj to nic nie wiadomo. Gdzie idziesz?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Idę przed siebie, gdzie mnie oczy poniosą, gdzie szosa zaprowadzi.

SZCZUR:

O, widzę, że kolega zorientowany w terenie. Odkąd żyję w tej okolicy, mam wszystkiego pod dostatkiem, ludzie są bardzo rozrzutni, wszystko wyrzucają, a mnie w to graj.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Ty to masz szczęśliwe życie, z kim mieszkasz?

SZCZUR:

Ja? Kolego, ja nie lubię innych, średnio towarzyski jestem, mam tylu fanów, że wolę samotność niż wytrzymywanie ciągłych pisków kobiet na mój widok. Ja rozumiem, że nie mogą się powstrzymać, ale są chyba jakieś granice. Powiem ci jedno, trzeba umieć żyć w gromadzie. Są zasady. Ja nie muszę nikogo słuchać, z nikim się liczyć.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Ale ja bardzo chciałbym się z kimś liczyć. Chciałbym, żeby ktoś mnie pokochał.

SZCZUR:

O właśnie, i w tym cały tkwi ambaras. Żeby inni cię kochali, musisz pokochać samego siebie. Jak możesz oczekiwać miłości, skoro sam się nie lubisz?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Jestem brzydki.

SZCZUR:

Pamiętaj, zawsze jest coś do pokochania. Musisz tylko to dostrzec. Teraz wybacz, ja zmykam, bo mi resztki stygną.

 

Scena V

NARRATOR 1:

Brzydkie Kaczątko dostało kolejną lekcję. Usiadło nad jeziorkiem i…

NARRATOR 2:

… zaczęło się zastanawiać nad tym, co powiedział mu szczur.

NARRATOR 1:

Naszła je myśl, że nie może oszukiwać innych i oczekiwać, że ktoś je pokocha, skoro nawet ono samo tego nie potrafiło.

NARRATOR 2:

W pewnej chwili Brzydkie Kaczątko poczuło, że jest mu bardzo przykro, i zaczęło płakać.

NARRATOR 1:

Płakało tak żałośnie, że poruszyło rybę, która wysunęła pyszczek z wody i zdziwiona zapytała:

RYBA:

Co się stało? Czemu tak płaczesz?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Bo jestem samotny, nikt mnie nie kocha. Nawet ja sam nie potrafię.

RYBA:

Zrobiłeś komuś krzywdę?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Nie!

RYBA:

Zraniłeś kogoś?

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Oczywiście, że nie.

RYBA:

To znaczy, że jesteś dobry, a skoro płaczesz, to znaczy, że masz uczucia. To już dwa powody, żeby kogoś pokochać.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Naprawdę? Ale ja jestem brzydki.

RYBA:

Nie to ładne, co ładne, ale to, co się komu podoba. Poza tym dla mnie jesteś ładny.

BRZYDKIE KACZĄTKO:

Naprawdę? Można mnie pokochać?

RYBA:

Można. Ale nie płacz już więcej, bo całą wodę w jeziorze nam zasolisz. Do widzenia.