Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Opowieść o losie homoseksualistów w III Rzeszy na bazie rozmów z Rudolfem Brazdą - ostatnim żyjącym więźniem obozów koncentracyjnych skazanym z nazistowskiego paragrafu 175.
Po przejęciu władzy przez narodowych socjalistów swobodne, nieskrępowane życie osób ze środowisk homoseksualnych nie było już możliwe: wkrótce zaczęło się prześladowanie, jednak Rudolf Brazda i krąg jego przyjaciół nie dali się zastraszyć. Jeszcze do 1937 r. pędzili życie relatywnie jawne, wkrótce także oni dostali się w tryby machiny prześladowań hitlerowców. Podzielił on los tysięcy homoseksualistów żyjących w III Rzeszy i wywieziono go do niemieckiego obozu zagłady - Buchenwaldu, gdzie prawie trzy lata przeżywał niewyobrażalną zgrozę nazistowskiego terroru.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 473
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
SŁOWO WSTĘPNE
Rudolf Brazda był szczęściarzem. Szczęście nie opuściło go nawet w okresie nazistowskich prześladowań, choć wiele razy otarł się o śmierć.
Kiedy do władzy w Niemczech doszli narodowi socjaliści, w kraju skończyło się swobodne, nieskrępowane życie i wkrótce zaczęły się prześladowania homoseksualistów. Ale Rudolf Brazda i krąg jego przyjaciół nie dali się zastraszyć. Aż do 1937 r. nie kryli się ze swoją orientacją seksualną. Potem oni także dostali się w tryby machiny prześladowań. Rudolfa wywieziono do obozu koncentracyjnego Buchenwald, gdzie przez prawie trzy lata przeżywał niewyobrażalną grozę nazistowskiego terroru.
Prawdopodobnie jest on ostatnim żyjącym homoseksualistą, który zgodził się opowiedzieć o tragicznym losie gejów w III Rzeszy. Po 1945 r. wiele osób wstydziło się przyznać do swojej odmiennej orientacji seksualnej i mówić o traumatycznych przeżyciach okresu wojny, tym bardziej że upadek narodowego socjalizmu wcale nie przyniósł im pełnej wolności. Wprawdzie nie musieli się już bać o życie, ale w młodej Republice Federalnej też nie było dla nich klimatu tolerancji. Homoseksualizm nadal potępiano i ścigano sądownie. Aż do 1969 r. przetrwał bez zmian sformułowany przez nazistów skrajnie represyjny w brzmieniu i wykładni paragraf 175, na którego podstawie co roku skazywano kilka tysięcy mężczyzn. Ich rehabilitacja wciąż jeszcze nie nastąpiła. Choć w 2002 r. Bundestag unieważnił wyroki z lat 1935–1945, a państwo niemieckie wzniosło na obrzeżach dzielnicy rządowej pomnik ku czci prześladowanych przez nazizm homoseksualistów, orzeczenia wydane po 1945 r. ciągle pozostają w mocy. Ich anulowanie byłoby sygnałem dla skazanych, że uznaje się ich krzywdę, i bynajmniej nie oznaczałoby utraty twarzy demokratycznego państwa prawa, lecz wprost przeciwnie: przyniosłoby zaszczyt Republice Federalnej Niemiec.
Z Rudolfem Brazdą spotkaliśmy się pod tym pomnikiem w czerwcu 2008 r. Poznałem wtedy człowieka o imponującej osobowości, pełnego uroku i werwy. Jego niemal powieściowy życiorys, udokumentowany w tej książce, jest przykładem prześladowań, na które byli narażeni homoseksualiści za czasów nazizmu, ale także skutecznej walki o wolne, niezależne i szczęśliwe życie. Niech biografia Rudolfa Brazdy autorstwa Alexandra Zinna znajdzie wielu czytelników i wiele czytelniczek!
Klaus Wowereit,burmistrz Berlina w latach 2001–2014
KURTYNA W GÓRĘ DLA RUDOLFA BRAZDY!
Zawsze miałem dużo szczęścia.Prawdopodobnie dlatego, że jestem wyrozumiałyi choć widzę, ile złości noszą w sobie inni,przymykam na to oczy.
Rudolf Brazda, 4 grudnia 2008
Nieśmiało i z zakłopotaniem patrzy w kamerę. Drobny, kruchy mężczyzna z rzadkimi śnieżnobiałymi włosami potarganymi przez wiatr. Ma na sobie czarne spodnie i fioletową koszulę, na palcu prawej ręki pierścień z bursztynem, w lewej dłoni trzyma różę. Sprawia wrażenie niepewnego. Obok niego stoi wyższy o dwie głowy Klaus Wowereit, urzędujący burmistrz Berlina. Burmistrz głaszcze starszego pana po zmierzwionych włosach, a wtedy przez twarz Brazdy przemyka uśmiech i mężczyzna się rozluźnia. Trzaskają aparaty, fotografowie wykrzykują wskazówki, a Rudolf zaczyna się z nimi bawić. Kokieteryjnie macha różą, drepcze dookoła, żartuje z Wowereitem, uśmiecha się szelmowsko do obiektywów. To jego dzień. Dziś cały świat stał się jego publicznością.
Jest 27 czerwca 2008 r. Rudolf Brazda, chyba ostatni z żyjących świadków epoki1, w której homoseksualistów osadzano w obozach koncentracyjnych, ogląda odsłonięty cztery tygodnie temu pomnik upamiętniający ofiary prześladowań w III Rzeszy. O jego zbliżającym się odsłonięciu dowiedział się z telewizji. Natychmiast podjął decyzję: Muszę tam jechać, muszę tam być.
Zwrócił się o pomoc do swojej siostrzenicy Elviry. Na jego usilne prośby obdzwoniła ona połowę Berlina, aż w końcu dotarła do Związku Lesbijek i Gejów. Rozmawiając z nią, myślałem, że się przesłyszałem: jej wujek z powodu homoseksualności przebywał trzy lata w Buchenwaldzie, a teraz koniecznie chce przyjechać na odsłonięcie pomnika! To była sensacyjna wiadomość, od lat bowiem przyjmowano, że nie żyje już żaden homoseksualista, który osobiście doświadczył nazistowskiego terroru.
Na odsłonięcie pomnika w dzień po telefonie Elviry nie zdołaliśmy sprowadzić Rudolfa Brazdy do Berlina, ale przybył on cztery tygodnie później, na Christopher Street Day2. Wcześniej odwiedziłem go w jego obecnym miejscu zamieszkania we Francji. Przed tym pierwszym spotkaniem miałem dużą tremę. Niepotrzebnie, bo 95-latek okazał się niezwykle uroczym, dowcipnym człowiekiem, otwartym i pełnym optymizmu. Mimo ogromu cierpienia, którego zaznał, powiedział wówczas: „Zawsze miałem szczęście”. I w przeciwieństwie do wielu towarzyszy niedoli, gotów był opowiedzieć o swoich losach.
Oczywiste wydało mi się utrwalenie jego historii w książkowej biografii. A on był tym pomysłem zachwycony. Udzielił mi licznych wywiadów, razem odwiedziliśmy miejsca jego młodości i prześladowań. Pamięć starego człowieka okazała się ostra i precyzyjna, a opowieści tak obrazowe, że przeszłość często jawiła się jak na wyciągnięcie ręki. Wracając wspomnieniami do tych wszystkich okropności, Brazda zawsze zachowywał zdrową dawkę humoru, co czyniło je znośniejszymi.
Ta książka opiera się jednak nie tylko na wspomnieniach Rudolfa Brazdy, ale także na zachowanej dokumentacji, w dwóch archiwach bowiem znalazłem obfity materiał z nazistowskich postępowań sądowych. Ponieważ Brazda żył z mężczyzną, dwukrotnie został skazany na więzienie z powodu „perwersyjnego nierządu” na podstawie paragrafu 175 Kodeksu karnego Rzeszy (RStGB). Gdy naziści przejęli władzę, miał on 20 lat i akurat przeżył swój coming out: w 1933 r. poznał 19-letniego Wernera. Dla obu była to miłość od pierwszego wejrzenia. Odtąd mieszkali razem w Meuselwitz, miasteczku w Turyngii, nie kryjąc się ze swoją homoseksualnością. Na spacerach trzymali się za rękę, mieli nawet odwagę wymieniać publicznie pocałunki. Szczęśliwe lata skończyły się nagle, gdy wiosną 1937 r. w pobliskim Altenburgu doszło do bezprzykładnej fali aresztowań. Postawiono przed sądem 44 gejów, wśród nich Brazdę. Odsiedział sześć miesięcy w więzieniu, po czym wydalono go z Niemiec (jego rodzice byli czeskimi imigrantami). Pojechał do Karlowych Warów, powszechnie zwanych wtedy Karlsbadem, gdzie utrzymywał się, naśladując Josephine Baker oraz wędrując po kraju z żydowską trupą teatralną. Ale i tutaj dopadli go naziści. Po aneksji Kraju Sudetów ponownie skazano go w 1941 r., a w sierpniu 1942 r. wywieziono do obozu koncentracyjnego Buchenwald.
Losy Rudolfa Brazdy są wstrząsające, ale i niezwykłe. Dzięki swojemu optymizmowi, poczuciu humoru i urokowi, którymi szybko ujmuje innych, zdołał przetrwać prześladowania i terror, a potem wyprzeć wszystkie te potworności. W III Rzeszy prowadził zdumiewająco śmiałe, jawnie homoseksualne życie i w przeciwieństwie do innych osób tej orientacji, nie dał się zastraszyć. Nigdy się nie ukrywał i – pomijając przesłuchania policji kryminalnej – nigdy nie zaprzeczał swojej homoseksualności. Ta godna podziwu pewność siebie pomogła mu też przeżyć dwa lata więzienia i prawie trzy obozu koncentracyjnego.
Historia Brazdy jest przykładem losu tysięcy homoseksualistów, którzy po 1935 r. zostali skazani na mocy zaostrzonego przez nazistów paragrafu 175, a potem wywiezieni do obozu koncentracyjnego. W Buchenwaldzie i Sachsenhausen znalazło się sześciu3 spośród 44 mężczyzn osądzonych w procesach altenburskich. Oprócz Brazdy obóz przeżył tylko jeden z nich, ale był tak wycieńczony, że zmarł wkrótce po wyzwoleniu, w lutym 1946 r. Dwóch innych altenburskich homoseksualistów już w 1937 r. popełniło samobójstwo. Pozostałych wykończyła służba w oddziałach straceńczych Wehrmachtu. A spośród tych, którzy przetrwali terror i wojnę, wielu nie cieszyło się już z życia, bo po 1945 r. nadal ich szykanowano, stygmatyzowano i karano. Często ukrywali, że są homoseksualistami. Prześladowani, osamotnieni i zgorzkniali, umierali o wiele za młodo.
Życie Rudolfa Brazdy potoczyło się inaczej. Po odzyskaniu wolności wyjechał on do Francji, gdzie homoseksualizm nie był karalny. Zbudował sobie nową egzystencję i w końcu znalazł partnera, z którym spędził 50 lat. Odszkodowania za pobyt w obozie nie otrzymał.
Jego życiorys jest symboliczny dla całej grupy społecznej, lekceważonej przez prawie pół wieku. Dopiero od końca lat 80. XX w. powoli zaczął docierać do publicznej świadomości straszny los mężczyzn z różowym trójkątem, represjonowanych przez nazistów. Rudolf Brazda jest pierwszym homoseksualistą, który przeżył obóz koncentracyjny i którego osobiste wspomnienia wraz z materiałami archiwalnymi składają się na obszerną biografię. Pierwszą po 65 latach od zakończenia wojny!
Celem tej książki jest pokazanie warunków życia i prześladowań homoseksualistów w III Rzeszy; uczczenie ofiar represji w Altenburgu, oficjalnie napiętnowanych w prasie i więzionych miesiącami, a nawet latami; wydobycie z zapomnienia i zrehabilitowanie tych wszystkich, którzy dostali się w tryby nazistowskiej machiny zniszczenia. Aby stało się zadość życzeniu Rudolfa Brazdy i nigdy już nie podnieśli się „te dranie, ta banda nazistów”.
Alexander Zinn, 12 stycznia 2011
ROZLICZENIE PRZEŚLADOWAŃ HOMOSEKSUALNYCH MĘŻCZYZN PRZEZ NAZISTÓW
Jak dotąd, kwestia prześladowania homoseksualnych mężczyzn przez nazistów została opracowana tylko fragmentarycznie. Dotyczy to zwłaszcza losu poszczególnych osób. Mało jest świadectw ich represji, ponieważ wielu z nich nie mogło albo nie chciało mówić o swoich przeżyciach. Ponadto aż do końca lat 60. homoseksualizm w Niemczech był karalny i przez długi czas osób o tej orientacji seksualnej nie uznawano za ofiary nazizmu.
W latach 1933–1945 Centralne Biuro Rzeszy do Zwalczania Homoseksualizmu i Aborcji (Reichszentrale zur Bekämpfung der Homosexualität und Abtreibung) zarejestrowało około 100 000 homoseksualnych mężczyzn. W okresie III Rzeszy zapadło blisko 46 000 wyroków na podstawie paragrafu 175, który naziści w 1935 r. znacznie zaostrzyli4. Jego brzmienie pozostało niezmienione aż do 1969 r. Republika Federalna odmówiła uznania homoseksualistów za prześladowanych i przyznania im odszkodowań. Nic więc dziwnego, że nie chcieli oni publicznie opowiadać o swoich strasznych doświadczeniach. Często zachowywali milczenie nawet wobec swoich przyjaciół, rodziców i rodzeństwa. Dlatego wielu z nich nigdy nie uporało się z obozową traumą.
Środowisko historyków także nie wykazywało zainteresowania rozliczeniem nazistowskich zbrodni wobec osób homoseksualnych. Przez długi czas był to temat tabu; dopiero od kilku lat stał się poważnym przedmiotem badań. Do dziś jednak „niemieckojęzyczna historiografia daleka jest od tego, aby temat homoseksualizmu uznać za równoprawną i niezbędną część składową naukowego kanonu, zaakceptować go i zinstytucjonalizować”5.
Historyczne rozliczanie III Rzeszy objęło ideologię narodowosocjalistyczną i nazistowskie kierownictwo, wyjątkowe wydarzenia z lat 30., jak pożar Reichstagu, oraz drugą wojnę światową. Jeśli jednak chodzi o grupy prześladowanych, rozprawa z rasistowskim antysemityzmem i „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” przyćmiewały większość innych spraw. Homoseksualizm pojawiał się jedynie przy okazji spraw, które naziści wykorzystywali propagandowo do eliminacji przeciwników politycznych: w związku z puczem Röhma w 1934 r., podczas procesów obyczajowych przeciwko katolickim zakonnikom w latach 1936–1937 czy w sprawie Fritscha w 1938 r. Ta częściowo trafna teza, że był to pretekst do pozbywania się wrogów politycznych, przez długi czas zniekształcała postrzeganie prześladowań homoseksualistów i do dziś wpływa na interpretację procesów historycznych, wciąż daleką od prawdy. Nigdy poważnie nie brano pod uwagę, że Himmler i Tajna Policja Państwowa w homoseksualizmie upatrywali niebezpieczeństwo dla państwa co najmniej równie duże jak komunizm6. Badania utrudniał także brak ważnych źródeł historycznych, które albo zostały zniszczone, albo przez długi czas pozostawały niedostępne. Obszerne ponadregionalne zbiory archiwalne dotyczące prześladowania homoseksualistów, w tym akta działającego przy Biurze Policji Kryminalnej Centralnego Biura Rzeszy do Zwalczania Homoseksualizmu i Aborcji7, gromadzone przez Gestapo i Policję Kryminalną w Berlinie, uległy prawie całkowitemu unicestwieniu wskutek czystek SS i działań wojennych.
Inne zbiory, na przykład liczne akta z postępowań karnych na podstawie paragrafu 175 Kodeksu karnego, przepadły po wojnie. Na ogół władze sądowe nakazywały niszczyć akta, ale część dokumentacji trafiała do archiwów i powinna być przechowywana. Niestety, w praktyce wyglądało to różnie. Na przykład Archiwum Państwowe w Hamburgu jeszcze w latach 90. zniszczyło obszerny zbiór dokumentów z postępowań na podstawie paragrafów 175 i 175a w latach 1933–1945, chociaż w 1988 r. hamburski sąd nakazał, żeby wszystkie akta dotyczące mniejszości prześladowanych przez narodowy socjalizm archiwizować8.
A jeśli nawet źródła nie zostały zniszczone, to na ogół pozostawały zamknięte i tym samym niedostępne dla badaczy. Bywało też tak jak w Düsseldorfie, gdzie już w latach 60. Główne Archiwum Państwowe udostępniło do badań naukowych Düsseldorfer Gestapo-Akten, najobszerniejszy zasób akt w Republice Federalnej, przez opracowanie katalogu hasłowego. Ale co z tego, skoro homoseksualne ofiary nazizmu, zgodnie z obowiązującym wówczas stanem prawnym, nadal uważano za kryminalistów, a ich akta ówczesna kierowniczka archiwum, Gisela Vollmer, uznała za „politycznie nieciekawe”. Do rejestru haseł trafili tylko ci, w których przypadku chodziło o zwalczanie pod „pretekstem” (sic!) homoseksualizmu „osób politycznie niepożądanych”9.
Dopiero w połowie lat 70. przystąpiono do naukowego opracowywania kwestii prześladowań homoseksualistów. Podjęło go tylko kilku naukowców, przede wszystkim sami zainteresowani – reprezentanci nowego ruchu niemieckich gejów. Za podstawową pracę wciąż uchodzi opublikowany w 1977 r. przez Rüdigera Lautmanna czterdziestostronicowy artykuł na temat „różowego trójkąta w nazistowskich obozach koncentracyjnych”10. Badania Lautmanna faktycznie były przełomowe, bo on i jego koledzy po raz pierwszy uzyskali dostęp do archiwum Międzynarodowej Służby Poszukiwań w Bad Arolsen i mogli wyrywkowo wykorzystać jego dane o więźniach obozów koncentracyjnych. Na tej podstawie udało się sporządzić pierwszy względnie realistyczny szacunek liczebności grupy prześladowanych homoseksualistów. Według niego w nazistowskich obozach koncentracyjnych osadzono około 10 000 homoseksualnych mężczyzn. Ich społeczny status i szanse na przeżycie, w porównaniu z innymi grupami więźniów, były niewielkie. Lautmann ocenił ich śmiertelność na 60 procent, więźniów politycznych – na 42 procent, a badaczy Pisma Świętego – na 35 procent11.
Wnioski te jednak wciąż pozostają dyskusyjne. Lautmann przyjął bowiem, że więźniów z różowym trójkątem było około 10 000, ale równie dobrze mogło ich być 5000, jak i 15 000. Ten jedyny jak dotąd – powierzchowny i niepewny – szacunek nadal pozostaje niedoprecyzowany, co najwymowniej świadczy o stanie badań nad prześladowaniem homoseksualistów przez nazizm12.
Od czasu opublikowania studium Lautmanna ukazało się sporo publikacji na temat różnych aspektów zagadnienia, nie zawsze jednak spełniających kryteria naukowe. Ich autorami byli głównie historycy amatorzy, często z ruchu gejowskiego. Do naświetlenia problemu znacznie przyczyniły się historyczne inicjatywy środowiska LGBT, takie jak powołanie Muzeum Gejowskiego (Schwules Museum) w Berlinie. Wciąż jednak niewystarczający stan badań prowadził nieraz do dużej przesady. Na przykład w latach 70. i na początku 80. w kilku książkach szerzono skandaliczną legendę o gejowskim „homokauście” z setkami tysięcy ofiar obozów koncentracyjnych13. W paru publikacjach o sytuacji lesbijek pojawił się niepotwierdzony mit o homoseksualnych kobietach jako grupie prześladowanej przez nazizm.
Poważną analizę tematu „homoseksualistów pod znakiem swastyki” opublikował w 1990 r. historyk Burkhard Jellonnek14. Przedstawił w niej metody śledcze stosowane przez Gestapo wobec mężczyzn o odmiennej orientacji seksualnej oraz warunki ich życia w III Rzeszy. Potem powstały inne poważne prace naukowe, przede wszystkim dotyczące historii prześladowań homoseksualistów w konkretnych miastach i regionach oraz ich sytuacji w poszczególnych obozach koncentracyjnych15.
Aż do lat 80., wskutek trwającego prześladowania i stygmatyzacji homoseksualistów, ci, którzy przeżyli obóz, publikowali swoje wspomnienia tylko pod pseudonimami16. Później ukazywały się również krótkie portrety i wywiady z homoseksualnymi ofiarami nazizmu pod ich nazwiskami17. Międzynarodowe zainteresowanie wzbudziła wydana w 1994 r. relacja Pierre’a Seela, osadzonego w 1941 r. na sześć miesięcy w alzackim „Sicherungslager” Schirmeck-Vorbruck18. Co charakterystyczne, wszystkie opublikowane dotychczas (auto)biograficzne prace to albo wspomnienia zainteresowanych, albo portrety biograficzne powstałe wyłącznie na podstawie materiałów archiwalnych, przede wszystkim akt procesów karnych. Nie było bowiem możliwe połączenie osobistych wspomnień i materiałów archiwalnych w jedną wyczerpującą biografię.
W przypadku Rudolfa Brazdy taka możliwość pojawiła się po raz pierwszy, co pozwala nakreślić bardzo szczegółowy obraz jego sytuacji życiowej i stosowanych wobec niego środków represji. Pamięć niemal stuletniego Brazdy imponuje. Również dotyczące go źródła są wyjątkowo bogate. W dwóch archiwach znalazły się akta obu postępowań karnych przeciwko niemu. Zachowały się także dokumenty z jego pobytu w obozie koncentracyjnym Buchenwald.
Obecnie coś się jednak zmienia. Badania historyczne w wielu aspektach ruszyły naprzód, są również wyraźne postępy w kwestii rehabilitacji homoseksualnych ofiar nazizmu. W 2002 r. Bundestag uchylił wszystkie wyroki z lat 1935–1945 wydane na podstawie paragrafu 175. W Berlinie odsłonięto 27 maja 2008 r., wzniesiony przez państwo niemieckie, pomnik ku czci prześladowanych przez nazizm homoseksualistów. W listopadzie 2010 r. parlament przyjął ustawę o powołaniu fundacji, która ma wspierać zbadanie i rozliczenie prześladowań osób homoseksualnych w III Rzeszy.
Mimo to do dziś więźniowie z różowym trójkątem, zgodnie z ustawą federalną o odszkodowaniach dla ofiar nazistowskich prześladowań, nie są uznani za represjonowanych. Na indywidualne odszkodowanie i tak jest już za późno, bo oprócz Rudolfa Brazdy prawdopodobnie nie żyje nikt zainteresowany. Żyją jednak ich spadkobiercy, którzy wskutek zamordowania albo następstw pobytu w obozie koncentracyjnym brata, ojca, wuja czy innych krewnych ponieśli fizyczne bądź psychiczne szkody. Jest jeszcze druga, bardzo liczna grupa ofiar, która ma szansę, żeby uznano jej krzywdę, przyznając indywidualne odszkodowania. To kilkadziesiąt tysięcy homoseksualistów skazanych po 1945 r. przez federalne sądy niemieckie na podstawie wciąż wówczas obowiązującego paragrafu 17519. Najmłodsi są dziś już po sześćdziesiątce, ale znaczna część z nich żyje. Najwyższy czas unieważnić wydane na nich wyroki i przyznać im przynajmniej symboliczną rekompensatę.
Rehabilitacja i odszkodowania są bardzo ważne, ale najważniejsze jest zagwarantowanie osobom o odmiennej orientacji seksualnej trwałej ochrony przed prześladowaniami i dyskryminacją. Twórcy niemieckiej konstytucji zapomnieli o homoseksualistach, gdy w 1949 r. przekuwali swoje doświadczenia z III Rzeszy w ustawę zasadniczą. Wprawdzie konstytucyjna zasada równouprawnienia, sformułowana w artykule 3, ma chronić przed dyskryminacją z racji płci, pochodzenia i rasy oraz religijnych czy politycznych poglądów, lecz przez dziesiątki lat homoseksualiści byli tej ochrony pozbawieni. W 1957 r. Federalny Trybunał Konstytucyjny odrzucił skargę na paragraf 175, powołując się na genezę konstytucji: „Podczas tworzenia ustępów 2 i 3 artykułu 3 ustawy zasadniczej nie zakładano, że postanowienie to może […] ingerować w obowiązujące prawo karne”20. Dzisiaj większość prawników wychodzi z założenia, że zasada równouprawnienia i konstytucyjny zakaz dyskryminacji chroni również gejów i lesbijki, ale tylko uzupełnienie artykułu 3 ustęp 3 o cechę seksualnej tożsamości zagwarantuje im trwałą ochronę przed prześladowaniami i dyskryminacją.
ROZDZIAŁ 1 DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ 1913–1933
Rudolf Brazda urodził się 26 czerwca 1913 r. w rodzinie czeskich imigrantów w pruskim wówczas Brossen21. W tej małej wiosce niedaleko Altenburga w połowie XIX w. rozwinęło się górnictwo węgla brunatnego. W pagórkowatym krajobrazie zaczęły wyrastać szyby, a następnie liczne kopalnie i fabryki brykietu.
Anna i Adam Brazdy, rodzice Rudolfa.
Okolica szybko się zmieniła. Wielu chłopów nie mogło już uprawiać pól, ponieważ osiadł grunt, więc towarzystwa górnicze odkupowały od nich ziemię i gospodarstwa. W sąsiednim Mumsdorfie powstała w 1906 r. jedna z największych kopalń węgla brunatnego w Niemczech – „Phönix” oraz fabryka produkująca 2200 ton brykietu dziennie (węgiel przewożono tam kolejką linową). Pociągało to za sobą bardzo duże zapotrzebowanie na siłę roboczą: w szczytowym okresie kopalnia zatrudniała około 1500 robotników i urzędników. Robotnicy przybywali z różnych stron, głównie z północnej Bawarii, Polski i Moraw, jak rodzice Rudolfa. Jego ojciec Adam pochodził ze Švihova, małego zachodniomorawskiego miasteczka; matka Anna dorastała w Konopiszczach, 37 kilometrów na południe od Pragi22. Oboje pod koniec XIX w. wywędrowali w poszukiwaniu pracy do Vogtlandu i osiedlili się w pobliżu Plauen. Pobrali się w 1899 r. i tam w kolejnych latach przyszło na świat ich pięcioro dzieci. Kiedy Adam usłyszał o możliwości pracy w „Phöniksie”, zgłosił się i został przyjęty jako nadszybowy. Obsługiwał również kopalnianą kolejkę.
Rodzinę ulokowano w Brossen, w gospodarstwie chłopskim, które kupił „Phönix”, w starym szachulcowym budynku podzielonym na kwatery dla robotników. Brazdowie zajęli małe mieszkanie na pierwszym piętrze, do którego wchodziło się stromymi schodami, złożone z dwóch pokojów i dwóch dodatkowych izdebek. Rodzice spali w jednym z pokojów, a pięcioro dzieci w izdebkach. Potem urodziło się jeszcze troje dzieci: dwie dziewczynki i Rudolf, najmłodszy z rodzeństwa.
Wybuch pierwszej wojny światowej spowodował duże zmiany w rodzinie. Adam, jako obywatel Austro-Węgier, został 28 sierpnia 1914 r. powołany do wojska naddunajskiej monarchii, ale już 4 grudnia dostał się do serbskiej niewoli i prawie cztery lata spędził w obozach jenieckich, na koniec w Mimizan Bourg na francuskim wybrzeżu Atlantyku. Stamtąd pod koniec wojny zgłosił się 25 października 1918 r. do nowo utworzonej czechosłowackiej armii. Służył w niej prawie rok23 i dopiero w połowie września 1919 r., wyczerpany i chory, ostatecznie wrócił do Meuselwitz. Rudolf tak wspomina pierwsze świadome spotkanie z ojcem: „Skończyłem już sześć lat i nigdy dotąd nie widziałem ojca. Aż tu nagle pojawił się, zwolniony przez Włochów na Sycylii, ale już bardzo chory. Oni przecież byli zagłodzeni, nie mieli co jeść, z głodu wykopywali korzonki i nawet żuli liście z drzew. Ojcu popsuł się żołądek. Po powrocie do domu żył jeszcze tylko cztery miesiące. Matka została sama z ośmiorgiem dzieci. Żeby nas wyżywić, musiała pracować”24.
Istotnie, Adam Brazda zmarł 21 stycznia 1920 r.25, osierocając liczną rodzinę. W tej sytuacji dyrektor kopalni „Phönix” zatrudnił Annę26 jako sprzątaczkę w biurach towarzystwa kopalnianego. Kilkoro dzieci wkrótce opuściło dom, a najmłodszy Rudolf właśnie poszedł do szkoły podstawowej w Brossen. Dużo się tam nie nauczył. Według jego wspomnień nauczyciel był bardziej zainteresowany uczennicami niż ich edukacją. Stosowano przestarzałe metody nauczania. Rudolf nie był dobrym uczniem, raz nawet powtarzał klasę. Przeszkadzało mu pochodzenie, miał problemy językowe, na co dzień odczuwał uprzedzenia nauczyciela: „Byłem cudzoziemcem, więc uczyłem się średnio. To zrozumiałe, bo w domu mówiło się tylko łamaną niemczyzną, a nauczyciel nie był szczególnie przychylny obcym. Traktował mnie protekcjonalnie, ale ja byłem do tego przyzwyczajony, więc się nie przejmowałem”27.
Matka starała się, jak mogła, lecz miała ograniczone możliwości, bo ledwie liznęła edukacji szkolnej. Rudolf wspomina: „W domu brakowało mi prawdziwego oparcia. Rodzeństwo nie troszczyło się o mnie, wszyscy myśleli tylko o sobie. Byłem sam. Matka cały dzień pracowała, więc się obijałem”28.
Anna Brazda była silną acz prostolinijną osobowością. Dobrze wiedziała, co można, a czego nie. Dzieci wychowywała po katolicku. Kiedy jednak siostra Rudolfa została pobita podczas nauk przedkomunijnych, matka nie tylko zabroniła dzieciom chodzić na lekcje religii, ale też wystąpiła z Kościoła. „Matka nie była wierząca, nie zmuszała nas, żebyśmy chodzili do kościoła. Na religii moja siostra nie raz, nie dwa dostała w twarz. Ja byłem mały, więc mnie nie bili. Wystąpiliśmy z Kościoła dlatego, że ci księża byli tacy głupi”29 – wspomina Rudolf. To, że nie można na wszystko pozwalać tym, którzy mają władzę, wpoiła mu właśnie matka.
Również pod innymi względami dzieciństwo Rudolfa przebiegało raczej nietypowo. Matka wcześnie nauczyła go gotować, przyrządzał więc obiady dla siebie i rodzeństwa: „Matka szła do pracy i zostawiała nas na cały dzień samych. Miałem 7 albo 8 lat, kiedy kazała mi szykować jedzenie: obierać i kroić kartofle, brukiew, kalarepę albo marchew i wszystko razem gotować”30. Podpatrzył, jak siostra szyje koszule i bluzki, i odtąd sam szył sobie ubrania. W ogóle wolał tradycyjnie kobiece zajęcia od współzawodnictwa chłopaków. Uwielbiał na przykład tańczyć:. „Kiedyś, muszę to teraz powiedzieć, gdy miałem może ze dwa lata, matka przyjmowała gości. Sprzątnięto ze stołu, postawiono mnie na nim i tańczyłem jak szalony, a ci ludzie klaskali. To była sensacja”31. Później tańczył z innymi: „Tańczyłem potem w klubie i prawdopodobnie dlatego byłem troszkę kobiecy. Dziewczyny mnie podziwiały. Pewnego razu odciągnęły mnie na bok i zapytały: »Jesteś dziewczynką?«”.
Faktycznie, najlepiej czuł się wśród dziewcząt, które traktowały go jak jedną z nich. Czasem również przymierzał dziewczęce stroje: „W domu przymierzałem dziewczyńskie sukienki, z powodu tańca, bo tańczyłem przecież jako dziewczyna. Nic sobie z tego nie robiłem, taki jestem!”32.
W 1927 r. Rudolf skończył szkołę podstawową. Wiedział już, co chciałby robić w przyszłości. Marzył o „stanowisku dekoratora w sklepie konfekcyjnym”, ale nie miał możliwości nauki w tym zawodzie. Jako dziecko cudzoziemców spotykał się z uprzedzeniami i odrzuceniem miejscowych. Wyjątkiem okazał się mistrz dekarski Gustav Menzel z pobliskiego miasteczka Meuselwitz. Zaproponował chłopakowi staż i w ten sposób Rudolf zaczął się uczyć rzemiosła dekarskiego zamiast dekoratorstwa artystycznego.
Mimo to był szczęśliwy. Wreszcie zarabiał, miał własne pieniądze. Praca sprawiała mu przyjemność. Za pierwszą wypłatę kupił sobie rower. Jednocześnie uświadomił sobie, że jego kobiece cechy nie byłyby w tym środowisku dobrze widziane. Starał się więc ukrywać je przed kolegami, tym bardziej że miał tylko 164 centymetry wzrostu i delikatną budowę ciała. „Jestem szczęśliwy, że perfekcyjnie odrzuciłem wtedy kobiecość, że mogłem się zachowywać jak facet. A to z powodu moich kolegów w pracy, boby się ze mnie śmiali”33 – przyznaje.
Rudolf (siedzi) w wieku ok. 14 lat z bratem Karlem.
Lata nauki poszerzyły jego horyzonty. Na dachach czuł zapachy miasta, budziły się w nim nieznane mu dotąd uczucia. Krótko mówiąc: Rudolf wszedł w okres dojrzewania. Powoli zaczął sobie uświadamiać, że coś z nim jest nie tak. Nie mógł już zaprzeczyć, że bardziej pociągają go chłopcy niż dziewczyny: „Kiedyś poszedłem na spacer z dziewczynami, ale wolałem spacerować z chłopcami i przy chłopcach takich jak ja coś czułem. Moim celem nie były dziewczyny, lecz chłopcy. Pociągali mnie koledzy z pracy i im podobni. To było dziwne”34.
Mimo to próbował sypiać z dziewczętami, bo to było uważane za normalne. Teraz wspomina: „W łóżku z dziewczyną zawsze byłem sztywny i spięty. Nie obejmowałem jej, jak by przypuszczalnie chciała. Niektóre dziewczyny mnie pieściły, ale ja nie czułem żadnego podniecenia, po prostu nie znajdowałem w tym przyjemności. Pozwalałem na to tylko z grzeczności”.
W całej pełni uświadomił sobie swój pociąg do mężczyzn, gdy pewnego wieczoru spacerował po Brossen: „Szedłem wąską wiejską drogą, gdy nagle z daleka dostrzegłem światło w oknie. Podszedłem i zajrzałem, bo to okno było całkiem nisko. I co widzę? W środku biega nagi chłopak, a raczej mężczyzna, po trzydziestce. Zobaczyłem jego dyndający członek i tak się podnieciłem, że sam sobie zrobiłem dobrze. Widząc go w głowie! Potem wstydziłem się, a zarazem miałem satysfakcję. że zrobiłem wreszcie coś z mężczyzną; coś, co dało mi rozkosz”35.
Odczucia Rudolfa wiązały się z lękiem i wstydem. Często myślał, że „natura coś spaprała”. Przez długi czas nie mógł zrozumieć, co się z nim dzieje. Nie znał pojęcia homoseksualności, nigdy też nie słyszał o lokalach dla mężczyzn odczuwających pociąg do innych mężczyzn, o ich klubach czy pismach. A przecież w tamtych czasach życie homoseksualne było w rozkwicie. Po 1919 r. w wielu dużych niemieckich miastach powstały tak zwane stowarzyszenia przyjaźni, które organizowały potańcówki i inne formy spędzania wolnego czasu dla osób nieheteroseksualnych. Homoseksualizm stał się tematem dla prasy i literatury, teatru i sztuki. W 1919 r. w berlińskim Apollo-Theater odbyła się prapremiera filmu Richarda Oswalda Anders als die Anderen (Inaczej niż inni) – pierwszego, w którym otwarcie mówiono o odmiennej orientacji seksualnej. Utworzony w 1920 r. Związek Obrony Praw Człowieka (Bund für Menschenrecht, BfM) w szczytowym okresie liczył 48 000 członków. Jego przewodniczący Friedrich Radszuweit wydawał też dla homoseksualnych kobiet i mężczyzn gazety i czasopisma, z których część, jak na przykład „Insel” (Wyspa), w 1930 r. osiągnęła rekordowy nakład 150 000 egzemplarzy36.
O tym wszystkim nikt w Brossen nie wiedział. Rudolf długo nie miał pojęcia, co sądzić o swoich uczuciach. Nie było też nikogo, kto mógłby mu wyjaśnić, czym jest homoseksualność; że jest wielu takich mężczyzn jak on, i wskazać, gdzie można ich spotkać. Zaczął więc szaleńczo eksperymentować, wypróbowywać możliwości zbliżenia się do obiektu pożądania. Cóż prostszego niż zmienić płeć? – myślał. Potajemnie zakładał sukienki, malował się i chyłkiem wykradał z gospodarstwa w Brossen. Tak przebrany szedł do sąsiednich miejscowości Mumsdorf i Zipsendorf, żeby tam flirtować z mężczyznami. Ci zagadywali atrakcyjną dziewczynę i nikomu z nich nie przyszło do głowy, że w istocie wcale nią nie jest. Rudolf dawał się zapraszać do gospody, żartował i kokietował, ale uważał, żeby oszustwo nie wyszło na jaw.
Rudolf Brazda z matką.
W końcu zdobył pierwsze doświadczenia seksualne z chłopcami z sąsiedztwa. W jego domu od frontu mieszkał Langheinrich, także pracownik kopalni „Phönix”, który miał dwóch ładnych synów. Rudolfowi bardzo spodobał się zwłaszcza starszy. Kiedyś, bawiąc się razem na podwórzu, wylądowali we trzech w starej balii i poznali swoje ciała. Również inny chłopiec z sąsiedztwa urzekł Rudolfa. „Kurzig Alfred”, jak go nazywał. Nawiązał z nim przyjaźń, która objęła także eksperymenty seksualne. Alfred często odwiedzał Rudolfa. Matka niczego nie podejrzewała, kiedy razem leżeli w łóżku.
Alfred brał też udział w „dziewczyńskich” wyprawach Rudolfa. Poczynali sobie coraz śmielej. Rudolf szył sukienki, w których wyglądał uwodzicielsko, pozwalali też starszym panom zapraszać się na poczęstunek, choć było to bardzo ryzykowne. Kiedy jeden z wielbicieli nie mógł się opanować i stał się natrętny, chłopcy w pośpiechu uciekli z restauracji. Ledwie uniknęli zdemaskowania. W razie wpadki groził im skandal towarzyski – zachowanie Rudolfa i Alfreda wydałoby się zapewne ich rówieśnikom moralnie naganne – ale prawnie nic im nie zagrażało. Wprawdzie istniał paragraf 175, na którego podstawie ścigano homoseksualistów, lecz karze podlegały tylko „czyny przypominające akt płciowy”, zwłaszcza stosunki analne. Nie karano za wzajemną masturbację, okazywanie sobie publicznie czułości, za pocałunki czy przebieranie się w kobiece stroje.
Co więcej, paragraf 175 był kwestionowany. Dopiero po utworzeniu II Rzeszy, w 1872 r., wprowadzono go w całym kraju. Wcześniej czynów homoseksualnych w niektórych landach w ogóle nie ścigano37. Spór o prześladowanie homoseksualistów trwał długo. Już w 1867 r. Karl Heinrich Ulrichs żądał na zjeździe niemieckich prawników w Monachium zniesienia wszystkich przepisów skierowanych przeciwko osobom homoseksualnym, jednakże głośny protest pozostałych jurystów uniemożliwił mu nawet dokończenie mowy uzasadniającej jego racje38. Od 1897 r. z paragrafem 175 walczył Magnus Hirschfeld, żydowski lekarz i seksuolog, wraz z utworzonym przez siebie Komitetem Naukowo-Humanitarnym (WhK). Dzięki petycjom do Reichstagu i broszurom informacyjnym WhK zyskiwał coraz większy posłuch39. Jednakże konserwatywni zwolennicy prześladowania homoseksualistów zwierali szyki i zbierali siły. Wciąż składali projekty ustaw, które przewidywały znaczne zaostrzenie i rozszerzenie przepisów karnych.
W latach 20. walka jeszcze się nasiliła. Nowe demokratyczne swobody, zwłaszcza wolność prasy, były cierniem w oku partii konserwatywnych i stowarzyszeń krzewienia moralności. W 1926 r. ewangelicki teolog i deputowany Reinhard Mumm doprowadził do tego, że Reichstag przyjął „ustawę o ochronie młodzieży przed szmirowatymi i brukowymi pismami”. Od 19 czerwca 1928 r. ofiarą tejże cenzury padła znaczna część homoseksualnej prasy. Zakazano publicznej sprzedaży „niemoralnych” czasopism, wskutek czego kilka z nich zbankrutowało40. A mimo to lata 20. były dekadą swobód dotąd nieznanych. W sztuce i kulturze powstały nowe style, ciało i seksualność wyzbyły się starych więzów. Echo tych zmian dotarło nawet do Meuselwitz. Rudolf Brazda postanowił w pełni korzystać z nieznanych dotąd swobód. Przede wszystkim zaczął naśladować nowe trendy w tańcu. Wzorem stała się dla niego Josephine Baker. Ta „Czarna Perła”, która uciekła z USA do Europy z powodu rasizmu, od października 1925 r. występowała w Paryżu, gdzie jej pełne erotyzmu tańce wzbudzały sensację. W styczniu 1926 r. dała występ w berlińskim Nelson-Theater na Kurfürstendamm. Później w tym samym roku zrobiła furorę w paryskim Folies Bergère. W programie zatytułowanym La Folie du Jour miała na sobie tylko spódniczkę z bananów. A sposobu, w jaki poruszała biodrami, świat dotąd nie widział. Występ został w 1927 r. nakręcony i włączony do filmu La revue des revues. Wkrótce Baker zagrała główną rolę w La sirène des tropiques41. Film ten wyświetlano na całym świecie, także w kinie „Zur Silbernen Wand” (Przy Srebrnej Ścianie) w Meuselwitz. Obejrzał go Rudolf Brazda i poczuł się jak porażony prądem. Josephine wydała mu się uosobieniem swobody, erotyzmu, tolerancji i braku pruderii.
To kinowe przeżycie tak bardzo go poruszyło, że Baker śniła mu się przez całą noc. Rankiem zdecydował się naśladować słynną tancerkę. „Wyskoczyłem z łóżka w rozkroku. Na siłę uczyłem się szpagatu”42 – opowiada. Odtąd dzień w dzień trenował erotyczny taniec brzucha. I wkrótce zaprezentował swoją sztukę w salach tanecznych w Mumsdorfie, Zipsendorfie i Meuselwitz. Jego taniec był tak nowy i niezwykły, że ludzie patrzyli ze zdumieniem, i w końcu bili brawo.
Taniec nie tylko sprawiał Rudolfowi przyjemność, ale też pozwalał mu nawiązywać kontakty. W dużych salach tanecznych, jak „Weinberg” czy „Lindenhof”, młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni bawili się razem. Kiedy dwaj młodzi mężczyźni tańczyli ze sobą, nie wzbudzało to sensacji – inaczej niż dzisiaj. „Pozwoliłem sobie i tańczyłem również z chłopcami – wspomina Rudolf. – Jak mi się który podobał, prosiłem go do tańca. U nas nie było to zabronione. Jeżeli chłopcy nie znaleźli dziewczyny do tańca, tańczyli ze sobą”43. Rudolf przyjmował wtedy rolę kobiecą, i to go cieszyło. „Nie wiem dlaczego – mówi po latach. – Ktoś powiedział: »Ty tańczysz jak dziewczyna«. Miło mi było to usłyszeć”.
Nie zawsze kończyło się na tańcu: „Niektóre dziewczyny patrzyły na mnie krzywo, bo nie zapytałem, czy odprowadzić je do domu, a ja myślami byłem zawsze przy chłopakach. Jeśli się dało, brałem jednego na widelec i proponowałem: »Chodź ze mną, pogadamy jeszcze u mnie w domu«. To znaczy u nas w mieszkaniu, bo matka wtedy jeszcze żyła. Jeśli się zgodził, szedłem z nim po prostu do mojej sypialni i spaliśmy razem”44.
Matka akceptowała syna takim, jakim był. Czy podejrzewała coś? Chyba w ogóle nie wiedziała, czym jest homoseksualność, przypuszcza Rudolf. Na ten temat nigdy nie rozmawiało się w jego domu: „Matka była tak tolerancyjna, że nigdy nic mi nie mówiła. Tylko się dziwiła: »Co rusz inni chłopcy!«. Kiedy moje rodzeństwo czasem coś powiedziało, brała mnie w obronę: »Rudi jest w porządku, zostawcie go w spokoju«”45.
Czy Rudolf Brazda nie obawiał się, że za swoje skłonności i związany z nimi tryb życia może zostać ukarany? Raczej nie. Pewnie dotarło to do niego dopiero wówczas, gdy nawiązał kontakty z mężczyznami, którzy sami siebie definiowali jako homoseksualistów i mogli mu powiedzieć o paragrafie 175 i doradzić, jak się uchronić przed możliwą karą. Chociaż w tamtych latach nie doceniano jeszcze zagrożenia wynikającego z tego paragrafu. Nawet dziś Rudolf mówi, że w latach 20. w ogóle nie prześladowano osób homoseksualnych. Wprawdzie paragraf 175 wciąż istniał, ale nie był już stosowany. To nieprawda. Sytuacja wyglądała zgoła inaczej: od 1924 r. wyraźnie rosła liczba skazanych homoseksualistów, do czego przypuszczalnie przyczynił się spektakularny proces homoseksualnego seryjnego mordercy Fritza Haarmanna. O ile w 1923 r. wydano 416 wyroków skazujących, o tyle w latach 1925 i 1926 już około 1000, a później powyżej 600 rocznie46. Żądano nawet nasilenia prześladowań.
W 1925 r. nowy konserwatywny rząd Rzeszy złożył projekt reformy Kodeksu karnego, przewidujący ponowne zaostrzenie paragrafu 175. W uzasadnieniu wyraźnie pobrzmiewała nuta ideologii narodowosocjalistycznej: „Trzeba zacząć od tego, że według niemieckiego rozumienia stosunek płciowy mężczyzny z mężczyzną jest dewiacją, która może wypaczyć charakter i zburzyć poczucie moralności. Jeśli ta dewiacja się rozszerzy, doprowadzi do wynaturzenia narodu i utraty jego siły”47.
Obrońcy homeseksualistów nie dali jednak za wygraną. Magnus Hirschfeld i jego WhK założyli Kartell zur Reform des Sexualstrafrechts (Kartel Reformy Seksualnego Prawa Karnego), obejmujący organizacje Bund für Mutterschutz (Związek Ochrony Matki) oraz Verband Eherechtsreform (Stowarzyszenie Reformy Prawa Małżeńskiego). W 1929 r. udało im się doprowadzić do tego, że Komisja Prawa Karnego odrzuciła projekt karalności za czyny homoseksualne. Decydujący głos miał tu liberalny przewodniczący komisji, Wilhelm Kahl z Niemieckiej Partii Ludowej (Deutsche Volkspartei)48, wsparty przez członków partii demokratycznej, socjaldemokratów i komunistów.
Przeciwnicy, zwłaszcza narodowi socjaliści, wprost zakipieli z wściekłości. Ich partyjny organ „Völkischer Beobachter” cynicznie komentował tę decyzję: „Gratulujemy sukcesu, panie Kahl i panie Hirschfeld! Ale niech się wam nie wydaje, że kiedy my, Niemcy, dojdziemy do władzy, będziemy uznawać takie ustawy choćby przez jeden dzień”. Hirschfeld był dla nazistów wcieleniem wszelkich „złośliwych popędów żydowskiej duszy”49. „Völkischer Beobachter” regularnie szczuł przeciwko działalności oświatowej WhK. W 1927 r., po odczycie w Monachium, Hirschfelda zaatakowali prawicowi radykałowie i ciężko go pobili. Adolf Hitler usprawiedliwił ten atak słowami: „Gdybym ja był tu, w Monachium, dałbym mu po pysku, bo to, co ta żydowska świnia roztacza, to najpodlejsza kpina z narodu!”50.
Sukces Komisji Prawa Karnego nie miał jednak konkretnych następstw. Do głosowania w Reichstagu już nie doszło wskutek kryzysu gospodarczego. Paragraf 175 pozostał bez zmian.
Prawdopodobnie Rudolf nic jeszcze nie wiedział o sporach wokół paragrafu 175, ale kryzys gospodarczy dotknął go jak wszystkich innych. Rok 1930, w którym zdał egzamin czeladniczy z oceną dostateczną, był najmniej odpowiednim czasem na znalezienie pracy51. Gwałtownie rosła liczba bezrobotnych: w 1929 r. wynosiła 1,4 miliona, a rok później już 5 milionów. W Meuselwitz sytuacja stała się dramatyczna: kopalnia „Heureka” przerwała wydobycie i większość mieszkańców 11-tysięcznego miasta52, którego populacja od przełomu wieków podwoiła się wskutek imigracji, została bez środków do życia (70,4% w 1932 r.). W takich okolicznościach mistrz dekarski Gustav Menzel nie mógł zatrudnić Rudolfa. Bezrobotny chłopak pomagał mu doraźnie, znów skazany na wsparcie matki.
Kryzys gospodarczy spowodował radykalizację nastrojów politycznych, widoczną także w Brossen i Meuselwitz. W tych górniczych ośrodkach, gdzie przeważał proletariat, dominowały SPD i KPD; narodowi socjaliści pozostawali w tyle, ale od 1929 r. zaczęła gwałtownie rosnąć liczba członków NSDAP (z 270 w 1929 r. do 979 w 1930 r.). 1 lipca 1930 r. powstała lokalna komórka tej partii, licząca początkowo tylko 12 członków.
NSDAP zawsze w wyborach wypadała znacznie poniżej przeciętnej w Rzeszy53; również w ostatnich wolnych wyborach do Reichstagu 6 listopada 1932 r. SPD i KPD zdobyły o wiele więcej głosów. Nawet jeszcze w wyborach 5 marca 1933 r., które po pożarze Reichstagu i masowych aresztowaniach nie były już naprawdę wolne, na narodowych socjalistów oddano tylko 1919 głosów, na socjaldemokratów 2689, a na komunistów 1344. Po przejęciu władzy przez nazistów Meuselwitz wciąż pozostawało czerwonym bastionem54.
Niewiele lepiej wyglądała sytuacja NSDAP w powiecie Altenburger Land. Wprawdzie 5 marca 1933 r. partia ta, z 20 774 głosami, stała się największą siłą, ale znalazła się tuż przed SPD (20 718 głosów). KPD uplasowała się na trzecim miejscu (7427), znacznie wyprzedzając Partię Ludową DNVP (Deutschnationale Volkspartei), która zdobyła 4374 głosów55.
W okresie poprzedzającym przejęcie władzy przez nazistów Rudolf opowiadał się po stronie przeciwników narodowego socjalizmu, sympatyzując z młodzieżą komunistyczną. Wspomina: „Byłem w jednej młodzieżowej organizacji, często spotykałem się z chłopakami. Robiliśmy wiele wycieczek z namiotami. W tych namiotach zawsze wiele się działo, zawsze było dużo śmiechu”56. Od wczesnej młodości należał do klubu sportowego. „Tak, to byli komuniści – potwierdza. – Bo w naszej okolicy były kopalnie węgla brunatnego i wszyscy byli robotnikami. A tam, gdzie są robotnicy, są i komuniści. Nie było innego klubu, tylko ten. Więc po prostu dołączyłem do nich”.
Przyjaciele Rudolfa z komunistycznego klubu gimnastycznego, po prawej z białym krawatem Alfred Kurzig.
Ideologia komunistyczna pozostawała mu jednak równie obca jak wzrastająca radykalizacja kolegów. Mimo to, chociaż niektórzy z nich byli „wręcz fanatyczni”, jak do dziś uważa, spędzał z nimi wiele czasu, i to nie tylko dla rozrywki, ale także z sympatii do Friedricha, aktywnego komunisty, który grał w orkiestrze. Kiedyś po szalonym wieczorze w meuselwitzkim lokalu „Weinberg” Friedrich odprowadził Rudolfa do domu: „On był normalnym facetem. Przyszedł do mnie do mieszkania i po prostu położył się przy mnie w łóżku. Ja akurat nie czułem się dobrze, więc pościskaliśmy się trochę, tak zwyczajnie. Ale oni widzieli we mnie coś innego”57.
Mimo erotycznych przygód Rudolf przez długi czas nie wiedział, jak zaklasyfikować swoje uczucia, nie mówiąc już o tym, jak je nazwać. Socjolog Rüdiger Lautmann stwierdza: „Nie potrafię identyfikować się jako homoseksualista, jeżeli nie mogę do siebie mówić słowami, które określają, kim jestem”58. Nie sposób odtworzyć, jak Rudolf tłumaczył sobie wtedy własną odmienność seksualną. Niemniej teoria, którą obecnie głosi, pasuje do jego ówczesnych zachowań z zamianą ról płciowych i być może już w latach dojrzewania, gdy nie znał jeszcze pojęcia „homoseksualność”, służyła mu do opisania siebie. Teoria ta opiera się na tradycyjnym podziale ról płciowych mężczyzny i kobiety. Swój pociąg do mężczyzn Rudolf uważa za jedną z wielu wrodzonych cech żeńskich. Podobnie jak Karl Heinrich Ulrichs i Magnus Hirschfeld, mówi o istocie żeńskiej w męskim ciele59.
Rudolf Brazda w wieku młodzieńczym.
Niewątpliwie Rudolf Brazda wykazywał w młodości liczne zachowania tradycyjnie uważane za kobiece60. Czy jednak istotnie są one cechami wrodzonymi? A może raczej sposobami społecznego przystosowania do dwubiegunowego systemu ról płciowych, w którym homoseksualistom nie przypisano jednoznacznego miejsca? Dzisiejsze postrzeganie siebie przez Brazdę i jego interpretacja swoich zachowań wyraźnie nawiązują do bardzo popularnej w latach 20. teorii seksualnych stopni pośrednich Magnusa Hirschfelda oraz rozwiniętej w latach 70. teorii badacza szczurów Güntera Dörnera, który homoseksualność uważał za skutek hormonalnych zmian stresowych u kobiety w okresie ciąży61: „Jak czytałem, dzieje się to już w ciele matki – mówi Rudolf. – Seksualność człowieka zmienia się i żeńskie hormony mocniej się zaznaczają niż męskie”62. Po czym dodaje zdanie, które pokazuje jego ówczesną bezradność w próbach umieszczenia siebie w kontekście heteroseksualnym: „Byliśmy tacy młodzi i tacy niefrasobliwi. I rzeczywiście mieliśmy poczucie, że jesteśmy kobietami. Bo jak można być mężczyzną, skoro się kocha mężczyzn?”63.
Istotnie, w latach 20. i 30. XX w. wielu homoseksualistom nie mieściło się w głowie, że można być mężczyzną, chociaż się kocha mężczyzn. Potwierdza to wypowiedź innego mężczyzny, o rok starszego od Rudolfa Brazdy, który dorastał w tym samym regionie:
„Uznałem, że jestem kobietą, z tą tylko różnicą, że zewnętrznie rozwinąłem się jako mężczyzna. Czuję, myślę i postępuję jak kobieta […]. Zewnętrzna istota męska we mnie jest nieprawdziwa. Prawie u każdego homoseksualisty widać, że to żeńskie zawsze jest w jakiejś formie obecne”64.
W każdym razie zmiany ról płciowych Rudolfa, jego cross-dressing można interpretować jako strategię zachowania, próbę wpasowania potrzeby erotycznych kontaktów z mężczyznami w ramy norm heteroseksualnych środowiska społecznego, zanim pojawiły się inne społeczne strategie i wzorce zachowania. Wejście w rolę żeńską mogłoby być skutkiem wrodzonej potrzeby, jeśli wierzyć w takie teorie65. Ale miało ono także instrumentalny charakter i dlatego nie może się równać identyfikacji z płcią żeńską, jaka występuje na przykład u osób transpłciowych66.
Rudolf socjalizował się w otoczeniu, w którym nowoczesny, powstały w XIX w. koncept tożsamości homoseksualnej nie był jeszcze powszechnie znany. Jego zachowanie przypominało najpierw przyjęty w wielu kręgach kulturowych „typ interseksualny”, a potem, po jego coming oucie, coraz bardziej „typ nowoczesny”67. Co jednak nie znaczy, że wyzwanie znalezienia się w bipolarnym systemie płciowym było dla „nowoczesnego homoseksualisty” obojętne. Dla Rudolfa pozostało ważnym elementem zrozumienia siebie.
Ostatecznie poznał on pojęcie homoseksualności w odległym o 16 kilometrów od Brossen Altenburgu, dokąd wybrał się z synem sąsiadów, Alfredem Kurzigiem, żeby potańczyć. Liczący 43 000 mieszkańców Altenburg wydawał im się metropolią oferującą atrakcje nieznane w Brossen czy Meuselwitz. Zaszli do hałaśliwej knajpy pod zamkiem, w pobliżu teatru, gdzie dużo się piło i swawolnie tańczyło. Tu również, jak w Brossen, mężczyźni tańczyli ze sobą. Nowe jednak dla Rudolfa było to, że jeden z panów jawnie się do niego zalecał. Mężczyzna wcale mu się nie podobał. Sprawiał wrażenie zbyt dużego i brutalnego, ale wzbudził w chłopaku ciekawość. Rudolf dał się więc namówić i poszedł z nieznajomym do pobliskiego parku. Pod osłoną krzaków wielbiciel stał się natrętny. Rudolf zaczął się wzbraniać, a wtedy tamten spytał z irytacją, dlaczego się opiera, skoro jest homoseksualistą, jak wszyscy mężczyźni w lokalu. „A co to takiego?” – spytał zdumiony Rudolf. „No, kiedy mężczyźni uprawiają seks z mężczyznami” – wyjaśnił nieznajomy.
Rudolf był tak osłupiały, że uległ naleganiom adoratora i dał mu swój adres. Kilka dni później tamten stanął przed jego domem w Brossen. Chłopak poczęstował go kawą i wysłuchał opowieści o altenburskich homoseksualistach, o Magnusie Hirschfeldzie i Związku Praw Człowieka, o Lipsku i Berlinie, gdzie są bale i dancingi tylko dla panów. Nie wiedział, czy w to wszystko wierzyć, ale wiedział, że ten grubo ciosany altenburczyk wcale mu się nie podoba. Kiedy więc niechciany gość wypił kawę, wyprosił go za drzwi.
ROZDZIAŁ 2 ŻYCIE OSÓB HOMOSEKSUALNYCH W MEUSELWITZ W LATACH 1933–1937
Kiedy 30 stycznia 1933 r. władzę w Niemczech przejęli narodowi socjaliści, Rudolf Brazda miał zaledwie 20 lat i ciągle jeszcze poszukiwał swojej tożsamości płciowej. Polityczne ramy dla tego procesu samookreślenia były wyjątkowo niekorzystne, bo naziści wciąż głosili tyrady nienawiści przeciwko homoseksualistom. Mimo to wielu mężczyzn o odmiennej orientacji seksualnej miało nadzieję, że nie będzie tak źle, bo jednym z nich jest przecież szef SA Ernst Röhm, należący do czołowych działaczy partii NSDAP. Wkrótce jednak nowe władze poczyniły pierwsze kroki skierowane przeciwko tej społeczności i złudzenia prysły.
Adolf Hitler i jego partyjni towarzysze ogłosili wprost, co sądzą o homoseksualizmie, w deklaracji NSDAP z 14 maja 1928 r.: „Kto wierzy w miłość męsko-męską albo żeńsko-żeńską, jest naszym wrogiem. Odrzucamy wszystko, co odbiera męskość naszemu narodowi, co czyni z niego zabawkę dla naszych wrogów […]. Odrzucamy wszelki nierząd, przede wszystkim miłość męsko-męską, ponieważ pozbawia nas ostatniej możliwości uwolnienia naszego narodu z łańcuchów niewolnictwa, w których obecnie haruje [sic!]”68.
Stanowisko to zostało sformułowane w odpowiedzi na zapytanie Związku Obrony Praw Człowieka. W homoseksualizmie i demokracji, marksizmie i kapitalizmie naziści upatrywali „wynalazki” żydostwa, które trzeba z całą bezwzględnością tępić. W 1930 r. w swoim organie „Völkischer Beobachter” zapowiadali, że po przejęciu władzy rozprawią się z homoseksualizmem: „Wszelkie złośliwe zapędy żydowskiej duszy, żeby boską ideę tworzenia przekreślać fizycznymi stosunkami ze zwierzętami, z rodzeństwem, z tą samą płcią, wkrótce prawnie napiętnujemy jako pospolite zboczenia Syryjczyków, jako najcięższe przestępstwo zasługujące na stryczek lub deportację”69.
Trzy tygodnie po objęciu przez Hitlera urzędu kanclerza Rzeszy nowe władze przystąpiły do rozbijania środowiska homoseksualistów. Zamknięto ich lokale, wydawnictwa i czasopisma, rozwiązano stowarzyszenia. 23 lutego 1933 r. nowy pruski minister spraw wewnętrznych Hermann Göring nakazał policji zamykać zwłaszcza te lokale, „które służą za punkty kontaktowe kręgom hołdującym perwersyjnemu nierządowi”70. W Berlinie nowy nazistowski szef policji Magnus von Levetzow wykonał to rozporządzenie w ciągu kilku dni71: już 4 marca „Berliner Tageblatt” donosił o zamknięciu większości znanych miejsc spotkań homoseksualistów72.
24 lutego wyszło kolejne rozporządzenie, zabraniające publicznej sprzedaży druków, które mają „budzić u oglądającego erotyczne reakcje”73. Wcześniej okólnikami z 19 czerwca 1931 i 15 grudnia 1932 r. ograniczono dystrybucję pism dla osób homoseksualnych. Jedno z nich – „Die Freundschaft” (Przyjaźń) – od stycznia 1933 r. ukazywało się z adnotacją, że nie jest sprzedawane w obrocie książkowym i czasopiśmienniczym, a numer marcowy będzie ostatni74. W marcu tego roku ukazały się również po raz ostatni czasopisma wydawnictwa Radszuweita. Nie wiadomo, ile takich pism upadło wskutek szykan policji i Gestapo. Zachowała się jedynie relacja Adolfa Branda, że pięć konfiskat, dokonanych przez policję kryminalną (Kripo) pomiędzy 3 maja a 24 listopada 1933 r., doprowadziło go do „ruiny finansowej”. Dla swego pisma „Der Eigene” (Własny) Brand widział już tylko perspektywy za granicą75.
6 maja 1933 r. dwukrotnie został splądrowany berliński Instytut Seksuologiczny Magnusa Hirschfelda: przed południem przez członków nazistowskiej Deutsche Studentenschaft oraz SA, a po południu przez studentów Wyższej Szkoły Weterynaryjnej. Wywieziono z biblioteki 12 000 tomów, z których część – wraz z popiersiem Hirschfelda – spalono następnie 10 maja na berlińskim Opernplatz. Sam Hirschfeld, za radą przyjaciół, nie powrócił z podjętej w 1930 r. podróży dookoła świata. 18 listopada doszło do jego formalnego wywłaszczenia: Gestapo zarządziło, że cały majątek „Fundacji dr. Magnusa Hirschfelda” zostanie skonfiskowany76.
Większość organizacji zrzeszających osoby nieheteroseksualne zlękła się prześladowań i postanowiła się rozwiązać. 8 czerwca 1933 r. Komitet Naukowo-Humanitarny zaprosił swoich członków na dwa ostatnie spotkania, żeby podjąć decyzję o samorozwiązaniu oraz przeznaczeniu majątku stowarzyszenia77. Nieznane są dokładne okoliczności, w jakich zakończył swoją działalność Związek Obrony Praw Człowieka. Wiadomo tylko, że formalne jego rozwiązanie zgłosił we właściwym sądzie ostatni prezes BfM 9 listopada 1934 r.78.
Kiedy i w jaki sposób zostały rozbite lokalne struktury WhK i BfM, nie sposób już odtworzyć. W każdym razie lipska grupa BfM jeszcze w styczniu i lutym 1933 r. urządzała tłumnie odwiedzane uroczystości. A na 4 marca zapowiadano w ostatnim wydaniu czasopisma „Blätter für Menschenrecht” „imprezy targowe, na których znowu spotkają się wszyscy partnerzy w interesach i ludzie tego samego pokroju z całej Rzeszy”79. Nie wiadomo, czy te targi jeszcze się odbyły. W mroku tonie również koniec miejscowej grupy BfM w Chemnitz, która przed 1933 r. oprócz zajęć w czasie wolnym zorganizowała także wiec polityczny z udziałem 300 osób80. Stowarzyszenie Bund der Freunde w Crimmitschau, położonym 20 kilometrów na południe od Altenburga, jeszcze 18 marca 1933 r. urządziło spotkanie towarzyskie w gospodzie „Stadt Dresden”81. Niestety, brakuje danych na temat rozwiązania zarówno tej grupy, jak i organizacji lipskich. A o powiecie Altenburg nie wiemy nawet, czy przed 1933 r. w ogóle istniały tam lokalne struktury BfM lub innych stowarzyszeń homoseksualistów82.
W tych okolicznościach kilku działaczy na rzecz praw obywatelskich dla osób homoseksualnych zdecydowało się emigrować. Magnus Hirschfeld razem ze swoimi przyjaciółmi Tao Li i Karlem Giesem osiedlili się w Paryżu, gdzie bezskutecznie próbowali reaktywować Instytut Seksuologiczny. 23 maja 1933 r. został aresztowany drugi przewodniczący WhK, Kurt Hiller. Jako homoseksualista, Żyd, socjalista i pacyfista był na samym szczycie nazistowskich list proskrypcyjnych. Spędził rok w więzieniu i w obozie, po czym we wrześniu 1934 r. uciekł do Pragi83, a następnie Londynu. Zmarł w Nicei w 1935 r.
Rudolf Brazda za mało jeszcze znał świat homoseksualistów, żeby docierały do niego informacje o tych wydarzeniach, a w Meuselwitz nowe władze miały na razie inne kłopoty niż prześladowanie osób o odmiennej orientacji seksualnej: musiały zwalczać jawny opór socjaldemokratów i komunistów. Na przykład 1 kwietnia 1933 r., w tak zwanym dniu bojkotu Żydów, gdy przed żydowskimi sklepami w mieście (m.in. przed domem towarowym Fruchtmanna i trzech innych kupców na Bahnhofstrasse) ustawili się członkowie SA, trzymając tablice z hasłami w rodzaju: „Nie kupujcie u Żydów!”, stanowczo zaprotestowali przeciwko temu zwolennicy socjaldemokratycznego zrzeszenia „Reichsbanner”. Interweniowały policja, SA i SS. Doszło do licznych aresztowań. Jeszcze tego samego wieczoru NSDAP urządziła „spontaniczny wiec” z udziałem podobno 600 mieszkańców Meuselwitz84.
27 kwietnia 1933 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych Turyngii posłał na „przymusowy urlop” ostatniego wolno wybranego burmistrza Meuselwitz, zbliżonego do socjaldemokracji Rudolfa Güldenpfenniga85. W konsekwencji trudno było znaleźć odpowiednią osobę na to stanowisko. Najpierw nominowano komisarycznie Georga Schmidta, od grudnia 1932 r. członka rady miasta, a od 18 marca pełnomocnika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Po kilku miesiącach cofnięto mu jednak nominację i 7 września 1933 r. powołano weimarskiego prawnika Paula Schreibera, członka SA. Ale i on nie utrzymał się długo: po puczu Röhma odszedł w niesławie86. Ostatecznie 1 września 1934 r. burmistrzem został nauczyciel Kurt Sachse, zagorzały nazista, którego „Meuselwitzer Tageblatt” przedstawił „plotkarzom, intrygantom i lizusom” jako „człowieka czynu – protektora uczciwej walki ekonomicznej”. Sachse rozpoczął swoje urzędowanie, które będzie trwać do 1945 r., stwierdzeniem, że Meuselwitz „nie jest dziurą, tę opinię musimy zniszczyć”. Mówiąc „dziura”, bynajmniej nie miał na myśli odkrywki węgla brunatnego, lecz strukturę społeczną i tradycyjnie lewicowe nastawienie mieszkańców miasta87.
Po latach Rudolf Brazda nie pamięta dokładnie przejęcia władzy przez nazistów, ale mówi o nim jako o wydarzeniu decydującym: „Niemiecki naród był taki głupi. Bóg wie, co ludzie sobie myśleli, kiedy Hitler został kanclerzem Rzeszy. Przecież on doszedł do władzy podłością. »Dajcie mi dziesięć lat, a nie poznacie Niemiec!« – wrzeszczał. – Właściwie miał rację: bezrobotnych się nie pozbył, a potem Niemcy leżały w gruzach”88.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Rudolf Brazda zmarł w sierpniu 2011 r. (przyp. red.). [wróć]
2. Coroczne święto obchodzone przez społeczność LGBT dla upamiętnienia wydarzeń z 1969 r., kiedy to policja dokonała brutalnego nalotu na gejowski lokal Stonewall Inn w Nowym Jorku (przyp. red.). [wróć]
3. Do obozów koncentracyjnych wysłano dwóch jeszcze mężczyzn, aresztowanych i skazanych w innych miastach w następstwie procesów altenburskich. Obaj przeżyli. [wróć]
4. Liczba ta obejmuje wyroki wydane na podstawie paragrafu 175a z 1935 r. [wróć]
5. B.U. Hergemöller, Einführung in die Historiographie der Homosexualitäten, Edition diskord, Tübingen 1999, s. 10. [wróć]
6. Wypowiedź pracownika Gestapo Gerharta Kanthacka z 1935 r. Cyt. za: H.G. Hockerts, Die Sittlichkeitsprozesse gegen katholische Ordensangehörige und Priester 1936–1937, Grünewald, Mainz 1971, s. 20 i 12. [wróć]
7. B. Jellonnek, Homosexuelle unter dem Hakenkreuz. Die Verfolgung von Homosexuellen im Dritten Reich, Schöningh, Paderborn 1990, s. 15. [wróć]
8. S. Micheler, M. Terfloth, Aus den Mühlen der Justiz in den Reis-swolf des Archivs. Der Umgang des Hamburger Staatsarchivs mit Strafverfolgungsakten von NS-Opfern, [w:] Nationalsozialistischer Terror gegen Homosexuelle. Verdrängt und ungesühnt, red. B. Jellonnek, R. Lautmann, Schöningh, Paderborn 2002, s. 383 f. [wróć]
9. B. Jellonnek, Homosexuelle…, s. 275. [wróć]
10. R. Lautmann, W. Grikschat, E. Schmidt, Der rosa Winkel in den nationalsozialistischen Konzentrationslagern, [w:] Seminar: Gesellschaft und Homosexualität, red. R. Lautmann, Suhrkamp Verlag, Frankfurt am Main 1977. [wróć]
11.Seminar: Gesellschaft und Homosexualität, op. cit., s. 350. [wróć]
12. Tamże, s. 333. [wróć]
13. H. Grün (pseud.), Zur Situation der Homosexuellen in der Weimarer Republik und im Deutschen Faschismus, 1981, seria Frühlings Erwachen. Beiträge zur sozialen und sexuellen Befreiung 2, 1981, s. 15. [wróć]
14. B. Jellonnek, Homosexuelle…,op. cit. [wróć]
15. I. Kuckuc (pseud.), Der Kampf gegen Unterdrückung, München 1975, s. 274–276. [wróć]
16. Pierwszą relację byłego więźnia z różowym trójkątem, zatytułowaną Versuchsobjekt Mensch, opublikował w 1954 r. w czasopiśmie dla homoseksualistów „Humanitas” Leo Clasen pod pseudonimem L.D. Classen von Neudegg. Autobiograficzna książka Die Männer mit dem rosa Winkel, autorstwa Josefa Kohouta (pseud. Heinz Heger), ukazała się dopiero w 1972 r. (wyd. pol. Heinz Heger, Mężczyźni z różowym trójkątem, tłum. Alicja Rosenau, Fundacja Ośrodka KARTA, Warszawa 2016.). [wróć]
17. Anonimowe krótkie portrety opublikowali m.in. H.G. Stümke i Finkler: Rosa Winkel, Rosa Listen. Homosexuelle und „Gesundes Volks-empfinden” von Auschwitz bis heute (Rowohlt, Reinbek bei Hamburg 1981, s. 301–338). W 1992 r. w „Capri. Zeitschrift für schwule Geschichte” ukazał się wywiad z aktorem Kurtem von Ruffinem pod tytułem Als schwuler Häftling in den KZs Columbiahaus und Lichtenburg. [wróć]
18. Pierre Seel napisał swoje wspomnienia we współpracy z dziennikarzem Jeanem Le Bitouxem. (Auto)biograficzna relacja została przetłumaczona na różne języki. Niemieckie wydanie ukazało się w 1996 r. pod tytułem Ich, Pierre Seel, deportiert und vergessen. [wróć]
19. W latach 1946–1969 wydano na podstawie paragrafów 175 i 175a prawie 60 000 wyroków skazujących (zob. tabela 1. w załączniku). Można się jedynie domyślać, ilu mężczyzn one dotknęły. [wróć]
20. 1 BvR 550/52. Wyrok Pierwszego Senatu Federalnego Trybunału Konstytucyjnego z 10 maja 1957 r. [wróć]
21. Według aktu urodzenia, przechowywanego w Urzędzie Stanu Cywilnego w Meuselwitz, Adam Brazda zgłosił narodziny syna Rudolfa 1 lipca 1913 r. urzędnikowi w sąsiedniej wiosce Wuitz (miejscowość ta została zniszczona w latach 50. XX w. wskutek prac wydobywczych kopalni odkrywkowej). [wróć]
22. Adam Brazda urodził się prawdopodobnie 13 listopada 1874 r. w Švihovie (niem. Schwihau), w powiecie Klatovy (niem. Klattau). Matka Anna z domu Erneker przyszła na świat 30 marca 1878 r. w Konopiště (Konopiszczach), w pobliżu środkowoczeskiego miasta Benešov (niem. Beneschau, pol. Beneszów). Zob. Akty zgonu Adama Brazdy i Anny Brazdy z domu Erneker, wydane przez urzędy stanu cywilnego w Wuitz i Zipsendorfie, obecnie przechowywane w Meuselwitz. [wróć]
23. Informacja o okresie służby wojskowej Adama Brazdy pochodzi z dokumentu o jego uwięzieniu w Mimizan Bourg, który znajduje się w archiwum wojskowym w Pradze. Leg. Dok. – A. Brazda, VUA. [wróć]
24. A. Zinn, Zapis wywiadu z Rudolfem Brazdą z 4 grudnia 2008, s. 1. [wróć]
25. Podczas przesłuchania 3 kwietnia 1941 r. Rudolf Brazda zeznał, że jego ojciec zmarł na grypę. (Zob. Teczka 4, Kms 5/41, t. I, bl. 34R. SoavP). W wywiadzie ze mną jako przyczynę śmierci ojca podał skutki pobytu w obozach jenieckich. Akt zgonu w Urzędzie Stanu Cywilnego Wuitz (obecnie Meuselwitz) pomija tę kwestię. Anna Brazda powiedziała 20 lipca 1921 r. w konsulacie Czechosłowacji w Berlinie, że jej mąż zmarł na zapalenie płuc; kaszlał, odkąd został zwolniony z wojska. Leg. Dok. – A. Brazda, VUA. [wróć]
26. W 1921 r. Anna Brazda otrzymała odszkodowanie od państwa czechosłowackiego za śmierć męża w wyniku następstw pobytu w obozach jenieckich i służby w wojsku. Leg. Dok. – A. Brazda, VUA. [wróć]
27. A. Zinn, Zapis wywiadu… z 4 grudnia 2008, s. 3. [wróć]
28. Tamże, s. 4. [wróć]
29. Tamże, s. 38. [wróć]
30. Tamże, s. 6. [wróć]
31. Wspomnienie doświadczenia dwuletniego dziecka jest mało prawdopodobne. Przypuszczalnie Rudolf był starszy lub matka opowiedziała mu o tym zdarzeniu później. [wróć]
32. A. Zinn, Zapis wywiadu… z 4 grudnia, s. 3. [wróć]
33. Tamże, s. 4. [wróć]
34. Tamże, s. 4–5. [wróć]
35. Tamże, s. 5–6. [wróć]
36. M. Baumgardt, Das Institut für Sexualwissenschaft und die Homosexuellenbewegung in der Weimarer Republik, [w:] Eldorado: homosexuelle Frauen und Männer in Berlin 1850–1950, Verein der Freunde eines Schwulen Museums in Berlin, Berlin 1984, s. 40; H.G. Stümke, Rudi Finkler, Rosa Winkel, rosa Listen. Homosexuelle und „Gesundes Volksempfinden” von Auschwitz bis heute, Rowohlt, Reinbek bei Hamburg 1981, s. 28. [wróć]
37. M. Herzer, Deutsches Schwulenstrafrecht vor der Gründung des zweiten Kaiserreichs (1795–1870), [w:] Die Geschichte des § 175, Freunde eines Schwulen Museums in Berlin e.V., Verlag Rosa Winkel, Berlin 1990, s. 36–40. [wróć]
38. Karl Heinrich Ulrichs, urodzony 28 sierpnia 1825 r. w Westerfeldzie (Fryzja Wschodnia), opublikował od 1864 r. łącznie 12 prac poświęconych „zagadce męsko-męskiej miłości”. Jego pomysł „małżeństwa urningów” wyprzedzał żądania ruchu na rzecz praw obywatelskich lesbijek i gejów. Zgorzkniały i zrezygnowany niepowodzeniem, ale przede wszystkim coraz ostrzejszymi prześladowaniami homoseksualnych mężczyzn na podstawie paragrafu 175, Ulrichs wyemigrował w 1880 r. do Włoch, gdzie zmarł 14 lipca 1895 r. (Zob. K.H. Ulrichs: Forschungen über das Räthsel der mannmänlichen Liebe, Verlag Rosa Winkel, Berlin 1994. Wystąpienie Ulrichsa podczas Juristentag zob. zwłaszcza t. VI: Gladius furens). [wróć]
39. Magnus Hirschfeld, urodzony 14 maja 1868 r. w Kołobrzegu (Pomorze), ukończył studia medyczne w 1892 r. Poruszony procesem homoseksualnego pisarza Oscara Wilde‘a, w 1895 r. rozpoczął badania nad homoseksualnością. W 1896 r. ukazała się jego pierwsza książka na ten temat – broszura Sappho und Sokrates. Hirschfeld, wraz z prawnikiem Eduardem Obergiem, wydawcą Maxem Spohrem i pisarzem Franzem Josefem von Bülowem, założył 15 maja 1897 r. w swoim berlińskim mieszkaniu Komitet Naukowo-Humanitarny – WhK. (Zob. M. Hirsch-feld, Von einst bis jetzt. Geschichte einer homosexuellen Bewegung 1897–1922, Verlag Rosa Winkel, Berlin 1986. s. 47 f). [wróć]
40. Prawo chroniące młodych ludzi przed promującymi zepsucie i demoralizującymi publikacjami z 18 grudnia 1926 r. (R.G.Bl. 1926. I. s. 50). 19 czerwca 1928 r. „duża część czasopism homoseksualnych” została umieszczona na oficjalnej „Liście publikacji promujących zepsucie i demoralizację”. Zob. H.G. Stümke, Homosexuelle in Deutschland. Eine politische Geschichte, C.H. Beck, München 1989, s. 68 oraz W. Mühl-Benninghaus, Reinhard Mumm – der „Vater” des Lichtspiel- und des Schmutz- und Schundgesetzes in der Weimarer Republik, [w:] Beiträge zur Film- und Fernsehwissenschaft. Schriftenreihe der Hochschule für Film und Fernsehen der DDR „Konrad Wolf”, Heft 34, Bd. 29, Potsdam 1988. [wróć]
41. J. Baker, Ich tue, was mir passt. Vom Mississippi zu den Folies Bergère, Fischer, Frankfurt am Main 1983. [wróć]
42. A. Zinn, Zapis wywiadu… z 8 grudnia 2008, s. 25. [wróć]
43. Tamże, s. 7. [wróć]
44. Tamże, s. 8. [wróć]
45. Tamże, s. 6. [wróć]
46. R. Hoffschildt, 140 000 Verurteilungen nach „§ 175”, s. 149. Zob. tabela 1. w załączniku. [wróć]
47. RT III/1924 Drucks, nr 3390. Cyt. za: H.G. Stümke, Homosexuelle in Deutschland..., s. 65 f. [wróć]
48. Mitteilungen des Wissenschaftlich-humanitären Komitees, s. 207. [wróć]
49.Die Koalition zum Schutze der Paderastie, „Völkischer Beo-bachter” (Bayernausgabe), 43. Jg., 182, vom 2. August 1930, s. 1. [wróć]
50. Jackel/Kuhn: Adolf Hitler, s. 248. Cyt. za: M. Herzer, Magnus Hirschfeld…, op. cit., s. 22. [wróć]
51. Później Rudolf przechowywał zaświadczenie o odbyciu praktyki na strychu u krewnego w Brossen. Stary dom wciąż jeszcze stoi, więc może znajduje się tam to zaświadczenie. [wróć]
52. I. Strassmann, Altenburg in Thüringen. Stadt und Land unterm Hakenkreuz, S. Sell Heimat-Verlag, Altenburg 2003, s. 44. [wróć]
53. W wyborach samorządowych w 1925 r. partie robotnicze uzyskały zdecydowaną większość: SPD otrzymała 2389 głosów i 6 mandatów, KPD 1061 i 4 mandaty, DDP i centrum 576 głosów (2 mandaty), a na listę Jedności Obywatelskiej oddano 1775 głosów (6 miejsc). Zob. I. Strassmann, Altenburg in Thüringen…, op. cit., s. 36. [wróć]
54. I. Strassmann, Altenburg in Thüringen…, op. cit., s. 45. [wróć]
55. Rademacher: Verwaltungsgeschichte. http://www.verwaltungsgeschichte.de/altenburg.Html [wróć]
56. A. Zinn, Zapis wywiadu… z 4 grudnia 2008, s. 3. [wróć]
57. Tamże, s. 26. [wróć]
58. R. Lautmann, Der Homosexuelle und sein Publikum. Ein Spagat zwischen Wissenschaft und Subkultur, Mannerschwarm Skript, Hamburg 1997, s. 120. [wróć]
59. Już w 1864 r. Ulrichs zdefiniował osoby homoseksualne w swoim piśmie „Vindex” jako „własną płeć, […] trzecią płeć”. W „Inclusa” pisał, że u homoseksualnych mężczyzn natura rozwinęła fizycznie „zarodek męski”, a duchowo – żeński (Ulrichs: Badania. Vol. I, s. 5 i vol. II, s. 12). Hirschfeld przyjmuje termin „trzecia płeć”, który obejmuje wiele „pośrednich stadiów seksualnych”. (M. Hirschfeld, Die Homosexualität des Mannes und des Weibes, Louis Marcus Verlagsbuchhand-lung, Berlin 1914, s. 148–178 i 264–294). [wróć]
60. Pod tym względem socjalizacja Brazdy nie różni się od socjalizacji innych homoseksualnych mężczyzn. Thomas Grossmann wykazał, że wielu „przedhomoseksualnych” chłopców zachowuje się w dzieciństwie „niezgodnie ze swoimi rolami” i preferuje zajęcia neutralne płciowo lub „gry dla dziewcząt”, często bawi się z dziewczynkami lub samotnie i podejrzewa u siebie „żeńskie elementy”. Niektórzy jednak chłopcy w wieku przedhomoseksualnym zachowują się wyjątkowo zgodnie z rolami. Wśród „miękkich” chłopców, którzy nie dostosowują się do swoich ról, zainteresowanie czynnościami „typowymi dla dziewcząt” zwykle maleje w okresie młodości; ich tożsamość płciowa staje się wyraźniej „męska”. (Zob. T. Grossmann, Prähomosexuelle Kindheiten. Eine empirische Untersuchung über Geschlechtsrollenkonformität- und nonkonformität bei homosexuellen Männern in Kindheit, Jugend und Erwachsenenalter, rozprawa doktorska, Uniwersytet w Hamburgu, Hamburg 2000, s. 296–303). [wróć]
61. Günter Dörner, lekarz w ówczesnym Berlinie Wschodnim, eksperymentował z preparatami hormonalnymi, które podawał szczurom, aby wpłynąć na ich orientację seksualną. Budziło to skojarzenie z odrażającymi moralnie praktykami. W latach 40. bowiem duński lekarz SS Carl Vaernet przeprowadzał w obozie koncentracyjnym Buchenwald eksperymenty ze sztucznymi męskimi gruczołami dokrewnymi, które wszczepiał homoseksualnym więźniom z zamiarem przekształcenia ich w mężczyzn heteroseksualnych (zob. rozdz. 6). G. Dörner, Hormon-abhängige Gehirnentwicklung und Homosexualität, [w:] R. Werner, Homosexualität. Herausforderung an Wissen und Toleranz, VEB „Volk und Gesundheit”, Berlin 1988. [wróć]
62. A. Zinn, Zapis wywiadu… z 5 grudnia 2008, s. 3. [wróć]
63. A. Zinn, Zapis wywiadu… z 4 grudnia 2008, s. 22. [wróć]
64. Zeznanie Ericha Karla Rauschenbacha z 13 kwietnia 1937 r. w jego aktach (1 Js, 72/37, ThStAA). [wróć]
65. Kwestia możliwej wrodzonej natury homoseksualnej do dziś pozostaje nierozstrzygnięta, a samo pytanie wydaje się problematyczne. Próba wyjaśnienia tej kwestii prawie zawsze pociąga za sobą chęć „terapii”, co w przeszłości często prowadziło do prześladowań homoseksualistów. Dlatego już w 1977 r. Rüdiger Lautmann wezwał do zawieszenia na pewien czas badań nad przyczynami homoseksualizmu, aby zakończyć ciągłą interwencję nauki kosztem sytuacji społecznej osób homoseksualnych. (Zob. R. Lautmann, W. Grikschat, E. Schmidt, Der rosa Winkel in den nationalsozialistischen Konzentrationslagern, [w:] Seminar: Gesellschaft und Homosexualität, red. R. Lautmann, Suhrkamp, Frankfurt am Main 1977, s. 140). [wróć]
66. Podobny problem pojawia się w sporze między konstruktywistami a esencjalistami, zapoczątkowanym pytaniem, czy przed „wynalezieniem” współczesnego homoseksualisty istniała tożsamość homoseksualna. Spór odnosi się do tezy Michela Foucaulta, że współczesny homoseksualista jest „gatunkiem”, który po raz pierwszy pojawił się w dyskursach prawnych i medycznych w XIX w., wcześniej zaś nie istniała tożsamość homoseksualna, lecz jedynie zachowania homoseksualne. Dyskusję między konstruktywistami a esencjalistami dobrze przedstawia Jens Dobler we wstępie do swojej dysertacji Zwischen Duldungspolitik und Verbrechensbekämpfung. Homosexuellenverfolgung durch die Berliner Polizei von 1848 bis 1933, Verlag für Polizeiwissenschaft, Frankfurt 2008, s. 13–30. [wróć]
67. Typologię zachowań homoseksualnych opracował historyk Randolph Trumbach. Wyróżnił trzy typy: „typ międzypokoleniowy”, obejmujący chłopięcą miłość i eros edukacyjny, „typ interseksualny” z przypisaną i przybliżoną rolą płci przeciwnej, oraz współczesną koncepcję tożsamości homoseksualnej, która pojawiła się w połowie XIX w. (Zob. Trumbach, London’s Sapphists, s. 111–136 oraz The Birth of the Queen, s. 121–130. Cyt. za: J. Dobler, Zwischen Duldungspolitik und Verbrechensbekämpfung…, op. cit., s. 17). [wróć]
68.Suprema lex salus populi! (Dobro wspólne przed interesem własnym!) – deklaracja NSDAP z 14 maja 1928. (Zob. R. Klare, Homosexualität und Strafrecht, Hanseatische Verlagsanstalt, Hamburg 1937, s. 149). [wróć]
69.Koalicja na rzecz ochrony pederastii, „Völkischer Beobachter” z 2 sierpnia 1930, s. 1. [wróć]
70.Zamknięcie restauracji. Dekret okólny pruskiego ministra spraw wewnętrznych z dnia 23 lutego 1933. Ministerial-Blatt, s. 188–189. [wróć]
71. R. Diels: Lucifer ante Portas, s. 129. Rudolf Diels, do 21 kwietnia 1934 r. szef Tajnego Urzędu Policji Państwowej, donosił, że Ernst Röhm uznał zamknięcie lokali za „osobisty cios”, i protestował przeciwko temu u samego Hitlera. Ten jednak poparł Röhma i udzielił Dielsowi reprymendy. [wróć]
72.Nachtlokale geschlossen, „Berliner Tageblatt” z 4 marca 1933, s. 8. [wróć]
73.Zakaz pism demoralizujących. Trzeci okólnik pruskiego ministra spraw wewnętrznych z dnia 24 lutego 1933 r., [w:] G. Grau, Homosexualität in der NS-Zeit. Dokumente einer Diskriminierung und Verfolgung, Fischer Taschenbuch Verlag, Frankfurt am Main 1993, s. 58. [wróć]
74. M. Herzer, Die Zerschlagung der Schwulenbewegung, [w:] Good-bye to Berlin? 100 Jahre Schwulenbewegung; eine Ausstellung des Schwulen Museums und der Akademie der Künste, 17. Mai bis 17. August 1997, Verlag Rosa Winkel, Berlin 1997, s. 159. [wróć]
75. Adolf Brand, urodzony 14 listopada 1874 r., mieszkał w Berlinie-Wilhelmshagen aż do śmierci 2 lutego 1945 r. Od 1896 r. wydawał pierwsze niemieckojęzyczne czasopismo dla homoseksualistów „Der Eigene”. Jego list z 29 listopada 1933 r. opublikowano w „Verein der Freunde eines Schwulen Museums in Berlin: Eldorado” s. 42–43. [wróć]
76. 18 listopada 1933 r. Tajna Policja Państwowa wydała tzw. Dekret konfiskacyjny, na którego mocy majątek przeszedł na własność państwa pruskiego. Budynek przekazano stolicy Rzeszy, Berlinowi, 29 grudnia 1938 r. (Por. z nowymi wynikami badań Herzera: M. Herzer, Plünderung und Raub des Instituts für Sexualwissenschaft, „Zeitschrift für Sexualforschung” nr 22 z 2009). [wróć]
77.Wissenschaftlich-humanitäres Komitee, Mitteilungen des Wiss-enschaftlich-humanitären Komitees 1926–1933, kopia faksymile, Bell, Hamburg 1985, s. XXXI. [wróć]
78. C. Schoppmann, Nationalsozialistische Sexualpolitik und wei-bliche Homosexualität, Centaurus, Pfaffenweiler 1991, s. 165. [wróć]
79. Cyt. za: G. Grau, Leipzigs Drittes Geschlecht, „Capri. Zeitschrift für schwule Geschichte” z. 25, Berlin 1998, s. 43. [wróć]
80. O organizacji czasu wolnego przez Bund für Menschenrechte i Bund der Freunde w Chemnitz mówił w swoim oświadczeniu Gerold Rockstroh. (Zob. Akta Koffmanego, 2 Js 155/37, arkusz 11. ThStAA). W sprawie ogłoszenia prasowego zob. wypowiedź prokuratora cytowaną w „Altenburger Zeitung für Stadt und Land” pt. Der Kampf gegen die Unzucht geht weiter, „Altenburger Zeitung für Stadt und Land” z 24–25 lipca 1937. [wróć]
81. Informacje o stowarzyszeniu znajdują się w aktach: Wintera (1 Js 164/37, s. 9R. ThStAA), Rauschenbacha (1 Js 72/37) oraz M.R.E. (2 Js 94/37, s. 35). Mówi się w nich o „związku przyjaciół homoseksualnych”, którego „prezydentką” był handlarz węglem Kurt Kunzel. Spotykali się oni w gospodzie „Stadt Dresden”, którą najwyraźniej traktowali jak dom klubowy. 19 marca 1937 r. Rauschenbach zeznał, że 18 marca 1933 r. w spotkaniu wziął udział m.in. Reinhold Winter. Według jego późniejszego oświadczenia, od 13 kwietnia 1937 r. spotkania odbywały się w „pokoju klubowym” gospody. [wróć]
82. W aktach prokuratury w Altenburgu nie ma żadnych wzmianek na ten temat. [wróć]
83. Kurt Hiller, ur. 17 sierpnia 1885 r., ukończył studia prawnicze w 1907 r. W rozprawie