Rozgrywka - Elle Kennedy - ebook + książka
BESTSELLER

Rozgrywka ebook

Elle Kennedy

4,5

28 osób interesuje się tą książką

Opis

Niesamowita chemia uczuć i ekscytująca zabawa w dowcipnej opowieści o parze z pozoru nie do połączenia…

Czego się nauczyłem po zeszłorocznych rozgrywkach i co trapiło naszą drużynę hokejową przez cały poprzedni sezon? Nigdy więcej takiego rozprzężenia. Koniec z seksem przy każdej nadarzającej się okazji, kropka. Jako nowy kapitan drużyny potrzebuję zupełnie nowej filozofii życiowej: teraz liczy się hokej i uczelnia, na kobiety przyjdzie czas później. Co oznacza, że ​​ja, Hunter Davenport, oficjalnie żyję w celibacie. Nieważne, że tak diabelnie trudno w nim wytrzymać…

Jednak te nowe zasady nie zabraniają mi przyjaźnić się z kobietami. I nie będę kłamał - moja nowa koleżanka Demi Davis to naprawdę fajna laska. Jest inteligentna, jej ponętne usta ciągle mnie prowokują, podobnie jak jej zgrabne ciało, jestem jednak pewien, że dam radę oprzeć się pokusie. Teraz tylko muszę przekonać do tego swoje ciało i serce…

"OMG! Królowa hokeja znowu to robi! Od pierwszej strony Rozgrywka sprawiła, że chichotałam, a czytając zakończenie, prawie omdlałam z wrażenia. Bohater alfa, który żyje w celibacie? A niech to!! Bohaterka, która przekonuje go do złamania ślubów? Podwójnie TAK!”.

Ilsa Madden-Mills, autorka bestsellera I Dare You

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 514

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (992 oceny)
624
247
94
24
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Annbook

Nie oderwiesz się od lektury

Kolejny tom serii o hokeistach. Od pierwszego tomu serii książki zachwycają i wciągają od pierwszych stron. Kolejna historia, hokej, miłość i życiowe wybory. Przyjemnie i szybko się czyta. Polecam miło spędzony czas.
20
lezak_2006

Dobrze spędzony czas

Kolejna odsłona Brair U - początek książki bardziej udany niż zakończenie. Zabawny wątek z Eggscobarem, szkoda, że później praktycznie przestał istnieć. Tłumaczka powinna się sporo podszkolić i nie tłumaczyć wybiórczo nazwisk bohaterów. Takie kwiatki są niedopuszczalne: oficer Darek Dąb/ oficerze Dąbie - kiedy imiona i nazwiska wszystkich innych bohaterów zachowane zostały w oryginale; do tego kłania się odmiana przez przypadki. Poza tym mało mi oczy na wierzch nie wyszły kiedy zobaczyłam "kwizach z matematyki" (WTF!!!).
10
aatomicka

Nie polecam

Bardzo przewidywalna i pełna dziwnych scen książka jak np. ta, w której główny bohater wchodzi do salonu gdzie jego wspolokatorka właśnie obnaza swoje piersi na rozmowie wideo ze swoim chłopakiem, który masturbuje się przez kamerę. A główny bohater mówi tylko "cześć", siada i zaczyna jeść....Nie wspominając o bardzo dziwnym zakończeniu gdzie 20-letnia dziewczyna rozwiązuje bardzo wymagający problem, bo "robiła podobny projekt na uczelni"...
44
kingaStaworzynska

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam 🤩
00
Renifer5

Nie oderwiesz się od lektury

Świetnie wykreowane postacie, od przyjaźni do miłości droga otwarta z dobra dawka humoru. polecam
00

Popularność




Elle Kennedy Rozgrywka Tytuł oryginału The Play ISBN Copyright © 2019 by Elle KennedyAll rights reserved Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2021  Projekt graficzny okładki Agnieszka Herman Adiustacja Marta Stołowska Magdalena Wójcik Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Dedykuję Sarah J. Maas, za wsparcie i entuzjazm. I za przypominanie mi, dlaczego piszę.

Rozdział pierwszy

Hunter

To jakaś porażka, a nie impreza.

Pewnie powinienem zostać w domu, ale ostatnio „dom” przypomina, wypisz wymaluj, życie na planie programu „Z kamerą u Kardashianów”. Dzięki moim trzem współlokatorkom estrogen aż się wylewa za próg.

Co prawda siedziba Theta Beta Nu, w której się znalazłem, także ocieka estrogenem, ale tutaj ma prawo mi się to podobać. Wszystkie moje współlokatorki są z kimś związane, więc nie wolno mi ich tknąć.

Tych kobiet wokół także nie możesz dotykać…

To prawda. Ze względu na celibat, który sobie narzuciłem, nie wolno mi nikogo ruszyć. Koniec, kropka.

A to prowokuje pytanie — jeśli drwa rąbią, a ty nie możesz przelecieć nikogo na imprezie w domu żeńskiego stowarzyszenia uniwersyteckiego, czy wciąż można takie wydarzenie nazwać imprezą?

Ściskam czerwony plastikowy kubek, który wetknął mi w rękę Matt Anderson, mój mój przyjaciel i kolega z drużyny.

— Dzięki — mruczę pod nosem.

Biorę łyk i krzywię się. Piwo smakuje jak woda, chociaż może to i dobrze. Zniechęca mnie to do wypicia więcej niż jednego. Poranny trening na lodzie odbędzie się dopiero jutro rano o dziesiątej, ale planowałem pokazać się na lodowisku parę godzin wcześniej, by popracować nad swoim slapshotem.

Po katastrofalnym zakończeniu ostatniego sezonu przysiągłem, że hokej będzie moim priorytetem. Nowy semestr rozpoczyna się w poniedziałek, a pierwszy mecz gramy w przyszłym tygodniu, lecz ja już mam silną motywację. Briar nie zakwalifikował się do rozgrywek krajowych z mojej winy. Ten sezon będzie inny.

— Co o niej myślisz? — Matt wskazuje dyskretnym skinieniem głowy śliczną dziewczynę w bardzo skąpych bokserkach i bladoróżowej koszulce na cienkich ramiączkach. Nie ma na sobie stanika i pod jedwabnym materiałem widać zarys sterczących sutków.

Aż mi ślina napływa do ust.

Czy wspominałem już, że to piżama party? Tak, tak, od prawie pięciu miesięcy nie uprawiałem seksu, a zaczynam drugi rok studiów od imprezy, na której praktycznie każda kobieta w moim otoczeniu jest niemal naga. Nigdy nie twierdziłem, że jestem mądry.

— Petarda — odpowiadam Mattowi. — Idź i działaj.

— Podszedłbym, ale… — Wydaje z siebie ponury pomruk. — Ona przygląda się tobie.

— Cóż, ja wypadłem z interesu — mówię, wzruszając ramionami. — Możesz podejść do niej i jej to powiedzieć. — Szturcham go dobrodusznie palcem w ramię. — Jestem pewien, że uzna cię za godną nagrodę pocieszenia.

— Ha! Wal się. Nie będę niczyim rezerwowym. Jeśli ona nie pragnie ze mną pobaraszkować, to wolę znaleźć kogoś, kto będzie miał inne nastawienie. Nie muszę walczyć o to, by kobieta zwróciła na mnie uwagę.

Dlatego lubię Matta — rywalizuje na lodzie, ale poza nim jest naprawdę przyzwoity. Od małego gram w hokeja i zawsze miałem kolegów w drużynie, którzy bez mrugnięcia okiem podebraliby ci dziewczynę albo — co gorsza — zabawiliby się z nią za twoimi plecami. Grywałem z facetami, którzy traktują nasze fanki jak jednorazówki i dzielą się dziewczynami jak cukierkami Tic Tac. To ludzie z zerowym szacunkiem dla innych, za to chętni do ferowania wyroków.

Ale w Briar mam szczęście grać z porządnymi ziomkami. Wiadomo, w takim gronie nie zabraknie jednego czy dwóch palantów, ale w większości moi koledzy z drużyny to dobre chłopaki.

— Jasne, nie sądzę, by to było takie trudne — zgadzam się. — Brunetka na drugiej godzinie już się z tobą bzyka w myślach.

Matt otwiera szeroko oczy z uznaniem, gdy jego wzrok ląduje na dziewczynie w krótkiej białej koszulce nocnej, okrywającej jej krągłości. Policzki dziewczyny rumienią się, kiedy napotyka spojrzenie Matta. Uśmiecha się nieśmiało i unosi kubek w niemym toaście.

Matt porzuca moje towarzystwo, nawet nie oglądając się za siebie. Nie winię go za to.

W salonie tłoczą się dziewczyny w bieliźnie i faceci w piżamach w stylu Hugh Hefnera. Nie wiedziałem, że idę na imprezę tematyczną, więc mam na sobie bojówki i biały podkoszulek bez rękawów. W ogóle mi to nie przeszkadza. Większość ziomków wokół mnie wygląda komicznie w swoich strojach.

— Dobrze się bawisz? — Muzyka dudni, ale nie na tyle, bym nie usłyszał dziewczyny. Tej, której na początku przyglądał się Matt.

— Tak. Sporo tu ludzi. — Wzruszam ramionami. — I całkiem przyzwoity didżej.

Dziewczyna przysuwa się bliżej.

— Jestem Gina.

— Hunter.

— Wiem, kim jesteś. — W jej głosie brzmi nutka współczucia. — Pojawiłam się na rozgrywce konferencyjnej przeciw Harvardowi, kiedy ten fiut złamał ci nadgarstek. Naprawdę nie wiem, jak mógł to zrobić.

A ja wiem. Przeleciałem jego dziewczynę.

Ale zachowuję tę informację dla siebie. Przecież nie zrobiłem tego umyślnie. Nie miałem pojęcia, kim była ta kobieta, gdy ją bzykałem. Ale najwyraźniej ona wiedziała, kim ja jestem. Chciała odegrać się na swoim chłopaku, a ja o tym nie miałem pojęcia, dopóki on nie rzucił się na mnie w samym środku drugiego pod względem ważności meczu w sezonie, który decyduje o tym, kto wchodzi do mistrzostw Frozen Four, najważniejszej rozgrywki sezonu uniwersyteckiego. Złamany nadgarstek był wynikiem bójki na lodzie. Pajac z Harvardu nie zamierzał go łamać, ale wyszło inaczej, więc wypadłem z gry. Tak samo jak kapitan naszej drużyny, Nate Rhodes, który został usunięty za bójkę, którą wszczął w mojej obronie.

Otrząsam się ze wspomnień.

— Paskudny sposób zakończenia sezonu — stwierdzam.

Jej dłoń wędruje ku mojemu prawemu bicepsowi. Nie chwaląc się, mam teraz wielkie ramiona. Jeśli nie uprawiasz seksu, ćwiczenia fizyczne stają się konieczne, by zachować zdrowe zmysły.

— Przykro mi — mruczy Gina. Jej palce muskają delikatnie moją nagą skórę, aż czuję ukłucia gorąca na ramieniu.

Ledwo powstrzymuję głośny jęk. W dupę jeża, jestem tak napalony, że wystarczy, by kobieta pieściła moje ramię, a mi już prawie staje.

Wiem, że powinienem strząsnąć jej rękę, ale od tak dawna nikt mnie nie dotykał w inny niż platoniczny sposób. Współlokatorki w domu ciągle mnie obmacują, ale bez seksualnych podtekstów. Brenna lubi prześmiewczo klepnąć mnie w pośladek albo uszczypnąć, kiedy mijamy się w korytarzu, ale nie robi tego dlatego, że ma na mnie ochotę. Jest po prostu głupią pipą.

— Chciałbyś znaleźć jakieś ciche miejsce i może pogadać? — proponuje Gina.

Żyję na tej planecie już tak długo, że umiem odszyfrować, co oznacza w mowie dziewcząt „może pogadać”.

1) Nie pogadamy za wiele.

2) Za to będzie sporo „może”.

Gina nie mogłaby wyrazić się jaśniej, gdyby trzymała w górze znak z napisem „PRZELEĆ MNIE!”. Nawet oblizuje usta, wypowiadając swoje pytanie.

Wiem, że powinienem powiedzieć nie, ale myśl o tym, by iść teraz do domu i zwalić konia w sypialni, podczas gdy współlokatorki będą oglądać maraton starych odcinków Wzgórz Hollywood niezbyt do mnie przemawia. Mówię więc: „Pewnie” i podążam za Giną, która wychodzi z pokoju.

*

Ostatecznie lądujemy w pokoju, w którym stoi kanapa, kilka półek na książki i biurko pod odległą ścianą z oknem. Zdumiewająco tu pusto. Bogowie imprez zlitowali się nad moją umęczoną celibatem dupą i zadbali o ten rodzaj niebezpiecznej intymności, której powinienem unikać. Tymczasem znalazłem się na kanapie i pozwalam Ginie całować się po szyi.

Jej satynowa koszulka ociera się o moje ramię. Delikatne muskanie materiału zapewnia mi prawie pornograficzne, lecz cudowne doznania. Ostatnimi czasy prawie wszystko mnie podnieca. Pewnego dnia dostałem erekcji, oglądając na YouTube reklamę plastikowych pojemników Tupperware, bo występująca w niej seksowna mamuśka obierała banana. Potem posiekała go na kawałki i umieściła je w plastikowym pojemniku i nawet ta przerażająca symbolika nie odwiodła mnie od trzepania kapucyna na widok Bananowej Kobiety. Jeszcze kilka miesięcy celibatu, a będę pieprzył szarlotki, które co niedziela piecze moja współlokatorka Rupi.

— Ależ wspaniale pachniesz. — Gina zaciąga się głęboko, a potem wypuszcza powietrze. Jej ciepły oddech łaskocze mnie w szyję. Ponownie przywiera do mnie ustami. Czuję na szyi gorące, wilgotne piętno.

Cudownie jest trzymać ją na kolanach. Obejmuje moje uda swoimi kształtnymi nogami. Czuję jej ciepłe, okryte satyną krągłości. A ja muszę położyć temu kres.

Złożyłem obietnicę sobie oraz mojej drużynie, choć żaden z kolegów mnie o nią nie prosił i wszyscy uważają, że oszalałem, w ogóle próbując celibatu. Matt stwierdził bez ogródek, że nie wierzy, by odstawienie przeze mnie na bok seksu miało w jakimkolwiek stopniu wpływ na nasze mecze hokejowe. Ale ja tak uważam i dla mnie to kwestia zasad. Chłopcy wybrali mnie w głosowaniu na kapitana. Podchodzę poważnie do tego obowiązku i wiem z doświadczenia, że niestety pozwalam kobietom, by mieszały mi w głowie. Zabawianie się z kim popadnie skończyło się złamaniem w zeszłym roku nadgarstka. Nie zamierzam tego powtarzać.

— Gina, ja…

Przerywa mi, przyciskając swoje usta do moich. Całujemy się tak, że aż kręci mi się w głowie. Gina smakuje piwem i gumą balonową. A jej włosy, które spływają z jednego ramienia gęstą kurtyną rudych loków, pachną jabłkami. Mmm, mam ochotę ją schrupać.

Nasze języki tańczą, a pocałunek staje się coraz głębszy i gorętszy. W głowie wciąż mi się kręci, a w duszy walczą ze sobą żądza i żal. Straciłem wszelką zdolność do jasnego myślenia. Twarda erekcja sprawia mi ból, a Gina tylko pogarsza sytuację, ocierając się o moje krocze.

Jeszcze trzydzieści sekund, mówię sobie. Trzydzieści sekund, a później to przerwę, zanim coś się stanie.

— Tak bardzo cię pragnę. — Jej wargi znów przywierają do mojej szyi, a potem, o rany, Gina wsuwa dłoń pomiędzy nasze ciała. Chwyta mojego fiuta przez materiał spodni, a ja prawie szlocham z przyjemności. Upłynęło tak wiele czasu, odkąd obca dłoń dotykała mojego kutasa. Co za rozkosz.

— Gina, nie — jęczę. Odsunięcie jej ręki kosztuje mnie całą siłę woli. Fiut protestuje, mocząc wnętrze bokserek preejakulatem.

Dziewczyna ma zarumienione policzki i szkliste spojrzenie.

— Czemu nie?

— Ja… robię sobie przerwę.

— Od czego?

— Od seksu.

— Co z nim?

— Obywam się bez tego.

— Bez czego? — Wygląda na zdezorientowaną w równym stopniu, jak ja jestem zrozpaczony.

— Bez seksu — objaśniam ponuro. — Od jakiegoś czasu go nie uprawiam.

Marszczy brwi.

— Ale… dlaczego nie?

— To długa historia. — Milknę. — W zasadzie wcale nie taka długa. W tym roku chcę się skupić na hokeju, a seks za bardzo mnie rozprasza. I w zasadzie to tyle.

Milczy przez dłuższą chwilę. Potem dotyka mojego policzka i przeciąga kciukiem po szczecinie na mojej szczęce. Oblizuje wargi, a ja prawie spuszczam się w spodnie.

— Jeśli martwisz się tym, że mogę chcieć czegoś więcej, to niepotrzebnie. Szukam tylko przygody na jedną noc. W tym semestrze będę miała tyle zajęć, że też nie mam czasu na związek.

— Nie chodzi o związek — próbuję wyjaśnić. — To ogólnie kwestia seksu. Gdy tylko zaczynam z kimś sypiać, wciąż tego chcę. Rozpraszam się i…

Znów mi przerywa.

— Dobrze, bez seksu. Zrobię ci tylko loda.

Prawie krztuszę się swoim językiem.

— Gina…

— Nie martw się, zrobię sobie dobrze w trakcie. Bardzo się podniecam, kiedy robię loda.

Tortury.

Czyste tortury.

Gdyby ktoś potrzebował pomysłu, jak złamać napalonego chłopaka z uniwersytetu, to służę. Trzeba posadzić mu na kolanach taką seksowną lalkę, która będzie mu mówić, jak bardzo pragnie seksu bez zobowiązań, i oferować, że mu obciągnie, bo tak ją to bardzo podnieca.

— Przepraszam — udaje mi się wychrypieć. A potem zdobywam sie na jeszcze większy wyczyn. Zsuwam ją z kolan i wstaję. — Nie mam głowy do… czegoś takiego.

Dziewczyna nie idzie w moje ślady. Odchyla głowę i wpatruje się we mnie z niedowierzaniem i chyba ze… współczuciem. Na litość boską. Teraz jeszcze ktoś się nade mną lituje z powodu celibatu.

— Przepraszam — powtarzam. — I chcę, byś wiedziała, że jesteś najseksowniejszą dziewczyną na tej imprezie, a moja decyzja nie ma nic wspólnego z tobą. Już w kwietniu złożyłem sobie obietnicę i chcę jej dotrzymać.

Gina przygryza dolną wargę. Potem, ku mojemu zdumieniu, na jej twarzy pojawia się błysk podziwu.

— Nie będę kłamać — odzywa się — zrobiłeś na mnie wrażenie. Niewielu gości trwałoby przy swoich przekonaniach, stawiając czoła moim wdziękom.

— Jest niewielu gości tak głupich jak ja.

Gina uśmiecha się szeroko i podrywa z kanapy.

— Cóż, w takim razie do zobaczenia, Hunter. Chciałabym powiedzieć, że na ciebie zaczekam, ale mam swoje potrzeby. I najwyraźniej nie są one zgodne z twoimi.

Opuszcza kryjówkę ze śmiechem, a ja obserwuję, jak seksowny tyłek Giny kołysze się w rytm jej kroków.

Przeciągam palcami po włosach i zakrywam dłońmi twarz, jęcząc cicho. Nie wiem, czy powinienem być z siebie dumny, czy skopać sobie tyłek za ten absurdalny pomysł z celibatem.

Przez większość czasu rzeczywiście brak seksu pomagał mi skupiać się na hokeju. Wyładowuję całą swoją frustrację seksualną na lodzie. Jestem szybszy i silniejszy niż w minionym sezonie, a w każdym strzale, który trafia w siatkę, czuć niemal desperację. Pociski trafiają do celu, jakbym składał hołd swojemu cierpiącemu fiutowi. Fakt, należy uhonorować jego poświęcenie.

Pocieszam się, że to tylko do końca sezonu. Jeszcze tylko siedem miesięcy, a dotrwam do pełnego roku w celibacie i skończę z takimi przysięgami. A potem nagrodzę się całym latem pełnym seksu. Seksualnymi wakacjami.

Sprośnymi, dekadenckimi, niekończącymi się seksualnymi wakacjami…

O Chryste. Jestem taki znużony zaspokajaniem się własną ręką. Przyznaję, nie pomagam sobie, tak idiotycznie narażając się na pokusy w towarzystwie cudownych dziewcząt ze stowarzyszenia siostrzanego.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie mogę się doczekać rozpoczęcia zajęć. Mam nadzieję, że w tym semestrze czeka mnie wiele pracy. Zadania domowe, dodatkowe treningi na lodzie i mecze — tylko na tym wolno mi się koncentrować. I zdecydowanie żadnych więcej imprez w domach stowarzyszeń.

Tylko uciekając przed pokusą, skupię się na grze i utrzymam fiuta w gaciach.

Rozdział drugi

Demi

— Przekręć klucz — nakazuję swojemu chłopakowi, Nico, kiedy zamyka za nami drzwi mojej sypialni. Fakt, że stowarzyszenie urządza dziś wieczorem imprezę w naszym domu, nie oznacza, że mój pokój jest otwarty dla szerokiej publiki. Ostatnim razem, gdy urządzałyśmy melanż i zapomniałam zamknąć drzwi na klucz, weszłam na górę, by zabrać sweter, i wpadłam na trójkącik w samym środku akcji. Jeden z dwóch facetów popełnił nawet zbrodnię, używając mojej jednookiej pluszowej pandy Fernando jako poduszki, wsuniętej pod tyłek dziewczyny. Wiecie, by stworzyć łatwiejszy dostęp dla podwójnej penetracji, która właśnie miała dojść do skutku.

Nigdy więcej, Fernando — zapewniam w myślach przyjaciela z dzieciństwa, przekładając go na stolik nocny, by zrobić więcej miejsca swojemu chłopakowi.

Nico pada plecami na łóżko i zakrywa twarz ramieniem, wypuszczając ze znużeniem powietrze. Nie uczestniczył w imprezie, bo musiał pracować, ale doceniam, że mimo zmęczenia przyjechał do mnie po skończonej zmianie, zamiast wracać do swojego jednopokojowego mieszkania, które wynajmuje w Hastings. Miasteczko położone jest o dziesięć minut drogi samochodem od kampusu Briar, więc nie dzieli nas duża odleg­łość. Ale wiem, że łatwiej by mu było wrócić do domu i położyć się spać.

— Zmęczony? — pytam ze współczuciem.

— Martwy — dobiega mnie stłumiona odpowiedź. Nico osłania przedramieniem oczy, bym nie mogła w nie zajrzeć, dzięki czemu mam szansę podziwiać jego ciało i nie narażać się przez to na kpiny.

Ciało Nico jest długie i smukłe, charakterystyczne dla graczy koszykówki. Chociaż w szkole średniej grał na pozycji rozgrywającego, nie zdobył uniwersyteckiego stypendium dla koszykarzy i nigdy nie był na tyle dobry, by dostać się do NBA. Nie sądzę, by go to bardzo obeszło. Cieszyło go granie w koszykówkę z kumplami ze szkoły, ale jego prawdziwą pasją są samochody. I chociaż obecnie nie uprawia sportu, wciąż jest w świetnej formie. Nieźle się naćwiczy przy przenoszeniu pudeł i mebli, bo pracuje w firmie zajmującej się przeprowadzkami.

— Biedactwo — mruczę. — Pozwól mi się tym zająć.

Uśmiechając się, zaczynam od nóg i przesuwam się wyżej. Ściągam jego sportowe buty, wyjmuję pasek ze szlufek spodni i zsuwam je w dół. Nico siada, by mi pomóc zdjąć bluzę z kapturem, a potem z powrotem pada na łóżko. Leży z obnażoną klatką piersiową, mając na sobie tylko bokserki i skarpetki. Zakrywa znów przedramieniem twarz, by chronić oczy przed światłem.

Szkoda mi go, więc gaszę górne oświetlenie i zapalam lampkę na stoliku nocnym, która promieniuje przytłumionym blaskiem.

Potem moszczę się obok niego, odziana w czarną jedwabną koszulkę nocną, którą założyłam na imprezę.

— Demi — mamrocze Nico, gdy zaczynam całować go po szyi.

— Mmm?

— Jestem na to zbyt zmęczony.

Wędruję ustami wzdłuż linii jego kanciastej szczęki. Szorstka szczecina szoruje moje wargi. Docieram do ust i całuję go delikatnie. Nico oddaje pocałunek, ale tylko mimochodem. Potem wydaje z siebie kolejny pełen zmęczenia jęk.

— Kochanie, mówię serio, nie mam siły. Pracowałem bez przerwy przez czternaście godzin.

— Ja się wszystkim zajmę — szepczę, ale kiedy przesuwam dłoń w kierunku jego krocza, nie znajduję żadnych oznak życia. Jego penis jest jak miękka kluska.

— Innego wieczoru, mami — mówi sennie Nico. — Może sobie coś obejrzysz, na przykład swój upiorny serial?

Jestem rozczarowana. Nie uprawialiśmy seksu od ponad tygodnia. Nico pracuje w weekendy i kilka nocy w ciągu tygodnia, ale jutro ma wolne, więc jest to jedna z tych nielicznych sobót, gdy moglibyśmy rzeczywiście nie kłaść się do późna i zabawiać ze sobą, jeśli tego byśmy chcieli.

Ale odkąd Nico się położył, nie poruszył nawet jednym mięśniem.

— W porządku — poddaję się i przewracam na bok, by wziąć do ręki laptop. — Ostatni odcinek nosi tytuł „Dzieci, które zabijają”, ale nie pamiętam, czy zmusiłam cię do obejrzenia poprzedniego, „Klauni, którzy zabijają”?

Nico cicho pochrapuje.

Cudownie. Jest sobotni wieczór, na dole szaleją imprezowicze, a na zegarze nie wybiła nawet dziesiąta. Mój seksowny chłopak śpi twardo na moim łóżku, a ja zaraz będę oglądać serial o mordercach. Sama.

Spełnienie marzeń o uniwersytecie. Hu, ha.

Co gorsza, to ostatni bezstresowy weekend. W poniedziałek zaczyna się semestr jesienny, a mój plan w tym roku jest bardzo intensywny. Przygotowuję się do studiów medycznych, więc muszę mieć świetne wyniki podczas dwóch ostatnich lat nauki w Briar, jeśli chcę się dostać na dobrą uczelnię medyczną. Nie będę miała tyle czasu dla Nico, ile bym chciała.

Rzucam szybkie spojrzenie na pochrapującego obok mnie śpiocha. Wydaje się, że nieuchronny brak cennego czasu, spędzanego razem, wcale go nie martwi. Ale może ma do tego prawo. Jesteśmy parą od ósmej klasy. Przez te lata nasz związek miał swoje lepsze i gorsze momenty. Kilka razy rozstawaliśmy się, ale przeżyliśmy każdą trudną chwilę, więc przeżyjemy i tę.

Wczołguję się pod kołdrę, co stanowi wielki wyczyn, bo ciężkie ciało Nico przygniata jej drugi skraj. Umieszczam laptop na kolanach i ładuję kolejny odcinek ulubionego serialu. Chciałabym powiedzieć, że oglądam go wyłącznie ze względu na aspekt psychologiczny, ale… kogo ja oszukuję? Jest popieprzony, a ja to uwielbiam.

Sypialnię wypełnia złowieszcza muzyka, a po niej znajomy jednostajny głos gospodarza programu informuje mnie z brytyjskim akcentem, że zaraz czeka mnie sześćdziesiąt wspaniałych minut, wypełnionych morderczymi dziećmi.

*

Reszta weekendu szybko zlatuje. W poniedziałkowy poranek udaję się na pierwsze zajęcia mojego drugiego roku studiów, na dodatek takie, którymi się ekscytuję — psychopatologię. Dwóch moich przyjaciół także na nie uczęszcza. Czekają na mnie na kamiennych stopniach, wiodących do masywnego, porośniętego bluszczem budynku.

— Rany, ale seksownie wyglądasz! — Pax Ling obejmuje mnie, odsuwa od siebie, by cmoknąć głośno w policzek, a potem sięga za moje plecy, by mnie uszczypnąć w tyłek. Włożyłam dżinsowe szorty i top w paski, bo dzisiaj temperatura na zewnątrz sięga miliona stopni. Nie, żebym narzekała na lato, które przeciąga się aż do września. Niech nam panuje miłościwie upał.

— Jakie sztuczki te szorty wyprawiają z twoimi nogami, skarbie — Pax grucha z aprobatą.

TJ Bukowski, który stoi obok niego, przewraca oczami. Kiedy po raz pierwszy ich sobie przedstawiałam, TJ-owi nie spodobała się ekstrawagancka osobowość Paxa. Ale w końcu otworzył się na niego i obecnie łączy ich przyjaźń oparta na miłości i nienawiści, która niejednokrotnie była dla mnie powodem do śmiechu.

— Sam wyglądasz bardzo seksownie — odpowiadam Paxowi. — Fantastyczna koszulka.

Chłopak podnosi kołnierz groszkowozielonej koszulki polo.

— To Gucci, zdziry. Pojechałem z siostrą do Bostonu w ten weekend i wydałem za dużo pieniędzy. Ale, hej, warto było, prawda? — Obraca się szybko wokół osi, by pokazać nam swoją nową koszulkę.

— Warto — zgadzam się.

TJ poprawia paski plecaka.

— Chodźcie, wejdziemy do środka. Chyba nie chcemy spóźnić się na pierwsze zajęcia. Słyszałem, że profesor Andrews jest zasadnicza.

Śmieję się.

— Jesteśmy piętnaście minut przed czasem. Nie przejmuj się.

— Czy ty rzeczywiście właśnie powiedziałaś Thomasowi Josephowi, żeby się nie przejmował? — dziwi się Pax. — Przecież to jego zwykły tryb działania.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki