Romans w cieniu koronawirusa - Małgorzata Kasprzyk - ebook + audiobook

Romans w cieniu koronawirusa ebook i audiobook

Kasprzyk Małgorzata

3,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Paulina żyje swoimi sprawami i tylko sporadycznie słyszy o tym, co się dzieje na świecie. Nie interesuje jej polityka, więc nie śledzi na bieżąco ważnych wydarzeń. Bardziej martwi ją zdrada ukochanego i rozstanie z nim niż słuchy o dziwnym wirusie, który pojawił się w Chinach. Niestety wkrótce przekonuje się, że od rzeczywistości nie można uciec. Gdy po wielu przykrych wydarzeniach spotyka ją wreszcie coś dobrego - poznaje fajnego chłopaka - w kraju ogłaszają kwarantannę. To bardzo komplikuje jej życie i doprowadza do podjęcia kilku ryzykownych decyzji...
Taka historia mogłaby się przydarzyć każdej dziewczynie w Polsce.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 116

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 29 min

Lektor: Marietta Wiśniewska

Oceny
3,5 (27 ocen)
6
8
7
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Małgorzata Kasprzyk & e-bookowo

Zdjęcie na okładce: Anestiev, pixabay.com

Projekt okładki: Katarzyna Krzan

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

ISBN: 978-83-8166-157-7

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2020

PrologSYLWESRTER 2019

– Nad czym tak ślęczysz, mamo? – zapytała Paulina, lustrując wzrokiem swoją rodzicielkę, która przeglądała jakiś stos papierów zamiast szykować się na domówkę u swego brata.

– Przygotowuję plan wykładów na przyszły rok – odparła spokojnie Teresa Bańska, uśmiechając się do córki. – Będę miała cały cykl o historii Pruszkowa. Najciekawszy zaplanowałam na koniec lutego.

– Tak?

– Będzie dotyczył naszej lokalnej mafii.

Paulina miała wrażenie, że się przesłyszała. Wprawdzie matka bardzo angażowała się w swoje wykłady na pruszkowskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku, ale tym razem chyba przesadziła.

– A skąd weźmiesz potrzebne informacje?

– Mam swoje dojścia.

– Ale czy koniecznie musisz? To bardzo drażliwy temat…

Teresa podniosła oczy znad papierów i obrzuciła córkę zdumionym spojrzeniem.

– Bez tego historia miasta nie będzie pełna – wyjaśniła krótko. – Pamiętaj, że w latach dziewięćdziesiątych pruszkowska mafia trzęsła stolicą.

– Co wcale nie przynosiło chluby naszemu miastu!

– Ale wpisało się trwale w jego historię.

Wszystko wskazywało na to, że sprawa nie podlega dyskusji, więc Paulina postanowiła odpuścić. Od czasu śmierci jej ojca matka gwałtownie poszukiwała sposobów na zapełnienie pustki, jaką poczuła, gdy została wdową. Najpierw zajęła się wolontariatem w schronisku dla zwierząt, a potem tymi nieszczęsnymi wykładami, których przygotowywanie zajmowało ostatnio coraz więcej czasu. Dotąd córka nie protestowała, ponieważ jako osoba dorosła starała się zrozumieć matkę. Zainteresowania historią miejscowej mafii nie wzięła jednak pod uwagę, a teraz pomyślała, że może okazać się niebezpieczne. Dlatego kilka godzin później, otwierając z przyjaciółmi szampana i odliczając sekundy do północy, wypowiedziała tylko jedno życzenie:

– Niech to będzie spokojny, nudny rok!

STYCZEŃ 2020

Paulina Bańska była z natury romantyczną dziewczyną. Zawsze marzyła o prawdziwej, wielkiej miłości. Nikt nie był w stanie zniszczyć tego marzenia, chociaż czasami próbowała to zrobić jej najlepsza przyjaciółka, Klara. Gdy rozmawiały o mężczyznach, spoglądała na nią z lekkim politowaniem w oczach i powtarzała, że przedstawicieli płci przeciwnej należy traktować tak, jak na to zasługują, czyli rozrywkowo. Owszem, można z nimi romansować, ale nie należy angażować w tę zabawę swojego serca, bo żaden tego nie doceni. Kiedy Paulina napomykała, że jej ojciec był wspaniałym mężczyzną, w odpowiedzi tylko wzruszała ramionami.

– Takich już dzisiaj nie ma, moja droga – mówiła. – Pokolenie naszych rodziców dorastało w przekonaniu, że istnieją jakieś wartości i zasady. To dlatego mężczyźni traktowali kobiety przyzwoicie i dotrzymywali danego im słowa. Jeśli któryś tego nie robił, musiał liczyć się z krytyką, a nawet z potępieniem. Natomiast nasze pokolenie dorastało już w świecie bez zasad, dlatego my na przyzwoite zachowanie mężczyzn nie możemy liczyć. Oni myślą tylko o tym, żeby się zabawić naszym kosztem, więc musimy im odpłacać pięknym za nadobne.

Oczywiście Paulina teoretycznie się z nią zgadzała, ale w głębi serca liczyła na to, że któryś z nich okaże się wyjątkiem potwierdzającym regułę. Pragnęła, aby był podobny do ojca, który nawet wiele lat po ślubie przynosił matce kwiaty i powtarzał, jak bardzo ją kocha. Może dlatego po jego śmierci tak długo nie mogła dojść do siebie?

Niestety życie bezlitośnie zadrwiło sobie z marzeń Pauliny. Dziewczyna rozmyślała o tym pewnej nocy, przewracając się z boku na bok pod puchatą kołdrą. W domu było chłodno, ponieważ wieczorem niespodziewanie chwycił mróz, a ona zapomniała podkręcić ogrzewanie. Wstała zatem i uzupełniła swój strój, czyli flanelową pidżamę w kratę, o ciepłe wełniane skarpety kupione kiedyś w Zakopanem. Gdy to zrobiła, niespodziewanie nabrała chęci, by zejść do kuchni i przygotować sobie kubek gorącego kakao. Wsunęła na nogi kapcie kupione u tego samego górala co skarpety, po czym wymknęła się z pokoju i na palcach zbiegła po schodach, zadowolona z faktu, że z sypialni matki dobiega odgłos chrapania. Kiedy szczęśliwie dotarła do kuchni, nastawiła mleko i spokojnie czekała, aż się zagotuje.

W przeciwieństwie do swojej rodzicielki, która zawsze prowadziła aktywne życie i lubiła podróże, Paulina była domatorką. Kochała rodzinny dom na pruszkowskim osiedlu Ostoja zbudowany jeszcze przez dziadków w czasach głębokiej komuny. Nie przeszkadzało jej, że wcale nie był piękny. Uwielbiała wszystkie drzewa rosnące w ogródku i w słoneczne letnie dni chętnie się pod nimi wylegiwała. Tu czuła się najlepiej, dlatego nie ciągnęło jej w świat, chociaż od czasu do czasu wyjeżdżała na wakacje. Tym chętniej jednak wracała potem do domu.

Mimo spokojnego usposobienia ceniła niezależność, więc nie wyobrażała sobie pracy w biurze pod okiem marudnego szefa. Od kilku lat zajmowała się grafiką komputerową. Do jej zleceniodawców należało jedno z warszawskich wydawnictw: projektowała okładki książek, grafiki promocyjne i plakaty. W ten sposób poznała mężczyznę, który złamał jej serce. Był to Gracjan S. – obiecujący autor powieści fantasy, który tak się zachwycił przygotowaną dla niego okładką, że napisał do niej maila z podziękowaniem. Kiedy odpisała, wspomniał, że chętnie podziękowałby jej osobiście, więc zaprosiła go do Pruszkowa. Kilka dni później zjawił się na progu rodzinnego domu Bańskich z bukietem róż. Wręczeniu kwiatów towarzyszyło powłóczyste spojrzenie pięknych, zielonych oczu. Kiedy Paulina po raz pierwszy w nie spojrzała, przepadła bez reszty…

Tak zaczął się romans, który trwał prawie rok. Nawet seniorka rodu zaakceptowała potencjalnego kandydata na zięcia i chętnie gościła go w swoim domu. Trudno zresztą, aby nie polubiła uroczego młodego człowieka, który miał iście staroświeckie maniery: zasypywał komplementami zarówno matkę, jak i córkę, obu przynosił kwiaty i obie obdarowywał swoimi książkami, chwalił domową kuchnię, niezależnie od tego, która z nich gotowała… Zaangażowania Pauliny niezbicie dowodził fakt, że… czytywała jego książki, chociaż nie cierpiała fantasy. Zdecydowanie wolała powieści obyczajowe z wątkiem miłosnym. Natomiast matka twierdziła, że dzięki niemu odkryła nowy gatunek literacki, którego wcześniej w ogóle nie znała. Zasadniczo obie były pod jego urokiem, z tą tylko różnicą, że Paulina widziała w nim atrakcyjnego mężczyznę, a jej matka syna, którego nigdy się nie doczekała. Tylko Klara nie dała się nabrać i powtarzała, że to wszystko jest zbyt piękne, by było prawdziwe – na pewno jeszcze szydło wyjdzie z worka.

Oczywiście jak zwykle miała rację. Szydło wyszło z worka pewnego ponurego dnia w początkach nowego roku, gdy Paulina wybrała się do Warszawy, aby zrobić ukochanemu niespodziankę. Na co dzień Gracjan S. pracował bowiem jako nauczyciel historii w jednym ze stołecznych liceów. Pisanie stanowiło jego hobby, któremu oddawał się z pasją, kiedy nie musiał przygotowywać planów lekcji ani sprawdzać klasówek.

Paulina pojechała zatem do stolicy i czekała na niego wmieszana w tłum uczniów wychodzących ze szkoły. Okazało się to dobrym pomysłem, gdyż Gracjan nie opuścił budynku sam, tylko w towarzystwie roześmianej, pulchnej blondynki – poszli trzymając się za ręce aż na parking, po czym… pozwolili sobie na gorący pocałunek, zanim wsiedli do auta. Żadne z nich nie zauważyło młodej kobiety, której serce przeszył w tym momencie gwałtowny ból.

Przez cały następny tydzień Paulina chodziła nieprzytomna, nie mogąc zapomnieć tego pocałunku na parkingu. Domyśliła się, że blondynka była koleżanką Gracjana z pracy i jego stałą dziewczyną. A kim była ona? Chyba tylko przygodą na boku…

Dopiero teraz zrozumiała, dlaczego ukochany nigdy nie umawiał się z nią w Warszawie. Zawsze powtarzał, że woli przyjeżdżać do Pruszkowa, ponieważ tutaj odpoczywa od stołecznego zgiełku. Zachwycał się, jakie to urocze, spokojne miasto, pełne zieleni i sympatycznych ludzi. Uwielbiał karmić łabędzie w Parku Potulickich i podziwiać pałacyk w Parku Sokoła. Do głowy by jej nie przyszło, że tutaj czuje się po prostu bezpieczny, bo nikt ze znajomych nie może go z nią zobaczyć!

Przez ten tydzień dziewczyna błogosławiła zaangażowanie matki w wolontariat oraz wykłady na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Dzięki temu mogła lepiej ukrywać swoją rozpacz, gdyż tamta prawie nie bywała w domu. Przygotowywała wykład o mafii, więc dużo czasu spędzała w bibliotece, studiując stare gazety, a ona mogła sobie spokojnie płakać w poduszkę…

– Linko, czemu nie śpisz o tej porze? – głos matki przerwał jej rozmyślania. Była tak zaskoczona, że nawet nie zaprotestowała, gdy usłyszała pieszczotliwe określenie, za którym nie przepadała.

Tymczasem pani Bańska podeszła do stołu i obserwowała córkę z niepokojem w oczach. Ona również musiała czuć nocny chłód, gdyż założyła ciepłe papucie i otuliła się grubym szlafrokiem frotte w kolorze intensywnego różu.

– Masz jakiś kłopot? – drążyła.

Paulina nieoczekiwanie pomyślała, że sprawa i tak wkrótce wyjdzie na jaw, więc równie dobrze może matce o niej powiedzieć.

– Dowiedziałam się, że Gracjan ma dziewczynę – przyznała.

Teresa Bańska potrzebowała dłuższej chwili, aby przetrawić tę rewelację.

– Myślałam, że ty jesteś jego dziewczyną – powiedziała wreszcie.

– Ja też tak myślałam…

Nie wahając się już, opowiedziała matce o tym, co zobaczyła przed szkołą, w której pracował.

– Podejrzewam, że to koleżanka z pracy – podsumowała.

Na twarzy jej rodzicielki pojawił się wyraz szczerego zdumienia.

– Jak to podejrzewasz? Nie sprawdziłaś tego?

Zanim Paulina zdążyła odpowiedzieć, wstała i wyszła, by powtórnie zjawić się w kuchni z laptopem pod pachą.

– Najpierw spróbujemy ją znaleźć na Facebooku – oznajmiła.

– Ala ja nie znam jej nazwiska…

Matka popatrzyła na nią z politowaniem.

– Wejdziemy na profil Gracjana i poszukamy wśród znajomych.

Minutę później obie wpatrywały się w zdjęcie pulchnej blondynki, która figurowała tam jako Jowita Nowak. Potem przeniosły się na jej profil, gdzie znalazły informację, że istotnie pracuje w tym samym liceum co Gracjan.

– No tak, wszystko jasne – stwierdziła ponuro Paulina. – Ona jest jego stałą dziewczyną, a ja odgrywam rolę „tej drugiej”. Po prostu jestem mu potrzebna do robienia grafik promocyjnych. Może tylko ze względu na nie się ze mną spotyka…?

Jej matka pominęła tę uwagę milczeniem, wylogowała się z Facebooka i przeniosła na stronę liceum, w którym Gracjan i Jowita pracowali.

– Czego tam szukasz? – zapytała Paulina.

– Chcę sprawdzić, jakiego ona przedmiotu uczy…

– Przecież to nie ma żadnego znaczenia.

– I tu się mylisz – stwierdziła Teresa, po czym krzyknęła radośnie:

– Bingo! Polonistka!

– Mamo…

– Gdyby była matematyczką, uwierzyłabym w twoją teorię, ale tak… Wygląda na to, że on wykorzystuje nie tylko ciebie.

Dziewczyna dopiero teraz zrozumiała, o co chodzi.

– Myślisz, że ona poprawia mu teksty…?

– Jestem o tym przekonana. Po prostu każda z was spełnia określoną rolę w jego życiu, ale on w żadnej nie jest naprawdę zakochany.

To stwierdzenie sprawiło, że Paulina doznała dziwnych uczuć: z jednej strony bólu, a z drugiej jakby ulgi. Tymczasem jej matka kontynuowała:

– Kto by się spodziewał, że potrafi być taki perfidny? Sama byłam zachwycona, gdy go poznałam. Robił wrażenie wspaniałego mężczyzny – takiego z innej epoki.

– Jako historyk pewnie umiał się odpowiednio zaprezentować.

Teraz matka spojrzała na nią z uznaniem w oczach.

– Widzę, że zaczynasz odzyskiwać wigor – powiedziała. – To dobrze, bo pora przejść do działania. Chyba nie chcesz tego tak zostawić?

– Oczywiście, że nie. Mam zamiar z nim zerwać.

– I oddać go tamtej? To zbyt proste. Moim zdaniem powinnaś się z nią spotkać i powiedzieć jej o wszystkim.

Paulinę zamurowało.

– Napisz do niej – poleciła matka. – Kiedy się dowie, że współpracujesz z Gracjanem jako grafik, będzie ciekawa, co masz do powiedzenia. Na pewno zgodzi się na spotkanie.

– Świetny pomysł!

– No widzisz! Na mnie zawsze możesz liczyć. A teraz idź spać, bo musisz wreszcie odpocząć.

Paulina posłusznie wstała i skierowała się do swojego pokoju. Po drodze usłyszała jeszcze, jak matka mówi do siebie:

– A swoją drogą, co za łajdak!

Kiedy dotarła do łóżka, zrzuciła góralskie kapcie i z przyjemnością wsunęła się pod puchową kołdrę. Było jej trochę lżej na duszy niż godzinę wcześniej. Oczywiście zdrada Gracjana nadal bolała, ale świadomość, że nie była jedyną oszukiwaną przez niego dziewczyną, nieco łagodziła ten ból. Poza tym podobał jej się pomysł matki, by poinformować tę drugą o całej sytuacji. Niech też przestanie żyć złudzeniami.

***

Pod wpływem doznanych emocji Paulinie chwilowo minęła ochota na sen. Sięgnęła zatem po pilota i włączyła telewizor, aby poszukać czegoś ciekawego. Po kilku minutach zmieniania kanałów trafiła na stację emitującą wiadomości i ze zdumieniem wsłuchała się w głos spikera:

„W chińskim mieście Wuhan odkryto kolejne przypadki zarażenia nieznanym wirusem, który rozprzestrzenia się z dużą szybkością. Pomimo tego linie lotnicze nie zawiesiły połączeń z ChRL, wychodząc z założenia, że to lokalna epidemia, która prawdopodobnie nie przeniesie się do innych krajów.”

Dziewczyna obejrzała cały reportaż i ostatecznie zgodziła się z przekazanymi w nim tezami.

– Tak, to pewnie kolejny SARS – pomyślała, wyłączając telewizor.

***

Kilka dni później Paulina szykowała się już na spotkanie z Jowitą. W tym celu wyprowadziła z garażu starego forda, z którego korzystała wspólnie z matką. Nie odczuwała potrzeby posiadania własnego samochodu, ponieważ nie musiała dojeżdżać do pracy. Poza tym i tak nie zmieściłby się w środku, bo garaż był mały i ciasny – jej dziadkowie zbudowali przecież dom w czasach, gdy nawet jeden czterokołowy pojazd w rodzinie stanowił luksus. Teraz jednak uznała, że prościej będzie jechać do Warszawy samochodem niż „wukadką” bądź „eskaemką”. Odkąd otwarto autostradę, podróż do stolicy zajmowała tylko kwadrans!

Wróciła jeszcze do domu, aby się przebrać, ponieważ chciała podczas tego spotkania zrobić na Jowicie wrażenie pewnej siebie kobiety, a nie naiwnej idiotki, która dała się wykorzystać ich wspólnemu facetowi. Założyła czarną ołówkową spódnicę, niebieski golf znakomicie podkreślający kolor jej oczu oraz zamszowe botki. Jeden rzut oka w lustro wystarczył, aby uznała, że wygląda dobrze – elegancko, ale bez przesady, zgodnie z zasadą swojej matki, która twierdziła, że nigdy nie należy być „overdressed”.

Nie miała wątpliwości co do celu tej podróży: musiała powiedzieć Jowicie, że w życiu Gracjana było ich dwie. Nie powodowała nią nawet chęć zemsty, tylko uporządkowania pewnych spraw. Skoro ona się dowiedziała i cierpi, niech tamta podzieli jej los – przynajmniej częściowo. Wtedy Gracjanowi zostanie tylko jedna dziewczyna, w dodatku rozgoryczona i prawdopodobnie wściekła na niego. Dzięki temu przestanie być taki zadowolony z życia!

Z tą myślą wyruszyła do stolicy. Dotarła błyskawicznie – nie było jeszcze korków w mieście, bo Jowita kończyła lekcje o drugiej i umówiła się z nią w kawiarni pół godziny później. Zameldowała się zatem na miejscu punktualnie i od razu zobaczyła pulchną blondynkę siedzącą przy stoliku w głębi sali.

–Dzień dobry – powiedziała, podchodząc do niej. – Paulina Bańska.

– Jowita Nowak – odparła tamta.

Podały sobie ręce, uśmiechnęły się, bo tak wypadało, po czym usiadły naprzeciw siebie.

– Czego się napijesz? – zapytała Jowita.

– Może cappuccino.

Paulina wolała zazwyczaj mocniejszą kawę, ale teraz, gdy już miała rywalkę przed sobą, czuła, że ciśnienie i tak jej podskoczyło. Tamta chyba domyślała się, o czym będą rozmawiać, ponieważ patrzyła na nią z wyraźną obawą w oczach. Może znała Gracjana na tyle dobrze, by podejrzewać, że nie pozostał obojętny na urok młodej kobiety, z którą współpracował?

– Nie chcę zabierać ci czasu, więc będę się streszczać – obiecała Paulina. – Widziałam cię przed szkołą z Gracjanem i domyśliłam się, że jesteście parą. Widzisz… on równolegle spotykał się ze mną, i to nie tylko w sprawach dotyczących swoich książek.

Jowita zmarszczyła brwi.

– Chcesz powiedzieć, że z tobą też sypiał? – zapytała wprost.

Paulina dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo była naiwna. Do ostatniej chwili wierzyła, że może Gracjan tylko flirtował z koleżanką z pracy. To małe słówko „też” rozwiało ostatecznie jej złudzenia. Skinęła głową, ponieważ nie mogła wydobyć głosu. Jednak Jowita najwyraźniej nie miała z tym problemu.

– A to skurwiel! – stwierdziła krótko.

Po tej oszczędnej wymianie zdań nastąpiła chwila ciszy. Dopiero kilka minut później Jowita dodała:

– Ja już od pewnego czasu podejrzewałam, że on kogoś ma. Tak często bywał zajęty… Mówił mi, że pisze w domu, ale raz pojechałam tam i go nie zastałam. Gdy potem o to zapytałam, odpowiedział, że wyszedł do sklepu, ale pod blokiem samochodu nie było…

Przerwała swoje wywody i popatrzyła uważnie na siedzącą naprzeciwko dziewczynę.

– Co teraz zamierzasz?

– Zerwę z nim – odparła Paulina stanowczo. – Nie pozwolę się dłużej oszukiwać.

Ból, który poczuła wcześniej, powoli zamieniał się w gniew. Jak Gracjan mógł być takim kłamcą i obłudnikiem? Jak ona mogła być taka naiwna? Tamta przynajmniej coś podejrzewała!

– Ja też – powiedziała Jowita. – Wobec tego mam propozycję: zerwijmy z nim jednocześnie.

Paulina otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Tymczasem druga dziewczyna Gracjana tłumaczyła jej założenia swego pomysłu.

– W piątek jesteśmy umówieni o szesnastej u mnie w domu. Tu jest adres. Ty też przyjedź, tylko trochę wcześniej. Gracjan dojedzie po spotkaniu z wydawcą i padnie, jak nas razem zobaczy…

– A my wykorzystamy sytuację i powiemy mu, że już nie chcemy go znać? – zapytała Paulina.

– Dokładnie!

Przesiedziały w kawiarni jeszcze godzinę, rozmawiając o mężczyźnie, który je oszukiwał. Podejrzenia pani Bańskiej okazały się słuszne: Jowita rzeczywiście poprawiała teksty Gracjana, udzielała mu wskazówek dotyczących treści, a nawet… odpowiadała na maile, które otrzymywał od fanów. W zasadzie na co dzień pełniła funkcje redaktora i korektora, a okazyjnie również sekretarki. Może dlatego, gdy mówiła o Gracjanie, w jej oczach pojawiały się mordercze błyski…

Po tym spotkaniu Paulina wróciła do domu nieco pokrzepiona na duchu, gdyż uświadomiła sobie, że tamta znajdowała się w jeszcze gorszej sytuacji niż ona – tyle zrobiła dla mężczyzny, który ją zdradzał… W dodatku koleżanki ze szkoły prawdopodobnie domyślały się, co ich łączy, albo wiedziały o tym. Teraz będą z niej kpić za plecami, gdy usłyszą o rozstaniu.

Ona sama była w trochę lepszym położeniu, ponieważ nikt poza matką i najlepszą przyjaciółką nie wiedział o łączących ją z Gracjanem relacjach. Pracowała przecież na własny rachunek! Nie zmieniało to jednak faktu, że chciała z nim zerwać, gdyż nie potrafiła darować mu takiej perfidii – gdyby chodziło o jednorazową przygodę z inną kobietą, może mogłaby wybaczyć, ale równoległy romans to było stanowczo za dużo nawet dla niej.

Kiedy opowiedziała w domu o pomyśle Jowity, pani Bańska pokiwała z uznaniem głową.

– Bystra dziewczyna – stwierdziła. – On naprawdę padnie, jak was razem zobaczy. Aż żałuję, że nie będę mogła przy tym być…

Pokrzepiona opinią matki, Paulina poszła do swego pokoju, by odpocząć po doznanych wrażeniach. Towarzyszył jej tylko ukochany chomik o imieniu Sprinter, który jak zwykle biegał w kółeczku. Obserwowanie go zawsze uspokajało Paulinę. Teraz również miała wrażenie, że ten widok wpływa na nią hipnotyzująco i sprawia, że ma ochotę zasnąć.

– Wiesz co, Sprinter? – powiedziała jeszcze. – Zostałeś jedynym mężczyzną w moim życiu…

Potem faktycznie zapadła w sen.

***

W piątkowe popołudnie Paulina zgodnie z umową stawiła się w mieszkaniu Jowity na Żoliborzu. Tym razem założyła obcisłą dzianinową sukienkę w kolorze przydymionego różu, która znakomicie podkreślała jej nienaganną sylwetkę. Postąpiła tak z czystej złośliwości – wiedziała, że zobaczy Gracjana, więc chciała, aby zrobiło mu się przykro na myśl o rozstaniu. Niech podziwia jej kształty ze świadomością, że nigdy więcej nie będzie mógł się nimi cieszyć!

Jowita najwyraźniej miała myśli zaprzątnięte innymi sprawami, ponieważ nie skupiła się na seksownym wyglądzie – chyba w ogóle nie zmieniła ubrania po przyjściu z pracy. Co więcej, robiła wrażenie osoby mocno czymś zaabsorbowanej. Nie podzieliła się jednak z Pauliną żadną informacją na ten temat.

– Dobrze, że już jesteś – powiedziała tylko. – Gracjan zaraz przyjdzie.

Zaprosiła przybyłą do środka i zaproponowała coś do picia.

– Na razie dziękuję – odparła Paulina. – Chwilowo nie jestem w stanie nic przełknąć.

Mieszkanie Jowity składało się z sypialni oraz salonu połączonego wyspą z wnęką kuchenną. Dziewczyny weszły razem, usiadły na kanapie, po czym gospodyni zapytała:

– Mogę zacząć? Bardzo bym chciała, żeby usłyszał to ode mnie.

– Oczywiście. Ja tylko potwierdzę twoje słowa.

Paulina nie widziała problemu, by oddać pole dawnej rywalce. Teraz, gdy miała za chwilę zobaczyć ukochanego, poczuła nagłą tremę. Zawsze kolana jej miękły na jego widok, a serce zaczynało bić przyspieszonym rytmem – jeśli znów miałaby tak zareagować, chyba nie zdobyłaby się na stanowczość potrzebną do zmieszania go z błotem.

Dzwonek do drzwi sprawił, że obie drgnęły i jednocześnie się podniosły. Potem Jowita poszła otworzyć.

– Cześć, skarbie – powiedział dobrze znany Paulinie męski głos.

Gdy to usłyszała, wszystko się w niej zagotowało. Skarbie? Do niej też tak mówił! Jak na pisarza miał chyba wyjątkowo ograniczony zasób słownictwa…

Chwilę później w pokoju pojawił się Gracjan. Na jej widok stanął jak wryty i zapomniał przysłowiowego języka w gębie.

– Zapomniałam ci powiedzieć, że zaprosiłam Paulinę. – W głosie Jowity brzmiała podejrzana słodycz. – Poznałyśmy się kilka dni temu i dużo rozmawiałyśmy o tobie. Na przykład o tym, jaki jesteś dobry w łóżku…

– I o tym, jak świetnie potrafisz kłamać – dorzuciła Paulina, którą opuściła trema po czułych słowach ukochanego skierowanych do innej.

– Uznałyśmy jednak, że nie lubimy trójkątów – kontynuowała Jowita. – Każda z nas jest staroświecką kobietą, która chce mieć swojego faceta na wyłączność, zwłaszcza jeśli nie tylko z nim sypia, lecz również pomaga mu w karierze. W związku z tym postanowiłyśmy z tobą zerwać. Obie.

– Postanowiłyśmy też skończyć z bezinteresowną pomocą, jaką do tej pory ci świadczyłyśmy – dorzuciła Paulina. – Poszukaj sobie innych naiwnych.

– Dziewczyny, co wy…? – Gracjan wydawał się bezbronny jak dziecko wobec tego zmasowanego ataku swoich kobiet.

– My cię po prostu rzucamy – powtórzyła Jowita.

– Nieodwołalnie – poparła ją Paulina.

Chyba wreszcie dotarło do niego, że nie żartują.

– To ja już pójdę – jęknął cicho.

– Tak będzie najlepiej – stwierdziła gospodyni.

Ramiona Gracjana opadły, co sprawiło, że wydawał się niższy niż zazwyczaj i jakby starszy. Z pochyloną głową wyszedł do przedpokoju, zapomniawszy powiedzieć „Do widzenia”. Paulina usłyszała tylko, jak zamknęły się za nim drzwi. Wtedy odruchowo usiadła na kanapie – miała wrażenie, że nagle zabrakło jej sił. Czuła niesamowitą ulgę na myśl, że już po wszystkim.

– No i zemściłyśmy się na nim – powiedziała, gdy Jowita wróciła do pokoju.

– My? – zdziwiła się tamta. – Na razie to ty się na nim zemściłaś, mówiąc mi o wszystkim. Ale ja też mam zamiar komuś o czymś powiedzieć.

Sięgnęła po laptop leżący na stole, otworzyła go i zalogowała się do poczty.

– Zaraz ci coś pokażę – oznajmiła. – Szukałam tego maila przez godzinę…

Podała laptop Paulinie, która ze zdziwieniem zaczęła czytać.

Szanowny Panie, jest Pan moim pisarskim idolem. Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem wszystkie dzieła, które wyszły spod Pańskiego pióra…

Z dalszej treści wynikało, że to list od poczatkującego autora. Po wyrażeniu zachwytu dla twórczości Gracjana prosił go o zaopiniowanie pomysłu na swoją pierwszą powieść – w tym celu załączył trzy początkowe rozdziały.

– Nie musisz ich czytać – powiedziała Jowita. – Ważne, że ja przeczytałam i zapamiętałam. Kiedy pół roku temu Gracjan podesłał mi swoją nową książkę, miałam dziwne wrażenie, że już znam początek. Nie rozumiałam, skąd ono się bierze aż do wczoraj. Po tym, jak rozmawiałyśmy w kawiarni o tym, co która z nas dla niego robiła, przypomniałam sobie listy od fanów, na które odpowiadałam.

– Chcesz powiedzieć, że…

Paulinie zabrakło odwagi, aby dokończyć.

– Gracjan kazał mi skrytykować pomysł, żeby zniechęcić tego chłopaka do dalszego pisania. A potem sam go wykorzystał w swojej książce.

– To ta, która ma się ukazać w przyszłym tygodniu?

Jowita skinęła głową, a w jej oczach pojawiły się takie same mordercze błyski, jakie Paulina widziała w kawiarni.

– Mam adres e–mail tego początkującego autora – powiedziała, nie kryjąc satysfakcji ze swego odkrycia. – Nie sądzisz, że on powinien się o tym dowiedzieć…?

***

Wydarzenia tego popołudnia tak dalece wstrząsnęły Pauliną, że jadąc samochodem do Pruszkowa nie włączyła nawet radia. Przez to ominęła ją wiadomość dnia: KORONAWIRUS Z CHIN DOTARŁ DO EUROPY.