Przebudzanie świetlistego umysłu - Tenzin Wangyal - ebook + książka

Przebudzanie świetlistego umysłu ebook

Wangyal Tenzin

0,0
39,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tybetańska joga oddechu i ruchu!

W książce tej nauczyciel medytacji Tenzin Wangyal Rinpocze wyjaśnia, jak znaleźć wsparcie i schronienie we własnym wnętrzu, zamiast poszukiwać go na zewnątrz. Przedstawione tu medytacje, nauki i praktyki pomogą nam radzić sobie z życiowymi wyzwaniami. Kiedy włączymy je do codziennego życia, to, co do tej pory postrzegaliśmy jako ograniczenia, przekształcimy w nieograniczone możliwości. Pozwoli nam to pozbyć się zwątpienia we własne siły oraz odkryć wewnętrzną mądrość i światło, do których możemy mieć dostęp w każdej chwili.

To ostatnia z serii trzech książek tego autora (po Przebudzaniu świętego ciała i Tybetańskiej jodze ciała, mowy i umysłu) zawierających wskazówki dotyczące medytacji oraz praktyki ukazujące skarbnicę naturalnego umysłu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 169

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Polecamy

Z SERII

„TYBE­TAŃ­SKA ŚCIEŻKA KU OŚWIE­CE­NIU”

TEN­ZIN WAN­GYAL

RIN­PO­CZE

CUDA NATU­RAL­NEGO UMY­SŁU

LECZE­NIE FORMĄ, ENER­GIĄ I ŚWIA­TŁEM

PRAW­DZIWE ŹRÓ­DŁO UZDRO­WIE­NIA

PRZE­BU­DZE­NIE ŚWIE­TLI­STEGO UMY­SŁU

PRZE­BU­DZE­NIE ŚWIĘ­TEGO CIAŁA

SPON­TA­NICZNA KRE­ATYW­NOSĆ

TYBE­TAŃ­SKA JOGA CIAŁA, MOWY I UMY­SŁU

TYBE­TAŃ­SKA JOGA SNU I ŚNIE­NIA

UZDRA­WIA­NIE DŹWIĘ­KIEM W TRA­DY­CJI TYBE­TAŃ­SKIEJ

PRZEDMOWA

Medy­ta­cja to metoda roz­po­zna­wa­nia i uświa­da­mia­nia sobie wro­dzo­nej pełni każ­dej chwili. Nie cho­dzi o odkry­wa­nie cze­goś, czego ci bra­kuje, ale o zyska­nie świa­do­mo­ści tego, co już masz. Świa­do­mość naszej wro­dzo­nej pełni jest czy­sta, prze­nika wszystko, czego doświad­czamy, i kie­ruje wszyst­kimi naszymi dzia­ła­niami. Przed­sta­wione w tej książce metody nie wyma­gają nauki rytu­ałów czy podą­ża­nia za skom­pli­ko­wa­nymi filo­zo­fiami. Zamiast tego uczą po pro­stu, jak bez­po­śred­nio doświad­czać życia, bez ubie­ra­nia tego w reli­gijne czy filo­zo­ficzne poglądy, formy i kla­sy­fi­ka­cje.

Wśród prak­tyk, któ­rych bez­po­śred­nio doświad­czymy w tej książce, są wska­zówki medy­ta­cyjne Dawy Gyalt­sena, tybe­tań­skiego mistrza dzog­czen tra­dy­cji bon, który żył w VIII wieku. Dawa Gyalt­sen był dwu­dzie­stym czwar­tym mistrzem dzog­czen z mojej linii zwa­nej Sziang Sziung Njen Dziu, czyli ust­nej tra­dy­cji Sziang Sziung. Wska­zówki doty­czące prak­tyk w tej linii były ust­nie prze­ka­zy­wane przez stu­le­cia od mistrza do ucznia w sta­ro­żyt­nej kra­inie Sziang Sziung, a potem w Tybe­cie. Tybe­tań­ska nazwa tych nauk, dzog­czen, ozna­cza wielką dosko­na­łość lub wiel­kie speł­nie­nie. Trzo­nem nauk dzog­czen jest pogląd, że wszyst­kie czu­jące istoty są pier­wot­nie czy­ste i dosko­nałe oraz mają poten­cjał do spon­ta­nicz­nego prze­ja­wia­nia tych dosko­na­łych wła­ści­wo­ści. Ten tra­dy­cyjny język może brzmieć tajem­ni­czo, ale mówiąc pro­sto, ozna­cza to, że od samego początku nasza natura jest dosko­nale czy­sta i pełna, a czy­stość ta, kiedy nic jej nie blo­kuje, może bez wysiłku wyra­żać się w spo­sób przy­no­szący wszyst­kim poży­tek. Zdol­ność ta jest w każ­dym z nas. To nasza natura. Kiedy nie udaje nam się roz­po­znać owej praw­dzi­wej natury, cier­pimy i możemy wyrzą­dzać krzywdę innym. Kiedy zaś roz­po­zna­jemy swoją wro­dzoną naturę, potra­fimy uwol­nić się od wła­snego cier­pie­nia. Kiedy to nasze roz­po­zna­nie doj­rzewa, możemy stać się wiel­kim pocie­sze­niem i pomocą dla innych.

Wielu mistrzów dzog­czen nie było inte­lek­tu­ali­stami czy uczo­nymi. Nie­któ­rzy nie umieli nawet czy­tać. Ale prze­kaz nauk od mistrza do ucznia oraz pły­nące z tego związku cie­pło i bło­go­sła­wień­stwo trwają nie­prze­rwa­nie do dnia dzi­siej­szego. Tra­dy­cyj­nie nauczy­ciel wpro­wa­dzał ucznia w naturę umy­słu, która sama w sobie jest już czy­sta i pełna. Nauczy­ciel lub nauczy­cielka „wska­zy­wali”, czyli potwier­dzali roz­po­zna­nie, które osią­gnął uczeń. Po otrzy­ma­niu tych wska­zó­wek uczeń medy­to­wał w odosob­nie­niu przez jakiś czas, dopóki jego czy też jej medy­ta­cyjne urze­czy­wist­nie­nie nie stało się sta­bilne. Urze­czy­wist­nie­nie to było następ­nie wyra­żane w kilku linij­kach ducho­wej porady pły­nącej pro­sto z serca. Tę ser­deczną radę, owoc ich prak­tyki, prze­kazywali kolej­nemu uczniowi, który następ­nie kon­tem­plo­wał i prak­ty­ko­wał tę naukę, dopóki sam nie osią­gnął urze­czy­wist­nie­nia. Pły­nące z serca wska­zówki Dawy Gyalt­sena skła­dają się z pię­ciu lini­jek i noszą nazwę wła­śnie pię­ciu wer­sów Dawy Gyalt­sena. Sta­no­wią pro­stą, ele­gancką i cało­ściową ścieżkę do urze­czy­wist­nie­nia.

Wizja jest umy­słem.

Umysł jest pusty.

Pustka jest przej­rzy­stym świa­tłem.

Przej­rzy­ste świa­tło jest jed­no­ścią.

Jed­ność jest wielką bło­go­ścią.

Tych pięć wer­sów opi­suje ścieżkę czy­stej świa­do­mo­ści pro­wa­dzącą nas od zamętu do wiel­kiej bło­go­ści. Można je sto­so­wać w każ­dej sytu­acji i w każ­dym momen­cie. Jako młody mnich nosi­łem te spi­sane wersy w kie­szeni, kiedy po raz pierw­szy wyjeż­dża­łem z kraju, w któ­rym się uro­dzi­łem – Indii, aby nauczać tybe­tań­skiej tra­dy­cji bon na Zacho­dzie. Czę­sto sia­dy­wa­łem we wło­skiej kawiarni i kon­tem­plo­wa­łem te nauki, obser­wu­jąc pły­nące wokół mnie życie. Teraz, w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, wersy te na­dal pro­wa­dzą mnie w życiu jako męża, ojca i nauczy­ciela.

Kiedy dowiesz się, jakie zna­cze­nie się w nich kryje, i zaczniesz nad nimi medy­to­wać, wzbu­dzisz w sobie chęć do bez­po­śred­niego i intym­nego wej­rze­nia do swo­jego wnę­trza i odkry­cia klej­notu, który kryje się w two­ich zwy­czaj­nych doświad­cze­niach. Bar­dzo czę­sto, kiedy potrze­bu­jemy pomocy, rady czy chcemy doznać ulgi, pró­bu­jemy je uzy­skać na zewnątrz samych sie­bie, odrzu­ca­jąc wła­sne doświad­cze­nie, ponie­waż praw­do­po­dob­nie nie wiemy, jak z nim pra­co­wać. Czę­sto wąt­pimy w sie­bie i sami się kry­ty­ku­jemy. W każ­dej podróży musimy wie­dzieć, w jakim kie­runku się zwró­cić, kiedy czu­jemy się roz­darci i wpa­damy w pomie­sza­nie. Dla­tego naj­istot­niej­sza jest zasada schro­nie­nia – wie­dza o tym, jak zwró­cić się do wewnątrz, kiedy potrze­bu­jemy pomocy. Dla­tego wła­śnie pierw­sze trzy roz­działy poświę­ci­łem odkry­wa­niu wewnętrz­nego schro­nie­nia.

Podzielę się rów­nież z tobą modli­twą wewnętrz­nego schro­nie­nia, którą napi­sa­łem dla moich uczniów jako duchową wska­zówkę na ścieżce. Będę cię zachę­cał, abyś czcił i sza­no­wał „trzy bramy” ciała, mowy i umy­słu jako poten­cjał uzdra­wia­nia, i mam nadzieję, że zain­spi­ruję cię, abyś odkrył swoje wro­dzone pozy­tywne wła­ści­wo­ści. Modli­twa poja­wia się w roz­dziale 2. oraz w załącz­niku 1., jest rów­nież recy­to­wana w nagra­niu (kod QR).

Kiedy odkry­jesz wewnętrzne schro­nie­nie, w roz­dzia­łach 4–8 prze­ana­li­zu­jesz zna­cze­nie każ­dej z pię­ciu nauk pły­ną­cych z serca Dawy Gyalt­sena, nauczysz się także, jak kon­tem­plo­wać te wska­za­nia poprzez medy­ta­cję zgodną z instruk­cjami. Kiedy połą­czysz się z tym, kim naprawdę jesteś – z otwar­to­ścią, przy­tom­no­ścią i wewnętrz­nym cie­płem, wej­dziesz w kon­takt z bło­go­sła­wień­stwami prak­ty­ku­ją­cych i mistrzów, któ­rzy przed tobą kro­czyli duchową ścieżką, ponie­waż oni rów­nież, podob­nie jak ty teraz, połą­czyli się ze swoim wnę­trzem poprzez medy­ta­cję.

Aby zaan­ga­żo­wać się w te nauki, nie musisz przyj­mo­wać żad­nego kon­kret­nego sys­temu wie­rzeń czy prze­ko­nań, musisz jedy­nie chcieć w bez­po­średni spo­sób sta­wić czoło swoim życio­wym doświad­cze­niom. Cho­dzi o to, aby zin­te­gro­wać te nauki z życiem, które pro­wa­dzisz. Bez względu na to, jaką masz pozy­cję, jaki życiowy etap wła­śnie prze­cho­dzisz i gdzie aku­rat jesteś, ofia­ruję ci te nauki z nadzieją, że uzy­skasz urze­czy­wist­nie­nie, prze­kształ­ca­jąc to, co postrze­gasz jako ogra­ni­cze­nia, w dary. O to się modlę. I bez względu na to, czym się w życiu zaj­mu­jesz, jeżeli twoje dzia­ła­nia łączą się z otwar­tym źró­dłem ist­nie­nia w twoim wnę­trzu, ich rezul­tat będzie poży­teczny, ponie­waż tylko wtedy, kiedy tra­cimy kon­takt ze źró­dłem wewnętrz­nej mądro­ści i świa­tła, sami cier­pimy i krzyw­dzimy innych.

Obyś odkrył skarb­nicę swo­jego natu­ral­nego umy­słu i zyskał wiele korzy­ści, które mogą wzbo­ga­cić twoje życie. Obyś doświad­czył bło­go­sła­wieństw linii, które wspie­rają głę­bo­kie oso­bi­ste uzdra­wia­nie, kiedy pozwa­lasz naukom Dawy Gyalt­sena wpły­nąć do two­jego serca. Oby owoc two­jej prak­tyki doj­rzał i odży­wił cie­bie oraz nie­zli­czone istoty.

Ten­zin Wan­gyal Rin­po­cze,

paź­dzier­nik 2011

WPROWADZENIE

Ścieżka medy­ta­cji przed­sta­wiona w tej książce nie polega jedy­nie na przy­swo­je­niu sobie kilku nowych tech­nik i pojęć. Jeste­śmy prze­cież żywymi isto­tami o czu­łych ser­cach, nie mecha­nicz­nymi przed­mio­tami. Dla­tego, aby roz­wi­jać się i doj­rze­wać jako odczu­wa­jące istoty, musimy wie­dzieć, do kogo się kie­ro­wać, kiedy pogrą­żamy się w zamę­cie czy napo­ty­kamy trud­no­ści. W mojej tra­dy­cji pomoc tę uzy­sku­jemy, zwra­ca­jąc się do wewnętrz­nego schro­nie­nia. Poszu­ki­wa­nie schro­nie­nia to nie jakaś bli­żej nie­okre­ślona abs­trak­cja, nie jest to też bła­ga­nie o pomoc. To poma­ga­nie samemu sobie poprzez sku­pie­nie uwagi w bar­dzo okre­ślony spo­sób. Kiedy to robimy, doko­nu­jemy pew­nych odkryć i zysku­jemy dostęp do wielu pły­ną­cych z tego korzy­ści.

Jak jed­nak zwy­kle postę­pu­jemy, kiedy czu­jemy się zagu­bieni? Odrzu­camy ten stan i pró­bu­jemy się go pozbyć lub ode­pchnąć: potę­gu­jemy go poprzez roz­pa­mię­ty­wa­nie i zatra­ca­nie się w nim lub odci­namy się od niego poprzez roz­pro­sze­nie. Zazwy­czaj szu­kamy na zewnątrz jakie­goś pocie­sze­nia, wspar­cia czy rady. Nie da się jed­nak zna­leźć tego, czego naprawdę nam potrzeba, na zewnątrz nas samych. Możemy myśleć, że tra­fi­li­śmy na coś, co nam pomoże, ale jest to nie­trwałe i prę­dzej czy póź­niej i tak to stra­cimy lub będziemy się nie­ustan­nie zamar­twiać, że tak się sta­nie. Osta­tecz­nie bowiem zewnętrzne wspar­cie nie jest naj­lep­szym lekar­stwem na nasze cier­pie­nie. Naj­lep­szy lek znaj­duje się w naszym wnę­trzu. Zwró­ce­nie się do wnę­trza nie ozna­cza, że musimy zwe­ry­fi­ko­wać nasze poglądy, zakwe­stio­no­wać myśli czy zmie­nić uczu­cia. Skie­ro­wa­nie się do wewnątrz to zna­le­zie­nie wspar­cia w tym, czym już jeste­śmy.

Kiedy jesteś zestre­so­wany lub prze­ży­wasz trud­no­ści, skie­ruj uwagę do wewnątrz. Zwy­kle nie sku­piamy się na swoim wnę­trzu, ale jeste­śmy skon­cen­tro­wani na pro­ble­mie. Przez umysł prze­pły­wają nam myśli w rodzaju: „Moje zdro­wie się pogor­szyło…”, „Boję się tej zmiany…”, „Ta osoba mnie dener­wuje…”. Odwra­camy uwagę od sie­bie i sku­piamy się na „pro­ble­mie”, któ­rym może być pewna sytu­acja czy osoba. Nie­ustan­nie o tym roz­my­ślamy, a nasze myśli krążą we wszyst­kie strony. W ten spo­sób pró­bu­jemy roz­wią­zać ów pro­blem lub tylko pona­rze­kać. Być może w takich chwi­lach sta­rasz się cał­ko­wi­cie prze­kie­ro­wać uwagę i prze­nieść ją z pro­blemu na coś innego, ponie­waż kło­pot za bar­dzo cię przy­tła­cza. Może przy­sto­so­wu­jesz się do sytu­acji, wycho­dząc z zało­że­nia, że zaak­cep­to­wa­nie jej świad­czy o trzeź­wo­ści myśle­nia, szla­chet­no­ści czy doj­rza­ło­ści. Sto­su­jąc wszyst­kie te twór­cze i wyszu­kane spo­soby, wzmac­niasz swą toż­sa­mość osoby cier­pią­cej. Nazy­wam ją toż­sa­mo­ścią bólu. Bez względu na to, jak zna­joma jest ci toż­sa­mość bólu, nie tym tak naprawdę jesteś.

Wewnętrzne schro­nie­nie to roz­po­zna­nie swo­jej praw­dzi­wej natury, która w myśl tych nauk jest otwartą i czy­stą prze­strze­nią ist­nie­nia. To natura two­jej praw­dzi­wej toż­sa­mo­ści: otwarta i czy­sta, którą czę­sto okre­śla się mia­nem natu­ral­nego umy­słu. Można ją bez­po­śred­nio postrze­gać, ale nie poprzez poru­sza­jący się, roz­wią­zu­jący pro­blemy umysł. Może ją pojąć jedy­nie czy­sta świa­do­mość. Świa­do­mość otwar­to­ści jest źró­dłem wszel­kiego uzdra­wia­nia, kre­atyw­no­ści, rado­ści, miło­ści, współ­czu­cia oraz wszyst­kich innych pozy­tyw­nych wła­ści­wo­ści.

Aby odkryć owo wewnętrzne źró­dło, wewnętrzne schro­nie­nie, musisz prze­kie­ro­wać sku­pie­nie czy też uwagę z per­spek­tywy pro­blemu na samą świa­do­mość bycia. Niniej­sza książka zawiera kon­kretne wska­zówki, jak to zro­bić, jak roz­po­znać to, co praw­dziwe, w samym środku zamętu. Pomogą ci one wpro­wa­dzić świa­do­mość do zwy­czaj­nych doświad­czeń codzien­nego życia, ponie­waż te wyda­wa­łoby się przy­ziemne i ogra­ni­czone prze­ży­cia mogą stać się bramą do doświad­cze­nia magii nie­ogra­ni­czo­nych moż­li­wo­ści. Nie cho­dzi tutaj o samą tech­nikę tej czy innej medy­ta­cji, choć wiele z nich jest nie­zwy­kle przy­dat­nych. Bar­dziej jed­nak niż jaka­kol­wiek tech­nika liczy się twój zwią­zek z sobą samym. Łącząc się z miej­scami w twoim wnę­trzu, z któ­rymi być może ni­gdy w pełni się nie połą­czy­łeś, oraz rozu­mie­jąc rze­czy, któ­rych może ni­gdy w pełni nie poją­łeś lub im nie zaufa­łeś, zmie­nisz swoje życie. Czy roz­po­zna­jesz i wiel­bisz prze­strzeń ist­nie­nia – prawdę o tym, kim jesteś – w twoim obec­nym życiu? Twoja wewnętrzna prze­strzeń to nie nie­oży­wione miej­sce, w któ­rym nic się nie dzieje. Cały wszech­świat poja­wia się, spo­czywa i roz­pusz­cza w tej prze­strzeni. Wszystko w twoim ciele się w niej poja­wia, spo­czywa i roz­pusz­cza. Z pew­no­ścią możemy zaufać, że ist­nieje w nas i działa głęb­sza inte­li­gen­cja niż inte­li­gen­cja ego ze wszyst­kimi jego pla­nami i suge­stiami. Roz­wią­za­nia pro­ble­mów poja­wią się natu­ral­nie z łącz­no­ści z otwartą prze­strzenią ist­nie­nia, która jest nie­ogra­ni­czona i pełna nie­wy­czer­pa­nego poten­cjału.

Jeżeli zasto­su­jesz się do zasad opi­sa­nych w tej książce, umie­jęt­ność roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów, kre­atyw­ność i inte­li­gen­cja w spo­sób natu­ralny i spon­ta­niczny się w tobie poja­wią. Musisz tylko roz­po­znać i połą­czyć się z otwar­to­ścią w peł­nej obec­no­ści. Dostrze­żesz wów­czas, że w twoim codzien­nym życiu zacho­dzą zmiany. Zaufaj, że źró­dłem wszyst­kiego jest otwar­tość. Odkry­wa­nie jej nie jest bier­nym doświad­cze­niem, jesteś uczest­ni­kiem żywot­nego pro­cesu. W miarę jak będziesz pozna­wał oży­wie­nie, które pły­nie z łącze­nia się z nie­ogra­ni­czo­nymi moż­li­wo­ściami każ­dej chwili, doświad­czysz wro­dzo­nego poczu­cia war­to­ści i wewnętrz­nego bogac­twa. Twoje dzia­ła­nia będą spon­ta­nicz­nie wypły­wać z cie­pła tego połącze­nia oraz przy­niosą tobie i innym wiele pożytku i bło­go­sła­wień­stwa.

JAK KORZYSTAĆ Z TEJ KSIĄŻKI I NAGRANIA DOSTĘPNEGO W SIECI (kod QR)

W kolej­nych roz­dzia­łach przed­sta­wię kilka medy­ta­cji, które zostały tak opi­sane, abyś mógł je prak­ty­ko­wać. Po prze­czy­ta­niu każ­dego roz­działu możesz zro­bić prze­rwę, posłu­chać i prak­ty­ko­wać wraz z odpo­wied­nim nagra­niem w Sieci:

https://lig­min­cha.pl/prze­bu­dza­nie-swie­tli­stego-umy­slu/

Pomoże ci to lepiej zapo­znać się z każdą prak­tyką oraz wpro­wa­dzić to, o czym czy­ta­łeś i co roz­wa­ża­łeś, bez­po­śred­nio do życio­wego doświad­cze­nia w głęb­szy spo­sób. Jest to tra­dy­cyj­nie bud­dyj­ski spo­sób podą­ża­nia duchową ścieżką: czy­ta­nie czy słu­cha­nie nauk, roz­wa­ża­nie ich, a następ­nie wpro­wa­dze­nie tego zro­zu­mie­nia bez­po­śred­nio do prak­tyki medy­ta­cyj­nej.

Możesz czę­sto korzy­stać z nagrań (kod QR) jako wspar­cia w prak­tyce medy­ta­cyj­nej. Każdą sesję radzę roz­po­czy­nać od modli­twy schro­nie­nia. Wzbu­dza­nie wewnętrz­nego schro­nie­nia – jak przed­sta­wiono to w nagra­niu – stwo­rzy pod­stawę dla two­jej prak­tyki, może też być pełną prak­tyką samą w sobie. Jeżeli będziesz ją kon­ty­nu­ował, możesz wybrać do roz­wa­ża­nia jedną lub wszyst­kie ścieżki odpo­wia­da­jące naukom Dawy Gyalt­sena. Prak­tyka będzie kom­pletna, kiedy wnie­siesz jej owoce do codzien­nego życia. Tra­dy­cyj­nie nawet bar­dzo krótka medy­ta­cja koń­czy się inten­cją poświę­ce­nia zasługi pły­ną­cej z prak­tyki dla dobra innych. Tra­dy­cyjna modli­twa poświę­ce­nia zasługi, jako wspar­cie wyra­że­nia takiej inten­cji, została podana zarówno w języku tybe­tań­skim, jak i pol­skim.

ROZDZIAŁ 1

ZNAJDOWANIE SCHRONIENIA POPRZEZ TRZY BRAMY

Zwy­czajne doświad­cze­nie daje nam trzy moż­li­wo­ści prze­mie­nie­nia naszego życia oraz odna­le­zie­nia wewnętrz­nego spo­koju, rado­ści i wyzwo­le­nia od cier­pie­nia, czego wszy­scy sobie życzymy. Ponie­waż chaos i zamęt wyraża się poprzez ciało, mowę i umysł, te trzy sfery dają nam jed­no­cze­śnie moż­li­wość roz­pro­sze­nia owego zamętu. Trzy obszary – ciało, mowa i umysł – noszą nazwę trzech bram. Prze­no­sząc uwagę w okre­ślony spo­sób – od wyra­że­nia bólu na jego uwol­nie­nie – wkra­czamy w te bramy, aby odkryć dary otwar­to­ści, świa­do­mo­ści i cie­pła.

Prze­kie­ro­wać uwagę można na trzy spo­soby. Sku­pia­jąc się na ciele bólu, powi­nie­neś poczuć nie­po­ru­szo­ność ciała. Kon­cen­tru­jąc się na mowie bólu, łączysz się z doświad­cze­niem ciszy. Kiedy zaś kie­ru­jesz uwagę na umysł bólu, czyli poru­sza­jący się umysł, powi­nie­neś roz­po­znać prze­strzen­ność i się z nią połą­czyć. W ten spo­sób możesz odkryć głę­bo­kie miej­sce nie­po­ru­szo­no­ści, ciszy i prze­strzen­no­ści. Te trzy bramy dają dostęp do waż­nych miejsc schro­nie­nia.

Wielu ludziom trudno uświa­do­mić sobie samą prze­strzeń ist­nie­nia. Są świa­domi doznań, które odczu­wają, oraz wewnętrz­nego dia­logu, jaki nie­ustan­nie pro­wa­dzą, rów­nież tre­ści nie­ustan­nie poru­sza­ją­cego się umy­słu. O jaką zmianę tu cho­dzi? Przede wszyst­kim należy otwo­rzyć się i po pro­stu poczuć wła­sny dys­kom­fort. Czy potra­fisz cał­ko­wi­cie się otwo­rzyć, podob­nie jak niebo otwiera się na chmury? „Chmu­rami” mogą być twoje myśli, uczu­cia, dozna­nia czy wspo­mnie­nia. Czy niebo ma jakiś pro­blem z chmu­rami? Czy się obu­rza? Mówi do chmury: „Jesteś tu zbyt długo! Czemu wciąż tu tkwisz? Jakim pra­wem jesz­cze tu jesteś?”. Nie. Niebo po pro­stu zezwala na obec­ność chmur, a kiedy one w końcu się roz­pro­szą, nie komen­tuje tego. Nie czuje się samotne, kiedy chmury odpłyną. Czy potra­fisz być jak niebo i gościć chmury? Jeżeli umiesz to zro­bić – być z wła­snym bólem w bez­po­średni spo­sób – ból sam się uzdrowi: to samo­wy­zwo­le­nie. Kiedy odczu­wany ból czy dys­kom­fort się zmieni, powi­nie­neś pozo­stać obecny i świa­domy samej otwar­to­ści.

Ścieżka każ­dej osoby jest wyjąt­kowa, każdy czło­wiek musi być gotowy bez­po­śred­nio doświad­czyć ogra­ni­czeń i bólu, które poja­wiają się w ciele, mowie i umy­śle, oraz nauczyć się zwra­cać do wewnętrz­nego schro­nie­nia, aby odkryć pły­nące z tego pożytki. Ważne jest, aby­śmy roz­po­znali, jak wielką uwagą obda­rzamy wła­sne ego, roz­wią­zu­jący pro­blemy, poru­sza­jący się umysł. Musimy roz­po­znać, czym ego jest tak naprawdę, a jest toż­sa­mo­ścią bólu. Ból bez­u­stan­nie toczy dia­log z bólem, zwy­kle nami kie­ruje, cza­sami dopro­wa­dza­jąc nas do sza­leń­stwa. I bez względu na to, jak bystre czy wyra­fi­no­wane jest ego, mani­pu­luje, sto­su­jąc logikę bólu, w rezul­ta­cie go potę­gu­jąc i przy­spa­rza­jąc. Być może nad­szedł czas, aby­śmy odkryli, że ist­nieje coś jesz­cze oprócz ego, ku czemu mogli­by­śmy się zwró­cić i czemu mogli­by­śmy zaufać.

Aby wyzbyć się oso­bi­stego, rodzin­nego czy spo­łecz­nego cier­pie­nia, musimy roz­po­znać nawy­kowe reak­cje, które zaciem­niają naszą praw­dziwą naturę i unie­moż­li­wiają nam życie w peł­nym kon­tak­cie z naszą wro­dzoną inte­li­gen­cją i zdol­no­ściami. Nawy­kowe reak­cje na życiowe trud­no­ści nazy­wam „cia­łem bólu”. Mówiąc „ciało”, nie mam na myśli jedy­nie fizycz­nego ciała z jego napię­ciami, dole­gli­wo­ściami, ogra­ni­cze­niami i cho­ro­bami, ale całą naszą toż­sa­mość, poczu­cie ja. W naukach bon toż­sa­mość ta nazy­wana jest „kar­micz­nym kon­cep­tu­al­nym cia­łem bólu”. Ciało bólu jest tym, czym – jak sądzisz i czu­jesz – jesteś w każ­dej chwili.

Warto skie­ro­wać uwagę na moment doświad­cza­nia cier­pie­nia i trud­no­ści, ponie­waż ciało bólu bar­dziej się wtedy ujaw­nia. Reak­cja wyzwo­lona w chwi­lach stresu to reak­cja kar­micz­nego kon­cep­tu­al­nego ciała bólu. Ale poczu­cie ja to cał­ko­wi­cie błędna idea jaźni. Może przy­po­mi­nasz sobie, że kie­dyś mówi­łeś: „Prze­cho­dzę trudny okres. Roz­sta­łem się z żoną. Mam kło­poty z sze­fem. Sta­rzeję się. Jestem chora”. Ja. Ja. Ja. Kimże jest to ja? Czy to naprawdę ty? Na to wygląda, ponie­waż wie­rzysz, że tak wła­śnie jest, a w szcze­gól­nie bole­snej chwili możesz żywić nie­złomne prze­ko­na­nie co do tej toż­sa­mo­ści. Dotych­czas jed­nak pod­sta­wo­wym pro­ble­mem była wła­śnie twoja wiara w ową toż­sa­mość.

Z poczu­cia ja pły­nie mowa bólu, która wyraża cier­pie­nie oddzie­le­nia. Cza­sami ten ból można odczu­wać jako nie­spo­kojne, pły­nące ku górze dozna­nia w klatce pier­sio­wej, gar­dle i pod­czas oddy­cha­nia, rów­nie czę­sto prze­ja­wia się on zewnętrz­nie w mowie lub wewnętrz­nie jak wewnętrzny dia­log. Może być czymś tak zwy­czaj­nym jak wes­tchnie­nie lub tak skom­pli­ko­wa­nym jak nawy­kowa nega­tywna wewnętrzna roz­mowa, która towa­rzy­szy nam zarówno na jawie, jak i we śnie. Czę­sto nie dostrze­gamy, jakie szkody ona powo­duje, wzmac­nia­jąc naszą toż­sa­mość bólu.

Jako ludz­kie istoty jeste­śmy z natury gawę­dzia­rzami. Umysł bólu obej­muje wyobra­że­nia ego. To opo­wieść utkana z myśli i obra­zów, które wydają się inte­li­gentne, ale nie zawie­rają prawdy fun­da­men­tal­nego oddzie­le­nia od naszej pod­sta­wo­wej natury. Nasze opo­wie­ści mogą nas zachwy­cać i bawić, mogą nas też szo­ko­wać i prze­ra­żać. Ale nie jeste­śmy naszymi opo­wie­ściami. I bez względu na to, jak bystry czy wyra­fi­no­wany jest gawę­dziarz, umysł bólu nie może wyzwo­lić nas z cier­pie­nia.

Co zatem od niego uwal­nia? Chwila, w któ­rej dostrze­gamy, że jeste­śmy czymś wię­cej niż tylko naszymi myślami i odczu­ciami, jest uzdra­wia­jąca. W takim wła­śnie momen­cie błędne poczu­cie ja zaczyna słab­nąć. W medy­ta­cji roz­pusz­cza­nie trwa­łego ja pobu­dza się, kie­ru­jąc uwagę na samo poczu­cie ist­nie­nia, a nie na okre­śloną chwi­lową reak­cję. W chwili, kiedy owo błędne poczu­cie ja zaczyna się roz­wie­wać, zaczy­nasz czuć się ina­czej. Jeżeli zaufasz otwie­ra­ją­cej się prze­strzeni, zyskasz głęb­sze wspar­cie niż to, które daje ci reak­tyw­ność ego. To wewnętrzne schro­nie­nie, które jest twoją ochroną.

Nasze fał­szywe ja myśli: „To nie w porządku”. „Ona tak bar­dzo mnie skrzyw­dziła”, „Nie mogę tego zaak­cep­to­wać” lub też „Muszę mu odpła­cić pięk­nym za nadobne”, „Muszę dobrze to zapla­no­wać”, „Muszę zyskać nad nim prze­wagę”. Kim jest to ja? Chcemy wie­dzieć, czy jeste­śmy ofiarą czy zwy­cięzcą. Ale musimy chro­nić się przed tym poglą­dem, ego, tymi gło­sami, ponie­waż wła­śnie przez to cier­pimy. Jak wejść w kon­takt z tym, co jest więk­sze niż ja? Nie połą­czysz się z tym, anga­żu­jąc się w roz­mowę z ja. Nie uda ci się to, kiedy będziesz nego­cjo­wał z ja czy będziesz sta­rał się je popra­wić, znisz­czyć czy zigno­ro­wać. Zacznij po pro­stu odczu­wać to, co czu­jesz. Chwila, kiedy czu­jesz zakło­po­ta­nie, zamęt, iry­ta­cję czy cokol­wiek innego, daje ci moż­li­wość odkry­cia, że tak naprawdę nie jesteś tą reak­cją.

Aby w pełni wyko­rzy­stać życiowe trud­no­ści, tak aby stały się bramą do uzdra­wia­nia i pozy­tyw­nego roz­woju, musimy odkryć, w którą stronę powin­ni­śmy podą­żyć. Idź w stronę nie­po­ru­szo­no­ści, idź w stronę ciszy, idź w stronę prze­strzen­no­ści. Niech źró­dłem two­jej reak­cji będą te trzy obszary. Niech reak­cja po pro­stu się prze­jawi – nie opie­raj się jej, nie kłóć się z nią, nie odrzu­caj jej w żaden spo­sób. I jed­no­cze­śnie nie pozwa­laj, aby wpły­nęła na twój bez­ruch, ciszę i prze­strzen­ność. Gdy przyj­rzysz się wła­snemu doświad­cze­niu, możesz zro­zu­mieć, że z powodu lęku nie pozwa­lasz bólowi być po pro­stu bólem, któ­rym w tej chwili jest. A ponie­waż boimy się bólu i podat­no­ści na zra­nie­nie, pró­bu­jemy je opa­no­wać, jakoś dać sobie z nimi radę. Tego, kto panuje nad sytu­acją, kto sobie z nią radzi, nazy­wam „spryt­nym ego”. Choć poczu­cie, że jakiś aspekt nas samych kon­tro­luje sytu­ację, może doda­wać otu­chy, sprytne ego nie znaj­dzie uwol­nie­nia od swo­jej fał­szy­wej toż­sa­mo­ści i nie dotrze do kresu cier­pie­nia. Myślisz, że ten inte­li­gentny głos roz­wiąże pro­blem. To błędne prze­ko­na­nie. Ponie­waż tak łatwo uwie­rzyć w fał­szywe ego, jesz­cze więk­szego zna­cze­nia nabiera odna­le­zie­nie wewnętrz­nego schro­nie­nia w nie­po­ru­szo­no­ści, ciszy i prze­strzen­no­ści.

Jak wspo­mnia­łem w przed­mo­wie, nauki dzog­czen w tra­dy­cji bon mówią, że nasz natu­ralny umysł jest czy­sty i dosko­nały oraz spon­ta­nicz­nie rodzi pozy­tywne wła­ści­wo­ści, takie jak miłość, radość, współ­czu­cie i bez­stron­ność. Nie musimy bez­po­śred­nio ich roz­wi­jać ani z wysił­kiem wypra­co­wy­wać, ponie­waż poja­wiają się natu­ral­nie. Dla­tego wła­śnie roz­po­zna­nie natu­ral­nego umy­słu jest wewnętrz­nym schro­nie­niem, głów­nym celem prak­tyk medy­ta­cyj­nych opi­sa­nych w tej książce. Dostęp do wewnętrz­nego schro­nie­nia zysku­jemy poprzez doświad­cza­nie nie­po­ru­szo­no­ści ciała, ciszy mowy i prze­strzen­no­ści umy­słu – poprzez trzy bramy.

Wewnętrzne schro­nie­nie natu­ral­nego umy­słu to nie jakieś prze­ko­na­nie czy kon­cep­cja. Doświad­cze­nie to nie ma kształtu, koloru, defi­ni­cji, nie jest kon­kret­nie umiej­sco­wione, nie przy­na­leży też do żad­nej reli­gii czy filo­zo­fii. Roz­po­zna­jąc natu­ralny umysł, uwal­niamy się od cier­pie­nia. Kiedy nie udaje nam się go roz­po­znać, na­dal cier­pimy. Odkry­cie natu­ral­nego umy­słu wyma­zuje podziały, roz­wią­zuje kon­flik­towe emo­cje i myśli oraz roz­wiewa zamęt i cier­pie­nie. Kiedy roz­po­zna­jemy swój natu­ralny umysł oraz osią­gamy sta­bil­ność i doj­rza­łość w roz­po­zna­wa­niu tego wewnętrz­nego źró­dła, osią­gamy oświe­ce­nie. Każdy z nas jest obda­rzony nie­zwy­kłym skar­bem – wewnętrzną mądro­ścią. Nie­stety utra­ci­li­śmy kon­takt ze schro­nie­niem, które jest wewnątrz nas.

ODNAJDYWANIE WEWNĘTRZNEGO SCHRONIENIA POPRZEZ NIEPORUSZONOŚĆ CIAŁA

Jak odkryć wewnętrzne schro­nie­nie poprzez bramę ciała? Jak odna­leźć w sobie doświad­cze­nie nie­po­ru­szo­no­ści, kiedy czu­jemy się wzbu­rzeni czy zanie­po­ko­jeni? Po pierw­sze, nie poru­szaj cia­łem. Pozwól mu spo­cząć. Pozwól bólowi oddy­chać. Po dru­gie, nie karm ciała nega­tywną uwagą czy nie­po­ko­jem – ważne jest, aby skie­ro­wać na ciało wła­ściwy rodzaj uwagi. Pozo­stań nie­wzru­szony i skon­cen­truj się na nie­po­ru­szo­no­ści. To wła­śnie twoja brama. Wkrocz głę­biej w tę nie­po­ru­szo­ność. Może w ciągu dzie­się­ciu minut uda ci się dotrzeć do głę­bo­kiego miej­sca w twoim wnę­trzu. Kiedy doj­dziesz do obszaru nie­wzru­szo­no­ści, uzy­skasz natu­ralne poczu­cie eks­pan­sji prze­strzeni czy prze­strzen­no­ści. To poczu­cie ist­nie­nia, prze­strzen­ność, któ­rej doświad­czasz, jest nie­znisz­czalna. Nie przyj­muj schro­nie­nia w czymś, co może ulec znisz­cze­niu czy zmia­nie. Przyj­mij schro­nie­nie w czymś, co się nie zmie­nia. To schro­nie­nie jest prze­strzen­no­ścią ist­nie­nia. Nawet jeśli uda ci się go doświad­czyć tylko przez chwilę, to wystar­czy, aby zacząć mu ufać. Zaufa­nie do wewnętrz­nego schro­nie­nia jest nie­zwy­kle ważne. Dotar­cie do obszaru głę­bo­kiej nie­po­ru­szo­no­ści daje ci pełne poczu­cie ochrony. W ten wła­śnie spo­sób ciało jest jedną z bram do wewnętrz­nego schro­nie­nia.

Cza­sami tra­cimy kon­takt z naszą esen­cją i wikłamy się w to, jak wyglą­damy, jak się czu­jemy czy co posia­damy. Oczy­wi­ście ciało jest ważne i należy o nie dbać, ponie­waż sta­nowi bramę do doświad­cza­nia naszej wewnętrz­nej esen­cji. Daje nam dostęp do głębi nie­po­ru­szo­no­ści, dzięki któ­rej możemy doświad­czyć mądro­ści. Osta­tecz­nie wewnętrz­nej nie­wzru­szo­no­ści możemy doświad­czyć jako sub­tel­nego prze­pływu świa­do­mo­ści w ciele. Celem jogi tybe­tań­skiej jest wspar­cie sub­tel­nego jej ruchu. (Wię­cej infor­ma­cji na temat jogi tybe­tań­skiej można zna­leźć w mojej książce Prze­bu­dza­nie świę­tego ciała, REBIS).

Kiedy jeste­śmy świa­domi naszego fizycz­nego ciała i odde­chu, odnaj­du­jemy wewnętrzne ciało. Można je nazwać świę­tym. To swo­iste prze­bu­dze­nie świę­tego ciała. Doświad­czasz poczu­cia ugrun­to­wa­nia, ja wykra­cza­ją­cego poza to, co odczu­wasz zwy­czaj­nym cia­łem i jego zmien­nymi uwa­run­ko­wa­niami. Masz poczu­cie ist­nie­nia, które prze­kra­cza nie­wie­dzę i duali­styczne lęki ego, a docie­rasz do niego, łącząc się z tym głę­bo­kim miej­scem w bar­dzo pro­sty spo­sób – poprzez nawią­za­nie kon­taktu z nie­po­ru­szo­no­ścią. To nie jest skom­pli­ko­wane. Gdy tego doświad­czysz, będzie to naj­bar­dziej eks­cy­tu­jąca rzecz w twoim życiu. Kiedy sta­jesz w obli­czu wiel­kiego wyzwa­nia czy dozna­jesz bólu, w ciągu sekundy możesz się prze­nieść do miej­sca cał­ko­wi­tego spo­koju, jest to bar­dzo potężne, cenne i abso­lut­nie nie­zbędne doświad­cze­nie. Tak wła­śnie znaj­du­jemy ochronę – odkry­wa­jąc schro­nie­nie poprzez nie­po­ru­szo­ność ciała.

ODNAJDYWANIE WEWNĘTRZNEGO SCHRONIENIA POPRZEZ CISZĘ MOWY

Jak odna­leźć wewnętrzne schro­nie­nie poprzez bramę mowy? Ciało bólu ma wła­sną mowę, swoje głosy. Nie­trudno uni­kać pew­nych ludzi, zmie­nić pracę czy się roz­wieść, ale bar­dzo trudno wziąć roz­wód ze swo­imi wewnętrz­nymi kry­tycz­nymi gło­sami. Nawet jeżeli wybie­rzesz się do pięk­nego miej­sca na waka­cje, mowa bólu poje­dzie tam z tobą. Gdy udasz się na plażę, będzie ci towa­rzy­szyć. Jeżeli poje­dziesz w góry, aby ode­tchnąć świe­żym powie­trzem, wewnętrzny dia­log ruszy tam z tobą. Jak prze­zwy­cię­żyć owego wewnętrz­nego kry­tyka? Nie uda się go zaga­dać, nawet w „inte­li­gentny” spo­sób, co zwy­kle robimy.

Może twier­dzisz: „Nie mar­twię się dłu­gami. Po pro­stu o nich nie myślę. Pra­cuję i pro­wa­dzę oży­wione życie towa­rzy­skie”. Ale kiedy budzisz się o trze­ciej nad ranem, zaczy­nasz roz­my­ślać o długu. Czy to dobry czas na takie roz­wa­ża­nia? Nie. Ty jed­nak leżysz w łóżku i nie możesz ponow­nie zasnąć, ponie­waż pro­wa­dzisz roz­mowę z samym sobą. Bar­dzo gło­śną dys­ku­sję. Nego­cju­jesz ze swoim wewnętrz­nym gło­sem i osią­gasz chwi­lowy inte­lek­tu­alny spo­kój. Znaj­du­jesz przy­czyny, dla któ­rych możesz być spo­kojny, możesz się uspo­koić i dobrze się poczuć. Jeśli zechcesz, możesz wyna­leźć mnó­stwo powo­dów, aby poczuć się kom­for­towo lub być w pełni opa­no­wa­nym. Ale nie jest to pana­ceum na twój wewnętrzny nie­po­kój, ponie­waż bez względu na to, jak inte­li­gent­nie rozu­mu­jesz, jest to ele­ment mowy bólu.

Co więc możesz zro­bić? Skon­cen­truj się, zogni­skuj uwagę i posłu­chaj ciszy. Jeżeli wewnętrzne głosy nie dają ci spo­koju, po pro­stu pozwól im ist­nieć. Poczuj prze­strzeń i ciszę wokół nich, zamiast ich słu­chać i podej­mo­wać z nimi dys­ku­sje. Poczuj ciszę w tych gło­sach oraz w ich oto­cze­niu, nie pró­buj jej odna­leźć w ich braku. Aby odna­leźć ciszę, nie musisz ucie­kać od hałasu. Znajdź ciszę w zgiełku. Wsłu­chaj się w nią. Ona jest tu zawsze. Możesz ją odkryć. Nie odrzu­caj swo­jego wewnętrz­nego głosu ani go nie zapra­szaj. Po pro­stu bądź cał­ko­wi­cie otwarty. Klu­czem jest wła­śnie otwar­tość. Podob­nie jak niebo przyj­muje chmury, cisza obej­muje wszyst­kie dźwięki, zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne.

Pewien mój zna­jomy kupił dom na pięk­nej działce, w (wyda­wa­łoby się) bar­dzo spo­koj­nym miej­scu. Ale miał obse­sję na punk­cie hałasu. Powie­dział mi: „Wyobra­żasz sobie? Zapła­ci­łem taką kasę za spo­kój i ciszę, a dobiega mnie hałas z drogi!”. Chciał pozwać do sądu pośred­nika han­dlu nie­ru­cho­mo­ściami, który sprze­dał mu ten dom, ponie­waż jego główną zaletą miała być wła­śnie cisza. Dla niego było to rów­no­znaczne z tym, że miał nie sły­szeć dosłow­nie żad­nych odgło­sów. Kiedy się wpro­wa­dził, zaczął wychwy­ty­wać wszel­kie dźwięki i wiele wysiłku wkła­dał w to, aby je usły­szeć. Czyż nie to nie­ustan­nie robimy? Nasłu­chu­jemy hałasu. Ale czy kie­dy­kol­wiek wsłu­chu­jemy się w wewnętrzną ciszę w nas samych? W tej wła­śnie chwili, jeśli słu­chasz, usły­szysz ją. Jeżeli usły­szysz tę ciszę, odkry­jesz znacz­nie wię­cej. Moc wewnętrz­nych gło­sów wów­czas osłab­nie. Jeżeli jed­nak nie cier­pisz swo­ich myśli i wewnętrz­nego dia­logu, one ni­gdy nie ucichną. Dla­tego też druga brama, brama mowy, ma tak wiel­kie zna­cze­nie. Kiedy sły­szysz ciszę, możesz gościć gada­tliwy umysł. Kiedy przyj­miesz go bez osą­dza­nia czy ana­li­zo­wa­nia, moc two­ich wewnętrz­nych gło­sów się roz­pro­szy.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: Awa­ke­ning the Lumi­nous Mind. Tibe­tan Medi­ta­tion for Inner Peace and Joy

Copy­ri­ght © 2012 by Ten­zin Wan­gyal

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2025

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor serii: Jacek Kryg

Redak­tor: Agnieszka Horzow­ska

Kon­sul­ta­cja mery­to­ryczna: Ryszard Ada­miak – instruk­tor Lig­min­cha Poland, Mał­go­rzata Bara­now­ska

Autor nie udziela tu porad lekar­skich. Nie zaleca rów­nież wyko­rzy­sty­wa­nia opi­sy­wa­nych tech­nik jako spo­sobu lecze­nia jakich­kol­wiek dole­gli­wo­ści natury fizycz­nej bądź emo­cjo­nal­nej bez uprzed­niego zasię­gnię­cia opi­nii leka­rza. Zamia­rem autora było wyłącz­nie przed­sta­wie­nie ogól­nych infor­ma­cji, aby pomóc czy­tel­ni­kom osią­gnąć duchowy dobro­stan. Autor i wydawca nie pono­szą odpo­wie­dzial­no­ści za dzia­ła­nia czy­tel­ni­ków, któ­rzy zechcą wyko­rzy­stać infor­ma­cje przed­sta­wione w książce.

Opra­co­wa­nie gra­ficzne serii i pro­jekt okładki: Krzysz­tof Kwiat­kow­ski

Foto­gra­fia autora na okładce: Insty­tut Lig­min­cha, P.O. Box 1892, Char­lot­te­sville; VA 22 903 USA

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Prze­bu­dza­nie świe­tli­stego umy­słu, wyd. II, Poznań 2025)

ISBN 978-83-8338-601-0

WYDAWCA

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań, Pol­ska

tel. +48 61 867 47 08, +48 61 867 81 40

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer