Podróż po Księżycu - Teodor Tripplin - ebook

Podróż po Księżycu ebook

Teodor Tripplin

0,0

Opis

Podróż na Księżyc Teodora Tripplina to jedna z najwcześniejszych polskich powieści fantastyczno-naukowych — na miarę nauki XIX wieku, dopiero stopniowo oddzielającej się od filozofii.

Książka obejmuje wstęp z zakresu selenografii, fabularną opowieść o przygodach Serafina Bolińskiego — lunatyka i nieszczęśliwego kochanka romantycznego, pogrążonego w melancholii po śmierci wielu bliskich sercu osób (typ bohatera wpisujący się w styl epoki), a na końcu dołączone zostało spolszczenie (też na modłę dziewiętnastowieczną) wcześniejszych opowieści księżycowo-kosmicznych Cyrano de Bergeraca.

We wstępie autor od wykładu na temat zjawisk takich jak zaćmienia ciał niebieskich czy fazy Księżyca, stopniowo przechodzi do kwestii, jak z drugiej strony, mianowicie z Księżyca, widoczna jest Ziemia: i już ta wolta myślowa właściwie stawia nas obu nogami na srebrnym globie. Skoro wiemy już, że mieszkańcy Księżyca doskonale mogą obserwować Ziemię, widoczną z ich perspektywy o wiele lepiej niż Księżyc z Ziemi — to pytanie o to czy ci mieszkańcy istnieją stawiałby doprawdy chyba tylko drętwy pedant…

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Teodor Tripplin
Podróż po Księżycu
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Powieść

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 212

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dr Teodor Tripplin

Podróż po Księżycu

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-6236-4

Podróż po Księżycu

Odbyta przez Serafina Bolińskiego

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Wstęp

Nie będziemy pozywać z sobą czytelnika na Księżyc, nie opowiedziawszy mu wprzódy, co o nim myśli świat naukowy, przyjmujący tylko to, co się da sprawdzić zmysłami naszego ciała; lecz zawsze zapowiedzieć musimy, że traktat kosmograficzny, którym poprzedzamy podróż, dla nader licznych czytelników wyda się dziwny, ciemny, niezrozumiały, bo dla pojmowania go wszędzie trzeba posiadać zasadnicze, jeśli nie astronomiczne, to przynajmniej matematyczne wiadomości. A zatem piękny nasz cel, połączyć pożytek z przyjemnością, naukę z zabawą, byłby chybiony, gdybyśmy byli uwarunkowali pojęcie podróży od pojęcia kosmografii Księżyca. Zwalniamy zatem czytelników nielubiących wysileń umysłowych od przekopywania się do jasnego światła przez labirynt selenografii, tusząc1 sobie jednakże, że po przebiegnięciu samej podróży i po zapoznaniu się z jego interesującymi mieszkańcami, raczą wrócić do wstępu i przeczytać go z uwagą, na jaką zasługuje, bo istotnie zawiera w sobie ważne, może dla wielu naukowych ludzi jeszcze nieznane wiadomości, które zebraliśmy z wielkim mozołem w kilku najnowszych dziełach.

Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

Selenografia, czyli opis Księżyca

Księżyc jest, zarówno jak wszystkie ciała niebieskie, które znamy, prawie doskonałą kulą. Jego średnica wynosi 480 mil geograficznych albo nieco więcej jak czwartą część średnicy Ziemi; powierzchnia jego wyrównywa2 trzynastej części powierzchni Ziemi. Połowa Księżyca, która nam się pokazuje, nie jest obszerniejsza jak3 państwo rosyjskie.

Księżyc służy naszej Ziemi za rewerber4, ponieważ otrzymane od Słońca światło odbija na Ziemię; ale blask, którym nasze oczy oświeca, pomimo że dla nas tak bardzo użyteczny, jest przecie tak słaby, iż go światło dzienne podczas zachmurzonego południa sto tysięcy razy, zaś czyste światło słoneczne trzysta tysięcy razy przewyższa. Piękność nocy oświeconej od5 Księżyca wystawia nam tylko słaby obraz wspaniałego widoku, jaki Ziemia nasza mieszkańcom Księżyca sprawia. Widzą oni w niej świecącą tarczę, cztery razy większej średnicy, a trzynaście razy większej powierzchni, niżeli my w Księżycu widzimy, a to światło, które ich noce oświeca, jest tak wielkie, że nawet my sami jego blask na Księżycu dosyć wyraźnie dostrzec możemy. Kilka dni przed i po nowiu Księżyca, gdy się na zwróconej onego stronie ku nam noc zaczyna lub poranek zabłyśnie, tak iż tylko wąska krawędź jego oświecona jest od Słońca, przedstawiając nam odwróconą literę, cała reszta tarczy Księżyca objaśniona jest tylko popielatym brzaskiem, okazującym wyraźnie wszystkie plamy Księżyca. Księżyc w nowiu stoi między Słońcem i Ziemią; mieszkańcy strony Księżyca zwróconej ku Ziemi mają zatem noc i widzą całą od Słońca oświeconą połowę naszego planety6; Ziemia przyświeca im w pełnym świetle, które całą tarczę Księżyca owym popielatym brzaskiem okrywa. Jest to może najpiękniejszy widok, jaki nam teleskop przedstawia; ostra granica między dniem i nocą nie jest na Księżycu zaćmiona tak mocnym zmrokiem jak na Ziemi; większa połowa7 Księżyca przedstawia nam najpiękniejsze krainy, z pagórkami i dolinami, oświecone czarownym światłem Ziemi, a bezpośrednio obok wąski pasek, który oświecony od ćmiącego blasku Słońca, nawzajem Ziemię oświeca.

Obieg Księżyca

Księżyc znajduje się w takiej odległości od Słońca jak Ziemia; musi zatem i w równym czasie co Ziemia, to jest w 365¼ dniach, swój obieg około Słońca odbyć, co również stałoby się, gdyby nawet nie towarzyszył Ziemi. Ponieważ się obydwa na jednej stronie Słońca znajdują, nie może się zatem Księżyc nigdy od Ziemi oddalić, a przyciągany siłą środkową Ziemi, musiałby razem z nią zejść się, gdyby prócz siły rzutu, toczącej go naokoło Słońca, nie był otrzymał jeszcze innej, która stosowna do jego odległości od Słońca, zawsze go w tej samej odległości utrzymuje i naokoło Ziemi prowadzi. W czasie jednego roku, gdy te obydwa ciała niebieskie obieg swój w odległości 20 milionów mil około Słońca odbywają, odbywa także Księżyc ruch w odległości 51 500 mil 12 i ⅓ raza koło Ziemi. Aby sobie jaśniej wytłumaczyć ten ruch połączony, musimy się myślą przenieść do jego środkowego punktu, to jest do Słońca. Tu widzielibyśmy Ziemię właśnie w tej wielkości, jak nam się pokazuje Saturn, odbywającą bardzo regularny obieg od prawej ku lewej stronie w 365¼ dnia, gdy ledwie widziany punkt wkoło Ziemi porusza się, odbywając każdy obrót około niej w 29½ dnia, tak iż w tym czasie, to na prawo, to na lewo Ziemi, to przed nią, to za nią się znajduje; jednak się nigdy nie oddala od niej więcej, jak tylko o czwartą część średnicy Księżyca, tak jak ona się nam pokazuje.

Odmiany Księżyca

Z tego biegu około Ziemi i Słońca powstają owe wszystkie odmiany i zaćmienia Księżyca. Stanowisko Księżyca pomiędzy Ziemią a Słońcem zowie się nowiem Księżyca; ponieważ będąc prawie przez pięć dni niewidzialny, a w kilka dni później zwrócony jest Księżyc tak dalece ku lewej, czyli wschodniej stronie, iż po prawej części jego od Słońca oświeconej połowy pokazuje się nam w postaci wąskiego paska; to zjawisko przybywającego Księżyca, którego wydrążenie coraz więcej się wypełnia, przybiera w siedem dni po nowiu postać półtarczy i nazwisko pierwszej kwadry. Granica światła, którą jasna część Księżyca od ciemnej oddziela i która dotąd wklęsła była, a teraz w prostą zamieniła się linię, przybiera wypukłą postać, która się coraz dalej po ciemnej części Księżyca rozszerzając, w 15 dni po nowiu daje się widzieć w pełni Księżyca jak całkiem oświecona okrągła tarcza; bo gdy Ziemia znajduje się wtenczas pomiędzy Księżycem a Słońcem, pokazuje nam więc całą od Słońca oświeconą połowę. A że się Księżyc jeszcze dalej ku lewej stronie posuwa, zwraca się więc do nas na prawej stronie z wolna część ciemnej jego połowy; oświecona część ubywa, wypukła granica światła staje się po siedmiu dniach prostą linią i Księżyc okazuje się nam w ostatniej kwadrze. Księżyc nie przestaje zbliżać się do swego stanowiska między Ziemią i Słońcem; część widzialna zmniejsza się, linia graniczna światła robi się wklęsła, która się coraz bardziej zwęża, aż na koniec ostatnia pręga niknie, i prawie po 30 dniach nów Księżyca pomiędzy Słońcem i Ziemią nastaje i znowu prawie przez całe pięć dni bywa dla nas niewidzialny.

Kiedy Księżyc w kilka dni później na lewo Słońca staje się widzialny i postępuje za Słońcem, podług powszechnego obrotu ciał niebieskich od lewej ku prawej stronie, zachodzi więc po nim i pozostaje dla nas tym dłużej widzialny, im więcej się na wschód od Słońca oddala. Po siedmiu dniach wynosi ta odległość 90° lub czwartą część całego nieba, które się w 24 godzinach obraca; pierwsza kwadra więc zachodzi w sześć godzin po Słońcu, czyli o północy. Podczas przybywającego Księżyca przyświeca nam zatem nieustannie wieczorem, a po pierwszej kwadrze jeszcze po północy i z każdym dniem dłużej. Pełnia Księżyca stoi naprzeciwko Słońca; wschodzi zatem razem z zachodem Słońca, a zachodzi razem z jego wschodem, o północy stoi na południku i świeci od wieczora aż do rana. Gdy się więc Księżyc ku Słońcu zbliża, tak że po jego prawej stronie stoi, natenczas wschodzi każdego dnia później, czyli na krótki czas przed wschodem Słońca, ostatnia kwadra o czwartą część nieba ku zachodowi od Słońca jest oddalona, wschodzi na sześć godzin przed wschodem Słońca, więc o północy, i w pierwszych godzinach nocnych wcale nie świeci, a wkrótce ubywający Księżyc świeci w godzinach rannych, lecz pokazuje się nam w przeciągu większej części dnia, jak blada chmurka, aż na koniec światło Księżyca ustaje, a nów razem ze Słońcem niewidzialnie wschodzi i zachodzi.

Podobne zjawiska, które jednak przeciwnie wydarzają się, sprawia nasza Ziemia Księżycowi. Kiedy nów stoi pomiędzy Słońcem a Ziemią, natenczas znajduje się ona względem Księżyca w tym samym położeniu, jak pełnia Księżyca względem nas; ukazuje się jemu cała od Słońca oświecona połowa Ziemi. Podczas pełni stoi Ziemia między Słońcem a Księżycem i okazuje mu stronę odwróconą od Słońca, czyli stronę ciemną; Ziemia jest tym dla Księżyca, czym jest nów Księżyca dla Ziemi. Inne zjawiska następują tym samym sposobem, tylko że przybywające światło Ziemi z ubywającym Księżycem, a ubywające światło Ziemi z przybywającym Księżycem przypada.

Zaćmienia Księżyca

Kiedy nów Księżyca przechodzi pomiędzy Ziemią a Słońcem, natenczas ten nam czasem źródło światła całkowicie lub po części zasłania; czarna okrągła tarcza Księżyca wstępuje w prawą, czyli zachodnią stronę Słońca i ku wschodowi pod nim przesuwa się. Ponieważ tarcza Księżyca, stosownie do jego odległości od Ziemi, już większą, już mniejszą aniżeli Słońce nam się okazuje, przeto Księżyc, jeżeli bieg jego przypada na sam środek Słońca, zakrywa nam całą tarczę Słońca albo sprawia zupełne zaćmienie Słońca; lecz w ostatnim wypadku pozostanie jeszcze niezakryty pręg jasny, czyli obwódka wkoło Księżyca, a przeto następuje zaćmienie Księżyca w kształcie pierścienia. Gdy pozorna wielkość Słońca i Księżyca mało co się różnią, przeto nie może takie zjawisko na pewnym miejscu Ziemi dłużej jak kilka minut być widziane. Że jednak z powodu biegu Księżyca i obrotu Ziemi około siebie w każdej chwili inne miejsca Ziemi w potrzebne do tego położenia przypadają, to jest: że są w prostej linii ze środkiem Słońca i Księżyca, więc zupełne zaćmienie Słońca tylko w ogólności pół piątej godziny na Ziemi widziane być może. Jeżeli zaś Księżyc nie przechodzi przez środek Słońca i zakrywa tylko jedną część jego, natenczas powstaje częściowe zaćmienie Słońca, które na każdym miejscu Ziemi po kilka godzin, a na kuli ziemskiej w ogóle siedem godzin trwać może.

Kiedy pełnia Księżyca poza Ziemię przesuwa się, wstępuje czasem cień Ziemi, który ona, jak każde inne ciemne ciało, ku przeciwnej światła stronie rzuca; Ziemia pozbawia Księżyc całkiem lub w części światła, a wtenczas powstaje całkowite lub cząstkowe zaćmienie Księżyca. Ponieważ Ziemia okrągła jest i mniejsza od Słońca, rzuca więc cień w kształcie ostrokręgu8, którego koniec daleko za nią przypada i który coraz węższy się staje, im dalej się od niej oddala. Zaćmienie więc Słońca będzie większe albo mniejsze i trwać może dłużej lub krócej, podług tego jak Księżyc mniej lub więcej oddalony jest od Ziemi i bliżej lub dalej od środka cienia przechodzi. Najdłuższe zaćmienie Księżyca przypada wtedy, kiedy Księżyc w zbliżeniu ku Ziemi przez środek cienia przechodzi, a wtenczas może całkowite zaćmienie Księżyca widzialne być w ogólności przez 2 godziny minut 18, zaś całe zaćmienie przez godzin 4, minut 38.

Zaćmienia Księżyca mogą więc nastąpić podczas pełni Księżyca, równie jak zaćmienie Słońca tylko podczas nowiu Księżyca. Z położenia drogi Księżyca do ekliptyki wypływa, iż w trzech miesiącach jedno tylko zaćmienie nastąpić może lub ściślej oznaczając, że zazwyczaj w 18½ latach, czyli 223 miesiącach, 70 zaćmień następuje, z których 29 Księżyca, a 41 Słońca; tak iż na każdy rok w przecięciu9 4 zaćmienia przypadają. Bywają lata, w których 4 zaćmienia Słońca, a 3 Księżyca; w innych zaś tylko dwa zaćmienia Słońca następują, a Księżyca żadne. Chociaż jednak pierwsze częściej się przytrafiają na Ziemi aniżeli drugie, przecież te na pewnym oznaczonym miejscu są trzy razy rzadziej widzialne niżeli zaćmienia Księżyca i można przyjąć, że częściowe zaćmienie Słońca raz we dwa lata na pewnym miejscu przytrafia się, całkowite zaś raz tylko na 200 lat. Podobneż zjawiska przytrafiają się na Księżycu. Księżyc rzuca również cień za sobą, który podczas nowiu pada na Ziemię, lecz dla małej objętości Księżyca tak nieznaczny jest, iż mieszkańcy Księżyca natenczas, kiedy my całkowite zaćmienie Słońca mamy, cień swego planety w postaci małej, czarniawej, w mglistą chmurkę zakrytej plamki lub, jeżeli nasze zaćmienie Słońca jest w formie pierścienia, wtenczas tylko jak gdyby małą chmurkę ponad Ziemią przesuwającą się spostrzegają. Lecz jeżeli pełnia Księżyca wstępuje w cień Ziemi, natenczas zasłania mu Ziemia Słońce, a najdłuższa trwałość całkowitego zaćmienia Słońca na Księżycu wynosi również 4½ godziny.

Pory roku na Księżycu

Księżyc ma równie jak Ziemia rok o 365¼ dniach, a miesiąc po 29½ dnia, w którym czasie pokazują się mu wszystkie zaćmienia i odmiany, jakie na Księżycu uważamy, tylko w przeciwnym porządku. Na Księżycu mają zaćmienie Słońca, kiedy my mamy zaćmienie Księżyca, zaś zaćmienie Księżyca, kiedy u nas jest zaćmienie Słońca, a ciemna część Ziemi pokazuje się Księżycowi zawsze w tej samej półokrągłej postaci, jak się nam jasna część Księżyca okazuje. Z tym wszystkim znajdujemy przy tych pozornych zgodnościach w biegu Księżyca jedną okoliczność, która tam wcale inne zjawiska, nawet wcale inną naturę zdziałać musi, jak my mamy w udziale, a to jest ta okoliczność, iż Księżyc zawsze w jedną stronę jest zwrócony ku Ziemi. Następuje stąd, że Księżyc w czasie 29-dniowego obiegu około Ziemi także się raz około swej osi obraca. Ten obrót około osi musi mieć takie samo położenie, jak droga Księżyca około Ziemi, gdyż inaczej części tylnej połowy Księżyca w górze i na dole musiałyby się okazać.

Równie tak szczególna różnica zachodzi co do dni. Ponieważ Księżyc w pełni tą samą stroną zwraca się do Słońca, co i do Ziemi, nów zaś przeciwną stroną, a zatem w ciągu jednego miesiąca w 29½ dnia, powoli wszystkie części Księżyca zostają od Słońca oświecone, przez co dzień na Księżycu i miesiąc synodyczny10 Księżyca są jednakowe, to jest: 29 do 30 dni. Każde miejsce na Księżycu widzi Słońce nieprzerwanie 15 dni nad sobą, i tak długo zostaje pod horyzontem; na całym Księżycu są zawsze dzień i noc równe, a oboje trwają po 15 dni. Tak więc jak ogrzewanie na Księżycu bardzo jest nierówne, tak światło zachowuje się zawsze jednostajnie, a przynajmniej we względzie trwałości, żadna strefa nie widzi Słońca dłużej jak druga. Że jednak ten czas dosyć długo trwa, więc można powiedzieć, że każde miejsce Księżyca, jeżeli tam pomiędzy temperaturą dnia i nocy podobna różnica jak u nas zachodzi, w czasie miesiąca, który oraz11 jest dniem jego, wszystkie pory roku odbywa, ma również lato, jako też i zimę z 15 dni złożoną, i że jego wiosna i jesień, z rannymi i wieczornymi godzinami, które tam 30 razy dłużej trwają, przypada. Obrót codzienny jest bowiem na Księżycu 30 razy powolniejszy niżeli na Ziemi, a w czasie 30 dni widzą mieszkańcy Księżyca tylko raz wschodzące i zachodzące Słońce i wszystkie gwiazdy. Mieszkańcy środka obróconej do nas strony Księżyca widzą naszą Ziemię jako świecącą kulę o cztery razy większej średnicy niżeli Słońce, nieustannie nad swymi głowami, gdy tymczasem Słońce i wszystkie gwiazdy przesuwają się poza tym wielkim ciałem lub też obok niego i kreślą okręgi, które na horyzoncie tego miejsca są prostopadłe. W równym czasie przybiera, bo nieruchome ciało, wszystkie odmiany od pełni do nowiu; jego światło przybywa po południu, z rana ubywa, a w południe całkiem niknie. Mieszkańcy krawędzi widzialnej tarczy Księżyca widzą Ziemię nieustannie w swym horyzoncie w tym samym miejscu albo raczej bardzo mało podnoszącą się i zniżającą, gdy tymczasem inne ciała niebieskie albo są w jednym położeniu z horyzontem, lub też takowy pod jednakowym kątem przerzynają. Pierwsze ma miejsce na obydwóch punktach, najwyższym i najniższym widzialnej nam tarczy Księżyca, mają one Słońce nieustannie w horyzoncie, a gwiazdy w jednej połowie nieba są zawsze nad horyzontem, zaś te w drugiej połowie są zawsze niewidzialne. Mieszkańcy innych części przedniej tarczy Księżyca widzą także Ziemię prawie nieruchomą, w pewnej wysokości nad horyzontem; mieszkańcy tylnej połowy nie widzą nigdy Ziemi.

Korzyści mieszkańców Księżyca w większej znajomości naszej Ziemi

Ziemia, przez swój obrót, pokazuje się mieszkańcom Księżyca w czasie 24 godzin ze wszystkich stron, gdy my tylnej części Księżyca nigdy nie widzimy. Selenici, jeżeli są zaopatrzeni w bliskowidze lub jeżeli mają bystrzejszy wzrok niżeli my, mają pewnie, chociaż nie tak dokładną, lecz zupełniejszą mapę ziemską niżeli my. Dla nas Ziemia jest obrazem za bliskim dla oczu, abyśmy dokładnie ogół przejrzeć mogli, jest to dekoracja teatralna, na której z bliska tylko miejsca kolorowane widzimy, lecz które w należytym oddaleniu pokazują wyraźnie, co przedstawiają. W Księżycu pewno12 spostrzeżono za pierwszym rzutem oka, nad czym u nas tak długo się spierano, że Ziemia jest kulą spłaszczoną przy biegunach; Ameryka i Australia, na długi czas przed Kolumbem i Kockiem, odkryta była w Księżycu, a owo od naszych geografów nierozwiązane pytanie względem północno-zachodniej i północno-wschodniej drogi do wschodnich Indii albo względem kraju koło bieguna południowego od astronomów Księżyca już dawno rozwiązane zostało. Wszystkie te odkrycia na naszym planecie, widok ogromnej kuli ziemskiej, niezmieniającej miejsca w zenicie albo w horyzoncie, we 24 godzinach swoje morza, swoje kraje i góry we wszystkich pięciu częściach świata okazując i w 30 dni wszystkie postaci światła, od najpierwszej srebrnej nitki, aż do zupełnie oświeconej tarczy, przyjmując światło daleko przewyższające pełnię Księżyca, wszystko to jest wyłączną własnością widzialnej nam połowy Księżyca. Mieszkańcy tylnej połowy mają przez 15 dni zupełnie ciemną noc, która tylko przez słaby blask gwiazd poniekąd złagodzona bywa; nie mają oni o tym wspaniałym widowisku centralnego ciała, około którego, nie widząc go, swój bieg odbywają, żadnego wyobrażenia. Możemy sobie wyobrazić, z jakim podziwieniem opowiadania swych sąsiadów o tym ogromnym świecącym ciele tam słuchają, a może powątpiewają i można sobie pomyśleć, z jaką ciekawością lub pobożnością pragną tylko słabe wyobrażenie zrobić o pierwszym wrażeniu, jakie ten wspaniały widok na owych hyperborejczyków uczynić musi. Jednak dla mieszkańców tylnej części Księżyca, blisko krawędzi mieszkających, dość jest odprawić kilka mil drogi dla odkrycia zupełnie nowego świata. Ściślejsze rozważenie tego widowiska posłuży nam do zrozumienia, cobyśmy z Księżyca widzieć mogli.

Oprócz Słońca i gwiazd nieruchomych nie znamy żadnych ciał świecących; wszystkie planety i księżyce świecą tylko tak dalece, ile na nich padające światło Słońca znowu odbijają. Jednakowoż nie wszystkie części, którymi powierzchnia Ziemi, a podobno także powierzchnie innych planet są okryte, w równym stopniu światło odbijają. Niektóre części świecą zatem więcej, drugie mniej; naturalną jest więc rzeczą, iż nie tylko każdy planeta, podług szczególnej natury swej powierzchni, posiada właściwe światło, że Wenus i Jowisz Marsa i Saturna przewyższają w jasności, lecz że także powierzchnia każdego planety okryta jest mniej lub więcej jasnymi lub ciemnymi płatkami. Ciało wcale13 nieprzezroczyste, koloru białego lub jasnego, odbija światło mocniej niżeli ciemne lub przezroczyste. Woda przepuszcza, jak każde inne przezroczyste ciało, wiele promieni światła bez odbijania takowych i otrzymuje przez to w znacznej odległości czarniawy kolor, a puszcze14 afrykańskie białym okryte piaskiem albo stepy syberyjskie jeszcze bielszym śniegiem przybrane świecą mieszkańcom Księżyca daleko mocniej niżeli czarne lasy północy albo Ocean Wielki. Inną niemniej istotną cechą jest zupełnie równa powierzchnia wody, którą jako ciało płynne, za pomocą swego ciężaru samo przez się przyjmuje. Morze okaże się więc jako gładka czarniawa powierzchnia, na której ani światło, ani cień, ani żadna odmiana kolorów miejsca nie ma; gdy się przeciwnie ziemia przez nierówność swoich powierzchni i rozmaitość kolorów odznacza.

Przez mniej lub więcej ukośne położenie przedmiotów względem Słońca, oświecającego takowe, kraina, która inaczej byłaby podobna prostemu zarysowi, otrzymuje cienie malownicze. Równiny są okryte szarym cieniem, dopóki im prostopadle spadające promienie Słońca weselszego wejrzenia nie dodadzą, a góry rzucają ku stronie odwróconej od Słońca długie cienie na sąsiednie płaszczyzny, które się za zbieżeniem południa zmniejszają. Granitowe szczyty gór błyszczą jak diamenty, a zapadłe otchłanie pokazują nam wygasłe wnętrza wulkanów. I tak u nas mieszkańcy Księżyca o tym czasie, gdy jest południe i nów, widzą Europę, Afrykę i Azję jako nierozdzielną masę jaśniejącą, z niezliczonymi odmianami kolorów, światła i cieniów, przerznięte szarymi dolinami i białymi górami, otoczone z trzech stron jednakową czarną równą płaszczyzną. Po 12 godzinach okryta jest prawie cała Ziemia szarym cieniem, z którego płaszczyzny niezliczone większe i mniejsze jasne punkciki (wyspy południowego morza) wysterczają i która od góry aż do dołu wąską jasną pręgą (Ameryką, odznaczającą się przez nader jasne góry) jest przerznięta.

Wszelako to poznałoby bystre oko z Księżyca bez pomocy teleskopów; lecz odkrycia na naszej Ziemi, które by się za pomocą Herschla teleskopu w Księżycu dozwoliły uczynić, muszą się wydawać niepodobne do wiary dla tego, który sam je doświadczał. Widzimy przez średnie dalekowidze w Księżycu przedmioty, które nie są większe nad 1000 stóp, a poznajemy dokładnie ich postać, jeśli średnica wynosi 4000 stóp, czyli szóstą część mili. Przez dwukrotne podobne powiększenie dają się widzieć przedmioty nie większe na przykład jak warszawskie obserwatorium, o cztery razy zaś większe na przykład jak teatr warszawski dają się poznać bardzo wyraźnie w swej postaci. Nie ma więc żadnej wątpliwości, iż dostrzegacz zaopatrzony dobrymi instrumentami na Księżycu rozeznać może nie tylko pasma gór, lecz i pojedyncze góry, nie tylko nasze miasta i obozy, lecz nawet w białym piasku albo jasno zielonej niwie czarną nitkę biegu większych rzek, a nawet zmiany, jakie natura lub ręce ludzkie na Ziemi utworzą.

Czy istotnie Księżyc jest zamieszkały?

Otoż pytanie, które od dawnego czasu bardzo wiele ludzi sobie zadaje, a najuczeńsze akademie zajmują się rozwiązaniem tego pytania z taką pilnością; rok rocznie przybywają argumenty rzucające na tę kwestię i światło, i cienie.

Idzie naprzód o dowiedzenie, czy Księżyc ma atmosferę.

Jeśli ten planeta nie posiada atmosfery właściwej sobie, do atmosfery naszej Ziemi lub innych ciał niebieskich mniej więcej podobnej, wówczas żadne żyjące stworzenie, organizacją swoją mniej więcej do naszej podobne, żyć by nie mogło ani nie zdołało na Księżycu.

Już w połowie siedemnastego stulecia, wielki Hevelius15, astronom gdański, marzył o mieszkańcach Księżyca, a te marzenia wykwitły spośród najsumienniejszych obserwacji, które do tego stopnia zadziwiły i oczarowały, że jego monarchowie, nawet Wielki Ludwik XIV, zaszczycali astronoma gdańskiego przyjaźnią. Hevelius wierzył w mieszkańców Księżyca, wierzył takoż w jego atmosferę.

Później inni astronomowie do tego stopnia przekonani byli o istnieniu rozumnych organicznych stworzeń na Księżycu, że się łudzili nadzieją ujrzenia ich, a nawet wejścia z nimi w jakiś rodzaj porozumienia.

Ale na nieszczęście pomiędzy największymi astronomami byli i tacy, co wszelkimi siłami odpychali wiarę w Selenitów, to jest mieszkańców Księżyca. Pomiędzy innymi wielki Laplace16.

Jak to? Gwiazda mająca czterysta osiemdziesiąt mil geograficznych średnicy i przeszło dwa tysiące mil obwodu miałażby tylko za latarkę służyć nocom naszym i to jeszcze, nawiasem powiedziawszy, za bardzo niedoskonałą latarkę? Taka świetna, duża gwiazda, miałażby być pozbawiona mieszkańców, kiedy inne, daleko mniejsze, jak na przykład Pallas17, najniezawodniej nimi się cieszą?

Ach! Jakbyśmy żałowali Selenitów, gdyby w istocie nie istnieli! Jak pyszny widok musi nasza Ziemia przedstawiać Księżycowi! Wystawcie sobie gwiazdę ukazującą się w postaci okrągłej tarczy, przewyższającej o trzynaście razy średnicę tarczy Księżyca, jak ją widzimy z naszej Ziemi, i świetniejącej trzynaście razy większym blaskiem od Księżyca; wystawcie sobie ten majestatyczny ogrom blasku, zawieszony na zenicie, opromieniający ognistą purpurą Księżyc; to musi być istotnie widok, na którego opisanie w żadnej fantazji nie starczy pojęcia. A nasza Ziemia ma przedstawiać to świetne widowisko próżnemu teatrowi, widowni, w której nie ma ani oka, ani pojęcia, ani uwielbienia?

I nasze morza, nasze góry, pola, jeziora, miasta, rzeki, wsie i wielkie gmachy, nasze teatry i pałace obracają się około Księżyca i nie są podziwiane przez jego mieszkańców?

My wprawdzie, jak to wiemy z tego, co się poprzednio powiedziało, widzimy tylko jedną hemisferę18 Księżyca, ale Selenita, jeżeli istnieje i żyje w warunkach zbliżonych cokolwiek do naszych, przeniesie się z łatwością za pomocą kolei żelaznych na drugą hemisferę i tam znajduje inny zapas widoków i nowych zachwyceń, używa urozmaiceń i nowości, o jakich my wyobrażenia nie mamy.

Nie! Gdzie takie znajduje się piękno, tam muszą być dusze zdolne je podziwiać. Stwórca nie mógł go stworzyć dla ślepych, dla bezmyślnych, dla niczego.

Wiemy, że na tej drugiej hemisferze Księżyca, dla nas niewidzialnej, noc następuje po dniu co czternaście dni, gdy tymczasem hemisfera Księżyca dla nas widzialna używa przez dni czternaście światła Słońca i blasku Ziemi i podczas czternastodniowej nieobecności Słońca pozostaje oświetlona blaskiem naszego planety.

Nie możemy się wyrzec wiary, że światło, drogi dar Nieba, tak obficie przyświeca martwemu ciału. Tam gdzie światło, tam jest życie, w prostym i przenośnym znaczeniu; tam gdzie światło, tam powstaje jego godne życie samo z siebie. Jeszcze żadna iskra światła na próżno nie została wypotrzebowana od stworzenia świata do obecnej chwili, a zatem wierzmy w istotność życia na Księżycu, nawet gdyby innych na to nie było dowodów. Majestat cudów natury powinien być i jest podziwiany wszędzie, gdzie go Stwórca umieścił; i Selenici są istotami używającymi daleko wyższego piękna jak my, a zatem są daleko doskonalszymi od nas, przynajmniej w poezji muszą nas przeskrzydlać, może nawet skrzydłami są uposażeni, jak już niejeden utrzymywał astronom.

Ale ludzie nielubiący wierzyć w żadne wyższe doskonałości, a takich jest niezmierne mnóstwo na naszej Ziemi, ale ludzie mierni duszą, chociażby wysoko stali nauką, utrzymują jednakże do upadłego, że Księżyc pozbawiony atmosfery, a zatem i wody, i ziemi roślinnej, nie może wyżywić ani roślin, ani zwierząt, ani Selenitów, to jest istot obdarzonych rozumem i wolą.

Dzięki Bogu! Najnowsze doświadczenia wykazały zupełną mylność tego zdania, ubliżającego naszemu uczuciu i godności Księżyca.

Pan Pompilio de Cuppis19, uczony astronom włoski, widział własnymi oczami przez bardzo dzielny teleskop nowożytnego wynalazku, jak się promienie blisko krańca Księżyca przechodzących gwiazd odbijały w jego atmosferze. A potem kilku innych astronomów, pomiędzy nimi pan Leverrier20, sprawdziło w sposób jak najściślej zadowalający owo spostrzeżenie. Księżyc jest opatrzony, otoczony atmosferą, o tym nie ma już wątpliwości; ta atmosfera nie sięga wysoko, podobno wznosi się tylko na półtorej mili ponad powierzchnią Księżyca, gdy tym czasem atmosfera naszej Ziemi do wysokości ośmiu mil dochodzi, ale naszemu planecie potrzebna wyższa atmosfera, skromniejszy od nas co do rozmiarów Księżyc zadowala się mniejszą; wszystko przekonuje, że na tym świecie wszystko znajduje się w jakimś dziwnie stałym, chociaż nie zawsze jeszcze docieczonym i uznanym stosunku. Większym od nas planetom potrzeba wyższej atmosfery, bo większe w nich rosną rośliny i oddychają zwierzęta; olbrzymy o tyle wyżsi od nas, o ile wieża strasburska wyższa od naszego wiorstowego słupa, mają żyć na planecie Uranus; a znów my, w porównaniu z mieszkańcami Księżyca, wyglądamy najniezawodniej jak słupy wiorstowe obok kręgli.

Na jednej z najmniejszych planet, zwanej Pallas, mającej tylko dwadzieścia sześć mil geograficznych średnicy, słonie nie mogą być roślejsze od naszych myszy, a jednakże wydają się Palladistom, to jest mieszkańcom wolą i rozumem obdarzonym tego planety, tak duże jak nam nasze słonie. To szczęście, że rozum człowieka i każdego stworzenia posiadającego władze umysłowe nie jest w stosunku bezwzględnym z wielkością mózgu.

A zatem jest dowiedzione, że na Księżycu Selenici powinni istnieć i mogą istnieć, i że zapewne niższymi są od nas wzrostem, co ich zresztą nie bardzo martwić powinno, bo i u nas najwyżsi wzrostem nie są najświetniejsi rozumem, dowodem tego nieboszczyk Rauwa i kilku innych nieboszczyków.