Podano do stołu - Tim Spector - ebook + książka

Podano do stołu ebook

Spector Tim

4,4

Opis

Podano do stołu. Dlaczego prawie wszystko, co nam dotąd mówiono o jedzeniu, nie jest prawdą

Czy śniadanie rzeczywiście jest najważniejszym posiłkiem dnia?
Czy liczenie kalorii ma sens?
Czy istnieją dowody na to, że kawa jest dla nas szkodliwa?
Dzięki swoim pionierskim badaniom profesor Tim Spector obala te i wiele innych mitów na temat jedzenia. W książce Podano do stołu analizuje skandaliczny brak wiarygodnych badań stojących za wieloma planami dietetycznymi, oficjalnymi zaleceniami i cudownymi kuracjami, i zachęca nas do ponownego przemyślenia naszej relacji z jedzeniem – nie tylko dla naszego zdrowia jako jednostek, ale dla przyszłości planety.

NR 1 NA LIŚCIE BESTSELLERÓW „SUNDAY TIMESA”, bestseller Amazona

„Fascynujące i krytyczne spojrzenie na popularne mity o jedzeniu”.

Michael Mosley, autor książki Jelita wiedzą lepiej

 

„Ta książka powinna być dostępna na receptę”.

Felicity Cloake, autorka książek, dziennikarka specjalizująca się w kulinariach

 

„Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Jest punktem wyjścia do dyskusji na temat żywienia w Polsce”.

dr inż. Agnieszka Leciejewska, specjalista dietetyk

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 367

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (8 ocen)
5
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
thalinka

Całkiem niezła

Nie jestem w 100% przekonana do wszystkiego, co pisze. Jest zafiksowany na punkcie jedzenia przetworzonego, które według niego jest źródłem całego zła. Czy na pewno odpowiedzi są tak zero-jedynkowe? Picie alkohlu w ciąży? Podążając jego tokiem myślenia, może to koncerny alkoholowe finansują takie badania? I sprawdziłam artykuły dotyczące uprawiania sportu i właściwie nie mam tam niczego, co by wskazywało, że sport nie ma zupełnie wpływu na wagę...
00
Wiosenka19

Nie oderwiesz się od lektury

Dużo przydatnej wiedzy w zakresie odżywiania i podważanie obowiązujących dogmatów dietetycznych. Warto przeczytać, nawet jeśli kwestie żywieniowe na codzień szczególnie cię nie interesują
00
MariaWojtkowiak

Nie oderwiesz się od lektury

Bez komentarza. Sama od kilku lat stosuję zalecenia autora. Znam je z innej książki.
00
agga1976

Nie oderwiesz się od lektury

Lektura obowiązkowa - w końcu wiadomo co tak naprawdę należy jeść.
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Spoon Fed. Why Al­most Eve­ry­thing We’ve Been Told About Food is Wrong
Co­py­ri­ght © Tim Spec­tor, 2021 First pu­bli­shed as Spoon-Fed in 2021 by Jo­na­than Cape, an im­print of Vin­tage. Vin­tage is part of the Pen­guin Ran­dom Ho­use group of com­pa­nies. Co­py­ri­ght © by Wy­daw­nic­two Luna, im­print Wy­daw­nic­twa Mar­gi­nesy 2023 Co­py­ri­ght for the Po­lish Trans­la­tion © by Da­nuta Śmierz­chal­ska 2023
Wy­dawca: NA­TA­LIA GO­WIN
Re­dak­cja: SŁA­WO­MIR BOR­KOW­SKI
Kon­sul­ta­cja me­ry­to­ryczna: dr inż. AGNIESZKA LE­CIE­JEW­SKA
Ko­rekta: EW­DO­KIA CY­DEJKO, IRENA PIE­CHA/e-DY­TOR
Pro­jekt okładki © Pen­guin Ran­dom Ho­use UK
Ad­ap­ta­cja pol­skiej wer­sji okładki: DA­WID GRZE­LAK
Zdję­cie na okładce: NA­KHORN YUANG­KRA­TOKE/Alamy Stock Photo
Skład i ła­ma­nie: JS Stu­dio
War­szawa 2023 Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-67674-57-7
Wy­daw­nic­two Luna Im­print Wy­daw­nic­twa Mar­gi­nesy Sp. z o.o. ul. Mie­ro­sław­skiego 11a 01-527 War­szawawww.wy­daw­nic­two­luna.plfa­ce­book.com/wy­daw­nic­two­lunain­sta­gram.com/wy­daw­nic­two­luna
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla Juno

PRZED­MOWA

W marcu 2020 roku, za­le­d­wie kilka dni po tym, jak pierw­sze wy­da­nie tej książki tra­fiło do dru­karni, całe na­sze ży­cie się zmie­niło. Kiedy pierw­sza fala pan­de­mii CO­VID-19 ude­rzyła w Lon­dyn, mój dział ba­daw­czy na uni­wer­sy­te­cie zo­stał za­mknięty i wszyst­kich nas ode­słano do domu. Wra­ca­jąc tego dnia ro­we­rem z pracy w przy­gnę­bia­ją­cym na­stroju, wpa­dłem na po­mysł prze­kształ­ce­nia apli­ka­cji ży­wie­nio­wej, którą opra­co­wa­li­śmy wspól­nie z firmą ZOE zaj­mu­jącą się ba­da­niem da­nych, w bez­płatne na­rzę­dzie do walki z CO­VID. Na szczę­ście moi współ­pra­cow­nicy z ZOE przy­jęli to z en­tu­zja­zmem i w ciągu pię­ciu dni ze­spół, z po­mocą ko­le­gów na­ukow­ców, dys­po­no­wał już wer­sją ro­bo­czą go­tową do wdro­że­nia. Apli­ka­cja na­tych­miast stała się hi­tem w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych i w ciągu 48 go­dzin zo­stała po­brana mi­lion razy. Po­mimo po­dej­mo­wa­nych przez rząd w pierw­szych mie­sią­cach roz­ma­itych prób po­wstrzy­ma­nia tego za­in­te­re­so­wa­nia, 18 mie­sięcy póź­niej miała już pra­wie pięć mi­lio­nów użyt­kow­ni­ków w Wiel­kiej Bry­ta­nii, Sta­nach Zjed­no­czo­nych i Szwe­cji, co czyni ją naj­więk­szym na świe­cie pro­jek­tem na­uki oby­wa­tel­skiej.

Na suk­ces tej apli­ka­cji wpły­nęło kilka czyn­ni­ków. Po pierw­sze, lu­dzie czuli po­trzebę opo­wia­da­nia o swo­ich symp­to­mach CO­VID-19, gdy nikt inny ich nie słu­chał i nie mo­gli na­wet po­roz­ma­wiać z le­ka­rzem. Po dru­gie, chcieli uczest­ni­czyć w więk­szym zbio­ro­wym wy­siłku po­ma­ga­nia in­nym. Po trze­cie wresz­cie, nie tak jak w przy­padku in­nych ba­dań an­kie­to­wych, chcieli otrzy­my­wać re­gu­larne opi­nie zwrotne w for­mie bez­stron­nych in­for­ma­cji, któ­rym mo­gliby za­ufać, a nie tylko ta­kich po­da­wa­nych im przez rząd, w które mieli uwie­rzyć. Apli­ka­cja ba­daw­cza ZOE CO­VID-19 prze­strzega tych za­sad i na­dal do­star­cza ak­tu­alne, obiek­tywne in­for­ma­cje na te­mat roz­woju wi­rusa. Ta książka opiera się na iden­tycz­nych za­ło­że­niach: do­kład­nej ana­li­zie da­nych na te­mat żyw­no­ści i ży­wie­nia oraz go­to­wo­ści udzie­la­nia po­rad sprzecz­nych z tym, co mogą nam mó­wić rządy, firmy spo­żyw­cze, le­ka­rze i nie­ak­tu­alne ba­da­nia na­ukowe.

Dzięki apli­ka­cji ba­daw­czej ZOE CO­VID-19 mamy te­raz dane z naj­więk­szego jak do­tąd na świe­cie son­dażu do­ty­czą­cego diety. Te­raz wiemy, że ro­dzaj i ja­kość zja­da­nej przez nas żyw­no­ści wpły­wają nie tylko na oty­łość, ale także na praw­do­po­do­bień­stwo za­ra­że­nia, ho­spi­ta­li­za­cji lub śmierci z po­wodu wi­rusa. Ist­nieją rów­nież wy­raźne do­wody na zwią­zek mię­dzy zdro­wiem je­lit a prze­bie­giem CO­VID-19: ci, któ­rzy je­dzą wię­cej ro­ślin, cho­rują mniej po­waż­nie. Tak więc pan­de­mia CO­VID-19, ze swym wy­raź­nym związ­kiem z oty­ło­ścią, de­pry­wa­cją spo­łeczną i złym sta­nem je­lit, w po­łą­cze­niu z jej wpły­wem na bez­pie­czeń­stwo żyw­no­ściowe, mo­gła stwo­rzyć do­sko­nałe wa­runki do zmian. Te­raz wiemy znacz­nie wię­cej o związku mię­dzy dietą a ukła­dem od­por­no­ścio­wym, co jesz­cze moc­niej prze­ko­nuje, że dieta do­brej ja­ko­ści po­winna być pod­sta­wo­wym pra­wem dla wszyst­kich – zwłasz­cza dla dzieci.

W roku 2021 zo­stał opu­bli­ko­wany nie­za­leżny ra­port (któ­rego by­łem kon­sul­tan­tem) pod na­zwą UK Na­tio­nal Food Stra­tegy. Po­dziela on wiele szer­szych za­le­ceń za­war­tych w ni­niej­szej książce, po­cząw­szy od wpływu, jaki na­sze wy­bory ży­wie­niowe mają na pla­netę, a skoń­czyw­szy na pil­nej po­trze­bie za­ję­cia się na­szym śro­do­wi­skiem ży­wie­nio­wym po­przez edu­ka­cję dzieci na te­mat na­tu­ral­nej żyw­no­ści oraz walkę z oty­ło­ścią. Mam na­dzieję, że wła­dza zdo­bę­dzie się na nie­zbędne sta­now­cze dzia­ła­nia, cho­ciaż w cza­sie gdy to pi­szę, nie­wiele na to wska­zuje. Nie­zde­cy­do­wana re­ak­cja bry­tyj­skiego rządu na kry­zys oty­ło­ści po­ka­zuje, że zmiana ofi­cjal­nego na­sta­wie­nia wciąż wy­maga wielu wy­sił­ków. Być może bę­dziemy mu­sieli na­dal po­le­gać na „pracy u pod­staw”, czyli edu­ka­cji i upo­wszech­nia­niu in­for­ma­cji. Je­śli cho­dzi o je­dze­nie, lu­dzie nie „wy­bie­rają” bo­wiem swo­ich za­cho­wań swo­bod­nie. To, co jemy, za­leży rów­nież od tego, jak zor­ga­ni­zo­wany jest nasz sys­tem spo­łeczny, po­li­tyczny i go­spo­dar­czy – czy zdrowa żyw­ność jest do­stępna, czy jej ceny są do przy­ję­cia i czy mo­żemy so­bie po­zwo­lić na luk­sus przy­wią­zy­wa­nia do tego wagi. In­nymi słowy, zdrowe od­ży­wia­nie nie jest czymś, o co mo­żemy za­dbać sami. Mu­simy to zro­bić jako spo­łe­czeń­stwo. Po­ja­wiają się oznaki ro­sną­cej świa­do­mo­ści spo­łecz­nej w klu­czo­wych kwe­stiach, co po­ka­zała re­ak­cja na wy­co­fa­nie przez rząd w 2020 roku bez­płat­nych po­sił­ków szkol­nych dla dzieci z ubo­gich ro­dzin.

Zwią­zek mię­dzy żyw­no­ścią a śro­do­wi­skiem jest obec­nie waż­nym te­ma­tem spo­łecz­nych dys­ku­sji, a w miarę gro­ma­dze­nia co­raz więk­szej liczby da­nych moje po­glądy rów­nież się zmie­niają. Uwa­żam, że mu­simy się przyj­rzeć szer­szemu wpły­wowi pro­duk­tów po­cho­dze­nia zwie­rzę­cego na na­sze zdro­wie i na śro­do­wi­sko inne niż ludz­kie. Przy­było al­ter­na­tyw dla na­biału w po­staci wielu ro­dza­jów mleka ro­ślin­nego, które są wy­twa­rzane z pro­stych skład­ni­ków – moim ulu­bio­nym stało się mleko owsiane. Na­wet pro­bio­tyczne we­gań­skie sery na ba­zie orze­chów, z któ­rych kie­dyś żar­to­wa­łem, mają co­raz lep­sze ja­kość i smak. Te al­ter­na­tywy spra­wiają, że ta­nie, sub­sy­dio­wane spo­ży­cie na­biału z mleka pro­du­ko­wa­nego przez ogromne, źle trak­to­wane stada by­dła jest co­raz trud­niej­sze do obrony pod wzglę­dem mo­ral­nym, sma­ko­wym i zdro­wot­nym. Ko­rzy­ści pły­nące z je­dze­nia ryb rów­nież są mocno wy­ol­brzy­miane i je­śli za­leży nam na prze­trwa­niu na­szej pla­nety, mu­simy dać mo­rzu od­po­cząć i się zre­ge­ne­ro­wać. Na­dal nie uwa­żam, że we­ga­nizm jest naj­lep­szą dietą, ale nie ulega wąt­pli­wo­ści, że im wię­cej ro­ślin masz w swoim ja­dło­spi­sie, tym zdrowsi bę­dzie­cie ty i twoja pla­neta. Spo­ży­wa­nie pro­duk­tów po­cho­dze­nia zwie­rzę­cego wy­two­rzo­nych w spo­sób etyczny jako oka­zjo­nal­nego przy­smaku w celu uzu­peł­nie­nia diety bo­ga­tej w orze­chy, wa­rzywa, ro­śliny strącz­kowe, nie­ra­fi­no­wane ziarna i owoce – jak czy­nili to nasi przod­ko­wie – wy­daje się do­brym roz­wią­za­niem, być może lep­szym niż pro­duk­cja mięsa z pro­bó­wek.

Od­kąd uka­zało się pierw­sze wy­da­nie tej książki, z przy­jem­no­ścią ob­ser­wuję ro­snącą – choć mocno spóź­nioną – kon­cen­tra­cję na­uki i me­diów na za­gro­że­niach zwią­za­nych ze spo­ży­ciem żyw­no­ści wy­soko prze­two­rzo­nej, czyli UPF (ul­tra-pro­ces­sed food). Mam na­dzieję, że każdy, kto prze­czyta tę książkę, bę­dzie w sta­nie do­strzec róż­nicę mię­dzy zmo­dy­fi­ko­waną żyw­no­ścią, taką jak fa­sola w pusz­kach, która może być ko­rzystna dla zdro­wia, a żyw­no­ścią wy­soko prze­two­rzoną, taką jak sprze­da­wany w su­per­mar­ke­tach chleb z ziar­nami, mo­gący za­wie­rać mnó­stwo che­micz­nych do­dat­ków, mimo iż wy­daje się „zdrowy”. W Wiel­kiej Bry­ta­nii i Sta­nach Zjed­no­czo­nych lu­dzie spo­ży­wają obec­nie po­nad po­łowę dzien­nych por­cji ka­lo­rii w po­staci żyw­no­ści wy­soko prze­two­rzo­nej, pod­czas gdy w kra­jach śród­ziem­no­mor­skich jest to mniej niż 10 pro­cent. Po 30 la­tach mil­cze­nia i prak­tycz­nie nie­ofi­cjal­nym za­ka­zie ba­dań nad UPF nie­które ich wy­niki są nie­ko­rzystne dla prze­my­słu spo­żyw­czego i wresz­cie po­ka­zują, jak – nie­za­leż­nie od za­war­to­ści ka­lo­rii – żyw­ność ta zmie­nia nasz me­ta­bo­lizm i po­wo­duje prze­ja­da­nie się, zwłasz­cza u dzieci. Mu­simy wró­cić do peł­no­war­to­ścio­wej żyw­no­ści, aby za­po­biec uszko­dze­niom na­szych ciał i mó­zgów, przede wszyst­kim u dzieci, u któ­rych kształ­tuje się stan zdro­wia na całe ży­cie. Prze­ja­da­nie się mocno prze­two­rzoną żyw­no­ścią jest naj­więk­szym za­gro­że­niem dla zdro­wia, z ja­kim mamy do czy­nie­nia, i wy­maga pil­nego prze­ciw­dzia­ła­nia.

Każdy z nas ina­czej za­re­ago­wał na CO­VID-19. Kiedy by­łem chory, na trzy ty­go­dnie cał­ko­wi­cie stra­ci­łem ape­tyt, ale mia­łem szczę­ście. Mi­liony lu­dzi na całe mie­siące stra­ciły zmy­sły wę­chu i smaku, co ode­brało im ra­dość z je­dze­nia. Na­sze ba­da­nie do­ty­czące od­ży­wia­nia prze­pro­wa­dzone w 2021 roku wśród mi­liona osób wy­ka­zało, że dla około jed­nej trze­ciej po­pu­la­cji szczę­śli­wym wy­ni­kiem lock­downu wpro­wa­dzo­nego w związku z pan­de­mią CO­VID-19 była po­prawa na­wy­ków ży­wie­nio­wych. Lu­dzie ci stwier­dzili, że go­to­wali wię­cej po­sił­ków od pod­staw, pie­kli chleb, je­dli wspól­nie z ro­dziną i w kon­se­kwen­cji osią­gnęli zdrową wagę. Na­to­miast inna jedna trze­cia po­pu­la­cji spo­ży­wała wię­cej nie­zdro­wych dań na wy­nos i prze­ką­sek oraz piła zbyt dużo al­ko­holu, co pro­wa­dziło do przy­bie­ra­nia na wa­dze. Wy­niki te nie za­le­żały od wy­so­ko­ści do­cho­dów ani przy­na­leż­no­ści do klasy spo­łecz­nej, to zaś po­ka­zuje, że wszy­scy mo­żemy zmie­nić swoje na­wyki, gdy zmie­nia się na­sze śro­do­wi­sko.

Pan­de­mia spo­wo­do­wała zmiany sa­mo­po­czu­cia u więk­szo­ści z nas (ze mną włącz­nie), a ba­da­nia nad związ­kiem mię­dzy je­dze­niem a zdro­wiem psy­chicz­nym szybko się roz­wi­jają. Te­raz le­piej ro­zu­miemy, w jaki spo­sób żyw­ność, na­strój i drob­no­ustroje są ze sobą po­wią­zane i jak mo­żemy za­cząć wpły­wać na swoje sa­mo­po­czu­cie za po­mocą diety. Efekty są nie­sa­mo­wite: od zmniej­sze­nia stanu za­pal­nego wy­wo­ła­nego na­głym wzro­stem po­ziomu cu­kru i tłusz­czów we krwi po po­siłku, po­przez spo­ży­wa­nie po­kar­mów po­moc­nych w za­po­bie­ga­niu de­men­cji, po uni­ka­nie żyw­no­ści wy­soko prze­two­rzo­nej, która może po­głę­bić pro­blemy ze zdro­wiem psy­chicz­nym. Wszyst­kie do­wody wska­zują na to, że ko­rzystny wzo­rzec ży­wie­niowy ob­fi­tu­jący w ko­lo­rowe ro­śliny, orze­chy, ro­śliny strącz­kowe i sfer­men­to­waną żyw­ność bo­gatą w pro­bio­tyki może po­wstrzy­mać wpływ pan­de­mii na zdro­wie psy­chiczne.

Idąc za na­szymi pio­nier­skimi ba­da­niami PRE­DICT do­ty­czą­cymi ży­wie­nia, wiele osób sko­rzy­stało z tech­no­lo­gii do­mo­wych te­stów ZOE i było w sta­nie się do­wie­dzieć, w jaki spo­sób żyw­ność może na nie wpły­wać – każdy po­si­łek z osobna. Dzięki temu od czasu pierw­szego wy­da­nia tej książki po­wstała naj­więk­sza na świe­cie baza da­nych do­ty­cząca mi­kro­bio­mów i żyw­no­ści, a wraz ze wzro­stem liczby da­nych po­ja­wią się rów­nież szcze­gó­łowe sper­so­na­li­zo­wane po­rady.

Cho­ciaż wszy­scy mu­simy zmie­nić nasz sys­tem żyw­no­ściowy[1], aby za­pew­nić zdro­wej żyw­no­ści prio­ry­tet, na jaki za­słu­guje, co­raz wię­cej lu­dzi może te­raz ko­rzy­stać z naj­now­szych tech­no­lo­gii, aby zro­zu­mieć re­ak­cje swo­jego or­ga­ni­zmu na po­siłki. Każdy ma te­raz moc zmie­nia­nia stanu swego zdro­wia i po­czu­cia za­do­wo­le­nia dzięki naj­now­szym od­kry­ciom na­uko­wym. Nie trzeba już po­le­gać na nie­wy­dol­nym sys­te­mie ochrony zdro­wia, ko­mu­ni­ka­tach rzą­do­wych czy słabo zo­rien­to­wa­nym per­so­nelu me­dycz­nym. Przy­szłość na­leży do wy­so­kiej ja­ko­ści, sper­so­na­li­zo­wa­nego od­ży­wia­nia, a na na­szych ta­ler­zach nie ma miej­sca na dez­in­for­ma­cję.

Tim Spec­tor

Li­sto­pad 2021

WSTĘP

Więk­szość z nas swoje pierw­sze mity ży­wie­niowe po­znaje w dzie­ciń­stwie. Gdy by­łem mały, mó­wiono mi, że nie­które po­karmy po­zwolą mi szybko uro­snąć (mleko i płatki zbo­żowe), ko­rzyst­nie wpłyną na roz­wój mó­zgu (ryby), wy­wo­łają trą­dzik (cze­ko­lada) albo po­pra­wią przy­rost mię­śni (mięso i jajka). Za­chę­cano mnie do je­dze­nia szpi­naku (bo Po­peye, bo­ha­ter kre­skówki, czer­pał z niego nie­zwy­kłą siłę), ale nikt nie wspo­mi­nał o wa­lo­rach so­cze­wicy, bro­ku­łów czy fa­soli, zaś orze­chy, jak mi po­wie­dziano, są nie­zdrowe ze względu na cho­le­ste­rol. Mó­wiono mi rów­nież, że nie je­dząc po­rząd­nych śnia­dań, będę cho­ro­wał. Moja mama, która do­ra­stała w cza­sie wojny, twier­dziła, że prak­tycz­nie żadna żyw­ność nie jest zbyt sple­śniała, by ją zjeść, a zo­sta­wia­nie je­dze­nia na ta­le­rzu jest nie­do­pusz­czalne. Nie przy­po­mi­nam so­bie, że­bym jadł ja­kieś „pra­wi­dłowe” po­siłki, które nie za­wie­ra­łyby mięsa lub ryb. Wi­ta­miny uwa­żano za bar­dzo ważne, zwłasz­cza wi­ta­minę C, którą przyj­mo­wano jako su­ple­ment lub pito w po­staci soku po­ma­rań­czo­wego. Inne nie­kwe­stio­no­wane prawdy? Ni­gdy nie pły­wać w ciągu go­dziny po je­dze­niu. Nie jeść tuż przed snem. Żeby schud­nąć, na­leży ćwi­czyć. Żadne z tych za­le­ceń nie jest udo­wod­nione na­ukowo, a wiele z nich oka­zało się zde­cy­do­wa­nie błęd­nych, jed­nak były po­wta­rzane tak czę­sto, że na­wet jako do­ro­słemu na­dal trudno mi o nich za­po­mnieć. Wszy­scy dzie­dzi­czymy po­dobne po­glądy, a opi­nii na te­mat je­dze­nia – fał­szy­wych czy nie – wraz z wie­kiem tylko przy­bywa.

Jedz mniej tłusz­czu. Jedz mniej cu­kru. Jedz pięć razy dzien­nie. Zja­daj wię­cej wa­rzyw skro­bio­wych, ni­gdy nie opusz­czaj po­sił­ków, jedz mało i czę­sto, pij co naj­mniej osiem szkla­nek wody dzien­nie, pij mniej ko­fe­iny, pij mniej al­ko­holu, jedz mniej mięsa i na­biału, jedz wię­cej ryb, uży­waj ole­jów ro­ślin­nych za­miast ma­sła, licz ka­lo­rie i przejdź na na­poje die­te­tyczne. Przy­wy­kli­śmy do tego, że mówi się nam, jak, kiedy i co po­win­ni­śmy jeść. Te za­le­ce­nia po­cho­dzą z wielu róż­nych źró­deł: wy­tycz­nych władz, me­diów, re­klam, pla­ka­tów i ulo­tek w szpi­ta­lach i ga­bi­ne­tach le­kar­skich, a na­wet ety­kiet na pro­duk­tach spo­żyw­czych i opa­ko­wa­niach płat­ków zbo­żo­wych. Dzięki ta­kim ra­dom po­win­ni­śmy być zdrowsi, szczu­plejsi i wolni od cho­rób die­to­za­leż­nych. Tym­cza­sem od roku 1980 w więk­szo­ści kra­jów gwał­tow­nie wzrósł od­se­tek przy­pad­ków oty­ło­ści, aler­gii po­kar­mo­wych, cu­krzycy oraz de­men­cji. Po­mimo po­stę­pów w le­cze­niu czę­stość wy­stę­po­wa­nia cho­rób serca i no­wo­two­rów ro­śnie, a nie­dawny wzrost śred­niej dłu­go­ści ży­cia spłasz­czył się i wy­ka­zuje oznaki spadku. W ob­li­czu mnó­stwa wy­bo­rów ży­wie­nio­wych i fali dez­in­for­ma­cji wielu z nas ocze­kuje szyb­kiego, pro­stego roz­wią­za­nia. Na­wet naj­bar­dziej cy­niczni mogą przyj­mo­wać go­ło­słowne rady za­warte w uprosz­czo­nych ko­mu­ni­ka­tach, które do nich do­cie­rają. Zbyt ła­two da­jemy się na­brać ta­kim twier­dze­niom o sty­lach ży­cia, jak clean eating (spo­ży­wa­nie eko­lo­gicz­nej żyw­no­ści i uni­ka­nie pro­duk­tów prze­two­rzo­nych), we­ga­nizm, diety ke­to­ge­niczna, wy­so­ko­tłusz­czowa i ni­sko­wę­glo­wo­da­nowa, pa­le­oli­tyczna, bez­glu­te­nowa lub bez lek­tyn, czy mit o su­ple­men­ta­cji wi­ta­mi­nami. Wiara i pew­ność orę­dow­ni­ków tych diet oraz ich zwo­len­ni­ków mogą być nad­zwy­czaj prze­ko­nu­jące.

Moje ba­da­nia na­ukowe w ostat­nich la­tach co­raz bar­dziej kon­cen­tro­wały się na kwe­stiach zwią­za­nych z od­ży­wia­niem i żyw­no­ścią. Ze zdu­mie­niem od­kry­łem, jak wiele z tego, co się nam mówi o je­dze­niu, jest w naj­lep­szym ra­zie my­lące, a w naj­gor­szym cał­ko­wi­cie błędne i nie­bez­pieczne dla na­szego zdro­wia. Jak się prze­ko­namy, jest tak bez względu na to, czy po­rady po­cho­dzą od die­te­ty­ków lub le­ka­rzy, czy są to wy­tyczne rzą­dowe, ra­porty na­ukowe czy też opo­wie­ści przy­ja­ciół i człon­ków ro­dziny. Jak do­szło do tego, że nie­wy­kwa­li­fi­ko­wani lu­dzie dyk­tują nam naj­lep­sze spo­soby od­ży­wia­nia, jak­by­śmy nie mieli me­dy­cyny i na­uki? Ist­nieje wiele przy­czyn tego stanu rze­czy, ale chciał­bym wska­zać trzy główne prze­szkody dla lep­szego ro­zu­mie­nia za­gad­nień żyw­no­ści i od­ży­wia­nia: źle spro­fi­lo­wane ba­da­nia na­ukowe, nie­zro­zu­mie­nie ich wy­ni­ków oraz dzia­ła­nia prze­my­słu spo­żyw­czego. Dieta jest naj­waż­niej­szym le­kar­stwem, które wszy­scy mamy do dys­po­zy­cji. Mu­simy się pil­nie na­uczyć, jak naj­le­piej z niego ko­rzy­stać.

Na­uka jest skom­pli­ko­wana. Ba­da­nie żyw­no­ści i zdro­wego ży­wie­nia sta­nowi jedną z jej naj­now­szych dzie­dzin, która w więk­szo­ści kra­jów po­ja­wiła się do­piero od lat sie­dem­dzie­sią­tych ze­szłego wieku, w od­po­wie­dzi na roz­wój prze­my­słu spo­żyw­czego i ocze­ki­wa­nie, aby rządy do­ra­dzały w spra­wie za­po­bie­ga­nia nie­do­bo­rom ży­wie­nio­wym. W więk­szo­ści kra­jów ży­wie­nie wciąż nie jest po­strze­gane jako do­mena me­dy­cyny i te dwie dzie­dziny na­uki rzadko na sie­bie za­cho­dzą. Nie­wielu me­dy­ków stu­diuje na­ukę o ży­wie­niu i vice versa, więc do­świad­cze­nie, me­tody, in­for­ma­cje na te­mat prób i błę­dów po­peł­nio­nych pod­czas te­sto­wa­nia far­ma­ceu­ty­ków i w kon­tak­tach z prze­my­słem spo­żyw­czym nie zo­stały w pełni udo­stęp­nione ba­da­czom zaj­mu­ją­cym się od­ży­wia­niem. Mimo że zmaga się z jed­nymi z naj­waż­niej­szych kwe­stii na­szych cza­sów, na­uka o ży­wie­niu jest po­strze­gana jako jedna z naj­mniej efek­tow­nych lub waż­nych jej ga­łęzi. Ści­śle współ­pra­cuję ze spółką ZOE za­trud­nia­jącą zna­ko­mi­tych ana­li­ty­ków, któ­rzy za­czy­nali ka­rierę od rze­komo bar­dziej efek­tow­nych dzie­dzin, ta­kich jak astro­fi­zyka, ma­te­ma­tyka i eko­no­mia, za­nim prze­szli do pracy nad da­nymi na dużą skalę do­ty­czą­cymi żyw­no­ści. Więk­szość eks­per­tów z za­kresu ży­wie­nia, z nie­licz­nymi wy­jąt­kami, po­zo­staje jed­nak osa­mot­niona i czuje się nie­do­ce­niana przez swoje uni­wer­sy­tety i in­sty­tu­cje fi­nan­su­jące, które są w du­żej mie­rze spon­so­ro­wane przez prze­mysł spo­żyw­czy. Za­miast pro­wa­dzić sze­roko za­kro­jone ba­da­nia kli­niczne, któ­rych tak bar­dzo po­trze­bu­jemy, są zmu­szeni po­świę­cać więk­szość czasu na na­ucza­nie lub prze­pro­wa­dza­nie ana­liz krót­ko­ter­mi­no­wych i na małą skalę.

Po­wiedzmy so­bie ja­sno: pro­wa­dze­nie po­waż­nych ba­dań nad żyw­no­ścią jest trudne, a fi­nan­so­wa­nie roz­le­głych, dłu­go­ter­mi­no­wych ba­dań po­rów­naw­czych, ko­niecz­nych do prze­te­sto­wa­nia na lu­dziach pro­duktu lub diety w re­la­cji do in­nych, jest ża­ło­śnie nie­wy­star­cza­jące. Wpro­wa­dze­nie na ry­nek no­wego leku kosz­tuje pra­wie mi­liard do­la­rów, tym­cza­sem oce­nia­jąc żyw­ność lub dietę, wy­da­jemy tylko nie­wielki uła­mek tej kwoty. Stąd więk­szość tego, czego się do­wia­du­jemy o ko­rzy­ściach lub za­gro­że­niach zwią­za­nych z żyw­no­ścią, po­cho­dzi z wąt­pli­wych te­stów pro­bów­ko­wych lub z wą­sko za­kro­jo­nych ba­dań nad gry­zo­niami, u któ­rych sztucz­nie wy­wo­łuje się cho­roby rzadko ma­jące zna­cze­nie dla lu­dzi. Nie­mal każ­dego dnia me­dia po­dają ja­kiś nowy przy­kład. W roku 2019 ty­powa se­ria na­głów­ków do­no­siła, że co­dzienne spo­ży­wa­nie orze­chów wło­skich chroni przed ra­kiem i za­pa­le­niem je­lita gru­bego. W rze­czy­wi­sto­ści w cza­so­pi­śmie na­uko­wym bę­dą­cym źró­dłem tych re­we­la­cji na­pi­sano je­dy­nie, że my­szy, któ­rym po­dano związki che­miczne na­śla­du­jące ludzką cho­robę, po dwóch ty­go­dniach te­ra­pii orze­chami wy­ka­zy­wały nie­znaczną po­prawę pro­fili me­ta­bo­licz­nych[1]. Ar­ty­kuł był nie­duży i uka­zał się w skrom­nym, choć god­nym za­ufa­nia cza­so­pi­śmie po­świę­co­nym za­gad­nie­niom ży­wie­nia, ale spon­so­rzy ba­da­nia – Ca­li­for­nia Wal­nut Com­mis­sion – mu­sieli być za­chwy­ceni dar­mową re­klamą. Ba­da­nia te są pra­wie bez­u­ży­teczne, zwłasz­cza że wiele po­dob­nych eks­pe­ry­men­tów na my­szach prze­pro­wa­dza się sto­sun­kowo ta­nio, tyle że je­śli ich wy­niki z punktu wi­dze­nia spon­so­rów nie oka­zują się „wła­ściwe”, ni­gdy nie są ogła­szane.

Stan ba­dań na­uko­wych jed­nakże po­pra­wił się; i w co­raz więk­szym stop­niu po­le­gamy na sze­roko za­kro­jo­nych ob­ser­wa­cjach, w któ­rych przez wiele lat uczest­ni­czyły dzie­siątki lub setki ty­sięcy osób. Do­star­czają one waż­nych in­for­ma­cji, mimo że zwy­kle opie­rają się na pro­stych, dość za­wod­nych kwe­stio­na­riu­szach. Na­rzę­dzia wy­ko­rzy­sty­wane do gro­ma­dze­nia da­nych do­ty­czą­cych diety by­wają nie­do­pra­co­wane, a osoby z nad­wagą mają skłon­ność do za­ni­ża­nia po­ziomu swo­jego spo­ży­cia, zaś szczu­płe do jego za­wy­ża­nia. Ogól­nie więk­szość lu­dzi de­kla­ruje mniej­sze od fak­tycz­nego spo­ży­cie po­kar­mów po­strze­ga­nych jako nie­zdrowe. Nowe tech­no­lo­gie z apa­ra­tami fo­to­gra­ficz­nymi i apli­ka­cjami w smart­fo­nach szybko to od­wra­cają. Wy­soce kry­tyczne pod­su­mo­wa­nie dzie­dziny ba­dań ży­wie­nia i ob­ser­wa­cje w 2018 roku po­ka­zały wiele nie­do­cią­gnięć, w tym fakt, że po­zy­tywne wy­niki są ru­ty­nowo za­wy­żane. W gi­gan­tycz­nej me­ta­ana­li­zie łą­czą­cej wszyst­kie tego ro­dzaju ba­da­nia (np. jaja, na­biał, ra­fi­no­wane ziarna zbóż, ro­śliny strącz­kowe itp.) wszyst­kie dwa­na­ście ba­da­nych grup żyw­no­ści wią­zało się ze zwięk­szo­nym lub zmniej­szo­nym ry­zy­kiem śmierci[2]. Oczy­wi­ście jest to wy­soce nie­praw­do­po­dobne, ale ta­kie wy­niki do­dat­kowo sprzy­jają nie­re­ali­stycz­nej dy­cho­to­mii, po­dzia­łowi na je­dze­nie do­bre i złe, do któ­rego wszy­scy mamy skłon­no­ści.

Kiedy przyj­rzysz się set­kom lub ty­siącom moż­li­wych związ­ków mię­dzy żyw­no­ścią a cho­ro­bami, na pewno znaj­dziesz po­zorne za­leż­no­ści. Wia­ry­godne ba­da­nia nad żyw­no­ścią są znacz­nie trud­niej­sze niż te, które pro­wa­dzi się nad le­kami, a ramy me­to­do­lo­giczne po­zwa­la­jące oce­nić je ina­czej niż ba­da­nia le­ków zo­stały za­pro­po­no­wane do­piero w 2019 roku[3]. Sto­so­wa­nie su­ro­wych kry­te­riów ba­dań nad le­kami w od­nie­sie­niu do żyw­no­ści do­pro­wa­dziło do pew­nych błęd­nych wnio­sków. W roku 2019 grupa ka­na­dyj­skich na­ukow­ców tra­fiła na czo­łówki me­diów z wia­do­mo­ścią, że jed­nak można jeść mięso. Oka­zało się, że zsu­mo­wali dane, wy­klu­cza­jąc po­łowę do­stęp­nych ba­dań, i otrzy­mali wy­so­kie, nie­ujaw­nione granty od prze­my­słu spo­żyw­czego. Dwa lata wcze­śniej na­pi­sali coś po­dob­nie kon­tro­wer­syj­nego na te­mat nie­szko­dli­wo­ści cu­kru[4]. Na­uka za­nadto upro­ściła za­gad­nie­nie, ja­kim jest od­ży­wia­nie, po­dob­nie jak 20 lat temu stało się z ge­ne­tyką. Wcze­sne ba­da­nia ge­ne­tyczne, w któ­rych bra­łem udział, wy­ka­zały – przy uży­ciu se­tek mar­ke­rów – setki moż­li­wych po­wią­zań mię­dzy du­żymi cią­gami ge­nów a cho­ro­bami. „Od­kry­li­śmy” wiele no­wych ge­nów, na przy­kład zwią­zane z oty­ło­ścią, sta­rze­niem się, oste­opo­rozą czy cu­krzycą. Ba­da­nia te zy­skały duży roz­głos, co dla mo­jej ka­riery na­uko­wej było wspa­niałe, ale w więk­szo­ści oka­zały się bzdu­rami. Nowa tech­no­lo­gia czi­pów ge­no­wych ujaw­niła pełną zło­żo­ność na­szych ge­nów i po­ka­zała, że to, co na­zy­wamy „re­gio­nem ge­nomu”, czę­sto za­wiera od 200 do 1000 kom­plet­nie róż­nych ge­nów, któ­rych wcze­śniej nie by­li­śmy w sta­nie wy­kryć. Tak więc myśl, że można wska­zać po­je­dyn­czy gen dla każ­dej po­wszech­nej cho­roby lub stanu zdro­wia, oka­zała się mi­tem. Nie­które z tych tak zwa­nych od­kryć zo­stały sprze­dane za setki mi­lio­nów do­la­rów, ale były pra­wie bez­u­ży­teczne. Dzi­siej­sze po­dobne mity na te­mat żyw­no­ści, które wy­dają się uza­sad­nione na­ukowo, czę­sto są wy­ni­kiem pry­mi­tyw­nych ba­dań pro­bów­ko­wych. W ich trak­cie ludz­kie lub my­sie ko­mórki są na­mna­żane i w bar­dzo du­żych daw­kach pod­da­wane dzia­ła­niu po­je­dyn­czej sub­stan­cji che­micz­nej za­war­tej w pro­duk­cie żyw­no­ścio­wym bądź uwal­nia­nej, gdy jest on pod­grze­wany lub go­to­wany. Nie­mal każda ba­dana w ten spo­sób sub­stan­cja oka­zała się „nie­bez­pieczna”, to zna­czy przy­naj­mniej w nie­wiel­kim stop­niu ra­ko­twór­cza. Prze­mysł spo­żyw­czy sto­suje tech­nikę od­wrotną, aby w wą­sko za­kro­jo­nych ba­da­niach wy­ka­zać, że jego pro­dukty są bez­pieczne lub ko­rzystne dla zdro­wia. Więk­szość pro­duk­tów spo­żyw­czych za­wiera ty­siące związ­ków che­micz­nych i ni­gdy nie je­ste­śmy wy­sta­wieni na dzia­ła­nie żad­nego z nich w ten sztucz­nie wy­izo­lo­wany spo­sób. Tak więc na­wet je­śli wy­niki tych ba­dań są wia­ry­godne i po­wta­rzalne w in­nych gru­pach (czę­sto nie są), wnio­ski za­wsze po­zo­stają wąt­pliwe.

Pro­blem czę­ściowo wy­nika stąd, że na­uka o żyw­no­ści opiera się na wie­lo­wie­ko­wym nie­po­ro­zu­mie­niu, po­le­ga­ją­cym na po­dziale na­szej żyw­no­ści na za­le­d­wie trzy główne pod­grupy: wę­glo­wo­dany, tłusz­cze i białka. Te trzy grupy uwa­żano za źró­dła ener­gii w po­staci ka­lo­rii, które na­leży spo­ży­wać w od­po­wied­nich pro­por­cjach, aby za­po­biec nie­do­bo­rom (a, jak zo­ba­czymy, ka­lo­rie same w so­bie są wa­dliwą i bez­na­dziej­nie nie­wia­ry­godną miarą cze­go­kol­wiek). Po­dział wszyst­kich po­kar­mów na trzy grupy jest jed­nak ni­czym skla­sy­fi­ko­wa­nie wszyst­kich lu­dzi jako Afry­kań­czy­ków, Eu­ro­pej­czy­ków lub Azja­tów, a na­stęp­nie za­le­ce­nie stan­dar­do­wych te­ra­pii i zna­le­zie­nie róż­nic w sta­nie zdro­wia, sile lub in­te­lek­cie we­dług tych pro­stych ka­te­go­rii. Kon­cep­cja, że mo­żemy roz­dzie­lać na przy­kład wę­glo­wo­dany i białka, jak re­ko­men­duje wielu die­te­ty­ków, le­ka­rzy i wy­tyczne rzą­dowe, z punktu wi­dze­nia na­uki jest non­sen­sem. Wszyst­kie po­karmy są zło­żoną mie­szanką wę­glo­wo­da­nów, tłusz­czów oraz bia­łek. Kiedy sama na­uka jest nie­bez­piecz­nie uprasz­czana i wpro­wa­dza w błąd, jej dal­sze uprasz­cza­nie po­przez za­sady i wy­tyczne tylko zwięk­sza praw­do­po­do­bień­stwo znie­kształ­ce­nia prze­kazu.

Pro­blem nie leży je­dy­nie w na­uce. Rów­nie istotny jest spo­sób, w jaki wy­niki ba­dań są myl­nie in­ter­pre­to­wane i źle ro­zu­miane. Ba­da­nia dają czę­sto setki wy­ni­ków, a nie­cier­pliwi dzien­ni­ka­rze za­wsze pod­chwy­tują in­te­re­su­jące od­kry­cia i wy­ni­ka­jące z nich za­gro­że­nia, przed­sta­wia­jąc je w krzy­kli­wych, na ogół wpro­wa­dza­ją­cych w błąd na­głów­kach. Po­mysł, że można prze­pro­wa­dzić jedno ba­da­nie po­dłużne po­pu­la­cji, które po­każe, że spo­ży­wa­nie dwóch pla­strów boczku dzien­nie zwięk­sza ry­zyko cho­rób serca i śmierci, to jedno. Ale wnio­sko­wa­nie na tej pod­sta­wie, że skróci to twoje ży­cie o de­kadę, jest śmieszne – jest to więk­sze ry­zyko zdro­wotne niż wy­ni­ka­jące z re­gu­lar­nego pa­le­nia. Po­dob­nie nie­które pro­dukty zdro­wej żyw­no­ści są re­kla­mo­wane w okropny spo­sób – mówi się nam, że je­dze­nie co­dzien­nie gar­ści pew­nego ro­dzaju orze­chów lub ja­gód może wy­dłu­żyć ży­cie o 15 lat. Pi­cie dwóch ma­łych kie­lisz­ków wina dzien­nie może zwięk­szyć względne ry­zyko wy­stą­pie­nia okre­ślo­nego raka o, po­wiedzmy, 10 pro­cent (w po­rów­na­niu z osobą nie­pi­jącą), ale oso­bi­ste ry­zyko za­cho­ro­wa­nia na tego raka jest praw­do­po­dob­nie mniej­sze niż w jed­nym przy­padku na dzie­sięć ty­sięcy. Mało kto po­tra­fiłby wy­ja­śnić różne spo­soby przed­sta­wia­nia ta­kich za­gro­żeń.

Pro­blem wy­kra­cza jed­nak da­leko poza fał­szywe na­główki, a ta uprosz­czona lub wpro­wa­dza­jąca w błąd na­uka czę­sto sta­nowi pod­stawę wy­tycz­nych rzą­do­wych. Pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej rządy za­częły mó­wić oby­wa­te­lom, co mają jeść, bo za­soby żyw­no­ści były nie­wiel­kie i wy­ma­gała ona ra­cjo­no­wa­nia, a rząd po­trze­bo­wał ar­mii zdro­wych oby­wa­teli. Oty­łość wy­stę­po­wała wów­czas nie­zwy­kle rzadko, a naj­więk­szym wy­zwa­niem dla zdro­wia pu­blicz­nego było nie­do­ży­wie­nie, więc wła­dza udzie­lała rad, które po­ma­gały uni­kać nie­do­boru wi­ta­min. Szybki suk­ces ta­kiego po­dej­ścia zde­fi­nio­wał ton na na­stępne 60 lat i ugrun­to­wał za­ło­że­nie, że pro­blemy zdro­wotne można roz­wią­zać po­przez zmianę jed­nego klu­czo­wego skład­nika diety, na przy­kład do­da­nie wi­ta­miny C lub zmniej­sze­nie za­war­to­ści tłusz­czu, gdyż ba­da­nia po­pu­la­cyjne wy­ka­zały zwią­zek tych skład­ni­ków z cho­ro­bami. Tłuszcz na dzie­się­cio­le­cia stał się sa­mym złem, zaś lu­dzie byli za­chę­cani do spo­ży­wa­nia więk­szej ilo­ści wę­glo­wo­da­nów i białka, co do­pro­wa­dziło do stwo­rze­nia ni­sko­tłusz­czo­wej, wy­soko prze­two­rzo­nej żyw­no­ści. Gdy hi­po­teza do­ty­cząca tłusz­czu zo­stała osta­tecz­nie za­kwe­stio­no­wana, za­stą­piono go no­wym zło­czyńcą w po­staci cu­kru. Dziś pro­du­ku­jemy wiele prze­two­rzo­nych pro­duk­tów spo­żyw­czych o ni­skiej jego za­war­to­ści. De­mo­ni­zu­jąc jedną żyw­ność, ni­gdy nie py­ta­li­śmy: „Czym ją za­stą­pimy?”. Ope­ru­jąc pro­cen­tami, za­po­mnie­li­śmy o zdro­wych gru­pach żyw­no­ści. Po­wie­dziano nam, że­by­śmy czę­ściej je­dli, a więc je­dli­śmy wię­cej ku­szą­cych prze­ką­sek i jesz­cze wię­cej wy­soko prze­two­rzo­nej, ni­sko­tłusz­czo­wej żyw­no­ści, którą kar­mi­li­śmy na­sze dzieci. W re­zul­ta­cie ty­li­śmy i cho­ro­wa­li­śmy.

In­nym pro­ble­mem jest oce­nia­nie żyw­no­ści we­dług któ­re­go­kol­wiek z jej po­je­dyn­czych skład­ni­ków. Fruk­toza jest po­wszech­nym cu­krem wy­stę­pu­ją­cym w wielu owo­cach i tylko jedną z po­nad 600 sub­stan­cji che­micz­nych za­war­tych w ba­na­nach, któ­rych po­dobno po­win­ni­śmy uni­kać ze względu na wy­soką za­war­tość fruk­tozy. Inną sub­stan­cją che­miczną oczer­nianą obec­nie przez nie­któ­rych jest lek­tyna – białko obecne w nie­go­to­wa­nej fa­soli, które w więk­szych ilo­ściach jest groźne dla zdro­wia. Igno­rują oni jed­nak fakt, że ro­śliny z naj­więk­szą ilo­ścią lek­tyn, ta­kie jak fa­sola, so­cze­wica i orze­chy, za­wie­rają ty­siące in­nych zdro­wych sub­stan­cji che­micz­nych klu­czo­wych dla naj­lep­szych na świe­cie diet. Ro­śliny oka­zują się o wiele bar­dziej zło­żone, niż so­bie wy­obra­ża­li­śmy, a wiele sub­stan­cji che­micz­nych zwa­nych po­li­fe­no­lami (daw­niej na­zy­wano je prze­ciw­u­tle­nia­czami) ma dzia­ła­nie ochronne i, jak dziś wiemy, od­grywa klu­czową rolę w walce z ra­kiem i in­nymi cho­ro­bami. Zna­cze­nie po­li­fe­noli długo było po­mi­jane, po­nie­waż nie dzia­łają one na nasz or­ga­nizm bez­po­śred­nio. W rze­czy­wi­sto­ści w ogóle nie je­ste­śmy w sta­nie z nich ko­rzy­stać bez po­mocy. Ta zaś po­cho­dzi od do­piero nie­dawno od­kry­tego or­ganu, ja­kim jest mi­kro­biom je­li­towy.

Ba­da­nia nad mi­kro­bio­mem wy­ka­zały, jak uprosz­czony był nasz po­gląd na żyw­ność od tylu dzie­się­cio­leci. Nie jest to or­gan w kon­wen­cjo­nal­nym ro­zu­mie­niu, ale zbio­ro­wi­sko ma­leń­kich or­ga­ni­zmów, które ra­zem ważą tyle, co nasz mózg, czyli około 2 ki­lo­gra­mów. Mi­kro­biom składa się z me­na­że­rii do 100 bi­lio­nów bak­te­rii, grzy­bów, pa­so­ży­tów i 500 bi­lio­nów mi­ni­wi­ru­sów, któ­rych liczba prze­kra­cza liczbę ko­mó­rek w na­szym ciele. Zde­cy­do­wana więk­szość tych mi­kro­bów żyje w je­li­cie gru­bym, obok więk­szo­ści ko­mó­rek od­por­no­ścio­wych. Każdy jest w sta­nie wy­pro­du­ko­wać setki sub­stan­cji che­micz­nych, które dzia­łają jak mi­ni­fa­bryki re­gu­lu­jące nasz układ od­por­no­ściowy, do­star­cza­jąc wiele naj­waż­niej­szych me­ta­bo­li­tów i wi­ta­min do krwio­biegu, w tym neu­ro­prze­kaź­ni­ków, mo­gą­cych wpły­wać na nasz na­strój, a na­wet ape­tyt. W prze­ci­wień­stwie do in­nych czę­ści ciała, miks drob­no­ustro­jów je­li­to­wych, ich ge­nów i wy­twa­rza­nych przez nie sub­stan­cji che­micz­nych jest uni­kalny dla każ­dego z nas i inny u każ­dego czło­wieka, na­wet u iden­tycz­nych ge­ne­tycz­nie bliź­niąt. Dzięki temu no­wemu do­dat­ko­wemu or­ga­nowi do­wie­dzie­li­śmy się, że ty­siące sub­stan­cji che­micz­nych w żyw­no­ści wcho­dzi w in­te­rak­cje z ty­sią­cami róż­nego ro­dzaju drob­no­ustro­jów, wy­twa­rza­jąc po­nad 50 ty­sięcy sub­stan­cji che­micz­nych, które wpły­wają na więk­szość ele­men­tów na­szego ciała. Je­dze­nie, które spo­ży­wamy, jest tak samo ko­rzystne dla na­szych drob­no­ustro­jów je­li­to­wych, jak i dla nas. Tak więc spo­sób, w jaki wpływa ono na na­sze ciało, może się znacz­nie róż­nić w za­leż­no­ści od osoby. Jak do­tąd jest zde­cy­do­wa­nie za mało eks­per­tów w dzie­dzi­nie mi­kro­biomu, w tym le­ka­rzy, spe­cja­li­stów do spraw ży­wie­nia czy die­te­ty­ków. Sta­no­wiąc po­łą­cze­nie ge­ne­tyki, mi­kro­bio­lo­gii, in­for­ma­tyki i bio­che­mii, spe­cja­li­za­cja w dzie­dzi­nie mi­kro­biomu jest po­strze­gana jako znie­chę­ca­jąca, ry­zy­kowna, sa­motna i po­zba­wiona wspar­cia droga ka­riery dla die­te­ty­ków. Nie­stety lu­dzie, któ­rzy udzie­lają nam po­rad ży­wie­nio­wych, rów­nież są nie­sko­rzy do na­dą­ża­nia za nową na­uką, ma­jąc na­dzieję, że okaże się ko­lejną prze­mi­ja­jącą modą.

Za­ło­że­nie, że wszy­scy je­ste­śmy iden­tycz­nymi ma­szy­nami i wszy­scy re­agu­jemy na żyw­ność w ten sam spo­sób, jest naj­bar­dziej roz­po­wszech­nio­nym i nie­bez­piecz­nym mi­tem o je­dze­niu. Jest pod­stawą wszel­kich tzw. po­rad die­te­tycz­nych. I nie cho­dzi tylko o na­sze różne po­pu­la­cje mi­kro­bów. Jak wy­ja­śniam w roz­dziale 1, lu­dzie mogą róż­nić się dzie­się­cio­krot­nie pod wzglę­dem po­ziomu cu­kru we krwi w re­ak­cji na iden­tyczne po­karmy. Każdy re­aguje ina­czej na te same po­karmy, więc kon­cep­cja, że wszy­scy mo­żemy prze­strze­gać tych sa­mych za­sad i li­mi­tów ka­lo­rii, nie ma już sensu. Prze­cież nie czu­li­by­śmy się kom­for­towo w stan­dar­do­wym fo­telu sa­mo­cho­do­wym bez jego do­sto­so­wa­nia, bo zo­stał on za­pro­jek­to­wany dla prze­cięt­nej osoby. A skoro już o tym mowa, okre­śla­nie na­szych po­trzeb ży­wie­nio­wych, ta­kich jak dzienna liczba spo­ży­wa­nych ka­lo­rii we­dług płci, rów­nież jest nie­mą­dre. Ce­lową po­li­tyką prze­my­słu spo­żyw­czego było igno­ro­wa­nie lub ba­ga­te­li­zo­wa­nie na­szego in­dy­wi­du­al­nego me­ta­bo­li­zmu, re­ak­cji na po­karm i uni­kal­nych drob­no­ustro­jów, czę­ściowo dla­tego, że mar­ke­ting działa le­piej z prost­szym prze­ka­zem. Waż­niej­sze było jed­nak to, że pro­du­cenci chcieli uni­kać do­kład­nych ba­dań lub do­dat­ko­wych te­stów bez­pie­czeń­stwa do­da­nych do żyw­no­ści skład­ni­ków dla drob­no­ustro­jów je­li­to­wych.

To pro­wa­dzi nas do naj­więk­szego ze wszyst­kich źró­dła nie­bez­piecz­nie nie­ści­słych in­for­ma­cji na te­mat żyw­no­ści: do prze­my­słu spo­żyw­czego. Moje ba­da­nia na­ukowe otwo­rzyły mi oczy na jego zdu­mie­wa­jący i szko­dliwy wpływ. Do nie­dawna nie mia­łem po­ję­cia o ogrom­nej skali, nie­ogra­ni­czo­nych środ­kach fi­nan­so­wych i wła­dzy garstki firm nad nami wszyst­kimi, a jedną z mo­ich na­dziei zwią­za­nych z tą książką jest uświa­do­mie­nie tej sy­tu­acji więk­szej licz­bie osób. Cho­ciaż mu­simy do­ce­nić te firmy za to, że po­tra­fią wy­ży­wić ro­snącą po­pu­la­cję i pro­du­ko­wać co­raz wię­cej od­mian ta­niej, lu­bia­nej przez lu­dzi żyw­no­ści, która psuje się po­woli i ma długi okres przy­dat­no­ści do spo­ży­cia, szybko stały się one zbyt po­tężne. Firmy ta­kie, jak: Ne­stlé, Coca-Cola, Pep­siCo, Kraft, Mars, Uni­le­ver, mają przy­chody wyż­sze niż po­łowa kra­jów na świe­cie; dzie­sięć naj­więk­szych firm spo­żyw­czych kon­tro­luje 80 pro­cent pro­duk­tów ku­po­wa­nych w skle­pach na ca­łym świe­cie. Każda z nich wy­ge­ne­ro­wała śred­nio po­nad 40 mi­liar­dów do­la­rów rocz­nych przy­cho­dów w 2017 roku[5], zaś w 2018 łącz­nie za­ro­biły po­nad 100 mi­liar­dów do­la­rów. Te glo­balne kon­glo­me­raty roz­wi­nęły się w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych ze­szłego wieku dzięki roz­wo­jowi su­per­mar­ke­tów i prze­two­rzo­nej żyw­no­ści o dłu­gim okre­sie przy­dat­no­ści do spo­ży­cia, a także swo­jej zdol­no­ści do wy­sy­ła­nia ko­mu­ni­ka­tów mar­ke­tin­go­wych do na­szych do­mów, zwłasz­cza za po­śred­nic­twem re­klam te­le­wi­zyj­nych. W la­tach osiem­dzie­sią­tych wzbo­ga­ca­nie prze­two­rzo­nej żyw­no­ści w wi­ta­miny na­dal ro­sło, a pro­dukty o ob­ni­żo­nej za­war­to­ści tłusz­czu, cu­kru i soli zni­kały z pó­łek. Prze­mysł spo­żyw­czy był za­chwy­cony, że może wpły­wać na eks­per­tów do spraw ży­wie­nia, a na­stęp­nie ko­rzy­sta­jąc z ich rad, pro­du­ko­wać ni­sko­tłusz­czowe, ni­sko­cho­le­ste­ro­lowe, ni­sko­cu­krowe, ni­sko­so­dowe i wy­so­ko­biał­kowe wer­sje śmie­cio­wej żyw­no­ści. Można je wy­twa­rzać ta­niej niż ory­gi­nalne pro­dukty na­tu­ralne, z co­raz wyż­szymi mar­żami, dłuż­szym okre­sem przy­dat­no­ści do spo­ży­cia i na co­raz szer­szym świa­to­wym rynku.

Do­dat­kową ko­rzy­ścią było to, że da­wało się te­raz sprze­da­wać pra­wie każdą wy­soko prze­two­rzoną nie­zdrową żyw­ność jako zdrową al­ter­na­tywę, do­da­jąc ja­skrawą ety­kietę z na­pi­sem „ni­sko­tłusz­czowy” lub „z do­dat­kiem wi­ta­min”, wraz z masą stwier­dzeń o ko­rzy­ściach dla zdro­wia, ja­kie nie­sie. Wy­star­czy spoj­rzeć, jak sprytny mar­ke­ting spra­wił, że sztucz­nie bar­wione płatki śnia­da­niowe, które skła­dają się głów­nie z cu­kru lub za­wie­rają ka­wałki pianki lub cze­ko­lady, mogą być (i na­dal są) po­strze­gane nie jako sło­dy­cze, ale zdrowy po­si­łek dla dzieci. Jo­gurt to zdrowa żyw­ność, jedna z naj­bo­gat­szych w żywe kul­tury bak­te­rii. W więk­szo­ści kra­jów trudno jed­nak zna­leźć taki, który nie byłby wy­soko prze­two­rzony lub nie za­wie­rał ni­sko­tłusz­czo­wego syn­te­tycz­nego za­mien­nika, do­dat­ko­wego cu­kru, uda­ją­cego owoce za­gęsz­czo­nego soku lub sztucz­nych aro­ma­tów. Wszyst­kie będą miały na ety­kie­cie ja­kieś twier­dze­nia o ich wa­lo­rach zdro­wot­nych. Ba­to­niki pełne cu­kru są te­raz ozna­czane jako zdrowe tylko dla­tego, że za­wie­rają nie­wiel­kie ilo­ści błon­nika, białka lub ja­kiejś wi­ta­miny, któ­rej nie po­trze­bu­jesz. Go­towe da­nia do ku­chenki mi­kro­fa­lo­wej za­wie­ra­jące po­nad 20 skład­ni­ków są te­raz opa­try­wane wpro­wa­dza­ją­cymi w błąd na­klej­kami, które in­for­mują o ich ni­skiej ka­lo­rycz­no­ści lub ni­skiej za­war­to­ści soli. Wy­wo­łu­jące cu­krzycę kok­tajle i soki mają po­ma­gać w sto­so­wa­niu za­sady je­dze­nia „pięć razy dzien­nie”.

Naj­wy­raź­niej firmy, które do­mi­nują w branży spo­żyw­czej, ra­dzą so­bie tak do­brze, że chcą utrzy­mać do­tych­cza­sowy stan rze­czy i chęt­nie za to płacą. Pod­czas gdy gi­gan­tyczne kon­cerny pro­du­ku­jące żyw­ność i na­poje łą­czą się i ro­sną w siłę, wielu lu­dzi po­kłada za­ufa­nie w mniej­szych lo­kal­nych fir­mach, dzia­ła­ją­cych bar­dziej etycz­nie, i robi mniej za­ku­pów w wiel­kich sie­ciach de­ta­licz­nych. Po­nie­waż jed­nak mię­dzy­na­ro­dowe kon­cerny w za­trwa­ża­ją­cym tem­pie wy­ku­pują mniej­sze pod­mioty wy­twa­rza­jące żyw­ność eko­lo­giczną i etyczną (ta­kie jak Whole Fo­ods firmy Ama­zon), co­raz trud­niej się zo­rien­to­wać, kto jest do­bry, kto zły i komu ufać. Obecne wy­tyczne oparte na ogól­nych pro­por­cjach ży­wie­nio­wych do­sko­nale im służą, gdyż po­zwa­lają na dużą ela­stycz­ność i od­wra­cają uwagę od sta­łego wzro­stu ilo­ści wy­soko prze­two­rzo­nej żyw­no­ści na rynku. Prze­mysł spo­żyw­czy wy­daje setki mi­lio­nów do­la­rów na lob­bing po­li­tyczny, aby za­pew­nić ochronę swo­ich in­te­re­sów. W 2009 roku naj­więk­sze firmy ujaw­niły, że w sa­mych Sta­nach Zjed­no­czo­nych za­pła­ciły lob­by­stom po­nad 57 mi­lio­nów do­la­rów[6]. Pie­nią­dze te po­zwa­lają wpły­wać na urzęd­ni­ków re­sortu służby zdro­wia, któ­rzy czę­sto za­sia­dają w ko­mi­sjach eks­per­tów ds. wy­tycz­nych, i pra­wie za­wsze mają prze­ło­że­nie na po­li­ty­ków ob­ja­śnia­ją­cych te ra­porty opi­nii pu­blicz­nej. Firmy pro­du­ku­jące żyw­ność od­dzia­łują na wspo­mniane ko­mi­sje na różne sub­telne spo­soby. Więk­szość na­ukow­ców opra­co­wu­ją­cych wy­tyczne jest opła­cana za po­śred­nic­twem in­dy­wi­du­al­nego do­radz­twa lub otrzy­muje granty ba­daw­cze od kon­cer­nów spo­żyw­czych. To nie­ko­niecz­nie ozna­cza, że są oni stron­ni­czy, ale być może po­zwala ła­twiej nimi ma­ni­pu­lo­wać.

Co ważne, firmy spo­żyw­cze usta­lają rów­nież pro­gramy ba­dań. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych prze­mysł spo­żyw­czy za­pew­nia 70 pro­cent fun­du­szy na ba­da­nia nad żyw­no­ścią, po­dob­nie jest w in­nych kra­jach. Firmy pro­mu­jące sło­dy­cze lub żyw­ność o ni­skiej za­war­to­ści tłusz­czu gwa­ran­tują hojne granty na­ukow­com, aby mo­gli sku­pić się na ob­sza­rach wy­god­nych dla branży, ta­kich jak za­lety ni­sko­ka­lo­rycz­nej żyw­no­ści, ba­da­jąc do­kład­nie, jak szko­dliwe są tłusz­cze na­sy­cone lub jak brak ru­chu (a nie zła dieta) od­po­wiada za epi­de­mię oty­ło­ści. Ten sprytny plan przez de­kady od­cią­gał śro­do­wi­sko od roz­wią­zy­wa­nia praw­dzi­wego pro­blemu, który sta­nowi wy­soko prze­two­rzona żyw­ność z dużą za­war­to­ścią do­dat­ków, co ozna­cza, że ni­skiej ja­ko­ści, szko­dliwe dla zdro­wia pro­dukty, ta­kie jak prze­two­rzone mięso, są na­dal spo­ży­wane w ogrom­nych ilo­ściach. W ten sam spo­sób prze­mysł ty­to­niowy w la­tach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych ze­szłego wieku zdo­łał od­wró­cić na­szą uwagę od praw­dzi­wej na­uki. Ta sku­teczna tak­tyka ozna­czała, że pierw­sze po­rządne kli­niczne ba­da­nia po­rów­naw­cze śmie­cio­wego je­dze­nia i żyw­no­ści nie­prze­two­rzo­nej zo­stały prze­pro­wa­dzone do­piero w 2019 roku[7].

Inną sztuczką, którą prze­mysł spo­żyw­czy za­po­ży­czył od firm far­ma­ceu­tycz­nych, jest uwo­dze­nie naj­waż­niej­szych spe­cja­li­stów w dzie­dzi­nie ży­wie­nia za po­mocą pre­zen­tów, kon­fe­ren­cji i wy­se­lek­cjo­no­wa­nych in­for­ma­cji, a także fi­nan­so­wa­nia ich za­wo­do­wych or­ga­ni­za­cji. Po­dob­nie jak duże firmy far­ma­ceu­tyczne, prze­mysł pro­pa­go­wał dez­in­for­ma­cję przez nie­wiel­kie, nie­jed­no­znaczne ba­da­nia do­ty­czące aspek­tów bez­pie­czeń­stwa pro­duk­tów, ta­kich jak na przy­kład sztuczne sło­dziki. Firmy spo­żyw­cze płacą rów­nież in­flu­en­ce­rom, aby ci kwe­stio­no­wali więk­sze, bar­dziej mia­ro­dajne ba­da­nia, które szko­dzą ich in­te­re­som, oraz wy­ko­rzy­stują kor­po­ra­cyj­nych praw­ni­ków i ogromne bu­dżety re­kla­mowe do ka­ra­nia wszel­kich prze­ciw­ni­ków. Trudno być ak­tyw­nym pra­cow­ni­kiem na­uko­wym w dzie­dzi­nie ży­wie­nia pro­wa­dzą­cym kosz­towne ba­da­nia kli­niczne i nie spo­ty­kać lu­dzi, któ­rzy chcą ci po­móc lub na cie­bie wpły­nąć. Nie je­stem pu­ry­stą: po­nad 10 lat temu przy­ją­łem pie­nią­dze od firm far­ma­ceu­tycz­nych na prze­pro­wa­dze­nie do­świad­czeń, a także od firmy Da­none na na­sze ba­da­nia nad jo­gur­tem i zdro­wiem je­lit, po­nie­waż bez tego fi­nan­so­wa­nia nie mo­głyby się od­być. Sam za­tem też nie je­stem wolny od po­ten­cjal­nej stron­ni­czo­ści. Być może to zbieg oko­licz­no­ści, ale trzy ty­go­dnie po opu­bli­ko­wa­niu na ła­mach „BMJ” kry­tycz­nego ar­ty­kułu na te­mat śnia­dań[8] nie­for­mal­nie skon­tak­to­wała się ze mną firma Kel­logg’s, aby spraw­dzić, czy nie chciał­bym zo­stać kon­sul­tan­tem w jej pro­gra­mie ba­dań je­lit (od­mó­wi­łem). Na­ukowcy tacy jak ja mogą czuć się jak Da­wid przy Go­lia­cie, ja­kim jest prze­mysł spo­żyw­czy z jego mi­liar­dami do­la­rów prze­zna­cza­nymi na ba­da­nia.

Na po­czątku XXI wieku pewne osoby za­częły jed­nak kwe­stio­no­wać or­to­dok­syjny po­gląd, że tłusz­cze na­sy­cone w die­cie to nasz główny pro­blem. W tam­tym cza­sie owi kry­tycy byli po­wszech­nie uzna­wani za fa­na­ty­ków (cza­sami nimi byli) z wła­snymi pro­gra­mami dzia­ła­nia, jako że sprze­da­wali plany diet, ar­ty­kuły lub książki. Ale w in­nych dzie­dzi­nach na­ukowcy i urzęd­nicy przy­znają się do błę­dów. Przy­kła­dem niech bę­dzie sy­tu­acja, gdy około 2000 roku po­wie­dziano nam, że z da­nych wy­nika, iż po­jazdy za­si­lane ole­jem na­pę­do­wym są lep­sze dla śro­do­wi­ska. W 2018 roku rządy wy­co­fały to za­le­ce­nie i ogło­siły, że po­win­ni­śmy przejść na sa­mo­chody ben­zy­nowe lub elek­tryczne. Otwar­cie przy­znały, że po­peł­niono błędy, i oka­zało się, że nie­miecki prze­mysł sa­mo­cho­dowy i jego lob­by­ści dez­in­for­mo­wali de­cy­den­tów i klien­tów.

W prze­my­śle spo­żyw­czym sy­tu­acja była inna. Firmy nie były go­towe przy­znać, że po­peł­niono błędy ani że ko­nieczne są zmiany. Po­nadto uznały, że zu­peł­nie nor­malne jest an­ga­żo­wa­nie się prze­my­słu spo­żyw­czego i in­nych za­in­te­re­so­wa­nych stron po pierw­sze w dys­ku­sje na­ukowe, a po dru­gie w prze­kła­da­nie wnio­sków z nich na kon­kretne ko­mu­ni­katy dla spo­łe­czeń­stwa. Ten pro­ces mógł za­jąć lata. Im dłu­żej trwały zmiany, tym więk­szy po­wsta­wał za­męt: po­ja­wiło się wię­cej py­tań zwią­za­nych z na­uką, a nie­które pro­dukty spo­żyw­cze czę­ściej uzna­wano za po­ten­cjal­nie szko­dliwe. Tym­cza­sem żyw­ność wy­soko prze­two­rzona znaj­do­wała się na ce­low­niku znacz­nie rza­dziej, co dla prze­my­słu było ko­rzystne.

Wszystko za­czyna iść jed­nak w do­brą stronę. Cho­ciaż osią tej książki są nie­które z naj­moc­niej za­ko­rze­nio­nych i nie­bez­piecz­nych mi­tów na te­mat je­dze­nia, mamy po­wód do na­dziei. Na kon­fe­ren­cji na te­mat ży­wie­nia w Zu­ry­chu w czerwcu 2018 roku by­łem świad­kiem prze­łomu. Spo­tka­nie na­ukowe zor­ga­ni­zo­wane przez „Bri­tish Me­di­cal Jo­ur­nal” i mię­dzy­na­ro­dową firmę ofe­ru­jącą ubez­pie­cze­nia na ży­cie zgro­ma­dziło eks­per­tów do spraw ży­wie­nia z ca­łego świata. Od­nio­słem wtedy wra­że­nie, że przed­sta­wi­ciele wielu róż­nych dzie­dzin ochrony zdro­wia otwar­cie kon­te­stują die­te­tyczne do­gmaty. Le­ka­rze ogólni mieli pa­cjen­tów z cu­krzycą typu 2, któ­rzy kon­tro­lo­wali swoją cho­robę bez le­ków, sto­su­jąc dietę ni­sko­wę­glo­wo­da­nową i wy­so­ko­tłusz­czową z po­cząt­ko­wym ogra­ni­cze­niem ka­lo­rii. Było to po­parte ba­da­niami lo­so­wymi i stało w cał­ko­wi­tej sprzecz­no­ści z urzę­do­wymi za­chę­tami, by w pierw­szej ko­lej­no­ści pro­mo­wać leki, oraz wy­tycz­nymi, które cho­rym na cu­krzycę za­le­cają przede wszyst­kim uni­ka­nie tłusz­czu. Kli­ni­cy­ści zgo­dzili się, że wiele fun­da­men­tów na­szej fi­lo­zo­fii zdro­wego od­ży­wia­nia opiera się na błęd­nych ba­da­niach prze­pro­wa­dzo­nych wiele dzie­sią­tek lat temu. Oka­zało się na przy­kład, że „spraw­dzone” me­tody le­cze­nia, ta­kie jak ogra­ni­cze­nie soli u pa­cjen­tów z cu­krzycą, w rze­czy­wi­sto­ści zwięk­szają ry­zyko zgonu. Uznani epi­de­mio­lo­dzy omó­wili rów­nież sze­roko za­kro­jone ba­da­nia ob­ser­wa­cyjne po­pu­la­cji z kra­jów roz­wi­ja­ją­cych się, które wy­ka­zały, że dieta bo­gata w tłusz­cze na­sy­cone fak­tycz­nie chroni lu­dzi przed cho­ro­bami serca i cu­krzycą, a nie od­wrot­nie. Z ob­szer­nych, dłu­go­ter­mi­no­wych ba­dań na­uko­wych wy­nika, że diety ni­sko­tłusz­czowe dzia­łają go­rzej od diet śród­ziem­no­mor­skich o wy­so­kiej za­war­to­ści tłusz­czu, co po­ka­zuje, że za­war­tość ta­le­rza jest waż­niej­sza niż ilość zje­dzo­nego tłusz­czu.

Na wspo­mnia­nym spo­tka­niu w Zu­ry­chu przed­sta­wi­łem wcze­sne dane na te­mat ogrom­nych in­dy­wi­du­al­nych róż­nic mię­dzy ludźmi w tym, jak ich ciała re­agują na je­dze­nie. Z tego wła­śnie po­wodu szcze­gó­łowe kra­jowe wy­tyczne do sto­so­wa­nia przez wszyst­kich są nie­lo­giczne i błędne. Eks­perci w dzie­dzi­nie ży­wie­nia z czo­ło­wych świa­to­wych uni­wer­sy­te­tów, ta­kich jak Ha­rvard i Tu­fts w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, któ­rzy w du­żej mie­rze stwo­rzyli pier­wotne wy­tyczne, te­raz przy­zna­wali, że po­trzebne są zmiany. Grona spe­cja­li­stów w in­nych kra­jach, w tym w Wiel­kiej Bry­ta­nii, mogą być bar­dziej za­cho­waw­cze. Nie­mniej na­wet oporni urzęd­nicy, ko­mi­tety i lob­by­ści prze­my­słu spo­żyw­czego nie będą w sta­nie po­wstrzy­mać tej fali, po­nie­waż co­raz więk­sza liczba ce­nio­nych eks­per­tów wzywa te­raz do zmian[9]. Po raz pierw­szy na­ukowcy tacy jak ja mogą otwar­cie kwe­stio­no­wać nie­które mity do­ty­czące ży­wie­nia uzna­wane w ciągu ostat­nich kilku de­kad, nie na­ra­ża­jąc się na kpiny, szka­lo­wa­nie lub igno­ro­wa­nie. Do­tych­czas roz­pra­szały nas dys­ku­sje, czy okre­ślone prze­ko­na­nia na te­mat ma­kro­ele­men­tów lub po­szcze­gól­nych pro­duk­tów spo­żyw­czych są praw­dziwe, czy nie, albo czy ist­nieje jesz­cze inna prawda. Te­raz, je­śli chcemy, mo­żemy otwo­rzyć oczy i zo­ba­czyć szer­szy ob­raz.

Je­stem na­ukow­cem i le­ka­rzem, jed­nak w ciągu ostat­niej de­kady by­łem za­szo­ko­wany tym, co od­kry­łem i wciąż od­kry­wam. Zre­wi­do­wa­łem swoje po­glądy na więk­szość aspek­tów ży­wie­nia i zdro­wia, które przy­swo­iłem w tra­dy­cyjny spo­sób. Moja książka, The Diet Myth, jest po­świę­cona mi­tom na te­mat kon­kret­nych diet i za­zna­ja­mia z za­gad­nie­niem mi­kro­biomu. Moje ba­da­nia zmu­siły mnie te­raz do szer­szego i głęb­szego spoj­rze­nia na całą te­ma­tykę żyw­no­ści. Ta książka zro­dziła się z pil­nej po­trzeby prze­my­śle­nia na nowo spo­sobu, w jaki jemy, za­da­wa­nia lep­szych py­tań i wy­ma­ga­nia wyż­szych stan­dar­dów w na­uce i in­for­ma­cji. Jak się prze­ko­namy, ba­da­nia nad ży­wie­niem są obec­nie jedną z naj­szyb­ciej roz­wi­ja­ją­cych się dzie­dzin na­uki, a ni­niej­sza książka czer­pie rów­nież z naj­now­szych osią­gnięć na­uko­wych, w tym pio­nier­skich prac mo­jego fan­ta­stycz­nego ze­społu z King’s Col­lege Lon­don i współ­pra­cow­ni­ków z ca­łego świata. Po­nie­waż wy­bór żyw­no­ści jest nie­za­prze­czal­nie zwią­zany z na­szym śro­do­wi­skiem, jest to ważne już nie tylko dla na­szego do­bra, ale także dla do­bra na­szej pla­nety i przy­szłych po­ko­leń. Na­uka o żyw­no­ści po­zo­staje w tyle za in­nymi dys­cy­pli­nami, ale w tym klu­czo­wym mo­men­cie na­szej hi­sto­rii może się oka­zać naj­waż­niej­sza. W ciągu ostat­niego dzie­się­cio­le­cia zmie­ni­łem zda­nie na te­mat więk­szo­ści za­gad­nień opi­sa­nych w tej książce, w tym: die­te­tycz­nych na­po­jów, we­ga­ni­zmu, je­dze­nia ryb, ko­fe­iny, su­ple­men­tów wi­ta­mi­no­wych, po­rad do­ty­czą­cych ciąży, żyw­no­ści eko­lo­gicz­nej oraz wpływu na śro­do­wi­sko. Być może ty też je zmie­nisz. Wszy­scy co­dzien­nie sta­jemy przed nie­koń­czą­cymi się, zło­żo­nymi wy­bo­rami ży­wie­nio­wymi i mamy przed sobą per­spek­tywę prze­peł­nio­nej i prze­grza­nej pla­nety, na któ­rej po­łowa po­pu­la­cji jest otyła. Nie ma pro­stych czarno-bia­łych od­po­wie­dzi. Uświa­do­mie­nie so­bie, w czym i jak zo­sta­li­śmy oszu­kani, po­winno po­móc nam wró­cić na wła­ściwą drogę. Dla­tego wszy­scy mu­simy szybko do­wie­dzieć się wię­cej o żyw­no­ści, którą co­dzien­nie spo­ży­wamy, oraz o na­uce, która za tym stoi[10], aby­śmy nie da­wali się wpro­wa­dzać w błąd i mo­gli do­ko­ny­wać bar­dziej świa­do­mych in­dy­wi­du­al­nych wy­bo­rów.

1

SPRAWA IN­DY­WI­DU­ALNA

Mit: Wy­tyczne ży­wie­niowe i plany die­te­tyczne do­ty­czą wszyst­kich

My, lu­dzie, je­ste­śmy skom­pli­ko­wani: na na­sze zdro­wie wpływa wiele czyn­ni­ków. Są rze­czy, któ­rych nie mo­żemy zmie­nić, jak wiek czy pre­dys­po­zy­cje ge­ne­tyczne, oraz ta­kie, które zmie­nić mo­żemy, na przy­kład wy­bór je­dze­nia i na­po­jów. Są też bi­liony bak­te­rii ży­ją­cych w na­szych je­li­tach – zbior­czo okre­śla­nych jako mi­kro­biom – ma­ją­cych zna­czący wpływ na zdro­wie i tra­wie­nie. Żyw­ność, którą spo­ży­wamy, to mie­szanka wielu skład­ni­ków od­żyw­czych, te zaś w różny spo­sób wpły­wają na or­ga­nizm i mi­kro­biom, więc wy­ja­śnie­nie związku mię­dzy dietą, me­ta­bo­li­zmem a zdro­wiem nie jest sprawą pro­stą.

Przy­wy­kli­śmy do słu­cha­nia ar­bi­tral­nych rad i wy­tycz­nych do­ty­czą­cych od­ży­wia­nia oraz zdro­wia i do­brego sa­mo­po­czu­cia. Wy­tyczne te mają wpływ nie tylko na ogół spo­łe­czeń­stwa, ale rów­nież na opiekę zdro­wotną świad­czoną nam przez le­ka­rzy i in­nych pra­cow­ni­ków służby zdro­wia. Czy te same po­rady zdro­wotne na­prawdę mogą mieć za­sto­so­wa­nie w przy­padku po­pu­la­cji mi­lio­nów lu­dzi z róż­nymi sty­lami ży­cia i uni­kalną fi­zjo­lo­gią? Czy po­dej­ście „je­den roz­miar dla wszyst­kich” jest od­po­wied­nią pod­stawą po­li­tyki zdro­wot­nej? W wy­niku ewo­lu­cji sta­li­śmy się wszyst­ko­żer­cami i na ca­łym świe­cie – od Inu­itów, przez afry­kań­skich łow­ców-zbie­ra­czy, po po­nad mi­liard azja­tyc­kich we­ge­ta­rian – spo­ży­wamy ogromną roz­ma­itość pro­duk­tów, aby za­cho­wać zdro­wie. Czy w na­szym kul­tu­rowo i et­nicz­nie co­raz bar­dziej zróż­ni­co­wa­nym świe­cie można po­wie­dzieć, że jedna kon­kretna dieta jest od­po­wied­nia dla wszyst­kich lu­dzi?

W wy­tycz­nych De­par­ta­mentu Rol­nic­twa Sta­nów Zjed­no­czo­nych z lat 2015–2020, które sta­no­wią pod­stawę za­le­ceń ży­wie­nio­wych w wielu in­nych kra­jach, zna­la­zła się gra­fika ilu­stru­jąca ide­alne pro­por­cje zdro­wej diety. Jest to 39 pro­cent owo­ców i wa­rzyw, 37 pro­cent zbóż (pie­czywo, ryż, ma­ka­ron, ziem­niaki itp.), 12 pro­cent białka z fa­soli, ro­ślin strącz­ko­wych, ja­jek, mięsa i ryb, 8 pro­cent na­biału i mleka oraz 4 pro­cent po­traw tłu­stych i słod­kich. Po­wie­dziano nam rów­nież, że po­win­ni­śmy spo­ży­wać pięć por­cji owo­ców i wa­rzyw dzien­nie, w tym jedną szklankę soku lub kok­tajlu owo­co­wego, oraz dwa razy w ty­go­dniu ryby. Po­nadto dzienna dawka ka­lo­rii to 2000 dla ko­biet i 2500 dla męż­czyzn. W Wiel­kiej Bry­ta­nii za­le­ce­nia są po­dobne, z do­dat­ko­wymi wska­zów­kami, ta­kimi jak: ni­gdy nie po­mi­jaj śnia­da­nia i pij osiem szkla­nek wody lub in­nych pły­nów dzien­nie[1]. Wy­tyczne za­le­cają spo­ży­wa­nie ma­łych, czę­stych po­sił­ków oraz uni­ka­nie du­żych po­sił­ków wie­czo­rem. Stany Zjed­no­czone mają bar­dziej ry­go­ry­styczne niż więk­szość kra­jów za­le­ce­nia do­ty­czące ob­ni­że­nia spo­ży­cia tłusz­czów na­sy­co­nych do mniej niż 10 pro­cent dzien­nie i ob­ni­że­nia dzien­nego spo­ży­cia soli do mniej niż 2,3 grama sodu (około ły­żeczki do her­baty). Ci, któ­rzy wy­bie­rają al­ter­na­tywne spo­soby od­ży­wia­nia i zdro­wego trybu ży­cia pro­po­no­wane przez roz­ma­itych guru i sto­sują diety: bez­glu­te­nową, ke­to­ge­niczną, ni­sko­wę­glo­wo­da­nową, pa­le­oli­tyczną lub prze­ry­wa­nego po­stu, mają ten sam pro­blem. Czy te wszyst­kie za­le­ce­nia są od­po­wied­nie dla każ­dego?

Nowe ba­da­nia po­ka­zują, że sprawa jest jesz­cze bar­dziej za­gma­twana – pro­dukty po­rów­ny­walne pod wzglę­dem war­to­ści od­żyw­czych mogą mieć bar­dzo różny wpływ na stan zdro­wia i mi­kro­biom je­li­towy. Nasi współ­pra­cow­nicy ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych po­pro­sili 34 zdro­wych ochot­ni­ków o ze­bra­nie szcze­gó­ło­wych da­nych na te­mat wszyst­kiego, co je­dli w ciągu 17 dni, i po­rów­na­nie tych in­for­ma­cji z róż­no­rod­no­ścią drob­no­ustro­jów w co­dzien­nych prób­kach kału[2]. Jak na­le­żało się spo­dzie­wać, mimo że więk­szość uczest­ni­ków spo­ży­wała kilka tych sa­mych, pod­sta­wo­wych pro­duk­tów, ta­kich jak kawa, ser ched­dar, kur­czak i mar­chew, wiele wy­bo­rów ży­wie­nio­wych było wy­jąt­ko­wych. I choć zwy­czaje ży­wie­niowe każ­dego z uczest­ni­ków miały wpływ na jego mi­kro­biom, po­nie­waż nie­które po­karmy zwięk­szały lub zmniej­szały li­czeb­ność okre­ślo­nych szcze­pów bak­te­rii, nie było mię­dzy nimi bez­po­śred­niej ko­re­la­cji, która prze­kła­da­łaby się na in­nych lu­dzi. Na przy­kład fa­sola zwięk­szyła od­se­tek nie­któ­rych bak­te­rii u jed­nej osoby, ale miała znacz­nie mniej­szy wpływ na drugą.

Cho­ciaż bar­dzo bli­sko spo­krew­nione ro­śliny ja­dalne (jak ka­pu­sta i jar­muż) miały zwy­kle taki sam wpływ na mi­kro­biom, nie­spo­krew­nione ro­śliny o bar­dzo po­dob­nej za­war­to­ści skład­ni­ków od­żyw­czych wy­wo­ły­wały ude­rza­jąco różne efekty. Po­ka­zuje to, że kon­wen­cjo­nalne ozna­cza­nie war­to­ści od­żyw­czych nie jest naj­lep­szym spo­so­bem oceny tego, jak „zdrowa” może być żyw­ność. Mi­kro­biom jest obec­nie praw­do­po­dob­nie naj­go­ręt­szym te­ma­tem w dys­ku­sji o ży­wie­niu i zdro­wiu, a na­ukowcy gro­ma­dzą dane na te­mat na­szych bak­te­ryj­nych przy­ja­ciół i ma­ni­pu­lują nimi, ale to nie jest jesz­cze cała hi­sto­ria.

Mój ze­spół w King’s Col­lege Lon­don współ­pra­cuje z na­ukow­cami z Mas­sa­chu­setts Ge­ne­ral Ho­spi­tal, Uni­wer­sy­tetu Stan­forda w Ka­li­for­nii i firmą ZOE zaj­mu­jącą się pre­cy­zyj­nym od­ży­wia­niem[3]. Pro­wa­dzimy pro­gram PRE­DICT – naj­więk­szy na świe­cie tego ro­dzaju pro­jekt ba­daw­czy na te­mat od­ży­wia­nia. Ma on na celu od­kry­cie zło­żo­nych, wza­jem­nie na sie­bie od­dzia­łu­ją­cych czyn­ni­ków, które wpły­wają na na­sze uni­kalne re­ak­cje na po­karm, zwłasz­cza re­gu­larne wzro­sty po­ziomu cu­kru, in­su­liny i tłusz­czu we krwi, które po­wo­dują stres me­ta­bo­liczny i są dłu­go­trwale zwią­zane z przy­ro­stem masy ciała, cho­ro­bami i ape­ty­tem. Ba­da­li­śmy in­dy­wi­du­alne re­ak­cje na po­karm po­cząt­kowo u 2000 ochot­ni­ków z Wiel­kiej Bry­ta­nii i Sta­nów Zjed­no­czo­nych, w tym se­tek par bliź­niąt, mie­rząc ich po­ziom cu­kru we krwi (glu­kozy), in­su­liny, tłusz­czów (trój­gli­ce­ry­dów) i in­nych mar­ke­rów w re­ak­cji na kom­bi­na­cję znor­ma­li­zo­wa­nych i do­wol­nie wy­bra­nych po­sił­ków w ciągu dwóch ty­go­dni. Ze­bra­li­śmy rów­nież in­for­ma­cje o ak­tyw­no­ści, śnie, gło­dzie, po­rze i czę­sto­tli­wo­ści po­sił­ków, na­stroju, pre­dys­po­zy­cjach ge­ne­tycz­nych i (oczy­wi­ście!) mi­kro­bio­mie, dzięki czemu zgro­ma­dzi­li­śmy mi­liony da­nych, w tym po­nad 2 mi­liony po­mia­rów po­ziomu glu­kozy we krwi z nie­wy­ma­ga­ją­cych na­kłu­wa­nia opuszki palca sys­te­mów mo­ni­to­ru­ją­cych (tzw. CGM – con­ti­nu­ous glu­cose mo­ni­to­ring) po spo­ży­ciu po­nad 130 ty­sięcy po­sił­ków i 32 ty­sięcy spe­cjal­nie przy­go­to­wa­nych muf­fi­nek. Wstępne wy­niki opu­bli­ko­wane w „Na­ture Me­di­cine” oka­zały się wielką nie­spo­dzianką[4].

Od­kry­li­śmy, że wpraw­dzie re­ak­cje me­ta­bo­liczne lu­dzi na różne po­karmy są po­wta­rzalne i prze­wi­dy­walne, w za­leż­no­ści od pro­por­cji białka, tłusz­czu i wę­glo­wo­da­nów, to jed­nak – co ważne – ist­niały ogromne (na­wet dzie­się­cio­krotne) róż­nice mię­dzy­osob­ni­cze, przez co po­ję­cie „śred­niej” sta­wało się kpiną. Do­ty­czyło to rów­nież róż­nic mię­dzy bliź­nię­tami jed­no­ja­jo­wymi, które są prze­cież klo­nami dzie­lą­cymi wszyst­kie swoje geny i znaczną część śro­do­wi­ska. Mniej niż 30 pro­cent róż­nic w re­ak­cji lu­dzi na cu­kier ma pod­łoże ge­ne­tyczne, a w od­nie­sie­niu do tłusz­czu – mniej niż 5 pro­cent. Wbrew wcze­śniej­szym prze­ko­na­niom oka­zało się też, że ko­re­la­cja od­po­wie­dzi me­ta­bo­licz­nej na tłuszcz i cu­kier jest słaba – zła re­ak­cja na tłuszcz po­kar­mowy nie po­zwala prze­wi­dzieć, czy ktoś bę­dzie do­brze, czy źle re­ago­wał na cu­kier. Wśród ty­sięcy osób, które do­tąd te­sto­wa­li­śmy, po­da­jąc im ta­kie same po­siłki, od­se­tek był bli­ski śred­niej dla jed­nej re­ak­cji, ale mniej niż 1 pro­cent oka­zał się do­kład­nie śred­nią dla re­ak­cji na wszyst­kie trzy – cu­kier, in­su­linę i tłuszcz. Ozna­cza to, że dla 99 pro­cent z nas nie ma za­sto­so­wa­nia ja­kaś sztuczna śred­nia. Od­kry­li­śmy rów­nież, że bliź­nięta jed­no­ja­jowe dzielą za­le­d­wie 37 pro­cent swo­ich ga­tun­ków drob­no­ustro­jów je­li­to­wych. To tylko nie­znacz­nie wię­cej niż od­se­tek wspólny dla dwóch nie­spo­krew­nio­nych osób, co pod­kre­śla skromny wpływ ge­nów. Stwier­dzi­li­śmy także, że pro­sty skład żyw­no­ści wy­dru­ko­wany na ety­kie­cie wy­ja­śnia za­le­d­wie około jed­nej czwar­tej re­ak­cji me­ta­bo­licz­nej, a więk­szość róż­nic wy­ni­kała z uni­kal­nych in­dy­wi­du­al­nych czyn­ni­ków, ta­kich jak mi­kro­biom i geny, ale rów­nież z wpływu róż­nych ryt­mów do­bo­wych na­szych ze­ga­rów bio­lo­gicz­nych, ru­chu, snu i in­nych ele­men­tów, nad któ­rych wy­ja­śnie­niem wciąż pra­cu­jemy.

Bo­gac­two da­nych z PRE­DICT jest wy­ko­rzy­sty­wane przez duży ze­spół na­ukow­ców na ca­łym świe­cie, a wspo­ma­gana przeze mnie firma ZOE, uży­wa­jąc al­go­ryt­mów ucze­nia ma­szy­no­wego, wpro­wa­dziła apli­ka­cję na smart­fony, która – na pod­sta­wie al­go­ryt­mów i da­nych osob­ni­czych – prze­wi­duje re­ak­cję czło­wieka na daną żyw­ność. To po­może lu­dziom do­ko­ny­wać zdrow­szych wy­bo­rów. Ba­da­nia na­ukowe są kon­ty­nu­owane dzięki re­kru­ta­cji ty­sięcy ko­lej­nych wo­lon­ta­riu­szy ze Sta­nów Zjed­no­czo­nych i Wiel­kiej Bry­ta­nii do roz­sze­rzo­nych ba­dań wy­ko­ny­wa­nych w domu. Im wię­cej osób przy­stąpi do tego pro­gramu, tym wię­cej da­nych zo­sta­nie wy­ge­ne­ro­wa­nych, co po­zwoli pod­nieść pre­cy­zję pro­gnoz, któ­rych do­kład­ność już na wcze­snym eta­pie wy­nosi 75 pro­cent, czyli jest znacz­nie wyż­sza niż przy stan­dar­do­wych te­stach kli­nicz­nych.

Po­dob­nie jak