Po prostu spokój. Jak dobrze żyć po stoicku - Paulina Felicja Seidler - ebook

Po prostu spokój. Jak dobrze żyć po stoicku ebook

Paulina Felicja Seidler

4,4

Opis

Paulina Felicja Seidler prezentuje autorską wersję tej filozofii praktycznej. Prowadzi czytelnika krok po kroku – od podstaw czyli tego co trzeba wiedzieć na początku przygody ze stoicyzmem poprzez ważne dla tego nurtu zagadnienia jak m.in. rozważania dotyczące wpływu języka na myślenie czy emocje rozumiane po stoicku. Przekazuje również konkretne wskazówki jak należy pracować z emocjami. Pisze o zasadach, które pozwalają utrzymać dobre relacje międzyludzkie i podpowiada jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Uświadamia nam jak sabotujemy własne szczęście i radzi jak można przestać to robić. Czy każdy może zostać stoikiem? Jak zacząć praktykować stoicyzm? Odpowiedzi znajdziecie w książce.

Paulina Felicja Seidler

Doktor filozofii, wykładowczyni na uczelniach wyższych. Prowadzi zajęcia na Państwowej Akademii Nauk i Uniwersytecie Otwartym Uniwersytetu Warszawskiego. Członkini Polskiego Towarzystwa Logiki i Filozofii Nauki. Interesuje się stoicyzmem, filozofią nauki i przyrody, ontologią i literaturą. Zajmuje się także popularyzacją filozofii i zastosowaniem jej w życiu codziennym. Filozofia okazała się nie tylko moją pasją, ale także sposobem życia. Pomagała w trudnych chwilach, uczyła dyscypliny samodzielnego myślenia i pokazała jak dobrze żyć. Stoicyzm nauczył mnie panować nad emocjami i nastrojami i pokazał, że moje życie leży w moich rękach. Dał narzędzie i poczucie sprawczości, pokazał że moją wrażliwość mogę przekuć w coś dobrego. Chwil samotności szuka na spacerze (najchętniej w okolicznościach dzikiej przyrody) lub przy kubku ziół czy herbaty, żeby pomyśleć, usłyszeć siebie i odpocząć. Ceni sobie bliskich i przyjaciół i czas dla siebie przeplata z czasem spędzanym wśród nich. Zgadza się z Epikurem, który twierdził, że pracę z pasji jest jednym ze sposobów na szczęście.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 332

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (28 ocen)
17
7
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Clerisy

Nie oderwiesz się od lektury

Świetnie napisana. Odpowiedzi na zadawane sobie przez czytelnika pytania są wyjaśniane po przeczytaniu kilku stron dalej. Mądra i przydatna książka praktyczna.
20
Ketrab14

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna pozycja i naprawdę pomocna 😃
10

Popularność




Tytuł: Po prostu spokój. Jak dobrze żyć po stoicku
© Tekst: Paulina Felicja Seidler 2022 © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zwierciadło sp. z o.o., Warszawa 2022
Projekt okładki i strony tytułowej: Marianna Sztyma
Projekt graficzny i skład: Sylwia Rogowska-Kusz, Magraf s.c., Bydgoszcz
Redaktor inicjująca: Edyta Woźnica
Redakcja: Dorota Śrutowska
Korekta: Barbara Zawiejska
Dyrektor produkcji: Robert Jeżewski
Wydanie I, 2022
ISBN: 978-83-8132-369-7
Wydawnictwo Zwierciadło Sp. z o.o. ul. Widok 8, 00-023 Warszawa tel. 22 312 37 12
Dział handlowy:[email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie, w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.
Konwersja:eLitera s.c.

Rodzicom

1. Wstęp. Co trzeba wiedzieć na początku przygody ze stoicyzmem

Dla uczciwego i szlachetnego człowieka przedmiotem zabiegów jest jego własna rozumna dusza, podobnie jak ciało dla lekarza i nauczyciela szermierki, a pole dla rolnika. Zadaniem zaś uczciwego i szlachetnego człowieka jest czynienie zgodnego z naturą użytku z wyobrażeń. W naturze każdej duszy tkwi ta właściwość, że się skłania ku prawdzie, że stroni od fałszu, a w sprawach niejasnych od sądu się powstrzymuje, że również w podobny sposób z pragnieniem dąży ku dobru, ze wzgardą od zła się odwraca, a w rzeczach ni dobrych, ni złych zachowuje się obojętnie.

Epiktet, Diatryby, III, 3

Filozofia życia

Myślenie, rozmawianie, odczuwanie emocji, kształtowanie siebie – wszytko to uważamy za naturalne, normalne, ludzkie. Czy to, że każdy z nas myśli, mówi, czuje i przeżywa, znaczy, że robimy to dobrze? Czy znaczy to, że nie musimy się uczyć tych czynności?

Wielu z nas zgadza się z takim poglądem. Uznaje, że myślenie, rozmawianie, przeżywanie emocji to naturalne, wręcz fizjologiczne czynności i należy je zaakceptować takimi, jakimi są. Zapominamy o tym, że jest tu ogromne pole do nauki, oraz o tym, że głównym naszym zadaniem jest praca nad zdolnościami umysłu. Należą do nich wymienione za Epiktetem umiejętności. Jednym z poważniejszych błędów, który popełniamy, jest ich ignorowanie i niedocenianie konieczności uczenia się ich. Błąd ten powoduje, że blokujemy się na naukę podstawowych życiowych czynności, które istotnie wpływają na nasze życie i jego jakość.

Tylko dzięki myśleniu, ćwiczeniom duchowym[1], introspekcji możemy poznać i zrozumieć siebie, sprawniej działać w kryzysowych sytuacjach i rozwiązywać problemy. Możemy też szybko powracać do równowagi po trudnych chwilach. Po prostu uczymy się szczęśliwie iść przez życie. Ucząc się rozmawiać, uczymy się tworzyć lepsze, trwalsze, bardziej wartościowe relacje. Pracując nad emocjami, pracujemy nie tylko nad sobą, ale także nad wewnętrznym spokojem i szczęściem, nad odpornością psychiczną.

Erich Fromm, myśliciel, któremu moim zdaniem bardzo bliska jest filozofia stoicka, w książce O sztuce miłości tłumaczy, że miłość jest swojego rodzaju umiejętnością. Często mylnie uznajemy, że kiedy mamy jakiś problem z miłością, na przykład czujemy się niekochani lub nie układa się nam w związkach, jest to problem ludzi, z którymi wchodzimy w relacje. Jesteśmy przekonani, że gdyby tylko pojawił się ktoś, kto nas pokocha, a my jego, ktoś wyjątkowy, wszystko byłoby dobrze. Widzę tu jednak mały paradoks – inni prawdopodobnie uważają, że to my stanowimy źródło ich problemu z miłością. Nikt bowiem nie bierze odpowiedzialności za problem, zawsze jest on winą osób trzecich. Zrzucamy ją zawsze na kogoś z zewnątrz. Nie zastanawiamy się nad tym, czy sami potrafimy kochać. Zakładamy, że to oczywiste, bo przecież to jedna z naturalnych rzeczy – tak czujemy. Jednak zamiast szukać winnego i usprawiedliwiać sercowe niepowodzenia, lepiej zastanowić się nad sobą.

Podobnie jest z myśleniem, rozmawianiem i emocjami. Jeśli nie radzimy sobie w relacjach międzyludzkich i często odczuwamy nieprzyjemne emocje, to niemal zawsze obwiniamy za to otoczenie. Prawie nigdy siebie. Ignorujemy naukę tych ważnych życiowych umiejętności przez większość życia. Wypieramy ogromną moc, jaką mamy, moc panowania nad sobą i tym samym nad swoim samopoczuciem i poczuciem szczęścia. Nie traktujemy życia jako sztuki – jako czasu i szansy na to, by przejść przez nie dobrze, świadomie, w sposób wartościowy.

Niestety, a może na szczęście, są momenty, w których czujemy, że coś jest nie tak. Jesteśmy znużeni, zawiedzeni, być może rozczarowani swoim życiem. Mamy wyraźnie obniżony nastrój. Warto wówczas wziąć się za siebie, za kształtowanie tego, kim i jacy jesteśmy, za naukę życiowych umiejętności, dyscypliny myślenia i innego postrzegania świata oraz za planowanie dążeń, o których wspomina Epiktet. Potem będziemy mogli powiedzieć, że los na tyle nas doświadczył, że musieliśmy coś zmienić, że zmieniliśmy siebie, skoro nie mogliśmy zapanować nad światem. Jak Seneka napisał do Lucyliusza: „Idź pewnym krokiem. Jeśli chcesz podporządkować sobie wszystko inne, sam podporządkuj się wprzód rozumowi. Zdobędziesz rządy nad wielu, jeśli tobą będzie rządził rozum”[2]. Jednym ze sposobów na wprowadzenie takiej zmiany jest stoicyzm. Nie jest to ani łatwa, ani szybka droga. Nie będę tego obiecywała. Zazwyczaj tego, co jest wartościowe, nie można osiągnąć natychmiast. To, co przychodzi łatwo, najczęściej nie jest przez nas doceniane. Oddam głos Epiktetowi, który świetnie tłumaczy tę kwestię: „Żadna rzecz wielka nie dzieje się nagle, podobnie zresztą jak nie nagle rodzi się grono, nie nagle figa. Gdybyś mi teraz powiedział, że chce ci się figi, odrzekłbym tobie, że na to potrzeba czasu. Zaczekaj, aż drzewo najpierw zakwitnie, następnie niech zawiąże się owoc, a wreszcie dojrzeje. Jeśli zatem owoc figowy nie nagle się rodzi, nie w jednej godzinie dojrzewa, chciał żebyś może ot tak, w oka mgnieniu i z taką łatwością posiąść owoc rozumnej duszy człowieka? Nawet gdybym ci to święcie przyrzekł, nie żyw nadziei”[3].

Jedna kwestia jest jednak bardzo krzepiąca. Każdy może spróbować pójść tą drogą, i może to zrobić zawsze. „Dla nikogo nie jest ani za wcześnie, ani za późno zacząć troszczyć się o zdrowie swej duszy. Kto zatem twierdzi, że pora do filozofowania jeszcze dla niego nie nadeszła albo że już minęła, podobny jest do tego, kto twierdzi, że pora do szczęścia jeszcze nie nadeszła albo już przeminęła”[4]. Tak przekonuje Epikur, starożytny filozof, który wywarł wpływ na myśl swoich czasów, także stoicką. Nie jest to przedsięwzięcie, które wymaga ogromnych nakładów pieniędzy czy jakichś szczególnych predyspozycji, a jedynie chęci. Wymaga cierpliwości oraz – jak każda filozofia – otwartej głowy. Przydatne są także uważność, szczerość i samodyscyplina – ale to można w sobie wyrobić później. Na początek wystarczy otwarta głowa i szczera chęć. Stoicyzm oparty jest na mocnej wierze w nas samych. Stoicy wierzą w ogromną moc człowieka. W to, że potrafimy się sami motywować, panować nad emocjami i sterować swoim życiem wewnętrznym, że mamy wielki wpływ na samych siebie. Filozofia ta buduje w nas przekonanie, że możemy zmienić siebie, swoje myślenie w taki sposób, by prowadzić dobre, szczęśliwe życie, by odnaleźć się w każdej sytuacji i stawić czoło największym wyzwaniom. Trzeba po prostu uwierzyć w to, że możemy się zmienić, że możemy, pracując nad sobą, kształtować siebie i swoje życie. Jeśli będziemy powtarzać sobie, że taka przemiana i kształtowanie siebie jest niemożliwe, to nałożymy sobie blokadę myślową. Zablokujemy się i faktycznie nic się nie zmieni, bo nie będziemy do tego dążyli. Niektórym ludziom zdecydowanie łatwiej będzie wprowadzać stoickie zalecenia w życie, bo są, jak lubię ich nazywać, „naturalnymi stoikami”, od dziecka mają pewne stoickie cechy (cnoty) i predyspozycje lub samodzielnie doszli do wielu stoickich zaleceń, nie wiedząc nawet o zbieżności swoich myśli ze starożytnymi i współczesnymi stoikami. Będą i tacy, którzy pozostaną nieprzekonani.

Starożytna filozofia to filozofia życia. Nigdy później filozofia nie miała aż tak praktycznego wymiaru. W starożytności filozofowie odpowiadali na różnorodne pytania, próbowali wyjaśnić niemal wszystko, co ciekawiło ludzi. Zajmowali się zarówno fizyką, jak i filozofią praktyczną[5]. Odpowiadali na pytania o materię, czas czy naturę rzeczy – o wszystko, co istnieje. Udzielali również rad dotyczących tego, jak się ubierać i co jeść, czyli najbardziej prozaicznych kwestii[6]. Oczywiście fizykę starożytnych możemy dziś studiować jedynie z czystej ciekawości tego, jak rozwijała się myśl ludzka, pranauka, lub po to, by zrozumieć, jak z poglądów o świecie wywodzono filozofię praktyczną. Wszystkie dziedziny filozofii były ze sobą mocno powiązane. Miały tworzyć spójny system w obrębie filozofii danej szkoły czy konkretnego filozofa. Ale starożytna filozofia praktyczna, w tym także stoicyzm, jest zaskakująco aktualna[7]. Minęły przeszło dwa tysiąclecia i nastały czasy pod wieloma względami inne, ale pewne ludzkie problemy oraz codzienny stres i emocje – pozostają niezmienne. Dlatego można powiedzieć, że stoicy wypracowali postawę stanowiącą odpowiedź na uniwersalne problemy i bolączki ludzkie. Uniwersalne, ponieważ dotykają wszystkich ludzi i zawsze, niezależnie od czasu czy położenia geograficznego. Każdy z nas, bez względu na okoliczności, chce być szczęśliwy. Jest to najbardziej podstawowy cel człowieka, a według Arystotelesa – najwyższe dobro[8]. Stoicyzm to nie tylko odpowiedź na ludzkie bolączki i problemy, ale także filozofia dobrego, szczęśliwego życia. Stoicyzm jest propozycją, jak dobrze żyć. Jest sztuką życia, która wymaga zmiany patrzenia na świat, myślenia o sobie i świecie, zmiany naszych nawyków. To pewnego rodzaju wewnętrzna przemiana, konwersja[9].

Filozofia i sposób myślenia w starożytności – rozumność

Zresztą, w czym wszyscy stoicy są zgodni, jestem uległy prawom natury. Nie zbłądzić z jej drogi, kształtować swe życie według jej prawa i wzoru – oto co znaczy mądrość. A zatem życie szczęśliwe jest to życie zgodne z naturą człowieka.

Seneka, O życiu szczęśliwym, III, 2–4

Według stoickiej doktryny, żeby nauczyć się dobrze żyć, osiągnąć upragniony spokój, wzmocnić odporność psychiczną, mieć poczucie sensu i szczęścia, należy najpierw zmienić nastawienie i myślenie o pewnych kwestiach. Uprzedzam – nie stanie się to z dnia na dzień. Zmiana podstawowych przekonań, a z tym częściowo wiąże się przyjęcie stoicyzmu, nie jest łatwą sprawą. Warto zacząć od uświadomienia sobie, że można myśleć inaczej.

W starożytności myślano pod wieloma względami odmiennie niż dzisiaj. Te różnice wyraźnie rzutują na to, jak prowadzimy swoje życie, na podstawowe wybory życiowe, na postawę wobec innych ludzi i świata, ale także na nasze samopoczucie, poczucie szczęścia i kondycję psychiczną.

Sposób patrzenia na świat starożytnych wydaje mi się pod względem etycznym lepszy od sposobu współczesnego. Rzutuje na postawę człowieka wobec innych ludzi i świata, ale także na jego poczucie szczęścia. Jest to naturalna konsekwencja, ponieważ systemy etyczne powstawały i powstają właśnie w celu prowadzenia szczęśliwego i spokojnego życia. W wypadku etyki stoickiej szczęście odnosi się nie tylko do całego społeczeństwa czy ogółu ludzi, ale także do jednostki, do praktykującego stoika. Dziś dość trudne do uchwycenia wydaje się to, w jaki sposób bardzo wymagająca etyka, jaką zapewne jest etyka stoicka, prowadzić ma do poczucia szczęścia u jednostki. To przejście staje się lepiej zrozumiałe, jeśli przyjmiemy lub postaramy się zrozumieć podstawowe różnice w sposobie myślenia o sobie i o świecie starożytnych wraz z przekonaniami, jakie niosą.

Jedną z bardziej zaskakujących różnic w postrzeganiu świata między nami a starożytnymi jest to, że starożytni zdecydowanie bardziej ufali poznaniu rozumowemu niż empirycznemu. Krótko rzecz ujmując – byli racjonalistami, a nie empirystami. Wywody, dowody racjonalne, wnioskowania, sylogizmy i teorematy zdecydowanie bardziej przekonywały zarówno filozofów, jak i zwykłych ludzi niż doświadczenie, obserwacja i wszystko to, co dostępne zmysłami. Zmysły uważano w starożytności za „podejrzane poznawczo”. Nie ufano temu rodzajowi poznania. Wielu filozofów tamtych czasów zajmowało się wyliczaniem sposobów, na jakie zmysły nas łudzą. Jednym z bardziej znanych filozofów starożytnych, który przedkładał poznanie rozumowe nad empiryczne, był Zenon z Elei. Wykazywał, że nie istnieje zmiana i ruch w słynnych paradoksach – Achilles i żółw, strzała czy stadion[10]. Takie wnioskowania, mimo że jawnie sprzeczne z doświadczeniem i obserwacją, były w tamtych czasach, przy ówczesnym stanie wiedzy, uznawane za przekonujące.

Rozumność a szczęście

Co ciekawe i zaskakujące, taki sposób myślenia ma bezpośredni związek z tematem dobrego życia. Wielu filozofów, głównie za sprawą Sokratesa, niezależnie od różnic między nimi, uznawało, że drogą do szczęśliwego życia jest rozum i mądrość[11]. Już Heraklit z Efezu, presokratejczyk, głosił, że zdroworozsądkowe myślenie jest największą doskonałością. Od niego stoicy przejęli pojęcie logosu. Według Heraklitalogos to rozumność świata i człowieka[12]. Logos można rozumieć również jako rozum, racjonalność, refleksyjność. Stoicyzm przedstawia to w taki sposób, że rozumność człowieka wynika z rozumności świata. Dlatego między innymi fizyka jest ważna dla etyki. Logos jest rozumną zasadą przenikającą cały świat, wszystko, co istnieje. Nie rozkłada się równo w świecie. Ludzie mają więcej logosu od materii nieożywionej i od innych istot żywych. Logos zbliża nas do bóstwa. Jest czymś najlepszym w nas i między innymi dlatego też u stoików tak ważne jest zwrócenie ku sobie i swojej rozumności. To dzięki mądrości odróżniamy dobro od zła, dokonujemy dobrych życiowych wyborów, czy – jak powiedzieliby starożytni filozofowie – jesteśmy cnotliwi[13]. Przez życie w zgodzie z rozumem, z logosem właśnie, osiągamy szczęście. Co prawda szczęście można otrzymać od losu, trafem, przypadkiem – i taki wariant w pewnym sensie dopuszczał na przykład Arystoteles[14], ale jest też droga do niego pewniejsza, niezależna od przypadku, lecz zależna od nas samych, w zasięgu każdego z nas. Jest to droga mądrości, praktykowania filozofii i ćwiczeń duchowych. By nią zmierzać, trzeba żyć w zgodzie z rozumem, z logosem, z naturą, ze sobą.

Natura człowieka

Pytanie o naturę, w tym naturę człowieka, było jednym z pierwszych podstawowych dociekań filozofów starożytnych. Co odróżnia człowieka od innych, od całej reszty świata, od tego, co istnieje? Co wspólnego mają wszyscy ludzie? Co jest nieodłączną cechą bycia człowiekiem? Dzisiejsi naukowcy, antropolodzy, socjolodzy czy psycholodzy podważają zasadność takich pytań, wątpią w istnienie natury człowieka lub jej zaprzeczają. Tłumaczą, że człowiek jest istotą zmienną, na którą ogromny wpływ mają kultura i środowisko. Dlatego też zależnie od tego, gdzie i w jakich czasach żyjemy, w jakiej kulturze jesteśmy wychowywani, możemy bardzo różnić się od siebie. Są to racjonalne argumenty, wynikające zarówno z badań naukowych, jak i zwykłego ludzkiego doświadczenia.

Mimo to jestem zdania, że filozofowie starożytni, upatrujący natury człowieka w jego rozumie, nie przeczą współczesnej nauce. Dociekania mające na celu wyłuszczenie zestawu uniwersalnych cech ludzkich być może rzeczywiście nie mają większego sensu. Sami starożytni mieli problem z podaniem definicji człowieka. Trzeba też pamiętać o tym, że jesteśmy wyjątkowi, że każdy z nas ma swoją tożsamość. Jednak nawet na co dzień działamy tak, jakbyśmy uznawali za oczywiste to, że rozum jest czymś, co odróżnia nas od reszty istot żywych. Jeśli tak jest, to według starożytnych filozofów właśnie rozum stanowi o naszej naturze.

Zgadzamy się z tym stwierdzeniem starożytnych w dużej mierze dla własnego dobra. Seneka tłumaczy to w następujący sposób: „Cóż tedy jest właściwe dla człowieka? Rozum. Rozum prawy i doprowadzony do doskonałości rozstrzyga o dopełnieniu szczęścia ludzkiego. Jeśli więc każda rzecz, gdy udoskonali właściwe sobie dobro, jest godna pochwały i dochodzi do swego naturalnego celu, a dobrem przeznaczonym dla człowieka jest rozum, to gdy go udoskonalił, staje się godny pochwały i dotarł swego naturalnego celu. Ten doskonały rozum nazywa się właśnie cnotą i on też jest przystojnością. Jedynym tedy dobrem człowieka jest to, co należy tylko do niego”[15].

Filozofia i sposób myślenia w starożytności – kierunek myśli

Musisz być jednolitym człowiekiem – albo złym, albo dobrym. Musisz doskonalić albo swą duszę, albo rzeczy zewnętrzne. Musisz z całego serca pracować wokoło dóbr wewnętrznych albo zewnętrznych. To znaczy wokoło zachowania postawy filozofa albo pospolitego człowieka.

Epiktet, Encheiridion, 29

Kolejną bardzo istotną różnicą w sposobie myślenia między nami a starożytnymi jest kierunek naszych myśli. Dziś myślimy bardziej „na zewnątrz”, a starożytni uznawali, że prawidłowy ruch myśli skierowany jest „do wewnątrz”, „do środka”. Dla stoików spojrzenie do wewnątrz oznaczało także odwrócenie wzroku od tego, co na zewnątrz. Widać to wyraźnie zwłaszcza u Epikteta.

W stoicyzmie zwrócenie myśli ku sobie jest związane przede wszystkim ze stanowiącym absolutną podstawę podziałem na zależne i niezależne. Często podział ten określam nawet jako podział na wewnętrzne i zewnętrzne. Dokładnie omawiam go w kolejnym rozdziale, teraz zaznaczę jedynie, że stoicy to, co zależne, osadzają w nas samych, w tym, co wewnętrzne.

Myślenie do wewnątrz i od wewnątrz powoduje zwiększenie oczekiwań od siebie, a zmniejszenie oczekiwań od świata. Powoduje także inne myślenie o działaniu i planowaniu, a mianowicie myślenie w obrębie rzeczy i spraw zależnych, czyli wewnętrznych. To zdecydowanie obniża poziom frustracji i zwiększa poczucie władzy nad sobą i swoim życiem. Powoduje przypływ uczucia mocy, wiary we własne możliwości. Powinniśmy wziąć sobie do serca słowa, które Seneka kierował do Lucyliusza: „Jest jedno tylko dobro będące zasadą i podwaliną szczęśliwego żywota: polegać na sobie”[16]. Obranie tej drogi sprawia, że szukamy dobra, sensu życia i szczęścia w sobie. Oznacza odnalezienie w sobie wielkiej siły. Jak już napisałam, jest to droga możliwa do osiągnięcia (dla każdego chętnego i wytrwałego) i niezależna od zewnętrznych okoliczności.

Troska o siebie

Cokolwiek zresztą uczynisz, rychło wracaj od ciała do ducha, ćwicz go za dnia i w nocy. Przez rozważny wysiłek duch wzrasta. Ćwiczeniu temu nie przeszkodzi ani chłód, ani skwar, ani nawet starość. Zabiegaj o takie dobro, które z upływem czasu się polepsza.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza, XV, 5

Zwrócenie uwagi na siebie, na to, co wewnątrz nas, oznacza także troskę o siebie. Owa troska prowadzić miała do przekształcenia człowieka, ukształtowania go na nowo. Chodzi tu przede wszystkim o przemianę moralną, dotyczącą postawy życiowej, cnót i wartości. Ma ona na celu zbudowanie w stoiku silnego, niewzruszonego rdzenia, ostoi spokoju i szczęścia. Ten rdzeń to metafora wewnętrznego spokoju, odporności psychicznej, ale też kręgosłupa moralnego, swojego rodzaju odwagi i dzielności etycznej. Stoik, a właściwie mędrzec stoicki, to osoba, która ma odwagę i niezależnie od tego, w jak trudnych okolicznościach się znajdzie, zachowa się w zgodzie z przyjmowanymi wartościami.

Wszystkie te cechy charakteryzują nie tylko stoika, ale i prawdziwego, dobrego filozofa. Zwłaszcza w starożytnym rozumieniu filozofa jako osoby, która kształtuje siebie, ale potrafi także nakłonić do dbania o siebie innych[17]. Filozof, zgodnie z ideałem, jaki stanowi Sokrates, robi to przez dawanie przykładu[18]. Życie filozofa powinno być bowiem wzorem do naśladowania przez innych[19]. Inną bardzo już popularną metaforę postawy stoickiej proponuje Pierre Hadot, pisząc o twierdzy wewnętrznej[20]. Odnosi się ona także do tego, że w pewnym sensie możemy schować się w sobie. „Twierdza” gwarantuje stałość, niewzruszoność na okoliczności zewnętrzne, umożliwia wycofanie się w głąb siebie. Skrycie się w sobie na moment refleksji lub wyciszenia to nieodłączny element praktyki stoickiej. Właśnie takie chwile wyciszenia, namysłu, wycofania się i refleksji odróżniają stoika od zwykłego człowieka. Najważniejszymi metodami dbania o siebie i kształtowania siebie są introspekcja i ćwiczenia duchowe. Introspekcja, jak wskazuje sam źródłosłów (łac. intro – do wewnątrz, specto – patrzeć), oznacza spojrzenie do wewnątrz. Polega na autorefleksji i na obserwowaniu samego siebie, swoich zachowań, ale przede wszystkim myśli, przekonań, pragnień, postanowień (woli), emocji i nastrojów. Pomaga zwiększyć bardzo istotną w praktyce stoickiej samoświadomość. Ćwiczenia duchowe natomiast to wywodzące się od starożytnych filozofów metody i praktyczne zalecenia pozwalające opanować emocje i nastroje w celu zwiększenia samoświadomości, wypracowania pożądanych cech charakteru oraz odpowiedniej postawy życiowej, umożliwiającej osiągnięcie szczęśliwego, spokojnego oraz wartościowego życia. W kolejnych rozdziałach, przy okazji omawiania konkretnych problemów, będę przedstawiała odpowiednie ćwiczenia duchowe.

Niejednokrotnie myślenie do wewnątrz, tak widoczne u stoików, było mocno krytykowane. Wynika to z niedostatecznego zrozumienia jego istoty i kojarzenia go z egoistycznym zapatrzeniem w siebie. Nic bardziej mylnego. Troskę o siebie postulowały przecież najbardziej rygorystyczne pod względem etycznym kierunki filozoficzne – nie tylko stoicy, ale i cynicy[21]. Troska o siebie nie ma na celu jedynie poznania, zaakceptowania i pokochania siebie, ale także przemianę w wartościową, mądrą i dobrą osobę. Jest drogą do poznania i zrozumienia siebie, ale i odkrycia prawdy. Prawdy o sobie, która może nas uwolnić od wszelkich zewnętrznych przymusów. Według stoików jest to związane z naszą ludzką naturą. Tak opisuje to Epiktet: „A taka jest już natura każdego człowieka, że rwie się do dobra, a zła unika, że każdego, kto go pozbawia dobra, a z drugiej strony – na zło naraża, uważa za wroga, za zdrajcę, bez względu na to, czy to jest brat, czy to jest syn, czy to jest ojciec. Bo niczego pod słońcem nie ma bliżej spokrewnionego z nami niż dobro”[22]. Muszę podkreślić, że troska o siebie to troska o naszą duchowość. Nie mieli tu na myśli starożytni troski o ciało[23]. Co nie jest jednoznaczne z całkowitym odrzuceniem ciała i jego potrzeb. Dobrą ilustracją stoickiego podejścia do ciała jest przykład Seneki, który – jako osoba od młodości dość chorowita – całe życie dbał o ciało i je hartował. Jadł głównie owoce (podobno Neron miał problem z otruciem Seneki, bo jak wymieszać truciznę z kawałkami owoców?), nie spożywał mięsa, ćwiczył, biegał i pływał w zimnej wodzie do późnej starości. Unikał tego, co jego zdaniem ciało rozleniwiało, czyli gorących łaźni oraz nadmiaru jedzenia[24]. Dbał zatem bardziej o zdrowie niż o urodę. Kiedyś nieco inaczej niż dziś rozumiano pojęcia „siebie” i „ja”. Dawniej nie mieściły się w nich kwestie cielesne. Moim zdaniem jednym z ważniejszych pytań, jakie powinniśmy sobie zadać, jest pytanie o to, jak sami rozumiemy „siebie” i „ja”. Do czego konkretnie się odnosimy, mówiąc i myśląc „ja”? Gdy się nad tym zastanowimy, może się okazać, że nasze pojmowanie tych słów wcale nie odbiega tak daleko od tego starożytnego. Kiedy ktoś mówi do nas: „zastanów się nad sobą”, to czy sprawdzamy, czy mamy ładną cerę, czy nasze uda nie są za grube albo czy mamy schludnie opiłowane paznokcie? Nie. Taka reakcja byłaby nie na miejscu, może nawet wydałaby się odrobię zabawna.

Warto się zastanowić nad tym, co my sami mamy na myśli, mówiąc „ja”, i gruntownie rozważyć swoją odpowiedź. Myślimy wtedy o naszym majątku? O ciele? O opinii, jaką inni mają o nas? Czy mamy na myśli siebie jako zespół pewnych cech, wartości, przekonań, doświadczeń? Mamy na myśli siebie jako przedmiot czy podmiot? Odpowiedzi na te pytania bardzo mocno rzutują na naszą postawę życiową. To, jak myślimy o sobie i świecie, wpływa na to, jak działamy i jak prowadzimy swoje życie.

Starożytni nie mieli na myśli także innych zewnętrznych kwestii, na przykład majątku czy statusu. To wypaczone i spłycone rozumienie troski o siebie, choć współcześnie niestety często prezentowane w mediach i popkulturze.

Według stoików „my”, nasze „ja” to nie majątek, zaszczyty, status czy ciało, tylko to, co wewnątrz nas – nasz umysł, nasza wola, nasze przekonania, wartości, nasza moralność. To, co leży w naszej ludzkiej naturze i jest zależne od nas – rozum. Oddam głos Epiktetowi, który tłumaczy takie rozumienie człowieczego „ja”: „Gdybyś się na okręcie począł albo urodził, zapewne nie ubiegałbyś się szczególnie o to, żeby zostać tego okrętu sternikiem... Bo ani wówczas okręt nie był częścią składową twojej natury, podobnie jak teraz bogactwo, lecz zawsze jest nią rozum”[25]. Co bardzo istotne, troszczymy się o siebie, by być lepszymi ludźmi. Robimy to nie tylko dla siebie, ale także dla innych. To, jak się do nich odnosimy, wynika z tego, jak traktujemy siebie. Tego czy siebie znamy, szanujemy i kochamy. Tylko człowiek, który kocha i akceptuje siebie, potrafi kochać innych, być dla nich życzliwym i wyrozumiałym. Powinniśmy to zrozumieć dla dobra nas wszystkich.

Wiele osób uważało filozofię i troskę o siebie, do jakiej nawoływała, za pewien przywilej dostępny wybranym, z drugiej strony jedną z maksym delfickich było: „Należy znać samego siebie”. Hasło dbania o siebie stawało się z czasem coraz bardziej popularne nie tylko w kręgach filozoficznych. Dziś też nie jest nam obce. Jednak często jest opacznie rozumiane. W sposób, który faktycznie może kojarzyć się z egoizmem. Trzeba pamiętać, o tym, że egoizm i miłość do siebie, troska o siebie to dwie zupełnie odmienne postawy. Egoista de facto nie lubi siebie[26]. Zachowuje się w sposób postrzegany przez innych jako egoistyczny. Z braku samoakceptacji i poczucia pustki w sobie, bo nie dba o swoją duchowość, angażuje się w rozrywki i przyjemności często kosztem innych ludzi. Przede wszystkim jednak kosztem siebie, swojego prawdziwego „ja”. Współczesny stoicyzm skupia się na wymiarze praktycznym, na trosce o siebie właśnie. W wielu interpretacjach i ujęciach jest to stoicyzm egalitarny. Nie chcę określać stoicyzmu jako elitarnego czy egalitarnego. Jestem zdania, że przyjęcie postawy stoickiej leży w kręgu spraw od nas zależnych. Warto spróbować i przekonać się, czy jest to sposób życia dla nas.

WARTO ZAPAMIĘTAĆ

• Dobre życie jest sztuką i umiejętnością, której można się nauczyć. Jedną z propozycji na dobre życie jest właśnie stoicyzm.

• Stoicyzm jest dla każdego, kto ma otwartą głowę i chce pracować nad sobą.

• Można nauczyć się postawy stoickiej przez obserwację siebie i stosowanie ćwiczeń duchowych.

• Stoik to osoba, która dba o siebie. Ma spokój w sobie. Umie oddać się refleksji, na chwilę schować się w sobie i wyciszyć.

• Troska o siebie to troska o naszą duchowość.

• Sposób myślenia, rozumność wpływają na nasze życie i poczucie szczęścia. Mogą być narzędziem umożliwiającym nie tylko dbanie o własny dobrostan, ale także bycie lepszym człowiekiem.

• W celu uzyskania władzy nad sobą i swoim życiem stoicy proponują myślenie skierowane do wewnątrz. Wiarę w siebie, poleganie na sobie, oczekiwanie od siebie.

2. Co jest w naszej mocy, a co nie. O stoickim podziale na zależne i niezależne

Z wszystkich rzeczy jedne są od nas zależne, drugie zaś niezależne. Zależne są od nas: sądy, popędy, pragnienia, odrazy i jednym słowem – to wszystko, co jest naszym dziełem. Niezależne natomiast są od nas: ciało, mienie, sława, godności i jednym słowem – to wszystko, co nie jest naszym dziełem. I dlatego te rzeczy, które od nas zależą, z natury są wolne i nie podlegają żadnym zakazom ani przeszkodom, te natomiast, które od nas nie zależą, nie przedstawiają żadnej wartości, spełniają służebną rolę i stanowią cudzą własność. Pamiętaj zatem, że jeśli rzeczy służebne z natury zaczynasz uważać za wolne, a cudze za własne, sam się zaprzęgniesz w niewolę, będziesz rozwodził skargi i żale, doznawał niepokoju, miotał złorzeczenia zarówno na bogów, jak i na ludzi. Jeżeli jednak to tylko, co twoje, uważać będziesz za swoją własność, i przeciwnie – to, co jest cudzą własnością, za przynależne, jak jest w rzeczywistości, do kogoś innego, wtedy nikt nigdy nie będzie na ciebie wywierał przymusu, nikt nie będzie sprawiał ci przeszkód ani ty sam nie będziesz nikomu złorzeczył, nikogo oskarżał, niczego zgoła czynił wbrew swojej woli, nikt nie wyrządzi ci krzywdy, w nikim nie będziesz miał wroga, bo też i niczego nie doznasz, co by rzeczywiście szkodliwe było dla ciebie.

Epiktet, Encheiridion, 1

Zależne (wewnętrzne) i niezależne (zewnętrzne)

Absolutną podstawą stoickiej filozofii, ale również praktyki, jest podział rzeczy i spraw na zależne i niezależne od nas. Diametralnie zmienia on sposób patrzenia na świat i działania. Wpływa na nasze samopoczucie i poczucie szczęścia. Skrupulatnie wprowadzony w życie zwiększa wiarę w siebie. Niestety, dla większości z nas jest sprzeczny z intuicją. Jest to zupełnie zrozumiałe, biorąc pod uwagę omawiany w pierwszym rozdziale kierunek myśli starożytnych. Zgodnie z nim myśli kierowane są do wewnątrz, a to, co zależne, to sprawy wewnętrzne, sprawy, które odnajdujemy w sobie. Dziś myślimy bardziej „na zewnątrz”, dlatego też często wydaje nam się, że mamy kontrolę nad wszystkim wokół nas, nad wszystkim, na czym nam zależy (według stoików nie powinno tak być). Nadmierna chęć sprawowania kontroli nad wszystkimi sprawami jest frustrująca i wykańczająca – zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nie jest też możliwa. Myślę, że każdy z nas choć raz się o tym przekonał na własnej skórze[27]. Dlatego też warto rozważyć stoicki sposób myślenia. Przechodząc do sedna, jestem zdania, że ów podział, z powodów wymienionych wyżej, można rozumieć i nazywać podziałem na to, co zewnętrzne, i to, co wewnętrzne. Bowiem zależne od nas są: sposób myślenia, przyjmowane wartości, przekonania, oceny, cele i dążenia, intencje, życzenia i pragnienia, skłonności, postanowienia, emocje, nastroje, humory. Krótko rzecz ujmując – wszystko to, co wewnątrz nas, nasza sfera psychiczna i duchowa, nasze „ja”, czyli nic innego, jak przedmiot troski o siebie.

Osadzenie spraw zależnych od jednostki w niej samej stanowi kolejny powód, dla którego zawsze należy zaczynać od siebie. Zaczynamy od siebie, od tego, co zależne od nas, już na poziomie samych myśli, postrzegania rzeczywistości i planowania działania. Wszystko to, co zależne od nas, jest kierowane przez naszą wolę, która również jest całkowicie i jedynie od nas zależna[28]. Wola jest bardzo ważnym stoickim pojęciem. Niestety, często o niej zapominamy, nie pamiętamy o tym, jaką moc mamy w sobie. Jest to moc kształtowania siebie, w tym sensu naszego życia i tego, czy czujemy się szczęśliwi. Cała reszta – czyli wszystko to, co wobec nas i starożytnego rozumienia „ja” oraz „siebie” jest zewnętrzne – jest od naszej woli niezależna. Wiąże się to ze stoickim determinizmem. Świat jest rozumny, wypełniony logosem, czy to dostrzegamy, czy nie. Rządzi się pewnego rodzaju koniecznością[29]. Dlatego też stoicy wierzyli w celowość, przeznaczenie, opatrzność, fatum oraz w taki sposób dzielili sprawy i rzeczy na zależne i niezależne. Niezależne są: ciało, zdrowie, majątek, status, reputacja i inni ludzie. Nam wydaje się, że mamy na te sprawy wpływ. Stoików interesuje całkowity wpływ, całkowita zależność. Tu leży główna różnica w sposobie myślenia o sferach naszych wpływów. Według stoików nie posiadamy całkowitego wpływu na to, jaki mamy status, czy jesteśmy zdrowi. Nikt nie jest w stanie na przykład zadecydować, że nigdy nie zachoruje, i faktycznie nigdy nie odczuwać najmniejszej dolegliwości ciała, lub postanowić, że będzie żyć wiecznie i stać się nieśmiertelnym. Niestety, sprawy, o które zabiegamy na co dzień, należą do kręgu spraw niezależnych od nas.

Zabiegamy o nie, lekceważąc siebie. Nie pamiętamy, czym jest nasze „ja” i jak ważna jest troska o siebie. Możliwe, że wynika to z braku refleksji lub z rzucenia się w wir życia i zapomnienia o tym, że do naszego „ja” nie należy majątek, status czy inni ludzie ze swoimi opiniami i ocenami na nasz i każdy inny temat. Są to sprawy zewnętrzne, niezależne i dlatego nie powinny być traktowane jako priorytety. Nie są wartościami. Jak powiada Seneka: „Twierdzę, że bogactwa nie są dobrem, ponieważ gdyby nim były, czyniłyby ludzi dobrymi”[30]. Stoicy podeszli do podziału strefy wpływów bardzo rygorystycznie. Każda sprawa czy rzecz należy albo do zależnych, albo do niezależnych od jednostki i każdą można w ten sposób zakwalifikować. Granice między tym, co całkowicie zależne od naszej woli, od tego, co nie jest zależne wcale, są wyznaczone zdecydowanym cięciem. Dzięki takiemu podejściu mamy bardzo jasną ocenę każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji życiowej. Łatwo jest też uświadomić sobie to, o co warto zabiegać, i to, o co nie warto.

Stoików zdecydowanie mniej interesuje, żeby nie powiedzieć – wcale, strefa, do której należą sprawy niezależne lub – jak chcielibyśmy to ująć – częściowo zależne. W pierwszej kolejności i z największym zaangażowaniem każą się skupić na tym, co wewnątrz nas i zależne od nas. Nad swoimi przekonaniami, postawą, intencjami, emocjami. Nie oznacza to jednak, że stoicy są nieczułymi ignorantami, negującymi sprawy naszej planety i ekologii, polityczne i społeczne czy międzyludzkie. Wręcz przeciwnie.

Dzięki zrozumieniu, że jedyną rzeczą, na jaką mają wpływ, jest ich własne „ja”, skrupulatnie prowadzą je do etycznej doskonałości. Zaczynając od siebie, od tego, co zależne (między innymi woli, intencji, wartości), dochodzą do wewnętrznego imperatywu, przymusu stawania się dobrym, wartościowym, cnotliwym człowiekiem, a więc życzliwym, empatycznym i działającym na rzecz i dla dobra innych ludzi, świata oraz przyrody[31]. Stoicy podchodzą po prostu do zewnętrznych spraw inaczej niż zwykle to robimy. Mają inny sposób myślenia na ich temat. Stoją one także w dalszej kolejności pod względem ważności, jednak nie są całkowicie zapomniane czy uznane za zupełnie nieważne i niegodne uwagi. Rozważmy kilka przykładów.

Stoik wie, że polityka to sprawa od niego niezależna, bo nie ma całkowitego wpływu na przykład na wybór prezydenta czy partii rządzącej. Jednak to, co leży w jego mocy, to rozważenie, kto jego zdaniem byłby dobrym prezydentem, czy która partia najlepiej sprawowałaby władzę. Uznając, że sprawa ta jest warta uwagi, idzie na wybory i głosuje. To ważne, może to zrobić, więc robi to. Jednak nie poświęca tej sprawie więcej uwagi niż trzeba, nie angażuje się w nią emocjonalnie. Nie odczuwa w związku z nią złości, smutku czy frustracji ani nie ma dolegliwości fizycznych, które przychodzą wraz z tymi emocjami. Angażuje jedynie swój czas na podjęcie decyzji i udanie się na głosowanie.

Podobnie jest z ekologią i naszą planetą. Stoik sam nie ocali Ziemi. Nie jest w stanie i zdaje sobie z tego sprawę. Jednak to, co może zrobić, to zmienić swoje nastawienie. Traktować planetę jak coś, wobec czego ma moralne zobowiązanie, jak swój dom, o który należy dbać dla dobra siebie i innych. Dlatego też stoik, uznając, że godną wyboru jest postawa osoby dbającej o środowisko i przyrodę, wybierze rozwiązania ekologiczne, typu sortowanie śmieci, ograniczenie zużycia plastiku, prądu, wody i tak dalej.

Przyjrzyjmy się jeszcze jednemu przykładowi – zdrowiu. Stoik, zwłaszcza współczesny, wie, że może zachorować, stracić zdrowie, zarażając się wirusem, może okazać się, że ma jakąś chorobę genetyczną czy po prostu może potknąć się o krawężnik i wybić zęby. Ma cały czas świadomość, że zdrowie nie jest całkowicie od niego zależne, że nie ma na jego temat ostatniego słowa. Nikt z nas nie może przecież postanowić i sprawić, że nigdy nie zachoruje i będzie nieśmiertelny. Nie znaczy to jednak, że całkowicie porzuci dbanie o ciało i zdrowie. Spojrzenie stoika na zdrowie będzie po prostu zdroworozsądkowe.

Jak myśleć o sprawach od nas niezależnych

Kto zatem czyni postępy? Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrzne, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna. Ten dalej czyni postępy, kto doszedł do zrozumienia, że człowiek, który pożąda albo unika rzeczy niezależnych od niego, nie może być wiernym ni wolnym, lecz z konieczności igraszką się staje ich bezustannej zmienności i przemijania, z konieczności grzbiet zgina przed innymi, którzy tych rzeczy mogą mu użyczyć albo poskąpić.

Epiktet, Diatryby, I, 4

Jeśli zaakceptowanie tego, że są rzeczy niezależne od nas, wydaje się trudne, pomóc może prześledzenie, w jaki sposób po stoicku myśleć o sprawach niezależnych, ale w dalszym ciągu wartych naszej uwagi. Stoicy określą je jako obojętne. Chodzi tu o obojętność etyczną – nie są one ani dobre, ani złe, bo nie mają wartości etycznej. W dalszym ciągu jednak w ich obrębie znajdują się sprawy i rzeczy godne wyboru i godne odrzucenia, czyli takie, którym warto poświęcać uwagę, i takie, którym nie warto. Pierwsze, czyli godne wyboru, mają jakąś inną wartość, na przykład fizyczną, i są ważne dla przetrwania.

Sprawom niezależnym, ale godnym wyboru, poświęcamy uwagę w dalszej kolejności. Wtedy, kiedy zadbaliśmy już o to, co od nas zależne. Dopiero wtedy zmieniamy swój sposób myślenia o sprawach niezależnych, ale godnych wyboru, na sposób myślenia w kategoriach spraw zależnych. Dzięki temu wiemy, jak działać. Stoicy to ludzie, którzy zaczynają od namysłu, ale nie zatrzymują się na nim. Nie są bierni. Namysł jest pierwszym krokiem do działania, poprzedza je.

W zrozumieniu tego, jak myśleć o sprawach niezależnych i jak wówczas działać, pomoże tabela na następnej stronie.

Jak zostało już powiedziane, podział na rzeczy zależne i niezależne od jednostki jest całkowicie zgodny z omawianym w pierwszym rozdziale myśleniem do wewnątrz. Jest też związany z troską o siebie. Akceptacja go i wprowadzenie w życie powoduje zwiększenie wymagań co do siebie oraz ograniczenie wymagań i oczekiwań względem innych osób i spraw zewnętrznych. Stanowi także wspaniałe narzędzie do radzenia sobie w trudnych życiowych sytuacjach, podejmowania decyzji i uporania się ze zmartwieniami i towarzyszącymi im emocjami strachu, smutku czy frustracji.

JAK MYŚLEĆ O SPRAWACH NIEZALEŻNYCH?

Sprawy niezależne

Co w tych sprawach można mieć pod kontrolą?

Co można zrobić?

Opinie innych

• To, jak ważna jest dla mnie opinia innych ludzi.

• To, kto jest dla mnie osobą opiniotwórczą.

• To, czy rozważam zasadność i racjonalność opinii innych ludzi.

• To, czy przekładam opinie innych na swoje życie.

• Nie przejmować się zbyt mocno.

• Cenić opinie zaufanych i ważnych dla mnie osób.

• Być przyzwoitym człowiekiem.

• Nie dawać powodu do plotek czy obmowy.

Majętność

• To, jak bardzo są dla mnie w życiu ważne pieniądze.

• To, czy pieniądze są dla mnie wartością.

• Szczerość w kwestii tego, co jest potrzebne.

• Planowanie wydatków.

• Znaleźć dobrze płatną pracę.

• Dobrze pracować.

• Inwestować.

• Planować budżet.

• Oszczędzać i odkładać systematycznie.

• Dbać o jakość tego, co kupuję.

Uznanie

• To, czy staram się być dobrym i wartościowym człowiekiem.

• To, czy pracuję nad sobą.

• To, czy się rozwijam.

• Angażować się społecznie.

• Pomagać innym.

• Skupiać się na rozwoju.

• Robić to, co się lubi, i to, co się robi dobrze.

Zdrowie

• To, czy wysilam się w trosce o zdrowie.

• To, czy podejmuję wyzwanie dbania o siebie.

• To, czy moje zdrowie jest dla mnie wartością.

• Badać się regularnie.

• Zdrowo się odżywiać.

• Regularnie ćwiczyć i się ruszać.

• Prowadzić higieniczny tryb życia.

Automatyczne, niekontrolowane, natrętne i nieprzyjemne myśli – ruminacje

• To, czy panuję nad swoimi humorami.

• To, czy poprawnie odczytuję i rozumiem swoje emocje.

• To, czy potrafię panować nad emocjami i przekierowywać je na odpowiednie działanie.

• Świadome myśli.

• Zawsze pamiętać, że tylko my sami panujemy nad swoimi myślami, emocjami i nastrojami. Zastanawiać się, co mi te niechciane myśli przynoszą i skąd pochodzą.

• Obserwować swoje reakcje i emocje im towarzyszące.

• Stosować techniki relaksacyjne.

• Praktykować stoickie ćwiczenia duchowe.

Jak stosować podział na rzeczy zależne i niezależne w praktyce

Jeśli więc rzeczy niezależne od wolnej woli nie są ni dobre, ni złe, wszystkie natomiast rzeczy zależne od wolnej woli są w naszej mocy i jeśli nam ani ich zabrać, ani też dodać, kiedy tego nie chcemy, nikt nie jest w stanie, to gdzież tu jest jeszcze miejsce na trwogę?

Epiktet, Diatryby, II, 13

Bierne martwienie się to bezsensowna czynność. Zajmujemy nią umysł i ciało. Czasem może nas od tego rozboleć głowa albo nie pozwolimy ciału odpocząć nocą, zasnąć. W naszym umyśle kłębią się natrętne, czarne myśli. Co nam z tego przychodzi? Najczęściej nic dobrego. Jest to jeden z najskuteczniejszych sposobów na odebranie sobie spokoju lub obniżenie nastroju, a najczęściej na jedno i drugie.

Podział na rzeczy zależne i niezależne rewelacyjnie sprawdza się w przypadku zmartwień czy ruminacji, czyli natrętnych, niekontrolowanych myśli, których trudno jest się pozbyć. Przychodzą i odchodzą, kiedy chcą, a my nie mamy nad nimi kontroli. W takich chwilach warto zastosować poniższą metodę autorefleksji.

Przejdźmy przez powyższy schemat krok po kroku.

Zaczynamy od oczywistych, jak mogłoby się wydawać, pytań: czy na mojej drodze stoi jakaś przeszkoda? Czy mierzę się z jakimś problemem? Odpowiedź na nie niekoniecznie będzie tak oczywista.

Czasami wymyślamy sobie powody do zmartwień – zdarza się to chyba każdemu. W naszym życiu nie dzieje się nic złego, wszystko idzie po naszej myśli i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Nie musimy mierzyć się z żadnym faktycznym problemem, ale mierzymy się z wyimaginowanym. Sabotujemy swoje szczęście i poczucie spokoju. Wymyślamy potencjalne, choć mało prawdopodobne nieszczęścia. Zastanawiamy się na przykład nad tym, co by było, gdybyśmy się rozwiedli, a nie mamy jeszcze współmałżonka ani nawet narzeczonego czy narzeczonej. Albo rozważamy, jak by to było, gdyby partnerka czy partner nas zdradził, choć nic na to nie wskazuje. Albo martwimy się, że powódź zaleje nasz dom i miasto, choć żyjemy w miejscu, w którym powodzi nie było całe tysiąclecia. Szukamy dziury w całym. Uciekamy myślami od rzeczywistości, od tego, co tu i teraz. To jeden ze sposobów na unieszczęśliwienie się.

Innym jest rozpamiętywanie przeszłych nieprzyjemnych zdarzeń. Czasem dlatego, że jest nam zbyt dobrze i nie potrafimy się przed sobą do tego przyznać, czasem z nudów, innym razem dlatego, że chcemy być czymś zajęci albo po prostu jesteśmy w złym humorze i szukamy potwierdzenia, że mamy do niego prawo, bądź mamy tendencję do martwienia się lub rozpamiętywania.

W takich sytuacjach warto szczerze powiedzieć sobie: „Nie, nic się złego nie dzieje. Nie mam podstaw do obaw. Nie chcę dłużej się martwić nieistniejącymi problemami” i wrócić do równowagi, cieszyć się tą rzadką chwilą, w której wszystko dobrze się układa. Wrócić do tu i teraz. Otworzyć się na zauważenie tego, co dobre w tej chwili w naszym życiu[32]. Jeśli natomiast udzielimy odpowiedzi twierdzącej na pytania i uznamy, że istnieje pewien problem, przeszkoda na naszej drodze, to sposób postępowania wygląda zupełnie inaczej. W takiej sytuacji powinniśmy przejąć kontrolę nad swoimi myślami. Zdyscyplinować się w kwestii tego, o czym i w jaki sposób myślimy. Myślenie bowiem nie bez powodu jest według Epikura[33] jedną z czynności, która umożliwia nam prowadzenie szczęśliwego, dobrego życia wolnego od smutku czy niepokoju. Jak twierdzi ten filozof, bezmyślnych wyzwala ze smutku czas, natomiast mądrych – logika i namysł. Dzięki odpowiedniemu myśleniu jesteśmy w stanie rozwiązać lub przerobić wiele życiowych problemów. Zastanówmy się nad tym, czy w ogóle mamy wpływ na zaistniały problem i czy możemy go rozwiązać. Szczerze powiedzmy sobie, czy faktycznie coś w tej niechcianej sytuacji możemy zmienić. Czy możemy na przykład w pojedynkę zatrzymać pandemię? Czy możemy spowodować, żeby ktoś, kto nie lubi naszej ulubionej książki, nagle się w niej zakochał? W takich sytuacjach to, co możemy zrobić, to jak zwykle skupić się na tym, co zależne.

W przypadku pandemii możemy postanowić, że będziemy stosować się do reżimu sanitarnego. To jest od nas zależne. Ale nie zatrzymamy pandemii. Jest to zależne od podejścia innych ludzi oraz od wielu kolejnych czynników, być może częściowo nam nieznanych. Natomiast w przypadku książki możemy starać się opowiedzieć o niej najlepiej, jak umiemy, i zachęcić do jej przeczytania. Jednak decyzja o lekturze i ewentualne polubienie książki leży po stronie drugiej osoby. Jeśli bardzo nam na danej sprawie zależy, możemy postąpić tak, jak to opisałam w tabeli w poprzednim podrozdziale.

Pamiętajmy jednocześnie, że to nie my podejmujemy ostateczną decyzję ani nie my dokonujemy wyboru tego, jak rozwiąże się sytuacja. Według stoików w takim wypadku nie mamy na nią wpływu. Są takie sytuacje, w których mimo wysiłku w obrębie tego, co od nas zależne, nie osiągniemy oczekiwanego efektu. Być może zrobiliśmy już wszystko, co w naszej mocy, być może nie możemy już nic zrobić lub nigdy nie mogliśmy nic zrobić w tej trudnej sytuacji. Często nie jest łatwo się do tego przyznać i przejść do uświadomienia sobie swojej niemocy. Niemoc dla niektórych może być czymś bardzo negatywnym.