Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Rok 60 n.e. Brytania pogrąża się w wojnie. Rebelianci pod wodzą Boudiki zdobywają szturmem kolonię weteranów rzymskiej armii w Camulodunum. W kierunku Londinium rusza z odsieczą gubernator Swetoniusz wraz z konną eskortą dowodzoną przez prefekta Katona. Ale gród nie jest jedynym teatrem wojny. Coraz więcej wojowników z miejscowych plemion zasila szeregi Boudiki. Rzymianie ze zgrozą zdają sobie sprawę, że nie są przygotowani do stawienia czoła rebelii na taką skalę.
W Londinium na Katona czekają druzgocące wieści. Wśród zaginionych po masakrze w Camulodunum jest centurion Macro. Prefekt ma nadzieję, że nieustraszony Macro, jego najlepszy przyjaciel i towarzysz broni, zdołał się wyrwać z rąk żądnych krwi tubylców. Jest on bowiem jedynym człowiekiem, któremu Katon bezgranicznie ufa w obliczu wyzwania, przed jakim stanął teraz, gdy przyszłość imperium w Brytanii balansuje na ostrzu noża.
Pożoga to 22 tom bestsellerowej serii ORŁY IMPERIUM.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 516
Tytuł oryginałuRebellion
Projekt seriiMARIUSZ BANACHOWICZ
Projekt okładkiNATALIA TWARDY
Fotografie na okładceLorado/Istockphoto
Fotografie na okładceANNA RYCHLICKA
Opieka redakcyjnaANNA HEINE
RedakcjaELŻBIETA SPADZIŃSKA-ŻAK
KorektaURSZULA WŁODARSKA
Redakcja technicznaLOREM IPSUM – Radosław Fiedosichin
Copyright © 2023 Simon Scarrow First published in Great Britain in 2023 by Headline Publishing Group All rights reserved.
Polish edition © Publicat S.A. MMXXV (wydanie elektroniczne)
Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione.
Utwór nie może być wykorzystywany do szkolenia sztucznej inteligencji, w tym do tworzenia treści naśladujących jego styl. Nieprzestrzeganie tego zakazu jest naruszeniem praw autorskich i grozi konsekwencjami prawnymi.
ISBN 978-83-271-6892-4
jest znakiem towarowym Publicat S.A.
PUBLICAT S.A.
61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24 tel. 601 167 313 e-mail: [email protected], www.publicat.pl
Oddział we Wrocławiu 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 tel. 71 785 90 40 e-mail: [email protected]
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Dla Michele i Silvano.Dziękuję za waszą życzliwość,przyjaźń i włoską kuchnię.
Rzymska armia w Brytanii
Centurion Bernardicus, najstarszy rangą centurion Dziewiątego Legionu
Kwintus Petyliusz Cerialis, legat Dziewiątego Legionu, nieroztropny dowódca
Prefekt Katon, dowódca ósmej kohorty iliryjskiej auxiliów
Gajusz Swetoniusz Paulinus, gubernator rzymskiej prowincji Brytania, zaskoczony sytuacją, ale zdeterminowany pokonać Boudikę i jej zwolenników
Cestiusz Calpurnius, legat Dwudziestego Legionu
Poeniusz Postumus, zawodny praefectus castrorum (prefekt obozu) Drugiego Legionu
Prefekt Thrasyllus, dowódca dziesiątej galijskiej kohorty auxiliów
Centurion Tubero, dowódca kontyngentu kawalerii ósmej kohorty
Centurion Galerius, primus pilus (najstarszy rangą centurion) ósmej kohorty
Centurion Hitetius (emerytowany), weteran legionów, który nie ma nic do stracenia
Centurion Macro (nieco mniej emerytowany), weteran legionów i najlepszy przyjaciel prefekta Katona
Agrykola, trybun ze sztabu gubernatora, nowicjusz, ale predysponowany do wielkich rzeczy, jeśli pożyje dość długo
Centurion Vespillus, tymczasowy dowódca garnizonu Londinium, ledwie dający sobie radę
Phrygenus, medyk ósmej kohorty
Rzymscy cywile
Klaudia Acte, wybranka serca Katona i była kochanka cesarza Nerona wypędzona z Rzymu, obecnie incognito
Petronella, żona i miłość życia Macro, nieustraszona i nieustępliwa
Portia, matka Macro, równie nieustraszona i nieustępliwa, chociaż krucha
Lucjusz, nieodrodny syn Katona, dobrze zapowiadający się młodzieniec
Denubius, lojalny pomagier Portii
Decianus Katus, prokurator prowincji, intrygant i oportunista, którego machinacje mają katastrofalne skutki
Maecjusz Grahmius, cywil nader lubujący się w dźwięku własnego głosu
Rebelianci
Boudika, królowa Icenów, dumna przywódczyni ludów okrutnie uciskanych przez Rzym
Syphodubnus, przedstawiciel plemiennej arystokracji Icenów, który uważa, że to on powinien dowodzić
Bardea i Merida, córki Boudiki
Tongdubnus, wojownik Icenów, marny pływak
Rzymska prowincja Brytania, lato 61 roku n.e.
Kolumna była w tarapatach. Centurion Bernardicus, dowódca pierwszej kohorty Dziewiątego Legionu, wyczuł to, kiedy tylko dostrzegł nieprzyjaciela, osłaniając oczy przed jaskrawym światłem słońca. Tyraliera jeźdźców obserwowała zbliżających się Rzymian z grzbietu niewysokiej grani, odległej o niecały kilometr. Centurion w pierwszej chwili wziął ich za zwiadowców legionu ubezpieczających przemarsz żołnierzy legata Cerialisa. W wyglądzie tych ludzi było jednak coś niewojskowego. Potem zauważył brak sztandaru i czerwonego grzebienia na szczycie oficerskiego hełmu.
Jak, na Hadesa, zdołali wyminąć patrole? Bernardicus pomyślał, że kiedy na koniec dnia kolumna stanie obozem, oficer dowodzący oddziałem zwiadowców przekona się, jak ostry bywa język legata. Pod warunkiem, że jeszcze żył. Mrużąc oczy, centurion spojrzał w górę na słońce i przekalkulował, że mają przed sobą jeszcze trzy godziny marszu, zanim legat zarządzi postój. Może więcej, biorąc pod uwagę, jak późno zatrzymali się na popas poprzedniego dnia. Wówczas czasu wystarczy im jedynie na zmontowanie wokół obozu palisady z zaostrzonych pali. Żadnego rowu ani ziemnego wału.
Bernardicus gryzł się tym, że legat ignoruje legionową doktrynę solidnego fortyfikowania obozów podczas marszu przez wrogie terytorium. Nie miał wątpliwości, czym to grozi, mając na uwadze, co przekazał im Cerialis na odprawie przed wymarszem z siedziby legionu w Lindum dwa dni wcześniej. Wówczas dowiedzieli się, że starszy magistratus kolonii weteranów w Camulodunum przysłał wiadomość, meldując o wybuchu powstania wśród Icenów i sprzymierzonego z nimi plemienia Trynowantów. Magistratus ustalił, że rebelianci kierują się na Camulodunum, i błagał, by Dziewiąty Legion pospieszył weteranom na odsiecz.
Jako najstarszy rangą centurion w legionie, Bernardicus przedstawił swoje obawy legatowi i został przezeń potraktowany z wyniosłą pogardą.
– Mamy do czynienia z motłochem, bandą uzbrojonych wieśniaków – szydził Cerialis. – Dowodzoną przez niedobitki kasty wojowników, które przeżyły podbój. Nie mamy czego się obawiać ze strony tej hołoty. Ledwie zobaczą awangardę Dziewiątego Legionu, podkulą ogon i zwieją w lasy i na mokradła swojego terytorium.
– Miejmy nadzieję, że tak będzie, panie. – Bernardicus dyplomatycznie skinął głową. – A co, jeśli stawią opór?
Na ustach Cerialisa zamajaczył zimny uśmiech.
– Wtedy ich zmiażdżymy i rozpędzimy na cztery wiatry, a prowodyrów ukrzyżujemy. Wątpię, czy potem jeszcze jakiś wódz na tej wyspie będzie miał jaja, żeby się buntować przeciwko naszej władzy.
Bernardicus zmilczał słowa zwierzchnika z gorzką wesołością, biorąc pod uwagę płeć osoby stojącej na czele rebelii. Widział królową Boudikę na własne oczy kilka miesięcy wcześniej w Londinium, kiedy razem z innymi przywódcami plemiennymi składała doroczny hołd cesarzowi przed obliczem gubernatora prowincji. Wysoka, dumna, o długich płomiennorudych włosach, wyróżniała się spośród reszty. Kobieta, z którą należało się liczyć, pomyślał wówczas Bernardicus, i wkrótce okazało się, że miał rację. Tam, gdzie dowodziła Boudika, jej lud – mężczyźni i kobiety, starzy i młodzi – szedł za nią jak w ogień, żądny upokorzyć Rzym i jego władcę, cesarza Nerona.
W historii cesarstwa już były kobiety, których Rzym się bał i, na swoje szczęście, nad którymi triumfował. Mimo to centurion nie mógł się wyzbyć uczucia niepokoju. W innych okolicznościach może i podzielałby pewność siebie legata. Sytuacja wyglądała jednak tak, że trzon rzymskiej armii w Brytanii prowadził kampanię przeciwko górskim plemionom daleko na północnym zachodzie wyspy. Gubernator Swetoniusz uzupełnił stany osobowe swojej armii, ogołacając prowincję z najlepszych żołnierzy, zabierając między innymi cztery kohorty ze składu Dziewiątego Legionu. Jedynymi dostępnymi siłami, które mogły stawić czoła Boudice i jej rebeliantom, byli rekruci dopiero szkoleni na żołnierzy w siedzibie Drugiego Legionu w Isca Dumnoniorum na południu wyspy, garstka marnej jakości auxiliów i sześć pozostałych kohort Dziewiątego Legionu z Lindum.
Bernardicus, chociaż dumny ze swego legionu, zdawał sobie sprawę, że maszerujące za nim kohorty mają niepełne składy, a ich żołnierze są na tyle marni, że odpadli podczas selekcji, kiedy Swetoniusz kompletował armię na wyprawę. Był również świadom ograniczeń swojego zwierzchnika. Legat Cerialis został mianowany dowódcą Dziewiątego Legionu krótko wcześniej, a do Brytanii przybył, emanując arogancją i ambicją typową dla jego uprzywilejowanej klasy społecznej. Wojaczki zakosztował jedynie podczas krótkiej ekspedycji karnej na drugą stronę Renu w czasach, kiedy był trybunem. Musiał zdobyć jeszcze wiele okupionego krwią i znojem doświadczenia bojowego, którego wymagało od niego stanowisko legata.
Wszystko to w parę krótkich chwil przemknęło przez umysł zaprawionego w bojach centuriona, zanim zaczerpnął oddechu i wykrzyknął rozkaz:
– Pierwsza kohorta! Stój!
Żołnierze, przygarbieni pod ciężarem ekwipunku dźwiganego na nosidłach marszowych, zrobili jeszcze półtora kroku naprzód, zanim się zatrzymali. Niektórzy spojrzeli nań ze zdziwieniem. Dopiero co mieli postój, a na rozbijanie obozu było jeszcze za wcześnie. Bernardicus, ignorując ich, podszedł żwawo dwadzieścia kroków przed czoło kolumny i przystanął, by się przyjrzeć jeźdźcom w oddali.
Przytłumiony tętent kopyt obwieścił, że nadjeżdża legat Cerialis i jego mała świta oficerów sztabowych; gładkolicych trybunów, którzy jeszcze nigdy nie wojowali. Może zaraz się to zmieni, pomyślał z przekąsem Bernardicus.
– Co to, do cholery, ma znaczyć? – warknął Cerialis. – Kto rozkazał kolumnie się zatrzymać?
Centurion odwrócił się i zasalutował.
– Ja, panie.
Cerialis się nastroszył.
– Dlaczego?
Bernardicus skinął w stronę grani. Legat wyprostował się w siodle i na moment wytężył wzrok.
– No i?
– Nieprzyjaciel, panie.
– Nonsens. To nasi zwiadowcy.
– Spójrz, panie, jeszcze raz. Jeśli to są Rzymianie, to ja jestem druidem.
Cerialis i jego oficerowie przez chwilę wpatrywali się w dal, zanim jeden z jego trybunów odchrząknął.
– Centurion ma rację, panie.
– No to gdzie są nasi zwiadowcy? Przecież mieli oczyszczać drogę przed nami.
Bernardicus wziął głębszy oddech, zanim odpowiedział:
– Moim zdaniem nie żyją, zostali wzięci do niewoli albo zmuszeni do ucieczki. Niektórzy może jeszcze przebiją się do nas, ale zwiadowcy przepadli, panie.
– Przepadli? – Cerialis spojrzał nań, jakby centurion postradał zmysły. – To niemożliwe.
Bernardicus wzruszył ramionami i zaległa napięta cisza, podczas gdy oficerowie czekali, aż legat wyda jakieś rozkazy. Legioniści stali w gotowości do marszu, z nosidłami na barkach. Po dłuższej chwili starszy trybun podjechał bliżej do legata i zrównał się z nim.
– Wydaj rozkaz, panie, a poprowadzę resztę konnego kontyngentu naprzód i przepędzę z drogi tę bandę.
Cerialis zagryzł dolną wargę i po chwili pokręcił głową.
– Jeśli rzeczywiście rozprawili się z naszymi zwiadowcami, nie będę tracił więcej ludzi ani posyłał ich na szukanie wiatru w polu. Nie... Kontynuujemy marsz. Rebelianci nie odważą się zaatakować kolumny. Poza tym musimy dotrzeć do Camulodunum jak najszybciej i ocalić naszych towarzyszy broni.
A potem zapewne domagać się wieńca z liści dębowych za ocalenie życia obywatelom Rzymu, pomyślał cynicznie Bernardicus. Cerialis, jak większość indywiduów jego pokroju, był skory zdobywać wojskowe odznaczenia, by dodać chwały imieniu swego rodu.
– Przekaż kolumnie, by zwarła szyki – kontynuował legat. – Konny kontyngent niech zajmie pozycję z tyłu.
– Tak jest.
Gdy trybun pospieszył truchtem wzdłuż szeregów czekających legionistów, Bernardicus odszedł kawałek dalej, zwinął dłonie przy ustach i zawołał gromkim głosem:
– Centurionowie pierwszej kohorty! Do mnie! – Upewniwszy się, że legat go nie dosłyszy, przystanął i poczekał, aż pozostali centurionowie jego kohorty zbiorą się wokół niego. – Wygląda na to, chłopaki, że zwiadowców już nie mamy. Cerialis jest zdeterminowany dotrzeć do Camulodunum, nie oglądając się na nic. Uważa, że rebelianci nie odważą się tknąć kolumny. Tak więc zwieramy szyki i miejcie oczy dookoła głowy. Jesteśmy awangardą legionu, więc to nam przypadło świecić przykładem. Żadnego guzdrania się ani gderania, zrozumiano? Jeśli tamci spróbują zablokować nam drogę, przejdziemy przez nich szybciej niż gówno przez owcę. – Rozejrzał się po twarzach swoich podwładnych. Patrzyli nań niewzruszonym wzrokiem. – Nasi w Camulodunum liczą na nas. To dobrzy towarzysze broni. Znam ich starszego magistratusa z czasów, kiedy obaj służyliśmy w Drugim Legionie. Macro jest jednym z najlepszych. Gdyby znalazł się na moim miejscu, zrobiłby, co w jego mocy, by nas ocalić.
– Myślisz, że będą jakieś problemy? – wtrącił muskularnie zbudowany centurion.
– Na tej zasranej wyspie zawsze są jakieś problemy, Timandrusie.
Pozostali centurionowie parsknęli wymownym śmiechem.
– Bez zwiadowców idziemy na ślepo – kontynuował Timandrus. – Cholera wie, czy nie brniemy w zasadzkę.
– Może i tak – przyznał Bernardicus – ale jeszcze nigdy ci włochaci barbarzyńcy nie dali nam rady, i dzisiaj nie będzie inaczej. Zgadza się? – Drugi mężczyzna skinął głową. – W każdym razie, kiedy wydam rozkaz, żeby zdjąć nosidła, wasi chłopcy mają sformować szyk w mgnieniu oka, tarcze przed siebie i oszczepy w gotowości. A teraz wracajcie do swoich ludzi i czekajcie na komendę Cerialisa.
Bernardicus wrócił na czoło kolumny i kiedy tylko legat dał rozkaz wznowienia marszu, dziarsko ruszył naprzód. Legioniści jego centurii podążyli za nim miarowym krokiem. Jeźdźcy na grani przed nimi ani drgnęli, obserwując zbliżających się Rzymian. Droga prowadziła teraz zboczem o niewielkim nachyleniu i kiedy Bernardicus dotarł na odległość dwustu kroków od rebeliantów, poczuł, jak w dół jego kręgosłupa przebiegł pierwszy, lodowaty dreszcz niepokoju. Wyprostował się i kroczył dalej bez cienia niepewności. Zawsze starał się sprawiać wrażenie nieustraszonego, by swoim widokiem krzepić podwładnych. Nawet teraz oparł się pokusie przywołania służącego, by podprowadził muła wiozącego jego ciężką prostokątną tarczę i zabrał płaszcz, który krępowałby ruchy, gdyby doszło do walki.
Zbliżywszy się jeszcze bardziej, na odległość nie większą niż sto kroków od grzbietu niskiej grani, dostrzegł makabryczne trofea jeźdźców, które ci unieśli tak, by Rzymianie mogli je dostrzec. Odrąbane głowy trzymane za włosy. Rebelianci potrząsali nimi, drwiąc i wykrzykując obelgi.
– Sukinsyny! – zawołał jeden z żołnierzy za plecami Bernardicusa. – Zapłacą za to!
– Cisza tam! – Centurion zerknął przez ramię. – Jeszcze raz który otworzy gębę, dostanie miesiąc służby w latrynie!
Jeźdźcy opuścili swoje trofea, zawrócili wierzchowce i niespiesznie zjechali w dół przeciwległego stoku, znikając z pola widzenia. Bernardicus maszerował tą trasą już wiele razy i znał ukształtowanie terenu przed nimi. Dalej droga schodziła stromo w gęsto zalesiony wąwóz. Tam oddział inżynieryjny oczyścił pobocze z obu stron na tyle, by wróg nie miał możliwości zaatakować z zaskoczenia. Ponadto ta dodatkowa przestrzeń pozwalała Rzymianom w razie potrzeby sformować szyk bardziej nadający się do obrony. Wąwóz był równie dobrym miejscem na zasadzkę jak każde inne w tej okolicy. Niemniej trzy tysiące ciężkozbrojnych żołnierzy najlepszej armii na świecie powinny aż nadto wystarczyć do pokonania każdych sił, które tubylcy zdołaliby skrzyknąć, pokrzepił sam siebie Bernardicus.
Spojrzawszy w tył, zauważył, że odstępy między sześcioma kohortami się zmniejszyły, a ich skromny tabor wozów i jucznych mułów osłaniali z boków legioniści ostatniej centurii każdej kohorty. Kolumna, przed postojem rozciągnięta wzdłuż drogi, skróciła się teraz prawie o połowę.
Centurion dotarł na grzbiet grani i spojrzał na wąwóz w dole. Zauważył, że jeźdźcy zwiększyli dystans dzielący ich od czoła kolumny do blisko kilometra. Innych rebeliantów nie było nigdzie widać. Uważnie przyjrzał się linii drzew po obu stronach drogi, ale nie dostrzegł żadnego ruchu. Wtem jego wzrok zatrzymał się na stercie ciał leżących w połowie odległości między nim a jeźdźcami. Bezgłowe zwłoki żołnierzy ze szwadronu zwiadowców. Rebelianci, zabrawszy broń i konie, odarli ciała z odzienia. Leżały tam w jaskrawych promieniach słońca, naznaczone rozbryzgami i strużkami krwi odcinającej się wyraźnie na tle trupio bladej skóry ciał. Gdy kolumna podeszła bliżej, usłyszał przekleństwa miotane przytłumionym głosem przez swoich podkomendnych. Przetoczyły się falą wzdłuż kohorty i jeszcze raz musiał ostrym tonem upomnieć ich, by milczeli, zanim zwrócił się do swojego zastępcy:
– Optionie Severusie, przekaż legatowi, że znaleźliśmy to, co zostało ze zwiadowców.
– Tak jest.
Bernardicus odprowadził wzrokiem optiona, który pospieszył wzdłuż kolumny, następnie rzucił kolejną komendę:
– Pierwsza drużyna pierwszej centurii... Zabrać zabitych z drogi i załadować ich na wozy.
Pochówek mogli zorganizować, kiedy legion stanie obozem na koniec dnia. Rozróżnienie ciał mogło jednak nastręczyć problemów, zwłaszcza jeśli wróg zabrał jako trofea ich identyfikatory.
Żołnierze z pierwszej drużyny odstawili nosidła na pobocze i podbiegli truchtem zająć się ciałami, a centurion poprowadził kolumnę w głąb wąwozu. Przechodząc obok sterty zwłok, omiótł je szybkim spojrzeniem i wrócił do obserwowania terenu przed sobą, wypatrując oznak zagrożenia. Zalesione zbocza po obu stronach blokowały wszelki ruch powietrza, które na dnie wąwozu było rozgrzane i nieruchome. Pot spływał strużkami spod filcowego czepca zwieńczonego grzebieniem hełmu centuriona. Bujne paprocie i zarośla poszarzały i wyschły z braku deszczu, który nie padał od wielu dni. Niebo nad nimi było bezchmurne, a popołudniowe słońce bezlitośnie prażyło maszerujących żołnierzy. Dwa drapieżne ptaki krążyły ospale po modrym firmamencie, wypatrując zdobyczy. Jeźdźcy przed nimi od czasu do czasu przystawali i szydzili z Rzymian, potrząsając trofeami, po czym ruszali dalej. Za każdym razem Bernardicus czuł, jak gotuje się w nim krew, sfrustrowany tym, że nic nie może zrobić, by pomścić kompanów.
Kolumna weszła ponad trzy kilometry w głąb wąwozu, kiedy zobaczył przed sobą białawą, wijącą się w górę smużkę, a potem kolejną, i jeszcze jedną. Po chwili dym zasnuł cały otwarty teren po obu stronach drogi. Wytężając wzrok, dostrzegł szybko przemieszczające się postacie z pochodniami podpalające kolejne wyschnięte na wiór chaszcze. Wkrótce spod dymu wychynęły gorejące jęzory płomieni. Błyskawicznie rozprzestrzeniły się na boki, aż w poprzek wąwozu wyrosła kurtyna ognia. Dalej za nią widać było majaczące w rozedrganym powietrzu sylwetki wojowników.
Bernardicus zatrzymał kolumnę sto kroków przed ognistą zaporą, rozkazał kohorcie odłożyć nosidła i ustawić się rzędem wzdłuż drogi.
– Panie! Spójrz!
Odwrócił się i zobaczył, że Timandrus wskazuje ręką w kierunku tyłu kolumny. Ponad tumanem pyłu wzbitym tysiącami butów, kopyt i kół wznosiły się kłęby dymu z ognisk rozpalonych w poprzek wąwozu za nimi. Podczas gdy legioniści zerkali z niepokojem raz w jedną, raz w drugą stronę, pośród drzew po obu stronach drogi rozległ się grzmiący ryk. Bernardicus poczuł, jak skręca go w trzewiach. W tym samym momencie zobaczył postacie wynurzające się hurmem z półmroku pod koronami drzew na otwartą przestrzeń poboczy.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
📚 Kup pełną wersję e-booka,która zawiera wszystkie rozdziały, ilustracje i dodatki.