Nowy rozdział - Adriana Rak - ebook + książka
NOWOŚĆ

Nowy rozdział ebook

Adriana Rak

3,9

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Elwira, starając się zapomnieć o trudnej przeszłości, bierze los w swoje ręce i postanawia zacząć życie na nowo. Z wielkim bólem serca wyprowadza się do Poznania, gdzie próbuje swoich sił jako agentka w biurze nieruchomości. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy wyprowadza się od przyjaciółki i wynajmuje skromną kawalerkę. Jest spokojna i pełna nadziei na lepsze jutro.
Niestety, przekorny los szybko przypomina o sobie. Pewnego dnia Elwira dowiaduje się o śmierci ukochanej babci Maliny i odtąd jej życie ponownie lega w gruzach.
Szanse na odbudowanie tego, o co walczyła przez ostatnie miesiące, maleją z każdym kolejnym dniem. Młoda kobieta ponownie zostaje wplątana w trudną, toksyczną relację z matką. Po pewnym czasie poddaje się i zaczyna powątpiewać w samą siebie.
Mając jednak na uwadze dobro młodszej siostry, wciąż miota się, szukając drogi do szczęścia… A droga ta, jak można się domyślać, będzie kręta i wyboista…

Nowy rozdział to kolejna książka w dorobku pisarskim Adriany Rak, która porusza trudne, rodzinne tematy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 237

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (22 oceny)
10
5
3
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Gracjan309

Całkiem niezła

nieźle ale 70 letnia "staruszka" jest to bardzo denerwujące sformułowanie sama mam w tej chwili 74 lata i absolutnie nue czuje się Staruszką!!!
21
tajemniczeksiazki

Nie oderwiesz się od lektury

❤️
10
Legos2020

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam wszystkim wciągająca od pierwszych stron.
10
Ellza1505

Dobrze spędzony czas

Ciekawa historia 🙂
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

🦋Kolejny raz autorka stworzyła życiową i emocjonalną historię,która doprowadza do łez,pokazując jak życie potrafi być okrutne. Życie,które ciągle niemiło zaskakuje,pomimo chęci radzenia sobie w pojedynkę.Strata pracy,śmierć babci oraz myśląca tylko o sobie matka rozpoczyna serię wydarzeń,które dołują nasza bohaterka. 🦋Kocham życiowe historie i dlatego ja z całego serca polecam♥️
00

Popularność




Copyright © by Adriana Rak, 2024 Copyright © by Wydawnictwo Inedita, 2024All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Patrycja Kiewlak

Zdjęcie na okładce: Adobe Firefly

Zdjęcie na 2 stronie: Adobe AI

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie

ISBN 978-83-970712-7-8

Wydawnictwo Inedita Gniewino Wydawca: Adriana Rak [email protected] www.wydawnictwoinedita.pl

Spis treści

Rozdział pierwszy

Rozdział drugi

Rozdział trzeci

Rozdział czwarty

Rozdział piąty

Rozdział szósty

Rozdział siódmy

Rozdział ósmy

Rozdział dziewiąty

Rozdział dziesiąty

Rozdział jedenasty

Rozdział dwunasty

Rozdział trzynasty

Rozdział czternasty

Rozdział piętnasty

Rozdział szesnasty

Rozdział siedemnasty

Epilog

Podziękowania oraz kilka słów od autorki

Z dedykacją dla mojej Córki Mai Jesteś najjaśniejszą ze wszystkich gwiazd

Grunt to twardo stąpać po ziemi, nie przestając patrzeć w niebo. Zamiast ciągle na coś czekać – zacznij żyć właśnie dziś. Jest o wiele później, niż Ci się wydaje.

Rozdział pierwszy

Czy pierwszy dzień wiosny wyglądał u wszystkich w ten sam sposób? Stojąca przy przejściu dla pieszych dwudziestotrzyletnia Elwira nie potrafiła stwierdzić jednoznacznie, czy tylko ona miała dziś takiego pecha.

Nie kto inny, jak ona sama najpierw zarwała nockę z powodu problemów żołądkowych swojej kotki, Jaśminy, a później, kiedy z ogromną niechęcią udała się do znienawidzonego przez nią wielkiego, szklanego molocha, usłyszała kilka cierpkich słów. Kilka gorzkich faktów, na które zdecydowanie nie była gotowa.

– Przykro mi, pani Elwiro, ale takie otrzymałam wytyczne i nie mogę już nic zrobić w tej sprawie. Musimy zmierzyć się z redukcją etatów, a biorąc pod uwagę pani wiek i doświadczenie, zdecydowano o wypowiedzeniu umowy.

Sekretarka Aldona, jak to zresztą miała w zwyczaju, nawet nie oderwała wzroku od ekranu komputera. Była zachowawcza i niezwykle oschła, a jej ostry, zupełnie nie nadający się do biura makijaż, tylko potęgował ten obrazek.

– Czyli to już oficjalne, tak? Jestem zwolniona? – zapytała nieco ściszonym głosem, dostrzegając, że oto właśnie do sekretariatu wchodzi Bożena, jej kierowniczka.

– Tak. Co prawda zgodnie z umową ma pani miesięczny okres wypowiedzenia, lecz biorąc pod uwagę, że nie wykorzystała jeszcze pani swojego urlopu, w zasadzie od jutra może mieć pani wolne.

Blondwłosa kobieta wciąż nie odrywała wzroku od ekranu.

Najwidoczniej była czymś niezwykle pochłonięta, bo też każde z wypowiadanych przez nią słów brzmiało tak, jakby mówił za nią jakiś wyuczony robot.

– Och, tak. To prawda.

Kierowniczka Bożena, jak gdyby nigdy nic – choć przecież kilka sekund wcześniej doskonale słyszała, o czym rozmawiają dwie kobiety – przystanęła przy biurku Aldony i skierowała swój wzrok na Elwirę. Jej twarz jednak nie sugerowała niczego.

Ot, kolejny robot – pomyślała z przekąsem Elwira.

– Elwirko, właśnie dzwoniła do mnie pani Michalska i prosiła, abyś jeszcze dzisiaj zajęła się jej sprawą. Dobrze?

Niczym niewzruszona kierowniczka przeszła od razu do tego, co uwielbiała najbardziej. Nigdy, absolutnie nigdy nie zdarzało jej się, aby rozmawiać z podwładnymi o czymkolwiek innym niż o ich obowiązkach.

– Co prawda poinformowałam ją już o twoim zwolnieniu, lecz uparła się przy tym, abyś ty dokończyła jej sprawę. Zrobisz to teraz, dobrze?

Słowo „dobrze” zawsze akcentowała w ten sam, niezwykle dosadny sposób.

To był jasny sygnał. Bożena nie tolerowała absolutnie żadnych sprzeciwów, a Elwira doskonale wiedziała o tym.

– W porządku, zaraz do niej zadzwonię – odparła, patrząc w oczy kierowniczki. – Chciałabym jednak porozmawiać jeszcze o moim zwolnieniu. Rozumiem, że jest to ostateczna decyzja, tak?

– Tak, zresztą wszystko już usłyszałaś. Przykro mi, takie są polskie realia… Nie jesteśmy w stanie dłużej utrzymać twojego stanowiska.

– Jasne, rozumiem.

Nie chcąc już kontynuować tej jakże wylewnej rozmowy, z nieco posępną miną opuściła sekretariat i udała się do swojego gabinetu, gdzie spędziła kilka kolejnych godzin.

Kiedy zatem tuż po szesnastej wyszła z budynku, w którym mieściło się biuro nieruchomości V. Vendi & J.M. Corge, pozwoliła sobie w końcu wypuścić z siebie wszystkie nagromadzone w ciągu dnia emocje.

Nie mając pomysłu na dalszą część popołudnia, zaczęła włóczyć się bez celu po okolicy. Poznań był pięknym miastem, wiedziała o tym od pierwszego dnia, w którym pojawiła się w tym magicznym miejscu, teraz jednak nie potrafiła cieszyć się tym, co miała przed oczami.

I choć dobrze znała pobliskie uliczki, błądziła, spacerując zupełnie bez sensu.

Nie wiedziała bowiem, co począć. Musiała przecież pracować, szczególnie teraz, kiedy obiecała matce, że zajmie się Klaudią i wesprze jej edukację. Klaudia była jej młodszą, piętnastoletnią siostrą, która od września będzie uczęszczała do jednej ze szkół średnich. O ile oczywiście zdąży do tego czasu poprawić oceny i co najważniejsze, zdać ostatnią klasę podstawówki.

Poza tym miała swoje zobowiązania, w których skład wchodziły czynsz oraz wszelkie rachunki za mieszkanie, które wynajmowała od dwóch lat, na jednym z poznańskich osiedli. Dodatkowo w ostatnich tygodniach lutego zapisała się na kurs prawa jazdy kategorii B, chcąc podszkolić swoje umiejętności. A jakby tego było mało, musiała też za coś żyć. Biorąc pod uwagę, że w biurze zarabiała najniższą krajową, przed wydaniem jakiejkolwiek większej sumy pieniędzy musiała liczyć każdy grosz.

Co ja zrobię teraz…? Z czego się utrzymam…? – myślała wciąż, klucząc po mieście.

I choć na zegarze właśnie wybiła siedemnasta, młoda kobieta nie zamierzała wracać do domu.

Czy dam radę…? – rozmyślała dalej. – Czy uda mi się w szybkim czasie znaleźć nową pracę? I co, na Boga, powiem teraz matce? „Nie, sorry, nie mogę jednak zasponsorować edukacji Klaudii”? Przecież zniszczy mnie w ciągu kilku sekund. Albo znowu obrazi na długie miesiące…

Elwira toczyła ze sobą swoistą walkę. Gdyby dzień wcześniej ktokolwiek zapytał ją, czy jest zadowolona ze swojego życia, bez wątpienia odpowiedziałaby, że tak. Umiała cieszyć się z prostych rzeczy.

Odkąd wyjechała z rodzinnego domu, a konkretniej z małej wsi pod Swarzędzem, była jeszcze bardziej wdzięczna losowi. Gdy wyjeżdżała, nie miała przecież nic. Nic poza dwustuzłotowym banknotem, wciśniętym jej na odchodne przez ukochaną babcię, Malinę, oraz kilkoma słoikami z jedzeniem, również podarowanymi przez poczciwą staruszkę.

Do Poznania wyjechała za namową ówczesnej koleżanki, Karoliny, która zaoferowała jej pomoc. Dzięki niej Elwira nie musiała martwić się o nocleg, ponieważ dziewczyna pozwoliła jej spać w swoim pokoju. Dodatkowo załatwiła Elwirze pracę w jednym z pobliskich supermarketów, dzięki czemu w dość szybkim czasie zarobiła pierwsze, jak wtedy twierdziła, większe pieniądze.

Po jakimś czasie postanowiła wyprowadzić się od Karoliny, nie chcąc już dłużej nadwerężać uprzejmości znajomej. I choć koleżanka, tak samo zresztą jak i współlokatorka, Ania, nigdy nie dała jej odczuć, że powinna opuścić to miejsce, Elwira zdecydowała, że znajdzie dla siebie inny kąt. Przez ostatnie miesiące udało jej się zaoszczędzić pewną kwotę, dzięki której z powodzeniem mogła wynająć chociażby malutkie lokum.

Wynajęcie mieszkania na własną rękę w mieście tak dużym jak Poznań wcale nie okazało się łatwym zadaniem. Nie pomogły nawet telefony Karoliny do przyjaciół, u których chciała uzyskać wsparcie. O wiele łatwiej było wynająć jedno mieszkanie z kilkoma osobami, na przykład ze studentami, Elwira jednak nie chciała mieszkać z obcymi ludźmi. Nie wyobrażała sobie dzielenia codzienności z kimś, kogo pierwszy raz miałaby zobaczyć na oczy.

Determinacja młodej kobiety nie pozwoliła jej jednak się poddać.

Za namową znajomej Karoliny udała się do biura V. Vendi & J.M. Corge, a tam już na starcie uzyskała niezbędną pomoc. I choć początkowo obawiała się kosztów prowizji za znalezienie dla niej mieszkania przez pracowników agencji, finalnie już po paru dniach, po podpisaniu umowy najmu niewielkiego, bo zaledwie trzydziestodwumetrowego mieszkania, cieszyła się z tej decyzji.

Współpraca z agentką Dagmarą zaowocowała nie tylko znalezieniem mieszkania, ale również pozwoliła Elwirze zmienić pracę. W taki właśnie sposób, dzięki jednej, mogłoby się wydawać zwyczajnej decyzji, zmieniło się jej życie. W V. Vendi & J.M. Corge została zatrudniona jako asystentka agenta nieruchomości, a do zadań Elwiry należały między innymi bieżąca obsługa spraw wyznaczonej grupy klientów, a także sporządzanie najróżniejszych raportów dla swojej kierowniczki, Bożeny.

I oto właśnie teraz, po dwóch latach pracy i zmiany życia na lepsze, miała wszystko stracić? Tak po prostu…? Na podstawie jednej decyzji osób, które zupełnie nie orientowały się w jej sytuacji.

Zresztą, czy gdyby ktokolwiek z szefostwa wiedział o tym, jak bardzo potrzebuję tej pracy, zmieniłby swoją decyzję…? Och, wątpię. Nie interesuje ich przecież nic poza dobrem interesów – myślała.

Nie mogła pozwolić sobie na siedzenie w domu. Zdążyła już zresztą przyzwyczaić się do swoich obowiązków, jak i do większości pracujących tam osób. Co prawda nigdy z nikim nie nawiązała bliższego kontaktu, ale zespół biura stał się dla niej o wiele bliższy niż własna rodzina.

Kiedy dotarła pod dworzec główny, usiadła na ławce znajdującej się na jednym z przystanków i zaczęła wpatrywać się beznamiętnie w mijających ją przechodniów.

Czy tylko ja, jak zwykle, muszę mieć takiego pecha? – dumała w najlepsze, nie czując nawet, że od jakiegoś czasu po jej twarzy ponownie spływały łzy.

Gdy na przystanku pojawiła się inna, notabene przepiękna, młoda kobieta, ubrana w niezwykle dopasowany do ciała garnitur, Elwira spuściła wzrok. W swojej nieco już zmechaconej welurowej kurtce i wytartych jeansach wyglądała przy niej niczym uboga krewna. Stojąca obok kobieta mimowolnie spojrzała w jej stronę, a Elwira, widząc wyraz twarzy nieznajomej, zaczęła zastanawiać się, jakim cudem, do licha, nie jest jej zimno. Co prawda od kilku dni było słonecznie i wyjątkowo ciepło, jak na marzec, ale powoli nadchodził wieczór, a temperatura znacznie się obniżyła.

Elwira odruchowo dotknęła kurtki, sprawdzając, czy jest dobrze zapięta. W tej samej sekundzie na przystanek podjechał autobus, którym mogła dostać się na swoje osiedle. Z wielką niechęcią wsiadła do środka, bo też przypomniała sobie o swojej ukochanej kotce. Poza tym musiała wreszcie coś zjeść, bo zaraz, wzorem Jaśminy, nabawi się jakiejś niestrawności spowodowanej kilkugodzinnym głodem. Odkąd bowiem pojawiła się rano w firmie i usłyszała o wypowiedzeniu, nie zjadła ani kęsa. Starannie przygotowane przez nią wcześniej śniadanie pod koniec dnia wylądowało w koszu.

Usadawiając się na jednym z ostatnich wolnych miejsc, ponownie pogrążyła się w głębokiej zadumie. Siedząca obok niej staruszka przypomniała jej również o własnej babci, do której postanowiła zadzwonić. Może nie tego samego dnia, ale z pewnością musiała się odezwać.

Od jakiegoś czasu babcia Malinka borykała się z bólami kręgosłupa, a Elwira, jak na przykładną wnuczkę przystało, szczerze obawiała się o jej los. Poczciwa starsza pani miała świętować w nadchodzące wakacje siedemdziesiąte piąte urodziny, co sprawiało, że za każdym razem, kiedy Elwira dowiadywała się o jej złym samopoczuciu, w duchu zaczynała wyobrażać sobie najgorsze scenariusze. Żaden z nich jednak nie zostawał z nią na długo, ponieważ czego jak czego, ale odejścia ukochanej babci z pewnością by nie przeżyła. Tego była pewna jak niczego innego na świecie.

Nie kto inny jak babcia opiekował się nią przecież przez całe dzieciństwo. To właśnie dzięki niej, a nie własnej matce dziewczyna poczuła, czym jest prawdziwa miłość i oddanie. Matka Elwiry, Grażyna, miała wtedy zupełnie inny pomysł na siebie i dziecko absolutnie nie wpisywało się w te plany.

Grażyna bowiem najpierw rzuciła ojca Elwiry, z którym związana była od nastoletnich lat, a następnie spakowała manatki i wbrew namowom Maliny, wyjechała za granicę. Gdzie konkretnie? Tego początkowo nie wiedział nikt. Jedyna córka Maliny Wiśniowieckiej pojawiała się w Polsce bardzo rzadko. Dzwoniła sporadycznie, i to w dodatku do sąsiada, ponieważ w domu Maliny nie było niegdyś żadnego telefonu.

Kiedy Grażyna pojawiała się w kraju, niechętnie mówiła o swoim życiu. Zresztą, każda jej wizyta kończyła się zaledwie po kilku dniach. Kobieta nie zostawiała po sobie nic oprócz kolejnych bolesnych wspomnień rysujących się w duszy małej córeczki.

Gdy po kilku latach Grażyna pojawiła się w Polsce z malutkim dzieckiem, a konkretniej z Klaudią, ich życie nieznacznie się zmieniło. Kobieta została przez jakiś czas w rodzinnym domu, opiekując się maleństwem. Kiedy jednak, jak mniemała, odchowała dziecko, ponownie wyjechała i z pewnością robiłaby to nadal, gdyby nie fatalny wypadek, którego doświadczyła.

Obecnie wraz z Klaudią i babcią Maliną mieszkały w jednym domu. Babcia zajmowała parter budynku, a Grażyna z córką piętro oraz poddasze. Ktokolwiek jednak myślał o tym, że córka opiekuje się starszą matką, był w błędzie. Grażyna absolutnie nie interesowała się jej losem, wszak odkąd w wyniku wypadku samochodowego straciła stuprocentową sprawność w prawej ręce, uważała, że to właśnie jej należy się pomoc. Najlepiej od wszystkich ludzi napotkanych na swojej drodze, a już w szczególności od tych wszystkich bezdusznych urzędników, z którymi czasem miała do czynienia.

Elwira zatem nie miała nawet innego wyjścia. Opiekowała się babcią najlepiej, jak tylko potrafiła, choć ze względu na dzielącą je odległość nie zawsze było to proste.

Tamtego dnia nie byłaby jednak w stanie porozmawiać z babcią. Ta z pewnością od razu wyczułaby jej podły nastrój, a młoda kobieta nie miała zamiaru obarczać jej dodatkowymi zmartwieniami.

Po kilkunastu minutach powolnej jazdy po zakorkowanym Poznaniu była u celu. Widząc w oddali swój blok, niechętnie, ostatkiem sił, wstąpiła jeszcze do sklepu osiedlowego, by kupić tam kilka niezbędnych produktów.

Niespełna pół godziny później znajdowała się w swoim mieszkaniu. Na szczęście Jaśmina czuła się o wiele lepiej, ponieważ przywitała ją głośnym miauczeniem, sugerującym kobiecie, że jest głodna.

Elwira błyskawicznie zabrała się do przygotowania ulubionego posiłku kotki, a następnie zajęła się sobą.

Nazajutrz wstała punktualnie o szóstej trzydzieści. O tej porze przecież wstawała przez ostatnie dwa lata, nie licząc, rzecz jasna, weekendów czy dni wolnych, kiedy to pozwalała sobie na chwilę błogiej rozpusty i spanie do późnych godzin porannych. Gdy jednak uświadomiła sobie, że wcale nie musi zrywać się z łóżka, bo w zasadzie, zgodnie z wytycznymi Aldony, nie musi iść do pracy, niechętnie położyła się z powrotem.

Po kilku minutach bezcelowego przewracania się z boku na bok postanowiła wstać i po krótkiej wizycie w łazience oraz zaparzeniu ulubionej herbaty rozsiadła się w malutkim saloniku wraz z książką, którą kupiła kilka dni wcześniej.

Czytanie książek było jej odskocznią od codzienności. Zaczęła czytać jako niespełna dziesięcioletnia dziewczynka i od tamtej pory książki były jej oknem na świat. Czymś, dzięki czemu mogła na dobre oderwać się od otaczającej ją rzeczywistości. Była stałą bywalczynią bibliotek, a czasem pozwalała sobie na kupienie pozycji ulubionych autorów. Tak właśnie było i tym razem.

Trzymając w dłoniach najnowszą powieść ukochanej autorki powieści obyczajowych, zatopiła się w świecie bohaterów.

Gdy ocknęła się za sprawą miauczenia Jaśminy, na zegarze wybiła właśnie ósma trzydzieści.

No, babcia już na pewno wstała – pomyślała i czym prędzej wzięła do ręki telefon.

– Halo?

Gdy usłyszała łagodny głos babuni, mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.

– Cześć, babciu. Co tam słychać? Wstałaś już?

– O, cześć, Elwirciu. – Starsza pani od razu się rozpromieniła. – A dobrze, wszystko dobrze, kochanie. A ty nie w pracy dzisiaj?

– A, nie. Na razie nie – skwitowała krótko, nie chcąc mówić prawdy. – Jak się czujesz? Dobrze ci się spało?

– A dość tak, dość. Boli mnie ten kręgosłup niemiłosiernie, ale zdążyłam już przyzwyczaić się do tego uczucia.

Kiedy Malina rozpoczęła swoją wypowiedź, Elwira zamknęła na moment oczy i wyobraziła sobie babcię, zapewne siedzącą w ulubionym fotelu. Cholernie tęskniła za tymi wszystkimi beztroskimi chwilami, których niegdyś im nie brakowało.

– Na pewno wszystko dobrze?

– A, no. – Malina nigdy nie była dość wylewna i zawsze, absolutnie zawsze twierdziła, że czuje się dobrze. – Śnieżyce już minęły i chyba prawdziwa wiosna się zbliża, to może przyjedziesz kiedyś do mnie, co? Dawno już się nie widziałyśmy.

– Tak, przyjadę niedługo. Nie wiem jeszcze, kiedy konkretnie, bo wieczorami mam często wykłady, ale spróbuję znaleźć jakiś wolny dzień, by przyjechać.

– To może na weekend przyjedziesz? Grażyna z Klaudią wyjeżdżają za tydzień do Wrocławia na jakiś koncert.

– Pomyślę, babciu. I dam ci znać, dobrze?

– No dobrze, dobrze. Będę czekała.

– Stęskniłam się za tobą, więc obiecuję, że na pewno niedługo się zobaczymy – podkreśliła z całą stanowczością.

Najchętniej przecież rzuciłaby wszystko, zapakowała Jaśminę do transportera i pojechała do babci, u której z pewnością znalazłaby ukojenie.

– Dobrze, dziecinko. To jesteśmy w kontakcie.

– Tak, babciu. Do usłyszenia.

– No, pa. – Usłyszała na odchodne, po czym przerwała połączenie.

Wyraźnie odetchnęła z ulgą, rozumiejąc, że z babcią wszystko w porządku.

Dobrze było ją usłyszeć… – pomyślała.

Rozmowa z babcią, choć krótka, poprawiła humor młodej kobiecie, dzięki czemu kolejne minuty Elwira spożytkowała na przygotowanie porządnego śniadania zarówno dla siebie, jak i dla kotki, a także powróciła do oglądania ulubionego serialu.

Tuż po jedenastej postanowiła wyjść na miasto, by w spokoju móc zaopatrzyć się w spożywkę, która wystarczy jej na kilka najbliższych dni. Wyjścia na większe zakupy zawsze były dla niej udręką, dlatego pospiesznie ubrała się i wyszła z mieszkania, chcąc mieć już wszystko za sobą.

Gdy wróciła do domu, przysiadła najpierw przy kuchennym stole, by choć chwilę odpocząć. Zmęczyło ją bieganie po sklepach, a także późniejsze targanie ciężkich reklamówek. Kiedy zaczęła rozpakowywać jedną z nich, pokręciła głową na znak niezadowolenia. Po raz kolejny skusiła się bowiem na kupienie kilku produktów, których wcześniej nawet nie miała w planach. Co prawda w większości były to produkty spożywcze i owoce, lecz przecież to właśnie teraz powinna zacisnąć pasa.

Nie była jednak w stanie dłużej rozwodzić się na tym tematem, ponieważ usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.

Na e-mail wysłałam Ci wypowiedzenie umowy. Sprawdź, czy wszystkie dane są poprawne.

Pozdrawiam

Aldona Mularczyk

– Czyli to już nieodwracalne… Świetnie – powiedziała, po czym ponownie usiadła na krześle i zalogowała się na wirtualną pocztę.

Niestety, nowa wiadomość nie pozostawiła już żadnych złudzeń. Aldona wysłała jej wypowiedzenie, a ona chcąc nie chcąc musiała się z tym pogodzić.

Jeszcze będąc na zakupach, myślała o tym, czy może powinna udać się na rozmowę z szefem, by poznać powody zwolnienia. Łudziła się w duchu, że po rozmowie z niejakim Vincentem Vendim coś się jeszcze zmieni w tej sprawie.

Teraz zrozumiała, jak bardzo była naiwna. Siedząc i wpatrując się w ekran telefonu, rozpłakała się na dobre. Oto właśnie straciła ważną część swojego życia. Ponadto utraciła stały przypływ pieniędzy, na co zdecydowanie nie mogła sobie pozwolić. Zrozpaczona, nawet nie wzięła pod uwagę, że mogłaby rzucić wszystko i odwrócić się na pięcie, a następnie poszukać nowej pracy. Ogrom buzujących w niej emocji na dobre zaburzył jej zdolność logicznego myślenia, z czego, rzecz jasna, nawet nie zdawała sobie sprawy.

Była załamana i absolutnie miała ku temu powody. Rozpacz i naturalnie wynikająca z niej niechęć do robienia czegokolwiek skutecznie przysłoniły kobiecie wszystko inne. Również najukochańsza kotka, próbująca zwrócić na siebie uwagę, zeszła na dalszy plan.

Jak ja, do jasnej cholery, mam sobie poradzić…? Co ja teraz zrobię ze swoim życiem? Za co będę mieszkać tutaj…? – pytała się w duchu.

Posępne myśli wciąż zaprzątały głowę Elwiry. Przez ostatnie dwa lata żyła oszczędnie, na tyle, na ile było to możliwe. Nie zarabiała nigdy na tyle dużo, aby zgromadzić chociażby kilka tysięcy złotych oszczędności. Po zalogowaniu się na konto bankowe popadła w jeszcze większą rozpacz. Co prawda miała obecnie niecałe pięć tysięcy złotych, lecz dobrze wiedziała, że jest to zbyt mała kwota, by móc nie tylko się utrzymać, ale i pomóc siostrze czy babci, a także opłacić trzy czwarte kwoty za kurs na prawo jazdy.

Długo rozwodząc się nad swoją przyszłością, spędziła pozostałą część dnia.