Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
120 osób interesuje się tą książką
Agata nigdy nie miała łatwego życia. Nieudany związek z Michałem pozostawił w jej sercu rany, które wciąż bolą, a wspomnienia tamtej miłości nie dają jej spokoju. Gdy wydaje się, że sprawy powoli układają się na nowo, los znów stawia przed nią kogoś, kto może zmienić wszystko.
Piotr jest szczęśliwym ojcem Jasia, ale jego codzienność to pasmo udawania – szczęścia, normalności, życia w kochającej się rodzinie. Prawdziwe uczucia i pragnienia musi chować głęboko w sobie, nie wiedząc, czy kiedykolwiek znajdzie odwagę, by postawić na siebie.
Dwoje zranionych ludzi, których życie przewróciło się do góry nogami, szuka szczęścia. Ale los nie pozwala im iść prostą drogą – ich przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a marzenia wydają się nieosiągalne.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 502
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Adriana Rak, 2018Copyright © by Wydawnictwo Inedita, 2025All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Adriana Rak
Projekt okładki: Patrycja Kiewlak
Grafika na okładce: Adobe Firefly
Ilustracja na drugiej stronie: Freepik.com
Ilustracje przy nagłówkach: pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie III – elektroniczne
Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w Internecie
ISBN 978-83-68462-11-1
Wydawnictwo IneditaGniewinoWydawca: Adriana [email protected]
Z dedykacją dla moich Dwóch AniołkówZawsze będę pamiętać…Kocham Was, Mama
Część pierwsza
Luty
1
O ósmej rano obudził ją dzwonek do drzwi. Pierwszy wolny dzień od dawna i pobudka o tak wczesnej porze? Nie, to nie do pomyślenia! Agata schowała głowę pod kołdrą, zatapiając się w swoich myślach. Jednakże ktoś, widocznie bardzo niecierpliwy, nadal stał za drzwiami i uporczywie dzwonił.
– Baśka, otwórz te cholerne drzwi, bo nie wytrzymam!
Nagły szmer za ścianą był odpowiedzią. Po kilku chwilach dźwięk ustał i do pokoju weszła uśmiechnięta Basia z ogromnym bukietem czerwonych róż.
– A ty dostałaś już swoją walentynkę? – zapytała szczęśliwym głosem, odkrywając twarz Agaty.
– Przestań! Wiesz przecież doskonale, co o tym myślę.
– Oj, nie przesadzaj. Takie niespodzianki są naprawdę miłe.
– Och, wybacz mi zatem mój błąd i pozwól cieszyć się swoim szczęściem! Jakie to piękne i romantyczne dostać bukiet czerwonych róż w walentynki. Naprawdę, zazdroszczę! – krzyknęła Agata i złowieszczo spojrzała na swoją przyjaciółkę.
– Nie bądź zgryźliwa! To, że ten frajer Michał potraktował cię w taki sposób, wcale nie oznacza tego, że wszyscy faceci to świnie, czego dowodem są te piękne kwiatki. Swoją drogą, ciekawe od kogo je dostałaś.
– Ja? Ja dostałam?! – Agata wynurzyła się ze swojej perfekcyjnie wyprasowanej białej pościeli.
– A co sobie myślałaś? Że ja? Niby od kogo, skoro nawet pies z kulawą nogą by się za mną nie obejrzał? – odpowiedziała Basia i przysiadła na łóżku przyjaciółki, wręczając jej bukiet kwiatów.
Odwiecznym problemem Basi była bowiem jej waga. Odkąd tylko mogła sięgnąć pamięcią, stale musiała odmawiać sobie słodyczy i wszystkiego, co tuczy, stosując przy okazji najróżniejsze diety, a i tak jej waga pozostawiała wiele do życzenia. Przy swoich – jak to mawiała – stu siedemdziesięciu centymetrach w kapeluszu ważyła średnio osiemdziesiąt kilogramów i fakt ten niemalże codziennie spędzał jej sen z powiek. Tę traumę pogłębiał również widok pięknej i wysportowanej Agaty, z którą mieszkała od dobrych kilku lat.
Zresztą tu nie o samą Agatę chodziło. Basia miała także dwie starsze siostry, Magdę i Beatę, które pomimo czterdziestki na karku wyglądały jak żywe lalki Barbie. Kobiety często żartowały, że we dwie ważą tyle, ile sama Basia, której z pewnością nie było do śmiechu.
– Oj, nie przesadzaj, kochana. Jeszcze i na ciebie przyjdzie odpowiedni czas – mówiąc to, Agata przytuliła się do swojej współlokatorki. – A co do kwiatów – kontynuowała – to możesz je zabrać albo nawet wyrzucić. Kandydatów na męża brak, a czerwonych róż, jak sama doskonale wiesz, bardzo nie lubię, więc zrób z nimi, co tylko chcesz.
Mówiąc to, ponownie położyła się w swoim łóżku, które ostatnio coraz częściej było dla niej jedynym miejscem ukojenia.
– Jak to nie ma kandydatów?! To od kogo te kwiaty? – Baśka była nieco zdziwiona.
– Nie wiem, kochana, naprawdę nie wiem i, mówiąc szczerze, to, od kogo dostałam ten bukiet, jest ostatnią rzeczą, nad którą chciałabym się teraz zastanawiać. Błagam cię, weź tę tandetną wiązankę i pozwól mi choć chwilę odpocząć – odpowiedziała nieco zgryźliwie i przykryła się kołdrą niemalże po samą głowę.
– Dobrze, jak sobie życzysz, Agatko, choć mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz – powiedziała Basia i wbiła zmartwiony wzrok w koleżankę. – Dam ci teraz spokój, bo rzeczywiście po takiej harówie możesz być zmęczona, ale pamiętaj, że rozmowa cię nie ominie – powiedziała i wyszła z pokoju, zabierając ze sobą kwiaty.
Młoda kobieta nie mogła zrozumieć, dlaczego Agata – znana głównie ze swojej niezwykłej wrażliwości – tak oschle zareagowała na ten piękny podarunek. Fakt, czerwone róże nie były jej ulubionymi kwiatami, ale żeby aż tak obojętnie na nie zareagować? W końcu nie co dzień dostaje się ogromny, złożony z kilkudziesięciu róż bukiet. I na dodatek w taki dzień! Ach, jak wiele Basia by oddała, aby dostać jakikolwiek tajemniczy prezent. Ba! Oddałaby wszystko, by mieć chociażby jednego wielbiciela… Niestety, jak na razie to i wiele innych rzeczy było tylko marzeniami. Nierealnymi marzeniami.
– Baśka, weź się w garść! – rzuciła z przekąsem sama do siebie i zajęła się kwiatami, które od zawsze były jej wielką pasją i miłością.
Z niecierpliwością oczekiwała niegdyś każdego lata wyjazdu na wieś, do babci mającej ogromny ogród. Znajdowały się w nim najróżniejsze okazy roślin: począwszy od kilku odmian dzikich róż, skończywszy na jakże pięknych hortensjach. Hortensje to właśnie te kwiaty, które dziewczyna kochała najbardziej. Gdy była małą dziewczynką, ogromną frajdę sprawiało jej sterowanie kolorem owych kwiatów, na co czasem pozwalała jej ukochana babcia. Wszystko bowiem zależało od gleby, a konkretniej od jej kwasowości. Ulubionym kolorem Basi od zawsze był niebieski. Żeby go uzyskać, wystarczyło zadbać o to, by wspomniany odczyn gleby był kwaśny. Mimo upływu prawie dwudziestu lat od tych wydarzeń i śmierci babci Basia doskonale pamiętała każdą cenną lekcję, jakiej udzieliła jej staruszka.
Gdy Basia wyjmowała Agatowe kwiaty z ozdobnego papieru, na podłogę wypadła malutka karteczka z dość niezgrabnie napisanym tekstem.
Celowo wysyłam takie kwiaty – wiem, że ich nie lubisz.Tak samo, jak mnie :)Całuję!Udanych walentynek!P.
W głowie Basi zaświtała tylko jedna myśl. Kim, do cholery, jest tajemniczy pan P. i dlaczego ona jeszcze nic o nim nie wie?! Oj, będzie się musiała Agatka z tego nieźle wytłumaczyć! Inaczej foch. I to taki stulecia!
2
Poprzednia noc nieźle dawała jej się we znaki. Aby dorobić sobie do skromnego budżetu studentki, pracowała jako kelnerka. Ostatnią noc spędziła właśnie w pracy, obsługując gości na jednej z corocznych imprez, organizowanych przez pewną znaną firmę odzieżową. Może i nie była to praca marzeń, ale pozwalała na lepsze życie. No w każdym razie zaspakajała wszystkie potrzeby dwudziestoczteroletniej kobiety, więc czego chcieć więcej? Poza tym Agata, choć z pozoru nieśmiała, uwielbiała kontakt z ludźmi. Szczególnie z tymi, którzy tak jak ona cenili sobie tradycyjne wartości jak: przyjaźń, rodzina, miłość i przede wszystkim szczerość. Być może dzięki temu, że była niezwykle skromną i wycofaną osobą, nigdy nie miała problemu z żadnymi klientami, co również zachęcało ją do dalszej pracy w tym zawodzie.
To właśnie dzięki niej poznała tajemniczego Piotra, który wysłał jej ten nieszczęsny bukiet kwiatów. Z tego powodu pewnie przez najbliższe dni Baśka nie da jej spokoju. Gdyby to wszystko było takie proste do wytłumaczenia, to przyjaciółka wiedziałaby o każdym szczególe z ich poplątanej znajomości. Coś jednak od samego początku jej trwania sprawiało, że Agata podświadomie czuła, że nie powinna niczego zdradzać. Przynajmniej nie teraz, kiedy wszystko było jeszcze tak świeże, wszak od owego poznania Piotrka minęły zaledwie cztery miesiące.
W tym czasie widzieli się kilka razy w bibliotece, w której – jak się później okazało – mężczyzna na co dzień pracował jako kierownik placówki.
Ten niespełna trzydziestojednoletni mężczyzna od zawsze pasjonował się literaturą, podobnie jak Agata, która niegdyś całe dnie, szczególnie te wolne od szkoły, spędzała w bibliotece, bez reszty pochłonięta lekturą. Zresztą to właśnie dzięki znajomości literatury tych dwoje ludzi zwróciło na siebie uwagę.
– Nie, to zdecydowanie tak nie było! – wykrzyknął Piotr i postawił swój kieliszek na stole. – Oboje byli tak bardzo w sobie zakochani, że woleli oddać się na pewną śmierć. Ba, woleli popełnić samobójstwo, niż żyć bez siebie! – dodał, dolewając sobie i koledze wódki.
– Widzę, że romantyczna z ciebie dusza, mój kolego. Każda laska na ciebie poleci, słysząc takie teksty. – Jacek zaśmiał się i przystawił do ust kolejny już kieliszek.
– Jasne. Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego tak sądzisz. Dlaczego uważasz, że dramat Romeo i Julia nie powinien być lekturą szkolną? Bo to tandetny romans? No bez jaj! Ty chyba nawet nie wiesz, kim był Szekspir!
Piotr czuł się zbulwersowany. Nie mógł pojąć, jak to możliwe, że oczytany i inteligentny facet, którym był Jacek, może mówić takie bzdury. Poza tym bardzo nie lubił, gdy ktoś, a tym bardziej jego najlepszy kolega, notabene dyrektor jednej z tutejszych szkół, zdolny był mówić takie rzeczy. I to na imprezie firmowej, wśród wielu nauczycieli i dyrektorów innych ważnych placówek!
Mężczyzna zauważył, że już od jakiegoś czasu z jego przyjacielem dzieją się dziwne rzeczy, i kompletnie tego nie rozumiał. Najpierw skok w bok z zaledwie dwudziestoletnią początkującą sportsmenką, poznaną na korcie tenisowym podczas jednego z jego treningów, a później totalna zmiana wizerunku, który – mówiąc delikatne – wcale do niego nie pasował. No bo i jak trzydziestodwuletni facet może dobrze wyglądać w ubraniach przeznaczonych dla nastolatków? No właśnie, nijak, i tego Piotr za cholerę nie mógł zrozumieć. Swoją drogą, ciągle zastanawiał się, dlaczego jego żona nadal z nim jest. Dla kasy? Prestiżu?
Nie, Kasia na pewno taka nie jest! – pomyślał i wstał od stołu, by pójść do łazienki.
– Ja doskonale wiem, kim był Szekspir, i muszę przyznać panu rację, choć uważam, że to nie o sam romans w tej książce chodziło – rzekła przez nikogo nieproszona młoda kelnerka, która zbierając brudne talerze z sąsiedniego stolika, usłyszała ostrą wymianę zdań dwóch przyjaciół.
– Tak? – odparł zdziwiony Piotr i zapatrzył się w piękną zielonooką szatynkę, której promienny i naturalny wygląd z marszu skradł jego serce. A już na pewno oczy, których nie mógł od niej oderwać. – To o co zatem chodziło, jeśli można zapytać? – dodał po chwili, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
Agata się zawstydziła. Nie sądziła, że ta dwójka zaciekle kłócących się facetów w ogóle zwróci na nią uwagę. Nieco speszona, spuszczając wzrok, odpowiedziała:
– Poza tym, że jak już sam pan doskonale zauważył, to nie tylko piękna, choć brutalna opowieść o miłości, lecz także, a może i przede wszystkim, obraz niezwykłej siły i odwagi, która drzemie w każdym z nas. Myślę również, że jest to idealny przykład tego, jak trudne bywają w naszym życiu wybory. Rodzina czy miłość? Szacunek czy totalne szaleństwo? A może warto wybrać coś zupełnie innego? Oto jest właśnie pytanie! – kończąc, czym prędzej próbowała pozbierać zużyte naczynia i zapaść się pod ziemię, bowiem mężczyźni wyglądali na nieźle rozbawionych, co niesamowicie rozwścieczyło dziewczynę.
– Hola! Proszę nie odchodzić tak szybko! – zawołał Jacek, szturchając swojego kolegę bezmyślnie wpatrzonego w odchodzącą dziewczynę. – To, co pani powiedziała, jest niezwykle mądre i raczej rzadko spotykane wśród osób w pani wieku. Proszę nam wybaczyć to lekkie zdziwienie i humorek, jest on raczej spowodowany ilością spożytego przez nas alkoholu i jedzenia, które tu mamy! No co za pyszności pani nam tu serwuje! – dodał, biorąc miskę z jedną z mięsnych potraw, która nie tylko jego zdaniem była po prostu wyborna!
Och, gdyby tak Kaśka umiała świetnie gotować, to z pewnością bym jej nie zdradzał! – pomyślał mimowolnie i czym prędzej nałożył sobie odpowiednią porcję na talerz.
– Tak, to doprawdy interesujące, co pani powiedziała – dodał pewnie Piotr, który nadal nie mógł napatrzeć się na młodą kobietę.
To doprawdy interesujące – pomyślał – jak piękna może być kobieta, i to w dodatku bez grama makijażu na twarzy.
Od zawsze był bowiem zwolennikiem tak zwanego naturalnego piękna i bardzo nie lubił, kiedy kobieta na siłę starała się być piękniejsza, stosując wszelkiego rodzaju ulepszacze, przez co w konsekwencji tylko pogarszała swój wygląd, no przynajmniej w jego oczach.
Był przekonany, że przez długi czas trudno mu będzie zapomnieć o tej burzy brązowych loków i zielonych oczach, a także skromnym, nieśmiałym uśmiechu, którego widok nadal miał przed sobą. Uświadamiając sobie tę brutalną prawdę, spuścił wzrok i udał się w stronę łazienki.
– Dziękuję – odpowiedziała zawstydzona. – Pójdę już. Szef nie lubi, gdy rozmawiamy z klientami o sprawach niezwiązanych z pracą – dodała i odeszła wraz z przepełnioną po brzegi tacą brudnych talerzy i sztućców.
Boże! Jaka jestem głupia! Po co ja się w ogóle odzywałam? Po raz kolejny zrobiłam z siebie idiotkę! – pomyślała Agata i rzuciła na zmywak tacę, z której pospadały wszystkie naczynia, tłukąc przy okazji to, co znajdowało się wcześniej w zlewie. – Masakra! I na dodatek jeszcze szef pojedzie mi po pensji! – dodała w duchu, słysząc dźwięk tłuczonego szkła.
Agata od zawsze miała problem z nieśmiałością.
Gdy zastanawiała się nad tym, nie umiała zliczyć, ile to już razy przez swój charakter, a raczej nieumiejętność logicznego i szybkiego myślenia, robiła z siebie idiotkę.
Jej mama, pani Helena, nomen omen sympatyczna i bardzo zatroskana o losy córki kobieta, wielokrotnie powtarzała, że drugiej tak roztrzepanej osoby, jak Agata, nie ma na świecie. Biorąc pod uwagę wszystkie beznadziejne sytuacje, które dotąd spotkały jej córkę, nie można było uznać, że to słowa powiedziane na wyrost. Zresztą, porównując ją z pozostałymi dziećmi Heleny, trzeba było przyznać, że tylko Agata jest niespokojną duszą. Pozostałe dzieci już od dawna miały swoje rodziny, nawet najmłodszy syn, Marek, który – mając zaledwie dwadzieścia lat – poślubił przepiękną i jakże skromną Małgosię.
Zobaczywszy, że jeden z mężczyzn odchodził właśnie od swojego stolika, czym prędzej postanowiła wrócić na salę i posprzątać resztę naczyń, aby przynajmniej przez najbliższych kilka chwil mieć spokój.
Napiją się więcej i zapomną o tej nieszczęsnej sytuacji – uznała w duchu, wychodząc na salę.
Sprzątając stoliki, dziewczyna nie widziała, że jest obserwowana przez Piotra. Nie mogła też znać jego myśli, które już wtedy skupione były tylko na niej.
W jego głowie nadal pozostawał obraz przepięknej i – sądząc po tej krótkiej wymianie zdań – niezwykle mądrej, choć nieco nieśmiałej kelnerki.
Ciekawe, co taka dziewczyna robi w takim miejscu – dumał, ani na moment nie spuszczając z niej wzorku. – Takie jak ona kończą z reguły z nieudacznikami życiowymi, więc w sumie może to i nawet lepiej, że pracuje w takim miejscu? To świadczy tylko o tym, że jest samodzielna – myślał nadal, wbijając w nią nieśmiało spojrzenie.
Było w niej coś, co sprawiało, że nie umiał skupić się na czymkolwiek innym. Trudno było mu uwierzyć, że i jego to dopadło, bo też z reguły widok innych kobiet był mu obojętny, a już na pewno nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi na żadną kelnerkę, w dodatku tak młodą. Poza tym doskonale wiedział, że ze względu na swoją obecną sytuację życiową absolutnie nie może pozwolić sobie na nic więcej. Zresztą gdzieżby on, taki stary i zwyczajny facet z ogromnym bagażem życiowym, mógłby mieć powodzenie u takich dziewczyn? Jedyne, co zatem pozostało mu w tej sytuacji, to bezmyślne wgapianie się w dziewczynę, której widok choć na chwilę ukoił jego silne emocje, tłumione skrycie już od wielu lat.
Myśląc o tych pierwszych chwilach ich znajomości, Agata rozczuliła się zupełnie. Nigdy nie zapomni bowiem tego, jak później śmiała się sama z siebie, wspominając z Piotrkiem tę zabawną sytuację związaną z ich dziwną wymianą zdań dotyczącą książki Szekspira, notabene jednego z jej ulubionych pisarzy. Nigdy wcześniej nie pomyślałaby również, a już na pewno nie tej feralnej nocy, że ten nieco rozbawiony i wpatrzony w nią mężczyzna jeszcze nieraz stanie na jej drodze.
Rozmyślając o tym teraz, nawet nie chciała wiedzieć, jak bardzo musiała być zdziwiona, widząc go w tutejszej bibliotece, schowanego w jednym z gabinetów pośród tysięcy książek, których widok i zapach wprost koił jej duszę. Tamtego dnia musiała skorzystać z jego pomocy, ponieważ potrzebowała jak największej liczby książek dotyczących historii jej rodzinnej miejscowości, potrzebnych do napisania pracy na studia, dzięki której mogła zaliczyć semestr zimowy.
Dziewczyna studiowała pedagogikę na gdańskim uniwersytecie. Był to ostatni rok, więc zależało jej na jak najlepszych ocenach ze wszystkich przedmiotów. Choć od pamiętnej imprezy minęły trzy tygodnie, dziewczyna wciąż o niej pamiętała, jak również o tajemniczym mężczyźnie i jego błękitnych niczym woda w ocenie oczach. Widząc go zatem, przeżyła niemały szok, jednakże postanowiła nie dać tego po sobie poznać, przyjmując obojętną postawę.
– Dzień dobry. Pani bibliotekarka prosiła mnie, abym skierowała się do pana w celu znalezienia literatury dotyczącej historii naszej miejscowości.
Piotr nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Oto przed sobą miał ją, dziewczynę, o której trudno mu było zapomnieć. Ilekroć o niej myślał, tylekroć zastanawiał się, czy będzie im dane jeszcze się spotkać, by choć raz spojrzeć sobie w oczy. Pomimo ogromnego zdziwienia starał się być jak najbardziej profesjonalny.
– Dzień dobry pani. Jasne, proszę usiąść i chwilę poczekać. Postaram się szybko coś dla pani znaleźć – mówiąc to, patrzył zawstydzony na wielkie dębowe półki z książkami, próbując uniknąć wzroku młodej kobiety.
Nie zachowuj się jak gówniarz! – karcił się w duchu, starając się jak najprędzej znaleźć odpowiednie książki.
Czego jak czego, ale takiego widoku totalnie się nie spodziewał. Nie był przygotowany i ot co, nie mógł się ogarnąć. Wchodząc na drewnianą, starodawną drabinę w celu sięgnięcia po najlepsze z możliwych pozycji, niechcący szturchnął ramieniem stojącą na parapecie paprotkę, która z hukiem spadła na podłogę.
– Wszystko OK? – zapytała pospiesznie Agata, zaniepokojona dziwnymi odgłosami dobiegającymi spomiędzy regałów.
– Tak, tak. Już kończę i zaraz do pani przychodzę – odpowiedział Piotr, starając się zachować spokój.
Pani Krysia mnie zabije! – pomyślał zdenerwowany.
Jej ulubiony kwiat właśnie zaliczył glebę. Mężczyzna już i tak miał z nią na pieńku przez ostatnią sytuację związaną z kupieniem nowych kwiatków, a raczej niekupieniem. Uważał to za rzecz całkowicie zbędną w takim miejscu i niemalże wszystkie pieniądze dostępne w bibliotecznym budżecie wolał przeznaczyć wyłącznie na nowe książki, czego sześćdziesięcioletnia kobieta nie mogła zrozumieć.
Po chwili wybrał z półek odpowiednie pozycje i ostrożnie zaczął schodzić z drabiny.
Nadal starał się zachować spokój, jednakże emocje brały górę, czego dowodem były widok nieszczęsnej paprotki na perskim dywanie, skądinąd również ulubieńcu pani Krysi, i drżące dłonie mężczyzny, w których z trudem trzymał książki. Wychodząc naprzeciw Agacie, chrząknął kilkukrotnie, ponownie wbijając wzrok w zapełnione regały.