Nawiedzone opactwo w Normandii czy Deja Vu? - Krzysztof Jan Derda-Guizot - ebook

Nawiedzone opactwo w Normandii czy Deja Vu? ebook

Krzysztof Jan Derda-Guizot

0,0

Opis

To tym razem autor przedstawia opowiadanie z dreszczykiem emocji, wizje duchów, zjaw, upiorów przeszłości, zamieszkujących odzyskane w teorii opactwo po benedyktyńskie w Normandii we Francji w małej miejscowości Saint Lupin niemal nad samym urwiskiem klifu skalnego nad Canal Le Manche.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 150

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Krzysztof Jan Derda-Guizot

Nawiedzone opactwo w Normandii czy Deja Vu?

Abbaye haute en Normandie opowiadanie z dreszczykiem

© Krzysztof Jan Derda-Guizot, 2022

To tym razem autor przedstawia opowiadanie z dreszczykiem emocji, wizje duchów, zjaw, upiorów przeszłości, zamieszkujących odzyskane w teorii opactwo po benedyktyńskie w Normandii we Francji w małej miejscowości Saint Lupin niemal nad samym urwiskiem klifu skalnego nad Canal Le Manche.

ISBN 978-83-8273-103-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Nawiedzone Opactwo w Normandii czy De ja Vu?

Le livre est dédié à ma bien-aimée Basia.Książkę dedykuję mojej Ukochanej Basi.

Zjawa

w oknie opactwa czeka

Abbaye hante en Normandie

Opowiadanie o duchach

Schody

do nieba lub do piekła

Mój

kotek

Anielski ponad życie moje Ukochany

Czasami Bóg zsyła nam na ziemię żywe Anioły, i takiego Anioła przecudnego zesłał do mojego życia, gdzie dobroć, uśmiech przecudny zawsze niemal jest jej, codziennym odbiciem w lustrze prawdy i codzienności naszego wspólnego życia. Basiu? Ty mój jedyny Ukochany bezcenny Aniele. Czy Ty w ogóle wiesz kim dla mnie jesteś? Jak ja Ciebie jedną jedyną kocham, kochałem z całej swojej duszy i będę kochał zawsze? Do końca naszych wspólnych oby jak najdłużej razem spędzonych wspólnie dni. Kocham Cię mój Aniele z całych sił i z całej swojej mocy? Nie wiesz tego na pewno. Bo Ty jedna jedyna byłaś zawsze dla mnie tylko moim odbiciem duszy, ciała, i serca mojego zawsze. Będziesz moim aniołem i posłańcem naszej wspólnej wielkiej ponad wszystko miłości nieskończonej nigdy. To wiedz Ukochana moja. Spotkałem tą cudną dziewczynę, a właściwie wówczas jeszcze młodziutkie i niewinne dziewczę pierwszy raz w swoim życiu, jakieś tak plus minus niespełna pięćdziesiąt lat temu, gdzieś około roku 1971,jak sięgam pamięcią głęboko wstecz, pojechałem wówczas do swojego ojca który rozszedł się ze swoją żoną a moją matką nieco wcześniej. Przywitałem się z nim i jego piękną żoną jak byśmy znali się od lat, i tak jakoś zwyczajnie z jego jak się okazało później a nawet bardzo bliską i już do dziś dnia moją nową rodziną. W pewnej chwili jak by party jakimś przeczuciem że napotkam coś zupełnie nowego, wszedłem do małej kuchni i oniemiałem z zachwytu. Oto przed moimi nagle szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, ukazał się widok jakiego na pewno nie zapomnę do końca swoich dni. Za stołem właśnie skromnie odrabiając chyba lekcje siedziała sobie i zupełnie zwyczajnie, panienka tak na pierwszy rzut oka, przecudna nastolatka raczej młodsza ode mnie o dobrych kilka lat. W pierwszej chwili ona mnie nie zauważyła bo siedziała skupiona nad zeszytami szkolnymi. Od razu po wejściu rzuciły mi się w oczy jej piękne długie ciemne włosy spływające gęstą ciemną niemal czarną w świetle kuchni kaskadą płynącą gęstymi lokami aż do samego pasa w jeszcze gęstszych zwojach, i z daleka pachnących kwiatami włosów. Zapytałem po chwili zupełnie zaskoczony tak przecudnym zjawiskiem. Jak masz na imię ty prześliczna panienko? Bo ojciec w tym całym zamęcie jaki sprawiłem się swoim nagłym pojawieniem. Jak by z roztargnienia i z tego wszystkiego nie przedstawił mi w tym zamieszaniu wszystkich domowników. Ona podniosła swoje wielkie przecudnie błękitne oczy, po czym powiedziała głosem Anioła. Ja? Jestem Basia, powiedziała do mnie skromnie panienka ale tak cudnym głosem i uśmiechem na swoich różanych jakby ułożonych do pocałunku usteczkach. Po kolejnej chwili kiedy podniosła te swoje przepiękne wielkie oczy z wolna i popatrzyła na mnie i podniosła swój wzrok znad stołu zasypanego książkami. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem po raz pierwszy w swoim życiu, tak cudne jak by błyszczące w świetle lampy przecudne wielkie niebieskie jak czyste błękitne niebo oczy. Mam wrażenie i właściwie jestem pewien że zakochałem się w niej wówczas bez pamięci i tak w nawiasie mówiąc kocham ją do dziś dnia i mało tego jest ten Anioł przeczysty przy mnie tuż obok, od dłuższego czasu, jako moja jedna jedyna.Tylko Ty jedna jedyna jesteś zawsze pachnąca różami moja, jedyna ponad wszystko ukochana ponad wszystko Basia. Ale o tym wspomnę nieco później w mojej opowieści.

Nie wiem skąd

takie

cudne kobiety się biorą na świecie, ale dobrze że ta jest moja

Po nieco dłuższej chwili, usiadłem naprzeciwko niej wlepiając w nią oczy i pochłaniałem jej cudną postać całym swoim umysłem, wyobraźnią i całym sobą. Po chwili jakby otrzeźwia wszy z pierwszego wrażenia zapytałem ponownie. Ile masz lat Basiu? Szesnaście, odpowiedziała przy czym zauważyłem z pewną satysfakcją że sprawiłem na niej chyba raczej pozytywne wrażenie i jak się okazało później była mną zainteresowana. Chodzę do technikum i jestem w pierwszej klasie powiedziała cudna dziewczyna dalej się pięknie uśmiechając, ukazując w uśmiechu piękne krystalicznie białe i równe ząbki. Pomyślałem wtedy zachłannie pożarł bym cię całą razem z tymi ładnymi ząbkami. Chyba wtedy do kuchni wszedł ojciec i powiedział. Widzę że się już poznaliście.To jest Bajbus, nasz milutki urwis i kochana córunia. Wiem, wiem, odpowiedziałem poznaliśmy się dosłownie przed chwilą. I tak się zaczęła nasza wspólna dość, albo i bardzo wyboista droga do wielkiej i do dziś dnia trwającej tak wielkiej miłości, jakiej nie przeżyłem i nie chcę przeżyć wobec żadnej innej kobiety, bo tak właściwie nie kochałem żadnej innej tylko tą jedną jedyną, a tak właściwie, tylko ją jedną kochałem i kocham od zawsze ponad wszystko co można kochać. W pewnej jednak jednak chwili, wydawało mi się że nagle gwałtownie zasnąłem na mniej więcej jakieś pięćdziesiąt lat. Nie chcę właściwie nic pamiętać z tego strasznego długiego przez pół wieku snu. Ale jednak śniło mi się jak w sennym koszmarze, moje własne odbicie jak blady cień błąkające się daleko od niej gdzieś na emigracji, najpierw w Niemczech a następnie pojechałem do Francji, gdzie zamieszkałem w Paryżu ze swoją własną ciotką, uciekając przed samym sobą i swoimi własnymi koszmarnymi myślami, a także przed realnym zagrożeniem jakie na mnie czyha na każdym kroku w Polsce, ze strony wszechobecnego SB. I to był raczej prawdziwy koszmar wziąwszy pod uwagę wybuchowy charakter mojej najbliższej krewnej tak bardzo podobny do mojego własnego. Śniło mi się że ożeniłem się w między czasie ze dwa razy, pomimo tego że nie kochałem żadnej innej kobiety na świecie, tylko tą jedną wyśnioną jedyną ponad życie moją ukochaną ponad wszystko Basię. Ona jednak nie przyśniła mi się przez ten czas chyba ani razu? Dlaczego? Tego sam sobie nie potrafiłem nigdy wyjaśnić, ani na jawie ani tym bardziej w najgorszym tym właśnie śnie. Myślami jednak cały czas byłem blisko niej, myślałem o niej na jawie jak mi się wydawało i w tym strasznym śnie, i to było chyba najstraszniejsze w tym moim wyimaginowanym okrutnym jak najgorsze tortury śnie. Jednak najgorszy nawet koszmar zawsze kiedyś się kończy, więc i pewnego dnia skończył się mój koszmarny sen bez tej jednej jedynej i ukochanej dziewczyny. Wiesz jak? Obudził mnie dzwonek telefonu, odebrałam i w słuchawce nagle usłyszałem. Krzysiek? Tak, słucham powiedziałem. To ja Basia, odezwał się dla mnie najmilszy w świecie głos mojej ukochanej. Poczułem jak by nagle prąd mnie przeszył na wylot, a serce mi zabiło mocno i z całych sił. Ale zapytałem budząc się zupełnie z tego koszmarnego snu. Basia? Jaka Basia? Zapytałam nie dowierzając własnym uszom iż słyszę ją i to właśnie ją. No jaka Basia? Odpowiedziała ze swoim uroczym śmiechem. To ja. Twoja jedyna Basia, Krzysiek nie poznajesz mnie? Dopiero uwierzyłem że to ona ona i żadna inna. Obudziłem się całkowicie, i powiedziałem. Kochanie moje jak się bardzo cieszę że to Ty kochanie najdroższe. No i od tej chwili sen przerodził się w jawę, a jawa w kolejny piękny sen, ale on już snem nie był, a prawdziwym moim powrotem z zaświatów, z zagubienia w zakamarkach świadomości moich strachów lęków i bezsensu życia. Oto ja znowu ożyłem, kiedy po kilku dniach poczułem jej słodkie pachnące jak zawsze różami usteczka w swoich ustach, w pierwszym długim jak wieczność cudnym od lat pocałunku. Kiedy podeszła do mnie zwiewnie jakby niesiona wiatrem poczułem najpierw zapach róży, bo taki od niej zawsze bije. Wtuliłem się w nią całym sobą a ona we mnie i już było po wszystkim, wszelkie jej i moje zło odeszło wraz z jej anielskim dotykiem lekkim, delikatnym jakby wiatr brzozami ledwo kołysał. Czułem jak bije jej Anielskie serce, kiedy długo trzymałem ją w swoich objęciach bez jednego słowa. Albo było też inaczej, nie pamiętam dokładnie, chyba podeszła do mnie i dopiero w naszym aucie zacząłem ją całować bezwładnie na mnie wspartej i oddanej jak zwykle całą sobą. Basiu moja Ukochana. Ty jesteś moja jedna jedyna, miłością moją bez końca. Kochanie moje pewnie tak powiedziałem. Jednak już ją mam realnie przy sobie i nie wypuszczę ze swoich rąk nigdy, przenigdy. Od tej chwili jest teraz obok mnie moja, moja jedna jedyna, ponad wszystko ukochana kobieta mojego życia. Na zawsze razem ze mną, wtuleni w siebie trwamy, ona i ja jako jedno serce jedno wspólne życie. Jednak cuda się zdarzają na świecie. Nie koniec to jednak dziwacznych przypadków w naszym życiu. Bo oto było tak. Jakieś kilkanaście dni temu wieczorem kiedy siedziałem nad swoją nową książką, nagle zadzwonił mój telefon, wyrywając mnie całkowicie ze skupienia swoim niecierpliwym dzwonkiem, a była godzina jak pamiętam, chyba dwudziesta druga trzydzieści trzy. Pomyślałem co za idiota jakiś wydzwania mi o tak dość niespodziewanej godzinie jak na towarzyskie rozmowy. Chyba że dzwoni moja ukochana, mój misiu to taki telefon zawsze jest dla mnie miły i pożądany jak i ona sama. Pomyślałem jednak chyba mam jakieś de ja vu. Wytrącony zatem całkiem z wątku pisanej książki, wziąłem telefon z biurka. Popatrzyłam na wyświetlacz, bowiem to nie dzwoniła moja ukochana Basia. Bo przecież smacznie spała tuż obok, okryta kołdrą bo albo było jej zimno albo jak zawsze zbyt gorąco i co jakiś czas wykopywała się spod okrywającej jej zgrabne ciałko kołdry. Wtedy pomyślałem i postukałem się palcem w czoło, przecież moja Basia jest tuż obok, i zatem powiedziałem mrukliwie. Kiego do jasnej cholery? Ktoś coś chce ode mnie późnym wieczorem. Po czym dość opryskliwie powiedziałem do dzwoniącego Słucham!!! Za to w zamian po francusku usłyszałem delikatne. Bon Jour mesie. En fait, bonne soirée. Co znaczy, a właściwie.Dobry wieczór. Pardon? Mesie Christoff Derda-Guizot? Zapytał bardzo mile dźwięczący nieznany mi ale przy tym delikatny głos, jakiejś kobiety z drugiej strony. Oui, c’est moi. Odpowiedziałem bardzo zdziwiony jako że we Francji, nikt nie znał mojego numeru w Polsce, prócz mojej własnej ciotki mieszkającej ze mną wcześniej na Rue de Bucherie, jako że po mojej przymusowej emigracji z Paryża, po wyzwiskach jakie rzuciłem wobec prezydenta Francji w chwili kiedy się tam pojawił, w dniu 15 kwietnia 2019 roku. Jak już potężnie płonęła nasza ukochana świątynia w centrum Paryża katedra Notre Dame. Musiałem na pewien czas zniknąć ze ślepiów samego Makarona, jak i jego parszywych służb specjalnych. Wobec tego pytam, nieco lekko zdenerwowany, pardon a kim pani jest i skąd ma pani mój numer telefonu? Z góry biorąc podejrzany głos kobiecy za jakiegoś inspektora Policji Paryskiej usilnie poszukującego tropu, za mną aż tu w Polsce. Panie Christoff, jestem mecenasem kancelarii adwokackiej Mersie & Chelbrege w Paryżu. Nazywam się Magdallene Mersier. No i miło mi powiedzmy bardzo, a czego pani ode mnie chce i potrzebuje? Zwłaszcza że pora jak pani wie, jest dość późna a o ile jest pani ładna to i tak na randkę z panią do Paryża dziś nie zdążę, a zresztą jestem zajęty, bo mam swoją cudną kobietę tuż obok i właśnie sobie smacznie śpi.

Basiek

właśnie ze mną na statku wybiera się w rejs po morzu

W słuchawce zabrzmiał śmiech, nieco zalotny i jak by trochę kpiący. Więc od razu miałem w wyobraźni obraz, całkiem pewnie wartej grzechu w miarę młodej panienki, czy mężatki, wprawdzie dawniej zazwyczaj wszystko jak zwykle było mi za jedno. Ale że miałem moje cudo ukochane w realnej rzeczywistości tuż obok, wszystkie inne kobiety miałem naprawdę gdzieś. No więc skąd ma pani mój numer? Pytam tej teoretycznie hipotetycznej pani mecenas. Mam go od pana ciotki Soffi z Paryża. Pardon pani mecenas, o ile pani nią jest? W co z kolei ja bardzo wątpię. Dlaczego pan wątpi? Zapytała natychmiast nieco zdziwionym głosem. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Jak ma pani na imię bo? Jakoś zapomniałem. Magdalene, usłyszałem ponownie. Więc niech pani posłucha Magdaleno. W żadnym razie nie może pani mieć mojego numeru telefonu od mojej ciotki. Bowiem po moim wyjeździe z Paryża, właśnie ciotka przysięgała się na wszystkich świętych, francuskich i polskich, że prędzej jej łeb utną na gilotynie w Paryżu, niż powie komukolwiek gdzie jestem, nie mówiąc już o numerze mojego telefonu. Znowu w słuchawce usłyszałem jej dyskretny damski śmiech. Niech się pan nie boi, jestem właśnie w mieszkaniu u pana cioci w Paryżu, i akurat dzwonię z jej mieszkania. A ciotka stoi pod ścianą z podniesionymi rękoma po lufami waszych policyjnych pistoletów? Pytam będąc pewien, że to na pewno jednak podstęp paryskich służb śledczych. Jak pani dzwoni od mojej ciotki to dlaczego ona sama do mnie najpierw nie zadzwoniła, że pani tam jest i ma jakąś sprawę do mnie? Pardon, ale jakoś tak to trochę głupio wyszło. No i widzi pani, powiadam. Bardzo podejrzanie to wygląda, zgadza się pani z moim odczuciem? Ma pan w pewnym sensie rację, Pardon, mais d’une manière ou d’une autre, cela s’est avéré un peu idiot. Et vous voyez, dis-je. Cela semble très suspect, êtes-vous d’accord avec mon sentiment? tu as en quelque sorte raison odpowiedziała z niezmąconym spokojem niby Pani mecenas. Dobrze, powiedzmy że pani wierzę, wobec tego niech pani mecenas tego da mi z łaski swojej moją z kolei niezbyt miłą w obyciu ciotkę do telefonu. D’accord, disons que je te crois, alors que le patron de ceci, par ta grâce, me donne à son tour ma tante pas très gentille pour être au téléphone. Proszę bardzo, ale zapewniam pana, że się pan myli, bo to jest bardzo miła starsza pani i z dworskimi manierami arystokratka Voilà, mais je vous assure que vous vous trompez, car c’est une très gentille vieille dame et une aristocrate aux manières courtoises powiedziała pani adwokat. Nie wątpię, powiadam jednak z uśmiechem wątpliwości na swoim obliczu kpiarza, po czym dodałem. Moja ciotka potrafi się zachować na pierwszy rzut oka dworsko, powiedziałem znając ciotkę jak zły szeląg. Zresztą samą ciotkę zawsze sobie wyobrażałem, jak dobrze nasłodzony spirytus z rozbełtanym i mocno ocukrzonym żółtkiem, zaprawionym dodatkowo arszenikiem a palącym przy pierwszym połknięciu. Hallo Krzysiek ty kretynie jeden, czego straszysz tak miłą panią mecenas? Która właśnie przyszła do nas w sprawie odzyskania, przez ciebie jako jedynego spadkobiercy opactwa które twój pradziadek kupił w Saint Le Pin. Zakupił dla siebie? Razem z duchami czy bez upiornych zjaw z przeszłości? Pytam bardzo ciekawie. A skąd mam wiedzieć? Powiada ciotka, ja przecież byłam tam tylko raz, i więcej tam nigdy nie pojadę. Ja tak samo, powiadam mam w dupie cały ten spadek jak i moje wysoce wątpliwe pochodzenie arystokratyczne, odpowiedziałem zjadliwie ciotce. Na co usłyszałem zaraz. Licz się ze słowami chamie niemyty. Więc po takim oświadczeniu mogłem być w stu, a nawet w dwustu procentach być pewny, że mówi to do mnie moja własna ciotka.

Czekająca na nas

zjawa

w dworku Saint le pin

To ja ciotce chcąc nie chcąc, musiałem natychmiast naszym starym zwyczajem zaraz posłać ripostę odnośnie mojego pradziada. Po pierwsze nie jest to mój żaden tam dziadek, ale twój własny ciotko dewotko, i całej reszty naszej wrednej rodzinki w pionie damskim. Chcesz w pysk ty chamie jeden? Odpaliła jak z armaty natychmiast ciotka Zofia. Zaraz kapnąłem się że takie coś, to tylko ciotka Zofia mogła mi odrzec i to bez żadnego przymusu, czy presji na nią wywieranej przez kogokolwiek a tym bardziej przez jakieś tam służby specjalne Francji. To pytam bardziej dyplomatycznie, wiedząc że i tak będę musiał kiedyś wrócić do Paryża pod jej opiekuńcze jak mojej własnej matki, a jej ciotecznej siostry skrzydła, rozpostarte nade mną od wielu lat jak u sępa latającego wytrwale nad świeżą padliną. To pytam ciotki po staremu złośliwie. A co pra pra pradziadek wstał nagle i bez żadnej zapowiedzi z grobu, że to jest takie w tej chwili tak bardzo ważne? Że i ciocię wzięli nawet na lep makaronowi faceci w czerni, jak dużą muchę? I całej bzdurnej polityki pana makarona? Który pewnie wcale nie jest nawet francuzem bo ma hiszpańskie imię Manuel. Słuchaj durniu jeden i ofermo polsko francuska, pani mecenas ma papiery które ja już dawno złożyłam o zwrot naszego majątku w Normandii, i rząd wyraził po latach w końcu na to zgodę. Bardzo to jest dziwne, powiadam ciotce, nie wierząc właściwie nie tyle jej, co władzom francuskiej republiki w duchu dodałem jak nic komunistycznej, tfu… pomyślałem. Republicue de France, co za bzdura nazywać jedno z pierwszych królestw w Europie Republiką. Co jest niby dziwne? Pyta mnie ciotka cierpliwie dosyć jak na jej nieokiełznaną naturę. Nic mnie już nie dziwi w tym durnym kraju jakim jest Francja. Powiadam głośno o tym ciotce. Na co ona zaraz odrzekła. Dziwne jest że ja do tej pory cię nie udusiłam własnymi rękoma, zamiast twojej mamy. Dobra dobra, na to znajdziesz zawsze czas jak będę w zasięgu twoich rąk krwiożerczych. Nie cuduj mi tu idioto jak zwykle. Odparła bardzo słodko w jej własnym mniemaniu na to ciotka. Nic nie cuduje tylko, myślę sobie głośno że to coś mi tu śmierdzi jakimś podstępem od zeszłego roku. Jak temu niby prezydentowi pod płonącą Notre Dame wygarnąłem co o nim myślę. Czy ty w ogóle myślisz durniu? Powiada ciotka, chyba nieco albo raczej bardzo już wyprowadzona ze swojej chwiejnej równowagi. Wypraszam sobie, jestem doktorem historii, zdobytym z wielkim trudem na waszej zakichanej Sorbonie paryskiej. I to niech się ciotka liczy ze słowami. Mam w dupie, jak wiesz. Twoje doktoraty i tak jesteś najgorszy kretyn z całego naszego rodu. Pardon ale chyba zaraz po tobie? Na co ona powiada, nie bądź bezczelny bo naprawdę dam ci w pysk aż się wykopyrtniesz do góry nogami, jak się tylko zjawisz w domu u mnie w Paryżu.

Co nas

tam

może czekać? Oto pytanie jak w Hamlecie

Na co ja ciotce. Toteż ja jako przewidujący szlachcic za w czasu spieprzałem przed twoimi morderczymi zakusami już ponad rok temu i siedzę w Polsce chwała Bogu w jako takim spokoju. Słuchaj mówię poważnie, tu nie o jakieś tam żarty idzie, ale doskonale wiesz że przepisałam na Ciebie wszystkie prawa majątkowe i musisz, zaraz wrócić do Paryża, a dwa, sam podpiszesz dokumenty zwrotu majątku. Jezu Chryste ciocia chyba wie że w tej chwili wszystkie loty i przyjazdy są zawieszone tak we Francji jak i w całej Europie. Wiem skończony durniu, nie musisz przyjeżdżać zaraz dziś, ani też jutro. Ale jedno jest pewne to że, być tu musisz koniecznie. Dobra dobra spokojnie, a jak się Ty czujesz? Ja dobrze, nic absolutnie mi nie jest. Nie dziwię się koronawirus zdechł na przedmieściach, jak usłyszał że w Paryżu mieszka o wiele gorsza i groźniejsza od niego zaraza o nazwisku Guizot. Proszę cię nie przeginaj, na to ciotka. Dobrze jak jesteś cała i zdrowa co nic dziwnego, to daj tą panią mecenas do telefonu, a apropo ładna ona chociaż aby jest? I czy mi się warto było pchać do zadżumionego islamem Paryża? Pytam nie tyle zainteresowany spadkiem, co może jakąś nową ładniejszą paryżanką. Ale popatrzyłem na kanapę obok i śpiącą smacznie Basię i zaraz mi odeszły wszelkie głupie myśli. Co przerwała mi ciotka Mało miałeś durniu, problemów z tą Twoją idiotką Iwon? Ładna wprawdzie ona była, ale nie dla ciebie bo ma obrączkę na ręku. Mężatki też jadałem na kolację ze śniadaniem do łóżka, ciocia się nie boi, są niektóre całkiem strawne, lepsze niż twoje parszywe ślimaki na obiad. Zachowuj się, gada ciotka oczywiście po polsku. Tak że tamta nawet się nie zorientowała że o niej mowa. To trzymaj się chamie, francusko polski czy odwrotnie, sama już nie wiem czy więcej w tobie francuza czy mniej polaka. Na co ja odrzekłem. Chyba polaka, ja przecież nie żre pasjami obrzydlistw, w stylu ślimaki w śmietanie duszone, czy żabich tfu… udek albo sera Camembert nadziewanego tłustym robactwem, co wam smakuje jak byście bigosu na oczy w życiu nie widzieli. Ciotka zdrowo się wściekła i mówi, więcej żreć ci nic nie dam i do zamku Conciergerie każę cię zamknąć, jak ta parszywa rewolta zamknęła królową Marię Antoninę. Co mi tu ciocia chrzani za jakieś bzdury, powiadam jako że raz, tam jest teraz muzeum a do Palas de Justitia, w celu wydania na mnie wyroku się zbyt szybko nie wybieram. A po za tym ciocia wie, jakiej ta pani mecenas jest opcji politycznej że drzesz się na cały Paryż. Jestem zwolenniczką króla. Precz z Republiką francuską. Musiała bym mieć twój kretyński charakter, a nie mam na całe szczęście. Jestem stateczną damą paryską, powiada ciotka w ostatniej linii obrony. Na co ja jej, raczej pyskatą paryską przekupką. Nie wytrzymam z tobą, czekaj przyjdziesz ty do domu policzymy się. No oczywiście i to co do grosza, oskarżę ciocię o alimenty z powodu przymusowej banicji do Pologne. Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz go zabiję, wrzasnęła ciotka po polsku. Mam cię dość. Masz tu panią mecenas i gadaj z nią normalnie jak człowiek, a nie jak czubek co uciekł z domu wariatów. Postaram się, ale to jest bardzo trudna sztuka. A wie ciocia? Zdaje mi się że mnie faktycznie wczoraj wypuścili na przepustkę z domu wariatów? Tak to całkiem możliwe, mam cię dość durniu. Masz rozmawiaj z panią mecenas bo siedzi biedna, i ze smutkiem w oczach popija koniak i nic nie rozumie o co nam właściwie chodzi. No chyba chodzi nam o to durne opactwo i dworek po powiedzmy pradziadku? Nie? Chwała bogu że nic nie rozumie ta pani mecenas po polsku, bo pewnie bym jej nie poderwał, jak by zrozumiała co mi tu ciocia za banialuki wygaduje. Z resztą na co mi inna baba jak mam taką laseczkę jaką chcę pomyślałem szybko. Na to obudziła się Basia. Przetarła zaspane oczy i zapytała. Kogo byś poderwał? Mnie nie musisz bo jestem od dawna twoja. Gadam kochanie z ciotką z Paryża. Dobrze to śpię dalej powiedziała Basia. Więc powiedziałem śpij kochanie.

Basiek

z wnuczką walczy na floret jeszcze w Polsce

A ciotka do mnie w słuchawce. No bon, wszystko mi jedno co o tobie kto myśli. A po chwili. Madam mecenas. Proszę, oddaję telefon mojemu siostrzeńcowi i wnukowi, niech pani z nim teraz sobie w spokoju porozmawia. S’il vous plaît, je donne le téléphone à mon neveu et mon petit-fils, laissez-vous lui parler maintenant. Usłyszałem miły nad wyraz głos swojej ciotki Sofii, już we francuskim paryskim dialekcie. Po kilku sekundach w słuchawce usłyszałem znowu głos pani mecenas. Hallo, usłyszałem. Więc aby z miejsca uzyskać przewagę nad tą pewnie ładną laseczką z dyplomem adwokata, powiedziałem szybciej niż tamta się zorientowała, że oto ma do czynienia nie z molem książkowym ale z kimś bardziej ruchliwym, niezależnie od tego jak by to miało być zrozumiane. To mi pani mecenas już mówiła, więc zamiast hallo, proponuję aby mi pani wyjawiła, co pani dla mnie ma schowane, nie będę bezczelny więc nie zapytam, gdzie ma pani co schowane, ale na pewno to jest bardziej apetyczne niż sterta papierów w pani teczce moja pani mecenas. C’est ce que votre avocat m’a déjà dit, alors au lieu de bonjour, je vous propose de me dire ce que vous avez caché pour moi, je ne serai pas impudent, donc je ne demanderai pas où vous avez ce qui est caché, mais c’est définitivement plus appétissant que la pile de papiers dans votre mallette ma patronne. Wie pan co? Vous savez quoi? Powiedziała nagle. Słucham panią z uwagą, Je t'écoute attentivement powiadam dyplomatycznie. Mam wrażenie że mnie pan podrywa w na swój jedyny sposób, o jakim w Paryżu krążą legendy w okolicach paryskiej Sorbony wśród pana byłych studentek czy pań wykładowczyń w odpowiednim wieku. J’ai l’impression que vous me frappez de votre seule manière, dont à Paris il y a des légendes autour de Paris Sorbonne, parmi vos anciens élèves ou professeurs de l'âge approprié. Na co mina mi nieco albo raczej bardzo wyraźnie zrzedła, bo nagle zdałem sobie sprawę i pomyślałem, że ona chyba wie więcej o mnie niż sobie mogłem wyobrazić. Machnąłem jednak na to ręką w powietrzu i mówię. Pani mecenas nie będę rozważał przy pani, co pani o mnie wie, bo już domyślam się że pani wie więcej, niż moja własna ciotka która siedzi obok pani mecenas w salonie. Natomiast niech mi pani powie co właściwie pani ma w swoich aktach, bo przecież z tym pani do ciotki chyba przyszła? Mais dis-moi qu’est-ce que tu as exactement dans tes dossiers, parce que tu es probablement venu chez ta tante avec ça? La vérité que je demande? Prawda pytam? Oui monsieur, oui odparła pani mecenas uroczo. Po czym dodała zaraz. Pana dokumentacja leżała dość długo ad acta. Ale popchnęłam sprawę do przodu. Chciałem jej wprawdzie dodać że mógł bym popchnąć i ją samą o ile mi się spodoba, ale w porę chyba z tego zrezygnowałem. Wobec czego postanowiłem posłuchać z czym ona właściwie przyszła. I powiedziałem jej o sprawie spadku. Wie pani mecenas. To że ciotka zwróciła się do rządu Francji o zwrot zabranego nam opactwa w Saint le Pin wiem dobrze. No ale czy pani wiedziała, że mnie w Paryżu prawie od ponad roku nie ma? Vous connaissez votre avocat. Je sais très bien que ma tante a demandé au gouvernement français de rendre l’abbaye de Saint le Pin qui nous avait été enlevée. Eh bien, saviez-vous que je n'étais pas à Paris depuis près d’un an? Wiedziałam o tym bardzo dobrze, ale dopiero dziś wieczorem otrzymałam jako pański pełnomocnik, oświadczenie komendanta policji paryskiej, że sprawa wszczęta przeciwko panu za obrazę pana prezydenta Makrona została umorzona z braku wystarczających dowodów, przeciwko panu. Po otrzymaniu tego dokumentu mogłam udać się do pana cioci aby, bez cienia wątpliwości móc panu przedstawić akt przekazania w wasze ręce opactwa i dworku przy nim, jak i niejako pana uniewinnienie od wszelkich zarzutów o obrazę stanu. Je le savais très bien, mais ce n’est que ce soir, en tant que votre avocat, que j’ai reçu une déclaration du commandant de la police de Paris selon laquelle les poursuites contre vous pour insulte au président Makron avaient été abandonnées faute de preuves suffisantes, contre vous. Après avoir reçu ce document, j’ai pu me rendre chez votre tante, afin que, sans l’ombre d’un doute, je puisse vous présenter l’acte de remettre l’abbaye et le manoir attenant, et, en quelque sorte, acquitter vous de toutes les accusations d’outrage à l'État. Nie bardzo pani wierzę że pani taki dokument ma, a ciotka widziała pismo naczelnika policji paryskiej? Oczywiście panie Christoff. Nie chcę panią naciągać na koszty tej rozmowy telefonicznej, bo i tak pani później ze mnie je ściągnie wraz ze swoi honorarium. Przecież ja pani mecenas nawet nie wynajmowałem aby pani poprowadziła sprawę odzyskania tego zakichanego majątku. A kto panią do prowadzenia tego procesu wynajął, moja ciotka? Nie, odpowiedziała uroczo jestem wyznaczona z urzędu do przeprowadzenia tej sprawy i bardzo mi miło pana poznać. Jako historyka i pisarza, powiada jakby nieco zalotnie. Wie pani co? Mnie też jest miło że panią wyznaczyli do prowadzenia tej sprawy, Ale niech mi pani będzie uprzejma wyjaśnić raz dwa, jakim to cudem Makron postanowił darować mi wie pewnie pani co? Vous savez quoi? Je suis également ravi qu’ils vous aient nommé pour mener cette affaire, mais s’il vous plaît, expliquez-moi gentiment une fois, comment Makron a miraculeusement décidé de me pardonner, vous savez quoi?

Katedra

Notre Dame w pełnym ogniu zniszczenia

No wiem i to dobrze, krzyczał pan do niego podczas pożaru Notre Dame, że on kazał podpalić katedrę a że nagranie było dość powszechnie znane. Departament policji paryskiej postanowił panu postawić zarzuty o obrazę głowy państwa. Jednak że pana nie znaleziono bo pojechał pan do Polski. Policja na mój wniosek oddaliła zarzuty, gdyż podczas rozmowy z szefem policji, udowodniłam po pierwsze, że wprawdzie widać na nagraniu video że coś pan wykrzykuje do prezydenta ale nie słychać na nim co, ani jaka była treść pana wypowiedzi. Po za tym za fakt na pana obronę podkreśliłam, iż mógł pan działać wyłącznie pod silnym wzburzeniem widoku pożaru katedry i było to niejako spowodowane w afekcie. Więc policja chcąc nie chcąc, musiała wszelkie zarzuty, przeciw panu oddalić. Je sais et c’est bien, tu lui as crié lors de l’incendie de Notre-Dame qu’il avait fait incendier la cathédrale et que l’enregistrement était assez connu. La préfecture de police de Paris a décidé de vous inculper pour outrage au chef de l’Etat. Cependant, vous n’avez pas été retrouvé parce que vous êtes allé en Pologne. À ma demande, la police a rejeté les charges, car lors de la conversation avec le chef de la police, j’ai d’abord prouvé que vous pouvez voir sur la vidéo que vous criez quelque chose au président, mais vous ne pouvez pas entendre ce qu'était votre discours. Par ailleurs, pour le fait de votre défense, j’ai souligné que vous ne pouviez agir que sous la forte agitation de la vue de l’incendie de la cathédrale, et c'était, en quelque sorte, provoqué par l'émotion. Alors la police, qu’elle le veuille ou non, a dû abandonner toutes les charges retenues contre vous. No to jestem pani właściwie dużo bardziej wdzięczny, niż sobie mogłem wyobrazić, ale wie pani co? No słucham pana, powiada pani mecenas. Jak przyjadę do Paryża wprawdzie nie wiem kiedy, z uwagi na tą parszywą pandemię coronowirusalną odwdzięczę się jakoś pani. Mersi, powiada pani mecenas nie omieszkam chyba z zaproszenia skorzystać jako że jestem rozwódką od kilkunastu lat. To po cholerę pani nosi obrączkę pardon, za bezczelność. A skąd pan wie że mam obrączkę? Zapytała pani mecenas. Ciotka mi mówiła. Wie pan co? To nie jest obrączka ale delikatny pierścionek bez oczka i wygląda z daleka jak obrączka. Dobra mniejsza z tym, ale wie pani? Mam przecudną kobietę i nie będę pani na pewno podrywał i na razie pani serdecznie dziękuję za informację zadzwonię do pani mecenas jutro albo kiedy pani chce ustalimy co i jak. Wobec tego życzę pani Bon notte, i do miłego usłyszenia. Dobranoc panu mesie, powiedziała pani mecenas i połączenie się zakończyło. Odłożyłem telefon na półkę obok, po czym zacząłem się zastanawiać, nad tym wszystkim, jak ogarnąć się z tymi całymi dość niespodziewanymi zdarzeniami i całą tą bardzo dziwną sytuacją, niestety nie przychodziło mi nic sensownego do głowy i położyłem się spać obok mojej Basi, oczywiście po obowiązkowej kąpieli, nie zaglądając nawet do zapisanej wcześniej książki. Śniło mi się w nocy najpierw że. Siedzę z Basią w naszym dużym pokoju we Francji, albo jeszcze w Polsce? Tego nie byłem w stanie stwierdzić ani w śnie ani kiedy się budziłem. Meble w kuchni nagle jak by runęły z górnych przywieszanych szafek na sam dół. Hałas który się przy tym wszystkim zrobił był tak wielki że umarłego by obudził w trumnie. We śnie poszedłem do kuchni, jednak wszystkie meble stały równiutko na swoich miejscach, nawet nie było widać żadnego na nich kurzu, a to z oczywistych względów bowiem Basiek kilka razy dziennie ścierał kurze nawet te niewidoczne ze wszystkich gratów jakie mieliśmy w domu. Później śniło mi się że wziąłem telefon ponownie i pomimo późnej pory, postanowiłem zawiadomić mojego ukochanego misia a moją Basię o tym wszystkim co usłyszałem od ciotki i pani mecenas. Widziałem to wszystko jak w jakimś realnym śnie, po czym wydawało mi się że wybrałem numer i po kilku buczeniach połączenia, usłyszałem głos mojego ukochanego misia. Halo to ty? Zapytała jak zwykle swoim cudnym słowiczym głosem. Na co ja odpowiedziałem. Niestety to tylko ja, a co miałaś nadzieję że zadzwoni duch święty? Nie, powiada jak zwykle sceptycznie mój misiu jak nazywałem moją ukochaną od zawsze, ale obudziłeś mnie jak zwykle przecież wiesz że śpię w naszym mieszkaniu obok ciebie. Wiem, jednak nie wiem, czy śpisz aby sama? Pytam zaciekawiony z głupia frant. Zapytałem jak zwykle. Nie nie sama, śpią obok mnie w drugim pokoju jedna kotka, jedna mniejsza a mianowicie nasza wnuczka. No dobrze że chociaż wiesz kto tak naprawdę przy tobie kochanie śpi. Zamiast mnie w tej chwili, co i tak cię nie minie bo musisz niestety jutro przyjechać do mnie, i musimy się naradzić, jak zorganizować wyjazd do Paryża. Na co Basia, z przerażeniem w głosie mówi mi. Czyś ty zwariował? Przecież podkreślam że śpię tu obok ciebie. A po co? Nagle do Paryża? Całkiem zwariowałeś teraz? Teraz nie, ale szybciej niż myślałem, mówię ci to kochanie bo muszę ci powiedzieć, że rząd Francji postanowił zwrócić mi dworek w Normandii, i nie wiem czy się cieszyć czy nie? Bo jak zrujnowali go jak katedrę Notre Dame, teraz chce się makaron pozbyć kłopotu i zwraca chyba większość nieruchomości zabrane dawniej, przez parszywą rewoltę francuską. Zobaczymy, na to powiada mój misiak i mówi wiesz co? Nie bardzo rozumiem po nocy co ty do mnie w ogóle mówisz, ale jutro rano zadzwoń porozmawiamy co zrobić z tym bałaganem. Muszę przecież rano o wstać, a ty mi tu wyjeżdżasz teraz w nocy z wyjazdem do Paryża. Jak się okazało, zaczęły się dziać wokoło mnie jakieś cuda niewida, bo kiedy rano obudziłem się około szóstej rano, Misiu Basiu chodziła już po naszej kuchni i przewracała garnkami, i stuknęła czajnikiem o zlew, po czym słyszałem jak pstryknęła włącznikiem gazu, a po chwili jej śliczna buzia wsunęła się do pokoju, ze słowami do mnie. Wstawaj kochanie. Na co postawiłem oczy w słup, i pytam a skąd się ty tu wzięłaś misiu pysiu? Całkiem zwariowałeś ty? Czy co? Wstałam właśnie przed chwilą z łóżka. Przecież mieszkamy ze sobą niemal od roku. Niemal od roku? Pytam zdziwiony jeszcze bardziej i pytam. Kochanie przecież dopiero w środę miałaś dzwonić do tego gościa kiedy nam udostępni mieszkanie. I my już mieszkamy razem? Pomyślałem, dziwne ale powiedziałem misiowi. Jak kochanie mieszkamy już razem to cudnie, bo już od dawna mieliśmy razem zamieszać. A gdzie my mieszkamy? Pytam z szeroko otwartymi oczami na moją śliczną dziewczynę i mojego misia do kochania. Na co ona, swoim zwyczajem z kolei popatrzyła na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami, i mówi. Gdzie mieszkamy? Powiedziała bym ci po twojemu w… d, ale się powstrzymam i mówi do mnie. Chodź do kuchni zaleję ci kawę, a tak w ogóle? I wtedy się obudziłem. Patrzę a obok faktycznie śpi i z wolna budzi się moja Basia. Więc pytam jak to się stało że śpisz obok w naszym łóżku? Czujesz się ty dobrze na umyśle? Powiedziała Basi i zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia. Nie wiem, ale zdawało mi się że jeszcze nie mieszkamy razem, powiadam zdziwiony. Wiesz co moja Basiu? Może podejdź tu bliżej niech sprawdzę czy to ty jesteś czy może jakiś hologram się wyświetla? Albo może to ja jestem w niebie, a ty jesteś moim aniołem stróżem? Albo świętą Barbarą? Tak po prawdzie od dawna mam cię za świętą i mam zamiar zgłosić cię do komisji do ustanawiania świętych o beatyfikację cię jeszcze za życia. Oj Krzysiek, Krzysiek usłyszałem, a po sekundzie Basia powiedziała. Z tobą nigdy nic nie wiadomo, czy śnisz czy jesteś na jawie, powiedział mój misiu słodko jak zwykle. Po czym podeszła do łóżka, i pocałowała mnie mocno w usta. Zapachniało od niej zwyczajowo różami, aż mi w głowie zaszumiało, ale pocałunek był jak najbardziej prawdziwy, po czym, miś zrobił swoją jedną ze śmieszniejszych min i pyta. No jak prawdziwa jestem, czy wyśniona? Wszystko mi jedno powiadam szybko, najważniejsze że jesteś, a jakim cudem jesteś ze mną, już nie bardzo mnie to interesuje. Bo tak po prawdzie czy ja zasługuję na taką cudną kobietę? Nie wiem, czy zasłużyłeś ale jestem z Tobą i kocham cię bardzo. No to chodź do kuchni na kawę kochany. Więc poszedłem za nią jako że, czy była by zjawą jaka mi się nieraz ukazywała z przeszłości Francji? Czy też w swojej cielesnej postaci jaką uwielbiałem widzieć o poranku i każdego dnia, to zawsze szedłem za nią jak niedźwiedź za misiem małym do ula, z wiadomych oczywiście powodów. Ale wiesz co?

Studnia

dusz i objawienia

Powiadam