Miesiecznik W drodze 2/2022 (582) - wydanie zbiorowe - ebook

Miesiecznik W drodze 2/2022 (582) ebook

Wydanie zbiorowe

4,9

Opis

Lutowy miesięcznik „W drodze” o przejawach dewocji, o adoracji Najświętszego Sakramentu, o tym, czy pracować w domu, czy w biurze, a także o pomocy dla zakonnic, które doświadczyły przemocy seksualnej.

A także o tym, co się dzieje między nami, gdy się różnimy poglądami, gdy myślimy inaczej, gdy konsekwencją szczerego wyrażenia własnego zdania może być utrata przyjaciela.

O tych, którzy dokonali aktu apostazji, a nadal przychodzą na mszę świętą, przystępują do sakramentów.

Dominik Jurczak OP opowiada o znaczeniu chrztu świętego w naszym życiu. A Wojciech Surówka OP odpowiada na pytanie, czy schizma i herezja to już przeszłość?

Komentarze do niedzielnych czytań napisali: Marcin Barański OP, Tomasz Zamorski OP, Błażej Matusiak OP i Radosław Więcławek OP.

 

 

SPIS TREŚCI

ROZMOWA W DRODZE

Chcę być wysłuchana / pomoc dla zakonnic wykorzystanych seksualnie

rozmawiają Ewa M. Victoria Nakonieczna PDDM i Katarzyna Kolska

 

NASZE ŻYCIE RELIGIJNE

Najlepsze przed tobą / między dewocją a zdrową pobożnością

Bogna Małgorzata Młynarz ZDCh

Sensacje w życiu duchowym / miara sprawiedliwości

Paweł Gużyński OP

 

POTRZEBUJEMY SIEBIE

Walcz, kochany, walcz! / szpital w pandemii

Dorota Ronge-Juszczyk

Nie jest dobrze, żeby pracownik był sam / blaski i cienie pracy zdalnej

Dariusz Duma

 

SAM NA SAM Z BOGIEM

Patrzmy na Jezusa / co robić na adoracji

Krzysztof Popławski OP

Wulkan ciszy / o pożytkach milczenia

ks. Andrzej Muszala

Ćwiczenia duchowe / fenomen rekolekcji ignacjańskich

Wojciech Żmudziński SJ

 

SIEDEM PIERWSZYCH

Nowe życie / czym jest chrzest święty

rozmawiają Dominik Jurczak OP i Arkadiusz Wojtas OP

 

ORIENTACJE

Pocztówki znad krawędzi / w kinie i w domu

Wiesław Kot

Dlaczego to robili? / „Samobójcy. Listy z nazistowskich Niemiec” Christiana Goeschela, Wydawnictwo Wielka Litera

Anna Król

 

PYTANIA W DRODZE

Schizma i herezja / czy to już przeszłość?

Wojciech Surówka OP

 

DOMINIKANIE NA NIEDZIELĘ

O Bogu widzącym więcej / Marcin Barański OP

Szczęśliwi już dzisiaj / Tomasz Zamorski OP

Lekcja miłosierdzia / Błażej Matusiak OP

Prawo do milczenia / Radosław Więcławek OP

 

FELIETONY

Historia mojej nieudanej emancypacji / ks. Mirosław Tykfer

Wyłonaczyni z Kościoła / ks. Grzegorz Strzelczyk

Kosmiczny moment / Paulina Wilk

Ochłodzenie / Wojciech Ziółek SJ

Noe nie przetrwa potopu / Paweł Krupa OP

Mandat / Stefan Szczepłek

Zrób sobie diabła / Jarosław Mikołajewski

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 180

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,9 (7 ocen)
6
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Nabrue

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam.
00

Popularność




Drodzy Czytelnicy,

w słownikowej definicji dewocji zwrócono uwagę na gorliwość zachowań religijnych, która wyraża się pobożnością, zdolnością do rezygnacji i poświęcenia. Cechuje ją też surowość w przestrzeganiu zasad moralnych, zarówno wobec siebie, jak i względem innych. I to nie jest problem, w końcu przesłanie Ewangelii to nie tylko przepis na bycie miłym człowiekiem o złotym sercu i dobrych manierach, ale konkretne wymogi życia prowadzącego do świętości. Kłopot z dewocją zaczyna się wtedy, gdy miejsce duchowości skoncentrowanej na Bogu zastępuje duchowość skupiona na sobie, przyjmująca formę przesadnej i drobiazgowej religijności, w której nie ma miejsca na błędy. Stąd już blisko do krytykowanej przez Jezusa faryzejskiej obłudy i postawy podwójnej moralności, która swoich traktuje życzliwie, a obcych potępia.

Piszemy o tym w najnowszym wydaniu miesięcznika, zachęcając do adoracji Najświętszego Sakramentu i podpowiadając, jak owocnie spędzić ten czas. Przypominamy też tradycję rekolekcji ignacjańskich i zwracamy uwagę na rolę ciszy w świecie pełnym hałasu. Wszystko to ma nam pomóc w przeżywaniu naszej wiary, która nie jest zachętą do bycia moralnie nijakim – nauka Jezusa to przecież wezwanie, by stawiać sobie w życiu wysokie wymagania. Jednocześnie nie wolno nam zapominać o nieskończonym Bożym miłosierdziu i o hojnym korzystaniu z Bożego przebaczenia. Połączenie tych elementów gwarantuje zdrowy rozwój naszej duchowości. I co ważniejsze, chroni nas przed jej wynaturzeniem i patologiami. ¶

luty 2022

Rozmowa w drodze

Chcę być wysłuchana / pomoc dla zakonnic wykorzystanych seksualnie

rozmowa zewą M. Victorią Nakonieczną PDDM

Nasze życie religijne

Najlepsze przed tobą / między dewocją azdrową pobożnością

Bogna Małgorzata Młynarz ZDCh

Sensacje w życiu duchowym / miara sprawiedliwości

Paweł Gużyński OP

Potrzebujemy siebie

Walcz, kochany, walcz! / szpital wpandemii

Dorota Ronge-Juszczyk

Nie jest dobrze, żeby pracownik był sam / blaski icienie pracy zdalnej

Dariusz Duma

Sam na sam z Bogiem

Patrzmy na Jezusa / co robić na adoracji

Krzysztof Popławski OP

Wulkan ciszy / o pożytkach milczenia

ks. Andrzej Muszala

Ćwiczenia duchowe / fenomen rekolekcji ignacjańskich

Wojciech Żmudziński SJ

Siedem pierwszych

Nowe życie / czym jest chrzest święty

rozmowa zDominikiem Jurczakiem OP

Orientacje

Pocztówki znad krawędzi / w kinie iw domu

Wiesław Kot

Dlaczego to robili? / Samobójcy. Listy znazistowskich Niemiec Christiana Goeschela

Anna Król

Pytania w drodze

Schizma i herezja / czy to już przeszłość?

Wojciech Surówka OP

Dominikanie na niedzielę

O Bogu widzącym więcej / Marcin Barański OP

Szczęśliwi już dzisiaj / Tomasz Zamorski OP

Lekcja miłosierdzia / Błażej Matusiak OP

Prawo do milczenia / Radosław Więcławek OP

Felietony

Historia mojej nieudanej emancypacji / ks. Mirosław Tykfer

Wyłonaczyni z Kościoła / ks. Grzegorz Strzelczyk

Kosmiczny moment / Paulina Wilk

Ochłodzenie / Wojciech Ziółek SJ

Noe nie przetrwa potopu / Paweł Krupa OP

Mandat / Stefan Szczepłek

Zrób sobie diabła / Jarosław Mikołajewski

Redakcja:

Roman Bielecki OP (redaktor naczelny)

Katarzyna Kolska (zastępca red. nacz.)

Arkadiusz Wojtas OP (sekretarz redakcji)

Dominik Jarczewski OP

Magdalena Wojtaś (współpraca)

Projekt graficzny i skład:

[email protected]

Koordynacja produktu:

Kornelia Winiszewska

Reklama i patronaty:

Ewelina Paluszyńska tel. 61 850 47 27 [email protected]

ISSN: 2543-4802

Wydawca:

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze Sp. z o.o. ul. Tadeusza Kościuszki 99 61-716 Poznań

Adres redakcji:

ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań tel. 61 850 47 22, faks 61 850 17 82 e-mail: [email protected]

www.miesiecznik.wdrodze.pl

Cum permissione auctoritatis ecclesiasticae.

Redakcja nie odsyła materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo adiustowania i skracania tekstów przyjętych do druku.

Zdjęcie na okładce: karolina grabowska / pexels

Śledź nas:Facebook: MiesiecznikWdrodze/Instagram: wdrodze_miesiecznik/Twitter: miesWdrodze/YouTube: WydawnictwoWdrodzePL

Chcę być wysłuchana

Czasami podczas formacji niektóre młode kobiety dochodzą do tego, że to, co je kiedyś spotkało, miało znamiona wykorzystania seksualnego… I niekoniecznie ze strony księży. Często byli to dobrzy wujkowie, ojczymowie, czasami dziadkowie, po prostu członkowie bliższej lub dalszej rodziny.

Z siostrą Ewą M. Victorią Nakonieczną PDDM

rozmawiaKatarzyna Kolska

Dlaczego siostry milczały przez tyle lat?

Nie tylko siostry milczały. O niektórych sprawach po prostu się nie mówiło. Ale świat się zmienia. Mamy dostęp do coraz większej ilości informacji, budzi się nowa świadomość i w związku z tym wiele rzeczy wychodzi na światło dzienne – w różnych środowiskach, także w Kościele.

Czy to, że media zaczęły nagłaśniać pewne sprawy i ujawniać skandale, dodało wam odwagi, by upomnieć się o swoje?

Nie do końca. Na pewno ułatwiło ujawnienie pewnych kwestii, ale z drugiej strony zostały one niejednokrotnie przerysowane.

Jak wy, siostry zakonne, czujecie się traktowane przez księży?

Jest bardzo wiele sióstr, którym księża okazują szacunek, doceniają ich talenty, wykształcenie, pracę, świetnie współpracują. Widać to chociażby ze strony papieża Franciszka, który powołuje kobiety konsekrowane do pracy w różnych watykańskich dykasteriach. I to są piękne, budujące przykłady. A z drugiej strony mamy też wiele trudnych doświadczeń, niejasnych zachowań. Po prostu – tam, gdzie są ludzie, tam się też pojawiają problemy.

Były takie czasy, które mam nadzieję odchodzą w przeszłość, że niektórzy księża traktowali zakonnice jak głupie, niedouczone gąski…

Wiele zależy od kultury osobistej człowieka. Jeśli komuś jej brakuje, to właśnie w taki sposób się to wyraża. Ale to nie dotyczy tylko księży. Wystarczy przypomnieć, że kobiety jeszcze nie tak dawno nie były dopuszczane do głosowania, nie zawsze były też dobrze traktowane w swoich domach, na przykład przez mężów. Takie zachowanie ma swoje korzenie w tym, jak ktoś został wychowany i czy się z tym identyfikował. A skoro wspomniała pani o głupich gąskach, to chcę podkreślić, że zgromadzenia żeńskie bardzo teraz inwestują w siostry i niektóre z nich są o wiele bardziej wykształcone specjalistycznie niż niejeden ksiądz.

To prawda i nawet sobie pomyślałam, że może to nie tylko księża powinni głosić siostrom rekolekcje, ale to siostry z powodzeniem mogłyby głosić rekolekcje księżom.

To się już czasami zdarza, czy to w seminariach, czy w męskich zgromadzeniach zakonnych. Wiem też, że czasami o wygłoszenie rekolekcji proszone są osoby świeckie, które również mają świetne przygotowanie teologicznie.

Czy siostra kiedykolwiek została źle potraktowana przez księdza?

Osobiście nie. Ale słyszałam takie opowieści od innych sióstr. Byłam nawet świadkiem takich sytuacji. I muszę powiedzieć, że różnie sobie te osoby z tym radzą. Są takie siostry, do których to nie dociera, które nie widzą, że ktoś źle je traktuje. Albo tłumaczą: On taki jest, trudno, trzeba się z tym pogodzić. Niektóre bardzo to przeżywają, a nie zawsze potrafią się obronić.

Nie jest już tajemnicą, że siostry zakonne były wykorzystywane seksualnie przez księży. Czy takie przypadki siostry komuś zgłaszały, czy raczej wolały to przemilczeć, ukryć?

Nie wiem, jak było. Mogę się tylko domyślać. Trzydzieści czy czterdzieści lat temu świat inaczej wyglądał. Kiedy dziecko w szkole dostało od nauczyciela linijką po rękach, nikt nie widział w tym nic złego. Dziś byłoby to nie do pomyślenia. Ale wtedy była inna mentalność, inna kultura. Zobaczmy nawet kwestię pracy: Trzysta procent normy to było coś! A dziś nazwiemy to mobbingiem i wykorzystywaniem, prawda? Podejście społeczne do pewnych problemów, które się pojawiają, bardzo się zmienia. Inną miarę przykładamy do niektórych sytuacji i zachowań.

Czy mogło się tak zdarzyć, że siostra zakonna została wykorzystana seksualnie przez księdza i nikomu o tym nie powiedziała, nawet swoim przełożonym?

Mogło tak być, ale tego nie wiem. Być może niektóre skrzywdzone siostry mówiły o tym komuś, inne pewnie milczały. Seksualność jest czymś bardzo intymnym, dla wielu osób wstydliwym. Nie każdy potrafi o tym rozmawiać. Nawet w rodzinach często są to tematy tabu i rzadko podejmowane. Tę pruderyjność wynosimy z domu i potem ma to swoje konsekwencje. Wolimy milczeć, niż mówić, zwłaszcza jeśli to dotyczy wykorzystania seksualnego. To jest jednak wstydliwy temat.

Kto był inicjatorem powołania telefonu zaufania dla sióstr zakonnych, które doświadczyły przemocy seksualnej ze strony osób duchownych?

Telefon zaufania dla sióstr to pomysł Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych we współpracy z Fundacją Świętego Józefa, która działa przy Konferencji Episkopatu Polski. Wynikało to z tego, że do sióstr przełożonych zaczęły docierać informacje o tym, że niektóre siostry w różny sposób doświadczyły przemocy seksualnej. I chociaż zostały skrzywdzone, nie zawsze były gotowe, żeby powiedzieć o tym swoim przełożonym, czasami wolały się zwierzyć innej siostrze. Temat przestał być tajemnicą. I stąd się zrodził pomysł, by utworzyć telefon zaufania dla sióstr zakonnych, przy którym będą dyżurowały siostry z różnych zgromadzeń.

Telefon zaczął działać pod koniec ubiegłego roku.

Dokładnie 1 grudnia. Na razie jeden dzień w tygodniu przez dwie godziny.

I co?

Na każdym dyżurze ktoś dzwoni…

O czym siostry mówią?

Ponieważ telefon działa dopiero kilka tygodni, nie chciałabym mówić o konkretnych sprawach, żeby żadna z sióstr, które zdobyły się na odwagę i zadzwoniły, nie pomyślała, że zdradzamy jej osobiste, bardzo trudne sprawy. Najważniejsze jest to, że dzwonią i mówią o tym, co przeżyły lub co przeżywają.

Czy któraś z sióstr powiedziała, że została wykorzystana seksualnie przez księdza?

Wolałabym nie poruszać tematów rozmów. To są naprawdę ludzkie dramaty. Najważniejsze jest to, że po drugiej stronie słuchawki jest ktoś, kto jest gotowy tego wysłuchać. I że dzwoniąc pod ten numer, jest się osobą anonimową – siostra nie musi mówić, z jakiego jest miasta, z jakiego zgromadzenia. Opowiada tylko o tym, co ją spotkało, z czym sobie nie radzi i być może do tej pory nie miała komu o tym opowiedzieć albo się bała to zrobić. Bo czasami łatwiej zwierzyć się z czegoś obcej osobie niż komuś, z kim się dzieli codzienność i żyje pod jednym dachem.

Spotkałam się niedawno z siostrą, która opowiadając o trudnej sytuacji, jakiej doświadcza w pracy, i nie dotyczyło to akurat Kościoła, powiedziała mi: Dziękuję Bogu, że mam fantastyczne siostry, które otoczyły mnie opieką i mnie wspierają.

Jaka jest rola tych, którzy dyżurują przy telefonie?

Przede wszystkim być i słuchać. I, jeśli jest taka potrzeba i gotowość ze strony siostry, która dzwoni, pokierować ją do specjalistów lub nakłonić, gdy widzimy taką konieczność, do podjęcia konkretnych kroków prawnych. Na pewno nie jesteśmy tam po to, żeby samodzielnie rozwiązywać wszystkie problemy.

Czyli telefon to nie terapia.

Na pewno nie. Terapii się nie zrobi w ciągu godziny czy dwóch, prawda?

Czy taki dramat, jak wykorzystanie seksualne, gwałt czy choćby złe traktowanie przez księży, wpływa na psychikę sióstr i czy to może jakoś zachwiać powołaniem?

Takie coś wpływa na psychikę każdej osoby, niezależnie od tego, czy jest to siostra, czy nie. Bo jeżeli świecka kobieta pracująca w jakiejś firmie ma dwuznaczne czy nawet jednoznaczne propozycje od szefa lub któregoś z kolegów z pracy, to też nie czuje się z tym dobrze i może to zachwiać jej wiarę w drugą osobę, w przełożonego czy współpracownika. Każdy inaczej sobie z tym radzi albo nie radzi. Jeden zamknie się w sobie i weźmie winę na siebie, ktoś inny powie: Nie pozwolę się krzywdzić, muszę jasno określić granice.

Pojawiali się biskupi, którzy mówili, że to dzieci prowokowały księży, którzy potem wykorzystali je seksualnie. Taki sam zarzut może się pojawić pod adresem kobiet, także zakonnic, że to one prowokują.

Mentalność na szczęście się zmienia i mam nadzieję, że takie wypowiedzi nie będą się już pojawiały w przestrzeni publicznej. Że nikt nie odważy się formułować takich wniosków.

Czy siostra, wstępując do zakonu, miała pojęcie, że takie rzeczy, jak wykorzystanie seksualne przez osoby duchowne, się zdarzają?

Absolutnie.

Absolutnie tak czy absolutnie nie?

Absolutnie nie. Ale nawet gdybym słyszała, to pewnie wtedy nie wierzyłabym w to, bo przecież, idąc gdzieś, czy to do zakonu, czy do pracy, zakładamy, że to jest miejsce, w którym chcemy być, bo z jakichś powodów je wybraliśmy. Gdybym więc szła do pracy i usłyszała, że tam mobbingują ludzi, to też prawdopodobnie bym pomyślała: Eee, to pewnie przesada.

A kiedy się siostra pierwszy raz o czymś takim dowiedziała?

Szczerze powiem, że nie pamiętam. Kiedy usłyszałam o księdzu, który zachowuje się niedwuznacznie w stosunku do kleryków, to pierwszym uczuciem, jakie się we mnie budziło, było niedowierzanie.

Czyli wyparcie?

To nie było wyparcie, bo wyparcie jest negowaniem: To jest niemożliwe. A to było właśnie niedowierzanie: Czyżby? Na pewno? Ale kiedy się słyszy jeden głos, drugi, trzeci i potem znów ktoś o tym powie, no to człowiek mówi sobie: Coś w tym musi być.

Trudno się z tym pogodzić?

Trudno. Bo z jednej strony jest w nas pragnienie pięknego, dobrego życia, opartego na wartościach, a z drugiej strony dowiadujemy się o skandalach w Kościele. Fundamenty zaczynają się chwiać. I to boli.

Czy księża, którzy dopuszczają się takich rzeczy, powinni być karani i wydalani ze stanu kapłańskiego?

Nie chciałabym się wypowiadać w imieniu prawników, ale każde przestępstwo jest określone w prawie i pociąga za sobą odpowiednie konsekwencje w postaci kary. Na pewno ważne jest to, by każdą taką sytuację traktować indywidualnie i nie oskarżać bezpodstawnie.

Gdy pojawił się film braci Sekielskich, niektórzy mówili, że to atak na Kościół. Czy siostry zdaniem dobrze się stało, że sprawy, które przez lata były przemilczane i zamiatane pod dywan, ujrzały w końcu światło dzienne?

Na pewno była potrzeba, by zacząć mówić o tym, co się dzieje także w Kościele. Nie jestem jednak przekonana, czy film braci Sekielskich to była właściwa forma podjęcia trudnych tematów. Być może wyostrzył patrzenie na kwestie nadużyć seksualnych, ale nie wydaje mi się, że to była jedyna i najlepsza forma, by podjąć ten temat.

Niektórzy tłumaczą, że milczeli, mając na uwadze dobro Kościoła.

Pytanie, o jakim dobru mówimy.

Tak się tłumaczą księża biskupi, że dla dobra Kościoła przenoszono księdza pedofila z jednej parafii do drugiej, byle tylko nie było skandalu.

Niestety, to były takie czasy, że o wielu rzeczach się nie mówiło. I nie tylko Kościół zamiatał trudne sprawy pod dywan. Działo się to w różnych środowiskach – artystycznych, politycznych, sportowych, w rodzinach. Najwyraźniej nikt nie wiedział, jak się za to zabrać. A kiedy nie wiemy, jak się do czegoś zabrać, nie wiemy na przykład, jak powiedzieć osobie umierającej, że to już koniec, to unikamy tego tematu. Teraz już wiemy, że konieczne jest podejmowanie tematów trudnych, czasem niewygodnych, po to, by Kościół mógł stawać się coraz bardziej święty, bardziej atrakcyjny dla wierzących i niewierzących, a przede wszystkim bardziej wiarygodny.

Do klasztoru wstępują niejednokrotnie bardzo piękne, atrakcyjne kobiety. Habit im tej atrakcyjności nie odbiera. Czy w czasie kilku lat formacji zakonnej przygotowującej do życia we wspólnocie i złożenia ślubów wieczystych rozmawia się w ogóle o seksualności, o tym, że siostry będą mogły budzić jakieś uczucia w spotkanych księżach i świeckich mężczyznach?

Rozmawia się. I to coraz częściej. Bo formacja obejmuje nie tylko aspekty duchowe – jak się modlić, jak żyć w zakonie, jak przeżywać swoją relację z Panem Bogiem, ale też wiele innych spraw, w tym między innymi kwestie przeżywania swoich uczuć, spotkania się ze swoją przeszłością. Jest mowa o seksualności, o przeżywaniu swojej kobiecości – to przecież są nieodłączne elementy naszej tożsamości. Mamy coraz lepiej przygotowane siostry odpowiedzialne za formację – wykształcone, kompetentne.

Wspominała pani o atrakcyjności… Habit też może być atrakcyjny.

Ale wracając do kwestii związanych z kobiecością, z seksualnością, z emocjonalnością… Zakon jest czasem pierwszym miejscem dla tych młodych kobiet, gdzie ktoś z nimi otwarcie o tych sprawach rozmawia. Niektóre z nich się wstydzą i mówią: Siostro, u mnie w domu się o tym nie rozmawiało. Nie chcę tutaj obciążać rodziny, która nie poświęciła wystarczająco dużo czasu na dojrzewanie dziewczyny w domu. I powiem więcej – czasami podczas formacji niektóre młode kobiety dochodzą do tego, że to, co je kiedyś spotkało, miało znamiona wykorzystania seksualnego… I to niekoniecznie ze strony księży. Często byli to dobrzy wujkowie, ojczymowie, czasami dziadkowie, po prostu członkowie bliższej lub dalszej rodziny.

Statystyki pokazują, że większość przypadków wykorzystania seksualnego ma miejsce w najbliższym środowisku rodzinnym. Dopuszczają się tego osoby znane dziecku.

Te młode kobiety podczas tych rozmów docierają do głębi swojej podświadomości i mówią: Coś takiego mnie już wcześniej spotkało. Czasami pojawia się próba wypierania tego, że może to nic nie znaczyło, a może mi się tylko wydawało, może źle pamiętam. Oczywiście to, o czym mówię, dotyczy tylko jakiejś części osób w formacji początkowej.

Czy rozmowy o seksualności, które – jak siostra mówi – dla niektórych młodych kobiet przychodzących do zakonu są pierwszymi poważnymi rozmowami na ten temat, nie powodują, że one zaczynają dopiero odkrywać swoją kobiecość, swoją seksualność i dochodzą do wniosku, że nie chcą być zakonnicami, tylko żonami i matkami? I opuszczają zakon?

Nie wiem, czy powodem odchodzenia z życia zakonnego jest tylko kwestia związana z macierzyństwem i seksualnością. To dużo szerszy problem. Ja bym kwestie seksualne, jeśli chodzi akurat o kobiety, określiła jako marginalne przyczyny odchodzenia. Powodami odejścia z zakonu są o wiele częściej przepracowanie, wypalenie, niemożność pogodzenia ideałów, z którymi się przyszło do zakonu, z codziennym życiem, które nie zawsze jest takie idealne. Odkrywanie w sobie potrzeby macierzyństwa czy posiadania rodziny jako powód odejścia ze zgromadzenia jest raczej kwestią marginalną.

Kilka lat temu ukazała się książka Zakonnice odchodzą po cichu. Wśród powodów porzucania zakonu, o których mówiły bohaterki tej książki, było złe traktowanie przez przełożone, odbieranie siostrom wolności, niemożność samostanowienia, wymaganie ślepego posłuszeństwa. Powiedziała siostra na początku naszej rozmowy, że świat się zmienia. Czy zakony też się zmieniają?

Nie chciałabym podejmować polemiki z książką Zakonnice odchodzą po cichu, bo według mnie jest ona bardzo jednostronna. Wśród bohaterek były takie, które w zakonie spędziły rok czy dwa lata. Po dwóch latach nie jest się jeszcze siostrą zakonną. Jeśli ktoś odchodzi po dwudziestu czy trzydziestu latach, to wtedy jest zupełnie inna rozmowa. Dużo lepiej podejmuje ten temat książka zatytułowana Il velo del silenzio, czyli Zasłona/Welon milczenia, która w ostatnim czasie ukazała się we Włoszech. Mam nadzieję, że zostanie ona przetłumaczona i trafi do polskiego czytelnika, bo tam dobrze zostały zdiagnozowane i pokazane prawdziwe powody kryzysu powołania i odchodzenia z zakonu.

Ale wracając do tematu… Oczywiście może się zdarzyć, że siostry odchodzą, bo nie znajdują wsparcia w przełożonych czy nawet we wspólnotach. Ale i to się zmienia, bo Kościół się zmienia ze struktury piramidalnej w strukturę synodalną. Zaczynamy się wzajemnie słuchać, czujemy współodpowiedzialność za wspólnotę wierzących, chcemy coś razem zrobić. Kończą się czasy, gdy jedna głowa o wszystkim decyduje i mówi: Ty pójdziesz tam, ty tam, ty zrobisz to…

Ale kościelne młyny mielą powoli…

Każda zmiana jest pewnym kryzysem wewnętrznym, ponieważ trzeba zostawić coś, co było, a rzucić się w coś, czego jeszcze nie znamy. Nie każdy sobie z tym radzi, nie każdy przełożony jest na to gotowy. Gdyby dzisiaj zapytać jakąś siostrę, czego najbardziej potrzebuje, to ona powie, że chce być po prostu wysłuchana.

Mamy niestety kryzys przywództwa – i to dotyka zarówno ludzi świeckich, jak i osoby duchowne. Brakuje nam autorytetów, ludzi, którym można zaufać.

Początki tego kryzysu są w rodzinie. Jeśli nie mamy dobrych wzorców, to powielamy schematy, z którymi się spotykamy na początku naszej drogi.

Porozmawiajmy jeszcze przez chwilę o formacji. Kiedyś do zakonów przyjmowano bardzo młode dziewczyny, prawie dzieci, które niewiele wiedziały o życiu. Jak jest dzisiaj, w czasach, gdy przeżywamy kryzys powołań?

Dzisiaj jest tendencja raczej odwrotna. Osoby, które przychodzą do zgromadzeń, są już często po studiach i kilku czy kilkunastu latach pracy. O ile wcześniej przyjmowano, tak jak pani mówi, dziewczęta dorastające, dojrzewające, czy nawet dzieci, to teraz zastanawiamy się nad tym, by przesunąć górną granicę wieku – do tej pory nie przyjmowano raczej kobiet po trzydziestym roku życia, dziś zgłaszają się kobiety dużo starsze. Czym to jest powodowane? Pewnie tym, że choć o wiele szybciej dojrzewamy intelektualnie, to emocjonalnie zostajemy w tyle. I decyzja o tym, czy wybrać życie rodzinne, zakonne, czy karierę, zapada dużo później niż kiedyś.

Siostra prowadzi zajęcia w szkole formatorów. Proszę powiedzieć, jak formować siostry, by były świadomymi, odważnymi kobietami, zakonnicami, które mają odwagę zabierać głos, walczyć o swoje, stawiać granice, domagać się szacunku dla siebie.

Kluczem do tego jest formacja samego siebie. A więc zmierzenie się ze swoimi ograniczeniami, ale też przede wszystkim odkrycie swojego potencjału, swoich mocnych stron, własnej wartości. Jeśli osoba jest niepewna, będzie przekazywała niepewność. Jeśli jest bardzo skrupulatna, będzie formować do skrupulatności. Więc dopóki nie poznamy swoich talentów, ale też ograniczeń, dopóty będziemy formować innych na swoją modłę. Dlatego bardzo ważne jest to, by inwestować w jak najlepsze kształcenie formatorów.

Czy gdyby jakiś ksiądz źle siostrę potraktował, zachował się w stosunku do siostry niestosownie, podniósł głos, miałaby siostra w sobie tyle odwagi, by się temu przeciwstawić, zareagować?

Nigdy się nie znalazłam w takiej sytuacji. Ale myślę, że próbowałabym sobie z tym poradzić. Kiedyś usłyszałam takie zdanie, że jeśli kobieta czegoś nie chce, to umie to powiedzieć. ¶

Ewa M. Victoria Nakonieczna – należy do zgromadzenia sióstr Uczennic Boskiego Mistrza, z wykształcenia jest teologiem i psychologiem. Teologię studiowała w Warszawie na UKSW, a psychologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Obecnie zajmuje się pomocą siostrom zakonnym i osobom w formacji, prowadzi wykłady w Archidiecezjalnym Wyższym Seminarium Duchownym w Częstochowie oraz jest wykładowcą w Szkole Formatorów Akademii Ignatianum w Krakowie. Mieszka w Częstochowie.

W ekipie Franciszka

ks. Mirosław Tykfer

członek Wspólnoty Sant’Egidio, teolog, proboszcz

Historia mojej nieudanej emancypacji

Nie byłem łatwym nastolatkiem. Nie lubiłem ograniczeń, także tych kościelnych. Kiedy słyszałem o poście, punktem honoru było dla mnie, żeby go nie zachować. Może nie zawsze tak się zdarzało, ale pamiętam dni, gdy na oczach moich rodziców ostentacyjnie jadłem w piątek kiełbasę. Oczywiście, że prowokowałem. Wiedziałem, że im nie jest to obojętne. Oni potrafili to jednak cierpliwie znosić. Mieli w tym swój edukacyjny plan. Pozwalali mi na tę moją małą emancypację, ale zarazem wyczekiwali chwili, aby zapytać: Dlaczego to robisz?

Wiele takich pytań ze strony moich rodziców padło w mojej młodości. Pamiętam szczególnie mocno jedno z nich, gdy wszyscy w domu się szykowali, aby pójść do kościoła na gorzkie żale. Ja biłem się z myślami, bo w telewizji miał być świetny film. Mama wyczuła, że to jest właśnie ten moment i bardzo spokojnie zapytała: Co wybierasz?