Mateusz i zapomniany skarb - Magdalena Witkiewicz - ebook + książka

Mateusz i zapomniany skarb ebook

Magdalena Witkiewicz

4,5

Opis

Przygoda kryje się na każdym kroku, a wakacyjny czas sprzyja rozwiązywaniu zagadek!

Matewka kończy drugą klasę. Z niecierpliwością i ekscytacją czeka na wakacje. Jak co roku wyjeżdża wraz z siostrą na Kaszuby. Tym razem wyruszą wspólnie na poszukiwanie skarbu.

Czy skarb okaże się wartościowy, czy jednak wręcz przeciwnie? Czy warto zawsze wierzyć w prawdomówność dorosłych? Dlaczego ciotka Franka mówiła czule do ryżu?

Niesamowite przygody, niespodziewane zwroty akcji i bohaterowie, którzy sprawią, że nawet dorośli znów zapragną być dziećmi!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 113

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (51 ocen)
35
11
3
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Amelcia2010

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka, tak jak zresztą te poprzednie. Liczę na kontynuację😉😉 OBY TYLKO O WIELE DŁUŻSZĄ!!!
00

Popularność




Redakcja i korektaAgnieszka Czapczyk
Projekt graficzny okładkiŁukasz Silski
Skład i łamanieAgnieszka Kielak
IlustracjeŁukasz Silski
© Copyright by Skarpa Warszawska, Warszawa 2022 © Copyright by Magdalena Witkiewicz, Warszawa 2022
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-67093-33-0
Wydawca Agencja Wydawniczo-Reklamowa Skarpa Warszawska Sp. z o.o. ul. Borowskiego 2 lok. 24 03-475 Warszawa tel. 22 416 15 [email protected]
Konwersja: eLitera s.c.

Moim chrześniakom – Nince Bukowskieji Filipowi Janowiczowi

ROZDZIAŁ 1

O TYM, ŻE JESTEM JUŻ TAKI WYSOKI JAK LILKA I ŻE BARDZO WYDOROŚLAŁEM

Mam na imię Mateusz i wszystko wskazuje na to, że zdam do drugiej klasy. Mama mówi, że jestem już prawie dorosły. Chociaż raz słyszałem, jak mówiła do mojej cioci: „To jest jeszcze taki mały chłopiec”. O nie! Nie jestem mały, jestem już prawie taki wysoki jak moja siostra Lila, która jest dwa lata starsza ode mnie, więc rosła całe dwa lata dłużej. Raz po raz mama każe nam stanąć tyłem do siebie i nas mierzy. Tylko czasem Lila jest wyższa. Moim zdaniem wtedy, kiedy staje na palcach albo nie zdejmie kapci mamy. Takich z bardzo grubą podeszwą, które stukają mocno w podłogę.

Gdy już jesteśmy w łóżkach i czytamy po kryjomu, to stukanie nas ostrzega przed zbliżającą się mamą. Lila twierdzi, że gdyby mama chciała, byśmy jej nie słyszeli, po prostu zdjęłaby te kapcie, przecież nie jest głupia. Na pewno nie jest głupia, chociaż kiedyś wymknęło się jej: „O ja głupia, jak mogłam zapomnieć?!”. Więc sam już nie wiem, co na ten temat myśleć.

Wracając do wysokości. Mojej wysokości. Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem „jego wysokość”, jak jakiś król albo królowa brytyjska, ale ja jestem swoja własna wysoka wysokość. Jak położę się na łóżku w odpowiedni sposób, to nogi mi się kończą tam, gdzie mojej mamie, która obok mnie leży. A jak się potem przesunę tylko troszeczkę do góry, to głowy mamy oboje na poduszce. To znaczy, że jestem PRAWIE taki duży, jak moja mama. A moja mama jest wysoka. Mówi mi zawsze, że będę jeszcze wyższy. Bo mam duże stopy. Tata mówi, że kopyta.

– Ależ ty masz duże kopyta, synu.

Czy ja mam kopyta? Wystarczy sobie wpisać w Google: „kopyta”. Od razu widać, że ja kopyt nie mam. Mama mówi, że tata zawsze żartuje i że powinienem traktować to z przymrużeniem oka. Ale przecież on żartuje, mówiąc, a nie pokazując mi coś, więc powinienem go właściwie traktować nie z przymrużeniem oka, ale z przyklapnięciem ucha. Raz, gdy tata coś do mnie mówił, specjalnie zatkałem sobie jedno ucho, żeby sprawdzić, czy takie słuchanie coś zmieni. Zmieniło. Tata się wkurzył i stwierdził, że to bardzo niegrzecznie zatykać sobie uszy, gdy dorośli coś mówią. To było bardzo niesprawiedliwe, bo po prostu robiłem to, co kazała mama. Dorośli czasem są niekonsekwentni. Na przykład mama twierdzi, że jak jeszcze raz przyjdzie do nas nasza sąsiadka i powie nam, że głośno tupiemy, to wyrzuci babę za okno. I nie wyrzuca! Nasza mama ma dobre serce. Dobre serce nie idzie w parze z konsekwencją. Słyszałem, jak tata mówił to mamie, gdy poszliśmy spać.

Dobrze, że są już prawie wakacje, bo przynajmniej rodzice nie będą nam tak bardzo przeszkadzać w zabawie. Moim zdaniem rodzice mają wyjątkową umiejętność przeszkadzania nam w zabawie dokładnie w najlepszym momencie. Niestety, usłyszałem, jak mama to samo mówiła przez telefon do ciotki Franki, siostry naszej mamy:

– Popatrz, kochana, ledwo człowiek usiądzie z książką albo z telefonem w dłoni, dzieciaki natychmiast wsiadają na ciebie i traktują cię niemalże jak trampolinę do skakania. Najpierw dzieci, a potem jeszcze kot. Naprawdę wystarczyłaby nam jedna izba, z fotelem, wszyscy byśmy się pomieścili.

A potem mama dodała, że w momencie, gdy czegoś od nas chce, to mamy zdolność niezauważalnej teleportacji do swoich pokojów i nawet chwilowo przestajemy się kłócić.

Zauważyłem, że dorośli niestety czasem kłamią. Przecież my nie umiemy się teleportować. A tak bym chciał! Nie trzeba by spędzać długich nudnych godzin w samochodzie, na przykład jadąc w góry. W góry jedzie się bardzo długo. Mama mówi, że to koniec świata. To też nieprawda, bo sprawdzałem na mapie. Koniec świata jest dużo dalej. Gdy kiedyś oglądałem w szkole globus, to nawet miałem wątpliwości, czy koniec świata nie jest tam, gdzie jego początek. Bo przecież ziemia jest okrągła i jeśli pojedziemy cały czas prosto, to zatoczymy koło i wrócimy w to samo miejsce. Więc koniec świata może być tuż za rogiem naszego domu, pod warunkiem, że idziemy tam zupełnie od innej strony. Trochę więcej czasu nam to zajmie, ale w końcu chyba trafimy. Tata obliczył, że jeżeli mielibyśmy obejść ziemię w kółko, to byśmy szli około trzystu dni. Ale są przecież inne rzeczy do robienia ciekawsze niż obchodzenie ziemi w kółko, prawda? Na przykład można grać w piłkę nożną. Tylko dziewczyny nie lubią. W ogóle im jestem starszy, tym częściej dostrzegam, że dziewczyny lubią jakieś dziwne rzeczy, człowiekowi zupełnie niepotrzebne do życia. Nie to, że dziewczyna to nie człowiek, bo wszyscy jesteśmy ludźmi, ale naprawdę zastanawiam się, po co dziewczynom jakieś malowanie paznokci i ust. Ostatnio chodziłem z mamą i Lilą dwie godziny po centrum handlowym, bo Lila się uparła na szminkę w kulce. Myślałem, że chociaż sobie kupi czerwoną, a ta kulka była zupełnie przezroczysta. Bez sensu. Nic nie było widać, jak się nią pomazała. Chciała mnie też pomazać, ale uciekłem. Nie jestem dziewczyną, by sobie malować usta, nawet czymś, czego nie widać.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki