Latarnie są oświetlone. Szkice bezpartyjne - Marek Tabin - ebook + książka

Latarnie są oświetlone. Szkice bezpartyjne ebook

Tabin Marek

0,0

Opis

Ta książka traktuje nasze najnowsze dzieje jako jeden ciąg, w którym zdarzenia późniejsze zwykle wynikają z wcześniejszych. Konkretnie, PiS-owska powtórka PRL jest logicznym skutkiem rządów 1989–2015, a nie „wypadkiem przy pracy” czy wybrykiem „przypadkowego” społeczeństwa. Potężniejące niezadowolenie z rządów po 1989 roku widać było przecież już we wczesnych latach 90. Autora bardziej interesują postawy ludzkie niż konkretne decyzje i uważa, że hasło „przede wszystkim odsunąć PiS” jest kolejnym politycznym strzałem w płot. W książce znajdziemy analizy niebywałego rozwoju i udoskonalenia stalinowskiej nowomowy, a także analizy skutków usiłowań oparcia życia społecznego na jakiejś jednej, spójnej doktrynie, która ma automatycznie załatwić wszystkie problemy. Jeden z tekstów wskazuje, że próby zdobycia reparacji od Niemców mogą się dla Polski zakończyć sukcesem, czyli bardzo źle. Najogólniejszą tezą książki jest pogląd, że rozwój kraju w małym stopniu zależy od ustroju społeczno-gospodarczego, w znacznym zaś od  kultury społeczno-politycznej obywateli. Jeśli jest ona taka, jak we współczesnej Polsce – czyli bardzo niedojrzała – to cwaniacy i oszuści coraz łatwiej zdobywają stanowiska decyzyjne ze wszystkimi tego skutkami, a wprowadzone instytucje demokratyczne zostają obłaskawione i przystosowane do ich potrzeb.

Marek Tabin – urodzony w Tarnowie, magister fizyki i doktor socjologii (Uniwersytet Warszawski). Po ukończeniu studiów pracował jako nauczyciel, później jako socjolog w Polskiej Akademii Nauk i Uniwersytecie Warszawskim, jednocześnie uczestniczył w działaniach opozycji demokratycznej. W stanie wojennym internowany. W okresie 1983–1994 na emigracji, w Paryżu – wydawca „Biuletynu Informacyjnego NSZZ «Solidarność»”, w Monachium – redaktor w Radio Wolna Europa. Prowadził wykłady na Uniwersytecie Paris-Saint Denis. Po powrocie do Polski aż do emerytury pracował na UW. Tłumacz literatury socjologicznej na język polski. Jest laureatem Nagrody Sekretarza Naukowego PAN za pracę doktorską; odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zainteresowania: metody ilościowe w socjologii, socjologia i psychologia polityki, konflikt, niekomunikacyjne wykorzystywanie języka. Mieszka na wsi pod Warszawą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 555

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Mojej Żonie Danucie, bez której nie byłoby tej książki

Wstęp

Większość tekstów zamieszczonych wtym tomie powstała wostatnich latach, niektóre wcześniej. Podzieliłem je na cztery grupy: pierwsza dotyczy współczesnego polskiego konfliktu, druga– języka propagandy iporozumiewania się, trzecia– funkcjonowania elit politycznych wPolsce, czwarta– kultury obywatelskiej, nie tylko elit politycznych. Większość była już drukowana wkrakowskim kwartalniku „Zdanie”; niektóre– te bardziej felietonowe– pod pseudonimem Józef Rozwadowski. Wstosunku do pierwodruku wszystkie zostały nieznacznie poprawione.

Motyw światła to nie jedyny wątek, który mnie wtych tekstach interesuje. Ale jest ważny idlatego wkradł się do tytułu. Olatarniach wiadomo, że oświetlają– przy okazji także same siebie, czyli są oświetlane. Ale nie to ostatnie jest ich zadaniem, lecz oświetlanie otoczenia. Wnaszym życiu intelektualnym dominuje wsobność: staramy się oświetlać wyłącznie siebie, przede wszystkim walcząc ztymi Polakami, którzy też chcą oświetlać wyłącznie siebie, ale światłem oinnym kolorze. Nie podobało się nam światło ze Wschodu, właściwie słusznie, było zbyt nachalne. Zradością zamieniliśmy je na światło zZachodu, które jednak– wszystko na to wskazuje– właśnie przygasa na arenie cywilizacyjnej. Wdodatku my do tego gasnącego światła zZachodu dodaliśmy wiele cech wschodnich, co spowodowało, że należymy do Zachodu wtym samym sensie, wjakim szerszeń należy do gromady owadów dających miód. Chcieliśmy, by światło zZachodu nas oświetliło. Ciągle czujemy się niewystarczająco oświetleni, zapominając otym, że to właśnie my powinniśmy oświetlać tę przestrzeń między Odrą aBugiem. Czynem, nie pustosłowiem, którego produkujemy wbród, awłaściwie wyłącznie. Ale my jesteśmy przekonani, że nie nadajemy się do oświetlania czegokolwiek, istanowi to samospełniające się proroctwo. Ajeśli coś jest jasne, to znaczy, że zostało oświetlone. Zzewnątrz, nie przez nas. Jest to sytuacja niekomfortowa nawet dla tego, kto tej latarni potrzebuje jedynie po to, żeby się oprzeć onią wchwili słabości. Taki człowiek też chciałby, żeby to światło było pewne, nasze, anie narażone na wyłączenie wkażdej chwili bez dania racji.

Główną tezą tych tekstów jest to, że tu chyba nie chodzi opułapkę średniego rozwoju, raczej opułapkę średniego charakteru. Właśnie charakteru, anie umysłu. Czasem wydaje mi się, że nasze niegdysiejsze pianie na cześć przyjaźni polsko-radzieckiej oraz niedawne pianie na rzecz przyjaźni polsko-demokratycznej są kontynuacją mentalności ukształtowanej wczasach rozbiorów: żeby wreszcie ktoś wziął nas wtrwałą opiekę, żebyśmy mogli nienawidzić się wzajemnie bez ponoszenia konsekwencji. Dlatego pisałem nie tylko olatarniach, także okształtowaniu światów równoległych znacznie wcześniejszym niż światy smartfonowe. Także otym, że żelazny uścisk tożsamości opartej na ideologii, tak ważny politycznie wokresie międzywojennym (nie wPolsce), dziś funkcjonuje także wnaszym kraju. Także oantyrozwojowych cechach mentalności polityków, ogwałtach na sposobach komunikacji między ludźmi iotym, że wrogowie– na przykład PiS iPO– mogą zgodnie przyczyniać się do upadku państwa. Wsumie: usiłowałem jakoś zdiagnozować ten nasz wyższościowy kompleks niższości. Czytelnik osądzi, czy mi się to choćby trochę udało.

Bardzo dziękuję Pawłowi Kozłowskiemu za wiele cennych rozmów iza ten właśnie tytuł, który zaczerpnąłem zjego książki Niekiedy. Dziennik profesora nadzwyczajnego– kontynuacja. Wczwartej części pod tytułem Mentalność Czytelnik znajdzie recenzję tej książki.

I. KONFLIKT

Inteligencja po 1989 roku2

Tekst ten koncentruje się na funkcjonowaniu inteligencji polskiej wokresie po przełomie 1989 roku. Moja definicja inteligencji jest nieco ekstrawagancka, myślę jednak, że została dostosowana do problemu, który omawiam, co– mam nadzieję– Czytelnik sam zobaczy. Inteligencję stanowić będą wszyscy mający wykształcenie wyższe iwykonujący tradycyjne zawody inteligenckie, ale oprócz nich– wszyscy ci, którym los kraju nie jest obojętny iktórzy mają wtym zakresie jakieś przemyślenia, choćby tylko powodujące udanie się na emigrację wewnętrzną (połączenie emigracji wewnętrznej zzaangażowaniem emocjonalnym wlosy kraju nie jest sprzecznością!).

Uważam, że stan naszego kraju jest niezadowalający. Zewsząd otacza nas kłamstwo, obłuda, cwaniactwo, wygłup, małość, zatęch- łość– płynące coraz szerszym strumieniem zgóry icoraz powszechniej akceptowane. Inie równoważą tego dobre wskaźniki ekonomiczne, gdyż przy takim stanie ducha obywateli nie są one podstawą do optymizmu. Uważam, że istotną część winy za ten stan ponosi właśnie inteligencja, która wIII RP nie podjęła odpowiedzialności za kraj.

Przedstawiam pewną interpretację przyczyn aktualnego konfliktu społecznego oraz sposób jego przezwyciężania. Nie zajmuję się natomiast ważeniem racji obu stron tego konfliktu.

Zmiana 1989

W1989 roku ustrój Polski się zmienił. Władzę objęli politycy pochodzenia inteligenckiego. Ich motywacją wmniejszym stopniu były potrzeby kraju, wwiększym– zorganizowanie państwa według nakazów wyznawanej przez nich ideologii, czyli neoliberalizmu. Dlatego skopiowali oni siatkę instytucji państwa demokratycznego, która jednak od początku nie funkcjonowała tak jak wkrajach rozwiniętych. Jak się ostatnio okazało, można ją łatwo zniszczyć, awjej obronę angażuje się zbyt mało osób– jedynie ci, którzy rozumieją wagę demokracji itrójpodziału władz dla życia codziennego, ato jest mniejszość obywateli.

Wciągu ostatnich trzydziestu lat wsprawach najbardziej podstawowych dla rozwoju państwa kontynuujemy czasy PRL. Te najbardziej podstawowe sprawy to postawy ludzkie warunkujące działanie społeczne, anie wyniki tego działania, czyli instytucje demokratyczne. Nie interesuje nas realny Zachód, tak jak kiedyś, zpożytkiem, interesował on Japończyków. Nie naśladujemy cech, które stworzyły kapitalizm idobrobyt (iktóre się aktualnie wtym dobrobycie rozpływają, ale to już inna sprawa). Zachód jest dla nas źródłem uzasadnień, mitów, przykładów zawsze oddzielonych od innych spraw, źródłem kultury infantylizacji isprowadzania ważnych spraw do like-dislike. Zachłystujemy się kulturą głupoty– wkrajach zachodnich oprócz niej istnieją oazy kultury wysokiej, unas– popkultura ma status kultury najwyższej.

W1989 roku uważaliśmy, że zamiana socjalistycznego centralizmu na demokrację załatwi wszystkie nasze problemy. Ten pogląd określił bieg głównych spraw wIII RP. Przekonanie, że jedyną ważną sprawą jest ustrój, Czesław Miłosz nazwał swego czasu ukąszeniem heglowskim. Już po raz drugi wnaszej historii przekonanie to okazało się nieprawdą, mimo że Miłoszowi chodziło ozupełnie inny ustrój. Pisał on oludziach dobrej wiary, odurzonych ideologią komunistyczną, świadomie tworzących tamten system, podporządkowanych świeckiej religii, ulegających Historii iurojonemu przekonaniu oistnieniu koniecznych praw dziejowych, co na gruncie politycznym spowodowało podporządkowanie się ideologii. Do naszych czasów ukąszenie heglowskie przetrwało wpostaci przekonania, że właściwy ustrój jest najważniejszą, amoże nawet jedyną ważną sprawą dla wszystkich chcących dobra swego kraju. Dziwne, ale rządzącym wPRL przekonanie to nie kłóciło się– choć powinno– zintensywnym propagowaniem indywidualnego poświęcenia na rzecz socjalizmu. WIII RP, przeciwnie, propagowane jest jedynie– ito wSejmie!– indywidualne wyjeżdżanie zPolski.

Wśród wielu różnic między tymi dwoma ustrojami jest jednak itaka, że komunizm dysponował zwartą ikonsekwentną koncepcją ustrojową, natomiast neoliberalizm poza liberalizacją gospodarki, myśli iobyczajów takiej koncepcji nie ma. Ma jedynie przykłady, realne rozwiązania, które można kopiować mniej lub bardziej bezmyślnie. Miłosz słusznie miał do komunizmu pretensje owiele szkód, które były rezultatem tej doktryny. Ale obecnie nie sposób takich pretensji sformułować. Dlaczego mielibyśmy mieć jakieś pretensje do neoliberalizmu? Oco? Oto, że ludzie głupieją? Akto im zabrania myśleć?

Otóż represywność systemu komunistycznego polegała między innymi na tym, że silnie skłaniał– by nie rzec, że zmuszał– do refleksji. Neoliberalizm zniósł także iten przymus. Prawdopodobnie wielu ludzi odetchnęło zulgą. Tymczasem, moim zdaniem, obowiązkiem inteligencji było zastąpienie Służby Bezpieczeństwa wfunkcji zmuszania do myślenia. Inteligencja tego obowiązku nie wypełniła, nawet nie próbowała. Należało najpierw wykorzystać ten przymus myślenia– choćby itworzony przez Służbę Bezpieczeństwa– do stworzenia elit umiejących prowadzić kraj– adopiero potem tę nieciekawą tradycję ewentualnie odrzucić. Podobną taktykę przyjęły niegdyś obecne kraje rozwinięte i, jak się okazuje, wystarcza ona na jakieś dwieście lat– choć, niestety, już nie na dłużej.

Wciągu ostatnich trzydziestu lat stopniowo wszyscy zauważali, że nie oto chodziło. Chodziło oto, żeby tu był Zachód, anie oto, by na tej ziemi inni urządzili taki trochę Zachód, raczej dziki, zmyślą oswoich, nie naszych korzyściach. Oto, by wreszcie skończyć zkłamstwem ipropagandą, anie oto, by je powiększyć izacząć wnie wierzyć. Oto, by nasze państwo przestało być naszym wrogiem, anasze prawo– pomysłem represyjnym, który należy ominąć, konstrukcją „onych”, zktórą należy sobie poradzić. Oto, by rządzenie było skuteczne, nie żeby uchwalać kilkadziesiąt ustaw na miesiąc. Inteligencja przycupnęła iwyraźnie głosi hasło „co złego, to nie my”. Moim zdaniem jest ono nieprawdziwe, ito już od dość dawna. To my.

Itak doszło do powstania takich określeń Polski, jak „państwo teoretyczne”, „państwo zdykty” czy „nie-państwo”, nazywających, niestety trafnie, naszą teraźniejszość. To już drugi raz wnaszej historii. Wdrugiej połowie XVIII wieku te akurat określenia nie istniały, ale dziś wiemy, że wówczas byłyby one również bardzo na miejscu.

Zwycięstwo PiS było protestem przeciwko niespełnieniu obietnic iprzeciwko lekceważeniu kraju iludzi przez polityków, utożsamianych– gdyż utożsamiających się– zinteligencją, nawet wówczas, gdy chodziło oosoby pochodzące ze środowiska chłopskiego czy robotniczego. Zaprotestowano przeciwko niezauważaniu takich zjawisk, jak masowe iniezasłużone spychanie ludzi na dno, upajanie się postępami panującej ideologii (tym razem demokracji iprywatności posiadania, które jednak przez rosnącą część społeczeństwa były coraz niżej cenione), niespełnianie przez elity swych podstawowych obowiązków. To lekceważenie warstw wyższych wstosunku do niższych widać we wszystkich krajach. Wszędzie też jest ono źródłem jakichś konfliktów (atakże ruchliwości społecznej, indywidualnego zadowolenia zsukcesu życiowego oraz przyczyną postępu technicznego). Ale specyfiką Polski jest to, że warstwy wyższe nie pełnią swoich funkcji, ograniczają się do zadowolenia zwysokiej pozycji ipozostawiają bieżące rządzenie krajem systemowi politycznemu. Podobnie, choć wmniejszym stopniu, postępowała zresztą inteligencja pochodzenia ludowego wPRL. System jest uważany za nieomylny, bo zachodni (dawniej: bo radziecki). Aprzy okazji: chyba bardzo ważne jest także ito, że zdaniem naszych elit nie jest inie może być trafna myśl, która pochodzi zPolski. Ich zdaniem słuszna myśl musi pochodzić spoza Polski. Ale to już jest inna sprawa.

Tu konieczne jest pewne zastrzeżenie. Zarówno w1945, jak iw1989 roku władzę objęli ludzie, którzy postępowali zgodnie zwyznawaną ideologią. To, że ich rządy stopniowo się degenerowały– to prawda, ale ich pierwsze decyzje były wpełni zgodne zzapowiedziami. Obecnie, od 2016 roku, mamy do czynienia zrządami, które– moim zdaniem– są od początku sprawowane przez ludzi, którzy pewne obietnice traktowali iwciąż traktują jako sposób na zwycięstwo wyborcze czy na popularność; wkażdym razie nie jako zadanie. Od samego początku zamiast wstawania Polski zkolan mamy jej wyrzucanie za drzwi, zamiast ukrócenia korupcji politycznej mamy jej rozrost, zamiast rządów prawa mamy prawo rządzących. Chciałbym bardzo wyraźnie zaznaczyć, że gdy piszę wtym tekście oprzyczynach zwycięstwa PiS w2016 roku, czy oprzyczynach popularności tej partii, myślę otej części społeczeństwa, która zawiodła się na rządzących wcześniej. Wżadnym razie nie myślę owąskiej grupie kierowniczej PiS. Zaletą tych ostatnich, niewątpliwie ważną, było trafne odczytanie nastrojów społecznych, na co nie zdobyły się inne partie. Ale tę trafną diagnozę wykorzystali oni nie do zaprojektowania korzystnych zmian, lecz do zdobycia władzy przez cyniczne manipulowanie społeczeństwem.

Pomijam tu także kwestię istotną dla teoretycznego opisu ewolucji politycznej III RP: czy decydującą rolę gra tu sam ustrój społeczno-polityczny, czy raczej jego połączenie zkulturą polityczną realizatorów ideologii określającej ten ustrój? Wtym drugim przypadku należałoby mówić omyślowym fundamentalizmie właściwym krajom Europy Środkowo-Wschodniej ioskłonności do dosłownego traktowania ideologii. Ten fundamentalizm wlatach 40. i50. oznaczał aresztowanie handlarek pietruszką, apo roku 1989 doprowadził do ideologicznego iurzędowego skasowania wielu mechanizmów społecznych powodujących, że jesteśmy społeczeństwem (gdy ktoś woli: narodem), anie bezładnym zbiorem jednostek– na przykład znacznego zakresu dóbr wspólnych czy różnych form planowania. Gdyby nie ten fundamentalizm, po wojnie weszlibyśmy zapewne na podobną ścieżkę rozwojową co Szwecja, nie bez powodu uważana często za kraj socjalistyczny. Oskutkach fundamentalizmu neoliberalnego, bynajmniej nielikwidowanego przez Prawo iSprawiedliwość, przekonamy się niebawem.

Nie było polskiej inteligencji…

1) …gdy natychmiast po zmianie ustrojowej w1989 roku przyjęto zasadę, że wszyscy ludzie zajmujący wyższe stanowiska (dyrektorzy wprzemyśle, administracja terenowa itp., itd.) to „komuchy” iże ztego właśnie płynie całe zło. Natomiast zamiana ich na „swoich” natychmiast uzdrowi sytuację. Można powiedzieć, że była to, ijest, koncepcja uznająca, że jesteśmy narodem uciskanych aniołów, akiedy tylko ucisk ten zniknie, nasza anielskość rozkwitnie. Niepotrzebne więc będą żadne sposoby kształtowania elit politycznych iadministracyjnych, przyuczanie ludzi do działania społecznego, żadne młodzieżowe organizacje polityczne, żadne ścieżki mozolnej kariery, żadni ludzie zdoświadczeniem, żadne próby odsiewania ludzi dążących do kariery politycznej jedynie dla pieniędzy czy władzy. Akceptacja neoliberalizmu wystarczy. Nie znam innych przykładów podobnie gigantycznego egocentryzmu nowej władzy, wkażdym razie nowa władza lat 40. XX wieku była pod tym względem owiele skromniejsza.

Wten sposób zrealizowaliśmy praktycznie, po raz pierwszy wświecie, Lenina koncepcję rządów kucharek. Twórca państwa radzieckiego uważał, że wkomunizmie rządzić potrafi każda kucharka, gdyż będzie to bardzo proste zadanie. My uznaliśmy, że wneoliberalizmie rządzić potrafi każdy, kto tego chce, przez co zamieniliśmy elity władzy na elity żądzy władzy– ze skutkiem wiadomym.

Niestety, autorzy tych dokonań politycznych nie zauważyli również itego: że takie postępowanie bardzo obniża rangę moralną ipolityczną wydarzeń lat 1980–1989: „Solidarności”, Okrągłego Stołu, obalenia komunizmu wsposób pokojowy czy pierwszeństwa Polski wprzemianach demokratycznych. Jest ono bowiem sugestią, że tak naprawdę nie oideę chodziło opozycji demokratycznej lat 70. XX wieku, tylko odobrze płatne posady. Wcześniej czy później jakiś historyk albo politolog dokładnie to opisze imoże nawet uogólni tę motywację również na inne przesilenia polityczne (1968, 1970, 2016).

2) …gdy pojawiła się oczywista potrzeba, anawet obowiązek przedyskutowania czasów PRL: co wkońcu było tam niewłaściwe inadające się do odrzucenia lub naprawy, aco właściwe iwarte kontynuacji? Stosunek do PRL został określony jednym sloganem „komuna” itak już zostało do dziś. Wydaje mi się to dalekie od nawet niewygórowanych standardów umysłowych. Niektórzy socjologowie zainteresowali się głębiej stalinizmem, niektórzy ekonomiści– gospodarką centralnie sterowaną, ale całość tej koncepcji ustrojowej pozostaje dla nas ciemną plamą. Równie bezmyślne było potraktowanie PRL jako tworu wpełni obcego iPolakom narzuconego. Nikt poważny nie zainteresował się tym, skąd się kiedyś wzięli polscy komuniści ijakie warunki spowodowały ich pojawienie się. Również nikt nie zainteresował się tym, że bardzo wiele pomysłów zzakresu zarządzania czy polityki społecznej, znanych zPRL, pojawiło się także wIII RP– aprzecież, jeśli tak, to może te pomysły wyrastają znaszej, polskiej kultury politycznej, anie zustroju?

3) …gdy kultura dyskursu, myślenia, debaty, spierania się, mimo wszystkich ograniczeń obecna wPRL, została zastąpiona przez kulturę nachalnego obrazu, propagandowej kliszy, bezmyślności, operowanie we wszystkim czernią ibielą oraz wulgarnością iprzekleństwem. Gdy powstawał coraz lepiej się mający język postpolski, zastępujący słowa istniejące od wieków jakimiś zlepkami trochę angielskimi, wolny od ortografii iprawideł gramatyki. Wpewnej „dyskusji” internetowej między dwoma posłami (żaden zPrawa iSprawiedliwości!), składającej się wsumie zczterech wypowiedzi, padły pod adresem partnera następujące określenia: bydlak, cham, barachło, świnia, donosiciel, prostak, nawilża PiS-owi. Od lat nie czytałem poważnego artykułu na temat aktualny iważny– takiego, który zauważa argumenty przeciwników iustosunkowuje się do nich inaczej niż przez „to są nasi wrogowie”. Wnajlepszym razie zdarzają się czasem teksty, które nie zauważając przeciwnika ijego argumentów, snują swoją szlachetną myśl lekko izpolotem. Czy naprawdę chodzi oto, że PRL-owskie kolejki były dobrym miejscem do myślenia, agdy ich zabrakło– zgłupieliśmy? Adlaczego schamieliśmy? Kolejki nie sprzyjały grzeczności!

4) …gdy powstawało utożsamienie polityki albo ze zdradą izłą wolą, albo zwyciąganiem brudów, kompromitowaniem, szkodzeniem konkurentom, awnajlepszym razie– zwalką owładzę. To pierwsze to stały motyw wykorzystywany przez rządzących przeciwko protestującym: „im nie chodzi opraworządność, to jest działanie polityczne”. Był obecny wPRL, szczególnie intensywnie wlatach 80., awIII RP niebywale rozkwitł. To drugie jest elementem praktyki, którego trudno nie zauważyć, gdyż działalność publiczna polityków III RP coraz bardziej polega wyłącznie na oskarżaniu– prawdziwym lub nie– konkurentów, amedia skwapliwie ten nurt podchwytują. Wrezultacie najskuteczniejszym manewrem wszelkich kampanii wyborczych jest podkreślanie kompromitacji przeciwnika, co samo wsobie uważam za ciężką patologię systemu politycznego. To trzecie– skutek bezmyślnego czytania opracowań politologicznych– ugruntowuje wspołeczeństwie przekonanie, że polityka jest wyłącznie walką owładzę. Oczywiście ten element występuje od zawsze iwilościach czasem zdecydowanie nadmiernych. Ale samo słowo polityka pochodzi od greckiego polis ioznaczało rządzenie miastem. To właśnie, rządzenie mądrze idla dobra wspólnego jest istotą polityki, anajróżniejsze okoliczności towarzyszące wrodzaju kłamstwa czy zdrady nie są jednak jej definicją, choć bywają realnością.

5) …gdy w1989 roku zaczęła się wykluwać kolejna Polska „błędów iwypaczeń”, czyli III RP. To określenie powstało w1956 roku imiało oznaczać stalinizm, ale pasuje do całej współczesnej historii Polski. Każdy kolejny okres historyczny, począwszy od przedwojnia, określany jest przez następców jako pełen poważnych błędów, jeśli nie przestępstw izbrodni. Dla obywateli ma to sens taki, że zprzykrością przyjmują do wiadomości, iż stale żyją wpaństwie, które wniedalekiej przyszłości na pewno będzie uznane za złe, może nawet zbrodnicze. Trudno się dziwić, że tego nie chcą iwyjeżdżają. Kolejne ekipy mają silne poczucie zbawiania Ojczyzny, aczynność tę rozpoczynają od likwidowania dokonań poprzedników izohydzania ich; bywa, że na tym kończą. Podbudową ideologii wiecznych błędów iwypaczeń jest ideologia nienawiści do „onych”, askład tej ostatniej grupy zmienia się oczywiście, zależnie od etapu. Rozszerza się również zakres przedmiotowy obiektów uznanych za wrogie ideowo, bo pochodzące zpoprzedniego etapu. Komuniści nie likwidowali jednak przemysłu powstałego wII RP, natomiast III RP zlikwidowała znaczną część polskiego przemysłu, aIV RP likwiduje nawet boiska orliki, wprowadzając zamiast tego strzelnice.

Każdy okres po 1945 roku to pewien projekt ideologiczny. Do żadnego ztych projektów większość ludzi nie pasowała inie pasuje, jako że nie miała inie ma ochoty na podporządkowywanie swego życia ani mądrości towarzysza Stalina, ani mądrości niewidzialnej ręki rynku. Wkażdym więc przypadku istniała– zpunktu widzenia władzy– konieczność propagandowego kształtowania „nowego człowieka”. Oznaczało to jednak stworzenie aparatu (ideowego, administracyjnego, psychologicznego) oddzielania się od ludzi. Takiego aparatu, który zzałożenia będzie uważał, że jest mądrzejszy ito właśnie on ma rację. Nie jest jednak możliwe oddzielenie się od ludzi iich opinii wjednych kwestiach, awysłuchiwanie ich ipodążanie za ich opinią winnych. Tym samym następuje „oddzielenie się od mas”, która to formuła jest aż nazbyt dobrze znana zhistorii politycznej Polski po 1945 roku. Okresy „błędów iwypaczeń” nie spadają znieba inie są okrutnym żartem historii. Są produkowane przez samych rządzących iwynikają zpodstawowych założeń prowadzonej przez nich polityki.

6) …gdy Prawo iSprawiedliwość zwyciężyło wwyborach ijuż zgrubsza było wiadomo, co nas czeka. Reakcja na wygraną PiS-u świadczyła ogłębokim przekonaniu, że elity III RP są wporządku. Byłoby lepiej, gdyby zamiast tego inteligencja spróbowała wyjaśnić, co właściwie, dlaczego izczyjej winy nastąpiło. Usłyszeliśmy jednak same banały: „ucieczka od wolności”, „wyuczona roszczeniowość”, „tęsknota za socjalizmem”, „przypadkowe społeczeństwo” itd., itp. Była to reakcja ludzi, do których konkret nie ma dostępu, jedynie hasła ideologiczne icytaty znie zawsze przeczytanych książek. Nie twierdzę, że ideologia jest niepotrzebna– pewnie już wkrótce wszyscy wyborcy PiS-u przekonają się, że idea demokracji ma swoje poważne zalety. Ale inteligencja nie wysiliła się, żeby im to wytłumaczyć.

7) …gdy natychmiast po przełomie 1989 roku zatriumfowała ideologia „mieć natychmiast” zamiast „budować”. Wjej imię przekształcono polski przemysł wniepotrzebujący polskich naukowców, zapewniający jedynie teren isiłę roboczą, ale już nie ekipy opracowujące iwdrażające nowości, te bowiem zapewniają aktualni właściciele zakładów, czyli koncerny zagraniczne. Wdłuższej perspektywie doprowadzi to Polskę do takiego względnego poziomu cywilizacyjnego, jaki charakteryzuje współczesne kraje arabskie. Przez kilka wieków zadowalały się one rolą pośrednika whandlu między Europą aDalekim Wschodem. Potrzeby rozwijania własnych umiejętności produkcyjnych nie odczuwano. Tak doszło do stanu dzisiejszego, czyli do: teokracji zapewniającej ciągłość władzy, prawa iobyczajów, uznaniowego systemu sprawiedliwości, pluralizmu autokratycznych partii iwyznań religijnych (iżadnego innego), traktowania świata jako pola bezustannego konfliktu, religijnie sankcjonowanego obowiązku nienawiści. Wszystkie te cechy świata arabskiego charakteryzują– choć wciąż wsłabszym stopniu– współczesną Polskę. Masowe wyjazdy Polaków za granicę po 1989 roku są zjawiskiem wzasadzie tym samym, co znaczna część obecnych migracji zAfryki iBliskiego Wschodu do Europy: ucieczką od beznadziejności (oczywiście nie piszę tu ouciekających przed wojną!).