Krótka historia wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli. Opowieści zapisane w naszych genach - Adam Rutherford - ebook

Krótka historia wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek żyli. Opowieści zapisane w naszych genach ebook

Adam Rutherford

4,4

Opis

Ta książka to opowieść o tobie. Twoja historia jest niepowtarzalna, podobnie jak historia każdego spośród ponad stu miliardów ludzi, którzy kiedykolwiek żyli. Jednak jest to także nasza zbiorowa historia, ponieważ w każdym z genomów przechowujemy dzieje gatunku – narodzin, śmierci, chorób, wojen, klęsk, migracji oraz mnóstwa seksu. Wystarczy cofnąć się zaledwie o kilkadziesiąt stuleci, żeby się przekonać, że większość z siedmiu miliardów żyjących dzisiaj osób pochodzi od garstki ludzi – tylu, ilu mogłoby być mieszkańcami niewielkiej wioski. 

Od czasu odczytania przez naukowców genomu ludzkiego, co nastąpiło po raz pierwszy w 2001 roku, stał się on tematem najprzeróżniejszych mitów. Adam Rutherford wyjaśnia, że nasz genom trzeba odczytywać nie jak instrukcję obsługi, ale jak epicki poemat. W porywającej wędrówce po rozległych przestrzeniach genetyki autor zdradza nam, co geny mówią nam obecnie o historii i co historia mówi nam o genach. Od neandertalczyków do morderców, od rudowłosych do ludzkich ras, od martwych królów do epidemii, od ewolucji do epigenetyki – oto nasz nowy portret, który rozwieje wiele nieporozumień i objawi nam, kim jesteśmy i skąd się wzięliśmy.

Adam Rutheford - brytyjski genetyk. Kształcił się w University College London i UCL Institute of Child Health at Great Ormond Street Hospital. Autor książek popularyzujących genetykę. Publikuje artykuły w "Nature" i "The Guardian".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 532

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (120 ocen)
61
44
12
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PawelPKrk

Całkiem niezła

dla mnie jako laika dość ciężka, miejscami nudna miejscami ciekawa, myślałem że to książka bardziej historyczna a ona traktuje o genach i ewolucji.
00

Popularność




Tytuł oryginału

A BRIEF HISTORY OF EVERYONE WHO EVER LIVED

The Stories in Our Genes

Copyright © Adam Rutherford 2016

First published by Weidenfeld & Nicolson

an imprint of the Orion Publishing Group, London.

Opracowanie graficzne okładki

Zbigniew Larwa

Redaktor serii

Adrian Markowski

Redakcja

Joanna Popiołek

Korekta

Mirosława Kostrzyńska

Marianna Chałupczak

ISBN 978-83-8123-441-2

Warszawa 2017

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

Table of Contents
Od autora
Wstęp

Moim nauczycielem i opiekunem naukowym w University College London i w czasach późniejszych był profesor Steve Jones. W 1994 roku, w pierwszym dniu kursu genetyki, który prowadził, przedstawił nam pewną propozycję: obiecał, że ten z nas, niezamożnych żaków, kto zakupi egzemplarz jego arcydzieła Język genów: biologia, historia i przyszłość ewolucji, otrzyma od niego zwrot pieniędzy. Zgłosiłem się zatem po 55 pensów. Przez całe lata profesor wywierał na mnie intelektualny wpływ prawdopodobnie silniejszy niż ktokolwiek inny. Niniejszą książkę za jego zezwoleniem napisałem w dużej mierze jako kontynuację tamtej klasycznej pozycji. Kiedy w 2012 roku British Humanist Association zaprosiło mnie do wygłoszenia prestiżowego wykładu, to Steve go wówczas zapowiedział. Stwierdził – mam nadzieję, że żartem – iż odnosi nieodparte wrażenie, że wyczekuję na jego śmierć, żeby móc naprawdę odziedziczyć jego życie. Ponieważ jednak nadal żyje, a także z powodu tamtych 55 pensów, dedykuję tę książkę Steve’owi Jonesowi

Od autora

Nauka wymaga współpracy. Nie ma dziś samotnych geniuszy, nie spotyka się geniuszy zła, a bardzo rzadko zdarzają się geniusze heretycy. Niemal całą działalność naukową prowadzą bardzo zwyczajni ludzie pracujący w zespołach lub utrzymujący kontakty z innymi naukowcami z podobnych lub całkiem odmiennych dziedzin nauki. Gromadzą wiedzę, wspierając się na barkach historycznych i współczesnych gigantów, jak pewnego razu stwierdził Isaac Newton, powtarzając za jedenastowiecznym filozofem Bernardem z Chartres, który nawiązał do greckiego mitu o myśliwym Orionie – na pewien czas oślepionym, lecz sięgającym wzrokiem dalej dzięki temu, że posadził sobie na ramionach karła.

Nauka opisana w tej książce ma prawdopodobnie charakter jeszcze bardziej kooperacyjny niż większość dziedzin, polega bowiem na wprowadzeniu nowej dyscypliny – genomiki – do grona starszych: historii, archeologii, paleoantropologii, medycyny i psychologii. Nazwiska autorów publikacji poświęconych genetyce można obecnie liczyć w tuzinach, setkach, a niekiedy w tysiącach. Dawno minęły już czasy, gdy wiktoriańscy dżentelmeni mog­li trwonić swoją schedę na uganianie się za tajemnicami natury.

W pisaniu tej książki pomagało mi wiele osób, wykorzystałem też liczne naukowe artykuły, których spis zamieściłem na końcu. W tekście na ogół nie wstawiałem konkretnych odnośników ani nie wymieniałem poszczególnych naukowców; postąpiłem tak po prostu dla zwiększenia płynności narracji. W wielu wspomnianych tu badaniach uczestniczył Mark Thomas z University College London; jestem mu bardzo wdzięczny za wskazówki oraz wieloletnią przyjaźń. Prehistorycznym DNA zajmują się obecnie nieliczne pracownie, choć mnożące się w szybkim tempie w miarę ulepszania i łatwiejszego udostępniania technologii, a także gromadzenia coraz większej ilości danych. Kilka wątków zaczerpnąłem z prac Svantego Pääbo, Turi King i jej przedsięwzięcia związanego z królem Ryszardem III, Joego Pickrella, Davida Reicha, Josha Akeya, Joachima Burgera, Grahama Coopa, Johannesa Krausego oraz paru innych osób, które udzieliły mi bezpośredniej lub pośredniej pomocy. To ich wkład, lecz wszelkie błędy obciążają mnie. Na stronie 431 znajduje się słowniczek niektórych fachowych lub trudniejszych terminów używanych przez genetyków.

Wstęp

Widzę w dalekiej przyszłości szerokie perspektywy znacznie ważniejszych jeszcze badań. (…) Światło padnie na problem pochodzenia człowieka i jego historię.

Karol Darwin, O powstawaniu gatunków, 1859

Rozdział 14. Podsumowanie i wnioski1

To historia o tobie. Dotyczy zaś tego, kim jesteś i skąd się wziąłeś. To twoja osobista historia, ponieważ podróż życia, która zatrzymuje się na twojej egzystencji, jest niepowtarzalna, i to samo dotyczy każdej osoby, która kiedykolwiek nabrała powietrza do płuc. To również nasza zbiorowa historia, gdyż każdy z nas jako reprezentant całego gatunku jest jednocześnie typowy i wyjątkowy. Mimo dzielących nas różnic wszyscy jesteśmy niezwykle blisko spokrewnieni, a nasze drzewo genealogiczne jest ogłowione i zawiłe i ani trochę nie przypomina prawdziwego drzewa. Jednakże wyrośliśmy na nim jak owoce.

Na świecie żyło dotychczas około 107 miliardów ludzi współczesnych, choć ta liczba zależy od momentu, od którego zaczyna się dokładne obliczenia. Wszyscy – my wszyscy – jesteśmy bliskimi kuzynami, a nasz gatunek wywodzi się z pojedynczego źródła na terenie Afryki. Nie bardzo można znaleźć odpowiednie słowa, żeby opisać, co to naprawdę oznacza. Nie oznacza to na przykład jednej pary hipotetycznych praprzodków, Adama i Ewy. Myślimy bowiem o rodzinach, rodach, genealogiach i przodkach i w ten sam sposób usiłujemy rozważać odległą przeszłość. Kim byli moi przodkowie? Może wychowałeś się w rodzinie o prostej, tradycyjnej strukturze, a może twoje drzewo genealogiczne – jak moje – cechuje „artystyczny nieład”, a jego pędy wiją się niczym zwoje starych drutów wrzucone do szuflady. Nie ma to jednak znaczenia, bowiem wcześniej czy później przeszłość rodu każdej osoby ulegnie pogmatwaniu.

Wszyscy mamy dwoje rodziców, oni też mieli dwoje rodziców, a ci rodzice również mieli dwoje rodziców i tak dalej. Cofajmy się w ten sposób aż do czasów ostatniego najazdu na Anglię, a przekonamy się, że w wyniku podwajania się każdego pokolenia otrzymamy liczbę przewyższającą o wiele miliardów liczbę ludzi, którzy kiedykolwiek żyli na świecie. Prawda wygląda tak, że nasze rodowody meandrują, gałęzie drzew genealogicznych zapętlają się i tworzą gniazda, a wszyscy ci, którzy kiedykolwiek istnieli, są uwikłani w sieć przodków. Wystarczy cofnąć się zaledwie o kilkadziesiąt stuleci, żeby się przekonać, że większość z 7 miliardów żyjących dzisiaj osób pochodzi od garstki ludzi – tylu, ilu zmieściłoby się w jednej wiosce.

Historia to coś, co zawsze utrwalaliśmy. Od tysięcy lat malujemy, rzeźbimy, piszemy i opowiadamy sobie historie z przeszłości i teraźniejszości, starając się pojąć, kim jesteśmy i skąd się wzięliśmy. Uzgodniono, że historia zaczyna się od pisma. Przedtem trwała prehistoria rozgrywająca się wcześniej, nim mogliśmy ją utrwalić na piśmie. Żeby ujrzeć to w odpowiedniej perspektywie, musimy sobie uświadomić, że życie na Ziemi istnieje około 3,9 miliarda lat. Gatunek Homo sapiens, którego jesteśmy przedstawicielami, pojawił się zaledwie 200 000 lat temu we wschodniej Afryce. Pismem zaś zaczęto się posługiwać około 6000 lat temu w Mezopotamii, czyli w regionie nazywanym obecnie Bliskim Wschodem.

Dla porównania: ta książka liczy sobie około 111 000 słów lub 660 000 znaków ze spacjami włącznie2. Gdyby miała ona zobrazować czas istnienia ziemskiego życia, to każdy znak, w tym spacja, oznaczałby 5909 lat. Obecność zaś istot o anatomicznych cechach ludzi współczesnych odpowiada… dokładnie długości tego wyrażenia.

Okres, w którym spisujemy rejestr historii, to w skali ewolucji mgnienie oka, odpowiadające pojedynczemu znakowi, szerokości tej oto kropki< . >

Jakże skąpy jest ów rejestr historii! Dokumenty znikają, rozwiewają się, rozpadają w proch. Kaprysy aury zmywają z nich litery, żywią się nimi owady i bakterie, ludzie je niszczą, ukrywają, zamazują lub poprawiają. A przecież nawet jeszcze nie wspomnieliśmy o subiektywizmie źródeł historycznych. Nie potrafimy dojść do ostatecznej zgody bodaj w kwestii wydarzeń z ostatniej dekady. Relacje prasowe bywają zdecydowanie tendencyjne. Fotografie podlegają ludzkim wpływom i przedstawiają jedynie to, co uchwycił obiektyw, częstokroć bez szerszego kontekstu. Sami zaś ludzie są okropnie mało wiarygodnymi świadkami, jeśli chodzi o obiektywną rzeczywistość. Poruszamy się zatem po omacku.

Dokładne szczegóły wydarzeń z 11 września 2001 roku, dnia zniszczenia wież World Trade Center, równie dobrze mogą na zawsze pozostać niejasne wskutek sprzecznych doniesień oraz chaosu towarzyszącego tym okropnościom. Sądowe zeznania świadków słyną z marnej jakości, więc zawsze rozpatruje się je z przymrużeniem oka. Przeskoczmy wstecz o kilka stuleci, a okaże się, że brak nawet współczesnych dowodów istnienia Jezusa Chrystusa, ponoć najbardziej wpływowej osoby w historii. Większość opowieści o życiu Jezusa spisali całe dziesięciolecia po jego śmierci ludzie, którzy go nigdy nie spotkali. Gdyby je dziś przedstawić jako świadectwa historyczne, wzbudziłoby to poważne obiekcje. Nawet relacje, na których opierają się chrześcijanie, czyli Ewangelie, są niespójne i z czasem uległy nieodwracalnemu zniekształceniu.

Nie miałem zamiaru zdyskredytować tymi słowami badań historycznych (ani chrześcijaństwa). To tylko komentarz mówiący o tym, jak mglista jest przeszłość. Do niedawna rejestrowano ją głównie w tekstach religijnych, dokumentach dotyczących umów gospodarczych oraz świadectwach związanych z genealogią rodów królewskich. W czasach współczesnych mamy odwrotny problem – duży nadmiar informacji i niemal całkowity brak sposobu, by temu zaradzić. Z każdym dokonywanym w sieci zakupem i z każdym wyszukiwaniem w internecie dobrowolnie pozwalamy firmom przechwytywać informacje o nas samych. Książki, sagi, przekazywane ustnie opowieści, napisy, znaleziska archeologiczne, internet, bazy danych, filmy, radio, dyski twarde, taśmy. Łączymy ze sobą te bity i bajty informacji, żeby odtworzyć przeszłość. A teraz i biologia włączyła się w tę niesamowitą powódź informacji.

Mottem wstępu jest jedyne nawiązanie do człowieka w dziele Darwina O powstawaniu gatunków; znajduje się ono na samym końcu książki, jak gdyby po to, by podrażnić naszą ciekawość perspektywą kontynuacji. Dzięki przedstawionej przez autora teorii pochodzenia gatunków i wniesionym w odległej przyszłości poprawkom światło padnie i na naszą historię – ciąg dalszy nastąpi.

Oto nadszedł ten czas. Istnieje obecnie jeszcze inny sposób odczytania naszej przeszłości, a na nasze pochodzenie skierowane zostaną światła reflektorów. W naszych komórkach mieści się epopeja. To nieporównywalna z niczym, obszerna, niepowtarzalna, zawikłana saga. Około dziesięciu lat temu, pięćdziesiąt lat po odkryciu podwójnej helisy, nasza umiejętność odczytywania sekwencji DNA poprawiła się do tego stopnia, że sekwencja przekształciła się w źródło historyczne, tekst, nad którym można ślęczeć. Nasze genomy, geny i DNA mieszczą w sobie kronikę podróży podjętej przez życie na Ziemi – 4 miliardy lat prób i błędów, w których wyniku istniejesz. Twój genom, zawierający ogół DNA, czyli 3 miliardy liter, dzięki sposobowi łączenia się w całość – tajemniczemu (z biologicznego punktu widzenia) rozmnażaniu płciowemu – stanowi niepowtarzalną cechę każdego z nas. Ten genetyczny odcisk palca jest tylko twój, niepodobny do genomu któregokolwiek z pozostałych 107 miliardów żyjących w całej ziemskiej historii ludzi. Dotyczy to nawet bliźniąt jednojajowych, których genomy na początku rozwoju są nie do odróżnienia, lecz z każdą chwilą od zapłodnienia oddalają się od siebie. Dr Seuss3 ujął to następująco:

Jesteś sobą, kolego! Nie ma nic prawdziwszego!

Nie masz też sobowtóra wierniejszego niż ty!

Plemnik, który dał początek twojemu życiu, własne rozpoczął kilka dni przed zapłodnieniem w jądrze twojego ojca. Tylko on spośród zawartych w ejakulacie milionów zagłębił główkę w komórce jajowej matki, jako jeden z zaledwie kilkuset ocalałych. Komórka jajowa rosła w organizmie matki, kiedy ona sama rozwijała się w łonie swojej matki (to coś w rodzaju rosyjskiej „matrioszki”). Jednak ta komórka dojrzała w ciągu ostatniego cyklu miesiączkowego. Komórki jajowe są uwalniane z zapewniającego im komfortowe warunki miejsca powstania, czyli naprzemiennie z jednego z parzystych jajników. W momencie zetknięcia się z komórką jajową zwycięski plemnik uwolnił chemiczną substancję rozpuszczającą oporną błonę komórki, odrzucił witkę i wniknął w głąb. Kiedy znalazł się w środku, komórka jajowa wzniosła nieprzebytą zaporę powstrzymującą pozostałe plemniki przed przełamaniem jej linii obronnej. Plemnik i komórka jajowa były jedyne w swoim rodzaju, a komórka powstała z ich połączenia była również niepowtarzalna i stała się tobą. Nawet punkt wniknięcia plemnika był wyjątkowy. Matczyna komórka jajowa ma kształt zbliżony do kulistego, zatem plemnik mógł się przebić do jej wnętrza w dowolnym miejscu. Kosmicznym zbiegiem okoliczności wybrał na wniknięcie jeden punkt, który zaczął wysyłać fale czynników chemicznych, w wyniku czego rozpoczął się proces ustalania schematu twojego ciała – na jednym końcu głowa, na drugim zaś ogon. Wiemy na przykładzie innych organizmów, że gdyby zwycięski plemnik wniknął po drugiej stronie, zarodek, który miałby stać się tobą, zacząłby się rozwijać w innym położeniu; równie dobrze może to zatem dotyczyć i nas.

Materiał genetyczny twoich rodziców, czyli ich genomy, został podczas tworzenia się plemnika i komórki jajowej przetasowany i zredukowany do połowy. Ich rodzice, a twoi dziadkowie, dali im po dwa komplety chromosomów, które po przetasowaniu utworzyły talię kart, jakiej nigdy przedtem nie było i nigdy nie będzie. Obdarzyli cię również odrobiną nieprzetasowanego DNA. Jeśli jesteś mężczyzną, masz chromosom Y, odziedziczony w znacznej mierze bez zmian od twojego ojca i od jego ojca, i tak dalej w miarę cofania się w czasie. To zdeformowany i skarłowaciały fragment DNA, zawierający zaledwie garść genów i mnóstwo resztek. Komórka jajowa również kryje we wnętrzu podobne pętle DNA; mieszczą się one w jej mitochondriach, maleńkich elektrowniach zaopatrujących wszystkie komórki w energię. Mają one własny minigenom, a ponieważ znajduje się on w komórce jajowej, organizm potomny otrzymuje go wyłącznie od matki. Oba stanowią łącznie niewielki ułamek całego DNA, lecz ich czyste linie genetyczne przydają się podczas śledzenia genealogii i odleg­łej historii. Jednak olbrzymia większość twojego DNA powstała w wyniku przetasowania się DNA twoich rodziców, a ich DNA w identyczny sposób dali im ich rodzice. Ten proces zachodził u każdego człowieka, tworząc nieprzerwany łańcuch łączący cię z poprzednimi pokoleniami.

Mama i tata cię spieprzyli,

Nie chcieli tego – cóż, tak bywa,

Lecz swoje wady ci wpoili,

Dodając jeszcze kilka przywar.

Nie wypowiadam się na temat psychologicznych ani rodzicielskich aspektów treści wiersza Philipa Larkina, ale z biologicznego punktu widzenia to strzał w dziesiątkę. Przy tworzeniu się każdej komórki jajowej i plemnika w wyniku tasowania się materiału powstaje nowy wariant powodujący niepowtarzalne różnice między jego posiadaczem a innymi ludźmi. Dziedziczysz od rodziców niepowtarzalne kombinacje DNA, a dzięki temu procesowi – mejozie – otrzymujesz również zupełnie nowe warianty genetyczne, wyłącznie twoje. Część z nich przekażesz swoim ewentualnym dzieciom, które otrzymają również własne warianty.

Dzięki tym różnicom między populacjami może działać ewolucja, a my możemy śledzić drogi przemieszczania się ludzi wędrujących przez lądy, przemierzających oceany (a także ocean czasu) i docierających do każdego zakątka naszej planety. Genetycy nagle przedzierzgnęli się w historyków.

Pojedynczy genom zawiera olbrzymią ilość informacji, która wystarczyłaby na stworzenie planów rozwoju człowieka. Ale genomika to nauka porównawcza. Dwa zestawy DNA dwóch różnych osób zawierają dużo więcej niż podwójną ilość danych. Wszystkie ludzkie genomy mieszczą te same geny, lecz one wszystkie mogą się od siebie trochę różnić, co tłumaczy fakt, że wszyscy jesteśmy do siebie niesamowicie podobni, a zarazem całkiem niepowtarzalni. Porównywanie różnic umożliwia nam wyciąganie wniosków na temat stopnia pokrewieństwa między dwiema osobami, a także czasu pojawienia się wspomnianych różnic. Możemy rozciągać wyniki tych porównań na całą ludzkość, skoro umiemy już pobierać DNA z komórek.

Kiedy w 2001 roku z gromkimi fanfarami opublikowano pierwszą pełną sekwencję genomu ludzkiego, w istocie przedstawiono prowizoryczną, roboczą wersję odczytu większości materiału genetycznego nielicznej grupy osób. Zrealizowanie tego celu zajęło setkom naukowców większą część dekady i pochłonęło nakłady rzędu 3 miliardów dolarów, czyli około 1 dolara za każdą „literę” kodu DNA. Zaledwie piętnaście lat później jest zdecydowanie łatwiej, a z poszczególnych genomów otrzymuje się niezliczone ilości danych. Kiedy piszę te słowa, mamy pełne odczyty sekwencji około 150 000 ludzkich genomów oraz nadające się do użytku próbki pochodzące dosłownie od milionów osób z całego świata. Wielkie przedsięwzięcia medyczne o dokładnych nazwach, takich jak Projekt Odczytania Stu Tysięcy Genomów, obrazują łatwość, z jaką możemy obecnie pozyskiwać dane, które przechowujemy we wszystkich żywych komórkach. Tu, w Wielkiej Brytanii, poważnie rozważamy sekwencjonowanie genomów wszystkich ludzi zaraz po narodzinach. Takie działania nie ograniczają się do wymogów formalnych procedur naukowych czy rządowej polityki zdrowotnej: istnieje cała rzesza firm, gdzie można splunąć do probówki i zaledwie za kilkaset funtów otrzymać odczyt kluczowych części genomu z najróżniejszymi informacjami o wrodzonych cechach, historii oraz ryzyku wystąpienia niektórych chorób.

Możemy już do tej wspaniałej opowieści włączyć również genomy nieżyjących od dawna ludzi. W 2014 roku na podstawie całej masy dowodów archeologicznych zidentyfikowano kości króla Anglii Ryszarda III (rozdział 3), lecz sprawę przypieczętowano iście po królewsku – zbadaniem jego DNA. Znamy dawnych królów i królowe ze względu na ich status, a także dlatego, że w historii dominują powtarzane wciąż na nowo opowieści o ich życiu. Genetyka wzbogaciła wprawdzie badania dotyczące monarchów, lecz DNA stanowi najważniejszy czynnik stawiający wszystkich na równej płaszczyźnie, gdyż nasza nowo uzyskana umiejętność ekstrahowania najdrobniejszych fragmentów żywej przeszłości umożliwia tej dyscyplinie nauki badanie ludów, krajów, szlaków migracji, wszystkich osób. Możemy badać, potwierdzać bądź odrzucać wyniki i poznawać historię ludzkości, a nie tylko możnych lub sławnych swego czasu ludzi. Ci, którzy w przeszłości byli nikim, awansują do pozycji najważniejszych osobistości, jakie kiedykolwiek żyły. DNA występuje uniwersalnie i, jak się przekonamy, przynależność do królewskiego rodu mogła wprawdzie nadawać komuś dziedziczną, niemal boską zwierzchność nad poddanymi oraz wiążące się z nią apanaże, ale ewolucja, genetyka i płeć w gruncie rzeczy nie zwracają uwagi na narodowości, granice i całą oszałamiającą władzę.

Możemy sięgnąć wzrokiem jeszcze dalej. Badania dawnych ludzi niegdyś ograniczały się do starych zębów i kości oraz widmowych śladów ich życia pozostałych w ziemi. Dziś możemy łączyć ze sobą okruchy informacji genetycznej, dotyczącej naprawdę dawno żyjących ludzi – neandertalczyków i innych wymarłych członków naszej dalszej rodziny, oni zaś ukazują nam nową drogę do punktu, w którym znajdujemy się dzisiaj. Umiemy wydobywać ich DNA, który przynosi nam informacje niedostępne w żaden inny sposób – na przykład możemy się dowiedzieć, jak neandertalczyk odczuwał zapachy. Odzyskany po wielu epokach DNA zmusił nas do głębokiej rewizji naszej ewolucyjnej historii. Przeszłość może i jest obcą krainą, lecz przez cały czas w naszym wnętrzu nosiliśmy jej mapę.

Ilość pozyskiwanych dzięki tej nowej nauce danych jest kolosalna, fenomenalna, przytłaczająca. W każdym tygodniu ukazują się publikacje na temat badań, które wywracają do góry nogami wszystkie poprzednio ustalone fakty. Na przedostatnim etapie pracy nad tą książką dowiedziałem się, że w wyniku odkrycia w Chinach czterdziestu siedmiu zębów ludzi współczesnych, chyba trzeba będzie przesunąć datę wielkiej migracji z Afryki o ponad 10 000 lat wstecz. Na ostatnim zaś etapie trzeba ją było cofnąć o dalsze 20 000 lat w rezultacie odkrycia DNA należącego do Homo sapiens w szczątkach nieżyjącej od tysiącleci neandertalskiej dziewczyny. Przytoczone liczby są niewielkie w kategoriach ewolucyjnych, a w geologicznej rachubie czasu to zaledwie mgnienia. Jednak to okresy o wiele dłuższe niż całość spisanych dziejów ludzkości, toteż stale czujemy, że grunt dramatycznie usuwa się nam spod stóp.

Pierwsza połowa książki zawiera napisaną na nowo z wykorzystaniem genetyki historię przeszłości od czasów, gdy na Ziemi żyły co najmniej cztery gatunki ludzi, aż do XVIII wieku, epoki europejskich monarchii. W drugiej połowie piszę o tym, kim jesteśmy dzisiaj i co prowadzone w XXI wieku badania DNA mówią nam o rodzinach, zdrowiu, psychologii, rasie i ludzkich losach. W obu częściach książki czerpałem informacje otrzymane dzięki wykorzystaniu DNA jako tekstu źródłowego obok źródeł historycznych, na których polegamy od wieków: archeologii, skał, pradawnych kości, legend, kronik i rodzinnych dziejów.

Chociaż badania przodków i pozostałej po nich spuścizny są równie stare jak ludzkość, genetyka to młoda dziedzina nauki o trudnej, choć krótkiej historii. Genetyka człowieka narodziła się jako metoda porównawczej oceny ludzi, z zamiarem sformalizowania istniejących między nimi różnic jako faktów naukowych i wykorzystania ich dla uzasadnienia segregacji i podporządkowania. Narodziny genetyki utożsamia się z narodzinami eugeniki, choć podówczas, pod koniec XIX wieku, to słowo nie miało aż tak toksycznego znaczenia jak obecnie. Nie ma w całej nauce bardziej kontrowersyjnego zagadnienia niż rasa – ludzie różnią się od siebie, a waga tych różnic stała się przyczyną najgłębszych podziałów oraz najokrutniejszych, najkrwawszych aktów w historii. Jak się przekonamy, współczesna genetyka wykazała, że nadal rozumiemy całe pojęcie rasy w spektakularnie mylny sposób.

Ludzie uwielbiają opowiadać. Jesteśmy gatunkiem pożądającym narracji, a dokładniej, narracyjnej satysfakcji – wyjaśniania, nadawania sensu różnym sprawom oraz niewypowiedzianym zawiłościom ludzkiego bytu, szeregowania ich w postaci wstępów, rozwinięć i zakończeń. Kiedy przystąpiliśmy do odczytywania genomu, chcieliśmy odkryć w nim narracje porządkujące tajemnice historii, kultury i indywidualnej tożsamości, informujące nas szczegółowo, kim jesteśmy i po co żyjemy.

Nasze życzenia się nie spełniły. Genom ludzki okazał się daleko bardziej interesujący i skomplikowany, niż ktokolwiek się spodziewał, w tym i sami genetycy, którzy po upływie dekady od tak zwanego ukończenia Projektu Poznania Genomu Ludzkiego nadal nie narzekają na brak zajęcia. Prawda o tej skomplikowanej strukturze i o tym, że jej nie rozumiemy, usilnie stara się przenikać do naszych debat, kiedy rozmawiamy o genetyce. Niegdyś pojęcia pokrewieństwa i rodowodu służyły nam do określania więzi łączących nas z przodkami i opisywania naszej rodzinnej tożsamości. Jednak nie mówi się już o więzach krwi, tylko o genach. DNA stał się synonimem przeznaczenia, szwu, który spaja nas z naszym losem. Jednak to nieprawda. Wszyscy naukowcy uważają, że to ich dziedzina nauki jest najsłabiej przedstawiana w mediach, ale ja jako naukowiec i pisarz sądzę, iż genetyka człowieka wyróżnia się ponad wszystko jako dyscyplina skazana na niezrozumienie, myślę bowiem, że jesteśmy uwarunkowani kulturowo, by błędnie ją pojmować.

Nauka najczęściej ujawnia, że spora część świata wygląda inaczej niż sposób, w jaki my ją postrzegamy – bez względu na to, czy mowa o skali kosmicznej, molekularnej, atomowej lub subatomowej. Dziedziny te są czymś odległym lub abstrakcyjnym w porównaniu z naszymi rozmowami o rodzinie, dziedziczności, rasie, inteligencji i historii. Bagaż, jaki dźwigamy, subiektywność, z jaką z natury rzeczy podchodzimy do tych typowo ludzkich spraw, nie mają sobie równych. Rozziew między ujawnionymi przez naukę faktami a treścią naszych rozmów o rodzinach i rasie to istna przepaść, gdyż – jak się przekonamy – stan rzeczy przedstawia się inaczej, niż sobie wyobrażaliśmy.

W związku z DNA również rodzi się mnóstwo zmyśleń i mitów. Genetyka może z pewnością zdradzić nam, kim naprawdę są nasi najbliżsi krewni, a także odsłonić mnóstwo tajemnic z naszej odległej przeszłości. Jednak mamy o wiele mniej wspólnego z naszymi przodkami, niż sądzimy, są bowiem w naszych rodzinach osoby, od których nie odziedziczyliśmy w ogóle żadnych genów, zatem nie łączą ich z nami żadne istotne genetyczne więzi, choć w sensie genealogicznym w najoczywistszy sposób zaliczamy się do ich potomków. Udowodnię, że mimo tego, co być może przeczytaliście, genetyka nie odpowie na pytania, na ile bystre będą wasze dzieci, jakie dyscypliny sportu powinny uprawiać, jakiej płci partnerów będą preferować, na co umrą. Z genetyki nie dowiemy się również, dlaczego niektórzy ludzie dopuszczają się ohydnych aktów przemocy i morderstw. Oprócz tego, co genetyka może nam powiedzieć, równie ważne jest to, czego nie potrafi.

Nasz DNA jest właśnie tym nośnikiem, który zawiera kod niezbędny do powstania mózgu na tyle zaawansowanego, by rodziły się w nim pytania o nasze pochodzenie oraz sposoby odgadnięcia przebiegu naszej ewolucji. Ta przedziwna cząsteczka gromadziła zmiany swojej struktury zapisywane w miarę upływu czasu i cierpliwie oczekujące przez całe tysiąclecia, aż odkryjemy sposób ich odczytania. Teraz umiemy to robić. Każdy rozdział tej książki zawiera inną opowieść o historii oraz genetyce, o bitwach wygranych i przegranych, o najeźdźcach, maruderach, morderstwach, migracjach, rolnictwie, chorobach, królach i królowych, o plagach i rozlicznych dewiacjach seksualnych.

Książka, którą trzymasz w ręce, jest przede wszystkim pracą historyczną. Niektóre z zawartych w niej opowieści dotyczą historii genetyki, jej zawiłych momentów zwrotnych i mrocznej przeszłości; zamieściłem je po to, żebyś zrozumiał, skąd wiemy to, co obecnie odkrywamy. Wiele opowieści dotyczy narodów, populacji, nielicznych ludzi znanych dzięki swojej sławie lub dziedzicznej władzy, lecz bohaterami większości z nich są anonimowe rzesze ludzkie. Możemy przebierać w kościach poszczególnych mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy czystym przypadkiem zmarli w nietypowych okolicznościach, a w rezultacie nieświadomie udostępnili nam swój DNA, dzięki czemu możemy przypatrzyć się ich życiu za pomocą metod rodem z medycyny sądowej.

Biologia to nauka o istotach żywych, a zatem śmiertelnych. Jest nauką chaotyczną – cudownie, lecz i frustrująco – nieprecyzyjną i wymykającą się definicjom. Jeśli zechcesz zacząć lekturę od początku, który wydaje się niezłym miejscem na rozpoczęcie, to właśnie stąd zaczną się nasze kłopoty.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Od autora

Wstęp

Część pierwsza. SKĄD SIĘ WZIĘLIŚMY

1. Jurni i mobilni

2. Pierwsza unia europejska

3. Kiedy byliśmy królami

Część druga. KIM JESTEŚMY TERAZ

4. Koniec rasy

5. Najcudowniejsza mapa, jaką kiedykolwiek stworzyła ludzkość

6. Los

7. Krótki wstęp do przyszłości rodzaju ludzkiego

Epilog

Podziękowania

Słownik

Bibliografia i lektura uzupełniająca

1K. Darwin,O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego,czyli o utrzymywaniu się doskonalszych ras w walce o byt, tłum. Szymon Dickstein, Józef Nusbaum, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009 (przyp. tłum.).

2W oryginale (przyp. tłum.).

3Dr Seuss (Theodor Seuss Geisel, 1904–1991) – amerykański autor książek dla dzieci (przyp. tłum.).