Król Artur. Prawda ukryta w legendzie - Rodney Castleden - ebook

Król Artur. Prawda ukryta w legendzie ebook

Castleden Rodney

3,5

Opis

Król Artur przedstawiany jest często jako postać będąca nierealnym tworem wczesnego średniowiecza, rodem z powieści fantasy; ucieleśnione marzenie tych, którzy tęsknili za czasami potęgi, sprawiedliwych władców i królestw żyjących obok siebie w pokoju. Nawet ci, którzy uważali Artura za postać historyczną, z zasady deprecjonowali związane z nim opowieści.

Ekscytujące naukowe śledztwo przeprowadzone przez Rodneya Castledena dowodzi nie tylko tego, że Artur był postacią historyczną, przywódcą z wieków ciemnych, ale również tego, że wiele z romantycznych opowieści o Merlinie, Camelocie czy Excaliburze sięga swymi początkami wydarzeń historycznych.

W trakcie poszukiwań realnego króla Artura Castleden wykorzystuje najnowsze ustalenia, będące wynikiem analizy wykopalisk archeologicznych i interpretacji źródeł pisanych, dzięki czemu udaje mu się odtworzyć historię Brytanii wieków ciemnych i rewelacyjnie ukazać sylwetki jej władców. Wykorzystując te informacje, autor stawia hipotezę, że to wyspa Tintagel stanowiła główną rezydencję Artura. Dość radykalnie podchodzi również do ostatnich dni życia legendarnego władcy, gdyż według niego Arturowi udało się przeżyć swoją ostatnią bitwę. Pojawia się nawet próba wyjaśnienia największej zagadki – zlokalizowania grobu Artura.

Niniejsza książka, bardziej niż którakolwiek z poprzednich prac Rodneya Castledena, ukazuje kompletny obraz arturiańskiej Brytanii oraz miejsce, jakie w niej zajmował sam legendarny Artur.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 529

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
0
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
FannyBrawne

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobra pozycja, pełna szczegółów, rzuca inne światło na to jak mógł wyglądać i działać prawdziwy, historyczny Artur. Autor odwołuje się do konkretnych wydarzeń i zestawia je z badaniami historycznymi, więc jest to pozycja dla tych, którzy już legendy znają i to dobrze (wspomniani są min. synowie Artura I Ginewry). Niestety, minusem są błędy redakcyjne, a czasem nawet nietłumaczone słowa, ale to wina wydawnictwa, autor wykonał świetną robotę.
00

Popularność




Tytuł oryginału: King Arthur The Truth Behind the Legend

Copyright © Rodney Castleden

First published 2000

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2017

Przekład: Fabian Tryl

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Aleksandra Marczuk Magdalena Matyja

Skład i przygotowanie do druku: Wydawnictwo Astra s.c.

Fotografia na stronie tytułowej: Jedno z wyobrażeń dworu legendarnego króla Artura. Rycina autorstwa Gustave'a Dore. Wikimedia Commons, Enid, by Lord Alfred Tennyson. London: Edward Moxon & Co., 1868, domena publiczna.

Wydanie I Kraków 2017

ISBN 978-83-66625-65-5

Wydawnictwo Astra 30-717 Krakówul. Księdza Wincentego Turka 14/25 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Dla Aubrey Burl

Rok 72 (516): Bitwa pod Badon, w trakcie której Artur wziął krzyż naszego Pana Jezusa Chrystusa na swoje ramiona na trzy dni i trzy noce, i Brytowie zostali zwycięzcami.

Rok 93 (537): Zmagania pod Camlann, w których padli Artur i Medraut.

Roczniki Wielkanocne [prawdopodobnie współczesne opisywanym wydarzeniom, powstałe przed rokiem 800]

Jako postać historyczna [Artur] powinien zostać ponownie pogrzebany za bezpodstawne i retrospektywne „włamanie się”, niczym intruz, do V wieku. Nie tylko sam Artur nie istniał, ale nie mniej fikcyjny był również wiek, który doprowadził do tego, że się pojawił.

Nicholas Higham [1994]

To nie jest czas na suche jak pył zastrzeżenia historyczne. Kop, kop, kop, panie Wainwright.

„Daily Telegraph” [1998]

Wstęp i podziękowania

Był rok 1984, kiedy otrzymałem barwną pocztówkę z Kornwalii, podpisaną: „Król Artur”, z takim oto wezwaniem: „Następnym razem napisz o mnie”. Po prostu. Coś spowodowało, że zwątpiłem w jego autentyczność – z jednej strony ortografia nie pasowała do VI wieku, co wzbudziło moje podejrzenia, a z drugiej nie wyobrażałem sobie króla używającego długopisu, a tym bardziej znaczka drugiej klasy z królową Elżbietą. Pomimo tego cel został osiągnięty, a ja podjąłem pomysł wydawnictwa Routledge, aby zająć się historią Artura i ponownie zanalizować źródła archeologiczne, które mówią o nim jako o władcy kornwalijskim. Niewątpliwie przyczynił się do tego również Charles Thomas swoją wiarygodną tezą, dowodzącą, że Tintagel była królewską twierdzą.

Jestem wdzięczny towarzyszącym mi od lat redaktorom z wydawnictwa Routledge, Andrew Wheatcroftowi i Vicky Peters, za ich entuzjazm dla niniejszego projektu. Andrew Wheatcroft przekonał mnie, że przejrzenie „spraw brytyjskich” w całej ich zadziwiającej postaci mogłoby nie tylko uczynić moje hipotezy bardziej wiarygodnymi (i sprawiłoby, że książka stałaby się lepsza), ale równocześnie słusznie uważał, że należy spojrzeć na problem arturiański całościowo. Zdumiewający był fakt, że w latach siedemdziesiątych XX wieku to właśnie Andrew redagował książkę Johna Morrisa The Age of Arthur (Wiek Artura), pracę bardzo przekonującą i gruntownie opracowaną, która do dziś pozostaje sztandarowym dziełem na ten temat, i widział we mnie osobę, która mogłaby spróbować go zastąpić. Trudno powiedzieć, czy sprostałem tym oczekiwaniom – nie wynika to tylko ze zwykłego zwątpienia, ale raczej z faktu, że mogłem nie być bezstronny, żyjąc tak blisko źródeł, oraz z mnóstwa przenikających się kontrowersji. Trudno również przewidzieć, czy ktoś podchodzący na świeżo do tych zagadnień będzie miał możliwość łatwiejszego zrozumienia, o co w nich chodzi.

Faktem pozostaje jednak zadziwiająca niechęć współczesnych badaczy do zajmowania się historią Brytanii w VI wieku. Posiadająca własną dynamikę legenda arturiańska jest tak potężna i zarazem wspaniała, że zniechęca wielu z nich do zajmowania się tym okresem. Studia na temat Brytanii w czasach rzymskich i postrzymskich mają tendencję do rozmywania się w ogólniki około połowy V wieku. Natomiast prace dotyczące Anglii anglosaskiej ukazują wieki V i VI jedynie jako słabo udokumentowany wstęp dla kolejnego okresu. Tylko nieliczni fascynaci, jak Ken Dark, z wielką determinacją uczepili się celtyckiej Brytanii lat 450–600 tak, aby dotrzeć do prawdy, którą atakowali historycy późniejszych wieków. Artur, jeżeli w ogóle istniał, żył właśnie w owym czasie. Pogoń za Arturem jako postacią historyczną z konieczności łączy się z rekonstrukcją tego zapomnianego 150-lecia historii Brytanii, które było i jest równie realne jak inne okresy historii. Stawka jest zatem wysoka.

Dziękuję gorąco Andrew i Vicky za zachęcenie mnie do uczynienia tego projektu ambitniejszym, niż pierwotnie zakładałem. Rekonstrukcja tego, co wydarzyło się wówczas w Brytanii, sama w sobie była nieocenionym doświadczeniem i doprowadziła mnie do wniosków znacznie bardziej ekscytujących, niż mogłem to sobie wyobrażać.

Dziękuję również Brianowi McGregorowi i jego zespołowi z Biblioteki Ashmole’a w Oxfordzie oraz Johnowi i Celii Clarke’om za ich wielkoduszną gościnność w czasie moich pracowitych tygodni w Oxfordzie. Całkiem przypadkowo okazało się, że moja przyjaciółka, Diana Cooke, zakupiła domek w górzystych okolicach Walii, w odległości krótkiego spaceru lasem od strumienia o nazwie Gamlan. Pobyt w jej domu i badania okolicy wokół niego spowodowały, że radykalnie zrewidowałem swoją wizję ostatniej bitwy Artura. Artur Koestler napisał Library Angel (Anioła Biblioteki), kierując nas do źródeł, których potrzebowaliśmy do naszych badań. Diana stała się aniołem prac terenowych i jestem jej wdzięczny nie tylko za gościnność, lecz także za to, że nieświadomie pokierowała mnie w stronę jednego z kluczowych miejsc związanych z Arturem.

Niniejsza książka była dla mnie długą podróżą po labiryncie rodzącej się archeologii wieków ciemnych, folkloru arturiańskiego, wczesno- i późnośredniowiecznej literatury, ale także przez grzęzawisko teorii dotyczących natury Artura oraz legendarnych wydarzeń z jego równie legendarnego życia. Powiodło mnie to z powrotem do rodzinnych i ukochanych miejsc, takich jak Cadbury Castle i Tintagel, oraz do miejsc, których nigdy nie podejrzewałem o związki z Arturem. Miałem nawet odrobinę nadziei, że odnajdę grób Artura, ale nie spodziewałem się, że znajdę go pod osiemnastowieczną dobudówką plebanii.

Mam nadzieję, że czytanie opowieści o moich poszukiwaniach będzie równie przyjemne, jak pisanie o nich.

I

„Kim był ów król Artur”

Przez ponad 1000 lat historia życia i śmierci Artura była najważniejszym mitem wysp Brytanii. Okoliczności jego dojścia do władzy, począwszy od niejasnego pochodzenia, opowieść o jego dokonaniach jako króla i wodza Celtów w wojnach przeciwko Sasom, ustanowienie długiego i stabilnego pokoju, rozpad jego dworu, wybuch wojny domowej i w końcu jego śmierć na polu bitwy na skutek zdrady były historiami, które nieustająco opowiadano i tkano w nowy sposób, tak aby dostarczyć nowych przesłań na nowe czasy, aż z biegiem lat stały się one praktycznie nie do odróżnienia. Ewolucja ta trwała od Godfryda z Monmouth w XII wieku, poprzez Malory’ego w wieku XV i Tennysona w XIX, aż do Johna Ardena, Monty Pythona i filmu Excalibur Johna Boormana w XX stuleciu. Każdy okres, każda subkultura odtwarzała swojego własnego Artura, czasami dalekiego, czasami zbliżonego do postaci znanej ze zbioru opowieści ludowych, powtarzanych w średniowieczu.

Saga arturiańska jest jednak czymś więcej niż tylko konglomeratem opowieści ułożonych przez średniowiecznych minstreli. Istotne jest więc podjęcie próby oddzielenia Artura z romansów – Artura Godfryda, Malory’ego i średniowiecznych trubadurów – od Artura historycznego: wojownika z wieków ciemnych, na którego postaci została nadbudowana cała reszta.

Jeżeli mamy zrekonstruować biografię historycznego Artura, musimy odrzucić późniejsze anachronizmy, ozdobniki i dodatki tworzące elementy średniowiecznego tła. Wymaga to nadzwyczajnej ostrożności. Materiał, który pojawia się w średniowiecznych opowieściach, niepochodzący jednak z VI i VII wieku, może, na pierwszy rzut oka, wydawać się późniejszym wtrętem. Mimo to nie należy wykluczyć, że jego część mogła wywodzić się z tradycji ustnej utrwalonej w Kornwalii, Walii czy Brytanii lub nawet ze źródeł pisanych, kopiowanych w kolejnych wiekach, ale później zaginionych. Niektórzy badacze, odrzucając całą tę otoczkę, ograniczają swoje zainteresowania zaledwie do dwóch krótkich wzmianek w „Rocznikach Wielkanocnych”1:

516:Bitwa pod Bandon, w trakcie której Artur wziął krzyż naszego Pana Jezusa Chrystusa na swoje ramiona na trzy dni i trzy noce, i Brytyjczycy zostali zwycięzcami

537:Bitwa pod Camlann, w której Artur i Medraut zginęli [lub padli].

Te dwie wzmianki są punktem wyjścia, naszym nieredukowalnym minimum. W tych kilku słowach mamy dowód na to, że Artur istniał naprawdę oraz że we wczesnym VI wieku był postacią bardzo znaną – mamy też dowód na jego sławę jako wojownika i wodza. Nie wspominają one jednak o sprawowanej przez niego władzy królewskiej, co powoduje, iż niektórzy z badaczy, opierając się na tych informacjach, dowodzą, że Artur nie mógł być królem. Jest to jednak, jak zobaczymy, zbyt daleko idący wniosek. Wieki rozumu i nauki przyniosły wiele ataków na historyczność Artura, co było zrozumiałą reakcją na przejawy średniowiecznej łatwowierności. Pojawienie się elementów magicznych – Merlina, opowieści o Graalu, miecza w kamieniu, Pani Jeziora – przebrały miarę. Owa magia popchnęła racjonalnie myślących historyków do zanegowania Artura jako postaci historycznej, a nawet doprowadziła do tego, że niektórzy zaczęli go traktować jako uosobione starożytne bóstwo celtyckie2.

Pomimo tych zastrzeżeń istnieją liczne wskazówki dowodzące, że Artur był postacią realną. Celem niniejszej książki jest zbadanie tych świadectw oraz przyjrzenie się, w jaki sposób historyczny Artur pasuje do realiów VI wieku. Archeologia, która podąża własnymi ścieżkami, jest zbyt mało wiarygodna, aby udowadniać lub negować jego istnienie, ale może być wykorzystana dla zrozumienia społecznych, ekonomicznych, kulturowych i politycznych realiów ludzi żyjących w owych czasach. Dzięki temu widzimy Artura jako postać z krwi i kości, a jego współczesnych jako prawdziwych ludzi, z którymi wchodził on w relacje osobiste, społeczne i polityczne, oraz Brytanię z VI wieku jako prawdziwą krainę z jej miastami i wioskami, polami i gospodarstwami, jej portami, warowniami, siecią dróg i szlaków handlowych oraz mnogością królestw – tym samym mamy szansę ujrzeć prawdziwą dynamikę społeczeństwa wieków ciemnych. Zobaczymy, w jaki sposób koleje losów Artura były wynikiem niespokojnych i zmiennych czasów, w których dane mu było żyć. Zobaczymy też, że w podobny sposób ukształtowały się historie innych ówczesnych wodzów. Jak zauważymy, Artur był prawdziwym dzieckiem swoich czasów.

Tradycje, zarówno lokalne, jak i regionalne, są nadzwyczaj trudne do oceny. Niektóre z nich są niczym więcej jak tylko legendami stworzonymi w celu wyjaśnienia jakiegoś szczególnego ukształtowania terenu lub nieznanego megalitu, opowieściami, którym przyznano pewne znaczenie poprzez ich powtarzanie i utożsamianie się z tym, co niesie ich treść. Jednak inne tradycje okazały się prawdą. Opowieść o Troi przekazana przez Homera przez długi czas była traktowana jako czysto poetycka fikcja. Jednak wykopaliska Franka Calverta i Heinricha Schliemanna dowiodły, że Troja rzeczywiście istniała. W kornwalijskiej tradycji przetrwała legenda o kościele z IX wieku pogrzebanym w Perranzabuloe. W 1835 roku przemieszczające się w czasie burzy piaski rzeczywiście odsłoniły niewielki i niewątpliwie bardzo stary budynek. Kolejną, jeszcze bardziej niezwykłą opowieścią z West Country jest tradycja mówiąca o tym, że druidzi z Cheesewring wydzielali wino, korzystając ze złotego kielicha – w 1837 roku w kurhanie Rillaton Barrow, około 400 metrów dalej, odnaleziono złoty puchar z epoki brązu3. Sposób, w jaki wiedza ta została nabyta, utrwalona i przekazana, w tym przypadku musi być kwestią spekulacji, ale okazało się, że lokalna tradycja zawiera pewne elementy prawdy.

Oprócz Artura istnieli również inni wodzowie. Miał on swoich prekursorów już w V wieku, ale również następców w VI i VII stuleciu, którzy równie wojowniczo i heroicznie starali się powstrzymać idących na zachód Sasów. Wśród samych Sasów również było wielu przywódców wojskowych, a imiona niektórych z nich przetrwały do naszych czasów w „Kronice Anglosaskiej”. Jednak w Arturze było coś osobliwego, coś wyjątkowego, co spowodowało, że pamięć o nim była szczególnie ceniona i czczona, daleko bardziej niż jakiegokolwiek innego wojownika. Co zatem czyniło Artura tak wyjątkowym?

Dawny i przyszły król

Specyficzną cechą kultury celtyckiej jest to, że choć zwycięstwa były najbardziej pożądane i żarliwie wychwalane, to jednak wielkie klęski pamiętano najdłużej i wspominano z największym rozrzewnieniem. Pewne elementy tego sposobu myślenia przetrwały we współczesnej Brytanii, która wciąż jest przecież częściowo celtycka. Kiedy słyszymy o heroicznej brawurze, której świadkiem była Dunkierka, musimy sobie przypominać, że historia ta opowiada o masowej rejteradzie Brytyjczyków w obliczu wrogiego ataku, a nie jakimś spektakularnym zwycięstwie. Jednak Dunkierka osiągnęła status czegoś, co w tajemniczy sposób stało się wspanialsze niż zwycięstwo. A przecież już dużo, dużo wcześniej Brytyjczycy nostalgicznie utożsamili się z wielką klęską Artura, kontemplując śmierć swojego bohatera pod Camlann. Jak powiedział Leslie Rouse: „To bohater strony przegranej. Król Artur był tym, który utrwalił się w wyobraźni”. Było czymś niezwykłym, że to zdobywcy ulegli duchowi podbitych. Jung, komentując to zjawisko, porównywał je z indianizacją imigrantów przybywających do Nowego Świata, którzy przecież wywodzili się z różnych kręgów cywilizacyjnych – amerykańskie ceremonie inicjacyjne w szkołach wyższych mają swoje źródło w indiańskich rytuałach przejścia, a biali przywódcy amerykańskich sekt religijnych wykazują często tendencję do naśladowania indiańskich szamanów. W podobny sposób Imperium Rzymskie uległo religii misteryjnej, wywodzącej się od bliżej nieznanej i uciskanej ludności podbitej4. Być może więc nie jest czymś nadzwyczajnym dla Anglików, że zaadoptowali Artura. Przez wieki, które nastąpiły po jego śmierci, Artur stał się symbolem ukazującym chwałę Brytanii taką, jaka była ona kiedyś, i mogłaby trwać, gdyby nie została zniszczona przez saskich najeźdźców.

Z czasem wyobrażenie Artura stało się nasieniem, z którego kiełkowała idea narodowości brytyjskiej. W wiekach ciemnych i we wczesnym średniowieczu Celtowie widzieli w Arturze utraconego przywódcę, który dał im posmakować słodyczy zwycięstwa i pokoju, nawet jeżeli trwało to zaledwie kilka dziesięcioleci lub niewiele dłużej. Stał się on doskonałym symbolem władzy monarszej oraz kultury, które zostały utracone w momencie, kiedy dziedzictwem Celtów zawładnęli Sasi. Próżne nadzieje, że królestwo i kultura będą mogły być pewnego dnia odbudowane, zostały ucieleśnione w osobliwym przekonaniu, że Artur jakimś sposobem uniknął śmierci pod Camlann, a nawet nigdy nie umarł, ale zasnął w jaskini lub pod wzgórzem, oczekując na dzień, w którym będzie mógł się zbudzić i przepędzić każdego wroga, który zbliży się do wybrzeży Brytanii. Artur stał się zatem kimś więcej niż tylko królem – stał się bogiem.

Właśnie takie wyobrażenie króla-wojownika żyjącego w wiekach ciemnych miała średniowieczna arystokracja. Artur przypominał tu wyblakłe, postrzępione i zniszczone chorągwie wojenne wiszące w kaplicy królewskiej, które również wydzielały woń świetlanej przeszłości i były świadectwami cnót nieosiągalnych dla żyjących. Średniowieczni królowie Anglii starali się być godnymi pamięci Artura i subtelnie identyfikować się z jego osobą, zarówno poprzez wizerunek, jak i genealogię. Jednak Artur, którego starali się naśladować, był anachronizmem, postacią mocno przerysowaną, ukazywaną na wzór średniowiecznego władcy. Taki zmitologizowany Artur stał się narzędziem średniowiecznych brytyjskich polityków. Henryk II usiłował dowieść, że Artur faktycznie nie żyje, aby pozbawić jakiejkolwiek nadziei Celtów utrzymujących, że może on powstać do walki przeciwko Plantagenetom. Istnieją na ten temat sprzeczne opinie, ale prawdopodobnie z tej przyczyny w 1180 roku Henryk II zaaranżował w Glastonbury „odnalezienie” trumny Artura i jego ekshumację. Wiemy, że kiedy władca ten odwiedził Dyfed w roku 1179, spotkał barda, który zdradził mu, gdzie znajduje się grób Artura i opowiedział legendę o ponownym przybyciu króla5. Jeżeli więc szczątki Artura zostałyby odnalezione, jego powrót byłby niemożliwy.

Historia powtórzyła się sto lat później, kiedy Edward I podporządkował sobie Walię. Aby uzmysłowić Walijczykom, że Artur nie może powrócić, aby im pomóc, w 1278 roku przybył do Glastonbury i wydobył szczątki z trumny, wystawiając je na widok publiczny i ostentacyjnie zapewniając, że pochowa je w miejscu bardziej tego godnym, w centralnej części kościoła miejscowego opactwa. W 1283 roku Edward I przebywał w Aberconwy, mając ze sobą zbiór reliktów, wśród których znajdowały się symbole monarsze starożytnych królów brytyjskich. Była tam także korona, rzekomo należąca do Artura, dzięki czemu Edward wyraźnie sygnalizował, w sposób typowy dla średniowiecza, swoje prawa do tronu Artura. Aby nikt nie miał wątpliwości, angielscy kronikarze opisali to następująco: „i w ten sposób chwała Walii […] została przeniesiona do Anglii”6. Edward III poszedł nawet krok dalej w identyfikowaniu siebie z Arturem, poważnie rozważając odtworzenie Okrągłego Stołu jako zakonu rycerskiego. Ostatecznie jednak zmienił zamiary i w 1348 roku ustanowił Order Podwiązki, który naśladował arturiański order rycerzy Okrągłego Stołu.

Artur zaczął być postrzegany jako wzorzec władzy królewskiej. Zrządzeniem losu dwaj książęta z rodu królewskiego o imieniu Artur ostatecznie nie zostali władcami Anglii: jeden został zamordowany (na zlecenie króla Jana), natomiast drugiego, starszego brata Henryka VIII, zmogła śmiertelna choroba. Cnoty Artura nie miały granic. Był on słynnym wojownikiem i sprawiedliwym przywódcą, mentorem młodych i obrońcą świata celtyckiego, mścicielem krzywd, egzekutorem prawa i najwyższym autorytetem w okresie zagrożenia. Krótko mówiąc, był on najlepszym i najwspanialszym z królów i wydawało się czymś naturalnym, że aż do czasów Wiktorii i Alberta był postrzegany jako najwspanialszy wzorzec dla brytyjskiego monarchy.

Postać Artura rozpalała wyobraźnię nie tylko królów i książąt, lecz także zwykłych ludzi. W 1220 roku pewien opat wykorzystał Artura w desperackiej próbie zwrócenia na siebie uwagi podległych mu mnichów. „Widząc, jak wielu śpi [w kapitularzu], niektórzy nawet chrapią, zapłakał: »Słuchajcie uważnie, bracia! Powiem wam coś nowego i wspaniałego. Był waleczny król, któremu na imię Artur!«. Poruszyło to wszystkimi w pomieszczeniu. Czyż nie dotarli oni do smutnej doliny, jeżeli nie mogli wytrwać, aby wysłuchać świętych rzeczy, a byli pełni napięcia, słysząc wzmiankę o Arturze?”.

Siła tych emocji była niezmienna niezależnie od miejsca. W roku 1113 w Bodmin grupa mężczyzn pobiła się do krwi, spierając się o to, czy Artur jest martwy, czy też nie. Współcześnie osoba Artura nie wywołuje aż takiego poruszenia, ale sprawa jest wciąż intrygująca. Częściowo wynika to z faktu, że Artura otacza aura tajemniczości i magii. W legendzie to właśnie magia, której użył Merlin, pozwoliła Utherowi uwieść Igernę w zamku Tintagel, dzięki czemu został on ojcem Artura. Tajemnica otacza również śmierć króla. Walijska tradycja ukazuje „grób dla Artura” jako jeden wielki labirynt – znany był również mit o jego „śnie” i ewentualnym powrocie. Malory pisze o nim: rex quondam rexque futurus, „król dawny i przyszły”. Piętnastowieczny poeta Lydgate przedstawia go jako „króla ukoronowanego w Krainie Wróżek”7. Saga o Świętym Graalu, włączona do kanonu opowieści arturiańskich prawdopodobnie dość późno, dodała królestwu i władzy Artura specjalnego wymiaru duchowego, charakterystycznego dla mentalności średniowiecznej.

Być może to właśnie dziwna rola Artura jako króla i półboga zawieszonego pomiędzy chrześcijaństwem a pogaństwem, pomiędzy historią a mitem, jest tym, co przemawia dziś do tak wielu ludzi. W jak dużym stopniu owe merliniczne elementy były częścią realiów wieków ciemnych, zastanowimy się później, ale jedna rzecz jest pewna – mianowicie to, że magia i tajemnica stały się integralną częścią mitu arturiańskiego. Krótki, jasny błysk Excalibura, mknący przez półtora tysiąca lat historii, wciąż wpływa na sposób, w jaki postrzegamy Brytanię jako kraj oraz Brytyjczyków jako naród.

Czy Artur istniał naprawdę?

Na przestrzeni kolejnych wieków postać Artura była otoczona aurą tajemniczości. Stała się ona tak bogata w znaczenia symboliczne, że wielu historyków przestało wierzyć w jej realne istnienie. Magiczne poczęcie, niezwykły sposób zdobycia tronu, tajemnicze zniknięcie po wydarzeniach pod Camlann – wszystko to wskazywało, że Artur był postacią fikcyjną, tworem wyobraźni średniowiecznych minstreli. Miejsca niektórych opowieści – Smętna Wieża, Czerwone Miasto – mocno sugerowały świat fikcyjny, świat bogatej romantycznej fantazji, świat, w który nie należy wierzyć.

Podejmowano jednak próby odnalezienia historycznego Artura – należy tu wspomnieć przede wszystkim o ważnych i przynoszących najwięcej sukcesów badaniach Johna Morrisa, który starał się usunąć z tej historii elementy magiczne i najbardziej fantastyczne, późniejsze naleciałości, tak aby zrekonstruować realia Brytanii wieków ciemnych. Taka technika pracy wydaje się najlepsza, aby rozpocząć nasze rozważania – musimy przyjrzeć się świadectwom źródłowym z okresu 450–550 naszej ery, wieku, w którym zapewne żył Artur (jeżeli w ogóle istniał) oraz okiem historyka starać się odtworzyć określony ciąg wydarzeń. Musimy, chociaż na chwilę, zapomnieć o sztucznym świetle i efektach specjalnych wspaniałego filmu Excalibur Johna Boormana, aby spojrzeć na tło wieków ciemnych jak na prawdziwą historię. W ten sposób Artur staje się realnym zagadnieniem studium akademickiego i tematycznie spełnia wymagania normalnego reżimu badań historyka. Dokumenty te zostaną przebadane w rozdziale 2, aby ukazać, w jakim stopniu dowodzą one, wspierają lub korygują fakt istnienia króla o imieniu Artur. Następnie, w rozdziale 3, zostaną przeanalizowane dowody archeologiczne pochodzące z szeregu brytyjskich miejscowości, z których część, w sposób niezależny od siebie, potwierdza informacje ze źródeł pisanych, a niektóre dodają całkowicie nowe szczegóły. Właśnie te dwa punkty odniesienia, historyczny i archeologiczny, mogą stworzyć podstawy dla domniemanej historii Artura.

Musimy przede wszystkim sprawdzić, stosując uznane klasyczne procedury akademickie, czy Artur naprawdę istniał. Być może będziemy mogli posunąć się nawet dalej i zebrać elementy jego biografii. Kim lub czym był? Co tak naprawdę osiągnął? Gdzie działał? Czy istniał Camelot i rycerze?

Artur zaczyna się wyłaniać z mglistej krainy legend w późnym wieku XVIII, wraz z pismami Sharon Turner. Life of King Artur z 1825 roku autorstwa Josepha Ritsona ukończone zostało około 1803 roku, ale opublikowano je dopiero 22 lata później, po śmierci autora (była to jego praca seminaryjna). Zachowując rygorystyczny sceptycyzm w kwestii wiarygodności szczegółów informacji źródłowych, Ritson zauważył, że był to „wyciąg z autentycznej historii” oraz że Artur był postacią realną, walecznym wojownikiem i zapewne wodzem lub władcą zależnym z wieków ciemnych. W latach trzydziestych XX wieku R.G. Collingwood widział w nim człowieka sprawującego wojskowy urząd z okresu późnego Rzymu, Comes Britanniarum, hrabiego Brytów, i wykorzystującego oddziały jeźdźców, aby gromić pieszych Sasów. Pomysł z kawalerią ożywił resztę teorii Collingwooda, z których większość – być może zbyt łatwowiernie – opierała się na założeniach, że lista bitew podana przez Nenniusza jest prawdziwa i że ich nazwy można utożsamić ze znanymi później miejscami. Miejsca te są bardzo oddalone od siebie, co dowodzi, że Artur musiał być bardzo mobilny. Pomimo że Kenneth Jackson odrzucił wiele elementów z teorii Collingwooda, on również poszukiwał prawdopodobnych lokalizacji bitew ze spisu Nenniusza, potwierdzając ich duże geograficzne rozproszenie. Jackson uważał Artura za postać prawdopodobną, chociaż nie do końca realną. Jeżeli jednak żył, był „najwspanialszym, znakomitym brytyjskim dowódcą” działającym głównie w południowej Brytanii8.

Informacje dotyczące Glastonbury i Cadbury Castle wspierają hipotezę postrzegającą Artura jako postać historyczną9. Idea ta osiągnęła swoje apogeum w ważnej pracy Johna Morrisa z 1973 roku, The Age of Arthur, która dowodzi jego królewskiego – wręcz imperialnego – statusu. Był to pewien szczyt zainteresowania tą postacią. W historii, podobnie jak w polityce, istnieje okresowy efekt wahadła, najpierw na rzecz historyczności Artura, po którym nieuchronnie następuje drugi, zaprzeczający jego istnieniu.

W okresie po 1973 roku do antyarturiańskich pisarzy zaliczyć można Davida N. Dumville’a [1977] i Petera Salwaya [1981]. Dumville w miażdżący sposób skrytykował zastosowanie źródeł walijskich jako danych historycznych, co spowodowało, że zainteresowanie naukowe historycznym Arturem po raz kolejny ustało – był to czas Leslie Alcocka, posuwającego się wręcz do agnostycyzmu, czy Philipa Rahtza podchodzącego do Artura na zasadzie: „to nie temat”10. Nick Higham traktuje tę kwestię w sposób bardziej lekceważący:

Jako postać historyczna [Artur] powinien być raz jeszcze pogrzebany jako bezpodstawne i retrospektywne „włamanie” do V wieku. Nie tylko sam Artur nie istniał, ale nie mniej fikcyjny był również wiek, który doprowadził do jego pojawienia się11.

Najbardziej zaciekłym przeciwnikiem historyczności Artura jest Oliver Padel12. Jego argumenty i tezy będą rozważane w odpowiednich punktach niniejszego opracowania. Należy tu od razu stwierdzić, że niezwykle silny wpływ pracy Padela z 1994 roku wynika przede wszystkim z nagromadzenia sceptycznych, chociaż słabo udokumentowanych informacji. Twierdzi on na przykład, że wzmianka o Arturze w szóstowiecznym poemacie „Gododdin” może być fragmentem dodanym w wieku IX. Nie ma jednak żadnych argumentów, które mogłyby poprzeć tę tezę, poza tym nie uciekamy się do tego typu argumentacji w studiach dotyczących wieków późniejszych (czy też wcześniejszych, jeżeli chodzi o ścisłość). W drugim przypadku możemy zastanowić się nad cytowanym przez Padela poematem z X wieku, zatytułowanym „Proroctwo Brytanii”, w którym Artur w ogóle się nie pojawia. Czy jest to jednak wystarczający dowód na to, że Artur nigdy nie istniał? Współczesne gazety nie muszą wspominać o królowej Elżbiecie, ale wnioskowanie na tej podstawie, że Zjednoczone Królestwo stało się republiką, byłoby zbyt pochopne.

Postawa Padela wobec Artura, zakładająca, że wszystkie dotyczące go wzmianki muszą być niehistorycznymi, późnymi, anachronicznymi dodatkami, bliższa jest jednak teorii spiskowej niż historii. Jego metoda polega na postawieniu na pierwszym planie mitycznej osoby Artura, a następnie udowodnieniu, że to był pierwotny Artur, a pseudohistoryczne szczegóły, takie jak bitwy i daty, zostały przypisane do niego później. Padel znalazł interesujące paralele z irlandzkim bohaterem ludowym, Fionnem, ale quasi-historyczne szczegóły dodane do opowieści o nim są całkowicie nielogiczne. Miał on walczyć z wikingami, chociaż zmarł w roku 28313. To właśnie najbardziej stoi w sprzeczności ze sposobem, w jaki postrzega całą tę sytuację Padel. Tymczasem Artur swoje główne wyprawy wojenne miał organizować pomiędzy rokiem 516 a 537, kiedy to poniósł klęskę pod Camlann. Jest to dokładnie ten okres, w którym faktycznie mógł organizować swoje zwycięskie kampanie przeciwko Sasom.

Wyraźną rysą w scenariuszu Padela jest fakt, że jego Artur jest legendarnym szóstowiecznym bohaterem ludowym, obrazem, do którego zostały dopisane w wiekach VII i VIII elementy historyczne14. Problemem, który się tu jednak pojawia, jest szybkość, z jaką fikcja miała stać się faktem. Inną sprawą jest, że rzekome „walijskie uhistorycznienie” Artura jest zgodne z wiedzą na temat faktów historycznych oraz, czego dowiodą kolejne rozdziały niniejszej książki, wiarygodne w kontekście zarówno historii, jak i archeologii15. Kolejnym, i moim zdaniem największym, błędem w argumentacji Padela jest to, że w swojej pracy z 1994 roku całkowicie obala on ideę historyczności Artura, a następnie niekonsekwentnie przedstawia kandydata na historycznego Artura – Luciusa Artoriusa Castusa, rzymskiego centuriona z III wieku, który poprowadził dwa legiony z Brytanii przeciwko mieszkańcom Armoryki. Po przedstawieniu tej kandydatury na historycznego Artura ponownie jednak wraca do początków i stwierdza, że nie ma w ogóle konieczności szukania jakiejkolwiek postaci historycznej. To niezdecydowanie na ostatniej stronie pracy niezwykle osłabia jego argumentację16.

Bez większego trudu można odnaleźć powody istnienia wątpliwości w historyczność Artura. Dostępne dane wydają się nawzajem wykluczać, rozciągając działania Artura na niewiarygodny okres 70 lub 80 lat. Nenniusz, skądinąd pozornie niezawodny, wykazuje się łatwowiernością, opowiadając, że Artur zabił 960 mężów w jednej bitwie, co musiało być legendą, a nie faktem. Wspomniany już mocny opar magii, cudowności i mitu nakłania do bycia sceptycznym, a nawet wręcz nakazuje przyjęcie takiej postawy. Nie jest więc zaskoczeniem, że niektórzy postrzegają Artura jako bohatera romansu – jako czysty mit. Podstawową kwestią dla tych rozważań mogą być dokumenty, które potwierdzają historyczność, albo ich brak. Artur nie jest wzmiankowany przez najważniejszego historyka Brytanii VI wieku, mnicha Gildasa, który opisuje władców i naturę władzy królewskiej dekadę po śmierci Artura. Gildas wymienia królów z imienia oraz opowiada o ich wadach i zaletach, więc jego milczenie na temat Artura jest trudne do wyjaśnienia17. Nie do końca jest to jednak prawdą. Gdy bliżej przyjrzymy się tekstowi Gildasa, będziemy mieli możliwość odnalezienia pośrednich aluzji do Artura. Artur nie jest też wzmiankowany ani w „Kronice Anglosaskiej”, ani przez Bedę.

Pojawiła się również sugestia, że Artur był późną transformacją przedrzymskiego celtyckiego bóstwa. Inni przypuszczali, że był on postacią-fantomem, niczym więcej tylko imieniem, któremu przez pomyłkę przypisano militarne dokonania Ambrosiusa Aurelianusa18. Jeszcze inni wierzyli, że był on mało znaczącym książątkiem, o którym wiadomo tylko tyle, że zginął w czasie utarczki z innym Brytem. Jeżeli jednak tak było, to jest to dość słaby fundament dla rozwoju tak olbrzymiej legendy. Wątpliwości co do prawdziwej natury Artura – czy był królem, czy był Walijczykiem, Kornwalijczykiem czy Szkotem, czy był zjawą, a nawet czy był bogiem, czy człowiekiem – pojawiały się nieustająco przez ostatnie 1000 lat.  

W obliczu tych niepewności musimy dłużej i z większą uwagą spojrzeć na źródła i spróbować ostatecznie zdefiniować podstawowe pytanie: czy Artur naprawdę istniał? Jeżeli tak, to cały ciąg dalszych zagadnień pojawi się sam. Jeżeli istniał, to kiedy, i kim był, gdzie znajdowało się jego królestwo i jaka była waga jego osiągnięć?

1 Przykładem może tu być Oliver Padel, który zajmuje nawet bardziej ekstremalne stanowisko, dowodząc, że wzmianki o Arturze w „Rocznikach…” są późniejszymi fałszerstwami.

2 „DRT” Anon („Arch. Cambrensis”, 1876) na przykład postrzegał wczesnego, przedśredniowiecznego Artura jako Słońce, centrum wszechświata, źródło światła i życia. Miał być on synem błękitnych niebios (ab Uthir) i ożenić się z jasnym falującym światłem Ginewrą (Gwen Chwyfio) oraz zostać pokonanym przez swojego siostrzeńca, Mordreda (Bawdrhudd), ognistoczerwone zachodzące słońce. Okrągły Stół jest zodiakiem itd. Padel [1994] zrezygnował ze szczegółów tej interpretacji, ale mimo to postrzega pierwotnego lub oryginalnego Artura, którego wzbogacono treściami mitycznymi i historycznymi, jako późniejszy dodatek – nazywa to „historyzacją” Artura.

3 W.H. Dickinson, King Arthur in Cornwall,London: Longmans, Green and Co, 1900, s. 3. Puchar z Rillaton przekazany został w XIX wieku do kolekcji królewskiej w Osborne, a następnie zaginął. Odnaleziono go po śmierci króla Jerzego V, który, jak się okazało, używał go jako kubka do mycia zębów – prawdopodobnie zabrał go z Osborne.

4 A.L. Rowse The Spirit of English History, London: Cape, 1943; F. McLynn Carl Gustav Jung,London: Bantam Press, 1996, s. 392.

5 G. Clark, „Arch. Cambrensis” 1859, vol. 5.

6 C. Hartshorne, „Arch. Cambrensis”1848, vol. 3, s. 222.,

7 John Lydgate (1370–1451), The Fall of the Princes („Upadek książąt”).

8 K. Jackson, Arthur’s battle of Bregouin,„Antiquity”1949, vol. 23, s. 48–49.

9Romance and reality in Cornwall, [w:] G. Ashe (red.) The Quest for Arthur’s Britain. London: Pall Mall Press, 1968; L. Alcock, Arthur’s Britain,London: Penguin Books, 1971.

10 C. Thomas, Tintagel: Arthur and Archaeology, „Cornish Archaeology” 1993, vol. 32, s. 178–180.

11 N.J. Higham, The English Conquest: Gildas and Britain in the Fifth Century,Manchester: Manchester University Press, s. 211.

12 O.J. Padel, The nature of Arthur, „Cambrian Medieval Celtic Studies”1994, vol. 27, s. 1–31.

13 Ibidem, s. 23, 94.

14  O.J. Padel, The nature of Arthur, „Cambrian Medieval Celtic Studies”1994, vol. 27, s. 19.

15 Ibidem, s. 24. Przyznaje w każdym razie, że nie może podać daty owej „historyzacji” tego procesu.

16 Ibidem, s. 31.

17 L. Laing, J. Laing, Celtic Britain,London: Routledge, 1979, s. 127–131.

18 Współczesnym obrońcą tej koncepcji jest Olivier Padel.

II

Źródła pisane

Bardzo niewiele historii narracyjnych, jakiegokolwiek typu, zostało napisanych w zachodniej Europie w V i VI wieku. Efektem tego jest „ciemność” wspomnianych wieków. Istnieje jednak wiele pierwszorzędnych źródeł i dokumentów spisanych w tym czasie, pozwalając nam na odtworzenie kontekstu historycznego dotyczącego Artura (zob. rozdział 4). Pewna ich liczba opowiada nawet o samym Arturze i jego dokonaniach. Najważniejszymi źródłami dla czasów Artura są prace Nenniusza i Gildasa, ukazujące obraz z perspektywy rodowitych Brytyjczyków, oraz „Kronika anglosaska”, reprezentująca spojrzenie germańskich kolonistów. Możemy także spojrzeć na Anglosasów z punktu widzenia Athelstana, Alfreda i Edwarda Wyznawcy. Wczesnogermańscy koloniści byli intruzami, którzy doprowadzali do pewnych zaburzeń w kulturze ewoluującej przez bardzo długi czas, między innymi dzięki jeszcze przecież świeżym i bardzo twórczym interakcjom z cywilizacją rzymską. Sasi mieli jedynie minimalną wiedzę na temat kultur brytyjskiej i rzymskiej. Znany anglosaski poemat opisuje ruiny rzymskiego miasta (uważa się, że może chodzić o Bath), które Sasi bezpodstawnie postrzegali jako efekt spustoszeń dokonanych przez ich własnych przodków. Ogarnięty grozą bohater wpatruje się w zrujnowane budynki, „mury zniszczone przez ogień, domy wzniesione dawno przez gigantów”. W atmosferze opowieści jest coś, co rodzi w słuchaczach podziw, ale jest to jedynie odpowiedź barbarzyńskiego ignoranta podniecającego się ruinami, cieniami, olbrzymami i duchami. W przeciwieństwie do widocznego tu prymitywizmu, dwory królów brytyjskich były miejscami cywilizowanymi, gdzie dworzanie popijali śródziemnomorskie wina z pięknych importowanych kielichów, gdzie ceniono edukację i dziedzictwo brytyjsko-rzymskie.

Prowadząc badania, musimy przede wszystkim przyjrzeć się źródłom pośrednim, które dostarczają bardzo cennych szczegółów.

„Żywot Germana” Konstancjusza

„Żywot Germana”, napisany niedługo po śmierci jego bohatera, około roku 448, przez Konstancjusza, prezbitera Lyonu (żył od około 410 do około 480 roku19), dostarcza nam żywych obrazów Brytanii z lat 429 i 445, kiedy to święty odwiedził wyspę. Jednak większość innych żywotów świętych została napisana dużo później i wskutek tego wypełniono je tak dużą ilością elementów hagiograficznych, że nie możemy ich dzisiaj traktować jako źródeł historycznych we współczesnym znaczeniu tego słowa. Jednak „Żywot Germana” jest swego rodzaju ewenementem, gdyż napisano go niemal bezpośrednio po przedstawionych w nim wydarzeniach. Dodatkowym realistycznym elementem, który należy wziąć pod uwagę, jest również to, że German nie zawsze odnosi sukcesy.

„Żywot Germana” jest bezcennym źródłem opowiadającym o Vortigernie, tajemniczym, ale potężnym królu panującym w Powys od roku 42020.

Miał on synów: pierwszego Vortimera, który walczył przeciwko barbarzyńcom [niechrześcijańskim Sasom]; drugiego Cateyrna; trzeciego Pascenta, który po śmierci swojego ojca, za pozwoleniem Ambrozjusza, był wielkim królem pośród wszystkich władców narodu brytyjskiego, panującym nad dwoma krajami, nazywanymi Builth oraz Gwerthrynion. Czwartym synem był Faustus. Święty German ochrzcił go, wychował i wyedukował. Taka wygląda genealogia. Ffernafeal, który obecnie panuje w krajach Builth i Gwerthrynion, jest synem Tewdwra. Teodor jest królem kraju Builth, synem Pascenta, syna Gwyddganta, syna Moriuda, syna Eldata, syna Elaetha, syna Pawła, syna Meurica, syna Briacata, syna Pascenta, syna Vortigerna Chudego, syna Vitalisa, syna Vitalinusa, syna Gliou. Dość już zostało powiedziane o Vortigernie i jego rodzinie.

Dokładność podanych tu szczegółów jest ogromna. Jest to obraz Brytanii z początków i pierwszej połowy V wieku oraz jej „wielkiego tyrana” Vortigerna. Jednak podana liczba pokoleń jest zbyt duża, aby łączyć czasy powstania dzieła z czasami Vortigerna – dziesięć pokoleń wstecz od roku 470 sytuowałoby Vortigerna w II wieku, podczas gdy w oczywisty sposób przynależy on do wieku V. Pomimo że German był osobą z zewnątrz, a na dodatek biskupem, był również żołnierzem oraz wielkim uczonym, chlubiącym się posiadaniem niezwykle bogatej biblioteki. Przebywając na wyspie, doszedł do wniosku, że Vortigern w większym lub mniejszym stopniu kontrolował całą południową Brytanię. Data pierwszej wizyty Germana, rok 429, została potwierdzona przez dobrze poinformowanego Prospera z Akwitanii. W czasie tej wizyty wziął on udział w walce przeciwko połączonym siłom „Sasów i Piktów”. Będąc zarówno biskupem, jak i żołnierzem, German zaoferował swoje usługi armii Brytów jako dux praelii, czyli mówiąc krótko, jako ich dowódca.

Jego lekkozbrojne oddziały zbadały okolicę, przez którą oczekiwano przemarszu wroga. Wybierając dolinę położoną pośród wysokich wzgórz, ukrył swoją armię w zasadzce. Gdy nieprzyjaciel zbliżył się, nakazał on całemu oddziałowi zareagować głośnym krzykiem, kiedy on zakrzyknie. Wtedy biskup po trzykroć wykrzyknął: „Alleluja”21. Cała armia powtórzyła to jednym głosem i potężny okrzyk odbił się od otaczających wzgórz. Kolumna wrogów zadrżała ze strachu. Same krańce niebios i skały wokół wydawały się im grozić. Rozbiegli się we wszystkich kierunkach22.

Biograf Germana, Konstancjusz, znał osobiście współpracownika świętego, Lupusa, i najwyraźniej to właśnie od niego usłyszał ten barwny opis. Nie ma powodów, aby wątpić w prawdziwość tej konfrontacji. Opis okolicy przypomina Walię i istnieje bardzo wczesna opowieść o świętym Germanie przebywającym w dolinie Llangollen i w jej okolicy, która mogła być miejscem owej zasadzki. Wydawać by się mogło, że opisywane zdarzenia rozegrały się zbyt daleko na zachód dla saskiej armii dowodzonej przez Hengista. Jednakże, jak zobaczymy dalej, zarówno pojedyncze osoby, jak i całe armie pokonywały w tych wiekach bardzo długie dystanse.

Wspomagając się późniejszym dokumentem z kolekcji Nenniusza, opowiadającym o świętym wojowniku (wspominam o nim dalej), Morris sugeruje, że German walczył po stronie plemienia Kornowijczyków zamieszkującego nizinne tereny doliny Severn, i mając jako swoją kwaterę Viroconium (Wroxeter), próbował odzyskać krainę wzgórz na zachodzie, która została skolonizowana przez obcych przybyszy. Być może byli to Irlandczycy, ale równie dobrze mogli to być Piktowie albo Sasi. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że German i Lupus mogli się pomylić, a intruzami byli raczej Irlandczycy niż Piktowie. Siły brytyjskie wysłane z Wroxeter, twierdzy Vortigerna, złamały ten tymczasowy układ sił i wrogowie Kornowijczyków zostali pokonani i rozbici. Z tego też powodu, jak twierdzi Morris, potężne królestwo Powys zostało zapomniane23.

Z perspektywy Germana widać wyraźnie, że w Brytanii w V wieku istniała głęboka nienawiść biedaków do bogatych. Jednak głównym celem misji biskupa w Brytanii było powstrzymanie rozprzestrzeniającej się herezji pelagiańskiej. Pelagiusz, który żył w latach dwudziestych i trzydziestych V wieku, sprzeciwiał się doktrynie świętego Augustyna, dotyczącej grzechu pierworodnego, i wierzył w odkupieńczą moc łaski Boga. Nauczanie Pelagiusza spodobało się chrześcijanom, którzy chcieli ustanowić bezpośrednie relacje z Bogiem. W każdym razie znalazły one wielu zwolenników w Brytanii24.

Misją Germana było powstrzymanie tego decentralizacyjnego ruchu oraz próba ustanowienia poczucia wspólnoty z głównym nurtem europejskiej myśli religijnej. Aby tego dokonać, German uczynił w St Albans bardzo znaczący gest, otwierając świątynię dedykowaną świętemu Albanowi, który najwidoczniej już wówczas był główną postacią kultu „narodowego”, oraz sprowadził z innych krajów relikwie licznych świętych. Tym odważnym i dla niektórych świętokradczym aktem German próbował podkreślić ideę, że europejscy święci byli równie godni czci w Brytanii, co święci brytyjscy. Jednakże, jako że Konstancjusz nie ogłosił jego triumfu w sferze duchowej, słusznie można zakładać, że German w swojej misji poniósł porażkę, a Kościół brytyjski pozostał pelagiański. Zapewne był to również powód jego powrotu na wyspę w roku 44525. Jak dowiadujemy się ze źródeł, w czasie tej drugiej wizyty miał pozbawić sakry dwóch heretyckich biskupów. Wskazują one również na to, że i tym razem jedynie w niewielkim stopniu odniósł sukces. Właśnie w czasie tej drugiej wizyty doszło do potępienia Vortigerna. Jest to szczegół, który – niejako przy okazji – rzuca nieco światła na życie i sposób myślenia w Brytanii w V wieku. I – co jest nie do przecenienia – mamy też możliwość przyjrzenia się potężnemu Vortigernowi i jego dynastii.

Inskrypcje

Innym, mniej oczywistym źródłem informacji historycznych, jest niewielki zbiór inskrypcji umieszczonych na ustawionych pionowo głazach. Każda z tych inskrypcji mówi nam coś więcej niż tylko to, kto został tam pogrzebany. Kształt liter, język, słownictwo, wyrażone uczucia przekazują pewne informacje o ówczesnej kulturze.

Na kamieniu w Llanerfyl w Montgomeryshire znajduje się inskrypcja w języku łacińskim, zromanizowana pod względem stylu, ale jeżeli chodzi o datację – postrzymska26. Brzmi ona następująco:

HIC [IN]

Tutaj [w]

TVMVLO IA

grobie leży

CIT ROSTE

Rustica

ECE FILIA PA

córka

TERNINI

Paterninusa.

ANI XIII IN

Lat 13. W 

PA [CE]

pokoju.

Niepewny zapis rzymskiego imienia Rustica dowodzi, że była to zromanizowana rodzina brytyjska, żyjąca prawdopodobnie w pierwszej połowie V wieku, a więc kiedy German przebywał w Brytanii, a Vortigern był królem Powys. Podanie wieku dziewczynki było praktyką pogańską, co dowodzi, że inskrypcja czasowo poprzedza wprowadzenie chrześcijaństwa. Podanie stopnia pokrewieństwa również wywodziło się z pogańskiej tradycji plemiennej.

Niektóre kamienie z VI i VII wieku, znajdujące się w południowej Szkocji, Walii i Kornwalii, mają pionowy układ liter oraz nie stosują zwyczajowej formuły HIC IACIT, a zamiast tego znaleźć można na nich termin FILIUS. Na przykład:

CONETOCI FILI TEGERNOMALI

(Kornwalia)

Conetocus, syn Tegernomalusa

(CON) TIGERNI FILI TIGERNI

(Lundy)

(Con) tigernus, syn Tigernusa

QVENATAVCIC DIHVI FILIUS

(Guival, Kornwalia)

Tu (jest grób) Quenataucusa, syna Dinuusa

27

.

Kamień Vortipora w okolicy Castell Dwyran upamiętnia króla z wieków ciemnych: MEMORIA VOTEPORIGIS PROTICTORIS, „pomnik Vortipora Obrońcy” (zob. rycina 2.1). Potwierdza on i uzupełnia wzmianki Gildasa o „Vortiporze, uzurpatorze z Demetii”. Uzurpatorzy i tyrani często lubili przedstawiać się jako obrońcy swojego ludu, co dzieje się zresztą także dzisiaj28.

Kamień Llangadwaladr na wyspie Anglesey upamiętnia króla Gwynedd, który zmarł około roku 620, niemal wiek po Arturze:

CatamaNus

Cadfan

RexsapIeNtisi

król, najmądrzejszy

Mus OpINatIsIm

najsłynniejszy

Us OmnIumreg

ze wszystkich

um

królów

Forma tego zapisu sugeruje datę około 620 roku, co odpowiada informacjom zawartym w „Rocznikach walijskich” – ojciec Cadfana zmarł w 616 roku, a jego syn Cadwallon został zamordowany w 633 przez Oswalda z Nortumbrii. W ten sposób, oczywiście do pewnego stopnia, inskrypcja na monumencie uzupełnia dane źródłowe. Treść dokumentów mogła być zmieniana, zwłaszcza w czasie ich kopiowania, podczas gdy inskrypcje na kamieniach są praktycznie zastygłe w czasie – dlatego stanowią wiarygodne świadectwa.

Ramiona krzyża z Llantwit Major zawierają imię świętego Samsona, współczesnego Arturowi. Na jednym znajduje się napis: „W imię Boga Najwyższego. Początek krzyża zbawienia, który Samson opat przygotował dla swojej własnej duszy i dla duszy króla Ithela, i dla Arthmaela, i dla Tecan”. Druga inskrypcja stwierdza krótko: „Samson postawił ten krzyż Chrystusa dla swojej duszy”29.

Rycina 2.1 Kamień Vortipora.

Niektóre napisy na kamieniach wspominają o „kapłanach”, co jest często tłumaczone jako „biskupi”. Płyta w Kirkmadrine w Wigtownshire dedykowana jest „świętym i wybitnym biskupom Idesowi, Viventiusowi i Mavoriusowi”, co dowodzi, że już w V wieku w południowo-zachodniej Szkocji działał zorganizowany Kościół, na którego czele stali biskupi. Podobnie na kamieniach z Aberdaron w Caernarvonshire przeczytać można:

VERACIVU PBR HIC IACIT

Tu leży Veracius, kapłan

SENACVS PRSB HIC IACIT CUM MULTITUDINEM FRATRUM

Tu leży Senacus, kapłan, z zastępem braci.

Dowodzi to, że V–VI wieku w Gwynedd istniała przynajmniej jedna wspólnota monastyczna. Na innych kamieniach z Gwynedd pojawiają się tytuły medicus oraz magistratus – były to nazwy urzędów rzymskich, a osoby, które je sprawowały, w pewien sposób odpowiadały za ciągłość tradycji i związki z przeszłością, ale również za trwały ład publiczny.

Czasami inskrypcje pozwalają nam uchwycić obraz pewnych relacji osobistych, nawet miłości – na kamieniu z Llantrisant (Anglesey) można przeczytać: „Leży tutaj najświętsza kobieta, która była kochającą żoną Bivatigrinusa, sługi bożego, biskupa”30.

Znana jest jeszcze jedna, późniejsza inskrypcja, która rzuca światło na interesujący nas okres – jest to tzw. słup Elisega. Zgodnie z tym, co w 1969 roku odczytał i przetłumaczył Edward Lhuyd, inskrypcja zawiera ciekawą genealogię królewską oraz nieco informacji dotyczących historii wieków ciemnych w Powys:

Concenn, syn Cattella. Cattell, syn Brohcmaila. Brohcmail, syn Elisega. Eliseg, syn Guoillauca. Concenn, który jest w ten sposób wnukiem Elisega, ustawił ten kamień dla swojego wielkiego dziadka, Elisega. Eliseg zajął dziedzictwo Powys na dziewięć lat z rąk potęgi Anglii.

Inskrypcja ta podaje również, że „Britu przy tym był synem Vortigerna, któremu błogosławił German”, co wydaje się dotyczyć następcy króla Vortigerna.

O „Kamieniu Arthnou” z Tintagel dowiemy się później.

Genealogie

Na pierwszy rzut oka genealogie powinny być bardzo użyteczne dla historyka. Historia dynastyczna, albo wręcz zbiór historii dynastycznych sąsiadujących ze sobą królestw, mogą utworzyć szkielet regionalnej historii politycznej. Może to być również sposób na porównanie chronologii wydarzeń, użyteczny zwłaszcza w sytuacji, gdy zostały one zapisane przez brytyjskich oraz saskich rocznikarzy i różnią się jedna od drugiej.

Rodowici mieszkańcy Wysp Brytyjskich, w przeciwieństwie do mieszkańców kontynentu, przechowywali długie rodowody swoich dynastii królewskich. Niektóre z przybywających plemion saskich mogły przynieść ze sobą tradycję ustną, która jednak zanikła, co może świadczyć o tym, że nie była zbyt istotna dla kolejnych pokoleń. Rodowody irlandzkie były dużo bardziej rozwinięte, kompletne i starsze niż jakiekolwiek inne w Europie31. Dzięki nim znana jest zadziwiająca liczba 20 000 imion Irlandczyków z okresu sprzed roku 900. Kroniki walijskie i angielskie wydają się wywodzić – zarówno w formie, jak i w treści swoich najstarszych fragmentów – właśnie z roczników irlandzkich. Przykładem mogą być „Roczniki walijskie”, w których dla V i VI wieku 18 z najstarszych 22 wpisów zostało wprost skopiowanych z „Roczników irlandzkich”. Jeżeli genealogie walijskie spisano później niż irlandzkie, wydaje się właściwe i wskazane, aby skorygować wpisy „Roczników walijskich” w miejscach, w których różnią się od irlandzkich. Jest to jednak problematyczne. Morris próbuje korygować datę zarazy z roku 547 (tekst walijski) na 551 (tekst irlandzki)32, w przekonaniu, że te dwa wydarzenia były sobie współczesne, chociaż możliwe jest przecież, że zaraza, która przywędrowała do Brytanii z kontynentu, została przeniesiona do Irlandii później – te dwa wydarzenia nie musiały nastąpić w tym samym roku. Poprawki, które powinniśmy wprowadzić do kronik, wcale nie są oczywiste.

Głównym problemem w przypadku genealogii jest to, że mamy minimalne szanse sprawdzenia ich poprawności. Niektórzy badacze przyjęli pogląd, że ponieważ następujący po sobie królowie byli gwarantami spójności i stabilności społeczeństwa (terytoriów zarówno celtyckich, jak i saskich), musieli zostać zapamiętani takimi, jacy byli w rzeczywistości. Genealogie były recytowane w czasie wydarzeń publicznych w taki sposób, aby bardowie mogli je dokładnie zapamiętać. Z drugiej strony mamy świadomość tego, że rządy zmieniały się wskutek przewrotów i w czasie wspomnianych uroczystości publicznych uzurpatorzy czuliby się zagrożeni, gdyby genealogie były zbyt dokładne. Każdy samozwaniec z pewnością zadbałby o to, aby poeci odpowiednio uzupełnili jego rodowód – podobnie jak nowy lord, który otrzymywał od College of Arms  herb, wymyślony specjalnie dla niego. Taka sfabrykowana genealogia nieuchronnie obejmowałaby wielkie imiona z przeszłości i dowodziła legalności obecnego władcy poprzez potwierdzenie jego pokrewieństwa z poprzednikami. Gdy dwa niegdyś oddzielne królestwa anglosaskie były łączone, genealogie ich rodów monarszych często fałszowano tak, aby miały elementy wspólne – polityczna pragmatyka potrzebowała stworzenia poczucia jedności, stabilności i trwałości nowego zjednoczonego państwa33.

Trudno stwierdzić, jak godzono te dwie przeciwstawne sobie praktyki. W każdym razie od czasu, kiedy zaczęto spisywać genealogie, powodowały one niespójności – można tu chociażby porównać wczesne rękopisy. Z tej też przyczyny trudno zaufać tradycjom ustnym, na których zostały oparte. Innym problemem jest fakt, że istniały okresy, kiedy genealogie były w modzie i kompilowano je dla wielu prominentnych rodzin – są to więc często eleganckie fikcje z odniesieniami do heroicznych, szlachetnych postaci z odległej przeszłości.

Godząc się z faktem, że rzeczywiście mogło tak być, z powodu braku informacji historycznych z okresu Artura jesteśmy zmuszeni zebrać wszystko, co możemy, z piąto- i szóstowiecznych genealogii. Szczęśliwie wiele z nich może być chociaż częściowo prawdziwych. Z pewnością są one godne uwagi. Jednak tworząc linię czasu na podstawie genealogii, tradycyjnie przyjmuje się średnio trzydzieści lat na pokolenie34. Pozostawia nas to ciągle w dość zawodnych ramach czasowych, które należy uzupełniać danymi z innych źródeł.

Zanim zaczęto spisywanie „Roczników Wielkanocnych”, mogły już istnieć jakieś ustalenia historyczne oparte na listach królów. Wydaje się prawdopodobne, że podstawą dla niektórych ocalałych roczników i kronik były, dziś już zaginione, listy królów35. Znany jest spis władców Nortumbrii, który cofa się w czasie od roku 737 do 633, co jest okresem zgodnym z relacjami Bedy, a następnie od tego momentu do roku 547, kiedy dynastia została założona przez Idę.

Spisy władców nie zawsze są jednak wiarygodne. Lista królów Wessexu w rękopisie A „Kroniki anglosaskiej” nie zgadza się z informacjami podanymi przez główny korpus tekstu tejże kroniki. W wielu miejscach pojawiają się różnice dokładnie dziesięciu lat, co jest łatwe do wyjaśnienia jako błąd skryby. Istnieje jednak dużo poważniejszy błąd w przypadku Ceawlina. „Kronika anglosaska” przypisuje mu objęcie tronu w roku 560, w 591 miał zostać obalony, a w 592 wygnany, z czego wynika, że panował 31 lub 32 lata, podczas gdy lista królów daje mu na to wszystko tylko 17 lat. Tego rodzaju niezgodności mogą być nie do rozwikłania, ale zakładam, że czasami to samo imię, pojawiające się po raz kolejny, było przez kopistę pomijane. Załóżmy więc, czysto teoretycznie, że istniał nie jeden Ceawlin, lecz dwóch, ojciec i syn, z których pierwszy panował 17, a drugi 15 lat, co daje nam razem 32 lata.

Wydaje się, że czasami mogło wydarzyć się coś odwrotnego – imię omyłkowo zapisano dwukrotnie. W Genealogii XII znajdujemy sekwencję imion: „Kyngar–Peder–Artur–Peder–Artur–Nennue”36. Możliwe, że istniało dwóch Arturów i dwóch Pederów, ale bardziej prawdopodobne jest to, że skryba popełnił błąd. Mogło to nastąpić, kiedy jego uwagę przykuło jakieś imię (a Artur zawsze tak wpływał na czytających i piszących) i zapisał ową parę imion dwa razy. W rodowodzie królów z Powys, opartym na Genealogii XXII, XXVI, XXX oraz XXXI, widzimy ciągłą sekwencję od około 220 roku do Elisse’a, który panował od roku 700 do 750. W tym rodowodzie imiona Cadell, Elisse, Cyngen i Brocmail pojawiają się dwukrotnie, chociaż nie w powtarzających się sekwencjach, i dlatego w tym przypadku bardziej prawdopodobne jest, że naprawdę istniało dwóch książąt o tym samym imieniu.

Podobny problem pojawia się w przypadku Maelgwna, króla Gwynedd. Genealogie czynią go wnukiem Cunedda, chociaż w „Historia Brittonum” Nenniusz podaje, że Cunedda przybył do Gwynedd „146 lat przed panowaniem Maelgwna”, co jest zbyt dużym odstępem czasu dla zaledwie dwóch pokoleń (zarówno Cunedda, jak i jego syn powinni mieć potomków w wieku 75 lat, co wprawdzie jest możliwe, ale mało prawdopodobne). Aby to wyjaśnić, możemy przyjąć, że najprawdopodobniej w spisie królów pominięte zostały dwa pokolenia, co znajduje pośrednie potwierdzenie we wzmiance w innym miejscu „Historia Brittonum”, gdzie Cunedda pojawia się jako atavus lub „przodek” Maelgwna37. Albo wprost przeciwnie – możemy przyjąć jako poprawne pokrewieństwo dziadek–wnuk, a „146 lat” uznać za pomyłkę.

Przykładem południowowalijskiego rodowodu królewskiego, zaczerpniętego z „Księgi Llandaffa”, może być następująca genealogia38:

Trzydziestojednopokoleniowy demetiański rodowód, zbyt długi, aby go cytować tutaj w całości, wiąże księcia o imieniu Artur z odległym w czasie cesarzem Konstantynem Wielkim39. Artur ten żył w późnym VI wieku i urodził się prawdopodobnie około roku 550, co jest przybliżoną datą śmierci króla Artura. A oto pokolenia, które nastąpiły bezpośrednio przed i po tym Arturze z „Pembrokeshire”:

Genealogia X nie zawiera nikogo o imieniu Artur40, ale mimo to jest bardzo interesująca, gdyż jest rzadkim rodowodem kornwalijskim, a ponadto pozwala na lokalizację Artura w kontekście państwa Dumnonii41. Przodkami w Genealogii X są Erbin i jego syn Geraint. Znaczące jest, że inna genealogia (XI) kończy się tymi dwoma imionami. Tak więc okres arturiański musi przypadać gdzieś na tę sekwencję, gdyż Geraint oraz jego syn Cado wymienieni są we wczesnych źródłach jako bliscy i ważni współpracownicy Artura w Dumnonii – faktycznie są oni opisywani jako władcy, którzy sprawowali władzę wraz z Arturem. Ta znacząca informacja pojawi się jeszcze później.

Inny wczesnośredniowieczny manuskrypt dostarcza kolejnych szczegółów. Rękopis z Penarth pozwala nam rozszerzyć drzewo rodowe Gerainta w sposób następujący42:

Erbin posiadał ziemie w południowo-wschodniej Walii i Dumnonii, a Geraint w Dumnonii i Brytanii. Kiedy Erbin był już zbyt stary, aby rządzić wszystkimi swoimi terytoriami, przekazał władztwo w Dumnonii swojemu synowi.

Jeżeli przyjmiemy średnio trzydzieści lat na jedno pokolenie i przeliczymy na powrót aż do Hywel Dda, dotrzemy do przybliżonej daty narodzin niektórych postaci kluczowych dla tej opowieści. Zgodnie z tą rachubą Artur, syn Pedera, urodził się około 570 roku, a Cado około 510, i był zbyt młody, aby walczyć pod Badon, ale już wystarczająco dojrzały, aby stanąć po stronie Artura pod Camlann. Ojciec Cado, Geraint, urodził się około 480 roku, co czyni go niemal współczesnym Arturowi. Tak więc dane uzyskane z rodowodów uzupełniają inne źródła pisane i wzmacniają wiarygodność rodowodów jako źródeł – kariera wojskowa Artura, którą odtworzyłem na podstawie rocznikarskich wpisów na temat Badon i Camlann, trwała od około roku 493 aż do 537, rozciągając się na okres, w którym żyli król Geraint i jego syn Cado.

„Rozmaitości historyczne” Nenniusza

Ocalała kopia tego ważnego zbioru dokumentów znajduje się w British Library43. Nie ma tytułu ani daty, ani nawet autora, chociaż, sądząc z charakteru pisma, musiała być przepisana z wcześniejszych tekstów około 1120 roku. „Oryginały” źródeł zostały spisane nie wcześniej niż w późnym X wieku, gdyż pod rokiem 957 zapisano informację o śmierci księcia walijskiego. „Roczniki Wielkanocne” wywodzą się najprawdopodobniej z „Tablicy wielkanocnej” z St David, co być może świadczy o tym, że wszystkie pozostałe dokumenty z tego zbioru zostały również skompilowane przez miejscowych mnichów. Widać w nich wyraźne zainteresowanie genealogią z Dyfeld, co sugeruje, że chodzi o wiedzę o charakterze lokalnym i dlatego wydaje się prawdopodobne, że to właśnie skryptorium w St David spisało te dokumenty w latach 960–970.

Jednak powyższe manuskrypty zostały przepisane z jeszcze starszych źródeł. Mnich Nenniusz napisał „Historia Brittonum” w roku 830, z pewnością czerpiąc informacje z dużo wcześniejszych tekstów – niektóre z nich mogły pochodzić nawet z wieku VI. Prawdą jest, że zostały one wypełnione elementami mitycznymi, takimi jak powtarzające się co noc znikanie materiałów budowlanych przeznaczonych na zamek Vortigerna w Snowdonii czy też odnalezienie dwóch smoków. Pedel dowodzi, że Nenniusz ukazuje Artura o podwójnej naturze, mitycznej i quasi-historycznej. Uważa również, że pierwszy pojawił się Artur fikcyjny i dopiero później wokół tej fikcji zostały nadbudowane elementy pseudohistoryczne. Jestem jednak przekonany, że wewnętrzna spójność różnorodnego materiału quasi-historycznego dowodzi, że pierwszy był Artur historyczny – ta wyraźna różnica zdań jest czymś więcej niż tylko dyskusją akademicką. W każdym razie tekst Nenniusza zawiera pewną ilość materiału, którego wartość jest trudna do przecenienia, będącego swego rodzaju migawkami, dającymi wgląd w dokumenty z VI i VII wieku. Są to: lista „Cudów z wyspy Mona” (Anglesey), uwagi „O pochodzeniu brytyjskim i irlandzkim”, „Opowieść Emrysa” (Ambrożego), „Żywot Germana”, „Wyprawy Artura”, „Historia północna”, „Genealogie Brytanii”.

„Genealogie…” musiały zostać spisane w oparciu o źródło anglosaskie, prawdopodobnie w Mercji w VIII wieku44, natomiast „Historia północna” była pochodzenia nortumbryjskiego. Być może również „Roczniki walijskie” wywodzą się z materiału spisanego gdzieś w skryptorium Nortumbrii lub Rheged w latach 600–625 i włączonego do zaginionej później „Historii północnej” między rokiem 750 a 775, prawdopodobnie w Bernicji45. Owe oryginały tak różnorodnego pochodzenia zostały następnie skopiowane przez walijskiego skrybę – nazwom anglosaskim regularnie nadaje się wymowę walijską: przykładem może być imię zapisane jako Osguid zamiast Oswy. Także dobrze znane bitwy pojawiają się raczej pod nazwami brytyjskimi niż angielskimi. Nechtanes Mere nazywane jest swoją sugestywną nazwą brytyjską, Gueith Lin Garan – bitwą nad jeziorem Crane. Szczegóły dotyczące wypraw Artura mogły pochodzić z poematu zawierającego spis bitew, napisanego pierwotnie w języku brytyjskim, a następnie sparafrazowanego w łacińskim. Poemat ten mógł być skomponowany jeszcze za czasów Artura przez jego barda w celu triumfalnej recytacji w czasie królewskich świąt i uroczystości. Mógł być też elementem elegii lub eposu uświetniającego pogrzeb krótko po jego śmierci.

W pewnym momencie, w czasie kolejnych dziesięcioleci po śmierci Artura, bard Taliesin napisał co najmniej dwa poematy z takimi spisami bitew. „Obudź się, Rheged” wymienia sześć z bitew Uriena:

Była bitwa u brodu Alclud

bitwa o największą władzę,

bitwa pod Cellawr Brewyn,

długo wysławiana,

bitwa w Prysg Cadleu, bitwa w Aber,

walcząc z ostrym okrzykiem wojennym,

wspaniała bitwa pod Cludwein,

i ta pod Pencoed.

„Bitwy Gwallawga” wyliczają dziesięć starć – dwa na morzu, jedno w kraju Troon, jedno w pobliżu Geydauk i Mabon oraz bitwy pod  Cymwrwy Canon, Arddunion, Aeron Eiddined, Coed Baidd, Gwenster oraz pod Rhos Eira. Taliesin podaje jedynie niewielką liczbę szczegółów dla każdego starcia, co wynikało prawdopodobnie z konieczności zachowania metrum. Być może była to standardowa reguła, którą również zastosował bard Artura w poemacie opiewającym najwspanialsze bitwy Artura.

Część materiału dla „Historia Brittonum”, jak szczegóły dotyczące króla Uriena z Rheged (Kumbria), opowieści o bardach Taliesinie i Aneirinie oraz o przywódcy o imieniu Artur, musiała wywodzić się ze źródeł czysto brytyjskich. Detale dotyczące dworu króla Uriena wskazują wyraźnie, że źródłem przynajmniej niektórych informacji była stolica królestwa, Carlisle, a Chadwick przekonująco dowiódł, że tym, który je spisał, mógł być jeden z synów samego Uriena46. Najwcześniejsza ocalała wersja „Historia Brittonum”, tekst z Chartres, datowany na około 900 rok, stwierdza, że syn Uriena (niewymieniony z imienia) był odpowiedzialny za powstanie „Księgi Germana”. Istnieją cztery niezależne źródła, które dowodzą, że księga o świętym Germanie istniała w Brytanii już około roku 800 – nieco ponad wiek oddziela syna Uriena, który w okresie 620–640 napisał „Żywot Germana”, od ukończenia opowieści w „Historia Brittonum”, spisanej między rokiem 740 a 800. Można więc przypuszczać, że najprawdopodobniej istniała ciągłość tradycji, za którą był odpowiedzialny syn Uriena. To z pewnością mogłoby być wyjaśnieniem dla wspaniałości opisów Uriena i ewentualnych emocji związanych z jego śmiercią na skutek zdrady.

Trudno wskazać, który z synów Uriena, będący duchownym, spisał „Żywot Germana”, ale znamy imię syna króla, który wstąpił do zakonu – był nim Rhun. Być może to właśnie on był autorem „Żywota Germana”. Rhun miał również, jak pisze Nenniusz, ochrzcić króla Anglów w Nortumbrii, Edwina. Podobnie stwierdzają „Roczniki walijskie”: „626: Edwin został ochrzczony. A Rhun, syn Uriena, ochrzcił go”. Beda opowiada inną historię – to Paulinus miał pełnić posługę w czasie chrzcin Edwina. Z wielu przyczyn w źródłach mogła pojawić się niespójność, jednak niektóre wyraźnie podają błędne informacje. Rewizjonizm Bedy ma motyw polityczny. Pisząc w określonym czasie, Beda mógł chcieć ukazać pierwszego chrześcijańskiego króla angielskiego jako dar od Kościoła rzymskiego, a nie celtyckiego. Walka o władzę pomiędzy tymi dwoma Kościołami trwała już od czasów przybycia Augustyna z Canterbury pod koniec VI wieku i Beda mógł być stronniczy i zmotywowany do tego, aby zminimalizować rolę kleru brytyjskiego i wyolbrzymić znaczenie duchowieństwa rzymskiego. Dlatego też wydaje się prawdopodobne, że to właśnie Rhun ochrzcił Edwina. Ponadto ten sam Rhun spisał świadectwo ceremonii chrztu w roku 627.

Kolejne opisane wydarzenia w północnej Anglii i Szkocji ukazują doskonałą znajomość piktyjskich i szkockich nazw ludów oraz miejsc, co sugeruje, że materiał historyczny został zapisany i przetrwał w Carlisle aż do około 685 roku47.

Jako że roczniki w kolekcji Nenniusza obejmują okres 533 lat, muszą wywodzić się z Wielkiego Cyklu „Tablicy wielkanocnej”. Ów Wielki Cykl trwał 532 lata, a więc roczniki opisują jeden kompletny cykl plus jeden rok z następnego. Lata nie mają zwyczajowego dodatku AD – każdy z nich jest oznaczony jako an’ (annus). Przypuszczalnie daty z AD zapisane były po lewej stronie kolumny z an’ i kopista niefortunnie je pominął. Nie wszystko jednak zostało stracone dzięki wzmiance o wydarzeniu datowanym w innych chronologiach: „Wielkanoc została zmieniona przez papieża Leona”. To pozwala nam rozpoznać rok 1 jako 445 (lub 447 według niektórych obliczeń). Kalibracja ta znajduje zastosowanie dla wszystkich wzmiankowanych wydarzeń, które są znane lub wynikają z innych źródeł, w granicach jednego lub dwóch lat, dzięki czemu mamy sposobność zapoznać się z ich chronologią. Możliwe jest również, że wydarzenia te były włączane do listy w momencie, kiedy miały one miejsce, począwszy od około 450 roku48, a wpisy są rzeczywiście współczesnym im zapisem zdarzeń.

Najważniejsze jednak, bo oparte na źródłach, są ślady więzi łączących nas i historycznego Artura – w owej sekwencji dotyczy to dwóch wzmianek o Arturze. Pierwsza pochodzi z roku 72, to znaczy AD 516:

Bellum Badonis in quo Arthur portavit crucem domini nostri Jesu Christi tribus diebus et tribus noctibus in humeros suos et Brittones victores fuerunt.

[Bitwa pod Badon, w trakcie której Artur wziął krzyż naszego Pana Jezusa Chrystusa na swoje ramiona na trzy dni i trzy noce, i Brytowie zostali zwycięzcami].

Druga wzmianka pochodzi z roku 93 albo AD 537:

Gueith Camlann in qua Arthue et Medraut corruerunt.

[Zmagania pod Camlann, w których zginęli Artur i Medraut.]

Ci, którzy kwestionują historyczny byt Artura, zakładają, że fikcyjne postaci Artura i Mordreda zostały dodane później przez kopistę, który osadził ich w skądinąd „prawdziwej” historii. Wygląda to dość przewrotnie. Żadna z innych osób wspominanych u Nenniusza nie jest traktowana w ten sposób i dlatego naturalne wydaje się przekonanie, że Artur i Mordred istnieli i że obaj padli około roku 537 w bitwie, nazwanej bitwą pod Camlann. Nie ma również powodu, aby wątpić, że bitwa pod Badon faktycznie się rozegrała, zwłaszcza że wspomina o niej szóstowieczny brytyjski historyk, Gildas, który podkreśla, że miała ona miejsce w latach, kiedy on sam się narodził, co sugeruje, że działo się to mniej więcej na początku VI stulecia49. Jedyną rzeczą, która może budzić wątpliwości, jest wzmianka o ponadludzkim czynie, jakim było dźwiganie krzyża Jezusa (lub jego repliki) w trakcie bitwy, co doprowadziło niektórych do wniosku, że ten wpis, jako całość, został interpolowany w momencie, kiedy rozpoczął się proces tworzenia mitu o Arturze50. Być może jednak tylko wzmianka o krzyżu została dodana później, a oryginalny wpis brzmiał: „Bitwa pod Badon, w której Artur i Brytowie zostali zwycięzcami”. Jak zobaczymy dalej, prawdopodobne jest nawet to, że informacja o krzyżu była częścią oryginału, ale została później błędnie przetłumaczona.

Opis wydarzeń pod Camlann jako „zmagań” może sugerować wybór terminu poetyckiego dla wydarzenia, które – w późniejszym okresie – stało się istotą legendy. „Zmagania pod Camlann” brzmi jak fraza wyjęta z poematu zawierającego spis bitew, który mógł być raczej fikcją niż faktem. Ale inne bitwy również są określane jako zmagania. Bitwa pod Chester opisywana jest jako gueith cair legion: bitwa, w której Cadwallon z Gwynedd i Penda z Mercji zabili Edwina z Nortumbrii, nazywana jest gueith meicen. Nie ma wątpliwości, że do tych zmagań reczywiście doszło. Najwyraźniej dla brytyjskiego skryby gueith jest naturalnym alternatywnym terminem określającym bitwę.

Innym zarzutem wobec wpisu dotyczącego Badon jest to, że jest dość długi i skomplikowany, oraz że został uzupełniony przez jakiegoś edytora z X wieku, po tym jak legenda Artura zyskała na znaczeniu. Istnieją jednak inne, równie długie wpisy, choćby ten dotyczący bitwy pod Meicen w roku 633, który jest dokładnie tej samej długości co wpis o Badon. Długość wpisu jest po prostu wskazówką, że rocznikarz miał świadomość znaczenia wydarzenia, które opisywał. Doniosłość śmierci wielkiego władcy Nortumbrii w 633 roku usprawiedliwia długość wpisu. Znaczenie bitwy pod Badon ponad wiek wcześniej, jako punktu przełomowego, także uzasadnia długość wpisu, i tak wówczas postrzegał to nie tylko rocznikarz, lecz także historyk Gildas. „Roczniki walijskie” mają długie, przypominające ten dotyczący Camlann, wpisy dla lat 613, 626, 629, 630, 644, 645, 682, 689, 722, 760 i bardzo długi dla roku 814. Długość wpisu nie może być zatem traktowana jako dowód świadczący o dokonaniu fałszerstwa51.

Wzmianka o krzyżu, który Artur miał nieść na własnych ramionach, może być natomiast wynikiem błędnego tłumaczenia. Starowalijskie słowo scruid oznaczające ramięjest bardzo podobne do starowalijskiego scuit – tarcza. Możliwe więc jest, że we wcześniejszych wersjach roczników słowem tym było scuit, które zostało później błędnie skopiowane przez skrybę. Kopiści często czytali z dokumentów całe frazy i mruczeli je sobie pod nosem w trakcie zapisywania – bardzo łatwo można było wówczas popełnić błąd, zwłaszcza gdy oba słowa wyglądały i brzmiały podobnie. Tak więc pierwotny wpis mógł brzmieć: „Artur nosił krzyż naszego Pana, Jezusa Chrystusa, na swojej tarczy”. Wyobrażenie krzyża mogło zostać namalowane na tarczy lub wykonane z metalu i przymocowane do tarczy albo wyhaftowane na materiale, który ją pokrywał. Można tu nadmienić, że wysokiej rangi oficerowie armii rzymskiej w okresie późnego cesarstwa często na swoich tarczach nosili portrety imperatorów. Dla dowódcy chrześcijańskich Brytów, wykształconego w tradycji późnego Rzymu, noszenie znaku Chrystusa mogło być całkiem logiczne – ostatecznie nie uznawał on żadnej ziemskiej władzy52.

Poezja

Do czasów współczesnych nie przetrwał żaden manuskrypt spisany w VI wieku. Wszystko co mamy, wywodzi się z przekazów ustnych, które dopiero w pewnym momencie zostały zapisane lub na ich podstawie sporządzono pewne wpisy. Jednak niektóre z utworów poetyckich, znajdujących się w rękopisach z XII i XIII wieku, z pewnością mają swoje korzenie w VI stuleciu. Pomimo tego że zarówno fikcja, jak i historia mogły zostać podkoloryzowane z upływem czasu, zazwyczaj możliwe jest odkrycie anachronizmów, które się do nich wkradły.

Wiele z takich opowieści przetrwało na terenie Walii, co wynikało z prostego faktu, że inne obszary celtyckiego pogranicza zostały relatywnie wcześnie opanowane przez Sasów, podczas gdy królestwa walijskie dłużej potrafiły bronić swojej niepodległości. Fakt, że duża część tych przekazów nie dotyczy spraw związanych z Walią, jest dowodem na to, że miejscowi bardowie tworzyli swego rodzaju skarbiec kultury brytyjskiej. Przykładem mogą być m.in. opowieści o Celliwig w Kornwalii, które najprawdopodobniej zostały zebrane, zanim obszar ten wpadł w ręce Sasów, a dopiero później przywędrowały do Walii. Relacje rodzinne Cunedda mogą pomóc wyjaśnić, w jaki sposób przetrwało tak wiele informacji na temat historii Brytanii – nadworny bard z Gwynedd mógł być mocno zaangażowany w badania nad północnym pochodzeniem i wczesną historią dynastii króla Maelgwna53.

Aby uczynić fakty łatwiejszymi do zapamiętania, grupowano je często trójkami – takie były początki nierzadko tajemnych triad, z których część na pewno wywodziła się z VI wieku. „Triada o Arturze i jego wojownikach” sięga korzeniami czasów Artura: „Artur, zwierzchni pan w Kelliwic w Kornwalii, i Bedwin naczelny biskup, i Caradaure Vreichvras, stojący na czele rady starszych”.

Niektóre fragmenty piśmiennictwa bardów z VI wieku zapewne ocalały, chociaż trudno o pewność co do konkretnych utworów. Bardami byli Taliesin, Llywarch Hen, Aneirin i Myrddin. Wszyscy oni żyli w tym właśnie okresie, nawet jeżeli nie ocalały ich rękopisy sprzed XII wieku. Dickinson dowodził, że musiały one zostać spisane w międzyczasie, być może w IX stuleciu, a następnie te pośrednie kopie zostały zagubione55. Nie ma jednak wątpliwości, że tradycja ustna mogła zachować poematy lub triady równie dobrze przez sześć wieków, jak i przez trzy.

Obecnie przeważa opinia, że dwanaście poematów przypisywanych Taliesinowi to rzeczywiście autentyczne wytwory barda z wieków ciemnych. Osiem z nich to typowe poematy wychwalające Uriena jako „zwycięskiego księcia bitwy”, „szczodrego patrona bardów”, „obrońcę Rheged” i „władcę Catraeth”. Siedem z nich kończy się zwrotem, uważanym za swego rodzaju podpis Taliesina, który stanowi formułę – taką samą we wszystkich utworach – wyrażającą wolę wychwalania Uriena aż do śmierci. W jednym z nich Urien „zwyciężył kraj Brynaich, ale po tym, jak został bohaterem, leży na wozie pogrzebowym”. Jest to o tyle interesujące, że (rzekomo) podbity kraj jeszcze pod koniec VI wieku ciągle znany był, przynajmniej wśród Brytów, pod dawną nazwą „Brynaich”, a nie angielską – „Bernicja”56.

W „Obudź się, Rheged” Taliesin zwraca się do Uriena: „Czuwałem nad tobą, pomimo że nie jestem jednym z twoich”, a w poemacie „Do Cynana Garwyna” sugeruje, że pierwotnie mógł wywodzić się z Powys, gdzie, zanim przeniósł się do Rheged, służył Cynanowi, miejscowemu królowi. Taliesin uznawał przede wszystkim rację stanu Brytanii, i kiedy spostrzegł, że pod koniec VI wieku potęga Uriena zaczęła się załamywać, przeniósł swoją uwagę na Gwallawga, króla Elmet – zachowały się dwa poematy pochwalne napisane dla tego władcy: „Bitwy Gwallawga” i „Gwallawg jest inny”. Jednak stary Urien był ciągle żywotny i zirytowała go ta nielojalność – stało się to prawdopodobnie wtedy, gdy Taliesin napisał, jako swego rodzaju apologię, „Pojednanie z Urienem”.

W poematach Taliesina pojawia się wiele ważnych dla nas informacji. Jedną z nich jest fakt, że królestwa z północy były sprzymierzone, w formie luźnej konfederacji, przeciwko zagrożeniu ze strony Anglosasów, czasami pod panowaniem tego lub innego władcy – sam Urien przedstawiony jest jako jeden z takich wodzów. Inną cechą tego okresu były konflikty pomiędzy samymi Brytami oraz wielki zasięg geograficzny wypraw wojennych: Cynan z Powys prowadził kampanie wojenne przeciwko Brycheiniog, w dolinie Wye, Gwent, Dyfed, Gwynedd i Dumnonii, a Urien występował przeciwko Powys. Znaleźć można również pewne sugestie co do przyczyn tych wojen. „Bitwa w Wensleydale” stwierdza, że Urien jest władcą koniokradów i przywódcą rolników, sugerując, że zdobywanie zwierząt domowych było najważniejszą przyczyną tych walk. Pozyskiwanie bogactwa stanowiło element zasadniczy, aby móc później zorganizować spektakl rozdawania podarunków, który był wyznacznikiem wspaniałości władzy monarszej. W „Jesteś najlepszy” Urien ukazany jest jako najhojniejszy wśród chrześcijan – „niezliczone dary dałeś światu. Ile zgromadziłeś, rozdałeś”. W „Gwallawg jest inny” Taliesin stwierdza, że „gromadzący zapasy królowie są godni pogardy […] nie mogą oni wziąć swoich bogactw do grobów: nie mogą się pochwalić swoim życiem”. Kolejnym pojawiającym się tematem jest znaczenie koni w brytyjskiej sztuce wojennej. W „Łupach Taliesina” odnajdujemy zawołania: „pięknym jest rączy jeździec” oraz „pięknymi są zwycięzca i jego koń”. Sam Taliesin miał możność wyruszyć na wyprawę z Urienem, pragnął jednak, aby wyprawić się nie „na rozbrykanym koniu”, ale aby być „z taborem”. Również odgłosy bitwy zdominowane były przez konie: „od tupania koni szalony zgiełk”. Wierzchowce znajdowały się wśród najwyżej cenionych darów – Taliesin twierdził, że Cynan podarował mu setkę rumaków ze srebrnymi rzędami.

Ocenę źródeł komplikuje jednak szeroko stosowana praktyka kopiowania kolejnych kopii poematów z VI wieku oraz pojawienie się nowych kompozycji w tym samym stylu i o tej samej tematyce. Często przypomina to oglądanie dwudziestowiecznych westernów – tylko nieliczne z nich ukazują wydarzenia, które naprawdę miały miejsce w XIX stuleciu. Wiele z tak zwanych poematów Taliesina musi zostać odrzuconych, gdyż zawierają one wtręty materiału późniejszego lub też zostały napisane w mistycznym, prorockim stylu, czego przykładem jest „Bitwa Godeu’a”. Średniowieczni kopiści lubowali się w rozbudowywaniu i rozwijaniu wcześniejszego materiału, który był, w ich odczuciu, zbyt lakoniczny lub zbyt tajemniczy. Naturę tego problemu widać najlepiej w „Czarnej Księdze z Carmarthen”, poemacie o Gwallawgu ap Lleenawgu, w którym średniowieczny mnich dopisał na marginesie całą dodatkową zwrotkę.