Korona diabła. Tom 2 - Monica James - ebook

Korona diabła. Tom 2 ebook

James Monica

4,6

Opis

Jest bezwzględny, zimny i arogancki. Czas, żeby król ponownie przejął władzę.

Podobno lepszy diabeł, którego się zna, ale czy to samo można powiedzieć o Alekseiu Popovie? Wszyscy wiedzą, że nie warto z nim pogrywać. Lekkomyślny i absolutnie bezlitosny, wzbudza przerażenie wśród swoich wrogów. Dopiero po spotkaniu z Ellą głęboko skrywane uczucia, o których mężczyzna nie miał pojęcia, wychodzą na powierzchnię.

Jednak ich miłość zostaje wystawiona na próbę, gdy dziewczyna dobrowolnie poświęca swoją wolność i żyje z potworami z włoskiej mafii. Od tej chwili każdy, kto skrzywdzi ludzi, których Popov kocha, zapłaci mu za to, bo tym razem król ma o co walczyć. Czy sam diabeł ma prawo do szczęścia? Czy miłość wytrzyma próby, którym zostaje poddana?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 532

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (88 ocen)
61
19
6
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
klajdziaa

Dobrze spędzony czas

polecam całą serię !!!
00
zosiatomczak48

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniałe napisana , pokazuje jak potwór może.się zmienić pod wpływem miłości.Wspaniała przyjaźń.Warto przeczytać.
00
Jolanta1w

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
saralaskowska

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna seria !!
00
Patusia140980

Nie oderwiesz się od lektury

wspaniała. bardzo mnie wciągnęła cała seria. polecam ♥️
00

Popularność




Od Autorki

Ostrzeżenie: Korona diabła składa się z dwóch części. Jest to spin-off, ale polecam przeczytać najpierw trylogię All The Pretty Things.

Korona diabła to mroczny romans, pojawiają się w nim wątki, które mogą sprawić, że niektórzy czytelnicy poczują się niekomfortowo. Mam na myśli przemoc oraz niepokojące sceny, wywołujące silne reakcje emocjonalne.

Ta pokręcona opowieść nie jest przeznaczona dla bojaźliwych, ale jeśli jesteście gotowi zaryzykować, witajcie w tym szalonym świecie!

I niech Was Bóg chroni.

Rozdzial 1

Alek

Ty uparty skurwysynu, przecież musisz jechać do szpitala! – wykrzykuje po raz dziesiąty Saint, wzdrygając się, kiedy zerka na moje udo, przypominające teraz mieloną wołowinę.

– Jedyne, co muszę… – tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić – to poprosić Pavla, żeby omijał przynajmniej niektóre wyboje.

– Jeśli nie podoba ci się mój styl jazdy, możesz iść na piechotę – odpowiada wzruszając ramionami Pavel i przygląda mi się badawczo w lusterku wstecznym.

Oczywiście to nie wchodzi w grę, ponieważ właśnie zostałem pobity niemal na śmierć. Chociaż nie, wróć. Zostałem pobity na śmierć, a następnie wskrzeszony przez samego diabła.

„Ona należy teraz do rodziny Macrillo”.

W uszach ciągle dzwonią mi słowa Santa, co tylko potęguje moją wściekłość. Ella jest teraz z nimi, zmuszają ją do Bóg wie czego, a to wszystko moja wina. Gdybym tylko jej nie okłamał! Gdybym powiedział jej prawdę.

Zrobiłem to, bo nie miałem pojęcia, że poświęci się w ten sposób, że poświęci się… dla mnie. A ona właśnie tak postąpiła. Choć uwierzyła, że nic dla mnie nie znaczy, i tak to zrobiła, byśmy wszyscy byli wolni.

– Jedź szybciej – rzucam, sycząc z bólu, kiedy Pavel zalicza kolejną dziurę w drodze.

Zamiast odpowiedzieć uśmiecha się pod nosem.

Saint siedzi obok mnie i przyciska swój T-shirt do krwawiącej rany w mojej piersi, pamiątki po motyce, którą Raul przedziurawił mi płuco.

Raulowi prawie udało się dokonać zemsty, jednak w ostatniej chwili wymknąłem mu się z rąk, co oznacza, że teraz nie cofnie się przed niczym, by dokończyć dzieła.

Santo i jego ludzie zostali u Raula, nieświadomi moich dalszych planów. Santo wierzy, że wywiązałem się z naszej umowy i rzuciłem mu Ellę na pożarcie. Dlatego mnie ocalił. Obserwował każdy mój ruch, więc wiedział, gdzie jestem. Gdyby nie to, że potrzebuję go żywego, wisiałby teraz obok mojego przyrodniego brata przybity do ogrodowej kratki, tak jak on z własnym kutasem wepchniętym głęboko do gardła.

– Musisz się uspokoić. Krwawisz jak zarzynana świnia – ostrzega Saint, kręcąc głową, ale prycham drwiąco na ten zbytek troski.

– A ty byś się uspokoił, gdyby ten podły dupek miał Willow?

Saint zaciska szczęki, co jest wystarczającą odpowiedzią.

Muszę się wydostać z tej furgonetki i odnaleźć Ellę. Liczy się tylko to, żeby ją wyrwać ze szponów rodziny Macrillo. Nie mam pojęcia, co planuje z nią zrobić Santo, i budzi to we mnie niewyobrażalny strach. Jeśli ją skrzywdzi…

Dzięki Bogu wjeżdżamy na podwórko Larisy. Furgonetka się zatrzymuje, a ja próbuję otworzyć drzwi. Nie udaje mi się, bo Raul złamał mi trzy palce u prawej ręki.

Ktoś odsuwa drzwi. Na widok Willow natychmiast robi mi się wstyd. Zawiodłem wszystkich, powinienem już być martwy. Ella powinna być w drodze do domu, a Willow i Saint powinni wreszcie mieć mnie z głowy.

– Och, Alek! – wyrywa jej się na widok moich obrażeń.

– Pomóż mi, ангел – rzuca gorączkowo Saint, delikatnie obejmując mnie ramieniem, by pomóc mi wysiąść.

– Nie, pobrudzisz sobie sukienkę krwią – dyszę, próbując się odsunąć, kiedy Willow spełnia polecenie Sainta.

Na trzy wyciągają mój bezużyteczny tyłek z vana, po czym pomagają mi stanąć na nogach. Saint mocno mnie trzyma. Opieram się na nim, by nie zmiażdżyć Willow. Prowadzą mnie w stronę domu, ale ja się zapieram.

– Nie, nie chcę, żeby Irina zobaczyła mnie w takim stanie.

Saint zmienia kierunek. Teraz wleczemy się do stodoły.

– Спасибо, мой друг – dziękuję Saintowi, ale on tylko wydaje z siebie jakiś pomruk. Nie chce mojej wdzięczności. – Дорогая, przepraszam cię… za wszystko.

– Ciii, Alku, oszczędzaj siły.

Willow uważa, że jestem słaby, ale czuję się dobrze. W tym momencie mam wrażenie, że unoszę się na ziemią, a kiedy zerkam na stopy, przekonuję się, że naprawdę tak jest. Saint i Willow mnie niosą, ponieważ straciłem władzę w nogach. Dostrzegam swoją lewą kość udową, bo skóra i mięśnie zostały z niej zerwane. Jednak nie czuję bólu. Ten etap mam już za sobą.

– Nie zasypiaj! – rzuca stanowczo Pavel, uderzając mnie w oba policzki, a następnie zajmuje miejsce Willow.

Broda opada mi na pierś. Nagle czuję się bardzo zmęczony. Chcę wrócić w miejsce, w którym byłem, zanim obudziłem się w tym… w tym koszmarze. Panowała tam cisza, a ja pogrążyłem się w spokoju – to było coś, czego nie doświadczyłem od bardzo dawna.

Głos Larisy co chwila odpływa, jednak jej niepokój i słowa uświadamiają mi powagę sytuacji. Obawia się, że jeśli natychmiast nie zajmie się moimi obrażeniami, mogę stracić nogę. Albo nawet gorzej – życie. Co prawda tego właśnie chciałem, ale nie w takich okolicznościach! Nie, kiedy Ella znajduje się w niebezpieczeństwie. I muszę się dowiedzieć, co spotkało Irinę.

Opadam do tyłu na coś twardego. Strasznie tu śmierdzi. Przypominam sobie, że właśnie w tej stodole posiadłem Ellę jak jakiś dzikus. Zasługiwała na więcej. Zasługiwała na jedwabie i atłasy, a wziąłem ją jak jakąś sukę.

– Saint… – rzucam w pustkę, z trudem łapiąc oddech. Jestem pogrążony w ciemnościach i jest mi bardzo zimno.

– Tak, jestem tutaj. – Jego głos wydaje się dobiegać z bardzo daleka.

– Przyrzeknij mi, że ją uratujesz. – Odrywam głowę od stołu warsztatowego, żeby na niego spojrzeć, ale silne ręce nie pozwalają mi się podnieść.

– Nie, tego ci nie obiecam – upiera się gniewnie. – Zrobimy to razem.

– Nie, przyjacielu, nie dam rady – mówię. Trzęsę się tak bardzo, że aż szczękam zębami. – Jest mi tak… zi… zimno.

– B… boże, pomóż m… mu! Błagam… – Willow marnuje swoje słodkie modlitwy i łzy na takiego bydlaka jak ja.

– Nie płacz, дорогая – mówię, szukając po omacku jej ręki. Po chwili czuję, jak jej ciepłe palce zaciskają się na moich. – Już ci kiedyś mówiłem, żebyś nie marnowała łez na takiego potwora jak ja.

– Walcz! – Saint jest wściekły, że daję za wygraną. Jednak nie jestem tak silny jak on. – Jeśli teraz umrzesz, to wszystko będzie na nic! Nie waż się lekceważyć poświęcenia tych, którzy oddali za ciebie życie! Zrób to dla Zoey! Zrób to dla Elli. I zrób to dla mnie.

– Alekseiu, jeśli nie będziesz walczył, umrzesz – stwierdza stanowczo Larisa.

Myślałem, że akurat ona nie będzie miała nic przeciwko temu, ale może się myliłem.

Larisa każe Pavlowi iść do domu i przynieść mnóstwo różnych rzeczy.

– Gdzie jest Irina? – pytam, rozpaczliwie usiłując strząsnąć z siebie, jak mi się zdaje, dziesięć tysięcy rąk, które nie dają mi spokoju. Mam wrażenie, że mnie duszą.

– Jest w domu, śpi. Max jej pilnuje. – Głos Willow przynosi mi ukojenie.

Saint zwraca się do Larisy po rosyjsku, jednak jego słowa zlewają się ze sobą, a głos milknie w oddali.

– Aнгел, idź do domu – mówi do Willow. – To nie będzie przyjemne.

Tak, posłuchaj Sainta, proszę…

Nie chcę narażać Willow na okropny widok, który będzie ją prześladował do końca życia.

– Do zobaczenia, kiedy się przebudzisz, Alku – mówi, a ja czuję na policzku coś mokrego i ciepłego. Po chwili zdaję sobie sprawę, że to zroszony łzami pocałunek.

– Do zobaczenia… kiedy się zobaczymy – odpowiadam z uśmiechem, choć twarz mam odrętwiałą.

– To będzie bolało. Bardzo – ostrzega Saint. Słyszę dobiegający jakby z oddali dźwięk nożyczek przecinających materiał. – Jednak ty jesteś samym Alekseiem Popovem, twardy z ciebie skurwiel, na własne oczy widziałem, jak wychodzisz z większego bagna. Dlatego przestań być cipą i walcz.

Przez tę jego motywacyjną gadkę brak mi tchu. Próbowałem się roześmiać, ale skończyło się na urwanym okrzyku, bo nagle poczułem bolesny ucisk i usłyszałam nieprzyjemny trzask, a potem poczułem ból. Ból, jakiego wcześniej nie doświadczyłem. Zaciskając palce na drewnianym blacie pode mną, próbuję się nie ruszać, jednak mam wrażenie, jakby moje kości były łamane żywcem.

– Eбать! – krzyczę, nie mogąc złapać tchu. A jednak powinienem to zrobić. Muszę.

– Przepraszam – dyszy Saint.

Nie mam okazji zapytać, za co przeprasza, ponieważ skurwiel wymierza mi cios, po którym tracę przytomność. Podziękuję mu, kiedy się obudzę. Jeśli się obudzę…

Wszystko we mnie krzyczy. Umysł. Ciało. Dusza.

Chciałbym ponownie zanurzyć się w ciemności, ponieważ tam nie ma bólu. Jest tylko stan nieważkości. Jednak boję się, że jeśli zostanę tam choćby chwilę dłużej, już nigdy nie uda mi się wynurzyć na powierzchnię.

Dlatego zmuszam się, żeby otworzyć oczy, po czym – kawałek po kawałku – badam wzrokiem swoje otoczenie, z trudem usiłując przywołać ostatnie konkretne wspomnienie.

Ella…

Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej, fundując sobie przyprawiający o mdłości ból. Z jękiem próbuję powstrzymać wymioty. Mam mroczki przed oczami, jednak Sainta rozpoznałbym, nawet gdybym był ślepy.

Siedzi na drewnianym bujanym fotelu w kącie pokoju, teraz podnosi na mnie wzrok znad oprawionego w skórę dziennika, nadal przyciskając pióro do papieru. Kiedy dostrzega, że nie śpię, wkłada pióro za ucho i zamyka dziennik.

– Nareszcie, kurwa!

Chcę coś powiedzieć, ale z moich ust nie wychodzi żaden dźwięk.

Saint wskazuje podbródkiem stolik nocny, na którym stoi szklanka wody. Próbuję po nią sięgnąć prawą ręką, lecz została ciasno zabandażowana. Dokonuję powolnej inspekcji stanu swojego ciała i okazuje się, że prawie cały jestem w bandażach. Lewą ręką odsuwam kołdrę i wzdycham z ulgą. Mam obie nogi.

– Podziękuj Larisie – mówi Saint, jakby czytał mi w myślach. – Uratowała ci życie.

– To na pewno – odpowiadam zachrypniętym głosem, sięgając po szklankę wody. Wypijam duszkiem, po czym wierzchem dłoni ocieram wyschnięte usta.

– Ile dni byłem nieprzytomny?

– Trzy.

Przeklinając pod nosem, próbuję przerzucić nogi przez krawędź łóżka, bo nie mam zamiaru leżeć jak warzywo ani sekundy dłużej. Jednak one odmawiają współpracy.

– Jesteś na bardzo silnych lekach przeciwbólowych. Daj sobie czas.

– Tak się składa, że nie mam czasu – przypominam ze złością. – Każda chwila spędzona tutaj oznacza, że Ella jest narażona na niebezpieczeństwo.

– Nie doceniasz jej – zauważa Saint. – Ocaliła ci tyłek.

– Wiem, co zrobiła – warczę sfrustrowany, że stałem się przykutym do łóżka inwalidą. – Czy wiadomo, co się z nią dzieje?

Do pokoju wchodzi Pavel i spogląda na mnie ze zdumieniem.

– Nie wierzę, że jeszcze żyjesz!

– Tylko dzięki twojej matce – odpowiadam, przesuwając się ostrożnie, żeby się oprzeć o zagłówek. – Wiadomo coś o Elli?

Pavel przysuwa sobie krzesło.

– Jeszcze nie.

– Jak to?

– Santo pilnuje jej jak oka w głowie.

Hmmm, to niedobrze.

– Musimy się dostać do jego domu. Tak jak wtedy, gdy udawaliśmy ogrodników i wykradliśmy Sainta.

Natychmiast gryzę się w język i przepraszająco kiwam głową w stronę Sainta, bo wspomnienie, które właśnie przywołałem, z pewnością nie należy do jego ulubionych. Jednak on zachowuje kamienną twarz.

– Santo to nie Oscar – oznajmia Pavel. – Facet ma paranoję. Nie chce żadnych nieznajomych w promieniu półtora kilometra od swojej rezydencji.

– W takim razie co proponujesz?

– Musi cię zaprosić. Tylko tym sposobem zdołasz się do niej zbliżyć. – Kiedy spogląda znacząco na Sainta, już wiem, że tkwi w tym jakiś haczyk. – Będziesz miał okazję za sześć tygodni.

– Co jest za sześć tygodni? – pytam, przygotowując się na coś naprawdę mocnego. Jednak, jak się okazuje, na to nie byłem przygotowany.

– Ślub Franka i Elli.

Musiałem się przesłyszeć, bo przecież to zbyt straszne, żeby było prawdziwe. Pavel milczy, a do mnie dociera, że dobrze usłyszałem. W tej sytuacji nie ma nic więcej do powiedzenia, bo słowa nic nie znaczą. Musimy działać. I to szybko.

Ignorując fakt, że chwilowo mam niesprawne nogi, stanowczo chwytam od spodu jedno udo, przerzucam je przez brzeg materaca i stawiam stopę na zimnej podłodze. Następnie robię to samo z drugą nogą, tą pokiereszowaną. Kiedy obie stopy tkwią pewnie na posadzce, próbuję się podnieść, ale przewracam się na bok. Bezradnie macham rękami, po czym z wściekłością uderzam pięścią w materac.

– Wracaj do łóżka – rzuca nieporuszony moimi wysiłkami Pavel.

– Nie! – sprzeciwiam się ze złością, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. – Ella jest przetrzymywana wbrew swojej woli. Muszę ją stamtąd wydostać.

Saint z lekkim westchnieniem przesuwa ręką po splątanych włosach.

– Nic jej nie jest.

– Nic jej nie jest? Co przez to rozumiesz? I skąd niby miałbyś to wiedzieć? – zarzucam go pytaniami, przeczuwając, że jednak coś wie.

Saint sięga do kieszeni po telefon, odblokowuje go, po czym rzuca na łóżko.

– Sam zobacz.

Sięgam po telefon, spoglądam na wyświetlacz, a to, co na nim widzę, jest jak zaprawiony kroplą goryczy pocałunek prosto z piekła. Przed oczyma mam zdjęcie Elli. Wygląda na nim inaczej. Robi wrażenie… szczęśliwej. Jej piękne rubinowe usta – które tyle razy całowałem, które wielbiłem – promiennie się uśmiechają. Z jej twarzy bije blask. Mógłby to być efekt umiejętnie wykonanego makijażu, podkreślającego cerę, ale to coś innego. Włosy ma upięte na karku w misterny koczek spięty wysadzaną klejnotami spinką. W błękitnej sukience koktajlowej wygląda po prostu olśniewająco.

Zaciskając palce na telefonie, przenoszę wzrok na mężczyznę, którego trzyma pod ramię – Franka Macrilla. Ma na sobie smoking, uśmiecha się, najwyraźniej zadowolony z siebie, i pochyla w stronę Elli, bez wątpienia szepcząc jej do ucha czułe słówka.

„Ona tylko gra swoją rolę”, próbuję przekonać sam siebie, jednak gdy przyglądam się zdjęciu, dociera do mnie, że to nieprawda. Ten uśmiech, ten swobodny wdzięk – nie mogą być udawane! Nic na tym zdjęciu nie sugeruje, że Ella znajduje się tam wbrew swojej woli.

Byłem nieprzytomny trzy dni, a jej tyle wystarczyło, żeby wrócić do roli kochającej narzeczonej.

– Przynajmniej żyje – stwierdzam po chwili, która wydaje się ciągnąć kilka minut, po czym rzucam telefon do Sainta.

– Tak, to prawda. A ty musisz szybko wydobrzeć, żeby się wprowadzić do nowego domu. Mamy wiele do omówienia.

Spoglądam na Pavla, marszcząc czoło, bo chyba nie nadążam.

– Santo przesłał dokumenty. Warta milion dolarów rezydencja, wcześniej własność Denki Orlova, jest teraz twoja. Po śmierci Serga świat potrzebuje nowego przywódcy i ty nim będziesz.

Właśnie tego chciałem. Tak zaciekle walczyłem, by odzyskać swoje dawne życie, jednak bez Elli to wszystko nie ma żadnego znaczenia.

Dlaczego wygląda na taką szczęśliwą? Przecież nie jest aż tak dobrą aktorką. Ona nie udaje szczęścia. Jest zadowolona, że znowu stoi u boku Franka. A Santo? Czy z jego obecności w swoim życiu również się cieszy?

– Zabiję ich… zabiję ich wszystkich – cedzę ogarnięty żądzą mordu.

– To wiem, ale potrzebujemy planu. Nigdy nie mierzyliśmy się z tak potężnym przeciwnikiem, jak Santo. Włoska mafia to zupełnie inna bajka. Poza tym jest jeszcze Raul.

– Każdego można pokonać – rzucam z irytacją, niezainteresowany racjonalnymi argumentami Pavla.

– Jednak zanim dojdzie do konfrontacji, musisz pozyskać sojuszników, zdobyć pieniądze i odzyskać reputację. Żeby to wszystko miało ręce i nogi, powinieneś się stać takim Alekseiem Popovem, jakiego pamiętają ludzie. Nie możesz być słaby. Jeśli okażesz słabość, natychmiast zostanie to wykorzystane przeciwko tobie. Jak to się stało w przeszłości. Czas odzyskać wiarygodność.

Saint pochyla się w moją stronę i stwierdza:

– Mówiąc wprost, musisz znowu się stać bezwzględnym skurwielem, jakim byłeś, zanim dotarło do ciebie, że masz sumienie. Jesteś w stanie to zrobić?

Co prawda nie mam już nic wspólnego z człowiekiem, którym byłem, ale muszę przyznać, że mają rację. Santo i Raul są moimi wrogami – potężnymi wrogami – i jeśli ich nie zabiję, oni zabiją mnie. Przetrwają najsilniejsi.

Dawniej uważałem, że rządzę żelazną ręką. Teraz muszę z siebie dać jeszcze więcej, bo wcześniej nie miałem nic, o co warto byłoby walczyć, a teraz na szali leży wszystko. Stanę się bezwzględny i wyrachowany, bo właśnie tego oczekuje się po królu Rosji.

Czuję się, jakby w moich żyłach płynął żywy ogień.

– Tak. To żaden problem. Zdajesz sobie sprawę, że będę musiał powrócić do starych nawyków?

Saint zaciska szczęki.

– Tak.

Rozumiem, że mu to nie pasuje, bo przywódca musi być otoczony wianuszkiem pięknych dziewcząt, a w tym przypadku nie może wśród nich zabraknąć jej – kobiety, która doprowadziła do mojego upadku. Willow.

– Nie chcę narażać na to Willow – mówię całkowicie szczerze – ale to może pomóc rozwiać wątpliwości niedowiarków. Nie zamierzam karać tych dziewcząt. Mogą dostać część domu na wyłączność. To będzie tylko na pokaz.

Fotel bujany niebezpiecznie odchyla się do tyłu, a potem znowu w przód, kiedy Saint gwałtownie wstaje.

– Decyzja należy do niej. Nie będę się w to mieszał.

Jednak obaj wiemy, jaką decyzję podejmie Willow.

– Zrobię to. – Willow staje w drzwiach z kubkiem wody w rękach. Musiała usłyszeć naszą rozmowę.

Saint odwraca się do niej z bólem w oczach. Dobrze wie, co oznacza taki układ. Willow zostanie wystawiona na widok publiczny za każdym razem, kiedy będziemy chcieli podkreślić naszą pozycję społeczną.

– Tylko do momentu, gdy odzyskamy Ellę – zapewniam zarówno ją, jak i Sainta. Ale to niczego nie zmienia.

Żeby plan wypalił, Willow będzie musiała się zachowywać jak moja niewolnica, a Saint musi na to pozwolić.

– Santo nic nie wie o naszej przeszłości – stwierdzam. – Nie zorientuje się, że to tylko maskarada.

– Ale twoi współpracownicy wiedzą, co się stało – zauważa Pavel, przypominając, że musimy zachować ostrożność.

Wiedzą o Willow i o mojej słabości do niej, a to niebezpieczne. Jeśli wyczują w naszej grze choć jedną fałszywą nutę, wszyscy marnie skończymy.

– Wiedzą o mojej sympatii zarówno do Sainta, jak i do Willow – przyznaję, zastanawiając się nad tym. – Wiedzą również, że kiedy mi na czymś zależy, potrafię być bardzo przekonujący.

Saint z gniewnym prychnięciem krzyżuje ramiona na piersi.

– Chcesz powiedzieć, że wiedzą, że ludzie dosłownie padają ci do stóp, choć dobrze znają twoją przeszłość?

– To też – odpowiadam, choć nie chcę, by to zabrzmiało pyszałkowato. – Możemy udawać, że po powrocie na tron potrzebowałem swojego zaufanego człowieka i że zdecydowaliśmy się na… umowę wiązaną?

Zwracam się teraz do Willow:

– To oznacza, że damy wszystkim do zrozumienia, że Saint i ja… dzielimy się tobą.

– Jak wielka, szczęśliwa, pieprząca się rodzinka – kipi ze złości Saint.

– Jednak gdyby któreś z was miało się czuć niezręcznie w takim układzie, pomyślę nad innym rozwiązaniem. Zrobiliście dla mnie wystarczająco dużo.

– Owszem, będę się czuł bardzo niezręcznie – rzuca z pogardą Saint, zaciskając pięści.

– Przecież to tylko na niby, Saint – zauważa miękko Willow, ale wyczuwam jej wahanie.

Willow wie, do czego ci ludzie są zdolni. Żeby ich przekonać, będzie musiała okazać mi całkowitą uległość, ponieważ uważają, że to ona doprowadziła do upadku mojego imperium. Kiedy ponownie pojawi się w moim świecie, będzie musiała publicznie okazać skruchę za to, co zrobiła.

Moja sympatia do Sainta nie wzbudzi ich podejrzeń, bo niejeden zazdrościł mi tak silnego i oddanego człowieka. Nic dziwnego, że znowu chcę go mieć u swego boku. Jednak z Willow sprawy mają się inaczej.

– Co o tym myślisz, Pavle?

Pavel zastanawia się nad odpowiedzią.

– Plan wypali, o ile będziemy działać wspólnie. Kogo obchodzi, co gadają? Kiedy znów znajdziesz się na szczycie, będziesz mógł mieć przy boku, kogo zechcesz. W łóżku też. W przenośni oczywiście – dodaje, widząc, że Saint robi się szkarłatny na twarzy.

– Ella jest przetrzymywana wbrew swojej woli – zapewnia Willow, a mnie robi się ciepło na sercu. Nie chcę nawet brać pod uwagę innej możliwości, mimo tego, co widziałem na zdjęciu. – Wiesz, Saincie, nie mogę przestać myśleć o tym, jak sam byłeś uwięziony. Nie mogę jej tam zostawić, bo co by się stało, gdyby i tobie nikt nie pomógł?

Willow spogląda na Sainta. Choć jest silną, niezależną kobietą, wycofa się, jeśli Saint będzie zdecydowanie przeciwny temu pomysłowi. Szanuję ich za to.

– Tylko do momentu, kiedy wydostaniemy Ellę z jaskini lwa – przemawia mu do rozsądku, przygryzając dolną wargę.

– A co będziemy musieli poświęcić po drodze? – odpowiada Saint, patrząc jej w oczy.

Willow odwraca wzrok.

To zbyt wiele. Nie powinienem był ich o to prosić. Wymyślę inny sposób.

– Jak źle wyglądam? – zmieniam temat.

– Jak gówno – ripostuje z uśmiechem Saint. Wydaje się zadowolony z tego powodu.

– Czy wystraszę Irinę?

– Irina przychodziła tutaj, żeby się tobą opiekować – wyjaśnia Willow. – Nie jest zbyt rozmowna, co?

Kręcę głową i przypominam sobie te wszystkie podłe uwagi Serga na jej temat.

– Mogłabyś ją poprosić, by do mnie zajrzała? Jeśli się boi…

– Nie boi się – przerywa mi Willow. – Jest twarda.

To prawda.

Willow podaje kubek wody Saintowi. W tej krótkiej chwili dostrzegam między nimi niepewność, strach i miłość.

Znowu uderza mnie myśl, jakim jestem szczęściarzem, że mam ich w swoim życiu. Nie są mi nic winni, a jednak trwają przy moim boku, gotowi ponownie nieść mi pomoc. Niełatwo zrozumieć naturę naszej przyjaźni – sam nie do końca ją pojmuję – a jednak istnieje między nami nierozerwalna więź. To bez sensu, ale tak jest. I każde z nas ma z tego powodu mieszane uczucia. Krążymy wokół siebie jak planety w jednej galaktyce, choć tego nie chcemy.

– Wiem – przyznaję jej rację, uśmiechając się serdecznie.

Willow wychodzi, a ja układam się w łóżku i przykrywam kołdrą. Opieram się o zagłówek i biorę głęboki wdech, bo te proste czynności są dla mnie bardzo wyczerpujące.

Saint stawia kubek na stoliku nocnym, unikając mojego wzroku. Mój plan mu nie pasuje i nie mam mu tego za złe. Mnie też się to nie podoba. Żałuję, że nie mogę żyć w samotności, nie dbając o opinię innych. Jednak w Rosji nie ma takiej opcji. Oczekuje się ode mnie, że będę się zachowywał w określony sposób. Nie dam się ponownie strącić ze szczytu. Nie mogę wieść zwykłego życia. Próbowałem, ale jestem urodzonym przywódcą i w głębi duszy czuję, że moje miejsce jest w ciemności.

Gdyby odpowiadało mi życie „dobrego faceta”, nie wahałbym się ani sekundy. Ale jestem kimś innym i należę do innego świata. Ze mną czy beze mnie, dragi, wymuszenia i inne okropności zawsze będą istnieć. Z mojego punktu widzenia lepiej, by odbywało się to pod moim nadzorem, bo ja przynajmniej mam sumienie.

Willow prowadzi za rękę Irinę.

Na jej widok natychmiast o wszystkim zapominam. Jest taka drobna. Czy zawsze była taka szczuplutka? Dziewczynka przygryza kącik ust, wzrok utkwiła w podłodze. Czy się mnie boi?

– Цветочек, tęskniłem za tobą – odzywam się po rosyjsku. Nagle brak mi słów, nie wiem, co jeszcze powiedzieć.

Naraziłem ją na niebezpieczeństwo, ma prawo czuć przede mną lęk, a nawet mnie nienawidzić.

Willow uśmiecha się do dziewczynki.

– Chciałaś się przywitać z Alekseiem?

Irina nieśmiało wzrusza ramionami.

Serce mi się kraje, że mnie odrzuca, ale przecież ją zdradziłem, prawdopodobnie dorzuciłem kolejny ciężar do brzemienia dziecięcych traum, które dźwigała.

– Nic się nie dzieje. Po prostu chciałem cię zobaczyć, by się upewnić, że wszystko w porządku. – Nie zamierzam naciskać, jednak gdy podnosi wzrok i spogląda mi w oczy, widzę w nich całą jej siłę.

– Irina w orządku – szepcze, nerwowo splatając przed sobą rączki. – Ski w orządku?

– Ski w orządku – potwierdzam, kiwając głową.

– Ski boli? – dopytuje, a jej dolna warga drży.

– Nie, kwiatuszku. Nic mi nie jest. To tylko kilka zadrapań.

Muszę delikatnie wybadać sytuację. Nie będę jej teraz wypytywał, ale muszę się dowiedzieć, czy Serg mówił prawdę. Jedno jest pewne – dziewczynka nie wróci do sierocińca. Zadzwonię do matki przełożonej i poproszę ją, by pozwoliła mi adoptować Irinę. Teraz mam dom. Wielki dom, w którym mogę zapewnić jej bezpieczeństwo.

Co prawda mój styl życia pozostawia wiele do życzenia, ale zrobię, co w mojej mocy, by dawać jej dobry przykład, i dopilnuję, by niczego jej nie brakowało.

Otwieram ramiona, bo chcę jej dać wybór. Może mnie zignorować. Jednak Irina puszcza rękę Willow i biegnie w stronę łóżka. W tym momencie pojmuję, jak głęboka jest jej miłość do mnie. Dziewczynka wdrapuje się na łóżko i rzuca w moje ramiona. Wzdrygam się, bo żebra nadal mi dokuczają. Jednak nie daję po sobie poznać, że kiedy przytula mnie tak mocno, nie mogę oddychać. Tak naprawdę niczego nie pragnę bardziej.

– Już nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało – obiecuję, całując ją w czubek głowy. Znowu pachnie sobą.

Kiedy tak się przytulamy, przypominam sobie, że nie jesteśmy sami. Spoglądam w oczy Saintowi, dostrzegam w nich ból i wcale mnie to nie dziwi.

– Dobrze, wchodzimy w to.

Z wdzięcznością kiwam głową, mocniej przyciskając Irinę do piersi.

Każdy, kto skrzywdził ludzi, których kocham, zapłaci za to. Zafunduję mu ból, jakiego istnienia nawet nie przeczuwa. Strzeżcie się, bo Aleksei Popov powrócił i tym razem naprawdę ma o co walczyć.

Rozdział 2

Alek

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Od Autorki
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17

TYTUŁ ORYGINAŁU:

The Devil’s Crown. Part Two

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Monika Kardasz

Korekta: Martyna Tondera-Łepkowska

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Air_Lady / Stock.Adobe.com

Copyright © 2022 by Paulina Zalecka

Copyright © 2020. THE DEVIL’S CROWN: Part 2 by Monica James

Published by arrangement of Brower Literary & Management Inc., USA

and Book/Lab Literary Agency, Poland.

Copyright © 2022 for the Polish edition by Niegrzeczne Książki

an imprint of Wydawnictwo Kobiece sp. z o.o.

Copyright © for the Polish translation by Gabriela Iwasyk, 2022

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2022

ISBN 978-83-8321-093-3

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek