Kiry - Anna Madejak - ebook

Kiry ebook

Anna Madejak

2,6

Opis

Mówi się, że aby bóstwa ponownie ożyły, ludzie muszą znów zacząć w nie wierzyć. Odyn, Tor i Loki, Baba Jaga, Leszy i mamuny, a także elfy, południce, strzygi i huldry – wszystkie te osobliwości ze świata prastarych pogańskich wierzeń spotykają się na ziemi i toczą między sobą spory. Kraina ludzi wydaje się zbyt mała, kiedy bogowie nordyccy, słowiańscy, germańscy i cała masa innych postaci nie z tego świata zaczyna walczyć o swoje wpływy na śmierć i życie. W rzeczywistości pełnej podstępów, intryg i runicznych zaklęć przetną się drogi dwojga młodych ludzi, Adama i Ewy. Misja, którą otrzymają od tajemniczej kobiety władającej ogniem, odmieni ich na zawsze…

Zaskoczony mężczyzna otworzył ostatnią pieczęć. Ziemia ponownie zadrżała, a niebo, jak gdyby nie mogło zdecydować, czy pozwolić przyjść ponownie Szronogrzywemu, czy oddać władzę Lśniącogrzywemu, zdawało się zająć płomieniami. Ognisty księżyc pojawił się na niebie w towarzystwie czarnego słońca, a gwiazdy spadały na ziemię z prędkością, od której Adamowi zakręciło się w głowie. Wieszczka zamknęła księgę i złowieszczo cisnęła ją do ognia. Spojrzała na pozostawiony przez Adama pod drzewem, wciąż nierozłupany orzech.
– Światy ludzi, bogów i olbrzymów przeniknęły się całkowicie. Bogowie wciąż pożądają bogactw, olbrzymy władzy, a ludzie bliskości, której wy dwoje wciąż nie rozumiecie. Nie stworzymy nowego świata, w którym Ewa będzie ci przeznaczona, dopóki nie zburzycie starego porządku – to powiedziawszy, rozpłynęła się w powietrzu.
Ze snu wyrwał go krzyk Ewy, która ujrzała pełzającego przy studni węża. Z pewnością byłaby wściekła, gdyby wiedziała, że w ich losy znów wplątała się kobieta w czarnym płaszczu.


Anna Madejak – urodzona w Piotrkowie Trybunalskim, od 2012 roku mieszka w Krakowie. Z wykształcenia germanistka, absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej pasje to gotowanie oraz języki obce.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 124

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,6 (8 ocen)
1
1
1
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Pamięci Zofii Sitkowskiej

Dla każdej Ewy i każdego Adama

Prolog

– Egirze – zwróciła się do olbrzyma Sif, pięknowłosa bogini miłości i urody. – Wspaniałe piwo nawarzyłeś. Mój mąż będzie żałował, że nie miał szansy spróbować. – Skinęła na wielki kocioł w kącie sali.

Tor rzeczywiście miał czego żałować. Uczta prezentowała się wyśmienicie: niespotykanie bogate jak na włości olbrzymów wnętrze oświetlał blask złota, a piwo samo napełniało kubki.

– Dziękuję, pani. – Olbrzym schylił głowę w geście podziękowania.

Od czasu, gdy między bogami a olbrzymami ponownie zapanował pokój, coraz częściej ucztowali razem. Nie wiedzieć czemu większość z tych wieczorów bogowie upodobali sobie spędzać właśnie u Egira, narażając go przy tym na wielkie straty materialne. Mimo to olbrzym zgadzał się na to, traktując te wizyty jako cenę utrzymania dobrych relacji między dotychczas zwaśnionymi światami.

Złota łyżka w kotle zalśniła niczym w ognistym odbiciu i dopiero po chwili bogowie zdali sobie sprawę z tego, iż to wspaniałe złoto należące do olbrzyma zastępuje światło ognia. Tuż obok kotła lśnił również miecz, podarowany Egirowi przez walkirie jako prezent od Odyna na znak pokoju. W wielkim, także złotym kotle zaś znów zabulgotało i ogromna łyżka ponownie napełniła kubki.

– Doprawdy, nikt nie warzy takiego piwa, jak ty, Egirze – rzekł Frej, a jego małżonka skinęła głową na potwierdzenie, czym rozzłościła jednego z gości.

– Tak gorzkiego piwa, doprawdy, nikt jeszcze nie nawarzył – powiedział siedzący obok Frejów olbrzym Loki i splunął na lśniącą złotem podłogę.

– Loki, nie bądź zazdrosny – zwróciła się do niego Sif. – Wszyscy wiemy, że takich uczt jak u Egira nie wydaje się nigdzie indziej. Dlaczego nigdy nie ucztowaliśmy u ciebie?

Tego było dla Lokiego za wiele. Olbrzymy zawsze były w gorącej wodzie kąpane, czego najlepszym przykładem był on sam. Chwyciwszy walkiryjski miecz, zwrócił się w stronę przechodzącego akurat obok kotła sługi.

– Loki! – krzyknęła zdruzgotana Sif, było już jednak za późno. Głowa Fimafenga potoczyła się po sali, wprost pod stopy przerażonej Frei. Olbrzym zaś wybiegł w kierunku ogrodu.

– Frejo, to tylko głowa! – zganił małżonkę niewzruszony bóg. – Kiedy wreszcie przestaniesz się tak rozczulać? I to z powodu marnego sługi!

Boginka była bliska omdlenia. Egir, zniesmaczony stosunkiem boga do sług, odwrócił głowę w kierunku Sif i zwrócił się do niej:

– Raczy pani nie złościć moich współbraci. Wkrótce braknie mi sług na nasze uczty.

Dotychczas blada Sif zarumieniła się ze wstydu.

– Wybacz, Egirze, to zapewne sprawka piwa. Podaj mi, proszę, miodu pitnego.

Olbrzym usłużnie skinął głową i oddalił się w kierunku spichlerza.

– Loki nigdy nie był nam przyjacielem – powiedział milczący dotąd Bragi, syn Odyna, a wyryte na jego języku magiczne runy zabłyszczały w złotym odbiciu.

– Bogowie i olbrzymy nigdy nie będą przyjaciółmi – zawtórował mu Odyn, najwyraźniej zapomniawszy, gdzie się znajduje. – Zawsze będziemy mieli nad nimi bitewną przewa… – przerwał w pół słowa, ujrzawszy w drzwiach Lokiego.

Ten zaś, widząc zbliżającego się Egira, zażądał:

– Podajcie mi miodu, i to dobrego.

Jego słowa zawisły w powietrzu i odbiły się echem od złotych ścian komnaty. Nieznośną ciszę zakłócało jedynie bulgoczące w kotle piwo. Oniemieli i zaskoczeni bezczelnością olbrzyma bogowie bez ruchu przypatrywali się jego sylwetce. Ciemnowłosy, niezbyt urodziwy młodzieniec butnie oczekiwał ich reakcji.

– Bogowie wiedzą, kogo zapraszać na swoją ucztę – przerwał ciszę Bragi, a odpowiedziały mu wdzięczne spojrzenia pozostałych.

– Odynie, czyż nie zawarliśmy braterstwa krwi? Czy nie obiecałeś nie sięgać po swój kubek, nim mój nie będzie pełny? – zwrócił się olbrzym do ojca Bragiego.

Bóg wojowników przyjął barwy purpury i skinąwszy na Egira, nakazał mu napełnić kubek Lokiego piwem. Ten jednak nie umoczył w nim nawet ust. Zamiast tego zwrócił się do Bragiego:

– Obrzydliwym tchórzem byłeś i zawsze nim będziesz.

– Jak śmiesz, olbrzymie! – obruszyła się Idunn i w geście obrony męża podniosła się z siedziska, pociągając za sobą długą, jedwabną suknię.

– Czy tobie też mam wspomnieć twe uczynki? – spytał olbrzym niby to usłużnie, po czym przystąpił do ataku. – Bogini! Bogini, która obejmowała nawet zabójcę swego brata! A ty, Odynie, nigdy nie byłeś sprawiedliwy! Ileż to razy darowałeś zwycięstwo tchórzliwym, nieroztropnie odbierając je mężnym! A ty, Frejo, od Idunn żeś nie lepsza!

– Loki! – Ciąg obraźliwych słów przerwała Sif, poczuwszy się nieco winna sprowokowanemu wybuchowi olbrzyma. – Miód. Dobry miód – rzekła, podając mu do ręki złotą ciecz w kryształowym naczyniu.

– Sif, droga… czy mam ci przypomnieć tę piękną noc, której nawiedziłaś mnie w mojej komnacie?

Na to oszczerstwo zdała się zareagować cała ziemia. Góry zadrżały, a kryształowe naczynie, wypadłszy z rąk olbrzyma, stłukło się. Złocista ciesz popłynęła po równie złotej podłodze komnaty, do której wkroczył właśnie Tor. Na widok boga olbrzym umknął w kierunku pobliskiego fiordu i przemieniwszy się w rybę, wskoczył do wodospadu.

Bogowie jednak zawsze byli mściwi. Schwytali olbrzyma, obwiązali go wnętrznościami jego własnego syna i przywiązali do skały. Mściwe boginki powiesiły nad Lokim żmiję. Jej jad spływał powoli do czaszy umocowanej nad jego głową. Okrutni bogowie radowali się nadchodzącą powoli śmiercią olbrzyma. Jad sączył się coraz wolniej, podczas gdy czasza zdawała się mimo to napełniać coraz szybciej. Ostatnia kropla spłynęła na twarz Lokiego. Bogowie niemalże wstrzymali oddech w oczekiwaniu na krzyk, który miał się wydrzeć z piersi olbrzyma. Ten jednak skurczył się silnie, a w chwilę potem zatrząsł z bólu, jak gdyby ta jedna kropla przeszyła całe jego ciało. Wstrząs był tak silny, że poruszył ziemię. Drżały już nie tylko góry, ale i doliny. Rzeki wezbrały i wpłynęły w nietknięte dotąd szczeliny skalne, rozdymając wzniesienia od środka. Odłamki skalne spadły w kierunku doliny niczym znak ostrzegawczy dla ludzi. W chwilę później Mroźna Kraina przestała istnieć.

Acke

Wędrował doliną i zamyślony przyglądał się wgłębieniom skalnym, nazywanym przez miejscowych Oknami Zbójeckimi. Jego myśli pochłaniał strach, że opowieści o zbójnikach mogłyby okazać się prawdziwe. Krążące tu legendy przerastały nawet jego przywiezione z dalekiej północy wierzenia. Wojna w ludzkim świecie, o której wspominał mu Aleksy, i o której pewne wieści docierały na mroźne tereny północy, zapoczątkowała historie o zbójcach. Dotychczas wierzono, że za porwania i grabieże odpowiedzialne są istoty nadprzyrodzone. Po wojnie zaś, kiedy to miejscowym udało się zapędzić wroga między skaliste ściany doliny, niewielu wierzyło w działania nadprzyrodzone. Wszystkiemu byli winni ludzie, to oni napadali na innych bądź też bronili własnych terenów.

Ci sami ludzie, choć od wojny minęło wiele lat, zdawali się być winni smutkowi jego syna. Adam opowiadał ojcu o tym, jak źle traktują go miejscowi i jak bardzo chciałby wrócić na północ. Mroźna Kraina nie dawała jednak chleba, a po kolejnym już starciu bogów z olbrzymami i okrutnym trzęsieniu ziemi jej mieszkańcy musieli uciekać na bardziej przystępne tereny.

Acke postanowił uciec daleko, nie podążając przetartym przez innych szlakiem. Miał nadzieję na lepsze życie dla siebie i syna, który nie tak dawno stracił matkę i z tego powodu również potrzebował odejść od ludzi, nieustannie przypominających mu o tej tragedii. Udali się więc na dalekie południe, gdzie Acke szybko zauważył możliwości, jakie dawało życie w dolinie.

Mijał właśnie chaty miejscowych robotników huty, każdego dnia zajmujących się starym młotem hutniczym, piecem i młynem, którego zadaniem było kruszyć rudę. Sam również dostał pracę w hucie, jednak jako obcy nie mógł zamieszkać w pobliżu polany, na której pracowali. Codziennie wędrował więc z Kir przez dolinę, po drodze przyglądając się wypasanym owcom. Podobały mu się mijane rośliny, które Aleksy nazwał kolejno lipą, klonem i daglezją. Szerokie liście tej pierwszej podobały mu się szczególnie. Piękno przyrody mieszało tu się z nowoczesnością, czego wyrazem było koło napędzane wodą z potoku, spiętrzaną za pomocą tamy, którą mijał właśnie przy bramie.

W miarę przemieszczania się w górę zmieniała się również struktura skał: w wyższych partiach zdawały się one mieć jakby bardziej krystaliczną strukturę. Po drodze minął też zakręty prowadzące do jaskiń, o których legendy przestraszyłyby niejednego śmiałka. Szczególnie spodobała mu się jaskinia, o której miejscowi mówili Mroźna. Kojarzyła mu się z jego domem na północy. Dla wielu najbardziej przerażająca była jednak ta zwana Mylną. Miejscowi powiadali, że zdająca się nie mieć wyjścia jaskinia pożera tych, którzy w drodze z położonej w pobliżu huty karczmy zabłądzili i zapragnęli się w niej schronić.

Acke najbardziej przerażała jednak Smocza Jama. Jej nazwa mogła przecież pochodzić od zamieszkującego ją smoka, a te w jego kulturze oznaczały wielkie kłopoty. Najgroźniejszy był Czarny Smok, o którym mówiono, że wysysa trupy krzywoprzysięzców, skrytobójców i uwodzicieli cudzych żon. Acke nie był żadnym z nich, jednak wyobrażenie starcia ze smokiem, po którym miałby się znaleźć w Krainie Zmarłych, przerażało go dostatecznie. Nie zamierzał odwiedzać Smoczej Jamy.

Mijał właśnie tartak i leśniczówkę, w której leczono gruźlików żętycą, kiedy postanowił przekazać synowi wierzenia północy. Być może one pomogą mu się uporać z nową sytuacją.

Adam

Wyjął ostrożnie chleb z pieca i posmarował grubo kromkę. Ojciec powinien zaraz wrócić z huty, a Adam pragnął opowiedzieć mu o przykrościach, które go spotkały. Miejscowi nie byli przychylni obcym, czego on sam doświadczał niemal codziennie.

Ojciec jednak wyjątkowo długo nie wracał tego dnia, chłopiec przegryzł więc kromkę w samotności i ułożył się do snu. Śnił o dalekiej, mroźnej północy, gdzie dotychczas toczyło się jego życie. Ze snu wyrwał go krótki, ojcowski pocałunek i Adam usiadł na skraju łóżka.

– Ojcze…

– Śpij, synu. Opowiem ci historię na dobry sen, opowiem ci o powstaniu tego świata, na który składa się nie tylko świat ludzki…

Na wszechświat składa się nie tylko świat ludzki, lecz także światy umarłych, trolli, olbrzymów i innych istot. Wszystko to otacza świat bogów, a jego zawiłość zdaje się niekiedy oddawać zawiłość losów ludzkich.

Pośrodku Mroźnej Krainy można znaleźć ogromny, rozłożysty jesion. Nawet gdybyś wyobraził sobie teraz najpiękniejsze drzewo, jakie kiedykolwiek widziałeś, nie odda ono nawet w połowie piękna tego jesionu. Nazwano go Drzewem Dobrego i Złego Świata, jednak do dzisiejszych czasów dotrwała jedynie jego skrócona nazwa. Na Drzewie Świata zasiada zaś Orzeł, którego wielkich słów wysłuchuje mała Wiewiórka żyjąca na konarze. Przekazuje je ona Czarnemu Krukowi, który niesie decyzje bogów do światów wyrastających u korzeni jesionu.

Pierwszy z nich zamieszkuje bogini zmarłych Hel, która co dzień pozwala Czerwonemu Kogutowi budzić mieszkańców swojej krainy. W drugim mieszkają złe karły, które zapamiętałeś zapewne jako trolle i huldry, w trzecim zaś żyjemy my, ludzie. Światy te oddzielają pełzające między korzeniami jesionu żmije, broniące dostępu mieszkańców do pozostałych krain. Zewnętrzną część naszej ludzkiej krainy zamieszkują zaś olbrzymy, o których też ci kiedyś opowiem. Nad Drzewem Świata często pojawia się Czarny Smok, który oddaje bogini Hel ciała krzywoprzysięzców i skrytobójców.

Jesion lubi spać. Jedyne oznaki życia w jego pobliżu to rozkazy Orła, szepty Wiewiórki i trzepot skrzydeł Czarnego Kruka. Jednak gdy drzewo się budzi… oznajmia nadejście wojny bogów i olbrzymów.

Świat bogów i olbrzymów jest zawiły. Spierają się oni nawet o samo jego powstanie. Olbrzymi twierdzą, że świat powstał z poszczególnych części ciała jednego z nich, Ymira. Bogowie mówią jednak, iż to oni wydźwignęli świat i uczestniczyli w jego powstaniu. Siłą swej woli mieli potem ukształtować ziemię i pokryć ją zielenią. Również powstanie dnia i nocy budzi konflikt między bogami a olbrzymami. Ci pierwsi bowiem stworzyli konie, które wraz ze sobą przynieść miały dzień dla ludzi i noc dla bogów. Koń przynoszący dzień zwał się Lśniącogrzywy, koń zaś przynoszący noc to Szronogrzywy. Olbrzymi twierdzą jednak, że dzień i noc zostały zrodzone przez nich samych: dzień jest synem olbrzyma Dellinga, noc zaś olbrzyma Norwa. Jedynie zmieniający się księżyc jest bezsprzeczną zasługą bogów, którzy dali ludziom możliwość mierzenia czasu. Dla olbrzymów czas nie płynie, jedynie wraca po roku lub kilku latach w to samo miejsce.

Pewnego dnia olbrzymy i bogowie zetrą się w bitwie na równinie Vigrid. Próżno szukać tej równiny, wiadomo jedynie, że mieści się ona gdzieś w pobliżu krainy bogów. Ich najważniejszą, wspólną siedzibą, jest Asgard, położone w centrum boskiego świata. Jednak bogowie, tak jak ludzie, potrzebują też własnych siedzib. I tak Odyn mieszka w Domu Radości, Ull w Dolinie Cisów, Tor w Domu Siły, Baldur w Szerokim Blasku, a Forsetti w Błyszczącym Zamku. Wszystkie one zaś znajdują się powyżej Drzewa Świata.

Bogowie kłócą się między sobą, tak jak ludzie. Podobnie jak mieszkańcy Kir nie lubią obcych, tak bogowie płodności nie szanują bogów urodzaju. Dlatego też dawno temu wysłali im stworzoną przez siebie kobietę, która rozbudzić miała w nich pożądanie bogactwa. Mieli oni pod jej wpływem szukać złota i zaprzestać mieszania się do świata ludzi. A musisz wiedzieć, że gdy człowiek przestaje wierzyć w bogów, ci przestają istnieć.

Bogowie urodzaju postanowili jednak przechytrzyć bogów płodności, stawiając kobietę na stosie. Ta jednak, choć płonęła trzy razy, za każdym z nich odradzała się jeszcze piękniejsza. Nie była jednak w stanie przekonać bogów do bogactwa, zamieniła więc złotą szatę na czarny płaszcz i pod imieniem Heidi udała się do wiosek ludzkich. Tam mamiła kobiety, które potem oskarżano o czary i palono na stosach. Ludzkie kobiety jednak nie potrafiły odrodzić się z płomieni bez pomocy Heidi, dla której płonące stosy były jedyną radością.

Bogowie płodności wciąż domagali się swych ofiar i rozzłoszczeni bezzasadnym paleniem ludzkich wiedźm, zaatakowali bogów urodzaju. Ci zaś oddali im dwoje ze swojego rodu jako zakładników, żądając w zamian dwojga z bogów płodności. W ten sposób Njord i Frej oraz Heimir i Mimir zmienili swoje siedziby, a bogowie od tego czasu współpracują ze sobą w nieustannej walce z olbrzymami.

Ostatnia bitwa bogów i olbrzymów wyniszczyła Mroźną Krainę. Dlatego teraz jesteśmy tutaj. Pewnego dnia odrodzi się jednak jeden z bogów, a pod jego wodzą odrodzą się pozostali. Dojść będzie musiało wtedy do ostatecznego starcia z olbrzymami, które poprzedzą trzy zimy bez lata i które przeżyje tylko jeden mężczyzna i jedna kobieta. Skryją się oni w gałęziach Drzewa Świata i kiedy wody morskie ugaszą wzniecony przez jednego z olbrzymów ogień, znajdą oni miejsce dla ludzi w nowej rzeczywistości.

Ewa

– Ojcze, jak powstały góry? – zapytała złotowłosa, dwunastoletnia dziewczyna, grzejąc swe ręce przy ognisku.

Wszyscy pracownicy huty siedzieli wraz z rodzinami w dolinie i rozmawiali o zbliżającej się burzy.

– Weles wypluł piasek, który połknął na dnie morza. Ten zaś rozrósł się pod wpływem mocy Peruna i tak powstały góry – odpowiedział spokojnie.

– Kim jest Weles? – dopytywała ciekawska dziewczynka, kiedy ojciec czule gładził ją po głowie.

– Aleksy, nie opowiadaj jej starych baśni. Nikt już w to nie wierzy – wtrącił się niski, niezbyt urodziwy kowal.

– Będę opowiadał mojej córce, o czym tylko zechcę – odpowiedział krnąbrnie Aleksy i powrócił do opowieści. – Ale musisz wiedzieć, Ewo, że bogowie odżywają zawsze, kiedy ktoś w nich uwierzy. Bądź ostrożna.

Dziewczynka usłużnie skinęła głową, a jasny pukiel opadł na jej policzek. Ojciec powrócił do opowieści.

– Niegdyś na