Karma - Twój klucz do sukcesu. Część I Fundamenty karmy - Smela Ida - ebook

Karma - Twój klucz do sukcesu. Część I Fundamenty karmy ebook

Smela Ida

0,0

Opis

W 2023 roku ukazała się moja pierwsza książka „Karma – Twój klucz do sukcesu”. Było to obszerne, blisko 600-stronicowe tomiszcze w formacie A4, w którym starałam się zebrać wszystkie najważniejsze elementy niezbędne do zrozumienia tak złożonego, a jednocześnie powszechnie spłycanego zjawiska, jakim jest karma. Znalazły się tam m.in. omówienia gun, dharmy, zasad wolnej woli, astrologii wedyjskiej oraz wielu innych zagadnień, bez których trudno uchwycić pełen, spójny obraz. Teraz, po dwóch latach i na prośbę wielu czytelników, którzy z zapałem, ale i wysiłkiem przebrnęli przez tę obszerną pozycję, postanowiłam przygotować wydanie w formie elektronicznej, podzielone na mniejsze bloki tematyczne. To nie jest wersja „odchudzona” ani uproszczona. Zawiera dokładnie tę samą dawkę wiedzy, co oryginał, lecz ułożoną tak, by można było czytać ją etapami, w wygodnych porcjach. Dzięki temu materiał, który wcześniej mieścił się w jednym woluminie, możesz teraz zgłębiać krok po kroku, w logicznej kolejności, tak by można było ją przyswajać systematycznie, bez poczucia przytłoczenia. Pierwszą z tych części trzymasz właśnie w ręku. To książka wprowadzająca w temat karmy i odpowiadająca na najczęściej zadawane pytania. Składa się z czterech rozdziałów pochodzących z „Karmy – Twój klucz do sukcesu”: Definicja karmy, Wspólna karma, Wyzwolenie oraz Konkluzja. Dodałam do nich jedynie kilka uwag, które w pierwotnej wersji się nie zmieściły, bo książka i tak była już potężna. Teraz mogłam pozwolić sobie na doprecyzowanie i wysubtelnienie pewnych kwestii. W kolejnych odsłonach tej serii pojawią się tematy zaczerpnięte z oryginalnego kompendium, a zaczniemy od kwestii cierpienia i postawimy pytanie: „Czy naprawdę musimy cierpieć?” Następnie przejdziemy do zagadnień wolnej woli, właściwego działania, a także co szczególnie istotne, do szczegółowego omówienia gun, czyli trzech podstawowych jakości natury materialnej, które kształtują nasze postrzeganie świata, sposób myślenia i decyzje, jakie podejmujemy. W oparciu o tę wiedzę wyjaśnimy, czym są poziomy świadomości i jak one działają jako „systemy operacyjne” umysłu. Dopiero po tym zajmiemy się obszernym rozdziałem poświęconym umysłowi. I od razu uprzedzam – nie będzie to powtórka z teorii popularnych wśród psychologów, neurobiologów czy trenerów sukcesu. Wedyjska perspektywa opisuje umysł w sposób radykalnie inny niż współczesne modele, a zrozumienie tej różnicy jest zasadnicze, jeśli naprawdę chcemy osiągnąć trwały sukces. Zrozumienie tego elementu we właściwym ujęciu jest absolutnie niezbędne. Jeśli nie pojmiesz tego, czym jest umysł i jak działa w świetle wiedzy wedyjskiej, nawet najlepsze strategie działania będą oparte na błędnych założeniach. Choć „Karma – Twój klucz do sukcesu” jest dostępna na rynku już od dwóch lat, mam wrażenie, że jej treść wciąż nie została do końca „rozpakowana”. Być może dlatego, że to dość duży, nieco ciężki i nieporęczny tom, w którym drobny druk pozwolił zmieścić ogromną dawkę wiedzy, co z kolei wymaga od czytelnika dużego skupienia i czasu. Teraz masz łatwiejszy start. Przede mną stoi zadanie, by ułożyć ten ogromny materiał w sensowną kolejność, a przed Tobą okazja, by krok po kroku zanurzyć się w tej niezwykłej wiedzy, która prowadzi poza wszelkie problemy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 327

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


IDA SMELA
KARMA Twój klucz do sukcesu
Część I – Fundamenty karmy
© 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.
Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.
Autor dołożył wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor nie ponosi również żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Au­tor: Ida Smela
Wy­dawca: Bartosz Siedlecki - Siedlaq
Ko­rekta i skład: Justyna Kosińska
Pro­jekt okładki i au­torka ilu­stra­cji: Zuzanna Siedlecka
Kon­takt: ida­smela@kwan­to­wy­za­pis.pl
Strona www: www.kwan­to­wy­za­pis.pl

O autorze

Ida Smela – au­torka ta­kich ksią­żek jak „Karma – Twój klucz do suk­cesu”, „Ku nie­śmier­tel­no­ści”, „Re­in­kar­na­cja bez do­my­słów” oraz „Prawo przy­cią­ga­nia a karma”. Od po­nad czter­dzie­stu lat zgłę­bia du­cho­wość Wschodu, a szcze­gól­nie psy­cho­lo­gię i fi­lo­zo­fię we­dyj­ską.

Nie jest je­dy­nie ba­daczką ani teo­re­ty­kiem – swoją wie­dzę opiera na wie­lo­let­niej prak­tyce du­cho­wej i do­świad­cze­niu, które czyni ją prze­wod­niczką w świe­cie sub­tel­nych praw umy­słu i karmy. Do­sko­nale zna sta­ro­żytne pi­sma, a jed­no­cze­śnie po­trafi tłu­ma­czyć ich niu­anse współ­cze­snym ję­zy­kiem, po­ka­zu­jąc ja­sno, co działa, a co jest je­dy­nie złu­dze­niem czy uprosz­cze­niem.

Od kilku lat dzieli się swoją wie­dzą rów­nież po­przez bloga i ka­nał „Kwan­towy Za­pis” na YouTube, gdzie pu­bli­kuje wy­kłady i roz­mowy, a także pro­wa­dzi cy­kliczne we­bi­na­ria – udział w nich daje moż­li­wość bez­po­śred­niej roz­mowy, za­da­nia py­tań i po­dzie­le­nia się wła­snymi prze­my­śle­niami. W przy­stępny spo­sób wy­ja­śnia zło­żone za­gad­nie­nia, tłu­ma­cząc to, co wcze­śniej mo­głoby wy­da­wać się nie­zro­zu­miałe czy trudne do wy­obra­że­nia.

Dzięki wie­lo­let­niej prak­tyce i do­świad­cze­niu du­cho­wemu jej wska­zówki są oparte nie tylko na teo­rii, ale na tym, co rze­czy­wi­ście działa.

Jej książki nie są zwy­kłymi kom­pi­la­cjami teo­rii – to żywe wska­zówki, które oba­lają fał­szywe wy­obra­że­nia o wielu za­gad­nie­niach ży­cia. Po­ka­zuje, jak mylne in­ter­pre­ta­cje po­jęć ta­kich jak karma czy re­in­kar­na­cja po­wstały w wy­niku braku wie­dzy o sub­tel­nych pra­wach umy­słu i du­szy.

Au­torka pro­stuje te błędne wy­obra­że­nia, wska­zu­jąc, jak pra­wi­dłowo ro­zu­mieć te kon­cep­cje, by nie stały się je­dy­nie ilu­zją, którą można wy­ko­rzy­stać w pro­duk­tach ko­mer­cyj­nych. Daje także prak­tyczne na­rzę­dzia do zmiany ży­cia i zro­zu­mie­nia wła­snej ścieżki.

Przedmowa

W 2023 roku uka­zała się moja pierw­sza książka „Karma – Twój klucz do suk­cesu”. Było to ob­szerne, bli­sko 600-stro­ni­cowe to­misz­cze w for­ma­cie A4, w któ­rym sta­ra­łam się ze­brać wszyst­kie naj­waż­niej­sze ele­menty nie­zbędne do zro­zu­mie­nia tak zło­żo­nego, a jed­no­cze­śnie po­wszech­nie spły­ca­nego zja­wi­ska, ja­kim jest karma. Zna­la­zły się tam m.in. omó­wie­nia gun, dharmy, za­sad wol­nej woli, astro­lo­gii we­dyj­skiej oraz wielu in­nych za­gad­nień, bez któ­rych trudno uchwy­cić pe­łen, spójny ob­raz.

Te­raz, po dwóch la­tach i na prośbę wielu czy­tel­ni­ków, któ­rzy z za­pa­łem, ale i wy­sił­kiem prze­brnęli przez tę ob­szerną po­zy­cję, po­sta­no­wi­łam przy­go­to­wać wy­da­nie w for­mie elek­tro­nicz­nej, po­dzie­lone na mniej­sze bloki te­ma­tyczne. To nie jest wer­sja „od­chu­dzona” ani uprosz­czona. Za­wiera do­kład­nie tę samą dawkę wie­dzy, co ory­gi­nał, lecz uło­żoną tak, by można było czy­tać ją eta­pami, w wy­god­nych por­cjach. Dzięki temu ma­te­riał, który wcze­śniej mie­ścił się w jed­nym wo­lu­mi­nie, mo­żesz te­raz zgłę­biać krok po kroku, w lo­gicz­nej ko­lej­no­ści, tak by można było ją przy­swa­jać sys­te­ma­tycz­nie, bez po­czu­cia przy­tło­cze­nia.

Pierw­szą z tych czę­ści trzy­masz wła­śnie w ręku. To książka wpro­wa­dza­jąca w te­mat karmy i od­po­wia­da­jąca na naj­czę­ściej za­da­wane py­ta­nia. Składa się z czte­rech roz­dzia­łów po­cho­dzą­cych z „Karmy – Twój klucz do suk­cesu”: De­fi­ni­cja karmy, Wspólna karma, Wy­zwo­le­nie oraz Kon­klu­zja. Do­da­łam do nich je­dy­nie kilka uwag, które w pier­wot­nej wer­sji się nie zmie­ściły, bo książka i tak była już po­tężna. Te­raz mo­głam po­zwo­lić so­bie na do­pre­cy­zo­wa­nie i wy­sub­tel­nie­nie pew­nych kwe­stii.

W ko­lej­nych od­sło­nach tej se­rii po­ja­wią się te­maty za­czerp­nięte z ory­gi­nal­nego kom­pen­dium, a za­czniemy od kwe­stii cier­pie­nia i po­sta­wimy py­ta­nie: „Czy na­prawdę mu­simy cier­pieć?”

Na­stęp­nie przej­dziemy do za­gad­nień wol­nej woli, wła­ści­wego dzia­ła­nia, a także co szcze­gól­nie istotne, do szcze­gó­ło­wego omó­wie­nia gun, czyli trzech pod­sta­wo­wych ja­ko­ści na­tury ma­te­rial­nej, które kształ­tują na­sze po­strze­ga­nie świata, spo­sób my­śle­nia i de­cy­zje, ja­kie po­dej­mu­jemy. W opar­ciu o tę wie­dzę wy­ja­śnimy, czym są po­ziomy świa­do­mo­ści i jak one dzia­łają jako „sys­temy ope­ra­cyjne” umy­słu.

Do­piero po tym zaj­miemy się ob­szer­nym roz­dzia­łem po­świę­co­nym umy­słowi. I od razu uprze­dzam – nie bę­dzie to po­wtórka z teo­rii po­pu­lar­nych wśród psy­cho­lo­gów, neu­ro­bio­lo­gów czy tre­ne­rów suk­cesu. We­dyj­ska per­spek­tywa opi­suje umysł w spo­sób ra­dy­kal­nie inny niż współ­cze­sne mo­dele, a zro­zu­mie­nie tej róż­nicy jest za­sad­ni­cze, je­śli na­prawdę chcemy osią­gnąć trwały suk­ces. Zro­zu­mie­nie tego ele­mentu we wła­ści­wym uję­ciu jest ab­so­lut­nie nie­zbędne. Je­śli nie poj­miesz tego, czym jest umysł i jak działa w świe­tle wie­dzy we­dyj­skiej, na­wet naj­lep­sze stra­te­gie dzia­ła­nia będą oparte na błęd­nych za­ło­że­niach.

Choć „Karma – Twój klucz do suk­cesu” jest do­stępna na rynku już od dwóch lat, mam wra­że­nie, że jej treść wciąż nie zo­stała do końca „roz­pa­ko­wana”. Być może dla­tego, że to dość duży, nieco ciężki i nie­po­ręczny tom, w któ­rym drobny druk po­zwo­lił zmie­ścić ogromną dawkę wie­dzy, co z ko­lei wy­maga od czy­tel­nika du­żego sku­pie­nia i czasu. Te­raz masz ła­twiej­szy start. Przede mną stoi za­da­nie, by uło­żyć ten ogromny ma­te­riał w sen­sowną ko­lej­ność, a przed Tobą oka­zja, by krok po kroku za­nu­rzyć się w tej nie­zwy­kłej wie­dzy, która pro­wa­dzi poza wszel­kie pro­blemy.

Karma to Twoje wczoraj, dzisiaj i jutro

Karma ma dwa ob­li­cza. Z jed­nej strony jej pod­sta­wowe za­ło­że­nie jest nie­zwy­kle pro­ste. Każde dzia­ła­nie nie­sie za sobą kon­se­kwen­cje. W tym sen­sie mó­wimy o pra­wie przy­czyny i skutku, które wcale nie różni się od za­sad, ja­kimi po­słu­gują się le­ka­rze, te­ra­peuci czy psy­cho­lo­go­wie. Oni także szu­kają przy­czyn, by zro­zu­mieć skutki, tylko wy­ra­żają to in­nym ję­zy­kiem.

Z dru­giej strony karma nie za­wsze działa w spo­sób na­tych­mia­stowy i me­cha­niczny. Nie za­wsze sku­tek jest wi­doczny tuż po dzia­ła­niu, tak jak kula od razu spa­da­jąca na zie­mię. Cza­sem przy­czyna i sku­tek od­dzie­lone są dy­stan­sem obej­mu­ją­cym dni, lata, a na­wet całe ży­cie. Roz­pa­tru­jąc ją w szer­szej per­spek­ty­wie cza­so­wej, karma ujaw­nia swoją zło­żo­ność i sub­tel­ność, sta­jąc się trud­niej­sza do uchwy­ce­nia. Po­dob­nie jak prawa fi­zyki kwan­to­wej, które choć opi­sują rze­czy­wi­stość, są na tyle skom­pli­ko­wane, że zwy­kły czło­wiek nie jest w sta­nie po­jąć ich bez­po­śred­nio.

Lu­dzie z re­guły za­czy­nają od naj­prost­szego ro­zu­mie­nia, ja­kim jest ko­niecz­ność zo­ba­cze­nia na­tych­mia­sto­wych re­zul­ta­tów. Tym­cza­sem ocze­ki­wa­nie, że każda przy­czyna ujawni sku­tek w tym sa­mym mo­men­cie, ogra­ni­cza nas wy­łącz­nie do wy­miaru naj­bar­dziej „me­cha­nicz­nego”. Aby zro­zu­mieć karmę peł­niej, mu­simy do­pu­ścić, że skutki mogą po­ja­wiać się w róż­nym cza­sie i w róż­nej for­mie, a ich lo­gika nie za­wsze bę­dzie dla nas oczy­wi­sta. Wła­śnie dla­tego za­czniemy od naj­prost­szej per­spek­tywy, od zro­zu­mie­nia, że karma to prawo przy­czy­nowo – skut­kowe, które działa nie­ustan­nie w na­szym ży­ciu, po­dob­nie jak w me­dy­cy­nie czy psy­cho­lo­gii, tylko jest po­sze­rzone o znacz­nie wię­cej da­nych z wyż­szych wy­mia­rów.

Te­ra­pia po­znaw­czo-be­ha­wio­ralna, te­ra­pia sche­ma­tów czy po­dej­ście psy­cho­dy­na­miczne róż­nią się je­dy­nie tym, czy kon­cen­trują się na przy­czy­nach bliż­szych czy dal­szych w cza­sie. Be­ha­wio­ryzm ze swej na­tury sku­pia się wy­łącz­nie na tym ży­ciu, a kon­kret­nie tylko na ob­ser­wo­wal­nych za­cho­wa­niach. Wi­dzi ciało, re­je­struje na­wyki, stara się je zmie­niać, ale nie uwzględ­nia na­szego ist­nie­nia w wielu sub­tel­nych wy­mia­rach. Karma na­to­miast bada za­leż­no­ści znacz­nie głęb­sze, obej­mu­jące rów­nież sub­telne prze­strze­nie i wcze­śniej­sze przy­czyny. Mimo tej róż­nicy wszyst­kie te po­dej­ścia opie­rają się na tym sa­mym fun­da­men­cie – na związku mię­dzy przy­czyną a skut­kiem.

W co­dzien­nych sy­tu­acjach zwy­kle po­trze­bu­jemy szyb­kiej re­ak­cji i nie mu­simy ana­li­zo­wać tylu da­nych ani roz­wa­żać wszyst­kich moż­li­wych za­leż­no­ści. Le­karz, do któ­rego przy­cho­dzimy z bó­lem brzu­cha, nie pyta nas prze­cież, kim by­li­śmy w po­przed­nim ży­ciu ani co ro­bi­li­śmy dwa­dzie­ścia lat temu. Za­daje na­to­miast kon­kretne py­ta­nia: „Co pani wczo­raj ja­dła? Czy brała pani ostat­nio ja­kieś leki?” To rów­nież ro­dzaj ana­lizy kar­micz­nej, choć uję­tej w spo­sób cał­ko­wi­cie świecki, bez od­wo­łań do war­to­ści wyż­szych czy etyki. W prak­tyce ozna­cza to krótką ob­ser­wa­cję, mały zbiór da­nych z te­raź­niej­szo­ści, który po­zwala szybko wy­ła­pać przy­czynę pro­blemu. Je­żeli jed­nak mamy do czy­nie­nia z sy­tu­acją bar­dziej zło­żoną, na przy­kład prze­wle­kłą cho­robą, upo­rczy­wym bó­lem czy de­pre­sją, le­karz i te­ra­peuta mu­szą po­sze­rzyć swoją per­spek­tywę. Aby do­trzeć do przy­czyny, któ­rej nie da się uchwy­cić jed­nym ru­chem ani pro­stą tech­niką, się­gamy po in­for­ma­cje z dłuż­szego okresu ży­cia, pró­bu­jąc zro­zu­mieć szer­szy kon­tekst i sub­telne, ukryte za­leż­no­ści, które stoją za dłu­go­fa­lo­wym pro­ble­mem. Me­cha­nizm szyb­kiego „prze­chwy­ty­wa­nia” pro­blemu działa w ży­ciu co­dzien­nym tylko w naj­prost­szych przy­pad­kach, w bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych sy­tu­acjach po­trzebna jest głęb­sza ana­liza.

Gdy np. po­sprze­czamy się z kimś bli­skim, zwy­kle ana­li­zu­jemy, co po­wie­dzie­li­śmy kilka mi­nut wcze­śniej, i to wy­star­czy, by zro­zu­mieć źró­dło na­pię­cia. Je­śli jed­nak przez lata nie udaje nam się zbu­do­wać bli­skiej re­la­cji, wów­czas za­czy­namy się­gać głę­biej i za­sta­na­wiamy się, ja­kie sche­maty nie­świa­do­mie po­wta­rzamy. To wciąż karma, tylko nie ta eg­zo­tyczna, „z po­przed­niego ży­cia”, lecz ta zwy­kła, wpi­sana w łań­cuch co­dzien­nych przy­czyn i skut­ków.

Wszyst­kie szkoły te­ra­peu­tyczne, choć opi­sują pro­ces in­nymi sło­wami, pra­cują do­kład­nie z tym sa­mym me­cha­ni­zmem. Te­ra­pia po­znaw­czo-be­ha­wio­ralna uczy nas za­uwa­żać, że spo­sób, w jaki my­ślimy, pro­wa­dzi do okre­ślo­nych dzia­łań i kon­se­kwen­cji, a zmiana my­śle­nia otwiera inne moż­li­wo­ści. Te­ra­pia sche­ma­tów po­ka­zuje, że nie­świa­dome wzorce z dzie­ciń­stwa od­ci­skają się na na­szych do­ro­słych wy­bo­rach. Po­dej­ście psy­cho­dy­na­miczne kon­cen­truje się na nie­roz­wią­za­nych kon­flik­tach, które rzu­tują na te­raź­niej­szość.

Na­wet co­aching, choć wy­daje się zu­peł­nie prag­ma­tyczny, ope­ruje na tym sa­mym pra­wie. Tre­ne­rzy w każ­dej dzie­dzi­nie ży­cia po­ka­zują nam, że zmiana na­wet naj­mniej­szego kroku, po­prawa jed­nej drob­nej czyn­no­ści, może pro­wa­dzić do in­nego re­zul­tatu. To jest w isto­cie ana­liza karmy, choć w ga­bi­ne­tach le­kar­skich czy te­ra­peu­tycz­nych nikt zwy­kle tak tego nie na­zywa. Po pro­stu tu­taj cho­dzi tylko o coś bar­dziej na­ma­cal­nego, o dzia­ła­nie wprost, w opar­ciu o wy­raźne sy­gnały, które po­zwa­lają wpro­wa­dzić zmianę w chwi­lo­wych trud­no­ściach, przy za­cho­wa­niu pod­sta­wo­wych za­sad funk­cjo­no­wa­nia.

Gdy jed­nak wcho­dzimy na głęb­szy, tam, gdzie pro­ste me­tody nie wy­star­czają, mu­simy się­gnąć po za­awan­so­wane na­rzę­dzia i pa­ra­me­try karmy, by zro­zu­mieć sub­telne in­te­rak­cje i ukryte za­leż­no­ści, które kształ­tują na­sze ży­cie. Psy­cho­log czy te­ra­peuta może ob­ser­wo­wać skutki na­szych dzia­łań i po­da­wać do­bre wska­zówki, ale ni­gdy nie do­strzeże on wszyst­kiego, gdyż wiele za­leż­no­ści po­zo­staje poza za­się­giem świa­do­mej ob­ser­wa­cji.

Kiedy po­ja­wiają się sy­tu­acje, w któ­rych na­wet prze­my­ślany tryb ży­cia, po­prawne dzia­ła­nia i do­brze pie­lę­gno­wane re­la­cje nie przy­no­szą ocze­ki­wa­nych re­zul­ta­tów, wkra­cza karma, która wy­ja­śnia coś głęb­szego i bar­dziej wie­lo­wy­mia­ro­wego. W na­szych co­dzien­nych in­te­rak­cjach z in­nymi po­wstają sub­telne na­pię­cia, ukryte uczu­cia, nie­wi­doczne dla oka re­ak­cje oraz kon­se­kwen­cje dzia­łań, które ujaw­niają się do­piero z cza­sem i w spo­sób nie­oczy­wi­sty. To już nie jest pro­sta me­cha­nika, jak przy rzu­cie piłką te­ni­sową, gdzie zna­jąc masę, siłę i kąt, można prze­wi­dzieć tra­jek­to­rię. Tu każdy im­puls, każda in­ten­cja i każdy gest wpla­tają się w znacz­nie więk­szy i bar­dziej zło­żony wzo­rzec, który pro­wa­dzi nas ku ce­lowi wyż­szemu i głęb­szemu, niż je­ste­śmy w sta­nie uchwy­cić przy pierw­szym spoj­rze­niu.

Karma obej­muje war­stwy sub­tel­nych in­for­ma­cji i za­leż­no­ści, które dzia­łają poza na­szą bez­po­śred­nią per­cep­cją i stan­dar­do­wymi ka­te­go­riami my­śle­nia, a ich pełne zro­zu­mie­nie wy­maga cier­pli­wo­ści, uważ­no­ści oraz otwar­cia na niu­anse ży­cia, które na co dzień omi­jamy. Je­żeli ktoś chce na­uczyć się je­dy­nie me­cha­niki dzia­ła­nia, to jest to rów­nież pewne roz­po­zna­nie karmy, ale bar­dzo po­wierz­chowne. To jak na­uka ser­wisu w te­ni­sie, pra­wi­dło­wego chwytu na gi­ta­rze czy po­praw­nego ude­rze­nia. W pro­stych pro­ce­sach me­cha­niki wy­star­czy, że opa­nu­jemy pod­sta­wowe za­sady, żeby uzy­skać po­wta­rzalny efekt. Je­śli za­leży nam je­dy­nie na pro­stych wy­ni­kach w tre­ningu, pracy czy re­la­cjach te pod­stawy wy­star­czą. Nie mu­simy jesz­cze wni­kać w to, dla­czego coś działa w dany spo­sób i ja­kie to ma dal­sze kon­se­kwen­cje.

Ale praw­dziwe zro­zu­mie­nie ży­cia wy­maga się­gnię­cia głę­biej, do sub­tel­nych za­leż­no­ści mię­dzy in­ten­cjami, wy­bo­rami i ukry­tymi skut­kami na­szych dzia­łań. Czę­sto zda­rza się bo­wiem, że mimo opa­no­wa­nia tech­niki gry na in­stru­men­cie, zna­jo­mo­ści za­sad i wie­lo­krot­nych prób mi­strzow­skiego wy­ko­na­nia da­nej czyn­no­ści, coś nie działa. Ktoś nie po­trafi za­ra­biać pie­nię­dzy, mimo wy­sił­ków i do­brej zna­jo­mo­ści za­sad eko­no­mii. Ktoś inny bez­sku­tecz­nie stara się o trwałą re­la­cję i nie po­trafi jej utrzy­mać, mimo sto­so­wa­nia wszyst­kich za­sad „me­cha­niki” związku. W ta­kich sy­tu­acjach wi­dzimy, że zwy­kła tech­nika nie wy­star­cza, bo karma obej­muje także sub­telne, nie­wi­doczne za­leż­no­ści, któ­rych nie da się spro­wa­dzić do in­struk­cji czy re­guł do­ty­czą­cych po­praw­no­ści dzia­ła­nia. W przy­padku nie­od­naj­dy­wa­nia na­tych­mia­sto­wych od­po­wie­dzi na­tu­ral­nie po­ja­wia się po­trzeba głęb­szego „ko­pa­nia” – po­przez re­gre­sing, te­ra­pię traumy czy pracę z ro­dem. Nie ma w tym nic złego. To na­tu­ralny ruch umy­słu, który szuka sensu w trud­nym do­świad­cze­niu. Ważne jest tylko, by­śmy nie za­mie­niali ży­cia w sek­cję zwłok, w bez­u­stanne roz­dra­py­wa­nie prze­szło­ści.

Już te­raz, gdy te­ra­peuci za­glą­dają głę­biej w łań­cu­chy przy­czyn i skut­ków, za­czy­namy do­strze­gać, że po­wody na­szych pro­ble­mów są ukryte, sub­telne i roz­cią­gnięte w cza­sie. Pa­ra­doks po­lega na tym, że lu­dzie Za­chodu chęt­nie ak­cep­tują wy­ja­śnie­nia o po­wie­la­niu błę­dów z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie, przy jed­no­cze­snym wy­szy­dza­niu karmy jako cze­goś znie­wa­la­ją­cego. Kiedy sły­szą, że ich obecne pro­blemy są efek­tem wzor­ców w ro­dzi­nie, spo­łe­czeń­stwie czy re­li­gii, nie trak­tują tego jako fa­ta­li­zmu. Ja­koś nie za­uwa­żają, że w grun­cie rze­czy mowa jest jed­nak o uwię­zie­niu w sche­ma­tach rodu. Za­dzi­wia­jące jest to, że ta­kie wy­ja­śnie­nie – czę­ściowe, a więc nie­praw­dziwe – zo­staje przy­jęte jako w pełni wy­star­cza­jące. W prak­tyce spro­wa­dza się ono do zrzu­ce­nia winy na sys­tem, na ko­goś z ze­wnątrz. I co naj­bar­dziej ude­rza­jące, lu­dzie ak­cep­tują to bez mru­gnię­cia okiem jako roz­sądne, oczy­wi­ste i zu­peł­nie nie­de­ter­mi­ni­styczne.

Tym­cza­sem, gdy pada słowo „karma”, na­tych­miast uru­cha­mia się w nas ste­reo­typ, we­dług któ­rego geny czy pro­gramy przod­ków można jesz­cze uznać za coś w po­rządku, ale karma od razu jawi się jako wię­zie­nie. Ten ab­so­lutny brak lo­gicz­nych po­wią­zań i nie­umie­jęt­ność do­strze­że­nia wła­snych uprze­dzeń, po­łą­czone z cał­ko­wi­tym wy­łą­cze­niem zdro­wego roz­sądku, to naj­więk­szy pro­blem lu­dzi, któ­rzy tak ła­two sza­fują wy­ro­kiem, że karma jest znie­wo­le­niem. A prze­cież karma nie jest ani karą, ani wię­zie­niem – to sys­tem in­for­ma­cji zwrot­nej, który od­sła­nia za­leż­no­ści mię­dzy na­szymi in­ten­cjami, dzia­ła­niami i ich skut­kami, dzia­ła­jący w wy­mia­rze sub­tel­nym, nie­wi­docz­nym i czę­sto nie­mie­rzal­nym dla tra­dy­cyj­nych na­rzę­dzi na­uki.

Pa­ra­doks po­lega na tym, że po­strze­gamy karmę jako fa­ta­lizm, choć w prak­tyce od­daje ona w na­sze ręce pełną od­po­wie­dzial­ność. To Ty de­cy­du­jesz, co zro­bić ze swo­imi in­ten­cjami i dzia­ła­niami. Nie ma tu ar­bi­tral­nej kary ani ogra­ni­cze­nia wol­no­ści. Jest je­dy­nie lo­giczny me­cha­nizm, który po­ka­zuje kon­se­kwen­cje two­ich wy­bo­rów.

Karma to na­rzę­dzie, które nie od­biera wła­dzy, lecz po­zwala ją w pełni ob­jąć, wbrew temu, co są­dzą ci, któ­rzy wi­dzą w niej je­dy­nie „fa­ta­lizm”. Czy za­tem spo­sób, w jaki dziś wy­ja­śniamy so­bie wła­sne pro­blemy, jest rze­czy­wi­ście na­ukowy, gdy zrzu­camy winę na in­nych, czy ra­czej sta­nowi ta­nią formę po­cie­sze­nia i próbę uchwy­ce­nia naj­prost­szych, naj­bar­dziej oczy­wi­stych za­leż­no­ści?

Na­uka nie po­winna za­trzy­my­wać się na oczy­wi­stych od­po­wie­dziach. Jej funk­cją jest cią­głe po­szu­ki­wa­nie i we­ry­fi­ka­cja. Praw­dziwi po­szu­ki­wa­cze nie po­prze­stali na pra­wach New­tona, lecz szu­kali da­lej, aż od­kryli fi­zykę kwan­tową, która po­sze­rzyła kon­tekst i po­zwo­liła do­strzec, że rze­czy­wi­stość jest znacz­nie bar­dziej zło­żona, niż są­dzi­li­śmy.

Po­dob­nie po­win­ni­śmy zro­bić z karmą. W więk­szo­ści przy­pad­ków przy­czyna i sku­tek są ła­twe do uchwy­ce­nia, lecz cza­sem nie do­strze­gamy po­wią­zań, bo wy­kra­czają one poza ramy na­szego do­świad­cze­nia. To nie zna­czy, że ich nie ma. Ozna­cza to je­dy­nie, że po­trze­bu­jemy szer­szych ram ro­zu­mie­nia, obej­mu­ją­cych także aspekty psy­cho­lo­giczne, etyczne i du­chowe.

Dla­tego, gdy sty­kamy się z cier­pie­niem, nie mo­żemy od razu ob­wi­niać Boga ani do­cho­dzić do na­iw­nego wnio­sku, że świa­tem rzą­dzi chaos. Głęb­sza re­flek­sja po­zwala do­strzec miej­sce, w któ­rym świat w swo­jej zło­żo­no­ści i po­zor­nym cha­osie, opiera się na pra­wach i za­sa­dach i wszystko ma swoją przy­czynę, cel i struk­turę.

Niż­sze guny, gdy cze­goś nie poj­mują, zwy­kle re­agują na­iw­nymi i szorst­kimi ar­gu­men­tami. To ich spo­sób na unik­nię­cie kon­fron­ta­cji z wyż­szym po­rząd­kiem. Praw­dziwe po­zna­nie wy­maga otwar­to­ści, cier­pli­wo­ści i świa­do­mo­ści, że nie wszystko da się od razu uchwy­cić. Nie mo­żemy pod­cho­dzić do skom­pli­ko­wa­nych, trud­nych do zro­zu­mie­nia zja­wisk jak roz­ża­lone dziecko, któ­remu ro­dzic na chwilę za­bro­nił za­bawy. Mu­simy dać so­bie czas.

Z więk­szej per­spek­tywy to, co w niż­szych gu­nach jawi się jako cha­otyczny i nie­lo­giczny wzór, po od­wró­ce­niu „ha­ftu” uka­zuje pe­łen ob­raz. Pro­blem w tym, że pa­trząc tylko z jed­nej strony, wi­dzimy plą­ta­ninę nici i ła­two uzna­jemy ją za po­zba­wioną zna­cze­nia. Do­piero gdy spoj­rzymy z dru­giej strony, od­sła­nia się nam piękna i sen­sowna kom­po­zy­cja. Tak samo jest z karmą. Aby zro­zu­mieć to, co wy­daje się nie­lo­giczne i przy­pad­kowe, mu­simy „prze­wró­cić haft” na drugą stronę, czyli zmie­nić per­spek­tywę. Wy­maga to cier­pli­wo­ści, uważ­nej ob­ser­wa­cji i za­da­wa­nia stra­te­gicz­nych py­tań. Nie tylko jak coś działa, ale przede wszyst­kim, dla­czego i do czego pro­wa­dzi.

Współ­cze­sna na­uka czę­sto za­trzy­muje się na da­wa­niu szyb­kich od­po­wie­dzi i prak­tycz­nych roz­wią­zań, rzadko py­ta­jąc o głęb­szy sens i cel wszyst­kiego. Nie pyta, do czego na­prawdę służy świat ani ja­kie jest prze­zna­cze­nie na­rzę­dzi, które w nim znaj­du­jemy.

Karma po­zwala spoj­rzeć sze­rzej. Uczy, że w każ­dej chwili je­ste­śmy czę­ścią nie­prze­rwa­nego łań­cu­cha przy­czyn i skut­ków, a praw­dziwą wol­ność od­zy­sku­jemy wtedy, gdy za­czy­namy świa­do­mie kształ­to­wać ko­lejne ogniwa. To ozna­cza, że już dziś mo­żemy py­tać nie tylko o to, jak uczy­nić na­stępny ogniwo lep­szym, ale też o to, jak w ogóle ze­rwać cały łań­cuch.

Linijką nie zmierzysz fal dźwiękowych – karmy też nie

Tak jak nie da się uży­wać li­nijki do mie­rze­nia fal dźwię­ko­wych, tak samo nie da się ro­zu­mieć karmy wy­łącz­nie za po­mocą na­rzę­dzi, któ­rymi po­słu­guje się na­tu­ra­lizm. Po­trze­bu­jemy in­nego, bar­dziej sub­tel­nego, po­zna­nia, opar­tego na wie­dzy ob­ja­wio­nej, in­tro­spek­cji, do­świad­cze­niu du­cho­wym i go­to­wo­ści do ży­cia w pa­ra­dok­sie.

Karma nie jest „spra­wie­dli­wo­ścią” w ludz­kim ro­zu­mie­niu. Nie działa tak jak prawa fi­zyki, gdzie na każde dzia­ła­nie przy­pada pro­sta i prze­wi­dy­walna re­ak­cja. Nie jest też zwy­kłym cią­giem przy­czy­nowo – skut­ko­wym, który opi­suje psy­cho­lo­gia, ba­da­jąc mo­tywy, uwa­run­ko­wa­nia i kon­se­kwen­cje miesz­czące się w gra­ni­cach jed­nej bio­gra­fii. Karma działa we­dług praw więk­szego po­rządku. Ta­kiego, który do­piero uczymy się roz­po­zna­wać i któ­rego pełni czę­sto nie po­tra­fimy ob­jąć ro­zu­mem.

Do­brze to wi­dać, gdy ze­sta­wimy ze sobą różne spo­soby po­zna­nia. Fi­zyka kla­syczna stwier­dzi, że je­śli ude­rzysz młot­kiem, coś się prze­su­nie. Psy­cho­lo­gia na­to­miast za­pyta, dla­czego w ogóle to zro­bi­łeś i czy było to sku­teczne, żeby coś osią­gnąć. Wy­cho­dząc od in­nych py­tań, psy­cho­lo­gia daje nam sporo wy­ja­śnień. Po­trafi opi­sać pro­cesy za­cho­dzące w ciele i psy­chice, bada wpływ dzie­ciń­stwa, re­la­cji z ro­dzi­cami, che­mii mó­zgu czy po­wta­rzal­nych wzor­ców ro­dzin­nych. Pró­buje od­po­wia­dać na py­ta­nia bo­le­sne i uni­wer­salne: dla­czego w związku jedna strona się stara, a druga zdra­dza; dla­czego ktoś nie po­trafi oszczę­dzać, choć do­brze za­ra­bia; dla­czego matka ko­cha, a dziecko się od­dala; dla­czego czło­wiek do­bry do­świad­cza agre­sji. Psy­cho­lo­gia pod­suwa wiele tro­pów, ale po­ru­sza się w ob­rę­bie jed­nego ży­cia i trzech wy­mia­rów – fi­zycz­nego, ener­ge­tycz­nego i men­tal­nego. Karma wy­kra­cza poza te gra­nice, bo jej per­spek­tywa obej­muje także to, co sub­telne, co nie ogra­ni­cza się do jed­nej bio­gra­fii ani do jed­nego ho­ry­zontu cza­so­wego.

Dla­tego karma po­trafi wy­ja­śnić, dla­czego tak się zda­rza, że czło­wiek do­bry, współ­czu­jący, uczciwy, kie­ru­jący się ser­cem, do­świad­cza zdrady, cho­roby, utraty pracy czy nie­spra­wie­dli­wego oczer­nie­nia. Z ludz­kiego punktu wi­dze­nia to pa­ra­doks, bo wy­daje się, że „do­bro po­winno przy­cią­gać do­bro”, a jed­nak ży­cie po­ka­zuje coś in­nego. Dzieje się tak dla­tego, że każdy los jest utkany z wielu nici, które bie­gną rów­no­le­gle i krzy­żują się w spo­sób nie­wi­doczny na pierw­szy rzut oka. To, co się wy­da­rza, jest kon­se­kwen­cją nie tylko jed­nego czynu, lecz ca­łej sieci po­wią­zań, które czę­sto roz­cią­gają się da­lej, niż po­trafi ob­jąć na­sze zwy­kłe spoj­rze­nie.

Zda­rzają się także sy­tu­acje od­wrotne, w któ­rych ktoś oszu­kuje, ma­ni­pu­luje, wy­ko­rzy­stuje in­nych, a mimo to od­nosi suk­ces, bo­gaci się i zdo­bywa po­pu­lar­ność. Na po­wierzchni wy­gląda to tak, jakby zło było na­gra­dzane, jakby nie obo­wią­zy­wały prawa karmy. Jed­nak z per­spek­tywy głęb­szego po­rządku rów­nież to ma swój sens. Skutki na­szych dzia­łań nie mu­szą być wi­doczne na­tych­miast. Mogą po­ja­wić się w in­nym cza­sie, w in­nej prze­strzeni, w taki spo­sób, któ­rego jesz­cze nie po­tra­fimy po­łą­czyć w pro­stą li­nię przy­czyny i skutku.

Karma nie jest więc pro­stą księ­go­wo­ścią, w któ­rej każdy ra­chu­nek wy­rów­nuje się na ko­niec dnia. To ra­czej dy­na­miczny, wie­lo­wy­mia­rowy pro­ces, który roz­grywa się w cza­sie i prze­strzeni wy­kra­cza­ją­cych da­leko poza na­sze co­dzienne poj­mo­wa­nie. I wła­śnie dla­tego, pró­bu­jąc ją zgłę­bić po­trze­bu­jemy no­wych na­rzę­dzi po­zna­nia. Ta­kich, które łą­czą ob­ser­wa­cję, wraż­li­wość, do­świad­cze­nie du­chowe i go­to­wość przy­ję­cia tego, co nie daje się za­mknąć w pro­stych sche­ma­tach.

Kiedy wyjątek staje się kluczem do zrozumienia większego prawa

W na­uce za­wsze po­ja­wiają się wy­jątki – rze­czy, które na pierw­szy rzut oka nie pa­sują do przy­ję­tego mo­delu. Hi­sto­ria na­uki po­ka­zuje, że wła­śnie te ano­ma­lie, które bu­rzyły spo­kój uczo­nych, sta­wały się bramą do no­wych od­kryć. Gdyby fi­zycy trzy­mali się kur­czowo kla­sycz­nego ob­razu rze­czy­wi­sto­ści, ni­gdy nie na­ro­dzi­łaby się fi­zyka kwan­towa. Na­uka nie od­rzuca teo­rii z po­wodu jed­nego wy­jątku, ale pyta: co ten wy­ją­tek nam mówi? Ja­kie prawo kryje się za tą ano­ma­lią? Czy obecny mo­del wy­maga ko­rekty, czy mu­simy go po­sze­rzyć, a cza­sem cał­ko­wi­cie prze­obra­zić?

Karma za­cho­wuje się po­dob­nie. Na pierw­szy rzut oka zdaje się ona nie dzia­łać. Wi­dzimy do­bro spo­ty­ka­jące się ze złem albo zło, które wy­daje się na­gra­dzane. Gdy­by­śmy mieli ogra­ni­czyć się do naj­prost­szego, „li­nio­wego” poj­mo­wa­nia karmy, we­dług któ­rego do­bro na­tych­miast owo­cuje do­brem, a zło na­tych­miast spo­tyka karę, mu­sie­li­by­śmy ją od­rzu­cić jako nie­spójną teo­rię. Ale to by­łoby do­kład­nie tak, jakby fi­zyk w XIX wieku po­wie­dział, że skoro świa­tło nie za­cho­wuje się jak fala w każ­dej sy­tu­acji, to zna­czy, że cała teo­ria fa­lowa jest fał­szywa. Tym­cza­sem wła­śnie to, że świa­tło raz prze­ja­wia się jak fala, a raz jak cząstka, stało się in­spi­ra­cją do zu­peł­nie no­wego ro­zu­mie­nia rze­czy­wi­sto­ści.

Karma nie działa jak pro­sty ra­chu­nek księ­gowy, w któ­rym dług i spłata mu­szą się zrów­nać w tym sa­mym mo­men­cie. To sys­tem roz­cią­ga­jący się na wielu po­zio­mach, obej­mu­jący różne wy­miary czasu i prze­strzeni, który wy­maga od nas po­rzu­ce­nia my­śle­nia li­nio­wego i na­tych­mia­sto­wych ocze­ki­wań. Skutki na­szych dzia­łań mogą po­ja­wić się z opóź­nie­niem, cza­sem do­piero po la­tach, a nie­kiedy w zu­peł­nie in­nej sfe­rze ży­cia niż ta, w któ­rej pier­wot­nie coś za­ini­cjo­wa­li­śmy. To jak po wrzu­ce­niu ka­mie­nia do je­ziora wi­dzimy fale roz­cho­dzące się da­leko poza punkt ude­rze­nia, od­bi­ja­jące od brze­gów i po­wra­ca­jące w spo­sób, któ­rego nikt, sto­jąc na brzegu, nie po­trafi prze­wi­dzieć. W tym sen­sie karma nie ka­rze ani nie na­gra­dza ar­bi­tral­nie, lecz ujaw­nia, w jaki spo­sób na­sze in­ten­cje, wy­bory i dzia­ła­nia spla­tają się z szer­szym po­lem ży­cia, któ­rego sto­jąc na brzegu swo­jego ży­cia nie wi­dzimy.

Po­dob­nie jest w ży­ciu. Czło­wiek, który po­stę­puje z mi­ło­ścią i do­bro­cią, może do­świad­czać cier­pie­nia nie dla­tego, że „do­bro się nie li­czy”, lecz dla­tego, że w tym mo­men­cie doj­rze­wają skutki daw­nych, głęb­szych przy­czyn. Ktoś inny, dzia­ła­jący nie­uczci­wie, może cie­szyć się po­zor­nym suk­ce­sem, nie zda­jąc so­bie sprawy, że kon­se­kwen­cje jego obec­nych czy­nów są je­dy­nie odło­żone w cza­sie. Złe dzia­ła­nia, które przez chwilę wy­dają się bez­karne, dzia­łają jak nie­wy­pał, jak mina ukryta w ścia­nie domu. Bu­dy­nek przez lata może wy­da­wać się sta­bilny, ale na­gle, gdy nie­świa­domi za­gro­że­nia spró­bu­jemy zbu­rzyć ścianę, de­to­na­cja nie­wy­pału może znisz­czyć całą kon­struk­cję.

Dla­tego kiedy na­po­ty­kamy „wy­jątki” w dzia­ła­niu prawa przy­czyny i skutku, nie po­win­ni­śmy trak­to­wać ich jako do­wodu na nie­ist­nie­nie karmy, lecz jako za­pro­sze­nie do głęb­szego spoj­rze­nia. Na­uka w ob­li­czu ano­ma­lii szuka więk­szego prawa, które tę ano­ma­lię wy­ja­śni. Je­śli chcemy być praw­dzi­wie świa­do­mymi po­szu­ki­wa­czami prawdy, a nie igno­ran­tami od­rzu­ca­ją­cymi nie­wy­godne py­ta­nia, po­win­ni­śmy spraw­dzić, czy nasz mo­del ro­zu­mie­nia karmy nie jest zbyt uprosz­czony, zbyt na­tych­mia­stowy i zbyt ogra­ni­czony tylko do jed­nej bio­gra­fii.

Karma to nie jest pro­sty układ na­grody i kary, który ma nas wy­cho­wać jak dzieci. To ra­czej zło­żona sieć przy­czyn i skut­ków, roz­pięta po­mię­dzy wy­mia­rami fi­zycz­nym, psy­chicz­nym i przy­czy­no­wym, się­ga­ją­cym poza gra­nice jed­nego ży­cia. Je­śli pa­trzymy zbyt wą­sko, wi­dzimy chaos i nie­spra­wie­dli­wość. Je­śli roz­sze­rzamy spoj­rze­nie, za­czy­namy do­strze­gać po­rzą­dek więk­szy od tego, co można opi­sać rów­na­niem czy teo­rią psy­cho­lo­giczną.

Od genów do karmy

Hi­sto­ria na­uki jest w isto­cie hi­sto­rią cią­głego pod­wa­ża­nia sa­mej sie­bie. Mo­dele, które przez lata wy­da­wały się nie­pod­wa­żalne, na­gle oka­zują się zbyt wą­skie, by po­mie­ścić nowe fakty, a to, co wczo­raj było „prawdą osta­teczną”, dziś staje się tylko eta­pem w dro­dze ku szer­szemu ro­zu­mie­niu rze­czy­wi­sto­ści.

Jesz­cze nie­dawno psy­cho­lo­gia i me­dy­cyna były prze­ko­nane, że dziecko za­czyna swoją hi­sto­rię do­piero w mo­men­cie na­ro­dzin. Okres pre­na­talny trak­to­wano jesz­cze nie­dawno nie­mal jak bio­lo­giczną „pustkę”, z któ­rej roz­wi­jało się ciało, lecz psy­chika nie miała żad­nego zna­cze­nia. Dziś wiemy, że stres matki, dieta, jej re­la­cje, a na­wet at­mos­fera domu wpły­wają na kształ­tu­jący się układ ner­wowy dziecka, na jego przy­szłe skłon­no­ści emo­cjo­nalne, a cza­sem na całe ży­cie psy­chiczne. Tego typu od­kry­cia wy­ma­gały zmiany pa­ra­dyg­matu. Na­uka mu­siała na­gle uznać, że po­czą­tek bio­gra­fii czło­wieka sięga znacz­nie wcze­śniej, niż za­kła­dała.

Po­dobną re­wo­lu­cję przy­nio­sła epi­ge­ne­tyka. Kla­syczna ge­ne­tyka mó­wiła, że w na­szym DNA za­pi­sane jest wszystko, że je­ste­śmy w pew­nym sen­sie zde­ter­mi­no­wani. A jed­nak ba­da­nia po­ka­zały, że do­świad­cze­nia, śro­do­wi­sko, a na­wet styl ży­cia mogą zmie­niać eks­pre­sję ge­nów, uru­cha­mia­jąc jedne pro­gramy, a wy­ci­sza­jąc inne. Ozna­cza to, że bio­lo­gia nie jest sta­tycz­nym ko­dem, lecz dy­na­micz­nym pro­ce­sem re­agu­ją­cym na oko­licz­no­ści. Gra­nica mię­dzy tym, co „dzie­dzi­czymy”, a tym, co „two­rzymy”, oka­zała się płynna.

To samo do­ty­czy od­kryć w fi­zyce. Me­cha­nika kla­syczna da­wała po­czu­cie sta­bil­no­ści, w któ­rym świat był jak zwy­kły me­cha­nizm, który mo­żemy ro­ze­brać i zło­żyć, a jego tryby za­wsze będą dzia­łały we­dług tych sa­mych za­sad. Ale w XX wieku oka­zało się, że to urzą­dze­nie nie jest tak prze­wi­dy­walne, jak się wy­da­wało. Świa­tło np. po­trafi być falą i cząstką jed­no­cze­śnie, a ob­ser­wa­cja zmie­nia wy­nik eks­pe­ry­mentu. To nie zna­czy, że me­cha­nika New­tona była fał­szywa, ale że obo­wią­zuje tylko w okre­ślo­nym za­kre­sie. Poza nim za­czyna się inna rze­czy­wi­stość, któ­rej prawa są bar­dziej sub­telne.

Tak samo jest z karmą. Je­śli pa­trzymy na nią w naj­prost­szy spo­sób, gdzie do­bro ro­dzi do­bro, a zło na­tych­miast spo­tyka karę, na­po­ty­kamy pa­ra­doksy i roz­cza­ro­wa­nia. Ale te wy­jątki nie oba­lają prawa karmy, lecz wska­zują, że wy­maga ono szer­szego ro­zu­mie­nia. Tak jak w psy­cho­lo­gii mu­sie­li­śmy roz­sze­rzyć ho­ry­zont o okres pre­na­talny, a w bio­lo­gii o me­cha­ni­zmy epi­ge­ne­tyczne, tak w celu zro­zu­mie­nia karmy mu­simy przy­jąć, że przy­czyny i skutki dzia­łają w wy­mia­rach, któ­rych nie da się ująć w pro­stych sche­ma­tach jed­nej bio­gra­fii.

Karma nie od­rzuca na­uki ani psy­cho­lo­gii. Ona tylko po­ka­zuje, że ich ję­zyk nie wy­czer­puje rze­czy­wi­sto­ści. Na­uka roz­wija się wła­śnie dla­tego, że nie boi się py­tań, które bu­rzą wcze­śniej­szy po­rzą­dek. W ten sam spo­sób my, sty­ka­jąc się z po­zorną nie­spra­wie­dli­wo­ścią ży­cia, mo­żemy py­tać o głęb­sze prawa, któ­rych jesz­cze nie po­tra­fimy na­zwać.

Spójrzmy więc na karmę tak, jak na zja­wi­sko, które nie pa­suje do pro­stych sche­ma­tów. Nie obala ono sensu ca­łej ukła­danki, lecz sy­gna­li­zuje, że kryje się za nim coś szer­szego, prawo głęb­sze, któ­rego jesz­cze nie do­strze­gamy w pełni. To, co wy­daje się wy­jąt­kiem, jest w rze­czy­wi­sto­ści za­pro­sze­niem do po­sze­rze­nia zro­zu­mie­nia.

Karma nie jest łamigłówką do rozwiązania

Kiedy za­czy­namy zgłę­biać te­mat karmy, wielu lu­dzi od­ru­chowo re­aguje po­czu­ciem za­gu­bie­nia i oszo­ło­mie­nia nad­mia­rem in­for­ma­cji. Ogrom zja­wisk, który wy­daje się cha­osem dla nie­wpraw­nego umy­słu, w rze­czy­wi­sto­ści nie jest bez­ładny – to na­tu­ralna wła­ści­wość bar­dziej zło­żo­nych sys­te­mów, które nie pod­dają się pro­stym kal­ku­la­cjom. Po­dob­nie jest z fi­zyką kwan­tową, tro­chę bar­dziej skom­pli­ko­waną niż kla­syczna, która wy­maga no­wych na­rzę­dzi i no­wego spo­sobu my­śle­nia, ale w za­mian ofe­ruje znacz­nie głęb­sze od­po­wie­dzi, po­ka­zuje nowe po­wią­za­nia i umoż­li­wia zro­zu­mie­nie zja­wisk, któ­rych nie obej­mo­wały kla­syczne wzorce.

Obecny sys­tem ope­ra­cyjny, w któ­rym funk­cjo­nu­jemy jako cy­wi­li­za­cja w niż­szych gu­nach, opiera się na tym, że pró­bu­jemy zmie­rzyć i prze­ana­li­zo­wać wszystko, co jest po­li­czalne i co teo­re­tycz­nie mo­gli­by­śmy uchwy­cić. Wy­daje nam się, że to jest sen­sowne i na­ukowe. Jed­nak we­dług Wed, jest to tylko złu­dze­nie.

Nie wszystko, co po­li­czalne, jest warte na­szego li­cze­nia, a za to wiele tego, co jest sub­telne, nie­wi­doczne i umyka na­szej per­cep­cji jest wła­śnie ko­nieczne do spraw­dze­nia. Dla­tego naj­pierw mu­simy zde­cy­do­wać, co na­prawdę warto ana­li­zo­wać, a czego nie, żeby nie tra­cić czasu na li­cze­nie i ana­li­zo­wa­nie rze­czy bez zna­cze­nia, gu­biąc przy tym istotne ele­menty, które już te­raz po­win­ni­śmy wziąć pod uwagę, na­wet je­śli na pierw­szy rzut oka ich nie do­strze­gamy.

Spró­bujmy spoj­rzeć na to po­przez pro­ste, zda­wa­łoby się śmieszne przy­kłady. Są tacy, któ­rzy chcie­liby po­li­czyć każde zia­renko pia­sku na Sa­ha­rze, a na­wet na ca­łej Ziemi. Tech­nicz­nie może się to wy­da­wać moż­liwe, ale z wyż­szego po­ziomu wie­dzy jest to dzia­ła­nie zu­peł­nie bez­u­ży­teczne.

Po­dob­nie ab­sur­dalna jest jak próba zła­pa­nia tego jed­nego, je­dy­nego ko­mara, który nas ugryzł i wy­wo­łał ma­la­rię. Na­wet je­śli nam się to uda, jaki mia­łoby to sens? Le­cze­nie i tak prze­pro­wa­dzamy w prak­tyce, bez ko­niecz­no­ści znaj­do­wa­nia „win­nego”, a szu­ka­nie przy­czyny w tym kon­tek­ście ni­czego nie zmie­nia.

To tylko drobne przy­kłady po­ka­zu­jące, że gdy pró­bu­jemy wszystko zmie­rzyć i skla­sy­fi­ko­wać, gu­bimy to, co na­prawdę istotne. Jako istoty dys­po­nu­jące ogra­ni­czo­nym sys­te­mem po­znaw­czym, po­świę­ca­jąc czas na li­cze­nie i ana­lizę nie­zli­czo­nych da­nych, tra­cimy z oczu sub­telne war­to­ści i sens dzia­łań, kon­cen­tru­jąc się wy­łącz­nie na mie­rzal­nej ma­te­rii.

Kiedy mó­wimy o zja­wi­skach ta­kich jak karma, mu­simy zro­zu­mieć, że nie da się ich wy­ja­śnić ani zmie­rzyć tra­dy­cyj­nymi na­rzę­dziami uży­wa­nymi w na­ukach ści­słych. Oczy­wi­ście pewne skutki da się za­uwa­żyć i czę­ściowo osza­co­wać, ale mu­simy uwzględ­nić zu­peł­nie inne, sub­telne dane. Próba ana­li­zo­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści sub­tel­nej przy uży­ciu na­rzę­dzi stwo­rzo­nych do świata fi­zycz­nego jest jak ba­da­nie fi­zyki kwan­to­wej za­sa­dami New­tona – do pew­nego mo­mentu coś można wy­li­czyć, po­tem na­rzę­dzia za­wo­dzą. Wtedy staje się ja­sne, że nie­które dzia­ła­nia są moż­liwe, lecz bez­ce­lowe – mie­rzalne, ale nie­przy­datne do praw­dzi­wego zro­zu­mie­nia głęb­szej struk­tury rze­czy­wi­sto­ści. Czę­sto tra­cimy czas na ba­da­nia, które po­chła­niają ener­gię, a nie pro­wa­dzą do praw­dzi­wego po­zna­nia. Próba zba­da­nia wszyst­kich za­leż­no­ści na­szych czy­nów, two­rze­nie atlasu przy­czyn i skut­ków, ana­li­zo­wa­nie każ­dego naj­mniej­szego wy­miaru ciała czy ży­cia, to próby uchwy­ce­nia sensu ży­cia w sa­mych od­bi­ciach, bez do­strze­że­nia praw­dzi­wej przy­czyny.

Karma uczy nas, że nie cho­dzi o ana­li­zo­wa­nie wszyst­kiego w swoim ży­ciu, śle­dze­nie każ­dej drob­nej zmiany czy każ­dego zda­rze­nia, ani prze­pa­try­wa­nie w nie­skoń­czo­ność pro­gra­mów umy­słu. Pi­sma du­chowe, które wy­ja­śniają za­sady karmy, po­ka­zują ją w zu­peł­nie in­nym wy­mia­rze i chcą nas usy­tu­ować w wyż­szej gu­nie, w świa­do­mo­ści, w któ­rej każdy nasz krok, na­wet w ma­łym za­kre­sie, może być spraw­dzony i ukie­run­ko­wany w zgo­dzie z uni­wer­sal­nym pra­wem dharmy.

Niż­sze guny mają ten­den­cję do za­głę­bia­nia się w szcze­góły i ba­da­nia każ­dej za­leż­no­ści, jakby chcąc stwo­rzyć atlas po­łą­czeń wszyst­kich cho­rób z emo­cjami czy każ­dej prze­szłej sy­tu­acji. To sy­zy­fowa praca. Na­wet je­śli po­świę­cisz całe ży­cie, ni­gdy nie stwo­rzysz peł­nej mapy. Współ­cze­sne sys­temy new age sku­piają się na re­gre­sjach, ana­li­zo­wa­niu każ­dej emo­cji czy spraw­dza­niu prze­szło­ści w każ­dym moż­li­wym aspek­cie.

Wyż­sze guny po­ka­zują, że nie mu­simy ba­dać wszyst­kiego ani li­czyć „każ­dego zia­renka pia­sku”. Ist­nieją bar­dziej sku­teczne, wyż­sze i bar­dziej efek­tywne na­rzę­dzia po­znaw­cze, ta­kie jak astro­lo­gia (dźjo­tisz) czy ajur­weda, na po­zio­mie ba­daw­czym po­rów­ny­walne do fi­zyki kwan­to­wej, które po­zwa­lają szybko wy­chwy­cić istotne po­wią­za­nia i przy­czyny, bez zbęd­nego grze­ba­nia w prze­szło­ści. Wyż­sze po­ziomy świa­do­mo­ści po­ka­zują, że nie jest ko­nieczne wni­kliwe ana­li­zo­wa­nie wszyst­kiego w wy­mia­rze wi­dzial­nym, by dzia­łać w zgo­dzie z dharmą i zro­zu­mieć, co na­prawdę wpływa na na­sze ży­cie. Tu istotne jest na­tych­mia­stowe i bez­po­śred­nie sto­so­wa­nie się do za­sad dzia­ła­nia praw­dzi­wej dharmy.

W ży­ciu po­słu­gu­jemy się na­rzę­dziami zmy­sło­wymi i prak­tycz­nymi, osa­dzo­nymi w świe­cie fi­zycz­nym. Do­brze dzia­łają one w ob­sza­rze pro­ble­mów fi­zycz­nych i mie­rzal­nych. Jed­nak wszystko, co do­ty­czy psy­chiki, emo­cji, re­la­cji czy ży­cia du­cho­wego, wy­myka się ta­kim pro­stym sche­ma­tom. Sub­telne zja­wi­ska wy­ma­gają in­nego spoj­rze­nia – cier­pli­wego, uważ­nego, zdol­nego do­strzec szer­szy kon­tekst, któ­rego nie za­wsze da się zmie­rzyć ani po­li­czyć. Gdy pró­bu­jemy ana­li­zo­wać ma­te­rię, ła­two gu­bimy się, śle­dząc zbyt wiele szcze­gó­łów zmy­sło­wych i mie­rzal­nych, które i tak nie od­dają istoty rze­czy ani nie ujaw­niają po­wią­zań z wyż­szego po­ziomu. Je­śli mamy zła­maną nogę, samo za­ło­że­nie opa­trunku nie wy­star­czy – ko­ści mu­szą pra­wi­dłowo się zro­snąć, a koń­czyna po­zo­sta­wać nie­ru­choma przez pe­wien czas, aby mo­gła w pełni się od­bu­do­wać.

Karma wy­mu­sza więc na nas do­tar­cie do głęb­szych przy­czyn, które nie za­wsze są wi­doczne ani po­li­czalne. To sub­telne prze­su­nię­cia i kon­se­kwen­cje, które za­cho­dzą w tle, ale wpły­wają na na­sze ży­cie. Dla­tego karma wy­mu­sza zmianę świa­do­mo­ści – nie szyb­kie re­ago­wa­nie na chwi­lowe bo­lączki, nie próby na­tych­mia­sto­wej na­prawy świata ze­wnętrz­nego, lecz głę­boką trans­for­ma­cję spo­sobu my­śle­nia, od­czu­wa­nia i po­strze­ga­nia.

Zmiana świa­do­mo­ści działa głę­biej i szyb­ciej niż zmiana świata ze­wnętrz­nego, bo wcho­dzimy wtedy w sferę in­te­li­gen­cji i na­szej świa­do­mo­ści, gdzie moż­liwe jest uchwy­ce­nie wzor­ców wcze­śniej ukry­tych i pod­ję­cie świa­do­mej de­cy­zji, jak re­ago­wać świa­do­mie, za­miast dzia­łać au­to­ma­tycz­nie pod wpły­wem skut­ków wcze­śniej­szych dzia­łań.

Ro­zu­mie­nie karmy nie po­lega więc na skru­pu­lat­nym li­cze­niu prze­szłych dzia­łań ani ob­se­syj­nym szu­ka­niu win­nych. Praw­dziwe py­ta­nie brzmi: ja­kie dzia­ła­nia mogę pod­jąć te­raz, aby skie­ro­wać ży­cie w do­brą stronę? Karma nie jest li­nio­wym ra­chun­kiem ani sys­te­mem „na­grody i kary”, który można w pełni po­jąć w stylu za­chod­niego ra­cjo­na­li­zmu. To za­pro­sze­nie do świa­do­mego uczest­ni­cze­nia w prze­pły­wie ży­cia, w har­mo­nii z wyż­szym po­rząd­kiem, który do­piero uczymy się do­strze­gać.

Me­cha­nika karmy po­ka­zuje, że skutki na­szych dzia­łań nie są za­wsze prze­wi­dy­walne ani pro­por­cjo­nalne w pro­sty spo­sób. Nie cho­dzi o kon­trolę wszyst­kiego, lecz o od­po­wie­dzial­ność, re­flek­sję i zro­zu­mie­nie. Dzięki temu mo­żemy kształ­to­wać swój roz­wój i po­dej­mo­wać de­cy­zje w zgo­dzie z ce­lem du­szy, a nie je­dy­nie re­ago­wać na chwi­lowe re­zul­taty.

Karma to nie kontrola

Wy­obraź so­bie, że wcho­dzisz do firmy i do­wia­du­jesz się, że od dzi­siaj już nie pra­cu­jesz. Wy­po­wie­dze­nie pod­pi­sane, for­mal­no­ści za­ła­twione, a przy tym nikt nie daje Ci żad­nego wy­ja­śnie­nia. „Ot, tak wy­szło. Fa­tum.” Na pierw­szy rzut oka można by po­my­śleć, że to wy­star­cza­jąca od­po­wiedź, że pro­blem zo­stał w ja­kiś spo­sób za­mknięty, że tak po pro­stu się zda­rzyło. W końcu nie mamy się od kogo do­wia­dy­wać, dla­czego tak się stało.

Ale czy na­prawdę ta­kie wy­ja­śnie­nie – „tak się zło­żyło, pech, fa­tum” – za­do­wala wszyst­kich, w tym nas sa­mych? Czy wnosi coś, co po­zwala zro­zu­mieć sy­tu­ację, wy­ja­śnić po­wód utraty pracy, prze­wi­dzieć, co sta­nie się da­lej albo po­ka­zać, jak w przy­szło­ści dzia­łać mą­drze? Ra­czej nie.

Nasz umysł na­tu­ral­nie szuka zna­cze­nia, sensu i po­wią­zań, pró­bu­jąc po­dać choćby kilka opcji. Je­śli zo­sta­li­śmy wy­rzu­ceni z pracy, szu­kamy przy­czyn, choćby czę­ścio­wych. Może szef miał pre­ten­sje, może sami za­wie­dli­śmy w obo­wiąz­kach, może firma prze­cho­dzi re­or­ga­ni­za­cję, a może inne czyn­niki wpły­nęły na de­cy­zję o na­szym zwol­nie­niu. Każda z tych przy­czyn może być czę­ściowo praw­dziwa, ale pełny ob­raz sy­tu­acji czę­sto wy­maga uwzględ­nie­nia jesz­cze kilku do­dat­ko­wych ele­men­tów, które ujaw­nia do­piero zro­zu­mie­nie karmy.

I wła­śnie tu­taj za­chodni umysł, wciąż za­pa­trzony w ma­te­ria­li­styczne sche­maty i uprosz­czone za­leż­no­ści przy­czy­nowo–skut­kowe, po­peł­nia błąd, gdy pró­buje opie­rać się wy­łącz­nie na ob­ser­wo­wal­nych, wi­docz­nych czyn­ni­kach. Kiedy po­ja­wia się coś, czego nie mo­żemy zmie­rzyć, zwa­żyć ani skla­sy­fi­ko­wać, wielu z nas na­tych­miast ucieka w go­towe ha­sła: „bo mam pe­cha”, „bo los”, „bo inni”. To nie jest po­szu­ki­wa­nie wie­dzy, tylko ucieczka w naj­prost­szy, naj­mniej zło­żony spo­sób my­śle­nia, który za­węża na­szą wi­zję, a jed­no­cze­śnie uspo­kaja szyb­kimi wy­ja­śnie­niami. W ten spo­sób bez­wied­nie wpa­damy w gę­ste nurty ta­masu, guny, która nie pyta, ale żąda. W gu­nie ta­mas nie py­tamy już o głęb­sze za­leż­no­ści ani o wyż­sze cele. Chcemy je­dy­nie, by było nam przy­jem­nie, bez pro­ble­mów i bez więk­szego wy­siłku. Ta­mas, czyli nie­świa­do­mość i bier­ność, pro­wa­dzi nas do po­stawy, w któ­rej nie chcemy na­prawdę wie­dzieć, lecz tylko zna­leźć win­nego, by po­czuć chwi­lowy spo­kój. Ten spo­kój jest jed­nak złudny, bo po­mija rze­czy­wi­stą zło­żo­ność ży­cia.

Karma nie jest me­cha­ni­zmem do kon­tro­lo­wa­nia, szu­ka­nia win­nych ani na­rzę­dziem do wy­mie­rza­nia spra­wie­dli­wo­ści. Jest ra­czej me­cha­ni­zmem, który uczy po­kory wo­bec sił nas prze­ra­sta­ją­cych, ale z któ­rymi mo­żemy współ­dzia­łać, je­śli na­uczymy się ob­ser­wo­wać i ro­zu­mieć sub­telne za­leż­no­ści.

Głęb­sze zro­zu­mie­nie tego me­cha­ni­zmu nie po­lega na do­krę­ce­niu „dwóch czy trzech śru­bek” i za­do­wo­le­niu się tym, że ma­szyna „ja­koś działa”, bo wtedy na­sza per­spek­tywa ogra­ni­cza się tylko do jed­nego, ma­łego wy­cinka. Ta­kie po­dej­ście musi oka­zać się nie­wy­star­cza­jące, gdyż nie uwzględ­nia celu, sensu ani wyż­szych pla­nów.

Je­śli za­czniemy poj­mo­wać prawo karmy w spo­sób czy­sto me­cha­niczny, prę­dzej czy póź­niej po­ja­wią się złość, roz­cza­ro­wa­nie i fru­stra­cja, że coś „nie działa tak, jak po­winno”. Nie da się w pełni ob­li­czyć ani roz­ło­żyć na czyn­niki wszyst­kie za­leż­no­ści, więc próba zro­zu­mie­nia karmy wy­łącz­nie przez li­cze­nie skut­ków pro­wa­dzi do­ni­kąd. Płyt­kie poj­mo­wa­nie jej za­sad czę­sto koń­czy się ne­ga­cją lub umniej­sza­niem sa­mego sensu karmy. Szcze­gól­nie nie­bez­pieczne jest po­dej­ście, które pró­buje uży­wać do jej ba­da­nia na­rzę­dzi nauk ści­słych – one nie po­zwa­lają uchwy­cić sub­tel­nych po­wią­zań i głęb­szych przy­czyn.

Nie stu­diu­jemy karmy po to, by roz­bie­rać ży­cie na śrubki, ana­li­zo­wać każdą za­leż­ność czy roz­trzą­sać in­ten­cje każ­dego dzia­ła­nia. To jak li­cze­nie zia­re­nek pia­sku na pu­styni. Kon­cen­tru­jąc się na de­ta­lach, tra­cimy z oczu sens ca­łego kra­jo­brazu. Praw­dziwe, wyż­sze ro­zu­mie­nie karmy daje wgląd w wyż­sze cele, po­ka­zuje, które ob­szary warto ba­dać, a które już od­pu­ścić, i po­zwala skie­ro­wać uwagę na świa­dome dzia­ła­nie, za­miast na wieczne oskar­ża­nie in­nych czy ana­li­zo­wa­nie prze­szło­ści.

W niż­szych gu­nach, w ta­ma­sie i ra­ja­sie (czyt. ra­dźas), ła­two re­du­ku­jemy wszystko do winy. Ob­wi­niamy sys­tem, spo­łe­czeń­stwo, ro­dzinę, Boga i trak­tu­jemy karmę jak me­cha­nizm wię­zienny, który nas po­py­cha lub ka­rze. W wyż­szej gu­nie karma uczy nas do­strze­gać za­leż­no­ści, także te sub­telne i spo­łeczne, i roz­wija świa­do­mość by­cia du­szą. Po­ka­zuje, że je­ste­śmy czę­ścią więk­szego po­rządku, w któ­rym wplą­tu­jemy się w pewne sche­maty, ale za­wsze z na­szej winy a nie czy­jejś. Dzięki tej per­spek­ty­wie uczymy się ak­cep­ta­cji, a nie buntu. Uczymy się, że to, co nas spo­tyka, nie jest po­myłką ani nie­spra­wie­dli­wo­ścią, lecz za­pro­sze­niem do mą­drego dzia­ła­nia i roz­woju.

Karma to nie teo­ria winy, lecz na­uka o od­po­wie­dzial­no­ści. Jej ce­lem nie jest usta­la­nie, kto nas skrzyw­dził, lecz zro­zu­mie­nie tego, co w nas sa­mych wy­maga uzdro­wie­nia – ja­kie wzorce w na­szej świa­do­mo­ści na­leży prze­trans­for­mo­wać, aby móc iść na­przód, a na­wet prze­kro­czyć cały sys­tem.

W niż­szych gu­nach, kon­cen­tru­jąc się na obro­nie kom­fortu i szu­ka­niu win­nych na­szych pro­ble­mów na ze­wnątrz, nie do­strze­gamy głęb­szych przy­czyn ani sub­tel­nych in­for­ma­cji, ja­kich do­star­cza nam karma.

Wielu lu­dzi za­sta­na­wia się nad karmą, my­śląc wy­łącz­nie w ka­te­go­riach kary lub na­grody. To po­dej­ście jest płyt­kie i wy­nika z men­tal­no­ści ofiary. Ofiara sku­pia uwagę na tym, kto za­wi­nił, kto cierpi i kto zy­skuje, za­miast na zro­zu­mie­niu me­cha­ni­zmu sa­mego ży­cia. Karma nie ist­nieje po to, by bez­myśl­nie ka­rać czy na­gra­dzać. To sub­telny sys­tem in­for­ma­cji zwrot­nej, który po­ka­zuje, gdzie sto­imy, ujaw­nia związki mię­dzy przy­czyną a skut­kiem i kie­ruje nas ku doj­rze­wa­niu. Jej ce­lem jest nie uni­ka­nie cier­pie­nia, lecz głę­bo­kie zro­zu­mie­nie tego, co się dzieje i umie­jęt­ność świa­do­mego współ­dzia­ła­nia z rze­czy­wi­sto­ścią. W zgo­dzie z po­rząd­kiem, któ­rego jesz­cze uczymy się do­strze­gać.

Zro­zu­mie­nie karmy wy­maga po­sze­rze­nia pola ob­ser­wa­cji poza świat ma­te­rii, poza zwy­kłą psy­cho­lo­gię czy etykę ogra­ni­czoną do za­cho­wań moż­li­wych do bez­po­śred­niego za­ob­ser­wo­wa­nia.

Na­sze ży­cie psy­chiczne, mo­ralne i du­chowe funk­cjo­nuje w sub­tel­nych wy­mia­rach, które wy­kra­czają poza niż­sze guny. Fil­try niż­szych gun dzia­łają jak sys­temy ope­ra­cyjne ob­słu­gu­jące tylko pod­sta­wowe funk­cje. Nie za­pew­niają praw­dzi­wej pełni ani nie ofe­rują osta­tecz­nej sa­tys­fak­cji – usil­nie po­szu­kują kom­fortu, przy­jem­no­ści i wy­ci­sze­nia lęku, sku­pia­jąc się na zdo­by­wa­niu środ­ków do za­spo­ko­je­nia po­trzeb i przy­jem­no­ści, nie za­da­jąc py­tań o sens ist­nie­nia ani cel ży­cia.

Zro­zu­mie­nie karmy wy­maga pa­trze­nia na wyż­sze pola, na sub­tel­niej­sze struk­tury, które dzia­łają jak za­awan­so­wany sys­tem ope­ra­cyjny rze­czy­wi­sto­ści, po­dob­nie jak fi­zyka kwan­towa uzu­peł­nia i roz­sze­rza New­tona, a za­awan­so­wana psy­cho­te­ra­pia po­zwala uchwy­cić zło­żone wzorce, nie­moż­liwe do zro­zu­mie­nia przy uży­ciu pro­stych sche­ma­tów.

Sys­tem ope­ra­cyjny, któ­rym po­słu­guje się świa­do­mość w niż­szych gu­nach, ogra­ni­cza się do py­tań typu „dla­czego ja?” i „dla­czego mnie to spo­tyka?” pod­czas gdy wła­ściwe py­ta­nia brzmią: „czego mogę się tu na­uczyć? Jaki po­ziom świa­do­mo­ści spo­wo­do­wał, że to się wy­da­rzyło? Jak mogę dzia­łać z mą­dro­ści, a nie z lęku, i do czego ma mnie to za­pro­wa­dzić?” To py­ta­nia pro­wa­dzące do doj­rza­ło­ści, świa­do­mo­ści i dzia­ła­nia w zgo­dzie z głęb­szym po­rząd­kiem rze­czy­wi­sto­ści, a nie do uto­pij­nego po­szu­ki­wa­nia jed­nej przy­czyny czy na­tych­mia­sto­wego roz­wią­za­nia.

Karma jest więc sys­te­mem zło­żo­nym, sub­tel­nym, dzia­ła­ją­cym na wielu po­zio­mach, w cza­sie, prze­strzeni, w psy­chice, w etyce, w re­la­cjach, a także w wy­mia­rach, któ­rych zwy­kłymi na­rzę­dziami nie da się zmie­rzyć. Po­zna­nie jej i wła­ściwe wy­ko­rzy­sta­nie wy­maga od­wagi, po­kory i go­to­wo­ści do ży­cia w pa­ra­dok­sie, a nie ob­se­syj­nej kon­troli i po­szu­ki­wa­nia szyb­kich od­po­wie­dzi. I to wła­śnie od­róż­nia praw­dziwe ro­zu­mie­nie karmy od na­szych za­chod­nich, re­ali­stycz­nych wy­obra­żeń, które wciąż pró­bują spro­wa­dzić zło­żo­ność ży­cia do po­je­dyn­czej li­nii przy­czy­nowo–skut­ko­wej, nie­zdol­nej ob­jąć sub­tel­nych wy­mia­rów ist­nie­nia.

Karma nie więzi, ale uczy odpowiedzialności

Wielu lu­dzi, na­wet tych, któ­rzy uwa­żają się za ra­cjo­nal­nie my­ślą­cych, bun­tuje się wo­bec te­matu karmy, nie chcąc jej przy­jąć ani po­czuć się w niej ogra­ni­czo­nym. Spójrzmy jed­nak re­ali­stycz­nie – kto tak na­prawdę tak re­aguje? Naj­czę­ściej ktoś, kto po­strzega karmę wy­łącz­nie jako ka­rzącą matkę albo su­ro­wego na­uczy­ciela, nie do­strze­ga­jąc w niej sys­temu wspar­cia, który po­zwala się roz­wi­jać i po­zna­wać sa­mego sie­bie.

To tro­chę jak­by­śmy po­wie­dzieli, że nie chcemy już pła­cić ra­chun­ków za gaz, wodę czy miesz­ka­nie i od dziś ogła­szamy, że nie obo­wią­zują nas żadne opłaty! Teo­re­tycz­nie mo­żemy ogło­sić, że nie bę­dziemy pła­cić ra­chun­ków, ale w prak­tyce koszty i kon­se­kwen­cje i tak się po­ja­wią. Wciąż prze­cież ko­rzy­stamy z miesz­ka­nia, prądu, gazu czy In­ter­netu, więc de­kla­ra­cja nie­pła­ce­nia jest w prak­tyce bez­sen­sowna. Niż­sze guny, nie ro­zu­mie­jąc peł­nego me­cha­ni­zmu, nie do­strze­gają kon­se­kwen­cji swo­ich dzia­łań i pró­bują uda­wać, że „nic się nie dzieje”, że mogą wy­pi­sać się z od­po­wie­dzial­no­ści, jed­no­cze­śnie uzna­jąc ko­rzy­ści, ja­kie otrzy­mują.

Karma działa do­kład­nie tak samo jak sys­tem wy­najmu i opłat. Nie znika tylko dla­tego, że świa­do­mie de­kla­ru­jemy brak chęci ure­gu­lo­wa­nia ra­chun­ków. Na­dal wpływa na na­sze my­śli, in­ten­cje i do­świad­cze­nia, a jej za­sady ujaw­niają się w każ­dym zda­rze­niu i każ­dej re­la­cji, choć w niż­szych gu­nach czę­sto nie po­tra­fimy do­strzec ani sensu, ani me­cha­ni­zmu tego dzia­ła­nia. Od­rzu­ca­jąc prawo karmy w my­ślach, nie uni­kamy jej dzia­ła­nia. Mo­żemy naj­wy­żej za­cząć igno­ro­wać sub­telne po­wią­za­nia, po­zo­sta­jąc w świe­cie skut­ków po­zor­nie nie­zro­zu­mia­łych, pod­czas gdy cały sys­tem wciąż funk­cjo­nuje i wpływa na na­sze ży­cie, tym ra­zem jed­nak poza na­szym zro­zu­mie­niem. To jak­by­śmy za­sło­nili oczy, nie chcąc za­uwa­żyć ra­chunku, który i tak przyj­dzie.

Mu­simy więc zro­zu­mieć, że karma to sys­tem kwan­to­wej psy­cho­lo­gii, a nie ana­lo­go­wej etyki, ogra­ni­czo­nej do na­grody i kary, do­bra i zła w na­szej tra­dy­cyj­nej lo­gice. Tak jak fi­zyka kwan­towa prze­ła­mała prawa New­tona, wpro­wa­dza­jąc ob­ser­wa­tora, in­ten­cję, nie­ro­ze­rwal­ność sys­temu i zło­żo­ność pól in­for­ma­cyj­nych, tak karma wy­maga no­wego typu my­śle­nia. Tu­taj nie li­czymy tylko czy­nów, nie sku­piamy się na pro­stych re­zul­ta­tach, lecz ba­da­jąc sub­telne wy­miary ży­cia, ob­ser­wu­jemy in­ten­cję, stan świa­do­mo­ści, go­to­wość we­wnętrzną i wie­lo­war­stwowe po­wią­za­nia, które de­cy­dują o tym, jak i kiedy ujaw­nią się skutki na­szych dzia­łań. W tym wy­żej ro­zu­mia­nym kon­tek­ście, karma nie jest sys­te­mem wię­zie­nia, lecz mapą, która po­ka­zuje, gdzie je­ste­śmy, co wy­maga uzdro­wie­nia i w jaki spo­sób mo­żemy dzia­łać w zgo­dzie z więk­szym po­rząd­kiem rze­czy­wi­sto­ści.

Wy­obraź so­bie, że pró­bu­jesz na­pra­wić pro­gram kom­pu­te­rowy przy po­mocy młotka i gwoź­dzi albo że pró­bu­jesz mie­rzyć fale dźwię­kowe li­nijką. Brzmi ab­sur­dal­nie, prawda? Do­kład­nie tak samo ab­sur­dalne są próby poj­mo­wa­nia karmy wy­łącz­nie przez pry­zmat pro­stej lo­giki przy­czy­nowo-skut­ko­wej, ogra­ni­czo­nej do wy­miaru ob­ser­wo­wal­nego, mie­rzal­nego i fi­zycz­nego albo przez za­chod­nie wy­obra­że­nie o „tu i te­raz”. Ta­kie po­dej­ście za­wsze pro­wa­dzi do fru­stra­cji. Karma sięga znacz­nie da­lej – w cza­sie, w prze­strzeni i w sub­tel­nych wy­mia­rach ży­cia, któ­rych na­sze oczy nie po­tra­fią do­strzec, a umysł nie jest w sta­nie ogar­nąć, roz­kła­da­jąc ciąg przy­czyn i skut­ków na po­zio­mie pro­stych sche­ma­tów.

Ener­gia, psy­chika, etyka i wszyst­kie wy­miary ist­nie­nia funk­cjo­nują w po­lach sub­tel­nych, wy­kra­cza­ją­cych poza niż­sze guny, które wciąż za­dają je­dy­nie py­ta­nia o to, jak cie­szyć się ży­ciem i jak po­zbyć się kło­po­tów, nie in­te­re­su­jąc się sen­sem ży­cia, ce­lem ist­nie­nia ani na­szą du­chową od­po­wie­dzial­no­ścią.

Dla­tego ci, któ­rzy chcą uwol­nić się od karmy, nie zgłę­bia­jąc jej istoty i me­cha­ni­zmów, w rze­czy­wi­sto­ści pró­bują uciec przed wła­snym roz­wo­jem. Wyj­ście z kar­micz­nej gry nie na­stę­puje przez bunt ani igno­ran­cję, lecz przez doj­rza­łość i po­głę­bie­nie świa­do­mo­ści, doj­ście nie tylko do struk­tur neu­ro­no­wych czy ener­ge­tycz­nych, ale do sa­mej jaźni, do wyż­szej świa­do­mo­ści.

Karma nie więzi, a świa­do­mość karmy wręcz wy­zwala. Nie cho­dzi o uni­ka­nie skut­ków, lecz o zro­zu­mie­nie co one po­ka­zują, czego uczą i jak pro­wa­dzą ku doj­rza­ło­ści du­szy. Wej­ście w wyż­sze guny i sub­tel­niej­sze wy­miary ist­nie­nia wy­maga zmiany orien­ta­cji i py­tań. Już nie py­tamy, jak unik­nąć skut­ków, lecz jaką prawdę nam one ujaw­niają, co we­wnątrz nas wy­maga uzdro­wie­nia i jak mo­żemy dzia­łać z mą­dro­ści, a nie z lęku.

Karma ni­gdy nie jest ce­lem sa­mym w so­bie. To na­rzę­dzie. Tak samo, jak znaki dro­gowe w po­dróży, któ­rych nie prze­strze­gamy po to, by cią­gle je ba­dać, ana­li­zo­wać za­leż­no­ści mię­dzy zna­kiem ostrze­gaw­czym a skrzy­żo­wa­niem czy zmniej­sze­niem pręd­ko­ści, lecz po to, by bez­piecz­nie i świa­do­mie do­trzeć do celu. Nikt nie wy­ru­sza w po­dróż tylko po to, żeby prze­strze­gać prze­pi­sów. W ca­łym pro­ce­sie pra­wi­dło­wego po­słu­gi­wa­nia się na­rzę­dziami cho­dzi o to, aby dojść tam, gdzie na­prawdę chcemy do­trzeć.

Tak samo karma nie jest sys­te­mem na­grody i kary, lecz mapą in­for­ma­cji zwrot­nych, która pro­wa­dzi do sa­mo­po­zna­nia, od­po­wie­dzial­no­ści i doj­rza­ło­ści du­cho­wej, je­żeli tylko od­wa­żymy się prze­stać pa­trzeć na nią jak na zbiór re­stryk­cji i za­czniemy wi­dzieć ją jako na­rzę­dzie ewo­lu­cji świa­do­mo­ści.

Od intuicji do systemu

Wresz­cie, po wy­ja­śnie­niu wielu nie­po­ro­zu­mień do­ty­czą­cych tego, jak w kul­tu­rze Za­chodu poj­muje się karmę, mo­żemy zro­bić krok da­lej i przejść od in­tu­icyj­nego, frag­men­ta­rycz­nego poj­mo­wa­nia tego zja­wi­ska do próby jego upo­rząd­ko­wa­nia i zde­fi­nio­wa­nia po­jęć z nim zwią­za­nych. Oczy­wi­ście pełne uchwy­ce­nie me­cha­ni­zmu karmy wy­kra­cza poza na­sze zwy­kłe na­rzę­dzia po­znaw­cze, nie­mniej jed­nak ce­lem tej książki jest w pew­nym stop­niu przy­bli­że­nie czy­tel­ni­kowi no­wego spo­sobu my­śle­nia o kar­mie.

Do tej pory mó­wi­li­śmy o kar­mie ob­ra­zowo, przy­wo­łu­jąc przy­kłady z ży­cia co­dzien­nego i ze­sta­wia­jąc je z psy­cho­lo­gią oraz na­uką, aby po­ka­zać, że każdy „sku­tek” nie jest pro­stym od­wzo­ro­wa­niem jed­nego dzia­ła­nia. Sku­tek jest zło­żo­nym splo­tem przy­czyn roz­cią­ga­ją­cych się w cza­sie i prze­strzeni, czę­sto poza gra­ni­cami na­szej per­cep­cji i wy­obraźni. Te­raz jed­nak nad­szedł mo­ment, by spró­bo­wać usys­te­ma­ty­zo­wać to, co do­tąd uj­mo­wa­li­śmy zbyt na­iw­nie i pła­sko, tak aby­śmy mo­gli w peł­niej­szym sen­sie od­nieść się do zja­wi­ska karmy.

Table of Contents

Strona ty­tu­łowa

O au­to­rze

Przed­mowa

Karma to Twoje wczo­raj, dzi­siaj i ju­tro

Li­nijką nie zmie­rzysz fal dźwię­ko­wych – karmy też nie

Kiedy wy­ją­tek staje się klu­czem do zro­zu­mie­nia więk­szego prawa

Od ge­nów do karmy

Karma nie jest ła­mi­główką do roz­wią­za­nia

Karma to nie kon­trola

Karma nie więzi, ale uczy od­po­wie­dzial­no­ści

Od in­tu­icji do sys­temu