Jugosławia, kraina marzeń - Božidar Jezernik - ebook

Jugosławia, kraina marzeń ebook

Jezernik Božidar

5,0

Opis

Książka Jugosławia, kraina marzeń etnologa i antropologa kultury Božidara Jezernika jest błyskotliwym eseistycznym studium, którego głównym celem jest poszukiwanie odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące idei jugosłowiańskiej, jej rozwoju w niestabilnych okolicznościach historycznych i sprzeczności, jakie od pierwszej wzmianki o niej w 1849 roku aż do wybuchu II wojny światowej przenikały, odradzały i tłumiły tę koncepcję. Wykorzystując bogaty materiał dokumentalny i źródła prasowe z XIX i XX wieku, Jezernik stara się zaprezentować przede wszystkim dynamikę formowania się idei jedności Słowian południowych, inicjalne przyczyny powstania oraz sposoby jej postrzegania i doświadczania przez narody dążące do zjednoczenia.

Đorđe Krajišnik, „Dani”

Ta książka to opowieść o Jugosławii wcześniejszej niż powstanie Jugosławii, która się wyłoniła z II wojny światowej. Autor Božidar Jezernik – wybitny słowiański eseista, historyk i etnograf – sporządził tę opowieść z kompetencją i precyzją. Czyta się te dzieje „bałkańskiego kotła” z fascynacją i przerażeniem. Odnajdujemy tu tematy dobrze nam znane. Te spory o tożsamość narodu trójimiennego, złożonego z Serbów, Chorwatów i Słoweńców; ten konflikt o kształt wielonarodowego państwa: czy to ma być federacja równorzędnych podmiotów, czy też wielka Serbia? Te kłótnie o przeszłość historyczną, które de facto są kłótniami o współczesność, to napięcie różnych polityk historycznych, które zaczyna się od słów, a prowadzi do przemocy i krwi. Czytałem tę książkę i myślałem o historii relacji polsko-ukraińskich, polsko-litewskich czy też polsko-żydowskich. To pasjonująca lektura, książka mądra i ciekawa.

Adam Michnik

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 570

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
sylwiak447

Nie oderwiesz się od lektury

Interesująca pozycja opisująca proces powstawania Jugosławii, głównie przez pryzmat publikacji prasowych
00

Popularność




Bognie i Jerzemu

PRZEDMOWA

Sto lat upłynęło od narodzin Jugosławii iponad ćwierć wieku od czasu, gdy wwyniku nowych wojen na Bałkanach zniknęła ona zgeopolitycznej mapy świata. Amimo to aż do dnia dzisiejszego Jugosławia pozostaje jedną wielką niewiadomą, zagadką. Faktycznie, nasza wiedza na jej temat przypomina indyjską opowieść oniewidomych, którzy znaleźli sposób, aby dowiedzieć się, jak wygląda słoń, poprzez dotykanie go dłońmi. Jednak każdy znich dotknął innej części ciała słonia, jeden, dotknąwszy nogi, stwierdził, że przypomina on drzewo, drugi, dotknąwszy ogona, uznał, że przypomina węża, itak dalej. To, według niektórych wersji opowieści, wywołało kłótnię ibijatykę pomiędzy osobami tak różniącymi się wopiniach na temat zwierzęcia.

Procesowi rozpadu Jugosławii towarzyszyły krwawe itragiczne wydarzenia, często prowadzące obserwujących do wniosków, że sposób, wjaki się ten rozpad dokonywał, stanowi potwierdzenie tezy ozłych fundamentach, na jakich została wzniesiona, ozbyt wielu sprzecznościach uniemożliwiających jej szczęśliwy byt iprzetrwanie. Wojny, które wybuchały jedna za drugą wlatach dziewięćdziesiątych XX wieku, uznano za dowód ciążącego nad krajem brzemienia historii ibraku tolerancji generowanego przez silnie zaznaczające się nacjonalizmy.

Jednak to przekonanie jest błędne. Różnica między Jugosławią iinnymi państwami narodowymi nie polegała na nadmiarze historycznych doświadczeń, których naród nie potrafił przepracować. Obecność postaw nacjonalistycznych również nie stanowiła przeszkody dla rozwiązywania problemów za pomocą urn wyborczych. Wyjściowa hipoteza tej książki zrodziła się zprzekonania, że Jugosławia nie była skazana, by kroczyć tą drogą, na której się znalazła, lecz mogła podążać wróżnych innych kierunkach. Agdy postawimy pytanie, dlaczego ten proces nie przebiegał inaczej, okazuje się, że teza obrzemieniu historii jest nieuzasadniona, gdyż problemem Jugosławii nie był nadmiar nacjonalizmu, lecz jego niedobór.

Nazwa Jugosławii, użyta po raz pierwszy wmonarchii habsburskiej po wybuchu Wiosny Ludów, była synonimem romantycznych marzeń onowoczesności ipostępie. Jak wznanej piosence Bane Krsticia: „Kto ją ma, ten jej nie ma; Kto jej nie ma, oniej śni”. Jugosławię wyobrażano sobie wówczas jako „krainę marzeń”, jednoczącą wszystkich Jugosłowian, bez względu na różnice językowe, historyczne ireligijne, jako wspólnotę na tyle dużą isilną, by mogła ona zapewnić jej członkom możliwość skutecznej rywalizacj wnowej, kapitalistycznej rzeczywistości.

Podczas Wiosny Ludów doszło do przebudzenia świadomości narodowej słowiańskiego Południa. Sima Marković, dla przykładu, nie miał trudności ze znalezieniem dowodów na to, że zarówno Serbowie, jak iChorwaci oraz Słoweńcy niezależnie od siebie ukonstytuowali się jako samodzielne inowoczesne nacje (Marković 1923: 108). Podczas gdy formowały się wspomniane trzy narody, pojawiła się też nazwa Jugosławia oznaczająca „wspólnotę wyobrażoną” (Anderson 1997) wszystkich Słowian na południu Europy, co stanowi potwierdzenie faktu, że jako kraina marzeń Jugosławia od samego początku nie była jedyną, lecz paralelnie istniało kilka Jugosławii, zaś ich orędownicy, rywalizując oserca iumysły narodu, mogli ze sobą współpracować, przeczyć sobie lub ze sobą walczyć.

Zawsze jednak Jugosławia była czymś więcej niż tylko nazwą. Fakt, że pod koniec lat dziewięćdziesiątych spory dotyczące różnorodnych sposobów postrzegania przeszłości iprzyszłości doprowadziły do rozpadu Jugosławii, nie oznaczał, że marzenia lepszego jutra, zktórych się wyłoniła, utraciły wszelką wartość. Wswoim czasie redaktor czasopisma „The Economist” Walter Bagehot przypomniał, że anegdotę ogreckim filozofie Talesie, który obserwując gwiazdy, wpadł do studni, odnieść można do twórców Jugosławii, marzycieli, októrych współcześni żartowali, że troszczą się oto, co ich samych nie dotyczy (Bagehot 1872: 187). Otym, że marzenia oJugosławii były wyrazem ducha czasu, najlepiej świadczy fakt, że stała się ona rzeczywistością, ito nie raz, lecz dwukrotnie. Co prawda dwa razy znikała ona ze sceny historii, ale wżadnym wypadku nie była to śmierć naturalna: za pierwszym razem do jej rozbicia doprowadzili zewnętrzni nieprzyjaciele, zaś za drugim– rodzime siły odśrodkowe (por. Magaš 1993: XVI).

WXIX ipierwszej połowie XX wieku to wojny były momentami stymulującymi idee nacjonalistyczne, tak jakby źródłem ich siły życiowej była przelana ludzka krew: im więcej jej rozlewano, tym bardziej się one nasilały. Integracja pod radyklanie przeciwstawnymi hasłami budziła wnarodach entuzjazm do wspólnego działania, stymulowała odwagę, poświęcenie iheroizm, żądzę sławy ichciwość, atakże strach iobawy. Dlatego też wniniejszej książce prześledzono rozwój wydarzeń, które przyczyniły się do ożywienia idei jugosłowiańskiej, od wojny francusko-pruskiej w1870 roku, powstania wBośni iHercegowinie, wojny serbsko-tureckiej, aneksji iokupacji Bośni iHercegowiny oraz wojen bałkańskich aż do Iwojny światowej, kiedy dzięki zwycięstwu sił ententy iprzyjęciu zasady samostanowienia narodów powstanie pierwszego narodowego państwa Jugosłowian stało się możliwe.

Chociaż wKrólestwie Serbów, Chorwatów iSłoweńców po raz pierwszy wdziejach znaleźli się niemal wszyscy Serbowie, Chorwaci iSłoweńcy, jak również Czarnogórcy, Boszniacy iMacedończycy, powstało ono jako narodowe państwojednegonarodu, który tworzą trzy plemiona, czyli trójimiennego lub trójjed(y)nego narodu, od wieków podzielonego geograficznie ihistorycznie. Bez zwycięstwa ententy wIwojnie światowej iurzeczywistnienia zasady samostanowienia, którą wczternastu punktach ukazał amerykański prezydent Woodrow Wilson, Jugosławia jako państwo narodowe nie istniałaby. Nie należy jednak zapominać iotym, że nie istniałaby ona także wówczas, gdyby jej polityczni przywódcy wsposób przekonujący nie prezentowali na forum światowym idei zjednoczenia Jugosłowian inie bronili tej idei jako własnej.

Powstanie państwa jugosłowiańskiego spotkało się zentuzjastycznym przyjęciem zintegrowanego narodu. Jednak walka partii politycznych dosyć szybko przerodziła się wdyskusję dotyczącą tego, czy Jugosłowianie tworzą jeden, czy trzy narody, która swoim zasięgiem objęła całokształt życia politycznego Królestwa Serbów, Chorwatów iSłoweńców. Po pięcioletnich utarczkach politycznych, podczas plebiscytu przeprowadzonego w1923 roku obywatele opowiedzieli się za podziałem na trzy narody, które już wtedy wspólnie porzuciły drogę tworzenia jednego państwa inacji. Jugosławia okazała się więc dzieckiem, które urodziło się martwe: utraciła ona rację bytu jako państwo jednonarodowe, jeszcze zanim król Aleksandar nazwał ją tym imieniem. Będąc władcą darzonym przez naród ogromnym autorytetem iszacunkiem, być może potrafiłby tchnąć wnią życie. Jednak strach, który pokierował ręką zamachowcy, doprowadził do śmierci króla wMarsylii 9 października 1934 roku.

Zazwyczaj sądzi się, że do przeszłości najlepiej dotrzeć dzięki dokumentom, tekstom traktatów czy listom. Nie one jednak stanowią podstawowy przedmiot moich rozważań. Powszechnie bowiem wiadomo, jak wiele listów napisano zzamiarem uwiedzenia ich adresatów, jak wiele porozumień zawarto wcelu złożenia obietnic niemających żadnego pokrycia, jak liczne są dokumenty, których przeznaczenia nie można doczytać się nawet między wierszami. Dobrym tego przykładem jest Deklaracja zKorfu, stanowiąca podstawę prawną wspólnego państwa Jugosłowian. Podpisali ją: wimieniu Komitetu Jugosłowiańskiego (Jugoslovenski odbor) Ante Trumbić, zaś wimieniu Królestwa Serbii– Nikola Pašić. Chociaż swoje podpisy złożyli oni po wielotygodniowych negocjacjach, podczas których szczegółowo analizowano treść każdej klauzuli zosobna, jej sygnatariusze nie tylko odmiennie rozumieli jej treść iznaczenie, ale też inaczej ją, zgodnie zwłasną interpretacją, redagowali: to samo odnosi się do pozostałych uczestników negocjacji na Korfu wlipcu 1917 roku.

Jej deklarowanym celem było zjednoczenie jugosłowiańskich państw wchodzących wskład podwójnej monarchii zKrólestwem Serbii iKrólestwem Czarnogóry. Jednak wtym ważnym dokumencie najstarsze jugosłowiańskie państwo, czyli Czarnogóra, wogóle nie jest wzmiankowane. To przemilczenie wymownie świadczy omożliwościach zgłębienia prawdziwych motywów icelów przyświecających autorom konkretnych dokumentów.

Podobnie jak oinnych wydarzeniach minionego okresu o„krainie marzeń” trudno sądzić wyłącznie zperspektywy chwili obecnej iwspółczesnego stanu ducha. Odczucia, które budzi wnas państwo jugosłowiańskie, nie są tożsame zodczuciami naszych przodków wczasach jego powstawania. Od kiedy wygasła wiara wżycie pozagrobowe zmarłych spoczywających wpiramidach egipskich, obudowlach tych możemy myśleć wkategoriach monumentalnego absurdu. Ale nie pomoże nam to wzrozumieniu myśli iodczuć budowniczych tych architektonicznych cudów, nie ułatwi nam to zrozumienia sposobu postrzegania przez nich piramid.

Ato właśnie, czym była Jugosławia jako kraina marzeń polityków-wizjonerów, jak– zjednej strony– próbowali oni rozbudzić wnarodzie zainteresowanie imiłość do swoich snów, wzywając do ich urzeczywistnienia, zaś– zdrugiej strony– jakie były największe przeszkody wtym procesie ijaki był stosunek tych snów do rzeczywistości, stanowi przedmiot niniejszej książki.

1. Mapa etnograficzna Jugosłowian (1918). „Serbowie, Chorwaci, Słoweńcy stanowią jeden naród. Ztego powodu dążą do zjednoczenia wszystkich swoich ziem wjedno wolne państwo narodowe”. Autor iwydawca nieznany. Zbiory własne autora.

Wdługiej drodze od pierwszego jej wyobrażenia do realizacji pomagało mi wiele osób: na ręce wszystkich składam serdeczne podziękowania. Mam tu na myśli pracowników Narodowej iUniwersyteckiej Biblioteki wLublanie, Brytyjskiej Biblioteki wLondynie, Biblioteki Narodowej wBelgradzie, Narodowej iUniwersyteckiej Biblioteki wZagrzebiu, biblioteki Katedry Etnologii iAntropologii Kulturowej Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu wLublanie. Szczególne podziękowania należą się Ivanowi Čoloviciowi, dzięki któremu Jugosławia, kraina marzeń ukazała się wserii wydawniczej: XX Wiek (XX vek), jednym znajbardziej znaczących ogniw wtworzeniu jugosłowiańskiej przestrzeni kulturalnej. Mai dziękuję za życzliwe wsparcie podczas pisania tej książki. Publikacja jest jednym zrezultatów projektu badawczego ARRS J6-7173 Spuścizna pierwszej wojny światowej– reprezentacje ireinterpretacje.

1

NA POCZĄTKU BYŁA NAZWA

Aby zrozumieć ideę narodu ijej ogromną sprawczą, ale idestrukcyjną moc, należy spojrzeć wksięgę jej historii. Co można zniej wyczytać? To przede wszystkim, że národnost jest „owocem nowszych czasów” (Kollár 1839: 58), że wXIX wieku idea narodu była nowością, bez precedensu whistorii (Hobsbawm iRanger 1983: 7). Wcześniej zaś liczyła się jedynie przynależność do wspólnoty miejskiej, wiejskiej, państwowej, religijnej, ale nie narodowej. Polityczna świadomość zbiorowa pojawiła się wraz zkoncepcją suwerennej wspólnoty politycznej, communitas regni. Niemal równocześnie ukształtowało się polityczne pojęcie patria [serb. otadžbina; niem. Vaterland], przy czym chodzi tu najczęściej oklasowy „patriotyzm państwowy”, zktórym łączy się kategoria fidelitas [„lojalność polityczna”]. Oznacza to, że chociaż wczasach średniowiecza inowożytności człowiek do pewnego stopniabył świadomy swojej przynależności do jednego narodu, nie była ona dla niego politycznym atrybutem społeczeństwa, ani też nie stanowiła ośrodka jego politycznej lojalności (Suppan 1999: 25).

WXIX wieku dla większości mieszkańców Europy Środkowej idea narodu była jeszcze nieznana iniezrozumiała. Ztego powodu wsłoweńskim czasopiśmie „Kmetijske in rokodelske novice” wlatach 1844–1851 publikujący wnim autorzy zmuszeni byli wyjaśniać różnicę między słowami: narodno– „narodowe” inerodno– „niezdarne” (zob. Jezernik 2008: 27–28; 2014b: 30). Podobne problemy ze zrozumieniem koncepcji narodu pojawiały się winnych częściach Europy Środkowej (zob. np. Fishman 1972: 6; Iggers 1986: 136–138; Kořalka 1991: 218; Deák 1992: 14). Czeski prawnik ipolityk František August Brauner, uczestnik Pierwszego Kongresu Wszechsłowiańskiego wWiedniu, w1848 roku, podczas spotkania, na którym nieobecni byli Polacy, opowiedział następującą anegdotę: Gdy pewną osobę pochodzącą zzachodniej Galicji zapytano: „Czy Polacy to chłopi?”, odpowiedziała ona: „Jesteśmy narodem opokojowym usposobieniu”, kolejne pytanie: „Wtakim razie jesteście Niemcami?”, kwitując stwierdzeniem: „Jesteśmy przyzwoitymi ludźmi” (Namier 1944: 107). Ponieważ wszystkie wydarzenia wEuropie wprawiała wruch idea narodu, Jugosłowianie nie mogli pozostawać wtyle: oni także chcieli się rozwijać iemancypować (L. S. 1866: 323).

Idea narodu była dziełem nielicznych budzicieli narodu, poetów, filozofów, historyków ifilologów, którzy stworzyli kolektywnego ducha swego narodu iza pomocą retoryki emocji, sugestywnej symboliki iteatralnych rytuałów zjednywali dla niej zwolenników, czyli nacjonalizowali społeczeństwo (Mitrović 1918: 23). Tylko przebudzenie całego narodu zwielowiekowego snu, twierdzili oni, umożliwi nieskrępowany rozwój wszystkich jego sił iprzyłączenie się do rywalizacji wdążeniu do postępu. Wrelatywnie krótkim czasie idea narodowa okazała się potężną, wcześniej nieznaną, mobilizującą siłą, przewyższającą lojalność dynastyczną czy przynależność religijną. Czeski poeta iarcheolog Jan Erazm Wocel wartykule poświęconym historii Słowian połabskich treściwie scharakteryzował nowe poglądy na temat znaczenia kategorii narodu po 1849 roku: „Wnarodzie chwała iżycie, bez narodu potop iwieczna śmierć!” (Wocel 1849: 127).

Kiedy słowo „naród” zaczęło pojawiać się jako hasło na sztandarach, nastąpił koniec starego porządku europejskiego. Kanclerz Austrii, hrabia Friedrich Ferdinand von Beust, stwierdził zrezygnacją, że nie widzi już Europy [„Ich sehe kein Europa mehr”] (Doering-Manteuffel 2010: 101). Dominacja idei narodowej spowodowała, że wpołowie XIX wieku geopolityczną mapę Europy zaczęto kreślić według nowych zasad. Przykładowo hrabia Cavour twierdził, że Włochy to nie tylko pojęcie geograficzne, jak zwykł mawiać książę Metternich, lecz fakt polityczny.

Aby wyobrażone Królestwo Słowian Południowych mogło się urzeczywistnić, musiało ono najpierw otrzymać nazwę. Nastąpiło to w1849 roku, kiedy po raz pierwszy zostało określone mianem Jugosławii. Chociaż nadal panuje przekonanie, że nazwa ta powstała wChorwacji, zaś jej pomysłodawcą był biskup Josip Juraj Štrosmajer– „przez ponad pół wieku niekoronowany król myśli jugosłowiańskiej” (Borovnjak 1936: 24), zdaniem wielu autorów powstała ona wBelgradzie (zob. np. Šišić 1937: 82). Inni znów za ojca chrzestnego Jugosławii uznają władykę iwładcę Czarnogóry– Petra Petrovicia Njegoša, który swój dramat Lažni car Šćepan Mali [Samozwańczy car Šćepan Mali], oddany do druku wZagrzebiu w1851 roku, opatrzył dopiskiem: „wJugosławii” (zob. np. Stojković 1850: 144; Novak 1930: xxvii). Jednak nazwa „Jugosławia” [Jugoslavija1] po raz pierwszy pojawiła się wtekście opublikowanym wwychodzącym wLublanie dzienniku „Slovenija”, zpiątku 19 października 1849 roku (Bukovšek 1849: 333).

Podpisany nazwiskiem Bukovšek autor stwierdza wartykule, że nie interesują go kwestie polityczne, lecz zjednoczenie na gruncie literackim Jugosłowian zamieszkujących Austro-Węgry. Ztego powodu, powołując się nie na oręż, „lecz jedynie na duchową, literacką wzajemność”, iafirmując „jeden jedyny jugosłowiański język literacki”, ich język określa wspólnym mianem języka jugosłowiańskiego (Bukovšek 1849: 333). Język jugosłowiański, atym samym więzi zjugosłowiańskim „drzewem rodowym” jego zdaniem powinni uznać także Słoweńcy, którzy będąc niewielkim liczebnie narodem, posiadającym wielu nieprzyjaciół, potrzebują silnego sojusznika, jakiego już posiadają dzięki temu, że stanowią „gałąź ogromnego, potężnego rodu Jugosłowian”.

Naszą powinnością jest troska oto, by gałąź ta nie złamała się iwsposób naturalny nie obumarła, co zaszkodziłoby całemu drzewu. Gdy odetniemy jakąś część ciała, szybko zgnije ona albo się rozpadnie, areszta ciała będzie wegetować, ztrudem czyniąc swoje powinności. Tak też oddzielenie Słoweńców od reszty Jugosławii skaże nas na egzystencję irychłe wymarcie, co już spotkało, pożal się Boże, wielu naszych zniemczonych sąsiadów wKaryntii iStyrii, zaś pozostałą część Jugosławii osłabi (Bukovšek 1849: 333).

Wtym czasie także inni Słowianie zmonarchii habsburskiej opowiadali się za wzajemnością słowiańską wkulturze oraz wpolityce. Wśród Słoweńców największą aktywność wtym względzie wykazywało stowarzyszenie „Slovenija” [Słowenia] wGrazu. Jego działacz Matija Majar w1848 roku wspecjalnym memoriale wyłożył ideę potrzeby zjednoczenia zChorwacją, Słowenią iDalmacją. Dobrym przykładem współpracy najwyższych przedstawicieli narodów jugosłowiańskich było wyniesienie do godności bana barona Josipa Jelačicia, co uczynił patriarcha Josif Rajačić, zaś władyka Petar Petrović Njegoš złożył obejmującemu urząd serdeczne gratulacje: „Ovdje svako, malo iveliko, moli ti Boga za zdravlje isrećan uspjeh” [Tutaj każdy, nisko czy wysoko postawiony, modli się do Boga oPańskie zdrowie ipomyślność]. Sam ban Jelačić przy tej okazji oświadczył uroczyście: „Wszyscy jesteśmy jednym narodem!”. Biskup Štrosmajer w1848 roku pisał, że najważniejszym „zadaniem Jugosłowian jest zbliżenie, porozumienie izjednoczenie”. Przybyli do Wiednia w1850 roku na zaproszenie Vuka Karadžicia słoweńscy, chorwaccy iserbscy intelektualiści porozumieli się wsprawie wspólnego języka literackiego. Podobne spotkania miały miejsce wZagrzebiu iwLublanie. Podczas nich, poza kwestiami literackimi, wdyskusjach podnoszono także kwestie „ostatecznej jedności” (Borovnjak 1936: 22–23).

Pochwała sławnej przeszłości

„Nowa idea jednego, niepodzielnego iniezmiennego narodu, zrodzonego zprastarego ducha ludu, potrzebowała (…) uzasadnienia przez homogeniczny, spójny wsobie, oczyszczony zwątpliwości iniepewności obraz dziejów, zktórego można by wyczytać daną przez los ciągłość, usprawiedliwiającą naród po wsze czasy” (Schulze 2012: 157). Wspólna nazwa iwspólny język to warunki sine qua non wprocesie konstytuowania się narodu, ale aby wspólnie podążać ku świetlanej przyszłości modernizacji ipostępu, konieczna była także znajomość jego sławnej przeszłości. Naród, który nie wie, skąd przychodzi, nie może przecież wiedzieć, dokąd zmierza. Pamięć oczasach minionych była impulsem do pokonywania trudności ibolączek dnia codziennego, pozwalała skierować spojrzenie wlepsze jutro. Najprawdopodobniej właśnie takie przekonanie przyświecało słoweńskiemu politykowi Lovro Tomanowi, kiedy stwierdzał: „Przyszłość jest córą teraźniejszości iprzeszłości” (Toman 1862: 9).

Czerpiąc zlegend osłynnych wydarzeniach iznakomitych postaciach historycznych, członkowie wspólnoty narodowej budowali poczucie własnej wartości wodniesieniu do innych nacji iuczyli się solidarności, uczestnicząc wten sposób wprocesie kulturowej homogenizacji iróżnicowania Swoich iInnych. Wydarzenia te ipostaci były starannie dobierane na potrzeby nauki ohistorii. Budziciele narodu tworzyli jego mityczną przeszłość, eksponując wniej to, co wzniosłe, majestatyczne, apomijając to wszystko, co haniebne czy niechlubne. Chociaż przywódcy narodowi nie mówili otym głośno, ich decyzje przyczyniały się do propagowania określonych ideologii politycznych ifilozoficznych, określonych potrzeb społecznych, politycznych ikulturowych. Przeszłość stanowiła rezerwuar wydarzeń ipostaci, októrych członkowie wspólnoty narodowej mieli pamiętać albo októrych mieli zapomnieć. „Pamięć– pisał James Young– nigdy nie formuje się wpróżni: powody pamiętania nigdy nie są nieskazitelne” (Young 1993:2). Wswoim często przywoływanym wykładzie na paryskiej Sorbonie w1882 roku francuski filozof ilingwista Ernest Renan stwierdzał, że zapomnienie jest istotnym czynnikiem wprocesie formowania narodu. Każdy naród musi mieć swoją historię, swoją pamięć zbiorową. Jednak wybór postaci iwydarzeń zprzeszłości, które społeczność danego narodu powinna znać, wsposób nieuchronny wiedzie do wskazania tych, które muszą zostać zepchnięte wzbiorową niepamięć (Renan 1882: 7–8). Tam gdzie istnieje ogromne zapotrzebowanie na usługi przeszłości, prawda traci wartość (Plumb 1969: 32; por. Čolović 2008: 119–132). Pod koniec XIX ina początku XX wieku ożyła pasja zgłębiania genealogii, upowszechniła się potrzeba rekonstruowania przeszłości narodowej, którą zzałożenia otacza splendor chwały iktóra nierzadko jawi się jako utracony raj. Wielu badaczy poszukiwało zapomnianych informacji owłasnej literaturze, sztuce, muzyce iobyczajach ludowych (Jászi 1929: 259).

Wiedza na temat przeszłości narodu itradycji umożliwiała dotarcie do wiedzy osobie iostatusie własnej nacji jako członka wspólnoty międzynarodowej. Wten sposób rodził się żywy związek między teraźniejszością aprzeszłością, ustępowało zwątpienie, ożywała nadzieja, usilnie pracowano nad tym, aby obudzić bezgraniczną miłość do własnego narodu, jego kultury iprzeszłości, wyrażaną poprzez naukę, pracę, awrazie konieczności nawet gotowość do walki (Jezernik 2014b: 25).

Działacze narodowi kreowali przeszłość zgodnie ze swoimi poglądami, projektując wprzyszłość drogę jej rozwoju2. Ponieważ wXIXwieku kraje słowiańskie były „zacofane”, „nierozwinięte” i„uśpione”, aich społeczeństwa pozostawały daleko wtyle za Zachodem Europy, tkwiąc jeszcze wokresie „dziecięcym”, bez rozwiniętego nowoczesnego przemysłu, instytucji: kolei isystemu oświaty, budziciele narodowi zainspirowani duchem „wieku cudów” (Jezernik 2014b: 11) wyobrażali sobie historię jako drabinę umożliwiającą wspinaczkę od niższych do wyższych szczebli rozwoju (Berend 2003: 1). „Niemcy– głosił czeski poeta– dotarli już do swojego dnia, Anglicy do swojego południa, Francuzi do swojego popołudnia, Hiszpanie– swojej nocy, aSłowianie stoją, jak dotąd, uprogu poranka” (cyt. za: Evans 1878: 32).

Patrioci, którzy pilnie iofiarnie pracowali na rzecz duchowego imaterialnego dobrobytu swojej nacji, zdawali sobie sprawę zroli, jaką wkształtowaniu tożsamości narodowej odgrywała historia, której świadomość legitymizowała nowe wspólnoty polityczne. Wtych wysiłkach wydatnie wspierała ich nauka (zob. np. Jászi 1929: 264–265; Bartulović 2013: 140), prezentując nowe grupy polityczne (nacje) jako coś, co istniało od zawsze. Romantyczny historyzm przejawiający się wbadaniu życia narodów wodległych epokach dostarczał dowodów na ciągłość uczuć iidei narodowych. Entuzjaści zmagający się ztym wyzwaniem większą uwagę poświęcali jednak randze dowodów aniżeli krytyce źródeł, jak na przykład pewien węgierski naukowiec, który „udowodnił”, że biblijny Adam był Węgrem3 (Jászi 1929: 264). Historycy dostarczali interpretacji prawdziwej historii narodowej, zaś etnografowie poświęcali szczególną uwagę odkrywaniu autentycznych, czy też różnicujących, elementów materialnej kultury ludowej, ludowych obyczajów izwyczajów, pieśni ludowych isztuki. Prasa upowszechniała odkrycia naukowe, które podczas wystaw iekspozycji muzealnych prezentowano jako niepodważalne itrwałe.

Ponieważ teraźniejszość nie stanowiła oparcia dla przebudzonej idei narodu, (południowi) Słowianie tworzyli swoje historyczne fundamenty wformie „utopijnej projekcji” (Schulze 2012: 158). Zgodnie znią naród słowiański cieszył się wśród wszystkich innych największą sławą, co potwierdza najpopularniejsza interpretacja pochodzenia jego nazwy– slava czy Slava (Kollár 1824: 37; 1830: 19–20; 1839: 9, 59; por. Gardner Wilkinson 1848: I, 11). Jednak, ze względu na to, że słowo slava wskazuje na wojowniczość dawnych Słowian, niektórym nie do przyjęcia wydawała się teza, aby pokojowo nastawiony naród mógł obrać takie imię, dlatego źródła nazwy upatrywali wwyrazie „słowo” [slovo], który odróżniała od „sławy” [slava] jedna samogłoska. Słoweński duchowny katolicki iznawca gramatyki Franc Serafin Metelko dla przykładu entuzjazmował się myślą, że słowiańscy przodkowie swoich sąsiadów, Latynów, określali mianem Wołochów [Vlah, Vlahi], oznaczającym tych, którzy bełkocą [vlahvovati znaczyło dla nich tyle, co bełkotać], zaś Teutonów nazywali Niemcami, czyli tymi, którzy są niemi, wodróżnieniu od tego, który włada ich językiem, jak Sloven, czy Slovan, czyli osoba używająca słów (Metelko 1849: 13).

Gdy teraźniejszość lub znana przeszłość nie dostarczały powodów do narodowej dumy, najbardziej zagorzali zaczęli zgłębiać niezbadane dotąd obszary. Idąc za przykładem działaczy odrodzenia narodowego wcałej Europie, (południowo)słowiańscy patrioci wswoim emancypacyjnym entuzjazmie za najstarszy język uznawali swój własny, będący językiem Adama iEwy, co potwierdzało, ich zdaniem, imię pierwszego człowieka, Adama, pochodzące od słów: Od amo! [Chodź tutaj!], którym Bóg przywołał praojca do siebie. Natomiast imię pierwszej kobiety, Ewy, wzięło się od odpowiedzi: Evo je! [Oto iona!], której Adam udzielił Bogu na pytanie, gdzie jest jego żona (Gardner Wilkinson 1848: I, 10–11). Wśród wielu słynnych Słowian, oprócz prarodziców, znaleźli się: Nabuchodonozor– najpotężniejszy król Babilonii, którego słowiańskość ma poświadczać imię: Ne buhod no tsar [Nie Bóg, lecz car] (Skene 1853: I, 61; Creagh 1876: I, 110–111) czy ujarzmiciel Europy– Napoleon. Jego imię zkolei, oznaczające: Na pole on, powstało rzekomo wsposób analogiczny do imienia pramatki (Golovin 1854: II, 161). To, jak wielką sławą cieszyli się niegdyś Słowianie ijakim niewyczerpanym źródłem dumy była ona dla nich, poświadcza tłumaczenie nazwy Wiednia, wtamtych odległych czasach określanego mianem Widen, ponieważ był „wendo-serbską wioską”4. Berlin stanowił ich schronienie [od słowa brlog– barłóg, leże, kryjówka dzikiego zwierzęcia], wktórym wypasali bydło, zaś Lipsk był ich ołtarzem, pod rozłożystymi lipami którego czcili boga Peruna– władcę nieba, „podczas gdy Niemcy wosobie bogini Huldy oddawali cześć żabie” (Nenadović 1889: 134).

Na potęgę tychże sławnych imion ichwalebną przeszłość narodu słowiańskiego nie pozostawali obojętni ani cudzoziemcy, ani sami Słowianie. Dla wielu znich był to miód na serce, dzięki któremu zapominali oni oswojej historycznej niedojrzałości iulegali marzeniom omodernizacji ipostępie. Budziciele narodowi zpodziwem patrzyli na Zachód, dostrzegając jednocześnie zacofanie ianachronizm społeczeństwa opartego na tradycyjnych wartościach. Modernizacja była powszechnie pożądanym celem, trudnym do osiągnięcia poprzez utrwalanie owych idei. Zgodnie bowiem zdefinicją modernizacja jest etapem rozwoju, wktórym odchodzi się od tradycyjnych norm iwartości społecznych wcelu osiągnięcia postępu, dlatego też przebiega ona wwyraźnej opozycji do tradycji itradycjonalizmu (Smith 1999: 708; zob. także Lewellen 1992: 152–154). Świadomi trudów przedsięwzięcia, budziciele narodowi sądzili, że cel ten można osiągnąć wyłącznie dzięki pomocy herosów, wktórych obfitowała tradycja. Przecież gdyby Królewicz Marko5 nie spóźnił się na bitwę kosowską, bieg historii byłby zupełnie inny. Agdy obudzi się król Matjaž6, biada tym, którzy zło czynią Słoweńcom!

Król Matjaž zaczął wzdychać, Europa się trzęsie

Po klęskach wbitwach pod Solferino w1859 roku ipod Sadową w1866, następstwem których było powstanie nowych państw narodowych– Włoch iNiemiec, wmonarchii habsburskiej podjęto wysiłki, aby powstrzymać niekorzystny rozwój wydarzeń. Wojna Austrii zFrancją oraz zPrusami doprowadziła nie tylko do utraty zachodnich ipółnocnych terytoriów przygranicznych, ale także umożliwiła otwarcie się wieloetnicznej monarchii na idee narodowe. Hrabia Friedrich von Beust przekonał cesarza Franciszka Józefa do zawarcia ugody zWęgrami, wrezultacie której powstała podwójna monarchia. Dualizm wcielonowżycie pod koniec 1867 roku, wbrew sprzeciwom Słowian: słoweńscy politycy Luka Svetec iLovro Toman określili dualizm mianem „mogiły naszego życia” (Bohinjec 1918: 1). Nowo powstałe cesarstwo, składające się zKrólestw iKrajów wRadzie Państwa Reprezentowanych (części „austriackiej”) oraz zKrajów Korony Świętego Stefana (części węgierskiej), miało wspólnego władcę, Jego Cesarską iKrólewską Apostolską Wysokość, który dowodził armią, flotą morską iodpowiadał za politykę zagraniczną, zaś austriacki rząd wWiedniu iwęgierski wBudapeszcie, każdy wswojej części monarchii, otrzymały niemal równorzędny status. Ugoda austriacko-węgierska rozdzieliła Słowian granicą państwową, Czesi iSłoweńcy znaleźli się po jej jednej stronie, zaś Słowacy iChorwaci po drugiej. Redaktor czasopisma „Slovenski narod” Josip Jurčič wartykule z15 października 1870 roku wyjaśniał znaczenie konsekwencji systemu politycznego, jakim był dualizm, dla idei wzajemności słowiańskiej następująco:

Ukuli dualizm iod tego czasu jakby ściana wyrosła między nami inaszymi południowymi braćmi: my jesteśmy „cis”, oni są „trans”, akażdy znas jest dla drugiego „ausland”7 ijeśli zamówimy gazetę zChorwacji, musimy zapłacić krajcar, by okupić pokonanie tej przeszkody. Staliśmy się sobie obcy, co nie jest dobrą wróżbą na przyszłość (J– 1870: 1).

Osytuacji, wjakiej znalazła się większość Słowian po zawarciu ugody austriacko-węgierskiej, dobitnie świadczy wypowiedź przypisywana kanclerzowi Beustowi: „Słowian trzeba przyprzeć do muru!” [„Man muss die Slawen an die Mauer drücken”] (Komitet vystavki 1867: 370; Clementis 1943: 47–48). Wielu Słoweńców wtaki właśnie sposób postawionych pod ścianą zlękiem myślało oprzyszłości. Wukazującym się od 1867 roku wMariborze konserwatywnym tygodniku katolickim „Slovenski gospodar” czytamy, że większość słoweńskich patriotów zzapartym tchem czekała na ostateczne rozstrzygnięcie, anastroje słoweńskiego społeczeństwa najdosadniej wyrażały słowa France Prešerna „Na polu stare pnie Słowiaństwa gniją”8 (Bez podpisu 1867:1). Przeszyci lodowatym tchnieniem germanizacyjnego ucisku, jedyny ratunek widzieli oni we wsparciu innych Słowian. Wtakim nastroju 29 grudnia 1869 roku Fran Levec pisał do Janka Kersnika, że Słoweńcom nie jest potrzebna literatura naukowa, lecz jedynie beletrystyka ipodręczniki. „Po co nam książki naukowe? Itak nie mamy przed sobą żadnej przyszłości! Staniemy się Prusakami albo Rosjanami!” (Prijatelj 1940: 48).

Działania Austrii iWęgier nie pozostawały jednak bez echa. Podział państwa wywołał ogromne niezadowolenie Słowian, którzy pod względem ilościowym przeważali nad innymi narodami c.k. monarchii. Czeski historyk ipolityk František Palacki stwierdził, że dzień, wktórym ogłoszono dualizm, stał się jednocześnie dniem narodzin panslawizmu wjego mało przyjaznej formie (Prelog 1931: 35). Zwiększenie nacisku na Słowian nasiliło także ich opór (Hribar 1929: 189). „Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie”– głosi przysłowiowa mądrość, którą zignorowali Beust ijego rząd, przekonani, że dysponują wystarczającą siłą, by móc powstrzymać rozwój wydarzeń. Był to błąd odalekosiężnych skutkach. Autor artykułu Czy jest jeszcze nadzieja, opublikowanego wczasopiśmie „Slovenski gospodar”, wyjaśniał, że słowiański olbrzym, októrym dotąd myślano, że niczym król Matjaž jedynie pozwala swojej brodzie rosnąć do momentu, aż dziewięć razy owinie kamienny stół, zaczął wzdychać, aod jego (braterskich) westchnień zadrżała „starzejąca się Europa” (Bez podpisu 1867: 1).

Po zawarciu ugody polityczna działalność słoweńskich parlamentarzystów isłoweńskiej inteligencji była skoncentrowana na rozwiązywaniu problemów narodowych. Ze względu na swą małą liczebność wparlamencie wiedeńskim byli oni zmuszeni do szukania sojuszników, agdy ich znaleźli, wśród przedstawicieli innych narodów słowiańskich zrodziła się potrzeba zjednoczenia Słowian iwzmocnienia oporu przeciwko germańsko-węgierskiemu uciskowi (Tuma 1912: 228). Chociaż wJugosłowianach widzieli oni swoich „braci”, wistocie znali ich bardzo słabo. Ostopniu tej nieznajomości świadczy wspomnienie oficera wojska austriackiego, zpochodzenia Słoweńca, który w1866roku podróżując zZemunu do Belgradu, ujrzawszy na Sawie statek ztrójkolorową flagą, nie potrafił stwierdzić, czy jest to flaga serbska, czy turecka. Gdy zaś dowiedział się, że flaga jest symbolem Księstwa Serbii, jego serce mocniej zabiło, ponieważ pierwszy raz wżyciu zobaczył statek pod słowiańską banderą (Bez podpisu 1866: 96).

Idea narodowa zaczęła obejmować coraz szerszy zasięg, stając się, dzięki procesom demokratyzacji, środkiem mobilizacji wszystkich warstw społecznych. Wprocesie materializacji tej idei największy udział miała przelana na polach walki krew, jakby tylko ona mogła rozbudzić wyobraźnię narodów itchnąć wtęideę życie. Do tego celu przydatna była każda wojna, nie tylko ta, wktórej uczestniczyły masy ludowe, ale także taka, dzięki której naród mógł się opowiedzieć za zwycięstwem jednej ze stron, łącząc je zmożliwością urzeczywistnienia swoich snów. Wten sposób wojna francusko-pruska rozbudziła wśród Słowian południowych zAustro-Węgier sympatie dla idei jugosłowiańskiej. Wobliczu dylematu, „które carstwo wybrać”9, wśród Słoweńców przeważało stanowisko, że jedyną gwarancją ich trwałej igodziwej przyszłości jest zjednoczenie zpozostałymi Jugosłowianami zmonarchii.

Według historyka Vasilija Melika wlatach siedemdziesiątych iosiemdziesiątych XIX wieku słoweńscy intelektualiści interpretowali wydarzenia polityczne przez pryzmat konfliktów irywalizacji trzech wielkich grup: ludów romańskich, germańskich isłowiańskich (Melik 1997: 17–18; zob. Ušeničnik 1914b: 290). Zgodnie ztym przekonaniem wliberalnym dzienniku „Slovenski narod” interpretowano wojnę francusko-pruską jako zwycięstwo Niemców nad narodami romańskimi iprzewidywano konflikt Niemców iSłowian, wktórym ci drudzy będą zmuszeni do walki „nie tyle odominację, lecz owyzwolenie spod ucisku tego «cywilizowanego» ludu” (Bez podpisu 1870c: 1). Dla zdecydowanej większości zwycięstwo Prus wwojnie zFrancją było gromem zjasnego nieba onieprzewidywalnych skutkach dla politycznej architektoniki Europy. Upadek Paryża odbił się wniej szerokim echem. WAustrii umocnił się kurs pangermański igwałtownie wzrosły wpływy Niemiec. Częste niemieckie manifestacje nacjonalistyczne, podczas których fetowano pruskie zwycięstwa, budziły przerażenie waustriackich Słowianach, którzy obawiali się haseł oich „narodowej śmierci” głoszonych przez zwolenników rodzącego się prusjanizmu (Bez podpisu 1870b: 2–3). Idea wspólnej jugosłowiańskiej przyszłości jako bastionu przeciwko niemu nabrała żywotnych sił. Jugosłowianie żyjący wpodwójnej monarchii poczuli potrzebę, by „podać sobie dłonie jak brat bratu iviribus unitis, zgodnie zprawem dążyć do osiągnięcia tego, na co samodzielnie żadne plemię nie może mieć nawet nadziei” (Bez podpisu 1870e: 398).

Na początku wojny francusko-pruskiej redakcja konserwatywnego czasopisma „Novice gospodarske, obrtniške in narodne” opowiedziała się po stronie Prus. Dzień po wybuchu wojny odpowiedzialność za nią przypisała ona „aroganckiemu” cesarzowi Napoleonowi III, który rzekomo za wszelką cenę dążył do wojny, gdyż chciał rozkazywać całej Europie iztego powodu trzeba było dać mu nauczkę (Bez podpisu 1870a: 235). Natomiast wczasopiśmie „Slovenski narod” już od pierwszych miesięcy wojny wyrażano przekonanie, że wygrana Prus byłaby równoznaczna ze zwycięstwem austriackich Germanów nad Słowianami. Wobawie przed niemiecką arogancją słoweńscy ichorwaccy politycy wspólnie dyskutowali oidei jugosłowiańskiej. Podczas spotkania wmiejscowości Sisak 8 listopada 1870 roku zadecydowano opodjęciu działań wcelu utworzenia odrębnej wspólnoty wszystkich Jugosłowian, która na mocy chorwackiego prawa państwowego miała zostać przyłączona do Węgier ipozostawać wgranicach monarchii habsburskiej (Radojčić 1928: 94). Jednak podczas ostatniego zjazdu, który odbył się 1 grudnia tego samego roku wLublanie, uczestnicy spotkania nie poparli owego planu ina żądanie Słoweńców odstąpili od podjęcia jakiejkolwiek prawomocnej decyzji. Jako „uczciwi austriaccy obywatele” uchwalili oni rezolucję, znaną jako jugosłowiański program lublański, wktórym była mowa o„jednoczeniu sił moralnych imaterialnych Słowian południowych na płaszczyźnie literackiej, ekonomicznej ipolitycznej”. Południowi Słowianie wmonarchii habsburskiej planowali tak pokierować swoją działalnością, by móc zaspokajać potrzeby „braci za granicą, tworzących znami jeden naród” (Bez podpisu 1870d: 1; Lončar 1912: 353–354).

Rezolucję lublańską, będącą pierwszą próbą urzeczywistnienia jugosłowiańskich snów, poparli austro-węgierscy Słowianie, zwyjątkiem Svetozara Mileticia, posła wparlamencie węgierskim ichorwackim, jednego zorganizatorów zgromadzenia założycielskiego organizacji Zjednoczona Młodzież Serbska [Ujedinjena omladina srpska], anastępnie przewodniczącego Towarzystwa Wyzwolenia iZjednoczenia Serbskiego wCetyni [Družina za oslobođenje iujedinjenje srpsko na Cetinju]. Okazało się, że ani „odwieczne marzenia”, ani lublańska rezolucja nie powstały wpróżni, lecz wyłoniły się wtrakcie walk politycznych wdrugiej połowie XIX wieku. Miletić, owiele bardziej radykalny od swoich słoweńskich ichorwackich kolegów, wlublańskiej rezolucji autorstwa słowiańskich polityków zAustro-Węgier widział jedynie angażowanie własnej energii iwłasnego narodu „do czegoś, co nie ma przyszłości”. Czym– pytał polityk– jest dzisiaj monarchia habsburska? Wodpowiedzi wyjaśniał, że obecnie jej „już nie ma”, wrzeczywistości bowiem istnieją tylko „dwa państwa: imię, które pierwsze otrzymało podczas chrztu, jest nieznane, zaś nazwa drugiego wywodzi się od korony, anie od narodu; pierwsze państwo się rozpada, adrugie upada”10 (Bez podpisu 1870d: 1; zob. także Milutinović 1931: 6). Jednak wskazane przez polityka przyczyny nie do końca znajdowały potwierdzenie wrzeczywistości. Jak sam wyjaśniał wartykule opublikowanym wczasopiśmie „Zastava” z22 listopada 1870 roku, Trojedinica11 nie mogła inie powinna stać się „ośrodkiem krystalizacji południowej Słowiańszczyzny, przyciągającym ludność pozostającą wStarej iNowej Serbii, Bośni, Hercegowinie iDalmacji” (M-ć 1870: 1). Innymi słowy, dla Svetozara Mileticia, „przede wszystkim” Serba inacjonalisty (Milutinović 1931: 15–16), jedność południowych Słowian bez Serbów zSerbii, Bośni, Hercegowiny iCzarnogóry nie była jednością. Dlatego też, jak stwierdzał, „jeżeli znalazłyby się inne rozwiązania, wówczas dysponujemy krwią, pieniędzmi, entuzjazmem ipoświęceniem, wprzeciwnym razie nie mamy nic” (Bez podpisu 1870d: 2).

Przyczyną nieprzychylnego stosunku Mileticia do rezolucji lublańskiej były różnice wsposobie postrzegania jedności Słowian południowych: podczas gdy jego chorwaccy isłoweńscy koledzy, zwolennicy legitymizmu, zwróceni byli ku zachodowi, rewolucyjne spojrzenie serbskiego polityka skierowane było na południe (Radojčić 1928: 92, 101). Jak pisała słoweńska prasa, był on przeciwny programowi lublańskiemu, jeszcze zanim się znim zapoznał, ponieważ jego ideałem, wodróżnieniu od polityków chorwackich isłoweńskich opoglądach jugosłowiańskich, była „wielka korona serbska” (Bez podpisu 1870f: 415).

Jugosłowiańska mobilizacja

„Jak okiem sięgnąć– wszędzie absolutny spokój, od dawna już wprzestrzeni polityki wewnętrznej izewnętrznej nie panował taki porządek jak obecnie”– pisał 10 lipca 1875 roku austro-węgierski ambasador na dworze wBerlinie Aloys von Seiller (Wertheimer 1913: II, 248). Ten idylliczny obraz zakłócił wybuch powstania wBośni iHercegowinie 9 lipca 1875 roku12. Chociaż władze iopinia publiczna nie przydawały mu jakiegoś szczególnego znaczenia, wystrzał strzelby zNevesinja wybrzmiał bardzo wyraźnie ponad wzgórzami Hercegowiny, „trafiając wsamo serce tureckiego imperium” (Srbin Bosanac 1897:6). Powstanie chłopskie stało się głównym tematem rozmów najwyższych urzędników państwowych, ale także rutynowych sprawozdań placówek dyplomatycznych na Półwyspie Bałkańskim. Ze względu na szeroki oddźwięk urosło ono do rangi walki „za krzyż święty iwolność złotą”, walki na śmierć iżycie.

Wtłumienie powstania zaangażowało się trzech władców: cesarz Austrii, cesarz Niemiec oraz car Rosji, ale każdy znich postrzegał powstanie ludności słowiańskiej na północnym zachodzie Imperium Osmańskiego przez pryzmat własnych interesów. Wydarzenia wtym rejonie wzbudzały szczególne zainteresowanie polityków Austro-Węgier iRosji, dla których obszar ten stanowił ekspansjonistyczny cel.

Wnastępstwie powstania wBośni iHercegowinie podwójna monarchia znalazła się pomiędzy Scyllą (zbyt) dużej liczby Jugosłowian wswoich granicach iCharybdą tworzenia wobrębie tychże granic wielkiego państwa jugosłowiańskiego, powstałego wrezultacie przyłączenia Bośni iHercegowiny do Serbii iCzarnogóry (zob. np. Jakšić 1941:2). Dylematowi, wobliczu którego stanęły Austro-Węgry, najwięcej uwagi poświęcała prasa, wopinii której wydarzenia te wmniejszym lub większym stopniu postrzegano jako przejaw nacjonalizmu, dzięki czemu znalezienie właściwego rozwiązania nie wydawało się trudne. Autorzy publikujący na łamach niemieckich gazet mieli poważne problemy ze wskazaniem pozytywnych cech hercegowińskich ustaszy (jak nazywano wówczas powstańców)13. Woczach dziennikarzy powstanie było „powstaniem” albo też, precyzyjniej, „rebelią wieśniaków próbujących uniknąć płacenia podatków” (Bez podpisu 1875i: 1226). Kilka dni po jego wybuchu prorządowy dziennik „Neue Freie Presse” rozpowszechniał pogłoski, jakoby ustasze rozwinęli flagę austriacką. Autor artykułu nie dawał temu jednak wiary, stwierdzając ironicznie, że nie chciałby mieć „współobywateli, którzy nie wkładają do spodni koszul iwycierają nosy wdłonie”; dla dopełnienia obrazu mrugał przy tym porozumiewawczo do czytelnika, konstatując, że najbardziej upodobali sobie oni obcinanie nosów swoim wrogom (Bez podpisu 1875b: 1). Na stronie tytułowej dziennika „Laibacher Tagblatt” autor artykułu Zur südslavischen Wechselseitigkeit [Owzajemności południowosłowiańskiej] stwierdzał, że powstanie wprzygranicznych prowincjach „Turcji” ujawniło „najbardziej szkaradne oblicze ludzkiego charakteru”, czyli „okrucieństwo izdziczenie” tamtejszej ludności (Bez podpisu 1875n: 1–2). Słowem, hercegowińscy ustasze na łamach prasy wiedeńskiej zostali zaprezentowani jako ludzie prymitywni ipozbawieni wszelkiej kultury.

Niepowodzenie władz osmańskich, którym nie udało się wkrótkim czasie stłumić powstania, wywołało niepokój wiedeńskiej ibudapeszteńskiej prasy. „Dzikusy” zHercegowiny zaistniały na jej łamach wcałej swojej okazałości, zaś czytelnicy gazet mogli wyraźnie poczuć „złowrogi pansłowiański strach ijego krwawe oblicze na południu” (Bez podpisu 1875h: 2). Wprzypadku zwycięstwa rebeliantów ikonieczności wycofania się państwa osmańskiego zBałkanów opuszczone tereny stałyby się częścią Księstw: Serbii iCzarnogóry pod auspicjami Rosji. Tymczasem dominacja ludności słowiańskiej na Półwyspie Bałkańskim, stwierdza autor w dalszej części artykułu na tytułowej stronie wiedeńskiego dziennika „Neue Freie Presse”, zagroziłaby ludności niemieckiej wAustrii. Po takim wstępie retorycznie zapytuje: „Czy Austro-Węgry mogą sobie pozwolić na to, by ich granice dzieliły ziemie jugosłowiańskiego królestwa?” (Bez podpisu 1875b: 1).

Wraz zrewolucją marcową w1848 roku wCesarstwie Austrii zagościła demokracja, ta zaś szła pod rękę znacjonalizmem. Wtaki właśnie sposób wkrajach sędziwego cesarstwa wybuchła Wiosna Ludów. Nacjonalizm wAustrii nie rozwijał się jednak według wzorca zachodniego inie stanowił siły integrującej (Jezernik 2014: 19)– wśród wielości różnych narodów nawet dwa nie podążały wspólną drogą. Płynąca wzburzonym morzem nowoczesności austriacka łódź nadal miała jednego sternika (cesarza ikróla), lecz każdy zwioślarzy (elity narodowe) spoglądał winnym kierunku. Zamieszanie, które zapanowało wpodwójnej monarchii wdrugiej połowie XIX wieku, przedstawiono obrazowo wpiśmie „Slovenec”: „Węgrzy ciążą ku Konstantynopolowi, Niemcy ku Berlinowi, Słoweńcy sympatyzują zSerbami; Chorwaci nie chcą słyszeć oSerbach; Czesi opowiadają się za Rosjanami, podczas gdy Polacy nie chcą na nich nawet patrzeć; Rusini zaś zawsze chcą tego, czego nie chcą Polacy” (Bez podpisu 1877a: 1).

Wtej sytuacji podzielone były także zdania na temat powstania hercegowińskiego. Na przykład wwęgierskiej części Austro-Węgier organizowano manifestacje poparcia dla „dzielnego narodu tureckiego” izbierano datki na jego rzecz (Rüffner 1877: 292). Porwani zapałem studenci zPesztu przesyłali sułtanowi ijego dowódcom wojskowym memoriały, wktórych przypisywali władzom osmańskim „szlachetne pobudki”, zaś osmańskich żołnierzy określali mianem „bojowników oeuropejską cywilizację” (Pelagić 1880: 73). Wtym czasie odważnych słoweńskich działaczy narodowych rozpalał epicki heroizm ustaszy, „którzy orężem zapisywali karty słowiańskiej historii” (Bez podpisu 1875c: 1) izrozmachem projektowali wmarzeniach cudowną przyszłość jugosłowiańskiego narodu. Romantyczne oczekiwania unajbardziej rozentuzjazmowanych marzycieli budziły nadzieję, że pole, jeszcze zanim zostało obsiane, wyda obfity plon wpostaci rychłego wypędzenia „azjatyckich barbarzyńców na ich pustynie” i„wskrzeszenia na klasycznych fundamentach Półwyspu Bałkańskiego dawnej epoki klasycznej” (Bez podpisu 1875a: 1).

Wczasopiśmie „Glas” wychodzącym wGoricy, wnumerze z3 września 1875 roku, który wzaskakujący sposób umknął oku cenzury, ukazał się artykuł na temat odmiennego stosunku do powstania wHercegowinie ówczesnej dyplomacji europejskiej irodzimych, wiejskich „dyplomatów” słoweńskich. Chłopi nadal myślą, stwierdza niepodpisany autor zokolic Goricy, że wykształceni ludzie nie tylko niewiele wiedzą oświecie, ale że są także łagodni iuczciwi. Powstanie wHercegowinie okazało się probierzem dla niemieckich iwęgierskich mężów stanu, będących, podobno, miłośnikami kultury, ale darzących Słowian szczerą nienawiścią. To zaślepienie było tak duże, że zmysł dyplomatyczny słoweńskiego chłopa przerósł umiejętności wysokich rangą mężów stanu.

Niech to kule biją, żeby nasz chłop wtym względzie dorównywał dyplomatom! Nie rozum, lecz serce jego jest lepiej wyedukowane, dlatego potrafi współczuć braciom swoim wcierpieniu. Nie zadaje już pytań, czy to słuszne iczy już nadszedł czas, by wygnać Turka zEuropy do jego ojczyzny, Azji, bo wie, że chodzi już tylko oto, kto będzie panował na Południu. Dlatego każdy rząd, który wobliczu zrywu uciśnionych chrześcijan bierze stronę Turków, zostanie przez lud nieodwołalnie zdyskredytowany (Bez podpisu 1875j: 2).

Prasa słoweńska, która na bieżąco śledziła powstanie wHercegowinie, konsekwentnie trzymała się swojej koncepcji politycznej, opartej na budzeniu świadomości narodowej Słowian ipropagowaniu idei jugosłowiańskiej wzajemności. Dlatego też zryw powstańczy stał się dla publikujących na jej łamach autorów narzędziem propagowania idei (jugo)słowiańskiej, ale także tematem przedstawianym wsposób obiektywny. Na łamach czasopism pojawiały się epickie opowieści, przesycone mniej lub bardziej wiarygodnymi informacjami ocierpieniach rai chrześcijańskiej przyciskanej „tureckim jarzmem”,o„tureckich barbarzyńcach” czy „tureckich krwiopijcach”, awielu dziennikarzy ireporterów wręczało wieńce laurowe „herosom, którzy prowadzili zaciekłą wojnę wobronie swoich świętości narodowych” (Pajević 1891: 114). Informacje ozwycięstwach ustaszy, które często wyolbrzymiano, pojawiały się na pierwszych stronach gazet, podczas gdy klęski jedynie zdawkowo wzmiankowano lub całkowicie pomijano. Przodował wtym szczególnie wychodzący wZadarze „Narodni list”, którego dziennikarze potrafili rozbudzić zainteresowanie opinii publicznej powstaniem już wtedy, kiedy było jeszcze wątłe inieznaczące. Umiejętnie podtrzymywali jej uwagę nawet wówczas, gdy wygasało, ikiedy po kilku klęskach wydawało się, że zostanie stłumione.

Bywały tygodnie– pisał wswoich Wspomnieniach Dinko Politeo– kiedy odnosiło się wrażenie, że powstania nie ma, że władze tureckie je stłumiły. „Narodni list” nie próżnował. Ciągle podawano jakąś wiadomość, tylko po to, by Europie przypomnieć opowstaniu, awynajdowano też sposoby, aby przyjść zpomocą ustaszom izmotywować ich do działań. Wszystko to miało służyć podnoszeniu na duchu, budzeniu entuzjazmu, niezachwianej nadziei iwiary wsukces. Szczęście nie zawsze uśmiechało się do ustaszy; ale na łamach tygodnika „Narodni list” zawsze byli oni zwycięzcami. Turcy padali jak muchy! Gdyby policzyć wszystkich tureckich żołnierzy poległych wdoniesieniach tej gazety, Turcja zostałaby bez wojska! (cyt. za: Biankini 1925: 23).

Wzwiązku zwydarzeniami wHercegowinie wiele mówiło się ipisało o„jugosłowiańskiej nierozerwalności” (Bez podpisu 1875d: 250). Słoweńska prasa wAustro-Węgrzech oczekiwała, że Księstwo Serbii będzie aktywnie wspierać ustaszy. Szczególną stanowczością odznaczali się redaktorzy czasopisma „Slovenski narod”, na łamach którego domagano się ze strony Serbii iCzarnogóry nie tylko bezinteresownej ijak największej pomocy „dla ich braci”, ale bezpośredniego wyrażania „jugosłowiańskich przekonań iuczuć” (Bez podpisu 1875d: 250). Wsłowiańskiej prasie pojawiały się kierowane do Serbii iCzarnogóry apele, by wykazały się one bohaterstwem iwyzwoliły Bośniaków, wczym prym wiodło ukazujące się wNowym Sadzie czasopismo „Zastava”, niebędące zresztą jedynym, które takie wezwania publikowało. Ukazujący się wGoricy „Glas” ostrzegał księcia Czarnogóry oraz Serbię, powołaną do „wyzwolenia Jugosłowian pod serbskim sztandarem”, że czeka ich hańba ipotępienie, jeżeli nie okażą wsparcia swoim braciom, zgodnie ze składanymi im od wiosny do jesieni obietnicami. Wprzypadku stłumienia powstania– groził autor artykułu– na wybuch nowego trzeba będzie znów czekać całe dziesięciolecia (Bez podpisu 1875f: 2).

Postawa serbskiego rządu przed wybuchem powstania wywołała ogromne niezadowolenie jego przywódców. Niektórzy znich skupieni wokół Miroslava Hubmajera jawnie je okazywali, grożąc, że Serbii nieprzypadnie żadna część Bośni, awprzypadku „gdyby Czarnogóranie otrzymała całej Bośni iHercegowiny, myślą oich podziale wtaki sposób, aby Czarnogórze przypadły tereny na południe od Neretwy, zaś pozostała część– Chorwacji” (Ekmečić 1973a: 144).

Stawić opór historii

Pisząc oustaszach wHercegowinie iBośni, słowiańska prasa wpodwójnej monarchii, podobnie jak wobu Księstwach: Serbii iCzarnogóry, oprócz sformułowań: „bracia Słowianie” i„wzajemność słowiańska” często używała określenia: „jedność”. Autorzy artykułów chętnie przywoływali przykre lekcje, których udzielała historia słowiańskich konfliktów, wzywając czytelników do ich zaprzestania. Na łamach czasopisma „Slovenski narod” Karel Slanc przekonywał Jugosłowian, aby ze względu na wielość negatywnych doświadczeń zbliższej idalszej przeszłości stawili opór historii. Skoro, jak można obliczyć, mnożenie cyfry cztery przez jeden daje cztery, czyli pewną całość, zaś wwyniku mnożenia jej przez zero otrzymujemy zero, to Słowianie powinni dążyć do zjednoczenia. Chociaż Jugosłowianom to zedinjenje [słoweń. zjednoczenie] nie przyniesie żadnej korzyści, powinni jednak działać na jego rzecz chociażby dlatego, że zedinjenje odrębnych plemion wnarody jest przejawem nowoczesności, aoni nie powinni pozostawać wtyle (S–c 1875: 1). Tylko jedność– pisano wtych odezwach– daje szansę na przetrwanie iobronę przed sąsiednimi wielkimi narodami: „Niemcy mają poczucie bycia jednym ciałem, jedną duszą; zatem imy, Słowianie, wszczególności Słoweńcy, którym grozi największe niebezpieczeństwo, uczyńmy wszystko, żebyśmy czuli idziałali jak jedno ciało, jedna dusza. Bądźmy swymi dla swoich, by obrona była skuteczna!” (Ω 1875a: 1). Wsłoweńskich pismach liberalnych „Slovenski narod” i„Soča” pojawiły się nawet apele, by wimię jugosłowiańskiej jedności nie dzielić języka, wiary, ortografii, czasu iprzestrzeni (J. V–v 1875: 2; V–v 1875: 1).

Coraz wyraźniej jednak zaczynały się ujawniać różnice dotyczące wizji przyszłości narodów jugosłowiańskich. Na jedność Słowian często ichętnie powoływali się uczestnicy debat publicznych. Lecz, chociaż wich wypowiedziach pojawiały się te same frazy, wsercach zapalali oni świece przed obrazami własnych patronów. Działacze narodowi– romantycy zSerbii iCzarnogóry pragnęli urzeczywistnić swoje dawne sny, wierząc, że wybiła długo oczekiwana itak bardzo upragniona godzina wyzwolenia izjednoczenia „wszystkich Serbów” (Milutinović 1953: 58). Lecz oprzyłączeniu Bośni iHercegowiny, aprzynajmniej jej części, marzono także wChorwacji. Podczas gdy radykalni Serbowie mieli nadzieję na wskrzeszenie carstwa Dušana14, Chorwaci będący zwolennikami Ante Starčevicia15 wierzyli, że dzięki powstaniu wBośni iHercegowinie ożyje Wielka Chorwacja (Biankini 1925: 12–13).

Nadzieje pokładane wsnach owskrzeszeniu sławnej przeszłości okazały się silniejsze od rozważań owspólnocie i– koniec końców– na nastroje wpołudniowosłowiańskim sąsiedztwie Bośni iHercegowiny wwiększym stopniu zaczęła oddziaływać pamięć ohistorycznych postaciach cara Dušana ikróla Zvonimira16 niż mityczne opowieści okrólu Świętopełku. Gdy Mihailo Ljubibratić, jedna znajbardziej zaufanych osób Iliji Garašanina (Vukčević 1950: 115, 130; Vego 1953: 27), jako ochotnik przybył do Bośni iHercegowiny, okazało się, że ze względu na jego powiązania ztajnymi organizacjami wSerbii iantypatię do Rosjan iCzarnogórców, książę Nikola obawiał się go bardziej niż „Turcy” (Vukčević 1950: 115; Buha 2003: 189). Czarnogórski książę nie przyglądał się zzałożonymi rękami, co robi „hercegowiński Šćepan Mali” (Kos 2006: 67), lecz wysłał do Hercegowiny wojewodę Peka Pavlovicia, by uspokoił ustaszy. Weteran wprawiony wbojach przeciw „Turkom” uczynił to modo suo. Wziął do niewoli dowódcę ustaszy Mihaila Mićę Ljubibraticia, związał mu ręce na plecach iprzerzucił go przez granicę do Dubrownika, odebrawszy mu broń, pieniądze irzeczy osobiste (Stillman 1932: 16; Buha 2003: 189–190, 195). Drogę do Linzu, pod koniec marca 1876 roku, pokonał pod eskortą przez Sinj, Split, Šibenik, Zadar iTriest. We wszystkich tych miastach witany był owacyjnie przez rozentuzjazmowany lud, który sztandarami ipatriotycznymi pieśniami pozdrawiał swoich ulubieńców (Novak 1925: 122–123). WTrieście Słoweńcy wręczyli mu wieniec laurowy ze srebrnymi zdobieniami inapisem: „Bohaterowi narodowemu, okrytemu sławą bojownikowi owolność M. Ljubibraticiowi” (Ljubibratić iKruševac 1958: 275).

Wielu Chorwatów popierało powstanie aż do momentu uznania przez bośniackich ustaszy zwierzchnictwa dynastii serbskiej, zaś przez ustaszy hercegowińskich– czarnogórskiej, co było następstwem zewnętrznych nacisków. Nastąpił wówczas zwrot wstosunkach serbsko-chorwackich, wwyniku którego Chorwaci „stali się otwartymi przeciwnikami” serbskiej sprawy i„zobojętnieli wobec bośniackiego powstania”, ana łamach zagrzebskiej prasy pojawiło się oświadczenie chorwackiej młodzieży akademickiej, która nie zauważając istnienia Serbów wBośni iserbskiego powstania, mówiła ochorwackiej Bośni, „drogocennym kamieniu wkoronie chorwackiego króla Zvonimira”, Serbów zaś zbywała milczeniem (Rüffner 1877: 292; Pelagić 1880: 85). Vasa Pelagić nazwał ten gest „poważnym błędem” chorwackiej inteligencji, która „podeptała mądrość głoszącą, by nie chylić czoła przed koroną Zvonimira, jak czynią węgierscy studenci przed koroną Stefana idłonią sułtana, lecz przed sprawiedliwością iwolnością, prawdą, równością ibraterstwem ludzi”. Narzucanie chorwackiego imienia powstańcom, według Pelagicia, było bardziej niż niestosowne, ponieważ spośród niemal dwustu tysięcy ustaszy– uciekinierów zBośni iHercegowiny, „żaden nigdy nie określał się jako Chorwat, lecz jako Serb”. Jak stwierdza dalej Pelagić, nawet katolicy ztych terenów nie nazywali się Chorwatami, ale Šokcami, chrześcijanami czy latynami. Aco najważniejsze, cały „ten zbuntowany naród nie poświęciłby złamanego grosza ani swoich kur czy zagród wimię korony ikrólestwa «wielkiego» Zvonimira i«silnego» Dušana; awyrzekał się swojego domu imajątku, życia swojego irodziny wimię sprawiedliwości iwolności, szczęścia ipowodzenia” (Pelagić 1880: 86).

Wodróżnieniu od prasy serbskiej ichorwackiej wgazetach słoweńskich nie uwidaczniała się jasna koncepcja rozwiązania problemu Bośni iHercegowiny, wniektórych była mowa oprzyłączeniu do Księstwa Serbskiego, winnych znów opowiadano się za austro-węgierską okupacją obu regionów (Luković 1977: 97). Jak informowały „Novice gospodarske, obrtniške in narodne” z28 lipca 1875 roku, „Słowianie wBośni iHercegowinie muszą zrzucić jarzmo tureckie iniech ich weźmie we władanie Petar albo Pavle!” (Bez podpisu 1875d: 250). Kilkakrotnie wprasie słoweńskiej pojawiły się próby przekonania rządu Austro-Węgier, że wjego najlepszym interesie jest militarne wsparcie wojennej interwencji Serbii iCzarnogóry wcelu wypędzenia „Turków” zEuropy. Zgodnie ztą „niestronniczą” interpretacją, zktórą poza ziemiami słoweńskimi mało kto mógł się zgodzić17,

nowe samodzielne państwo jugosłowiańskie wydaje się najlepszym sąsiadem Austrii, ponieważ byłoby to państwo zorganizowane, podobnie jak Serbia; jego rynek bez żadnych przeszkód otworzyłby swoje podwoje dla przemysłu austriackiego; Austria zaś byłaby nauczycielką życia państwowego swojej nowej siostry. Także Słowianie austriaccy– zrealizowawszy swoje słuszne roszczenia, byliby zadowoleni ipozostali wswoim starym domu (Ω 1875b: 1).

Prasa słoweńska wielokrotnie posługiwała się argumentem opłacalności powiększenia Austro-Węgier przez przyłączenie terytoriów jugosłowiańskich, chociaż, bez wątpienia, zwielu względów był on problematyczny. Wydaje się, że prawdziwą intencją jego podnoszenia nie była chęć przekonania czytelników do zasadności okupacji Bośni iHercegowiny, lecz mobilizacja słoweńskiej samoświadomości przez wskazywanie faktu, że niemieccy iwęgierscy współobywatele obawiają się silnych Jugosłowian. Według redaktora Josipa Jurčiča była to konsekwencja sposobu traktowania przez Niemców iWęgrów mieszkających wjednym państwie narodów, zktórych jeden uciska, adrugi jest uciskanym. Wtytułowym artykule z4 sierpnia 1875 roku tę myśl, aby ją uchronić przed interwencją cenzorów, wyraził następująco, powołując się na artykuł z„Kölnische Zeitung”:

Niemcy iWęgrzy wiedzą od dawna, że Słowianie zagrażają im nie od zewnątrz, ale wobrębie granic państwowych, iże austriacka okupacja Bośni iHercegowiny nie osłabi zewnętrznego panslawizmu, lecz wyda Niemców, szczególnie zaś Węgrów zmonarchii wręce Słowian. Jest to cel, do którego oni dążą, aktórego oficjele starannie unikają (Jurčič 1878: 1).

Policzek wymierzony matematyce

Władze austriackie szybko zorientowały się wsytuacji inatychmiast po wybuchu powstania wHercegowinie wprowadziły restrykcyjną cenzurę słoweńskiej prasy wcelu pokonania pansłowiańskiego smoka, jeszcze zanim wyrosną mu szpony ipokaże zęby. Początkowo kilkakrotnie zdejmowano artykuły, których autorzy okazywali sympatię ustaszom lub wzywali społeczeństwo do udzielenia im wsparcia finansowego, arząd wiedeński domagał się, aby władze prowincji nie zezwalały na organizowanie pomocy dla uciekinierów należących do rodzin ustaszy. Gdyby nie naciski, prawdopodobnie otrzymaliby oni wsparcie dużej liczby ochotników (Luković 1977: 45–46). Zdejmowanie artykułów prasowych owalkach ustaszy, tekstów, wktórych krytykowano oficjalne stanowisko podwójnej monarchii wobec powstania, prezentowano postawę władz Serbii oraz Czarnogóry oraz przeciwstawiano się wschodniej polityce rządu wiedeńskiego, stało się powszechne. Działania cenzury nie miały formalno-prawnego uzasadnienia, ich celem było zapobieżenie rozpowszechnianiu się idei słowiańskiej wzajemności (Luković 1977: 84, 91). Artykuły, wktórych potępiano „niemieckich Turków wLublanie”, którzy „ubliżali narodom jugosłowiańskim, jak pijacy”, zdejmowano ze względu na „zniewagę ipodburzanie” innych nacji (Bez podpisu 1875o: 4). Pod szczególnym okiem cenzury znalazł się „Slovenski narod” oraz Josip Jurčič– redaktor główny iodpowiedzialny gazety. Na jego wniosek 4 listopada 1875roku odbyła się rozprawa sądowa wcelu ustalenia powodów konfiskaty numerów 206, 207 i209 tego czasopisma, wktórym opublikowano osiem artykułów poświęconych „jugosłowiańskiemu powstaniu”. Według Jurčiča jeżeli wartykule stwierdza się, że Austro-Węgry nie zajęły wobec powstańców „zdecydowanego” stanowiska, „lecz tylko neutralne” (Vukčević 1950: 120), to nie może tu być mowy opodjudzaniu, lecz okonstatacji faktu stwierdzonego już wchorwackich, dalmatyńskich iinnych niewycofanych publikacjach. Nie jest także podżeganiem przeciwko władzom państwowym stwierdzenie, że „Austro-Węgry są przeciwne umacnianiu jugoslawizmu wjakiejkolwiek postaci”. Powołując się na artykuły zdzienników: wiedeńskiego „Neue Freie Presse” oraz budapeszteńskiego „Pester Lloyd”, wktórych zdecydowanie iostro potępiano umacnianie jedności narodów jugosłowiańskich, Jurčič zwracał się do sądu zpytaniem, dlaczego słoweńskiemu dziennikarzowi ma się za złe podawanie do wiadomości tego faktu. Na koniec Jurčič odniósł się krytycznie do argumentu prokuratora, który twierdził, że przestępcze intencje redaktorów pisma „Slovenski narod” są oczywiste, biorąc pod uwagę program periodyku, wktórym jest mowa o„zjednoczeniu wszystkich Jugosłowian wjednym państwie”. Odpowiadając na te zarzuty, Jurčič stwierdził, że choć– rzeczywiście– jest to pragnienie redaktorów jego pisma, jednak o„zjednoczeniu zBułgarami iwszystkimi nieaustriackimi Jugosłowianami nigdy nie pisaliśmy, ani nawet nie myśleliśmy, ponieważ zdajemy sobie sprawę zniemożności osiągnięcia tego celu wchwili obecnej” (Bez podpisu 1875p: 2).

Wobronie sposobu relacjonowania przez „Slovenski narod” tematu powstania wBośni iHercegowinie wystąpił publicysta iprawnik Karel Slanc, twierdząc, że zmyśli narodowej wyrośnie „silne drzewo” jedynie wsytuacji zjednoczenia całego narodu. Według niego narzecza obejmujące zasięgiem obszar zaledwie kilku mil potwierdzają „jedynie różnice między dwiema wioskami”, ale nie mogą stanowić podstawy wyodrębniania narodów. Fakt ten, według Slanca, jest tak samo oczywisty, jak to, że dwa razy cztery jest osiem. Ocenzurowanie na takiej podstawie dziennika „Slovenski narod” przez prokuratora generalnego jest „brutalnym policzkiem wymierzonym matematyce, zaś dobitnym tej sytuacji komentarzem są zjednoczone Niemcy iWłochy, Bismarck iCavour” (S–c 1875: 1).

Chrześcijanie, ludzie i Słowianie

Po wybuchu powstania wBośni iHercegowinie na wszystkich sąsiednich terytoriach powołano komitety na rzecz pomocy ustaszom iich rodzinom. Zorganizowano je wBelgradzie, Cetynii, Zagrzebiu, Kostajnicy, Sisaku, Starej iNovej Gradišce, Zadarze, Szybeniku, Splicie, Dubrowniku, wmieście Herceg Novi, Metkoviciu, Trieście, jak również Rzymie, Wiedniu, Pradze, Paryżu iLondynie18. Outworzenie takiego komitetu upominał się „Slovenski narod”, który niemal codziennie wzywał słoweńską opinię publiczną do czynnego okazania solidarności słowiańskiej. Chociaż zbiórki na cele charytatywne pojawiały się bardzo często, wielka narodowa akcja dobroczynna zorganizowana na rzecz ustaszy miała być najważniejszą zdotychczasowych. Według słów autora apelu Słowianie wzorem austriackich Niemców podczas wojny prusko-francuskiej muszą się zaprezentować jako „odważni bracia” ustaszy. Dlatego czytelnie słoweńskie powinny zorganizować festyny wcelu zebrania datków. Na ten apel energicznie odpowiedziały lokalne władze wKaryntii. Prezydium sejmiku ziemskiego jeszcze tego samego dnia dokonało konfiskaty numeru dziennika „Slovenski narod”, wydając okręgowym samorządom imagistratowi wLublanie na piśmie kategoryczny zakaz urządzania jakichkolwiek zbiórek na rzecz ustaszy iich rodzin (Luković 1977: 124).

Decyzji tej władze samorządowe nie uzasadniły. Najprawdopodobniej jednak impulsem do jej podjęcia był strach przed następstwami takich akcji, czyli budzeniem się słoweńskiej świadomości narodowej ieskalacją radykalnych roszczeń politycznych Słoweńców (Luković 1977: 125–126). Zakaz przyniósł jednak odwrotny cel do zamierzonego. Zbiórka datków nie ustała, azakaz ominięto. „Slovenski narod” i„Slovenec” pod koniec lipca poinstruowały swoich czytelników, że wstrzymanie zbiórki na rzecz pomocy powstańcom hercegowińskim nie zabrania nikomu przekazywania datków komitetom charytatywnym wDalmacji lub wChorwacji (Bez podpisu 1875e: 3; 1875g: 3). Zakaz dobrowolnego wsparcia powstańców iich rodzin rozsierdził słoweńską prasę. „Slovenski narod” pięć dni po wydaniu tej decyzji opublikował artykuł pod tytułem Vstanek v Hercegovini in nemško liberalno ministrstvo [Powstanie wHercegowinie iliberalne ministerstwo niemieckie], który podpisał niejaki Dr. K–č–19. Zalecał on, aby nadal przekazywać dobrowolne datki, gdyż jednoczenie się wbólu znieszczęsnymi „braćmi naszymi”, którzy walczą do ostatniej kropli krwi o„krzyż święty iwolność złotą”, jest powinnością chrześcijańską. Kończył on artykuł wezwaniem:

Tego aktu człowieczeństwa władze wLublanie nie mogą nam zabronić, ponieważ nie zabraniają go władze wZadarze ani wZagrzebiu.

Słoweńcy, bądźmy chrześcijanami, ludźmi iSłowianami!

(Dr. K–č– 1875: 1)

Oprócz częstych wezwań do solidarności wzbiórce pieniędzy iodzieży na rzecz ustaszy iich rodzin pojawiały się też apele owysyłanie broni izgłaszanie się ochotników na front. Ich autorzy stwierdzali, że „jadowita żmija turecka, która kąsa serce brata, rani też serca nasze” (V–v 1875: 1). Pod wpływem budzących silne emocje obrazów cierpienia chrześcijańskiej rai pod „jarzmem tureckim” władze lokalne wKaryntii 3 września 1875 roku wyraziły zgodę na „kwestę dla nieszczęsnych uchodźców, którzy uciekli zTurcji na ziemię austriacką”. Zinicjatywy Josipa Jurčiča, Josipa Vošnjaka iValentina Zarnika wLublanie powołano Ljubljanski podpiralni odbor [Lublański Komitet Pomocy], którego celem była zbiórka iprzekazywanie darów „jugosłowiańskim braciom, toczącym krwawy bój o«krzyż święty iwolność złotą»” (Ljubljanski podpiralni odbor 1875: 1; Vošnjak 1912: 56–58).

2. Miroslav Hubmajer jako powstaniec wHercegowinie. Rysunek autorstwa Karela Klíča. „Humoristische Blätter” z10 października 1875 roku. Zbiory własne autora.

Austro-Węgry oficjalnie zachowały neutralność wobec powstania, które rozgorzało wobu prowincjach, na ich południowo-wschodnich granicach. Fakt ten był pretekstem do zakazu udzielania humanitarnej pomocy oraz wywozu broni. Jednak wzdłuż granicy, gdzie żyło wielu „lojalnych poddanych Jego cesarskiej iKrólewskiej Apostolskiej Mości”, noszących czapki zwyszywanymi złotem inicjałami księcia Nikoli, trudno było wdrożyć iwyegzekwować przewożenie broni iamunicji do Hercegowiny (Biankini 1925: 11; Stillman 1932: 29; Evans 1967: 67). Niegdysiejsza iobecna, rzeczywista irzekoma „turecka” krwiożerczość rewolucjonizowała poczucie jugosłowiańskiej świadomości narodowej irodziła solidarność: „Oprócz serca bogaci iubodzy chętnie otwierali też sakiewki” (Biankini 1925: 11). Zpodobnych powodów proch ibroń były także przemycane zLublany (Vošnjak 1912: 59).

Wgazetach słoweńskich, podobnie jak wcałej jugosłowiańskiej prasie, nie zadowolono się jedynie okazywaniem sympatii dla hercegowińskich ustaszy, lecz także wzywano Słowian, przede wszystkim Jugosłowian zAustro-Węgier, Serbii iCzarnogóry, do udzielania pomocy „braciom” wpotrzebie. „Jeżeli brat musi się bronić przy użyciu broni”, pisano, „pobratym nie może oddawać się pokojowym zajęciom” (Bez podpisu 1875r: 2). Gazety wzywały młodzież jugosłowiańską– entuzjazmujacą się panslawizmem podczas przemówień iwieców– by wzorem polskich iwłoskich studentów okazała zaangażowanie, przypasała ostrą szablę idosiadła Šarca [Srokacza] Królewicza Marka: „Wten sposób stworzymy państwo jugosłowiańskie!” (Bez podpisu 1875f: 2). Aci najbardziej poruszeni podniosłością chwili śpiewali: „Od Balkana do Triglava, zove, zove majka Slava”– „Od Bałkanów do Triglava, wzywa, wzywa matka Sława…” (Toman 1926: 10).

Jako pierwszy na wezwanie „matki Sławy” odpowiedział Miroslav Hubmajer (Friedrich Hubmayer), zecer, niegdysiejszy austriacki podoficer artylerii, któremu niemieccy koledzy wLublanie zarzucali okazywanie przy każdej okazji (słowiańskiego) nacjonalizmu (Fischer 1983: 94). Trzy tygodnie po wystrzale słynnej strzelby zNevesinja wpobliżu monasteru Duži koło Trebinja Hubmajer dołączył do wojewody Mihaila Mići Ljubibraticia ijego towarzyszy (Bez podpisu 1876e: 4; Rüffner 1877: 25; Uzelac 1910: 1; Vošnjak 1912: 58; Toman 1926: 10; Luković 1977: 154–155). Oddziały Hubmajera zasilały drogą przez Zagrzeb iLublanę większe imniejsze grupy ochotników zSerbii, Wojwodiny, Czech, Słowenii, Włoch, Francji, Niemiec, Polski, Rosji, Grecji iinnych krajów (zob. np. Hubmajer 1875b: 5; Rüffner 1877: 25–26; Koetschet 1905: 12; Biankini 1925: 18; Novak 1925: 115; Vuković 1925: 79, 87, 175; Stillman 1932: 13, 19; Bersa 1941: 271–272; Vego 1953: 36; Tejchman 1985: 112).

Ich całkowita liczba oraz czas pobytu wBośni iHercegowinie nie są znane. Ale sądząc na podstawie relacji opublikowanej wdzienniku „Zastava” 22 grudnia 1875 roku, liczba ta nie była mała. Wsamym Dubrowniku 3 grudnia tego roku odnotowano dwustu osiemdziesięciu czterech Francuzów, trzystu dziewięćdziesięciu Włochów, pięćdziesięciu trzech Anglików, dwóch Amerykanów, jednego Szweda, osiemdziesięciu trzech Greków idwudziestu dwóch Niemców, oczekujących na przyłączenie się do ustaszy wHercegowinie20 (Bez podpisu 1875x: 2; Novak 1925: 119). Szwajcarski lekarz wspomina, że Dubrownik podczas powstania wsąsiednich prowincjach wyglądał jak miasto, które znajduje się wstanie „otwartej wojny” (Koetschet 1905: 24). Według relacji specjalnego korespondenta gazety „Zastava”, zSutoriny, począwszy od 13 lutego 1876 roku, codziennie przybywali do niego włoscy ochotnicy. Patrząc na „tych uczciwych ludzi ientuzjazm walczących oserbskie wyzwolenie”, korespondent przypominał sobie serbską młodzież: „Inne narody przelewają za nas krew, anasza młodzież bałamuci kobiety”. Dlatego wzywał Serbki, „jeżeli są patriotkami”, aby uratowały honor narodowy iprzyozdobiły „tych tchórzy fartuchem iprzęślicą” (Bez podpisu 1876d: 1–2).

Głęboko rozczarowany hercegowińskimi jednostkami powstańczymi, wktórych nie było „żadnego porządku ani dyscypliny” i„nikt nie słuchał rozkazów”21 (Grujić 1956: 118; por. Vuković 1925: 75; Petrović Njegoš 1988: 298), Hubmajer wyjechał zHercegowiny do Bośni, wktórej próbował utworzyć „legię cudzoziemską”, składającą się, jak zanotował wswoim dzienniku Petar Karađorđević, zsamych Słoweńców ikatolików (Mrkonjić 1983: 64; zob. także Petrović Njegoš 1988: 312). Porzuciwszy przygraniczną partyzantkę, zamierzał on zorganizować wBośni ośrodek ruchu wyzwolenia części jej terytorium (Grujić 1956: 196, 205, 211). Przeprowadzając zdecydowane akcje wojskowe, planował przedarcie się do dolnego biegu Neretwy ipołączenie swojego oddziału zsiłami wojewody Ljubibraticia. Tworzyli go ludzie wwiększości przypadków niepochodzący zBośni (Ekmečić 1973a: 150). Rozczarowanie Hubmajera rają bośniacko-hercegowińską mogło być konsekwencją jego podejrzeń, że za broń chwycili niepiśmienni chłopi, będący zwolennikami panslawizmu lub „jakiejś światowej rewolucji”22(zob. Evans 1973: 245–246). Szczytne zasady słowiańskiej wzajemności, którymi on sam się kierował idla których przyłączył się do powstania, nie były tożsame zcelami chłopów, którzy zbuntowali się, by wywalczyć sobie wolność iuzyskać korzystniejsze warunki dla własnej produkcji rolnej. Przepaść między ideałami apowstańczą rzeczywistością nie tylko rozczarowała Hubmajera, lecz także oddaliła go od lokalnych powstańców.

Wprasie europejskiej pojawiały się oHubmajerze informacje przypominające bajki, nazywano go bohaterem, nieustraszonym przywódcą ustaszy (zob. np. Holeček 1878: 59), strategiem odnoszącym sukcesy, który zadał „Turkom” ogromne straty. Mówiło się, na przykład, że samodzielnie zmusił do ucieczki dwa tysiące tureckich żołnierzy (Bez podpisu 1938b: 6). Zaś największym bohaterstwem wykazał się, gdy zniewielką liczbą towarzyszy oblegał strażnicę Drijen. Rzucił wówczas wyzwanie komendantowi Ahmetowi Begoviciowi, proponując, by strzelał on do Hubmajera, gdy ten stał nieruchomo (Holeček 1878: 59–60). Ponieważ załoga nie zgodziła się na otwartą walkę, wczwartym dniu oblężenia Hubmajer, pod osłoną nocy, wziął dynamit, by zniszczyć twierdzę. Podszedł pod wieżę iznalazłszy blankę, wrzucił przez nią dynamit. Jednak gdy tylko odpalił lont, jeden zobrońców odrzucił dynamit na zewnątrz, obok Hubmajera. Kiedy rzucił się do ucieczki, załoga ostrzeliwała go „jak szalona” (Hubmajer 1875b: 4; Bez podpisu 1876e: 4; Aléšovec 1878: 18; Vošnjak 1912: 58; zob. także Grujić 1956: 69; Luković 1962: 123).

Gdy Hubmajer jako wojewoda ustaszy, na początku listopada 1876roku, powrócił na krótko do Lublany, według relacji zamieszczonej w„Neue Freie Presse” mieszkańcy Lublany powitali go jak „zwycięskiego generała”. Wśrodowy wieczór 10 listopada, wprzeszklonym salonie lublańskiej czytelni ludowej zebrało się sześćdziesięciu jeden przedstawicieli nacjonalistycznej inteligencji. Podczas spotkania wygłaszano mowy iwznoszono toasty. Entuzjazmu, zjakim powitano Hubmajera wLublanie, nie podzielał jednak korespondent wiedeńskiej gazety. Wręcz przeciwnie, przypomniał on, że Hubmajer był wojennym rezerwistą, aAustria nie prowadziła wojny z