Jak stworzyć dobry związek - Annie Claydon - ebook

Jak stworzyć dobry związek ebook

Annie Claydon

4,0

Opis

Doktor Eloise Grant zawiodła się na narzeczonym i odwołała ślub. Z tego też powodu zaręczyny Paula Granta, swojego dziadka, wita z mieszanymi uczuciami. Ale żadna uroczystość w ich pięknym dworze w Norfolk nie może się odbyć bez jej udziału, bo ona pełni tam rolę gospodyni. Jako pierwsi na przyjęcie przybywają narzeczona dziadka i jej bratanek, doktor Sam Douglas. Niespodziewanie Eloise czuje, że między nią a Samem jest dobra chemia. Następnego dnia śnieżyca odcina ich od świata, goście odwołują przyjazd, lecz im jest z sobą ciepło i bezpiecznie…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 158

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (4 oceny)
1
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Annie Claydon

Jak stworzyć dobry związek

Tłumaczenie:

Elżbieta Chlebowska

Tytuł oryginału: Snowbound with Her Off-Limits GP

Pierwsze wydanie: Harlequin Medical Romance, 2022

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2022 by Annie Claydon

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Medical są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-441-5

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Mów wreszcie. Co ci leży na wątrobie?

Ciocia Celeste zawsze domagała się jasnych odpowiedzi. I mały Sam Douglas powierzał jej swoje smutki: Mikołaj nie przyniósł mu upragnionej zabawki pod choinkę, oberwał pałę w szkole. Z wiekiem zmienił się przedmiot zmartwień, przyszła kolej na problemy z dziewczynami, wreszcie skomplikowane kwestie w praktyce lekarskiej. Celeste na wszystko znajdowała dobrą radę.

‒ Nic – mruknął tym razem.

– Samie, przecież widzę. Gadaj, co się z tobą dzieje?

Zacisnął wargi i pochylił się nad kierownicą, niespokojnie patrząc na pochmurne niebo. Gdy wyruszali z Londynu, był rześki i słoneczny poranek, jednak w Norfolk powitał ich gruby kożuch chmur. Płatki śniegu wirowały w powietrzu i topniały na przedniej szybie.

– Jaka była prognoza?

– Przestań się martwić o pogodę. Pomyślałby kto, że jesteś zrzędliwym emerytem, a nie młodym mężczyzną.

Zaczęła szukać komórki w torebce, więc Sam podał jej swój telefon.

– W przyrodzie musi być równowaga. Skoro ty zmieniłaś się w zakochaną nastolatkę, ja musiałem przejąć rolę odpowiedzialnego dorosłego.

Celeste roześmiała się i przycisnęła ikonę na ekranie.

– Zapowiadają duże opady śniegu w nocy i jutro. Nic nie szkodzi. Dom Paula wygląda zimą malowniczo. Przed Bożym Narodzeniem też padało i było nam cudownie.

Ciocia Celeste być może nie pomyślała o tym, że dwa tuziny gości zaproszonych na jutrzejszą uroczystość z niepokojem obserwuje pogodę i wstrzyma się z przyjazdem, aby ich po drodze nie zasypało.

Jednak Sam zachował tę uwagę dla siebie.

– Masz jakieś nowe wiadomości, kochanie. – Celeste nie kryła ciekawości. – Nie chcesz się zatrzymać i sprawdzić, kto do ciebie napisał?

– Nieszczególnie. Sama sprawdź, jeśli masz ochotę.

– Twoja reakcja mówi mi, że nie znajdę tam niczego interesującego – westchnęła. – Poczta zaczeka.

Parsknął śmiechem. Ciocia była tak zaślepiona miłością do Paula, że jej receptą na szczęście okazuje się znalezienie mu kolejnej narzeczonej.

Tu się różnili. Dla Sama szczęściem było unikanie toksycznych sytuacji i odrzucenie niezdrowych wzorców zachowania. Nauczyło go tego małżeństwo rodziców. Wzdragał się na myśl o wiecznie nieszczęśliwej matce i ojcu, który stosował różne formy manipulacji i przemocy psychicznej, aby ją ukarać za to, że próbowała go porzucić.

Ostatnią kroplą, która przelała czarę, było rozstanie z Alice. Kiedy narzeczona z nim zerwała, odnalazł spokój w samotności. Bardzo się starał, by ją uszczęśliwić, ale ona wciąż chciała czegoś więcej. A może po prostu – kogoś innego. Nie miał pojęcia, bo nie wyjaśniła mu powodów zerwania, a on zareagował gniewem, którego strasznie się wstydził.

Popełnił błąd, pozwalając sobie na chwilowy upust emocji, zwłaszcza że był świadkiem awantur urządzanych przez własnego ojca i wcale nie chciał być do niego podobny. Na szczęście w porę się opanował, ale potem już nie próbował kontaktować się z Alice, a i ona nie podjęła żadnych prób załagodzenia sytuacji.

– Pada coraz mocniej. – Celeste odłożyła komórkę i wyglądała przez okno.

– Damy radę, nawet gdybym miał nieść cię na rękach przez zamieć – obiecał.

– Akurat! – prychnęła. – To nie będzie konieczne, bo za pół godziny dojedziemy. Paul i ja czekaliśmy tak długo na tę chwilę, że teraz tylko on ma prawo mnie nosić na rękach.

Paul Grant jak na siedemdziesięciolatka był wulkanem energii, a do tego cieszył się zasłużoną renomą znakomitego pediatry. On i ciocia Celeste stanowili dobrze dobraną parę.

– I nic was nie rozdzieli. – Sam się uśmiechnął.

– A żebyś wiedział. Mimo naszego wieku. – Rzuciła mu wyzywające spojrzenie.

– Nie musisz mnie przekonywać. Od początku wam kibicuję.

– Dziękuję, kochanie. Bo było paru nieprzychylnych plotkarzy.

Co z tego, że Celeste Douglas ma lat sześćdziesiąt pięć, a Paul Grant siedemdziesiąt? Miłość jest bezcennym darem, trudno ją znaleźć, a jeszcze trudniej utrzymać. Sam coś na ten temat wiedział. Paul i Celeste pokonali wszystkie przeszkody w drodze do małżeńskiego szczęścia. Można im tylko pozazdrościć.

– Szeptali za twoimi plecami, bo nie mieli odwagi powiedzieć ci w oczy, że oszalałaś?

– No właśnie! – zaśmiała się. – A jeśli nawet śnieżyca powstrzyma naszych gości, my będziemy się świetnie bawić.

Sam uśmiechnął się na myśl o najbliższych dniach spędzonych o towarzystwie jego ulubionej pary. Bez pełnych fałszywego współczucia pytań o matkę, jakby po dwudziestu latach od rozwodu wciąż była nieszczęsną ofiarą. I bez taktownego milczenia, jakie otaczało śmierć jego ojca, domowego tyrana i alkoholika.

– Zapomniałam ci powiedzieć, że Paul zaprosił jedną z wnuczek, aby przyjechała wcześniej i pomogła z przygotowaniami.

– Niech zgadnę. Jego wnuczka także jest lekarzem? – Nie była to trudna zagadka, większość Grantów związana była z medycyną, podobnie jak cała rodzina Douglasów.

– Z całej czwórki wnucząt tylko jedna osoba nie jest medykiem, wiec łatwo ci było zgadywać.

– Będę miał z kim porozmawiać, kiedy ty z Paulem będziecie obściskiwać się po kątach.

– Eloise jest bardzo miłą dziewczyną, nieważne co się mówi na jej temat.

Eloise Grant. Pamiętał nazwisko, ale nie kojarzył żadnych informacji z nią związanych.

Rzucił ciotce pytające spojrzenie.

– Jeśli nikt z Grantów się nie pojawi, pewnie nadal nie poznasz krążących o niej plotek. Ja sama niewiele wiem. Eloise zwierzyła się Paulowi, ale on jest wzorem dyskrecji. Zresztą bardzo to w nim cenię.

– Co nie zmienia faktu, że skręca cię z ciekawości – zaśmiał się Sam.

Celeste znana była z tego, że o wszystkim wolała mówić wprost, bez ceregieli.

– Eloise wszystko wyjaśni w swoim czasie – oznajmiła ciotka. – Nikt nie ma prawa oczekiwać usprawiedliwień. Ale masz rację, nie znoszę sekretów.

Sam postanowił nie słuchać plotek szerzonych przez dalszych krewnych, a jednocześnie nabrał pewności, że ciocia Celeste dotrze do sedna sprawy.

– Rok temu w rodzinie Paula zdarzył się skandal. Wszyscy zjechali się na ślub Eloise, ale panna młoda się nie pojawiła. Zostawiła narzeczonego samego przed ołtarzem. Złamała mu serce, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Jego matka przyznała, że wcześniej między młodymi doszło do głośnej kłótni, jednak nie spodziewała aż takiego zachowania ze strony Eloise. Ale dlaczego niedoszły mąż tkwił w kościele z oszołomioną miną, skoro się pokłócili? Czegoś nadal nie rozumiem.

Ludzie nie zawsze zachowują się racjonalnie, a koniec związku jest trudny dla obu stron. Sam był przekonany, że mogliby rozwiązać problemy, gdyby Alice dała mu szansę i zechciała wyjaśnić, czemu nie widzi dla nich przyszłości. Kiedy jednak spotykał się z upartym milczeniem, narastała w nim złość. Być może Eloise potrafiłaby zrozumieć drugą kobietę i jej odmowę wytłumaczenia swojej decyzji. A może czasem lepiej nie drążyć, dlaczego miłość wyparowała. Tak się stało i nikt nie jest temu winien.

– Eloise wyjechała na dwa tygodnie, a kiedy wróciła, jedyną osobą, której się zwierzyła, był Paul. Wszyscy plotkowali na jej temat, ale moim zdaniem byli dla niej niesprawiedliwi. To ją tylko utwierdziło w przekonaniu, że nie jest im winna wyjaśnienia. Zawiodła się na nich.

Sam powiedział rodzinie i znajomym, że rozstali się z Alice po przyjacielsku i była to wspólna decyzja. Uznał, że tak będzie łatwiej. Ciocia Celeste zapewne nie rozmawiałaby z nim teraz tak otwarcie o rozpadzie innego związku, gdyby wiedziała, jak bardzo jest rozdarty między pragnieniem poznania przyczyn swej życiowej porażki a uszanowaniem prawa Alice do milczenia.

– Niesprawiedliwi? Co masz na myśli?

– Wszyscy uwierzyli narzeczonemu Eloise, a jej nikt nie bronił. Ja jakoś go nie polubiłam. Był podejrzanie czarujący.

– A ty z zasady nie lubisz czarujących mężczyzn?

Zmierzyła go wzrokiem, który tak dobrze znał z młodości. Czy ty nic nie rozumiesz?

– Cenię w mężczyznach rozum i szczerość. Nie znoszę śliskich facetów, którzy próbują się wszystkim przypodobać.

Ciocia Celeste miała własne zdanie na każdy temat i nigdy nie ulegała opinii publicznej. Była siostrą jego ojca, ale nawet w okresie zażartej wojny między rodzicami Sama wspierała bratową i trójkę dzieci, stawiając jednocześnie sprawę jasno: kocha brata, choć nie akceptuje jego postępowania. Kiedy zakaz sądowy zbliżania się do żony przekonał ojca, że jego małżeństwa nie da się już skleić, zaczął pić na umór. Celeste poruszyła wtedy niebo i ziemię, aby skłonić go do leczenia.

– A jaki cel ci przyświeca, kiedy opowiadasz mi tę historię? – spytał Sam.

– Aż tak łatwo mnie rozgryźć?

– Zawsze. I to w tobie lubię.

– Jesteś dobrym człowiekiem, a Paul martwi się o Eloise. Obawiał się nawet, że nie przyjedzie. Zraniły ją plotki, myślę też, że poczuła się osamotniona w zderzeniu w nieprzyjaznym światem. Po tym wszystkim, co przeszedłeś jako nastolatek z ojcem, możesz sobie wyobrazić, jakie to uczucie.

Mógł, ale nie miał pojęcia, co z tego ma wyniknąć. Celeste pokłada w nim zbyt wiele nadziei. Czyżby miał chodzić krok w krok za Eloise i osłaniać ją przed nieżyczliwymi spojrzeniami krewnych? To praktycznie niemożliwe, mimo całej jego dobrej woli.

– Sam! Przegapiłeś skręt! To już tutaj.

– Co? A, tak. – Zwolnił i zawrócił. Tak usilnie starał się nie myśleć o Eloise, że przegapił kutą żelazną bramę stanowiącą wjazd na zadrzewioną aleję do rezydencji Paula.

Gdy zatrzymali się pod majestatycznym dworem zbudowanym w epoce Tudorów, przez chwilę się nie ruszał kierownicy. Zastanawiał się, co przyniosą mu kolejne dni.

– W porządku, kochanie? – Celeste wbiła w niego spojrzenie bystrych błękitnych oczu.

– Oczywiście. Grzeczność nakazuje, żebym dał ci czas na potruchtanie do drzwi i czułe powitanie ukochanego.

– Rozsądek przede wszystkim, mój drogi. Mogłabym się pośliznąć na lodzie i zaryć nosem w śnieg. Niezbyt to romantyczne. A myślałam, że to ty odgrywasz rolę rozsądnego dorosłego…

Dziadek stał przy oknie salonu, który mimo wielkości sprawiał przytulne wrażenie, a to dzięki temu, że w kominku płonął ogień. Obserwował wirujące w powietrzu grube płatki śniegu.

Eloise wiedziała, dlaczego zaprosił ją wcześniej, przed resztą krewnych, i dlaczego nocowała w jednej z siedmiu sypialni zamiast w pobliskim hotelu, gdzie przygotowano pokoje dla reszty towarzystwa. Dziadek w ten sposób dawał reszcie znać, że trzyma stronę wnuczki, a jeśli komuś się to nie podoba, nie będzie mile widziany na przyjęciu. Obawiała się tylko, że sama jej obecność odstraszy wielu gości, a w ten sposób zepsuje dziadkowi cały weekend.

– Przykro mi, dziadku.

– Co tym razem? Stłukłaś porcelanę?

– Nie, ale pada śnieg.

– Kto cię uczynił odpowiedzialną za pogodę? Pan Bóg?

– Może powiem inaczej. Jaka szkoda, że pada śnieg.

Dziadek był jej opoką, najbliższym człowiekiem, do którego się zwróciła po odwołaniu ślubu. Pocieszał Eloise, gdy reszta rodziny chóralnie ją krytykowała.

Potępienie ze strony krewnych było częściowo jej winą. Mogła rozumniej pokierować swoimi sprawami. Dzień przed ślubem był koszmarny, na jaw wyszły tajemnice Michaela i zobaczyła narzeczonego w całkiem innym świetle. Gdy zapytała go, czy to prawda, że ma syna z poprzednią partnerką, nie płaci na dziecko, unika też okazji, by zobaczyć chłopca – nie zaprzeczył.

Straciła do niego zaufanie. Próbowała ocalić ich małżeństwo, proponując mu, że będzie wspierała go w budowaniu relacji z synem. Rozgniewał się i zarzucił jej, że burzy ich wspólne plany na przyszłość, przywiązując wagę do drobnej niedogodności, o której on chciałby zapomnieć. A jeśli tak, lepiej odwołać ślub.

Doprowadziło to do strasznej kłótni. Udało jej się zachować tyle zimnej krwi, aby wspólnie ułożyć treść listu, który mieli wysłać do weselnych gości, aby dać im znać, że uroczystość się nie odbędzie. Potem Michael znów się nachmurzył i oznajmił, że sam się tym zajmie. Zejdź mi z oczu, im prędzej, tym lepiej, wrzeszczał.

Zaufała mu po raz ostatni i wyjechała opłakiwać unicestwione marzenia. Gdy wróciła, okazało się, że Michael nie rozesłał mejla, odegrał za to wielką scenę przed ołtarzem. Zrobił z niej uciekającą pannę młodą. Wszyscy uwierzyli, że niespodziewanie został porzucony. Pod jej nieobecność nikt nie sprostował tej kłamliwej wersji. Plotka urosła do monstrualnych rozmiarów.

Krewni Eloise mogliby poczekać i wysłuchać tego, co miała im do powiedzenia, jednak woleli uwierzyć w najgorsze zarzuty pod jej adresem. Oczekiwali, że wróci pełna skruchy i zacznie ich przepraszać. Tego nie miała zamiaru robić, jednak z jakiegoś powodu pokornie przepraszała za wszystkie inne głupstwa, na przykład za śnieżycę.

Dziadek przykleił nos do szyby, usiłował coś dostrzec za śnieżną zasłoną.

– Nie martw się. Celeste wkrótce przyjedzie.

– Ja wiem, ale i tak się niecierpliwię.

Eloisa lubiła i szanowała Celeste, jednak sparzyła się na swoim związku i martwiła się o dziadka. Był już na emeryturze, choć wciąż przyjmował pacjentów. Miał prawo do spokoju, tymczasem miłość zawsze niesie z sobą ryzyko.

– Naprawdę podejrzewasz, że Celeste byłaby zdolna mieć przede mną tajemnice? – spytał, jakby jej czytał w myślach. – Ja też mówię jej wszystko.

– Poza tym, co wyznałam ci w sekrecie.

– To inna sprawa. Celeste szanuje słowo, które ci dałem. Wierzy w pozytywne skutki otwartego mówienia o problemach, ale rozumie, że każdy sam wybiera moment na wyznanie prawdy. Nikt nie ma prawa cię do tego zmuszać.

– Co ja bym bez was zrobiła! – Uścisnęła dziadka.

– Nie wszyscy mężczyźni są tacy jak Michael – zapewnił ją. – Któregoś dnia znów będziesz gotowa zaufać.

Któregoś dnia, ale jeszcze nie dzisiaj.

W tym momencie na podjeździe pojawił się granatowy samochód, a dziadek uśmiechnął się szeroko. Kierowcą był młody mężczyzna, a gdy wysiadł, naciągając na siebie ciepłą kurtkę, jego ramiona wydawały się jeszcze bardziej barczyste. Podał rękę pasażerce, ale Celeste widziała tylko narzeczonego i ruszyła do drzwi szybkim krokiem.

Eloise została przy oknie. Pomyślała, że dziadek i Celeste potrzebują kilku chwil na powitanie.

Patrzyła na mężczyznę, który obserwował starszą parę z uśmiechem rozbawienia, potem cofnął się do auta po walizki. To chyba bratanek Celeste. Dziadek opowiedział jej o Samie Douglasie. Pierwszą rzeczą, jaka jej się rzuciła w oczy, był jego uśmiech.

Nie miała zwyczaju oceniać nieznajomych po uroku osobistym. Czarujące maniery i uśmiech byłego narzeczonego utrudniły jej ocenę jego charakteru. To była lekcja, którą zapamiętała.

– Dojechaliśmy! – oznajmiła triumfalnie Celeste. – A już się wydawało, że pogoda nam to utrudni.

– Może przestanie padać. – A choć wbrew słowom Eloise śnieżyca nie zelżała, dziadek i jego wybranka byli w siódmym niebie. Jutro się okaże, czy zaproszeni goście przedrą się przez zaspy na przyjęcie.

– Najważniejsi ludzie już są na miejscu, więc będziemy się świetnie bawić, prawda, Paul? – zapytała Celeste.

– W pełni się z tobą zgadzam, kochanie.

Miło jest być najważniejszym gościem na uroczystości zaręczynowej, pomyślała Eloise, która często czuła się ignorowana, jakby jej obecność przynosiła ludziom pecha.

– Sam! – zawołała Celeste w stronę drzwi wejściowych. – Chodźże tutaj, poznasz Eloise.

Młoda kobieta wyprostowała się i zaczerwieniła na widok wysokiego szatyna, w którego rysach odnalazła rodzinne podobieństwo do Celeste. Miał ten sam owal twarzy, choć wydatniej zarysowane szczęki, i uśmiech pełen wdzięku oraz ciepła.

– Miło cię poznać, Eloise.

– Ciebie też, Samie.

Uścisnęli sobie ręce i aż podskoczyła, tak lodowate były jego palce.

– Przepraszam, trochę zmarzłem. – Podszedł do kominka i wyciągnął ręce w kierunku ognia.

– Lekarz rodzinny nie powinien mieć zimnych rąk – droczyła się z nim Celeste. – Eloise pracuje na ratunkowym.

– Niezła z nas rodzinka, prawda? – Błysnął zębami w olśniewającym uśmiechu. – Ledwo zostaliśmy sobie przedstawieni, a już wiemy, jaką mamy specjalizację.

Szczerze mówiąc, wolała rozmawiać o sprawach zawodowych. Na nich znała się najlepiej. Gdyby śnieg uniemożliwił przyjazd innym gościom, świetnie się dogadają. Celeste nie uznaje plotek i ich nie powtarza, a Sam chyba nie wie o skandalu z uciekającą panną młodą. Poczuła przypływ serdecznych uczuć do nich obojga.

– Podejrzewam, że jesteście głodni. W kuchni czeka ciepła zupa i kanapki.

– Wspaniale! Zaraz przyjdę ci pomóc. – Celeste zdjęła płaszcz.

– Ależ nie. Zostań, rozgrzej się przy kominku.

W chłodnej kuchni nie będzie myśleć o subtelnym zapachu wody toaletowej Sama i niewytłumaczalnej chęci, aby mu rozetrzeć zgrabiałe dłonie. Wybiegła, zostawiając dziadka szamoczącego się z ciepłymi okryciami gości.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY