Jak pachną kłamstwa - Pearsall Kate - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Jak pachną kłamstwa ebook i audiobook

Pearsall Kate

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Gdy płoną góry, prawda wychodzi z cienia…

Kobiety z rodu Aster James są obdarzone niezwykłymi zdolnościami. Aster także - potrafi wyczuwać kłamstwa po zapachu. Kiedy jej dar zaczyna zawodzić, a w okolicy mnożą się dziwne zniknięcia i podejrzenia o nielegalne zbiory żeń-szenia, dziewczyna zdaje sobie sprawę, że dzieje się coś złego. Wraz z powracającymi legendami o człowieku-ćmie i napięciem rosnącym wśród mieszkańców, granice między prawdą a fałszem zaczynają się zacierać. Aster będzie musiała zdecydować, komu może zaufać i jaką cenę jest gotowa zapłacić za dotarcie do tajemnic, które miały nigdy nie wyjść na jaw.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 329

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 8 min

Lektor: Pola Błasik

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału:Lies on the Serpent's Tongue

Przekład: Monika Orent

Redaktor prowadząca: Agata Tondera

Korekta: Dagmara Powolny,korekta w programie firmy Lingventa

Skład: Monika Nowicka

Ilustracje w środku:Koba Anastasia, Mariia Kutzova, Anna Holyph/Shutterstock.com

First published in the United States of America by G. P. Putnam’s Sons, an imprint of Penguin Random House LLC, 2025 Copyright © 2025 by Kate Pearsall

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2025

All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki możliwe są tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I

ISBN 978-83-8388-334-2

Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 [email protected]

Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.

Dla Ellie

I dla dziewczyn

o ognistych temperamentach

i łagodnych sercach.

KSIĘGA GÓRSKICH MĄDROŚCI RODZINY JAMESÓW

Wrzesień

 Księżyc Żniwiarzy 

Chłodne powietrze zwiastuje wrześniową pełnię. Sezon wegetacyjny dobiega końca, nadszedł więc czas, by zebrać plony. Pośród nieprzebranej obfitości nie należy rozpaczać. Wsłuchaj się w naglące poruszenie siły, mobilizujące wezwanie do odwagi. Naucz się szanować próby, które zahartowały twoją duszę, nawet gdy opłakujesz to, co utracone, i ubolewasz nad ścieżkami, którymi nie przyszło ci kroczyć.

 Rośliny sezonowe 

Ogród:

rukola, buraki, dynie, kantalupa, winogrona, fasolka szparagowa, zielone pomidory, gorczyca sarepska, kapusta warzywna, gruszki, papryka, ziemniaki, rzodkiewka, fasola do łuskania, cukinia

Okolicznetereny:

jabłka, asymina trójklapowa, żółciak siarkowy, uszak bzowy, trzęsak pomarańczowożółty, purchawka, soplówka jeżowata, mleczaj, persymona, żołędzie, sasafras, dzika marchew, kasztany, lindera zwyczajna, golteria rozesłana, korzeń łopianu, barszcz, wiązowiec, głóg, orzech czarny, męczennica (w tym męczennica cielista)

Delikatnie potrząśnij drzewem asyminy trójklapowej i zbierz jedynie to, co spadnie. Owoce zerwane z drzewa przedwcześnie będą kwaśne i już nie dojrzeją.

 Herbatka nasenna 

Gdy sen wydaje się zbyt śmiałą wizją, zmieszaj lawendę, męczennicę, rumianek i melisę lekarską (składniki te należy zbierać i suszyć, gdy Księżyc stoi w nowiu). Zalej herbatkę świeżą, gorącą wodą i pozwól jej się zaparzyć przez przynajmniej pięć minut. Dodaj miód, by osłodzić sny. Przed pójściem spać wypij jedną lub dwie filiżanki. Jeśli to koszmary nie pozwalają ci zasnąć, znajdź ich kształt w fusach, a następnie wypłucz z naczynia. W ten sposób oczyścisz swój umysł.

– Apollonia James, 1972

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kłamstwo ma potężną woń, przypaloną w otwarciu i cuchnącą w głębi. Czasami jest tak intensywna, że wyobrażam sobie, iż niczym gorący węgiel musi przypalać usta tego, kto je wypowiada. Ale nawet to nikogo nie powstrzymuje. Wszyscy kłamią, i to jest najszczersza prawda.

Niektórzy są kłamcami notorycznymi. Ci rozsmakowali się w kłamstwie, a smród unosi się wokół nich niczym oddech palacza – cuchnące przypomnienie, że nie można im ufać. Inni tylko czasem sięgają po tę sztukę – trzymają w zanadrzu kilka wyświechtanych kłamstewek, niby kawałki zwęglonego mięsa zakleszczone między zębami. Są i tacy, którzy kłamią, jakby robili ci przysługę. Wypełniają powietrze zgnilizną i za to doświadczenie oczekują wdzięczności. Zupełnie jakby prawda mogła być bardziej haniebna niż fałsz.

– Nie mogę uwierzyć, że dałam się w to wrobić – mamroczę, gdy babcia parkuje starego forda bronco przed ratuszem Caball Hollow, niskim, ceglanym budynkiem w kształcie kostki zaprojektowanym w pospolitym korporacyjnym stylu lat osiemdziesiątych, typowym dla agencji ubezpieczeniowych czy gabinetów ortodontycznych rozsianych po Appalachach.

– To zajmie tylko godzinę – mówi babcia. – Najwyżej dwie. Dobrze wiesz, że i tak byśmy się tu zjawiły. W ten sposób przynajmniej nam za to płacą. A teraz kończ to biadolenie i się pospiesz.

– Biadolenie? Nawet nie zaczęłam porządnie marudzić – protestuję, ale babcia ma rację.

Pierwsze publiczne posiedzenie rady miejskiej po nagłej śmierci burmistrza, do której doszło w zeszłym miesiącu, pewnie nie jest spotkaniem, w którym powinna uczestniczyć osoba z moimi zdolnościami. Ale nie ma mowy, żebym je przegapiła. Kiedy rano dostałyśmy telefon z prośbą o catering, zgodziłam się, mimo że poinformowano nas dość późno. Jeśli zamierzają kłamać na temat ostatnich wydarzeń, to mogą przynajmniej kłamać mi prosto w oczy.

Pierwsze liście opadłe z klonów i topoli chrzęszczą mi pod stopami, gdy zmierzam w stronę bagażnika. Stamtąd zabieram tace wypełnione ułatwiającymi rozmowy ciasteczkami lawendowymi oraz kawałkami ciasta z karmelizowanym cukrem zdolnymi zmiękczyć serca.

Od niepamiętnych czasów my, kobiety z rodu Jamesów, rodziłyśmy się z pewnymi umiejętnościami. Rosa, moja starsza siostra, potrafi zaklinać pszczoły tak, by na jej polecenie robiły miód o wyjątkowych właściwościach, który wzmocni każde zaklęcie. Młodsza ode mnie o zaledwie jedenaście miesięcy Tilia wyczuwa smak emocji innych. A moja najmłodsza siostra, Iris, umie wejrzeć do drugiego świata. Odkąd jednak nasza najstarsza przodkini, Caorunn James, ponad dwieście lat temu wyłoniła się z lasu i trafiła do Caball Hollow, zdolności te sprawiają, że sąsiedzi traktują nas z podejrzliwością, a nawet z jawną pogardą. Nawet gdy nasze talenty przynoszą im korzyści, jak lecznicze nalewki babci. Albo jak wypieki Tilii, które przygotowała specjalnie na tę okazję. Ja na jej miejscu nie wysilałabym się tak po tym, co zafundowało jej to miasteczko.

Popycham plecami szerokie, ciężkie drzwi, balansując trzymanymi w rękach tacami, i omal nie wpadam na członkinię rady miasta, Gayle Anne Gerlach. Spogląda na mnie z poirytowaniem, po czym kładzie idealnie wypielęgnowaną dłoń na ramieniu zmęczonej kobiety, którą, jak sądzę, jest urzędniczka miejska, i z przesłodzonym uśmiechem prowadzi ją dalej, by kontynuować rozmowę.

Mój wzrok przykuwa biało-czarna fotografia przedstawiająca pierwotny budynek ratusza, wyeksponowana w oświetlonym jarzeniówkami holu. Bogato zdobiona, neoklasyczna budowla spłonęła dziesiątki lat temu, trafiona piorunem. Wizerunek ze zdjęcia wyraźnie kontrastuje z pożółkłymi ścianami obecnego budynku i rozłożonym na posadzce nijakim przemysłowym dywanem. Jedynym pomieszczeniem, które zachowało choć odrobinę dawnego splendoru, i jedynym, z którego nadaje lokalna telewizja, jest sala obrad rady miejskiej z podestem dla członków rady, ciemną boazerią na ścianach oraz dużym złotym medalionem z herbem miasta Caball Hollow, umieszczonym centralnie za pustym krzesłem zarezerwowanym dla burmistrza.

Jeden z pracowników wskazuje mi stół na końcu sali. Kiedy razem z babcią kończymy rozkładanie poczęstunku, pomieszczenie jest już zatłoczone – za dużo ludzi, za słaba wentylacja. Zapach mocnej kawy unoszący się z dzbanka stojącego obok mnie jest niewystarczający, by przykryć nieprzyjemną woń, jaką roztaczają członkowie rady pragnący zaimponować elektoratowi przed czekającymi nas za kilka miesięcy wyborami. Nawet lokalni politycy mają skłonność do naginania prawdy i składania pustych obietnic.

Okey Spurgeon, przewodniczący rady miasta, kończy rozmowę telefoniczną, zajmuje miejsce na podeście za tabliczką z jego nazwiskiem i próbuje uspokoić tłum, by otworzyć spotkanie. Babcia spogląda na mnie z drugiego końca stołu, gdy siadam na jednym z ostatnich wolnych krzeseł. Ale tym razem powstrzymuje się od komentarza, gdy pochylam się do przodu i opieram łokcie na kolanach, by zasłonić nos bez zwracania na siebie uwagi. Niewiele to pomaga. Zawsze potrafiłam wywęszyć kłamstwo, nawet jeśli wolałam tego uniknąć. Beulah Fordham Hayes z rady szkoły i tak zerka na mnie z irytacją, a jej zimne spojrzenie idealnie pasuje do stalowosiwych włosów, które falują w geście dezaprobaty, gdy odwraca głowę.

– No dobrze, przejdźmy do pierwszego punktu spotkania – podejmuje Okey. Jego wiecznie zaróżowione policzki mają dziś jeszcze intensywniejszy kolor. Na sali są już tylko miejsca stojące. Posiedzenie to atrakcja dla tak małego miasteczka. – I powodu, dla którego z pewnością przyszła tu większość z was. Sezon na żeń-szeń rozpoczął się zaledwie kilka tygodni temu, a już wynikły z tego dla nas poważne kłopoty. Wstępne dowody wskazują, że niedawny wypadek samochodowy w pobliżu lasu narodowego, w którego wyniku zginął młody mężczyzna, mógł być związany z nielegalnymi zbiorami żeń-szenia.

– Żeń-szenia z roku na rok ubywa, a lasy narodowe w Karolinie Północnej i Tennessee nie zezwalają na zbiory, co oznacza, że licencjonowani handlarze płacą teraz za kilogram więcej niż kiedykolwiek wcześniej, starając się sprostać zamówieniom od międzynarodowych klientów – wtrąca siedząca po prawej stronie Gayle Anne Gerlach. – To wszystko sprawia, że do Caball Hollow zjeżdża się podejrzane towarzystwo.

– U nas też prawie już nie rośnie – mamrocze Hillard Been tym swoim starczym tonem, który sprawia, że słyszy go cała sala.

– Korzenie są coraz mniejsze i coraz trudniej je znaleźć – zgadza się ktoś z drugiego końca pomieszczenia. – Kiedyś były ogromne, ale taki żeń-szeń to już przeszłość.

Okey wygląda na zirytowanego. Przesuwa dłonią po przerzedzonej linii włosów, ale ignoruje tę uwagę.

– Jak już mówiłem, w świetle ostatnich wydarzeń poprosiliśmy przedstawicielkę Służby Leśnej, aby poruszyła kwestię tego, jak możemy współpracować w celu zapewnienia bezpieczeństwa naszej społeczności podczas sezonu na żeń-szeń.

Gestem zaprasza kogoś z publiczności do przodu. Kobieta w ciemnozielonym mundurze Służby Leśnej wstaje i podchodzi do mównicy ustawionej przed podestem.

Frances Vernon, znana wszystkim jako Vernie, jest nieodłącznie związana z lasem narodowym, odkąd pamiętam, a pewnie i dużo dłużej.

– Dzięki odpowiedniej wysokości nad poziomem morza, opadom deszczu oraz bogatej w minerały glebie nasza ziemia obradza w żeń-szeń światowej klasy – mówi, wywołując pomruki aprobaty. – Jednak całe stulecia niekontrolowanych zbiorów sprawiły, że dzikie uprawy są zagrożone. Wykopanie korzenia oznacza, że roślina już się nie odrodzi. Dlatego legalnie korzenie można wykopywać jedynie od końca lata do pierwszych przymrozków, od września do listopada, i tylko te, które liczą co najmniej pięć lat i wydały jasnoczerwone owoce bogate w nasiona. Każdy zbieracz musi mieć aktualne pozwolenie Służby Leśnej na pozyskiwanie żeń-szenia z lasu narodowego i jest prawnie zobowiązany do posadzenia nasion w miejscu, z którego wykopał korzeń.

– A co, jeśli ktoś złamie te zasady? – pyta Gayle Anne, unosząc brwi znad okularów. – Prawo ma sens tylko wtedy, gdy jest egzekwowane. Ja opowiadam się za surowym karaniem przestępców. – Kiwa stanowczo głową, jakby składała obietnicę wyborczą.

– W ciągu ostatniej dekady rzeczywiście zaobserwowaliśmy wzrost naruszeń – przyznaje Vernie. – Dlatego zaostrzyliśmy kary. Pierwsze naruszenie może skutkować grzywną w wysokości tysiąca dolarów, ale kolejne przewinienia mogą oznaczać znacznie wyższe grzywny i karę więzienia. Pewien mężczyzna z Mud River właśnie przyznał się do pięciu naruszeń Lacey Act1 polegających na nielegalnym handlu żeń-szeniem. Każde z tych wykroczeń może oznaczać do stu tysięcy dolarów grzywny i rok więzienia.

Po tym stwierdzeniu na sali rozlega się gwar rozmów. Vernie unosi ręce w prośbie o ciszę, by móc kontynuować.

– Traktujemy tę sprawę bardzo poważnie, bo żeń-szeń jest ważną częścią naszej kultury i naszego dziedzictwa, a nielegalne zbiory narażają go na całkowite wymarcie. Jednak możliwość dużego zarobku sprawia, że niektórzy są gotowi podjąć to ryzyko.

– Co możemy zrobić, by trzymać złodziei z dala od Caball Hollow? – pyta strażniczkę Okey, wskazując gestem na zgromadzonych.

– Prosimy, by zgłaszali nam państwo oznaki możliwej nielegalnej działalności, na przykład pojazdy zaparkowane w odległych miejscach na dłuższy czas; zaostrzone kije, rydle lub nawet motyki przerobione tak, by nie uszkadzały skóry korzenia, co obniża jego wartość; albo naruszoną glebę w miejscach, gdzie mógł rosnąć żeń-szeń. Zwiększymy również liczbę patroli w lesie narodowym – wyjaśnia Vernie.

– Lepiej, żeby zbieracze żeń-szenia trzymali się z dala od mojej ziemi, bo złamanie prawa będzie ich najmniejszym problemem – mamrocze ktoś po mojej lewej.

– Stanowczo odradzam jakiekolwiek próby konfrontacji – zaznacza Vernie, unosząc dłonie, by podkreślić swoje słowa. – Zamiast narażać się na niebezpieczeństwo, wystarczy poinformować Służbę Leśną lub lokalne organy ścigania, a my się tym zajmiemy.

– Jestem pewien, że wszyscy będziemy mieć oczy szeroko otwarte – mówi Okey. – Dziękuję, Vernie. – Gestem zaprasza strażniczkę do powrotu na miejsce.

Przewracam oczami. Las narodowy ma niemal milion akrów, a przez sam jego środek przebiega pasmo Appalachów. Otacza Caball Hollow niczym olbrzymia szczęka, która tylko czeka, by się zatrzasnąć. Nasz las to jedno z najbardziej zróżnicowanych ekologicznie miejsc w kraju. Pełno tu szczelin skalnych, głębokich rzek, mrocznych bagien, gęstych zagajników i tak splątanych zarośli laurowych, że jeśli się w nie zapuścisz, możesz nigdy nie znaleźć drogi powrotnej. Myśl, że Okey Spurgeon, siedząc na składanym krześle w otwartym garażu, z lornetką i piwem w ręku, mógłby złapać złodzieja, jest tak absurdalna, że muszę ugryźć się w język.

– No, dobrze, proszę wszystkich o spokój – upomina zebranych Okey, próbując powrócić do porządku obrad. – Mamy jeszcze sporo spraw do omówienia, w tym ostatni wzrost drobnych kradzieży.

– Pozwólcie, że wyrażę to, co wszystkim nam chodzi po głowach. – Gayle Anne Gerlach stuka długopisem w notes, który leży przed nią na stole. – Nie sądzę, żeby wzrost przestępczości i pojawienie się nieznajomych twarzy w miasteczku były przypadkowe. I nie mówię tylko o zbieraczach żeń-szenia, którzy się tu kręcą i powodują problemy. Mam na myśli także tych z internetu. Może i nie łamią prawa, ale wtykają nos tam, gdzie nie powinni, rozgrzebują sprawy, które lepiej zostawić w spokoju.

Parskam, fundując sobie kolejne pełne dezaprobaty spojrzenie Beulah Fordham Hayes. Nie, to nie obcych należy się bać, ich trzymamy na dystans. Najbardziej niebezpieczni są ci, którym ufasz, bo to oni mogą wbić ci nóż w plecy. W końcu wszyscy kłamią. A ja, znając ich kłamstwa, staję się strażniczką ich sekretów.

W Caball Hollow mamy tylko jedną sygnalizację świetlną. To miasteczko tak zagubione pośrodku niczego, że nawet stabilny sygnał komórkowy rzadko tu dociera. Przez setki lat miejsce to słynęło jedynie z legendy o potworze nawiedzającym nasz las, o człowieku-ćmie, stworzeniu o ciele człowieka i ćmich skrzydłach, które rzekomo zwiastuje zbliżające się nieszczęście. Starcy snuli tę opowieść, by udowodnić swoją odwagę, a młode matki, by powstrzymać dzieci przed zbyt dalekimi wędrówkami. Wydawać się mogło, że to całkowicie zmyślona historia. Dopóki nie okazała się prawdą.

Gdy zaledwie kilka miesięcy temu zaczęły napływać doniesienia o pojawieniu się człowieka-ćmy, a niedługo potem doszło do pierwszego oficjalnego morderstwa w Caball Hollow, wieść obiegła media i przyciągnęła całe mnóstwo poszukiwaczy makabrycznej sensacji. Większość z nich odpuściła, gdy skandal przycichł, ale ekipa tak zwanych łowców potworów prowadzących kanał na YouTubie, która przyjechała do miasteczka w zeszłym tygodniu, sprawia wrażenie, jakby miała tu jeszcze trochę zabawić, ku wyraźnemu niezadowoleniu mieszkańców.

Nie jestem ich fanką, lecz twierdzenie, że przestępczość w Caball Hollow to wyłącznie wina przyjezdnych, jest nie tylko fałszywe, ale wręcz niebezpieczne. Puste krzesło na podeście stanowi na to wystarczająco dobry dowód. W końcu morderca urodził się i wychował pośród nas.

– To prawda. Przestępczość staje się poważnym problemem – oznajmia Beulah. – Kilka dni temu Roy Bivens nie mógł znaleźć kluczyków, a kiedy wyszedł na zewnątrz, okazało się, że jego samochód zniknął. Po prostu wyparował z podjazdu.

– Auto stało pod Pub and Grub, bo Roy zostawił je tam poprzedniej nocy. – Hillard Been odwraca się na krześle. – Pewnie był tak wstawiony, że go nie poznał. Ktokolwiek zabrał mu kluczyki, wyświadczył przysługę całemu miasteczku.

Beulah prycha i ściąga ze swojej marynarki niewidzialny kłaczek, ale Hillard ciągnie dalej:

– Chociaż weźmy też pod uwagę to, że nie tylko Royowi ostatnio coś zniknęło.

Zdanie zawisa w powietrzu, a ja wyraźnie nie znam całego kontekstu, ale nie muszę długo czekać na wyjaśnienie.

– Toć już ci mówiłem – odburkuje zza moich pleców Buck Garland. Musiał przyjść późno, jak pozostali stojący z tyłu sali. – Nie mam bladego pojęcia, o czym ty gadasz.

– Musisz go mieć, Buck – stanowczo upiera się Hillard. – Dałem ci go, gdy odchodziłem na emeryturę. To pamiątka rodzinna, a ty obiecałeś, że będziesz się o nią troszczył.

Buck kręci głową z irytacją.

– Musiałeś mnie pomylić z innym pracownikiem poczty, staruszku.

Hillard wpatruje się w niego z wybałuszonymi oczami i przekrzywioną szczęką.

– Czyś ty na głowę upadł, synu?

– Zgubiliście coś? – wtrącam się, częściowo dlatego, że mówią coraz głośniej i zaczynają zwracać uwagę innych, a częściowo dlatego, że mam ochotę podrażnić ich dla własnej rozrywki.

– My nic nie zgubiliśmy – upiera się Hillard. – Ten dureń twierdzi, że nigdy nie miał w rękach zegarka kieszonkowego mojego dziadka, chociaż cała poczta w Caball Hollow widziała, jak mu go dałem.

Pamiętam dzień, o którym mówi. Przyszli razem na lunch do Harvest Moon, jak zawsze, a Buck chwalił się zegarkiem każdemu, kto tylko chciał go słuchać.

– Mówiłem już, że coś ci się pomieszało – upiera się Buck, po czym zwraca się do mnie. Przygotowuję się na kłamstwo, bo wiem, że zaraz padnie. – Ze staruszkami tak to już czasem jest – mówi wystarczająco głośno, by jego słowa dotarły do uszu Hillarda. – Ale ja nigdy nie dostałem tego cholernego zegarka.

Wiem, że to nieprawda, lecz nie towarzyszy jej żaden odór. Buck nie wykazuje też żadnych oznak kłamstwa, które przez lata nauczyłam się rozpoznawać. Nie zmienia tembru głosu, nie wierci się nerwowo, nawet utrzymuje kontakt wzrokowy. A jednak wiem, że kłamie. Jak to możliwe?

– Dodałem twoje imię do graweru! – protestuje głośno Hillard.

Wszyscy zebrani milkną, a siedzący najbliżej nas nawet nie próbują udawać, że nie podsłuchują. Głęboko wciągam powietrze przez nos, próbując wyczuć zapach, który teraz powinien być tak intensywny, że łzawiłyby mi oczy.

– Mam dość. – Buck odrywa się od ściany. – Zadzwoń, jak wróci ci zdrowy rozsądek – rzuca do Hillarda. Nasuwa kapelusz na oczy i kieruje się do wyjścia.

Hillard z wolna kręci głową.

– Przepraszam wszystkich – zwraca się do tłumu. – Buck ostatnio zachowuje się, jakby nie był sobą. Zwykle nie wdaje się w żadne sprzeczki. Przeważnie nie jestem nawet pewien, czy jest w pełni przytomny.

Podnoszę się powoli i idę w ślad za Buckiem. Kiedy Gayle Anne Gerlach powiedziała urzędniczce, że jej wydatki były związane z pracą, w powietrzu uniósł się aromat nadpalonego papieru. Kiedy Okey Spurgeon zadzwonił do żony z informacją, że ma jutro nadgodziny, zapach przypalonego mięsa przetoczył się przez salę tłustą smugą. Nawet w domu, kiedy moja siostra Tilia mówi, że wszystko u niej w porządku, mimo że była obgadywana i wykluczana, a niespełna miesiąc temu omal nie zginęła, jej oddech pachnie węglem i sprawia, że mam ochotę spalić doszczętnie całe to miasteczko. Ale teraz, gdy Buck tak ewidentnie skłamał, a powietrze powinno być ciężkie od smrodu, nie wyczuwam nawet nuty popiołu. Nic.

I muszę przyznać, że gorsza od wiedzy o każdym kłamstwie jest niewiedza.

ROZDZIAŁ DRUGI

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ TRZECI

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ CZWARTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ PIĄTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ ÓSMY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

KSIĘGA GÓRSKICH MĄDROŚCI RODZINY JAMESÓW

Październik

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

KSIĘGA GÓRSKICH MĄDROŚCI RODZINY JAMESÓW

Listopad

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

PODZIĘKOWANIA

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

PRZYPISY

1 Obowiązująca w USA ustawa mająca na celu zwalczanie nielegalnych zbiorów roślin i regulację handlu fauną i florą. ↩