Hidyba - Magdalena Maraj - ebook + audiobook + książka

Hidyba ebook i audiobook

Magdalena Maraj

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Pewnego ranka Michael niespodziewanie dla samego siebie budzi się w nieznanym miejscu. Pragnąc powrócić do dawnego życia, rozpoczyna niezwykłą podróż po wyśnionej krainie. Tak odkrywa tajemnice Hidyby – miejsca, w którym zachody słońca bywają najpiękniejsze…

Jednak zanim to się stanie, straci wszystko, co w życiu najcenniejsze – bezpieczny dom, codzienne szczęście i ulubionego psa… Chcąc wrócić do ukochanej Anny, będzie musiał stoczyć walkę, pokonać zło i odnaleźć sens życia, ale przede wszystkim ochronić miłość, której siła pozwala przetrwać kolejny dzień w nadziei, że jutro zdarzy się coś dobrego…

Cichy wiatr kołysał konary drzew uginające się pod ciężarem dnia. Tegoroczna jesień była wyjątkowo piękna. W dolinie zachodziło słońce, dzień chylił się ku końcowi po to, by jutro wstać na nowo z nieznaną dotychczas świeżością. Co przyniesie kolejny dzień, tego nie wiedział nikt. Powoli zapadała ciemność, wiatr ustał, na niebie wschodziły gwiazdy, a znad pobliskiego jeziora powoli, nieco leniwie, unosiła się mgła. Hidyba. W tym mieście zachody słońca były najpiękniejsze.

Magdalena Maraj – z wykształcenia socjolog i dziennikarz. Pochodzi z pięknego Strzyżowa położonego na Podkarpaciu. Posiada duszę humanisty. Otaczający świat opisuje prozą i wierszem. Ma wrażliwe, słuchające serce, otwarte na innych. Nie czuje się dobrze w wielkim świecie, woli raczej zaciszne, spokojne miejsca. Dostrzega dobro i piękno w niewielkich rzeczach i ulotnych chwilach. Kocha ludzi dobrych i szczerych, fascynuje ją piękno przyrody stworzone boską ręką. W głębi serca pragnie odnaleźć swoje miejsce i przeżyć niezwykłą przygodę. To ją inspiruje i nadaje sens wszystkiemu, co robi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 172

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 15 min

Lektor: Tomasz Sobczak

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mogłabym dedykować tę książkę wielu osobom… Rodzicom, przyjaciołom, znajomym. Ale w mojej głowie pojawia się jedna dedykacja, a myśl o niej jest tak natrętna, że nie mogę jej zbagatelizować, więc… książkę tę dedykuję wszystkim, którzy czują się samotni, tak jak wyspy bez dusz; tym, którzy kurczowo trzymają się miłości, a ta pomaga im przetrwać dzień dzisiejszy, rankiem zaś na nowo zbudzić się ze snu…

 

Z życzeniami nadziei i wiary

w lepsze jutro…

 

 

 

 

 

Cichy wiatr kołysał konary drzew uginające się pod ciężarem dnia. Tegoroczna jesień była wyjątkowo piękna. W dolinie zachodziło słońce, dzień chylił się ku końcowi po to, by jutro wstać na nowo z nieznaną dotychczas świeżością. Co przyniesie kolejny dzień, tego nie wiedział nikt. Powoli zapadała ciemność, wiatr ustał, na niebie wschodziły gwiazdy, a znad pobliskiego jeziora powoli, nieco leniwie, unosiła się mgła. Hidyba. W tym mieście zachody słońca były najpiękniejsze.

Zimno, które przyniosła ze sobą noc, dało się odczuć niebawem po zapadnięciu zmroku.

Powoli podniósł oko. Zobaczył palącą się pochodnię. Zerwał się na równe nogi. Nie wiedział, gdzie jest. Próbował znaleźć cokolwiek, co przypominałoby mu jego pokój, ciepłe łóżko, ulubionego psa. Gdzie to wszystko? Co się stało? Czy śni? Mimo że bardzo chciał w to uwierzyć, zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że to coś więcej. Robiło się coraz zimniej. Powoli wychylił głowę z namiotu, ale niczego nie zauważył. Ciemność i pustka. Był coraz bardziej przerażony. Nie wiedział, czy ma uciekać, czy bezpieczniej będzie przeczekać do świtu. Usiadł na podłodze. W namiocie, w którym się znajdował, nie było ani stołu, ani krzeseł, ani żadnych innych sprzętów. Tak jak gdyby w centrum wszystkiego znajdowała się gliniana podłoga. Miał mętlik w głowie. Nagle w ciszy i ciemności nocy rozległo się jakieś dziwne, niezrozumiałe dla niego wołanie.

– Ktoś tu jednak żyje – pomyślał, choć myśl ta wcale go nie pocieszyła. Nie wiedział, czy to powód do radości. – Skoro jednak ktoś żyje, to jest nadzieja, że to wszystko się wyjaśni i wrócę do siebie. – Myśli goniły mu po głowie. Wiele pytań, a wśród nich to najważniejsze, gdzie jest i jak może wrócić do domu.

Do namiotu wszedł człowiek. Wyglądał jak szaleniec. Długie siwe włosy spadały mu na ramiona. Jego broda sięgała po piersi. W ręce trzymał kij. Był to dziwny, po raz pierwszy widziany przez Michaela kij. Pomalowany wszystkimi kolorami tęczy. Mężczyzna miał długą, kolorową szatę oraz uśmiech tak szczery, że aż nieprawdopodobny.

– Witaj, chłopcze, jestem Hlawin – rzekł starzec. – Witaj? – powtórzył niepewnie chłopak. – Czekaliśmy na ciebie tyle kalendarzy, a ty zjawiłeś się tak nagle…

Michael nie czekał na dalszy ciąg zdarzeń.

– Czekaliście? Nie rozumiem. Gdzie jest mój dom? Mój pokój? Moja rodzina…?

– Powoli chłopcze, powoli. Wszystko ci wyjaśnię…

Hidyba,czyli miejsce, w którym wszystko się zaczęło

– Zostałeś przepowiedziany 300 kalendarzy temu. Dla ciebie właśnie od dawna jeden z Mików, specjalnie wybrany, dbał o namiot, w którym się znajdujesz.

– Poczekaj – wtrącił Michael – żyję już 27 lat, ale nigdy nie słyszałem takich słów, które ty do mnie wypowiadasz. Mik…, gdzie ja jestem?! – zaczął nerwowo chłopak.

– Usiądź, chłopcze, czeka nas długa rozmowa, wiele muszę ci wyjaśnić.

Michael – mimo tego, że wcale nie miał ochoty słuchać starca – nie miał innego wyjścia. Przysiadł na ziemi z miną wiele znaczącą.

– Daj mi kilka chwil. Spróbuję ci to wyjaśnić. Później będzie czas na twoje pytania. U nas tak się odbywa każda rozmowa. Ale powoli. Bo pogubimy się zanadto.

Chłopak faktycznie nic nie rozumiał. Nie miał pojęcia, o czym starzec mówi. Postanowił jednak wstrzymać się ze wszystkimi pytaniami. Wysłucha starca, może ten wskaże mu drogę do domu.

– A więc – zaczął starzec – jesteś w krainie zwanej Hidyba, w kraju Hiblok, w świecie zwanym Hitho. Wiem, o co chcesz zapytać. Tak, jesteś w świecie zupełnie innym od tego, do którego przywykłeś. Zanim zaczniesz pytać, posłuchaj dalej. Nasz świat składa się z wielu krain. Jedne są dobre, inne złe. Rozpoznasz je po nazwie. My rozróżniamy je na swój sposób; ty, z racji swojego języka, rozróżnisz je inaczej. Dobre krainy zaczynają się zawsze na literę „H”, te złe – na literę „P”. Wiem, że możesz mnie nie do końca rozumieć. Musisz mi wybaczyć, ale dawno nie posługiwałem się twoim językiem.

– Jak to? – nie powstrzymał się Michał.

– Jak już mówiłem, kilkaset kalendarzy temu przepowiedziano nam, że w naszym świecie, właśnie w naszej krainie Hidyba, pojawi się wędrowiec. Jego imię oznacza Ocalenie i w twoim języku brzmi ono dziwnie, Michael… Wędrowiec ten przybędzie nie wiadomo skąd, zjawi się jednak w pewien jesienny dzień o wschodzie słońca. Będzie miał jasne włosy i niebieskie oczy, jego strój będzie odbiegał od naszych ubrań, a on sam nie będzie znał swej misji.

– Jakiej misji?! – z przerażeniem wyszeptał Michał.

– Powoli, do tego też dojdziemy. Za dużo chciałbyś wiedzieć.

– Czy to takie dziwne, że chciałbym wiedzieć, o co chodzi?

– Przykro mi. Przepowiedni strzeże zawsze jeden z mędrców Hiboku, czyli po twojemu… rady krainy. Ja jestem takim Hiboku, a moje imię to Hlawin. Oznacza ono przodownika ocalenia, czyli twojego przewodnika. Jestem jedynym, który może z tobą na razie rozmawiać. Uczyłem się twojego języka od dawna, czyli od 188 wschodów słońca… – mędrzec się uśmiechnął. – Jak mówiłem, wiele muszę ci wyjaśnić. Wszystko opisuje przepowiednia. Wiem… To trochę niesprawiedliwe, że wiem o tobie bardzo dużo, a ty o mnie nie wiesz niczego. Wiem, że chcesz wrócić do domu, ja jednak nie znam drogi. Musisz jednak wiedzieć, że krainy w naszym świecie poukładane są rzędowo. Wszystkie mają kształty kwadratów. Dla mnie to oczywiste, ale przepowiednia kazała ci to wyjaśnić. Zanim zadasz mi dręczące cię pytania, wiedz, że nie wiem, jak się tu znalazłeś… Wiem jednak, że tylko ty możesz nam pomóc. Nie wiem też, w jaki sposób to uczynisz; wiem jednak, że rozwiązaniem, czyli powrotem do twojego świata, jest właśnie rozwiązanie naszych problemów. Zostałeś nam dany, by nam pomóc. Przepowiednia mówi, że wrócisz do domu. Nastapi to jednak dopiero wtedy, gdy Plimo stanie się Hlimo. Czyli, gdy wszystkie krainy staną się dobre. Dla ułatwienia narysowałem ci mapę krain.

– To jakiś żart, prawda? – rzucił rozgniewany Michael. – To sen, a ja za chwilę się obudzę. Jestem, jak twierdzisz, w innym świecie, z obcym człowiekiem, jedynym, którym może ze mną rozmawiać; a wszystko, co mnie otacza, ma niezrozumiałe dla mnie nazwy. Nikt, posłuchaj starcze, nikt nie jest w stanie ot tak, znaleźć się w innym świecie. To niemożliwe! Może to żarty, koledzy robią sobie po prostu żarty. Gdzie jesteście? Dość tego!

– Nie, chłopcze… – ciągnął starzec – w naszej krainie nie ma twoich kolegów. Jak już mówiłem, my wszyscy nazywamy się na „H”, ponieważ jesteśmy dobrzy. Jedynie funkcje niższych rangą zaczynają się na „M”, jak na przykład Miki. Nikt cię nie nabiera, nikt nie żartuje – cokolwiek to znaczy w twoim dziwnym języku. Od wielu kalendarzy strzegę tych tajemnic. Przykro mi, że zostałeś postawiony w takiej sytuacji bez twojej wiedzy i zgody. Nie mam na to wpływu… A skoro tu jesteś, ktoś musiał zadecydować dawno temu. Przepowiednia opisała cię w tak dokładny sposób, że nie mogłeś zostać pomylony z nikim innym… Prześpij się i zjedź coś. Pewnie jesteś głody. Nie wiem, co jadasz. Masz tu talerz świeżych Hihtu, to bardzo dobre owoce. Są syte, na pewno się nimi najesz – starzec się uśmiechnął.

– Z tym, co usłyszałeś, najlepiej się przespać. Sen poukłada wszystko. Jutro zjawię się u ciebie z samego rana. Proszę, dla własnego bezpieczeństwa nie wychodź z namiotu. Jutro będzie dzień twoich pytań. Ale dziś już o tym nie myśl. Musisz wypocząć!

Starzec skłonił się i wyszedł. Chłopak został sam. Wcale, wbrew temu, co mówił starzec, nie chciało mu się spać. Jak mógłby zasnąć z myślą, że jest sam. A jego rodzina i bliscy są gdzieś zupełnie indziej. Miał nadzieję, że zaraz się obudzi. Chwile płynęły i płynęły, jednak czas przebudzenia nie nadchodził. Co jednak, jeśli mędrzec miał rację?! Jeśli jest w jakimś dziwnym, innym świecie. Co gorsza, nie wiadomo, jak się tu znalazł, skąd się tu wziął i dokąd to wszystko zmierza. Jeszcze jakieś zadanie… Co ja, zwykły nikt, mogę zrobić? Niewiele przecież wiem i na niewielu rzeczach się znam. Ta noc wydawała się być najdłuższą nocą w jego życiu. Ze zmęczenia, ale także z nadmiaru myśli, zasnął. Przed jego oczyma znów stanęła narzeczona, Ania, która ciepłym i przyjaznym głosem powiedziała:

– Idź, miej o siebie staranie, dbaj o siebie i wiedz, że czekam. Wiesz, że tylko jeśli podejmiesz ryzyko, możesz wygrać i wrócić do mnie. Nie martw się, ja pamiętam o twoich słowach, tych, które były najpiękniejsze, jakie usłyszałam w życiu. To wyznanie twojej miłości, gdy prosiłeś mnie o rękę. Noszę je w sercu. I nigdy, przenigdy, nie zapomnę o nim. Walcz i zwyciężaj! Wierzę, że spotkamy się niebawem.

Jej pocałunek obudził go ze snu. Zerwał się, a oczy miał mokre od łez. W kieszonce miał jej zdjęcie. Ostrożnie sprawdził, czy wciąż tam jest. Było. Nie rozumiał tego, co się stało. Ania tutaj, czy tam. Gdzie, w którym świecie się znajduje? Powoli zaczynał wierzyć w opowieść starca. Mimo że nie rozumiał tego, co się stało, postanowił zadać Hlawinowi kilka pytań. Lista była naprawdę długa. Nim chłopak wrócił myślami od swej ukochanej, wstał nowy dzień. Do namiotu wszedł starzec.

– Witaj, Ocalenie, jak się spało?

– Dziękuję, nie najlepiej. Nie mów do mnie „Ocalenie”. Mam na imię Michael.

– Co więc postanowiłeś?

– A mam jakieś wyjście? Chyba postawiłeś mnie przed faktem dokonanym.

Po chwili ciszy Michael dodał:

– Zanim podejmę decyzję, chcę zapytać cię o kilka spraw.

– Dobrze, taka była umowa. Pytaj więc.

Chłopak powoli układał w myślach całą listę pytań, które chciał zadać starcowi. Po krótkim namyśle spojrzał Hlawinowi prosto w oczy. Jego oczy miały blask, którego dotąd nie wiedział. Był to blask tysiąca gwiazd, których nie umiał nazwać ani przywołać na myśl ponownie. Nigdy później nie zdobył się już na kolejne tak głębokie spojrzenie w oczy Hlawina. Szybko jednak otrząsnął się z niezwykłej siły spojrzenia starca. Rozpoczął rozmowę, która miała trwać długo, ze względu na ilość kłębiących się w jego głowie pytań.

– Hlawinie, myślałem dużo tej nocy, miałem nawet piękny sen… Jednak gdy się obudziłem, okazało się, że to nie sen, że nadal jestem w tym miejscu. Nic się nie zmieniło. Niestety… Powiedz mi, gdzie ja właściwie się znalazłem?

– Jak wczoraj ci wspominałem, drogi chłopcze, jesteś w kraju Hibok, w krainie Hidyba. To kraj położony na wschód od dwóch pełni słońca.

– Dziękuję za tak szczegółowe wyjaśnienia – głos Michała drżał, chłopak prawie płakał. Choć dotąd był mężczyzną, który nigdy nie wycisnął nawet jednej łzy. Zupełnie nie rozumiał, co starzec do niego mówi.

– Nie denerwuj się, poczekaj, może znajdę jakieś lepsze słowo… Prościej by było, gdybyś się już zgodził… – i starzec zawiesił głos. – Kraina Hidyba położona jest na wschód granicy.

– Nie, to wszystko zmienia! Niewiele to daje, ale zawsze jakiś początek. Pomóż mi zrozumieć, gdzie jestem i co tutaj robię, proszę…

Starzec nic nie odpowiedział, patrzył tylko przenikliwie na chłopca. Po chwili ciszy rzekł.

– Pytaj, gdy wyczerpią ci się pytania, wtedy ja rozpocznę.

Starzec był nieugięty, a prośby chłopaka nic nie dawały.

– Mądrość jest w tobie. Nikt od ciebie nie wie lepiej, co powinieneś zrobić. Ty jesteś panem życia i sytuacji. Ja jestem tylko twoim przewodnikiem.

Michael był na granicy rozpaczy. Nadal niczego nie rozumiał, a wyjaśnienia starca nie dawały żadnej odpowiedzi.

– Jak mierzycie czas? Jaki jest dzień i która godzina?

– Nasz czas różni się od waszego. Liczymy go w kalendarzach. Każdy kalendarz ma 2922 wschodów słońca.

Michał szybko przeliczył, ile może to być lat.

– To osiem lat – krzyknął. – Ile tutaj już jestem?

– Cztery wschody słońca – odparł Hlawin.

Chłopak odetchnął z ulgą. – Nie jest źle… – pomyślał w duchu.

– Wiedz jednak, chłopcze – ciągnął starzec – że nasz dzień nie jest równy twojemu dniu. Czas płynie tu dwa razy szybciej. Nasza planeta obraca się wokół Histora dwa razy szybciej niż wasza.

– Opowiedz mi coś o waszej kulturze. Jak tu żyjecie?

– Każdy z nas, mędrców, ma rodzinę. W rodzinie mędrców może urodzić się dowolna liczba dzieci. Mędrcy rządzą krainami, a każda kraina ma swojego mędrca. Z naszych rodzin wybierani są kolejni mędrcy. Zostaje nim zawsze najstarszy z rodu, gdy osiąga 160. rok życia.

– Czyli niebawem zastąpi cię ktoś z twojej rodziny. Co wtedy z tobą?

Hlawin się roześmiał.

– Czyżbyś się o mnie martwił? Zostało mi jeszcze 360 wschodów słońca. To także twój czas. Nasze życie nie różni się od życia w innych krainach – ciągnął mędrzec. – Pracujemy, jemy, śpimy, kochamy… Wiedz jednak, że nie znamy uczucia gniewu, złości, zawiści… Nie znamy złych emocji. Prościej będzie ci to wszystko zrozumieć, gdy zobaczysz nasz świat na własne oczy.

– Czemu więc nie mogę zobaczyć go teraz?

– Nie jesteś jeszcze gotowy. Pytaj dalej, Ocalenie.

– Skąd wiesz, kim jestem? I co z tą przepowiednią, o której wczoraj wspominałeś?

– Nasze położenie jest bardzo złe. Jak już mówiłem, są dobre i złe krainy. Złych przybywa w szybkim tempie. Nie wiemy, jak to powstrzymać. To zło nie z tego świata i dlatego tylko człowiek nie z tego świata może je pokonać. To, co się właśnie dzieje, przepowiedziano kilkaset kalendarzy temu. Niestety, tylko jeden człowiek w nią uwierzył. Był to poczciwy stary mędrzec, nazywamy go pierwszym mistrzem. To on miał dar jasnego umysłu. Na tyle jasnego, by uwierzyć w przepowiednię. Przepowiednia zaś głosi, że zło będzie pokonywać dobro. Będzie działo się to w tak szybkim tempie, że wystarczy życia jednego mika, by zobaczyć początek i koniec na własne oczy. Zło pochłonie dobro, nasza kraina zostanie „zjedzona” przez zło, a my sami staniemy się jego sługami. Nasz kraj zniknie jako ostatni. Hidyba to kraina nadziei. Tutaj właśnie miałeś się pojawić – przepowiednia mówiła prawdę. Gdy nasz kraj zniknie pochłonięty przez zło, zniknie także twój świat.

– Jak to? – zaniepokoił się Michael.

– Nasz świat i twój świat powiązane są niewidocznymi nićmi kosmosu. Jeżeli zniknie nasz świat, twój zginie także. Nie umiem ci tego wyjaśnić i nie pora na to. Później zrozumiesz! Przepowiednia głosi, że z czasem zrozumiesz wszystko oraz odzyskasz spokój serca, i utracone szczęście.

– A co przepowiednia jeszcze mówi o mnie?

– Przepowiednia głosi, że pokonasz zło. Nie będzie to walka na śmierć i życie. Pokonasz je siłą mądrości. U twego boku stanie wielu. Wielu też zginie, ale to dzięki ich ofierze świat ocaleje. To nie koniec. Przepowiednia głosi, że masz w sobie dar. Każdy z nas, Hiboków, ma swój dar. Ja dostałem dar rozumienia ciebie – to mój największy dar, dlatego też zostałem twoim przewodnikiem. Ty też masz swój dar. Ujawni się on, gdy zobaczysz naszą krainę za dnia. Dlatego nie możesz na razie jej zobaczyć. Nikt nie wie, jaki to dar i jak się w tobie urodzi. Mój urodził się naturalnie, dary wielu innych Hiboków rodziły się w bólach, w gorączce, a nawet agonii. Musisz się przygotować, byś przeżył narodziny daru. Gdy posiądziesz dar, wszystko stanie się dla ciebie jasne. Nie będziesz musiał pytać, bo będziesz znał odpowiedzi. Dzięki temu darowi pokonasz zło.

– A to zło? Kim lub czym ono jest?

– Zło pojawiło się z zewnątrz. My sami, jak już ci mówiłem, jesteśmy dobrzy. Dobro jest w nas na tyle zakorzenione, że z własnej woli nigdy nie staniemy się źli. Jednak zło – my nazywamy je Popapi – znalazło sposób, by nas zniewolić. Gdy nas znajdzie, poddajemy się mu bezwładnie. Robimy wtedy straszne rzeczy, o których nie chcę nawet myśleć.

Hlawin zmarszczył brwi. Zamknął oczy. Wyglądał tak, jakby coś sprawiało mu niesamowity ból. Jego twarz posmutniała. Nie trwało to długo, po chwili się otrząsnął.

– Widzisz, chłopcze. Jesteś naszą jedyną… ostatnią nadzieją… – zawiesił głos. – Myślę, że teraz czas na moje pytanie. Jaką podjąłeś decyzję? Pomożesz nam, wypełnisz przepowiednię?

– Chyba nie mam wyjścia, jeśli to ma być moja droga do domu.

– Tak, przepowiednia głosi, że gdy zwyciężysz zło, otworzą się drzwi do twojego świata, będziesz mógł wrócić do siebie. Jednak musisz być uważny – twoja nieuwaga, zła decyzja mogą sprawić, że nigdy nie wrócisz do dawnego życia.

– Sam widzisz, muszę spróbować. Pomogę wam, choć wiedz, że robię to tylko dlatego, że chcę wrócić do domu. Jak możecie mi pomóc, by przyspieszyć narodziny daru, bym mógł iść naprzód.

– Za dwa wschody słońca nastanie dzień, w którym twój dar powinien się w tobie narodzić. Mamy więc dwa dni na przygotowania. Musisz wiedzieć, że jesteśmy na uboczu, do centrum Hidyby jest 1088 kolan stąd.

Chłopak nie zwrócił uwagi na cyfrę ani miarę podaną przez Hlawina.

– Powiedz mi jeszcze, ty wiesz, co mam robić, prawda?

– Wiem, ale wszystko w swoim czasie. Ty także wiesz, co powinieneś robić. Nie tłum tego, co masz w sercu. Serce zna drogę, wie którędy iść, pozwól mu się poprowadzić, jak ono chce. Zaufaj sobie, uwierz w pokłady dobra. To dobro, które nosisz w sobie, głęboko ukryte pomoże ci pokonać zło. Namiot jest na tyle duży, że możesz przygotować się do narodzin daru.

Michael usiadł na glinianej podłodze. Zamyślił się. Nie rozumiał, jak może walczyć o losy świata. Człowiek z taką historią i przeszłością nie może być jakimś ocaleniem. Wiele myśli przemykało przez głowę chłopaka. W jego sercu był ból. Przeszywał go do szpiku kości. Tęsknił.

– Co ci jest, Michaelu? – zaniepokoił się Hlawin.

– Chyba nie powinienem ci mówić…

– Jesteś wolnym człowiekiem. Jeśli będziesz chciał, powiesz…

Michael się zamyślił. Rozdzierająca jego serce tęsknota nie pozwoliła mu jednak nic odpowiedzieć. Ania, którą kochał nad życie, była gdzieś tam. Pewnie się o niego martwiła. Pewnie tak jak on bała się samotności. I pewnie ona też jej doskwierała. W końcu Michael zebrał myśli. Rozpacz nic nie da. Im wcześniej zakończy się to wszystko, tym szybciej znów będą razem.

– Jak mają wyglądać przygotowania do urodzin daru?

– Przygotowanie polega na pokonaniu siebie samego. Musisz wiedzieć, jak kontrolować emocje, jak pokonać ból. To proste.

– Proste, mówisz? – przekornie powtórzył Michael.

– Proste! My, Hiboki, nie znamy bólu. W pierwszych wschodach słońca naszego życia uczymy się spychać go w podświadomość tak daleko, że go nie czujemy. Miki czują ból. Musisz się nauczyć pokonać ból, by on nie mógł cię zabić. To twoje pierwsze zadanie.

– Właśnie: kim są Miki?

– Miki to strażnicy. W hierarchii naszej społeczności Miki są niżej niż my, Hiboki, ale wyżej niż mieszkańcy. Miki strzegą wszystkiego, co piękne i dobre. Jeden, specjalnie wyznaczony do tego zadania, strzegł twojego namiotu, po to abyś, gdy przybędziesz, mógł spokojnie rozpocząć przygotowania. – Czas chyba nagli, pozostały dwa dni.

– Dwa wschody słońca to wcale nie jest mało – odrzekł starzec. – Sam się przekonasz. Twoim zadaniem na dziś jest wyspać się i wypocząć. Bałagan w głowie powoduje bałagan w sercu. A bałagan w sercu oznacza poplątanie dróg. Gdy gubi się serce, gubi się droga. A tobie nie wolno jej zgubić. Rozumiesz?

Michael skinął głową.

– Rozumiem. Gdy gubi się serce, gubi się droga… – powtórzył.

– Śpij. Przed tobą ciężki dzień przygotowań.

Hlawin skłonił głowę i wyszedł. Michael pozostał sam. Jego myśli błądziły pomiędzy dwoma odmiennymi światami. Tęsknił za Anią, jednak w niezrozumiały sposób kraina, o której opowiedział mu Hlawin, nie była mu obca. Nie wiedział, skąd i jak rodzi się w nim to dziwne poczucie bycia na swoim miejscu. Przecież jego miejsce jest daleko stąd, na drugim końcu magicznej nici powiązanej z tym światem. Jego myśli pochłonęły do reszty świadomość zadania, które przed nim stoi. Myślał o odpowiedzialności, o wszystkich słowach starca, o darze i bólu, z którym jutro będzie musiał się zmierzyć. Zawsze chciał przeżyć przygodę, ale chyba nie w ten sposób.

– Gdy gubi się serce, gubi się droga… – pomyślał. Moje serce jest przy Ani. To ona wskaże mi drogę. To ona powie, którędy mam iść. Odnajdę drogę do domu, odnajdę…

Pierwsza próba,czyli przygotowań część pierwsza

Był to już drugi wschód słońca na północ od granicy. Słońce leniwie pokazywało swe blaski na niebie pełnym ptaków cieszących się kolejnym dniem. Michael spał jeszcze smacznie, gdy do jego namiotu wszedł Hlawin. Nic nie mówiąc, stał i patrzył na młodzieńca.

– Dzień dobry! – krzyknął na powitanie.

Jednak jego słowa nie doczekały się szybkiej odpowiedzi.

– Dzień dobry! – powtórzył o ton głośniej niż poprzednio.

Chłopak nieśmiało przetarł oczy.

– Jeszcze chwilkę…

– Jaką chwilkę, chłopcze? Wstawaj! Wstaje słońce, nowy dzień. Przed tobą dzień pełen pracy!

Chłopak śmielej przetarł oczy.

– To znowu ty… Miałem nadzieję, że byłeś tylko snem.

– Dość marudzenia! Jutro musisz wyjść na zewnątrz, by dar mógł się w tobie urodzić. Pamiętasz?

– Tak, tak. Pamiętam, aż za dobrze. Już wstaję.