Geniusz ptaków - Jennifer Ackerman - ebook + książka

Geniusz ptaków ebook

Ackerman Jennifer

0,0
44,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Od dziś „ptasi móżdżek” nabiera nowego znaczenia!

Autorka przedstawia najnowsze odkrycia naukowe dotyczące niezwykłych ptasich zdolności, ubarwiając opowieść licznymi anegdotami. Jak się okazuje, poza doskonałą orientacją w terenie czy umiejętnością korzystania z narzędzi, zwierzęta te wykazują ogromną inteligencję społeczną. Potrafią zwodzić, manipulować i podsłuchiwać. Wzywają świadków, gdy odkryją śmierć swoich pobratymców, opłakują zmarłych i całują na pocieszenie. A niektóre potrafią nawet rozpoznać swoje odbicie w lustrze. To idealna lektura nie tylko dla miłośników ptaków, ale także dla wszystkich ciekawych otaczającego nas świata.

 

Czy wiesz, że…?

  • Czarnowron zdobywa swoje ulubione orzechy, kładąc je na przejściu dla pieszych. Czeka, aż przejeżdżające samochody zmiażdżą łupiny, a na czerwonym świetle spokojnie zbiera smakołyki.
  • Orzechówka popielata ukrywa swoje zapasy – nawet 30 000 ziaren – na obszarze kilkunastu kilometrów kwadratowych i potrafi je wszystkie odnaleźć po kilku miesiącach.
  • Przedrzeźniacz umie zapamiętać do 2000 różnych melodii, choć jego mózg jest ponad tysiąc razy mniejszy od naszego.

 

Kocham ptaki od zawsze. Jedyną rzeczą lepszą od miłości jest miłość połączona z głębokim szacunkiem. Geniusz ptaków to wyraz najgłębszego szacunku dla pięknych, genialnych stworzeń, które żyją dokoła nas, w naszych ogrodach, które dzielą z nami powietrze, a także o wiele więcej potencjału umysłowego niż moglibyśmy podejrzewać.Carl Safina, autor Beyond Words: What Animals Think and Feel

 

U źródeł Geniuszu ptaków, pracy zachwycającej, przełomowej i wnikliwej, odzwierciedlającej spojrzenie ciekawskiego, inteligentnego poszukiwacza, leżą zachwyt oraz jego bliski krewny, głęboki szacunek dla wszelkiego życia. To książka, która domaga się patrzenia na świat przez pryzmat kategorii moralnych.

Rick Bass, autor The Ninemile Wolves i For a Little While: New and Selected Stories

 

O geniuszu ptaków jako cudownych osiągnięć ewolucji przekonywać mnie nie trzeba. Są to istoty ze wszech miar doskonałe i codziennie mnie zaskakujące. Jennifer Ackerman, autorka tej niezwykłej książki, także wykazała się geniuszem, bo wiele talentu trzeba, by w lekki sposób pisać o sprawach trudnych, wręcz skomplikowanych, i tak je przedstawić, by czytelnika wciągnąć w wir ptasich spraw i zmysłów. Brawo! I dodatkowy ukłon dla tłumacza.

Dr Andrzej G. Kruszewicz, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Warszawie

 

Nie tylko my jesteśmy geniuszami!

Dr Kazimierz Walasz, przewodniczący Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego

 

Chciałabym, aby wszystkie książki popularnonaukowe były napisane tak jak "Geniusz ptaków". Jennifer Ackerman posiada niezwykły talent do przekazywania skomplikowanych problemów lekko i przystępnie, a co ważniejsze bardzo skutecznie udaje się jej zarazić czytelnika swoją ogromną fascynacją i miłością do ptaków.

Cuddle up with a good book

 

Jennifer Ackermann (ur. 1959) - pisze o nauce, przyrodzie i biologii człowieka od niemal 30 lat. Jest autorką poczytnych książek popularnonaukowych. Współpracuje m.in. z czasopismami Scientific American, National Geographic i The New York Times. Stypendystka Literature Fellowship in Nonfiction w ramach National Endowment for the Arts, Bunting Fellowship oraz Alfred P. Sloan Foundation.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 573

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Ptasi geniusz

Przez bardzo długi czas sądzono, że ptaki są głupie. Uważano je za stworzenia opaciorkowatych oczkach imózgach wielkości orzeszka. Za gady ze skrzydłami. Bezmyślne indyki. Głuptaki. Wpadają na szyby, dziobią własne odbicie, siadają na liniach energetycznych, popełniają głupie błędy, które mogą doprowadzić jedynie do ich wyginięcia.

Nasz pogardliwy stosunek do ptaków znajduje odzwierciedlenie wjęzyku angielskim. Coś bezwartościowego lub nieciekawego jest forthebirds (dosł. „dla ptaków”), czyli bez sensu. Tolayanegg (dosł. „znieść jajo”) znaczy zawalić przedstawienie, zrobić klapę. Tobehenpecked (dosł. „być dziobanym przez kurę”) znaczy być pantoflarzem. Toeatcrow (dosł. „zjeść wronę”) to inaczej pokajać się, odszczekać coś. Wyrażenie „ptasi móżdżek” określające kogoś głupiego albo roztrzepanego pojawiło się wjęzyku angielskim na początku lat dwudziestych minionego stulecia, ponieważ ludzie uważali ptaki za fruwające idziobiące maszynkiomózgach zbyt małych na to, aby mogła wnich zagościć jakakolwiek myśl.

Ten pogląd stracił już jednak rację bytu. Wciągu ostatnich dwudziestu lat od badaczy wterenie oraz zlaboratoriów na całym świecie napłynęło mnóstwo przykładów gatunków ptaków zdolnych do przeprowadzania operacji myślowych porównywalnych ztymi, które spotykamyunaczelnych. Istnieje gatunek ptaka, który tworzy barwne mozaiki zjagód, kawałków szkła ikwiatów, aby wabić samice, przedstawiciele innego gatunku ukrywają ponad trzydzieści tysięcy nasion na obszarze dziesiątek kilometrów kwadratowych ipamiętają ich lokalizację po upływie wielu miesięcy. Osobniki pewnego gatunku potrafią rozwiązać klasyczną łamigłówkę wtakim samym tempie, jak pięcioletnie dziecko, innego zaś są ekspertami wdziedzinie otwierania zamków. Niektóre ptaki potrafią liczyć iwykonywać proste działania matematyczne, wytwarzać narzędzia, poruszać się wrytm muzyki, rozumieć elementarne zasady fizyki, pamiętać przeszłość irobić plany na przyszłość.

Do tej pory inne zwierzęta cieszyły się zainteresowaniem opinii publicznej ze względu na swoją inteligencję, wniektórych dziedzinach dorównującą ludzkiej. Szympansy robią zkijków włócznie, których używają do polowania na mniejsze naczelne, adelfiny porozumiewają się za pomocą skomplikowanego systemu gwizdów imlaśnięć. Małpy człekokształtne pocieszają się nawzajem, asłonie opłakują utratę pobratymców.

Teraz do tej grupy dołączyły również ptaki. Wyniki licznych najnowszych badań przyczyniły się do zmiany dawnych poglądów, dzięki czemu ludzie zaczęli wreszcie akceptować fakt, że ptaki są znacznie inteligentniejsze, niż przypuszczaliśmy, apod pewnymi względami są wręcz bliższe naczelnym niż swoim gadzim krewniakom.

Wlatach osiemdziesiątych urocza isprytna afrykańska papuga żako imieniem Alex towarzyszyła uczonej Irene Pepperberg, która pragnęła udowodnić światu, że pod względem zdolności intelektualnych niektóre ptaki mogą dorównywać ssakom naczelnym. Przed swoją niespodziewaną śmiercią wwieku trzydziestu jeden lat (średnia długość życia papugi żako wynosi dwa razy więcej) Alex opanował setki angielskich nazw przedmiotów, kolorów ikształtów. Rozumiał pojęcia identyczności iróżnicy wodniesieniu do liczb, kolorów ikształtów. Patrząc na tacę, na której umieszczono różniące się kolorami przedmioty wykonane zróżnych materiałów, potrafił powiedzieć, ileznich jest określonego rodzaju. Pepperberg pytała na przykład: „Ile jest zielonych kluczy?”, pokazując Aleksowi zbiór zielonych oraz pomarańczowych kluczy ikorków. Wośmiu na dziesięć przypadków Alex podawał prawidłową liczbę. Potrafił także posługiwać się liczbami, odpowiadając na pytania dotyczące dodawania. Do jego największych osiągnięć Pepperberg zalicza rozumienie pojęć abstrakcyjnych, wtym pojęcia zera, jego zdolność do odgadywania liczby na podstawie jej pozycji wszeregu liczb oraz umiejętność literowania wyrazów wtaki sposób, jak robią to dzieci: „O-RZ-E-CH”. Przed pojawieniem się Alexa sądziliśmy, że jesteśmy jedynymi, czy też niemal jedynymi, istotami zdolnymi do posługiwania się mową. Tymczasem Alex nie tylko rozumiał słowa, ale też używał ich do porozumiewania się wsposób przekonujący, świadczący ointeligencji, abyć może nawetouczuciach. Ostatnie słowa Alexa skierowane do Pepperberg, kiedy wkładała go do klatki wieczorem na krótko przed jego śmiercią, były jego tradycyjnym, codziennym pożegnaniem: „Bądź grzeczna, do zobaczenia jutro. Kocham cię”.

Wlatach dziewięćdziesiątych zNowej Kaledonii, małej wyspy na południowym Pacyfiku, zaczęły napływać doniesienia owronachzgatunkuonazwie wrona brodata, które wswoim naturalnym środowisku wytwarzają oryginalne narzędzia oraz najwyraźniej przekazują lokalne style ich wytwarzania zpokolenia na pokolenie – co jest zjawiskiem analogicznym do występującego wkulturze ludzkiej idowodzi, że zdolność do wytwarzania wyrafinowanych narzędzi nie wymaga posiadania mózgu naczelnych.

Naukowcy, którzy przeprowadzali testy mające na celu zbadanie zdolności wron do rozwiązywania problemów, byli zdumieni sprytnymi rozwiązaniami stosowanymi przez ptaki. W2002 roku Alex Kacelnik oraz jego współpracownicy zUniwersytetu Oksfordzkiego „zapytali” schwytaną na Nowej Kaledonii wronę, której nadano imię Betty: „Czy potrafisz wydobyć pokarm, który znajduje się poza twoim zasięgiem wwiaderku umieszczonym na dnie tej rury?”. Ku zaskoczeniu eksperymentatorów Betty spontanicznie wygięła kawałek drutu, tworząc hak, którym wyciągnęła wiaderko zrury.

Tytuły niektórych spośród licznych opisów badań publikowanych wczasopismach naukowych budzą niekłamane zdumienie: „Czy myśmy się już nie spotkali? Gołębie rozpoznają twarze znajomych ludzi”, „Składnia śpiewu sikory”, „Rozróżnianie języków przez ryżowca siwego”, „Pisklęta lubią harmonijną muzykę”, „Zależność między różnicami osobowości aprzywództwem ubernikli białolicej” i„Gołębie dorównują naczelnym pod względem umiejętności liczenia”.

PTASIMÓŻDŻEK. Uźródeł tego obelżywego określenia leżało przeświadczenie, iż mózgi ptaków są tak małe, że mogą sterować wyłącznie zachowaniami instynktownymi. Mózg ptaków, wprzeciwieństwie do naszego, nie posiada przecież kory, wktórej dzieją się wszystkie „cwane” rzeczy. Uważaliśmy, że ptaki mają takie mikre łebki nie bez kozery: żeby mogły fruwać, pokonywać grawitację, całymi dniami wisieć wpowietrzu, wykonywać podniebne akrobacje, pikować, szybować, migrować, pokonując tysiące kilometrów, imanewrować wciasnych przestrzeniach. Wyglądało jednak na to, że za mistrzowskie opanowanie sztuki latania ptaki zapłaciły wysoką cenę wpostaci braku zdolności kognitywnych.

Przyjrzawszy się ptakom bliżej, przekonaliśmy się jednak, że jest zupełnie inaczej. Mózgi ptaków istotnie różnią się bardzo znacznie od naszych – inic dziwnego. Ludzie iptaki od bardzo dawna ewoluują niezależnie od siebie. Ostatniego wspólnego przodka mieliśmy bowiem ponad 300 milionów lat temu. Ale, jak się okazuje, niektóre ptaki, zupełnie tak samo jak my, mają dość duże mózgi wstosunku do rozmiarów całego ciała. Co więcej, jeśli chodzi ointeligencję, wielkość mózgu maowiele mniejsze znaczenie niż liczba neuronów, ich umiejscowienie oraz sposób, wjaki są ze sobą połączone. Wiemy już także, że wmózgach niektórych ptaków olbrzymie ilości neuronów są „upakowane” wkluczowych miejscach, gdzie ich gęstość jest zbliżona do gęstości neuronów wmózgach ssaków naczelnych, apołączenia są zbliżone do naszych. Być może właśnie dlatego pewne ptaki wykazują tak wyrafinowane zdolności poznawcze.

Mózgi ptaków, podobnie jak nasze, są zlateralizowane; mają „strony”, które odpowiadają za przetwarzanie różnych rodzajów informacji. Potrafią też, kiedy zajdzie taka potrzeba, zastępować stare komórki mózgowe nowymi. Ichoć ptasie mózgi są zbudowane zupełnie inaczej niż ludzkie, posiadają podobne geny oraz obwody neuronowe ipotrafią przejawiać zdumiewającą inteligencję. Przykładowo: sroki rozpoznają swoje odbicie wlustrze, azatem rozumieją pojęcie „ja”. Zdolność tę jeszcze do niedawna przypisywano wyłącznie ludziom, małpom człekokształtnym, słoniom oraz delfinom iłączono zsilnie rozwiniętą świadomością społeczną. Modrowronki kalifornijskie stosują iście makiaweliczne zabiegi, ukrywając pokarm przed innymi przedstawicielami swojego gatunku, ale tylko wówczas, kiedy same go podkradały. Ptaki te wydają się posiadać elementarną umiejętność rozumienia, co „myślą” inne osobniki, atakże, być może, stawiania się wich położeniu. Zapamiętują także, jaki rodzaj pokarmu zakopały wokreślonym miejscu oraz kiedy to zrobiły, dzięki czemu wydobywają konkretną porcję, zanim ulegnie zepsuciu. Zdaniem części naukowców owa zdolność zapamiętywania okoliczności konkretnego wydarzenia – co, gdzie ikiedy – nazywana pamięcią epizodyczną, sugeruje, że modrowronki być może potrafią wędrować myślą wprzeszłość, co stanowi kluczowy element mentalnej podróży wczasie, uważanej jeszcze do niedawna za umiejętność zarezerwowaną wyłącznie dla ludzi.

Dowiedzieliśmy się również, że ptaki śpiewające uczą się swoich śpiewów tak jak my uczymy się języków iprzekazują je sobie wramach bogatych tradycji kulturowych, które narodziły się dziesiątki milionów lat temu, kiedy nasi przodkowie biegali jeszcze na czworakach.

Niektóre ptaki to urodzeni geometrzy, wykorzystujący elementy geometryczne oraz charakterystyczne obiekty do orientowania się wtrójwymiarowej przestrzeni, przemieszczania się przez nieznane terytorium ilokalizowania ukrytych skarbów. Inne to urodzeni księgowi. W2015 roku uczeni odkryli, że świeżo wyklute kurczęta przestrzennie „mapują” liczby od lewej do prawej, podobnie jak robi to większość ludzi (lewa znaczy mniej, prawa więcej). Sugeruje to, że ptaki, tak jak my, stosują system orientacji od lewej do prawej. Jest to strategia kognitywna, która leży upodstaw naszej ludzkiej zdolności do uprawiania wyższej matematyki. Młode ptaki rozpoznają także proporcje ipotrafią się nauczyć wybierać cel na podstawie miejsca, jakie zajmuje wśród szeregu obiektów (trzecie, ósme, dziewiąte). Umieją również wykonywać proste działania arytmetyczne, takie jak dodawanie iodejmowanie.

Ptasie mózgi może isą małe, alezcałą pewnością potrafią więcej, niż wskazują na to ich rozmiary.

PTAKINIGDYNIEWYDAWAŁYMISIĘ głupie. Przeciwnie, uważam, że trudno znaleźć inne stworzenia, które byłyby równie czujne, ruchliwe, zdolne ipełne niespożytej energii. Oczywiście słyszałam historię okruku próbującym rozłupać piłeczkę pingpongową, którą prawdopodobnie uznał za jajko. Moja znajoma, przebywając na wakacjach wSzwajcarii, miała okazję obserwować pawia, który usiłował rozpostrzeć swój wielki ogon podczas mistralu*. Ptak przewracał się, wstawał, rozkładał ogon iznów upadał sześć albo siedem razy. Każdej wiosny drozdy gniazdujące na naszej wiśni atakują boczne lusterka naszego samochodu, uznając swoje odbicie za rywala, iprzy okazji pozostawiają na drzwiach smugi guana.

Ale któż znas nie padł ofiarą własnej próżności lub nie przeraził się na widok nagle spostrzeżonego swojego odbicia wlustrze?

Obserwuję ptaki przez większość życia inieodmiennie podziwiam ich odwagę, zdolność koncentracji, energię iniezmordowaną żywotność, która niemal rozsadza ich drobne ciałka. Jak napisał kiedyś Louis Halle, „taka intensywność życia wkrótkim czasie wykończyłaby każdego człowieka”. Pospolite gatunki ptaków, które widywałam wnaszej okolicy, wydawały się podchodzić do świata zżywą ciekawością ipewnością siebie. Wrony amerykańskie spacerujące dumnie niczym udzielni książęta wokół naszych pojemników na śmieci robiły wrażenie niezwykle pomysłowych izaradnych stworzeń. Obserwowałam kiedyś wronę, która położyła dwa krakersy na środku drogi, apóźniej odlatywała, abywbezpiecznym miejscu pożerać przywabioną przez nie zdobycz.

Któregoś rokuwbudce na klonie oddalonym zaledwie okilka metrów od naszego kuchennego okna znalazł schronienie syczek krzykliwy, ptak zrodziny puszczykowatych. Wciągu dnia spał, aprzez okno wkuchni można było oglądać tylko jego okrągłą głowę wobramieniu okrągłego wejścia do budki. Ale nocą syczek opuszczał swoje schronienie, aby polować wciemnościach. Wświetle poranka naszym oczom ukazywały się nieomylne oznaki jego sukcesów – zwisające zotworu wejściowego skrzydło gołębiaka długosternego albo któregoś zptaków śpiewających, które drgało, drgało, aby po pewnym czasie zniknąć we wnętrzu.

Nawet biegusy rdzawe, które spotykałam na plażach zatoki Delaware, aktóre trudno uznać za najinteligentniejsze zptaków, wiedziały, gdzieikiedy się pojawić, żeby zgarnąć obfity łup wpostaci jaj składanych przez skrzypłocze podczas każdej wiosennej pełni. Jaki kalendarz niebieski mówił im, kiedy mają wyruszyć na północ idokąd się udać?

MOJĄWIEDZĘOPTAKACH zawdzięczam dwóm Billom. Pierwszym był mój ojciec, Bill Gorham, który zaczął zabierać mnie ze sobą na obserwowanie ptaków wokolicach naszego domu wWaszyngtonie, kiedy miałam siedem czy osiem lat. Była to nasza amerykańska wersja szwedzkiego gökotta – wczesnego wstawania po to, aby podziwiać przyrodę – azarazem jedna znajwiększych przyjemności, jakich zaznałam wdzieciństwie. Wwiosenne weekendy wychodziliśmy zdomu bardzo wcześnie, jeszcze po ciemku, iszliśmy do lasu nad Potomakiem, żeby zdążyć na początek porannego chóru, tego tajemniczego momentu, kiedy tysiąc ptasich głosów wyśpiewuje „Muzykę liczną jak przestrzeń – / Ale bliską jak Południe”, jak pisała Emily Dickinson.

Mój ojciec dowiedział się mnóstwa rzeczy na temat ptaków jeszcze jako skaut od mężczyzny, który nazywał się Apollo Taleporos ibył prawie zupełnie niewidomy. Staruszek rozpoznawał gatunki, posługując się wyłącznie słuchem. Lasówka obrożna. Lasówka pstra. Pipilo. „Ptaki tam są”, wołał do chłopców. „Idźcie ich poszukać!” Mój ojciec nauczył się bezbłędnie rozpoznawać głosy ptaków – melodyjny, podobny do dźwięku fletu śpiew drozdka rudego, miękkie łicziij,łicziij cytrynki czarnolicej czy ostry gwizd pasówki białogardłej.

Wędrując zojcem przez las wświetle gwiazd tuż przed świtem, słuchałam chrapliwego śpiewu strzyżyka karolińskiego izastanawiałam się, co mówią te ptaki ijak się nauczyły swoich pieśni. Kiedyś natrafiłam na młodą pasówkę białobrewą, która najwyraźniej ćwiczyła śpiew. Samczyk ukryty przed moim wzrokiem na którejś zniskich gałęzi cedru cicho powtarzał swoje pogwizdywania itrele, fałszował, apotem, cierpliwieiuparcie, powtarzał je jeszcze raz, aż wkońcu wykonał wszystkie poprawnie. Jak się później dowiedziałam, samce tego gatunku pasówki nie przejmują pieśni od ojca, lecz od ptaków żyjących wpobliżu miejsca, gdzie przyszły na świat, wśród tych samych lasów iterenów nadrzecznych, które przemierzałam razemzojcem. Mieszkające tam pasówki mają więc własny dialekt przekazywany zpokolenia na pokolenie.

Drugiego Billa poznałam wSussex Bird Club, kiedy mieszkałam wLeweswstanie Delaware. Bill French wstawał codziennie opiątej ranoiwychodził zdomu, żeby przez cztery albo pięć godzin obserwować siewkowce oraz trudne do rozróżnienia gatunki wróblowatych – określane przez amerykańskich pasjonatów ornitologii wspólnym mianem „małych brązowych ptaszków” albo LBJ (ang. littlebrownjob) – występujące powszechniewlasachina polach wokół Lewes. Ten cierpliwy, niezmordowany obserwator prowadził równocześnie drobiazgowe notatki, opisując, jakie ptaki widział, gdzie ikiedy. Zgromadzone przez niego materiały zostały włączone do oficjalnego ornitologicznego archiwum stanowego iznajdują się terazwsiedzibie Delmarva Ornithological Society. Ten Bill był prawie zupełnie głuchy, ale za to potrafił jak nikt inny rozpoznawać ptaki na podstawie tzw. GISS (ang. generalimpression, sizeandshape), ogólnego wrażenia, wielkości ikształtu. Pokazał mi, jak rozpoznać czyża złotawego wpowietrzu po jego opadającym locie ijak rozróżniać siewkowce, zwracając uwagę na ich osobowość, zachowanie isylwetkę, zupełnie tak samo jak rozpoznajemy zdaleka znajomą osobę po jej zachowaniu ichodzie. Pokazał mi różnicę między rekreacyjnym „obserwowaniem ptaków” aznacznie poważniejszym iwymagającym większego zaangażowania amatorskim uprawianiem ornitologii izachęcił mnie do przejścia od prostego rozpoznawania ptaków do uważnego obserwowania ich działań izachowań.

Ptaki, które obserwowałam podczas tamtych, atakże wielu innych wycieczek, wydawały się doskonale wiedzieć, co robią. Jak choćby wypatrzony przez znajomego kukawik czarnodzioby, który usadowił się tuż nad gniazdem gąsienic barczatki. Ptak czekał, aż gąsienice opuszczą gniazdo, żeby rozpełznąć się po drzewie, apotem zjadał je jedną po drugiej, jak sushi zruchomej lady.

Ajednak nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że sroki isójki, sikoryiczaple, które tak podziwiałam za ich upierzenie igrację lotu, za ich śpiew inawoływania, mogą posiadać zdolności umysłowe dorównujące – anawet przewyższające – zdolności moich krewniaków naczelnych.

Jak stworzenia wyposażone wmózgi wielkości orzecha mogą wykonywać tak wyrafinowane operacje myślowe? Co ukształtowało ich inteligencję? Czy jest taka sama jak nasza, czy zupełnie odmienna? Czy ich małe móżdżki mogą nam coś powiedzieć onaszych dużych mózgach? Ico?

~

INTELIGENCJA to dość niejasne iogólnikowe pojęcie. Nawetwprzypadku naszego własnego gatunku trudno ją zdefiniować iniełatwo zmierzyć. Jeden psycholog może opisywać ją jako „zdolność uczenia się lub czerpania korzyści zdoświadczenia”. Inny natomiast jako „ zdolność do nabywania umiejętności” – taką definicję, podobnie opartą na zasadzie błędnego koła, sformułował psycholog zUniwersytetu Harvarda, Edwin Boring: „Inteligencja jest tym, co mierzą testy na inteligencję”. Robert Sternberg, były dziekan na Uniwersytecie Tuftsa, stwierdził kiedyś żartobliwie: „Wydaje się, że istnieje niemal tyle samo definicji inteligencji, ilu specjalistów proszonych ojej zdefiniowanie”.

Dokonując oceny ogólnej inteligencji zwierząt, naukowcy mogą analizować ich przeżywalność isukces rozrodczy wróżnych środowiskach. Biorąc pod uwagę to kryterium, ptaki przebijają niemal wszystkie kręgowce, wtym ryby, płazy, gady issaki. Występują bowiem niemal wszędzie. Żyją we wszystkich częściach globu, od równika po bieguny, od najniżej położonych pustyń po najwyższe górskie szczyty, wzasadziewkażdym środowisku, na lądzie, morzu inad zbiornikami słodkowodnymi. Używając terminologii biologicznej, można stwierdzić, że zasiedlają szerokie spektrum nisz ekologicznych.

Jako gromada wrozumieniu taksonomicznym ptaki istnieją od ponad 100 milionów lat. Będąc niewątpliwie jednym zwielkich osiągnięć natury, wynajdują nowe strategie przetrwania, swoje własne, wyjątkowe rodzaje inwencji, które – przynajmniej pod pewnymi względami – wydają się znacznie przewyższać nasze.

Wnajgłębszych mrokach odległej przeszłości żył gdzieś praptak, wspólny przodek wszystkich ptaków, od kolibra do czapli. Obecnie istnieje około 10 400 gatunków ptaków – ponad dwa razy więcej niż ssaków: kulony iczajki, kakapoikanie, dzioborożce itrzewikodzioby, góropatwy azjatyckieiortalisy. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych naukowcy oszacowali ogólną liczbę dziko żyjących ptaków na naszej planecie na 200 do 400 miliardów osobników. Oznacza to, że na jednego człowieka przypada zgrubsza 30 do 60 dzikich ptaków. Stwierdzenie, że to ludzie odnieśli większy sukces ewolucyjny lub że są lepiej rozwinięci, wgruncie rzeczy zależy od tego, jak zdefiniujemy te określenia. Wewolucji nie chodzi przecież opostęp; chodziwniejoprzetrwanie. Ouczenie się rozwiązywania problemów, które stawia przed nami nasze środowisko. Akurat ztym ptaki radzą sobie wyśmienicie od bardzo, bardzo dawna.

Wobliczu tego faktu wydaje mi się szczególnie zdumiewające, że tak wielu znas – nawet tych, którzy je kochają – nie potrafi przyjąć do wiadomości, że ptaki mogą być bardziej inteligentne, niż to sobie wyobrażamy.

Być może trudno nam wpełni docenić ich zdolności intelektualne, ponieważ są tak niepodobne do ludzi. Paki to dinozaury, potomkowie garstki najlepiej przystosowanych szczęściarzy ocalałych zkataklizmu, który doprowadził do zagłady ich kuzynów. My jesteśmy ssakami pochodzącymi od płochliwych, malutkich stworzeń podobnych do ryjówek, które wyszły zcienia dinozaurów dopiero wtedy, gdy większość znich wyginęła. Podczas gdy nasi przodkowie rośli, ptaki, wramach tego samego procesu selekcji naturalnej, kurczyły się. Podczas gdy my uczyliśmy się przyjmować postawę wyprostowaną ichodzić na dwóch nogach, one doskonaliły lekkość itechnikę lotu. Podczas gdy nasze neurony grupowały się wwarstwach kory mózgowej, umożliwiając kształtowanie się złożonych zachowań, uptaków rozwijała się zupełnie inna architektura neuronalna, odmienna od ssaczej, ale – przynajmniej pod pewnymi względami – równie wyrafinowana. One, podobnie jak my, dociekały, jak funkcjonuje świat, podczas gdy ewolucja doskonaliła irzeźbiła ich mózgi, wyposażając ich umysły we wspaniałe zdolności, którymi dziś dysponują.

PTAKISIĘUCZĄ. Rozwiązują nowe problemy iwymyślają nowatorskie rozwiązania starych. Wytwarzają narzędzia iposługują się nimi. Liczą. Naśladują wzajemnie swoje zachowania. Pamiętają, gdzie coś ukryły.

Nawet jeżeli ich potencjał umysłowy nie dorównuje naszemu inie przypomina naszego własnego złożonego myślenia, nierzadko zawiera jego zalążki – na przykład rozumowanie intuicyjne, jedną znaszych najcenniejszych zdolności poznawczych, definiowaną jako nagłe pojawianie się kompletnego rozwiązania problemu, zpominięciem etapu uczenia się metodą prób ibłędów. Często obejmuje ono myślową symulację problemu imoment swoistego olśnienia, kiedy wnagłym przebłysku zrozumienia rozwiązanie staje się oczywiste. Nie zostało jeszcze definitywnie ustalone, czy ptaki rzeczywiście posługują się myśleniem intuicyjnym, ale pewne gatunki wydają się rozumieć związki przyczynowo-skutkowe, co stanowi jeden zpodstawowych elementów myślenia intuicyjnego. Podobnie jest z„teorią umysłu”, bogatymwsubtelności rozumieniem, co wie lub myśli inna istota. To, czy ptaki dysponują tą zdolnością iczy jest ona wpełni rozwinięta, wciąż jeszcze pozostaje kwestią sporną, lecz wiele przemawia za tym, że przedstawiciele pewnych gatunków potrafią przyjmować punkt widzenia innego osobnika lub wyczuwać jego potrzeby, co stanowi niezbędny komponent teorii umysłu. Niektórzy uczeni uznają te elementarne części składowe czy też etapy pośrednie za oznaki świadomego rozumowania iuważają, że mogą one być prekursorami takich nader złożonych ludzkich zdolności poznawczych, jak wnioskowanie iplanowanie, empatia, wgląd imetakognicja – świadomość własnych procesów myślowych.

OCZYWIŚCIE wszystko to są ludzkie standardy inteligencji. Nie potrafimy oceniać innych umysłów inaczej niż naszą własną miarą. Ale ptaki dysponują także metodami poznawania rzeczywistości wykraczającymi poza nasze ludzkie doświadczenie, których nie możemy zwyczajnie odrzucić, uznając za czysto instynktowne lub zakodowane wich mózgach.

Jaki rodzaj inteligencji pozwala ptakowi przewidywać nadejście odległej burzy? Albo znajdować drogę do miejsca, wktórym nie był nigdy wcześniej, nawet jeśli jest oddalone otysiące mil? Albo precyzyjnie naśladować skomplikowane śpiewy setek innych gatunków? Albo ukrywać dziesiątki tysięcy ziaren na obszarze setek mil kwadratowych ijeszcze sześć miesięcy później pamiętać ich dokładną lokalizację? (Ja bez dwóch zdań oblałabym testy sprawdzające inteligencję tego typu, tak jak ptaki oblałyby moje.)

Być może bardziej odpowiednim słowem wtym kontekście jest geniusz. Słowo to ma taki sam rdzeń jak genipochodzi od łacińskiej nazwy „ducha opiekuńczego towarzyszącego człowiekowi od chwili narodzin, wrodzonej zdolności lub inklinacji”. Później zaczęto nim określać naturalną zdolność, awreszcie (za sprawą eseju Genius Josepha Addisona z1711 roku) wyjątkowy talent, naturalny lub wyuczony.

Współcześnie geniusz definiowany jest jako „ni mniej, ni więcej, tylko robienie dobrze tego, co każdy może robić źle”. Jest to zdolność intelektualna, wyjątkowa wporównaniu ze zdolnościami innych, zarówno wobrębie jednego gatunku, jak ipoza nim. Ptaki zrodziny przedrzeźniaczy potrafią przyswoić izapamiętać okilkaset dźwięków więcej niż większość przedstawicieli innych gatunków ptaków śpiewających. Wporównaniu zpamięcią modrowronekiorzechówek omiejscach ukrycia pokarmu nasza zdolność zapamiętywania prezentuje się wyjątkowo skromnie.

~

WTEJKSIĄŻCE pojęcie geniuszu rozumiane jest jako wyjątkowa zdolność rozumienia, co się robi – „pojmowania” otoczenia, uświadamiania sobie sensu rzeczy irozwiązywania problemów. Innymi słowy jest to szczególna smykałka do radzenia sobie zwyzwaniami – zarówno natury środowiskowej, jak ispołecznej – wsposób świadczący obystrości ielastyczności, która, jak się zdaje, cechuje wiele ptaków. Często wiąże się ona zrobieniem czegoś nowatorskiego, czegoś nowego – na przykład zwykorzystaniem nowego źródła pokarmu albo nowej metody jego pozyskiwania. Klasycznego przykładu dostarczyły wiele lat temu sikorki wWielkiej Brytanii. Zarówno sikorki bogatki, jak imodraszki nauczyły się otwierać kartonowe kapsle butelek zmlekiem, które dostarczano rano pod drzwi mieszkańców osiedli, idobierać się do zebranej na wierzchu warstwy gęstej śmietany. (Ptaki nie trawią węglowodanów zawartychwmleku, ajedynie lipidy). Jako pierwsze opanowały tę sztuczkę sikorki wmiasteczku Swaythling w1921 roku. Do roku 1949 zachowanie to odnotowywano już wsetkach miejscowości na terenie całej Anglii, Walii iIrlandii. Najwyraźniej technika otwierania butelek rozpowszechniła się wśród ptaków poprzez naśladownictwo, co stanowi imponujący przykład społecznego uczenia się.

NIEPOZOSTAJENAMWIĘCNICINNEGO, JAKPRZYZNAĆWRESZCIE, że używanie określenia „ptasi móżdżek” jako obelgi było ze wszech miar niewłaściwe. Nieprzekraczalne – jak do tej pory sądziliśmy – różnice, świadczące owyższości najbliżej znami spokrewnionych ssaków naczelnych nad ptakami, znikają jedna po drugiej – wytwarzanie narzędzi, kultura, rozumowanie, zdolność pamiętania przeszłości imyślenia oprzyszłości, patrzeniazperspektywy innego osobnika, wzajemnego uczenia się. Jak się wydaje, wiele spośród form inteligencji, które dotąd rezerwowaliśmy wyłącznie dla siebie, zupełnie niezależnie wyewoluowało – wcałości bądź częściowo – uptaków.

Jak to możliwe? Jakim cudem stworzenia, których ewolucja przez 300milionów lat przebiegała odrębnie od naszej, mogą posiadać podobne strategie poznawcze, zdolności iumiejętności?

Przede wszystkim dlatego, że pod względem biologicznym mamy ze sobą owiele więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Natura jest mistrzynią wykorzystywania materiałów, które ma pod ręką – sięga po przydatne elementy biologiczne imodyfikuje je do nowych celów. Wiele cech, które odróżniają nas dziś od innych stworzeń, nie pojawiło się wwyniku ewolucji nowych genów czy komórek, lecz subtelnych różnicwsposobach wykorzystywania już istniejących. Właśnie ta wspólna biologiczna płaszczyzna umożliwia nam wykorzystywanie innych organizmów wcharakterze systemów modelowych pozwalających nam lepiej zrozumieć nasze własne mózgi oraz zachowania – badamy więc procesy uczenia się uwielkich ślimaków morskich zgatunkuAplysia, objawy niepokoju udanio pręgowanych izaburzenia obsesyjno-kompulsywne upsów rasy border collie.

Zptakami łączą nas podobne sposoby radzenia sobie zwyzwaniami, które stawia przed nami natura, choć doszliśmy do nich różnymi ścieżkami ewolucyjnymi. To często spotykane wprzyrodzie zjawisko nazywa się ewolucją konwergentną lub po prostu konwergencją. Zbliżony kształt skrzydeł ptaków, nietoperzy ipterozaurów – kopalnych gadów latających – to efekt wymagań związanych zlataniem. Konieczność filtrowania pokarmu jest przyczyną zdumiewających podobieństw wzachowaniu, kształcie ciała (długie języki oraz blaszki rogowe zwane lamellami), anawet jego ułożeniu podczas żerowania uzwierząt usytuowanych tak daleko od siebie na współczesnym drzewie życia jak fiszbinowce iflamingi. Jak zauważa biolog ewolucyjny, John Endler, „wzupełnie niespokrewnionych ze sobą grupach natrafiamy ciągle na liczne przypadki konwergencji kształtu wyglądu zewnętrznego, anatomii, zachowań iinnych aspektów. Czemu więc nie miałaby ona dotyczyć również rozumowania?”.

Fakt, że wtoku ewolucji zarówno uludzi, jakiuptaków wykształciły się mózgi relatywnie duże wstosunku do masy całego ciała, niemal na pewno świadczy okonwergencji. Podobnie jak ukształtowanie się takich samych wzorców aktywności mózgu podczas snu. Atakże ewolucja analogicznych obwodów mózgowych oraz procesów uczenia się śpiewu imowy. Darwin nazwał ptasi śpiew „najbliższą analogią ludzkiej mowy”. Miał rację. Podobieństwa są uderzające. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ewolucyjny dystans dzielący ludzi od ptaków. Ostatnio grupa dwustu naukowców zosiemdziesięciu laboratoriów rzuciła nieco więcej światła na te podobieństwa, dokonawszy sekwencjonowania genomów czterdziestu ośmiu ptaków. Rezultaty ich badań, opublikowane w2014roku, ujawniły niezwykle podobieństwa waktywności genów wmózgach ludzi uczących się mowy iptaków uczących się śpiewu. Może to świadczyć oistnieniu swego rodzaju podstawowego, wspólnego dla ludzi iptaków wzorca ekspresji genów przypisanego do procesu uczenia się, ukształtowanego wtrakcie ewolucji konwergentnej.

Zwymienionych powodów ptaki okazują się wspaniałymi modelami pomagającymi nam zrozumieć, jak nasze mózgi uczą się izapamiętują, jak tworzymy mowę, jakie procesy myślowe mogą leżeć upodstaw naszej zdolności rozwiązywania problemów oraz wjaki sposób określamy nasze miejsce wprzestrzeniiwgrupach społecznych. Jak się okazuje, obwody neuronalne, które wptasim mózgu kontrolują zachowania społeczne, są bardzo podobne do analogicznych obwodów wnaszym mózgu, sterują nimi podobne geny isubstancje chemiczne. Liczymy na to, że badając neurochemię społecznej natury ptaka, dowiemy się czegoś onaszej własnej. Podobnie jeśli uda nam się ustalić, co się dzieje wmózgu ptaka, kiedy uczy się on określonej melodii, być może zdołamy lepiej zrozumieć, wjaki sposób nasz mózg przyswaja język, dlaczego zczasem trudniej się uczyć nowych języków, abyć może nawet jak wyewoluowała mowa jako taka. Jeśli pojmiemy, dlaczego udwóch tak niesamowicie odlegle spokrewnionych ze sobą zwierząt ukształtował się taki sam schemat aktywności mózgu wczasie snu, być może rozwiążemy jedną znajwiększych tajemnic natury – zadanie snu.

TAKSIĄŻKAPOWSTAŁAzpotrzeby zrozumienia różnych rodzajów geniuszu, dzięki którym ptaki odniosły tak wielki sukces ewolucyjny – ijak do tego doszło. To swego rodzaju podróż, wtrakcie której zapuszczam się wrejony tak odległe jak Barbados iBorneo, ale też na moje własne podwórko. (Aby podziwiać ptasią inteligencję, nie trzeba podróżować do egzotycznych miejsc ani obserwować egzotycznych gatunków. Widać ją jak na dłoni wszędzie dokoła, wkarmniku na tyłach domu, wpobliskim parku, na ulicach miasta ina niebie nad polami.) Jest to również wędrówka wgłąb ptasich mózgów, aż do komórek imolekuł, które sterują ich – aczasami także inaszym – myśleniem.

Każdy rozdział opowiada historię ptaków obdarzonych wyjątkowymi zdolnościami albo umiejętnościami – technicznymi, społecznymi, muzycznymi, artystycznymi, wynalazczymi, adaptacyjnymi. Część znich to gatunki egzotyczne; pozostałe są bardziej pospolite. Na kartach tej książki pojawiają się wielokrotnie przedstawiciele nadzwyczajnie inteligentnych rodzin krukowatych ipapugowatych, ale także wróbel izięba, gołąb isikora. Interesują mnie zarówno przeciętniacy, jak iEinsteini świata ptaków. Gwiazdami mojej książki mogły zostać inne gatunki, wybrałam jednak właśnie te zprostej przyczyny: mają do opowiedzenia fascynujące historie, które rzucają światło na to, co dzieje się wumyśle ptaka, kiedy rozwiązuje on problemy – atakże, być może, mówią nam co nieco otym, co się dzieje wnaszych własnych umysłach. Wszystkie te ptaki wzbogacają naszą wiedzę na temat inteligencji ijej znaczenia.

Wostatnim rozdziale koncentruję się na fenomenalnych zdolnościach adaptacyjnych niektórych ptaków. Tylko stosunkowo nieliczne gatunki mogą się poszczycić posiadaniem tego geniuszu. Zmiany wnaturalnym środowisku – zwłaszcza wywoływane działalnością człowieka – burzą dotychczasowy porządek życia wielu ptaków izakłócają ich tradycyjne metody poznawcze. Jak wynika znajnowszego raportu Towarzystwa Przyrodniczego im. Audubona, połowa gatunków ptaków Ameryki Północnej – od lelka krzykliwego po kaniuka amerykańskiego, od pospolitego nura po płaskonosa, od sieweczki bladej po borowiaka złotobrewego – najprawdopodobniej wyginie wciągu najbliższego półwiecza wyłącznie zjednego powodu: ponieważ nie potrafią się one przystosować do szybkiego tempa wywoływanych przez człowieka zmian środowiska naturalnego na naszej planecie. Które ptaki przetrwają idlaczego?Wjakim stopniu my, ludzie, stanowimy czynnik ewolucyjny będący narzędziem selekcji określonego rodzaju ptaków iptasiej inteligencji?

NAUKOWCYSTARAJĄSIĘ rozwiązać tę łamigłówkę różnymi metodami. Jedni uchylają rąbka tajemnicy, zaglądając do ptasiego mózgu, aby przy użyciu najnowocześniejszych technik badawczych przyglądać się procesom zachodzącym wobwodach neuronalnych ptaka wchwili, kiedy rozpoznaje on ludzką twarz, słuchać pojedynczych komórek mózgowych któregoś zptaków śpiewających, który uczy się swoich śpiewów, albo porównywać substancje neurochemiczne uptaków stadnychisamotników. Inni sekwencjonują iporównują ptasie genomy, aby wychwycić geny odpowiadające za tak złożone zachowania, jak uczenie się. Jeszcze inni przyczepiają małe urządzenia geolokalizacyjne do grzbietów ptaków migrujących, aby badać ich wędrówki imapujące umysły. Śledzą, identyfikują iopisują, mierzą, prowadzą mozolne obserwacje, starannie przygotowują rozbudowane eksperymenty, które czasami się nie udają imuszą być poddawane modyfikacjom, ponieważ ich obiekty są zbyt nieufne albo uparte. Krótko mówiąc, naukowcy badają mózgi izachowania ptaków znadzwyczajną pomysłowością, nierzadkowszalenie trudnych warunkach, wymagających czasami wręcz heroicznego wysiłku.

Jednakże wtej książce to ptaki są głównymi bohaterami swoich własnych historii. Żywię nadzieję, drogi Czytelniku, że po zakończeniu lektury spojrzysz nieco inaczej na sikory, wrony, przedrzeźniacze iwróble. Jak na inteligentnych, tryskających energią sąsiadów wpadających od czasu do czasu zkrótką wizytą – przedsiębiorcze, pomysłowe, sprytne, wesołe, bystre istoty, które śpiewają do siebie wróżnych „dialektach”, ustalają skomplikowane marszruty, nie pytają nikogo odrogę, wykorzystują punkty orientacyjne iposługują się geometrią, aby zapamiętać, gdzie coś odłożyły, podkradają pieniądze, kradną pokarm irozumieją stan umysłu innego osobnika.

Zcałą pewnością nie my jedni dysponujemy inteligentnym mózgiem.

1 Od dodo do wrony

Miara ptasiej inteligencji

Wlesie jest zimno, ciemno iprzeważnie cicho. Tylko od czasu do czasu jakiś ptak odzywa się gdzieś wgęstych koronach drzew, splątanej mozaice najrozmaitszych odcieni zieleni, od szmaragdowego, przez szarawy, awokado aż po ciemny, miedziany, jakby opalizujący. To typowy górski las deszczowy na wyspie Nowa Kaledonia, podłużnym skrawku lądu na południowo-zachodnim Pacyfiku, wpołowie drogi między Australią aFidżi. Parc des Grandes Fougères zawdzięcza swoją nazwę olbrzymim, dorastającym do wysokości siedmiu pięter paprociom drzewiastym, które nadają lasowi prawdziwie pierwotny wygląd. Szlak, którym idę, pnie się przez chwilę, apotem wiedzie wdół, wkierunku strumienia, skąd dobiegają głośniejsze śpiewy inawoływania ptaków.

Przyleciałam na tę wyspę, żeby zobaczyć przypuszczalnie najinteligentniejszego ptaka na świecie, wronę brodatą (Corvusmoneduloides), należącą do skądinąd pospolitej, ale nadzwyczaj inteligentnej rodziny krukowatych. Gatunek ten zyskał światową sławę za sprawą samicy imieniem Betty, która kilka lat temu wygięła kawałek drutu whaczyk, żeby dosięgnąć nim trudno dostępny pokarm. Całkiem niedawno, w2014roku, inny genialny przedstawiciel tego gatunku oprzydomku „007” stał się prawdziwą gwiazdą za sprawą filmu BBC, na którym utrwalono jego błyskawiczne rozwiązanie skomplikowanego, ośmiostopniowego zadania logicznego.

Zadanie to opracował Alex Taylor zUniwersytetu Auckland wNowej Zelandii. Do przygotowania każdego zośmiu etapów wykorzystano rozmaite komory oraz „skrzynki znarzędziami” zawierające patyki ikamyki, odpowiednio rozstawione na blacie stołu laboratoryjnego. Ptak 007 widział wcześniej różne elementy zadania, ale nigdy wtej konkretnej konfiguracji. Aby zdobyć kawałek mięsa umieszczony wspecjalnym pojemniku na samym końcu, musiał przejść przez wszystkie etapy we właściwej kolejności.

Na filmie czarny, urodziwy (stąd nader trafnie dobrane imię) ptak wlatuje wpole widzenia, siada na żerdce ipoświęca kilka chwil na przeanalizowanie sytuacji. Potem przelatuje na gałąź, zktórej zwisa patyk przywiązany do sznurka, iprzystępuje do rozwiązania pierwszej fazy zadania. Kilkoma ruchami podciąga sznurek ichwyta patyk dziobem. Zeskakuje na blat, zbliża się do pojemnika zmięsem iwkłada patyk przez długą, poziomą rurkę prowadzącą do środa, próbując dosięgnąć pokarmu. Patyk okazuje się jednak za krótki, więc ptak używa go do wydobycia trzech kamyków ztrzech osobnych pudełek. Następnie wrzuca kamyki pojedynczo do otworu wpokrywie pojemnika, wktórym znajduje się dłuższy patyk, umieszczony na końcu ramienia dźwigni. Ramię unosi się pod ciężarem kamyków, uwalniając długi patyk. Ptak podbiega do pojemnika zpokarmem iposługując się zdobytym narzędziem, wyciąga mięso ze środka.

Przeprowadzenie tego zdumiewającego procesu zajmuje ptakowi zaledwie dwie ipół minuty. Co ważniejsze, poprawne wykonanie ośmioetapowego zadania wymaga zrozumienia, że narzędzia można użyć nie tylko bezpośrednio do zdobycia pokarmu, ale także do zdobycia innego narzędzia, którym będzie można dosięgnąć pokarm. Spontaniczne wykorzystywanie narzędzia jako obiektu, który nie jest pokarmem, lecz służy do pozyskiwania kolejnego narzędzia (pełniąc tym samym funkcję tzw. metanarzędzia), obserwowano do tej pory wyłącznie uludzi imałp człekokształtnych. „Wskazuje to na zdolność wron do rozumienia abstrakcyjnego pojęcia, jakim jest zadanie narzędzia”, twierdzi Taylor. Rozwiązanie zadania wymaga również posiadania pamięci operacyjnej, zdolności do zatrzymywania wpamięci faktów lub myśli imanipulowania nimi przez krótki czas – przeważnie przez kilka sekund – wtrakcie rozwiązywania problemu. To właśnie dzięki pamięci operacyjnej pamiętamy, co pragniemy odnaleźć, kiedy oglądamy półkę zksiążkami wposzukiwaniu konkretnego tytułu, albo przypominamy sobie numer telefonu, wyjmując kartkę papieru, aby go zapisać. To niezwykle istotny składnik inteligencji, który ta wrona najwyraźniej posiada wobfitości.

~

ZNADSTRUMIENIA dobiega łak, łak wrony brodatej, amoże dwóch osobników nawołujących się nawzajem – które brzmi prawie jak odtwarzane od tyłu kau, kau wrony amerykańskiej. Bardzo często rejestrujemy ptaki właśnie wten sposób – jako bezcielesne głosy. Tubalne, żałosne łuuu, łuuu, łuuuwoddali to być może strzępopiór, egzotyczny, wielobarwny kuzyn gołębia zbiałymi iciemnozielonymi pasami na skrzydłach ikuprze. Korony drzew są tu jednak tak gęste, że nie mogę dostrzec żadnych ptaków.

Chmura przesłania słońce ilas pogrąża się wciemności. Nagle wposzyciu, gdzieś niedaleko, rozlega się dziwny, świszczący syk. Wpatruję się wprześwit między drzewami. Syk wyraźnie się zbliża, apotem zzielonego mroku wyłania się duży, jasny ptak, który biegnie wmoją stronę niczym upiór wypuszczony spod ziemi, hybryda ptaka iducha. Jest szary, wielkości dużej kury, trochę podobny do czapli, zczubem przypominającym czub kakadu – to nielot kagu (Rhynochetosjubatus), jedyny przedstawiciel swojej rodziny ijeden zsetki najrzadziej występujących ptaków na ziemi.

Wybrałam się na poszukiwanie niezwykle inteligentnego ptaka, powszechnie występującego wtej okolicy. Anatknęłam się na najrzadszego, który wydał mi się, cóż, nieszczególnie bystry. Kagu są zagrożone wyginięciem; ich populacja liczy obecnie kilkaset osobników. Inic dziwnego, pomyślałam. Ptak, który biegnie wkierunku potencjalnego drapieżnika?

Wpewnym sensie można uznać kagu za przeciwieństwo wrony, reprezentanta przeciwległego krańca spektrum inteligencji. Jak to możliwe, że takie stworzenie należy do tej samej klasy filogenetycznej co sprytne wrony? Obydwa ptaki żyją na tej samej odległej wyspie. Czy wrony zNowej Kaledonii są anomalią ewolucyjną, superinteligentnymi dewiantami, które pod względem rozwoju znacznie prześcignęły swoich pierzastych ziomków? Czy też zajmują po prostu górny odcinek kontinuum ptasiego geniuszu? Atym samym czy kagu faktycznie jest takim głupolem?

Oczywiście nie wszystkie ptaki są jednakowo inteligentne iwszechstronnie uzdolnione – przynajmniej według obecnie obowiązujących standardów. Na przykład gołębie nie radzą sobie zzadaniami, które wymagają od nich wyabstrahowania pewnej generalnej reguły wcelu rozwiązania szeregu podobnych problemów, co wronom przychodzi bez większego trudu. Ale ten sam skromny gołąb okazuje się geniuszem winnych dziedzinach: zapamiętuje setki obiektów na bardzo długi czas, rozróżnia style malarskie iwie, dokąd zmierzać, nawet jeśli znajdzie się wodległości setek mil od znanego terytorium. Ptaki zrzędu siewkowców, takie jak sieweczki, piaskowce isłonki, nie wykazują oznak myślenia intuicyjnego, to jest rozumienia powiązań, które pozwala ptakom wrodzaju wron brodatych używać narzędzi lub posługiwać się przedmiotami wykonanymi przez człowieka iczerpać zwłasnej pomysłowości wymierne korzyści wpostaci pokarmu. Ale jeden zgatunków siewkowców, sieweczka blada, jest niezrównanym aktorem. Potrafi odwracać uwagę drapieżników od swoich płytkich, odsłoniętych gniazd, odgrywając dramatyczne scenki, wktórych wciela się wrolę ptaka ze zranionym skrzydłem.

Co sprawia, że jedne ptaki są mądrzejsze od innych? Ijak zmierzyć ptasią inteligencję?

WPOSZUKIWANIUODPOWIEDZINATEPYTANIA wybrałam się do miejsca oddalonego dosłownie o„pół świata” od Nowej Kaledonii – na położoną na półkuli zachodniej wyspę Barbados, gdzie kilkanaście lat temu Louis Lefebvre wymyślił pierwszą skalę inteligencji ptaków.

Lefebvre, uczony zUniwersytetu McGilla, zajmujący się biologią ipsychologią porównawczą, poświęcił się badaniom nad naturą inteligencji ptaków oraz metodami jej pomiaru. Pewnej zimy, nie tak dawno temu, pojechałam zobaczyć się znim izjego ptakami do Bellairs Research Institute, czterech niedużych, rozrzuconych dość bezładnie budynków koło Holetown na zachodnim wybrzeżu Barbadosu, gdzie prowadzi swoje badania. Instytut zajmuje niewielki teren przekazany uczelni w1954 roku przez komandora Carlyona Bellairsa, oficera brytyjskiej marynarki wojennej ipolityka, który życzył sobie, aby powstała tam morska stacja badawcza. Obecnie korzysta zniej niewielu naukowców oprócz Lefebvre’aijego zespołu. Był luty, środek pory suchej na Barbadosie, ale mimo to często zdarzały się iście monsunowe ulewy. Strumienie deszczu zalewały dziedziniec instytutu itworzyły kałuże wzagłębieniach tarasu Seabourne stojącego nad samym brzegiem Morza Karaibskiego budynku mieszkalnego, wktórym zatrzymuje się Lefebvre, kiedy prowadzi swoje badania.

Lefebvre, dziś pogodny mężczyzna po sześćdziesiątce, zburzą kręconych, szpakowatych włosów, jest uczniem ewolucjonisty Richarda Dawkinsa. Początkowo badał wzajemne iskanie się zwierząt, wrodzone, „zaprogramowane” zachowanie; obecnie koncentruje się na bardziej złożonych zachowaniach zwierząt – na tym, jak myślą, uczą się imodyfikują swoje zwyczaje – obserwując gatunki małych ptaszków na swoim własnym barbadoskim podwórku.

Wprzeciwieństwie do Nowej Kaledonii Barbados nie jest szczególnie atrakcyjnym miejscem. Rozczarowuje, ponieważ próżno szukać tu oszałamiająco różnorodnej fauny iflory spotykanej na większości tropikalnych wysp. Jak twierdzą specjaliści, wyróżnia się szczególnie „ubogą awifauną”, ponieważ występuje tu zaledwie trzydzieści rodzimych oraz siedem sprowadzonych gatunków ptaków. Jedną zprzyczyn takiego stanu rzeczy jest budowa geologiczna iukształtowanie Barbadosu. Ta mała, zbudowana zmłodych wapieni koralowych wyspa leżąca na wschód od głównego łańcucha Małych Antyli jest zbyt płaska, aby mogły na niej rosnąć lasy deszczowe, izbyt porowata, aby mogły tam występować cieki wodne imokradła. Co więcej, wciągu kilku ostatnich stuleci miejsce naturalnych łąk, lasów ibuszu zajęły pola trzciny cukrowej. Dziś Barbados stawia głównie na rozwój miast iinfrastruktury turystycznej. Zwnętrz kolorowych autobusów zotwartymi oknami, krążących między hotelami aplażami, dobiegają dźwięki muzyki calypso. Wtym środowisku świetnie sobie radzi kilka gatunków ptaków, które zamiast ustępować przed inwazją człowieka, rozwijają się wjego otoczeniu. Zpunktu widzenia ornitologa amatora tropiącego rzadkie gatunki wrodzaju kagu Barbados to pustynia. Ale dla kogoś, kto lubi obserwować ptaki, które robią inteligentne, fascynujące rzeczy, to prawdziwy raj.

„Fakt, że tutejsze ptaki prawie nie boją się ludzi, bardzo ułatwia przeprowadzanie eksperymentów”, mówi Lefebvre. Szeroki kamienny taras przed jego mieszkaniem to swego rodzaju nieformalne laboratorium, po którym kręcą się gołębiaki cynamonowe – tutejsze gołębie – oraz wilgowrony żałobne, czekając, aż zacznie się dziać coś interesującego. Wilgowrony (obdarzone bardzo stosownym przydomkiem „żałobne”, łac. Quiscaluslugubris) olśniącym, czarnym upierzeniu ijasnożółtych oczach są mniejsze od amerykańskich wilgowronów żaglosternych ibardziej krępe. Wiedzą, że Lefebvre to „facet od karmy iwody”, jak sam osobie mówi, idlatego spacerują po tarasie niczym zniecierpliwieni duchowni wczarnych sutannach czekający na posiłek. Uczony wylewa na taras trochę wody, tworząc małe bajorko, irozsypuje wpobliżu parę garści suchej psiej karmy.

Wilgowrony chwytają dziobami kawałki karmy, podchodzą do kałuży idelikatnie, znamaszczeniem zanurzają je wwodzie, anastępnie połykają już rozmiękczone.

Ponad dwadzieścia pięć gatunków żyjących dziko ptaków zamacza pokarm zróżnych powodów – aby opłukać go zbrudu lub toksyn, aby zmiękczyć twarde lub suche kawałki albo wygładzić sierść lub pióra trudnej do połknięcia ofiary (jak choćby wrona papuaska, „przyłapana” przez obserwatorów na zanurzaniu wwodzie martwej jaskółki). „Jest to zachowanie poprzedzające wykorzystywanie narzędzi, swego rodzaju wstępna obróbka pokarmu”, wyjaśnia Lefebvre. Dzięki namoczeniu łatwiej połknąć psi chrupek. „Kiedyś sam wstępnie namoczyłem karmę, awtedy ptaki już tego nie robiły. Podchodziły do kałuży, ale nie zanurzały wniej pokarmu. To znaczy, że wiedzą, po co to robią”.

Uwilgowronów zanurzanie pokarmu wwodzie jest zachowaniem stosunkowo rzadko spotykanym, ponieważ wiąże się zryzykiem. „Jak wykazują nasze badania, 80–90 procent tych wilgowronów potrafi zamaczać pokarm, ale robią to tylko wsprzyjających okolicznościach”, mówi Lefebvre. „Wszystko zależy od jakości pokarmu, warunków społecznych, od obecności wpobliżu potencjalnych rywali lub złodziei”. Dłuższa obróbka pokarmu zwiększa ryzyko utraty zdobyczy, jako że wilgowrony nie stronią od podkradania. „Kradzież to cena zamaczania pokarmu”, tłumaczy. Mniej więcej 15 procent pada łupem rywali. „Istnieje stosunek kosztów do korzyści, ite ptaki są wystarczająco inteligentne, aby oszacować, czy warto podejmować ryzyko”. Wydaje się, że jest to inteligentne zachowanie według dowolnych kryteriów.

LEFEBVREMÓWIMI, ŻEZOOLOGOWIEWOLĄNIENADUŻYWAĆ terminu inteligencja ze względu na jego konotacje zczłowiekiem. Arystoteles napisał wswojej Zoologii, że uzwierząt „znajdujemy ślady stanów psychicznych, które dopiero uczłowieka jaśniej występują”. „Uległość ikrnąbrność, łagodność iszorstkość, dzielność itchórzostwo, ostrożność izuchwalstwo, gwałtowność ipodstęp, rysy inteligencji zdradzające rozumowanie”**. Dziś jednak każdy, kto będzie sugerować, że ptak dysponuje czymś, co przypomina ludzką inteligencję, świadomość lub subiektywne uczucie, narazi się na oskarżenia oantropomorfizację, to znaczy takie interpretowanie zachowań ptaka, jak gdyby był on upierzonym człowiekiem. Projekcja naszych własnych doświadczeń na naturę innych istot jest naturalnym ludzkim odruchem, ale może – inierzadko tak właśnie się dzieje – wywieść nas na manowce. Ptaki, tak samo jak ludzie, należą do królestwa Animalia, typu Chordata, podtypu Vertebrata. Tu jednak kończy się wspólne pochodzenie. Ptaki należą do klasy Aves, my natomiast do Mammalia. Konsekwencją tego rozgałęzienia jest głęboka odmienność biologiczna.

Czy jednak założenie, że skoro między ptakami iich mózgami anami inaszymi mózgami istnieją tak fundamentalne różnice, nie ma też żadnych podobieństw między naszymi iich zdolnościami umysłowymi, nie byłoby błędne? Nazywamy nasz gatunek Homosapiens – człowiekiem myślącym, aby odróżnić nas od reszty istot żywych. Darwin wswoim dziele Opochodzeniuczłowieka przekonywał, że władze umysłowe zwierząt iludzi różnią się od siebie jedynie pod względem stopnia, nie zaś rodzaju. Zdaniem Darwina nawet dżdżownice „wykazują pewien stopień inteligencji”, kiedy ściągają igły sosnowe imaterię roślinną, aby zatykając nimi wyloty swoich jamek, chronić się przed ptakami. Interpretowanie zachowań zwierząt przez pryzmat ludzkich procesów umysłowych może być kuszące, ale jeszcze większą pokusą okazuje się odrzucanie możliwości jakiegokolwiek powinowactwa. Wybitny prymatolog Frans de Waal nazywa takie niedostrzeganie cech wspólnych uludzi izwierząt „antroponegacjonizmem”. „Zwolennicy antroponegacjonizmu”, powiada de Waal, „próbują wznosić mur separujący istoty ludzkie od reszty królestwa zwierząt”.

TAKCZYINACZEJ, radzi Lefebvre, „trzeba ostrożnie dobierać słowa”. Wskazuje przy tym na opublikowane ostatnio wyniki dwóch badań – nad empatią umyszy oraz nad mentalnymi podróżami wczasie uptaków – które wywołały zdumienie iwzbudziły mnóstwo wątpliwości. „Nie kwestionuję samych eksperymentów – są poprawne logicznie iwolne od antropomorfizmu”, twierdzi. „Ale być może posuwamy się za daleko wdoborze słownictwa, jakim się posługujemy, opisując to, zczym, naszym zdaniem, mamy do czynienia”.

Podobnie jak Lefebvre większość uczonych zajmujących się badaniem ptaków woli używać terminu „procesy poznawcze” zamiast „inteligencja”. Pod pojęciem procesów poznawczych uzwierząt rozumiemy zasadniczo wszelkie mechanizmy, za pomocą których zwierzę zdobywa, przetwarza, przechowuje iwykorzystuje informacje. Zwykle odnosi się ono do mechanizmów uczenia się, zapamiętywania, percepcji oraz podejmowania decyzji. Rozróżniamy tzw. wyższe iniższe formy procesów poznawczych. Przykładowo wgląd, wnioskowanie iplanowanie uważane są za wyższe zdolności poznawcze. Do niższych zaliczamy koncentrację imotywację.

Naukowcy nie są jednak zgodni co do tego, jaką formę przybiera poznanie wptasim umyśle. Niektórzy utrzymują, że ptaki posiadają odrębne typy zdolności poznawczych – przestrzenne, społeczne, techniczne iwokalne – które nie muszą być ze sobą powiązane. Ptak może wykazywać doskonałą orientację przestrzenną, arównocześnie nie radzić sobie zrozwiązywaniem problemów natury społecznej. Zwolennicy tego poglądu postrzegają mózg jako zlepek wyspecjalizowanych ośrodków przetwarzania, albo „modułów”, odrębnych sfer przystosowanych iprzeznaczonych do konkretnych celów – jak choćby zespół obwodów neuronalnych odpowiedzialny za uczenie się ptasich śpiewów lub za odnajdywanie drogi wprzestrzeni. Informacje zmagazynowane wkażdym module są wzasadzie „niedostępne” dla innych modułów. Lefebvre natomiast opowiada się za istnieniem uogólnionych zdolności poznawczych – jednego uniwersalnego, swobodnie rozmieszczonego ośrodka przetwarzania, wykorzystywanego do rozwiązywania problemów oróżnym charakterze – zwracając uwagę na fakt, że ptak osiągający dobre wyniki wjednej sferze poznawczej zreguły radzi sobie równie dobrze winnych sferach. „Kiedy zwierzę rozwiązuje problemy”, mówi, „najprawdopodobniej różne obszary jego mózgu łączą się poprzez sieć interakcji”.

Zdaniem Lefebvre’aniektórzy uczeni opowiadający się dotąd za teorią modułów zaczynają przychylać się stopniowo do jego poglądów, badania dostarczają bowiem coraz to nowych dowodów na wykorzystywanie przez ptaki ogólnych mechanizmów poznawczych do rozwiązywania różnego rodzaju problemów. Twierdzi na przykład, że uniektórych ptaków inteligencja społeczna idzie wparze zpamięcią przestrzenną lub zodpowiednikiem naszej pamięci epizodycznej – zdolnością do zapamiętywania co, gdzie ikiedy się wydarzyło.

Podobny spór toczy się zresztą wodniesieniu do inteligencji człowieka. Większość psychologów ineurobiologów twierdzi zgodnie, że istnieją różne rodzaje ludzkiej inteligencji – takie jak na przykład emocjonalna, analityczna, przestrzenna, twórcza, praktyczna. Wciąż jednak nie potrafią udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy są one niezależne, czy też powiązane ze sobą. Wswojej teorii „inteligencji wielorakiej” psycholog, wykładowca na Uniwersytecie Harvarda Howard Gardner, wyróżnia osiem rodzajów inteligencji idowodzi, że są one od siebie niezależne. Są to inteligencje: cielesno-kinestetyczna, językowa, muzyczna, logiczno-matematyczna, przyrodnicza (wrażliwość na świat przyrody), przestrzenna (umiejętność określania swego położenia względem punktu odniesienia), interpersonalna (umiejętność dostrzegania ireagowania na innych ludzi) iintrapersonalna (rozumienie oraz kontrolowanie własnych emocji imyśli). Powyższa lista zawiera intrygujące paralele ze światem ptaków – pomyślmy choćby okolibrze wykorzystującym swoje ciało do wykonywania niezwykłych akrobacji, ozdumiewającej zdolności strzyżala rdzawogrzbietego do śpiewania wduecie albo onieomylnym wyczuciu kierunku ugołębia.

Inni naukowcy bronią tezy oistnieniu uludzi wrodzonej, niewyuczonej inteligencji, znanej pod nazwą czynnika g lub inteligencji płynnej. Grupa pięćdziesięciu dwóch uczonych, którzy kilka lat temu połączyli siły, aby zmierzyć się ztym zagadnieniem, ustaliła wspólnie, że „inteligencja to bardzo ogólna zdolność, obejmująca między innymi umiejętność rozumowania, planowania, rozwiązywania problemów, myślenia abstrakcyjnego, rozumienia złożonych pojęć, szybkiego uczenia się oraz uczenia się na podstawie doświadczenia”.

ZDEFINIOWANIEINTELIGENCJI ptaków nastręcza wielu problemów, ale zmierzenie jej jest chyba jeszcze trudniejsze. „Prawdę mówiąc, opracowywanie zestawu testów do mierzenia zdolności poznawczych uptaków jest jeszcze wpowijakach”, mówi Lefebvre. Nie istnieje żaden standardowy test IQ dla ptaków. Wtej sytuacji naukowcy starają się wymyślać zadania, które ujawniałyby ich zdolności poznawcze, porównując wyniki różnych gatunków, atakże różnych osobników tego samego gatunku.

Kluczową rolę wnajnowszych badaniach Lefebvre’aodgrywa niczym się niewyróżniający barbadoski mały brązowy ptaszek. Robiąc notatki na werandzie na tyłach mieszkania Lefebvre’azwidokiem na lazurowe wody Morza Karaibskiego, zerkam na małe brązowe ptaki śmigające pośród gałęzi rosnących wpobliżu australijskich kazuaryn imahoniowców. Później jeden po drugim przysiadają na balustradzie tarasu. Przyglądam się ptaszkowi, który przycupnął wpobliżu. Odwraca się, przekrzywia łebek ipatrzy prosto na mnie.

Skądsiębierzetoogromnezainteresowanie?,wydaje się pytać.

Ponieważ jesteście tu znane ze swojego sprytu, złodziejskich umiejętności iodkrycia nowego źródła pokarmu.

Loxigillabarbadensis, czyli ziębołuszcz barbadoski. Lefebvre mówi, że te ptaszki są tutejszym odpowiednikiem wróbli. Zanim wbudynkach zaczęto instalować gęste siatki dla ochrony przed komarami przenoszącymi wirus denga, ziębołuszcze wlatywały do jego mieszkania przez otwarte okna albo drzwi, żeby dziobać banany na kuchennym blacie albo podkradać okruchy chleba lub ciasta. Ich największym tytułem do sławy stało się jednak odkrycie nowego źródła pokarmu wniezliczonych nadmorskich restauracjach na wolnym powietrzu. Później Lefebvre pokazuje mi, na czym polega ptasia sztuczka. Wwąskim zaułku między dwoma klubami plażowymi wHoletown znajduje się kamienny mur, fragment ogrodzenia nadmorskiej posiadłości wstylu palladiańskim. Lefebvre kładzie saszetkę zcukrem na jednym zkamieni, apotem jeszcze cztery wzdłuż muru. Odnalezienie tego skarbu zajmuje ziębołuszczowi tylko kilka sekund. Ptaszek ląduje na murze ibada kwadratową papierową torebeczkę, odwraca ją, zapewne szukając ewentualnych dziurek, anastępnie odlatuje znią na pobliską gałąź. Wciągu trzydziestu sekund przebija papier iwyjada cukier, którego białe kryształki gromadzą się na jego dziobku niczym wąsy zmleka pod nosem dziecka. To wyjątkowa zdolność, której nie opanował żaden zkilku innych gatunków małych ptaków zamieszkujących wyspę. Ten ziębołuszcz wie, co robi. Jest odważny, bezczelny ibez wahania eksploruje nowe źródła pokarmu.

Właśnie tu, wkrainie ziębołuszcza, Lefebvre opracował skalę inteligencji opartą na założeniu, że inteligentne ptaki wprowadzają innowacje. Tak jak ziębołuszcze iwspomniane wcześniej sikorki spijające śmietanę, robią całkiem nowe rzeczy. Ptaki omniejszym potencjale intelektualnym trzymają się swoich zwyczajów ibardzo rzadko wymyślają albo eksplorują coś nowatorskiego.

Tak się składa, że ziębołuszcz barbadoski ma na wyspie tępawego sobowtóra, blisko spokrewnionego ziębołuszcza ciemnolicego (Tiarisbicolor), który stanowi jego intrygujące przeciwieństwo. Oba ptaki są do siebie niezwykle podobne, zjednym istotnym wyjątkiem. Ziębołuszcz barbadoski, który uczy się błyskawicznie, ijego powolny, ociężały siostrzany gatunek sytuują się na przeciwległych krańcach spektrum inteligencji. Właśnie dzięki kontrastowi między tymi dwoma pospolitymi gatunkami Lefebvre zyskał wgląd wnaturę ptasiego umysłu.

„Te dwa ptaki są wzasadzie genetycznymi bliźniakami, wywodzącymi się od wspólnego przodka, których ewolucyjne drogi rozeszły się prawdopodobnie zaledwie parę milionów lat temu”, wyjaśnia Lefebvre. „Obydwa gatunki żyją wtym samym środowisku. Obydwa są terytorialne iposiadają taki sam system społeczny”. Jedyna różnica polega na tym, że ziębołuszcz barbadoski jest bystry, nieustraszony ioportunistyczny, aciemnolicy płochliwy, głęboko konserwatywny iboi się niemal wszystkiego.

Źródłem ważnych informacji na temat ziębołuszcza barbadoskiego może być historia tego gatunku. Wchwili przybycia na Barbados oddzielił się on od ziębołuszcza rdzawobrodego. Utego gatunku niepozorne samiczki są brązowe, samce zaś wyróżniają się atrakcyjnym seksualnie, lśniącym, czarnym upierzeniem zjasnoczerwoną plamą na szyi. Ziębołuszcze barbadoskie natomiast są monomorficzne – zarówno samiczki, jak isamczyki są brązowe.

„Przyczyną tej zmiany ewolucyjnej może być fakt, że na Barbadosie brakuje źródeł pokarmu bogatych wkarotenoidy, które umożliwiałyby organizmom ptaków produkowanie czerwonego iżółtego barwnika upierzenia”, mówi Lefebvre. „Jak się jednak okazuje, czerwone upierzenie ptaków nie wymaga obecności karotenoidów wpokarmie. Możliwe zatem, że samiczki, wybierając partnerów, nie kierują się atrakcyjnością ich upierzenia, lecz jakimiś innymi kryteriami. Być może preferują samce, które chętnie poszukują nowych źródeł pokarmu, takich jak saszetki zcukrem”. Innymi słowy niewykluczone, że samice ziębołuszcza barbadoskiego wolą, żeby ich partnerzy byli inteligentni.

„Nie znam żadnej innej pary blisko spokrewnionych gatunków, które byłyby tak podobne, arównocześnie tak bardzo się od siebie różniły pod względem oportunizmu istrategii zdobywania pokarmu”, twierdzi Lefebvre. By dowieść słuszności swojej tezy, przeprowadza nieformalny eksperyment wniewielkim, rzadkim lesie na terenie Folkestone Marine Park. Wodległości około trzydziestu metrów zauważamy kilka ziębołuszczy ciemnolicych, które buszują wtrawie wposzukiwaniu jadalnych nasion. Kilka ptaków innych gatunków siedzi na gałęziach wnieco większej odległości. Lefebvre rozrzuca garść karmy dla ptaków, apotem kuca, kryjąc się wwysokiej trawie. Najszybciej zauważają to wilgowrony. Wciągu pół minuty zlatują się hałaśliwym stadem. Ich skrzek przyciąga gołębiaki, kolejne wilgowrony imasę ziębołuszczy barbadoskich. Ziębołuszcze ciemnolice nawet nie drgnęły. Krzątają się dalej zpochylonymi łebkami, skupione całkowicie na swoim spłachetku trawy. Lefebvre zniża głos do szeptu imówi zbrytyjskim akcentem: „Znakomity efekt, jakby wszystko zostało zainscenizowane, agdzieś zboku krył się David Attenborough zkamerą”. Ifenomenalnie parodiując słynnego przyrodnika, dodaje: „Ten ptak robi doprawdyzdumiewającerzeczy…”.

Wstaje gwałtownie iwskazując palcem ziębołuszcze ciemnolice, mówi: „Zero oportunizmu. Ani ziarna, ani ptaki, które się na nie rzuciły, nie zwróciły ich uwagi. Po prostu wogóle się nie rozglądają za alternatywnymi źródłami pokarmu”.

Przez piętnaście lat Lefebvre ignorował ziębołuszcze ciemnolice, bo wydawały mu się… cóż, okropnie nudne. Teraz jednak stanowią idealny obiekt badań porównawczych zziębołuszczami barbadoskimi zuwagi na ich genetyczne pokrewieństwo.

„Dlaczego ziębołuszcze ciemnolice są takie?”, zastanawia się Lefebvre. „Mają taki sam genotyp jak barbadoskie, żyją wtym samym środowisku. Co sprawia, że mają tak skrajnie odmienny stosunek do pokarmu?” Dlaczego jeden ptak jest znacznie odważniejszy, inteligentniejszy ijest większym oportunistą od drugiego?

„Badania wykazują, że ugatunków, które różnią się ekologią żerowania, obserwujemy także różnice wzdolności uczenia się, aco za tym idzie wbudowie obszarów mózgu odpowiedzialnych za ten proces”, twierdzi Lefebvre. Należy więc zacząć od eksperymentu, który pozwoli zmierzyć podstawowe zdolności poznawcze obu ptaków. Pomoże on powiązać naturalne zachowania, jakie naukowcy obserwują wterenie, zróżnicami, które mogą zmierzyć wwarunkach laboratoryjnych.

Przygotowanie takiego eksperymentu to niełatwe zadanie. Już samo schwytanie ziębołuszczy ciemnolicych wymaga sporo trudu. Lefebvre używa pułapek żywołownych do chwytania ziębołuszczy barbadoskich, ale wciągu dwudziestu pięciu lat badań prowadzonych na wyspie ani razu nie udało mu się schwytać wtaką pułapkę ziębołuszcza ciemnolicego. Ptaki te są skrajnie ostrożne. Zespół wykorzystuje więc do ich chwytania rozpinane siatki.

„Później sztuka polega na znalezieniu czegoś, co ziębołuszcz ciemnolicy zechce zrobić”, wyjaśnia Lefebvre. „One są tak płochliwe ikapryśne, że jeśli eksperyment jest odrobinę za bardzo udziwniony, po prostu wnim nie uczestniczą”. Podczas badań terenowych jedna zdoktorantek Lefebvre’a, Lima Kayello, sprawdza, po jakim czasie od podstawienia pojemnika zziarnem oba gatunki zaczynają zniego jeść. Jak twierdzi, ziębołuszcze barbadoskie lokalizują nieznane dotąd źródło pokarmu mniej więcej wciągu pięciu sekund. Ziębołuszczom ciemnolicym zajmuje to pięć dni. „Kubek po jogurcie wypełniony ziarnem jest dla nich po prostu zbyt dziwny”, mówi Kayello.

Wramach eksperymentów badających zdolności poznawcze Kayello konfrontuje przedstawicieli każdego zgatunków zczymś, czego nigdy wcześniej nie widzieli: małym, przezroczystym cylindrem wypełnionym pokarmem izamkniętym łatwą do usunięcia pokrywką. Mierzy czas, jakiego ptaki potrzebują, żeby zbliżyć się do pojemnika, przyjrzeć mu się, anastępnie zrzucić pokrywkę idostać się do zawartości. Można przy tym zaobserwować różne zachowania, nawet wśród samych ziębołuszczy barbadoskich. Jeden zptaków biega po wolierze przez kilka minut, następnie zawisa na najniższej żerdce niczym nietoperz na kolejne kilka minut, zanim wkońcu odważy się podejść do pojemnika iotworzyć go. Wykonanie zadania zajmuje mu ogółem osiem minut. Drugi ptak od razu podbiega do nieznanego nowego, dziwnego ustrojstwa iotwiera je niemal natychmiast. „Grzeczny chłopczyk!”, woła Kayello. Czas poświęcony na wykonanie zadania: siedem sekund.

Spośród trzydziestu ziębołuszczy barbadoskich poddanych badaniu przez Kayello dwadzieścia cztery szybko isprawnie wykonały zadanie polegające na usunięciu przeszkody utrudniającej dostęp do pokarmu. Żaden zpiętnastu ziębołuszczy ciemnolicych nie zbliżył się nawet do pojemnika.

Niektóre ziębołuszcze – tak jak drugi zopisanych wyżej – potrzebowały bardzo niewielu prób, żeby znaleźć rozwiązanie problemu. Czy mamy zatem do czynienia zprzypadkiem intuicji? Lefebvre tak nie uważa. Wbadaniu porównawczym jego doktorantka Sarah Overington przeanalizowała każde dziobnięcie wykonane przez wilgowrona wykonującego podobne zadanie. Przejrzawszy setki godzin nagrań, Overington wyodrębniła utych ptaków dwa typy dziobnięć. Pierwszy był próbą bezpośredniego dosięgnięcia pokarmu; drugi polegał na uderzeniu zboku iwywoływał poruszenie pokrywki, co stanowiło dla ptaka sygnał, że powinien dziobać dalej. Nawet najdrobniejszy wizualny lub dotykowy sygnał zwrotny może ukierunkować jego aktywność. „Gdyby była to intuicja,” mówi Lefebvre, „oczekiwalibyśmy nagłego rozwiązania problemu, czegoś wrodzaju iluminacji”. Tutaj mamy do czynienia raczej zuczeniem się metodą prób ibłędów, „niższą” zdolnością poznawczą.

WTYMSEDNO, że upodłoża zachowań, które robią wrażenie niezwykłych lub inteligentnych, mogą leżeć proste odruchy.

Niezwykle wymowny przykład stanowi chmara – stado, niekiedy olbrzymie, ptaków lub innych zwierząt poruszających się wabsolutnej harmonii. Kiedyś wybiegłam na podwórko za domem zwabiona kakofonią skrzeków ipogwizdywań wydawanych przez stado szpaków, które obsiadły nasz wiązowiec. Drzewo wyglądało jak obsypane czarnymi, ćwierkającymi kwiatami. Nagle przepłynął nad nimi cień jastrzębia. Wszystkie szpaki niemal równocześnie wystrzeliły wgórę iodleciały. Przyglądałam się ich ciemnej chmurze migocącej na tle nieba, obracającej się, skręcającej, falującej, wykonującej skomplikowane ewolucje zpłynnością jednego organizmu – jest to skuteczna strategia odstraszania takich drapieżników, jak jastrzębie isokoły. Żyjący na przełomie XIX iXX wieku wybitny przyrodnik Edmond Selous, który uwielbiał ptaki iobserwował je zogromną naukową pasją, przypisywał zjawisko latania wchmarze telepatycznemu przekazywaniu sobie myśli przez członków stada. „Krążą; wjednej chwili zbite niczym gładki, lśniący dach, wnastępnej rozproszone niczym oka jakiejś wielkiej, rozciągniętej na całe niebo sieci, to ciemniejące, to znów rozbłyskujące milionem promieni światła. Szaleństwo na niebie”, pisał. „Muszą myśleć kolektywnie, wszystkie równocześnie, aprzynajmniej szeregami lub grupami – jard kwadratowy jednej myśli, przebłysk ztak wielu mózgów”.

Od tamtej pory zdołaliśmy już odkryć, że owo spektakularne zachowanie chmary ptaków (atakże ławicy ryb, stada ssaków, roju owadów itłumu ludzi) podlega mechanizmom samoorganizacji ijest skutkiem prostych reguł interakcji między poszczególnymi osobnikami. Ptaki nie „przekazują sobie myśli”, porozumiewając się telepatycznie zczłonkami stada, aby poruszać się zidealną harmonią, jak przypuszczał Selous. Tak naprawdę każdy ptak wchodzi winterakcję najwyżej zsiedmioma najbliższymi sąsiadami, utrzymując stałą odległość od lecących obok członków stada, dostosowując prędkość do ich prędkości oraz naśladując wykonywane przez nich ostre zwroty, dzięki czemu stado złożone, powiedzmy, zczterystu ptaków może zmienić kierunek lotu wmniej niż pół sekundy. Daje to efekt płynnego falowania „ławicy” ptaków poruszającej się jak jedna żywa istota.

WPOWSZECHNYMPRZEKONANIU złożone zachowania muszą być wynikiem równie złożonych procesów myślowych. Ale zdolność do szybkiego rozwiązywania problemów, jaką ziębołuszcze barbadoskie iwilgowrony wykazują wczasie prostych testów badających zdolności poznawcze, przypuszczalnie ma więcej wspólnego ze zwracaniem uwagi na wzrokowe sygnały zwrotne oraz sukcesywnym modyfikowaniem zachowania niż zbłyskawicznym „wymyślaniem” rozwiązania.

Winnym badaniu zdolności poznawczych Kayello stara się skłonić ptaki do oduczenia się tego, czego się wcześniej nauczyły, inauczenia się czegoś nowego. Umieszcza przed każdym badanym ptakiem dwa kubeczki – żółty izielony – zjadalnymi ziarnami ipozwala mu wybrać, zktórego będzie jadł, żeby się przekonać, który kolor bardziej mu odpowiada. Później zastępuje jadalne ziarno wtym naczyniu sztucznym ziarnem przylepionym do dna. Mierzy czas, jakiego każdy ptak potrzebuje, aby „przestawić się” zkubeczka wulubionym kolorze (który teraz zawiera niejadalne ziarno), na drugi kubeczek (zjadalnymi ziarnami). Kiedy to nastąpi, ponownie zmienia kolory, które kojarzą się ptakowi zjadalnym iniejadalnym ziarnem.

Technikę tę, nazywaną odwróconym uczeniem, wykorzystuje się często do mierzenia szybkości, zjaką ptak zmienia tok skojarzeń iuczy się nowego wzorca. „Jest to wskaźnik elastyczności myślenia zarówno uludzi, jak iuptaków”, wyjaśnia Lefebvre. Zadania na odwrócone uczenie stanowią często element testów sprawdzających elastyczność myślenia uosób zniepełnosprawnością intelektualną lub chorobą Alzheimera”.

Ziębołuszcze barbadoskie zcałą pewnością uczą się bardzo szybko. Większość orientuje się, że dokonano zamiany, zaledwie po kilku próbach. Ziębołuszczom ciemnolicym natomiast zajmuje to znacznie więcej czasu. Ptaki te są powolne ibardzo ostrożne. Wkońcu jednak one również rozgryzają sztuczkę iostatecznie wybierają niewłaściwy kolor rzadziej niż ich krewniacy.

„To zaskakujące”, mówi Lefebvre, „ale też krzepiące. Mamy przynajmniej jeden test, który ziębołuszcze ciemnolice wykonują prawidłowo. Jeżeli jeden zgatunków, jakie wykorzystujesz do swoich eksperymentów, nie zalicza żadnego testu, któremu go poddajesz, być może problemem nie jest zwierzę, lecz ty, badacz. Może się bowiem okazać, że przeoczyłeś jakiś element odgrywający istotną rolę wsposobie postrzegania świata przez danego ptaka”.

Badanie szybkości itrafności rozwiązywania problemów wwarunkach laboratoryjnych to JEDENZESPOSOBÓW, wjaki naukowcy starają się mierzyć ptasią inteligencję. Próbują projektować wyzwania podobne do tych, przed jakimi ptaki mogą stawać wswoim naturalnym środowisku – wymagające, powiedzmy, zdolności do usuwania przeszkód albo omijania barier na drodze do ukrytego pokarmu. Chcą, żeby ptaki otwierały pojemniki zpokarmem, popychając dźwignie, ciągnąc za sznurki, zsuwając pokrywki. Mierzą, ile czasu im to zajmuje oraz wjakim stopniu są gotowe zmienić dotychczasową taktykę, aby znaleźć rozwiązanie problemu („Jeżeli x nie działa, wypróbuj y”). Badają intuicję, próbując określić, czy ptak odkrył rozwiązanie wnagłym przebłysku zrozumienia (eureka!), czy też dokonywał tego stopniowo izwiększym namysłem (metodą prób ibłędów).

Nie jest to jednak prosta sprawa. Wtego rodzaju testach laboratoryjnych powodzenie bądź niepowodzenie konkretnego ptaka zależy od wielu zmiennych. Otym, jak sobie poradzi zrozwiązaniem problemu, może decydować jego odwaga lub strachliwość. Ptaki, które szybciej wykonują zadania, nie muszą być inteligentniejsze; mogą być po prostu bardziej skłonne do podejmowania nowych zadań. Test zaprojektowany do mierzenia zdolności poznawczych może więc wrzeczywistości oceniać odwagę. Czy zatem ziębołuszcze ciemnolice są po prostu bardziej nieśmiałe?

„Niestety szalenie trudno uzyskać »czysty« wynik badania zdolności poznawczych, niezafałszowany przez mnóstwo innych czynników”, podkreśla Neeltje Boogert, była studentka Lefebvre’a, prowadząca obecnie badania nad zdolnościami kognitywnymi ptaków na Uniwersytecie St Andrews. „Ptaki, tak samo jak ludzie, różnią się między sobą pod względem siły motywacji do wykonywania testów sprawdzających zdolności poznawcze, podatności na czynniki rozpraszające wotoczeniu oraz doświadczenia wrozwiązywaniu podobnych zadań. Wśrodowisku uczonych zajmujących się ekologią behawioralną trwa zażarty spór oto, wjaki sposób powinniśmy badać zdolności kognitywne zwierząt; jak dotąd nie pojawiły się żadne definitywne rozstrzygnięcia”.

KILKALATTEMU Lefebvre odkrył inną metodę, która pozwala mierzyć zdolności poznawcze ptaka nie wlaboratorium, lecz wjego naturalnym środowisku. Wpadł na ten pomysł zupełnie przypadkowo podczas spaceru po plaży na Barbados. „To było tuż po gwałtownej ulewie” wspomina. „Spacerując po plaży wpobliżu Hole, laguny wHoletown, której wody przelewają się do morza po rzęsistych deszczach, zauważyłem, że kilkaset gupików zostało uwięzionych wniewielkich kałużach na mieliźnie”. Lefebvre zobaczył, że do ryb przeskakujących zjednej kałuży do drugiej podlatywały tyrany szare, chwytały je iodlatywały zpowrotem na drzewo, gdzie przed połknięciem swojej zdobyczy uderzały nią ogałąź.

Tyran szary to pospolity na Karaibach gatunek ptaka roślinożernego, októrym wiadomo, że chwyta owady wlocie. Owady, ale nie ryby. Był to pierwszy zaobserwowany przypadek, kiedy ptaki użyły swoich charakterystycznych umiejętności łowieckich wcelu schwytania nietypowej zdobyczy.

„Dlaczego właśnie tyran szary wykorzystał to wspaniałe, nowe źródło pokarmu?”, zastanawiał się Lefebvre. Czy ten gatunek ptaka wyróżnia się wyjątkową inteligencją albo innowacyjnością, tak jak sikorki, które „złamały zabezpieczenia” butelek zmlekiem, żeby dobrać się do śmietanki?

Lefebvre uznał, że dobrą metodą oceny zdolności poznawczych ptaków będzie przeanalizowanie innych tego rodzaju przypadków – sytuacji, wktórych ptaki zachowywały się wniezwykły sposób wwarunkach naturalnych. Właśnie takie podejście zaproponowali trzydzieści lat temu Jane Goodall ijej współpracownik Hans Kummer. Badacze postulowali, aby mierzyć inteligencję dzikich zwierząt na podstawie ich zdolności do rozwiązywania problemów wich naturalnym środowisku. Sugerowali, że potrzebujemy środowiskowej, anie laboratoryjnej skali inteligencji. Miarą inteligencji jest bowiem innowacyjność zwierzęcia wjego własnym otoczeniu, „znajdowanie rozwiązań całkiem nowych problemów lub nowatorskich rozwiązań starych”.

Lefebvre opublikował swoje spostrzeżenia na temat tyranów szarych wdziale ciekawostek czasopisma WilsonBulletin, które zamieszcza doniesienia ornitologów – także amatorów – onietypowych zachowaniach ptaków. Przyszło mu do głowy, że ciekawostki tego typu prezentowane wperiodykach ornitologicznych mogą stanowić materiały ekologiczne, októre chodziło Kummerowi iGoodall. Które gatunki ptaków wstanie dzikim wykazują się największym zmysłem innowacyjnym?

„Eksperymentalne iobserwacyjne badania zdolności kognitywnych są ważne”, uważa Lefebvre, „ale proponowane przeze mnie zestawienie taksonomiczne oferowałoby zupełnie nowe spojrzenie, atakże pozwoliłoby uniknąć wielu błędów popełnianych przez badaczy zwierzęcej inteligencji” – na przykład projektowania testów opartych na mechanizmach niemających nic wspólnego ztym, co ptaki robią wswoim naturalnym środowisku.

Lefebvre przejrzał siedemdziesiąt roczników czasopism ornitologicznych, poszukując raportów zawierających takie kluczowe słowa isformułowania, jak „niezwykłe”, „nowatorskie” lub „pierwszy znany przypadek”, inatrafił na ponad dwa tysiące trzysta przykładów dotyczących setek różnych gatunków. Były wśród nich opisy śmiałych odkryć nowych rodzajów pokarmu: kukawki kalifornijskiej siedzącej na dachu obok karmnika dla kolibrów iwyłapującej ptaki, które do niej podlatywały; wydrzyka wielkiego wAntarktyce, który przycupnąwszy wśród nowo narodzonych focząt, spijał mleko karmiącej je matki; czapli pożerających królika albo piżmoszczura; pelikana wLondynie, który połykał gołębia; mewy zjadającej modrosójkę błękitną; albo żyjącego wNowej Zelandii owadożernego maoryska żółtogłowego, pożywiającego się owocami kliwii cynobrowej.

Inne przykłady dotyczyły nowych, pomysłowych sposobów zdobywania pokarmu. Autorzy jednego zdoniesień opisywali południowo­afrykańskiego starzyka, który szukał pokarmu, grzebiąc patykiem wkrowim nawozie. Kilku obserwatorów odnotowało przypadki używania owadów jako przynęty przez czaple zielone. Ptaki kładły je delikatnie na powierzchni wody, aby zwabić ryby. Mewa popielata wykorzystała swoją zwyczajową technikę zrzucania muszli zdużej wysokości, żeby upolować królika. Przykładem jednej znajbardziej pomysłowych technik jest niewątpliwie połów ryb wprzeręblu przez bieliki amerykańskie wpółnocnej Arizonie. Ptaki wypatrzyły skupisko martwych strzebli grubogłowych pod powierzchnią zamarzniętego jeziora. Widziano, jak wydziobują otwory wlodzie, anastępnie podskakują, wykorzystując nacisk swoich ciał do wypychania ryb na powierzchnię. Jeden zulubionych raportów Lefebvre’adotyczył sępów zZimbabwe. Podczas wojny oniepodległość ptaki siadywały na ogrodzeniach zdrutu kolczastego w