39,99 zł
Kontynuacja bestsellerowego „Gdyby był ze mną”!
Gdybym wyznał jej prawdę, nie byłoby mnie tu teraz.
Wystarczyło powiedzieć, że ją kocham, bo przecież ona mnie kochała przez cały czas. Ja i Autumn wreszcie odnaleźliśmy się na nowo. Nie mogłem jej zawieść. Musiałem tylko porozmawiać z Sylvie – żeby ona również miała szansę pokochać kogoś równie mocno jak ja.
Nie sądziłem, że nasza rozmowa pójdzie aż tak źle. Zaczęliśmy się kłócić, chciałem odwieźć ją do domu. Chciałem, żeby była bezpieczna. Skąd mogłem wiedzieć, że jezdnia byłaaż tak mokra? Straciłem panowanie nad kierownicą. Próbowałem hamować. Robiłem wszystko, by nie doszło do wypadku...
Nagle w coś uderzyliśmy. Wszystko znieruchomiało, a ja już wtedy wiedziałem, że to koniec. Że właśnie tak zginiemy.
Ale ona przeżyła…
Polecenia pierwszego tomu:
Ta historia jest jak jesień. Przygotowuje na najsmutniejszy okres roku, w którym wszystko, co najpiękniejsze, pozostaje w uśpieniu, czekając na ponowny rozkwit. A jeśli liście już nigdy się nie zazielenią, płatki kwiatów pozostaną zwiędnięte, a wiosna nie nadejdzie? Nie wiem, czy jeszcze kiedyś poczuję takie emocje, jak podczas odkrywania losów Autumn. Bardzo bym chciała, bo przeżyłam coś niezapomnianego.
Zuzanna Garczyńska, @divergent.library
Sięgając po ten tytuł zdecydowanie warto mieć pod ręką chusteczki. "Gdyby był ze mną" jest jedną z tych historii, które podczas czytania wywołują smutek, radość i mnóstwo innych emocji naraz. Gdy już będziecie kończyć swoją przygodę z książką Nowlin to przypomnijcie sobie moje słowa - ostrzegałam!
Klaudia Torba, @bookhaus_
"Gdyby był ze mną" to książka, dzięki której zapomniałam o całym świecie. Przed oczami miałam jedynie opowiedzianą przez Autumn historię, która zaskakiwała mnie z każdą kolejną stroną i nieustannie krążyła mi po głowie. Nowlin stworzyła niepowtarzalnych i wyróżniających się bohaterów. Ta książka już zawsze będzie zajmować szczególne miejsce w moim sercu.
Vela Szulwińska, @lostreadingsoul
Frustrująca, a zarazem do szpiku kości prawdziwa opowieść o straconych szansach, nieporozumieniach i podejmowaniu ryzyka. To historia, która zmusza czytelnika do refleksji, a po lekturze pozostawia pustkę w sercu.
Nela Mańkowska, @culturomaniaczka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 379
Data ważności licencji: 6/19/2028
Tytuł oryginału: If Only I Had Told Her
Copyright © Laura Nowlin, 2024
Originally published in English language as If Only I Had Told Her in 2024 by Sourcebooks, Inc.
Polish edition published by arrangement with Livia Stoia Literary Agency
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Otwarte 2024
Copyright © for the translation by Alka Konieczka
Wydawca prowadzący: Natalia Karolak
Redaktor prowadzący: Anna Małocha, Dagmara Małysza
Przyjęcie tłumaczenia: Natalia Karolak
Korekta: Pracownia 12A
Marketing i promocja: Magdalena Wojtanowska
Cover © 2024 by Sourcebooks
Cover design by Elsie Lyons
Adaptacja okładki na potrzeby polskiego wydania: Agnieszka Gontarz
Fotografia róży na okładce: Julia Miksztal i Agnieszka Gontarz
ISBN 978-83-8135-685-5
www.moondrive.pl
Dystrybucja: SIW Znak. Zapraszamy na www.znak.com.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Zimą 2009 roku mój mąż zastał mnie płaczącą nad thinkpadem IBM kupionym z drugiej ręki. Uklęknął przede mną w moim „biurze” (czyli przed szerokim parapetem w naszej malutkiej kawalerce, używanym jako biurko), a ja wyszlochałam mu:
– Muszę pozwolić, by w mojej głowie Finny umarł!
Kiedy zapisałam pierwszą wersję opowieści Autumn w Gdyby był ze mną, stworzyłam też w głowie wersję Finna i dzięki niej czułam jego myśli i namiętności. Napisałam nawet półtorej strony opowieści Finna. Płakałam wtedy, ponieważ uświadomiłam sobie, że muszę wykasować te półtorej strony. Nie miałam agenta, nie miałam żadnych perspektyw na karierę literacką. Nie byłam w stanie napisać nowej powieści z jego perspektywy, kiedy lepiej byłoby poprawiać powieść, którą napisałam z punktu widzenia Autumn. Otarłam więc łzy i skupiłam się na pracy nad tym, aby opowieść Autumn była tak dobra, jak to tylko możliwe. Pozwoliłam, by głos Finny’ego ucichł. Pozwoliłam, by ponownie umarł w mojej głowie.
W ciągu ostatnich lat wielu czytelników pytało mnie o punkt widzenia Finny’ego, a ja zawsze powtarzałam: „Przykro mi, on umarł. Nie jestem w stanie go ożywić”. Mówiłam prawdę. Nie miałam takiej mocy. Ale miała ją Gina Rogers.
Nie planowałam słuchać audiobooka. Pomysł, by moje słowa czytał ktoś inny, wydawał mi się przerażający. A później Gina wysłała mi wiadomość z prośbą o informację zwrotną – nawet negatywną – jeśli kiedykolwiek go wysłucham. Ponieważ ona także była artystką dążącą do ideału. Byłam tak wzruszona jej podejściem i zaangażowaniem w swoją pracę, że postanowiłam posłuchać.
W momencie, gdy usłyszałam, jak Gina mówi jako Finny: „Hej”, do Autumn na przystanku autobusowym, poczułam w sobie jego obecność. Zanim wysłuchałam książki do końca, Finny żył we mnie i, drodzy czytelnicy, był na mnie wściekły. Nie dlatego, że go zabiłam – wiedział, że musiałam to zrobić, aby Gdyby był ze mną było tak dobrą historią, jak to tylko możliwe – ale dlatego, że chciał powiedzieć kilka rzeczy, wyjaśnić parę spraw. Biorąc pod uwagę jego cudowne zmartwychwstanie, ta prośba wydawała się rozsądna, a ja poczułam, że muszę pozwolić mu wreszcie się wypowiedzieć.
Wybaczcie mi więc, że zarzekałam się, że taka książka nigdy nie powstanie. Kiedy to mówiłam, wierzyłam w to z całego swojego pisarskiego serca.
Ale życie takie już jest, na szczęście.
Książka zawiera opisy śmierci, depresji, samobójstwa i ciąży.
Jeśli ty albo ktoś, kogo znasz, jesteście w trudnej sytuacji lub w kryzysie psychicznym, proszę, zwróćcie się o pomoc.
116 111 – bezpłatny telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.
Na stronie www.116111.pl znajdziesz informacje, które mogą ci pomóc.
22 484 88 01 – antydepresyjny telefon zaufania Fundacji ITAKA.
Na stronie www.stopdepresji.pl znajdziesz informacje dla osób chorujących na depresję i dla ich bliskich.
Spanie obok Autumn jest koszmarem. Mówi przez sen, kopie, kradnie kołdrę, traktuje cię jak poduszkę. Gdyby ktoś zechciał mnie słuchać, mógłbym opowiedzieć niezłe historie. Autumn, co dla niej nietypowe, czuje zażenowanie swoim nocnym chaotycznym zachowaniem i jest to jedno z tych jej dziwactw, na których temat nie wolno jej dokuczać. Nasze mamy – matki – jak nazwała je Autumn, gdy byliśmy dziećmi – mają własne historie na temat nocnych katastrof spowodowanych przez Autumn i sposób, w jaki na nie patrzy, gdy tylko o tym wspominają, wystarcza, bym porzucił myśl o dzieleniu się wspomnieniami niespokojnych nocy, które jako dzieci spędziliśmy razem.
Tego lata odkryłem, że niewiele się zmieniło. Któregoś dnia zasnęła, patrząc, jak gram w grę. Udało mi się w końcu wykonać pewien skok w konkretnym momencie, gdy Autumn zarzuciła mi rękę na kolano, przez co moja postać spadła i zginęła. Delikatnie przełożyłem jej rękę na bezpieczną kilkucentymetrową odległość, niezbyt daleko. Nie powiedziałem jej o tym, kiedy się obudziła – stwierdziłaby, że będzie wracać do domu, jeśli poczuje zmęczenie, a ja prędzej oddałbym wszystkie swoje gry, niż stracił choćby minutę tego, co się między nami działo, odkąd Jamie zerwał z Autumn.
Z tego powodu położyłem się wczoraj wieczorem między Autumn i Jackiem. Było jasne, że spędzimy noc u mnie, i czułem, że przyjęcie na siebie ciosów należy do moich obowiązków.
Muszę się przyznać: miałem nadzieję, że wydarzy się coś takiego.
Najpierw obudziły mnie jej palce wwiercające się w moje żebra. Ciocia Claire ma rację. Autumn chrapie. Nie chrapała, gdy byliśmy dziećmi. Uwierzyłem Autumn, gdy wielokrotnie zapewniała mnie, że jej matka tylko sobie żartuje.
Ale oto jesteśmy w namiocie, który zrobiłem dla niej z koców, Autumn położyła głowę w zgięciu mojego łokcia. Leży na boku, zwinięta w kłębek. Chrapie, niezbyt głośno. Oddycha gwałtownie, szybko.
Kiedy wczoraj wieczorem Jack zasnął, my jeszcze przez jakiś czas rozmawialiśmy. Autumn odpływała, ale nie chciałem jeszcze przerywać rozmowy z nią, więc mówiłem, póki nie oznajmiła:
– Cicho, Finny, muszę skupić się na staniu.
Odwróciłem się do niej i w ciemności popatrzyłem na jej zamknięte oczy, posłuchałem spokojnego oddechu.
– Na spaniu?
Zmarszczyła brwi.
– Nie. Nie widzisz, że stoję na baczność? Taka wyprostowana?
– Gdzie jesteś? – spytałem.
– No wiesz… w tym pomieszczeniu… pomiędzy…
– Pomiędzy czym?
– Co?
– Pomieszczeniu pomiędzy czym, Autumn?
– Światem na niby. Pomóż mi. Nie chce mi się tak stać.
– Dlaczego musisz stać? – spytałem, ale już mi nie odpowiedziała.
Zasnąłem mniej więcej w takiej pozycji, w jakiej teraz leżę, na plecach, wpatrując się w wiszącą nad nami kołdrę. Pamiętam, że położyłem rękę nad głową, ledwo świadomy tego, że parę centymetrów obok mnie wierci się Autumn i mamrocze coś pod nosem, prawdopodobnie stojąc na baczność w pomieszczeniu pomiędzy światami. Nie dotykaliśmy się, ale miałem wrażenie, że atomy między nami były rozgrzane od miłości, jaką do niej czułem.
Później w nocy obudziłem się, gdy uderzyła mnie w twarz. Odsunąłem jej dłoń i odwróciłem się twarzą w jej stronę. Była blisko, ale mnie nie dotykała, w drugiej dłoni zaciskała koc, a ręka, którą mnie uderzyła, leżała między nami. Zmusiłem się do tego, by odwrócić wzrok, zamknąć oczy, zasnąć.
Ale teraz…
Jestem w niebie: Autumn wciska we mnie swoje czoło, jej głowa znajduje się pod moją pachą, a moja dłoń spoczywa na jej ramieniu. Instynktownie się odnaleźliśmy. Nawet gdybym był półprzytomny, nie zrobiłbym tego celowo. Nie wiedziałbym, czy będzie się z tym dobrze czuła. Teraz też nie mam takiej pewności, ale nie jestem w stanie się ruszyć.
Mój penis, bazując na bardzo skąpym materiale dowodowym, uznał, że dziś będzie najwspanialszy dzień naszego życia. Rozumiem jego entuzjazm, jednak (niestety) zdecydowanie nazbyt optymistycznie ocenia tę sytuację.
Jeśli drgnę, Autumn się obudzi.
Jeśli Autumn się obudzi, zobaczy, jak reaguje moje ciało.
I to właśnie mnie spotyka, gdy znajduję się w takiej pozycji. Znowu.
Nie żebym znalazł się w dokładnie takiej pozycji z Autumn. Ale, jak wspominałem wcześniej, mam trochę historii do opowiedzenia.
Słyszę spuszczanie wody w toalecie. Nie zastanawiałem się wcześniej, dokąd udał się mój drugi najlepszy przyjaciel.
Nie będę w stanie dłużej zgrywać przed Jackiem twardziela. Nie sądzę, aby tym razem mi na to pozwolił. Od zawsze wie, że mimo upływu lat nadal jestem zakochany w Autumn, nawet jeśli jestem raczej szczęśliwy z Sylvie. Starał się to ignorować przez całe liceum, ale nie pozwoli mi dłużej ukrywać uczuć.
*
Parę tygodni temu, po tym jak poszliśmy do kina na głupawy horror, na którym Autumn trzy razy krzyknęła ze strachu, oboje – Jack i Autumn – powiedzieli, że świetnie się bawili. Wspomnieli, że rozumieją, dlaczego ich tak lubiłem, i pewnie, możemy to kiedyś powtórzyć.
Autumn była szczera. Widziałem to.
I nie chodzi o to, że Jack ściemniał. Tylko o to, że wiele kwestii pominął.
Nie wiem, czy ostatnia noc w czymkolwiek pomogła. Chcę, żeby Jack przekonał się, że Autumn nie jest pozerką, która uważa się za księżniczkę – a tak przedstawiały ją Alexis czy Taylor.
Autumn raczej jest prawdziwą księżniczką, tyle że z innej planety. Jest zarazem najbardziej pewną i niepewną siebie osobą, jaką znam.
Z wyjątkiem Sylvie, rzecz jasna.
Myśl o Sylvie sprawia, że mój penis zostaje pozbawiony złudzeń i przestaje czekać na cud, co tylko potęguje moje już ogromne wyrzuty sumienia.
Jack wymiotuje i odpluwa. Znów słyszę spuszczanie wody w toalecie, a później wodę lecącą z kranu. Słyszę, że Jack nalewa sobie wody do szklanki w kuchni.
Próbuję sobie przypomnieć, co Sylvie powiedziała o czasie swojego przylotu. Z pewnością jest już w powietrzu. Nad kanałem La Manche? Nie jestem pewien. Wyobrażam sobie ją w fotelu, przy przejściu, bo mówiła, że to jej ulubione miejsce. Jej discman leży na stoliku, a jej złote włosy opadają na twarz, gdy przechyla głowę, by słuchać muzyki.
Mam nadzieję, że ta wycieczka była dokładnie tym, czego potrzebowała, że pomogła jej tak, jak spodziewał się tego psychoterapeuta.
Początkowo miałem wątpliwości. Sylvie sama w Europie, bez nikogo, kto mógłby ją kontrolować? Jasne, była już wcześniej w Europie, mówi płynnie po francusku i ma telefon komórkowy. Mimo to nie mogłem uwierzyć, że jej terapeuta upierał się, by Sylvie pojechała na wycieczkę po zakończeniu liceum samiutka, bez przyjaciółki ani rodziców.
Teraz już wiem, że doktor Giles coś przeczuwał. Sylvie umie o siebie zadbać, kiedy nie stara się nikomu zaimponować. Żeby zrobić wrażenie na ludziach, Sylvie się upija. Gdyby nikt nie rzucił jej wyzwania, Sylvie nigdy nie odwalałaby takich legendarnych numerów po pijaku.
Tymczasem sama, wyposażona w plecak, mapy, listę hoteli i rozkład jazdy pociągów, Sylvie podróżowała po Europie. W Amsterdamie wpakowała się w sytuację, gdy nie zorientowała się, że jacyś chłopcy próbowali ją poderwać, ale poradziła sobie, i kiedy do mnie zadzwoniła, była już bezpieczna.
Mam nadzieję, że Sylvie widzi, do czego jest zdolna, wie, że jest inteligentna i wytrwała. Mam nadzieję, że dobrze się czuje sama ze sobą, a nie dlatego, że inni postrzegają ją jako fajną. Sylvie może być, kim tylko chce, jeśli przestanie przejmować się tym, co o niej sądzą niewłaściwe osoby.
Jestem jedną z nich i mam nadzieję, że nie zniszczę postępów, jakie zrobiła tego lata.
*
Jack wchodzi do pokoju. Zamykam oczy. Choć mój penis nadal jest w dość optymistycznym nastroju, koce mnie chronią. Powinienem się ruszyć, obudzić Autumn, udawać, że moje ramię nigdy jej nie obejmowało, ale jeszcze nie jestem w stanie tego zrobić.
Słyszę, że rusza się koc stanowiący wejście do namiotu. Jack wzdycha. Powtarza to samo, co powiedział mi tamtej nocy, gdy zaufałem Sylvie, że pozostanie trzeźwa i będzie naszym szoferem, po czym pijany musiałem zadzwonić po niego, żeby mnie podwiózł.
– Wiesz, że mogliśmy się tego spodziewać – mamrocze.
Opuszcza koc i mam wrażenie, że siada na kanapie, ale teraz zwracam na niego mniejszą uwagę.
Autumn niedługo się obudzi. Co jakiś czas wzdryga się, odwracając twarz w stronę rzeczy, których ja nie widzę. Wydaje z siebie cichy dźwięk, taki, który chciałbym, żeby wydawała dzięki mnie, gdyby nie spała i wyraziła na to zgodę. Z taką myślą unoszę ramię i się od niej odsuwam. Marszczy czoło, gdy robi się jej chłodniej, a ja nieruchomieję i czekam, aż zacznie się wiercić. Jęczy i zwija się w kłębek.
Pozwalam sobie na chwilowy luksus przyglądania się jej twarzy.
Kosmicznie niesprawiedliwe jest to, że Autumn jest tak piękna. Jestem na straconej pozycji. Jakby jej genialny, głupkowaty umysł nie wystarczył. Po co jej jeszcze idealna twarz?
Nigdy nie miałem szans.
Nawet zanim urosły jej piersi.
Muszę przestać tak myśleć.
Równie dobrze mogę mieć to już za sobą.
*
Jack pisze coś na telefonie, siedzi na końcu kanapy. Odzywa się dopiero, gdy zajmuję miejsce:
– Finn, człowieku…
– Wiem – odpowiadam.
Zamyka klapkę telefonu.
– Nie. Jesteś zakochany po uszy. Nie masz nawet pojęcia.
– Mam pojęcie.
Wpatruje się we mnie.
– Wiem, co robię – zaczynam.
– Co ty robisz? I co z nią? – Jack wskazuje głową w stronę namiotu. Choć rozmawiamy po cichu, on zniża głos do szeptu: – Musiałaby być największą idiotką na świecie, żeby się nie zorientować, że jesteś w niej na zabój zakochany.
– Nie jest idiotką. Po prostu nie wie, jak bardzo… – nie jestem w stanie wypowiedzieć tego słowa… – się o nią troszczę. Myśli, że to takie sentymenty z dzieciństwa.
Jack znów wlepia we mnie wzrok, ale nie mam pojęcia, co jego zdaniem powinienem powiedzieć. Autumn ze mną nie flirtuje. Nie opowiada dwuznacznych dowcipów ani nie robi fałszywych nadziei. A przynajmniej nie wtedy, gdy jest przytomna.
To we mnie jest problem. Moje serce czuje się zagubione, gdy Autumn spogląda na mnie z czułością, która, biorąc pod uwagę naszą historię, jest zupełnie naturalna.
– Finn – mówi Jack – spójrz na to w ten sposób. Nie jestem do ciebie podobny. Nie wychowałem się w domu, w którym ludzie rozmawiają o uczuciach i tak dalej. Ciężko mi się do tego zabrać, a jednak to robię. Po raz kolejny.
Po raz kolejny.
To prawda.
– Dobry z ciebie przyjaciel – mówię. – I dziękuję ci. Ale ona mnie potrzebuje. Ma dziwną sytuację z resztą swoich znajomych.
– Wczoraj przez całą noc się z tobą śmiała – mówi Jack, jakby próbował wbić mi do głowy każde słowo.
– Była pijana, poza tym… – Zdaję sobie sprawę z tego, co chcę powiedzieć, ale nie jestem w stanie ugryźć się w język. – Jest jak Sylvie. Przerażająco dobrze idzie jej ukrywanie tego, jak bardzo cierpi.
Jack jęczy i pociera czoło. Mówi coś, czego nie słyszę, a co kończy się słowem „typ”. Autumn wydaje z siebie jakieś dźwięki w namiocie, a my wstrzymujemy oddechy i nasłuchujemy.
Cisza.
– Skoro już wspomniałeś o Sylvie – szepcze Jack. – Owszem, narzekam na nią, ale jest moją kumpelą i…
– Wiem. Mam zamiar…
Autumn znów wydaje z siebie jakiś dźwięk.
– Zaraz się obudzi – mówię.
Jack wzdycha. Ma rację, jeśli chodzi o Autumn, i w pełni zdaje sobie sprawę z tego, że ja o tym wiem.
Obaj wiemy, co się zaraz wydarzy. Autumn i ja wyjedziemy do Springfield. Zawiążemy nowe przyjaźnie, tym razem pewnie wspólne, ale później Autumn pozna kogoś, kto jej się spodoba, kto będzie miał to coś, co sprawiło, że chciała być z Jamiem. A ja będę bardziej niż zrozpaczony. Zostanę unicestwiony. Jack i ja jesteśmy na tyle blisko, że ta sytuacja jest też problemem dla niego. Ale nie potrafię zrezygnować z tego, co łączy mnie z Autumn, a gdy ona już pozna tego właściwego faceta, zadbam o to, by ją wspierał, a nie traktował jako problematyczny, ale cenny dodatek. Albo jak pomocnika. Czy puentę kiepskiego żartu.
– Fin-ny – śpiewa Jack. Pstryka palcami tuż przed moim nosem. – Halo!
– Wybacz, ja…
– Wyłączyłeś się, tak jak ona ma to w zwyczaju robić? Jesteś ostatnio taki… na przykład w zeszłym tygodniu! Jak mogłeś przegapić ten mecz? – pyta.
– Autumn i ja pojechaliśmy do centrum handlowego.
– Nigdy nie odpuszczasz, gdy w telewizji leci mecz Strikersów – przypomina Jack.
Ma rację. Byłem wkurzony na siebie, gdy przypomniałem sobie, że leciał mecz. St. Louis z trudem awansowało do ligi, a moją misją było wspieranie mojej drużyny. Ale Autumn opowiadała o tym, że centrum handlowe było jak opuszczony ogród, w którym niektóre grządki marnieją szybciej od innych. Według niej obszar położony wokół kina był nasłoneczniony i otrzymywał odpowiednią ilość opadów. Obeszliśmy go i uznaliśmy, że kioski były jak chwasty, a sklepy odzieżowe jak niewypielęgnowane krzewy.
Moje wzruszenie ramionami nie satysfakcjonuje Jacka. Czeka na wyjaśnienia.
– Kiedy Sylvie jutro wróci do domu, zerwę z nią.
– Domyśliłem się – mówi Jack. To prosta odpowiedź, ale wygłoszona z takim oskarżeniem, na jakie zasłużyłem. – I co później?
– O mój Boże – jęczy Autumn, wychodząc ze swojej gawry.
– Autumn – mówię bezwiednie, gdy ona kieruje się do toalety przy kuchni, tej, z której niedawno wyszedł Jack.
Ostrzegałem ją, że będzie się fatalnie czuła, jeśli wypije czwartego drinka. Sama dokonała wyboru, jednak to ja czuję się odpowiedzialny. Poza tym tego przyrządził Jack, co oznaczało, że w przeciwieństwie do poprzednich trzech przygotowanych przeze mnie prawdopodobnie zawierał więcej alkoholu. Mam zamiar skomentować umiejętności barmańskie Jacka, jednak widzę jego minę i przypominam sobie, że raczej nie mam powodów do epatowania moralną wyższością.
– Sprawdzę, czy wszystko z nią w porządku – mówię.
– Domyśliłem się – powtarza Jack. – I co później?
– Porobimy coś razem? – Staram się brzmieć nonszalancko, jakbym myślał, że pyta o plany na dziś, ale nie udaje mi się oszukać ani jego, ani siebie. Obaj wiemy, że unikam odpowiedzi na prawdziwe pytanie: jak mam przeżyć resztę życia zakochany w Autumn Davis bez nadziei na to, że ona odwzajemni moje uczucia?
– Idź sobie – mówi Autumn, gdy pukam do drzwi toalety. Brzmi, jakby umierała.
– Wszystko w porządku? – Wiem, jaka będzie odpowiedź.
– Tak. Idź sobie.
Autumn nienawidzi być bezbronna. Ma to po swojej matce, choć narzeka na fasadę podmiejskiej perfekcji, jaką zbudowała sobie ciocia Claire.
– Okej. – Mam ochotę czekać na nią pod drzwiami, choć wiem, że potrzebuje teraz prywatności. Odwracam się i ignoruję dźwięki dobiegające zza drzwi. Kiedy parę minut temu skupiałem się na tym, że jej pożądam, powinienem się był martwić o jej kaca.
Czasami mam wrażenie, że Autumn wydobywa ze mnie to, co najgorsze. Sprawia, że czuję się jak goście, których nie znoszę, sportowcy, wygadujący w szatni takie rzeczy, że szczęka opada. Próbowałem, zwłaszcza w ostatniej klasie, przerywać te rozmowy, ale często byłem tak zaskoczony ich słowami, że przegapiałem okazję do interwencji.
Jednak parę razy w ciągu tych lat, kiedy padły jakieś konkretne wulgarne słowa na temat Autumn, moje usta otwierały się, zanim zdążyłem pomyśleć.
W takich sytuacjach byłem w stanie się odezwać, ochrzanić ich za obrzydliwe komentarze, ponieważ się z nimi zgadzałem. Pragnąłem tego samego co oni, pragnąłem oglądać to, o czym wspominali. Ich słowa były groteskowym odbiciem moich własnych uczuć.
A kiedyś, po ostatnich zawodach przed ukończeniem liceum, podszedł do mnie chłopak z pierwszej klasy i powiedział:
– Pozwoliłeś Rickowi mówić gorsze rzeczy o innych laskach – i obnażył moją hipokryzję.
Zakpiłem z biednego dzieciaka:
– W takim razie powinienem mieć wcześniej wyższe standardy. Wkrótce stąd odejdę. Możesz w przyszłym roku przejąć rolę szarmanckiego rycerza. – Zawiesiłem torbę na ramieniu i odmaszerowałem. Nie pamiętam imienia tego gościa, ale on na pewno zapamiętał na dłuższy czas, że Finn jest dupkiem.
W liceum Autumn dostrzegała tylko Jamiego. Nie chciała, żeby ci sportowcy debile myśleli o niej, i nie chciała, żebym ja tak o niej myślał. Nadal tego nie chce. Dała mi wyraźny znak kilka lat temu. Rozumiem, dlaczego musiała postawić sprawę jasno. Dobrze, że to zrobiła. Ale któregoś dnia, jeśli zaczniemy o tym rozmawiać, powiem jej, że mogła mi przynajmniej powiedzieć, że nie odwzajemniała moich uczuć. Nie musiała mnie porzucać w taki sposób.
I prawdopodobnie o to chodziło wczoraj mojej matce. Ciocia Claire weekendem degustacji win świętuje rozwód z tatą Autumn, Tomem. Ona i mama zostawiły nas z gotówką i zaskakująco niewielką liczbą instrukcji na czas ich nieobecności. Gdy mama uścisnęła mnie wczoraj na pożegnanie, wyszeptała:
– Na litość boską, chłopcze, pogadaj z nią.
Ten wzajemny brak wiedzy wisi między mną a Autumn. Ona wie, że ja chciałbym, aby czuła do mnie coś więcej. Muszę jej uświadomić, że jest o wiele gorzej, niż jej się wydaje. Moja miłość do niej przypomina religię. Ale jeśli ona nie czuje tego samego, w porządku. Nic mi nie będzie. Poradzę sobie. Możemy się przyjaźnić, jak w dzieciństwie. Wtedy też byłem w niej zakochany, ale tym razem nie zamierzam świrować i starać się jej cokolwiek udowodnić. Miałem nauczkę, gdy próbowałem ją pocałować, a ona nie odwzajemniła tego gestu.
Jednak moja matka nie ma wyczucia czasu. To nie jest weekend na takie rozmowy. Muszę przetrwać dziś i jutro, gdy zerwę z Sylvie. Później być może porozmawiam z Autumn. A może powinienem poczekać do świąt? Sam nie wiem.
*
Po raz kolejny zapomniałem o swoim drugim najlepszym przyjacielu. Przyszedłem do kuchni, żeby jak zawsze zrobić tosty, choć Autumn jeszcze nigdy nie była w moim domu na kacu.
Jack staje w wejściu. Przygląda mi się.
– Też zamierzasz posypać go cukrem i cynamonem?
– Autumn nie lubi takich tostów, ośle. – Znów wybucham, zamiast poradzić sobie z uczuciami jak dorosły mężczyzna. Próbuję brzmieć jak zawsze: – Chcesz też?
– Pewnie. – Siada i ziewa. Postanowił mi dziś odpuścić. – Podobali się jej Chłopcy z ferajny?
Wybucham śmiechem.
– Dopiero zaczęliśmy oglądać, gdy zasnąłeś. I mówiłeś wczoraj o tym filmie tak dużo, że w zasadzie nie musieliśmy go oglądać.
– To nie może być prawda – stwierdza Jack. – Ten film ma tak misterną konstrukcję jak domek z kart…
Mówi dalej, ale go nie słucham. Otwarły się drzwi łazienki. Wraca.
Słyszę, jak przechodzi za mną i siada przy stole.
– Czujesz się lepiej? – pyta Jack.
– Mniej więcej – odpowiada Autumn.
Kiedy się odwracam, ma zamknięte oczy, siedzi zwinięta na krześle, opierając brodę o kolano. Podaję Jackowi pierwszą porcję tostów i odwracam się, by przyrządzić kolejne.
– Jeśli więc wrócimy do oryginalnego źródła, książki Chłopcy z ferajny… – zaczyna Jack. Cały czas gada o tym filmie. Nie muszę go słuchać, żeby wiedzieć, o czym mówi. Mogę mu przytakiwać i wtrącać odpowiednie komentarze, i równocześnie skupiać się na niej.
Smaruję tost Autumn masłem, tak jak lubi, a ona uśmiecha się do mnie z wdzięcznością, całkowicie mnie rozczulając. Nie jestem pewien, co trzyma mnie na nogach.
Jack próbuje ochronić mnie przede mną samym za pomocą tego monologu o Scorsesem, a ja jestem fatalnym kumplem.
Autumn oddycha powoli i w skupieniu. Przeżuwa, przełyka, bierze głęboki wdech. Żucie. Przełknięcie. Wdech. To działa. Zaczyna się odprężać. Nadal ma zamknięte oczy. Nadal opiera policzek o ugięte kolano.
– Myślę, że jako pisarka doceniłabyś sposób narracji.
Autumn otwiera oczy, spogląda na niego i mruga. Jestem pewien, że ona też nie słuchała tego wykładu z historii filmoznawstwa.
– A może włączymy film od początku? Obejrzymy go razem? – Jack spogląda na mnie znacząco, sugerując, że nasza druga rozmowa nie została jeszcze zakończona.
Autumn wzrusza ramionami i kończy jeść swój tost.
*
Nie skupiam się na filmie. Siedzimy w rządku na kanapie, porzuciliśmy namiot. Jack i Autumn oglądają film. A ja tylko jestem tutaj, blisko niej. Wygląda na to, że tost pomógł jej opanować mdłości, które miała po przebudzeniu się.
Kiedy się przebudziła? O czym my wcześniej rozmawialiśmy z Jackiem?
Gdy ostrzegałem Jacka, że Autumn za chwilę się obudzi, rozmawialiśmy o…
Sylvie albo o piłce nożnej. To właśnie mogła usłyszeć.
Wyznałem już Autumn, że zerwę z Sylvie. Nie wydaje mi się, że powiedziałem cokolwiek, co mogłoby ujawnić prawdziwy powód tej decyzji. Bycie w związku z Sylvie, gdy jestem zakochany w swojej sąsiadce, to jedno, ale ponowne zaprzyjaźnienie się z tą sąsiadką to już ciut za dużo.
– Nie jest tą osobą, z którą chcę być – odpowiedziałem w końcu, gdy Autumn zapytała mnie, dlaczego chcę to zrobić. Powiedziałem prawdę, nawet jeśli bardzo dużo pominąłem. Pokiwała głową, jakby rozumiała, i wydawało się, że oboje powiedzieliśmy więcej, niż naprawdę zostało powiedziane, ale taki już ze mnie głupiec.
*
Moi najlepsi przyjaciele siedzą obok mnie przez dwie i pół godziny. Wczoraj wieczorem żartowaliśmy i droczyliśmy się. Dziś milczymy. W każdym razie spędzanie czasu we trójkę wydaje mi się odpowiednie. Mam nadzieję, że jesienią, gdy wszyscy będziemy w Springfield, Autumn i Jack też się zaprzyjaźnią. Tylko zaprzyjaźnią.
To głupia myśl, ale istotna: muszę przekonać zarówno siebie, jak i Jacka, że kiedy Autumn znów kogoś pozna, tym razem będę w stanie pozwolić jej odejść.
*
– Hej, Finn – mówi Jack. – Zabierz swoje korki z mojego samochodu. – Zbiera się do wyjścia, ale w jego aucie wcale nie ma moich butów. Jego samochód przypomina kontener na śmieci i nigdy nie zostawiłbym w nim żadnej swojej rzeczy, nawet korków.
– Jasne. – Zanim wstanę, zerkam na Autumn. Owinęła się kocem i dopija wodę ze szklanki, którą jej podałem, i je kolejnego tosta. Znów zauważam, że to niesprawiedliwe, że jest taka piękna, nawet gdy ma kaca.
Odprowadzam Jacka do samochodu, a gdy on odwraca się w moją stronę, już po jego minie wiem, co zamierza powiedzieć. Otwieram usta. Ale on odzywa się pierwszy:
– Twoja wersja nie ma sensu.
Nie tego się spodziewałem.
– Moja wersja?
– Że ona wie i zarazem nie wie, że jesteś w niej zakochany.
– Nic takiego nie powiedziałem.
– W zasadzie to właśnie coś takiego powiedziałeś. Być może jesteście parą największych głupków na świecie, którzy w jakiś sposób nie zdają sobie sprawy, że są w sobie zakochani, ale zaczynam się skłaniać ku wersji, w której ona wie, że ją kochasz, i robi ci sieczkę z mózgu, żeby poprawić sobie samopoczucie.
– Nie to…
Spogląda na mnie, a ja milknę.
– Zerwij jutro z Sylvie. Później do mnie zadzwoń. Przemyśl to, co ci powiedziałem.
– Dobrze. – Wzruszam ramionami i odwracam wzrok.
– Wszystko gra?
Spoglądam mu w oczy raz jeszcze.
– Tak.
Kiwa głową i odjeżdża. A ja wracam do domu.
*
Zastanawiam się, czy powinienem udawać, że idę na górę i odkładam wymyślone buty, zanim usiądę obok niej na kanapie, ale ona chyba nie zwraca na to uwagi.
– Dobrze się bawiłaś? – pytam.
Uśmiecha się niewyraźnie.
– Miałeś rację w kwestii czwartego drinka i chyba też umiejętności barmańskich Jacka.
– Z pewnością miałem rację w obu tych kwestiach. Lepiej już wyglądasz.
Wygląda przepięknie – zawsze tak wygląda.
– Tost mi pomógł. Dzięki. – Uśmiecha się do mnie, a ja czuję, że wypełniam się ciepłem.
– Opanowałem tę sztuczkę. – Opiekując się Sylvie, myślę, ale nie mówię tego głośno.
– Chyba pójdę do domu wziąć prysznic – mówi.
Jestem zaskoczony i rozczarowany. Czuję, że zaczynam mrugać oczami.
– Okej. – Może tak będzie lepiej. Muszę zebrać myśli. Zastanowić się, co jutro powiedzieć Sylvie.
Autumn prostuje ręce nad głową i stęka, po czym wstaje, a ja żałuję, że nie mogę mieć tego momentu, podobnie jak wielu innych, nagranych w pamięci.
– Pa, Finny! – woła i idzie do domu.
Stoję przez moment, po czym biegnę do swojego pokoju, żeby zdążyć na nią popatrzeć, zanim wejdzie do środka, może też popatrzeć na nią, gdy wejdzie do sypialni, bo przecież nasze okna są naprzeciwko siebie.
Nie żebym próbował podglądać ją choć trochę rozebraną. Uwierzcie mi, miałem ku temu wiele okazji i bywało już blisko, ale zawsze zaciągałem zasłonki, jeśli ona zapomniała o swoich. Dziś jednak Autumn wchodzi do pokoju i zasłania je zdecydowanym ruchem. Moje pozostają odsłonięte. Kładę się na łóżku. Powinienem myśleć o tym, co moja matka i Jack powiedzieli na temat mojej relacji – mojej przyjaźni – z Autumn. Oboje uważają, że powinienem jej powiedzieć, co czuję.
Ale ja jestem w stanie myśleć tylko o Autumn. O tym, jak bardzo błyszczały jej brązowe oczy, gdy wczoraj budowaliśmy namiot. O zapachu jej miękkich włosów, gdy wtulała się we mnie dziś rano. O tym, jak wygięła plecy i wydała z siebie ten odgłos, zanim wstała z kanapy. O tym, że teraz rozbiera się, by móc wziąć prysznic.
Intensywnie myślę o Autumn, ale nie w sposób, który mógłby poprawić mi nastrój, teraz czy w dłuższej perspektywie.
Nie jestem w stanie spojrzeć w przeszłość i powiedzieć, kiedy się zakochałem w Autumn Rose. Cóż, to, co czułem do niej, jeszcze zanim nauczyłem się czytać, rozrosło się i wyostrzyło, gdy razem dorastaliśmy. Gdybym próbował wskazać, to pierwszy raz, kiedy pomyślałem o sobie „zakochany w Autumn”, nastąpił przed piątą klasą. Nie wiem, czy psycholog uwierzyłby, że ktoś tak młody może być zakochany. Ale wiem, że to właśnie mi się przytrafiło.
Byłem w niej zakochany, ale mieliśmy zaledwie po jedenaście lat, więc przyjaźń była naturalna, nawet jeśli w mojej głowie była z pewnością tylko etapem przejściowym. Zawsze rozmawialiśmy tak, jakbyśmy całe życie spędzali razem, podobnie jak matki – z całą pewnością w którymś momencie zdałaby sobie sprawę, że powinniśmy się pobrać. Jednak nigdy nie miałem wrażenia, że myślała o mnie w ten sam sposób. Nie rozumiała, dlaczego matki powiedziały, że nie możemy już spędzać nocy w jednym łóżku. A ja tak. Nie próbowała, gdy nasze dłonie przypadkiem się spotkały, zatrzymać tej chwili jak najdłużej. A ja tak.
Te początkowe lata zakochania były ciężkie, a ja nie miałem pojęcia, że najgorsze dopiero przed nami.
*
Poznałem Jacka pierwszego dnia gimnazjum. Autumn i ja nie mieliśmy razem żadnych zajęć – z pewnością dzięki temu miałem być mniej rozkojarzony – ale niejadanie wspólnie lunchu wydało mi się żartem. Pracownicy szkoły po prostu musieli wiedzieć, że zawsze byliśmy razem, że byliśmy sobie przeznaczeni. Jeśli rozejrzałbym się po szkolnej stołówce, na pewno bym ją odnalazł.
Ale tak się nie stało. Autumn jadła lunch na pierwszej przerwie, siadała ze swoimi nowymi znajomymi i moimi przyszłymi przyjaciółmi, choć wówczas nie miałem pojęcia, że się nimi staną.
Kiedy w końcu usiadłem obok Jacka przy prawie pustym stoliku, zachował się tak, jakby na mnie czekał. Rano mieliśmy razem WF, a później wspólnie z paroma chłopakami kopaliśmy piłkę, gdy nauczyciel nam pozwolił. Jednak nie zająłem tego miejsca dlatego, że rozpoznałem Jacka – po prostu pokonany zająłem pierwsze wolne miejsce. Ale Jack mnie rozpoznał. Zapytał, czy oglądałem w ogóle piłkę nożną. Odpowiedziałem, że tak, choć nie byłem tak naprawdę zainteresowany rozmową, w zasadzie go nie słuchałem, rozmyślałem o tym, co porabiała Autumn.
I wtedy Jack pokazał, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
– Gram w obronie ze względu na Paola Maldiniego.
Wyprostowałem się i po raz pierwszy spojrzałem na Jacka, zauważając jego piegi i rudawy odcień włosów.
– Ja też – powiedziałem. – Jest moim… – i razem dokończyliśmy: ulubieńcem. Nie pamiętam dalszej części rozmowy, ale zostaliśmy przyjaciółmi.
Tego dnia wieczorem przy kolacji z matkami Autumn opowiadała o dziewczynach, z którymi jadła lunch, zwłaszcza o Alexis, a ja ucieszyłem się, że oboje sobie jakoś poradziliśmy. Przez te dwa pierwsze tygodnie myślałem, że może faktycznie wszyscy mieli rację, gdy mówili, że zawiązanie nowych przyjaźni będzie dla nas dobre. Mogłem jeść z Jackiem lunch i grać w piłkę, a z Autumn robić całą resztę. Autumn miałaby kumpele, z którymi chodziłaby na zakupy. Wszystkie te babskie sprawy zaczęły się robić dla niej ważne, ale jak zawsze miałaby mnie, do wszystkich innych spraw.
Kiedy mama kazała mi usiąść i wyjaśniła, że w tym roku po wspólnej urodzinowej kolacji dla Autumn, z wujkiem Tomem, ojcem Autumn, ona zaprosi koleżanki na piżama party, w którym nie będę mógł wziąć udziału, zrozumiałem to. Nie miałem nic przeciwko. Byłem tylko zdziwiony, że informuje mnie o tym moja mama, a nie przyjaciółka.
Uznałem, że to kwestia niezgrania się w czasie. Na wszystkich zajęciach przerabiałem rozszerzony program, a Autumn nie, nawet na angielskim. Rok wcześniej dostała na koniec roku czwórkę z minusem. Przeczytała wszystkie lektury w czwartej klasie, więc podczas czytania na lekcji ukradkiem zajęła się twórczością Stephena Kinga. Po czym pisała wypracowania, bazując na tym, co pamiętała po dwóch latach od zapoznania się z książką. Uznałem, że to niesamowite, że w takich okolicznościach udawało się jej dostawać tak dobre oceny.
Ponieważ chodziliśmy na inne zajęcia, zadawano nam różne prace domowe. Odrabianie lekcji razem nie miało za dużo sensu, chyba że potrzebowała mojej pomocy z matematyką. Wieczorami rzadziej więc byliśmy razem. Mówiłem sobie, że Autumn miała zamiar sama mnie o tym poinformować, ale zabrakło jej czasu.
Przez cały miesiąc mówiłem Jackowi o Autumn. O tym, jaka jest fajna, jaka wyluzowana, zabawna, jak zawsze pamięta, żeby powiedzieć „Paolo”, a nie „Pablo” (Nie, żebyśmy rozmawiali o piłce nożnej. Bardziej chodziło o to, że zapamiętała, że ja mówiłem o Paolu Maldinim).
Na moje urodziny, tydzień przed urodzinami Autumn, Jack przyszedł na kolację z moją mamą, ciocią Claire i Autumn. (Tom nie zjawiał się na moich przyjęciach, zresztą i tak bym go nie chciał. Mój własny ojciec przysłał mi informację o zakupionych dla mnie obligacjach). Cieszyłem się, że Jack i Autumn się poznają.
Autumn uśmiechnęła się do niego, a jemu niemal oczy wyszły z orbit. Wzdrygnął się, jakby otrząsał się z wody po wyjściu z basenu. Opowiadałem mu o swojej przyjaciółce Autumn, ale nie wspomniałem o jej twarzy czy figurze. Powiedział: „Cześć”, i wieczór wydawał się przebiegać w porządku, normalnie, jak wszystkie inne urodziny spędzone w towarzystwie matek i Autumn, tylko że tym razem był też Jack. Dopiero później uświadomiłem sobie, ile czasu Autumn spędziła na nowym telefonie, z jakim dystansem i uprzejmością odnosiła się do Jacka.
Matki powiedziały, że nie dostaniemy komórek przed trzynastymi urodzinami, ale Autumn miała już swoją, od początku miesiąca, ponieważ jej ojciec pomylił daty na umowie. Tom dał jej więc telefon, bez, jak to określiła moja matka, „konsultacji z Claire, jak to przyjęto w jego królestwie”. Tego wieczoru, gdy dostałem telefon, powiedziałem Autumn, że możemy ze sobą esemesować, zamiast używać do komunikacji kubka i sznurka zawieszonego między naszymi oknami. Uśmiechnęła się, słysząc tę propozycję, ale nie sprawiała wrażenia, jakby miała zamiar do mnie pisać w taki sposób, w jaki pisała przez cały tydzień ze swoimi nowymi koleżankami.
Na koniec wieczoru, gdy odwoziliśmy Jacka do domu, on spojrzał na mnie z litością, zanim wysiadł z auta. Chyba nie zrobił tego celowo, ale wyczytałem to z jego twarzy. Nie wierzył, że Autumn była – także kiedykolwiek wcześniej – moją przyjaciółką. Córka najlepszej przyjaciółki mojej mamy, ciągle kręcąca się w pobliżu? Owszem. Jednak jego zdaniem łudziłem się, że ta atrakcyjna laska jest moją przyjaciółką.
Za cel postawiłem sobie udowodnienie, że Autumn była moją przyjaciółką. Przez kolejne dwa miesiące zarzucałem Jacka zaproszeniami do mojego domu, w którym ściany pokryte były fotografiami przedstawiającymi mnie i Autumn w objęciach i w którym moja mama mogła mu bez końca opowiadać anegdotki na nasz temat.
Udało mi się udowodnić mu, że Autumn i ja wcześniej się przyjaźniliśmy, jednak nie zdołałem przekonać go (ani, szczerze mówiąc, siebie), że nadal łączyła nas przyjaźń. W ostatni dzień zajęć przed feriami zimowymi Jack w końcu przemówił. Nie pamiętam, o czym wcześniej rozmawialiśmy, wiem tylko, że rozmowa dotyczyła Autumn.
– Finn, stary. To znaczy, ja to rozumiem. Zjadłbym potłuczone szkło, żeby móc zagrać z nią w siedem minut w niebie. Ale czy ona w ogóle jeszcze z tobą rozmawia?
– Tacy kolesie jak my nie dostają zaproszeń na imprezy, na których gra się w butelkę i tym podobne – powiedziałem.
– I właśnie dlatego ona z tobą nie rozmawia – stwierdził Jack.
Nie marnowałem czasu na informowanie go, że czasami się do mnie odzywała.
– Pewnie spędzimy razem ferie – powiedziałem i wzruszyłem ramionami.
Jack, jak zawsze dobry dla mnie, nie powiedział mi, że śnię.
Jak się okazało, to nie był sen. Naprawdę do tego doszło.
Autumn wybudziła się z transu i zachowywała się, jakby znów mnie dostrzegała. Odczułem tak głęboką ulgę, że miała ona wymiar fizyczny. Przez te dwa tygodnie sypiałem lepiej niż przez ostatnie miesiące.
Wróciłem do gry. Nasz związek nadal nie wyglądał tak, jak bym tego chciał, ale się nie poddawałem. Mogłem wykonać swój ruch.
Rozmowy w szatni nie osiągnęły jeszcze tego poziomu świntuszenia, jaki miały osiągnąć w liceum, ale słyszałem, jak ósmoklasista chwalił się, że łaził za grupką ładnych siódmoklasistek po centrum handlowym. W jego opisie rozpoznałem Autumn i jej przyjaciółki – wymienił z imienia Alexis – i byłem w szoku, gdy powiedział, że się do niego uśmiechały i puszczały mu oczko, a później weszły do sklepu z fikuśną bielizną, bo wiedziały, że je śledzi.
Po raz pierwszy zacząłem zastanawiać się, czy znałem Autumn tak dobrze, jak mi się wydawało, i błędnie przyjąłem pewne założenia dotyczące jej życia beze mnie. I nie był to ostatni raz. Później założyłem, że Autumn w pierwszej klasie liceum piła i uprawiała seks – na podstawie plotek i zazdrości.
Ale wtedy, w siódmej klasie, myślałem, że wiem, jacy faceci podobają się Autumn. Musiałem stać się bardziej męski, jak starsi sportowcy. Już dobrze grałem w piłkę, ale musiałem stać się jeszcze lepszy. Nie miałem prawdziwego taty, którego mógłbym naśladować, ale mogłem dowiedzieć się więcej o facetach. Sądziłem, że mam całe miesiące, ale nie lata, zanim pojawi się okazja, by zaimponować Autumn.
I wtedy wydarzył się cud. Autumn wróciła do mnie w to Boże Narodzenie. Znów się przyjaźniliśmy. Każdy dzień spędzaliśmy razem, rozmawiając i śmiejąc się jak za dawnych czasów. Nie zamierzałem przegapić okazji, by pokazać jej, że mogę być tym, kogo pragnie.
W trakcie ferii oglądaliśmy z matkami Kiedy Harry poznał Sally. Rzecz jasna podobała mi się ta komedia romantyczna o przyjaciołach, którzy się w sobie zakochują, a kiedy Autumn powiedziała mojej mamie: „Końcówka była bardzo romantyczna”, ułożyłem w głowie plan.
Pocałuję ją o północy w sylwestra. Pokażę jej, że potrafię być odważny i męski. Mój plan polegał na tym, że po wybiegnięciu na zewnątrz i waleniu w garnki na powitanie nowego roku rzucę je na trawnik, romantycznie obejmę i pocałuję Autumn. Uznałem, że instynktownie będę wiedział, jak to zrobić.
O północy byłem tak pełen energii, że niemal wyczerpałem siły, wrzeszcząc i krzycząc, tak jak to w poprzednich latach robili chłopcy mamy. Kiedy uświadomiłem sobie, że mogę przegapić szansę i wszyscy wrócą do środka, wyciągnąłem rękę i złapałem Autumn za ramię.
– Zaczekaj – powiedziałem. Gadania nie uwzględniłem w planie, ale było już parę minut po północy.
– Co?
Miałem wziąć ją w ramiona i przytulić, ale chwyciłem ją powyżej łokcia i to musiało wystarczyć. Nachyliłem się, a ona otwarła szeroko oczy.
Jej usta były tak miękkie, jak sobie to wyobrażałem. Znów założyłem, że pokieruje mną romantyczny instynkt i powie mi, jak całować tak, jak robią to w filmach. Ale ja ją tylko cmokałem, tak jak wcześniej całowałem wiele osób, głównie matki, w policzki.
Moje ciało było pełne zdumienia i nadziei. Odsunąłem się i przyglądałem się twarzy Autumn, czekając na reakcję.
Była w szoku, a gdy się z niego otrząsnęła, zapytała:
– Co ty wyprawiasz?
Moje fantazje legły w gruzach. Nie dostałem szansy. Zostałem poddany testowi, który oblałem. Pozwoliła mi się do siebie zbliżyć, a ja próbowałem się z nią całować, jakbyśmy byli sobie równi. Powinienem był poczekać. Powinienem był więcej ćwiczyć. Powinienem być jej przyjacielem, gdy miała dla mnie czas w ferie i wakacje, a później, gdy będę już fajniejszy, wyższy, a jej przyjaciółki mnie polubią, może, być może wtedy miałbym szansę, by zostać jej chłopakiem.
Ale wszystko zniszczyłem.
Czuła do mnie obrzydzenie. Widać to było po jej twarzy.
Chciałem ją objąć, trzymać przy sobie. Dopiero gdy wyszarpnęła rękę, poczułem, że boli mnie dłoń od trzymania jej w uścisku.
Nie miałem zamiaru jej skrzywdzić.
Matka zawołała nas do domu.
Autumn odsunęła się i uciekła, tak jak nie uciekała nigdy wcześniej. Nie odwróciła się, nie ponagliła mnie gestem.
Zjedliśmy we czwórkę ciasto. Czułem, jak staje mi w gardle. Matka zapytała nas, dlaczego się nie odzywamy, i oboje równocześnie odpowiedzieliśmy: „Jesteśmy zmęczeni”. Wzdrygnęliśmy się, spojrzeliśmy na siebie i znów odwróciliśmy wzrok. Nie protestowałem, gdy chwilę później się z nami pożegnała.
Dopiero podczas brunchu w Nowy Rok w domu jej rodziców dostrzegłem na jej ramieniu niewielkie siniaki i zorientowałem się, jak fatalnie wypadła moja próba. Zaatakowałem ją. Spojrzałem na siebie z jej perspektywy: desperat, łapczywy, żałosny, ale nie wzbudzający litości. Mogłem zrobić tylko tyle, by nie uciec z kanapy i dać jej przestrzeń, której tak bardzo ode mnie potrzebowała.
*
W szkole Jack dopytywał o ferie. W ich trakcie dzwonił dwa razy i proponował, żebyśmy coś razem porobili. Odpowiadałem, że jestem z Autumn i że mamy też plany na następny dzień. Kiedy mnie pytał, w jego oczach widać było ciekawość, może nawet nadzieję, jakbym miał mu przekazać dobre wieści.
Rozkleiłem się. Nie rozpłakałem, bo starałem się z tym walczyć, ale było blisko. Był to jeden z najgorszych momentów w moim życiu.
Byliśmy w szatni, tuż przed drugą lekcją. Jack rozejrzał się wokół spanikowany. Spodziewałem się, że mnie zostawi. Zamiast tego roześmiał się głośno, uderzył mnie pięścią w ramię i powiedział: „Tak? Pogadajmy o tym przed szkołą”, i wygonił mnie na zewnątrz.
Znał ustronne miejsce za kontenerami na śmieci. Inni uczniowie też wiedzieli o jego istnieniu, bo znaleźliśmy na ziemi parę niedopałków i mnóstwo papierków po cukierkach. Słuchał mojej opowieści przez całą przerwę. Powiedziałem mu wszystko i później poczułem się odrobinę lepiej.
Siedzieliśmy tuż obok siebie, bo było zimno.
– Nie wiem, co robić. Była moją najlepszą przyjaciółką – powiedziałem.
– Ja też nie mam najlepszego przyjaciela. – Jack wzruszył ramionami.
*
Po tym wydarzeniu zostawiłem Autumn w spokoju. Aż do walentynek.
Organizowano zbiórkę na cele charytatywne. Za dwa dolary doręczano białe lub czerwone goździki wybranej osobie. Na banerze napisano: „Białe goździki są dla przyjaciół!”, zostawiając nam domyślenie się, co oznaczają te czerwone. Wysłałem Autumn dwa goździki, białego i czerwonego, jednego podpisanego moim imieniem, drugiego „Tajemniczy wielbiciel”. Podsłuchałem, jak matki mówiły, że Autumn dostała cztery czerwone goździki podpisane w taki właśnie sposób. Mnie nikt nic nie wysłał.
Pod koniec lutego mama przyszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku.
– Heeeeej, młody! – Gdy chciała poruszać wrażliwe tematy, starała się przyłapać mnie na czytaniu przed snem, zanim zgasiłem światło.
– Co tam?
Westchnęła i położyła dłoń na mojej stopie.
– Wiesz, że Claire i ja zawsze miałyśmy nadzieję, że ty i Autumn będziecie przyjaciółmi, ale nie będziemy was do tego zmuszać.
Nie miałem pojęcia, w jakim kierunku zmierza ta rozmowa.
– Zrozumiemy, jeśli ty i Autumn się od siebie oddaliliście, ale chciałam się dowiedzieć, czy tobie odpowiada przyjaźń z Autumn. Ostatnio wydawałeś się przygnębiony.
Sądziłem, że moja tęsknota za Autumn jest boleśnie oczywista. Zaskoczyło mnie to, że ktoś mógł jej nie dostrzegać. I być może dlatego warknąłem:
– Mamo, jaka przyjaźń? – I wróciłem do lektury.
Musiała być zaskoczona, bo zanim się odezwała, zdążyłem przeczytać parę zdań.
– Czasami bracia i siostry przechodzą takie etapy, kiedy się nie przyjaźnią, ale nadal kochają…
Upuściłem książkę i spojrzałem na nią z przerażeniem. Na jej twarzy odmalowało się całe mnóstwo emocji, jak podczas projekcji slajdów: zaskoczenie, rozbawienie, radość, a na końcu smutek. Głęboki smutek.
– A czasami – ciągnęła – naprawdę dobrzy przyjaciele przechodzą takie fazy, kiedy nie są zbyt blisko, i to w porządku. Nadal się o siebie troszczą. Później może znów się do siebie zbliżą, a może staną się kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Może.
Przechyliłem głowę, żeby pokazać, że jej słucham.
– Chodzi o to, żeby skupić się na tym, co sprawia, że się dobrze czujesz, na przykład szkoła albo piłka nożna. Masz nowego przyjaciela, Jacka. Możesz sobie powtarzać: „Autumn jest tam, gdzie chce teraz być, i nie ma w tym nic złego. U mnie wszystko w porządku, będę w pobliżu, jeśli będzie mnie potrzebować”. Tak? – Znów ścisnęła moją stopę.
– Okej – powiedziałem. – Trochę jak na pogadance w szkole, ale i tak dziękuję. – Wzruszyłem ramionami i pozwoliłem się objąć.
Kiedy wyszła, zgasiłem światło i przemyślałem jej porady.
Wydawały się rozsądne i nie różniły za bardzo od moich wcześniejszych wniosków, choć się zagalopowałem. Musiałem wyluzować. Piłka nożna była najlepszym sposobem na to, by być bardziej męskim. Pokażę Autumn, że nie jestem przegrywem bez przyjaciół – Jack i ja musieliśmy w jakiś sposób zdobyć więcej znajomych.
Spotkałem ojca dwa razy – był bardzo wysoki. Pediatra powiedział, że też będę wysoki, to tylko kwestia czasu. Potrzebowałem czasu, żeby stać się lepszą wersją siebie. Teraz, gdy Autumn mnie ignoruje, dokonam swojej przemiany.
Więc choć cierpiałem za każdym razem, gdy byłem w jej pobliżu, ignorowałem to uczucie i spoglądałem na nią kątem oka niczym ćpun czekający na swoją działkę. Ale dałem Autumn czas i przestrzeń i pracowałem nad sobą.
*
W następne walentynki wysłałem Autumn anonimowo czerwonego goździka i białego goździka do Jacka, którego podpisałem „Paola”.
Walnął mnie nim podczas lunchu, gdy tylko przysiadł się do mojego stolika.
– Dzięki – powiedział. – Ale nie myśl sobie, że się z tobą prześpię.
– Było mi cię żal – powiedziałem.
Pod koniec lunchu stolik był obsypany białymi płatkami, które odpadły podczas naszej bitwy. Pozostali goście, z którymi siedzieliśmy, bardziej ze względu na to, by robili tłok przy stoliku niż dla rozmowy, byli na nas wkurzeni, ale chyba nigdy dwa dolary nie przyniosły mi tyle radości.
Fantazjowanie na temat spędzenia innego rodzaju nocy z Autumn w tym namiocie i rozwodzenie się nad moimi błędami, które nas od siebie oddaliły, nie poprawiły mi nastroju. Boli mnie głowa. Czuję się jeszcze bardziej wyczerpany i wraca poczucie winy. Autumn nie chce, żebym myślał o niej w taki sposób. Muszę się opanować.
Zsuwam się z łóżka i kieruję w stronę łazienki, jednak nie potrafię się powstrzymać i zerkam po drodze na jej zasłonięte okno. Rozbieram się i wchodzę pod prysznic, puszczając tak gorącą wodę, jak tylko się da, i stojąc pod jej strumieniem tak długo, jak jestem w stanie wytrzymać. A później szybko przełączam wodę na zimną.
Jesteś tutaj, w tym momencie, teraz, powtarzam sobie, gdy lodowata woda uderza w moją rozgrzaną skórę.
Prawda jest taka, że to, co sobie wyobrażałeś, nigdy się nie wydarzy, a to, co zapamiętałeś, już się stało.
W tej chwili Autumnjest twoją przyjaciółką.
Nie spieprz tego.
Ale przygotuj się na jej kolejne odejście.
Gdy już się trzęsę, puszczam letnią wodę. Zmywam z siebie fantazję, w której Autumn leży pode mną, i wspomnienie jej głowy spoczywającej na moim ramieniu.
*
Kiedy wkładam czyste bokserki, dzwoni telefon. Odbieram, nie spoglądając na ekran, ponieważ zakładam, że to Autumn.
– Hej – mówię.
– Cześć – odpowiada Sylvie.
Czuję ucisk w żołądku.
– Och. Cześć. Wow. Gdzie jesteś?
– W Londynie. Muszę długo czekać na przesiadkę do Nowego Jorku, więc idę zwiedzać i chcę zobaczyć jak najwięcej, będę zajęta. Chciałam z tobą porozmawiać po raz ostatni.
Po raz ostatni przed powrotem do Stanów Zjednoczonych, ale mam wrażenie, jakby mówiła, że po raz ostatni, zanim z nią zerwę, choć ona nie wie, co ma się wydarzyć.
– Tak – odpowiadam. Coraz trudniej mi udawać, że mamy jakąś przyszłość po jej powrocie.
– Czyli cieszysz się, że mnie jutro zobaczysz?
– Tak – odpowiadam i być może to największe kłamstwo, jakie kiedykolwiek wypłynęło z moich ust. – O której przylatujesz?
– Jakoś koło czwartej… Będziesz na lotnisku, prawda?
Nawet mi to nie przyszło do głowy. Oczywiście, że tego ode mnie oczekuje. Ale nie mogę przy jej rodzicach przytulać jej i całować na przywitanie, a później, gdy zostaniemy już sami, złamać jej serca.
Co mam powiedzieć?
– Najprawdopodobniej. Dam ci znać.
– Nie wiesz? – W jej głosie da się wyczuć podejrzliwość i ból.
Momentami mam wrażenie, że dodaje dwa do dwóch. Nie wiem, czy okrucieństwem z mojej strony jest pozwalanie na to, żeby się domyślała. Czy tak jest dla niej lepiej? Nie mam pojęcia, jak zrobić coś tak okrutnego w jak najłagodniejszy sposób.
– Wybacz, ja…
– Co robiłeś wczoraj? – pyta Sylvie, a ton jej głosu znów jest radosny.
– Jack został u mnie na noc.
– Super! – Opowiada mi o swoich planach na dziesięciogodzinną przerwę w Londynie: pojechanie taksówką do jakiejś uroczej wioseczki pod miastem, pójście do pubu i wypicie piwa, spacer wzdłuż Tamizy i powrót taksówką na Heathrow. Sylvie robiła tak przez cały wyjazd: miała plan na każdą godzinę, żeby móc doświadczyć, ile się da. Kocham to w niej. Nigdy nie robi niczego na pół gwizdka, nie przegapia żadnych okazji.
Autumn też by się to podobało. Docenia, gdy ktoś ma pasję. Gdyby nie były obie tak bardzo przekonane, że ta druga jej nienawidzi, miałyby na siebie dobry wpływ. Autumn w momencie wyjścia poza lotnisko zgubiłaby się i zgubiłaby paszport, pewnie przepadliby na zawsze.
Na początku wakacji, zanim zorientowałem się, jaki będą miały przebieg, powiedziałem Sylvie, że Jamie rzucił Autumn. Siedzieliśmy na ganku u niej, przed jej wyjazdem na lotnisko. Miałem w zwyczaju od czasu do czasu dzielić się z nią najświeższymi informacjami na temat naszych wspólnych znajomych. Dzięki temu łatwiej było mi utrzymywać, że moje uczucia do Autumn są czysto platoniczne. Kłamałem. Ponieważ gdy nie wspominałem o tej drugiej dziewczynie, której życie bezustannie ścierało się z moim, Sylvie całkiem słusznie uznawała to za podejrzane.
Sylvie miała mnóstwo pytań związanych z rozstaniem. Kiedy siedziałem obok niej i jej walizek, powiedziałem, że wiem tylko tyle od cioci Claire, że Jamie zerwał z Autumn. Sylvie była zaskoczona, podobnie jak wszyscy inni. Dwa razy pytała, czy jestem tego pewny. Przecież wszyscy słyszeliśmy, jak Jamie opowiadał, że on i Autumn będą na zawsze razem.
W tamtym momencie podejrzewałem, że Jamie pozbawił Autumn dziewictwa, po czym ją rzucił, ale nic na ten temat nie mówiłem ani nie okazywałem zmartwienia o Autumn. Nie zamierzałem wywoływać zazdrości u Sylvie z byle powodu.
Ale to nie było byle co. Autumn była tak zrozpaczona z powodu Jamiego, że matki poprosiły mnie, żebym z nią porozmawiał. I nagle Autumn i ja codziennie spędzaliśmy razem czas.
Najpierw pomyślałem sobie, że to nie potrwa długo, więc nie warto o tym mówić Sylvie. Ale jakiś tydzień później wymknęło mi się, że nie odebrałem telefonu od niej, bo oglądałem film z Autumn. Spędzanie z nią czasu znów wydawało się tak naturalne, nawet po tylu latach przerwy, że jej imię po prostu mi się wymsknęło.
Sylvie mi przerwała:
– Znów się przyjaźnisz z Autumn?
Nie słyszałem tego tonu w jej głosie od bardzo dawna.
– Nigdy nie przestaliśmy się przyjaźnić – powiedziałem, a Sylvie przez chwilę milczała.
– No dobra – powiedziała wreszcie. – Nieważne.
I na tym się skończyło. Sylvie nigdy więcej o nią nie zapytała. A mnie udało się nie wspomnieć już o Autumn, mimo że spędziliśmy razem całe lato.
Na początku wakacji, kiedy znów zaczęliśmy się widywać, nie miałem zamiaru zrywać z Sylvie. Jaki miałbym w tym cel? Nadal byłem zakochany w Sylvie, a kiedy na początku się w niej zakochałem, już od lat kochałem Autumn. Tak więc emocjonalnie niewiele się dla mnie zmieniło.
Ale w ciągu następnych paru tygodni jedno stało się jasne: kocham Sylvie, ale nie jestem w stanie powiedzieć, że będę w niej zakochany przez resztę życia. Jest wiele rzeczy, które w niej uwielbiam, i rozumiem jej słabości, ale nie jestem jej oddany. Jest partnerką, ale nie częścią mnie.
Moje oddanie Autumn jest wyryte w samej istocie tego, kim jestem. Podziwiam ją. Będę siedział na trybunach i kibicował jej jako największy fan. Wiem, że zawsze będę ją kochał, tak jak wiem, że zawsze będę potrzebował tlenu.
Sylvie robi sobie przerwę przed rozpoczęciem studiów. Potrzebuje czasu, żeby zrozumieć siebie, i mnie to cieszy. Ale nasza sytuacja nie stanie się łatwiejsza, gdy ja będę w Springfield z Autumn, a Sylvie zostanie tu, w St. Louis.
– Może zadzwonię do ciebie z Chicago, gdzie będę się przesiadać, i powiesz mi, czy przyjedziesz jutro na lotnisko – proponuje Sylvie.
– Dobrze – odpowiadam. Martwię się, czy pogodzi się z tym, że nie wypełnię swoich obowiązków. Czy ona wie, co się zbliża? Czy ma nadzieję, że jeśli będzie miła, zdoła przekonać mnie, żebym nadal z nią był? Czy też nie ma pojęcia, jest tak szczęśliwa, że mnie zobaczy, że nie obchodzi jej, czy stanie się to na lotnisku, czy później? Czy chcę, żeby coś podejrzewała?
– No cóż – mówi. – Muszę lecieć. Mam nadzieję, że będę mogła się zdrzemnąć w czasie lotu.
– Która jest u ciebie godzina? – zadaję sztampowe pytanie, które przewija się w naszych wymuszonych rozmowach w ostatnich paru tygodniach.
Odpowiada, ale jej słowa zagłusza komunikat z głośników.
– Och, jest…
Jestem zdziwiony, gdy zerkam na budzik. Gdzie się podziało popołudnie?
– Piąta. No dobra.
– Kocham cię – mówi.
– Ja też cię kocham – odpowiadam i nie kłamię. Po prostu nie mówię całej prawdy.
Rozłącza się.
*
Wiele razy zadawałem sobie pytanie, dlaczego między mną i Autumn tak się podziało; równie często zastanawiałem się nad tym samym w przypadku moim i Sylvie.
Gdybym nie dostał się do reprezentacji, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Jack i ja martwiliśmy się, że jeden z nas może się nie dostać do drużyny juniorów. Kiedy ogłoszono jej skład, szukałem swojego nazwiska na liście i byłem zrozpaczony. Ale ucieszyłem się, że znalazł się na niej Jack.
I wtedy usłyszałem, jak jeden z wyższych, starszych kolesi mówi:
– P-hen-e-ass Smith? Kto to jest, do cholery?
– Phineas – odparłem. – Możecie mówić do mnie Finn.
Parę osób się roześmiało, ale nie wiedziałem dlaczego – póki nie zobaczyłem swojego nazwiska. Na liście reprezentacji szkolnej.
Jack powiedział później, że moja zdolność do zignorowania złośliwego komentarza tego starszego chłopaka, mojego nowego kolegi z drużyny, sprawiła, że wydałem się luzakiem. Te śmiechy były jego zdaniem oznaką uznania. Ja wcale nie byłem tego pewien.
Byłem przerażony takim niespodziewanym rozwinięciem akcji, mimo entuzjazmu Jacka.
– Będziesz uznawany za spoko gościa, a w konsekwencji i ja będę cool. Rozumiesz, prawda? – oznajmił Jack, gdy czekaliśmy na moją mamę po kwalifikacjach. Jack miał nie jednego, ale dwoje rodziców, którzy równie czule go zaniedbywali co ojciec Autumn, i moja mama często go podwoziła na nasze wspólne zajęcia.
– Nie jestem tego pewien – odparłem. Byłem równie wysoki jak zawodnicy z drugich i trzecich klas, ale oni wydawali się o wiele starsi. Poza tym byłem przyzwyczajony do tego, że jestem jednym z najlepszych zawodników z naszych szkolnych drużyn. Z pewnością będę jednym z gorszych zawodników w licealnej reprezentacji. Prawdopodobnie tym razem spędzę cały sezon na ławce rezerwowych.
– Finn, to liceum. To ekosystem, a my właśnie wskoczyliśmy na szczyt piramidy żywieniowej!
Przewróciłem oczami.
– Chodzi ci o łańcuch pokarmowy.
– Nieważne. Będziesz umawiał się z cheerleaderką – oznajmił Jack z powagą.
Mnie rozbawiła sama myśl.
*
Reprezentacja piłki nożnej miała treningi na boisku północnym, przy parkingach dla uczniów. Drużyna juniorów trenowała na boisku południowym, bliżej podjazdu, na który rodzice dowozili i skąd odbierali swoje dzieci. Choć Jack i ja byliśmy w różnych drużynach, nasze treningi odbywały się w tym samym czasie, więc moja mama codziennie nas przywoziła i odbierała podczas tych paru ostatnich letnich tygodni.
Okazało się, że nawet w porównaniu do starszych zawodników jestem całkiem dobry. Nie byłem już najlepszy, ale nie musiałem się martwić tym, że mecze przesiedzę na ławce.
Po pierwszym treningu moi koledzy z drużyny udali się do swoich samochodów. Jeden z nich zapytał, czy mnie podwieźć, co było bardzo miłe, ale powiedziałem mu, że nie potrzebuję, i poszedłem na drugi koniec kampusu, gdzie miał czekać na mnie Jack. Byłem podekscytowany i chciałem podzielić się z nim faktem, że trening nie okazał się tak trudny, jak się obawiałem.
Przechodziłem obok siłowni, dość rozkojarzony, gdy otwarły się drzwi przede mną. Prawie wpadłem na dziewczynę niosącą sportową torbę.
– Ojej! – zapiszczała.
– Alexis! – wykrzyknąłem zaskoczony. – Przepraszam.
Zamrugała i popatrzyła na mnie. Nigdy wcześniej ze sobą nie rozmawialiśmy. Nie byłem nawet pewien, czy ona wie, kim jestem. Dołączyły do niej trzy dziewczyny z podobnymi torbami.
– Finny… prawda? – spytała Alexis.
– Właściwie to Finn – odparłem, uznając to za dowód, że Autumn opowiadała o mnie swoim przyjaciółkom.
– Jasne. Cóż, nic się nie stało. Idziesz z nami?
I właśnie dlatego, gdy zjawiłem się na podjeździe, gdzie czekał na mnie Jack, towarzyszyły mi cztery śliczne dziewczyny.
– Yhm, to mój przyjaciel Jack – powiedziałem, gdy podeszliśmy do murku, na którym siedział. – Jack, to jest Alexis, Victoria, Taylor i… – Uświadomiłem sobie, że nie znam imienia tej ostatniej dziewczyny i oblałem się rumieńcem.
– Jestem Sylvia. Sylvie – powiedziała.
Usiedliśmy wszyscy obok Jacka na niskim murku i czekaliśmy na swoją podwózkę. Nie rozmawialiśmy za wiele, ale następnego dnia, gdy wlokłem się z północnego boiska na południowe, znów przy wejściu do siłowni spotkałem dziewczyny. Dopiero gdy do nich podszedłem i zobaczyłem, że mi się przyglądają, uświadomiłem sobie, że czekają na mnie.
– Jesteś gotowy? – spytała Alexis, gdy się z nimi zrównałem.
– Taak? – odpowiedziałem i ruszyliśmy razem.
Później już spodziewałem się ich obecności. Nic specjalnego się nie działo. Czekaliśmy razem, aż ktoś nas odbierze. Nie rozmawialiśmy za dużo, bo nie mieliśmy o czym. Jakbyśmy chcieli spędzać ze sobą czas, ale nie wiedzieliśmy dlaczego. Cóż, ja wiedziałem dlaczego – były przyjaciółkami Autumn. Tak myślałem.
Któregoś popołudnia, gdy moja matka się spóźniała, a dziewczyny już pojechały, Jack stwierdził, że zakochał się w Alexis, bazując na tym, że jest bardzo ładna i miła.
– Wszystkie są ładne i miłe – odpowiedziałem. – Nic innego nie wiemy na temat żadnej z nich.
– To dobry początek – powiedział Jack. – A Alexis jest w moim typie. W sumie to myślałem, że może tobie się podoba. – Popatrzył na mnie. – Właśnie dlatego o tym wspomniałem.
– Aha. Nie. – Nie wiedziałem, dlaczego mógłby tak pomyśleć.
Sprawiał wrażenie, jakby poczuł ulgę, że nie podoba nam się ta sama dziewczyna, ale nadal był podejrzliwy.
– No cóż, w takim razie która ci się podoba? – zapytał.
– Stary, przecież ja żadnej z nich nie znam – odpowiedziałem. – To właśnie próbuję ci powiedzieć. Nie wiem, czy którakolwiek z nich mi się podoba.
– Dobra, nieważne. Wiem, że przynajmniej raz robiłeś sobie dobrze, myśląc o którejś z nich. Która to była?
– Daj spokój… – zacząłem, a Jack walnął mnie pięścią w ramię.
– Widzisz! Która? Victoria, prawda?
– Sylvie, ty zboczeńcu.
– Naprawdę?
– Co?
– Nie sądziłem, że jest w twoim typie.
Roześmiałem się.
– A jaki jest mój typ?
Spojrzał na mnie tępo, jakby próbował powiedzieć „Autumn” – tak przynajmniej teraz to odbieram.
Być może myślał, że podoba mi się Alexis, bo miała ciemne włosy, brązowe oczy i była mniej więcej wzrostu Autumn. Victoria miała podobną figurę do Autumn. Sylvie, jasnowłosa, o szczupłej figurze baletnicy i na tyle wysoka, by spojrzeć mi w oczy bez zadzierania głowy, jest z wyglądu zupełnym przeciwieństwem Autumn. Tyle tylko że obie są piękne.
– Nie wiem – powiedziałem tego dnia Jackowi. – Sylvie wydaje się… sobą? I to mi się podoba.
Sylvie nie chodziła do naszego gimnazjum. Zastanawiałem się, co Autumn o niej wie, co o niej sądzi. Skoro Autumn nie była cheerleaderką, być może jej jeszcze nie poznała.
– Okej – odparł Jack i wrócił do gadania o Alexis. Wystarczyła mu świadomość, że na jakimś tam poziomie jestem zainteresowany kimkolwiek innym niż Autumn.
Tego lata byłem bardzo szczęśliwy. Sądziłem, że mój plan w końcu się ziści. Fajne koleżanki Autumn mnie lubiły. Nie rozmawiałem z nią zbyt często tego lata, ponieważ oboje byliśmy zajęci, więc nie zauważyłem, że Autumn nigdy już o nich nie wspominała. Ale powinienem był zauważyć, że „przyjaciółki” Autumn też nigdy o niej nie mówiły.
Dalsza część w wersji pełnej
