Folwark Zwierzęcy - George Orwell - ebook + audiobook + książka

Folwark Zwierzęcy ebook i audiobook

George Orwell

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

 

Powieść angielskiego pisarza i publicysty George’a Orwella należy do ścisłego kanonu literatury światowej.

W alegoryczny i genialny sposób przedstawia reżim totalitarny, jego narodziny, mechanizmy i przemiany. W literackiej wizji autora przenośnią do utopijnego systemu jest folwark, z którego zwierzęta zagrodowe wygnały ludzi i w którym zajęły ich miejsce, by rządzić się same.

Wydana w 1945 książka była wielkim ostrzeżeniem przed totalitaryzmem sowieckim. Do 1990 roku była zakazana w Polsce. W zaskakujący sposób powieść Orwella, choć wymierzona pierwotnie przeciwko komunizmowi, okazuje się wciąż aktualnym ostrzeżeniem przed niebezpieczeństwami, jakie niesie ze sobą wiecznie odradzająca się we współczesnych demokracjach pokusa narzucenia wszystkim utopijnej równości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 131

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 49 min

Lektor: Andrzej Wasilewski

Oceny
4,6 (5 ocen)
3
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Heypelin

Nie oderwiesz się od lektury

Klasyk, którego po prostu szkoda nie znać
00
Nawrocony2023

Nie oderwiesz się od lektury

Jedna z najlepszych książek.
00
ewabass

Dobrze spędzony czas

Z pewnoscią warto zapoznać się z tą książką, jest krótka ale daje do myślenia.
00
Anetastaniow123

Nie oderwiesz się od lektury

jakie to ciągle aktualne....
00
KasiaKarp

Nie oderwiesz się od lektury

Super!!!
00

Popularność




ROZDZIAŁ I

Pan Jones, właściciel Folwarku Dworskiego, pozamykał na noc drzwi kurników, był jednak zanadto pijany, by pamiętać ootworach dla kur. Trzymając wręku kolebiącą się zboku na bok latarnię, przeszedł, zataczając się, przez podwórze istrząsnął buty przy tylnym wejściu. Następnie, utoczywszy zbeczki wskładziku ostatnią szklanicę piwa, skierował niepewne kroki do łoża, skąd dochodziło już chrapanie małżonki.

Jak tylko wsypialni zgasło światło, cały folwark ożył iwbudynkach gospodarskich zewsząd rozległy się szmery itrzepotanie skrzydeł. Wieść rozeszła się wciągu dnia, że stary Major, medalowy knur rasy angielska średnia biała, miał dziwny sen poprzedniej nocy ipragnie opowiedzieć go pozostałym zwierzętom. Uradzono, że gdy pan Jones uda się na spoczynek izrobi się bezpiecznie, wszyscy spotkają się wwielkiej stodole. Stary Major (tak zawsze onim mówiono, choć na wystawie prezentowany był jako Królewicz zWillingdon) cieszył się na folwarku ogromnym szacunkiem ikażdy był gotów poświęcić godzinę snu, by usłyszeć, co ma do powiedzenia.

Wkońcu wielkiej stodoły, na specjalnym podwyższeniu wymoszczonym świeżą słomą, czekał już, leżąc wygodnie, Major, anad głową świeciła mu latarnia przywieszona na górnej belce. Liczył sobie dwanaście wiosen ichoć ostatnio mocno się zaokrąglił, to itak zachowywał dostojny wygląd, aryj jego miał mądry idobrotliwy wyraz, mimo iż jakoś nigdy nie wycięto mu kłów. Zaraz też zaczęły schodzić się pozostałe zwierzęta, by zająć najodpowiedniejsze dla ich postury miejsca. Najpierw zjawiły się trzy psy, Bluebell, Jessie iPincher, apo nich trzy świnie, które usadowiły się na słomie bezpośrednio przed podwyższeniem. Kury przycupnęły na parapetach okiennych, gołębie pofrunęły na krokwie, owce ikrowy ułożyły się za świniami ipo chwili przeżuwały już wnajlepsze. Dwa konie pociągowe, Boxer iClover, przyszły razem, stąpając niezmiernie powoli istawiając ostrożnie wielkie, włochate kopyta, żeby przypadkiem nie nadepnąć na jakieś małe zwierzątko niewidoczne wsłomie. Clover była dorodną klaczą owyglądzie matrony, wchodzącą wwiek średni, która nigdy nie odzyskała zgrabnej sylwetki po urodzeniu czwartego źrebięcia. Boxer zaś był nie lada okazem, ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wkłębie itak silny, jak dwa zwykłe konie do spółki. Biały pasek udołu nosa nadawał mu nieco głupawy wygląd, co by się zgadzało, gdyż do orłów intelektu to on nie należał. Niemniej darzono go na folwarku powszechnym szacunkiem za stałość charakteru iogromną pracowitość. Za końmi przybyła biała koza imieniem Muriel iosioł Benjamin. Był on najstarszym zwierzęciem na folwarku imiał najbardziej nieznośny charakter. Rzadko się odzywał, ale gdy już to zrobił, były to zazwyczaj impertynencje – twierdził na przykład, że Bóg dał mu ogon, żeby mógł się odganiać od much, choć on wolałby raczej nie mieć ogona imuch wokół siebie. Ze wszystkich zwierząt tylko on jeden nigdy się nie śmiał. Pytany oprzyczynę, odpowiadał, że nie widzi nic, zczego można się pośmiać. Tym niemniej, choć nie przyznawał się do tego otwarcie, był bardzo przywiązany do Boxera. Obaj niedziele spędzali zazwyczaj na niewielkim wybiegu za sadem, stojąc obok siebie wmilczeniu iskubiąc zapamiętale trawę.

Ledwie konie ułożyły się wygodnie, gdy do stodoły wtoczyło się gęsiego stadko świeżo wyklutych kaczątek, które straciły matkę. Maluchy popiskiwały cieniutko, kołysząc się na boki wposzukiwaniu miejsca, gdzie nikt ich nie rozdepcze. Clover wystawiła przednią nogę, coś na kształt wału ochronnego, za którym kaczęta ułożyły się ufnie inatychmiast zasnęły. Wostatniej chwili do stodoły tanecznym krokiem wbiegła Mollie, śliczna, głupiutka biała klacz, zaprzęgana przez pana Jonesa do bryczki, która wdzięcząc się ipogryzając kostkę cukru, zajęła miejsce niemal na samym przedzie. Cały czas potrząsała białą grzywą wnadziei, że obecni zwrócą uwagę na wplecione wnią czerwone kokardki. Ostatnia zcałego zwierzyńca przybyła kotka, rozejrzała się swym zwyczajem wokoło wposzukiwaniu najcieplejszego kąta, aż wkońcu wcisnęła pomiędzy Boxera iClover izaległszy tam wreszcie, pomrukiwała zukontentowaniem, nie słuchając ni słowa ztego, co mówi Major.

Były tam teraz już wszystkie zwierzęta, wyjąwszy oswojonego kruka oimieniu Mojżesz, który spał na żerdzi przy tylnych wrotach. Kiedy Major zobaczył, że wszyscy usadowili się wygodnie iczekają wnapięciu, odchrząknął izaczął tymi słowy:

– Towarzysze, jak zapewne już słyszeliście, miałem tej nocy dziwny sen. Ale otym śnie będzie nieco później. Najpierw mam wam do powiedzenia coś innego. Nie wydaje się, towarzysze, żebym miał tu zwami pozostać zbyt wiele miesięcy, ale zanim umrę, czuję się wobowiązku przekazać wam tę mądrość, jaką udało mi się zgłębić. Żyłem to wśród was bardzo długo, miałem wiele czasu na rozmyślania, gdy tak leżałem samotnie wmoim boksie iwydaje mi się, że pojąłem istotę życia na tej ziemi nie gorzej niż każde inne zwierzę. Iotym właśnie chcę zwami mówić.