Do ostatniego oddechu - Jurga Paulina - ebook

Do ostatniego oddechu ebook

Jurga Paulina

0,0
14,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Prequel serii „Matrioszka”. Od tej miłości wszystko się zaczęło.

Marina od zawsze kochała Lukę, ale on traktował ją jak powietrze – do chwili, kiedy pozwoliła sobie na okazanie słabości, i to przy nim. Ich spontaniczna ucieczka z mafijnego świata na zawsze zmieniła historię trzech rodzin...

Przeczytaj opowiadanie o losach rodziców Nikołaja Paszczenki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 98

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © by Wydawnictwo Otwarte

Opieka redakcyjna: Ewelina Tondys

Redakcja tekstu: Elżbieta Kot

Korekta: d2d.pl

Projekt okładki: Monika Drobnik-Słocińska

Fotografia na okładce: obrik / Adobe Stock

ISBN 978-83-8135-720-3

www.otwarte.eu

Wydawnictwo Otwarte sp. z o.o.,

ul. Smolki 5/302, 30-513 Kraków. Wydanie I, 2022

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

Natalii Kozie – to z jej inicjatywy dostaliście tę historię

Słowniczek slangu mafijnego

awtoritiet (ros.) – dosł. autorytet, boss mafijny zarządzający danym terenem, nadzorujący podporządkowaną mu grupę przestępczą

bojewik (ros.) – żołnierz w mafii rosyjskiej

bratskij krug lub siemiorka (ros.) – siedmiu najwyżej postawionych ludzi w szeregach worów w zakonie

byk (ros.) – ochroniarz

frajer (ros.) – w slangu mafijnym osoba niebędąca przestępcą

kassir, kaznaciej (ros.) – mafijny księgowy

klejmo, riegalka (ros.) – slangowe określenia tatuażu

kliczka (ros.) – dosł. ksywka, imię nadawane podczas uroczystej „koronacji” na wora w zakonie

koronacja – uroczysty „chrzest” na wora w zakonie

obszczak (ros.) – majątek mafii

pacan (ros.) – kandydat na wora, potencjalny członek gangu

pachan (ros.) – dosł. stary, określenie szefa w mafii rosyjskiej

poniatia (ros.) – kodeks zachowania

suka (ros.) – zdrajca

szestiorka (ros.) – najniższy poziom w rosyjskiej hierarchii mafijnej

wor w zakonie, wor (ros.) – dosł. złodziej w prawie, określenie członka mafii rosyjskiej

worowskoj mir (ros.) – dosł. złodziejski świat, świat mafii

Zaklinamy rzeczywistość w bezkresie szarości… Tu i teraz, tylko ta ulotność chwili się dla nas liczy… Po wieczność w wieczności, razem wbrew wszystkiemu… Do ostatniego oddechu…

Amari

Prolog

Luka

Dziesięć lat wcześniej

Staliśmy zziębnięci na terenie otoczonej wysokim murem posiadłości Kosłowów na Sołncewie. Wypędzono nas z domu, bo stary Kosłow zwołał trybunał, który chyba nie miał skończyć się dobrze dla sądzonego wora, zważywszy na to, że przyjechał także egzekutor. Wiedzieliśmy, że nie pozwolą nam patrzeć na egzekucję, a nas wprost zżerała ciekawość. Grisza wpadł na pomysł, żeby zejść do piwnicy, gdy starzy zamkną się w gabinecie, i ukryć się w pomieszczeniu obok, a potem, jak już będą zajęci wykonywaniem wyroku, po prostu się zakraść i popatrzeć. Nerwowe podekscytowanie swędziało niczym oparzenie pokrzywą. Z jednej strony każdy z nas nie mógł się doczekać, aż zobaczy na własne oczy czyjąś śmierć, z drugiej – byliśmy tym faktem przerażeni. Ale nikt by się do tego nie przyznał.

Wtedy byliśmy naiwnymi gówniarzami, którzy szczycili się tym, że podkradali samogon z barku ojca i potajemnie palili fajki. Wychowani w pogardzie dla kobiet, a w głębi serca kochający własne matki. Od urodzenia niemal nierozłączni. Uczeni twardych zasad worowskiego mira. Tak jak nasi dziadkowie. I tak jak nasi ojcowie: Kosłow, Wasin i Paszczenko. „Święta trójca bratwy”. Trzon bratskiego krugu. Filary siemiorki.

Jurij wyjął z kieszeni papierosy, które pewnie zakosił ojcu, a Grisza wyciągnął spod kurtki flaszkę samogonu.

– Daj! – Wyrwałem mu butelkę z ręki i pociągnąłem łyk wódy. Była wstrętna. I cholernie paliła przełyk. – Za przyjaźń! – Podałem butelkę Jurijowi.

– Za przyjaźń! – Upił odrobinę i oddał Griszy.

– Za przyjaźń!

Zamilkliśmy. Jurij zapalił papierosa, którego podawaliśmy sobie w ciszy. Zawsze się wszystkim dzieliliśmy.

– Boicie się? – spytał Jurij.

– Czego? – rzuciłem hardo, ale tak naprawdę trząsłem portkami. – To nie nas zamierzają zabić.

Zadrżałem, zastanawiając się, czy to od zimna, czy z powodu wagi słowa, którego użyłem.

– Nam mogą co najwyżej wpierdolić za to, że nie posłuchaliśmy rozkazu. – Grisza wzruszył ramionami. – Spływa to po mnie.

Dobrze wiedziałem, że wcale tak nie jest. Presja, jaka na nim ciążyła, była ogromna. Pewnego dnia miał zająć miejsce ojca. Zapewne dlatego stary Kosłow trzymał go krótko, a każdy przejaw niesubordynacji karał bezlitośnie.

Przejebane.

Ojciec Griszy był bardzo surowy i bardzo dużo od niego wymagał. Tak jak stary Wasin od Jurija. Ja poniekąd miałem szczęście. Odkąd okazało się, że matmę mam w małym palcu, musiałem się tylko dobrze uczyć i nic więcej starego nie obchodziło.

Po kilku kolejkach mieliśmy już nieźle w czubie. Przynajmniej nie było nam zimno. W sumie najlepiej trzymał się Jurij, ale jego poili winem od małego – gruzińskie zwyczaje.

– Myślicie, że zawsze tak będzie?

– To znaczy? – spytał Jurij.

– Ja i wy. Nasza przyjaźń – doprecyzował Grisza.

– No pewnie! – wykrzyknął Jurij entuzjastycznie. – Wujek Rustaweli mawia, że w jedności siła. Trzeba trzymać się razem, a wtedy jest się niepokonanym! Dzala ertobaszia1!

– Podoba mi się – przyznałem.

– Trzeba to przypieczętować! – oznajmił poważnie młody Wasin. – Słowo bez czynu jest martwe2!

– Poświeć mi tu, Jurij – usłyszałem zdecydowany głos Griszy.

Błysnął płomień zapalniczki i dostrzegłem w jego dłoni mały nóż sprężynowy. Przełknąłem ślinę. Cholernie patetyczne. Grisza wykonał szybkie cięcie przez środek swojej dłoni i powiedział poważnie:

– Póki krew krąży w naszych żyłach i do ostatniego oddechu.

Wyciągnął przed siebie dłoń wierzchem do dołu. W świetle zapalniczki widziałem skapującą z niej krew, w drugiej ręce trzymał ostrze. Jurij wziął od niego nóż, przeciął dłoń dokładnie w tym samym miejscu.

– Póki krew krąży w naszych żyłach i do ostatniego oddechu. – Podał mi nóż i złapał dłoń Griszy w braterskim uścisku, tak że ich krew się zmieszała.

– Póki krew krąży w naszych żyłach i do ostatniego oddechu.

Zrobiłem to samo co chłopaki. Szczypało w cholerę. Uścisnąłem dłoń najpierw Griszy, a potem Jurija.

Później owinęliśmy ręce materiałowymi chusteczkami i siedząc na pokrytych śniegiem schodach, paliliśmy fajki i wypiliśmy do dna ten wstrętny ruski samogon.

W tamtym momencie czuliśmy się królami życia.

Żaden z nas nie był jednak przygotowany na to, co zobaczyliśmy w piwnicznej celi. Nasi starzy mieli rację, zabraniając nam oglądania egzekucji. Nie wiem, jakie piętno odcisnęło to na Juriju i na Griszy, ale tamtego dnia po raz pierwszy przemknęło mi przez myśl, że chyba nie chcę być częścią worowskiego mira.

Tylko jeszcze nie miałem pojęcia, jak mógłbym wydostać się z tej matni.

1.Dzala ertobaszia (gruz.) – w jedności siła.
2. Gruzińskie przysłowie.

1

Luka

– …i po prostu jej to wstrzyknął, kurwa! – W głosie Jurija było słychać ból.

Kochał matkę, ale nigdy by się do tego nie przyznał. Moja odeszła rok po tym, gdy po raz pierwszy widziałem czyjąś śmierć.

Podałem mu skręta. Leżeliśmy na dachu świeżo postawionego budynku na tyłach podmoskiewskiej posiadłości Wasinów i wpatrywaliśmy się w zasnute chmurami niebo, spomiędzy których uparcie próbował wyłonić się księżyc. Nasze głowy się stykały, a joint wędrował z ust do ust. Wasinowie przenieśli się nad Bułatnikowskij Prud na krótko przed śmiercią mojej matki. Na Sołncewie zostali tylko Kosłowowie.

– A Marina? – spytał Grisza z wyraźną troską w głosie, a we mnie krew zawrzała. Miałem ochotę wziąć tego skręta i wepchnąć mu go do gardła.

Tylko dlaczego? Przecież właśnie na tym mi zależało – by trzymała się ode mnie z daleka. Zapracowałem na to ośmioma latami ignorowania jej na każdym kroku i traktowania jak powietrze. Nie, ja ją traktowałem gorzej niż powietrze. Powietrze było mi potrzebne. Marina nie. A przynajmniej tak sobie wmawiałem, robiąc wszystko, co w mojej mocy, żeby mnie znienawidziła. Bo nie zniósłbym myśli, że kiedyś złamię jej serce. Albo sobie – wiedziałem, że z moją decyzją wiąże się to, że nigdy nie będę mógł jej poślubić.

– Szczerze – mruknął Jurij – myślałem, że będzie podwójny pogrzeb. – Zaśmiał się gorzko. – Naprawdę nie wiem, co ją powstrzymało przez zabiciem starego. Może nie chciała dokładać Igorowi? Chociaż on chyba nie ogarnia. Wiecie, co mi powiedział tego wieczoru? Matka zginęła na jego oczach, a on bez mrugnięcia okiem oświadczył, że chce być pacanem!

– I w czym problem? – spytał Grisza.

– On ma jedenaście lat!

– Miałeś tyle samo, kiedy widziałeś, jak rozcinali brzuch tego suki.

– To co innego…

– Śmierć jak śmierć. – Czułem, jak Grisza wzrusza ramionami.

– Jebnij się, Grisza. – Jurij usiadł gwałtownie. – Igor widział, jak stary zabija naszą matkę. Po tym ten jeszcze mu powiedział, że tak ludzie naszego pokroju pozbywają się problemów. Ugh!

– A ja myślę, że Igor ma większe jaja niż my wszyscy razem wzięci – podsumował Grisza. – Chcesz, to zagadam z ojcem.

Jurij milczał.

– Dobra. Ale chcę go mieć pod sobą. I ani słowa Marinie. Ciągle nawija, żeby nie pakować młodego w to bagno. Wiadomo, to baba. Nie czai bazy. Ale ja chcę jeszcze trochę pożyć. A ona gotowa jest wbić mi ten różowy nożyk pod żebra. Ojciec powinien był ją utemperować dawno temu. Teraz już pozamiatane.

– À propos Mariny… – Grisza usiadł i westchnął. – Jesteście moimi przyjaciółmi. Dopóki krew krąży w naszych żyłach i do ostatniego oddechu.

Oho, wyczuwam patos, pomyślałem i sam również usiadłem.

– Dlatego chcę, żebyście wiedzieli pierwsi – kontynuował Grisza.

Do moich uszu dotarł cichutki dźwięk otwieranego puzderka. Jurij użył zapalniczki. Skupiliśmy się w kręgu i zerknęliśmy na złoty pierścionek z brylantem. Miałem wrażenie, że właśnie dostałem kosę pod żebra. Ledwo powstrzymałem jęk.

– Ze względu na okoliczności zrobię to, jak Marina ochłonie. Wiem, że jej ciężko. Dlatego poczekam jeszcze miesiąc i oficjalnie się oświadczę. Rozmawiałem już z jej ojcem. Zgodził się.

Po moim, kurwa, trupie!

Próbowałem zignorować kotłującą się we mnie wściekłość, ale wprost kipiałem gniewem. Miałem ochotę zacisnąć dłonie na jego szyi i go udusić.

– No zajebiście, stary! – Jurij klepnął go w ramię. – Kurwa, będziemy pieprzoną rodziną.

– Nasza przyjaźń znaczy dla mnie więcej niż więzy krwi. Moją prawdziwą rodziną jest mafia, sołncewska brać – odparł Grisza. – A wy jesteście moimi braćmi z wyboru.

Skrzywiłem się. Miałem na ten temat odmienne zdanie.

– To po co się żenisz? – Te słowa opuściły moje usta, zanim zdołałem się powstrzymać.

– Marina to niezła dupa. No i potrzebuję potomka. – Grisza wzruszył ramionami. – Przeszkadza ci to?

– Nie – burknąłem. – Gratulacje – dodałem nieszczerze.

Marina nie była „niezłą dupą”. Była piękną kobietą. Całkowicie straciłem ochotę, żeby tu z nimi siedzieć, a nastrój z przyjemnego zmienił się na totalnie wisielczy. Wypaliliśmy jeszcze jedną działkę zioła i zeszliśmy z dachu. Jurij poszedł przodem, zostawiając nas samych.

– Poczekaj, Luka.

Stanąłem, wygrzebałem z kieszeni paczkę miętówek i wcisnąłem jedną do ust. Ssanie ich zawsze mnie relaksowało, tak jak papierosy.

– Przeszkadza ci to? – zapytał, stając naprzeciwko mnie.

Powstrzymałem się od wywrócenia oczami. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Marina nie zasługiwała na takie życie. On nie zasługiwał na nią. Marina potrzebowała u swojego boku kogoś, kto ją doceni i nie będzie chciał stłamsić. Kogoś…

– Co? – Ostry smak mięty zmieszał się z aromatem marihuany.

– To, że Marina zostanie moją żoną.

– Najpierw musi się zgodzić – uzmysłowiłem mu.

– Ona nie ma nic do gadania.

– To po co ta szopka z oświadczynami?! – prychnąłem.

Grisza zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, ale odrzekł spokojnie:

– Bo taka jest tradycja.

Milczałem.

– Nie skrzywdzę jej, Luka.

– Czemu mi to mówisz?

– Widzę, jak na nią patrzysz.

Jego słowa wywołały we mnie popłoch, ale z całych sił starałem się zachować kamienną twarz.

– Niby jak? – sarknąłem.

– Umiem obserwować. Ona cię kocha, Luka.

Auć!

– A ty – kontynuował Grisza – mimo że starasz się to skrzętnie maskować, patrzysz na nią, jakby była chodzącym cudem. Ale nie będzie czekać wiecznie. Jest już zmęczona twoją obojętnością.

– Na chuj mi to mówisz? – zirytowałem się.

Tak bardzo chciałem, żeby się zamknął. Żeby sobie stąd poszedł.

– Bo jeśli…

– Marina Wasinowa mnie nie interesuje.

Kłamstwo. Wierutne.

2

Marina

Uspokój się!

Wdech.

Drżący.

Tylko na tyle mogłam sobie pozwolić.

Żadnych łez.

Nie uroniłam ich, nawet kiedy lekarz oznajmiał, że mama doznała trwałego uszkodzenia mózgu. Stałam nad jej łóżkiem i trzęsłam się, zasłaniając usta dłonią. Robiłam wszystko, by nie zapłakać. By nie wydać ani jednego dźwięku.

Wasinowie nie płaczą.

Wasinowie…

Wraz z wydechem z mojego gardła wydobył się szloch.

Wasinowie nie płaczą!

Ale teraz…

Zaczęło mnie coraz bardziej mdlić. Zamknęłam oczy i przyciskając ramiona do klatki piersiowej, zacisnęłam pięści tak mocno, że pomalowane czarnym lakierem paznokcie wbiły mi się w skórę. Czułam, że polegnę. Że nie jestem dość silna.

– Mamo… – wyszeptałam zbolałym głosem. – Mamusiu…

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

3

Luka

Dostępne w wersji pełnej

4

Marina

Dostępne w wersji pełnej

5

Luka

Dostępne w wersji pełnej

6

Marina

Dostępne w wersji pełnej

7

Luka

Dostępne w wersji pełnej

Epilog

Grigorij

Dostępne w wersji pełnej

Playlista dostępna na Spotify