Czwarta krucjata i złupienie Konstantynopola - Jonathan Phillips - ebook + książka

Czwarta krucjata i złupienie Konstantynopola ebook

Phillips Jonathan

0,0

Opis

W 1202 roku zebrani w Wenecji chrześcijanie mieli po raz kolejny podjąć próbę wyzwolenia Ziemi Świętej. Kampania została przemyślana i przygotowana w najdrobniejszych szczegółach. W weneckich stoczniach, za sowitą opłatą, powstała flota, która miała pomóc w zdobyciu Egiptu stanowiącego swoiste wrota do Ziemi Świętej. Plan wydawał się doskonały. W Wenecji stawiło się jednak zbyt mało ludzi. W zamian za odroczenie płatności Wenecjanie wymusili na krzyżowcach atak na Zarę. Wyprawa, której głównym celem było odzyskanie Ziemi Świętej, stopniowo przekształcała się w kampanię przeciwko braciom w wierze. Brak poczucia jedności, które towarzyszyło pierwszym krucjatom, okazał się brzemienny w skutkach. Do głosu doszły osobiste interesy, które okazały się ważniejsze niż wierność krucjatowym ideałom.

Kierowani przez przebiegłego weneckiego dożę krzyżowcy przystali na prośbę Aleksego IV Angelosa, syna obalonego cesarza Bizancjum, Izaaka II Angelosa, i postanowili pomóc mu w odzyskaniu tronu, widząc w tym możliwość podporządkowania papiestwu Kościoła bizantyjskiego i okazję do wzbogacenia się. Uderzyli na Konstantynopol, plądrując i niszcząc jedno z najpotężniejszych miast średniowiecznej Europy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 568

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: The Fourth Crusade And the Sack of Constantinopole

Copyright © 2004 by Jonathan Phillips

First published 2004

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2019

Przekład: Natalia Rataj Mateusz Józefowicz

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Aurelia Hołubowska

Projekt okładki: Marcin Kośka

Skład i przygotowanie do druku: Wydawnictwo Astra s.c.

Ilustracja na okładce: Czwarta krucjata: zdobycie Konstantynopola przez krzyżowców (1203–1204). Miniatura z Kroniki Davida Auberta z XV wieku. Reprodukcja: Photo Josse / Scala Archives / PhotoPower

Wydanie I Kraków 2019

ISBN 978-83-66625-55-6

Wydawnictwo Astra 30-717 Krakówul. Księdza Wincentego Turka 14/25 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Dla Toma i moich rodziców

Podziękowania

W trakcie pisania niniejszej książki otrzymałem pomoc i wsparcie od bardzo wielu osób. Podczas badań skorzystałem z niezwykłej gościnności i wiedzy doktora Christopha Maiera z Bazylei oraz profesor Işin Demirkent i doktor Ebru Altan ze Stambułu. Pomoc organizacyjną zapewniły mi także Füsun Ersak i Claire Lillywhite-Pinch. Dyskusje, w których uczestniczyli: Matthew Bennett, doktor Linda Ross, doktor Merav Mack, Natasha Hodgson, doktor Marcus Bull, Neil Blackburn, doktor Penny Cole oraz profesor Jonathan Riley-Smith, okazały się istotne dla kształtowania moich poglądów i przydatne w odnalezieniu wielu trudnych do uchwycenia wątków. Doktor Thomas Asbridge dał mi rozsądne wskazówki już na samym początku pracy nad tą książką. Doktor Jonathan Harris, Edwin Fuller i doktor Christoph Maier przeczytali całość bądź też część rękopisu, a ich spostrzeżenia i poprawki okazały się bezcenne. Oczywiście to na mnie ciąży odpowiedzialność za wszystkie błędy, które pozostały w tekście. Jestem wdzięczny doktorowi Emmettowi Sullivanowi za jego wspaniałe fotografie, które wykorzystałem w niniejszej książce. Sally Tornow, Caroline Campbell, Suzanne Tarlin oraz David Watkinson, a także Austen i Janice Rose, doktor Ian Jenkins i Diane Jenkins, Andy i Jackie Griffiths oraz Lisa i John Barry skutecznie mnie motywowali oraz zapewnili mi tak istotną przeciwwagę dla akademickiego trybu życia. Chcę podziękować również mojej agentce, Catherine Clark, za wnikliwe wskazówki i nieustanne wsparcie, a także jej odpowiedniczce w USA, Emmie Parry, oraz Wendy Wolf z Viking Penguin – za wiarę w powodzenie mojego projektu. Will Sulkin, mój wydawca z oficyny Jonathan Cape, poprzez swoją cierpliwość i konstruktywne myślenie ogromnie mi pomógł podczas pisania niniejszej książki. Wśród osób, którym chciałbym podziękować za bezcenne wsparcie, znajdują się również: Jörg Hensgen, Chloë Johnson-Hill, Ros Porter, Hilary Redmon oraz Mandy Greenfield. Największy dług wdzięczności mam wobec Niki – dziękuję za jej szczerą miłość i zaangażowanie w nasze wyjątkowe wspólne życie. Z wielką przyjemnością dedykuję tę książkę moim rodzicom i memu wspaniałemu synowi Tomowi.

Uwagi do nazw

Osoby tworzące armię krzyżowców, która w październiku 1202 roku wyruszyła z Wenecji, pochodziły przeważnie z obszarów Francji: z Blois, Szampanii, Amiens, Saint-Pol, Île-de-France oraz Burgundii. Jednak również inne rejony Europy wysłały duże kontyngenty. Pokaźnymi siłami dowodził na przykład hrabia Flandrii, który podlegał zwierzchnictwu króla Francji. Podobnie przywódca krucjaty, markiz Bonifacy z Montferratu, poprowadził ludzi ze swych ojczystych ziem w północnych Włoszech. Znaczne oddziały pochodziły także z Cesarstwa Niemieckiego, włącznie z jednostkami pod dowództwem biskupa Marcina z Pairis oraz biskupa Konrada z Halberstadtu. Biorąc pod uwagę wielojęzyczny charakter tej armii, zamieszczanie takiej listy przy każdej wzmiance o krzyżowcach byłoby niepraktyczne. Aby zachować styl i zwięzłość, używałem słowa „francuski” jako ogólnego określenia wszystkich wcześniej wymienionych krzyżowców, natomiast w przypadku omawiania konkretnego kontyngentu dodawałem wyjaśnienie. Do wyprawy dołączyło również wielu Wenecjan, ale ponieważ tworzyli oni odrębną grupę, zaznaczałem (tam, gdzie było to konieczne) różnicę między nimi a „francuskimi” krzyżowcami. Pojęcia „krzyżowcy” i „ludzie z Zachodu” można rozumieć jako ogólne określenia całej armii, a więc zarówno sił Francuzów, jak i Wenecjan. Z kolei termin „Frankowie” odnosi się do osób, które osiedliły się w Ziemi Świętej po pierwszej krucjacie (1095–1099), oraz do ich potomków.

Przedmowa

Krucjaty – dawniej i dziś

Już po ukończeniu tej książki – co nastąpiło jesienią 2003 roku – wydarzenia takie jak zamach w Madrycie oraz inwazja sił USA na Irak stały się inspiracją do szukania analogii między średniowiecznymi krucjatami a współczesnymi wypadkami. Eksperci i analitycy starają się wyjaśniać dzisiejsze napięcia w kontekście wcześniejszych konfliktów między islamem a Zachodem. Ostatnia seria filmów dokumentalnych i fabularnych świadczy o coraz powszechniejszej fascynacji historią krucjat oraz o sposobie, w jaki są one obecnie postrzegane.

Istnieje bogaty materiał stanowiący uzasadnienie dla tego typu porównań, ale szukając dokładnych analogii, mimo wszystko należy zachować ostrożność. Najistotniejsza różnica dotyczy znaczenia świętej wojny w dzisiejszych kulturach islamu i Zachodu. Na Zachodzie koncepcja świętej wojny – tej, którą prowadzono z rozkazu Boga – po oddzieleniu się Kościoła od państwa w XVIII wieku została zastąpiona ideą słusznej wojny. Religia nadal pozostaje tu istotna, ale lokuje się obok suwerenności i obrony granic. Słuszna wojna dzieli niektóre aspekty ze swym religijnym odpowiednikiem (prawowita władza, przyczyna uzasadniająca, przywrócenie porządku), ale nie wymaga boskiego mandatu. Na średniowiecznym Zachodzie to papież wzywał chrześcijan ze wszystkich warstw społecznych do odbicia Jerozolimy i do jej obrony przed siłami islamu. Niektóre wydarzenia wywoływały krytykę, szczególnie gdy krucjata zaczynała służyć kontrowersyjnym celom, potępiano również zachowanie poszczególnych krzyżowców, ale nie fundamentalną zasadę. W postoświeceniowym świecie wojnę religijną zaczęto postrzegać jako coś staroświeckiego i barbarzyńskiego.

Dla Zachodu nadanie dzisiejszym konfliktom etykiety krucjat oznacza zamaskowanie świeckiego mandatu słusznej wojny oraz zignorowanie faktu, że w wiekach średnich większość ludzi z Zachodu popierała krucjaty, a dzisiaj z kolei istnieje ogromny opór wobec działań militarnych. Poparcie dla stosowania tego typu sformułowań oznacza również ukazanie gorzkiej schedy po średniowieczu. Al-Kaida oświadczyła, że „pierwotna krucjata ściągnęła Ryszarda [Lwie Serce] z Anglii. Dzisiaj państwa krzyżowe ruszyły, gdy tylko Bush uniósł krzyż”.

Jednak w islamskim społeczeństwie religia pozostaje zintegrowana z porządkiem politycznym – Mahomet był przywódcą zarówno religijnym, jak i politycznym. Defensywny dżihad stanowi obowiązek wszystkich muzułmanów i według niektórych jurystów w przypadku niewystarczającej liczby ludzi zdolnych obronić regionu odpowiedzialność za wsparcie walczących spoczywa na innych (to znaczy na bojownikach napływających do Iraku). W październiku 2001 roku Osama bin Laden oświadczył: „celem naszego narodu [islamu] jest zjednoczenie się w obliczu chrześcijańskiej krucjaty”.

Niezależnie od istniejących różnic analogii między średniowieczem a współczesnością jest pod dostatkiem. Islamiści oraz arabscy nacjonaliści, tacy jak Saddam Husajn, wykorzystali schedę po Saladynie, który odbijając Jerozolimę z rąk chrześcijan w 1187 roku, stał się symbolem zwycięskiego oporu przeciwko najeźdźcom z Zachodu. Saddam nakazał stworzyć mural przedstawiający jego samego obok Saladyna – obu w roli przywódców prowadzących swych ludzi ku zwycięstwu nad wrogami z Zachodu.

Rola propagandy była i nadal jest istotna. Zarówno siły koalicji w Iraku, jak i armie czwartej krucjaty postrzegały siebie jako wyzwolicieli. A jednak obie napotkały silny opór miejscowej ludności przekonanej o nikczemności Zachodu. Na przestrzeni wieków odnajdujemy także idee związane z zyskiem i z honorem. Niektórzy oskarżali USA o zainteresowanie inwestycjami naftowymi w Iraku. Zdaniem kilku średniowiecznych świadków oraz według późniejszych historyków to chęć zysku popchnęła handlarzy weneckich w stronę Konstantynopola w 1204 roku. Podobnie rycerze-krzyżowcy starali się godnie iść w ślady swych przodków. George W. Bush jest często krytykowany za próbę dokończenia przedsięwzięcia, które w Iraku rozpoczął jego ojciec.

Zarówno islam, jak i Zachód mogą uzasadniać przemoc; przeszłość można przywołać po to, by wesprzeć swe działania i by je zrozumieć. Chociaż wydaje się, że wiele analogii jest kusząco wyraźnych, obecnie u podłoża przemocy na Zachodzie leżą zupełnie inne kwestie niż w przypadku świętych wojen w średniowieczu. Dżihad nie ma już prawdziwego odpowiednika w zachodniej teorii świeckiej, sprawiedliwej wojny.

Sunningdale, grudzień 2004

Prolog

Koronacja cesarza Baldwina

Wydarzenia 16 maja 1204 roku zdeterminowały bieg średniowiecznej historii, wprowadzając ogromną zmianę w przyjętym porządku świata. Przez ponad osiem wieków kolejni bizantyńscy cesarze władali ogromnym i godnym podziwu imperium, ale kres temu położyły armie czwartej krucjaty – święci wojownicy Kościoła katolickiego. Na tronie we wspaniałej katedrze Hagia Sophia zasiadł teraz człowiek z północnej Europy, uznany za władcę przez zgromadzony tłum zachodnich rycerzy i kupców. Grecy byli daleko od swego rodzinnego miasta; uciekali przed okrucieństwem bezlitosnych wojowników, którzy bezwzględnie złupili ich metropolię. Jednak ludzie z Zachodu wierzyli, że Bóg pochwala ich walkę i że obdarzył ich swoim błogosławieństwem. Pod olbrzymią kopułą Hagii Sophii ucichły słowa kończące mszę katolicką i zarazem ceremonię koronacyjną Baldwina z Flandrii, pierwszego cesarza-krzyżowca Konstantynopola.

Sam Baldwin uległ przeistoczeniu. Jako potężny arystokrata był oswojony z władzą, ale teraz uzyskał wyższy, niemal boski status. Wcześniej tego dnia przywódcy zachodniej armii przyszli po hrabiego do pałacu Bukoleon, skąd eskortowali go do bocznej kaplicy katedry. Tam Baldwin zamienił wełniane spodnie na parę wykonaną z najlepszego czerwonego jedwabiu i włożył buty wysadzane drogocennymi kamieniami, a potem, warstwa po warstwie, olśniewające szaty. Najpierw przywdział wspaniały płaszcz zdobiony z przodu i z tyłu złotymi guzikami, następnie długą pelerynę pokrytą klejnotami, która z przodu sięgała mu do stóp, opasywała go, w górze zaś okrywała jego lewe ramię. Jakby tego było mało – a cały ten strój musiał być niezwykle ciężki – włożył jeszcze jedną szatę. Ta również mieniła się drogocennymi kamieniami, a ponadto widniały na niej symbole cesarskiego orła. Była tak bogato zdobiona, że świadkowie donosili, iż ubranie świeciło niczym płomienie. W towarzystwie wysokich rangą dostojników Baldwin podszedł do ołtarza Hagii Sophii – częściowo zdewastowanego podczas podboju, niegdyś jednak stanowiącego wyjątkowe dzieło. Był on wysoki na niemal dziewięć metrów, zdobiony złotem i drogocennymi kamieniami oraz zwieńczony litym srebrnym baldachimem. Dostojnicy nieśli miecz Baldwina, koronę i cesarski sztandar, a za nimi podążali biskupi-krzyżowcy, których zadaniem było koronowanie nowego cesarza. Przy ołtarzu Baldwin uklęknął do modlitwy, aby podziękować za zwycięstwo krzyżowców, biskupi zaś rozebrali go do pasa na znak pokory wobec Boga. Namaścili go, na powrót odziali i zgromadzili się wokół niego. Każdy z nich jedną dłonią trzymał koronę. Pobłogosławili ją i uczyniwszy znak krzyża, włożyli na głowę Baldwina. Krąg duchownych, także ubranych w najwytworniejsze szaty, przesłaniał postać z wizerunkiem srogiego orła cesarskiego na plecach. Po chwili biskupi cofnęli się, by ukazać nowego cesarza Konstantynopola w całym jego majestacie – była to dosadna demonstracja władzy i bogactw, jakie zgarnęli krzyżowcy. W hołdzie duchowni ofiarowali władcy jeden z setek skarbów zagrabionych z cesarskich pałaców, by mógł nim ozdobić swą szatę: ogromny rubin wielkości jabłka.

Baldwin siedział na wysokim tronie, trzymając w jednej ręce berło, a w drugiej złote jabłko. Można sobie tylko wyobrażać, co czuł, kiedy tak wspaniale przystrojony w zdobione klejnotami jedwabie patrzył na tłum. Gdy zgromadzeni śpiewali mszę, myśli Baldwina mogły skierować się ku jego północnej ojczyźnie: zimnej, bagnistej Flandrii. Być może dumał o żonie, którą wezwałby teraz jako swą cesarzową. Lub rozmyślał o swych wspaniałych przodkach-krzyżowcach, o cierpieniu i poświęceniu swych towarzyszy walczących o Konstantynopol. I być może – pomimo całego tego bogactwa i podekscytowania związanego z nadejściem nowej ery – pamiętał też, że krzyżowcy czwartej krucjaty wyruszyli przede wszystkim w celu odbicia Jerozolimy, nie zaś po to, by zniszczyć – jak to uczynili – największą cywilizację chrześcijaństwa.

Wstęp

W kwietniu 1204 roku armie czwartej krucjaty zdobyły i złupiły Konstantynopol. Pewien naoczny świadek wspominał o braku człowieczeństwa wśród krzyżowców, o „szaleńcach, którzy podburzają przeciwko świętym”, o mordercach, którzy nie chcieli „oszczędzić pobożnych niewiast”, o „zwiastunach Antychrysta, głównych orędownikach jego przyszłych bezbożnych czynów”, którzy podpalali ołtarze i grabili kosztowności1.

Niemal 800 lat później, latem 2001 roku, papież Jan Paweł II wydał niezwykłe oświadczenie – przeprosiny dla Greckiego Kościoła Prawosławnego za okrutną rzeź, jaką zgotowali mu wojownicy czwartej krucjaty. „To tragiczne, że najeźdźcy, którzy wyruszyli, aby zapewnić chrześcijanom wolny dostęp do Ziemi Świętej, zwrócili się przeciwko swym braciom w wierze. To, że byli to łacińscy chrześcijanie, napawa katolików głębokim smutkiem”. Fakt, że papież czuł potrzebę wydania takiego oświadczenia – wyjątkowego ze względu na uznanie winy – pokazuje tylko, jak głęboką ranę zadała ta kampania z zamierzchłych czasów.

Celem niniejszej książki jest przedstawienie niezwykłej historii czwartej krucjaty – historii zabarwionej okrucieństwem i determinacją, demoralizacją i chciwością, polityczną intrygą i religijnym oddaniem2. Autorami kilku nowożytnych świadectw dotyczących czwartej krucjaty są badacze Bizancjum, którzy interesowali się przede wszystkim wpływem tej wyprawy na grecki świat prawosławny. Być może nie dziwi fakt, że ich opinie na temat motywów Francuzów i Wenecjan są nieprzyjazne, a w niektórych przypadkach oburzenie bierze górę nad szerszym krytycznym spojrzeniem3. Jednak autorem niniejszej książki jest historyk krucjat – taki punkt widzenia zachęcił mnie do wprowadzenia także zachodnioeuropejskiego kontekstu i wzięcia pod uwagę sytuacji w Bizancjum. Starałem się również wyjaśnić, dlaczego krucjata miała akurat taki, a nie inny przebieg, a także określić niektóre podstawowe przyczyny tych burzliwych wydarzeń i zastanowić się, w jaki sposób ludzie z Zachodu osiągnęli zwycięstwo.

Krucjaty – jako ruch, który popierał przemoc w imię Chrystusa – często spotykały się z wrogim nastawieniem4. Osiemnastowieczny szkocki historyk William Robertson nazwał je „osobliwym pomnikiem ludzkiego szaleństwa”, a Edward Gibbon w Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego stwierdził, że święte wojny „raczej weryfikowały niż utwierdzały dojrzałość Europy”5. Steven Runciman w Dziejach wypraw krzyżowych uznał, że „patrząc z perspektywy historycznej, cały ruch krzyżowy był fiaskiem”. Ubolewał, że „sama święta wojna stanowiła nic innego jak długotrwały akt nietolerancji w imię Boga, co jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu”6.

Historycy i komentatorzy krytykowali w szczególności czwartą krucjatę. W XVIII wieku Voltaire pisał, że „dla chrześcijan jedynym owocem ich barbarzyńskich krucjat miała być eksterminacja innych chrześcijan”7. Runciman stwierdził, że „krzywda, jakiej dopuścili się krzyżowcy wobec islamu, była niewielka w porównaniu z tą, jaką wyrządzili chrześcijanom ze Wschodu”8.

A jednak, chociaż idee i działania krzyżowców dzisiaj wydają się nie do przyjęcia, nie da się zaprzeczyć, że przez kilkaset lat reprezentowały – stosownie do przekonań, wartości i percepcji średniowiecza – niezwykle popularną i trwałą instytucję. Pierwsza krucjata, niemal tuż po wezwaniu do niej w 1095 roku, wywarła ogromny wpływ na wszystkie warstwy społeczne i przyczyniła się do nasilenia kontaktów – oraz konfliktów – z ludami i terytoriami spoza katolickiego świata.

W ogólnym rozumieniu wyprawy krzyżowe są nierozerwalnie związane z konfliktem z islamem. Powiązanie to widoczne jest w słowach Osamy bin Ladena, który porównał walkę krzyżowców z muzułmanami do poczynań Amerykanów w Afganistanie w latach 2001–2002. Stwierdził, że „wojna ta jest podobna do poprzednich krucjat, na których czele stali Ryszard Lwie Serce, [cesarz Niemiec Fryderyk] Barbarossa oraz król Francji Ludwik [IX]. W dzisiejszych czasach powracają one za pośrednictwem [Georga W.] Busha”. Propaganda Al-Kaidy sugeruje również, że Izrael jest sukcesorem państw krzyżowych z XII i XIII wieku9. Na Zachodzie także nie brakuje odwołań do średniowiecza. Bezpośrednio po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku określenie „święta wojna” zostało niefortunnie użyte przez prezydenta George’a W. Busha, który wzywał do krucjaty przeciwko Al-Kaidzie. Starając się pozyskać wsparcie Egiptu i Syrii – dwóch krajów bezpośrednio dotkniętych przez wyprawy krzyżowe – odwołał się do koncepcji, która na Bliskim Wschodzie nadal uważana jest za pretekst dla zachodniego imperializmu10.

Konsekwencje czwartej krucjaty wyraźnie stanowią dramatyczne wypaczenie fundamentalnej idei Kościoła katolickiego walczącego z niewiernymi. Zarówno dzisiejszych, jak i ówczesnych historyków jednakowo fascynuje to, w jaki sposób ruch stworzony w celu odzyskania Ziemi Świętej dla chrześcijaństwa mógł w nieco ponad wiek przekształcić się w narzędzie destrukcji najwspanialszego miasta w chrześcijańskim świecie.

Sami krzyżowcy cieszyli się ze swego osiągnięcia i odczuwali ulgę. Baldwin, hrabia Flandrii, jeden z przywódców kampanii, pisał: „możemy śmiało powiedzieć, że nigdy w historii wojen nie zdarzyły się takie cuda”. Wierzył on w boskie poparcie dla działań krzyżowców: „Sprawcą tego jest Bóg i uważamy, że jest to cud nad cudami”11. Jednak gdy szczegóły ich poczynań stały się szerzej znane, opinie innych – nawet na Zachodzie – okazały się mniej pochlebne. Papież Innocenty III (1198–1216), który zainicjował tę ekspedycję, grzmiał: „Przysięgaliście wyzwolić Świętą Ziemię […], [ale] szybko splamiliście czystość waszej przysięgi, kiedy stanęliście nie przeciwko Saracenom, lecz przeciwko chrześcijanom… Grecki Kościół ujrzał w łacinnikach nic innego jak przykład samych nieszczęść i uczynków z piekła rodem, tak że teraz słusznie nienawidzi ich bardziej od psów”12.

Bogactwo świadectw z okresu czwartej krucjaty sprawia, że zgłębianie jej dziejów pozwala na stworzenie niezmiernie żywego obrazu. Materiały te oddają niezwykły wachlarz emocji: strach, dumę, radość, a także usprawiedliwianie się i niekiedy ujmujący zachwyt nad celami wyprawy oraz nad nowymi widokami, ludami i krajobrazami. Działania średniowiecznych przywódców wojskowych często były odpowiednio opisywane, i czwarta krucjata nie stanowi pod tym względem wyjątku. Jednak mamy to szczęście, że dla roku 1204 przetrwały również świadectwa spisane przez ludzi niższej rangi. W celu uzupełnienia tych relacji wykorzystałem w niniejszej pracy wiele analogicznych tekstów i obrazów związanych z krucjatą, aby oddać nadzieje i obawy wszystkich krzyżowców (oraz ich rodzin) z okresu, kiedy rozpoczynali swą niezwykłą przygodę.

Materiały źródłowe dotyczące czwartej krucjaty – w porównaniu z dokumentami na temat niektórych pozostałych wypraw – są bardzo bogate. Część z nich stanowią relacje naocznych świadków (wojowników i „kapłanów”), a część jest dziełem europejskich monastycznych kronikarzy, którzy zapisywali opowieści powracających krzyżowców. Przed XII stuleciem literatura była domeną niemal wyłącznie przedstawicieli kleru. Większość opisów pierwszej krucjaty (1095–1099) wyszła spod piór duchownych, którzy w swych tekstach kładli silny akcent na Bożą opatrzność oraz teologię. W XII wieku rozwój życia dworskiego doprowadził do obejmowania patronatem trubadurów i powstawania chansons de geste – epickich opowieści zwykle opartych na tradycji oralnej, lecz czasem spisywanych przez osoby świeckie. W ówczesnej kulturze był to relatywnie mały krok ku koncepcji wykształconego laika (zwykle szlachcica) spisującego lub dyktującego opowieści o własnych bohaterskich czynach. Ta mieszanka świadectw autorów zarówno kościelnych (klerykalnych), jak i świeckich (laickich) lepiej ukazuje rzeczywisty przekrój społeczeństwa, a ponadto pozwala czytelnikowi spojrzeć na krucjatę oczami rycerzy i szlachciców, którzy priorytetami i motywami niekiedy różnili się od duchownych.

Do najbardziej znaczących materiałów należą listy z tamtego okresu napisane przez uczestników i przywódców krucjaty. Świadectwa te ukazują, jak wraz z rozwojem wydarzeń kształtowały się postawy poszczególnych osób i polityka. Pomimo że dokumenty te nie są wolne od prób usprawiedliwiania się lub subiektywizmu w postrzeganiu pewnych wydarzeń, dostarczają sporo szczegółowych informacji i stanowią bezpośredni przekaz, czego nie można powiedzieć o niektórych późniejszych opisach. Co więcej, kazania, które wygłaszali duchowni, próbując zdobyć poparcie dla krucjaty, dają wgląd w ewentualne motywy, jakimi kierowali się uczestnicy wyprawy.

Dwa inne ważne typy źródeł to pieśni trubadurów oraz oficjalne dokumenty. Te pierwsze niekoniecznie przekazują prawdziwe informacje, ale umożliwiają żywy wgląd w zajęcia klas rycerskich, które zdominowały krucjaty w tym czasie. Te drugie obejmują umowy handlowe, pieczołowicie zabezpieczone przez włoskie wspólnoty kupieckie, a także pochodzące z archiwów licznych klasztorów umowy sprzedaży i zastawu ziemi oraz praw własności, sporządzone przez wyruszających na wyprawę krzyżowców, którzy starali się o sfinansowanie swoich kampanii.

Jednak historię czwartej krucjaty spisywano nie tylko z perspektywy katolickiego Zachodu. Jej świadkami było również kilku pisarzy bizantyńskich, utrwalających swe wspomnienia w wysoce ozdobnym i uczonym stylu klasycznych autorów, tak cenionych przez dwór Konstantynopola13. Innymi ważnymi źródłami są zapiski z podróży. Tak jak dzisiejsi turyści, tak i średniowieczni podróżni mieli do dyspozycji mnóstwo przewodników, natomiast sprawozdania owych muzułmanów, żydów, prawosławnych lub katolików stanowią zwykle interesujące i obrazowe uzupełnienie kluczowych relacji.

Wreszcie wspomnieć trzeba o niezastąpionych i fascynujących informacjach przekazywanych przez dzieła sztuk plastycznych. Są to budynki (zrujnowane lub przekształcone na przestrzeni wieków) albo rzeźby figuratywne, malowidła ścienne, monety, a także iluminacje w rękopisach przedstawiające ludzi, wydarzenia lub obiekty (na przykład statki) związane z krucjatami.

Mimo że istnieją pewne braki w dokumentacji – na przykład nie zachowały się weneckie świadectwa z tamtego okresu – pozostaje niezwykle szeroka paleta materiałów źródłowych, na podstawie których można opisać historię czwartej krucjaty. Aby wyjaśnić, dlaczego krzyżowcy złupili Konstantynopol, najpierw musimy nakreślić emocjonalny, duchowy oraz polityczny krajobraz początków XIII wieku.

Świat krzyżowców w wielu aspektach był całkowicie inny niż rzeczywistość dzisiejszego społeczeństwa. Wiedza, komunikacja, scentralizowana władza i opieka zdrowotna były co najwyżej na poziomie podstawowym. Na przykład czas podróży liczono w tygodniach, a nie w godzinach, a wiedza o świecie znajdującym się poza katolickim Zachodem kształtowała się na bazie lęku, uprzedzeń i braku informacji14.

Dwa czynniki najsilniej wpływające na życie w średniowieczu to przemoc i religia15. Przemoc przyjmowała formę zarówno konfliktów międzypaństwowych, jak i bardziej powszechną postać lokalnych działań wojennych, kiedy to ograniczone wpływy centralnej władzy dopuszczały starcia na małą skalę pomiędzy sąsiadującymi panami.

Prawdopodobnie największą różnicę między zsekularyzowanym zachodnim światem z początków XXI wieku a średniowieczem stanowi znaczenie wiary chrześcijańskiej. Religia przesycała wieki średnie w sposób trudny dla nas do zrozumienia. Kazania i symboliczne obrazy w kościołach nieustannie przypominały mężczyznom i kobietom o ich grzechach i dosadnie przedstawiały wieczne tortury piekielne, jakie czekały ich w przypadku nieokazania skruchy. Presja, aby uniknąć konsekwencji tych grzechów dzięki modlitwom pokutnym oraz aktom pobożności, takim jak pielgrzymki, stanowiła integralną część relacji między Kościołem a wiernymi. Ludzie zwracali się do Boga i Jego świętych, prosząc także o ochronę przed wrogami, uzdrowienie, urodzaj, pomyślne wyniki bitew lub wyroki sądowe (poprzez ordalia). Dzisiaj wiele z tych rzeczy może się wydawać jedynie zabobonem, ale żeby zrozumieć kontekst czwartej krucjaty, trzeba zaakceptować na przykład wiarę średniowiecznego człowieka w to, że święci potrafią dokonywać cudownych uzdrowień czy też interweniować w czasie wojny.

Kiedy 27 listopada 1095 roku papież Urban II przemawiał na synodzie w Clermont w środkowej Francji, połączył ze sobą znane idee pielgrzymki, przemocy i pokuty, aby stworzyć nową, silną koncepcję – wyprawę krzyżową. Urban przekonywał, że rycerze Francji powinni pomaszerować do Ziemi Świętej i odzyskać ją z rąk niewiernych. W ten sposób wojownicy podjęliby się odbycia aktu pokutnego, jakim była zbrojna pielgrzymka – i to aktu tak bardzo trudnego i żmudnego, że zasługiwał on na duchową nagrodę o niespotykanej dotąd skali: odpuszczenie wszelkich grzechów. Oznaczało to, że grzechy nagromadzone w wyniku stosowania przemocy zostaną wymazane, a kara piekielna darowana – była to wspaniała okazja dla ludzi, którym leżało na sercu ich duchowe dobro. Jeden ze świadków, Gwibert z Nogent, opisał to w sposób wyjątkowo dosadny: „W naszych czasach Bóg ustanowił święte wojowanie, aby wojownicy i wędrowny lud mogli znaleźć nową drogę do zbawienia; aby nie musieli całkowicie wyrzekać się świata, jak to zwykle bywa w tym wypadku, obierając klasztorne życie […], ale by mogli do pewnego stopnia dostąpić Bożej łaski, zachowując swą wolność i odzienie, a także w sposób zgodny z ich własną pozycją”16.

Rycerzom oferowano szansę, by robili to, na czym się znali – walczyli i zabijali – a ponieważ wojowali oni dla słusznej według papieża sprawy, mieli otrzymać za to nagrodę. Gdy Urban skończył przemawiać, tłum wiwatował na znak poparcia, zaś jeden ze świadków twierdził, że wołano: Deus vult! Deus vult! – „Bóg tak chce! Bóg tak chce!”, po czym ludzie ruszyli do przodu, aby otrzymać znak krzyża.

Reakcja na apel Urbana była niewiarygodna. Wieści o wezwaniu do broni rozeszły się błyskawicznie po Europie i w ciągu najbliższych czterech lat ponad 60 000 ludzi ze wszystkich rejonów i warstw społecznych wyruszyło w liczącą 4000 kilometrów drogę (z północnej Francji) do Ziemi Świętej. Po niezwykle mozolnej podróży dotarli do Jerozolimy 15 lipca 1099 roku, by odzyskać to święte miasto dla świata chrześcijańskiego.

Zdobycie Jerozolimy wywołało ogromny wstrząs wśród krzyżowców, którzy rozgromili muzułmańskich i żydowskich obrońców miasta. Późniejszy frankijski autor opisał przerażającą scenę: „[…] wszędzie leżały fragmenty ludzkich ciał, a ziemia pokryta była krwią zabitych. Jeszcze bardziej przerażał widok samych zwycięzców, ociekających posoką od stóp do głów”. A jednak pośród tych okropieństw: „Odziani w świeże ubrania, z czystymi rękami i bosymi nogami, [krzyżowcy] zaczęli w pokorze krążyć po miejscach kultu, które Zbawca raczył uświęcić i zaszczycić swą cielesną obecnością”17. Chrześcijanie wpadli w euforię, słysząc te wieści – zwycięstwo było oznaką tego, że Bóg udzielił krzyżowcom swego błogosławieństwa i poparł ich sprawę.

Większość z nich powróciła do swych domów, wypełniwszy przysięgi, ale mała grupa pozostała, by umocnić siły Franków w Lewancie (słowa „Frank” używali w tamtym okresie zarówno Europejczycy, jak i muzułmanie wobec osadników, niezależnie od ich zróżnicowanych korzeni na Zachodzie). W ciągu następnych kilku dekad tysiące Europejczyków miało osiedlić się na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego jako rolnicy, handlarze, duchowni i szlachta. Jeszcze więcej ludzi skorzystało z tego, że święte miejsca znajdowały się teraz w rękach katolików – i odwiedziło je w charakterze pielgrzymów. W związku z tym powstały zakony rycerskie – organizacje skupiające mnisich wojowników, którzy przysięgali bronić dziedzictwa Chrystusowego i opiekować się podróżnymi. Rycerze szpitalnicy pełnili dwojaką funkcję – militarną i medyczną (zakon ten istnieje do dziś jako Suwerenny Rycerski Zakon Maltański), natomiast templariusze stanowili siłę czysto militarną. Pierwsza krucjata w końcu przekroczyła rubikon religijnie sterowanej przemocy i dopuściła do sformowania zaprzysiężonych służbie Bogu grup do walki ze złem. Przy czym walka miała się toczyć raczej poza klasztornymi murami, w zwykłym świecie. Formy zbrojnych pielgrzymek okazały się zatem niezwykle elastyczne, co umożliwiło rozwój krucjatowej koncepcji i dostosowanie jej do wielu różnych sytuacji.

Reakcją świata muzułmańskiego na pierwszą krucjatę był brak zrozumienia. Muzułmanie nie mogli zdawać sobie sprawy z faktu, że ta dzika banda wojowników została nakłoniona do wojny mającej na celu religijną kolonizację. Jednocześnie muzułmanie z Syrii byli osłabieni przez intensywne wewnętrzne waśnie, co oznaczało, że stanowili mało zdecydowanych przeciwników dla krzyżowców. A jednak z czasem zaczęli walczyć, gdy ich przywódcy zdecydowali o rozpoczęciu dżihadu, islamskiej świętej wojny, wymagającej zmierzenia się z Frankami18.

W 1144 roku muzułmanie z Aleppo zdobyli miasto Edessa w północnej Syrii i to doprowadziło do zorganizowania tak zwanej drugiej krucjaty (1147–1149). Ów podział wypraw krzyżowych jest w rzeczywistości wytworem osiemnastowiecznych historyków francuskich i dotyczy wyłącznie największych krucjat, oprócz których wyróżniamy dzisiaj kilka mniejszych kampanii – wyprawy spełniające kryteria świętej wojny usankcjonowanej przez papieża odbyły się na przykład pomiędzy drugą a trzecią krucjatą. Druga krucjata okazała się fiaskiem. Opat z Clairvaux, Bernard, zachęcał do wzięcia w niej udziału, przekonując, że ówcześni chrześcijanie stanowią szczęśliwe pokolenie, które otrzymało wyjątkową sposobność, żeby sięgnąć po Boskie nagrody. Jego zapewnienia na nic się jednak nie zdały: armie królów Francji i Niemiec poniosły ogromne straty podczas przeprawy przez Azję Mniejszą i zrezygnowały z oblężenia Damaszku zaledwie po czterech dniach – było to straszne upokorzenie. Mimo wszystko druga krucjata była ważna z tego względu, że do ruchu krucjatowego dodała formalną ekspansję.

W VIII wieku Półwysep Iberyjski został podbity przez Maurów z północnej Afryki. Z czasem chrześcijanie zaczęli odpierać najeźdźców i wraz z wyruszeniem krzyżowców na Wschód w Hiszpanii narodziła się idea, aby i tej walce nadać nowy, bardziej wyrazisty rys. Od lat 1113–1114 wojny przeciwko hiszpańskim muzułmanom miały ten sam status co kampanie w Ziemi Świętej, a za udział w nich przysługiwały te same duchowe nagrody. W latach 1147–1148 papiestwo tworzyło wyraźne analogie między równoległymi ekspedycjami do Lewantu i działaniami krzyżowców w Iberii. Papież przyznał również status krucjat wojnom przeciwko pogańskim plemionom z regionu Morza Bałtyckiego, uzasadniając, że wyprawy te rozszerzą granice chrześcijaństwa i posłużą do zemsty na mordercach chrześcijańskich misjonarzy z przeszłości19. Zatem od 1150 roku wyprawy krzyżowe znacznie zmieniły swój pierwotny charakter, z wojny przeciwko niewiernym w Ziemi Świętej przekształcając się w narzędzie katolickiej obrony i ekspansji na wielką skalę.

W latach 70. XII wieku Saladyn wyłonił się jako przywódca muzułmańskiego świata i zebrał siły z Egiptu, Syrii i Al-Dżaziry (północny Irak), tworząc największe zagrożenie, jakie Frankowie dotąd napotkali na Wschodzie. Osadnicy frankijscy prosili o wsparcie ze strony greckich prawosławnych chrześcijan Cesarstwa Bizantyńskiego oraz katolików z zachodniej Europy.

Cesarstwo Bizantyńskie było spadkobiercą Cesarstwa Rzymskiego, a Konstantynopol (dzisiejszy Stambuł) był stolicą ekumenicznego patriarchy, głowy Kościoła na tych ziemiach. Jednak w 1054 roku doszło do starcia między papiestwem a patriarchą Konstantynopola, co doprowadziło do formalnej schizmy, trwającej zresztą do dzisiaj. Konflikt ten dotyczył różnic w liturgii i doktrynie, a także istotnej kwestii tego, kto posiadał zwierzchnictwo: następca św. Piotra (papież) czy pentarchia pięciu patriarchów Kościoła chrześcijańskiego (Rzym, Antiochia, Aleksandria, Jerozolima i Konstantynopol). Teoretycznie zatem od 1054 roku katolicy uważali Greków za schizmatyków, heretyków i wrogów wiary. Podczas czwartej krucjaty ten długotrwały rozłam między Bizancjum a Zachodem w dużym stopniu ułatwił krzyżowcom usprawiedliwienie ostatecznego ataku na Konstantynopol w 1204 roku.

Kontakty między Bizancjum a Zachodem były złożone i niekiedy wiązały się z szeregiem sprzeczności. Próby zakończenia schizmy czasem zbliżały do siebie obydwie strony, a w 1095 roku prośba cesarza Aleksego I (1081–1118) o pomoc w walce z Turkami z Azji Mniejszej stała się kolejnym powodem, dla którego papież Urban II wzywał do pierwszej krucjaty. Myśl o dwóch chrześcijańskich siłach łączących się przeciwko islamowi była kusząca, ale w trakcie większych wypraw krzyżowych w XII wieku zachodnie armie i ich greccy gospodarze żywili do siebie wyraźną niechęć. Ci ostatni uważali krzyżowców za niezdyscyplinowanych barbarzyńców, którzy stanowią realne zagrożenie dla Konstantynopola; faktycznie, niektórzy z nich podczas drugiej krucjaty popierali atak na miasto. Ludzie z Zachodu byli z kolei zawsze podejrzliwi wobec swych gospodarzy. Nie ufali składanym przez Greków obietnicom dostarczenia żywności i zapasów oraz obwiniali ich o niewywiązywanie się z tego typu zobowiązań albo – jak podczas drugiej krucjaty – o rzekomą zdradę krzyżowców na rzecz Turków z Azji Mniejszej. Przed czwartą krucjatą historia ta stanowiła kolejny powód wzrostu napięcia w stosunkach między Konstantynopolem a Zachodem.

Niekiedy jednak Grecy i katolicy utrzymywali przyjazne relacje. Stosunki między cesarzem Manuelem Komnenem (1143–1180) a królami Jerozolimy były bardzo dobre dzięki mieszanemu małżeństwu między królewskimi rodami oraz podporządkowaniu się króla Amalryka (1163–1174) bizantyńskiemu zwierzchnictwu w 1171 roku. Manuel korzystał także z usług zachodnich zarządców i urzędników oraz utrzymywał przyjacielskie stosunki z królem Francji Ludwikiem VII (1137–1180). Po śmierci cesarza nastawienie Konstantynopola do ludzi z Zachodu uległo jednak drastycznej zmianie, głównie na skutek dojścia do władzy Andronika Komnena (1183–1185).

W maju 1182 roku grupa jego popleczników wraz z miejską gawiedzią zaatakowała wspólnoty kupieckie żyjące blisko głównego portu miasta na wybrzeżach Złotego Rogu20. Część handlarzy, którzy byli głównie Genueńczykami i Pizańczykami, zdołała uciec, ale starych i słabych złapano i zabito. Zniszczono ich własność, spalono kościoły, a duchownych – co ukazało ciemniejszą stronę relacji katolicko-prawosławnych – pojmano i poddano torturom. Zaatakowano szpital pod opieką rycerzy szpitalników, a chorych zamordowano w ich łóżkach. Legat papieski został pojmany i zabity: odcięto mu głowę i przywiązano do psiego ogona, aby podkreślić zniewagę wobec Kościoła katolickiego. Wielu innych ludzi z Zachodu uwięziono i sprzedano w niewolę turecką. Te tragiczne wydarzenia poruszyły komentatorów ze wszystkich stron ówczesnego świata. Eustacjusz z Tesaloniki, bizantyński obserwator wydarzeń z tamtego okresu, napisał: „Był to bestialski akt i nie można go porównać do żadnego innego szaleństwa”21. Wilhelm z Tyru, który napisał swą kronikę przed 1185 rokiem, stwierdził: „W ten sposób zdradziecki lud Greków, ten pomiot żmii, niczym podstępny wąż […] perfidnie zemścił się na swych gościach – tych, którzy nie zasłużyli na takie potraktowanie i w ogóle nie spodziewali się czegoś takiego”22. Mimo że wkrótce wznowiono handel między Włochami a Bizancjum, nie ma wątpliwości, iż to okropne wydarzenie podsyciło wrogość między Grekami a ludźmi z Zachodu.

Śmierć Manuela Komnena oznaczała, że frankijscy osadnicy nie mogli dłużej liczyć na pomoc Greków, a rezultaty ich starań o uzyskanie wsparcia z Europy również pozostawiały wiele do życzenia. Anglia i Francja przez dekady skupiały się na zajadłych waśniach i pomimo żarliwych próśb frankijskich poselstw królowie tych krajów nie chcieli rozstrzygnąć własnych sporów, aby pomóc w obronie Ziemi Świętej. Proponowali jedynie finansowe wsparcie.

W Królestwie Jerozolimskim rządy trędowatego króla Baldwina IV (1174–1185) osłabiły Franków jeszcze bardziej, gdyż powolny i straszny schyłek życia władcy zachęcił do intryg i waśni tych, którzy starali się zająć jego miejsce23. Pomimo tych problemów waleczność osadników powstrzymywała Saladyna aż do 1187 roku, kiedy to sułtan uzyskał wyraźną przewagę. Rozgromił chrześcijan w bitwie pod Hittinem i wkrótce zdobył Jerozolimę, zostawiając Franków na wybrzeżu praktycznie z niczym. Teraz, poniewczasie, zachodnia Europa musiała wkroczyć do akcji.

1 NC, s. 314–315.

2 Najbardziej szczegółowy opis ekspedycji to: Queller and Madden, Fourth Crusade, napisany z perspektywy historyków z Wenecji. Innym dobrym źródłem dotyczącym kampanii jest Godfrey, 1204. The Unholy Crusade.

3 Do szczególnie antyzachodnich podsumowań krucjaty, napisanych przez historyków Bizancjum, należą: Runciman, History of the Crusades, III; Norwich, Byzantium: The Decline and Fall, s. 156–213. Bardziej wyważone i akademickie opracowania to: Harris, Byzantium and the Crusades; Angold, The Fourth Crusade.

4 Constable, The Historiography of the Crusades.

5 Siberry, Images of the Crusades in the Nineteenth and Twentieth Centuries [w:]The Oxford Illustrated History of the Crusades, s. 314.

6 Runciman, History of the Crusades, III, s. 469, 480.

7 Cytowane w: Bartlett, Medieval Panorama, s. 12–13.

8 Runciman, History of the Crusades, III, s. 474.

9 Riley-Smith, Islam and the Crusades in History and Imagination, s. 164–167.

10 Phillips, Why a Crusade Will Lead to a Jihad. 

11 Innocent III, Sources, s. 107.

12 Innocent III, Sources, s. 173–174.

13 Patrz szczególnie: Harris, Distortion, Divine Providence and Genre in Niketas Choniates’s Account of the Collapse of Byzantium, 1180–1204.

14 Jackson, Christians, Barbarians and Monsters: The European Discovery of the World Beyond Islam.

15 Bull, Origins.

16 Guibert of Nogent, cytowany i tłumaczony w: Bull, Knightly Piety and the Lay Response to the First Crusade, s. 3.

17 William of Tyre, A History of Deeds Done…, I, s. 372–373.

18 Najlepsze źródło dotyczące tego wątku to: Hillenbrand, The Crusades: Islamic Perspectives.

19 Patrz: Phillips and Hoch, Second Crusade: Scope and Consequences, s. 1–14.

20 Harris, Byzantium and the Crusades, s. 116–120.

21 Eustathios of Thessaloniki, The Capture of Thessaloniki, s. 35.

22 William of Tyre, A History of Deeds Done…, II, s. 465.

23 Hamilton, The Leper King and his Heirs: Baldwin IV and the Crusader Kingdom of Jerusalem. 

Rozdział I

Boże, poganie przyszli do Twego dziedzictwa*

Początki i propaganda czwartej krucjaty

1187–1199

Na wieść o tym, jak surowy i ciężki sąd z Bożej ręki spotkał Jerozolimę […] nie wiedzieliśmy, co czynić ani co powiedzieć: psalmista rozpacza: „O Boże, poganie przyszli do Twego dziedzictwa”. Armia Saladyna wkroczyła na te ziemie. […] zostaliśmy pokonani, zabrano krzyż Pana, pojmano króla i niemal wszystkich wybito mieczem lub porwano […]. Biskupom, templariuszom i szpitalnikom obcięto głowy na oczach Saladyna. […] ci okrutni barbarzyńcy byli żądni krwi chrześcijan i dołożyli wszelkich starań, by zbezcześcić święte miejsca i wyplenić kult Boga z tej ziemi. Jak wielki podwód do żałoby jest to dla nas i dla wszystkich chrześcijan!1

Tymi dosadnymi i pełnymi boleści słowami papież Grzegorz VIII opłakiwał klęskę, jaką chrześcijańska armia poniosła w bitwie pod Hittinem 4 lipca 1187 roku. W ciągu trzech miesięcy od zwycięstwa wielki muzułmański przywódca Saladyn przetoczył się przez frankijskie ziemie, a jego dżihad osiągnął punkt kulminacyjny w zdobyciu Jerozolimy.

Utrata świętego miasta wywołała rozpacz i oburzenie w Europie. Władcy Zachodu, przynajmniej na razie, odłożyli na bok dotychczasowe spory, i w październiku 1187 roku papiestwo rozpoczęło trzecią krucjatę w celu odzyskania Ziemi Świętej. Cesarz Niemiec Fryderyk Barbarossa (1152–1190), przywódca chrześcijańskiego świata, poprowadził kontyngent złożony, może nawet ze 100 tysięcy ludzi, ale gdy przekraczał rzekę w południowej Azji Mniejszej, dostał ataku serca i zmarł. Niemieckie siły załamały się i ciężar walki z islamskimi armiami spoczął teraz na barkach żołnierzy króla Francji Filipa II Augusta (1180–1223) oraz króla Anglii Ryszarda Lwie Serce (1189–1199). Byli oni zaciekłymi wrogami, a ich wzajemne relacje podczas krucjaty wcale się nie poprawiły. Teoretycznie Filip był zwierzchnikiem Ryszarda, ale w praktyce charyzma angielskiego króla i jego zdolności militarne sprawiały, że to jego uważano za postać dominującą. Muzułmański autor z tamtego okresu, Baha ad-Din, wspominał: „wieści o jego przybyciu wzbudziły lęk w sercach muzułmanów […]. Posiadał spore doświadczenie w walce i był nieustraszony w bitwie i mimo że według nich [Franków] miał niższy status królewski niż król Francji, był zamożniejszy i bardziej znany ze swych talentów wojskowych oraz odwagi”2.

Dwaj królowie przybyli do Lewantu na początku lata 1191 roku. Filip wkrótce wyjechał z powodu niecierpiących zwłoki spraw politycznych w północnej Francji, a Ryszard pozostał na Wschodzie przez następnych osiemnaście miesięcy. Jego zwycięstwa w bitwach pod Arsufem i Jafą znacznie przyczyniły się do podkopania reputacji Saladyna, krzyżowcy jednak nie byli w stanie na poważnie przystąpić do zdobycia samej Jerozolimy. Ryszard uczynił wiele, by przywrócić do życia państwa krzyżowe wzdłuż wybrzeża (rozciągającego się od północnej Syrii do Jafy w dzisiejszym Izraelu) i odbudować je jako realnie istniejące podmioty polityczne i gospodarcze. Wieści o intrygach Filipa i księcia Jana ostatecznie zmusiły Ryszarda do opuszczenia wschodniej części rejonu Morza Śródziemnego, ale podczas rejsu powrotnego, jak cytuje pewien angielski krzyżowiec z tamtego okresu, król miał powiedzieć: „Święta Ziemio, powierzam cię Bogu. Niech On w swej łasce zapewni mi tak długie życie, abym mógł ci przyjść z pomocą wedle Jego woli. Wierzę, że kiedyś udzielę ci należytego wsparcia”3.

Ryszard powracał jako bohater, ale podczas podróży do ojczyzny został pojmany przez rywali politycznych i spędził piętnaście miesięcy w więzieniu, w rękach księcia Austrii, a później cesarza Niemiec. Filip wykorzystał tę nieobecność, by zagrabić znaczne obszary terytoriów Ryszarda w północnej Francji, w wyniku czego angielski król po odzyskaniu wolności musiał poświęcić się odzyskiwaniu władzy. W tych okolicznościach, w połowie lat dziewięćdziesiątych XII wieku, Ryszard nie mógł uczynić zbyt wiele, by wypełnić swą obietnicę i wesprzeć walki o Ziemię Świętą4.

Wyjazd Ryszarda mógł się okazać katastrofalny dla Franków w Lewancie, ale – na ich szczęście – zaledwie sześć miesięcy po tym fakcie zmarł wyczerpany wieloletnią walką Saladyn. Jedność muzułmanów na Bliskim Wschodzie została zachwiana. W Aleppo, Damaszku i Kairze utworzyły się liczne rywalizujące ze sobą frakcje, które bardziej skupiały się na zawieraniu sojuszów w celu wzajemnej eliminacji niż na walce z Frankami. Chrześcijanie mogli kontynuować odbudowę swoich królestw, a syn Barbarossy, cesarz Henryk VI (1190–1197), chcąc wypełnić przysięgi ojca, rozpoczął nową krucjatę (znaną historykom jako krucjata niemiecka). Wydawało się, że istnieje realna szansa, by wykorzystać chaos panujący wśród muzułmanów, po raz kolejny jednak nadzieje Franków miały się okazać płonne. Na początku zimy 1197 roku nadeszły wieści, że cesarz zmarł na skutek gorączki w Mesynie, w południowych Włoszech. Niemieckie siły powróciły do kraju, a z racji tego, że następcą tronu był dwuletni syn Henryka, Fryderyk, cesarstwo pogrążyło się w wojnie domowej toczonej przez rywali roszczących sobie prawo do tronu. Papież Celestyn III, który w tym czasie miał ponad dziewięćdziesiąt lat, na próżno próbował mediacji.

Ósmego stycznia 1198 roku Celestyn zmarł, a jeszcze tego samego dnia kardynałowie oraz biskupi Kościoła katolickiego w Rzymie wybrali jego natchnionego następcę. Był nim Lotariusz z Segni, czyli papież Innocenty III, człowiek, który miał się stać najbardziej wpływowym, najbardziej charyzmatycznym i najbardziej poważanym papieżem średniowiecza. Innocenty miał swą własną wizję, a ponadto zapał – cechy do tamtej pory obce papieżom. Za jego pontyfikatu wyruszyły krucjaty przeciwko muzułmanom w Hiszpanii i Ziemi Świętej, przeciwko heretykom, odstępcom od wiary katolickiej, prawosławnym chrześcijanom, a także poganom z rejonu Morza Bałtyckiego. Innocenty zaaprobował powstanie zgromadzeń braci franciszkanów i dominikanów, ekskomunikował królów i książąt, ożywił administrację papieskiego dworu, umożliwiając tym samym Rzymowi osiągnięcie największych jak dotąd wpływów w całej katolickiej Europie5.

Innocenty, który został papieżem w wieku trzydziestu siedmiu lat, był najmłodszym w dziejach człowiekiem, który zasiadł na tronie Świętego Piotra. Urodził się w 1160 lub 1161 roku w rodzinie ziemiańskiej w Segni, około 50 kilometrów na południowy wschód od Rzymu. Jego wczesna edukacja rozpoczęła się w opactwie benedyktynów w Sant’Andrea al Celio, w samym Rzymie. Na początku lat osiemdziesiątych XII wieku wyjechał na północ, na Uniwersytet Paryski, czyli do intelektualnego centrum średniowiecznej Europy i najbardziej podziwianego ośrodka studiów teologicznych. To tam otrzymał najlepszą edukację, jaka była wówczas dostępna, i sformułował wiele duchowych oraz filozoficznych idei, które miały ukształtować jego koncepcję papiestwa. Oprócz wykształcenia teologicznego posiadał również wiedzę prawniczą: przez trzy lata (1186–1189) studiował prawo w Bolonii – na kolejnej niezwykle prestiżowej uczelni Zachodu. Mniej więcej w tym czasie papiestwo stawało się coraz bardziej legalistyczne w procedurach, a możliwości intelektualne Innocentego, w połączeniu z jego osobowością i głęboką duchowością, idealnie wpisywały się w potrzeby Kurii6.

Źródła pisane wskazują, że papież był średniego wzrostu i miał miłą dla oka prezencję. Portret mozaikowy z około 1200 roku jest najbardziej współczesnym obrazem Innocentego, jaki możemy zobaczyć. Ukazuje on człowieka z dużymi oczami, długawym nosem i wąsami. Fresk z kościoła Sacro Speco w Subiaco przedstawia Innocentego w pełni papieskiej godności, zaopatrzonego w mitrę, palium (była to tkanina drapowana wokół szyi, symbolizująca wysoki urząd kościelny) oraz płaszcz. Innocenty słynął ze swych talentów pisarskich i oratorskich: miał wyjątkowy dar układania i wygłaszania mów. Wyróżniał go także błyskotliwy dowcip: posłaniec jednego z najzaciętszych politycznych oponentów Innocentego ubiegał się o audiencję i został przywitany słowami: „Nawet szatan musiałby zostać wysłuchany – jeśli okazałby żal za grzechy”7.

Bogata kolekcja listów papieskich pozwala nam wejrzeć nieco głębiej w umysł Innocentego. Przyzwyczajeni do dzisiejszej niekończącej się papierkowej roboty moglibyśmy sądzić, że papiestwo stanowiło wzór rozbudowanej biurokracji, ale przed XIII wiekiem nie zawsze tak było. Wcześniejsi papieże przechowywali kopie ważnych dokumentów, ale dopiero od czasów Innocentego III stosowano systematyczną archiwizację. Z tysięcy listów wysyłanych i otrzymywanych przez papieski sekretariat najważniejsze kopiowano do specjalnie oprawionych woluminów (znanych jako rejestry), ułożonych według roku pontyfikatu, począwszy od daty koronacji (nie zaś elekcji), a w przypadku Innocentego dzień ten wypadał 22 lutego. Prawdą jest, że niektóre z tych listów zostały przeredagowane przed umieszczeniem ich w rejestrze i że wiele z nich napisali raczej sekretarze, a nie sam papież, a także że większość listów z rejestru z trzeciego roku oraz wszystkie z czwartego roku (1200–1202) przepadły. Niemniej jednak rejestr stanowi nieoceniony materiał dowodowy, który daje nam wgląd w proces planowania krucjaty przez Innocentego oraz w jego reakcje na postępy wyprawy8.

Innocenty przewodził Kościołowi katolickiemu z ogromnym wigorem i bardzo szybko ujawnił swoją koncepcję papiestwa oraz swoje cele jako pasterza katolickiej Europy. Dostrzegł silny związek między moralną reformą grzesznego (jak je postrzegał) społeczeństwa a sukcesem wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej. Krucjata mogłaby wyzwolić boże miasto z rąk niewiernych, a to osiągnięcie już samo w sobie świadczyłoby o tym, że Bóg wspiera duchową odnowę swego ludu. Kaznodzieje mieli naciskać na duchownych i świeckich, aby zmienili swe życie i by na powrót zasłużyli sobie na łaskę Boga.

Determinacja Innocentego, by wyzwolić święte miasto, zdominowała cały jego pontyfikat. Świadectwo z tamtego okresu odnotowuje, że „pośród całej swej pracy usilnie myślał o odzyskaniu Jerozolimy i nerwowo się zastanawiał, jak mógłby to osiągnąć z lepszym skutkiem”9.

W 1197 roku następcy Saladyna odłożyli na bok swe spory, by zmierzyć się z niemiecką krucjatą. Następnej wiosny Niemcy się wycofali, przez co Frankowie poczuli się szczególnie wystawieni na ciosy. W tej sytuacji osadnicy wysłali biskupa Lodu na Zachód z prośbą o pomoc. Pod koniec czerwca 1198 roku Innocenty apelował o chrześcijańskie wsparcie dla Ziemi Świętej i 15 sierpnia ogłosił pierwsze wezwanie do nowej krucjaty10. Ton apelu był o wiele bardziej stanowczy niż dokument papieża Grzegorza VIII z 1187 roku i wyraźnie odzwierciedlał gorące pragnienie Innocentego, by pokonać niewiernych. Ponad 800 lat później nadal bije z tego listu gorączkowy zapał:

Wskutek nieodżałowanego upadku Jerozolimy, wskutek budzącej litość masakry ludu chrześcijańskiego, wskutek żałosnej inwazji na ziemię, na której stał Chrystus i gdzie Bóg, nasz król, raczył, jeszcze zanim zaczął się czas, stworzyć drogę naszego odkupienia na Ziemi, wskutek haniebnego odebrania nam prawa własności do ożywczego Krzyża […] Stolica Apostolska zaniepokojona tą nieszczęsną klęską napełniła się smutkiem. Zawodziła i lamentowała do tego stopnia, że z powodu nieustannego zawodzenia ochrypło jej gardło, a od nieustannego szlochu niemal oślepła […]. Stolica Apostolska nadal ubolewa i wznosi głos niczym dźwięk trąby, pragnąc pobudzić chrześcijańskie ludy do walki chrystusowej i do pomszczenia krzywdy wyrządzonej Ukrzyżowanemu […]. Grób Pański, którego chwałę zapowiadali prorocy, sprofanowali i zniesławili bezbożnicy11.

Po tym dramatycznym przedstawieniu sytuacji w Ziemi Świętej i okazaniu swego osobistego żalu Innocenty zwrócił uwagę na realia polityczne 1198 roku. Pisał o władcach zachodniej Europy, którzy pławili się w luksusie i dobrobycie i którzy wdawali się w nieustające spory wewnętrzne. Następnie zastosował środek retoryczny, przedstawiając fikcyjną mowę muzułmanina, który obraża Chrystusa:

Gdzie jest wasz Bóg, który nie może uwolnić z naszych rąk sam siebie ani was? Spójrzcie! Zbezcześciliśmy wasze świętości! Spójrzcie! Teraz mamy w rękach to, czego tak pragniecie, i przy pierwszym ataku, wbrew waszej woli, gwałtem opanowaliśmy miejsca, z których, jak uważacie, pochodzą wasze zabobony. Dopiero co nadwerężyliśmy i połamaliśmy kopie Galów, zniweczyliśmy wysiłki Anglików; teraz po raz drugi wzięliśmy w ryzy Niemców; poskromiliśmy dumnych Hiszpanów. I mimo że postanowiliście wystawić przeciwko nam wszystkie swoje siły, jak dotąd poczyniliście marne postępy. Gdzie jest wobec tego wasz Bóg?12.

W rzeczywistości taka przemowa nie mogła powstać, ale słowa Innocentego doskonale spełniły swoje zadanie. Opis bieżącej sytuacji na polu walki był prawdziwy, a obelgi, jakimi obrzucone zostały zachodnie nacje krzyżowców – a szczególnie podanie w wątpliwość siły sprawczej Boga – miały podburzyć ludzi do walki o utracony honor oraz wzbudzić w nich pragnienie zemsty za zniewagi zarówno osobiste, jak i adresowane do wszystkich chrześcijan. Papież wzywał ludzi do reakcji: „Synowie, mimo wszystko niech duch wasz napełni się odwagą, weźcie tarczę wiary i [załóżcie] hełm odkupienia. Nie wierzcie w liczebność, lecz raczej w siłę Boga […] przyjdźcie z pomocą Jemu, który dał wam życie i dzięki któremu istniejecie”13.

Innocenty zachęcał wojowników Chrystusa, aby wyruszyli z odpowiednim nastawieniem, bez grzechu próżności, chciwości czy pychy. Krytykował arogancję wcześniejszych krzyżowców i moralną degenerację osadników w Lewancie, którzy rzekomo popadli w pijaństwo i obżarstwo.

Papież poruszył również kwestie praktyczne: wyznaczył datę wyprawy na marzec 1199 roku. Szlachta i mieszczaństwo miały przez co najmniej dwa lata dostarczać odpowiednią liczbę ludzi „do obrony ziemi, na której urodził się Chrystus”. Ów nacisk na mieszkańców miast odzwierciedlał coraz większe znaczenie ośrodków miejskich w zachodniej Europie pod koniec XII wieku. Nadal dominowało rolnictwo, ale rozwój handlu i wiedzy oraz wzrost liczby ludności stymulowały powolny rozwój miasteczek i miast, z których każde dumnie starało się zachować swą własną miejską tożsamość i niezależność. Z perspektywy Innocentego dobrobyt oraz status tych miast oznaczały, że mogą one stanowić cenne wsparcie dla wyprawy.

Przejawem jego troski o krucjatę był również wybór dwóch wyższych duchownych, którzy mieli pełnić funkcję papieskich reprezentantów (lub legatów) podczas rekrutacji i przy dowództwie armii. Zarówno podczas drugiej (1147–1149), jak i trzeciej (1189–1192) krucjaty legaci papiescy mieli ograniczony wpływ na wydarzenia, tymczasem Innocenty zamierzał sprawować o wiele większą kontrolę nad swoją ekspedycją. Jeden z legatów (Piotr Capuano) miał wyruszyć do Anglii i Francji, aby doprowadzić do zawarcia pokoju między Ryszardem a Filipem, drugi natomiast (Soffredo) miał zapewnić wsparcie Wenecjan. Jeszcze inny duchowny miał się zająć propagowaniem krucjaty. Wielu ludzi w zachodniej Europie krytykowało dobrobyt duchowieństwa i sam Kościół za nieudzielenie wystarczającego wsparcia w poprzednich krucjatach, jednak Innocenty wydał nakaz, aby kler – pod groźbą odwołania z urzędu – również zadbał o ekwipunek i finansowanie rycerzy biorących udział w ekspedycji. Wybrał też lokalnych duchownych, aby prowadzili rekrutację w poszczególnych rejonach14.

Pełen pasji, bezkompromisowy list papieża rozesłano do królestw Francji, Anglii, Węgier i Sycylii. Jednak sam Innocenty miał świadomość, że czas mu nie sprzyjał. Problem dotyczył Niemiec i Hiszpanii: Niemcy pogrążone były w wojnie domowej, a Hiszpania pochłonięta rekonkwistą Iberii z rąk muzułmanów. Ponadto Anglia i Francja nadal były skonfliktowane. Ponieważ ostatecznie czwartą krucjatą dowodzili głównie szlachcice, a nie królowie, mogło się wydawać, że Innocenty zignorował monarchów w pozyskiwaniu wsparcia dla wyprawy. Czyż papieżowi nie łatwiej było kierować szlachcicami niż władcami? Ponadto to właśnie duma Ryszarda i Filipa oraz ich wzajemna wrogość sprawiły po części, że nie udało się odbić Jerozolimy. A jednak Innocenty uznał, że połączone zasoby, prestiż i doświadczenie obydwu królów będą nieocenione w wyprawie chrześcijan. Ryszard i Filip mieli najwięcej możliwości, by zebrać silną armię, i papież zdawał sobie sprawę, że ci dwaj władcy (albo chociaż jeden z nich) nie podejmą się ponownie obrony krzyża, dopóki nie zawrą ze sobą pokoju.

Z racji swej sławy krzyżowca Ryszard był prawdopodobnie człowiekiem najbardziej wartym zabiegów. Od momentu odzyskania wolności w lutym 1194 roku spędził lata na odzyskiwaniu zagrabionych przez Filipa ziem na północy Francji. Dzięki ostatnim militarnym działaniom jego starania nabrały znacznego rozpędu. Co więcej, w bitwie pod Gisors w północnej Francji pod koniec września 1198 roku Filip został zrzucony z siodła i wpadł do pobliskiej rzeki. Angielski król miał to skomentować z satysfakcją: „Słyszałem, że napił się wody z rzeki”15. Ryszard był nie tylko świetnym dowódcą, lecz także wykształconym człowiekiem i wytrawnym politykiem. Miał naturę melomana, błyskotliwego wojownika, a także porywczego, brutalnego pragmatyka: gdy papieski legat usiłował przekonać króla do wzięcia udziału w krucjacie, to właśnie ten ostatni aspekt jego żywego temperamentu miał się ukazać w pełnej krasie.

W grudniu 1198 roku Piotr Capuano dotarł do północnej Europy. Źródło opisujące spotkanie Ryszarda i Piotra to Historia Wilhelma Marshala, spisana w języku anglo-normandzkim w latach dwudziestych XIII wieku, oparta na wspomnieniach jednego z czołowych arystokratów północnej Europy16. Pomimo upływu czasu Wilhelm dobrze pamiętał i obrazowo przedstawił przybycie legata: jego cera przypominała żółte stopy bociana, a jego pokora wydawała się rozmówcom z północnej Europy rażąco przesadna, ponieważ zarówno król, jak i marszałek uważali służalczość tego człowieka za irytującą. Mowa legata stawała się coraz bardziej nieznośna, gdy starał się przypomnieć Ryszardowi, że jego dalsza wrogość wobec Filipa szkodzi obecności chrześcijan w Ziemi Świętej. Ryszard był znany ze swojej wyjątkowej porywczości (raz, nie mogąc pokonać jednego ze swych rycerzy podczas pozorowanej walki, całkowicie stracił panowanie nad sobą i nakazał mu się więcej nie pokazywać na oczy) i również przy tej okazji dał niezły jej popis. „W jakich okolicznościach Filip zagarnął ziemie?” – zapytał Piotra. Odpowiedź brzmiała: podczas krucjaty. Kiedy Ryszard ryzykował swe życie w imię chrześcijaństwa, Filip (jak twierdził Lwie Serce) uciekł do Europy, nie mogąc znieść trudów kampanii, i podstępnie ukradł jego ziemie: „Gdyby nie jego podłość, która zmusiła mnie do powrotu, mógłbym odzyskać całe Outremer. Kiedy siedziałem w więzieniu, spiskował, bym został tam jak najdłużej, aby mógł kraść moje ziemie”. Ryszard zażądał zwrotu wszystkich terytoriów, mówiąc, iż jedynie pod takim warunkiem mógłby zawrzeć pokój z Filipem. Odpowiedź Piotra była banalna: „Panie, jakże prawdziwe jest powiedzenie, że nikt nie może mieć wszystkiego, czego pragnie”. Ponownie nawiązał do potrzeb Ziemi Świętej i nalegał na pokój między Anglią a Francją. Ryszard opryskliwie zaproponował pięcioletni rozejm, podczas którego Filip zwróciłby zamki, bez przyległych terytoriów. To było najlepsze, co mógł zaoferować.

Być może w tym momencie Piotr powinien był wyczuć, że cierpliwość króla jest na wyczerpaniu i że czas zakończyć spotkanie, którego atmosfera była tak napięta. Niestety legat naciskał dalej i zaproponował warunek: Ryszard miałby uwolnić „jednego z najbardziej znienawidzonych przez siebie ludzi”, biskupa Beauvais, Filipa, którego wtrącił ostatnio do więzienia. Ów kuzyn króla Francji odpowiadał za podjudzanie strażników więziennych, aby surowo traktowali Ryszarda, był również znany ze swej wojowniczości – często stawał w pełnym rynsztunku na czele wojsk. Piotr stwierdził, że nie godzi się przetrzymywać namaszczonego i konsekrowanego człowieka. Posunął się za daleko. Król ryknął:

Na moją głowę, [człowiek ten] stracił swoją świętość, gdyż jest fałszywym chrześcijaninem. I został pojmany nie jako biskup, lecz jako rycerz w walce i w pełnym rynsztunku, z hełmem na głowie. Panie hipokryto! Jaki z ciebie głupiec! Gdybyś nie był posłańcem, odesłałbym cię do papieża z czymś, czego widoku nigdy by nie zapomniał! Papież nie ruszył nawet palcem, by mi pomóc, gdy siedziałem w więzieniu i gdy potrzebowałem jego pomocy. A teraz prosi mnie, bym uwolnił bandytę i podżegacza, który wyrządził mi same tylko krzywdy. Wynoś się stąd, panie zdrajco, kłamco, oszuście, ty skorumpowany kościelny łapówkarzu, nie pokazuj mi się więcej na oczy!

Gdy legat cofał się przed tą lawiną gniewu, Ryszard groził, że go wykastruje. Piotr uciekł, chcąc zachować swoją kapłańską godność w stanie nienaruszonym. Sam król, podobno wściekły jak zraniony dzik, zaszył się w swej komnacie, zatrzasnął okiennice i nie chciał z nikim rozmawiać17.

Po klęsce tych dyplomatycznych zabiegów stało się jasne, że zgoda między Filipem a Ryszardem jest jeszcze mniej realna niż kiedykolwiek, a krucjata jeszcze bardziej odległa. Dwudziestego szóstego marca 1199 roku, podczas oblężenia niewielkiego zamku Châlus-Chabrol na południe od Limoges, Ryszard został trafiony w ramię bełtem z kuszy. Według jednego ze świadectw król próbował go wyciągnąć, jednak bełt ułamał się i zadzior utkwił w ciele. Zapadła noc i w migotliwym świetle pochodni chirurg próbował wyciągnąć grot, ale w efekcie przysporzył tylko Ryszardowi jeszcze większych cierpień. Przez następnych kilka dni, gdy rana zaczęła czernieć i wdała się gangrena, król obawiał się najgorszego. Wezwał swą matkę, niezłomną Eleonorę z Akwitanii, która miała wówczas siedemdziesiąt siedem lat. Ryszard pozostawił również wytyczne dotyczące sukcesji. Nie posiadając prawowitego potomka (prawdopodobnie miał jednego syna z nieprawego łoża), na następcę wyznaczył swego brata Jana. Niektóre świadectwa podają, że król oddał się przyjemnościom ciała, pławiąc się w „uciechach Wenus”, zanim opuściły go wszystkie siły. Na łożu śmierci rozkazał, aby jego serce spoczęło w katedrze w Rouen, w centrum jego normandzkich ziem, mózg i wnętrzności w opactwie Charroux w Poitou, jego duchowej ojczyźnie, a ciało w opactwie Fontevrault, w którym pochowany został jego ojciec. Żadna cząstka królewskich zwłok nie miała być wysłana do Anglii – miejsca, gdzie się urodził i w którym spędził zaledwie sześć miesięcy swych rządów.

Ryszard ułaskawił kusznika, który posłał mu śmiertelny bełt, wyspowiadał się i przyjął ostatnie namaszczenie. Zmarł wczesnym wieczorem, 6 kwietnia 1199 roku. Wbrew woli umierającego króla jego bliscy towarzysze nie zachowali się po rycersku wobec zabójcy. Kusznik został żywcem obdarty ze skóry i powieszony18.

Król Jan musiał ugruntować swą władzę, natomiast Filip po śmierci swego najbardziej niebezpiecznego przeciwnika zyskał szansę na zagarnianie kolejnych angielskich terytoriów. Z punktu widzenia papieża Innocentego – pomimo złych relacji między Rzymem a angielską koroną – śmierć Ryszarda oznaczała odejście najwspanialszego krzyżowca epoki, człowieka, który wzbudzał strach w muzułmanach, oraz władcy, który mógłby okazać się postacią kluczową dla odzyskania Jerozolimy. Tym samym początkowe plany papieża co do nowej krucjaty spełzły na niczym.

Filip znacznie różnił się od Ryszarda. Młodszy od swego arcyrywala o osiem lat, wstąpił na tron w 1180 roku, w wieku zaledwie piętnastu lat. Po trudnych dziesięciu latach, podczas których umacniał swą władzę we Francji, wziął udział w trzeciej krucjacie. Nie był szczególnie entuzjastycznym wojownikiem i do Lewantu powiódł mniej rycerzy niż Ryszard, a jednak odegrał pewną rolę w zwycięstwie pod Akką w 1191 roku. Zaledwie po trzech miesiącach pobytu na Wschodzie postanowił wrócić do domu. Dla wielu – szczególnie dla zwolenników Ryszarda – była to oznaka tchórzostwa, przez co na Filipa spadła fala krytyki. Z czasem stał się on zdolnym i rozważnym władcą, który wzmocnił struktury gospodarcze i administracyjne francuskiej korony. To on przyczynił się do rozwoju Paryża. Na początku jego rządów powstało pierwsze kolegium Uniwersytetu Paryskiego – najlepszej uczelni w średniowieczu. Filip podjął się także rozbudowy murów miasta: dotychczasowe okalały jedynie 25 akrów, nowe – 675. Jako pierwszy nakazał wybrukować ulice i przenieść rzeźnie w dół rzeki, poniżej miasta. Za jego rządów kwitł handel: powiększono hale targowe w Les Halles, a wpływowi francuscy arystokraci zaczęli doceniać Paryż, uznając, że obecność w tym mieście przynosi większe korzyści niż pobyt w ich własnych wiejskich posiadłościach.

Filip podobno był poważny, pobożny i bardzo nerwowy, lubił wino, jedzenie i kobiety. Pod pewnymi względami był raczej surowy: za jego rządów obowiązywał zakaz bluźnierstwa (karą za bluźnierstwo było dwadzieścia szelągów na biednych albo kąpiel w Sekwanie dla tych, którzy odmawiali zapłaty). Filipa nie interesował patronat nad muzyką czy literaturą. Opisywano go jako wysokiego mężczyznę o młodzieńczym wyglądzie. Zaczął łysieć po trzydziestce, a po alkoholu nabierał rumieńców. To właśnie życie prywatne miało mu przysporzyć największych problemów, a jeden z jego skutków – złe relacje z papieżem Innocentym – bez wątpienia przyczynił się do tego, że król nie wziął udziału w czwartej krucjacie. Pierwsze małżeństwo Filipa zostało zawarte, gdy miał on piętnaście lat, a panna młoda, Izabella z Hainaut, liczyła sobie lat dziesięć. Siedem lat później, w 1187 roku, narodził się ich syn Ludwik (późniejszy król Ludwik VIII, 1223–1226), ale Izabella zmarła w połogu w 1190 roku. Po trzeciej krucjacie Filip postanowił ożenić się ponownie i wybrał sobie na żonę duńską księżniczkę Ingeborgę. Oferowała ona spory posag i korzystny, strategiczny sojusz przeciwko Cesarstwu Niemieckiemu. Osiemnastoletnia Ingeborga była podobno „damą o niezwykłej urodzie”, a jednak podczas ceremonii ślubnej 14 sierpnia 1193 roku król ponoć śmiertelnie zbladł i cały się trząsł. Ostatecznie odesłał swą żonę i nie chciał dzielić z nią łoża.

Nie wiadomo, co było przyczyną tych wydarzeń, w każdym razie wkrótce Filip poznał inną kobietę, Agnieszkę z Méran. Niektórzy oskarżali ją o to, że skłoniła Filipa do porzucenia Ingeborgi, co może sugerować jego romans z Agnieszką. Król wkrótce zaczął dążyć do rozstania z Dunką. Francuscy biskupi unieważnili małżeństwo, umożliwiając Filipowi ożenek z Agnieszką w 1196 roku. Ingeborga nie godziła się na to, twierdząc, że nowe małżeństwo ma znamiona cudzołóstwa, bigamii i kazirodztwa (Agnieszka i Filip byli dalekimi krewnymi). Papiestwo uznało te argumenty i zażądało, aby król odesłał żonę. Filip stanowczo odmówił, Ingeborga zaś przeżyła następne dwadzieścia lat w więzieniach lub zakonach żeńskich, z dala od życia publicznego. W 1203 roku napisała pełen boleści list do Innocentego: „nikt nie może mnie odwiedzać, żaden kapłan nie ma prawa podnieść mnie na duchu. Pozbawiono mnie opieki medycznej, której potrzebuję. Nie mam już tylu należnych mi szat, a te, które noszę, nie są godne królowej […]. Żyję zamknięta w domu, bez prawa do wychodzenia”.

Pięć lat wcześniej, w maju 1198 roku, Innocenty napisał do króla list, potępiając jego zachowanie i grożąc Francji sankcjami kościelnymi. Ogłoszono interdykt, czy też zakaz publicznej modlitwy, choć Filip stanowczo się temu sprzeciwiał. W rzeczywistości potępiał duchownych, którzy przestrzegali tego zakazu, twierdząc, że nie obchodzą ich dusze biedaków pozbawionych duchowego pocieszenia. Filip kilka razy obiecywał, że odsunie od siebie Agnieszkę i wezwie Ingeborgę do swego łoża, ale słowa te były nic niewarte. Dopiero po śmierci Agnieszki jesienią 1201 roku pojawiła się szansa na zmianę sytuacji. Ingeborgę zaczęto traktować nieco lepiej, jednak dopiero w 1213 roku ponownie sprowadzono ją na królewski dwór. Tymczasem Filip zabawiał się z prostytutką z Arras. Reasumując, napięcia wywołane prywatnym życiem króla, a także długotrwały konflikt z Anglią oznaczały, że drugi kandydat na przywódcę czwartej krucjaty nie wyruszy – a nawet nie mógłby wyruszyć – by bronić krzyża19.

Skoro europejscy władcy nie byli w stanie walczyć o Ziemię Świętą, odpowiedzialność spadła na wielmożów. Nie było to zresztą tak istotne, jak mogłoby się wydawać: pierwsza krucjata zwyciężyła bez udziału królów – wzięli w niej udział hrabiowie i książęta oraz znaczne kontyngenty rycerzy i piechurów.

Czego oczekiwano pod względem emocjonalnym, fizycznym i finansowym od człowieka, który wyruszał bronić krzyża i nosił na ramieniu znak Chrystusa? Jakie pytania zadawali sobie krzyżowcy i jaki wpływ na ich rodziny miały podjęte przez nich decyzje?

W przededniu czwartej krucjaty minęło dokładnie 100 lat od zdobycia Jerozolimy przez armie pierwszej krucjaty w lipcu 1099. A zatem do tego czasu dzięki wyprawom poprzednich pokoleń uzyskano już sporą wiedzę. Opowieści z tych eskapad krążyły wśród rodzin i powtarzano je na europejskich dworach, w tawernach, na placach i w domach. Krzyżowcy Innocentego nie wkraczali na nieznaną drogę – tak jak rycerze w 1095 roku. To, czy wiedza w tym zakresie stanowiła pozytywny bodziec do walki o krzyż, jest kwestią dyskusyjną, przynajmniej dla nas – współczesnych. Nawet w burzliwym XII wieku krucjata stanowiła szczególnie brutalne doświadczenie, które doprowadzało człowieka do granic fizycznych i psychicznych możliwości.

Po pierwsze, już sama przeprawa była nie lada wyzwaniem. Droga z północnej Francji do Ziemi Świętej liczyła niemal cztery tysiące kilometrów: odległość tę trzeba było przebyć konno albo po części drogą morską, a jeśli koń padł z głodu, należało ją pokonać pieszo. Dla wielu arystokratów czymś normalnym było podróżowanie po europejskich dworach, ale niektórzy chłopscy piechurzy nigdy dotąd nie postawili stopy poza terytorium swej wsi. Mimo tego zarówno dla arystokratów, jak i dla ludzi mniej obytych w świecie krucjata stanowiła największą przygodę życia.

Od końca XII wieku krzyżowcy coraz częściej wybierali drogę morską, gdyż uważano, że jest ona szybsza i bezpieczniejsza niż wędrówka po lądzie. Większość świętych wojowników podróżowała drogą rzeczną, ponieważ – biorąc pod uwagę zły stan wielu średniowiecznych szlaków – umożliwiała ona bardzo skuteczną komunikację. Jednak przeprawa przez głębokie otwarte morze była zupełnie inną sprawą. Pięćdziesiąt lat po czwartej krucjacie Jan z Joinville – rycerz pierwszej wyprawy krzyżowej, dowodzonej przez króla Francji Ludwika IX – dobitnie przedstawił obawy „szczura lądowego”, opisując modlitwy oraz hymn śpiewany przez swoich towarzyszy:

Wokół nas widzieliśmy tylko morze i niebo, a każdego dnia wiatr popychał nas coraz dalej od ojczystej ziemi. Przedstawiam te szczegóły po to, by można było dostrzec zuchwałość człowieka, który będąc odpowiedzialnym za mienie innych ludzi lub samemu będąc w stanie grzechu śmiertelnego, ośmiela się postawić siebie w tak ryzykownej sytuacji. Albowiem podróżnik kładąc się nocą spać, nie wie, czy następnego ranka nie zbudzi się na dnie morza20.

Kolejną ważną kwestią dla tych, którzy chcieli wziąć udział w świętej wojnie, był czas trwania krucjaty. Innocenty wspominał o dwuletnim zaangażowaniu, aczkolwiek wiele poprzednich wypraw, na przykład pierwsza krucjata, trwało dłużej. Pomijając królewskie i szlacheckie dwory, nie znano wówczas pojęć armii zawodowej i poboru (chociaż w czasie kryzysu można było wystawić oddziały posiłkowe). Rycerze byli przyzwyczajeni do okresowego świadczenia usług swemu panu, ale okres ten liczył zwykle czterdzieści dni w ciągu roku: wszechmogący Bóg wymagał jednak znacznie większego poświęcenia. Teoretycznie udział w krucjacie był dobrowolny, chociaż nie ulega wątpliwości, że jeśli wielmoża postanowił bronić krzyża, jego rycerze mieli obowiązek podzielić entuzjazm swego pana, chyba że w grę wchodził ich starczy wiek lub przeszkody natury fizycznej21.

Najbardziej dojmujące uczucie wśród krzyżowców – podobnie jak wśród większości żołnierzy na przestrzeni wieków – to lęk przed śmiercią i niewolą. Wskaźnik śmiertelności dla wcześniejszych wypraw był zatrważająco wysoki i oprócz strat zadanych przez wroga obejmował także zgony z powodu chorób i głodu. Nawet pomimo ograniczonej ilości informacji twarde dowody wskazują na to, że śmiertelność wynosiła około trzydzieści pięć procent podczas pierwszej krucjaty i do pięćdziesięciu procent podczas niemieckiej przeprawy przez Azję Mniejszą w czasie drugiej krucjaty22. Statystyki dla okresu średniowiecza oczywiście nie są tak precyzyjne jak dzisiejsze. Źródła skupiały się raczej na arystokracji, jednakże jeśli chodzi o zwykłą ludność, można przypuszczać, że panowała wśród niej nawet większa śmiertelność ze względu na gorsze uzbrojenie, uboższą dietę, a także znikomą wartość tych ludzi jako jeńców. Fakt, że władze, które sankcjonowały krucjaty, były gotowe tolerować tak zatrważające wskaźniki śmiertelności, jest uderzający. Lęk przed śmiercią zagłuszała obietnica męczeństwa, które zapewniało miejsce w raju. Na Zachodzie dobrze znano brutalność średniowiecznej walki, ale trudy krucjaty – odległość, klimat, nieznany wróg oraz problemy z zapasami żywności – przysparzały dodatkowych obaw.

Opowieści ocalałych z poprzednich wypraw krzyżowców zapewne odstręczały tych, którzy szykowali się do wyprawy krzyżowej w 1199 i 1200 roku. Świadectwo Fulchera z Chartres z około 1106 roku ukazuje strach panujący w chrześcijańskim obozie podczas bitwy pod Dorylaeum (Azja Mniejsza), która odbyła się 1 lipca 1097 roku: „Wszyscy byliśmy skuleni obok siebie niczym owce, z drżeniem i w przerażeniu, otoczeni ze wszystkich stron przez wroga i bez możliwości manewru w jakąkolwiek stronę”23. Inny kronikarz wspominał: „Turcy wskakiwali z impetem do obozu, ciskając strzały ze swych rogowych łuków, zabijając pielgrzymów-piechurów, […] nie oszczędzając nikogo bez względu na wiek”24.

Rajmund z Aguilers był kapelanem Rajmunda z Saint-Gilles, hrabiego Tuluzy, podczas pierwszej krucjaty, a jego opis oblężenia Antiochii (1098) daje nam wgląd w ferwor tej bitwy:

Zuchwałość wroga była coraz większa. […] nasi, polegając na dogodnym, wysokim stanowisku, walczyli z wrogiem i odparli pierwszy atak; jednak wówczas, zapominając o zagrażającej bitwie i myśląc o łupach, zostali [z kolei] zmuszeni do sromotnej ucieczki. Ponad setka mężczyzn, i jeszcze więcej koni, została zgnieciona w bramie miasta. Potem Turcy, którzy zajęli twierdzę, postanowili zejść w dół do miasta […]. Walczono tak zaciekle od rana do wieczora, że nikt nigdy nie słyszał o czymś podobnym. Taka to straszna i jak dotąd nieznana klęska spadła na nas, gdyż pośród gradu strzał i kamieni oraz nieustannego ataku oszczepów i z powodu tak wielu poległych nasi stracili rozeznanie. Jeśli zapytasz o kres tej walki, to nastąpił on nocą25.

Niemal pięćdziesiąt lat później, podczas drugiej krucjaty, francuski kontyngent ucierpiał jeszcze bardziej, kiedy został rozgromiony przez Turków na południu Azji Mniejszej: Odo z Deuil, uczestnik wyprawy, opisał nastroje panujące w obozie, kiedy ocaleni doczołgali się z powrotem do swych towarzyszy: „Tej nocy nie było mowy o spaniu, kiedy każdy czekał na druha, który miał już nigdy nie powrócić, lub nie bacząc na straty materialne, witał powracającego, lecz ograbionego”26.

Obok ryzyka śmierci istniało ryzyko niewoli. Zwykli żołnierze mogli zginąć na polu bitwy albo zostać sprzedani na targach niewolników w Aleppo, Damaszku lub Kairze, przy czym często skazywano ich na ciężką pracę. Wojowników wyższej rangi, jeśli taką u nich zweryfikowano, wtrącano do więzienia i ostatecznie brano za nich okup. Warunki przetrzymywania zakładników były opłakane. Ibn Wasil, muzułmański autor z początku XIII wieku, opisał więzienie w Baalbeku jako norę bez okien: „nie dało się tam odróżnić nocy od dnia”. Jak na ironię, również w Baalbeku przetrzymywano zachodnich zakładników, takich jak John McCarthy, Brian Keenan, Terry Waite i Frank Reed, podczas libańskiej wojny domowej w latach osiemdziesiątych XX wieku. Inne opisane więzienie znajdowało się w zamku Beth Guvrin, gdzie jeńca przez rok trzymano w osamotnieniu, dopóki nie otworzono klapy i nie opuszczono przez nią drugiego więźnia. Pomimo tych marnych warunków przetrwanie było możliwe: w latach sześćdziesiątych XII wieku władca Aleppo uwolnił niemieckich zakładników uwięzionych w okresie 1147–1148, podczas drugiej krucjaty.

Zdarzało się jednak, że wyżsi rangą więźniowie nie mogli spodziewać się ratunku, jak pokazuje przypadek nieszczęsnego Gerwazego z Bazoches, pojmanego przez damasceńczyków w 1101 roku. Król Jerozolimy Baldwin I odmówił zapłacenia okupu i oprawcy Gerwazego chcieli zmusić go do przejścia na islam pod groźbą śmierci. Jeden ze współczesnych Gerwazego tak opisuje jego losy:

Chwalebnie niezłomny nie zgodził się na tak karygodny czyn i nie chciał nawet o tym słyszeć. Ten dzielny mąż został natychmiast pojmany, przywiązany do drzewa na środku pola i rozpruty strzałami ze wszystkich stron. Aby przestraszyć naszych ludzi, odcięto mu ciemię z głowy i uczyniono zeń czarę, jakoby na trunki dla władcy Damaszku, którego rozkazy były przyczyną tej sytuacji27.

Nawet jeśli krzyżowiec zdołał uniknąć śmierci lub więzienia, dla większości uczestników wyprawa stanowiła niewiarygodnie wyczerpujące doświadczenie – czego przyczyną był najprawdopodobniej niedobór jedzenia i wody. Armie były w stanie zabrać jedynie ograniczoną ilość zapasów i gdy tylko opuszczały przyjazne terytoria, zdobycie pożywienia od przerażonej lub wrogiej lokalnej ludności mogło się okazać niemożliwe. Jak zauważył autor Gesta Francorum na podstawie własnych doświadczeń, wojownicy pierwszej krucjaty musieli dokonywać niezwykłych wyczynów, by przetrwać.

Nasi ludzie byli tak bardzo spragnieni, że upuszczali krew swym koniom i osłom, aby się napić. Inni zamaczali swe pasy i ubrania w kloace i pili wyciśniętą z nich ciecz. Jeszcze inni podawali sobie wodę w złożone dłonie i pili, a jeszcze inni kopali wilgotną glebę i kładli się na plecach, obkładając się ziemią, gdyż czuli taką suchość z pragnienia28.

Podczas oblężenia Jerozolimy w lipcu 1099 roku ten sam autor pisał:

[…] tak bardzo usychaliśmy z pragnienia, że zszywaliśmy skóry wołów i bizonów i nieśliśmy w nich wodę przez niemal sześć mil. Piliśmy wodę z tych worków, mimo że cuchnęła, a przez zanieczyszczoną wodę i dietę z jęczmiennego chleba każdy dzień był dla nas gehenną, gdyż Saraceni zwykle czatowali na naszych przy każdym źródle i sadzawce i tam ich zabijali i siekali29.