Cukrzyca. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby planować zdrowie życie - Bożena Stasiak, Iza Radecka - ebook

Cukrzyca. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby planować zdrowie życie ebook

Stasiak Bożena, Iza Radecka

4,7

Opis

Cukrzyca. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby planować zdrowe życie .

Nowe, uzupełnione wydanie bestsellerowego poradnika o chorobie, która dotyka niemal 3 miliony Polaków. I mówimy tu tylko o liczbie zdiagnozowanych przypadków. Jeżeli w ciągu pięciu lat przybyło w Polsce ponad 13 procent chorych na cukrzycę, łatwo wyliczyć, jak szybko stanie się ona problemem kolejnych polskich pacjentów. A dla niektórych - śmiertelnym zagrożeniem.

Dlatego Cukrzyca to nie tylko poradnik dla chorych, a książka dla każdego. Im dzisiaj więcej wiemy, tym jutro będziemy zdrowsi. O przyczynach słodkiej epidemii, cukrzycy u dzieci, insulinooporności, cukrzycy ciążowej, niebezpieczeństwach nadwagi - o tym w poradniku Cukrzyca. Wszystko, co musisz wiedzieć, żeby planować zdrowe życie. Plus zestaw zdrowych przepisów na dania sugar free.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 188

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jswcz

Nie oderwiesz się od lektury

Warto przeczytać.Dużo przydatnych informacji dla cukrzyków.
00

Popularność




Wstęp

Wstęp

Kiedy kil­ka­na­ście lat temu u syna zna­jo­mych, wów­czas sied­mio­latka, zdia­gno­zo­wano cukrzycę typu 1, całą rodzinę (wykształ­coną, z pew­no­ścią zda­jącą sobie sprawę z tego, co to jest za cho­roba) ogar­nęło prze­ra­że­nie. Od razu poja­wiły się dra­ma­tyczne pyta­nia: Dla­czego wła­śnie on, prze­cież nikt w rodzi­nie nie miał i nie ma cukrzycy?! I co teraz będzie, jak on sobie pora­dzi w szkole, w życiu?! Jak my sobie pora­dzimy?! I jak my o tym powiemy w szkole, jak zare­agują jego kole­dzy?!

Pierw­szy fakt jest taki, że do tej pory nie udało się jedno-znacz­nie wyja­śnić, co spra­wiło, że chło­piec zacho­ro­wał – do dziś jest wiele hipo­tez na temat przy­czyn cukrzycy typu 1. Bie­rze się pod uwagę wiele ewen­tu­al­nych czyn­ni­ków, m.in. infek­cje wiru­sowe czy auto­im­mu­no­lo­giczną odpo­wiedź orga­ni­zmu. Drugi fakt jest taki, że – przy­naj­mniej na dziś – cukrzycy typu 1 jesz­cze nie da się wyle­czyć. Za to, dzięki osią­gnię­ciom medy­cyny, z tą cho­robą można cał­kiem dobrze funk­cjo­no­wać i zdo­by­wać szczyty. Dosłow­nie. Wielu dia­be­ty­ków upra­wia sport, osią­ga­jąc wyniki budzące podziw wśród zdro­wych, jest aktyw­nych zawo­dowo, towa­rzy­sko, spo­łecz­nie. Tym bar­dziej jest to moż­liwe z cukrzycą typu 2 nie­wy­ma­ga­jącą insu­li­no­te­ra­pii.

Dziś cukrzyca prze­stała być tema­tem tabu. O ile doro­słym było łatwiej oswoić się z tą cho­robą i ją zaak­cep­to­wać, to już dzieci i mło­dzież miały z tym pro­blem. Nie­rzadko, nie­stety, przez naj­bliż­szych, któ­rzy prze­no­sili na nich swoje lęki. To się zmie­niło głów­nie za sprawą zna­nych osób, a zwłasz­cza idoli nasto­lat­ków. Bo nic tak nie działa na wyobraź­nię jak prze­kaz, że znana osoba ma tę samą cho­robę i sobie z nią dobrze radzi. Skoro ona żyje z nią nor­mal­nie, nie wsty­dzi się jej, to prze­cież ja też tak mogę…

Przy­kła­dów nie trzeba długo szu­kać. W 2020 roku na wybiegu, pod­czas tygo­dnia mody w Medio­la­nie, zade­biu­to­wała córka modelki Kate Moss – dzie­więt­na­sto­let­nia Lila Grace Moss Hack. I choć było tam wiele bar­dziej zna­nych i uzna­nych mode­lek, to od pierw­szego kroku wła­śnie ona wzbu­dziła naj­więk­szy aplauz. Poja­wiła się bowiem w body, które odsło­niło frag­ment pompy insu­li­no­wej sto­so­wa­nej w lecze­niu cukrzycy typy 1, przy­cze­pio­nej do uda. Jak potem powie­działa, to był jej świa­domy, prze­my­ślany spo­sób na poka­za­nie, że z tą cho­robą można nor­mal­nie żyć, mieć marze­nia i je reali­zo­wać. W wywia­dzie dla maga­zynu „The Kit” powie­działa: „Chyba mało kto zda­wał sobie sprawę z tego, że mam cukrzycę. Może dla­tego, że tej cho­roby nie widać z zewnątrz. Z tego powodu ciężko się domy­ślić, że ktoś się z nią zmaga. Ale chcę wam powie­dzieć – spójrz­cie na mnie, a prze­ko­na­cie się, że cukrzyca to nie koniec świat. To może być jego począ­tek!”.

To wyzna­nie Lili Grace i jej udział w poka­zie z pompą insu­li­nową oka­zały się naj­lep­szą z moż­li­wych akcji edu­ka­cyj­nych, o czym świad­czyły liczne listy od fanów. „Nawet nie wiesz, jak bar­dzo inspi­ru­jące jest to, co zro­bi­łaś! I nie tylko dla osób cho­ru­ją­cych na cukrzycę typu 1, ale dla wszyst­kich mło­dych kobiet. Poka­za­łaś, że zawsze można być sobą i że nic nie może nas zatrzy­mać”. „Z rado­ścią poka­za­łam mojej jede­na­sto­let­niej córce, która zmaga się z cukrzycą typu 1, twoje zdję­cie”, „Dzię­kuję, że tak dziel­nie nosisz swoją pompę insu­li­nową, dzię­kuję, że nie kry­jesz się ze swoją cukrzycą”, „Jesteś praw­dziwą inspi­ra­cją, dzię­kuję, że poka­zu­jesz światu, że można robić, co się chce, a nawet jesz­cze wię­cej, mimo cho­roby, a piszę to jako matka syna, który zmaga się z tym samym. Dzię­kuję!”.

Tak, cukrzyca, nawet ta insu­li­no­za­leżna, nie musi ogra­ni­czać. Życie z tą cho­robą może być naprawdę słod­kie, nie gorz­kie, o czym prze­ko­nuje wiele innych zna­nych osób.

Cukrzyca na czer­wo­nym dywa­nie Znani o swo­jej cho­ro­bie

– Mój sto­su­nek do cukrzycy był lek­ce­wa­żący, co wyni­kało z buntu i braku akcep­ta­cji cho­roby, i tego, co się ze mną działo. Musia­łem sporo przejść i wiele się nauczyć, żeby zacząć myśleć o sobie z tro­ską i przede wszyst­kim z wyobraź­nią – mówi Michał Figur­ski, dzien­ni­karz, pre­zen­ter, który swo­jej cho­roby przez dłuż­szy czas sta­rał się nie dostrze­gać, za co zapła­cił wysoką cenę w postaci powi­kłań – reti­no­pa­tii, angio­pa­tii, nefro­pa­tii. I nie wia­domo, jak długo by jesz­cze tak żył, wie­dząc o cho­ro­bie, ale cał­ko­wi­cie ją igno­ru­jąc, gdyby nie udar, któ­rego doznał w 2015 roku. Wtedy zro­zu­miał, że cukrzyca to groźny prze­ciw­nik, który może zagra­żać jego życiu, jeśli w porę się go nie okieł­zna.

– To, czego nauczy­łem się, cho­ru­jąc na cukrzycę, prze­by­wa­jąc w tym cza­sie w szpi­ta­lach i roz­ma­wia­jąc z innymi cho­rymi, to to, że są rze­czy gor­sze od śmierci. Gor­sze są trwałe kalec­two, nie­go­jące się rany, ból zwią­zany z powi­kła­niami, życie pełne cier­pie­nia. To jest gehenna, z którą trzeba się zmie­rzyć, jeśli zanie­dba się cukrzycę. Cukrzyca sama w sobie nie zabija, ale jej powi­kła­nia mogą już zabić.

Dziś wiem, że z cukrzycą można żyć cał­kiem dobrze, a źle żyje się i umiera wtedy, kiedy się ją lek­ce­waży. Prze­sze­dłem długą drogę, żeby to zro­zu­mieć. Mówię o tym, żeby prze­strzec innych, któ­rzy chcą na cukrzycę nało­żyć czapkę nie­widkę i uda­wać, że jej nie ma.

W przy­padku Michała konieczny był prze­szczep nerki i trzustki, przez kil­ka­na­ście dni był on utrzy­my­wany w śpiączce far­ma­ko­lo­gicz­nej. Potem długa reha­bi­li­ta­cja, wózek inwa­lidzki, laska, aż wresz­cie mógł już poru­szać się swo­bod­nie bez tych uciąż­li­wych akce­so­riów. Zało­żył Fun­da­cję „Naj­słodsi”, aby poprzez pro­wa­dzone przez nią akcje uświa­da­miać, jak groźną cho­robą może być cukrzyca – nie można ani jej lek­ce­wa­żyć, ani jej się wsty­dzić. Jedną z kam­pa­nii była ta pod nazwą „Cukier jest do dupy”, z udzia­łem pla­ka­ci­sty Andrzeja Pągow­skiego, który na potrzeby akcji zapro­jek­to­wał pla­kat nawią­zu­jący do swo­jego dzieła sprzed lat – „Papie­rosy są do dupy”.

Michał bar­dzo się zmie­nił, pro­wa­dzi zdrowy tryb życia i wciąż pozo­staje – jak mówi o sobie – nie­po­praw­nym opty­mi­stą.

– Cukrzyca stała się moją kole­żanką, z którą się ni­gdy nie roz­staję – wyznaje Man­da­ryna, Marta Wiśniew­ska, tan­cerka, cho­re­ografka, woka­listka. O swo­jej cho­ro­bie od początku, kiedy tylko została zdia­gno­zo­wana, mówi gło­śno, otwar­cie, bo nie uważa, że to coś złego, czego nale­ża­łoby się wsty­dzić.

Cho­robę wykryto u niej, kiedy była w ostat­nim try­me­strze ciąży z Fabienne. Wów­czas leczono ją głów­nie dietą i cał­kiem dobrze to się spraw­dzało, bo nie było koniecz­no­ści sto­so­wa­nia insu­liny. Jed­nak po trzech mie­sią­cach od porodu sytu­acja się zmie­niła. Marta zaczęła się czuć coraz gorzej, wyraź­nie sła­bła, bez prze­rwy chciało jej się pić, nie­ustan­nie bie­gała do toa­lety. Do tego docho­dziło coraz więk­sze zmę­cze­nie, sen­ność. Począt­kowo sądziła, że to przej­ściowy stan – może ane­mia, może wyczer­pa­nie pracą, poro­dem. Kiedy jed­nak zaczęła dużo gorzej widzieć, skon­tak­to­wała się z leka­rzem. Tym razem insu­lina oka­zała się konieczna.

– Ale cho­roba nie zamknęła mnie w czte­rech ścia­nach – mówi Marta. – Jestem na­dal aktywna, zarówno zawo­dowo, jak i pry­wat­nie. Swoją cukrzycę trak­tuję jak kole­żankę, z którą się nie roz­staję. Przy­naj­mniej na razie, bo bar­dzo liczę na to, że kie­dyś zostaną opra­co­wane lek czy tech­no­lo­gia, które spra­wią, że cukrzyca będzie cał­ko­wi­cie ule­czalna. Z nadzieją szu­kam infor­ma­cji o nowych bada­niach nauko­wych w dzie­dzi­nie dia­be­to­lo­gii.

– Oczy­wi­ście żyję teraz bar­dziej świa­do­mie, bo ta cho­roba dys­cy­pli­nuje, wymaga pozna­nia sie­bie i zadba­nia o sie­bie. Ale naprawdę nie prze­szka­dza w reali­zo­wa­niu swo­ich pasji i celów życio­wych.

O tym, że ma cukrzycę typu 1, pio­sen­karka Pau­lina Igna­siak, znana jako Paulla, rów­nież dowie­działa się pod­czas ciąży. Podob­nie jak w przy­padku Man­da­ryny, nie była to cukrzyca cią­żowa, ale cho­roba, z którą przyj­dzie jej się zma­gać przez całe życie. Paulla zaak­cep­to­wała dia­gnozę z pełną świa­do­mo­ścią i od razu zasto­so­wała się do zale­ceń leka­rza. Dziś mówi, że nie dała się poko­nać swo­jej cho­ro­bie, panuje nad nią i żyje pra­wie nor­mal­nie, a dzięki pom­pie insu­li­no­wej jej życie stało się bar­dziej kom­for­towe.

W 2016 roku Rudi Schu­berth, saty­ryk, pio­sen­karz, autor tek­stów, znany m.in. z pro­gramu Śpie­wa­jące for­te­piany, tra­fił na OIOM i był o krok od śpiączki, bo poziom cukru w jego krwi był tak duży, że nawet nie mie­ścił się na skali glu­ko­me­tru. Wcze­śniej cukrzyca dawała o sobie znać np. w postaci wzmo­żo­nego pra­gnie­nia (pił ok. ośmiu litrów pły­nów dzien­nie) czy trudno goją­cych się ran, ale nie zwra­cał uwagi na takie objawy. Kiedy np. pod­czas spa­ceru w lesie zra­nił się w stopę, nie­groź­nie wyglą­da­jące ska­le­cze­nie doku­czało mu przez długi czas. Nie zanie­po­ko­iło go to. Zaczął też tra­cić wzrok, doszło do tego, że nie roz­po­zna­wał osób, które dobrze znał. Już po dia­gno­zie mówił: – Mam taką cukrzycę, że głowa boli.

Będąc w szpi­talu, na gra­nicy życia i śmierci, zro­zu­miał, że z tą cho­robą da się cał­kiem nie­źle funk­cjo­no­wać, ale prze­strze­ga­jąc zale­ceń leka­rza.

– Nie pod­da­wajmy się cukrzycy, życie jest piękne i trzeba doce­niać każdą chwilę. Ważne są kon­trola nad nią i wspar­cie eks­per­tów – leka­rzy, pie­lę­gnia­rek, któ­rzy wskażą odpo­wiedni kie­ru­nek prze­ciw­cu­krzy­co­wej tera­pii.

Damian Kor­das, twórca jed­nego z naj­po­pu­lar­niej­szych na pol­skim YouTu­bie kana­łów o tema­tyce kuli­nar­nej, autor ksią­żek kuchar­skich, kucharz, o tym, że cho­ruje na cukrzycę, dowie­dział się przy­pad­kiem, w dzie­ciń­stwie, pod­czas waka­cyj­nego pobytu u rodziny. Źle się czuł, był cały czas zmę­czony, wciąż odczu­wał pra­gnie­nie, prak­tycz­nie zaraz po wypi­ciu jakie­goś płynu. Wresz­cie rodzina zapro­wa­dziła go do leka­rza. Ale w ośrodku zdro­wia w nie­wiel­kiej miej­sco­wo­ści cho­roba nie została roz­po­znana. To, co – jako wów­czas sze­ścio­la­tek – zapa­mię­tał z tej wizyty, to fakt, że pie­lę­gniarka pozwo­liła mu jeść chipsy, a zabro­niła… pestek sło­necz­nika. Ponie­waż jego stan nie popra­wiał się, przy­je­chali rodzice i zabrali go do szpi­tala we Wro­cła­wiu, gdzie tra­fił w sta­nie przed­śpiącz­ko­wym. I już wszystko było jasne – cukrzyca typu 1.

Patrząc na jego póź­niej­sze doko­na­nia, śmiało można powie­dzieć, że cukrzyca abso­lut­nie nie prze­szka­dza w reali­za­cji celów.

– Był taki moment, kiedy moje marze­nia zda­wały się odda­lać, ale trwało to krótko. Wtedy, kiedy jeden z leka­rzy, przed­sta­wia­jąc mi sze­reg zaka­zów, do któ­rych należy się sto­so­wać, powie­dział, że są zawody, któ­rych nie powi­nie­nem upra­wiać – to m.in. lekarz, stra­żak, kucharz. Stra­ża­kiem nie mia­łem zamiaru zosta­wać, ale już kucha­rzem jak naj­bar­dziej. Od dzie­ciń­stwa lubi­łem goto­wać, mam to po babci. Goto­wa­nie od zawsze było moją pasją. Poza tym mam taki cha­rak­ter, że jak ktoś mi mówi, że cze­goś nie uda mi się zro­bić, to poka­zuję, że jed­nak nie ma racji.

– To uro­dzony zwy­cięzca – mówią dziś o Damia­nie. Trzy razy zwy­cię­żył w tele­wi­zyj­nych pro­gra­mach roz­ryw­ko­wych. W 2015 roku został naj­młod­szym w Euro­pie zwy­cięzcą czwar­tej edy­cji pro­gramu Master Chef. Jest też zwy­cięzcą dzie­sią­tej edy­cji Tańca z gwiaz­dami oraz zwy­cięzcą czwar­tej edy­cji pro­gramu Agent – gwiazdy. I z dużym praw­do­po­do­bień­stwem można prze­wi­dzieć, że jeśli, tak jak do tej pory, będzie szedł jak burza, to czeka go jesz­cze wiele podob­nych zwy­cięstw.

Damian otwar­cie mówi o swo­jej cho­ro­bie, uważa to za swoją misję. Bie­rze udział w spo­tka­niach z mło­dymi dia­be­ty­kami, pod­kre­śla, że z cukrzycą można robić bar­dzo dużo rze­czy.

– Nasze życie, życie cho­rych na cukrzycę, nie musi ogra­ni­czać się do obli­cza­nia wymien­ni­ków, okre­śla­nia godzin, kiedy trzeba zmie­rzyć poziom cukru, tylko naprawdę można robić bar­dzo dużo innych rze­czy. I teraz jest dużo łatwiej, lepiej, bo są ludzie, któ­rzy w tym poma­gają, poka­zują, co i jak. Kiedy byłem młod­szy, bra­ko­wało mi osoby, która prze­ko­na­łaby, poka­zała, że z cukrzycą można nor­mal­nie żyć. Nie bójmy się marzyć, każdy cel, każde marze­nie jeste­śmy w sta­nie osią­gnąć tak jak zdrowe osoby. I te marze­nia się speł­niają.

I jesz­cze na mar­gi­ne­sie – dieta dia­be­tyka, co pod­kre­śla Damian, nie musi być mono­tonna. A jemu naj­le­piej wycho­dzą desery. Pyszne i zdrowe.

O tym, jak ważny jest w cukrzycy styl życia, prze­ko­nał się aktor Olaf Luba­szenko, który dzieli się swo­imi doświad­cze­niami, by prze­strzec innych dia­be­ty­ków przed błę­dami, jakie sam popeł­niał. Co prawda cukrzyca to tylko jedna z cho­rób mu towa­rzy­szą­cych, ale dzięki poczy­nio­nym zmia­nom i te inne scho­rze­nia udało się okieł­znać.

Był czas, kiedy aktor ważył… ponad sto sześć­dzie­siąt kilo­gra­mów! A taka oty­łość w parze z cukrzycą to ogromne zagro­że­nie dla życia. Kiedy już pod­jął decy­zję, że aby żyć, musi coś zro­bić ze swoim zdro­wiem, przede wszyst­kim schud­nąć, zasta­na­wiał się nawet nad ope­ra­cją baria­tryczną pole­ga­jącą na zmniej­sze­niu żołądka. Przed pod­ję­ciem takiej decy­zji powstrzy­mał go jed­nak strach. Spró­bo­wał więc ina­czej. I oka­zało się, że jak się chce, to można. Posta­wił na zmianę stylu życia. I udało się! Kiedy zrzu­cił wagę do osiem­dzie­się­ciu kilo­gra­mów, nikt nie chciał wie­rzyć, że osią­gnął to bez ope­ra­cji.

– Naj­cię­żej było mi odsta­wić colę. Potem prze­rzu­ci­łem się na soki jabł­kowe, które piłem w ogrom­nych ilo­ściach, dopóki nie dowie­dzia­łem się, że były sokami tylko z nazwy, bo zawie­rały cukry i jesz­cze inne kon­ser­wanty.

Dziś Olaf cie­szy się każ­dym dniem, odży­wia się zgod­nie z zale­ce­niami leka­rzy, coraz czę­ściej uczest­ni­czy w życiu spo­łecz­nym i arty­stycz­nym. Zaprzy­jaź­nił się ze swoją cukrzycą.

Ame­ry­kań­ska aktorka, zdo­byw­czyni Oscara Halle Berry o tym, że jest chora na cukrzycę, dowie­działa się cał­kiem przy­pad­kiem, w wieku dwu­dzie­stu dwóch lat. Aku­rat nagry­wała jeden z odcin­ków serialu tele­wi­zyj­nego, kiedy zasła­bła. Wezwano pomoc lekar­ską, oka­zało się, że to począ­tek śpiączki cukrzy­co­wej. Aktorka od razu została prze­wie­ziona na OIOM, bo była już w sta­nie kry­tycz­nym. Minęło tro­chę czasu, zanim zaczęła gło­śno mówić o swo­jej cho­ro­bie, ale od kiedy już się na to zde­cy­do­wała, robi to bez opo­rów. Bie­rze udział w kam­pa­niach spo­łecz­nych pro­mu­ją­cych wie­dzę o cukrzycy, twier­dzi też, że dzięki cukrzycy stała się… lep­szą matką.

– To dla­tego, że dbam nie tylko o swoją dietę, ale i o spo­sób odży­wia­nia moich dzieci. Zawsze byłam ogrom­nym łasu­chem, uwiel­bia­łam sło­dy­cze. Po dia­gno­zie, ponie­waż moje życie było zagro­żone, prze­szłam na indyka na zimno zamiast peł­nych cukru bato­ni­ków. Za okno raz na zawsze zostały wyrzu­cone cukierki, cze­ko­ladki, a nawet super­słod­kie owoce. Na początku nie było łatwo, jako efekt odsta­wie­nia poja­wiły się bóle głowy, zmienne nastroje. Na szczę­ście nie trwały długo. Dziś czuję się bar­dzo dobrze i dobrze się czuję ze swoją cukrzycą, która mi w niczym nie prze­szka­dza.

– Byłem total­nym idiotą! – zakrzyk­nął ame­ry­kań­ski aktor Tom Hanks, kiedy lekarz powie­dział mu: – Tom, od kil­ku­na­stu lat masz pod­wyż­szony cukier, pamię­ta­łeś o tym? No więc wła­śnie awan­so­wa­łeś – masz cukrzycę…

Tom przy­znał, że ow­szem, o tym cukrze to wie­dział, ale nic sobie z tego nie robił. Obja­dał się ham­bur­ge­rami XXL, słod­kimi buł­kami, mało się ruszał. – Sam zapra­co­wa­łem na swoją cho­robę. Jest ona towa­rzyszką leni­wego poko­le­nia Ame­ry­ka­nów, któ­rym długo wyda­wało się, że mogą jeść, co chcą i ile chcą, i nic im nie grozi. Z początku myśla­łem, że wystar­czy zre­zy­gno­wać z więk­szych ham­bur­ge­rów, pozo­sta­jąc przy tych mniej­szych, ale trzeba było jesz­cze więk­szego wysiłku.

Teraz Tom Hanks z przy­jem­no­ścią bie­rze udział w kam­pa­niach na rzecz dia­be­ty­ków, nakła­nia­jąc do udziału w nich inne gwiazdy chore na cukrzycę. I, jak twier­dzi, nikt do tej pory mu nie odmó­wił.

Cukrzyca w lau­ro­wych wień­cach

Kil­ka­dzie­siąt lat temu uwa­żano, że cho­rzy na cukrzycę nie powinni się for­so­wać, żyć aktyw­nie, upra­wiać sportu. A to dla­tego, że wysi­łek fizyczny mógłby powo­do­wać nagły spa­dek cukru i sta­no­wić ogromne ryzyko śpiączki cukrzy­co­wej. Dziś wia­domo, że przy wła­ści­wej kon­troli gli­ke­mii aktyw­ność fizyczna jest wręcz wska­zana i dia­be­tycy, zarówno ci cho­ru­jący na cukrzycę 1, jak i 2 typu, mogą nawet upra­wiać sporty wyczy­nowe. Ba, wielu z nich zwy­cięża w mię­dzy­na­ro­do­wych kon­kur­sach czy sięga po olim­pij­skie medale.

Ikoną dla wielu cho­ru­ją­cych na cukrzycę (i nie tylko dla nich) jest Ste­ven Red­grave, wio­ślarz, pię­cio­krotny złoty meda­li­sta olim­pij­ski, dzie­wię­cio­krotny mistrz świata. Pytany o to, jak przy swo­jej cho­ro­bie mógł doko­ny­wać tak wspa­nia­łych rze­czy, zawsze odpo­wia­dał tak samo: – Sport i aktyw­ność fizyczna na pewno poma­gają w cukrzycy, ale sport na pozio­mie wyczy­no­wym to już praw­dziwe wyzwa­nie. Ale, jak widać, to się udaje.

Udało się rów­nież pol­skiemu wio­śla­rzowi Micha­łowi Jeliń­skiemu. Cukrzycę zdia­gno­zo­wano u niego, gdy miał dwa­dzie­ścia trzy lata – w trak­cie kwa­li­fi­ka­cji do jego pierw­szych poważ­nych mistrzostw świata i do pierw­szych igrzysk olim­pij­skich. Był pewien, że weź­mie w nich udział, nie zamie­rzał się pod­da­wać, choć prze­wi­dy­wał, że może być trudno. I było, ale to nie prze­szko­dziło mu cztery razy zostać mistrzem świata w kon­ku­ren­cji czwó­rek podwój­nych męż­czyzn, a w 2008 roku zdo­był złoty medal w Peki­nie.

Świa­to­wej sławy bie­gacz Ayden Byle prze­był Ame­rykę Pół­nocną od Oce­anu Spo­koj­nego po Atlan­tyk, w sumie prze­biegł ponad 6,5 tysiąca kilo­me­trów, poko­nu­jąc dystans około 45 kilo­me­trów dzien­nie. W tym cza­sie, pięć razy dzien­nie, poda­wał sobie insu­linę w penach.

Bejs­bo­li­sta Jason John­son, mimo roz­po­zna­nej cukrzycy, grał dla naj­lep­szych ame­ry­kań­skich dru­żyn. Był pierw­szym na świe­cie zawod­ni­kiem bejs­bolu, który otrzy­mał pozwo­le­nie na grę z pompą insu­li­nową. Dowie­dział się o swo­jej cukrzycy, gdy miał jede­na­ście lat, i ta dia­gnoza kom­plet­nie go zała­mała. Tak bar­dzo stra­cił chęć do życia, że rodzina zaczęła się oba­wiać o jego stan psy­chiczny. Jason już od wcze­snego dzie­ciń­stwa marzył o tym, żeby zostać spor­tow­cem. Po dia­gno­zie nie wie­rzył, że może mu się to udać. W końcu ojciec powie­dział mu: „Nie pozwól cukrzycy powstrzy­mać cię przed robie­niem tego, co chcesz. Musisz być od niej sil­niej­szy”. Od tego czasu pod­czas spo­tkań z dziećmi cho­rymi na cukrzycę, w któ­rych chęt­nie uczest­ni­czy, a nawet sam orga­ni­zuje, zawsze powta­rza słowa swego ojca.

Bie­gacz nar­ciar­ski Kris Fre­eman, u któ­rego cukrzyca została zdia­gno­zo­wana, gdy miał dwa­dzie­ścia dwa lata, już rok póź­niej (w 2003 roku) zdo­był czwarte miej­sce w biegu na 15 kilo­me­trów pod­czas mistrzostw świata we Wło­szech. Był pierw­szym Ame­ry­ka­ni­nem, który zakwa­li­fi­ko­wał się do Red Group zrze­sza­ją­cej pięć­dzie­się­ciu naj­lep­szych atle­tów świata.

Z kolei Jay Hewitt co prawda nie jest spor­tow­cem, a praw­ni­kiem, ale kiedy w wieku dwu­dzie­stu czte­rech lat zdia­gno­zo­wano u niego cukrzycę, posta­no­wił udo­wod­nić i sobie, i innym, że ta cho­roba nie jest prze­szkodą w reali­za­cji marzeń. A jego marze­niem, jesz­cze na długo przed roz­po­zna­niem cukrzycy, był tria­th­lon. Wziął więc udział w Iron­man Tria­th­lon, gdzie nale­żało poko­nać trasę o dłu­go­ści 226 kilo­me­trów obej­mu­jącą bieg, pły­wa­nie i jazdę na rowe­rze. W takich zawo­dach Jay uczest­ni­czył aż trzy­na­ście razy.

Cukrzyca nie była też prze­szkodą dla Kata­rzyny Wtor­kow­skiej, judoczki, która może się pochwa­lić m.in. meda­lami zdo­by­wa­nymi na mistrzo­stwach Pol­ski czy srebr­nym meda­lem na zawo­dach pucharu Europy w Boras w 2012 roku.

Ale nawet i zwy­czajni cho­rzy udo­wad­niają, że życie z cukrzycą może być bar­dzo aktywne przy odpo­wied­nim opa­no­wa­niu swo­jej cho­roby. Dobrze, jak są w tym wspie­rani nie tylko przez naj­bliż­szych, lecz także przez leka­rzy. I tak na przy­kład dia­be­to­log, prof. Tomasz Klupa ze Szpi­tala Uni­wer­sy­tec­kiego w Kra­ko­wie, w 2014 roku zor­ga­ni­zo­wał kam­pa­nię „5000 metrów nad pozio­mem cukru”, w któ­rej uczest­ni­czyli pacjenci gotowi na wyzwa­nia. Pod opieką leka­rzy i z ich udzia­łem, po odpo­wied­nim przy­go­to­wa­niu i wypo­sa­żeni w nie­zbędny sprzęt, brali udział w gór­skich wyciecz­kach i zdo­by­wali kolejne szczyty.– To wyraz nowo­cze­snego spoj­rze­nia na cho­rych z cukrzycą. Bo dziś ważne jest nie tylko kon­tro­lo­wa­nie poziomu cukru, ale utrzy­ma­nie moż­li­wie wyso­kiej jako­ści życia oraz aktyw­no­ści zawo­do­wej i fizycz­nej pacjenta. Nasza akcja to ukłon w stronę dia­be­ty­ków, któ­rym chcemy powie­dzieć, że cukrzyca to nie koniec świata i że da się z nią dobrze żyć. Z dru­giej strony to prze­sła­nie do śro­do­wisk medycz­nych, by nie zabra­niały swoim pacjen­tom aktyw­no­ści fizycz­nej – wyja­śniał cel kam­pa­nii prof. Klupa.

Jedną z osób, które poka­zały, że mimo cho­roby można nor­mal­nie żyć i podej­mo­wać wyzwa­nia, jest Ilona Kwarta. W 2005 roku, w trud­nych warun­kach pogo­do­wych, zdo­była naj­wyż­szy szczyt Afryki, Kili­man­dżaro, poło­żony na wyso­ko­ści 5895 m n.p.m.

Nasz kochany „Cukie­re­czek”. Kiedy dziecko cho­ruje na cukrzycę

– Nasz syn zacho­ro­wał dzie­sięć lat temu, w wieku sze­ściu lat – mówi ojciec Julka, Krzysz­tof. – Teraz mogę już o tym mówić spo­koj­nie, ale wtedy… Aku­rat byli­śmy z nim na waka­cjach, na szczę­ście w kraju. Trwało bar­dzo upalne lato, Julek dużo pił, o wiele wię­cej niż zwy­kle, ale chyba wła­śnie z powodu tych wyso­kich tem­pe­ra­tur nie budziło to naszego nie­po­koju. Kiedy jed­nak i w nocy potra­fił wypić kilka kub­ków wody, to już zaczęło wyda­wać nam się dziwne. No i był oso­wiały, zmę­czony, nawet w piłkę nie chciał grać z rówie­śni­kami, cho­ciaż przed­tem to była jego pasja. Mie­li­śmy też wra­że­nie, że jego skóra przy­brała nieco inny odcień. Oczy­wi­ście teraz na te sygnały patrzymy ina­czej, wtedy kła­dli­śmy to na karb upa­łów i prze­mę­cze­nia waka­cyj­nymi atrak­cjami, bo tych miał sporo.

Gli­ke­mia przy­godna

Choć nazwa suge­ruje, że wystę­puje ona oka­zjo­nal­nie, przy­pad­kowo, jest w tym tylko część prawdy. Gli­ke­mia przy­godna ozna­cza, że pomiar cukru został doko­nany i ozna­czony w próbce pobra­nej o dowol­nej porze i nie­za­leż­nie od spo­ży­cia ostat­niego posiłku. Tak więc do takiego pomiaru nie trzeba być na czczo i nie musi być odstępu co naj­mniej ośmiu godzin od ostat­niego posiłku.

Przyj­muje się, że do roz­po­zna­nia cukrzycy powinno zostać speł­nione jedno z nastę­pu­ją­cych kry­te­riów: objawy hiper­gli­ke­mii i gli­ke­mia przy­godna równa lub wyż­sza niż 200 mg/dl, dwu­krotna gli­ke­mia na czczo równa lub wyż­sza niż 126 mg/dl, wresz­cie gli­ke­mia w 120. minu­cie doust­nego testu tole­ran­cji równa lub wyż­sza niż 200 mg/dl. A to zna­czy, że roz­po­zna­nie cukrzycy może mieć miej­sce przy pomia­rze gli­ke­mii przy­god­nej, jeśli jed­no­cze­śnie zostaną zdia­gno­zo­wane objawy hiper­gli­ke­mii.

Pew­nego dnia, pod koniec naszego pobytu, Julek zemdlał na boisku. To już był stan przed­śpiącz­kowy. Karetka, szpi­tal, bada­nia – i od razu dia­gnoza, która zwa­liła nas z nóg – cukrzyca, typ 1. Skąd, dla­czego, dla­czego wła­śnie on, jak sobie teraz z tym pora­dzimy? Czy to będzie na całe życie…? Te i wiele innych pytań zaczęło nam się kłę­bić w gło­wie. Muszę jed­nak przy­znać, że nawet w tym powia­to­wym szpi­talu zosta­li­śmy wszy­scy zaopie­ko­wani, dosta­li­śmy pod­sta­wowe wska­zówki, co i jak dalej.

Na wiele pytań do dziś nie uzy­ska­li­śmy odpo­wie­dzi i pew­nie nie uzy­skamy. No bo skąd się wzięła ta cukrzyca? Nikt w rodzi­nie, ani bliż­szej, ani dal­szej, nie miał tej cho­roby. Podobno może się poja­wić po nie­do­le­czo­nej infek­cji, po szcze­pie­niach, kiedy jest jedno za dru­gim – i tak mogło być w przy­padku Julka. Ale z upły­wem czasu prze­sta­li­śmy sobie zada­wać to pyta­nie, bo naj­waż­niej­sze miało być to, co przed, a nie co za nami. Skoro poja­wił nam się w domu „Cukie­re­czek”, bo tak nazy­wane są dzieci z cukrzycą, to nale­żało się nim jak naj­le­piej zająć.

To, że z cukrzycą można żyć nor­mal­nie, jak się dziś mówi, to jed­nak nie do końca prawda. To zna­czy – na pewno lepiej niż kil­ka­na­ście lat temu, ale i tak z pew­nymi ogra­ni­cze­niami. Kiedy zaczy­na­li­śmy lecze­nie, Julek był na penach, teraz ma pompę insu­li­nową. Ale to nie jest tak, że pompa robi za niego wszystko. Pompa podaje insu­linę, nie trzeba jej sobie samemu wstrzy­ki­wać, ale już dawkę należy sobie usta­lić i wstu­kać do pompy. A dawkę ustala się nie tylko w odnie­sie­niu do tego, co i ile się zje, ale trzeba brać pod uwagę i aktyw­ność fizyczną. Jeśli Julek ma tre­ning, bo ćwi­czy na siłowni, to przed­tem musi zabez­pie­czyć się przed ewen­tu­al­nym spad­kiem cukru, gdyż wysi­łek fizyczny obniża stę­że­nie glu­kozy we krwi i może dojść do groź­nej hipo­gli­ke­mii. I tak już się zda­rzało, że mdlał z powodu nie­do­cu­krze­nia. Cukier spada w nocy, dla­tego dwa, trzy razy w nocy wsta­jemy na zmianę z żoną i spraw­dzamy. Kiedy spada za bar­dzo, zmniej­szamy poda­wane przez pompę dawki insu­liny bazo­wej. Kiedy nato­miast w ciągu dnia cukier za bar­dzo ska­cze w górę, bo np. Julek źle wyli­czył dawkę w opar­ciu o posi­łek albo uległ sil­nemu stre­sowi, emo­cjom, to do insu­liny bazo­wej dodaje bolus, czyli dodat­kową dawkę. Tak więc w grun­cie rze­czy niby jest nor­mal­nie – syn spo­tyka się ze zna­jo­mymi, tre­nuje, w zasa­dzie może jeść pra­wie wszystko, no, pra­wie, bo pro­dukty zawie­ra­jące dużo cukru jed­nak są wyklu­czone. Cho­dzi o to, żeby to, co je, nie powo­do­wało zwyżki cukru poza normę, no i musi pil­no­wać, żeby nie doszło do nagłego spadku cukru. A trzeba wziąć pod uwagę, że jest w okre­sie doj­rze­wa­nia, więc hor­mony grają, a to ma kolo­salny wpływ na hor­mon wydzie­lany przez trzustkę, czyli insu­linę. Posiłki mu pla­nu­jemy, ale on chyba lepiej daje sobie z tym radę niż my. Obsługi pompy nauczył się bar­dzo szybko, nam zajęło to dużo wię­cej czasu. I tak było od początku, od dia­gnozy. Kiedy sie­dzie­li­śmy z nim w szpi­talu, na okrą­gło czy­ta­jąc mu Władcę Pier­ścieni, to ledwo powstrzy­my­wa­li­śmy się od pła­czu. Ja w ciągu tygo­dnia schu­dłem cztery kilo­gramy, nato­miast syn to, że jest chory i będzie musiał na wiele rze­czy uwa­żać, przy­jął cał­kiem spo­koj­nie. Może dla­tego, że był taki mały. A potem już i te peny, i ta pompa stały się dla niego czymś nor­mal­nym.

Ale kiedy pytam go o marze­nia, to mówi: – Chciał­bym, żeby wyna­le­ziono lek na cukrzycę, żeby znik­nęła na zawsze z mojego życia…

Jedna z osób cho­ru­ją­cych na cukrzycę powie­działa, że życie z cukrzycą jest jak gra, któ­rej reguły zmie­niają się codzien­nie i trzeba uczyć się ich na bie­żąco, pró­bu­jąc nadą­żyć. To tro­chę tak, jak gonie­nie kró­liczka. To cho­roba, w któ­rej każdy dzień wygląda ina­czej. Jest taki mem, bar­dzo popu­larny wśród dia­be­ty­ków. Poka­zuje dia­gram przed­sta­wia­jący reak­cję cho­rego na wyso­kie stę­że­nie cukru we krwi. 1 pro­cent w takiej sytu­acji od razu podaje sobie dodat­kową dawkę insu­liny, a 99 pro­cent zasta­na­wia się, jak do tego doszło. A to „jak” może być trudne do usta­le­nia.

Dra­ma­tyczna sta­ty­styka

Już dziś więk­szość kra­jów na walkę z cukrzycą prze­zna­cza od 5 do 20 pro­cent swo­ich wydat­ków na zdro­wie.

W Pol­sce rocz­nie docho­dzi do około pięt­na­stu tysięcy ampu­ta­cji koń­czyn w następ­stwie braku efek­tów lecze­nia stopy cukrzy­co­wej.

Co roku z powodu cho­rób układu ser­cowo-naczy­nio­wego umiera dwa­dzie­ścia jeden i pół tysiąca osób, z czego sie­dem­dzie­siąt pro­cent sta­no­wią cukrzycy.

Każ­dego roku w Pol­sce z powodu pocu­krzy­co­wej nie­wy­dol­no­ści nerek dia­li­zuje się trzy i pół tysiąca pacjen­tów.

Każ­dego roku osiem tysięcy osób traci wzrok w następ­stwie roz­wi­ja­ją­cej się reti­no­pa­tii cukrzy­co­wej. Nie­wła­ści­wie pro­wa­dzona cukrzyca może skró­cić życie nawet o dwa­na­ście lat.

Apel do świata

„Rządy muszą zro­bić wszystko, co w ich mocy, żeby zli­kwi­do­wać nie­do­statki w lecze­niu tak, by osoby z cukrzycą mogły wró­cić do zdro­wia i unik­nąć zagro­żeń dla serca, układu krwio­no­śnego, oczu, nerek i układu ner­wo­wego powo­do­wa­nych przez tę cho­robę. Nie­zbędne jest edu­ko­wa­nie osób zagro­żo­nych, a także cho­rych, w zakre­sie czyn­ni­ków powo­du­ją­cych kom­pli­ka­cje, takich jak np. pale­nie, oraz prze­ka­zy­wa­nie wie­dzy na temat kon­tro­lo­wa­nia cho­roby. W ten spo­sób zapo­bie­gniemy dłu­go­ter­mi­no­wym powi­kła­niom, które przy­czy­niają się do ludz­kiego cier­pie­nia i wzro­stu kosz­tów lecze­nia” (Ban Ki-moon, sekre­tarz gene­ralny ONZ, 2010 rok, wystą­pie­nie z oka­zji Świa­to­wego Dnia Cukrzycy).

Obie­cu­jące odkry­cia

Lista nowych odkryć w dia­be­to­lo­gii przy­bli­ża­ją­cych nas do tego, że życie z cukrzycą będzie coraz łatwiej­sze, a nie­wy­klu­czone, że wresz­cie uda się tę cho­robę poko­nać, jest coraz dłuż­sza. To na przy­kład implanty roz­mia­rów karty kre­dy­to­wej, w for­mie pla­stra, pro­du­ku­jące insu­linę (Via­Cyte’s PED-Direct device). Zasto­so­wane w nich komórki macie­rzy­ste mogą doj­rze­wać i pro­du­ko­wać insu­linę w spo­sób jak naj­bar­dziej naśla­du­jący fizjo­lo­gię. Naukowcy dość długo bory­kali się z uzy­ska­niem sta­bil­no­ści tych komó­rek, ale już udało się pro­blem prze­zwy­cię­żyć.

Dużo nadziei naukowcy wiążą z „dzie­wi­czymi komór­kami beta” znaj­du­ją­cymi się na zewnętrz­nych gra­ni­cach wyse­pek trzust­ko­wych. W przy­szło­ści mogą one być wyko­rzy­sty­wane do pozy­ski­wa­nia doj­rza­łych komó­rek beta, które byłyby zdolne do wytwa­rza­nia insu­liny bez ryzyka odrzutu.

Być może już nie­ba­wem poziom cukru, zamiast we krwi, będziemy mie­rzyć… we łzach lub w pocie. W pra­cow­niach nauko­wych powstały soczewki kon­tak­towe sprzę­żone z apli­ka­cją, która mie­rzy poziom cukru we łzach. Inna metoda zakłada o wiele prost­szy spo­sób – bada­nie cukru w pocie za pomocą wskaź­nika podob­nego do papierka lak­mu­so­wego.

Naukowcy wzięli rów­nież pod lupę nie­które leki i szcze­pionki, które – sto­so­wane pro­fi­lak­tycz­nie – mogą przy­czy­nić się do ogra­ni­cze­nia zacho­ro­wań na cukrzycę.

Pol­scy naukowcy auto­rami nowa­tor­skiej szcze­pionki

Pol­scy naukowcy z Gdań­skiego Uni­wer­sy­tetu Medycz­nego opra­co­wali tera­pię (szcze­pionkę) do sto­so­wa­nia u dzieci z cukrzycą typu 1. Tera­pia, nazwana Tregs, polega na wyizo­lo­wa­niu z krwi cho­rego lim­fo­cy­tów zwa­nych regu­la­to­ro­wymi – Tregs, które mogą zatrzy­my­wać pro­ces nisz­cze­nia przez układ odpor­no­ściowy komó­rek pro­du­ku­ją­cych insu­linę. Komó­rek tych, wraz z roz­wo­jem cho­roby, staje się coraz mniej, więc pozy­ski­wa­nie ich w cza­sie, kiedy jesz­cze są w wystar­cza­ją­cej licz­bie, pod­da­nie ich namna­ża­niu w labo­ra­to­rium, a następ­nie dostar­cze­nie orga­ni­zmowi wydłuża czas do dal­szej remi­sji cukrzycy.

Opie­ra­jąc się na dotych­cza­so­wych bada­niach, naukowcy uwa­żają, że naj­le­piej byłoby poda­wać tę szcze­pionkę w momen­cie, kiedy jesz­cze nie doszło do wystą­pie­nia kli­nicz­nych obja­wów cukrzycy.

CGMS, FGM…

Naj­pierw do pomiaru stę­że­nia gli­ke­mii uży­wano glu­ko­me­trów, potem zaczęły się poja­wiać coraz dosko­nal­sze tech­niki – sys­temy CGMS do cią­głego moni­to­ro­wa­nia cukrzycy. To sen­sory wsz­cze­piane w skórę, które prze­ka­zują dane do współ­pra­cu­ją­cej z nimi pompy insu­li­no­wej. Ich wadą oka­zało się to, że sen­sory, które wsz­cze­piano, swoją aktyw­ność utrzy­my­wały mak­sy­mal­nie do tygo­dnia i wyma­gały raz lub dwa razy na dobę kali­bra­cji (porów­ny­wa­nie wyniku z wyni­kiem glu­ko­me­tru).

Nieco innym sys­te­mem jest sys­tem FGM, czyli Flash Glu­cose Moni­to­ring. Składa się on z bar­dzo cien­kiej igły umiesz­cza­nej w skó­rze tyl­nej czę­ści ramie­nia. Po jed­nej stro­nie igiełki znaj­duje się czyt­nik stę­że­nia glu­kozy, a po dru­giej nadaj­nik prze­ka­zu­jący dane do urzą­dze­nia odczy­tu­ją­cego. Aby odczy­tać wynik, należy zbli­żyć czyt­nik do urzą­dze­nia. Można to zro­bić przez ubra­nie. Sys­tem działa non stop przez dwa tygo­dnie, potem trzeba wymie­nić elek­trodę.

Fre­eStyle Libre nie wymaga nawet czyt­nika, wystar­czy pobrać spe­cjalną apli­ka­cję do tele­fonu – Fre­eStyle Libre­Link – i za jej pomocą odczy­ty­wać wyniki. Sys­temy do cią­głego moni­to­ro­wa­nia gli­ke­mii to rewo­lu­cja, jak oce­niają dia­be­to­lo­dzy. Nie tylko poka­zują one war­tość gli­ke­mii w cza­sie rze­czy­wi­stym, ale rów­nież trendy, czyli to, czy poziom cukru w ostat­nich godzi­nach spada, czy rośnie. Kiedy spada, pacjent wie, że powi­nien coś zjeść, kiedy rośnie – przy­jąć więk­szą dawkę insu­liny lub roz­po­cząć aktyw­ność fizyczną, np. iść na spa­cer. Jak żar­to­bli­wie ujmuje to dia­be­to­log, prof. Leszek Czu­pry­niak, strzałka na wyświe­tla­czu pompy insu­li­no­wej jest jak pro­gnoza pogody. Stwier­dził: „Jeśli nic nie zro­bisz, to cukier będzie na­dal spa­dał. Albo na­dal rósł”.

Wszech­stronna edu­ka­cja

„Pacjenci, któ­rzy wie­dzą mniej, żyją kró­cej” – powie­dział kie­dyś pewien lekarz. Dla­tego tak ważna jest edu­ka­cja, którą spe­cja­li­ści w dzie­dzi­nie dia­be­to­lo­gii pro­wa­dzą w róż­nych gru­pach wie­ko­wych. Dzieci i mło­dzież z cukrzycą typu 1 są szko­lone, wraz ze swo­imi opie­ku­nami, już od momentu roz­po­zna­nia cho­roby w szpi­talu, a potem w spe­cja­li­stycz­nej poradni dia­be­to­lo­gicz­nej. W okre­sie pan­de­mii szko­le­nia są pro­wa­dzone online. Jak pod­kre­ślają eks­perci, sku­teczna edu­ka­cja powinna być pro­wa­dzona w spo­sób cią­gły oraz kie­ro­wana nie tylko do już cho­ru­ją­cych, lecz także do osób ze zwięk­szo­nym ryzy­kiem cukrzycy, do tych ze sta­nem przed­cu­krzy­co­wym, jak rów­nież do ich opie­ku­nów i człon­ków rodziny.

Roz­dział I. Epi­de­mia XXI wieku

Roz­dział I Epi­de­mia XXI wieku

W ten spo­sób o cukrzycy mówią raporty WHO (Word Heath Orga­ni­za­tion – Świa­towa Orga­ni­za­cja Zdro­wia). Tempo, w jakim obec­nie rośnie liczba osób ze zbyt wyso­kim pozio­mem cukru we krwi, jest ogromne. Ozna­cza to, że ryzyko zacho­ro­wa­nia na tę poważną cho­robę meta­bo­liczną doty­czy więk­szo­ści z nas. Istota pro­blemu tkwi w pra­dzie­jach ludz­ko­ści i ogrom­nym postę­pie cywi­li­za­cyj­nym, jaki doko­nał się w ciągu ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu lat.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki