Coraz ciemniej. Ekstremiści w sieci - Julia Ebner - ebook

Coraz ciemniej. Ekstremiści w sieci ebook

Ebner Julia

5,0
34,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Julia Ebner w londyńskim Instytucie Dialogu Strategicznego śledzi ruchy ekstremistów w Internecie. Jednak obraz, jak wyłania się na ekranie służbowego komputera, wydaje jej się daleki od pełnego. Czuje, że aby zrozumieć mechanizmy rządzące badaną grupą, musi poznać ją od środka, dlatego po godzinach loguje się incognito na kodowanych czatach radykałów.
W wędrówce przez „ciemny Internet” Ebner przybiera pięć różnych tożsamości i przenika do kilkunastu grup i organizacji, od skrajnie prawicowego Generacja Tożsamości, przez antyfeministyczne Tradycyjne Żony, po islamskie Oblubienice Dżihadu. Słucha damsko-męskich porad, uczy się manipulowania mediami i hackerskich sztuczek. Z czasem jej aktywność wykracza poza Internet. W Wiedniu śledzi wybory do austriackiego parlamentu w towarzystwie jednego z liderów Generacji Tożsamość, w Londynie dyskutuje o przyszłości brytyjskiej odnogi tej organizacji, w niemieckim Ostritz bierze udział w festiwalu muzycznym neonazistów „Tarcza i Miecz”.
Książka Julii Ebner pokazuje biegłość ekstremistów w informacyjnej walce o umysły i serca ludzi epoki Internetu. Obnaża mechanizmy typowania, rekrutacji, weryfikacji i socjalizacji nowych członków grupy. Stawia pytania o źródła rosnącej popularności radykałów i możliwość skutecznego oporu w cyfrowym świecie.
Jedna z najlepszych książek roku 2020 według „The Guardian” i „New Scientist”. „The Financial Times” napisał: Wciągająca i dogłębna… Czyta się jak thriller.



 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 350

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: Going Dark. The Secret Social Lives of Extremists
Tytuł: Coraz ciemniej. Ekstremiści w sieci
Autor: Julia Ebner
Copyright © 2019, Julia Ebner All rights reserved Copyright © for the Polish translation by Adrian Zieliński Zdjęcie autorki: © Christoph Hard/Imago Images/Future Image/East News
Redaktor inicjujący: Beata Stasińska
Redaktor prowadzący: Piotr Zmelonek
Redakcja: Jacek Kowalczyk
Korekta: Krystyna Jaworska, Zofia Kozik
Opracowanie graficzne: Frycz i Wicha
Skład i łamanie: Janusz Fajto
Wydanie I Warszawa 2020
ISBN 978-83-958672-0-0
Wydawca: POLITYKA Sp. z o.o. SKA ul. Słupecka 6, 02-309 Warszawawww.polityka.plsklep.polityka.pl
Konwersja:eLitera s.c.

Moim rodzicom

Wprowadzenie

Jako siedmiolatka marzyłam, żeby badać tornada. Gdy w pierwszej klasie jakiś dorosły pytał mnie, kim chcę zostać w przyszłości, odpowiadałam niezmiennie: „Chcę ścigać burze!”. Obejrzałam film Twister i burze mnie zafascynowały, urzekła mnie ich prędkość, siła i nieprzewidywalność. Trzeba znaleźć się w środku burzy – twierdzili bohaterowie Twistera – aby naprawdę zrozumieć tornada i stworzyć system ostrzegania.

Skończyło się na tym, że zamiast ścigać burze, ścigam ekstremistów i z tego żyję. Pod wieloma względami różnica wcale nie jest wielka. Ruchy ekstremistyczne także są szybkie, mają silny potencjał destrukcyjny i zawsze mogą zmienić kierunek działania. Jestem zatrudniona w londyńskim Instytucie Dialogu Strategicznego (ISD, Institute for Strategic Dialogue), gdzie monitoruję ruchy ekstremistyczne w Zjednoczonym Królestwie, Europie i Stanach Zjednoczonych. Mój zespół pracuje z partnerami z branży nowatorskich technologii i szkołami wyższymi takimi jak MIT (Massachusetts Institute of Technology), razem śledzimy i analizujemy szkodliwe treści w internecie – od ekstremistycznej propagandy po pojedyncze akty dezinformacji. Na podstawie tych badań podpowiadam rządom, służbom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo, firmom technologicznym i aktywistom, jak mają reagować na działania ekstremistów. Nie ma na to jednej recepty; czasami musimy codziennie dopasowywać strategię do szybkich zmian w ich taktyce. Poza tym problem jest złożony, trzeba go rozpatrywać z wielu stron równocześnie. I tak jednego dnia robię briefing krajowej jednostce wywiadu na temat kryptowalut w transakcjach neonazistów, następnego doradzam Facebookowi, jak sprawniej usuwać to, co publikują biali nacjonaliści. Zdarza się, że rano jestem na spotkaniu z europejskimi decydentami, gdzie dyskutuję o przyszłych regulacjach prawnych w przestrzeni internetu, a wieczorem w jakimś gimnazjum w Saksonii, na warsztatach z zapobiegania radykalizacji.

Ale mimo tak wielu różnych aktywności, w mojej codziennej pracy tkwię wygodnie w bańce strażników status quo, z dala od tych, którzy je atakują. Ostatecznie ta antyekstremistyczna przestrzeń daje wyłącznie koci punkt widzenia na zabawę w kotka i myszkę pomiędzy wrogami i obrońcami naszych demokracji. Tymczasem aby pojąć, co powoduje chaos wokół nas, trzeba wejść do środka, tam, gdzie można obserwować i badać mechanizmy tych ruchów. W jaki sposób skrajne siły zdobywają zwolenników i zwabiają podatne jednostki w swoje sieci? Jakie są ich wizje przyszłości i jak zamierzają je zrealizować? Jaka jest – i jak się zmienia – dynamika społeczna, która zatrzymuje członków w grupie?

Chcąc znaleźć odpowiedzi na te pytania, przybrałam kolejno pięć różnych tożsamości i dołączyłam incognito do kilkunastu biegłych technologicznie grup ekstremistów reprezentujących całe spektrum ideologii – od dżihadystów i fundamentalistów chrześcijańskich do białych nacjonalistów, zwolenników teorii spiskowych i radykalnych mizoginów. Przez dwa lata w godzinach pracy byłam kotem, ale w czasie wolnym jedną z myszy.

Te prywatne badania zawiodły mnie do przedziwnych, czasem niebezpiecznych miejsc w sieci i poza siecią. Widziałam, jak ekstremiści koordynują ataki terrorystyczne, inicjują akcje dezinformujące i obmyślają kampanie zastraszania. Śledziłam kanały komunikacyjne, na których alter-prawica planowała zgubny w skutkach marsz w Charlottesville, ISIS szykowało cyberataki na infrastrukturę amerykańską, niemieccy trolle koordynowali akcje wymierzone w polityków, a włoscy neofaszyści próbowali wpłynąć na wybory w 2018 roku. Byłam na tajnej naradzie białych nacjonalistów w wynajętym mieszkaniu na południu Londynu i na festiwalu rockowym wojujących neonazistów przy granicy niemiecko-polskiej; uczyłam się hakerstwa u dżihadystów z ISIS. Czas spędzony z członkami tych ruchów pozwolił mi poznać ich strategię i taktykę, dostrzec ich ludzki wymiar, a także moje własne czułe punkty.

Ogrom nienawistnych treści, na jakie się natknęłam, podziałał na mnie trzeźwiąco, a liczba uwikłanych w nie młodych ludzi mnie zasmuciła. Oglądane z zewnątrz, te ruchy bardzo się różnią, ale jak mogłam się przekonać, od środka ich działania wyglądają podobnie: ich liderzy tworzą chronione bańki społeczne, by propagować antyspołeczne zachowania w świecie zewnętrznym. Ich członkowie nadają globalny wymiar antyglobalistycznym ideologiom i używają nowoczesnych technologii, by wcielić w życie antynowoczesne wizje.

Coraz ciemniej demaskuje skrywane życie ekstremistycznych ruchów. Każda część książki mówi o innym etapie procesu radykalizacji. „Rekrutacja” pokazuje, jak amerykańscy neonaziści i biali nacjonaliści z europejskiego ruchu Generation Identity (GI, Generacja Tożsamości) weryfikują nowych członków. „Socjalizacja” zagląda do kuźni „Tradycyjnych żon” (Trad Wives) i oblubienic dżihadu (Jihadi Brides), gdzie kobiety poddaje się praniu mózgu. „Komunikacja” obnaża strategie wojny medialnej skrajnej prawicy dzięki bezpośredniej obserwacji hejtujących i trollujących armii. W rozdziale „Tworzenie sieci” ujawniam, jak ekstremiści budują międzynarodowe węzły komunikacyjne, korzystając z sieci społecznościowych, a nawet aplikacji randkowych, które dają podstawy ich rozrastającym się globalnym siatkom. Dalej „Mobilizacja” – podróż, która zaczyna się na czatach organizatorów marszu w Charlottesville, a kończy na największym neonazistowskim festiwalu rockowym Europy w Ostritz. W części „Atak” z kolei poznaję hakerskie instrukcje od specjalistów z ISIS i ruchu neonazistów, po czym zagłębiam się w subkultury, które zradykalizowały mężczyznę odpowiedzialnego za masakrę w Nowej Zelandii w marcu 2019 roku. I wreszcie rozdział „Czy przyszłość jest ciemna?”. Rozważam w nim skalę i naturę wyzwania, jakim jest dotykający nas wszystkich ekstremizm, staram się przewidzieć, jak będzie się zmieniał przez najbliższe dziesięciolecia, i przedstawiam dziesięć odważnych inicjatyw mających szansę zainspirować nowe pokolenie globalnych agentów zmiany.

Wzajemne oddziaływanie na siebie technologii i systemu społecznego od dawna jest kluczem do radykalnej zmiany. W 1936 roku niemiecko-żydowski filozof Walter Benjamin stwierdził, że wzrost faszystowskich nastrojów napędzały wynalazki takie jak sitodruk i wczesne techniki fotoreprodukcyjne, które zmieniły społeczne postrzeganie mediów, sztuki i polityki. Narodziny idących z postępem technicznym, ale społecznie wstecznych ruchów ukształtowały dynamikę sił dwudziestowiecznej Europy.

I oto znów jesteśmy świadkami toksycznego połączenia ideologicznej nostalgii z technicznym futuryzmem, które może wyznaczyć kierunek, w jakim podąży polityka w XXI wieku. Machiny radykalizacji, które konstruują dzisiejsi ekstremiści, są supernowoczesne: wykorzystują sztuczną inteligencję, potrafią manipulować emocjami i zawładnąć społecznościami. Łącząc techniczne nowatorstwo i społeczną hiperaktywność, stają się motorem kontrkultur, które podobają się młodym, gniewnym i technologicznie biegłym. Kiedy działają bez przeszkód, mają zdolność przerodzenia się w groźną siłę prowadzącą do zmiany. Mogą wtedy nie tylko gruntownie zmienić naturę ekstremizmu i terroryzmu, lecz także przedefiniować nasz ekosystem informacyjny i procesy demokratyczne, co grozi unieważnieniem największych osiągnięć w dziedzinie praw obywatelskich.

Celem mojej książki jest ukazanie społecznego wymiaru cyfrowych ruchów ekstremistycznych. Każdego dnia ekstremiści wokół nas zdobywają nowych członków i zastraszają nowych przeciwników. Efekty tych działań mogą wpływać na nasze codzienne życie, czasami w zaskakujący sposób. W marcu 2016 roku drukarki na kampusach college’ów w całych Stanach Zjednoczonych zaczęły nagle drukować neonazistowskie ulotki. W lipcu 2018 roku Hamas stworzył fałszywą aplikację randkową, by zainfekować telefony setek żołnierzy Israel Defense Force (Sił Obronnych Izraela) złośliwym oprogramowaniem ukrytym za skradzionymi profilami młodych kobiet. Przez cały rok 2018 międzynarodowa sieć zwolenników teorii spiskowych QAnon wspierała kampanie na rzecz brexitu. Do stycznia 2019 roku hakerzy skrajnej prawicy ujawnili dane osobowe setek niemieckich polityków. A w marcu tego roku mogliśmy obserwować, jak wiralem staje się bezpośrednia transmisja z najbardziej krwawego zamachu terrorystycznego w historii Nowej Zelandii.

Najnowsze polityczne odpowiedzi na ekstremizm często nie biorą pod uwagę dynamiki grupy, z jaką mamy do czynienia w dzisiejszych luźno powiązanych wirtualnych siatkach ekstremistów. Nawet jeśli nie są to już grupy zorganizowane tradycyjnie, to o ich atrakcyjności i wpływie nadal decydują kwestie kulturowe, antropologiczne i psychologiczne. Wskazując nowe wyzwania socjotechnologiczne, mam nadzieję skłonić decydentów do przemyślenia ich aktualnego, prawnego i technicznego, sposobu reagowania. Ostatecznie jednak nie możemy ciągle liczyć na to, że problem rozwiążą za nas politycy, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo czy sektor prywatny. Ani karabiny, ani cenzura nie wpłyną na dynamikę grupy, która sprawia, że dzisiejsze ruchy ekstremistyczne radzą sobie tak dobrze. Nowe prawa i regulacje rozwiążą drobną część zadania, ale tylko na jakiś czas i bez gwarancji, że ostatecznie nie obróci się to przeciwko nam.

Przy podejściu bardziej zorientowanym na człowieka każdy czytelnik mógłby pomagać w stawianiu tamy mizantropijnym i antydemokratycznym ideologiom. Przez kilka lat obserwowałam, jak ekstremiści działają i doskonalą swój podręcznik taktyki, i jestem przekonana, że nie znajdziemy skuteczniejszej broni niż wiedza o tym, jak próbują wykorzystać nasze słabości w wirtualnym i realnym życiu. Poznanie ich trików pozwoliło mi w trakcie badań uniknąć wciągnięcia w tryby radykalizacji. Chciałabym, żeby ta książka pomogła innym bronić się przed zradykalizowaniem, zmanipulowaniem czy zastraszeniem przez ekstremistów.

Wstęp do wydania polskiego

W ostatnim czasie w polskich społecznościach w Londynie wydarzyło się coś, czego do końca nie rozumiem. Przed referendum w sprawie brexitu i w jego następstwie wielu Polaków spotkało się z ksenofobią i rasizmem. W miesiącu głosowania nad brexitem odnotowano o 41 procent więcej niż w poprzednim roku przestępstw wywołanych przez nienawiść, a najczęstszym celem ataków byli Polacy. W szkołach i skrzynkach na listy pojawiały się laminowane karty z napisem „Nigdy więcej polskiego robactwa”, kilku Polaków pobito na ulicach, a dwudziestoletni student został dźgnięty stłuczoną butelką w szyję, bo rozmawiał po polsku z przyjaciółmi[1].

A jednak wydaje się, że coraz więcej mieszkańców Zjednoczonego Królestwa, którzy urodzili się w Polsce, zaczyna dołączać właśnie do tych nacjonalistów, którzy prześladowali i bili członków ich społeczności. Polskich sympatyków widziano na brytyjskich marszach skrajnej prawicy i spotkaniach ekstremistycznych grup, takich jak Blood and Honour (Krew i Honor) i Combat 18, które nie odżegnują się od stosowania przemocy.

To paradoks dzisiejszego ekstremizmu: umiędzynarodowienie ultranacjonalizmu. Skrajnie prawicowa organizacja Britain First (Najpierw Brytania) uwzględniła nawet polskie społeczności w swoich akcjach propagandowych, choć wcześniej ogłosiła antyimigracyjny manifest[2]. Przy tej okazji promowano na przykład treści głoszone przez polskiego antysemitę, byłego księdza Jacka Międlara, jak również filmiki wideo, na których polscy zwolennicy Britain First próbują przekonać innych do przystąpienia do ruchu[3].

Zbierając incognito materiały do tej książki, wiele razy natknęłam się na polskich ekstremistów skrajnej prawicy. Choć to nie ich szukałam, widziałam ich wszędzie: śpiewali na neonazistowskim wiecu w Berlinie wschodnim, dyskutowali na czatach amerykańskiej alter-prawicy i maszerowali w skrajnie prawicowych protestach angielskich ruchów nacjonalistycznych. Wartości chrześcijańskie oraz nienawiść do muzułmanów i kolorowych stają się często płaszczyzną porozumienia, na której spotykają się polskie i międzynarodowe grupy skrajnej prawicy.

„Europa będzie biała albo bezludna” – głosił baner widziany na polskim Marszu Niepodległości w 2018 roku. Największą i najlepiej zorganizowaną grupą białych suprematystów w Zjednoczonym Królestwie jest Narodowe Odrodzenie Polski. Grupa zawarła układ o współpracy z brytyjską partią faszystowską National Front (Front Narodowy) i zadzierzgnęła bliskie więzi z działającą w Zjednoczonym Królestwie grupą terrorystyczną National Action (Akcja Narodowa)[4].

Umocnienie się polskiej skrajnej prawicy na arenie międzynarodowej nie nastąpiło oczywiście w politycznej próżni. Ma ono ścisły związek ze wzrostem sił nacjonalistycznych w Polsce. W ostatnich latach polski prawicowy rząd zatwierdził, ośmielił i poparł prawicowe ideologie i teorie spiskowe. Prawo i Sprawiedliwość coraz bardziej ulega skrajnej prawicy, zwłaszcza po październiku 2019 roku, kiedy Konfederacja Wolność i Niepodległość po raz pierwszy weszła do parlamentu. Reelekcja Andrzeja Dudy latem 2020 roku utorowała drogę kolejnym aktom nienawiści i atakom na liberalne instytucje w kraju[5]. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro z kolei ogłosił wolę wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej, europejskiego traktatu, który ma na celu zapobieganie i zwalczanie przemocy wobec kobiet.

Po tej przemianie krajobrazu politycznego Polska stała się dla międzynarodowej skrajnej prawicy wzorem do naśladowania. Na forach białych suprematystów gloryfikuje się ją jako jednolity etnicznie raj, gdzie rząd trwa przy wstecznych ideach społecznych, a rasizm, mizoginia i homofobia to zinstytucjonalizowana codzienność; gdzie liberalne głosy są uciszane, a ci, którzy opowiadają się za przyjmowaniem migrantów, równością płci i prawami osób LGBT, nie mogą czuć się bezpieczni.

Śmierć liberalnego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, którego w 2019 roku ugodzono nożem na scenie w obecności setek ludzi, brutalnie nam przypomniała, jak groźna dla demokracji może być skrajna prawica[6]. W tym samym mieście, w Gdańsku, w 2015 roku słyszano, jak protestujący skandują hasło: „Zrobimy wam to, co Hitler zrobił Żydom”[7].

Ta książka rzuca światło na strategie ekstremistów skrajnej prawicy służące zastraszaniu wrogów: czy to będą lokalni politycy, dziennikarze, naukowcy czy artyści. Dzisiaj do przemocy najczęściej podżega się w świecie wirtualnym. Polska skrajna prawica jest potężną siłą w sieciowej przestrzeni i wykorzystuje algorytmy mediów społecznościowych do rozszerzenia wpływów poza kręgi swych tradycyjnych odbiorców.

W trakcie badań Instytutu Dialogu Strategicznego przed wyborami do europarlamentu w 2019 roku odkryliśmy prorządowe konta, które udawały konta emerytów i wytwarzały dziesiątki postów na godzinę. Wiele z tych wiadomości zawierało linki do antysemickich stron internetowych adresowanych do młodzieży. Zdemaskowaliśmy siatkę 803 polskich fałszywych kont, pomyślanych tak, by nie wyróżniały się w społeczności, w której działają, oraz podejrzanych botów szerzących wiadomości o charakterze antysemickim i prorosyjskim. Tylko w jednym roku siatka opublikowała ponad 92 tysiące antysemickich wiadomości i szerzyła dezinformacje na temat „zbrodni” Żydów podczas drugiej wojny światowej. Konta propagowały na przykład pogląd, że zbrodnia dokonana przez Armię Radziecką na polskich żołnierzach w Katyniu została tak naprawdę popełniona przez Żydów[8].

Wybuch epidemii koronawirusa na przełomie 2019 i 2020 roku jeszcze bardziej skomplikował dzisiejszy krajobraz zagrożenia. Globalny charakter pandemii pozwolił politykom skrajnej prawicy zinstrumentalizować kryzys i otwarcie wystąpić przeciw globalizacji i migracji, a poprzez wzbudzanie niepokojów, lęków egzystencjalnych i sporów ekonomicznych stworzyć dodatkowo idealne warunki rozwoju teoriom spiskowym i radykalnym ideologiom. Historycznie rzecz biorąc, masowe kryzysy zdrowotne i ekonomiczne zawsze były katalizatorami radykalizmu i nienawiści wobec mniejszości; potwierdza to zarówno epidemia dżumy w XIV-wiecznej Europie, jak i wielki kryzys ekonomiczny lat trzydziestych w Ameryce.

Chciałabym, żeby Coraz ciemniej uświadomiło czytelników w kwestii ukrytych działań, motywacji i taktyk ekstremistów. Aby zakończyć książkę bardziej optymistycznym tonem, daję pod rozwagę dziesięć pomysłów na to, jak postawić tamę dzisiejszemu ekstremizmowi. Ostatecznie jednak udana obrona naszych demokracji i wolności obywatelskich, o które walczyliśmy w Europie od czasu drugiej wojny światowej, zależy od każdego z nas.

CZĘŚĆ PIERWSZA

Rekrutacja

1

Tylko dla białych:Zwerbowanaprzez neonazistów

„Gdzie ja do diabła jestem?” – pyta Bryan.

„To radykalnie prawicowa grupa dyskusyjna, skupiająca się głównie na rasie, tradycjonalizmie, duchowości, filozofii, estetyce i literaturze” – odpowiada administrator. Podpisuje się imieniem Aldrich. A dokładnie Aldrich ᛋ.

„Aby przejść dalej, prześlij zdjęcie dłoni albo nadgarstka z zapisanym na kartce słowem MAtR – twoją nazwą użytkownika – znacznikiem czasu” – wyjaśnia wszystkim nowo przybyłym.

„Potem wypełnij ten kwestionariusz:

Pyt. 1. Jakie jest twoje pochodzenie i jak daleko wstecz sięga twoja wiedza na ten temat?

Pyt. 2. Ile masz lat?

Pyt. 3. Jak byś opisał swoje poglądy polityczne?

Pyt. 4. Jakie są twoje poglądy religijne albo duchowe?

Pyt. 5. Czy jesteś homoseksualistą albo innego rodzaju dewiantem seksualnym?”

Wkrótce zdjęcie dłoni pojawia się na czacie. Bryan przeprasza za jasnoniebieską poświatę, jaką na dłonie rzuca jego laptop.

„Nie ma sprawy” – pisze Aldrich. Dłoń jest wystarczająco biała, by Bryan mógł dołączyć do grupy. Twierdzi, że w jego żyłach płynie krew fińska z niewielką domieszką krwi Europejczyków oraz amerykańskich Indian.

Chłopak ma siedemnaście lat i określa się jako narodowy anarchista i fiński poganin, tak zwany Suomenusko. „Ale byłem homoseksualistą, zdegenerowałem się, przykra sprawa” – pisze. „Czasem te myśli wracają, mocno pracuję, żeby oczyścić z nich umysł”.

Po kilku dniach Bryan znika. Za to w punkcie werbunkowym kanału białych nacjonalistów pojawia się Jason.

„Jestem już na całej kupie list obserwacyjnych – pisze – a mam dopiero czternaście lat”.

„A białą skórę też?;)” – pyta Aldrich, który sam jest pół Anglikiem, pół Bułgarem z niemieckimi, szkockimi i chorwackimi przodkami po stronie matki. Nikogo w grupie nie obchodzi, że Jason jest nieletni.

„W 2% czarny, test 23andMe wylądował w koszu” – odpowiada natychmiast Jason. Ale zaraz wysyła kopię wyników testu genetycznego, by udowodnić, że należy jednak do rasy białej. „Żartowałem, jestem w trzech czwartych Niemcem i w jednej czwartej Estończykiem”.

W odpowiedzi dostaje emoji z uśmiechem, a do czatu dołącza drugi administrator, Deus Vult. „Czy wiesz, że Alfred Rosenberg był w jednej czwartej Estończykiem? To on kierował NSDAP, kiedy Hitler siedział w więzieniu”.

Rozmowa przyprawia mnie o dreszcze i żeby je stłumić, wypijam kieliszek wina.

„Cześć, jesteś dziewczyną?” – pisze do mnie Deus Vult, jakby zobaczył przez ekran udrękę na mojej twarzy.

Nie wiem, co zrobić. Przez wiele dni starałam się nie rzucać w oczy, po prostu podglądając, co się dzieje w przedpokoju nieonazistowskiej grupy na czacie.

Moja nazwa użytkownika, Jen Malo, jest podejrzanie niewinna. Rozglądam się po czacie i prawie nie widzę nazw, które nie nawiązywałyby jakoś do narodowego socjalizmu albo symboli alter-prawicy. Deus Vult jest jedną z łagodniejszych. To okrzyk wojenny krzyżowców, oznacza „Bóg tak chce”. Wiele nazw zawiera litery WP („White Power” – Biała Siła) albo W.O.T.A.N. („Will of the Aryan Nation” – Wola Narodów Aryjskich). W innych widać liczby 4/20 (data urodzin Hitlera), 14 (Czternaście Słów: „We must secure the existence of our people and a future for white children” – Musimy zabezpieczyć byt naszego ludu i przyszłość dla białych dzieci) i 88 (odpowiednik HH, skrótu od „Heil Hitler”). Aldrich wyraźnie wykroczył poza schemat, łącząc runiczne insygnia nazistowskiej formacji Schutzstaffel, czyli SS, z raczej przypadkowym wyrazem podziwu dla podwójnego agenta okresu zimnej wojny Aldricha Amesa.

„Tak, jestem dziewczyną” – odpowiadam w końcu. Nie za późno?

„Nie martw się, bierzemy też dziewczyny – pisze Deus Vult. – Masz parę minut na czat głosowy?”

Prędzej czy później musiało to nastąpić, nie ma sensu zwlekać.

„Gotowa?”

Zastanawiam się, jaka twarz ukrywa się za tym głosem: czy Aldrich jest młody, czy stary? Trudno powiedzieć – nie da się dzisiaj sporządzić profilu neonazisty.

„Jasne”. Tak bardzo gotowa, jak to tylko możliwe przed pogawędką z nazistą.

Dłonie drżą na klawiaturze, ale staram się, by głos pozostał niewzruszony. Na nadgarstku mam wypisane litery MAtR. Akronim frazy Men Among the Ruin (Człowiek pośród ruin), tytułu najbardziej wpływowej pracy włoskiego filozofa Juliusa Evoli. Ten wczesny ideolog tradycjonalizmu i rasizmu duchowego zainspirował faszystowski reżim Mussoliniego i pracował dla SS, której przywódcę, Heinricha Himmlera, darzył podziwem. Sam nie uważał się za faszystę, wolał określenie superfaszysta[1]. Po drugiej wojnie światowej jego wizja porządku społecznego i politycznego, który opiera się na hierarchii, kastowości, rasie, micie, religii i rytuale, pozostała główną inspiracją skrajnie prawicowych terrorystów[2] i neofaszystów[3] we Włoszech. Dzisiaj książki Evoli są popularne w kręgach alter-prawicy. Cytuje go nawet były polityczny doradca Donalda Trumpa Stephen K. Bannon[4]. Jak twierdzi mieszkający w Rzymie biograf Evoli i szef fundacji jego imienia Gianfranco de Turris: „To pierwszy w historii doradca amerykańskiego prezydenta, który zna Evolę, a może nawet przeszedł tradycjonalistyczną formację”[5].

„Jesteś sprawdzona” – pisze po krótkim czacie Deus Vult.

Powiedziałam mu to, co chciał usłyszeć: „Jestem białą Austriaczką o europejskich korzeniach. Wierzę, że nasze genetyczne i kulturowe dziedzictwo jest w niebezpieczeństwie. Grozi nam inwazja obcych sił i martwię się o przyszłość moich dzieci, które będą musiały dorastać w multikulturowej Europie”. Dlaczego chcę należeć do grupy? „Szczerze mówiąc, nie wiem jeszcze, czego się spodziewać. Na pewno chcę nawiązać kontakt z ludźmi, którzy myślą podobnie, i poznać szczegóły planowanej rewolucji patriotycznej w Stanach i w Europie”.

„Witamy w MAtR”.

W głównych pomieszczeniach czatu dostrzegam Jasona. Teraz nazywa się Generał Jason. Na kanale obowiązuje ścisła hierarchia i tytulatura wojskowa, więc stopień wydaje się dobrze dobrany. Z serwera korzysta kilkudziesięciu użytkowników z całego świata. Oznaczają się jako Amerykanie, Kanadyjczycy, Południowoafrykańczycy, Europejczycy i Australijczycy. Jest tu Kanadyjczyk po dwudziestce, który odebrał chrześcijańskie wychowanie, ale, jak twierdzi, interesuje go „Ezoteryczny Hitleryzm”, jest szesnastoletni, jak sam się określa, Narodowy Socjalista z Litwy kultywujący tradycje Romuvy i „kompletnie niereligijna i agnostyczna” siedemnastolatka z Nowej Zelandii, obecnie w Stanach. Tak jak rozmówcy, tematy są różne, od żydostwa Jezusa do dylematu, czy Trump i Kim będą się dogadywać. Do najpopularniejszych należą genetyka i biologia.

„No to co wiesz o badaniach genetycznych?” – pyta Jasona niejaki Mr White.

Mr White ma trzydzieści dwa lata i jest w „Ruchu”, jak to nazywa, odkąd ukończył piętnaście. Kiedy neonaziści mówią o „Ruchu”, zwykle mają na myśli siatki narodowych socjalistów, ale dziś może to znaczyć cokolwiek: od członkostwa w konkretnych grupach po związki z nieformalnymi siatkami osób, które nigdy się nie spotkały i być może nie spotkają poza internetem.

„Szczerze mówiąc, niewiele. Ale naprawdę chcę się doszkolić”.

„To zrozumiałe” – odpowiada Mr White. „Wciągnąłem się w temat, bo chyba bym nie mógł zachować poglądów rasowych, gdyby kłóciły się z moim pochodzeniem. Mam bardzo ogólne pojęcie o genetyce” – dodaje.

Mr White to nie jedyny biały suprematysta chcący zbadać każdy procent krwi swoich przodków. U wielu prawicowych ekstremistów zainteresowanie genetyką przybrało formę obsesji. Z kilkudziesięciu zamkniętych grup dyskusyjnych, które monitorowałam w latach 2017–2018, przynajmniej połowa wymagała od członków szczegółowych informacji na temat pochodzenia. Niektóre chciały nawet widzieć wyniki testu, traktując to jako część procedury aplikacyjnej.

Począwszy od lata 2016 roku, 23andMe, Ancestry, My Heritage i inne firmy badające DNA odnotowały niespotykany wzrost sprzedaży genetycznych testów genealogicznych. W roku 2017 swoje DNA przeanalizowało więcej ludzi niż przez wszystkie poprzednie lata razem wzięte[6]. Ale wyniki testów białych suprematystów nie zawsze odpowiadają ich wymaganiom w kwestii czystości rasowej, a to grozi głębokim kryzysem tożsamościowym. Kiedy na głównych kozłów ofiarnych wybrało się żydów i muzułmanów, a Czarnych i Arabów uznaje się za rasy biologicznie niższe, odkrycie, że się jest w jednej czwartej Żydem i w jednej ósmej Marokańczykiem, bywa cokolwiek kłopotliwe.

Nowe technologie zwykle wzmacniają dynamikę radykalizacji, ale testy genetyczne pokazują, że może być też na odwrót. Dysonans poznawczy, który powstaje, gdy wizja monoetnicznej przyszłości styka się z realiami wielorasowej przeszłości, potrafi wywołać gruntowne zmiany postawy i zachowania.

Aaron Panofsky z Instytutu Społeczeństwa i Genetyki (Institute for Society and Genetics) Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles i Joan Donovan z Instytutu Badawczego „Dane i Społeczeństwo” (Data and Society Research Institute) przeanalizowali dyskusje o pochodzeniu genetycznym na forach białych suprematystów na witrynie Stormfront (skrajnie rasistowska i neonazistowska strona internetowa – red.). Zauważyli, że wiele osób, które miały niepożądane wyniki testów, używało pokrętnej logiki, próbując pogodzić poglądy z pochodzeniem[7]. „Można by sądzić, że użytkownicy strony powiedzą: «Wynoś się! Nie chcemy cię» – stwierdził Panofsky. – Tymczasem znajdują oni sposoby, by wesprzeć członków społeczności i zatrzymać ich w grupie”[8].

Niekiedy mechanizm wyparcia wzmacnia poglądy albo, co gorsza, prowadzi do większych absurdów w postaci teorii spiskowych, które pozwalają całkiem podważyć wiarygodność wyników[9]. Według Mr White’a tak zwany ZOG, Syjonistyczny Rząd Okupacyjny (Zionist Occupation Government; zob. Słowniczek s. 333), celowo fałszuje testy genetyczne w ramach planu likwidacji rasy białej. „Ostatnio pisano o manipulacjach w 23andMe, które miało zawyżać udział aszkenazyjskich Żydów i subsaharyjskich Afrykanów w raportach konsumenckich. Szczerze mówiąc, nie można już ufać niczemu” – pisze. Nie ma wiarygodnych podstaw, by twierdzić, że firmy robiące testy ingerują w wyniki. Ale przekonanie białych suprematystów, że nad każdym aspektem ich życia sprawują kontrolę Żydzi, „światowe elity” albo „marksiści kulturowi”, siedzi w nich bardzo głęboko. W ich głowach niemal wszystko jest podejrzane, firmy genetyczne 23and Me i Ancestry nie mogą liczyć na względy.

Nieufność to stały motyw ludzi, którzy trafiają na skrajnie prawicowe kanały, ale zatrzymują ich tam zabawa, przyjaźń i poczucie spełnienia. „Świetnie się bawiłem – pisze Mr White. – Tylu inteligentnych ludzi, jestem naprawdę w szoku. Gadałem z baby boomersami o starych dobrych czasach”. Inni przytakują: „Lol. Tak, bardzo przyjemny kanał”.

Na czacie zaczynającym się od hasła „Żydki do gazu. Czas na wojnę rasową” słowa „zabawa” i „przyjemność” wyraźnie odstają od tła. Ale przymierze zła i zabawy – tak jak splot zachowań nieludzkich z ludzkimi – nie jest ani nowe, ani zaskakujące. Sto szesnaście zdjęć zebranych za reżimu hitlerowskiego przez oficera SS Karla-Friedricha Höckera pokazuje zarządców obozów koncentracyjnych, którzy w szczytowym okresie Zagłady beztrosko cieszą się życiem. Latem 1944 roku poddano torturom i zamordowano setki tysięcy węgierskich Żydów, tymczasem ukazana na zdjęciach załoga obozu pije, śpiewa i ogólnie dobrze się bawi w wakacyjnym ośrodku wczasowym Solahütte, zaledwie trzydzieści kilometrów na południe od Auschwitz[10]. Album Höckera to bolesne memento: nawet ci, którzy popełniają zbrodnie przechodzące ludzkie pojęcie, na wielu płaszczyznach pozostają ludzcy – cieszą ich wspólne posiłki z rodzinami, nocne popijawy z przyjaciółmi i przelotne flirty z kolegami i koleżankami z pracy, w których się podkochują. Amerykański psychiatra Robert Lifton nazwał ten rozwój dwóch jaźni, jednej normalnej i jednej złej, „zdwojeniem”. Ta forma rozszczepienia „ja” raczej nie wynika z zaburzeń psychicznych, takich jak schizofrenia czy choroba dwubiegunowa, ale jest skutkiem intensywnej socjalizacji na trzecim etapie, który następuje po wczesnych procesach socjalizacyjnych w rodzinie i placówkach edukacyjnych[11].

Dziś czynnik zabawy nadal odgrywa wielką rolę w oswajaniu skrajnie prawicowych ideologii i teorii spiskowych. Dowcipy dla wtajemniczonych, niepoprawny humor i ironia pomogły aktywistom skrajnej prawicy roztoczyć czar w kręgach młodych ludzi w okresie przedwyborczym w Stanach Zjednoczonych[12]. Po kilku tygodniach na kanale MAtR, gdzie przyglądałam się nocnym dyskusjom i słuchałam czatów głosowych, zaczęłam rozumieć, jak przyjemność przełamywania tabu zabija nudę, a poczucie przynależności leczy z samotności. Członkowie dzielą się najbardziej intymnymi doświadczeniami, obawami i wizjami, rozwijają wspólny język, symbolikę, a nawet dowcipy dla wtajemniczonych. Krok po kroku ci pozbawieni imion i twarzy nieznajomi z platformy zamieniają się w wirtualny substytut rodziny i przyjaciół.

Nie powinno już zatem dziwić, że członkowie MAtR-u spędzają w tej małej kabinie pogłosowej wiele dni w tygodniu. Ale jakie są w ogóle początki takich kanałów? Czy ktoś rzuca hasło: „Hej, stwórzmy neonazistowski czat dla graczy”? Czy dyskutuje się, co będzie lepsze jako logo: swastyka czy Wolfsangel (starodawny symbol runiczny przywłaszczony przez nazistów), albo spiera o to, czy na powitanie nowych członków użyć alfabetu runicznego czy tajnych emoji?

Cóż, właściwie tak. Niejaki Comrade Rhodes stworzył serwer MAtR latem 2017 roku. Jego towarzysze spotykali się na grillu albo szli popływać, a on siedział przy komputerze, zastanawiając się, jak najlepiej przemycić swoje narodowosocjalistyczne ideologie do serca społeczeństwa. „Dobra, na początek docieramy z tym do jakichś 300 członków” – oświadczył Aldrich ᛋ Dnia Pierwszego działalności MAtR-u.

„To gdzie werbujemy ludzi?” – zapytał jego wirtualny przyjaciel Comrade Rhodes.

„Kiedy będę przy komputerze, założę kanał weryfikacyjny i przejdę procedurę. Potem, gdzieś o 11 w nocy, zacznę rozsyłać zaproszenia”.

Przez pierwsze tygodnie szło łatwo, bo nikt ich nie obserwował. Ani właściwe służby, ani firmy technologiczne nie zwracały uwagi na ich kampanie przeprowadzane i w sieci, i w realu. MAtR był po prostu jednym z kilkudziesięciu podobnych kanałów na szyfrującej aplikacji dla graczy Discord; w całym internecie są ich setki. Ale wydarzenia z soboty 12 sierpnia 2017 roku zmieniły środowisko, w którym działali.

Po marszu białych nacjonalistów w Charlottesville, który zakończył się śmiercią obrończyni praw obywatelskich Heather Heyer, otwarte i kodowane platformy zaczęły zamykać rozliczne skrajnie prawicowe kanały. Administratorzy MAtR-u nie brali udziału w planowaniu wiecu – tak naprawdę potępiali organizatorów za ich bezceremonialną strategię medialną i przedwczesne starania o „zjednoczenie prawicy”. Charlottesville to była dla nich podyktowana ambicjami amatorszczyzna, próba przyciągnięcia jak największej uwagi mediów przy braku solidnej podstawy, ideologicznej i strategicznej. Pomimo trzymania się z dala od organizatorów protestu, MAtR-owcy zaczęli paranoicznie obawiać się wykrycia. Tak jak inne grupy, zaostrzyli zasady dopuszczania nowych członków, dokładniej ich sprawdzali i opracowali słowa kodowe.

Wiele grup białych nacjonalistów ratowało się, utrzymując, że na ich czatach kultywuje się wolność słowa i że są tam mile widziani sympatycy wszelkich opcji politycznych. Teoria spiskowa o pełzającym podboju Europy przez muzułmanów miałaby być opartą na faktach dyskusją, a wątek pod hasłem „Holokaustu nie było” testować granice wolności słowa. Ale gdy nie zgadzasz się z ich poglądami, uciszają cię, wyśmiewają i dyskredytują jako „część problemu, jaki nasze kraje mają z cenzurą”. Próbowałam – i widziałam, jak próbują inni – podważać sądy i argumenty na grupach dyskusyjnych ekstremistów i za każdym razem wytykano mnie palcami jako infiltratorkę, przypinano łatkę zdrajczyni albo wykopywano z czatu.

Inne grupy maskują skrajne poglądy, ubierając je w humor i satyrę. Dowcip o Żydach stojących za światowym kryzysem finansowym? Satyra. Obraźliwe przedstawienie homoseksualnej pary? Postępek w imię „sprowokowania” gadającej o cnotach lewicy. A „jeśli tego nie łapiesz – powiedzieliby – jesteś albo opóźniony, albo przewrażliwiony, albo jedno i drugie”.

Liderzy MAtR-u chcą ustanowić białe państwo etniczne, naród Aryjczyków. „Niczego nie wymyślamy – podkreśla Mr White. – Plan istnieje od lat 90.” Wkleja link do Konstytucji Państwa Etnicznego:

Artykuł IV. Prawo stałego pobytu i obywatelstwo Amerykańskiej Republiki Północno-Zachodniej zastrzega się, wyłącznie i na zawsze, dla tych osób o czystym kaukaskim pochodzeniu rasowym z jakiegokolwiek narodu należącego do historycznej rodziny europejskiej, które nie mają zidentyfikowanych albo dających się zidentyfikować nie-Białych przodków oraz widocznego nie-Białego elementu w swoim wyposażeniu genetycznym.

Artykuł V. Rasa powszechnie znana jako Żydzi jest w kulturze i tradycji historycznej ludem azjatyckim i nie należy jej uznawać za Białą ani obdarzać Białym statusem rasowym w świetle prawa. Żadnemu Żydowi nie zezwala się na przekroczenie granicy Amerykańskiej Republiki Północno-Zachodniej oraz na przebywanie w niej pod jakimkolwiek pozorem[13].

Człowiek, który przygotował projekt konstytucji, Harold Covington, zainspirował wielu skrajnie prawicowych ekstremistów. To założyciel Frontu Północno-Zachodniego (NWF, Northwest Front), „organizacji politycznej aryjskich mężczyzn i kobiet, którzy uznali, że niezależne i suwerenne Białe państwo na Wybrzeżu Północno-Zachodnim stwarza jedyną możliwość przetrwania Białej rasy na tym kontynencie”[14]. Covington zarabiał pieniądze na powieściach science fiction i T-shirtach z motywem kałasznikowa[15]. Ale jego książki o Północnym Zachodzie to nie tylko „rozrywka”, jak zapewniał czytelników, „to samospełniające się przepowiednie”.

W rzeczy samej są samospełniającymi się przepowiedniami i wywołują skutki w realnym świecie. Biały suprematysta Dylann Roof, który w czerwcu 2015 roku zastrzelił dziewięciu Afroamerykanów w kościele w Charleston (Karolina Południowa), powoływał się na NWF w swoim manifeście. Roof uważał jednak, że wypędzenie wszystkich kolorowych z Wybrzeża Północno-Zachodniego nie wystarczy, bo nie podoba mu się pomysł przeprowadzki na Północny Zachód. „Dlaczego miałbym na przykład poświęcać piękno i historię swojego stanu dla Północnego Zachodu?” – pisał[16].

Mr White rozumie Roofa. „Przez 70 lat tak zwani liderzy mnożyli tylko problemy, nie proponowali żadnych rozwiązań. To stąd się biorą faceci tacy jak Dylann Roof. Na okrągło słuchają o problemach, nikt nic nie proponuje, więc biorą sprawy w swoje ręce”. Tak jak Roof, uważa, że Front Północno-Zachodni nie rozwiązuje problemu. Jednak różnice w ich poglądach są raczej kosmetyczne: ostatecznie wszyscy zgadzają się, że rasizm jest „najczystszą formą patriotyzmu”[17]. „Właśnie to ludzie muszą sobie uświadomić” – pisze na MAtR niejaki Pretentieux. Ale on nie użyłby broni tak jak Roof. „Myślę, że dużo większą wartość ma zwykłe uświadamianie ludzi, albo «redpilling», jak wolicie. To wymaga mnóstwa pracy i mnóstwa taktu”.

Redpilling to aluzja do Matrixa, kinowego hitu s.f. Lany i Lilly Wachowskich, który pamięta każdy nastolatek pierwszej dekady nowego wieku. „Weź niebieską pigułkę, a historia się skończy” – mówi Morfeusz do głównego bohatera Neo. „Obudzisz się we własnym łóżku i uwierzysz we wszystko, co zechcesz. Weź czerwoną pigułkę, a zostaniesz w Krainie Czarów i pokażę ci, jak głęboko prowadzi królicza nora”. Neo wybiera pigułkę czerwoną i odkrywa, że żył w symulacji komputerowej zaprojektowanej przez obdarzone sztuczną inteligencją roboty, aby zniewolić ludzi i czerpać energię z ich ciał. Ta kultowa scena stała się dla międzynarodowej alter-prawicy źródłem inspiracji, nadziei i samowyrzeczenia. Rekruterzy sięgają po filmową metaforę, by przekonać sympatyków, że ci tkwią w świecie iluzji, wykreowanym przez „globalne elity”. Obsesja na punkcie „ujawnienia prawdy” niejednemu każe siedzieć po nocach i zbierać „czerwone pigułki”, które magazynują w wielkich bazach danych[18]. Czerwoną pigułką może być na przykład (dez)informacja na temat przestępstw imigrantów albo (wypaczona) statystyka zmian demograficznych, która potwierdza wiarygodność ich światopoglądu. Jeśli uznać redpilling za eufemizm radykalizacji, to produkcja czerwonych pigułek idzie w sieci pełną parą. Swoją drogą, najważniejszą czerwoną pigułką dla białych nacjonalistów jest przekonanie, że Holokaustu nie było. Matrix to część arsenału internetowych odniesień kulturowych, który alter-prawica pozyskała i przystosowała do swoich celów – obejmuje on wiele zjawisk, od japońskich anime do gwiazdy pop Taylor Swift.

Pretentieux należy do pokolenia nastolatków pierwszej dekady nowego wieku, nazywanych milenialsami. Teraz ma trzydzieści jeden lat. Nigdy nie przywiązywał wagi do redpillingu, aż do czasu, gdy jakieś pięć lat temu urodziła się jego siostrzenica. „Moja siostra jest w więzieniu, pomagam swoim rodzicom w wychowaniu dziecka i zacząłem się interesować na przykład tym, jak będzie traktowana i z czym się będzie musiała zmierzyć, gdy dorośnie”.

„Nie umiem sobie tego wyobrazić – komentuje Mr White. – Wszystko wisi na włosku bardziej niż kiedykolwiek”. Jak wielu innych w grupie, wierzy, że wojna rasowa wkrótce się zacznie i że upadek demokracji jest bliski. „Dopiero jakieś cztery lata temu zacząłem spotykać ludzi przed czterdziestką, którzy są świadomi rasowo” – dodaje. Na Discorda wcześniej nie zaglądał.

Pretentieux przyznaje, że dla niego serwer „stał się nałogiem”. Wyjaśnia, że tak najłatwiej „dotrzeć do ludzi rozumnych i uczciwych i nawiązać z nimi kontakt”. Po chwili dorzuca: „Nie wiem, czy ja jestem rozumny, ale [jestem] uczciwy. (...) Jestem dość tępy”.

„Poszperaj trochę – Pretentieux zwraca się do Mr White’a – to zobaczysz, że jest mnóstwo serwerów Discorda z ludźmi, którzy myślą podobnie. Wszystkie mają swój specyficzny styl”.

Właśnie przed czymś takim u początku masowej komercjalizacji internetu ostrzegał analityk do spraw cyberbezpieczeństwa Kevin Thompson. W 2001 roku przeanalizował rozmowy prowadzone na platformie białych suprematystów Stormfront i doszedł do wniosku, że kontakty moderowane komputerowo pozwalają jednostkom stygmatyzowanym i wykluczonym tworzyć alternatywne areny społeczne, które zastępują tradycyjne wspólnoty oparte na sąsiedztwie i pokrewieństwie[19]. Już pod koniec lat dziewięćdziesiątych, w epoce kamiennej internetu, stało się jasne, że ekstremiści mogą wykorzystać cyberprzestrzeń do radykalizacji innych i koordynowania kampanii czy aktów przemocy. Na mundialu we Francji w 1998 roku niemieccy neonaziści i pseudokibice przeprowadzili ataki na tle rasowym i ideologicznym, które zaplanowali, używając telefonów komórkowych. W Lens na północy Francji, gdzie Niemcy grały z Jugosławią, aresztowano dziewięćdziesiąt sześć osób. Niektóre z nich hailowały. Jeden policjant został poważnie ranny i zapadł w śpiączkę[20].

Jak najlepiej wykorzystać internet i nowe technologie? Nawet biali nacjonaliści mają różne opinie. Pretentieux jest za tym, by używać ich do zdobywania serc i umysłów młodych ludzi. Ważna jest łatwość, z jaką można dziś publikować i dystrybuować (dez)informację. Front Północno-Zachodni daje przykład „druku na życzenie”, który „właściwie przełamał wielki żydowski monopol w dziedzinie sztuki i rozrywki”[21]. Z drugiej strony użytkownicy tacy jak LifeOfWhat są przekonani, że obejście tradycyjnych mediów nie wystarczy. „Jedyną drogą jest wojna. Wolność dzięki Mieczowi”.

W jednej kwestii skrajnie prawicowi aktorzy różnych opcji są zgodni: nowe technologie będą kluczem do rozszerzania i umacniania ich politycznego wpływu. „Wirtualne pole walki ma pierwszeństwo” – podsumowuje któryś z członków MAtR-u. Przygotowania skrajnej prawicy do wirtualnej bitwy toczą się w ukrytych zakątkach internetu, właśnie takich jak czaty MAtR-u na Discordzie, i przeciętny użytkownik sieci zwykle o nich nie wie. Mnie ten świat, w którym toczy się rasistowskie dyskusje i udostępnia wyniki testów genetycznych, wydał się oderwany od rzeczywiści. Ale inspirowane przez skrajną prawicę ataki terrorystyczne, które doprowadziły do śmierci pięćdziesięciu osób w Nowej Zelandii w marcu 2019 roku, pokazały, jak szybko takie wirtualne subkultury fantazjujące o białych państwach etnicznych mogą wywołać przemoc w realnym świecie.

Paneuropejski ruch, do którego dołączam w następnym rozdziale, nie popiera jawnie przemocy tak jak MAtR. W przeciwieństwie do amerykańskich ekstremistów jego członkowie nie domagają się nawet dostępu do broni. Ale umiejętne wykorzystanie nowych technologii komunikacyjnych i wykreowanych przez nie przestrzeni społecznych sprawiło, że grupa stała się wielkim wyzwaniem dla krajowych służb wywiadowczych. Jej rekruterzy zdołali przyciągnąć rzesze młodych, biegłych technologicznie ludzi w całej Europie i Zjednoczonym Królestwie. Zapoczątkowali bardziej subtelne i pomysłowe formy identyfikacji i oddziaływania grupy.

2

Redpilling dla początkujących: Pod przykryciem w Generation Identity

– Cześć, Jenni!

Wysoki facet w prostokątnych okularach i z krótkimi włosami na żel czeka na mnie w tradycyjnej Café Prückerl, w historycznym centrum Wiednia. Jak na białego nacjonalistę wygląda dziwnie normalnie: żadnych tatuaży ani nawet po faszystowsku podgolonego karku – firmowej fryzury alter-prawicowców.

– O, cześć! Edwin? – pytam retorycznie. Rozpoznaję przecież regionalnego lidera Generation Identity, wiele razy widziałam go w mediach. W końcu to ważna postać w kręgach europejskich identytarystów. Aby zaaranżować to pierwsze osobiste spotkanie, przez miesiące uwiarygodniałam swoje konta w różnych siatkach internetowych Generation Identity i przez tygodnie wymieniałam wiadomości z austriackimi i brytyjskimi członkami ruchu.

Kłopotliwe uściśnięcie dłoni, niepewne spojrzenie na sąsiednie stoliki i siadam obok Edwina Hintsteinera. Blond peruka pasuje do koloru końskiego ogona na zdjęciu profilowym mojego awatara na Twitterze. Pamiętaj, mówię do siebie, nazywasz się Jennifer Meyer i jesteś studentką filozofii z Austrii na semestralnej wymianie w Londynie. Przyjmowanie fałszywej tożsamości nie różni się od kształtowania postaci w powieści. Jeśli nie znasz ich przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, nikt nie uwierzy w twoją historię.

To dzień wyborów powszechnych w Austrii, więc prawie wszyscy wokół dyskutują przy kawie z sąsiadami o prawdopodobnych wynikach głosowania. Wyjątkiem jest elegancko ubrana starsza pani, która spogląda na nas badawczo znad stron „Der Standard”, gazety codziennej centrolewicy. Wątpię, by rozpoznawała któreś z nas.

Nie wiedziałam wtedy, że wkrótce w oczach austriackich emerytów mój rozmówca okryje się niesławą. W styczniu 2018 roku Edwin uczci Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu tweetem o treści: „Kiedy żyje się dłużej, niż jest się przydatnym, i do tego przez cały ten feminizm nawet nie umie się robić na drutach”[1], co wywoła burzę medialną i zszokuje starsze pokolenia Austriaków. Jego tweet był wymierzony w bezpartyjną inicjatywę „Omas gegen Rechts” (Babcie przeciw prawicy), która oprotestowała Akademikerball, coroczny bal organizowany przez Wolnościową Partię Austrii (FPÖ) i ściągający skrajnie prawicowych influencerów z całej Europy. Atak na stowarzyszenie babć był zwyczajnie nieprzyzwoity, jednak nie tylko to wywołało takie kontrowersje. Świadomie czy nie, Edwin nawiązał do frazy „Życie niegodne życia” (Lebensunwertes Leben), użytej przez Hitlera w dekrecie z października 1939 roku, który wprowadzał systematyczną eksterminację osób uznanych za zbyt słabe, upośledzone lub poślednie, by zasługiwały na pozostanie przy życiu. Oprócz rzezi sześciu milionów Żydów, dwustu tysięcy Romów i siedemdziesięciu tysięcy homoseksualistów, naziści dokonali także mordu trzystu tysięcy osób niepełnosprawnych i starszych w ramach programu eutanazji. Stowarzyszenie Emerytów Austrii dołączyło do chóru potępienia, krytykując Hintsteinera za jego „odrażający dobór słów”.

– Opowiedz mi o sobie. Jak to się stało, że zainteresowałaś się Generation Identity? Byłaś wcześniej aktywna politycznie? – Widzę, że Edwin nie traci czasu na pogaduszki.

– Niespecjalnie, czasem brałam zlecenia od FPÖ i roznosiłam ich ulotki – mówię i wyjmuję telefon, jakbym czekała na wiadomość. – Ale jestem w kontakcie z Martinem, jak wiesz. – Prawda jest taka, że gdy dowiedziałam się o planach otwarcia filii GI w Zjednoczonym Królestwie, zgłosiłam się do ich brytyjskiego zespołu. Austriacki lider ruchu Martin Sellner zaraz się ze mną skontaktował i zaproponował spotkanie w Wiedniu.

Ale Martin nie ma dzisiaj czasu; prezentuje nową książkę o identytarystach na Targach Książki we Frankfurcie. Jest tam siedem tysięcy wystawców ze stu krajów, ale całą uwagę mediów skupia właśnie małe wydawnictwo skrajnej prawicy Antaios, które wydaje Martina. Spotykam się więc z Edwinem, a potem dowiaduję się, że kiedy my piliśmy kawę, walki pomiędzy identytarystami a kontrmanifestantami na Targach Książki doprowadziły do kilku aresztowań, podobno wznoszono także okrzyki „Sieg Heil!”[2].

Zamawiam cappuccino z mlekiem sojowym i od razu tego żałuję. Edwin dziwnie na mnie patrzy, chociaż nie jest tak spłoszony jak kelner:

– Przykro mi, proszę pani, jesteśmy tradycyjną kawiarnią wiedeńską. Nie mamy mleka sojowego.

Edwin się śmieje:

– To od jak dawna mieszkasz w Londynie?

Robię głupkowatą minę, a on jak gdyby nigdy nic wraca do tematu, obracając w palcach łyżeczkę.

– Wiesz, co wydaje mi się ciekawe? Przychodzi do nas coraz więcej ludzi, którzy w sumie nie interesują się polityką. – Przez jego twarz przebiega wyraz dumy. – Dla młodych jesteśmy głównym punktem kontaktowym, oni nie idą już do FPÖ, kiedy chcą coś zmienić, tylko prosto do nas – Edwin sam dołączył do GI, bo wcześniej działał w młodzieżówce FPÖ. – Parę rzeczy musisz o nas wiedzieć: nie jesteśmy jak starzy naziści, jesteśmy etnopluralistami.

Przy stoliku naprzeciw siedzi para gejów. Nagle przestają rozmawiać. Zawstydzona tym, że pokazuję się w towarzystwie lidera ruchu jawnych homofobów, ściszam głos.

– Etnopluraliści... – powtarzam.

– Właśnie – Edwin nie stara się mówić cicho. – Dla nas tożsamość jest kwestią i kultury, i przynależności etnicznej. Jedyny sposób na to, żeby uchronić cywilizację europejską przed wymianą, etniczną i kulturową, to niewpuszczanie imigrantów – wyjaśnia.

Misja Generation Identity zakłada stworzenie społeczeństw homogenicznych – takich, w których różne rasy i kultury nie mieszają się ze sobą. Pierwszym krokiem ma być zamknięcie wszystkich granic. Ale ponieważ migranci to zagrożenie (nawet ci, którzy już tutaj są), takie rozwiązanie nie wystarczy. Kolejnym krokiem byłaby więc repatriacja przybyszów, także w drugim i trzecim pokoleniu, bez względu na to, jak miałoby to wyglądać w praktyce.

Generation Identity wyłoniło się z Bloc Identitaire, ruchu francuskich nacjonalistów, który w 2002 roku w Nicei powołali zwolennicy antysyjonizmu i Narodowego Bolszewizmu[3]. Dekadę później uformowało się młodzieżowe skrzydło grupy, Generation Identity, i zaczęło szybko rozszerzać działalność na Austrię, Niemcy, Włochy i inne kraje w Europie[4]. Dzisiaj Generation Identity to europejski odpowiednik amerykańskiej alter-prawicy i most łączący skrajną prawicę w Europie i Ameryce. Martin Sellner, sam były neonazista, stał się ich najaktywniejszą postacią w Europie i Stanach Zjednoczonych. Usiłując odnowić wizerunek, zdystansował się od byłego mentora Gottfrieda Küssela, znanego austriackiego negacjonisty Holokaustu[5]. W nowym wcieleniu mówi o potrzebie zachowania kulturowej i etnicznej tożsamości Europy – takie terminy jak „segregacja rasowa” czy „apartheid” zamienił na „etnopluralizm”, a buty wojskowe i tatuaże ze swastyką na ray-bany i T-shirty.

Edwin patrzy mi prosto w twarz, jakby szukał aprobaty.

– Wiesz, na tę chwilę jesteśmy jednym z niewielu ruchów, które opierają się Wielkiej Wymianie – mówi.

Spuszczam oczy, by uniknąć jego penetrującego wzroku, a kiedy znowu je podnoszę, widzę, jak dwaj mężczyźni przy stoliku naprzeciw wymieniają się spojrzeniami.

Jak większość idei Generation Identity pogląd na Wielką Wymianę czerpie intelektualną inspirację z francuskiej Nouvelle Droite (Nowej Prawicy). Do jej najbardziej podziwianych ideologów i najbardziej entuzjastycznych zwolenników należy francuski pisarz i dziennikarz Guillaume Faye[6]. W przemówieniu wygłoszonym w 2015 roku w Narodowym Instytucie Polityki (National Policy Institute), think tanku białych suprematystów, Faye oświadczył, że kraje zachodnie cierpią na „chorobę umysłową”, którą nazwał „etnomasochizmem”. Jego zdaniem stopniowa wymiana białej ludności, tak zwane białe ludobójstwo, opiera się na trzech zjawiskach: imigracji, aborcji i homoseksualizmie. „Białe ludobójstwo” ma być wspólnym efektem wspierającego aborcję i środowiska LGBT prawodawstwa, które obniżyło wskaźniki urodzin rdzennych Europejczyków, i przyjaznej polityki promigracyjnej, umożliwiającej mniejszościom zaangażowanie się w „strategiczną masową rozrodczość”[7]. „To jest stopniowe przejęcie”, jak powiedziałby Martin Sellner.

Badania demograficzne tego nie potwierdzają. Powszechny błąd logiczny w argumentacji alter-prawicy polega na założeniu, że jeśli A poprzedza B, to znaczy, że B jest skutkiem A (błąd post hoc, ergo propter hoc). To prawda, że od lat pięćdziesiątych w Ameryce Północnej i Europie współczynniki dzietności gwałtownie spadają. Prawdą jest także, że w drugiej połowie XX wieku wiele krajów zachodnich zaprzestało penalizacji kontaktów homoseksualnych i złagodziło prawa antyaborcyjne. Ale przyczyny obniżenia wskaźników urodzeń w ostatnim półwieczu leżą gdzie indziej. Badania pokazują, że zdecydowało o tym podwyższenie standardu życia, na co składają się tak ważne czynniki, jak edukacja kobiet, dostępność antykoncepcji oraz poprawa zdrowia i dobrobytu dzieci[8].

Idea Wielkiej Wymiany wpłynęła na wiele nowych odmian antylewicowych czy antysemickich teorii spiskowych, które czerpią ze starszych koncepcji, takich jak plan Hootona. W 1943 roku amerykański profesor Earnest Albert Hooton opublikował esej postulujący „wyplenienie skłonności Niemców do wojny” przez skrzyżowanie ich z innymi populacjami. Wiele niemieckich grup skrajnej prawicy przywołuje w ostatnich latach kryzys migracyjny i prowadzoną przez ich rząd politykę otwartych drzwi jako dowód na to, że plan Hootona jest realizowany.

– Czy masz w GI przyjaciół? – pyta Edwin.

Zaprzeczam ruchem głowy.