39,90 zł
Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan
Myśli Pascala uporządkowane i wyjaśnione
Peter Kreeft
Autorzy większości współczesnych dzieł apologetyki chrześcijańskiej wychodzą z założenia, że nadal żyjemy w kulturze i cywilizacji chrześcijańskiej, a nasze społeczeństwo wciąż opiera się na zasadach ewangelicznych. Tymczasem, jak przekonuje Peter Kreeft, epoka ta zakończyła się wraz ze średniowieczem i obecnie mamy na powrót do czynienia z mentalnością człowieka niewierzącego – współczesnego poganina.
Kreeft nie ma wątpliwości, że Blaise Pascal był najlepszym apologetą od czasów średniowiecza, wyprzedził bowiem swoje pokolenie o przeszło 300 lat, dostrzegając nowy porządek zdechrystianizowanego, sekularnego świata. Spośród wszystkich Myśli Pascala, Kreeft wybrał najbardziej wybitne, intrygujące i najlepiej odpowiadające potrzebom współczesnego czytelnika. Książka ta stanowi swego rodzaju wirtualny kurs, w którym czytelnik interpretuje i rozważa najistotniejsze treści zawarte w Myślach, odkrywając ich dynamikę i bogactwo merytoryczne, a zarazem ich liryczny wydźwięk i głębię skłaniającą do refleksji. To niejako wspólne dzieło Pascala i Kreefta skierowane jest zarówno do sceptyków, niewierzących, jak i do współczesnych chrześcijan. Stanowi ono przy tym czytelne świadectwo prawdy i dobra, które są wpisane w chrześcijaństwo.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 450
WYKAZ FRAGMENTÓW „MYŚLI” PASCALA OMÓWIONYCH W KSIĄŻCE
Część 1
Wprowadzenie
1. Struktura (60, 187, 283)
2. Metoda (111, 336, 420, 22, 9, 10, 588, 508)
Część 2
Problem: kondycja człowieka
3. Nędza (437, 174, 389, 414, 429)
4. Paradoks wielkości i nędzy (443, 417, 358, 418, 112, 434, 347, 348, 397, 349, 398, 409, 423, 416, 415, 430)
5. Marność (134, 172, 955, 136, 140, 161, 81, 316, 147, 152, 150, 323, 162, 176, 367, 117, 366)
6. Marność ludzkiej sprawiedliwości (911, 293, 291, 294, 299, 298, 375, 383, 382)
7. Nędza ludzkiego rozumu (413, 381, 320, 252, 82, 84)
8. Próżność dogmatyzmu (175, 374, 434, 395)
9. Marność filozofów (79, 466, 509, 463, 464, 331)
10. Wyobcowanie: „Zagubieni w Kosmosie” (72, 206, 205, 427)
11. Śmierć (694, 213, 199, 218, 210, 183)
12. Grzech, egoizm i miłość własna (100, 453, 478, 477, 606, 560, 534, 455, 660, 492, 457, 508)
Część 3
Dwa popularne pseudorozwiązania
13. Rozrywka (165b, 170, 168, 169, 139, 135, 129, 142, 143, 171, 379, 131)
14. Obojętność (194, 217, 264, 198, 261, 384, 226, 211)
Część 4
Droga do prawdziwego rozwiązania. Jak odnaleźć prawdę
15. Żarliwe poszukiwanie prawdy(237, 190, 236, 257, 98, 421, 229, 243, 422, 864)
16. Trzy wymiary rzeczywistości: ciało, umysł i serce (793, 280, 465, 443, 340, 67)
17. Serce(282, 277, 278, 3, 275)
18. Wiara i rozum (268, 254, 273, 253, 254, 270, 563, 267, 231, 248, 185, 903)
Część 5
Sześć wskazówek na drodze do wiary
19. Dlaczego Bóg się ukrywa?(751, 771, 581, 557, 586, 242, 430, 758, 692, 609, 648)
20. Wiarygodność Pisma Świętego (710, 799, 801, 802)
21. Żydzi (620, 631, 610, 619)
22. Cuda(859, 815, 224, 470, 817)
23. Wyjątkowość chrześcijaństwa (433, 468, 444, 541, 615)
24. Chrześcijański klucz do poznania człowieka.Dwie podstawowe prawdy (537, 527, 526, 538, 530, 525, 431, 438, 556)
Część 6
Punkt zwrotny. Decyzja
25. Zakład (241, 233, 240, 540)
Część 7
Koniec drogi. Sens wszystkiego
26. Chrystus (543, 528, 797, 600, 548, 587, 588)
27. Ciało Chrystusa – Kościół (481, 482, 483, 476, 505, 862)
28. Doświadczenie Chrystusa (553, 498, 785)
PRZEDMOWA
Musiałem przebrnąć przez wiele prac moich studentów, które rozpoczynały się od słów: „Pascal urodził się...”. Dlatego nawet nie przyszłoby mi do głowy, by w pierwszych słowach tej książki umieszczać tego rodzaju sztampową biograficzną formułę. Mam nadzieję, że nie przystępujecie do czytania Chrześcijaństwa dla współczesnych pogan wyłącznie z nadzieją poznania ciekawostek z życia kolejnej osobistości, którą w tym wypadku jest Pascal, ale po to, by zakosztować, a być może nawet przełknąć słowa jego mądrości dotyczące waszego życia.
Oto jedyne fakty z życia Pascala, które wydają mi się ważne w kontekście jego refleksji.
1. Żył w XVII wieku, w czasach Kartezjusza – „ojca współczesnej filozofii”. Aż do XIX stulecia Pascal był jedynym filozofem, który nie podążył za tłumem hołdującym kartezjańskiej metodologii, którą w XVIII wieku błędnie określono mianem „oświecenia”. Owa metodologia sprowadzała się do uprawiania filozofii, a nawet praktykowania całego życia jedynie na podstawie tego, co zostało naukowo zbadane.
2. Pascal był znakomitym naukowcem. Na uwagę zasługują jego dzieła z zakresu fizyki i matematyki, a zwłaszcza teorii prawdopodobieństwa. To jemu zawdzięczamy powstanie pierwszego komputera (maszyny liczącej), odkurzacza i systemu komunikacji miejskiej. Znał więc potęgę nauki. Wiedział również, w jaki sposób nauka może uczynić człowieka lepszym, mądrzejszym i szczęśliwszym.
3. Był utalentowanym dzieckiem znakomicie kształconym pod okiem mądrego i kochającego ojca.
4. Jego siostra wybrała powołanie zakonne. Podobnie jak jego najlepsi przyjaciele, również ona była jansenistką, choć sam Pascal nie zaliczał się do tego grona. Do tego wątku jeszcze powrócę.
5. Zmarł jako trzydziestokilkuletni mężczyzna po długiej, ciężkiej chorobie.
6. Urodził się jako katolik i zawsze był nim „na papierze”. Doświadczył jednak „drugiego nawrócenia”, które nadało jego życiu nowy kierunek i sens. Gdyby nie ów punkt zwrotny, Myśli z pewnością nigdy by nie powstały.
Tyle o życiu Pascala. Istotą niniejszej książki jest analiza zawartych we wspomnianym tomie tekstów czy raczej notatek. W roku 1662 w swoim nieskończonym miłosierdziu Bóg sprawił bowiem, że zaledwie trzydziestodziewięcioletni Pascal zmarł, nie dokończywszy największego apologetycznego dzieła w historii chrześcijaństwa.
Zazwyczaj zupełnie nie potrafimy pojąć logiki, jaką kieruje się Bóg, nadając bieg dziejom świata. Zdarza się jednak, że pojawia się pewna wskazówka, a zasłona tajemnicy na moment odrobinę się podnosi, tak że można przez chwilę oglądać to, co dzieje się za kulisami. Pascal daje nam właśnie taki wgląd. Dlaczego Bóg nie pozwolił Pascalowi ukończyć dzieła, do którego Myśli były jedynie luźno naszkicowanymi refleksjami? Owe refleksje można porównać do gruzów filozoficznego pomnika roztrzaskanego przez piorun śmierci. Każdy, kto przystąpi do lektury dzieła Pascala, szybko pozna odpowiedź. Te eseje są zbyt dynamiczne, zbyt żywe, by dały się ujarzmić i sprowadzić do postaci usystematyzowanej książki. Przywodzą na myśl raczej sposób wypowiadania się św. Franciszka z Asyżu niż precyzyjne wywody św. Tomasza z Akwinu.
Ową różnicę trafnie opisał Gilbert Keith Chesterton:
Szkice mogą być uważane jedynie za portrety w zarysie. Ale wyraźny kontrast tych dwóch postaci jest tak uderzający, że nawet gdybyśmy obecnie ujrzeli sylwetki owych ludzi schodzących ku nam z pagórka w swych zakonnych habitach, kontrast, który tworzą, wydawałby się nawet komiczny. Byłoby to tak, jakbyśmy widzieli w oddali sylwetki Don Kichota i Sancho Pansy lub Falstaffa i pana Chudogęby. Święty Franciszek był chudym, żywym człowieczkiem, cienkim jak nitka i drgającym jak napięta w łuku cięciwa, a w ruchach podobnym do strzały. Przez całe życie dawał nura, znikał lub gdzieś pędził. Gonił za żebrakami, goły umykał do lasu, wkradał się na obcy statek, wciskał do namiotu sułtana ofiarowując się wskoczyć do ognia. Musiał być podobny do brązowego jesiennego liścia wirującego w wiecznym tańcu na wietrze; w rzeczywistości jednak on sam był wiatrem.
Święty Tomasz był wielkim, ciężkim człowiekiem, podobnym do wołu; tłustym, powolnym i spokojnym; niezmiernie łagodnym i wspaniałomyślnym, ale nie bardzo towarzyskim; nieśmiałym niezależnie od pokory idącej w parze ze świętością – i roztargnionym niezależnie od starannie ukrywanych doświadczeń z dziedziny transów i ekstazy. Święty Franciszek był tak niecierpliwy, a nawet porywczy, że duchowni, przed którymi nagle się zjawił, brali go za szaleńca. Święty Tomasz był tak flegmatyczny, że uczniowie w szkołach, do których uczęszczał, uważali go za głupca. W istocie sam był tego rodzaju uczniem, jakich się czasem spotyka, którzy wolą być uważani za głupców niż dopuścić, by bardziej przedsiębiorcze półgłówki wdzierały się w ich własne marzenia[1].
Poprosić takiego człowieka, by napisał zwyczajną książkę, to jakby poprosić błyskawicę, aby usiadła do portretu.
Wprawdzie Kwiatki Świętego Franciszka można by w pewnym kontekście określić jako „księgę” stanowiącą jedną całość, jest to jednak raczej zbiór opowieści świętego z Asyżu, podobnie jak Ewangelia jest swego rodzaju zbiorem słów Jezusa. Tak samo Myśli Pascala bardziej przypominają zestaw sentencji niż książkę.
Żaden z trzech największych i najbardziej wpływowych nauczycieli świata, jakimi byli Jezus, Sokrates i Budda, nie napisał własnoręcznie żadnego słowa, jeśli oczywiście nie liczyć pisania na piasku (porównaj: J 8,6). Dlaczego? Uważam, że z tej samej przyczyny, z jakiej Bóg nie pozwolił Pascalowi dożyć momentu, w którym tygrys zostałby ujarzmiony – sentencje filozofa, a więc rozsypane perły, utworzyłyby spójną, zgrabną kompozycję. Geniusz Myśli polega właśnie na całkowitym braku artyzmu w ich uporządkowaniu.
Wiedzę można przekazywać na dwa sposoby. „Niższy” sposób przekazywania wiedzy to lektura książki, podczas gdy „wyższym” sposobem jest zdobywanie wiedzy w codziennym życiu. Wspomniane sentencje znajdują się gdzieś pośrodku. Odzwierciedlają ów wyższy sposób przekazywania mądrości, jaki praktykowali Chrystus, Sokrates i Budda, i są temu sposobowi bliskie. Nic zatem dziwnego, że św. Tomasz z Akwinu nazwał Sokratesa największym filozofem (Suma teologiczna III 42, 4). Podobnie jak Chrystus, nauczał on bowiem „na sposób wyższy”. Z tego względu nie pisał też żadnych książek.
Myśli Pascala są żywym tworem. Tańczą jak iskry. Spadają jak gromy, a każdy grom jest krótki i dobitny. Ciągłość, jaką musi zachować autor długiej książki, wymaga umysłu topografa. Taki był św. Tomasz: anielski, wymykający się ludzkiemu doświadczeniu, zdystansowany i nieskończenie cierpliwy. Z kolei Pascal ma w sobie namiętną niecierpliwość kochanka. Podobnie jak św. Franciszek tworzy bardziej wiersze niż mapy.
Przychodzą mi do głowy jedynie dwaj filozofowie, którzy tak jak Pascal emanują życiem, a którym jednocześnie udało się uformować ze swojej pasji prawdziwą księgę. To św. Augustyn z jego Wyznaniami oraz Nietzsche i jego Tako rzecze Zaratustra. O ironio, mamy więc do czynienia z pałającym największą pasją chrześcijaninem i pełnym podobnego zapału antychrześcijaninem. (Z kolei jedynym pisarzem, którego słowa wydają się wręcz wyskakiwać z kart książki, jest Fiodor Dostojewski. Widać to szczególnie w jego Braciach Karamazow).
W jaki sposób można więc opisać styl Pascala? Aby to uczynić, sporządziłem najpierw listę 20 czy 30 cech określających jego twórczość. Następnie, próbując je uporządkować, doszedłem do wniosku, że można je podzielić na trzy kategorie, z których każda odnosi się do jednego z trzech wielkich ideałów sztuki i samego życia, jakimi są prawda, dobro i piękno. Przyjrzyjmy się najpierw temu ostatniemu. Pascal jest elokwentny, liryczny, subtelny, a przy tym niepozbawiony humoru i siły wyrazu, wyrafinowany, niezwykle bezpośredni, zadziwiający, dosadny, prowokujący, przyciągający uwagę, ostry, niedający spokoju, a nawet budzący strach. Gdy chodzi o prawdę, pozostaje jednocześnie precyzyjny, rygorystyczny, dokładny, obiektywny, konkretny i rzetelny. Poszerza horyzonty czytelnika. Widać u niego kunszt naukowca. Wreszcie dobro: Pascal emanuje błyskotliwością, mądrością i inteligencją. Przy tym wszystkim jest także ciepły i zwraca się osobiście do czytelnika. Dostrzeżemy u niego pasję, miłość i czułość. Pokrzepia i przynosi ulgę. Potrafi być bardzo rozbrajający, osobisty i uczciwy. Jego sposób wypowiadania się przypomina narrację Jezusa – jego Mistrza. Jestem przekonany, że podobnie musiał brzmieć głos wydobywający się ze środka płonącego krzewu.
Książkę lub autora można opisać na dwa sposoby. Zazwyczaj mówimy o tym, co pisze, lub w jaki sposób formułuje myśli. Czasem taka informacja zostaje w pamięci. Jednak przemyślenia znamienitych autorów szczególnie zapisują się w naszej pamięci ze względu na uczucia, jakie budzi w nas lektura ich dzieł. Jakie uczucia towarzyszą lekturze Pascala? Co dzieje się z człowiekiem, kiedy czyta jego pisma? Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Czytając Pascala, możesz poczuć się tak, jakbyś siedział na karuzeli w wesołym miasteczku, jechał lokalną drogą pełną dziur i wertepów albo wpływał do podwodnej jaskini. Tak naprawdę nie wiesz, czego się spodziewać. Co chwila za rogiem pojawia się coś nowego i intrygującego.
W pewnej chwili, bez żadnego ostrzeżenia, strzała przeszywa ci serce. W jednym momencie zastygasz w ciszy. Przestajesz oddychać. Czas staje w miejscu. Zaczynasz słuchać. Uważnie wsłuchujesz się w swoje serce. Pascal już nie mówi do ciebie z kart książki ani nie jest głosem z przeszłości. Masz wrażenie, jakby był tuż za tobą, jakby jego duch ścigał cię i opasywał.
Jednocześnie jesteś absolutnie pewny, że właśnie dotknąłeś prawdy.
PASCAL NA DZISIEJSZE CZASY
Pascal jest pierwszym nowożytnym apologetą. To twórca „na obecne czasy”, ponieważ nie zwraca się do średniowiecznych chrześcijan, ale do dzisiejszych niewierzących. Większość współczesnych dzieł apologetyki chrześcijańskiej cechuje mentalność średniowiecza. Dotyczy to szczególnie jednego ich aspektu. Autorzy tych dzieł wychodzą z założenia, że nadal żyjemy w kulturze i cywilizacji chrześcijańskiej, a nasze społeczeństwo wciąż opiera się na zasadach ewangelicznych. Nie. Miodowy miesiąc się skończył. Średniowiecze to już przeszłość. Niestety, wieść o tym nie dotarła jeszcze do wielu umysłów.
Dotarła jednak do umysłu Pascala. Autor Prowincjałków wyprzedził swoje pokolenie o przeszło 300 lat i kieruje swoje przesłanie do współczesnych pogan, sceptyków pogrążonych w gąszczu myśli oraz niezadających sobie zbyt wielu pytań intelektualistów niemających wiele wspólnego z wiarą. Jako pierwszy dostrzega nowy porządek zdechrystianizowanego, pozbawionego sacrum świata i właśnie do takiego świata się zwraca – jest jednym z nas. Ta książka ma pomóc czytelnikowi odkryć go na nowo.
Zastanawiałem się, czy nie zatytułować mojej pracy Święty dla wszystkich sceptyków, ale Pascal nie był świętym, a po drugie pisał zarówno dla sceptyków, jak i niesceptyków. Jednak nie licząc samej Biblii, nie znam żadnej innej książki powstałej przed początkiem XX wieku, której chrześcijańskie przesłanie niczym strzała trafiłoby dalej i głębiej do serc współczesnych niewierzących niż właśnie Myśli Pascala. Od 20 lat prowadzę na uniwersytecie zajęcia z przedmiotu „Wielkie dzieła literatury”. Omawiam pisma 40 wielkich filozofów i teologów Zachodu. Żaden z myślicieli nie budzi wśród moich studentów takiego zainteresowania i zachwytu, jak Pascal.
Dlaczego więc nie jest dobrze znany? Dlaczego, kiedy uczyłem się historii filozofii na czterech uniwersytetach i w koledżach, omawiano wszystkich wielkich filozofów oprócz Pascala? „Późno cię umiłowałem”, Pascalu. Dlaczego poznałem cię dopiero wtedy, kiedy stałem się samodzielnie pracującym naukowcem?
Być może właśnie dlatego, że również myśl samego Pascala jest niezależną filozofią chodzącą własnymi ścieżkami w świecie współczesnego oświecenia. Być może właśnie dlatego, że Pascal to bardziej mędrzec niż naukowiec, bardziej człowiek niż „myśliciel”, bardziej człowiek mądry niż oczytany. A przecież tym właśnie „umiłowaniem mądrości” powinna być filozofia. Niestety, od czasów Sokratesa zabrnęliśmy daleko w niewłaściwym kierunku. Pomijanie Pascala ma również przyczyny natury religijnej. Katolikom wydaje się zbyt protestancki, a protestantom – zbyt katolicki. Nie oznacza to jednak, jakoby znajdował się gdzieś w nieokreślonym „pomiędzy”.
Protestanci, którzy zapoznali się z całością Myśli, nie mogą oprzeć się wrażeniu, że Pascal był całkowicie bezkompromisowym, nieprzejednanym i pełnym pasji katolikiem. We wszystkich aspektach, jakie różnią protestantyzm od katolicyzmu (Kościół, święci, sakramenty, papież itd.), Pascal stał po stronie katolików. Jego posłuszeństwo Kościołowi katolickiemu w tym względzie nie pozostawiało wątpliwości. Ufał Kościołowi katolickiemu do tego stopnia, że podporządkował się mu nawet wówczas, gdy ten potępił pisma jego przyjaciół propagujących jansenizm, choć uczciwość takiej oceny można by postawić pod znakiem zapytania.
Na wielu katolików już samo słowo „jansenizm” działa jak płachta na byka. Czyż nie był herezją? A czy Pascal nie był jansenistą? Tak. Jansenizm jest herezją, ale Pascal jansenistą nie był.
Osoby, które usiłują przykleić Pascalowi etykietkę jansenisty, przypominają tych, którzy wszystkich chrześcijan o radykalnych poglądach określają jako „fundamentalistów”. „Etykietka” mówi nam więcej o tym, który ją nadaje, niż o tym, który jest jej obiektem (zazwyczaj ujawnia trzy rzeczy: że nie szuka on prawdy, faktów ani precyzji, że odrzuca ortodoksyjne chrześcijaństwo zorientowane na nadprzyrodzoność oraz że uważa się za „postępowego”, co jednak dziś oznacza osobę o niskich standardach moralnych).
Jakie zatem są fakty? Czym był jansenizm, a czym jest filozofia Pascala?
Jansenizm w formie potępionej przez Kościół oznaczał o wiele więcej niż apologię życia w odosobnieniu czy nieskupianie się na doczesności, o których czytamy w dziele Augustinus biskupa Jansena. Te dwa elementy stanowią przecież czyste chrześcijaństwo, jeżeli chrześcijaństwo definiujemy jako realizację nauczania Chrystusa.
Jansenizmu nie można także zdefiniować jako całkowitego, fanatycznego umiłowania Boga i tego, co święte. Tak właśnie nauczał Mojżesz (porównaj: Pwt 6,5), a Jezus potwierdził, że na tym polega „całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,40).
Istotą jansenizmu nie było także uwydatnienie powagi grzechu i Bożego sądu. To również stanowi element nauczania Chrystusa.
Jednakże znakomita większość ludzi krytycznie odnoszących się do jansenizmu pojmuje go właśnie w taki sposób i nie jest świadoma skomplikowanych teologicznych błędów związanych z moralnym maksymalizmem i teologicznym ukłonem w stronę kalwinizmu, które Kościół potępił jako heretyckie. Jansenizm w popularnym rozumieniu, a więc jako apologia „innego” świata, „fanatyzm” i podkreślanie roli „sądu Bożego”, wydaje się dziś najbardziej znienawidzonym nauczaniem w oczach współczesnego Zachodu. Świat jest gotów zrobić wszystko, by pozbyć się świadomości grzechu, ponieważ jego smród dochodzi już do samego nieba i sprawia, że w porównaniu z nim to, czego dopuszczano się w Sodomie i Gomorze, wygląda jak grzeczne nabożeństwo.
Zarówno w Kościele, jak i poza nim istnieje olbrzymia społeczna i psychologiczna presja, by zignorować, zanegować i zdewaluować problem grzechu, jak czynili to w czasach Pascala Luis de Molina i inni jezuici. (W Prowincjałkach Pascala można znaleźć znakomitą satyrę na ich temat. Uwaga! Są one wprawdzie napisane pięknym retorycznym językiem, ale znajduje się tam wiele niełatwych do przebrnięcia technicznych treści). Wydaje się, że najważniejsze pytanie na świecie, a więc „co mam czynić, aby się zbawić?” (Dz 16,30), nie zostaje zadane, a jeśli już się pojawia, to wówczas odpowiedzią nie jest narodzenie się na nowo, lecz po prostu narodzenie się, nie do innego świata, ale do tego świata, nie w postawie pokory, ale raczej tolerancji, nie w duchu zaparcia się siebie, ale szukania siebie (porównaj: Mt 16,24). Jednak nawet gdyby każdy głos słyszalny na świecie nauczał „ewangelii” duchowego autoerotyzmu, to nie umilkną dwa głosy, które nieustannie będą nam przypominały, że jesteśmy grzesznikami, którzy potrzebują Zbawiciela: to głos naszego sumienia w nas oraz głos Boga dochodzący spoza nas i przemawiający przez Pismo Święte, wszystkich proroków i świętych, a przede wszystkim poprzez nauczanie Jezusa i Jego żywy Kościół. I to właśnie od tych dwóch głosów – nie od głosu społeczeństwa – nigdy nie uciekniemy, czy to w tym życiu, czy w przyszłym. Warto więc zaprzyjaźnić się z nimi, nawet jeśli oznacza to wojnę z całym światem. Taki wybór zawsze będzie lepszy. To czyste chrześcijaństwo.
Katolicy, którzy sięgną po tę książkę, mogą odnieść wrażenie, że Pascal był protestanckim, ewangelicznym szpiegiem. To jedynie w dwóch trzecich prawda. Był „ewangeliczny” w tym samym sensie co Jezus; był także szpiegiem podobnie jak Søren Kierkegaard, który starał się „na nowo przemycić chrześcijaństwo do chrystianizmu”. Pascal nie był jednak protestantem.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jego bezkompromisowy katolicyzm służy bardziej paleniu mostów między katolikami a protestantami niż ich budowaniu. W rzeczywistości jednak Pascal buduje mosty pomiędzy pewnymi katolikami a pewnymi protestantami, a między innymi przedstawicielami obu wyznań – burzy je. Katolicyzm budzi bowiem głęboki strach zarówno wśród bardzo liberalnych, jak i bardzo konserwatywnych protestantów. Dla liberałów „katolik jest dobry tylko wtedy, kiedy jest złym katolikiem”, jak prześmiewczo podsumował ksiądz George Rüttler. Z kolei wielu radykałów uważa katolików za pogan, a więc nawet nie chrześcijan: „wyznawców Kościoła”, „wyznawców papieża”, „wyznawców Maryi”, „wyznawców świętych”, „czcicieli przesądów” czy nawet „czcicieli dobrych uczynków”. Jednak Pascal buduje mosty między katolikami a ewangelicznymi protestantami, ukazując, jak bardzo ewangeliczny i chrystocentryczny może być umysł katolika (rozdział 28). Pascal nieświadomie dokonał tego samego, co wiele lat później zrealizował Clive Staples Lewis w dziele Chrześcijaństwo po prostu. Obu autorom udało się uwydatnić wspólny fundament różnych wyznań chrześcijańskich ukryty nieco pod murami wzajemnych różnic.
Autentyczne pojednanie między katolikami i protestantami, które z pewnością jest pragnieniem Chrystusa (J 17,21; 1 Kor 1,10–13) może dokonać się tylko w jeden sposób, bezkompromisowo i z mocą, nie poprzez słabość. Fakt, że Pascal, podobnie jak św. Augustyn, wydaje się zarówno „zbyt katolicki”, jak i „zbyt protestancki”, wskazuje drogę do tego pojednania. W czym więc tkwi sekret? To proste. Chodzi o to, by cała chrześcijańska orkiestra grała w harmonii (niekoniecznie unisono), a jest to możliwe wtedy i tylko wtedy, kiedy wszyscy muzycy będą mieli „czyste serca”, by „pragnąć jednej i tej samej rzeczy” – jak niezwykle trafnie określił to Kierkegaard – i będzie ich łączyło absolutne dążenie do spełnienia woli ich wspólnego dyrygenta – Chrystusa. Absolutnym centrum katolicyzmu jest Chrystus. Absolutnym centrum protestantyzmu również jest Chrystus. Dlatego też środowiska katolickie i protestanckie mogą zbliżać się do siebie jedynie w ruchu odśrodkowym. Koła mogą jechać razem tylko wtedy, gdy mają wspólną oś.
Ową osią jest Chrystus i to właśnie do Niego i tylko do Niego stara się doprowadzić nas Pascal poprzez poszczególne refleksje zawarte w Myślach. Każdy fragment i każde słowo są kamieniami milowymi na drodze prowadzącej do tego samego Chrystusa – znakiem wskazującym drogę do tego samego domu. Cała struktura argumentacji, jaką posługuje się Pascal, jest na wskroś chrystocentryczna. Pozwólcie, że od razu na wstępie zdradzę całą tajemnicę i już na początku przytoczę ostateczną konkluzję, jaką sformułował Pascal:
Nie tylko nie znamy Boga inaczej niż przez Chrystusa, ale i siebie samych znamy jedynie przez Chrystusa; znamy życie i śmierć jedynie przez Chrystusa. Poza Chrystusem nie wiemy, ani co to nasze życie, ani śmierć, ani Bóg, ani my sami. (548)[2]
Istnieje tylko dwóch pisarzy, których dzieła mogłyby mieć silniejsze ekumeniczne oddziaływania i stanowić most porozumienia między wyznaniami. Są nimi św. Augustyn oraz C.S. Lewis. Obaj wyznawali tę samą tajemnicę, wierząc, że Chrystus jest w centrum. Pascal zawsze uważał się za duchowego potomka św. Augustyna. Kiedy autor Myśli zachorował, rozdał swoje książki, a posiadał jak na tamte czasy dość pokaźnych rozmiarów bibliotekę. Pozostawił sobie tylko dwa dzieła, które miały żywić jego umysł aż do śmierci: Pismo Święte oraz Wyznania. „Mądry wybór”, skomentował Malcolm Muggeridge. To mądry komentarz.
CZYM JEST TA KSIĄŻKA I CZEMU SŁUŻY?
Ten tom nie opowiada po prostu o Pascalu ani go nie tłumaczy. To strategia wojenna, w której słowa Pascala walczą na polu bitwy niczym kawaleria. Pascal jest bardzo szybkim koniem. (Zawsze uważałem konie za niesamowicie uprzejme zwierzęta, skoro pozwalają człowiekowi się ujeżdżać. Dziękuję Pascalowi, że pozwolił małemu chłopcu osiodłać ogiera).
Ta książka nie jest też „wyjaśnieniem” Pascala, bo on nie potrzebuje wyjaśnienia. Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan ma ukazać Pascala w całym jego blasku, tak jak się pokazuje udekorowaną choinkę na Boże Narodzenie.
A więc mamy do czynienia z książką na temat innej książki. Ach, powiało nudą. Brzmi jak ciężka, naukowa rozprawa. Nic z tych rzeczy. Dlaczego nie? Postaram się wyjaśnić. Książki na temat innych książek możemy podzielić na sześć kategorii.
1. Nowe edycje danej publikacji.
2. Nowe wydania, w których edytor zmienia podział tekstu. Przykładem może być tu Pismo Święte.
3. Streszczenia.
4. Nowe wydania, w których zmianie ulega układ czy też kolejność tekstów. Podobny zabieg stosuje się rzadko, chyba że mamy do czynienia ze spuścizną w rodzaju tej, którą pozostawił nam Pascal – tysiąc nieuporządkowanych myśli, które przypominają elementy niezłożonego jeszcze kryształowego żyrandola.
5. Komentarze, objaśnienia i interpretacje przesłania autora. Im jaśniej wyraża się autor, tym mniejsza jest potrzeba tworzenia takich opracowań. W przypadku Pascala wydają się one prawie zupełnie zbędne.
6. Dekoracje, a więc swobodne uzupełnienia myśli autora, dopowiedzenia, na jakie pozwala sobie jego uczeń.
Tym właśnie – „dekoracją” – jest Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan. Przypomina formę literacką, którą rabini określają jako midrasz. Co ciekawe, próżno szukać podobnych form wyrazu we współczesnym piśmiennictwie. Być może stoi za tym współczesny indywidualizm. Każdy chce być autorem oryginału, podczas gdy przeszłość i tradycja nie cieszą się zbyt wielkim poważaniem.
Czytelnik może zastanawiać się, dlaczego zawarłem w tekście jedynie około połowy stron dzieła Pascala oraz tylko 203 z 993 esejów. Dlaczego mamy przed sobą książkę, której autorem w połowie jest Pascal, a w połowie Kreeft? Dlaczego nie wyłącznie Pascal? Dlaczego ktoś miałby kupować tę wersję i posługiwać się nią, zamiast korzystać z pełnego, pozbawionego „ozdób” wydania Myśli? Czy nie lepiej byłoby smakować Pascala w czystej postaci?
Po pierwsze, należy sięgnąć po oryginał. Anglojęzyczny czytelnik powinien się zaopatrzyć w tłumaczenie Albana J. Krailsheimera wydawnictwa Penguin[3]. Lektura oryginału jest jak wyjście do lasu i ścięcie bożonarodzeniowego świerka, natomiast lektura niniejszego tomu przypomina raczej obcięcie (wielu) niepotrzebnych gałązek i ubranie drzewka w świąteczne ozdoby. Jednak nieważne, jak pięknie została udekorowana choinka, najpiękniejszą rzeczą jest zawsze obecność samego drzewka. „Głupcy jak ja przy wierszach siedzą, lecz tylko Bóg mógł stworzyć drzewo”. Dlatego też zabieg, którego dokonałem w tej książce, a który polega na prezentowaniu słów Pascala pogrubioną czcionką, ma charakter symboliczny.
Warto przeczytać czystego Pascala bez moich słów albo (a) przed lekturą połączonego tekstu mojego i Pascala, albo (b) po lekturze połączonego tekstu mojego i Pascala, albo (c) zamiast lektury połączonego tekstu mojego i Pascala. Stanąć na drodze słowom Pascala to ostatnia rzecz, jakiej pragnąłbym w kontekście tej książki. Nie chciałbym występować w roli grymaśnego swata. Słowa Pascala rozbrzmiewają niczym dzwon. Śnieg, który spada na dzwon, wygłusza jego czyste brzmienie. Nie chciałbym, aby moje słowa były tym śniegiem. Chcę być przewodnikiem, który wskazuje to, co ważne.
Po drugie, połowa zapisków Pascala (ta, którą pominąłem) nie stanowi szczególnie wybitnych ani nawet interesujących refleksji (chyba, że czyta się Myśli z perspektywy naukowca). Część z nich jest natury technicznej, niektóre są zupełnie zbędne, inne przestarzałe i nieprzystające do czasów współczesnych, jak choćby ciągnące się bez końca szczegóły analizy Starego Testamentu. Nie jest to jedynie moja opinia. Prawie wszyscy czytelnicy zgadzają się ze mną co do tego, które zapiski są wartościowe i interesujące. Wszystkie znalazły miejsce w tej książce.
Po trzecie moja „dekoracja” najważniejszych fragmentów Myśli Pascala jest także próbą wprowadzenia czytelnika do mojej sali wykładowej. Razem z moimi studentami czytam, interpretuję i omawiam najistotniejsze aspekty danej książki. Zawsze uważaliśmy metodę analitycznego objaśniania tekstu za najbardziej skuteczny, a zarazem najbardziej interesujący sposób nauczania. Zapoznając się z treścią Chrześcijaństwa dla współczesnych pogan, czytelnik może tym samym stać się uczestnikiem moich zajęć bez konieczności podróży do Bostonu i opłacania czesnego. Przeniosę ten kurs do twojego domu. Wystarczy, że weźmiesz do ręki moją książkę.
Moje notatki stanowią swego rodzaju odpowiednik moich wykładów. Zazwyczaj są one krótkie i zwięzłe. Najczęściej dzielę je na niewielkie odrębne podpunkty na wzór Myśli. Przypominam tym samym mamę, która bierze duży kawałek mięsa i kroi go na małe kawałki, by było łatwiej strawne dla jej małego dziecka. Podobną metodę zastosował św. Tomasz z Akwinu w swojej Sumie teologicznej. Pascal był mistrzem krótkiej formy wyrazu i streszczania ważnych myśli w kilku słowach. Sukces swojego stylu zawdzięcza temu, że podobnie jak mistrzowie japońskiej ikebany czy znamienici twórcy chińskich pejzaży wiedział, co konkretnie można pominąć.
Książka powstała dla dwóch grup czytelników, podobnie jak sformułowane 300 lat temu Myśli. W pierwszej kolejności skierowałem ją do sceptyków, ateistów i współczesnych niewierzących. Są to swego rodzaju indywidualne „rekolekcje” dla nich, rozbudowany eksperyment, a nawet modlitwa. Pisałem ją jednak również z myślą o chrześcijanach – z jednej strony o samych apologetach, z drugiej – o wierzących, chcąc pomóc im w przyjrzeniu się własnemu wnętrzu.
Współczesna apologetyka chrześcijańska pozostawia wiele do życzenia, przyjmuje bowiem jedną z dwóch form, z których każda jest niepełna. Jeśli pozostaje ściśle wierna doktrynie, wówczas jej sposób przekazu wydaje się najczęściej naiwnie bezosobowy. Jeśli z kolei jest psychologicznie głęboka, to pod względem teologicznym zazwyczaj osiada na mieliźnie. Nauczanie Pascala, podobnie zresztą jak Chrystusa, cechowała jednak zarówno głębia umysłu, jak i serca. Chrystus był dla Pascala pierwszym modelem, z którego ten brał przykład we wszystkim, również gdy chodzi o styl. Wystarczy porównać ze sobą ich dzieła, a następnie zestawić je z publikacjami wybitnych psychologów, filozofów i teologów, aby odkryć, jak bliski Jezusowi był Pascal.
Układ tekstu, a także kierunek i metoda rozważań zawartych w Myślach znajduje odzwierciedlenie również w tym, jak uporządkowałem swoją publikację. Zaczynam od „Złej Nowiny”, aby ostatecznie dojść do Dobrej. Przechodzę od problemu do rozwiązania, od diagnozy do terapii.
I. PROBLEMY: nędza duchowa, próżność, niesprawiedliwość, irracjonalizm, wyobcowanie, śmierć, grzech, egoizm.
II. DWA POPULARNE PSEUDOROZWIĄZANIA: rozrywka i obojętność.
III. DROGA DO PRAWDZIWEGO ROZWIĄZANIA: droga serca.
IV. DECYZJA: zakład.
V. ZAKOŃCZENIE I WNIOSEK: osoba Chrystusa.
Według Pascala wszystkie wydarzenia w naszym życiu przypominają palce, które wskazują w jednym kierunku – na Chrystusa. Myśli uczą nas sztuki podążania za tymi wskazującymi palcami. Zdaniem Pascala elementy otaczającego nas świata są nie tylko tym, co widzimy, ale stanowią znaki wskazujące konkretną rzeczywistość. Odczytywanie znaków na niebie było umiejętnością, którą posiadała większość ludzi w starożytności, ale której brakuje większości nam współczesnych.
Rozpaczliwie potrzebujemy tych znaków, ponieważ sami zagubiliśmy się w złowrogim lesie.
Twarze nad baru krawędzią
Lgną do codziennych pocieszeń:
Nie wolno zgasnąć tym światłom,
Nie wolno zamilknąć orkiestrze,
Zmawiają się wszystkie konwencje,
Ażeby nasz bastion zgrzebny
Oblec w przytulny plusz mebli,
Stłumić w nas lęki dziecięce:
Zgubieni w lesie, gdzie straszy,
Drżymy przed nocą, świadkiem
Występków i nieszczęść naszych[4].
Myśli wskazują nam drogę przez wnętrze złowrogiego lasu, wyprowadzają nas z niego i wiodą do Domu. Mają charakter profetyczny, ponieważ zostały napisane na miarę naszych czasów – bardziej niż na miarę czasów samego Pascala. Przesłanie tego dzieła się nie dewaluuje. Wręcz przeciwnie, z upływem czasu zyskuje na aktualności.
Chrześcijaństwo dla współczesnych pogan jest zaproszeniem do podróży z Pascalem – do podróży, która może zadziwiająco przypominać twoje własne życie. To swego rodzaju mapa drogowa – a nawet coś więcej: to praktyczny i bardzo przydatny zestaw wskazówek siedemnastowiecznego przewodnika uzupełniony przez spostrzeżenia jego dwudziestowiecznego ucznia.
STRUKTURA „MYŚLI”
Zaledwie dziewięć fragmentów przypomina ukończone eseje lub rozdziały tworzące całość:
1. Wielkość i nędza (430)
2. Dogmatyzm i sceptycyzm (434)
3. Niestosunek człowieka (72)
4. Miłość własna (100)
5. Rozrywka (139)
6. Obojętność (194)
7. Zakład (233)
8. Dwie podstawowe prawdy (556)
9. Tajemnica Jezusa (553)
Jeśli czytelnik chciałby odbyć „epicką podróż” przez te fragmenty Myśli, które stanowią spójną, gotową całość, może ograniczyć się do lektury wymienionych tu dziewięciu esejów. Jeśli czytelnik pragnie zakosztować nieco więcej i chciałby zapoznać się ze wszystkimi słynnymi i pięknymi sentencjami Pascala, może przeczytać 51 fragmentów, które w moim „przewodniku” zostały wydrukowane pogrubioną czcionką. Z kolei cały „przewodnik” zawiera zaledwie 203 sentencje spośród 993 w oryginale.
Kiedy myślę o mojej edukacji w koledżu czy na uniwersytecie i zadaję sobie pytanie, czego tak naprawdę nauczyłem się przez ten czas, co miało trwałą wartość, co zostało mi w głowie z tych 30 lat nauki i co będę pamiętał na łożu śmierci, wówczas przychodzi mi do głowy nie tysiąc różnych informacji, ale trzy wielkie idee. Z tej racji postanowiłem podzielić moją książkę na rozdziały skupione wokół 26 wielkich idei, podobnie jak w przypadku Myśli. W ten sposób zamiast analizować 993 fragmenty, ograniczyłem się na dobrą sprawę do 26, co należy traktować raczej jako zaletę niż jako brak. Realizuję bowiem w ten sposób strategię Pascala. Polega ona na tym, by wprowadzić nas na wąską, zatłoczoną drogę, z której istnieją tylko dwa wyjścia (do góry lub na dół), zamiast pozwolić nam kroczyć szerszą drogą, gdzie mielibyśmy wprawdzie więcej miejsca, ale pozostalibyśmy przy tym z wieloma niewyjaśnionymi pytaniami. Kulminacją tej strategii jest „zakład”. Podobnie jak Chrystus, Pascal doprowadza nas do punktu, w którym musimy dokonać absolutnego życiowego wyboru: „albo-albo” – do miejsca, gdzie istnieją już tylko możliwości, na rozstaj dróg. Tym miejscem jest krzyż.
CZĘŚĆ 1
WPROWADZENIE
1
STRUKTURA
W swoich notatkach Pascal wyraźnie dał do zrozumienia, że początkiem jego książki miało być coś zupełnie innego niż to, od czego zaczynamy my: struktury i metody. Pascal chciał zacząć od tematu, który znacznie bardziej przyciąga uwagę, a była nim śmierć. Wszystkie zapiski, które zgromadził pod hasłem Początek (150–166) poruszają właśnie temat śmierci[1]. Jeżeli czytelnik chce pozostać wierny zamysłowi Pascala i dać się w ten sposób pociągnąć, powinien zacząć od lektury komentarza do właśnie tych myśli, który umieściłem w rozdziale 11.
Mój schemat analizy zakłada, że najbardziej intrygujące refleksje pojawiają się dopiero po pewnym czasie. Zaczynamy pomału. Aby wznieść się w przestworza, samolot musi najpierw rozpędzić się na długim pasie startowym. Wprawdzie z punktu widzenia psychologii odroczenie intrygujących i przyciągających uwagę refleksji nie jest czymś pożądanym, ale dzięki temu całe nasze rozważania będą bardziej przejrzyste, logicznie uporządkowane i jasno pokażą, co zamierzył Pascal.
Część pierwsza: Nędza człowieka bez Boga.
Część druga: Szczęśliwość człowieka z Bogiem.
Albo:
Część pierwsza: Iż natura jest skażona, przez samą naturę.
Część druga: Iż istnieje Odkupiciel, przez Pismo. (60)
Struktura Myśli jest podporządkowana określonemu celowi, czyli doprowadzeniu człowieka do ostatecznego wyboru: do całkowitego szczęścia albo nędzy – albo Bóg jest, albo Go nie ma. Zresztą życie samo wiedzie nas w tym kierunku.
Z tego też powodu struktura naszych rozważań opiera się na tych dwóch opcjach.
Dwie wielkie i głębokie prawdy o tym, że człowiek jest szczęśliwy z Bogiem i skazany na nędzę bez Niego, są echem oczywistych prawd wypowiedzianych przez św. Augustyna: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”[2].
Wspomniane tutaj dwie prawdy to w istocie największa mądrość, jaką możemy posiąść. Określają one dwie możliwości, których metaforę stanowią u Augustyna dwa państwa: „państwo Boże” oraz „państwo ziemskie”. Oba państwa są wprawdzie niewidzialne, ale w pełni realne i stanowią konkretne przestrzenie duchowe. Każdy, kto kiedykolwiek istniał, żył albo w jednej, albo w drugiej społeczności. Wybór jest dla nas „opcją fundamentalną” (Karl Rahner). Ostatecznie chodzi bowiem o wybór pomiędzy zbawieniem a potępieniem, niebem a piekłem, szczęśliwością z Bogiem a nędzą bez Niego – wybór, który odnosi się do życia, jakie zaczyna się tu, na ziemi, ale trwa w wieczności.
W dziele Podział ostateczny C.S. Lewis streszcza nauczanie Jezusa, Augustyna, Pascala i innych chrześcijańskich myślicieli, formułując jedną fundamentalną prawdę: „Ostatecznie ludzie dzielą się tylko na dwie kategorie: tych, którzy mówią Bogu »bądź wola Twoja«, i tych, do których Bóg powie na końcu »bądź wola twoja«”.
Każdy ortodoksyjny apologeta chrześcijański, począwszy od św. Pawła (List do Rzymian) przez św. Augustyna (Wyznania, O Państwie Bożym), Tomasza z Akwinu (obie Sumy), aż do Pascala (Myśli), Kierkegaarda, Chestertona i C.S. Lewisa, zawsze koncentrował się wokół tych dwóch punktów odniesienia i wokół tych dwóch skrajności – jakimi są grzech i zbawienie – budował swoją narrację.
Wszelkie formy modernistycznego i rewizjonistycznego chrześcijaństwa starają się zanegować pierwszą z tych prawd. Ich wspólnym mianownikiem jest podawanie w wątpliwość istnienia grzechu. Przykładem może być radykalny feminizm czy też tak zwana „popularna” psychologia prezentowana pod płaszczykiem religii, nowa duchowość ekologiczna, neopogańska wicca, ruchy New Age czy też znana już wcześniej teologiczna „demitologizacja”.
W przeszłości główną przeszkodą utrudniającą wielu przyjęcie chrześcijaństwa była akceptacja drugiej skrajności, a więc przyjęcie prawdy o zbawieniu. Przed epoką modernizmu każdy miał dogłębną świadomość grzechu, ale wielu podawało w wątpliwość realność zbawienia. Dziś jest zupełnie odwrotnie. Mówi się, że każdy może być zbawiony, ale nie istnieje grzech, od którego trzeba by wybawiać człowieka. A więc to, co pojawiło się na świecie jako „dobra nowina”, współczesny człowiek często postrzega jako wpędzającą w poczucie winy, moralizatorską i osądzającą „złą wiadomość”. Umysł współczesnego człowieka nie jest już bowiem przekonany „o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16,8).
Jednak to właśnie owa „zła wiadomość” stanowi jedyną część prawdy chrześcijańskiej, której słuszności można dowieść empirycznie. Wystarczy sięgnąć po gazetę. Jak podkreśla Pascal, pierwsza z opisywanych przez niego prawd może zostać udowodniona poprzez samą swoją naturę. Pierwsza część Myśli przypomina Księgę Koheleta, który, nie posługując się argumentem wiary, dowiódł, że życie bez wiary „pod słońcem” jest „marnością nad marnościami”. Nie potrzebujemy więc wiary, aby przekonać się o konsekwencjach jej braku.
Pascal posługuje się tutaj określeniami „nędza” (nieszczęście) oraz „szczęście” w ich głębokim, starożytnym znaczeniu. Nie używa ich w sensie, w jakim są powszechne we współczesnym świecie. Pomiędzy tymi dwoma sposobami rozumienia zachodzą trzy istotne różnice.
1. Dla nas, współczesnych, szczęście to przede wszystkim subiektywne poczucie, a nie obiektywny stan, jak choćby zdrowie. Dla starożytnych, szczęście było dla duszy tym, czym zdrowie dla ciała. Papierkiem lakmusowym było cierpienie. Jeżeli szczęście jest czymś obiektywnym, wówczas znajdzie się w nim również przestrzeń na cierpienie, jak w przypadku Hioba czy w greckich tragediach. Jeżeli jest ono jednak czymś subiektywnym, wówczas już z założenia nie da się pogodzić z cierpieniem.
2. Angielskie słowo happiness (szczęście) pochodzi od staroangielskiego hap, co oznacza przypadek, los, szczęśliwy traf, coś, co się zdarza (happens). Pochodzi ono z zewnątrz, ze świata materialnego, a nie z wewnątrz – z naszej duszy. Źródłem szczęścia są więc „dary losu” (Fortuny). Bogini Fortuna była zazwyczaj przedstawiana jako ladacznica i kobieta kłamliwa. Przeczytamy o tym choćby w dziele O pociechach filozofii Boecjusza. Tak rozumiane szczęście nie podlega więc naszej kontroli. To na wskroś przerażający, a zarazem pesymistyczny wniosek, jak widzimy to choćby u Freuda.
3. W naszym pojmowaniu szczęście jest czymś ulotnym, czego doświadczamy tu i teraz, a nie stanem permanentnym. Stanowi raczej chwilowy „wzlot” niż określenie kondycji całego życia, jak widzimy u Arystotelesa.
Podobnie jak dla starożytnych, „szczęście” oznacza dla Pascala (1) stan prawdziwej doskonałości (2) duszy (3) na przestrzeni całego życia, a więc także w życiu wiecznym. Arystoteles posługiwał się w tym kontekście słowem eudaimonia, które oznacza trwały stan (-ia), prawdziwego dobra (-eu) duszy (daimon). Dlatego też w oczach Pascala to religia, a nie psychologia stanowi drogę do szczęścia. Psychologia może sprawić jedynie, że poczujemy się dobrze, podczas gdy religia może sprawić, że będziemy dobrym człowiekiem.
Podobnie jak św. Paweł w pierwszym rozdziale Listu do Rzymian oraz św. Tomasz w swojej Sumie teologicznej Pascal odróżnia tę część chrześcijańskiej prawdy, którą można udowodnić na podstawie naturalnego rozumowania, a bez konieczności wiary w Boże objawienie (pierwsza z dwóch prawd), od części, której nie sposób udowodnić ludzkimi siłami (druga prawda). Wydaje się jednak, że u Pascala linia rozgraniczająca obie prawdy przebiega inaczej niż u Akwinaty. Autor Prowincjałków powątpiewa, czy rozum ludzki bez żadnej pomocy, z jakąkolwiek dozą pewności zdoła udowodnić istnienie Boga (patrz myśl 229). „Teologia naturalna” czy też „rozumowa” zawarta w Myślach bardzo zbliża się właśnie do tej granicy. Pascal nie wychodzi z założenia, że czytelnik Myśli będzie osobą wierzącą. Pisze do ludzi niewierzących, chcąc ich doprowadzić do wiary metodami odwołującymi się do rozumu. „Rozumowanie” oznacza jednak w tym kontekście bardziej zdrowy rozsądek niż logiczne wnioskowanie na podstawie takich czy innych przesłanek. Nie chodzi o kalkulację, ale o wizję, która mieści się w starożytnej definicji pojęcia „rozum”.
Pierwsza prawda, jaką przekazuje Pascal, a więc ta o świadomości grzechu, stanowi absolutnie niezbędną „ciasną bramę”, która prowadzi do drugiej prawdy – prawdy o zbawieniu. Jezus mówi bowiem: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2,17). Perspektywa operacji na otwartym sercu jest dobrą nowiną dla osoby, która wie, że cierpi na poważną chorobę serca, ale nie dla człowieka, który nie przyjmuje do wiadomości, że jest chory (porównaj: Ps 51,10).
Porządek. Ludzie mają wzgardę dla religii i nienawidzą jej, i lękają się, że mogłaby być prawdziwa. Aby ich z tego uleczyć, trzeba zacząć od wykazania, że religia nie jest zgoła sprzeczna z rozumem, że jest czcigodna, wdrożyć dla niej szacunek; uczynić ją następnie lubą, wzbudzić w dobrych pragnienie, aby była prawdą. Czcigodna, bo dobrze poznała człowieka; luba, bo przyrzeka prawdziwe dobro. (187)
Głównym źródłem ateizmu nie są argumenty, ale sposób myślenia, nie intelekt, ale uczucia, nie umiłowanie prawdy, ale lęk przed prawdą.
Wszelkie wysiłki, czy to ewangelisty, czy apologety, które nie biorą pod uwagę tej psychologicznej prawdy, są naiwne i z góry skazane na niepowodzenie, chyba że trafią do umysłów całkowicie uczciwych i obiektywnie postrzegających rzeczywistość, które jednak – również wśród wierzących – stanowią zaledwie niewielką mniejszość. Pascal, podobnie jak Augustyn, był zbyt dobrym psychologiem, by popełnić tego rodzaju błąd.
Przekonanie, że źródłem ateizmu nie jest intelekt, ale ludzka wola i moralność, ma źródło w obietnicy Jezusa, który zapewnił, że każdy, kto szuka (Boga), znajduje (Go). Jeśli owa obietnica nie jest fałszywa, a Chrystus nie jest kłamcą, wówczas pozostają tylko dwa powody, dla których ludzie nie odnajdują Boga, a więc w Niego nie wierzą. Są to: (1) nieszukanie Boga i (2) czas. Ponieważ wszyscy, którzy szukają – ostatecznie znajdują, chociażby miało to trwać bardzo długo (patrz myśl 257). Poszukiwanie jest aktem woli, a więc wyborem moralnym. Komputery nie szukają, to znaczy wykonują jedynie polecenia podyktowane im przez programistów. Nie mają bowiem własnej woli (patrz myśl 340).
Jednym z czynników, które opóźniają nasze odkrywanie Boga, jest niewiedza. Tej można łatwo zaradzić, opierając się na czysto racjonalnej apologetyce. Jednak główną przeszkodę stanowi postawa woli. Tej z kolei musi wyjść naprzeciw apologetyka innego rodzaju – apologetyka Pascala.
Teologowie uprawiający apologetykę racjonalną, jak choćby św. Tomasz z Akwinu, mają niejednokrotnie znacznie większą łatwość w radzeniu sobie z niewiedzą czy też niewłaściwym rozumieniem prawdy przez swoich czytelników (o ile faktycznie kochają oni prawdę) niż Pascal. Z kolei ten ostatni znacznie lepiej radzi sobie z poprzedzającą przeszkodą, jaką jest lęk przed prawdą. Być może Akwinata był zbyt świątobliwy, zbyt prostoduszny i uczciwy, by zgłębiać tajniki ludzkiego samooszukiwania się. Augustyn ogłaszał prawdę całym sercem, ale także znał z własnego doświadczenia życie w fałszu i potrafił z całą uczciwością ujawnić prawdę o tym, jak bardzo nieuczciwy był wcześniej, jakimi przewrotnymi kłamstwami się posługiwał i jak pokrętne knowania nieustannie snuł. On także był świętym człowiekiem, ale w odróżnieniu od Akwinaty najpierw był też wielkim grzesznikiem. Dlatego przesłanie Pascala byłoby dla niego niezmiernie żywe i bliskie (patrz na przykład Wyznania X, 23).
Uczciwość Pascala bardziej przypomina mi postawę Ludwiga Wittgensteina niż któregokolwiek innego z dwudziestowiecznych filozofów. Jeżeli czytelnik zna tego myśliciela jedynie dzięki propagatorom jego teorii lingwistycznych, a nie zapoznał się z jego pismami o charakterze osobistym, to stwierdzenie może wydawać się zaskakujące. Jednak dzienniki Wittgensteina są pełne wyznań, takich jak to:
Gmach twojej pychy musi zostać zburzony, co jest zadaniem niezmiernie trudnym i mozolnym. [...] Wmawianie sobie kłamstw o sobie samym oraz dobrowolne, oszukańcze karmienie się pozorami na własny temat będzie miało niechybnie negatywny wpływ na twój sposób życia. W rezultacie bowiem sam nie będziesz w stanie stwierdzić, co w twoim życiu jest prawdą, a co fałszem[3].
Czytając Pascala, zawsze jesteśmy w stanie to stwierdzić. Jasność i bezpośredniość stylu odzwierciedla bowiem sposób myślenia autora. Styl jest niczym mowa ciała. Często możesz łatwo wywieść w pole dorosłych, którzy słuchają twoich słów i śledzą twój tok rozumowania, ale dzieci, które przyglądają się twojemu ciału i są czułe na twój ton głosu, nie dadzą się już tak łatwo oszukać.
Skoro Pascal jest na wskroś uczciwy, to dlaczego odnosi się do naszego pragnienia szczęścia (punkt 2), a nie tylko dążenia do prawdy (punkt 3)?
Nie byłoby uczciwe ignorować prawdę na rzecz szczęścia, ale nie ma nic nieuczciwego w samym poszukiwaniu szczęścia. Nieuczciwa jest wiara w cokolwiek z jakiegokolwiek innego powodu niż ten, że przedmiot wiary jest prawdą, ale nie ma nic nieuczciwego w tym, że bierzemy pod uwagę inne pozytywne wartości, jak choćby szczęście czy dobro, i uznajemy, że są one warte naszego czasu i zastanowienia. Obiektywna apologetyka nie ignoruje ani szczęścia (punkt 2), ani prawdy (punkty 1 i 2).
Wspomniane trzy punkty odniesienia ukazane w cytowanym fragmencie nie decydują o układzie całego tekstu Myśli, ale raczej definiują jego strategię. Istnieje jednak pewien ogólny związek między strategią opisaną w myśli 182 a porządkiem tekstu (opisanym w dwóch aspektach w myśli 60).
1. Już na poziomie czysto ludzkim chrześcijaństwo jest godne szacunku, ponieważ rozumie ono istotę problemu, ludzkie nieszczęście i ludzkie serce. Widzimy tu odniesienie do pierwszego z dwóch punktów ogólnego podziału, a więc do kwestii „nędzy człowieka bez Boga”.
2. Chrześcijaństwo kryje w sobie obietnicę „prawdziwego dobra”. Na tym właśnie zasadza się istota „zakładu”, który stanowi bramę wiodącą od problemu do rozwiązania.
3. To rozwiązanie chrześcijańskie osiąga się wprawdzie przez wiarę, ale jest ono racjonalne. „Szczęście człowieka z Bogiem” jest prawdziwe, realne i wiarygodne – stanowi to drugą zasadniczą kwestię, do której prowadzą uporządkowane rozważania.
Pascal ukazuje zatem chrześcijaństwo jako:
1. wiarygodne z punktu widzenia psychologii, ponieważ rozumie ono prawdę o człowieku,
2. atrakcyjne z punktu widzenia psychologii, ponieważ obiecuje człowiekowi prawdziwe dobro i szczęście oraz
3. obiektywnie prawdziwe, ponieważ wskazuje na prawdę o Bogu (wniosek tradycyjnej apologetyki).
Myśli nie stanowią więc alternatywy ani odłamu tradycyjnej apologetyki, ale służą jako jej uzupełnienie.
Porządek, w jakim omawiane są wspomniane trzy aspekty chrześcijaństwa, bierze się nie tylko z przyczyn naukowych. Sekwencja ta pozwala nam lepiej zrozumieć, dlaczego Myśli Pascala „działają”. Pascal ukazuje najpierw (1) chrześcijaństwo jako „realnego” pretendenta. Następnie przedstawia je jako pretendenta atrakcyjnego. Być może jest ono „zbyt dobre, by mogło być prawdziwe”, tym bardziej że na tym etapie rozważań nie została jeszcze udowodniona jego prawdziwość. Tak czy inaczej, jest ono dobre – dobre dla nas. Jaki więc jest klucz do strategii Pascala? Jeśli uda się nam już przejść przez wspomniane założenie (2), wówczas jedyne przeszkody, które nam pozostaną, to kwestie o charakterze czysto intelektualnym. Owymi przeszkodami są: niewiedza, niewłaściwe pojmowanie rzeczywistości oraz krótkowzroczność rozumu. Omówienie w pierwszej kolejności punktów (1) i (2) jest niezbędne, ponieważ zanim Pascal zdoła przekonać człowieka do swoich argumentów, ten często chce, aby chrześcijaństwo było błędem, ponieważ boi się, a zarazem nienawidzi go. Kiedy jednak uda się nam skutecznie przebrnąć przez (1) i (2), człowiek zaczyna je kochać i pragnie, by było ono zgodne z rzeczywistością.
To oczywiście jeszcze nie wystarczy. Pragnienie, by coś było prawdziwe, nie czyni tego prawdziwym. A jeśli wierzymy w coś tylko dlatego, że nam się to podoba, jesteśmy zwyczajnie nieuczciwi. Krok (1) jest niezbędny. Jednak dopiero kiedy uczynimy krok (1) i (2), odnajdziemy w sobie otwartość, by uczynić krok (3). Już nie będziemy na niego zamknięci. Pascal w pierwszej kolejności otwiera nasz umysł, a dopiero potem go karmi. Większość apologetów próbuje natomiast nakarmić szpinakiem małego niejadka, który uparcie zamyka buzię. (Próbowaliście kiedyś? Sprawdźcie przy najbliższej okazji). W pierwszej kolejności należałoby sprawić, by dziecko poczuło głód.
Ktoś mógłby nam zarzucić, że dążenie do tego, żeby człowiek chciał uznać chrześcijaństwo za coś dobrego, jest podobnie nieuczciwe, jak dążenie, by zostało ono uznane za złe. Czy nie należałoby zatem zachować neutralności?
Nie, ponieważ w obliczu wielkiej, osobistej i przemieniającej życie sprawy, jaką jest chrześcijaństwo, które stanowi tak wielką zaporę dla grzechu, nie da się zachować neutralności. Chrześcijaństwo to nie hipoteza. Ono jest jak oświadczyny, jak propozycja małżeństwa.
Nasz intelekt wyrasta z woli i emocji, podobnie jak roślina wyrasta z ziemi. Rozum to nie balon swobodnie szybujący w przestworzach prawdy. Przypomina raczej liście drzewa, które czerpie życiodajne soki z wnętrza swojego pnia (serca), a jego korzenie są zagłębione w ziemi (uczucia). Jeśli od czasów Platona psychologia wzbogaciła się o coś istotnego, to właśnie takie pojmowanie rozumu. Pojął to również Pascal, na długo przed Freudem.
Jeżeli (a) chrześcijaństwo jest prawdą i (b) istnieją dwie przeszkody, aby mu uwierzyć: przeszkoda irracjonalna, czyli nienawiść i strach, oraz przeszkoda racjonalna, czyli niewiedza i niewłaściwe rozumienie, oraz jeżeli (c) neutralność jest niemożliwa, wówczas można dojść do wniosku, że uczciwie jest zamienić nienawiść w miłość oraz strach w fascynację (co stanowi u Pascala krok 2). Taka postawa służy prawdzie, podobnie jak służą jej racjonalne argumenty (u Pascala krok 3). Jeżeli człowiek umiera jednocześnie na raka i na zapalenie płuc, to bez względu na to, czy podamy mu lek na jedną czy na drugą chorobę, każdy z nich będzie tak samo służył życiu i zdrowiu pacjenta.
Porządek przeciw zarzutowi, że w Piśmie Świętym nie ma porządku. Serce ma swój porządek; rozum ma swój, płynący z zasad i dowodów; serce ma inny (A). Nie można nakazać miłości do siebie, wyszczególniając po porządku przyczyny miłości: to byłoby całkiem śmieszne (B). Jezus Chrystus, św. Paweł zachowują porządek miłości, a nie rozumu: chcieli bowiem ogrzać, a nie nauczyć (C). Toż samo św. Augustyn: ten porządek polega głównie na dygresji w każdym punkcie, który odnosi się do celu, ukazując go ciągle. (283)
A
Błędem rozumowania racjonalizmu (a nie samego rozumu) jest przekonanie, że racjonalny porządek to jedyny rodzaj porządku. W rzeczywistości porządek serca jest porządkiem w takim samym stopniu, tyle że stanowi on porządek innego rodzaju.
Nasz umysł poszukuje prawdy, podczas gdy serce poszukuje dobra. Porządek rozumowy przypomina więc mapę czy też schemat prawdy. Porządek serca to przede wszystkim podróż do celu – do źródła własnych pragnień. Porządek rozumu jest statyczny, porządek serca – dynamiczny. Porządek rozumu jest osadzony w przestrzeni, porządek serca – w czasie. Porządek rozumu z natury przypomina sieć pełną prostokątnych form. Porządek serca stanowi raczej spiralę i dominują w nim obłe kształty. Myśliwy okrąża swoją zdobycz i obchodzi ze wszystkich stron to, co jest przedmiotem jego pożądania. Jego podróż przyjmuje formę „dygresji od każdego punktu, która zmierza do celu” niczym rowerowe szprychy, które „zmierzają” do piasty.
Porządek teoretycznego myślenia prowadzi od przesłanek do konkretnych wniosków. Porządek praktycznego myślenia wychodzi od problemu i dąży do rozwiązania, od nieszczęścia do szczęścia, od diagnozy do prognozy czy wreszcie od choroby do lekarstwa.
B
Czy ktokolwiek słyszał kiedyś o kochanku, który oświadczałby się, wymieniając przesłanki i wnioski?
C
Być może właśnie dlatego Sokrates nauczał tak niewielu doktryn. Bardziej niż wiedzy chciał zapewne nauczyć ludzi pokory. Ona właśnie była kwintesencją jego przesłania (patrz Obrona Sokratesa, 21–23b).
Mówiąc o przekazywaniu wiedzy, Pascal miał tu na myśli wypełnianie umysłu ucznia nowymi ideami. Nauka pokory miała z kolei polegać na opróżnieniu go ze starych przekonań. Pismo Święte, Sokrates, Pascal i mistycy uczą przede wszystkim pokory, a dopiero w dalszej kolejności przekazują wiedzę.
Dlaczego nauka pokory może być cenniejsza od przyswajania wiedzy? Przekonanie to wydaje się bezpodstawne, gdy myślimy o tym, co „pod nami” (nauka), ale nabiera sensu, gdy mowa o tym, co „nad nami” (Bóg) i „obok nas” (inni ludzie i to, w jaki sposób objawia się Bóg). Kiedy myślimy o nauce, możemy stwierdzić, że szczytem mądrości jest wiedza. Gdy jednak chodzi o Boga i świat duchowy, obowiązuje inna zasada. Tu szczytem mądrości jest miłość. Poznajemy Boga i człowieka wyłącznie poprzez miłość do nich.
Święty Tomasz z Akwinu stwierdził, że wprawdzie lepiej jest mieć wiedzę o kamieniu, niż kochać kamień, ale z drugiej strony lepiej jest kochać Boga, niż mieć o Nim wiedzę, ponieważ miłość upodabnia kochającego do obiektu jego miłości, a wiedza upodabnia przedmiot wiedzy do tego, co wie o nim wiedzący (Suma teologiczna I, 82, 3). Kiedy kochamy psa, stajemy się bardziej podobni do psa, ale kiedy po prostu mamy wiedzę o psie, to niejako wznosimy go na nasz własny poziom – poziom myśli. Kiedy mamy wyłącznie wiedzę o Bogu, wówczas ściągamy Go niejako na dół, wtłaczając Go w nasze antropomorficzne ramy. W naszym wyobrażeniu Bóg staje się bardziej ludzki, niż faktycznie jest. Kiedy jednak kochamy Boga, wznosimy się wyżej, ku Niemu, zbliżamy się do Jego poziomu i stajemy się bardziej niż wcześniej podobni do Boga (w końcu „Bóg jest miłością”).
Pokora (ukorzenie się) idzie w parze z miłością. Choć więc mądrość (wiedza) pozwala najbardziej zbliżyć się do otaczającego świata, to właśnie dzięki miłości i pokorze (ukorzeniu się) możemy najbardziej zbliżyć się do Boga.
Podobnie ma się sprawa z relacjami międzyludzkimi. Kto zna cię najlepiej? Człowiek mądry, który cię nie kocha, czy raczej twój najlepszy przyjaciel, który być może nie jest zbyt błyskotliwy, ale darzy cię głęboką miłością? Odpowiedź jest oczywista.
2
METODA
Wiele atramentu wylano w ostatnich czasach, próbując odpowiedzieć na pytanie związane z metodologią teoretyczną. Pascal natomiast ogranicza się do wniosków natury praktycznej.
Niestałość. Mniemamy, iż dotykając człowieka, dotykamy jakoby zwykłych organów. W istocie są to organy, ale dziwaczne, zmienne, kapryśne, których rury nie idą za sobą po porządku. Ci, którzy umieją grać jeno na zwyczajnych organach, z tych nie dobyliby akordu. Trzeba znać, gdzie są pedały. (111)
Mówiąc o „graniu”, Pascal wykorzystuje tu dwuznaczność tego słowa, które można rozumieć jako (1) zabawę, udział w pewnej grze lub (2) wykonywanie muzyki na instrumentach.
1. Gry mogą być poważne, na przykład wojna, oraz trywialne, jak choćby łamigłówki. Apologetyka to poważna gra, element duchowej wojny, której stawką jest zdobycie (zbawienie) ludzkich dusz.
2. Apologetyka przypomina jednocześnie grę na instrumencie, jakim są organy duszy. Również słowo „organy” można tu rozumieć dwojako, traktując je jako (1) rodzaj instrumentu muzycznego lub (2) część żywego organizmu, w tym wypadku – serce. Cytowana tu myśl stanowi wyjaśnienie tego, w jaki sposób można grać na organach ludzkiego serca.
Gra na ludzkim sercu różni się od gry na piszczałkowych organach. Przypomina ona raczej grę na żywym, nieustannie poruszającym się organizmie. Aby odnieść zwycięstwo, należy nauczyć się kontrolować jego ruchy i zaprowadzać ciszę.
Kierkegaard mawiał, że gdyby był lekarzem i mógł przepisać jedno jedyne lekarstwo na wszystkie bolączki współczesnej ludzkości, to owym remedium byłaby cisza. Bowiem nawet gdyby głoszono Słowo Boże, to nie słuchano by go lub nie przywiązywano by do niego należytej wagi – a wszystko z powodu nadmiaru hałasu i wielkiej gonitwy panującej we współczesnym świecie. „Zaprowadzajmy więc ciszę”.
Pascal chciał rozpocząć swoją książkę od refleksji na temat śmierci, ponieważ śmierć – zanim zaistnieje – prowadzi do ciszy. Cisza pojawia się jeszcze przed śmiercią, kiedy stajemy w jej obliczu.
Jeżeli apologecie nie uda się stworzyć w umyśle czytelnika wewnętrznej ciszy, jeżeli nie zdoła doprowadzić do owego wielkiego momentu, w którym ów czytelnik zatrzyma się w wielkim zadziwieniu, wówczas jego apologetyka będzie jedynie niczym „cymbał brzmiący” lub naukowy wywód, który nie ma w sobie żadnej mocy. „Albowiem nie w słowie, lecz w mocy przejawia się królestwo Boże” (1 Kor 4,20). A przecież celem apologetyki jest zaprowadzenie tego Królestwa w sercu człowieka (nawet jeśli dzieje się to za pomocą słów).
Zdolność wprowadzenia ciszy przy użyciu słów jest niczym umiejętność uciszenia dzikiego zwierzęcia poprzez dotknięcie go w określony sposób, poprzez wiedzę o czułym punkcie na jego ciele. Ta zdolność przypomina także grę na organach. Trzeba wiedzieć, na jaki pedał nacisnąć w danym momencie. W tym właśnie tkwi sekret geniuszu Pascala. On wie, gdzie są odpowiednie pedały. On „porusza w nas odpowiednie struny”.
Zna także muzykę – właściwą muzykę, którą jest chrześcijaństwo. Dobry nauczyciel zna i kocha zarówno swoich uczniów, jak i przedmiot, który wykłada, a więc w tym wypadku zarówno psychologię, jak i teologię. Niewielu znało obie dziedziny tak dobrze jak Pascal. Są one niczym krzemień i stal. Wystarczy potrzeć jedno o drugie, by posypały się iskry. Obie te dziedziny są niczym mężczyzna i kobieta – są stworzone dla siebie nawzajem.
Trzeba mieć na dnie duszy własny pogląd i wedle tego sądzić o rzeczach, mówiąc jednakże tak jak wszyscy. (336)
Każdy szpieg potrzebuje maski.
Ów „własny pogląd w głębi duszy” jest tym, do czego dąży w swojej misji chrześcijański szpieg chcący zdobyć dusze dla Boga. „Mówienie tak jak wszyscy”, a więc wypowiadanie się z polotem na temat ludzkich spraw, jest z kolei maską, jaką musi on przywdziać. Właśnie do takiej postawy zachęcał św. Paweł, mówiąc: „Mowa wasza, zawsze miła, niech będzie przyprawiona solą, tak byście wiedzieli, jak należy każdemu odpowiadać” (Kol 4,6). Pascal, podobnie jak św. Paweł i sam Jezus, jest „starym wyjadaczem”, który wie, jak przyprawić swoją mowę.
Szczególnie w dzisiejszych czasach chrześcijańscy apologeci powinni stać się szpiegami pracującymi w katakumbach. Zupełnie inaczej było w średniowieczu. Współczesny świat stał się jednak na powrót światem pogańskim, a raczej czymś znacznie gorszym, ponieważ rozwódka nie jest już dziewicą. Musimy powrócić do katakumb i toczyć walkę ze współczesnym światem od środka. Musimy stać się chrześcijańskimi szpiegami w świecie, w taki sam sposób, w jaki świat wysyła swoich szpiegów na łono Kościoła. Kierkegaard opisał swoją szpiegowską misję jako ponowne przemycenie chrześcijaństwa do współczesnej cywilizacji chrześcijańskiej, która jest taka tylko z nazwy, gdyż w rzeczywistości stała się postchrześcijańska.
Wydaje mi się, że strategii, którą nazwał „komunikacją nie wprost”, Kierkegaard nauczył się od Pascala. U Pascala znajdziemy strategię analogiczną do strategii pseudonimów, jakimi posługiwał się Kierkegaard, polegającą na przyjęciu perspektywy przeciwnika, postawieniu się w pozycji wyobcowanego, współczesnego sceptyka, aby nie przemawiać jedynie jako pełen entuzjazmu i zaangażowania wierzący chrześcijanin. Taką oto „maskę” przywdziewa Pascal.
Walker Percy i Flannery O’Connor to dwoje dwudziestowiecznych amerykańskich pisarzy, którzy posługują się tą samą metodą. Sympatycy Pascala z pewnością znajdą upodobanie także w ich twórczości, a szczególnie w książce Lost in the Cosmos [Zagubieni w Kosmosie] Walkera Percy’ego. To niezwykle mądra, a zarazem zabawna książka, którą z powodzeniem mógłby napisać Pascal, gdyby tylko żył trzy wieki później, czytał psychologiczne poradniki, a także oglądał Woody’ego Allena i telenowele.
Jeśli się chwali, poniżam go; jeśli się poniża, chwalę go; i sprzeciwiam mu się ciągle, aż pojmie, że jest monstrum niepojętym. (420)