Bajki o komunizmie - Drakulic Slavenka - ebook

Bajki o komunizmie ebook

Drakulic Slavenka

0,0

Opis

Choć komunizm dominuje w twórczości Slavenki Drakulić, tym razem pisarka podeszła do niego w nowy, niecodzienny sposób. W Bajkach o komunizmie to zwierzęta niczym przewodnicy prowadzą czytelnika przez meandry i specyfikę komunistycznej historii państw Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej. Opowieści zwierzęcych narratorów, z czworonożnej i dwuskrzydłej perspektywy, pełnej subtelnego humoru, rzucają dodatkowe światło na nieodległą nam przeszłość. Potrzebowaliśmy tej pogłębionej refleksji nad dziedzictwem komunizmu i transformacją ustrojową, bo konsekwencje tamtej epoki odczuwamy do dziś.

„Zastanawialiście się kiedyś, co by powiedział o komunizmie wasz kot? A kot Wojciecha Jaruzelskiego? Slavenka Drakulić postanowiła zapytać nie tylko jego, ale też między innymi papugę Broz-Tity, kreta z Berlina, albańskiego kruka… Zwierzęta mają znacznie mniej zahamowań niż ludzie, dlatego zwierzęce wspomnienia o komunizmie są jednocześnie śmieszne i straszne, wzruszające i ironiczne, a przede wszystkim bardzo pouczające”.

Aleksandra Wojtaszek

SLAVENKA DRAKULIĆ – chorwacka pisarka, dziennikarka i eseistka, autorka wielu publikacji na temat feminizmu, polityki oraz życia w postkomunistycznej Europie Wschodniej. Na początku lat dziewięćdziesiątych, podczas wojen w byłej Jugosławii, nacjonalistyczne media w Chorwacji publicznie zaatakowały ją i oczerniły za rzekomy brak patriotyzmu, co ostatecznie zmusiło ją do opuszczenia kraju. Publikowała w prestiżowych czasopismach międzynarodowych: „The New York Times”, „The Guardian”, „The New Republic”, jej twórczość często łączy osobistą narrację z szerszym komentarzem społecznym i politycznym. Mieszka w Zagrzebiu i Sztokholmie. Dotychczas po polsku ukazały się cztery jej książki: Oni nie skrzywdziliby nawet muchy. Zbrodniarze wojenni przed Trybunałem w Hadze(2006), Ciało z jej ciała. O banalności dobra (2008), Niewidzialna kobieta (2023), Dora i Minotaur. Moje życie z Picassem (2024).

KATARZYNA TACZYŃSKA – literaturoznawczyni, bałkanistka, judaistka i slawistka. Autorka książki Dowcip trwający dwa i pół roku. Obraz Nagiej Wyspy w serbskim dyskursie literackim i historycznym końca XX i początku XXI wieku (2016) oraz licznych artykułów naukowych. Badaczka literatury żydowskiej i kultury pamięci na Bałkanach i w Europie Wschodniej. Tłumaczy z bośniackiego, chorwackiego, serbskiego, rosyjskiego i jidysz.

WOJCIECH TWOREK – kierownik Katedry Judaistyki im. Tadeusza Taubego na Uniwersytecie Wrocławskim. Autor prac na temat historii chasydyzmu: Eternity Now: Rabbi Shneur Zalman of Liady and Temporality (2019) i The Polish Exile:Chabad Hasidism in Interwar Year (2026), współredaktor zbioru Opowieść chasydzka. Antologia (2025). Tłumaczy z hebrajskiego, jidysz, rosyjskiego i angielskiego.

Wydanie książki zostało dofinansowane przez Ministerstwo Kultury i Mediów Republiki Chorwacji. 

This book was published with the financial support of the Ministry of Culture and Media of the Republic of Croatia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 208

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: Basne o komunizmu. Iz pera pera domaćih, divljih i egzotičnih životinja; A Guided Tour Through the Museum of Communism: Fables from a Mouse, a Parrot, a Bear, a Cat, a Mole, a Pig, a Dog, and a Raven

Copyright © by Slavenka Drakulić, 2025

Copyright © by Katarzyna Taczyńska, 2025

Copyright © by Wojciech Tworek, 2025

Copyright © by Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu, 2025

Przekład: Katarzyna Taczyńska i Wojciech Tworek

Redakcja: Magdalena Jankowska

Korekta: Patrycjusz Pilawski

Okładka i ilustracje: Jakub Kamiński

Skład: Daniel Malak, Jędrzej Malak

Opracowanie wydania elektronicznego:

Redaktorka prowadząca: Ewa Vaičiūnienė

This book was published with the financial support of the Ministry of Culture and Media of the Republic of Croatia.

Wydanie książki zostało dofinansowane przez Ministerstwo Kultury i Mediów Republiki Chorwacji.

ISBN 978-83-7893-853-8

Kolegium Europy Wschodniej

im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu

ul. Zamkowa 2, 55-330 Wojnowice

Pamięci naszych psich przyjaciół:

Poliego, Kiki, Charliego, Chili i Lizy

Wprowadzenie

Dlaczego bajki o komunizmie, dlaczego teraz? Zapewne w wielu odbiorcach ta książka przywoła nostalgię za czasami, gdy bajki były ich codziennością – leżeli pod kołderką wsłuchani w czytane im przez dorosłych historyjki o zwierzętach. Czy lis przechytrzy kruka? Jaki los czeka świerszcza, który przez całe lato tylko cykał? Później pojawiły się kreskówki, ale to już nie było to samo. Także przeszłość krajów niegdyś komunistycznych postrzegamy zupełnie inaczej za sprawą podręcznika lub wykładu profesora niż poprzez opowieści zwierząt, które jej doświadczyły. W dodatku ich historie są ciekawsze niż ludzkie. Naczytaliśmy się i naoglądaliśmy o „kretach” w filmach szpiegowskich, ale nigdy nie poznaliśmy podzielonych Niemiec z perspektywy prawdziwego kreta. Teraz jest to możliwe, bo do opowiedzenia o Berlinie wybrałam enerdowskiego kreta, archeologa – najlepszego narratora opowieści o ruinach komunizmu po upadku muru. Do chóru głosów z przeszłości zaprosiłam również niedźwiedzia z Bułgarii, albańskiego kruka, czeską mysz, polskiego kota, jugosłowiańską papugę i starego rumuńskiego psa, a nawet pewną – całkowicie wyjątkową – świnię z Węgier.

Czytelnicy mogą się zastanawiać, czy oddałam głos zwierzętom tylko dlatego, że ich perspektywa jest bardziej interesująca niż ludzka. Odpowiedź brzmi: nie, chociaż byłby to wystarczający powód. Każdy pisarz chce przykuć uwagę czytelnika, więc to nie grzech prosić zwierzęta o pomoc. Rację mają jednak czytelnicy, gdy podejrzewają, że postawiłam na bajki z innych powodów. Nie kryję się z moimi motywacjami. Urodziłam się w kraju, którego już nie ma – Jugosławii. Przed 1989 rokiem i po nim podróżowałam po krajach zachodnich, czyli również poprzez wydarzenia historyczne, zapamiętane jako upadek komunizmu. Bywają nazywane aksamitną rewolucją, chociaż ściśle rzecz biorąc, termin ten odnosi się wyłącznie do Czechosłowacji. Naocznie się przekonałam, że Zachód postrzega kraje komunistyczne mniej więcej jako monolit – blok sowiecki zdominowany przez Rosję. Brak zainteresowania sprowadził zachodnią wiedzę o komunizmie do kilku prostych i łatwych do zapamiętania formuł: dyktatura, cenzura, zakaz podróżowania, niedostatek, kolejki i tym podobne. Wyobrażenia te są prawdziwe, ale fragmentaryczne. W powszechnej świadomości nie funkcjonuje też fakt, że władza komunistyczna różniła się w zależności od państwa. Przeciętny człowiek z Zachodu, który nie odwiedził tych krajów, miał trudności z odróżnieniem Albanii od, powiedzmy, Węgier, mimo wyraźnie zauważalnej lokalnej specyfiki na każdym poziomie, od ekonomicznego po polityczny. Myliła mu się nawet Jugosławia (notabene nie należała do bloku sowieckiego) z Niemiecką Republiką Demokratyczną.

Jak uświadomić laikowi te różnice? Doszłam do wniosku, że najskuteczniej zadziała perspektywa indywidualna, doświadczenie własne pisarza lub osoby, którą spotkał na swojej drodze. Spróbowałam tej metody już w latach dziewięćdziesiątych, w zbiorze opowiadań How We Survived Communism and Even Laughed (Jak z uśmiechem przetrwaliśmy komunizm), i chyba z sukcesem, przynajmniej częściowym. Słuchając i czytając opinie na temat tamtej książki, miałam jednak wrażenie, że wciąż wiele trzeba wyjaśnić, więc się zastanawiałam, jak opowiedzieć to samo, ale z innej perspektywy.

Z tych rozważań wykluł się najważniejszy dla mnie powód, z wyprzedzeniem sformułowałam także odpowiedź na ewentualne pytanie: po co publikować tę książkę kilka dekad od upadku komunizmu? O komunizmie i socjalizmie wszystko już wiadomo, zaczął się nawet proces ich zapominania. Właśnie dlatego, ze względu na zapominanie – brzmiało najkrótsze wyjaśnienie. Na uwadze miałam zwłaszcza młodsze pokolenia, mało zainteresowane zmianami, które zaszły w 1989 roku. Dla starszych były to największe zmiany w życiu – z myślą o tych ludziach postanowiłam opisać je z nieoczekiwanej perspektywy.

Pierwsze pełne wydanie tej książki ukazało się w 2011 roku, czyli dwadzieścia dwa lata po upadku komunizmu. W byłych krajach komunistycznych zdążyło dorosnąć pokolenie, które poprzedni system kojarzyło wyłącznie ze wspomnień rodziców. Oni zaś, dziadkowie, sąsiedzi, nauczyciele i ogólnie starsza generacja niechętnie mówili o przeszłości, ponieważ chcieli jak najszybciej o niej zapomnieć. Zresztą w nowych demokracjach, krajach tak zwanej transformacji, wzmiankowanie faktów z życia w poprzednim systemie było politycznie niepoprawne. Nie należało poruszać tematu choćby członkostwa w partii komunistycznej. Wszyscy obywatele wiedzieli, że każda osoba na kierowniczym stanowisku w jakiejkolwiek instytucji państwowej musiała należeć do partii. Bez partii żadna kariera nie wchodziła w grę, więc po partyjną legitymację zgłosiło się wielu. Tylko jeden przykład: w 1981 roku partia w Czechosłowacji (ten kraj również już nie istnieje) miała 1 583 179 członków (10 procent populacji kraju). Po 1989 roku zdecydowana większość tych ludzi twierdziła, że nigdy do partii nie należała.

A Jugosławia? Wschodnie Niemcy? Czy to są państwa z odległej przeszłości? Wojny w byłej Jugosławii (toczone w latach 1991–1995) lub podzielone Niemcy dzisiejszym studentom prawdopodobnie wydają się odległe, bo urodzili się już post factum. W badaniach i ankietach przeprowadzanych wśród młodych ludzi często pojawia się informacja, że duża część respondentów nie ma pojęcia o komunizmie albo ich wiedza jest powierzchowna – i trzeba im wierzyć. Dorastali w atmosferze zbiorowej amnezji, czyli przemilczania.

Ponadto byłe kraje komunistyczne na różne sposoby przeprowadzały tak zwaną dekomunizację. W jednych, zwłaszcza tych ze skłonnościami do nacjonalizmu, historię od pamięci zbiorowej dzieli przepaść. Inne jak dzieci na skakance próbują „przeskoczyć” okres komunizmu. Jeszcze inne wrzucają przeszłość do wyimaginowanej pralki, by usunąć niepożądane fakty. W niektórych nawet zachęca się do zapomnienia o (nie)odległej przeszłości. Istnieją powody, dla których ludzie ukrywają składowe własnej biografii, jeśli w nowej epoce są politycznie niepożądane, ale taka postawa rodzi problemy. Rewizja wydarzeń i ucieczka od prawdy przyzwyczajają do życia w kłamstwie, kreują również sytuację sprzyjającą manipulowaniu faktami w celach politycznych. Wychowanie w ideologii zamiast w historii, niewiedza lub celowe przymykanie oczu skutkują deficytem poznawczym, a masami, które nie odróżniają prawdy od kłamstwa, łatwo rządzić. Pokusa jest tym silniejsza, że młode demokracje wciąż – z braku wiedzy lub chęci wykorzystania władzy – pragną kontrolować nie tylko teraźniejszość, ale i przeszłość.

Dlatego czasami warto posłuchać przestrogi płynącej z opowieści zwierząt.

Slavenka Drakulić

sierpień 2024

Kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość;

kto kontroluje teraźniejszość, kontroluje przeszłość.

George Orwell, Rok 1984

Mały przewodnik po Muzeum Komunizmu

Wejdź, wejdź, nie krępuj się! No nie bój się, to tylko Muzeum Komunizmu.

Żartuję. Ale wejdź, proszę. Ty jesteś Hans z Würzburga, jak sądzę? Spodziewałem się ciebie. Jestem Bohumil, twój daleki krewny. Mieszkam w tym praskim Muzeum, w szkolnej szafce, wśród starych podręczników. To miejsce mi odpowiada, bo kocham książki. Jestem typowym molem książkowym, książkową myszką, można powiedzieć, cha, cha! Jakiś czas temu moje gimnazjum przekształcono w uczelnię prywatną, a sale dydaktyczne zostały odnowione. Wyrzucono i ten mebel. Myślałem, że moje wygodne życie dobiegło końca. Na szczęście przyjechało kilka osób z Muzeum i przywiozło tutaj szafkę jako eksponat z dawnych czasów.

Dni dzielę z Mileną, starszą sprzątaczką, która sprzedaje też pamiątki w sklepiku muzealnym. Udaje, że nie wie o mnie i moim mieszkanku. Dlaczego więc, pytam, próbowała zabić mnie miotłą, kiedy pierwszy raz mnie zobaczyła? Mnie, zwykłą myszkę? No dobrze, może nie zabić, ale przestraszyć. Ponieważ jednak nie miałem dokąd pójść, pogodziła się z moim istnieniem. Może stwierdziła, że jestem takim samym nieszczęśnikiem jak ona. Teraz co wieczór przed wyjściem zostawia obok mojej szafki okruchy chleba, kawałki jabłka i sera. Często, gdy jesteśmy sami, zachowuje się tak, jakby mówiła do siebie, ale oboje wiemy, że do mnie kieruje swoje słowa. Nazywa mnie Bohumil. Zaczyna: „Wiesz, Bohumilku, co mi się dzisiaj przydarzyło?” – a potem kontynuuje opowieść. Zwykle stoję na parapecie, słucham i dotrzymuję Milenie towarzystwa. Zajęło mi trochę czasu, zanim zrozumiałem, że skoro nikogo nie ma w pobliżu, Bohumil to… cóż, to ja!

Teraz wyszła na papierosa, chwilę jej to zajmie. Jedyne, co mam przeciwko Milenie, to jej nałóg. Szkodzi jej zdrowiu, mojemu też. Odkryłem, że mam alergię na papierosy. Szczęście w nieszczęściu, że Milena często otwiera okno na podwórko, żeby wypuś­cić śmierdzące powietrze. Taki stary nawyk ma z czasów, gdy pracowała w archiwum państwowym jako sekretarka. Nie jako sprzątaczka, zauważ. Studiowała anglistykę i romanistykę. À propos duszności, twierdzi, że każda instytucja jakkolwiek powiązana z państwem komunistycznym, nawet ta, śmierdzi kurzem. Może on gromadzi się w stosach papierów, dokumentów… Bóg jeden wie, kogo i czego dotyczą. Jak możesz się domyślić, Milena się martwiła, czy jej mąż był zarejestrowany w aktach tajnych służb. Oczywiście, że był! Jakby „zagrażał bezpieczeństwu”! „Każde państwo, które musi polegać na raportach organów bezpieczeństwa w sprawie obywateli takich jak on, zwykły inżynier w elektrowni, jest żałosne!” – mawiała do swojej przyjaciółki Dášy, sprzątaczki z kasyna na dole. Ale tak właśnie było, wtedy, jak mawiają, w „czasach mroku”. Każdy obywatel był uważany za zagrożenie dla bezpieczeństwa państwowego. Na skutek tak zwanej prywatyzacji, czyli przekształcenia własności państwowej w prywatną, w demokratycznych Czechach jej Marek stracił pracę. Dlatego ona tu pracuje, potrzebują pieniędzy.

Nie mogę powiedzieć, że mi się tu nie podoba, w Muzeum, choć faktycznie w gimnazjum było ciekawiej. Wiele się nauczyłem o komunizmie, słuchając wykładów tamtejszego nauczyciela historii i języka rosyjskiego. Nazywał się Perlík. Słyszałem, że był także poetą, typem intelektualisty dysydenta, i że w młodości spędził nawet trochę czasu w więzieniu.

Mówisz, że nie macie takiego muzeum w Würzburgu, a twoja wiedza o komunizmie jest zerowa? Cóż, skoro już przyjechałeś do Pragi na wycieczkę, mogę cię oprowadzić, jeśli masz czas. Uważam się za kompetentnego przewodnika, ale smutna prawda jest taka, że w Muzeum nigdy nie zatrudnią myszy. Powiem ci, że im dłużej tu mieszkam, tym bardziej uświadamiam sobie wielkie znaczenie tego miejsca. Pamiętam słowa profesora Perlíka, że wkrótce nadejdzie czas, kiedy dzieci zapytają: „Komunizm? A co to takiego? Jakaś religia? A może marka samochodu?”. Z jego słów zrozumiałem, że to jest po prostu nie w porządku, o komunizmie powinni pamiętać nie tylko ludzie, którzy go doświadczyli: profesor, Milena… Należy o nim pamiętać ze względu na jego złe i dobre strony. Musiało w nim być coś dobrego, o czym warto by opowiedzieć, chociaż dzisiaj chyba niewiele osób podziela moją opinię. Mówią na przykład, że ludzie mogli wtedy zdobyć solidne wykształcenie. Albo ta historia z II wojną światową: wojska ZSRR pokonały nazistów. Milena twierdzi jednak, że oglądając hollywoodzkie filmy, ma się wrażenie, jakby to Amerykanie wszystko wygrali, bez niczyjej pomocy!

Nie, nie należy zapominać o życiu w czasach komunizmu, chociaż moim zdaniem tak właśnie się dzieje. Nawiasem mówiąc, w naszym muzealnym sklepiku za jedyne pięć euro sprzedają książkę historyczną o mrocznej przeszłości Czechosłowacji. Tanio, i zaledwie sto stron, zadrukowanych dużą czcionką. „Im jestem starsza, tym bardziej ją doceniam” – chwali ten rozmiar Milena. W książce można przeczytać (na własne uszy słyszałem, jak ktoś to czytał!), że żona prezydenta Klementa Gottwalda była dość gruba, a żona Antonína Novotnego (później został prezydentem) zabrała porcelanę i prześcieradła z mieszkania Vladimíra Clementisa. Oczywiście dopiero po egzekucji, w ramach czystek lat pięćdziesiątych. To są trywialne anegdoty, ale dowiedziałem się także, że w 1990 roku zrehabilitowano 257 964 osoby skazane z powodów politycznych.

Niektórzy odwiedzający nie przejmują się takimi faktami. Po prostu kupują plakaty, znaczki, T-shirty i sowieckie czapki wojskowe, a także świece w kształcie Stalina, Marksa albo Lenina. W sklepiku te pamiątki schodzą najlepiej, może dlatego, że są najtańsze. Przyznam, że trudno mi sobie wyobrazić ekscytację na widok Stalina powoli rozpływającego się w kałużę wosku, ale niektórym podobają się takie symboliczne działania.

Zaraz przy wejściu stoją popiersia i posągi Marksa, Lenina i Stalina. Niedawno młody Czech wskazał na Marksa i zapytał: „Czy to jakiś pop prawosławny?”. Brodaty Marks rzeczywiście mógł się tak skojarzyć. Można też stwierdzić, że był dość ortodoksyjny w poglądach i w pewnym sensie głosił swoją doktrynę jak ksiądz. Ale nawet ja byłem zdumiony ignorancją młodego człowieka. Co na jego pytanie odpowiedziałby profesor Perlík? Zastanawiałby się, czego ich obecnie uczą na lekcjach historii, i prawdopodobnie nakazałby chłopcu: „No cóż, poczytaj o nim, duraku jeden!”. Durak po rosyjsku znaczy „głupi”, ale rosyjskiego też już w szkołach nie uczą. To smutne, choć zrozumiałe. Z mojego ograniczonego mysiego punktu widzenia język to język. Warto się go uczyć niezależnie od okoliczności historycznych, prawda? Ale co taki ignorant może przeczytać w Muzeum o postaci historycznej, choćby o Karolu Marksie, i początkach komunizmu? Niestety niewiele. Widzisz, tutaj jest napisane, że Marks był „artystą i intelektualnym poszukiwaczem przygód. Zaczynał karierę jako poeta romantyczny ze skłonnościami do tytanizmu apokaliptycznego, a jako dziennikarz miał ostry język” – jakby to miało jakikolwiek związek z treścią Kapitału i historycznym znaczeniem jego autora w ogóle! Albo spójrz na tekst o Leninie: „Od początku stosował metody niezwykle podstępne i bezwzględne, co stało się cechą charakterystyczną wszystkich ówczesnych reżimów komunistycznych”. Co na to powiedzieć? Z wykładów profesora Perlíka wiem, że za komunizmu Lenin był wychwalany ponad miarę, a podręczniki szkolne idealizowały „bohaterów rewolucji”! Ale profesor pewnie by powiedział, że dziś nie potrzebujemy już ideologii, lecz historii.

W tej sali są wystawione obrazy ze szkoły socrealizmu, popiersia i prom kosmiczny, zrekonstruowana sala szkolna i typowy warsztat z narzędziami – wszystko w jednym miejscu! Widzę rozczarowanie odwiedzających. Rozglądają się, a ja zerkam z szafy i raz po raz zauważam, że tego typu ludzie lubią osobliwości – krowy z dwiema głowami, kobiety z brodą i tym podobne. Oczywiście rozumiem, dlaczego są zawiedzeni: nie ma tu klatki ze Stalinem ani choćby mumii Lenina! Zapłacili, by zobaczyć stertę gratów. Przypomina to rupieciarnię, zresztą właściwie nią jest. Tutejsze eksponaty pochodzą z pchlich targów i wszelkiego rodzaju wyprzedaży garażowych, a nawet prosto ze śmietników. Tak, tutaj komunizm został ostatecznie zredukowany do śmietnika historii! Czy nie o to właśnie chodziło w aksamitnej rewolucji w 1989 roku? To chciałbym im powiedzieć, kiedy stroją miny i pytają: to już wszystko, co tu macie? Co jeszcze chcieliby zobaczyć?

Z opowieści profesora wysnułem wniosek, że eksponaty nie są szczególnie istotne dla zrozumienia komunizmu. Nie chodzi o to, żeby coś zobaczyć, ale żeby sobie wyobrazić, jak żyli ludzie w tamtych czasach. Dokładniej, jak wtedy dawali sobie radę. Bez żywności, butów, wolności i praw człowieka. Jak pokazać ignorantowi niedobór, który nie jest konsekwencją biedy? Ludzie doświadczeni życiem w komunizmie raczej tu nie przychodzą… Obawiam się, że nasz Niewinny Gość – tak nazywam odwiedzających – musi wytężyć wyobraźnię. Dlatego czasami mi się wydaje, że Milena jest najlepszym „eksponatem”, bo większość jej życia upłynęła w czasach komunizmu. Gdyby tylko ją poprosili, opowiedziałaby o nim. Ale to nigdy nikomu nie przychodzi do głowy...

W ulotce reklamowej Muzeum jest napisane, że ma ono siedzibę „nad McDonaldem i obok kasyna”. Lokalizacja znakomita, w centrum Pragi, przy ulicy Na Příkopě, „w sercu konsumenckiego kapitalizmu”, jak zauważył kiedyś jeden z gości. Zostało otwarte w grudniu 2001 roku w dziewiętnastowiecznym pałacu Savarin. W czterech dużych salach wyeksponowano około tysiąca obiektów, które za prywatne pieniądze ufundował Amerykanin czeskiego pochodzenia. Dlaczego za prywatne pieniądze? Bardzo dobre pytanie, Hans! I dodałbym, że na wskroś logicznie. Ano dlatego, że nikt z demokratycznego rządu, choć trudno w to uwierzyć, nie wpadł na taki pomysł. Może się wydawać dziwne, że tak ważny okres w najnowszej historii Czechosłowacji nie zostałby udokumentowany, gdyby nie garstka entuzjastów. Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje? Może to zbyt bolesna epoka, a wspomnienia wciąż zbyt świeże? Naprawdę nie wiem. Jeśli zapytasz Milenę, dowiesz się, że Czesi (a także Słowacy, nie zapominajmy, że to również ich Muzeum!) nie przejmują się tym miejscem i nie odwiedzają go z jeszcze jednego powodu. Powiedziała mi kiedyś: „Każdy dzisiaj chce uciec jak najdalej od komunizmu. Młodych on nie obchodzi, dla nich komunizm to zamierzchła przeszłość. A ci, którzy go pamiętają, chcą o nim zapomnieć. Dlaczego? Ponieważ zawarli pokój z reżimem. Poszli z nim na układ. Ja, mój mąż, nasi sąsiedzi i wszyscy, których znaliśmy – też”.