Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
65 osób interesuje się tą książką
Pojawienie się w otoczeniu Kendall byłej dziewczyny Harry'ego wpędza nastolatkę w kompleksy. Eva Flores jest modelką i chodzącym ideałem, przez co Kendall zaczyna czuć się coraz mniej pewna siebie. Potem wpada w pułapkę zaburzeń odżywiania.
Jedyną osobą, która zauważa, z czym zmaga się Kendall, jest Zane Ross. Chłopak sam ma jeden poważny problem: narkotyki. Ponieważ ta dwójka widzi, że coś ich łączy, postanawia wzajemnie sobie pomóc.
Wspólne borykanie się z problemami sprawia, że między Kendall i Zane’em rodzi się uczucie. Jednak sprzeciwia się temu praktycznie cała grupa przyjaciół, w tym niezmiernie zazdrosny Harry. Ale tak naprawdę największą przeszkodą na drodze do ich związku jest sam Zane, który uważa, że nie potrafiłby z nikim być na poważnie. Opis pochodzi od wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 489
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright ©
Aleksandra Negrońska
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2022
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
All rights reserved
Redakcja:
Kamila Recław
Korekta:
Agata Bogusławska
Katarzyna Olchowy
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8320-290-7
Eva Flores. Jej imię i nazwisko wcale nie brzmiało dostojnie. Eva. Zwykłe, nudne, pospolite imię. Nie potrafiłam sobie dokładnie przypomnieć, jak wyobrażałam ją sobie w chwili, gdy dowiedziałam się o jej istnieniu. Pierwszy raz powiedział mi o niej Nicolas. Nie wiedziałam wtedy, jak się nazywa. Jedynie że istniała pewna osoba, którą Harry traktował jak skarb. Dziewczyna, która złamała mu serce, zdradzając go.
Od tego czasu to właśnie w taki sposób była mi przez wszystkich przedstawiana. Gdzieś w mojej głowy wykreował się bardzo stereotypowy wizerunek dziewczyny z powiększonymi ustami, zrobionymi piersiami i doczepianymi blond włosami. Ujrzenie jej na zdjęciu uświadomiło mi, jak bardzo się myliłam.
Zawsze miałam kompleksy, jak prawdopodobnie każda dziewczyna. Jednak nie było ich wiele i nie zaprzątały mi zbytnio myśli. Czasami podczas robienia makijażu myślałam o tym, że wory pod moimi oczami są drażniące. Moja powieka załamywała się na tyle mocno, że zawsze ciężko było mi namalować kreskę. To często mnie irytowało. Ostatnio jednak więcej myśli przewijało się przez moją głowę. Moje policzki były zbyt pucułowate, a na zdjęciach mogłam zobaczyć swój drugi podbródek. Nie lubiłam tego żałosnego uczucia, gdy chciałam założyć swoje ulubione jeansy, ale one zatrzymywały mi się na udach. I nienawidziłam swojego brzucha, który momentami przypominał ciążowy. Te myśli były z tyłu mojej głowy od jakiegoś czasu.
Wygląd Evy Flores zdecydowanie miał na to wpływ. Stałam przed nią i patrzyłam na tę dziewczynę, czując, że dosłownie chce mi się płakać. Zawsze lubiłam swoje niebieskie oczy. Nie była to tak piękna barwa jak u Nellsona, którego tęczówki były w intensywnym kolorze oceanu. Nie były też tak ładne jak te Jenny. Ona miała tak bardzo jasnoniebieskie oczy, że niektórzy nawet myśleli, że nosi soczewki. Jednak mimo tego lubiłam swoje zwykłe oczy.
Dopóki nie zobaczyłam tych Evy. Tak intensywnie zielonych nie miał nawet Harry. Mogłam sobie wyobrazić, jak pięknie wyglądałoby ich dziecko. Byłoby z pewnością bardzo wysokie. Z bladą cerą i pięknymi zielonymi oczami. Jego włosy pewnie byłyby brązowe z lekką poświatą rudego. I miałoby piękny uśmiech. Eva i Harry wyglądali na stworzonych dla siebie.
Jej zdjęcia były niczym w porównaniu z tym, jak wyglądała na żywo. Stała przede mną po tym, jak niespodziewanie zjawiła się na urodzinach Harry’ego i Zane’a. Nie wydawało się, aby była tutaj przez kogokolwiek zaproszona, jednak była tak pewna siebie, że w żaden sposób jej to nie przeszkadzało. Nie widziała nic złego w pojawieniu się na urodzinach chłopaka, którego zdradziła. Nie widziała również nic złego w staniu przede mną. Wiedziałam, że wszyscy wokół na nas patrzą. Byłyśmy dwiema eks najpopularniejszego chłopaka w szkole. Tego, który wszystkie inne odrzucał. Tego, którego dziewczyna miała być traktowana jak księżniczka.
Łamało mi się serce, bo wiedziałam, że każdy nas porównuje. I wiedziałam, że ja nie dorastam Evie Flores do pięt.
Dziewczyna wyciągnęła do mnie rękę, a ja, czując się, jakbym miała zaraz zemdleć, niepewnie ją uścisnęłam i wysiliłam się na uśmiech. Miałam nadzieję, że nie poczuła, jak bardzo moja dłoń się trzęsła.
– Co jest, kurwa? – Nellson znalazł się nagle obok nas.
Nie wiedziałam, jak powinnam się zachować.
– Eva, wypierdalaj stąd. – Javad zbliżył się do dziewczyny i chwycił ją za ramię. – Nikt nie potrzebuje tutaj żadnej dramy, a ja nie jestem damskim bokserem, więc kulturalnie proszę: wypierdalaj stąd.
– O co ci chodzi, Ross? – Dziewczyna zaśmiała się, a ja poczułam, jak ktoś chwyta moją dłoń i pociera ją kciukiem. – Przyszłam tylko złożyć życzenia Harry’emu, a ty od razu przeżywasz. Poza tym chciałam się zobaczyć z dawnymi przyjaciółmi i poznać dziewczynę Harry’ego, to coś złego?
– Chodź, Kendall. – Poczułam, jak ten ktoś, kto trzymał mnie za rękę, teraz pociągnął mnie tak, że byłam zmuszona odejść od rudowłosej.
Zagryzłam lekko wargę, patrząc na Nellsona, który prowadził mnie w stronę jednego z pokoi. Czułam się naprawdę słabo i jedyne, czego w tej chwili chciałam, to wrócić do domu. Miałam dziwne przeczucia co do tej imprezy, ale nawet przez myśl nie przeszedł mi taki scenariusz. Ostatnie, czego się spodziewałam, to pojawienie się dziewczyny, która mieszkała na końcu świata.
– Wszystko w porządku, Kendall? – Nellson niemal posadził mnie na łóżku, a następnie kucnął przy mnie.
– Tak – odparłam bez większego zawahania, po czym posłałam chłopakowi uśmiech. Miałam jednak wrażenie, że drżenie rąk mogło mnie zdradzić.
– Musisz mnie okłamywać? – Blondyn położył dłonie na moich udach, wzdychając. – Czemu nawet przy mnie udajesz, że to cię nie rusza? Przecież trochę już cię znam i nie jestem ślepy. Dobrze się czujesz? Wyglądasz blado.
Przetarłam twarz dłońmi, myśląc cały czas o Evie. Nie powinnam przecież reagować w taki sposób na poznanie byłej swojego eks. Ludzie w naszym wieku co chwilę wchodzili w nowe związki, więc czemu ja nie mogłam przeżyć faktu, że nie byłam jedyną osobą, która znaczyła coś dla Torresa?
– Po prostu… Nie chcę, żebyś się martwił. Nie spodziewałam się jej tutaj i… – przerwałam, zastanawiając się, czy postawić na szczerość. – Jest przepiękna. Wiem, że to zabrzmi żałośnie, ale przy niej czuję się trochę jak gówno – przyznałam, patrząc pusto w ścianę.
– Żartujesz? – westchnął, po czym usiadł obok mnie.
Nie potrafiłam na niego spojrzeć, czując ucisk w gardle. Miałam wyrzuty sumienia, że zawracam mu głowę takimi głupotami.
– Zapomnij, Nellson. Po prostu… Masz rację, nie czuję się najlepiej. Mam okres i odpieprza mi jak zawsze. Po prostu wrócę do domu i tyle.
– Cholera, Kendall. – Chłopak ujął mnie palcami pod brodę i obrócił ją tak, abym na niego spojrzała.
Patrzyłam w jego niebieskie oczy, walcząc, aby nie uronić żadnej łzy.
– Jak coś, to nie mówię tego dlatego, że jestem twoim bratem… Bo w sumie to nawet nim nie jestem – zauważył, na co lekko się uśmiechnęłam. – Ale Eva jest ostatnią osobą, do której powinnaś się porównywać. Kurewsko beznadziejnie idzie mi w takich rozmowach… Po prostu… – przerwał na chwilę, zastanawiając się. – Czy ty w ogóle masz świadomość, jak wyglądasz? Dosłownie każdy z moich kolegów najchętniej wziąłby cię od razu na żonę. A Evę? Jedynie na kochankę. Czy to zabrzmiało jak pocieszenie? Kurwa, ja to nawet na kochankę bym jej nie chciał. Jak coś.
– Dziękuję, Nellson. – Zaśmiałam się cicho, wtulając się w jego ramiona, ale mimo wszystko nadal ciężko mi było pozbyć się przeklętych łez.
Howard był wyjątkowy na swój sposób. Te wszystkie poważne rozmowy zawsze wydawały się dla niego nie całkiem komfortowe, ale mimo tego zachowywał się jak prawdziwy brat. Był zawsze tym, który zauważał, że coś jest nie tak, i wychodził ze swojej strefy komfortu, aby przegadać ze mną całą sprawę.
Niepewnie podążałam za Nellsonem prosto do salonu. Zagryzając policzek, rozglądałam się po zatłoczonym pomieszczeniu, aby po kilku sekundach dostrzec Evę. Śmiała się głośno w trakcie rozmowy z ludźmi z mojej szkoły, których ja ledwo znałam. Wzięłam głęboki oddech, wiedząc, że nie mogę po sobie pokazać, że jej obecność tutaj mnie boli. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a następnie ruszyłam w stronę Javada i Zane’a, którzy opierali się o ścianę i o czymś rozmawiali. Byli niesamowicie poważni i wyglądali niemal na zirytowanych. Chciałam zrezygnować z ich towarzystwa, ale młodszy Ross zdążył mnie dostrzec, zanim odeszłam.
– Wszystko w porządku, Kenny? – Zane przyciągnął mnie za dłoń, patrząc na mnie uważnie. – Powinienem kazać jej wypierdalać? To w końcu również moje urodziny – stwierdził nonszalancko, na co z minimalnym uśmiechem pokręciłam głową.
– Z przyjemnością czyniłbym honory – oznajmił rozdrażniony Javad. – Jebana atencjuszka – dodał.
W trójkę patrzyliśmy na dziewczynę, która teraz piła wódkę z butelki, robiąc to w taki sposób, że alkohol zaczął spływać po jej szyi i dekolcie. Poczułam, jak Zane puszcza moją dłoń, aby następnie objąć mnie za biodra. Przeniosłam wzrok na jego twarz, a on popatrzył na mnie z tym swoim typowym beztroskim i leniwym uśmiechem.
– Poważnie pytałem. Mam kazać jej wypierdalać? Jedno słowo i nie ma jej tutaj.
– Błagam, powiedz „tak” – mruknął Javad, na co się zaśmiałam.
– Dajcie spokój. – Obróciłam się plecami do dziewczyny, poświęcając całą uwagę chłopakom. – Chyba po prostu jestem zbyt trzeźwa.
– Szczęściara z ciebie, bo akurat tego typu problemy umiemy rozwiązywać, prawda, kuzynie? – Starszy Ross przeniósł wzrok na Zane’a.
– Stuprocentowa.
Jakiś czas później, może godzinę, może pięć godzin, siedziałam na kanapie, czując, że Eva przestała mi już aż tak bardzo przeszkadzać. Zajmowała miejsce obok i pieprzyła jakieś głupoty, które wpadały mi jednym uchem, a drugim wypadały. Znacznie więcej uwagi poświęcałam Summer, Nellsonowi i Nicolasowi, którzy zawzięcie śpiewali karaoke puszczone na wielkim telewizorze. Miałam ochotę do nich dołączyć, ale byłam zbyt zmęczona. Czułam, że mogłabym zasnąć w każdym momencie.
– Ja i Harry już nie jesteśmy razem – wtrąciłam, gdy usłyszałam, że dziewczyna porusza temat mojego związku. Przeniosłam na nią wzrok i zobaczyłam, jak na jej twarzy pojawia się uśmiech.
– Naprawdę? – Eva zakręciła włosy na palcu, po czym wzięła łyk drinka. – Szkoda, wydawaliście się razem całkiem uroczy. Nie do końca jesteś w stylu Harry’ego, ale to właśnie urocze.
Próbowałam odnaleźć wzrokiem szatyna, ale nie było go nigdzie w pobliżu. W odróżnieniu od Evy ja nie miałam ochoty na kontynuowanie tej rozmowy.
– Powiem ci, że było mi nawet trochę przykro, bo wiesz… Przyleciał aż z Londynu, by ze mną porozmawiać. To dość wielka sprawa… – Dziewczyna kontynuowała, więc ponownie na nią spojrzałam. – Myślałam, że coś z tego będzie, skoro planował studia w Stanach, no ale potem ten pocałunek w Sylwestra… Ciekawa sprawa, ale Harry chyba szybko pożałował. Mam nadzieję, że nie spieprzyło to niczego między wami. To w końcu tylko pocałunek, prawda?
Patrzyłam na nią, walcząc ze zmęczeniem. Nie byłam głupia i wiedziałam, co próbowała zrobić. Liczyła na to, że nie znam prawdy i że to właśnie ona mi ją teraz wyjawia. Niesamowite było to, jak dobrze się bawiła, próbując rozpieprzać czyjeś relacje.
– Przepraszam. – Wstałam, czując się słabiej niż wcześniej. – Miło było cię poznać, ale... Idę się położyć.
– Jasne, kochana. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Ruszyłam w stronę Nicolasa, który niemal od razu zarzucił rękę na moje ramiona, przyciągając mnie do klaty. Przestał teraz śpiewać, aby poświęcić mi uwagę i spojrzeć na mnie ze swoim popisowym uśmiechem.
– Radzisz sobie? Z rudą żmiją?
– Nie bardzo. Jestem strasznie zmęczona i znowu boli mnie brzuch. Mogę się gdzieś na chwilę położyć?
– Tak, tak, jasne. Chodź – powiedział, ciągnąc mnie za rękę. – Mam klucz do sypialni rodziców, tam będzie spokojnie. Przyniosę ci jakieś wygodne ubrania do spania. Na luzie sobie skorzystaj z łazienki i nie wiem… Potrzebujesz czegoś? – pytał, gdy chwiejnym krokiem szliśmy po schodach. – Powiedzieć komuś, żeby do ciebie przyszedł? Może Harry’emu, co?
– Nie, jest okej. Po prostu… Jestem zmęczona, to wszystko.
– Spoko. Wyglądasz jakoś tak blado. Dlatego pytam. Ale jak dobrze, to dobrze – mówił, otwierając kluczem drzwi do sypialni. – Jest już po trzeciej, więc myślę, że zaraz zrobi się ciszej. Z Evą w porządku? Sorry, że tu przyszła. Summer zjebała, bo jej nie znała, a Eva napisała do niej i poprosiła ją o adres… Nie miej jej tego za złe, Sunny serio nie wiedziała.
– Jest okej, nic się nie stało. Dziękuję.
Jakiś czas później leżałam już pod kołdrą, starając się zasnąć. Poczułam, jakbym kręciła się w kółko, a głośna muzyka nie pomagała. Dopiero gdy zrobiło się nieco ciszej, zaczęłam odpływać.
Już prawie nie kontaktowałam, gdy ktoś wszedł pod kołdrę i objął mnie w tali, przyciskając lekko do swojej klatki piersiowej. Nie miałam siły chociażby otworzyć oczu, a ostatnie, co poczułam przed całkowitym zaśnięciem, to pocałunek składany na moim karku. Podejrzewam, że to właśnie sprawiło, że zasnęłam z uśmiechem na twarzy, którego nie potrafiłam powstrzymać, nawet jeśli wiedziałam, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
Przebudziły mnie lekkie mdłości. Za oknem nie było już ciemno, więc spodziewałam się, że jest nie wcześniej niż siódma rano. Przeniosłam wzrok na osobę, która spała obok mnie, cicho pochrapując, a następnie podniosłam dłoń, która ciasno obejmowała mnie w talii. Nie byłam szczególnie zaskoczona tym, że Zane spał razem ze mną, bo to było normalne, że na imprezach zasypiało się tam, gdzie było wolne miejsce. Jednak myśl, że brunet całą noc leżał przytulony do moich pleców, wywoływała u mnie dziwny stres.
Nie czułam się dobrze, a właściwie to czułam się fatalnie, bo chciało mi się wymiotować, a głowa dosłownie pękała. Podniosłam się do siadu, wycierając palcami tusz rozmazany na całej twarzy. Wstałam i ruszyłam do łazienki nieco chwiejnym krokiem. Byłam osłabiona i prawdopodobnie nadal pijana. Miałam wrażenie, jakbym w każdej chwili mogła zemdleć.
Stanęłam przed lustrem i opłukałam twarz wodą, a potem przepłukałam usta miętowym płynem w nadziei, że Nicolas nie będzie miał nic przeciwko.
– Wszystko w porządku?
Wzdrygnęłam się na dźwięk zachrypniętego głosu Rossa. Spojrzałam w lustrze na jego odbicie, aby zobaczyć, że stoi w drzwiach łazienki, opierając się o ich framugę. Miał na sobie jedynie bokserki, jednak teraz nie zwracałam uwagi na jego ładne ciało, a na zmęczoną twarz. Miał intensywnie przekrwione oraz podkrążone oczy, a włosy w totalnym nieładzie. Chyba nigdy nie widziałam go w aż tak złym stanie.
– Jest mi trochę słabo. – Obróciłam się przodem do niego, opierając dłoń o umywalkę. – Trochę pomogę posprzątać i zbieram się do domu.
– Pieprz to, Kenny. – Chłopak pokręcił głową, ciągle nie odrywając ode mnie wzroku. – My posprzątamy, a tobie zamówię taksówkę albo... Poczekaj, moja mama powinna za chwilę wracać z pracy, więc poproszę, żeby cię podrzuciła – stwierdził, wracając do pokoju.
Ruszyłam za nim, aby wziąć z krzesła ubrania oraz torebkę, którą musiał tu przynieść Nicolas, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Ross podniósł z szafki nocnej swój telefon i usiadł na łóżku.
– Cholera, rozładowany. Pożyczysz swój?
Patrzyłam ze zmęczeniem na chłopaka, myśląc, że tak naprawdę z charakteru jest aniołem. Jednak, jak sam twierdził, na tym świecie nie było ludzi idealnych.
– Nie ma takiej potrzeby, ale bardzo dziękuję. Jakoś wrócę do domu. – Posłałam mu wdzięczny uśmiech. – Pójdę się ogarnąć.
Gdy wyszłam z łazienki po Zanie nie było już ani śladu. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, po czym ruszyłam na dół, skąd dochodziły rozmowy dziewczyn. Byłam zaskoczona, że mogły brzmieć tak pogodnie o tak wczesnej porze po całonocnej imprezie. Zmarszczyłam czoło na widok Florence i Evy, które rozmawiały jak najlepsze przyjaciółki. Czy ja przegapiłam wczoraj aż tak wiele? Od razu poczułam stres na widok rudowłosej. Zane teraz wyszedł z kuchni, biorąc wielki łyk wody. Na mój widok rzucił mi małą butelkę, którą trzymał w drugiej dłoni.
– Dzięki – zwróciłam się do niego, zyskując przy okazji uwagę reszty. – Hej – zaczęłam niepewnie, podchodząc bliżej dziewczyn.
– Cześć, Kendall. – Rudowłosa posłała mi pewny siebie uśmiech.
– Chciałam pomóc w sprzątaniu, ale nie czuję się najlepiej, więc... Jakbyście mogły przeprosić ode mnie Nicolasa i powiedzieć mu, że zadzwonię do niego wieczorem.
– Jasne. – Florence skinęła głową, a następnie spojrzała na Zane’a, który nic nie mówiąc, oparł się o ścianę i popijał z butelki. – Widzę, Ross, że jesteś w swoim żywiole. Przysięgam, że boję się, że pewnego dnia z imprezy odbierze cię karetka.
Dziewczyna zaśmiała się, a ja skrzywiłam na te słowa. Nie widziałam w tym kompletnie nic zabawnego i zdecydowanie nie był to temat, z którego powinno się żartować. Martwiłam się o Zane’a, mając w głowie obraz tego, jak wczoraj wyglądał. Granice wydawały się dla niego nie istnieć. Nie myślał o niczym, gdy pod wpływem narkotyków wlewał sobie do gardła kolejne kieliszki wódki. A na moją sugestię, że może powinien zwolnić, jedynie się zaśmiał. Nie miałam jednak odwagi, aby porozmawiać z nim na ten temat. Zane nienawidził wtrącania się w nie swoje sprawy, a ja starałam się to szanować. Nawet jeśli najzwyczajniej w świecie się o niego bałam.
– Niestety jeszcze żyję i musisz znosić moje towarzystwo – mruknął, a następnie usiadł na fotelu, przecierając twarz dłońmi. – Przykro mi z tego powodu. Może na następnej imprezie się uda.
– Śmieszy cię to? – zapytałam, spoglądając na niego z irytacją.
Uśmiechnął się kpiąco.
– Trochę. Ciebie nie?
Patrzył na mnie niemal wyzywającym spojrzeniem, czekając na odpowiedź. Naprawdę kpił z całego tematu. Nie wiedziałam, czego ode mnie oczekiwał.
– Nie.
Niemal w sekundę spoważniał i lekko zmrużył oczy, jakby nad czymś myślał.
Usiadłam na kanapie i wyjęłam z kieszeni telefon.
– Kendall, chodź ze mną – usłyszałam głos Evy, która właśnie wstała, przeciągając się. – Mój kierowca już podjechał, więc podrzucimy cię do domu.
Ostatnie, na co miałam ochotę, to podróż samochodem z Evą. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
– Nie będę ci robić kłopotu. Obudzę Nellsona i Jenny i zapytam, kiedy oni wracają, ale dziękuję.
– Nellson i Jenny wrócili w nocy taksówką – mruknął Zane w odpowiedzi. – Daj mi ten swój telefon, to zadzwonię do mojej mamy. W czym widzisz problem? Ona cię kocha i jeszcze się ucieszy, że może cię podrzucić do domu.
Florence z zaskoczeniem spojrzała na Zane’a, a następnie spuściła wzrok. Wyglądała, jakby te słowa ją w jakiś sposób zraniły. Zagryzłam policzek, czując się z tego powodu źle.
– Boże, przecież to nie ma sensu. Nie kombinujcie, niech Kendall jedzie ze mną. Trzymajcie się, kochani. – Eva pomachała w kierunku Florence i Zane’a, zanim ruszyła w stronę drzwi. – Idziesz, Kendall?
Westchnęłam, wiedząc, że nie mam innego wyjścia. Musiałam przyznać, że propozycja Evy była miła, a to mnie jeszcze bardziej drażniło. Nie dość, że była piękna, to jeszcze koleżeńska. Podeszłam do Florence i przytuliłam ją na pożegnanie, mówiąc, że zobaczymy się w szkole, a następnie ruszyłam w stronę Zane’a, który wstał z fotela. Czułam się dziwnie niezręcznie.
– Kuruj się, Kenny. – Nachylił się i złożył pocałunek na moim policzku, zanim zaczął mówić ciszej, będąc nadal blisko mnie. – Jakbyś czegoś potrzebowała ze sklepu czy coś... Dzwoń albo napisz. I jeszcze raz dzięki, że udało ci się wpaść.
– Jasne, dziękuję.
Po chwili nieco spięta siedziałam w jakimś ekskluzywnym samochodzie obok rudowłosej dziewczyny, która kończyła rozmawiać przez telefon ze swoją mamą. Słuchanie ich rozmowy było dla mnie bardzo krępujące, tym bardziej że była to kłótnia. Starałam się skupić na widoku za oknem zamiast na słuchaniu Evy.
– Przepraszam za to. Moja mama to jebana wariatka – zaczęła, więc przeniosłam na nią wzrok, aby zobaczyć, jak się krzywi. – Mamy tragiczną relację, a teraz wiesz… Wróciłam, ona dostaje szału i takie tam.
Wróciła.
– Przykro mi – odpowiedziałam przez ściśnięte gardło. – Zostajesz w Londynie na stałe?
– Nie. Planuję posiedzieć tu tylko dwa tygodnie, maksymalnie miesiąc, a potem wracam do Nowego Jorku. Mam tutaj fajną kampanię, więc… I stwierdziłam, że muszę odwiedzić dawnych przyjaciół – wyjaśniła z pewnym siebie uśmiechem. – Poza tym… Wiszę ci malutkie wyjaśnienia. Powiedzmy, że Harry zrobił mi aferę, że przez ten pocałunek wszystko się między wami spieprzyło i takie tam. Harry to trochę histeryk. Zawsze do wszystkiego podchodzi zdecydowanie zbyt poważnie. Jeden pocałunek nigdy by nie spieprzył związku, gdybyście się kochali, prawda? Ale jeśli tak było, to zdejmuję czapkę z głowy i błagam o przebaczenie – mówiła nieco szyderczo, z rozbawieniem. – Byłam cholernie pijana i go pocałowałam. Harry tego nie zainicjował, więc no… Wybaczasz mi, prawda?
Zdecydowanie moje dzisiejsze samopoczucie nie było wystarczająco dobre, aby znosić tę rozmowę bez odruchu wymiotnego. Nienawidziłam stylu bycia Evy Flores.
– O pocałunku dowiedziałam się już po naszym zerwaniu, więc nie to było powodem.
– Och, w takim razie nie przepraszam.
– Nie zmienia to faktu, że pocałowałaś mojego chłopaka – zauważyłam z politowaniem. – Więc w sumie przeprosiny to nie taki zły pomysł.
Rudowłosa patrzyła na mnie z rozbawieniem, po czym wzruszyła ramionami.
– Twojego byłego chłopaka.
– Wtedy jeszcze nim był.
– Och, Kendall… Przecież ja ci wyświadczyłam przysługę. Jesteś uroczą dziewczyną i uwielbiam cię – zaczęła przesłodzonym głosem. – Ale ty i Harry to dwa różne światy. Nigdy tego nie zauważyłaś? To by nie wypaliło, wiesz o tym…
Zacisnęłam zęby w przypływie irytacji. Zdawałam sobie sprawę, że może i wizualnie to rudowłosa bardziej pasowała do Torresa, jednak byłam zdania, że nikt nikomu nigdy nie powinien mówić takiego gówna.
– Bo? – zapytałam, unosząc brew.
– Bo go znam. Możesz mi wierzyć albo nie, ale nikt nie zna Harry’ego tak dobrze jak ja. Ani Nellson, ani Lucy, ani ty. I wiem, że nawet jeśli on cię kocha, to to nie wystarczy.
– Czemu?
– Nie jestem twoją psychoterapeutką, wybacz. Ale w każdym razie… Ty i Ross… Bracia Ross… Patrz, jaki my mamy podobny gust.
– Kuzyni Ross – poprawiłam ją, nie kryjąc niechęci.
– Hmm… Wyglądają jak bracia. Lecisz na młodszego?
Wdech, wydech. Zaciskałam dłoń w pięść, nie mogąc się doczekać, aż zatrzymamy się przed moim domem. Miałam dość tej rozmowy.
– Przyjaźnimy się.
– Przyjaciele nie patrzą na siebie tak, jak Ross patrzy na ciebie. Wygląda na problematycznego typa, ale wiesz co? Lubię go. Lubię was razem. Wyglądacie razem bardzo ładnie. Cóż za szkoda, że to eks Florence, prawda? Gdybyś z nim teraz była, wbiłabyś jej nóż w plecy. Tym bardziej że ona nadal go kocha… – Westchnęła. – Ooo… To twój dom. Robi wrażenie. Podoba mi się.
Nigdy nie ucieszyłam się aż tak na widok domu. Wysiadłam z samochodu, krótko żegnając się z rozweseloną rudowłosą. Nawet nie zdążyłam dojść do schodów, gdy dostałam powiadomienie, i szybko zerknęłam, że zaobserwowała mnie na Instagramie.
Wieczorem już w łóżku przeglądałam jej konto, dochodząc do wniosku, że pójście na urodziny Zane’a i Harry’ego było jedną z najgorszych decyzji w moim życiu.
Zane
Z daleka oglądałem zdjęcia powieszone na ścianach, słuchając piosenki, która cicho rozbrzmiewała w salonie Nicolasa, nieco zagłuszona przez krzyki osób znajdujących się w pomieszczeniu. Właśnie rozmawiali o wczorajszej imprezie, upewniając się, że każdy, kto się pojawił, będzie miał obrobioną dupę. Z Evą na czele.
Spojrzałem na Blair, która przyszła razem z Loganem i prosiła mnie właśnie o podanie sosu czosnkowego. Posprzątaliśmy już cały dom Thomsona, co było dla mnie kurewsko ciężkie ze względu na mój stan. Cały dzień był dla mnie niesamowicie trudny, jednak starałem się tego nie okazywać. Teraz mogliśmy nieco odpocząć, jedząc pizzę, dzięki czemu mogłem odetchnąć z ulgą. Fizycznie nie byłem już w stanie dłużej sprzątać.
– Co ty taki małomówny, Ross? – zapytał Nico z pełną buzią, gdy podawałem brunetce sos.
– Jestem trochę zmęczony. – Wzruszyłem ramionami, a następnie wziąłem łyka piwa.
Zdecydowanym plusem nieposiadania auta było to, że mogłem nie przejmować się tym, czy jestem trzeźwy, czy nie. To był niestety jedyny plus, podczas gdy lista minusów była tak długa, że gdyby je spisać, to wyszłaby kolejna pierdolona Biblia.
– To akurat widzimy – zaśmiała się siedząca obok mnie Florence. – Masz jakiś konkretny powód, żeby doprowadzać się do takiego stanu? – zapytała mnie, gdy wszyscy wrócili do swoich rozmów, ignorując nas.
– O co ci chodzi, co? – Przetarłem twarz dłońmi, starając się zmusić do zachowania resztek kultury. Nie chciałem po raz kolejny być dla niej chujem i powiedzieć czegoś, czego mógłbym żałować.
– O to, że od jakiegoś czasu wyglądasz, jakby coś się działo… A może chodzi o Kendall?
Patrzyła na mnie z zaciekawieniem, a ja jedynie zaśmiałem się ironicznie, zanim wziąłem kolejny łyk piwa.
Zerknąłem na blondynkę, przykładając palce do brody w geście zastanowienia.
– Lubisz to, prawda? – Uniosłem brew.
– Co?
– Wysuwanie własnych teorii bez żadnych podstaw. Mówiłem ci już, Flo, że jeśli nie mówię, że coś jest nie w porządku, to nie powinnaś wymyślać. – Odłożyłem butelkę na stolik i sięgnąłem po kawałek wegetariańskiej pizzy.
Dziewczyna zacisnęła usta, a ja tylko przewróciłem oczami. Od zawsze chciała wszystko o mnie wiedzieć i to była jej największa wada, której nienawidziłem. Nie było nic bardziej drażniącego niż ludzie nieogarniający, kiedy należy się wycofać i przestać wpieprzać w czyjeś życie.
– A Kendall? – drążyła temat.
Westchnąłem, nie mając już dłużej ochoty z nią rozmawiać. Moje myśli skierowały się w stronę szatynki, o którą zapytała. Od razu pomyślałem, że powinienem do niej napisać i zapytać, czy lepiej się czuje.
– Co z Kendall? – mruknąłem, ponownie przenosząc wzrok na Manson.
– Nie wiem… Wygląda, jakbyście byli blisko. Nawet zna twoją mamę.
Lubiłem Florence, ale nie była osobą, którą przedstawiłbym swojej mamie. Nie dlatego, że się jej wstydziłem, a dlatego, że gdybym to zrobił, to dziewczyna najpewniej tego samego dnia wybierałaby już suknię ślubną.
– No, no… – Nicolas usiadł obok Florence z szerokim uśmiechem na twarzy. – Słyszę, że rozmawiacie o tobie i Kendall, więc też się chętnie dowiem. Wykorzystujesz to, że ma złamane serce po rozstaniu, aby ją zaliczyć? Nam możesz powiedzieć, Ross. Zaufane grono.
Poczułem, jak puls mi przyspiesza, a mój humor pieprzy się jeszcze bardziej. Zacisnąłem zęby, dając sobie chwilę na uspokojenie. Miałem ochotę po prostu dać Nicolasowi po mordzie, ale nie chciałem był królem dramatu i dać się prowokować w tak oczywisty sposób. Spojrzałem na śmiejącą się Summer. Bardzo ją ceniłem i równie bardzo nie chciałem jej ranić, jednak czułem, że w Nicolasa nic nie uderzy tak bardzo jak wyjawienie jego przeszłości przed jego dziewczyną.
– Przykro mi, ale nie każdy jest takim chujem jak ty i Logan i bawi się w rywalizację, kto kogo zaciągnie do łóżka. – Mój głos był wystarczająco głośny, aby usłyszała to szatynka, która przeniosła na mnie wzrok. – Nadal cię boli, że Nellson pół roku temu zabronił ci zakładać się o Kendall? W końcu taki miałeś cudowny plan, żeby się z nią przespać.
Podniosłem się z kanapy, widząc wściekłą minę Thomsona. Chciałem ruszyć do wyjścia, ale widząc wkurwionego Nicolasa, który także wstał, postanowiłem się na chwilę wstrzymać.
– Co z tobą, do kurwy? – zapytał z niedowierzaniem. – Na chuj to teraz wyciągasz? Po pół roku.
– Na chuj sugerujesz, że to ja chcę kogoś zaliczyć? – odpowiedziałem pytaniem na pytaniem.
– Przecież żartowałem, do cholery – parsknął wkurzony.
– Więc na przyszłość nie żartuj w ten sposób w moim towarzystwie – odpowiedziałem krótko, nie zamierzając kontynuować kłótni. – Zbieram się. Do zobaczenia po przerwie wiosennej albo jakoś w tygodniu. I dzięki, Tommo, za lokum na imprezę.
– Nie ma za co – odburknął, zanim ponownie usiadł obok Summer.
Nie miałem zamiaru się wkurzać przez coś, co z pozoru nie było istotne, ale i tak prawie trzasnąłem drzwiami, gdy wychodziłem na świeże powietrze.
***
Następnego dnia siedziałem w studiu tatuażu, trzymając na kolanach szczeniaka buldoga. Rozmawiałem z recepcjonistką, czekając, aż Javad skończy robić tatuaż, co trwało już dość długo. Przeglądałem album, w którym było sporo wzorów tatuaży przygotowanych przeze mnie. Przy każdym upewniałem się, że jest wystarczająco dobry.
– Masz naprawdę wielki talent. – Recepcjonistka usiadła obok mnie, patrząc na rysunki. – Słyszałam, że przyuczasz się do tatuowania u Javada i Petera.
– Taa... Miejmy nadzieję, że to wypali – odparłem, myśląc o tym. – Od jakiegoś czasu mnie uczą, ale chcą mnie jeszcze wysłać na jakiś bardziej profesjonalny kurs, a później już mam zacząć tatuować. Chris był ochotnikiem na mój pierwszy tatuaż i wyszedł spoko. Niby idzie mi dobrze, ale to nadal kurewsko stresujące.
Potrzebowałem pracy, która byłaby dobrze płatna i przy okazji by mnie interesowała, ale nie sądziłem, że jestem wystarczająco dobry, aby pracować w miejscu takim jak to. Było to naprawdę znane studio, a ja nie miałem żadnego doświadczenia. Mogłem zajebiście rysować, ale czyjaś skóra to nie kartka, którą można zmiąć i wypieprzyć, gdy coś się nie uda.
Przeniosłem wzrok na szklane, otwierające się drzwi, które prowadziły do drugiej części salonu. Javad wyszedł razem z jakąś nastolatką, która miała owinięte folią przedramię.
– Co tam, stary? – Kuzyn podszedł do mnie, a następnie podrapał za uchem psa, który należał do Petera. – Jak tam po imprezie? Nie było żadnej ciekawej akcji po tym, jak wyszedłem?
– Nieszczególnie. – Wzruszyłem ramionami, po czym podałem mu album. – Wpadłem tylko to przynieść.
– Jasne. – Usiadł na kanapie obok mnie i zaczął przeglądać wzory. – Nie chcesz zostać na chwilę? Akurat mam przerwę, prawda, Amy? – Spojrzał na recepcjonistkę, która sprawdziła coś na laptopie.
– Za pół godziny masz konsultację, a za dwie godziny jakiś tatuaż na pół sesji.
Pokręciłem głową na znak, że nie zostanę, a następnie przeniosłem psa na kolana Javada, na których ten od razu wygodnie się ułożył. Śmiejąc się, pogłaskałem małego buldoga, po czym wstałem.
– Idę do Kendall. Pisałem jej już, że wpadnę, więc może kiedy indziej.
– Są zajebiste. – Javad wskazał palcem na album, dając mi do zrozumienia, że mówi o szkicach. – Namów tę swoją Kendall na jakiś tatuaż. Mówiła, że nie ma pomysłu na wzór, ale chyba z tym sobie poradzisz, nie? I jak coś, to oczywiście dla niej za darmo.
– Przekażę – odpowiedziałem, zakładając na siebie kurtkę. – Idziemy gdzieś w tym tygodniu?
– Piątek mam do południa wolny, więc możemy w czwartek. – Uśmiechnął się szeroko. – Załatwię coś zajebistego.
– W to nie wątpię. – Pokręciłem głową z rozbawieniem. – Do czwartku.
Po chwili cholernie zmarznięty i przemoczony stałem pod domem Kendall i Nellsona, myśląc o tym, że gdybym ogarnął swoje nałogi, a pieniądze, które na nie wydawałem, odkładał na samochód, to już miałbym przynajmniej jakiegoś mercedesa. Nacisnąłem dzwonek, zdejmując z głowy całkiem przemoczony kaptur bluzy, którą miałem pod kurtką.
Po chwili drzwi się otworzyły, a ja zobaczyłem mamę Kendall, która jak zwykle była odjebana jak mrówka w święto lasu.
– O Boże, Zane, jesteś cały mokry. Wejdź do środka. – Kobieta przepuściła mnie w drzwiach. – Nellsona niestety nie ma, bo pojechał do Bristolu odwieźć Jenny, ale zrobię ci jakąś herbatę, żebyś się rozgrzał. Jeśli chcesz, to idź do jego pokoju i weź z jego szafy coś suchego. Przebierz się, a ja cię podrzucę do domu, bo za chwilę muszę podjechać do pracy.
– Właściwie to przyszedłem do Kendall – mruknąłem nieco zażenowany, po czym zdjąłem buty, a kurtkę odwiesiłem na wieszak.
– Och… – Kobieta otworzyła usta w zaskoczeniu, a ja spuściłem głowę, aby nie zauważyła mojego rozbawionego spojrzenia spowodowanego jej reakcją. – W porządku, jasne. W takim razie ja będę już lecieć. Kendall jest u siebie.
– Do widzenia, pani Walker.
Wbiegłem po schodach, a następnie pociągnąłem za klamkę drzwi prowadzących do pokoju Kendall. Gdy wszedłem do środka, dostrzegłem dziewczynę, która w samej bieliźnie stała przed lustrem. Miała naprawdę niesamowitą figurę, ale odniosłem wrażenie, że była sporo chudsza niż jeszcze jakiś czas temu. Nie było to jednak w żaden sposób zaskakujące.
– Zane! – pisnęła, po czym szybko wzięła szlafrok leżący na krześle i założyła go na siebie. – Wiesz, że się puka?
Uśmiechnąłem się, nieco rozbawiony jej złością. Nigdy nie wyglądała zbyt poważnie, gdy się denerwowała. To zdecydowanie do niej nie pasowało. Podszedłem bliżej, ściągając przez głowę przemoczoną bluzę.
– Nie przeżywaj, Kenny. – Zaśmiałem się. – Mogę to gdzieś powiesić, żeby wyschło?
– Daj. – Przewróciła oczami, a następnie wzięła ode mnie bluzę i ruszyła do łazienki.
Pokręciłem głową ze śmiechem, siadając na łóżku. Spojrzałem na laptop, na którym dziewczyna miała włączonego Facebooka. Odwróciłem wzrok od otwartych konwersacji. Nienawidziłem, gdy ktoś nie potrafił uszanować czyjejś prywatności i mimo że rozmowa z Evą wydawała się bardzo ciekawa, to nie zamierzałem przeczytać ani jednego słowa.
Eva Flores. Była piękna i nie można było temu zaprzeczyć. Miała charakter, który prawdopodobnie się kochało lub nienawidziło. Ja starałem się być nastawiony neutralnie, wychodząc z założenia, że teoretycznie nie zrobiła mi nic, przez co mógłbym jej nie lubić. Jednak nie chciałem, aby tu była. Za dużo czasu poświęcałem na myślenie o tym, co siedzi w głowie Kendall. Miała zaniżoną samoocenę, odkąd ją poznałem.
Nie widziała w sobie tego, co widział w niej każdy. Była idealnie nieidealna. Ciekawsza od innych, mniej przewidywalna. Zdecydowanie bardziej przyciągająca wzrok. Może nie miała tak długich nóg jak Eva, ale to na nią wszyscy patrzyli, gdy przechodziła przez pomieszczenie. Nie miała tak ciętego języka, ale to z jej żartów ludzie głośniej się śmiali. A może nie ludzie, a tylko ja?
– Powinniśmy porobić coś ciekawego. – Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, gdy chwilę później po turecku siedziała obok mnie.
– Co masz na myśli? – Odłożyłem telefon na półkę, a następnie przeniosłem na nią wzrok.
Wyglądała lepiej niż wczoraj, ale nadal miała nieco podkrążone oczy i wydawała się zmęczona.
– Możemy po prostu pograć w dziesięć pytań. Wiem, że nigdy się o nic nie pytamy, ale to właśnie byłoby ciekawe, prawda? – W jej spojrzeniu pojawiła się ekscytacja, którą widziałem za każdym razem, gdy wpadła na coś, co chciała zrobić. Zaśmiałem się na ten pomysł. Było wiele rzeczy, które chciałem o niej wiedzieć, ale równie wiele takich, których nie chciałem, aby ona wiedziała o mnie. Ostatecznie skinąłem głową, układając się wygodniej na jej łóżku.
– Możesz zapytać pierwszy.
Zastanowiłem się, chcąc zadać pytanie, które będzie odpowiednie. Była w dobrym humorze i nie chciałem być tym, który to zmieni.
– Co najlepiej wspominasz ze wszystkiego, co działo się w ostatnich miesiącach?
– Amm… – Kendall zamyśliła się na chwilę, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. – Było wiele takich rzeczy… Zanim byłam z Harrym, Nicolas wziął mnie do kina i to było naprawdę okropne, bo to była kontynuacja filmu, którego nie znaliśmy. – Zaśmiała się. – Ale wspominam to dobrze. Harry zabrał mnie na urodziny na koncert i to też było super, bo marzyłam o tym od dawna, ale właściwie… To te spotkania z tobą wspominam najlepiej. Sylwester, impreza i wyjście do klubu.
Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc jej słowa. Fajnie było wiedzieć, że nie tylko ja lubiłem te momenty. Założyłem ręce za głową, po czym skinąłem głową, dając znak, że teraz jej kolej.
– To może ja zapytam z drugiej strony. Czego najbardziej żałujesz ze wszystkiego, co działo się przez ostatnie miesiące?
Odwróciłem wzrok, starając się przypomnieć sobie różne słabe sytuacje. Byłem chujowy w poważnych rozmowach, bo po prostu nigdy ich nie przeprowadzałem.
– Tego, że miałem pretensje do moich rodziców o to, że nagle przestało nam starczać pieniędzy. Nie miałem pojęcia, jak poważna jest ta sprawa z wujkiem i… Po prostu zachowywałem się cholernie egoistycznie.
– Wiesz, że to nie twoja wina, prawda? – Kenny zmieniła pozycję na leżącą, więc obróciłem się tak, aby leżeć na boku twarzą do niej.
– To już drugie pytanie. – Zaśmiałem się, widząc, jak przewraca oczami. Potem pomyślałem nad pytaniem, jakie mógłbym jej zadać. – Jak się czujesz?
– Słucham? – Zaskoczona zmarszczyła czoło, a ja jedynie wzruszyłem ramionami.
– Po prostu chcę wiedzieć, czy wszystko z tobą dobrze.
– Tak. Myślę, że tak… – odpowiedziała nieco zmieszana, patrząc na mnie uważnie. – A ty, Zane? Czy ty na ostatniej imprezie… Tak jakby… – Westchnęła, najwyraźniej nie wiedząc, jak ująć to w słowa. – Jak przyszłam do domu i weszłam do tego pokoju, to Javad… Po prostu chciałabym wiedzieć, czy ty też wtedy coś brałeś.
Zacisnąłem lekko usta, czując wielki dyskomfort na myśl o rozmawianiu o tym. Odwróciłem wzrok, kładąc się z powrotem na plecach. Były rzeczy, o których się nie mówiło, bo nigdy nie wychodziło z tego nic dobrego. Temat narkotyków zdecydowanie zaliczał się do tej kategorii.
– Tak – mruknąłem, po czym przetarłem twarz dłońmi. Spojrzałem w sufit, nie chcąc patrzeć na Kendall. Nie chciałem widzieć jej reakcji, mając pełną świadomość, że w moim zachowaniu nie było nic imponującego. – Dlaczego pytasz? Dlaczego to ma jakiekolwiek znaczenie?
– Bo się martwię, Zane – odpowiedziała, a następnie przysunęła się bliżej i chwyciła mnie palcami za brodę, aby skierować moją głowę w swoją stronę.
Przełknąłem ślinę, patrząc na nią niewzruszony.
– Nie oceniam cię przez to, wiesz o tym. Ale wierzę, że tego nie potrzebujesz. Nie chcę, żebyś niszczył sobie zdrowie albo pewnego dnia przesadził.
– Kenny, nie zrozumiesz tego. – Ująłem jej dłoń, którą trzymała moją brodę.
– Pozwól mi przynajmniej spróbować. Porozmawiaj o tym ze mną.
Patrzyłem na nią przez chwilę, myśląc, czy to jest moment, kiedy powinienem się wycofać. Jej niebieskie oczy były skupione na mnie, gdy chciała, abym się przed nią otworzył. Tak jakby twierdziła, że z naszej dwójki to ja jestem tym, któremu trzeba pomagać.
– Ty nic nie jesz, a ja raz na jakiś czas wezmę coś mocniejszego na imprezie. Obydwoje niszczymy sobie zdrowie i żadne z nas nie potrafi nic z tym zrobić. Mamy pełną świadomość, że to nie jest zdrowe, a wmawiamy sobie, że jest w porządku. Twierdzimy też, że to kontrolujemy, ale prawda jest taka, że tego nie da się kontrolować. Prawda?
Dziewczyna natychmiast się spięła. Wyglądała, jakby nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. Już przestała na mnie patrzeć, lekko rozchyliła usta. Teraz wpatrywała się gdzieś w ścianę za moimi plecami. Nie spodziewała się tego, naiwnie myśląc, że to, co robi, jest niezauważalne.
Nie zliczę, ile razy miałem jej coś powiedzieć i ile razy byłem na siebie wściekły, bo tego nie zrobiłem. Gdy powiedziała mi, że jadła w domu, a ja przecież słyszałem, jak jej mama kazała jej zjeść na mieście. Gdy mówiła, że sałatka na stołówce jest niejadalna, a jednak na początku roku szkolnego jadała ją prawie codziennie. Gdy w automacie kupowała tylko wodę, podczas gdy kiedyś zawsze piła sok pomarańczowy. Może wolałem udawać, że tego nie widzę, licząc, że poradzi sobie sama? A może bałem się, że nie będę umiał jej pomóc?
– Po prostu… – Dziewczyna odchyliła głowę, a ja mogłem zobaczyć, jak jej oczy robią się szkliste. – Ja to akurat kontroluję. Jak schudnę wystarczająco, to zacznę normalnie jeść. Obiecuję. To jest zwykła chwilowa dieta. Każdy był kiedyś na diecie, prawda?
– Co znaczy „wystarczająco”? – Nachyliłem się i kciukiem starłem jej z policzka łzę.
Na chwilę spojrzała na mnie zaszklonymi oczami, po czym pokręciła głową.
– Jeszcze trochę. Nie zrozumiesz tego. Chcę po prostu zacząć akceptować samą siebie i przestać myśleć, że może nie jestem dla kogoś wystarczająca. Ale… Nie chcę rozmawiać o mnie. Teraz chodzi o ciebie. Odwróciłeś temat, gdy to ty masz problem, a nie ja.
– Nie. – Pokręciłem głową, patrząc na nią uważnie. – Niech choć raz chodzi o ciebie, a nie wszystkich wokół. Nie możesz wszystkim pomagać, Kenny. Mi już wystarczająco pomogłaś i więcej nie dasz rady. Lubię swoje życie i nawet jeśli mam się wykończyć, to z niektórych rzeczy na razie nie jestem w stanie całkiem zrezygnować. To nie tak, że nie potrafię bez tego żyć, bo potrafię. Tyle, że nie chcę. Nie biorę często i ogarniam to. Naprawdę.
– A jeśli obiecam ci, że ja spróbuję zacząć więcej jeść? – zapytała niepewnie, a ja, wzdychając, przyłożyłem dłoń do jej policzka i pogładziłem go kciukiem. – Obiecasz wtedy, że przynajmniej postarasz się to ograniczyć? Albo oboje zaczniemy pracować nad sobą, albo żadne z nas.
Wziąłem głęboki wdech, zanim spojrzałem jej w oczy. Po chwili przytaknąłem, mimo głosu w głowie, który mówił mi, że to nie ma sensu. Nie wierzyłem w siebie i w to, że gdy będę miał okazję, to rzeczywiście się powstrzymam, ale jeśli dzięki moim próbom, ona miała pracować nad sobą, to zamierzałem dać szansę temu pomysłowi. Nikt nie pomógł mojej rodzinie tak jak Kendall i nikt we mnie nie uwierzył tak jak ona. Nie mogłem być dłużej jebanym egoistą, gdy teraz to ona potrzebowała pomocy.
Widząc jej blady, smutny uśmiech, nie mogłem zrobić nic więcej poza nachyleniem się i złożeniem długiego pocałunku na jej ustach.
Nie wiedziałem, jak zareaguje, i nie wiedziałem, czy nie popełniam ogromnego błędu, ale nie myślałem nad tym w tej chwili. Nie zawsze trzeba wszystko analizować.
Dziewczyna, na początku zaskoczona i niepewna, po chwili odwzajemniła pocałunek, wplatając palce w moje włosy. Uśmiechała się lekko, a ja oparłem swoje czoło o jej, stale czując dziwny ucisk w brzuchu.
Tego typu rozmowy były dla mnie niewygodne. Jeszcze raz złożyłem krótki pocałunek na jej ustach, po czym odsunąłem się od niej, czując, że już poprawiłem nasze humory.
– Zamawiamy obiad czy robimy? – zapytałem, patrząc jej w oczy.
– Robimy. – Uśmiechnęła się lekko. – Tylko ostrzegam, że jestem okropnym kucharzem.
– Więc masz szczęście, że masz mnie – odpowiedziałem z rozbawieniem, po czym wstałem, wyciągając do niej dłoń.
– Mam – przyznała niemal szeptem, na co lekko się uśmiechnąłem.
Gdy schodziliśmy po schodach, a ja lekko ściskałem dłoń dziewczyny, myślałem o tym, jak bardzo dziwne to uczucie. Być w stanie spróbować zrezygnować z czegoś, co przynosiło szczęście, dla dobra innej osoby.
Kendall
Siedziałam po turecku na dywanie w salonie, rozmawiając z Nellsonem. Trzymałam w ręce kieliszek wina tak samo jak Summer, Florence i Blair. Chłopcy natomiast pili drinki, korzystając z hojności Willa i jego barku. Nie było tylko Zane’a, który już wcześniej umówił się z Javadem. Nie mogłam powstrzymać tego, że moje myśli ciągle wędrowały do bruneta. Bawiłam się naprawdę dobrze, ale co chwilę miałam refleksję, że może powinnam być właśnie z Rossem.
– Gdy skończymy tę pieprzoną szkołę, to jedziemy na jakieś zajebiste wakacje. Co wy na to? – zapytał z uśmiechem Logan, zarzucając rękę na ramiona Blair.
Dziewczyna Turnera była naprawdę wspaniała, a mnie nie przestawała zadziwiać jej elegancja. Nawet teraz była ubrana w piękną zieloną sukienkę, a jej włosy były zakręcone w idealne loki. Miała także piękny naszyjnik z białych perełek i spinki we włosach w tym samym stylu. Jej charakter wydawał się totalnie nie pasować do stylu ubierania, co sprawiało, że była jeszcze bardziej wyjątkowa. Z jej ust co chwilę leciały złośliwe komentarze, a ja zaczęłam się coraz poważniej zastanawiać, czy nie jest zaginioną siostrą Thomsona.
– Zdecydowanie. – Nellson położył się tak, aby jego głowa znajdowała się na moich udach, na co się zaśmiałam. – Co powiecie na Australię?
Przeniosłam wzrok na Harry’ego, przypominając sobie, że chciał tam ze mną lecieć. To miał być nasz wielki plan. Wynagrodzenie mi tego, że momentami nie miał dla mnie czasu. Torres jednak nie wydawał się podchodzić do tego tak nostalgicznie jak ja, bo poświęcał całą uwagę Florence, śmiejąc się, gdy pokazywała mu coś na telefonie.
Spojrzałam znowu na Nellsona, starając się dłużej nie myśleć o swoim eks.
– To by było w cholerę drogie. – Tommo skrzywił się, a ja przytaknęłam. – Pojedźmy pod namioty, to będzie zajebiste.
– Taa… Wystarczy, że ja nie mogę spać przez to, jak cholernie głośno chrapiesz. Nie róbmy tego innym – odpowiedziała Summer, na co Nico posłał jej oburzone spojrzenie. – I czym jesteś taki zaskoczony?
Zaśmiałam się, kręcąc głową, a następnie przechyliłam kieliszek, dopijając przy tym resztę wina. W chwili gdy Nicolas zaprzeczał oskarżeniom swojej dziewczyny, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc zdecydowałam, że to ja odbiorę pizzę. Strącając ze swoich nóg głowę Nellsona, wstałam, a następnie ruszyłam w stronę korytarza.
Po chwili wracałam do salonu, trzymając w rękach trzy pudełka. W moim brzuchu burczało, a pizze pachniały naprawdę dobrze. Położyłam je na stoliku, po czym usiadłam na dywanie, starając się podjąć dobrą decyzję. Bawiłam się palcami, gdy wszyscy brali kawałki pizzy. Mój puls znacznie przyspieszył, czego nie potrafiłam wytłumaczyć.
– Kendall. – Nellson zmrużył oczy, a następnie podał mi kawałek pizzy z kurczakiem i kukurydzą. – Taką lubisz, nie?
– Ta. Dzięki. – Posłałam bratu uśmiech, biorąc od niego jedzenie.
Obiecałam Zane’owi i samej sobie, że będę odżywiać się normalnie, ale uważałam, że to zdecydowanie nie tyczy się pizzy. Zamierzałam rzeczywiście jeść regularniej, ale nadal zdrowo. Nie chciałam teraz wracać do dawnych nawyków, ryzykując, że kilogramy, które straciłam, zaraz wrócą. Czułam, że nie mam na razie powodów, aby martwić się o swoje zdrowie. Mój wskaźnik masy ciała był w normie i aby osiągnąć cel, nie powinnam karmić się fast foodami. Teraz jadłam pizzę, którą popijałam winem, i mimo że co chwilę się śmiałam, czułam wyrzuty sumienia. Każdy kęs z trudem przechodził mi przez gardło, nieszczególnie nawet smakując.
– Florence, otworzysz? – zapytał Nellson, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Zmarszczyłam czoło, spoglądając na brata. Było już po północy i nieco dziwił mnie fakt, że postanowił o tej porze zaprosić jeszcze jakichś gości. On jednak nie zwrócił na mnie uwagi, skupiony na swoim telefonie.
– To co, Kendall, idziesz jutro ze mną na tatuaż? – usłyszałam głos Harry’ego.
Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się niepewnie, dopijając drinka. Wiedziałam, że pije znacznie mniej niż cała reszta, ale i tak nie był trzeźwy, więc nie wiedziałam, czy na pewno chce, żebym mu towarzyszyła, czy to pijackie gadanie tego, co ślina przyniesie na język.
– Czy ty, Torres, jesteś poważny? – Nellson zaśmiał się, a następnie odłożył telefon i objął mnie ręką. – Nawet ja zabieram Jenny w ciekawsze miejsca, a jestem tym mniej doświadczonym.
Rozbawiona, przytuliłam się do brata, spoglądając na Harry’ego, który wzruszył ramionami. Ciągle gapił się na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam.
– Gdybym nie był twoim bratem, to pokazałbym ci, czym jest prawdziwa, zajebista randka – dodał.
– Ja za to nie jestem jej bratem.
Przeniosłam wzrok na wejście do salonu, aby zobaczyć Florence i Zane’a. Nikt szczególnie nie przejął się jego słowami, każdy się z nim witał, jakby nie widzieli się co najmniej rok.
Podniosłam się z podłogi, czując, że robi mi się niedobrze. Byłam przejedzona, przez co moje wyrzuty sumienia stały się jeszcze większe. Zmieszanie alkoholu z pizzą sprawiło, że czułam się okropnie ciężka, a mój brzuch był nabrzmiały.
– Cześć, Kenny. – Zane szybko pocałował mnie w policzek, a następnie zaczął witać się z Summer i Blair.
Ruszyłam w stronę kuchni, gdzie usiadłam przy stole, biorąc spory łyk wody. Spojrzałam na kartony po pizzy i poczułam jeszcze większe mdłości. Przeczesałam włosy palcami, mówiąc samej sobie, że nie mogę już więcej pić. Robiłam to ostatnio za często i za każdym razem już w trakcie tego żałowałam. Przeniosłam wzrok na Zane’a, który teraz wszedł do pomieszczenia.
– Unikasz mnie? – Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a gdy ją chwyciłam, pociągnął mnie tak, abym stała przy nim. – Tylko przyszedłem, a ty uciekasz.
– Nie. – Pokręciłam głową. – Daj mi chwilę i zaraz wracam.
– Nie idź nigdzie. Zostań ze mną.
Ross uśmiechnął się lekko, a ja dopiero teraz się zorientowałam, że musiał już sporo wypić z kuzynem. Przyłożyłam dłoń do jego twarzy, a następnie palcami zaczesałam do tyłu włosy, które wpadały mu do oczu. Spojrzałam w nie, chcąc się upewnić, że tym razem ograniczył się tylko do alkoholu. Nie byłam w tym specjalistką, ale wydawało się, że jego źrenice wyglądały normalnie. Jednak gdy próbował przyciągnąć mnie bliżej, trzymając dłonie na moich biodrach, odsunęłam się.
– Zaraz do was przyjdę.
Nie czekając na odpowiedź Zane’a, ruszyłam po schodach na górę, prosto do łazienki w swoim pokoju. Popatrzyłam na siebie w lustrze, czując się coraz gorzej. Przecież mogłam jeść normalnie, tak jak obiecałam, nie sięgając po niezdrowe rzeczy. Nie powinnam ulegać. Mogłam iść do kuchni i zrobić sobie zwykłą kolację, zamiast znowu zapychać żołądek pizzą.
Z tą myślą wepchnęłam palce do gardła i zwróciłam wszystko, co zjadłam i wypiłam. Kiedy skończyłam, po moich policzkach spłynęło kilka łez, a gardło aż piekło. Działałam jak w amoku w przekonaniu, że to jednorazowa sytuacja, której celem było to, abym poczuła się lepiej.
Spuściłam wodę, a potem znów stanęłam przed lustrem. Mimo zaczerwienionych policzków, poczułam się znacznie lepiej. Odrzuciłam jakiekolwiek myśli, że to było złe. Bo przecież nie było. Komu nie zdarzało się wymiotować po alkoholu?
Dokładnie umyłam zęby i użyłam płynu do płukania ust, po czym poprawiłam makijaż. Starannie nałożyłam podkład w miejsca, gdzie rozmazał się, głównie przez łzy. Poprawiłam także cienkie kreski na powiekach, które rozmyły się w kącikach oczu.
Wyszłam z pokoju, nie mogąc pozbyć się dziwnego uczucia niepokoju. Wzdrygnęłam się, gdy poczułam nieprzyjemny chłód, a potem odwróciłam się w stronę okna, by zobaczyć, jak Zane wyrzuca przez nie niedopałek papierosa. Od razu spięłam się na myśl, że mógł wszystko słyszeć.
– Co tu robisz? – Uśmiechnęłam się lekko, chcąc wyglądać naturalnie. – Mówiłam, że zaraz do was przyjdę. Jest kurewsko zimno, a ty wychłodzisz mi na noc pokój.
Poprawiłam włosy, patrząc na niego z wymuszonym uśmiechem. On jednak go nie odwzajemniał. Nie widziałam ani jednej emocji na jego twarzy.
Zamknął okno, a potem ruszył w moim kierunku.
– Skończyłaś? – zapytał ze złością.
Pierwszy raz widziałam go takiego. Stał przede mną z zaciśniętymi zębami i lśniącymi z wściekłości oczami.
– Dlaczego to zrobiłaś? Obiecałaś mi coś, kurwa. Co to było w ogóle?
Moje serce biło szybciej, nie mogłam nic z siebie wydusić. Pod powiekami zebrały mi się łzy. Nie chciałam go rozczarować i czułam teraz wstyd i upokorzenie.
– Nie wiem, o czym mówisz – wyszeptałam. – Chodźmy do reszty.
Obróciłam się, aby wyjść z pokoju, ale nie było mi to dane, bo Zane złapał mnie za dłoń. Zagryzłam wnętrze policzka, czując ucisk w gardle.
– Nie rób ze mnie idioty. – Ross obrócił mnie przodem do siebie, aby znów móc na mnie spojrzeć. – Coś sobie obiecaliśmy, ja dotrzymałem obietnicy. Myślisz, że było mi łatwo? Nie. Ale, kurwa, zrobiłem to i przyszedłem tu do ciebie, żeby ci to powiedzieć. Abyś wiedziała, że jeśli ci coś obiecuję, to dotrzymuję słowa. A ty co robisz w tym czasie?
– Ja też dotrzymałam słowa. – Wyrwałam dłoń z jego uścisku i przetarłam spływającą po policzku łzę. – Możesz zapytać Nellsona. Jadłam z nimi pizzę.
– Ale przed chwilą ją zwymiotowałaś! – uniósł głos. – Kurwa… – dodał już ciszej. – Czy ty w ogóle masz świadomość, jak pieprzysz sobie zdrowie?
Przeszły mnie dreszcze. Zane Ross nie okazywał złości. Nie zwykł krzyczeć, nawet jeśli coś go wkurwiało. Nie chciałam być osobą, która do tego doprowadziła. Zastanawiałam się, czy rzeczywiście miał powód do takich pretensji. Odsunęłam się od niego, myśląc o jego słowach. On nie rozumiał. Widział to z boku, nie mając pojęcia o moich prawdziwych intencjach.
– Kenny. – Chłopak wziął głęboki wdech, a następnie ujął mnie pod brodę i uniósł ją, abym na niego spojrzała. – Od jak dawna to robisz?
– Pierwszy raz – wyszeptałam niepewnie, czując się nieco lepiej, gdy jego kciuk gładził mój policzek. – Ale po prostu było mi niedobrze. Nie martw się, nie zrobię tego więcej. Zjadłam i wypiłam za dużo, więc zrobiło mi się niedobrze, to wszystko. Po prostu odzwyczaiłam się od jedzenia takiego syfu, a teraz połączyłam to z winem i poczułam mdłości. To był jeden jedyny raz. Nie robiłam tego wcześniej i nie zamierzam tego powtarzać.
– Przysięgasz? – zapytał, układając dłonie na moich policzkach. – Kurewsko się o ciebie martwię.
– Nie chcę, żebyś się o mnie martwił. – Zagryzałam wargę, patrząc w jego świecące od spożytego alkoholu oczy. – Nie warto.
Czułam się źle z tym, że zawracałam mu głowę czymś takim. Powinien myśleć o swoich problemach, o swojej rodzinie. Miał wystarczająco wiele kłopotów, a ja stawałam się kolejnym. Jego spojrzenie wydawało się naprawdę smutne, a mnie to bolało.
– Warto.
Zanim chłopak zdążył powiedzieć cokolwiek, niepewnie uniosłam głowę i przysunęłam się do niego, aby połączyć nasze usta. Pocałunki z nim były warte poświęcenia przyjaźni. Przymknęłam oczy, gdy powoli je odwzajemniał. Wolniej i czulej niż zwykle, ani przez chwilę nie odrywając dłoni od mojej twarzy. Czułam mocny smak alkoholu i papierosów, ale nie przeszkadzało mi to. Kiedyś tego nie lubiłam, a teraz zaczynałam kojarzyć właśnie z Rossem. Zaufałam mu i poczułam, że mam kogoś, komu mogę powiedzieć o wszystkim, nie będąc ocenianą.
– Zane! Chodź! Zrobiliśmy ci drinka!
Słysząc donośny głos Nellsona, odsunęłam się od Zane’a. Oblizałam usta, patrząc na niego, a on również nie odrywał ode mnie wzroku.
– Zaraz przyjdę! – krzyknął, a potem, chwytając mnie za dłoń, ruszył w stronę schodów. – Ale najpierw zrobimy sobie coś do jedzenia, bo jestem cholernie głodny. Co o tym myślisz, Kenny?
Spojrzałam na niego, a potem tylko lekko skinęłam głową, na co on uśmiechnął się i uniósł nasze dłonie, aby na mojej złożyć krótki pocałunek.
Godzinę później siedzieliśmy w salonie, głośno śpiewając wszystkie puszczane piosenki. Właściwie robiłam to tylko ja z dziewczynami, bo chłopcy byli zbyt podekscytowani grą Nicolasa i Nellsona na PlayStation. Tylko Harry’ego nieszczególnie to interesowało, bo zawzięcie pisał coś na telefonie. Zmrużyłam oczy z zaciekawieniem, po czym usiadłam obok niego.
– Co tam?
– Co? – Podniósł na mnie wzrok, a potem wziął łyk drinka. – Eva zawraca mi dupę, to nic takiego. Podobno ostatnio podwiozła cię do domu. Nie była dla ciebie suką czy coś?
Harry patrzył na mnie uważnie, gdy zaprzeczyłam ruchem głowy. Teoretycznie ciężko było powiedzieć na nią złe słowo.
– Było w porządku… Więc co, odnowiliście kontakt, tak?
– Nie. Odnowienie kontaktu to za dużo powiedziane. – Pokręcił głową. – Nie chciałabyś się jakoś spotkać? Mogłabyś jutro do mnie wpaść. Zobaczysz moje nowe mieszkanie.
Na sekundę przeniosłam wzrok na Zane’a, który siedział na fotelu i palił papierosa. Nellson był już w tym stanie, że pozwalał wszystkim robić to w domu, a ja również nie miałam nic przeciwko. Ross śmiał się głośno, odchylając głowę, gdy Thomson z jakiegoś powodu wyklinał Nellsona.
– W jakimś konkretnym celu?
– Nie. Po prostu chciałem ci pokazać mieszkanie i nie wiem… Może skoczymy na jakiś obiad?
– Dam ci znać jutro, w porządku? – Podniosłam się z kanapy. – Jestem zmęczona i Nellson miał chyba jakieś plany, więc nie jestem pewna.
– Jasne.
Byłam naprawdę padnięta, więc jedynie powiedziałam wszystkim, że idę spać oraz że mogą zostać u nas w domu na noc, bo rodzice i tak wracają dopiero jutro. Ruszyłam w stronę schodów, gdy Zane złapał mnie za rękę i pociągnął tak, bym się do niego nachyliła.
– Mogę do ciebie przyjść? – szepnął do mojego ucha.
Odsunęłam się lekko, patrząc na niego z rozbawieniem, gdy powstrzymywał uśmiech. Przez chwilę wahałam się z odpowiedzią, bo moje serce zabiło dziwnie szybko na wyobrażenie, że Zane mógłby spać właśnie w moim pokoju. Czułam jednak na plecach palące spojrzenie Harry’ego i to sprawiło, że miałam dziwne myśli.
– Jestem naprawdę zmęczona – odpowiedziałam wymijająco, a potem pstryknęłam go palcem w policzek. – Poza tym Florence pytała, czy może do mnie przyjść spać i się zgodziłam.
– Twoja strata – zaśmiał się.
– Raczej twoja – odparłam, odsuwając się od niego.
Uśmiechnął się promiennie i skinął głową.
– Moja.