45,00 zł
Książka jest dokładnie tym, co zapowiada jej tytuł – zakrojoną na 476 stron i 150 zdjęć szeroką panoramą architektury PRL – od powojennej odbudowy, przez socrealizm i modernizm, aż do postmodernizmu. Choć na okładce widać gdański Falowiec, Anna Cymer przedstawia nie tylko osiedla, ale i rekonstruowane zabytki, socrealistyczne „pałace dla ludu”, tysiąclatki czy postmodernistyczne kościoły.
Redakcja merytoryczna: Alicja Gzowska
Konsultacja: Michał Duda
Redakcja językowa: Jolanta Chrzanowska-Pieńkos
Korekta i zestawienie indeksu: Urszula Drabińska
Projekt graficzny i skład wersji papierowej: Iwo Rutkiewicz
Opracowanie zdjęć: Tomasz Kubaczyk
Fotoedycja: Karolina Matysiak
Opracowanie e-booka: Peter Łyczkowski
Redaktorka prowadząca: Agnieszka Rasmus-Zgorzelska
Wydawca: Fundacja Centrum Architektury
Wydanie II, 2020
wersja elektroniczna, 2022
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 623
Architektura
w Polsce
1945—1989
Anna Cymer
Architektura wPolsce 1945–1989
Anna Cymer
Redakcja merytoryczna: Alicja Gzowska
Konsultacja: Michał Duda
Redakcja językowa: Jolanta Chrzanowska-Pieńkos
Korekta izestawienie indeksów: Urszula Drabińska
Fotoedycja: Karolina Matysiak
Przygotowanie zdjęć do druku: Tomasz Kubaczyk
Projekt okładki: Iwo Rutkiewicz
Opracowanie e-booka: Peter Łyczkowski
Redaktor prowadząca: Agnieszka Rasmus-Zgorzelska
ISBN: 978-83-964831-5-7
© Anna Cymer
© 2022, Fundacja Centrum Architektury, Warszawa
Źródłazdjęć:
© Agata Cymer-Grochowska, Alina Zienowicz, Anka Ptaszkowska / Muzeum Sztuki Nowoczesnej wWarszawie, Anna Cymer, Archiwum Państwowe wLublinie, Archiwum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Bernard Jesionowski, Fundacja Zofii i Oskara Hansenów, Jan Mehlich, KFP, MacQtosh, Marek Budzyński, Marek Kruszyński, Muzeum Architektury we Wrocławiu, Muzeum Historii Kielc, Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, Muzeum Mazowieckie wPłocku, Muzeum Miejskie wTychach, Muzeum Okręgowe wTarnowie, Muzeum Początków Państwa Polskiego wGnieźnie, Muzeum Warszawy, NAC, Ośrodek „Pamięć iPrzyszłość”, Pałac Kultury Zagłębia, PAP, Polkin, PetrusSilesius, SARP, Silesiac, Stanisław Niemczyk, Tomasz Kozłowski, Werner Huber, Wirtualne Muzeum Historii Poznania „Cyryl”, Wojciech Gęsiak, Joanna Nowicka
Na okładce: blok Falowiec na osiedlu Przymorze wGdańsku, fot. Zbigniew Kosycarz, KFP
Pamięci mojej Mamy
1Odbudowa
Mimo wojny — przygotowania
„W chwili obecnej przed architekturą polską otwiera się wielka misja: musi ona zająć się nie tylko budową, ale i odbudową kraju. Nie tylko budową i odbudową, ale również i przebudową. I nie tylko miast, ale i miasteczek, i wsi”1 — mówił podczas zebrania członków Stowarzyszenia Architektów Rzeczypospolitej Polskiej (SARP) w listopadzie 1944 roku ówczesny szef Resortu Kultury i Sztuki Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN) Wincenty Rzymowski. Wyzwanie, przed którym stanęli polscy architekci pod koniec II wojny światowej, nie miało precedensu: należało stworzyć wizję odbudowy zrujnowanego kraju. Jak podają statystyki, w wyniku działań wojennych w latach 1939–1945 w polskich miastach zostało zburzonych ponad 295 tysięcy budynków: „Na podstawie rejestracji strat wojennych przeprowadzonych przez wojewódzkie wydziały odbudowy ustalono, że zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo 295,4 tysięcy nieruchomości miejskich (147,6 tysięcy, tj. 50 procent na ziemiach dawnych, i 147,8 tysięcy, tj. 50 procent na ziemiach zachodnich i północnych), o kubaturze odpowiednio: 526,9 milionów metrów sześciennych (221,8 milionów metrów sześciennych — 42,1 procent i 305,1 milionów metrów sześciennych — 57,9 procent)”2. W tej liczbie znalazło się 6 tysięcy obiektów zabytkowych i ponad milion mieszkań3. Skala zniszczeń większości polskich miast wahała się pomiędzy 60 a 80 procent, nieco mniej ucierpiały Kraków, Łódź, Lublin, znacznie bardziej Warszawa, Gdańsk, Szczecin, Białystok, Opole. Nie mniej zniszczone zostały wsie: zburzonych zostało 354 tysięcy zagród i 467 tysięcy budynków. Ogółem wieś straciła 35 procent przedwojennej wartości całego majątku. Oczywiście straty wojenne nie dotyczyły tylko zabudowy mieszkaniowej. Zniszczeniu uległo 65,6 procent zakładów przemysłowych, transport utracił 50 procent swojego stanu posiadania, a łączność — 62 procent. „Straty materialne oceniane globalnie oznaczają ubytek 40 procent majątku narodowego”4.
Nic więc dziwnego, że w pierwszych latach po wojnie większość architektów zaangażowała się w opracowywanie koncepcji odbudowy miast i poszczególnych budynków czy też dyskusje dotyczące odtwarzaniazabytków.
Trzeba jednak podkreślić, że projekty odbudowy i przebudowy kraju zaczęły rodzić się na długo przed podpisaniem przez III Rzeszę aktu kapitulacji. Przez całą wojnę na terenie okupowanej Polski funkcjonowały pracownie architektoniczne oraz konspiracyjne wydziały architektury, które wraz z przybywaniem zniszczeń opracowywały nie tylko wizje odbudowy, lecz także modernizacji kraju. Najwięcej tego typu działań miało miejsce w Warszawie. Już w październiku 1939 roku Rada Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (WAPW) podjęła decyzję o nieprzerywaniu działalności dydaktycznej „bez względu na jakiekolwiek decyzje władz okupacyjnych”. Pierwszym dziekanem działającego w konspiracji wydziału został dotychczasowy jego kierownik, inżynier i konstruktor Stefan Bryła. Gdy w grudniu 1943 roku został on rozstrzelany w publicznej egzekucji na ulicy Puławskiej, jego obowiązki przejął urbanista Tadeusz Tołwiński. Pod jego kierownictwem w czasie okupacji na WAPW powstało m.in. szczegółowe studium przebicia przez Warszawę trasy N–S (łączącej północną i południową część miasta). Na działającym w podziemiu Wydziale Architektury doktoryzowali się m.in. Piotr Biegański, Jan Chmielewski i Kazimierz Wejchert. Nie przerwał swojej działalności także Wydział Planowania Miasta, którego szefem był Stanisław Różański. W ramach Wydziału przygotowywano projekty m.in. placów Trzech Krzyży i Marszałka Piłsudskiego oraz przebudowy Ogrodu Saskiego. Trzy zespoły: Piotra Biegańskiego, Kazimierza Marczewskiego oraz Zygmunta Skibniewskiego i Macieja Nowickiego opracowywały wizje Nowego Światu bis5. Stanisław Różański nadzorował opracowania, których celem było poprawienie siatki ulic w stolicy — podnosząc miasto z ruin, projektanci chcieli choć częściowo uzdrowić jego urbanistykę. Wiele z powstałych wtedy projektów pozostało na papierze, jednak nawet dziś, po wielu dekadach, widać wciąż, jak bardzo były nowoczesne. Za takie można uznać m.in. opracowania autorstwa Macieja Nowickiego. Ten utalentowany architekt, którego błyskotliwą międzynarodową karierę przerwała tragiczna śmierć 6, współpracował wczasie okupacji przy tworzeniu planów urbanistycznych dla powojennej Warszawy. Rozdzielił ruch pieszy od kołowego, planował w centrum ustawione luźno wzdłuż szerokich alei budynki cztero- i 14-kondygnacyjne, „kierując się nie tylko względami architektonicznymi, ale także zasadą proporcji i tła urbanistycznego. Kieruje się skalą indywidualnego człowieka, ale także skalą tłumu w śródmieściu, w tym — jak to nazywa — »teatrze życia wielkomiejskiego«”7. Nowicki dobrze rozumiał nie tylko potrzebę zróżnicowania skali zabudowy w centrum, ale i specyficzne warunki, w jakich przyszło działać projektantom. W swoich projektach uwzględniał wykorzystanie gruzu ze zburzonych w wojennej pożodze domów. „Podstawową cechą terenu centralnego dzielnicy biurowo-handlowej miały być różnice poziomów gruntu, wynoszące od 2,5 do 3 metrów, utworzone poprzez pozostawienie na miejscu nasypów z gruzu. Dawało to możliwość ukształtowania ciągów pieszych na innym poziomie niż trasy ruchu kołowego”8 — opisywał koncepcje Nowickiego Piotr Kibort. Architekt starał się w zwartych, niewielkich zespołach tworzyć wrażenie kameralności, nie zapominał jednocześnie o mieście jako całości — dbając np. o to, jak będzie prezentować się sylweta Warszawy od strony skarpywiślanej.
Ruiny Starego Miasta wWarszawie
fot. Zbyszko Siemaszko
domena publiczna
Kolejnym aktywnym ośrodkiem działalności architektów i urbanistów z lat okupacji była powołana do życia w 1940 roku Pracownia Architektoniczno-Urbanistyczna (PAU). O ile inne grupy i zespoły zajmowały się przede wszystkim sprawami urbanistyki, o tyle PAU od początku wyspecjalizowała się w kwestiach mieszkalnictwa. Było to poniekąd oczywiste — wszyscy jej członkowie przed wojną zajmowali się tym tematem, a pracownia powstała z inicjatywy awangardowych architektów zrzeszonych w grupie Praesens9, współpracujących m.in. z Warszawską Spółdzielnią Mieszkaniową (WSM) i Społecznym Przedsiębiorstwem Budowlanym. Pierwszym przedsięwzięciem zespołu było zabezpieczenie i inwentaryzacja zbombardowanych w 1939 roku osiedli WSM na Rakowcu i Towarzystwa Osiedli Robotniczych (TOR) na Kole (oba projektu Heleny i Szymona Syrkusów). Powstały zespoły odpowiedzialne m.in. za rozbudowę osiedli WSM na Żoliborzu i Rakowcu, a także za projekty nowych osiedli w północnej części Warszawy — na Bielanach, Marymoncie, Powązkach, osiedli wyrosłych z idei CIAM (Międzynarodowych Kongresów Architektury Nowoczesnej) i Karty ateńskiej10. Autorzy przedwojennej wizji urbanistycznej Warszawa funkcjonalna, Jan Chmielewski i Szymon Syrkus, kontynuowali swoje opracowanie. W PAU działały tematyczne zespoły, którymi kierowali: Jan Chmielewski, Barbara Brukalska, Zygmunt Skibniewski, Szymon Syrkus, Stanisław Dziewulski. Od 1941 roku z PAU współpracowali wybitni socjologowie Tadeusz Kotarbiński, Maria i Stanisław Ossowscy, a poza tym ekonomiści, demografowie, lekarze, prawnicy. Ta współpraca wynikała z łączącego owe środowiska przekonania o społecznych powinnościach architektów i urbanistów o tym, że projektowanie służyć powinno rozwiązywaniu społecznych problemów, poprawianiu jakości życia, szczególnie tych, którzy „mogą mniej” — ubogich, mało zarabiających, robotników, którzy przed wojną żyli w szczególnie złych warunkach11.
W czasie okupacji działała powołana przez Stefana Starzyńskiego Komisja Urbanistyczna opracowująca kierunki rozwoju Warszawy (m.in. przebieg planowanych tras: północ–południe N–S jako kontynuacji istniejącej alei Niepodległości oraz wschód–zachód W–Z, która miała być przedłużeniem ulicy Wolskiej przez Śródmieście na drugą stronę Wisły). Członek tego zespołu, a później jeden z szefów Biura Odbudowy Stolicy (BOS), Piotr Biegański podkreśla rolę stworzonych wówczas opracowań: „W czasie tych prac, a więc jeszcze przed powstaniem warszawskim, nikt z nas nie przypuszczał, że zniszczenia dzielnic śródmiejskich osiągną wielkie rozmiary. Zrozumiałe jest więc, że w Wydziale Urbanistycznym Biura Odbudowy Stolicy w stosunku do dawnych projektów wprowadzone zostały korzystne modyfikacje, które jednak nie podważyły zasadniczego układu urbanistycznego, zwłaszcza jeśli idzie o prostopadły układ zasadniczej sieci komunikacyjnej Warszawy”12.
Po wojnie — działania
Odbudowa musiała postępować szybko — od początku 1945 roku ludzie masowo wracali do zniszczonych miast. W Warszawie liczba ludności w tamtym czasie miesięcznie zwiększała się średnio o 7 tysięcy osób, w maju 1946 roku stolicę zamieszkiwało już pół miliona ludzi13, którzy w zrujnowanym w około 70 procentach mieście starali się urządzić wśród gruzów domy, sklepy czyszkoły.
Trwająca w czasie okupacji praca przedwojennych architektów i urbanistów dawała efekty w postaci propozycji odbudowy i rozbudowy polskich miast w nowej powojennej rzeczywistości. Dzięki podziemnej działalności projektantów dość szybko zaczęły odradzać się także ich organizacje zawodowe. W listopadzie 1944 roku w Lublinie odbył się (jeszcze nieoficjalny) zjazd Stowarzyszenia Architektów Rzeczpospolitej Polskiej, które w ten sposób wznowiło swoją działalność. Na I Walnym Zjeździe SARP w kwietniu 1945 roku w Warszawie ustalono liczbę czynnych architektów: 514 (przy 1700 w 1939 roku). Pierwszym po wojnie prezesem SARP wybrano wtedy wykładowcę Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej (WAPW), szefa Katedry Historii Sztuki i Architektury Średniowiecznej Lecha Niemojewskiego. W maju 1945 roku zebrała się po raz pierwszy oficjalnie Rada WAPW14.
W połowie 1945 roku powołano do życia Naczelną Radę Odbudowy (pod przewodnictwem prezydenta Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta) i podległy Prezesowi Rady Ministrów Komitet Odbudowy15, które swoim zasięgiem miały obejmować cały kraj. Polskie miasta, a szczególnie ich historyczne centra i obszary zabytkowe, były zniszczone w różnym stopniu. W Poznaniu, Opolu, Olsztynie zniszczenia polegały przede wszystkim na wypaleniach wnętrz kamienic, przy zachowaniu większości ścian; częściowo zburzona była zabudowa m.in. Lublina i Brzegu; w największym stopniu ucierpiały obrócone praktycznie w gruzy takie miasta jak Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Szczecin, Koszalin. Jan Zachwatowicz wspominał: „Sprawa odbudowy miast i ich zniszczonych historycznych ośrodków nie mogła i nie była ujęta w jakąś ogólną zasadę czy schemat. Zależała ona w pierwszym rzędzie od gospodarczych podstaw odbudowy samego miasta, jego roli, stanu uprzemysłowienia, ilości ludności itp. […] Zależne one były od położenia dzielnicy zabytkowej w mieście, od stanu zniszczenia, jak wreszcie od wartości artystycznej i materialnej dawnej zabudowy”16. Jeszcze w październiku 1944 roku Biuro Planowania i Odbudowy PKWN zgłosiło wniosek w sprawie potwierdzenia stołecznej roli Warszawy, a na początku stycznia 1945 roku Krajowa Rada Narodowa nie tylko ostatecznie uznała jej stołeczne funkcje, lecz określiła także konieczność jej odbudowy jako „jedno z zasadniczych działań w dziele odbudowy kraju”17. Wszystkie działania państwa zostały wówczas ukierunkowane na podniesienie stolicy z gruzów, które stało się priorytetowym przedsięwzięciem; inne miasta mogły liczyć na państwową pomoc w znacznie mniejszej skali18. „[…] odbudowa Warszawy była molochem, który rozrastał się kosztem innych części kraju. Skoncentrowanych tam ludzi i środków zabrakło choćby na Śląsku, gdzie pomimo poważnych zniszczeń wojennych można było jeszcze ratować setki autentycznych zabytków. Poświęcono je jednak, zarówno w sensie przenośnym, przez zaniedbanie, jak i w sensie dosłownym, traktując jako źródło materiału do odbudowy stolicy”19. Pod koniec lat 40. do Warszawy pociągami przywożono cegły pochodzące z rozbiórki budynków (również zabytkowych) z innych miast, szczególnie z tzw. Ziem Odzyskanych, m.in. z Wrocławia, Legnicy, Szczecina, Kołobrzegu, Stargardu Szczecińskiego czy Elbląga. Hasło „Cały naród buduje swoją stolicę” miało nie tylko propagandowy, ale i finansowy wymiar: każdy pracujący obywatel Polski płacił podatek (0,25–0,5 procent dochodu) na rzecz Społecznego Funduszu Odbudowy Stolicy (SFOS)20; na ten sam cel przeznaczano podatek od sprzedaży alkoholu i imprez kulturalnych; ponadto pojedynczy obywatele, instytucje, organizacje, miasta mogły wpłacać na konto SFOS dobrowolne składki. Do pracy przy odgruzowywaniu Warszawy przyjeżdżały młodzieżowe drużyny z europejskich krajów — Norwegii, Danii, Węgier i innych (nazwę ulicy Foksal zmieniono wtedy na jakiś czas na Młodzieży Jugosłowiańskiej w geście wdzięczności za pomoc przy porządkowaniu miasta21).
Co ciekawe, na początku 1945 roku nadanie pierwszorzędnego znaczenia Warszawie nie było wcale oczywiste. Tuż po zakończeniu wojny pojawił się pomysł przeniesienia stolicy Polski do Łodzi (przynajmniej na jakiś czas). Warszawa była prawie w całości zburzona, poza tym kojarzyła się z „sanacyjną i kapitalistyczną” przeszłością. Łódź nie tylko przetrwała wojnę w dobrym stanie, lecz także zawsze uważana była za miasto proletariackie, a więc ideowo pasujące do polityki partii chcącej uchodzić za reprezentującą interesy robotników. Zwolennikiem nadania stołeczności Łodzi był Bolesław Bierut, który 21 stycznia 1945 roku podczas posiedzenia Rady Ministrów mówił: „[…] słusznym byłoby, pozostając przy naszej uchwale, traktującej Warszawę jako stolicę, [żebyśmy] tymczasowo siedzibę Rządu przenieśli do Łodzi jako miasta najbliższego Warszawie, a centralnego w kraju”22. Jednak z odbytej pod koniec stycznia kilkudniowej wizyty w Moskwie Bierut wrócił z precyzyjnymi wytycznymi: stolica ma być w Warszawie. „Odnośnie odbudowy uzyskaliśmy całkowitą jednomyślność w tym sensie, że Marsz[ałek] Stalin uważa, że Warszawa powinna być jak najszybciej odbudowana i ze swej strony pragnie przyjść nam z jak najbardziej wydajną pomocą. To przesądza dla nas sprawę, że Warszawa będzie siedzibą Rządu”23 — relacjonował swój pobyt w Moskwie Bolesław Bierut.
Biuro Odbudowy Stolicy (BOS), stworzone na bazie Biura Organizacji Odbudowy Stolicy, powstało 14 lutego 1945 roku24. Jego szefem został Roman Piotrowski, przed wojną związany z grupą Praesens, a w czasie okupacji kierownik Pracowni Architektoniczno-Urbanistycznej; w kierownictwie znaleźli się też architekci Józef Sigalin, Wacław Ostrowski, Zygmunt Skibniewski, Bohdan Lachert i Witold Plapis. Zaledwie pół roku po utworzeniu „BOS zatrudniał ogółem 1422 osoby, w tym inżynierów — 331, budowniczych — 28, kreślarzy i techników — 534, dziennikarzy, malarzy, grafików — 49, ekonomistów — 12, prawników — 10, lekarzy — 3, urzędników i maszynistek — 228, rzemieślników, robotników, szoferów, woźnych i gońców — 242”25, co dobrze pokazuje skalę działań, ale też znaczenie tego przedsięwzięcia z punktu widzenia państwa. Z biurem związało się wielu wybitnych przedwojennych architektów, m.in. Stanisław Brukalski, Romuald Gutt, Lech Niemojewski, Bohdan Pniewski czy Szymon Syrkus. Współpracowali z nim Maciej Nowicki i Stanisław Hempel. Kierownikiem Wydziału Architektury Zabytkowej został Jan Zachwatowicz, generalny konserwator zabytków, którego poglądy wywarły największy wpływ na kształt rekonstrukcji historycznych budowli zrujnowanegokraju.
Brzemienna w skutki dla losów odbudowy Warszawy (i dalszego rozwoju architektury w ogóle) była nacjonalizacja (a później komunalizacja) gruntów, firm, fabryk, a nawet pracowni architektonicznych. Pierwszym działaniem nacjonalizacyjnym był wydany 26 października 1945 roku dekret komunalizacyjny przekazujący na własność gminie wszystkie grunty leżące w granicach Warszawy z 1939 roku (budynki pozostały własnością prywatną). Członek zespołu BOS Adolf Ciborowski w 1965 roku pisał: „Oceniając dzisiaj praktyczne znaczenie dekretu o komunalizacji gruntów dla planowanej odbudowy Warszawy, należy podkreślić jego szczególną doniosłość w stosunku do śródmieścia i terenów o intensywnej przed wojną zabudowie. Ponieważ przeważająca część zabudowy (ponad 90 procent) była całkowicie zniszczona — dekret oznaczał w praktyce natychmiastowe przejęcie przez miasto całego obszaru śródmieścia i większości uzbrojonych terenów pozaśródmiejskich”26. Radykalne decyzje i szybkie działania były potrzebne ze względu na skalę zniszczeń, a także z powodu oddolnych działań mieszkańców Warszawy, którzy własnymi siłami próbowali odbudowywać poszczególne budynki — nie zawsze było to bezpieczne, zwykle nie pokrywało się też z planami urbanistycznymi uporządkowania miasta. W 1945 roku ogłoszony został dekret dający państwu, instytucji państwowej lub gminie prawo do przejęcia pod swój zarząd budynków, których właściciele w wyznaczonym czasie nie rozpoczęli remontu lub odbudowy — przez co zmuszony był do tego działania „organ państwowy”27. Nacjonalizacja obejmowała kolejne sfery: upaństwowiono firmy budowlane, znacjonalizowano huty, kopalnie, transport i produkcję. „Pełna nacjonalizacja przemysłu budowlanego rozpoczęła się jednak dopiero w 1948 roku, a jej największa intensyfikacja nastąpiła w latach 1949–1950. Działania przeprowadzały trzy ministerstwa: Ministerstwo Odbudowy przejmowało przedsiębiorstwa robót budowlanych, Ministerstwo Przemysłu i Handlu — zakłady produkujące materiały budowlane, Ministerstwo Leśnictwa natomiast — tartaki”28. W 1949 roku przestały istnieć prywatne pracownie architektoniczne — zastąpiono je państwowymi biurami projektowymi, które aż do połowy lat 80. były de facto jedynym miejscem prowadzenia działalności projektowej29.
Pierwszy rok działania BOS to przede wszystkim inwentaryzacja stanu zabudowy oraz powstanie studiów i opracowań wytyczających kierunki odbudowy.
Pierwszy projekt koncepcyjny generalnego planu odbudowy Warszawy został przedstawiony do zatwierdzenia rządowi jeszcze w 1945 roku. W myśl tego planu wytyczono przez pola ruin kilka głównych arterii komunikacyjnych, stanowiących dziś kościec układu komunikacyjnego i przestrzennego miasta. […] Opracowano pierwsze projekty rekonstrukcji Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia, Łazienek. Charakter zniszczeń Warszawy powodował, że w pierwszych latach odbudowy istniała pewna rezerwa czasu na studia projektowe nad nowym układem miasta: śródmieście nie mogło być terenem najbliższej działalności budowlanej, gdyż należało najpierw usunąć z jego obszaru ponad 25 milionów ton gruzu30
— wspomina AdolfCiborowski.
W pierwszych latach po wojnie w Warszawie rozebrano setki kamienic, zktórych wiele mogło się jeszcze nadawać do remontu. Za tę decyzję Biuro Odbudowy Stolicy jest do dziś krytykowane, choć u jej podstaw leżał nie tylko plan zniszczenia „kapitalistycznej” przeszłości miasta. Ważniejszym pretekstem była chęć poprawy warunków mieszkaniowych, których nie zapewniały kamienice oferujące w większości ciemne, wilgotne i ciasne, pozbawione zaplecza sanitarnego lokale. W miejsce mieszczańskich kamienic czynszowych miały powstać nowe wygodne budynki — rozbieranych kamienic nie traktowano wówczas jako zabytki czy architektoniczne dziedzictwo, lecz przede wszystkim relikty czasów fatalnych warunków lokalowych.
Spory o odbudowę
Członkowie odradzających się instytucji, organizacji i architektonicznych uczelni dość szybko musieli nie tylko opowiedzieć się po stronie zwolenników lub przeciwników odbudowy miast w formach historycznych. Spory dotyczyły kształtu odbudowy oraz tego, czy w ogóle ma ona sens — obie z tych koncepcji miały swoich orędowników. Najbardziej żywa dyskusja dotyczyła Warszawy. Kwestia sposobu odbudowy zrujnowanej w około 70 procentach stolicy (zniszczenia na lewym brzegu Wisły dochodziły do 85 procent) nie była wcale oczywista. Jako że podnieść z ruin trzeba było praktycznie całą historyczną zabudowę, a zarazem władze zdecydowały o daleko idącej modernizacji miasta, narodził się spór pomiędzy zwolennikami nowoczesności a obrońcami zabytków. Relacjonujące proces odbudowy pismo „Skarpa Warszawska” określiło ów konflikt jako spór pomiędzy „zabytkowiczami” a modernizatorami. Kluczową postacią w tym sporze był Jan Zachwatowicz.
Rynek Starego Miasta w Warszawie
fot. Zbyszko Siemaszko, NAC
Ul. Nowy Świat w Warszawie,
projekt odbudowy: Zygmunt Stępiński
fot. Zbyszko Siemaszko, NAC
Dyskusje toczyły się na temat skali odbudowy — o ile oczywistym było odtworzenie Zamku Królewskiego, o tyle zdania o innych elementach zabytkowej zabudowy były podzielone. Rodziły się liczne, nierzadko sprzeczne koncepcje, m.in. nieodbudowania wschodniej pierzei rynku Starego Miasta (tzw. strony Barssa), co otworzyłoby widok na Wisłę. Zgłoszono także pomysł likwidacji jednej pierzei ulicy Piwnej, co zapobiegłoby odtworzeniu ciasnych i ciemnych wewnętrznych podwórzy31. Niektóre propozycje były wręcz wizjonerskie: Jan Sterling, student Polskiej Szkoły Architektury przy Uniwersytecie w Liverpoolu stworzył projekt daleko idącej przebudowy Zamku Królewskiego, zakładającej m.in. powstanie tuż obok dużego szklanego budynku32. Nawet wśród zwolenników odbudowy można było dostrzec pewną powściągliwość. Ksawery Piwocki, historyk sztuki i etnograf, postulował odbudowę Zamku, Łazienek, rynku Starego Miasta, jednak o pozostałych obiektach historycznych mówił: „Mam wątpliwości, czy wszystkie zabytki, nawet emocjonalnie mało frapujące, warto odtwarzać”33.
Kluczowe znaczenie dla rozwiązania tego sporu miała Ogólnopolska Konferencja Historyków Sztuki, która odbyła się w Krakowie w dniach 29 sierpnia — 1 września 1945 roku. To tam powiedziano, że „w obliczu zniszczenia dokumentów kultury polskiej w zabytkach architektury, dokonanego świadomie przez okupanta niemieckiego, można i należy stosować możliwie pełną odbudowę zabytków. Dotyczy to nawet obiektów zniszczonych całkowicie, o ile istnienie ich, w formie będącej powtórzeniem formy dawnej, niezbędne jest ze względu na wagę obiektu dla kultury polskiej”34. Podjęcie tej decyzji było niejako osobistym zwycięstwem Zachwatowicza, największego orędownika podniesienia obiektów historycznych z ruin. Podczas wspomnianej konferencji mówił: „Nie mogąc zgodzić się na wydarcie nam pomników kultury, będziemy je rekonstruowali, będziemy je odbudowywali od fundamentów, aby przekazać pokoleniom, jeżeli nie autentyczną, to przynajmniej dokładną formę tych pomników […]. Poczucie odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń domaga się odbudowy tego, co nam zniszczono, odbudowy pełnej, świadomej tragizmu popełnianego fałszu konserwatorskiego”35.
Jednocześnie jednak stało się jasne, że odbudowane zabytki Starego Miasta mają służyć nowym celom: „Dzielnica ma stać się przede wszystkim osiedlem mieszkaniowym wyposażonym we wszystkie nowoczesne urządzenia techniczne, równocześnie jednak ze względu na swoje położenie w mieście ma przejąć szereg usług w skali ogólnomiejskiej”36.
Ciekawa na tym tle wydaje się rekonstrukcja ulicy Nowy Świat w Warszawie, pierwszego w całości po wojnie odbudowanego historycznego traktu stolicy. Nie była ona bowiem ani przywróceniem stanu sprzed wybuchu II wojny światowej, ani odtworzeniem historycznej zabudowy ulicy z którejkolwiek z przeszłych epok. Częściowo zbombardowany już we wrześniu 1939 roku Nowy Świat był jeszcze w czasie wojny tematem opracowań konspiracyjnych pracowni architektonicznych i urbanistycznych, a projekty te dotyczyły zarówno pojedynczych budynków, jak i urbanistyki całej okolicy37. W 1945 roku Biuro Odbudowy Stolicy przedstawiło plan odbudowy zabytkowej Warszawy, w którym ogromne znaczenie nadawano nie tylko Staremu Miastu, lecz także traktowi, biegnącemu wzdłuż skarpy, od Zamku Królewskiego do Belwederu (trasę tę nazywano „kręgosłupem Warszawy zabytkowej”)38. Pierwszym odbudowanym elementem tego „kręgosłupa” miała być ulica Nowy Świat. „Trzy czynniki decydują o wartości zabytkowej Nowego Światu: wielowiekowa historia, jego znaczenie w rozwoju sieci ulicznej miasta i wreszcie harmonijna szata architektoniczna”39 — pisał w 1947 roku nadzorujący prace w tej części miasta Zygmunt Stępiński. Zachowane miało zostać charakterystyczne wygięcie ulicy oraz wloty ulic poprzecznych, Stępiński zdecydował też o utrzymaniu „trzykondygnacjowego gabarytu nowoświeckiego” i postanowił, że „elewacje kamienic zabytkowych, które istniały do wybuchu wojny, wraz z zachowanymi detalami architektonicznymi, będą ściśle zrekonstruowane. Późniejsze naleciałości i zniekształcenia40, które jaskrawo zwłaszcza występują w partiach parterowych ocalałych elewacji, będą usunięte”41. Innymi słowy nowe budynki miały być dopasowane do elewacji zabytkowych, jednak nie miały ich naśladować. „Elewacja domu nowego, stojącego w szeregu domów zabytkowych powinna być zharmonizowana ze swymi zabytkowymi sąsiadami, nie powinna jednak być »zaprojektowanym zabytkiem«. Musi być nowoczesna”42 — podkreślał Stępiński. Ulica Nowy Świat istniała już w XVII wieku, przez lata jej zabudowa ulegała licznym przekształceniom. Zygmunt Stępiński zdecydował, aby w powojennej odbudowie ujednolicić ją poprzez przywrócenie formy z okresu klasycyzmu Królestwa Kongresowego. Jak podkreśla Małgorzata Popiołek, badaczka odbudowy ulicy, decyzja ta miała kilka źródeł. Jednym z nich było ówczesne pojęcie zabytku, w którym nie mieścił się historyzm, eklektyzm czy secesja z przełomu XIX i XX wieku43; drugi wiązał się wartością, jaką łączono z czasami Królestwa Kongresowego „W uzasadnieniu wyboru czasów Królestwa Kongresowego jako punktu odniesienia dla architektury ulicy podkreślano, że był to czas prosperity dla kraju. […] Okres ten nazywany bywał »renesansem architektury warszawskiej«, ukształtowanym przez talent Antoniego Corazziego”44.
Odbudowa ulicy Nowy Świat zakończyła się już w 1949 roku. To przykład pewnego rodzaju kreacji — nie jest ona bowiem rekonstrukcją ani wyglądu przedwojennego, ani tego z przywoływanych czasów Królestwa Kongresowego (pomiędzy odbudowanymi domami stanęły przecież nowe). Celem było tu stworzenie charakterystycznej „atmosfery urbanistycznej”, dla której inspiracją stały się m.in. pochodzące lat 70. XIX wieku fotografie Karola Brandla, ukazujące ulicę sprzed historyzujących przebudów. „Wartości historyczne i zabytkowe Nowego Świata wymagają, by był on nie odbudowany, lecz z całym pietyzmem zrekonstruowany w swojej pierwotnej szacie. Nie idzie tu tylko o wartość poszczególnych budynków […], ale o przekazanie przyszłym pokoleniom obrazu jednej z najcharakterystyczniejszych ulic warszawskich”45 — podkreślałStępiński.
Kluczowym także z politycznego punktu widzenia przedsięwzięciem była odbudowa Starego Miasta w Warszawie. Trwała zaledwie cztery lata — prace budowlane rozpoczęto w 1950 roku, w 1954 oddano do użytku ostatnie mieszkania i lokale usługowe46. Tworzącym nową dzielnicę — odbudowaną, ale jednak zmienioną — wyznaczono nowe cele. Opracowane przez Urząd Konserwatorski założenia ogólne wylicza Piotr Biegański, jego ówczesny szef:
1. Dzielnica staromiejska staje się jednym z elementów socjalistycznego planu odbudowy Stolicy; 2. Dzielnica staromiejska winna odzyskać drogą rekonstrukcji wszystkie walory układu przestrzennego i plastycznego z najlepszych okresów jej rozwoju kulturalno-artystycznego; 3. Dzielnica staromiejska jest jednym z najważniejszych punktów ruchu turystycznego zabytkowej Warszawy; 4. Do dzielnicy staromiejskiej stosują się rygory osiedla mieszkaniowego; 5. Dzielnicę staromiejską wyposaży się we wszystkie nowoczesne urządzenia techniczne47.
Bazą do projektu zabudowy była ocalała dokumentacja pomiarowa i dość dokładna inwentaryzacja, którą przed wojną ze swoimi studentami z Zakładu Architektury Polskiej PW przeprowadził profesor Oskar Sosnowski (zginął w 1939 roku). O ile przy rekonstrukcji kamienic w mniejszym lub większym stopniu bazowano na dokumentacji ich przedwojennego wyglądu, o tyle plan urbanistyczny Starego Miasta został poddany „ulepszeniu” — wyburzono lub nie odtworzono większości zabudowy wnętrz międzyulicznych czy podwórek48. Jak w 1953 roku na łamach „Ochrony Zabytków” opisywał to Jan Bieńkowski,
przy sporządzaniu planów odbudowy dzielnicy staromiejskiej przyjęto zasadę, że w obrębie dawnych murów obronnych zachować należy zasadniczą sieć uliczną w jej pierwotnym układzie średniowiecznym. Zachowano również zabudowę obrzeżną Rynku i ulic w linii dawnych fundamentów, wyburzając natomiast wszystkie oficyny, nie przedstawiające wartości ani architektonicznej, ani historycznej. W tych blokach, gdzie długość parceli jest znaczna, jak np. pomiędzy ulicą Piwną i Szerokim Dunajem a linią murów obronnych, zagadnienie dostatecznego naświetlenia pomieszczeń nie wymagało specjalnych przesunięć, pozostawiono więc dawną głębokość zabudowy frontowej. Natomiast w blokach węższych, jak np. pomiędzy Piwną i Świętojańską, zdecydowano się na poważne wyburzenia. Chcąc bowiem w większości kamienic, przedstawiających dużą wartość architektoniczną i historyczną, zachować zwłaszcza od strony ulicy Świętojańskiej tak charakterystyczną dla Starego Miasta trzytraktowość planu, zredukowano głębokość niektórych budynków od ulicy Piwnej […]49.
Choć elewacje kamienic staromiejskich w większości wypadków odbudowano według zachowanych planów inwentaryzacyjnych, to duże modyfikacje wprowadzono w rozkładzie wnętrz podwórek i samych mieszkań. Józef Sigalin wspominał: „Chodziło o rekonstrukcję, która jednocześnie pozwoliłaby mieszkańcom żyć w jasnych mieszkaniach, a nie w trzytraktowych norach biedoty, mieć zieleń na podwórkach, mieć nie małe, nędzne, brudne sklepy, a lokale”50. Wnętrza kwartałów zostały „rozluźnione” poprzez pozostawienie pustych podwórzy. Wyjątek stanowiły bloki przy Rynku i między Świętojańską a Piwną, bo tam „wszelkie próby ich rozluźnienia niweczyły dawne założenia budynków z dziedzińczykami, krużgankami, powodując ponadto niezwykłe zniekształcenie brył budynków”51.
Plan urbanistyczny Starego Miasta postanowiono oprzeć na zachowanym gotyckim układzie; wszystkie monumentalne budowle (kościoły, Zamek Królewski) przeznaczono do odbudowy, przy czym w niektórych wypadkach powrócono do form sprzed XIX-wiecznych przebudów.
Tak stało się z Bazyliką Archikatedralną św. Jana Chrzciciela — Katedrą Warszawską przy ulicy Świętojańskiej na Starym Mieście, która w latach 1836–1846 otrzymała zaprojektowany przez Adama Idźkowskiego kostium w stylu gotyku angielskiego. Świątynię odbudowano w formie nieuwzględniającej nie tylko tej, lecz także wielu wcześniejszych ingerencji. W 1947 roku architekt opracowujący projekty odbudowy Wacław Podlewski zauważał: „Opracowanie fasady Katedry od ul. Świętojańskiej jest kwestią projektu. Wydaje się bowiem, że obie znane nam fasady Katedry — jedna gotycko-barokowa, druga zaś pseudogotycka z poł. XIX w. A. Idźkowskiego nie wyczerpują zagadnienia ukształtowania głównej elewacji”52. Fasadę katedry zaprojektował Jan Zachwatowicz, opierając się na danych sugerujących, że autorami gotyckiej bryły byli twórcy kościołów z Wrocławia.
Obecna rekonstrukcja katedry polega na odbudowie pierwotnych elementów gotyckich, których ukształtowanie nie ulega żadnej wątpliwości. […] Szczyt nad gzymsem, co do którego brak pewnych źródeł historycznych, będzie ukształtowany z cegły w formie jak najprostszej, mającej przypominać analogiczne szczyty innych gotyckich kościołów czternastowiecznych. […] Wnętrze katedry, ongiś różnorodne stylowo i wypełnione bogactwami, zostaje odbudowane na tych samych zasadach co zrąb, nabiera przeto wyglądu surowego, odpowiadającego charakterowi murów czternastowiecznych53.
Na tym przykładzie dobrze widać, jakimi drogami nierzadko dochodzono do form odbudowy zabytków. Dobudówki z XIX wieku i dodane wtedy elementy — niemieszczące się w ówczesnym pojęciu „zabytku”, uważane za mało wartościowe — nie zostały odtworzone także m.in. w bryle kościoła jezuitów na Świętojańskiej czy kościoła dominikanów św. Jacka (który wyodrębniono z zabudowy pierzei ulicy, nie odtwarzając budynków stojących tuż obok, a świątynię poprzedzając placykiem).
Odbudową starówek w innych ośrodkach zajął się głównie Zakład Osiedli Robotniczych (ZOR), powołana w 1948 roku instytucja państwowa, pełniąca rolę inwestora dla obiektów związanych z mieszkalnictwem. W ten sposób odbudowywane tereny staromiejskie, mimo zachowania ich historycznych kształtów, zamieniano w osiedla mieszkaniowe, które miały zapewniać lokatorom dostęp światła, możliwość wietrzenia mieszkań, a także bliskość osiedlowej infrastruktury, sklepów czy przedszkoli i szkół. Według wytycznych ZOR postanowiono odbudować m.in. Główne Miasto w Gdańsku, które miało stać się właśnie taką śródmiejską dzielnicą mieszkaniową, „opakowaną” w historyczne formy. W dokumentach dotyczących tej inwestycji zapisano: „ZOR wystąpił z propozycją odbudowy tzw. Miasta Głównego jako dzielnicy mieszkaniowej, wraz z rozbudowaniem obiektów publicznych w procencie przekraczającym potrzeby tej dzielnicy, a dostosowanym w pewnym stopniu do potrzeb całego miasta”54.
Podobnie jak w stolicy, także odbudowa Głównego Miasta w Gdańsku z zachowaniem form historycznych nie była na początku pewna — prowadzono dyskusje, czy nie lepiej zrujnowane obszary przekształcić w nowoczesne dzielnice. Pierwsze koncepcje zakładały nową lokalizację centrum miasta na wyspie Ostrów (Holm), gdzie miano je zbudować od podstaw. Te same projekty nie uwzględniały odbudowy Głównego Miasta jako niespełniającego potrzeb i wymagań współczesności. „Wtłaczanie człowieka nowoczesnego do domów gotyckich jest taką samą niekonsekwencją jak wtłaczanie domów nowoczesnych do gotyckich ulic” — mówił w 1946 roku członek kierownictwa Gdańskiej Dyrekcji Odbudowy, architekt Mieczysław Janowski55. Wielu architektów opowiadało się za zbudowaniem w miejscu historycznej zabudowy nowoczesnej dzielnicy mieszkaniowej, w którą tylko wkomponowano by pojedyncze, odrestaurowane najcenniejsze obiekty zabytkowe. Stylem, który wybrano dla nowych obiektów, miał być modernizm. W 1947 roku odbył się jednak w Gdańsku ogólnopolski zjazd konserwatorów (brał w nim udział również generalny konserwator zabytków Jan Zachwatowicz), podczas którego podjęto decyzję o odbudowie Głównego Miasta w formach historycznych; niedługo później teren ten, wraz z Wyspą Spichrzów, objęto ochroną konserwatorską.
Zachowano historyczną siatkę ulic, odtworzono fasady kamienic, jednak podwórek i tylnych traktów już nie, w wyniku czego pomiędzy blokami obrzeżnej zabudowy powstały rozległe przestrzenie, które uzupełniono niskimi obiektami potrzebnymi mieszkańcom — powstały tu m.in. przedszkola, przychodnie, szkoły. Znacznie spłycono trakty kamienic, a sąsiadujące ze sobą budynki połączono wspólnymi klatkami schodowymi, zamieniając mieszczańskie wnętrza w niewielkie mieszkania. W całości odbudowano jedynie kilka budynków zabytkowych, np. Dom Uphagena czy Dwór Artusa. Dekoracje rzeźbiarskie fasad kompilowano ze znalezionego wśród gruzów detalu i uzupełniano. W dokumentach ZOR czytamy: „Rekonstrukcja fasad w pełni zachowuje perły naszej narodowej rzeźby, rzemiosła artystycznego. Zrekonstruowane szczyty stanowią wdzięczne pole do prac rzeźbiarskich i kształcenia smaku architektonicznego”56. Twierdzenie o odtwarzaniu „narodowej rzeźby” jest tu sporym nadużyciem, wiele z dekoracji rzeźbiarskich pochodziło z niemieckich kamienic, a więc nie miało związku ze sztuką polską.
Jak dowodzi badacz architektury Gdańska Jacek Friedrich, mimo decyzji o odtworzeniu form z przeszłości postulaty „modernistów” nie zostały przy odbudowie zupełnie zignorowane. W historyzujące budynki, potraktowane jako „opakowania”, miały być wstawione wygodne mieszkania zaprojektowane według współczesnych wytycznych i normatywów — czyli de facto według postulatów modernistów: wysuwano argument o konieczności lepszego nasłonecznienia i wietrzenia mieszkań, o zieleni, o potrzebie budowy osiedlowej infrastruktury. Obszerne podwórka rozluźnionej zabudowy wypełniono więc roślinnością, a wnętrzom kamienic nadano nowy rozkład, dostosowany do współczesnych potrzeb mieszkaniowych. „Dwie okoliczności — decyzja o odbudowie historycznego śródmieścia Gdańska oraz określenie jej zasad w tak zwanym planie Zachwatowicza, przesądziły kwestię rekonstrukcji miasta w formach historycznych. Nie ulegało przy tym wątpliwości, że jedyną możliwą do przeprowadzenia drogą owej rekonstrukcji jest odbudowa Głównego Miasta jako osiedla mieszkaniowego, w ówczesnych warunkach społecznych — robotniczego”57 — pisze Jacek Friedrich.
W latach 1949–1959 regionalne oddziały ZOR zajmują się odbudową kolejnych miast: Poznania, Opola, Nysy, Raciborza, ośrodków górnośląskich (Wodzisław, Pyskowice, Gliwice). Na Dolnym Śląsku rozpoczyna się odbudowa Bolesławca, zaczynają się działania w Olsztynie i Koszalinie. Prace porządkowo-remontowe w oparciu o przygotowane wcześniej opracowania historyczne prowadzone są w Sandomierzu, Paczkowie, Zamościu, Kazimierzu Dolnym. Ośrodki te ze względu na swą bezsprzeczną wartość oraz kameralny charakter odtwarzane są z nieco większą pieczołowitością.
Stare Miasto w Gdańsku, ruiny Dworu Artusa
fot. Edward Zabawski, NAC
Zamek Królewski w Warszawie – ruiny
fot. Grażyna Rutowska, NAC
Zakres prac zależał od wielkości i ważności miasta, a także od skali zniszczeń. Większość ośrodków zabytkowych adaptowano na potrzeby mieszkaniowe. Po doświadczeniach Warszawy i Gdańska dylemat związany ze znalezieniem równowagi pomiędzy odtworzeniem autentycznej zabudowy a dostosowaniem jej do wymogów stawianych budownictwu mieszkaniowemu przestał istnieć: „Możliwość poważnego rozgęszczenia zabudowy przy ograniczeniu rekonstrukcji do dwustronnej, względnie jednostronnej nawet zabudowy bloków, likwidacji całych jej ciągów, obniżenia w wielu wypadkach jej wysokości, restytucji zieleni — okazały się bezdyskusyjne”58.
Z mniejszą troską władze pochylały się nad miastami jeszcze niedawno leżącymi na terenie Niemiec, głównie na Śląsku. Powodów było kilka. Jeden to chęć podkreślania „polskości” tzw. Ziem Odzyskanych (a więc likwidowanie pozostałości po niemieckich mieszkańcach), inne miały emocjonalny wydźwięk — niechęć do niemieckiej kultury w ogóle, ale i niepewność co do ostatecznego przebiegu zachodniej granicy. Olgierd Czerner wspomina:
Z żalem trzeba stwierdzić, że niektóre, przez wojnę niedotknięte miasteczka, zaczęły popadać w coraz większą ruinę. Nie były one znane środowisku polskiej kultury, jak przykładowo Kazimierz Dolny czy Sandomierz, a nie były mniej piękne i wartościowe. Przypomnę beznadziejną walkę historyków sztuki o uratowanie całych ciągów zabytkowych kamienic Nysy, trzeba by wskazać na Chełmsko Śląskie, Gryfów, Lwówek Śląski i Lubomierz. […] Miasteczko Miedzianka zostało zrównane buldożerami z ziemią, przestało istnieć. Na Śląsku nie było takiej rządowej akcji ratowania miast jak Sandomierza czy Zamościa, choć było wiele autentycznego do ratowania59.
W latach 1953–1954 trwała odbudowa Starego Miasta w Lublinie, połączona „z uporządkowaniem otoczenia Zamku i budową nowego założenia u jego podnóży”60, czyli przede wszystkim całkowitą likwidacją pozostałości istniejącej tu przed wojną dzielnicy żydowskiej, w miejscu której zbudowano niewielkie osiedle „malowniczych” kamieniczek, jakie nigdy tu nie stały. Wtedy też zmodernizowano główną arterię centrum Lublina, ulicę Krakowskie Przedmieście — dostosowując ją do zwiększonego ruchu w rozrastającym się mieście. Za przykładem Lublina podążyły inne miasta, m.in. Kielce iRzeszów61. Odbudowę historycznej części Koszalina urbanistycznie zmodyfikowano, dopasowując ją do poszerzonej dwukrotnie ulicy Zwycięstwa, przechodzącej przez rynek i łączącej dworzec z centrum administracyjnym. Podobne zabiegi zastosowano m.in. w Szczecinie, gdzie poszerzono ulicę Wielką (jako przedłużenie mostu na Odrze) i wprowadzono współczesną architekturę z prefabrykatów (choć jeszcze projektowaną indywidualnie, nie standaryzowaną), czy Stargardzie, gdzie na istniejącą historyczną siatkę ulic nałożono właściwie już tylko współczesnązabudowę.
Przełom ideologiczny — odwilż 1956 roku i potępienie socrealizmu oraz tocząca się na świecie, zakończona powstaniem Karty weneckiej 62 debata na temat zasad ochrony zabytków — skutkują odwrotem od koncepcji nawet częściowego odtwarzania zabytkowej architektury. Rodzą się wtedy m.in. projekty dla Śródmieścia Północ i Śródmieścia Południe w Gdańsku (powstają wysokościowce, budynki współczesne, standaryzowane, prefabrykowane), okolic placu Nowy Targ we Wrocławiu (współczesne bloki w miejsce zniszczonych kamienic). Po 1956 roku uzupełniana jest zabudowa historycznych dzielnic polskich miast, nigdzie jednak nie ma już mowy o odbudowie pojedynczych zabytków. Pierzeje rynków, ulice starówek zabudowuje się już współczesnymi obiektami, mniej lub bardziej nawiązującymi do historycznego sąsiedztwa.
Trasa W–Z
Bezprecedensowym projektem realizowanym oprócz odbudowy Starego Miasta w Warszawie była budowa Trasy W–Z. Ogromna, skomplikowana technicznie inwestycja drogowa przecinająca najstarszą część miasta była wyrazem na wskroś nowoczesnego myślenia o stolicy jako dynamicznie rozwijającej się metropolii.
We wszystkich koncepcjach i projektach odbudowy Warszawy występują dwie podstawowe idee. Jedna — to gruntowna modernizacja organizmu miejskiego i w zakresie układu komunikacyjnego, i w lokalizacji przemysłu oraz nowych centrów administracyjno-usługowych, wreszcie radykalnej zmiany i poprawy warunków mieszkaniowych, a więc wprowadzenia wielkiego programu nowych inwestycji budownictwa mieszkaniowego; druga — to zachowanie, a nawet częściowo odtworzenie historycznie ukształtowanego oblicza miasta, jego najcenniejszych założeń przestrzennych i związanych z nimi obiektów — pomników kultury, zabytków63
— pisał współautor wizji odbudowy stolicy Jan Zachwatowicz. Konflikt pomiędzy koniecznością modernizacji a odtworzeniem zabytkowej zabudowy szczególnie jaskrawo widać właśnie w przypadku budowy Trasy W–Z.
W 1948 roku na prawym brzegu Wisły mieszkało 250 tysięcy ludzi, wielu z nich dojeżdżało codziennie do pracy na lewy brzeg. Tymczasem obie części stolicy łączył w owym czasie tylko jeden most — Poniatowskiego, odbudowany w połowie 1946 roku. Konieczność powstania nowej przeprawy łączącej wschodnią i zachodnią część miasta była zatem sprawą oczywistą i pilną. Dyskusje wzbudzała jednak jej lokalizacja. Jak relacjonuje Józef Sigalin, wówczas szef zespołu powołanego do zaprojektowania trasy64, dylemat dotyczył m.in. wyboru między lokalizacją na wysokości Cytadeli (gdzie można było dość łatwo zbudować trasę o dużej przelotowości) a na linii placu Zamkowego (z wykorzystaniem zrujnowanych przęseł mostu Kierbedzia). Ponadto postanowiono, że most będzie częścią większej arterii przelotowej przez Warszawę, łączącej wschodnie i zachodnie dzielnice miasta — lokalizacja przy Starym Mieście powodować mogła więc o wiele więcej komplikacji niż wersja alternatywna, odsunięta na północ. Mimo wszystko wybrano trudniejszą lokalizację — m.in. ze względu na to, że Bolesław Bierut był zwolennikiem odbudowy przeprawy w miejscu mostu Kierbedzia.
„Zespół urbanistyczny, objęty wspólną, zwyczajową nazwą »Trasy W–Z«, funkcjonujący i spełniający swoją rolę w kalekim jeszcze organizmie miejskim Warszawy, był pierwszą próbą realizacji projektu na taką skalę i jednocześnie etapem rozgraniczającym dwa ważne okresy w procesie przywracania do życia stołecznego miasta: okres odbudowy i okres budowy i przebudowy65” — wspominali członkowie tego zespołu. Tak zwana Pracownia W–Z, zespół architektów powołanych do zaprojektowania trasy, wyłoniony z grupy BOS, to Stanisław Jankowski, Józef Sigalin i Zygmunt Stępiński; konstrukcję trasy, a przede wszystkim tunelu i mostu, stworzył wybitny inżynier Stanisław Hempel; małą architekturę — tarasy i kamieniarkę — zaprojektował Jan Knothe, detal rzeźbiarski — Barbara Zbrożyna z zespołem; zieleń — Alina Scholtzówna. Niedługo później, po sukcesie, jakim okazała się budowa Trasy Wschód–Zachód, ten sam zespół niejako „w nagrodę” dostał za zadanie projekt kolejnej widowiskowej i ważnej inwestycji tamtych lat — Marszałkowskiej DzielnicyMieszkaniowej.
Przed projektowaną Trasą W–Z postawiono kilka zadań. Przede wszystkim miała stać się najkrótszym połączeniem centrum Pragi ze Śródmieściem, Żoliborzem, Bielanami i Wolą, a także odciążyć most Poniatowskiego poprzez przejęcie większej części ruchu tranzytowego. Poza tym jej zadaniem było przysłużenie się ożywieniu północnej części miasta, głównie Muranowa, ale też uporządkowanie widoku na skarpę warszawską na wysokości Zamku Królewskiego i kościoła św. Anny oraz odsłonienie pałacu Pod Blachą, do tej pory zasłoniętego XIX-wiecznym wiaduktem Pancera. Przy okazji budowy trasy miały także zostać przebudowane najbliższe jej okolice, przede wszystkim Mariensztat.
Miejsce przebiegu trasy nie było przypadkowe — od wieków w tej okolicy funkcjonowała droga z zamku na Wolę, gdzie odbywały się elekcje królów; tu powstał pierwszy stały most w Warszawie — Kierbedzia (zbudowany w latach 1859–1864), połączony z placem Zamkowym wiaduktem Pancera. Koncepcję trasy, biegnącej pod placem Zamkowym przez skarpę warszawską, opracowywali już architekci w czasie okupacji (Jan Chmielewski), zajmował się tym też BOS. Dodatkową zaletą tej lokalizacji były dość dobrze zachowane fundamenty filarów zniszczonego w 1944 roku mostu Kierbedzia, które wykorzystano przy konstrukcji nowej przeprawy. Trasa miała biec od gmachu sądów do ulicy Leszno, przez plac Bankowy do istniejących ówcześnie ulic Hipotecznej i Kapucyńskiej, dalej tunelem pod Miodową, Starym Miastem i placem Zamkowym, do przeprawy wzniesionej w miejscu mostu Kierbedzia (nowa przeprawa zyskała nazwę most Śląsko-Dąbrowski). Za Wisłą biegła dawną ulicą Zygmuntowską do Targowej, którą przecinała, kończąc się na wysokości torów kolejowych przy Radzymińskiej, obok Dworca Wileńskiego. Trasa liczyła łącznie 6,76 kilometra. Dziś duży jej odcinek nosi nazwę alei Solidarności.
W 1947 roku rozpoczęła się budowa. Przy szczegółowym wytyczaniu przebiegu trasy narodziły się kontrowersje związane w przebiciem tunelu przez skarpę pod placem Zamkowym. Jan Zachwatowicz wspominał: „Tunel pod Krakowskim Przedmieściem i Senatorską wykonać można było bądź podkopem pod kamienicami, bądź też otwartym wykopem. Poprowadzenie trasy otwartym wykopem oznaczało wyburzenie kamienic na jej linii oraz następnie ich odtworzenie. Wykonanie podkopem wymagało wprowadzenia konstrukcji podtrzymujących budynki, a więc było kosztowniejsze i przesuwało termin zakończenia robót”66.
Trasa W–Z w Warszawie
projekt: Stanisław Jankowski, Józef Sigalin i Zygmunt Stępiński, Jan Knothe, Barbara Zbrożyna
fot. Zbyszko Siemaszko, NAC
Wybrano opcję trudniejszą do zaakceptowania przez konserwatorów i wyburzono sześć ocalałych w okolicy placu Zamkowego kamienic oraz ruiny kamienicy zwanej pałacem Teppera (projekt: Efraim Schroeger). Po zakończeniu budowy tunelu na jego żelbetowym grzbiecie kamienice odtworzono, z wyjątkiem tej ostatniej. W jej miejscu znalazł się zachodni wlot tunelu (jak podkreśla jeden z projektantów trasy Stanisław Jankowski, gdyby kamienica została, tunel musiałby być dłuższy o 70 metrów).
Dyskusje nad zachowaniem kolejnego zabytku dotyczyły przebiegu trasy w okolicy dzisiejszego placu Bankowego i ulicy Bielańskiej, gdzie na linii planowanej jezdni stał pałac Przebendowskich-Radziwiłłów (dziś mieści się tu Muzeum Niepodległości). Konserwatorzy zabytków nie zgodzili się na jego wyburzenie (czego chcieli projektanci trasy), w związku z czym na jego wysokości ulicę rozdzielono na dwie nitki, które omijają stojący między nimi pałac, by połączyć się z powrotem po jego drugiej stronie. Kilkaset metrów dalej na zachód, ze względu na położenie pokarmelickiego barokowego kościoła Narodzenia NMP (ulica Leszno, później Świerczewskiego, dziś aleja Solidarności 80) trasę trzeba było zwęzić, ale w 1962 roku władze podjęły bezprecedensową decyzję o przesunięciu świątyni. Kościół cofnięto o 21 metrów w głąb działki (wyburzono przy okazji część zabudowań klasztornych), dzięki czemu można było poszerzyć jezdnię tak, aby Trasa W–Z miała na całej długości tę samą szerokość.
Niewątpliwie najważniejszą częścią projektowanej trasy był tunel pod Starym Miastem. Jego wschodni wylot znajduje się u stóp wieży kościoła bernardynów, 12 metrów poniżej poziomu Krakowskiego Przedmieścia i placu Zamkowego; zachodnie wejście do tunelu znalazło się pod ulicą Miodową; w sumie tunel ma długość 195 metrów.
Po obu stronach jej wschodniego wlotu znalazły się dwa biegi schodów oraz — przez lata jedna z głównych atrakcji stolicy — trzybiegowe schody ruchome, pierwsze tego typu urządzenie w Polsce. Wyprodukowane przez Metrostroj Moskwa ZSRR miały 30 metrów długości, a pasażerów (nawet 10 tysięcy osób na godzinę) wiozły na wysokość 12 metrów. Z poziomu placu Zamkowego na schody można się było dostać z parteru kamienicy Johna (zwanej też kamienicą Nowickiego). W 1997 roku schody zamknięto — były w tak złym stanie technicznym, że naprawy przestały się opłacać. Osiem lat później ruszyły znowu — podczas generalnego remontu trzy biegi zastąpiono dwoma, radziecki mechanizm wymieniono na niemiecki, a fornirowane i wykończone blachą miedzianą balustrady na aluminiowe. Pozostałościami oryginalnego obiektu są dwie socrealistyczne płaskorzeźby: Razem w boju i Razem w odbudowie autorstwa Jerzego Jarnuszkiewicza, flankujące wejście na schody, oraz gabloty z pamiątkami z okresu budowy. Pierwszy mechanizm poruszający schodami trafił do Muzeum Techniki.
Trasa W–Z to nie tylko ogromna i na owe czasy nowoczesna inwestycja komunikacyjna, lecz także do dziś jedna z kluczowych dróg w stolicy. W latach 40. jej maksymalną przepustowość przewidywano na tysiąc aut na godzinę; 60 lat później ruch na trasie był dwukrotnie większy. W 2007 roku ruch ten zmniejszył się o 40 procent67, bo jeden z dwóch pasów jezdni przeznaczono wyłącznie dla komunikacji miejskiej (liczba jej użytkowników wzrosła wówczas o 250 procent68). Projektanci początkowo nie chcieli budować linii tramwajowej na Trasie W-Z iplanowali dać pierwszeństwo samochodom. Stanisław Jankowski wspominał: „Jasne jest, że wprowadzenie tramwajów na jezdnię Trasy W–Z, zwłaszcza na odcinku mostu i tunelu zmniejszyłoby ogromnie jej przelotność, stawiając pod znakiem zapytania celowość całej wielkiej inwestycji”69. Mimo to torowisko zbudowano od razu idziś trasa w znacznie większym stopniu służy właśnie pojazdom komunikacji miejskiej.
• • •
Wojenne zniszczenia, w których obliczu stanęli i przedstawiciele władzy, i architekci czy urbaniści w 1945 roku, przekraczały ich doświadczenia i wyobrażenia. Na trudności związane z wyzwaniem, jakim było dźwignięcie kraju z ruin, nałożyły się przemiany społeczne, geograficzne i polityczne. W tej niełatwej do wyobrażenia powojennej rzeczywistości, na którą składały się zmiana granic, ogromne migracje, a także nowa władza, szukająca argumentów legitymizujących swoją dominację, fatalna sytuacja ekonomiczna, a przez pewien czas bardzo realny strach przed kolejną wojną światową, pasja i siła do prowadzonej w spójny, racjonalny i zaplanowany sposób odbudowy wydają się prawdziwym fenomenem. Potwierdzeniem tego może być wpisanie w 1980 roku warszawskiego Starego Miasta na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO jako „wyjątkowego przykładu całkowitej rekonstrukcji zespołu historycznego”. Można polemizować z wyborami, których dokonano po wojnie w dziedzinie odbudowy zabytków. Z punktu widzenia współczesnej praktyki konserwatorskiej wiele z ówczesnych decyzji wydaje się błędnych, jednak w tamtych czasach podejmowane były w najlepszej wierze. Andrzej Paczkowski zauważa: „Z wojny tej naród polski wyszedł osłabiony liczebnie, obolały po traumatycznych przeżyciach, zaskakujących zwrotach w położeniu, z rozbitymi wspólnotami, pogubionymi i rozdzielonymi rodzinami, setkami tysięcy sierot, kalek i bezdomnych. Unicestwiona była znaczna część elit i lokalnych przywódców, spalone biblioteki i szkoły, wymordowana duża część wychowawców i duszpasterzy”70. Odbudowa była w tej sytuacji potrzebna nie tylko z czysto praktycznych powodów. Dźwignięcie z ruin zabytków miało pomóc odnowić poczucie wspólnoty, zachować pamięć o historii albo zbudować „nową” na tzw. ZiemiachOdzyskanych.
Stare Miasto wWarszawie po odbudowie
fot. Zbyszko Siemaszko, domena publiczna
Cyt. za: Józef Sigalin, Warszawa 1944–1980. Z archiwum architekta, Warszawa 1986, t. 1, s. 28.
1939–1945 Pro Memoria, Warszawa 2015, s. 27 (publikacja Głównego Urzędu Statystycznego, prezentująca wybrane dane na temat terytorium, społeczeństwa i gospodarki Polski tuż przed II wojną światową i niedługo poniej).
Zob. Jan Zachwatowicz, Współczesna architektura polska, w: Budownictwo i architektura w Polsce 1945–1966, Warszawa 1968, s. 9; Józef Skrzekot, Budownictwo w okresie XX-lecia PRL, „Architektura” 1964, nr 7/8, s. 270.
Adolf Ciborowski, Warszawa. O zniszczeniu i odbudowie miasta, Warszawa 1964, s. 14.
Helena Syrkus, Działalność architektów i urbanistów w okresie II wojny światowej, w: Warszawa lat wojny i okupacji 1939–1944, t. 3, Warszawa 1973, s. 329.
Maciej Nowicki, absolwent WAPW, zginął w katastrofie lotniczej w 1950 roku, wracając z indyjskiego miasta Czandigarh, które projektował (prace po jego śmierci przejął Le Corbusier).
Tadeusz Barucki, Maciej Nowicki, Warszawa 1980, s. 49.
Piotr Kibort, Maciej Nowicki — twórca nowej Warszawy, w: Chwała miasta, red. Bogna Świątkowska, Warszawa 2012, s. 316.
Do założonej w 1926 roku grupy należeli m.in. Helena i Szymon Syrkusowie, Barbara i Stanisław Brukalscy, Bohdan Lachert, Jerzy Szanajca. Praesens reprezentował Polskę podczas Międzynarodowych Kongresów Architektury Nowoczesnej (Congrés Internationaux d’Architecture Moderne — CIAM).
Karta ateńska — spis postulatów i założeń nowoczesnej urbanistyki, opracowany przez uczestników IV Międzynarodowego Kongresu Architektury Nowoczesnej (CIAM), który odbył się w 1933 roku. Spotkania gromadziły międzynarodowe grono awangardowych architektów i urbanistów, pragnących reformować budownictwo i planowanie miast w duchu modernizmu i funkcjonalizmu. W latach 1928–1956 odbyło się dziesięć takich kongresów. Jedną z głównych idei urbanistycznych opracowanych przez CIAM i uwzględnionych w Karcie ateńskiej była budowa dobrze nasłonecznionych, otoczonych zielenią i odseparowanych od ruchu kołowego osiedli domów z tanimi i dostępnymi mieszkaniami.
Jadwiga Roguska, Helena i Szymon Syrkusowie: koncepcje typizacji i uprzemysłowienia architektury mieszkaniowej, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 2000, t. XLV, z. 2, s. 108.
Krystyna Gierlińska, Rozmowy o Warszawie, „Architektura” 1969, nr 12, s. 443.
Jerzy Kochanowski, Piotr Majewski, Tomasz Markiewicz, Konrad Rokicki, Zbudować Warszawę piękną… O nowy krajobraz stolicy (1944–1956), Warszawa 2003, s. 219.
Marta Leśniakowska, Architektura w Warszawie 1945–1965, Warszawa 2003, s. 4.
Jerzy Kochanowski, Piotr Majewski, Tomasz Markiewicz, Konrad Rokicki, Zbudować Warszawę piękną…, dz. cyt., s. 223.
Jan Zachwatowicz, Odbudowa historycznych ośrodków miast, w: tegoż, Wybór prac, Warszawa 1981, s. 539.
Piotr Majewski, Ideologia i konserwacja. Architektura zabytkowa w Polsce w czasach socrealizmu, Warszawa, 2009, s. 30.
Na nieco więcej pomocy mogła liczyć tylko wieś: Biuro Odbudowy Wsi pod kierownictwem architekta Franciszka Piaścika przydzielało zasiłki na odbudowęzagród.
Piotr Paweł Ursyn, Czy władza ludowa kocha zabytki, „Kultura” (Paryż) 1985, nr 6, s. 69.
Okólnik nr 56 Prezesa Rady Ministrów z dnia 29 marca 1951 roku, Internetowy System Aktów Prawnych, http://isap.sejm.gov.pl, dostęp 27.07.2017, http://isap.sejm.gov.pl/Download?id=WMP19510300387&type=2, dostęp 27.07.2017.
Marcin Kołodziejczyk, Zabytkowicze i awangardziści, „Polityka. Pomocnik Historyczny”, nr 3(8), dodatek do „Polityka”, 25.08.2007, nr 34(2617), s. 23.
Cyt. za: Jerzy Kochanowski, Piotr Majewski, Tomasz Markiewicz, Konrad Rokicki, Zbudować Warszawę piękną…, dz. cyt., s. 7.
Tamże, s. 8.
Zabezpieczało ono i inwentaryzowało ocalałą zabudowę; kierowali nim Jan Zachwatowicz i PiotrBiegański.
Józef Sigalin, Warszawa 1944–1980, dz. cyt., t. 1, s. 76.
Adolf Ciborowski, Warszawa. O zniszczeniu i odbudowie miasta, dz. cyt., s. 143.
Jerzy Kochanowski, Piotr Majewski, Tomasz Markiewicz, Konrad Rokicki, Zbudować Warszawę piękną…, dz. cyt., s. 223.
Andrzej Basista, Betonowe dziedzictwo. Architektura w Polsce czasów komunizmu, Warszawa–Kraków 2001, s. 13.
Po odwilży 1956 roku pojawiła się możliwość tworzenia autorskich pracowni, właściwie z niej jednak nie korzystano, bo samodzielnym architektom trudno było pozyskiwać zlecenia od państwowych inwestorów (a innych praktycznie nie było). Wyjątkiem od tej reguły była Pracownia Projektów Budownictwa Ogólnego (PPBO), którą po latach pracy w Miastoprojekcie założyli w 1958 roku w Katowicach Henryk Buszko i Aleksander Franta. Ta decyzja była możliwa dzięki temu, że architekci byli znani w regionie i cieszyli się zaufaniem władz Śląska, mogli więc liczyć na publiczne zamówienia. Samodzielne, autorskie pracownie architektoniczne zaczęły pojawiać się dopiero w połowie lat 80., kiedy na fali kryzysu ekonomicznego zliberalizowano przepisy dotyczące inwestycjibudowlanych.
Adolf Ciborowski, Warszawa. O zniszczeniu i odbudowie miasta, dz. cyt., s. 145.
Jan Zachwatowicz, Problemy zachowania historycznych założeń przy odbudowie Warszawy, w: tegoż, Warszawa współczesna, geneza i rozwój, Warszawa 1981, s. 279.
Piotr Majewski, Ideologia i konserwacja, dz. cyt., s. 52.
Ksawery Piwocki, Uwagi o odbudowie zabytków, „Biuletyn Historii Kultury i Sztuki” 1946, nr 1/2.
Cyt. za: Piotr Majewski, Ideologia i konserwacja, dz. cyt., s. 53.
Tamże, s. 53.
Adam Krzykowski, Odbudowa ośrodków zabytkowych w Polsce w latach 1949–1959, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 1960, t. V, z. 1–2, s. 129.
Małgorzata Popiołek, Powojenna odbudowa ulicy Nowy Świat w Warszawie, Warszawa 2012, s. 37.
Tamże, s. 51.
Zygmunt Stępiński, Odbudowa Nowego Świata, „Biuletyn Historii Sztuki” 1947, nr 1/2, s. 59.
Niektóre zniszczone kamienice mieszkańcy sami na własną rękę odbudowywali i przebudowywali jeszcze w czasie wojny.
Zygmunt Stępiński, Odbudowa Nowego Świata, dz. cyt., s. 64.
Tamże, s. 65.
Był to jeden z kluczowych powodów, dla których po II wojnie światowej rozbierano pochodzące z tego okresu kamienice. Nie uważano ich za wartościowe architektonicznie.
Małgorzata Popiołek, Powojenna odbudowa ulicy Nowy Świat w Warszawie, dz. cyt., s. 69.
Zygmunt Stępiński, Odbudowa Nowego Świata, dz. cyt., s. 64.
Czas trwania prac pokrywa się z okresem obowiązywania w Polsce doktryny realizmu socjalistycznego. Fakt ten wpłynął przede wszystkim na funkcje architektury (Stare Miasto miało być robotniczym osiedlem mieszkaniowym), odbudowa była także wykorzystywana propagandowo, jako sztandarowe dzieło odradzania się państwa i sukces nowych władz, a zarazem ich „dar” dla ludności Warszawy. Zob. też: Piotr Majewski, Ideologia i konserwacja, dz. cyt., s. 192 inastępne.
Piotr Biegański, Odbudowa Starego Miasta w Warszawie, „Ochrona Zabytków” 1953, nr 2/3, s. 81–82.
Duża część tej zabudowy była albo tymczasowa, albo kiepskiej jakości, a co najważniejsze, zasłaniała dostęp światła i powietrza do lokali w kamienicach, które miały teraz odpowiadać standardom osiedlamieszkaniowego.
Jan Bieńkowski, Blok, kamienice i mieszkania na Starym Mieście, „Ochrona Zabytków” 1953, nr 2/3, s. 86.
Józef Sigalin, O powojennej odbudowie Warszawy, w: Warszawa współczesna, geneza i rozwój, Warszawa 1981, s. 232.
Wacław Podlewski, Projekt odbudowy Starego Miasta, „Biuletyn Historii Sztuki i Kultury”, czerwiec 1947, r. IX, nr 1–2, s39.
Tamże, s. 42.
Władysław Jan Grabski, Archikatedra Św. Jana Chrzciciela przy ulicy Świętojańskiej, w: Kościoły Warszawy w odbudowie, Warszawa 1956, s. 9.
Odbudowa Gdańska w projektach Zakładu Osiedli Robotniczych (na podstawie materiałów dostarczonych przez ZOR opracował Roman Łucki), „Architektura” 1949, nr 11/12, s. 330.
Cyt. za: Jacek Friedrich, Problem nowoczesności w kulturze architektonicznej powojennego Gdańska, w: Niechciane dziedzictwo. Różne oblicza architektury nowoczesnej w Gdańsku i Sopocie, Gdańsk 2005, s. 34.
Odbudowa Gdańska w projektach…, dz. cyt., s. 330.
Jacek Friedrich, Odbudowa Głównego Miasta w Gdańsku w latach 1945–1960, Gdańsk 2015, s. 113.
Adam Krzykowski, Odbudowa ośrodków zabytkowych w Polsce…, dz. cyt., s. 131.
Olgierd Czerner, Zabytki Śląska w Polsce dyktatury proletariatu, w: Badania i ochrona zabytków w Polsce w XX wieku. Materiały konferencji naukowej, zorganizowanej staraniem Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, Generalnego Konserwatora Zabytków i Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w stulecie urodzin Profesora Jana Zachwatowicza w dniu 4 marca 2000 roku, Warszawa 2000, s. 68.
Adam Krzykowski, Odbudowa ośrodków zabytkowych w Polsce…, dz. cyt., s. 131.
Tamże.
Karta wenecka — międzynarodowa karta konserwacji i restauracji zabytków i miejsc zabytkowych to przyjęty w 1964 roku, a poprzedzony pracami podczas kongresów w 1957 i 1964 dokument regulujący zasady ochrony zabytków. Zapisano tam m.in. zakaz rekonstrukcji obiektów historycznych i odbudowy zabytków, a także zasadę, aby wprowadzane do budowli historycznej nowe elementy były odróżnialne od oryginalnych. W imieniu Polski dokument współtworzył i podpisał Jan Zachwatowicz.
Jan Zachwatowicz, Problemy zachowania historycznych założeń…, dz. cyt., s. 272.
Józef Sigalin, Warszawa 1944–1980, t. 1, dz. cyt., s. 375.
Pracownia W–Z: Stanisław Jankowski, Jan Knothe, Józef Sigalin, Zygmunt Stępiński, Niektóre uwagi o projektowaniu trasy wschód–zachód, „Architektura” 1949, nr 11/12, s. 315.
Jan Zachwatowicz, Problemy zachowania historycznych założeń…, dz. cyt., s. 276.
Zielone Mazowsze, www.zm.org.pl, dostęp 16.02.2011.
Tamże.
Stanisław Jankowski, Pracownia Trasy W–Z, Trasa W–Z, „Architektura” 1948, nr 6/7 (8/9), s. 138.
Andrzej Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski. 1939–1989, Warszawa 1998, s. 152.
2Tuż po wojnie. Między modernizmema socrealizmem
W polskiej architekturze po 1945 roku nie nastąpił ani przewrót, ani rewolucja. Dzięki trwającej w czasie wojny pracy architektów, a także za sprawą prowadzonej w latach okupacji działalności konspiracyjnych pracowni i zespołów projektantów, w architekturze powojennej kontynuowano tradycje i formy z lat 30. XX wieku. Oczywiście większość prac architektonicznych i urbanistycznych w pierwszych latach po wojnie wiązała się z uporządkowaniem miast, odbudową zniszczonych obiektów i odtwarzaniem zabytków, ale aż do początku lat 50. zbudowano na terenie całego kraju sporo gmachów będących kontynuacją tego, co działo się w architekturze do 1939 roku, czyli przede wszystkim idei modernistycznych. Dopiero proklamowanie socrealizmu w 1949 roku zahamowało te działania.
Urzędy i biura
Duża grupa zrealizowanych tuż po wojnie obiektów to budynki służące władzy i różnym instytucjom. Odradzające się państwo potrzebowało nowych urzędów i biur — w Warszawie większość przedwojennych gmachów użyteczności publicznej była zrujnowana. Jednakże w ciągu zaledwie kilku powojennych lat powstały nie tylko monumentalne siedziby władzy (m.in. gmach Domu Partii, Ministerstwa Komunikacji, nowe obiekty sejmowe), lecz także zróżnicowane formalnie obiekty użyteczności publicznej — kina czy domy towarowe.
Badający powojenną architekturę Krzysztof Stefański powstałe w ciągu pierwszych lat po 1945 roku budynki podzielił ze względu na formę na dwie grupy. Jedna to obiekty stonowane, proste, „biurowe” lub „państwotwórcze”, czyli nie tylko służące nowym urzędom i instytucjom, lecz także budujące powagę i autorytet władzy państwowej. Druga to gmachy nowatorskie, oryginalne, odważne, kontynuujące tradycje przedwojennej awangardy71. Pierwsze można by określić jako kontynuację rozwijającego się w dwudziestoleciu międzywojennym nurtu „zmodernizowanego klasycyzmu” — architektury nowoczesnej, ale łączącej dorobek modernizmu z klasycystycznym porządkiem i elegancją (za twórcę tego nurtu w Polsce uważa się przedwojennego architekta i wykładowcę na WAPW Rudolfa Świerczyńskiego). Drugie — jako pokłosie działalności funkcjonalistów spod znaku Le Corbusiera, uczestników Międzynarodowych Kongresów Architektury Nowoczesnej CIAM.
Dzielnica ministerstw w Warszawie
projekty poszczególnych budynków: Stanisław Bieńkuński, Stanisław Rychłowski,
Stanisław Kolendo, Zbigniew Karpiński, Tadeusz Zieliński syn, Władysław Pieńkowski,
Jerzy Kowarski, Mieczysław Piprek
fot. domena publiczna
Wśród eleganckich i stonowanych biurowców powstałych na potrzeby instytucji państwowych jest pierwszy zbudowany w Warszawie po wojnie wieżowiec — 17-kondygnacyjny gmach Ministerstwa Komunikacji przy ulicy Chałubińskiego. Wraz z pozostałymi dwiema bryłami nowego ministerialnego kompleksu autorstwa Bohdana Pniewskiego, który powstał w latach 1947–1951, towarzyszy zbudowanemu w 1931 roku gmachowi projektu Rudolfa Świerczyńskiego. Wspomniany wieżowiec łączy się z pięciokondygnacyjnym budynkiem połączonym następnie z dwupiętrową rotundą z galerią kolumnową, w której znalazło się główne wejście do budynku. Historyzującą rotundą architekt przełamał surowość i powagę dwóch pozostałych, licowanych kamieniem brył, zaś wysokościowcowi nadał smukłość poprzez cofnięcie wyższych pięter względem dolnej części gmachu. W ten sposób na chwilę przed proklamowaniem socrealizmu powstał w Warszawie kompleks, który był — w przenośni i dosłownie — łącznikiem nowych czasów z międzywojniem, dowodem na ciągłość architektury, kontynuację w powojennej rzeczywistości form opracowanych w dwudziestoleciu międzywojennym. Założenie Pniewskiego doskonale połączyło się z bryłą zaprojektowaną w stylu „klasycyzującego modernizmu” przez Rudolfa Świerczyńskiego, ponieważ wyrosło z tej samej architektonicznejtradycji.
Pniewski jest także autorem rozbudowy siedziby Sejmu — w latach 1949–1952 do zaprojektowanego przez Kazimierza Skórewicza w latach 20. gmachu (m.in. z salą obrad w kształcie rotundy) dobudowano cztery nowe pawilony i łączniki. Ze względu na położenie w parku na skarpie dwu- i trzykondygnacyjne budynki architekt wyposażył w liczne prześwity tworzące osie widokowe i podkreślające układ kompozycyjny założenia72. Nadano im formy zmodernizowanego klasycyzmu; obłożone piaskowcem jurajskim elewacje zyskały ozdobny detal — m.in. tralkowe balustrady, płaskorzeźby o motywach roślinnych, profilowane kolumny. Razem z projektem architektonicznym powstała wizja wystroju wnętrza budowli; jej współautorem był Bohdan Pniewski73. Ważnym jego elementem uczyniono kute kraty, balustrady, wykończenia drzwi z dominującymi motywami graficznymi. Ostateczny projekt rozbudowy Sejmu powstał już po proklamowaniu socrealizmu. Ze względu na czas powstania oraz rangę budynku w jego dekoracji i detalu można doszukać się pewnych elementów nowej stylistyki; jednak większości zaplanowanej dekoracji rzeźbiarskiej (socrealistycznej właśnie) nie wykonano, dzięki czemu realizacja pozostaje bliższa nurtowi zmodernizowanego klasycyzmu, typowego dla dorobku Bohdana Pniewskiego: „W ogólnym układzie przestrzennym architektura zespołu budynków Sejmu projektu Pniewskiego nacechowana jest racjonalnością, a ponadto spełnia założenia teoretyczne architektury nowoczesnej, takie jak: horyzontalność kompozycji, podniesienie bryły budynku ponad teren na słupach lub wycofanie z lica ścian kondygnacji cokołowej oraz znaczny procent otwartych przestrzeni w poziomie przyziemia”74.
Inną znaczącą realizacją tamtych lat jest siedziba Głównego Urzędu Statystycznego w Warszawie, dzieło Romualda Gutta. Podobnie jak Pniewski przed 1939 rokiem był on prominentnym, znanym i cenionym architektem oraz pedagogiem. Po wojnie kontynuował pracę zawodową. W 1947 roku jego projekt stworzony we współpracy z konstruktorem inżynierem Zbigniewem Wasiutyńskim zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na gmach Głównego Urzędu Statystycznego. Budowany do 1954 roku obiekt otrzymał nietypowy kształt litery Y, o trzech nierównej długości skrzydłach, łączących się w miejscu centralnie położonej klatki schodowej. Choć sześciokondygnacyjny, trójskrzydłowy obiekt ma znaczne rozmiary, dzięki uniesieniu go na słupach (pozwoliła na to konstrukcja szkieletowa) i prześwitom na parterze nie sprawia wrażenie ciężkiego czy przysadzistego. Do południowego skrzydła dostawiony został dodatkowy pawilon mieszczący bibliotekę i archiwum75.
Jednym z większych „państwotwórczych” przedsięwzięć budowlanych w Warszawie była tzw. dzielnica ministerstw. Zlokalizowana w kwartale ulic Kruczej, Wspólnej, Żurawiej, Hożej oraz okolicach placu Trzech Krzyży miała służyć pomieszczeniu siedzib urzędów centralnych. Jej koncepcję jeszcze w 1945 roku opracował Maciej Nowicki; dwa lata później z pewnymi zmianami wizję zaczęto realizować. Nad projektami poszczególnych budynków pracowali Stanisław Bieńkuński, Stanisław Rychłowski, Stanisław Kolendo, Zbigniew Karpiński, Tadeusz Zieliński syn, Władysław Pieńkowski, Jerzy Kowarski, Mieczysław Piprek76. Swoje siedziby w gmachach zaliczanych do zespołu tej dzielnicy znalazły m.in. Państwowa Komisja Planowania Gospodarczego (PKPG), Ministerstwo Hutnictwa, Centrala Zarządu Przemysłu Elektrotechnicznego, Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Varimex, Metalexport.
Hotel Grand w Warszawie
projekt: Stanisław Bieńkuński i Stanisław Rychłowski
fot. Zbyszko Siemaszko, NAC
Biurowiec firmy Metalexport w Warszawie
projekt: Zbigniew Karpiński, Tadeusz Zieliński syn
fot. Zbyszko Siemaszko, NAC
Gmach Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego (później Ministerstwo Przemysłu i Handlu; dziś Ministerstwo Gospodarki) stoi wzdłuż zachodniej pierzei placu Trzech Krzyży. Wzniesiony został według projektu wybranego w 1946 roku w ramach konkursu architektonicznego i silnie nawiązuje do reprezentacyjnej architektury lat 30. XX wieku (np. gmachu Ministerstwa Komunikacji czy siedziby Banku Gospodarstwa Krajowego, oba według projektu Rudolfa Świerczyńskiego). Elegancję i powściągliwość bryły osiągnięto dzięki dobrym proporcjom i rytmicznemu, harmonijnemu układowi kolejnych kondygnacji — bo poza wspartym na prostych filarach zgeometryzowanym podcieniem budynek właściwie nie ma detalu ani dekoracji. Warto dodać, że gmach jest pierwszą po wojnie budowlą wzniesioną z użyciem prefabrykatów (pustaków z gruzobetonu).
Najbardziej spójnym fragmentem dzielnicy ministerstw jest kompleks zabudowy pomiędzy wspomnianym gmachem PKPG a ulicami Żurawią, Kruczą i Hożą. Zgrupowane wokół wspólnego dziedzińca, utworzonego poprzez rozwidlenie na dwie jezdnie wcinającej się w środek założenia ulicy Wspólnej, budowle tworzą zwarty kwartał obiektów o podobnych cechach formalnych. Biurowce, w których dziś mieszczą się m.in. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministerstwo Skarbu Państwa, Główny Urząd Geodezji i Kartografii czy Rządowe Centrum Studiów Strategicznych, mają kamienne elewacje gęsto poprzebijane oknami ujętymi w profilowane oprawy. Charakter tej architektury tworzy sposób wykończenia bryły — prosty, geometryczny, bazujący na rytmie okien i światłocieniu uzyskanym za pomocą różnej grubości okładzin. To wyraziste przykłady eleganckiej architektury łączącej modernistyczną, nowoczesną geometrię z klasycyzującym monumentalizmem. Ciekawym uzupełnieniem tego kwartału zabudowy jest założony na planie litery U gmach hotelu Grand przy ulicy Kruczej. Zaprojektowany został przez Stanisława Bieńkuńskiego i Stanisława Rychłowskiego w 1954 roku, a więc w czasach obowiązywania doktryny socrealizmu, powstał jednak po 1956 roku. Marta Leśniakowska widzi w nim połączenie surowych, uproszczonych form, pojawiających się u schyłku socrealizmu, z „elementami skrajnie nowoczesnych konstrukcji (falisty dach nad wejściem), wystroju i wyposażenia (malarstwo abstrakcyjne we wnętrzach, nowoczesne meble)”77. Hotel Grand jest jednym z licznych przykładów na to, że część obiektów budowanych w epoce socrealizmu niewiele różniła się od modernistycznych dokonań drugiej połowy lat 40.
Siedziba Najwyższej Izby Kontroli przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie
projekt: Marek Leykam
fot. Eustachy Kossakowski, © Anka Ptaszkowska,
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Niektóre z zaprojektowanych w duchu modernizmu gmachów użyteczności publicznej, siedzib instytucji czy biurowców kończono już po proklamowaniu socrealizmu. Pewne, mimo nowej doktryny, zrealizowano bez zmian, inne były nieco przerabiane, czasem dodawano do nich socrealistyczny detal. W 1948 roku rozstrzygnięto konkurs architektoniczny na gmach Centrali Tekstylnej w Łodzi. Wygrał go Jan Krug, który zaproponował zespół budynków z dominantą w postaci wieżowca. Projekt „prezentował śmiałą, nowoczesną formę, z jednolitym, unifikującym rastrem okien w elewacjach, asymetryczną skrajną osią w wieżowcu głównym oraz tarasem na dachu. W tej postaci lokował się w głównym nurcie awangardowej architektury europejskiej i światowej”78. Z powodu opóźnień w budowie na wznoszony gmach nie tylko nałożono socrealistyczny kostium, lecz nadbudowano także zwie